Wydarzenia


Ekipa forum
Wybrzeże
AutorWiadomość
Wybrzeże [odnośnik]08.11.15 13:03
First topic message reminder :

Wybrzeże

Nie dajcie się zwieść, wybrzeże tylko z pozoru wygląda na spokojne. W ciągu chwili mogą powstać fale, szczególnie odczuwalne bliżej brzegu. Piasek miesza się z kamieniami, szczególnie w wodzie, gdzie głazy stają się coraz to większe, pokryte morskimi glonami, co czyni ich niebezpiecznie śliskimi. Nietrudno tutaj o niespodziewane wgłębienia, dlatego lepiej sprawdzać podłoże przy każdym kroku, oczywiście jeśli nie chce się zaliczyć kąpieli w morskiej pianie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wybrzeże [odnośnik]09.08.18 4:19
Chłodna, nieprzenikniona toń wyciąga w jej stronę swe dłonie, układające się w załamania fal wykończonych bielą morskiej piany. W cichym, miarowym szumie szepce nieskończone opowieści o stracie oraz ofierze, szczęściu i dojmującym smutku, głębszym niźli ocean. Wspomina wiekowe tradycje smakujące słodyczą poznania, goryczą zwodniczej nadziei oraz solą osiadającą cienką warstwą na wargach. Elodie wsłuchuje się weń całym skłonnym do snucia mar sennych sercem, chłonąc tym samym inspirację, jaką jej zsyła z pokorną wdzięcznością i lekkim drganiem opuszków, pragnących ująć czym prędzej za orle pióro. Wzrok ma przy tym z lekka nieprzytomny, gdy instynktownie sunie spojrzeniem orzechowych oczu w ślad za puszczonym wiankiem — nie widzi, jak kwietne sploty przemykają między męskimi sylwetkami, jak delikatne płatki nasycają się kolorytem pod wpływem wilgoci, jak nieposkromiony żywioł jakże samolubnie pragnie zagarnąć tylko dla siebie dzieło jej rąk. Dostrzega za to iskry skrzące się na wodnej tafli, determinację kotłującą się w morskich odmętach, plamy krwi znaczące ręce co poniektórych i znajomą, w całej swej nieznajomości postać. Niespodziewanie spodziewaną, zmuszającą rozedrgany umysł ujęty natchnieniem do skupienia się, do śledzenia każdego wymagającego wysiłku kroku wykonywanego przez mężczyznę. Mężczyznę całkiem obcego, acz gotowego poprzysiąc jej ochronę od wszelkich trosk i nieszczęść, ku obopólnej uciesze nestorów trzymających pieczę nad ich rodami. Czy mogła ot tak mu zaufać? Uwierzyć tej obietnicy, ze świadomością jak te potrafią być perfekcyjnie zwodnicze? Czy kilka spotkań było wystarczających, by po prostu mogli być? Prawdopodobnie tak, nie koiło to jednak obaw trzepocącego serca, drgającego gwałtownie za każdym razem, gdy lord Burke starał się przeciwstawić prądowi morskiemu, utrudniającemu arystokracie sięgnięcie celu. Nie poddawał się jednak. Ponury i niemożliwie sztywny — potrafił się wykazać uporem, ująć jednym gestem by w przypływie nagłego dyskomfortu, mógł zaraz się wycofać, pozostawiając po sobie niezrozumiały niedosyt. Aura, jaką emanował przytłaczała, odbierała dech w piersi, pozbawiała barw otoczenia. Niebo przy nim blakło, wonne trawy traciły na sile swego aromatu, kolorowe suknie już tak nie cieszyły i wszystko, na czym młodziutka Parkinson mogła dotąd skupić wzrok, nagle okazywało się mdłe i nudne, przez to orzechowe tęczówki skupiały się już tylko i wyłącznie na postaci Quentina. Jakież to było dziwne i nie do końca zrozumiałe. Intrygujące na swój sposób, sprawiające, iż pragnęła ujrzeć, choć najlżejszą reakcję na chłodnej, stanowczo zbyt bladej twarzy. Tak jak teraz, w swoistej zadumie oraz zadowoleniu mogła przyglądać się mężczyźnie, kierującemu się w jej stronę. Całkowicie przemoczonemu, lecz dzierżącemu zdobyty wieniec w dłoni.
Lordzie Burke — mówi miękko, nie jest to do końca powitanie, ni całkowite potwierdzenie świadomości jego obecności. Zbliża się doń powoli, pokonując lekko dzielący ich dystans. Przez chwilę szuka czegoś w czarnych niczym noc ślepiach, rozpoznania? Zrozumienia? Czy zauważyłeś czerwień maków, którą dla ciebie wplotła? Czy zdołałeś dojrzeć owoce jemioły? Czy kiedy na nią patrzysz, widzisz echo swej żony — jakże wzgardzonej przez socjetę, acz niegdyś tak przezeń umiłowanej? A może dostrzegasz niedoskonałości zwykłego, ludzkiego ciała będącego niczym w porównaniu do wilej urody lady Yaxley? Przerywa te poszukiwania, nie chcąc raptownie poznać odpowiedzi. Miast tego unosi dłoń, by rąbkiem trzymanej chusty mogła otrzeć mężczyźnie cieknące po skroni, słone krople morskiej wody — ...jesteś — dodaje jedynie, z uśmiechem oraz krokiem wykonanym w tył. Byś mógł odetchnąć, rozluźnić się, nie uważać jej za zagrożenie natrętnie znajdujące się w twej przestrzeni osobistej. Elodie jest więc teraz po prostu wdzięczna, za nie porzucenie jej w tak szczególny dla niewiast dzień, za hołdowanie tradycji nieprzyjaznego rodu, za istnienie, jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało.


Run your fingers through my hair,
Tell me I'm the fairest of the fair
Elodie Burke
Elodie Burke
Zawód : Dama na trzy etaty
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

she's a saint
with the lips of a sinner


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
she`s an  a n g e l
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6266-elodie-parkinson https://www.morsmordre.net/t6336-lethe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6333-skrytka-bankowa-nr-1568 https://www.morsmordre.net/t6335-elodie-parkinson
Re: Wybrzeże [odnośnik]11.08.18 0:48
Obserwował ściskające się dłonie w pięści, sztywniejące ciało i wkradające się napięcie, które bez większego problemu mógł rozpoznać zważywszy na łączącą ich przeszłość. Justine niełatwo było rozzłościć, a wyprowadzenie z równowagi nierzadko graniczyło z cudem, dlatego zastanawiał się, kiedy tudzież co sprawiło, iż ów aspekt zmienił się diametralnie. Za czasów szkoły musiał się zdecydowanie mocniej wysilić, by zrywała włosy z głowy, a porywał się na coś więcej jak łowienie durnego wianka.
Zaśmiał się kpiąco pod nosem na jej słowa wiedząc, iż pozbawione były jakiegokolwiek entuzjazmu. Chwile przyprawiające ją o szczery uśmiech odeszły w niepamięć podobnie jak wspomnienia i jakiekolwiek elementy ich łączące. Był o tym przekonany, jednak czy nie była to jedynie utworzona bariera odpychająca jakiekolwiek zewnętrzne – a tym bardziej wewnętrzne – bodźce? Nie dopuszczał do siebie owej myśli, był na nią zupełnie odporny, dlatego z tak wielką łatwością przychodziło mu wbijanie kolejnych szpil i obnażanie kompletnej znieczulicy.
Sądziła, że nie zmienił się. Była w błędzie. Macnair pozornie przypominał chłopaka, z którym chowała się w szafce zniknięć, podpijała skiśnięte wino z zapasów nauczyciela zielarstwa, czytała księgi o metamorfomagii późnymi nocami i walczyła na słowa spotykając go w grupie przyjaciół. Kpiący, irytujący i pozbawiony granic. Pewne elementy pozostały, zastygły na jego twarzy, jednak w środku był innym mężczyzną, dorosłym i przekonanym o słuszności drogi, którą obrał. Nigdy nie miała okazji poznać odpowiedzi na proste „dlaczego”, ale też nigdy o podobną nie zbiegała dając mu tym samym wyraźny sygnał obojętności. Tonks, zawsze byłaś obojętna?
Stając tuż obok ułożył wianek na jej głowie nie odwracając wzroku od źrenic bijących nienawiścią. Bawiło go to, poprawiało nastrój. -Samotność Ci nie sprzyja. Z każdym dniem robisz się coraz bardziej stuknięta.- uniósł nieznacznie brew, a szelmowski uśmieszek zagościł na jego ustach. -Ostatnio przyszło nam pożegnać się w wyjątkowo negatywnych nastrojach, może warto dziś to zmienić?- spytał, półżartem półserio zważywszy na całą absurdalność sytuacji. Skoro już byli skazani – z jego winy – na swoje towarzystwo, może zrobią wyjątek i zamiast unosić różdżek zwieńczą drugą część planu? -Jak zatem brzmiała druga? Upić się i pozwolić falom porwać na morskie głębiny? Brzmi perfekcyjnie, oszczędzisz mi roboty.- pokręcił głową wywracając oczami. Festiwal i tak był gorszy od jej towarzystwa, więc z dwojga złego wolał to pozbawione miłosnej aury i teatralnie słodkiego uśmiechu.
-Ostatni raz patrzałaś na mnie w podobny sposób, gdy zabrałem Ci pierwszy i zapewne ostatni udany eliksir.- rzucił pochwytując ją pod ramię – skoro nie chciała, gdy proponował –  i ruszył do przodu dając tym samym wyraźny znak, że czas usunąć się z pola widzenia ciekawskich przechodniów. -No i daj sobie spokój z tą różdżką. Macanie jej nie pozwoli rzucić torturującego zaklęcia.- zakpił wsuwając wolną dłoń do kieszeni materiałowych, przemoczonych spodni. Znał mniej więcej drogę do celu, którym był pozbawiony tłumów zakątek o piaszczystym podłożu i rzecz jasna wodzie.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Wybrzeże [odnośnik]11.08.18 3:35
Postawione ostatnimi czasy w stan gotowości ciało reagowało właściwie już samo. Zmęczenie też nie pomagało w rozluźnieniu. Zwłaszcza, że nie mogła mu się oddać, będąc świadomą mroku i zagrożeń czających się w ciemniejszych zakamarkach. A on? Jego obecność zdawała się stawiać na baczność każdą komórę i wprawiać wszystkie alarmy w potworne wycie.
Zwłaszcza po ich ostatnim spotkaniu.
Mimo, że nie przyznałaby się do tego głośno, jej myśli nawiedzał zupełnie niechciane jego obraz, gdy po raz kolejny analizowała, próbowała znaleźć odpowiedź na zagadkę, która nadal skrywała przed nią rozwiązanie.
Wielkie niebieskie ślepia nie lustrowały go z ufnością. Wręcz przeciwnie, jedynie czekała na kolejny cios, który miał nastąpić - nie wiedzieć czemu, wiedziała, że tak. Powstrzymała ciągnący ją ruch, nakazujący cofnięcie się o krok, gdy nakładał na jej głowę wianek. Po co to robisz, Drew? Zdawała się pytać, a jednak nie znajdowała żadnej innej odpowiedzi niźli to, iż robi to dla siebie samego. Krótkiej rozrywki, sztuki, w której bez własnej wiedzy, dostała główną rolę.
- A może stuknięta byłam od zawsze, tylko ty nie zdołałeś tego dostrzec? - spytała nie odpowiadając uśmiechem, a jedynie pytaniem na pytanie. Nigdy nie była normalna, choć znów, filozoficznie, miała zmienną stałą, zależną od punktu z którym się go porównywało. Więc może ktoś uważał ją za nienormalną, ale pewnie i dla niej wielu od jej własnych norm odbiegło. Na przykład on. Chociaż sądziła, że to nie tylko różny punkt spoglądania na normalność ich dzielił. - I czyja to była wina? -zapytała na jego kolejną wypowiedź. Nie, nie sądziła, że ona wtedy była bez skazy, postąpiła źle atakując go. Ale to on nacisnął na strunę, której nie powinien dotykać, a później wycelował w nią czarną magią.
Uniosła na niego lekko zdziwione spojrzenie. Dziwiło ją chyba, że udało mu się ją częściowo przejrzeć. Może jednak nie zmieniła się tak mocno, jak sądziła, że tak. A może ona zwyczajnie potrafił dobrze strzelać. Wzruszyła ramionami.
- Blisko. - przyznała się, nie sięgając po kłamstwo. I tak nie była w nim mistrzem. - Plan był prosty. Po pierwsze, puścić wianek, którego nikt nie złapie. - uniosła dłoń i odgięła palec. Zaraz odgięła drugi. - Ukraść wino. - odgięła trzeci. - Wypić je z tymi z którymi powstawał plan. - zakończyła, nie ściągając z niego spojrzenia. Po co to robił. Lubił dręczyć ją, czy siebie? Dlaczego nie mógł zostawiać przeszłości tam, gdzie było jej miejsce.
- Mówisz, jakbyś radził sobie z nimi lepiej. - mruknęła wracając pamięcią do tamtego dnia. - Zastanawia mnie, czy w Slytherinie istniało coś takiego jak przyjaźń. - powiedziała spokojnie. Na kilka chwil zapomniała o wszystkim, nie liczyło się to co było teraz, a to co było kiedyś. - Czy może tylko pozornie szliście wszyscy razem wspinając się na wielką drabinę z której raz po razie zrzucaliście się wzajemnie? - zapytała. Ciemna chmura zwisła nad wspomnieniem, gdy złapał ją pod swoje ramie. Stanowczość, tak, nią też się zawsze odznaczał. Słyszała kpinę w jego głosie, jednak kompletnie ją ignorowała. Jej prawa dłoń, wciśnięta w kieszeń, zaciskała się na różdżce. Nie ufała mu, nie rozumiała czemu wcześniej było inaczej. - Może chciałam cię osuszyć, wszak namęczyłeś się po wianek tak przeciętnej szlamy jak ja. - odpowiedziała mu, ubierając głos w przyjemny ton, który w ogóle do niej nie pasował. Podniosła na niego spojrzenie. Nie, nie podobało jej się to. Strona w którą ją prowadził, jednak nie opierała się. Kolejne ciekawskie spojrzenia nie mogły być pomocne. A ona sama nie wiedziała, która z sytuacja mogłaby być dla niej korzystniejsza.
Możliwe, że żadna.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.


Ostatnio zmieniony przez Justine Tonks dnia 17.08.18 7:17, w całości zmieniany 1 raz
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wybrzeże - Page 34 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Wybrzeże [odnośnik]11.08.18 22:24
Nie mogła być pewna, że za rok stanie w tym samym miejscu i jako żona będzie oczekiwać na wianek złowiony przez męża; nawet jeśli do ślubu miałoby dojść stosunkowo szybko, to nie kwestia małżeństwa była problematyczna, a raczej relacja z rodem organizującym Festiwal. O ile nestor Lestrange utrzymywał względnie pozytywne stosunki z Prewettami - chociaż po przemówieniu sprzed kilku dni to miało na pewno ulec zmianie - Marine wiedziała doskonale, że Yaxleyowie przykładają niezwykłą wagę do tego, z kim utrzymują kontakty. Niedawne zaręczyny jedynie zapewniły ją w przekonaniu, że jej własna rodzina objęła stery ku jeszcze bardziej konserwatywnym wodom. Nie przeszkadzało jej to ani trochę, skoro od początku wychowywana była w duchu wzgardy mugolami i przesadnie tolerancyjne zachowania innych wzbudzały jej niechęć. Nawet gdyby pozostała głucha na przemowę Archibalda i udawała, że nie rozumie ukrytego w niej przekazu, samo zbieranie malin nie pozostawiłoby jej wątpliwości – skoro do konkurencji zaproszono osoby o wątpliwej reputacji i jeszcze bardziej problematycznym statusie krwi, a mimo zagrażających im anomalii wystawiono wszystkich na kontakt z mugolem, miejsce młodych szlachcianek powinno być gdzie indziej. Pod skórą czuła, że był to jej ostatni Festiwal Lata w tym miejscu i nie żałowała tego ani trochę.
Na razie jednak tradycja w parze z obowiązkiem skutecznie trzymała ją na plaży i nawet gdyby Lestrange miała wyjść na hipokrytkę, musiała stwierdzić, że jej położenie było całkiem przyjemne i o dziwo jej się podobało. Nie potrzebowała czytać między wierszami i nadinterpretować zaistniałej sytuacji – wszystko przebiegało naturalnie i wyjątkowo malowniczo, jak na standardy Weymouth. Mokry wianek znalazł się na jej skroniach, a narzeczony stanął naprzeciw niej i przez kilka chwil wpatrywali się w siebie w milczeniu; jedno łapiąc oddech, drugie napawając się satysfakcją tego, co właśnie się dokonało. Jeden gest sprawił, że Marine zyskiwała nową rangę w oczach wszystkich zebranych na wybrzeżu. Nie była już panną na wydaniu, a kobietą zaręczoną; chociaż sama nie przypuszczała, że to wszystko nastąpi tak szybko po ukończeniu szkoły, nie żałowała w żaden sposób. Nie traciła przecież wolności. Nie można było stracić tego, czego się wcześniej nie posiadało.
Kilka orzeźwiających kropel spłynęło po jej czole i policzkach, lecz woda jedynie dodawała uroku jej prezencji. Wszelkie deklaracje i wzniosłe słowa wydawałyby jej się teraz wymuszone, a miała nadzieję, że Morgoth nie jest osobą, przed którą będzie musiała cokolwiek udawać. Zamiast werbalnego podziękowania sięgnęła do fałd własnej sukni i ukrytej tam małej kieszonki. Nie odrywając spojrzenia od tęczówek narzeczonego, odnalazła to, czego szukała, po czym wyciągnęła dłoń i do mokrej koszuli mężczyzny zaczęła przypinać niewielką broszkę. Srebrny smok rozpościerał skrzydła i otulał swym ogonem czarny turmalin; znaczenia tego kamienia panna Lestrange nie musiała Yaxleyowi tłumaczyć. Miała nadzieję, że zakupiony na jarmarku drobiazg sprawi mu przyjemność i chociaż w niewielkim stopniu będzie odpowiedzią na gesty, na które w ostatnimi czasie zdobył się Morgoth. Zapinając szpilkę nieopatrznie skaleczyła się w palec, a niewielka kropla krwi wsiąkła szybko w biel koszuli; efekt był lepszy, niż podejrzewała, dlatego czarownica przestała żałować, że marynarka jej partnera leżała za nimi na piasku.
- Obyś w snach spotykał już tylko samych sprzymierzeńców – uśmiechnęła się delikatnie, a w myślach błysnęło jej kilka obrazów ze wspólnych, sennych podróży.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wybrzeże - Page 34 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 13:34
4 sierpnia

Pierwszy, wolny wieczór od bardzo długiego czasu pracy, pociągnął go w stronę Weymouth. Dni i noce zlewały się ze sobą, wypełnione pracą i misją, której oddał całe serce. W czas wplotło się przypomnienie, że początek sierpnia to fragment wypełniony festiwalem. Lato, a jakby go nie było. Miłość, która rysowała ledwie rysę na ustach wygiętych nieuchwytną goryczą. Ta zniknęła, nim czujne spojrzenie kuzyna wychwyciło plączące sie niepotrzebnie myśli. Za daleko wybiegające w przeszłość.
Czuł kłujące niedopasowanie, gdy znaleźli się na wybrzeżu. Było późno i większość sylwetek zniknęła już z horyzontu, tak jak unoszące się na wodzie, plecione z natury korony. W migającym z oddali blasku ognisk, wciąż można było wychwycić kilka samotnie dryfujących wianków, przypominających opuszczone skarby. Tym w gruncie rzeczy były, ale Skamander zapomniał co znaczyła żyłka emocji, która kiedyś, dawno temu towarzyszyła mu podobnym wydarzeniom - Nie wiem, co tu robimy. Ratujemy panny przez klątwą panieństwa? - uniósł milczące do tej pory spojrzenie na towarzysza. Nie wierzył, żeby wszystkie z rzucających wianki, były tak zdesperowane, żeby mieć nadzieję na idealnego wybranka, który wyłowi ich koronę. A mimo to ta on, jak i Thony, pociągnięci niejasnym źródłem, znaleźli się na wiankowym wybrzeżu - Czy to nasza pycha - dodał już chłodniej, poważniej. Niezidentyfikowany głosik zaczynał wyć z tyłu głowy, przypominając o jego własnej klątwie. Nie miał prawa do uczuć, które kiedyś napędzały go do działania. Spojrzenie opadło w dół na opuszczoną wzdłuż ciała rękę i i kilka długich szram na wierzchu dłoni. Ślady po pazurach Upiora Gabrielle.
Wzrok skierował w bok, na ciemną toń wody, który w oddali kołysał jeden z samotnych punktów, szarpanych przez fale. Wianek, czy też wzrok płatał figla, pociągając uwagę Samuela akurat tam? jasny błysk, który zatrzymywał się na obiekcie i padające na taflę ogniste blaski przykuły jeszcze bardziej. Zmrużył oczy i zatrzymał kroki, ujęty tańczącym wokół wianka światłem. Złudnym, czy też nie, Skamander wybrał - Do zobaczenia przy ogniskach - odezwał się jeszcze do przyjaciela, zostawiając go z jego własnym wyborem. Bez żalu ściągnął ciężkie buty i sam wszedł do wody. Wilgoć sięgnęła nie tylko nogawek, ale wyżej, ochlapując wodą nawet czarne włosy. Był uparty i dopiero, gdy jasne, zręcznie plecione kłosy wianka Lary znalazły się w jego dłoni, wrócił na brzeg w poszukiwaniu właścicielki. A tę, nie mogło być trudno odnaleźć. Spojrzeniem ciemnych źrenic szukał tej, której wzrok mieszał się z emocją inną niż obojętność. Widok wianka w jego dłoni musiał przykuć uwagę twórczyni. Czerń i wpisana w kobiecą sylwetkę tajemnica były pierwszym, co pociągnęło go bliżej.

+


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 13:34
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - M' :
Wybrzeże - Page 34 6WcBhad
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 15:42
Nie był szczególnie przekonany, że powinien zjawiać się w takim miejscu. Jednakże z drugiej strony mógł pluć sobie w brodę, że jego kontakty towarzyskie nigdy nie były zbyt rozbudowane. O ten stan rzeczy nie miał do nikogo pretensji; ani do siebie, ani do swoich bliskich. Nie istniał choćby jeden czynnik, który miałby rację bytu w tej kwestii. Zachary nie odnajdywał ani w sobie, ani wokół siebie (a także w innych) tego, co mogłoby powodować problemy. Nic takiego nie istniało. Wszystko stanowiło dlań elementy ścieżki stworzonej przez bogów z jego świata, a którą przemierzał w zupełnie obcym mu świecie. Choć nie znał odpowiedzi na pytania z tym związane, z dumą przyjmował na siebie obowiązki wynikające z przywilejów otrzymanych, nim jeszcze przyszedł na świat. Wzięcie udziału w Festiwalu traktował jako obowiązek wobec rodu, z którego pochodził, a także wobec organizatorów, ciesząc się, że miał szansę być gościem pieczołowicie przygotowanych atrakcji.
Feeria barw i emocji rozgrywająca się na jego oczach cieszyła oko, a przede wszystkim wprawiała Zachary'ego w stan lekkiego uniesienia i zadowolenia, czyniąc z niego kogoś, kim na co dzień nie był. Niemal czuł zachodzące w nim samym zmiany tak, jakby jakaś trucizna opuszczała jego ciało po podaniu odpowiedniego antidotum w dawce zapewniającej natychmiastowe uzdrowienie. Choć ta analogia wydawała się absurdalna wobec rzeczywistości, stanowiła dla Zachary'ego unikalny sposób wyrazu – a także solidne uzasadnienie – stanu, w którym się znajdował. Nie nazwałby tego szczęściem, co to, to nie, lecz kłębiące się w nim, niezwykle stonowane emocje emocje balansowały na cienkiej granicy między rozluźnieniem a zadowoleniem. Były czymś niemal rodzinnym i przypominały mu o atmosferze, w której dorastał i nabierał ogłady. Choć miejsce ani trochę nie przypominało gorących piasków i kamieni, czuł się swobodnie; nie miał oporów przed tym, by pokazać się z nieco innej strony. Ku własnej zgrozie uniknął założenia ciężkich i ciepłych szat. Wielokrotnie narzekał na znacznie chłodniejszy, angielski klimat, jednak nie zamierzał ukazywać się innym w zimowych płaszczach podszytych grubym futrem. Głęboko wierzył, że to poświęcenie zostanie mu odpowiednio wynagrodzone we właściwym czasie.
Podążając za pozostałymi uczestnikami Festiwalu, nie miał pewności, czy zmierzał w dobrym kierunku. Całym sobą chłonął naturę i podziwiał widok rozciągający się na wybrzeżu, znacznie spowalniając krok, by znaleźć się na szarym końcu, by w zaciszu własnych myśli nawiązać nić porozumienia z miejscem. Przez moment żałował, że nie zabrał ze sobą Ammuna, jednak po chwili uznał, iż i rarogowi należała się wolność od nieustannego towarzystwa swojego pana. Chwila oddechu od rzeczywistości należała się każdemu. Zachary poświęcał ją na bezmyślność. Nie zastanawiał się zbyt wiele, gdy postanowił przejść pomiędzy zgromadzonymi na wybrzeżu i wkroczył do wody, aby złowić jeden z wianków. Nie miał pojęcia, z kim przyjdzie mu się zmierzyć. Być może trafi na kogoś, z kim będzie rozmawiał przez najbliższe godziny, a może wymieni zaledwie kilka uprzejmych słów. Obyczaj łowienia wianków był mu poniekąd obcy, jednak nie bał się zaryzykować i sięgnąć po coś zupełnie nowego.

Łowię wianek Elise

+




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 15:42
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - M' :
Wybrzeże - Page 34 VI6p9Ka
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 19:37
Stała na brzegu wpatrując się w wodę i dryfujące po nią wianki. Najwięcej uwagi skupiała na swoim, ale nie mogłaby sobie darować pokusy obserwowania ludzi wokół, próbując dostrzec znajome twarze, zwłaszcza bliskich. Marine w przeciwieństwie do niej była już zaręczona, więc łowienie wianków miało być dla niej przypieczętowaniem rodowego układu, ale Elise nie miała pojęcia, kto mógłby się skusić na jej wianek i była tego bardzo ciekawa. Nie była nikomu przyobiecana, a przynajmniej nic o tym nie wiedziała, bo oczywiście mogło się okazać, że ojciec czyni już ustalenia za jej plecami.
Gdzieś głęboko, w głębi serduszka naiwnie liczyła, że może to Flavien złowi jej wianek, by ocalić ją przed perspektywą samotności lub złowienia jej wianka przez kogoś niższego stanu. Obserwowała go w napięciu kiedy szedł ku wodzie i poczuła łaskoczące ją iskierki zazdrości, kiedy to nie w stronę jej wianka się zwrócił, a w stronę wianka Fantine, choć mogła się tego spodziewać. Ba, była tego pewna, tym bardziej, że wokół Flaviena nigdy nie brakowało dziewcząt. Był otoczony przez siostrę, stadko kuzynek oraz przyjaciółek, które lgnęły do niego i szukały jego towarzystwa. Między tą dwójką naprawdę musiało coś istnieć, a Elise zawsze uważnie obserwowała panny kręcące się w jego pobliżu, traktując uwagę Flaviena dość zaborczo, bo przecież wystarczało, że musiała ją dzielić z jego siostrą, Marine i Elodie. Był dla niej jak ukochany starszy brat, którego nigdy nie miała, więc martwiła się o niego i nie chciała, żeby został omotany przez kogoś, kto był go niegodny. Czy Fantine okaże się godna tak wyjątkowego mężczyzny? Wczorajszy dzień i spotkanie na wróżbach stanowiły swego rodzaju próbę poznania jej i dowiedzenia się, jak to było z ich relacjami. Niemniej jednak zazdrościła jej pespektywy spędzenia tego wieczoru z Flavienem, bo czy istniał lepszy kawaler od niego?
Z westchnieniem odprowadzała go wzrokiem, mając nadzieję, że mimo wszystko będzie się dziś dobrze bawił. Czy jej zabawa będzie równie dobra? Ponownie utkwiła wzrok w swoim wianku, wciąż kołyszącym się leniwie na falach, podczas gdy wianki Marine, Lei, Fantine i Elodie zostały złowione. Zacisnęła usteczka i zaczęła odczuwać niepokój. Wolałaby, żeby nikt go nie złowił, niż żeby zrobił to jakiś mugolak, mieszaniec lub Titus Ollivander, ale na szczęście nie widziała nigdzie w pobliżu tego irytującego osobnika, który niedawno miał czelność sobie z niej żartować.
Ale wtedy nagle dostrzegła nie jedną, a dwie sylwetki idące w stronę jej wianka. W napięciu wpatrywała się w tę scenę, uważnie obserwując obu mężczyzn. Jeden z nich wyglądał elegancko, a jego szaty, choć o nietypowym jak na brytyjskie warunki kroju, były godne kogoś o szlachetnym pochodzeniu. Śniada cera i charakterystyczne rysy podsunęły skojarzenie z rodem Shafiq, który wyróżniał się na tle pozostałych i trudno było przegapić jego przedstawicieli, kiedy już pojawiali się w towarzystwie. Mężczyzna był całkiem przystojny i na pewno nie stary, mógł być w podobnym wieku do Flaviena. Drugi wyglądał o wiele bardziej zwyczajnie i pospolicie, zapewne był kimś z pospólstwa, kto liczył na złowienie wianka szlachcianki. Jego niedoczekanie! Elise w tym „starciu” kibicowała prawdopodobnie-Shafiqowi. Nie znała go, nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek stanęli naprzeciw siebie twarzą w twarz i zamienili choć kilka zdań, ale wolała, by jej kwietną koronę zdobył ktoś szlachetnego urodzenia i z rodu o odpowiednich poglądach, a Shafiqowie, choć egzotyczni i w pewnym sensie obcy, takie mieli.
I rzeczywiście, to właśnie śniadolicy mężczyzna schwycił jej wianek i ruszył z nim na brzeg. Elise nie wiedziała, czy obrał go na cel przypadkowo, czy może chciał zdobyć właśnie jej wianek, mimo że się nie znali. Poprawiła zieloną suknię, mając nadzieję że nie widać na niej ani pół śladu po jej wcześniejszych przygodach w trakcie szukania kwiatów, i ruszyła powoli w jego stronę, wychodząc mu naprzeciw. Chciała wywrzeć jak najlepsze wrażenie, ale choć na co dzień nie była osobą nieśmiałą, nagle poczuła odrobinę onieśmielenia patrząc prosto na oblicze egzotycznego czarodzieja, bo słyszała różne opowieści o Shafiqach, poza tym, to był jej pierwszy dorosły festiwal lata, więc i złowienie jej wianka miało zupełnie inny wymiar niż mogło mieć, kiedy była dziewczątkiem w wieku szkolnym. Uniosła dumnie podbródek i grzecznie dygnęła przed nieznajomym (miała nadzieję) lordem, spoglądając na swój wianek w jego dłoniach, a później na jego twarz, zastanawiając się, jakie emocje w niej dostrzeże, bo może powie jej to więcej o intencjach tajemniczego nieznajomego. Mogła się spodziewać, że wianek spróbuje uchwycić ktoś z mężczyzn, z którymi tańczyła na czerwcowym sabacie, albo ktoś znany jej z Hogwartu, ale Shafiq? On był zupełną zagadką, zwłaszcza że członkowie tego rodu często dystansowali się od typowo angielskich zwyczajów. Jeśli to był on, stuprocentowej pewności przecież nie miała, poza tym rodem uznanym przez Skorowidz Nottów na pewno istniały inne, których tytuły nie były honorowane na Wyspach i których członków dotąd nie spotkała. Dlatego właśnie zawahała się, nie zwracając się do niego nazwiskiem i tytułem, choć wolała myśleć, że to jest właśnie Shafiq, ich pochodzenie nie budziło wątpliwości, skoro jej wymagający przodkowie umieścili ich w Skorowidzu, który w dzieciństwie z takim zapałem studiowała, ucząc się znaczących nazwisk. Może to on, jako mężczyzna, przedstawi się pierwszy i rozwieje wszelkie wątpliwości co do swojej tożsamości?
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 21:45
| po pleceniu z Jean

Chciało jej się śmiać z samej siebie, gdy wstępowała na plażę i kierowała swe kroki ku brzegowi. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek jeszcze zabawi się w plecenie wianków, a tym bardziej, że będzie je rzucać na wodę i oczekiwać na kawalera, który zechce złowić dzieło jej rąk i spędzić z nią wieczór. Tańce przy ognisku brzmiały jednak na tyle intrygująco, że Jessa gotowa była się skusić nawet gdyby miała iść sama; nie łudziła się, że Jean długo zostanie bez pary, bowiem jej młoda przyjaciółka na pewno mogła liczyć na niejednego adoratora. Diggory za to nie spodziewała się zwrotu akcji, ot, miała nadzieję, że jej plecionka nie zatonie. Dookoła kręciło się zbyt dużo jej znajomych, by takie prawdopodobieństwo nie miało sensu.
Energicznie zrzuciła buty i ruszyła do wody podskakując, gdy pierwsza fala ochłodziła jej stopy. Nie czekała na drugą i szybko puściła wieniec, patrząc jak zostaje uniesiony i powoli zaczyna oddalać. Uśmiechnęła się wtedy pod nosem i wróciła na plażę. Usiadła na piasku i zaczęła otrzepywać stopy; nie spieszyło jej się do wystawiania na brzegu i prób upodobnienia się do eterycznej nimfy – zbyt dużo młodych szlachcianek przejęło już tę rolę. Zresztą, kto to widział rudowłose i piegowate nimfy? Z jej urodą mogłaby prędzej udawać szyszymorę, gdyby wydarła się na nieodpowiedniego śmiałka, pragnącego wyłowić jej wianek.
Chwyciła buty i założyła je z powrotem, a potem podniosła się i otrzepała z piasku. Zerknęła na morze i szybko dostrzegła swój wianek, dryfujący pomiędzy innymi. Nie czuła podniecenia ani podekscytowania, choć chyba powinna, bo przecież o to w tej całej tradycji chodziło. Kiedyś wydawało jej się, że znała różne odcienie miłości, teraz pogodziła się z tym, że była już skazana tylko na jeden – to Amos władał jej sercem i dla nikogo innego nie było tam na razie miejsca.
Wystawiła piegowatą twarz do słońca, wyciszając się na moment i pozwalając wszystkim negatywnym myślom odpłynąć razem z wiankiem. Zasługiwała na każdy rodzaj miłości, musiała tylko w to uwierzyć.



when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wybrzeże - Page 34 Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 22:24
Nie wiedziałem co we mnie wstąpiło, nie ważne ile razy zadałbym sobie pytanie o to, naprawdę nie wiedziałem, co sprawiło, że zamiast grzecznie siedzieć w domu, bądź zajmować się poszukiwaniem nowych klientów trafiłem w to miejsce. Pełne ludzi, pełne harmideru i radości, której od dawna nie uświadczyłem, a przynajmniej nie w takim stopniu. Festiwal zdecydowanie nie należał do wydarzeń, na których chciałbym się znaleźć, nie należał również do wydarzeń, na którym znalazłbym coś do robienia dla siebie, a jednak…
W głowie zaczęło roić mi się od wielu wytłumaczeń, ale wiedziałem, że każde z nich jest tylko wymówką, przecież nie przyszedłem tutaj zamoczyć stopy w morskiej pianie, gdybym decydował się tylko na to wybrałbym bardziej samotne i spokojne miejsce, gdzie mógłbym nacieszyć się kąpielą bez zbędnego towarzystwa, gdyby zaś chodziło tylko o gwar ludzi… Cóż, równie dobrze mogłem wyjść na pokątną, czy znowu skierować swoje stopy do baru „Pod ziemią”, kto wie, może znowu odgrzebałbym dzięki temu jakąś starą znajomość. Traf jednak chciał, że zamiast wybrać n a j b a r d z i e j logiczną opcję zdecydowałem się na przybycie tutaj, nad morski brzeg, poobserwować jak zwiewne damy puszczają wykonane przez siebie wianki, jak mężczyźni zdejmują ze swoich stóp buty i wbiegają w morską toń goniąc za plecionką, która miała im umożliwić spędzenie wieczora u boku jednej z kobiet. Patrzyłem jak moczą swoje ciuchy, jak niektórzy przewracają się pod naporem fal, starając się stłumić falę wspomnień, które obudził ten widok, a także moja głupia, niezrozumiała dla mnie intencja, która przygnała mnie w to miejsce. Nie potrzebowałem tego, sentymenty były nie na miejscu, nie powinienem myśleć o tym co było, o tym jak kiedyś będąc szczęśliwym głupcem sam…
Odwróciłem gwałtownie głowę od toni i ruszyłem przed siebie, chciałem opuścić to miejsce, chciałem uciec stąd, powstrzymać te żałosne odruchy, odrzucić smutne wspomnienia, ale nie umiałem oderwać się od nich tak łatwo, ruszyłem więc wzdłuż brzegu wędrując wśród kolejnych to osób decydując się, że pójdę po prostu przed siebie, aż do miejsca gdzie tłum się skończy, że tam usiądę na chwilę, odetchnę, a potem wrócę do siebie. Jednak wszelakie plany legły w gruzach już po paru krokach.
Może bym jej nie zauważył, może przeszedł bym za jej plecami całkiem ją ignorując, gdyby nie odruch… Ale zauważone kątem oka rude włosy przyciągnęły mój wzrok niczym magnez, nogi same zmieniły kierunek, a gdy stanąłem wreszcie te parę kroków od niej wiedziałem już, że właśnie dlatego tutaj przyszedłem. Od dłuższego czasu nie mogłem jej wypatrzeć gdziekolwiek bym nie szedł, chociaż rozglądałem się naprawdę uważnie, minęły ponad dwa miesiące gdy widziałem ją w towarzystwie chłopca, niemal miesiąc odkąd mignęła mi w tłumie, gdy zajmowałem się łamaniem zaklęcia i mimo iż starałem się do niej dotrzeć, nie potrafiłem, a może nie miałem odwagi tego zrobić. A teraz jakaś głupia nadzieja pokierowała mnie na wybrzeże podczas głupiego przyjęcia, bo przecież doskonale pamiętam, jak kiedyś biegłem w morskie objęcia zdeterminowany by do końca życia być tym, który wyławia jej wianek. To dzięki nierozsądnym uczuciom i braku przemyśleń stałem właśnie tutaj obserwując jak rudowłosa kobieta zmierza w stronę wody, jak wypuszcza wianek, a potem cofa się na miejsce na plaży. I również dzięki nim przyłapałem się na tym, że ściągam swoje buty i nim zdążyłem się opanować chłodne fale już obmywały moje stopy, a dłonie wyciągnęły się w stronę wypatrzonego wianka Jessy.

Jak wyżej, łowię wianek Jessy!

+
Aidan Bagman
Aidan Bagman
Zawód : Łamacz Klątw, do niedawna przemytnik i krętacz
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
My fingers claw your skin, try to tear my way in
You are the moon that breaks the night for which I have to howl
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6349-aidan-bagman https://www.morsmordre.net/t6352-fenrir#160575 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6361-skrytka-bankowa-nr-1597 https://www.morsmordre.net/t6353-a-bagman
Re: Wybrzeże [odnośnik]12.08.18 22:24
The member 'Aidan Bagman' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - M' :
Wybrzeże - Page 34 Ts8mCGz
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]13.08.18 17:07
Zanurzenie się w wodzie było wrażeniem tak innym od wyuczonych w nim zwyczajów. Sama woda, wsiąkająca w jego szaty oraz mocząca śniadą skórę, była inna od tej, którą tak ukochał. Jednocześnie stanowiła tak znajome ukojenie, schłodzenie kłębiących się w nim emocji. Była czymś dobrym pomimo ogromu niebezpieczeństwa weń tkwiącego. Nie zmieniało to jednak faktu, że znajdował się w znanym sobie żywiole i wiedział, jak poruszać się, by osiągnąć zamierzony cel: najpiękniejszy z wianków. Dostrzeżenie go nie było dla Zachary'ego trudne. Lata spędzone w przepięknych ogrodach egipskiej posiadłości nie zostały zmarnowane, a także przeprowadzka na brytyjskie grunty owocowała w stosowną naukę. Ogrom różnic przytłaczał, jednak młody szajch nie uległ trudnościom – zielarskie ambicje zbierały swe żniwo dziś, choć w istocie nie kierował się żadnymi ogrodniczymi przesłankami, odnajdując ten konkretny wianek.
Spojrzeniem chłonął widoki, stawiając kolejne kroki, za nic mając to, że misternie zawiązany, cienki jak pergamin szal płynął za nim niczym welon. Wiedział, który z darów natury stworzony dziełem rąk jednej z panien chciał zdobyć. Wiedział także, że ktoś jeszcze pragnął tego samego, wywołując na rozjaśnionej słońcem twarzy Zachary'ego kpiący uśmieszek pełen różnorakich emocji. Był rozdrażniony i rozbawiony jednocześnie. Bawił go fakt, że ktoś taki próbował sięgnąć po jego zdobycz, jakby nie był świadom tego, z kim przyszło mu mieć do czynienia. Złość natomiast wzmagała się na samą myśl, że mógłby mu odebrać j e g o własność. Wystarczyło zaledwie kilka tchnień, by związał się z obcą mu panną i utkanym przez nią wiankiem więzią niezdatną do wyrażenia ludzkimi słowami. Dźwiękami swych ptasich przyjaciół byłby w stanie wyrazić wdzięczność dla piękna natury, lecz zbyt dobrze wiedział, że nie mógł pozwolić sobie na choćby moment zapomnienia. Dar przodków musiał pozostać w sekrecie większym od tego, który ofiarował swojemu rywalowi.
Będąc dostatecznie blisko niego, mając zaledwie krótką chwilę na pochwycenie wianka, uniósł lewą dłoń, rozprostowując palce z szeregiem sygnetów i pierścieni, by skorzystać ze sprzyjającej mu natury oraz posiadanych kamieni i pozwolić światłu odbić się prosto w twarz obcego konkurenta. Prosta, dziecinna sztuczka była uzewnętrznieniem tego, jak traktował swoich wrogów. Uczynienie trwałej krzywdy nie leżało w naturze Zachary'ego. Tymczasowe unieszkodliwienie mężczyzny dało czas na pochwycenie wianka i odwrócenie się ku brzegowi, lecz nim wykonał krok ku suchemu lądowi, spojrzał przez ramię na przegranego. Usta wypowiedziały ciche, obszyte litością Odejdź, ostatecznie zamykając tę niespodziewaną konkurencję. Wianek należał do niego i tylko on miał dostarczyć go we właściwe ręce, choć tych jeszcze nie widział. Wiedział jedynie, że wianek musiał należeć do damy pochodzącej z odpowiedniego rodu. Nie wchodziło w rachubę bratanie się z pospólstwem w t a k nieobyczajny sposób. Wątpliwości jednak nie miał. Przeczucie kierowało go w stronę brzegu, w stronę zieleni mieniącej się w tafli wody, a gdy uniósł głowę, zmierzał już w stronę młodej, niższej o przynajmniej głowę, damy przyodzianej zieloną suknią. Idąc do niej, uważnie śledził każdą zmianę na jej drobnej twarzy. Choć na początku niewiele był w stanie dostrzec, to z każdym krokiem widział coraz więcej i coraz więcej pojmował z tego, co właśnie zaraz miało się stać. Absurd, niepojętość sytuacji uderzyła w Zachary'ego z całą mocą. Niemal po pas mokra szata prezentowała się niegodne sytuacji. Zdecydowanie nie powinien pokazywać się w takim stanie i zaczynał pluć sobie w brodę, że przystąpił do tradycji. Czy i w niej leżało bycie mokrym i zhańbionym nieodpowiednim strojem? Czy arystokracja właśnie w tak ohydny sposób bratała się z pospólstwem? Czy tak to powinno wyglądać?
Złość momentalnie przecięła twarz Zachary'ego, gdy pokonywał kolejne kroki. Na szczęście jego oblicze skierowane było nieco w bok i nie reprezentowało się całkowicie wobec oczekującej na niego damy. Nie zamierzał wywoływać niepotrzebnych plotek tak gwałtownym wybuchem własnych rozważań. Musiał pozostać zadowolonym i z takim też wyrazem postawił pierwszy krok na suchej ziemi, by kolejne pokonać już dostojnym, lordowskim krokiem. Z uniesioną głową i nieodgadnionym w pierwszym słowie wyrazie twarzy zbliżył się do oczekującej na niego damy w zieleni i, pochwyciwszy wianek w obie dłonie, złożył krótki, aczkolwiek oficjalny ukłon, przestrzegając zasad, w duchu których został wychowany.
Lady, miło mi cię poznać — odezwał się z krótkim wahaniem identyfikując damę jako członkinię jednego z rodów. Była bardzo młoda i niewątpliwie stawiała dopiero swe pierwsze kroki pośród pozostałej arystokracji, jednakże odznaczała się wszystkimi cechami, które pozwalały mu zwrócić się do niej w ten sposób. Jej przynależność w takiej sytuacji wolał przemilczeć. Popełnienie błędu postawiłoby nie tylko jego, ale i całą rodzinę w niestosownej sytuacji. — Zachary Shafiq, lady. A to twój wianek, jak mniemam — przedstawił się, nachylając lekko głowę, powstrzymując wzdrygnięcie od wilgotnego szala przesuwającego się po plecach. Nie chciał jej w żaden sposób urazić, a takowy kontakt – prywatnie, twarzą w twarz – był jednym z niewielu, których doświadczał i brak doświadczenia niemal emanował z jego prezencji, choć nie brakowało mu praktyki w kontaktach z ludźmi.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Wybrzeże [odnośnik]13.08.18 20:49
Słoneczne promienie, przepełnione zapachem kwiatów powietrze i niosące się z wiatrem echo dziewczęcego śmiechu, stanowiły kwintesencję ostatniego miejsca, w którym miał ochotę się znaleźć, a do którego i tak zaprowadziły go zdradliwe stopy. Na pewien sposób było to nawet zabawne; od ostatniego Festiwalu Lata minął pełen rok – rok, w czasie którego w jego życiu zmieniło się dosłownie wszystko – a mimo to na terenie Prewettów pojawiał się z taką samą niechęcią jak poprzednio, tylko dla niej mieszając się z tłumem podekscytowanych własnym szczęściem czarodziejów, wśród których kluczył niepewnie, starając się wypatrzeć wśród znajomych i nieznajomych twarzy charakterystyczny błysk ciemnych włosów.
Zdawał sobie sprawę, że na wybrzeżu zjawił się niepokojąco późno; mówiła mu o tym ilość oddalających się już w kierunku ognisk par, jak i znacznie uszczuplona flotylla wirujących na falach wianków. Na nie jeszcze nie patrzył, w pierwszej kolejności chcąc się upewnić, że Inara w ogóle znajdowała się wśród zgromadzonych; był niemal pewien, że powinna, planowała w końcu udać się na tradycyjne plecenie wianków, ale być może źle zrozumiał jej intencje lub nie wiedział, że w ostatniej chwili zmieniła zdanie?
Dostrzegł ją kilka minut później, w pierwszej chwili nie zauważając stojącego obok niej mężczyzny – zupełnie jakby jego umysł celowo go wymazał, skupiając się jedynie na drobnej, kobiecej postaci, w przemoczonej, targanej podmuchami wiatru spódnicy, z lśniącymi w słońcu oczami i barwnym wiankiem, z którego skapywały ciężkie krople, mocząc jasne policzki i przód szaty. Zmarszczył brwi, wiedząc już, że coś mu w tym obrazku nie pasowało, choć nie rozumiejąc jeszcze, co dokładnie; dopiero gdy na jej nadgarstku zacisnęła się obca dłoń, prowadząc ją w stronę lądu, a dalej od Percivala, pozostałe elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.
Zanim zdążył się zastanowić, co właściwie robi, ruszył w kierunku nietypowej pary, doganiając ich mimo lekkiego utykania i płynnie zagradzając im drogę, z brwiami uniesionymi tak wysoko, że niemal schowały się pod przydługimi włosami. – Inaro? – rzucił, ni to pytanie, ni powitanie, przesuwając spojrzeniem między dwójką czarodziejów, jakby oczekiwał, że któreś z nich wytłumaczy mu puentę żartu, którego najwidoczniej nie dosłyszał. Gdy nic takiego nie nastąpiło, odchrząknął cicho. – W porządku? – upewnił się, tym razem kierując słowa już jedynie do niej, połowicznie licząc na to, że każe mu odpędzić od siebie intruza – ale nie, nie miał zamiaru robić sceny, nawet jeżeli ta bardziej pochopna część jego osobowości namawiała go, żeby zrobił właśnie to.
Gdy stało się oczywiste, że zwyczajne zignorowanie tradycji nie wchodziło w grę, skierował jeszcze spojrzenie prosto na mężczyznę, milcząco przekazując mu – miał nadzieję, że jednoznacznie jasną – wiadomość: że jeżeli choćby włos spadnie z jej głowy, to będzie jego ostatni Festiwal Lata. Dopiero później odprowadził ich wzrokiem, orientując się, że musi wyglądać nadzwyczaj głupio, stojąc na brzegu zupełnie samotnie i nawet nie patrząc w stronę unoszących się na wodzie wianków. Westchnął przeciągle, odpędzając od siebie pokusę wrócenia do rezydencji; nie miał ochoty na tańce i zabawę, ale jednocześnie wolał znajdować się blisko – tak na wszelki wypadek. Koniec końców ruszył więc prosto w wodę, pozostawiając na kamienistym brzegu buty i skarpetki – i z morskiej toni wyłowił najprostszy i najskromniejszy wianek, nie wiedząc jeszcze, że należał do Sigrun.

+




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Wybrzeże [odnośnik]13.08.18 20:49
The member 'Percival Nott' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - M' :
Wybrzeże - Page 34 VI6p9Ka
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 34 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 34 z 51 Previous  1 ... 18 ... 33, 34, 35 ... 42 ... 51  Next

Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach