Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Polana w głębi lasu
W lasach Dorset palą się liczne, mniejsze ogniska, przy których zbierają się czarodzieje. Niektóre z nich są po prostu miejscem zapewniającym ciepło i rozmowę, ale przy innych uczestnicy oddają się też... innym rozrywkom. Na jednej z polan w lesie rozpalono kilkanaście mniejszych ognisk, przy których ustawiono kosze z suszonymi ziołami, używanymi do wytwarzania magicznych kadzideł. Niektóre z nich rosną w okolicznych lasach, inne sprowadzono z bardzo daleka, wiele z nich przywieźli handlarze przybyli zza granicy, zwłaszcza z Hiszpanii.
Zioła można wrzucić w ogień, uwalniając w ten sposób zapach, który odniesie efekt na wszystkich znajdujących się przy palenisku istot.
W jednym wątku można wykorzystać tylko jedną mieszankę ziół. Są to głównie substancje roślinne, zioła. Postać z zielarstwem na co najmniej II poziomie potrafi rozpoznać ich znaczenie i wybrać odpowiednie, wrzucając do ognia konkretne spośród rozpisanych na poniższej liście. Pozostałe postaci mogą próbować ich w sposób losowy - poprzez rzut kością k6:
1: Mieszanina żywicy i sosnowych igieł przepełniona jest też czymś, co pachnie jak świeże górskie powietrze. Bardzo orzeźwiająco, nieco otumaniająco. Zapach jest łagodny, koi zmysły, uspokaja nastroje, wzbudza zaufanie do rozmówców. Pobudza do szczerych wyznań i zdradzania sekretów, ale nie hamuje całkowicie naturalnych barier związanych z rozmową z osobami nieznajomymi lub takimi, przy których postać naturalnie czułaby się skrępowana.
2: Drzewny zapach musi mieć swoje źródło w niewielkiej ilości drzewa sandałowego, które zmieszano z rosnącymi w Dorset dzikimi kwiatami oraz sporą ilością ostrokrzewu. Kadzidło jest trochę duszne, głębokie, wprowadza w przyjemne odrętwienie, spowalnia zmysły i pozwala w pełni odprężyć ciało. Pod jego wpływem trudniej jest zebrać myśli. Wprowadza w przyjemne otępienie i relaksację, odpędza troski.
3: Słodki zapach bergamotki przebija się przez skromniejszy bukiet owoców, które prowadzi cytryna oraz nieznacznie mniej wyczuwalna porzeczka, zapach jest przyjemny, świeży, lekko cytrusowy, dodaje energii, poprawia nastrój. Dalsze nuty kadzidła lekko i przyjemnie otępiają. Czarodziej znajdujący się pod wpływem tego kadzidła staje się pobudzony do flirtu i trudniej mu usiedzieć w miejscu, korci go spacer lub taniec.
4: Gryzące zioła, pieprz, rozmaryn, tymianek i inne, które trudniej rozpoznać, przemykają do odrętwionego umysłu, wyciągając z niego cienie. Niektórzy twierdzą, że to kadzidło oczyszcza umysł: pobudza smutek, zmusza do sięgnięcia po problemy i uzewnętrznienia ich, do szczerych wyznań odnośnie tego, co ostatnim czasem trapi czarodzieja, co jest jego zmartwieniem. Wyciska z oczu łzy, ale dzięki temu pozwala zostawić najczarniejsze myśli za sobą i rozpocząć nowy etap życia bez obciążenia.
5: Zapach wiedziony przez silnego irysa w towarzystwie polnych kwiatów wywołuje wesołość, a przy dłuższej ekspozycji - niekontrolowany śmiech. Poprzez lekkie przytępienie zmysłów dodaje odwagi, skłania do czynów i wyznań, na które czarodziej nie miał wcześniej odwagi, a na które od zawsze miał ochotę.
6: Lawenda przeważnie koi zmysły, ale w towarzystwie czterolistnej koniczyny i konwalii odnosi podobny efekt na istoty, nie na ludzi. Czarodziejów zaczyna drażnić, roztrząsa najdawniejsze urazy. Pod jego wpływem niektórzy mogą stać się skorzy do drobnych złośliwości, a inni do kłótni lub nawet agresywni.
Skorzystanie z kadzideł przy ognisku zastępuje jedną wybraną używkę z osiągnięcia hedonista.
Wśród świętujących czarodziejów krążą ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:07, w całości zmieniany 2 razy
'k100' : 97
- To była rozgrzewka - rzucił do Tonego, posyłając mu nieco przepraszające spojrzenie. - Jeszcze raz, co? Tym razem będę pamiętał o obrocie - dodał, ponownie ustawiając się obok starszego Macmillana. Upewniwszy się jeszcze w paru krokach, mężczyzna odczekał chwilę, po czym ponownie spróbował wpasować się w rytm muzyki.
rzucam na tańce
I dream of kissing it.
'k100' : 67
Spośród par konkurujących przy zadaniu z tańcem, wygrała para nr 9, czyli Ria i Maxine – suma ich rzutów razem z bonusem wyniosła 184 – i to one jako jedyne uzyskały za to zadanie podpowiedź.
Parze nr 3 oraz parze nr 12 nie udało się wykonać zadań.
Podpowiedzi udało się uzyskać każdej z par. Gdy tylko wykonaliście swoje zadania i los się do was uśmiechnął, zza waszych ramion zamigotały w powietrzu srebrne skry formujące się w drobne świetliki. Każda z par widziała tylko świetliki, które sama przywołała, nie widziała tych należących do innych par. Podpowiedź w rzeczywistości była osłonięciem czerwoną, świetlną kurtyną jednej lub obu fałszywych ścieżek.
Para nr 1: nie uzyskała podpowiedzi.
Para nr 2: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym w lewo.
Para nr 3: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym w prawo.
Para nr 4: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym do przodu.
Para nr 5: nie uzyskała podpowiedzi.
Para nr 6: nie uzyskała podpowiedzi.
Para nr 7: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym do przodu.
Para nr 8: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym w lewo i w prawo.
Para nr 9: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym w lewo i w prawo.
Para nr 10: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym w prawo.
Para nr 11: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym do przodu.
Para nr 12: nie uzyskała podpowiedzi.
Para nr 13: świetliki osiadły powoli przy korytarzu prowadzącym w lewo i do przodu.
Czekał was kolejny wybór ścieżki i dalsze zmagania z magicznym, tajemniczym labiryntem.
| Na odpis macie 48h.
Prosiłabym, żeby jedna osoba z pary na początku posta zaznaczyła, którą drogę wybiera i nadała odpowiadający jej numer: (1 - prawo, 2 - lewo, 3 -przód)
Anthony – do końca tego dnia będziesz związany z Evandrą urokiem, którego moc dorównała zaklęciu Imperius i tak samo jest rozpatrywany. Oprócz tego rzut Evandry wyniósł powyżej 50 oczek, więc Anthony będzie miał problemy ze snem, łaknieniem, koncentracją, a jego myśli będą skupiać się wokół młodej pani Rosier przez najbliższy czas.
Wygląd kolejki:
Na początku jedna osoba z pary rzuca k10 na zdarzenie losowe. Zdarzenia losowane składają się z dwóch etapów i należy wykonywać je liniowo, a to znaczy, że dopiero po wykonaniu pierwszego etapu należy wykonać drugi. Dopóki etap pierwszy nie zostanie wykonany, etap drugi jest zablokowany. W tej i każdej kolejnej turze można napisać więcej niż jeden post, a więc próbować do skutku w wykonywaniu zadań. Po udanym zadaniu lub w momencie, gdy wiadomo, że wykonanie się nie powiodło, każdej parze przynależy rzut na szczęście – wykonuje się go raz, a to znaczy, że jeśli jednej osobie z pary nie powiedzie się, może spróbować druga, ale obowiązuje tylko jeden rzut na osobę.
Rywalizacja w labiryncie – jeśli wszyscy decydują się na rywalizację, każdy etap zadania wykonuje się osobnymi parami. Na przykładzie zadania 9: wszyscy muszą złapać magiczne buty i wszyscy muszą odtańczyć swój taniec.
Post Mistrza Gry pojawi się po 48h.
Uwaga!
• w tej kolejce (i możliwe, że w następnych również tak będzie) kilka par wylosowało to samo zdarzenie losowe, a to znaczy, że spotkaliście się w labiryncie, macie więc dwie możliwości wykonania zadania: pierwsza to połączenie sił, wówczas rzuty sumują się oraz podpowiedź do drogi dostaną wszyscy, a druga to wykonanie zadania na własną rękę, wówczas podpowiedź otrzyma tylko ta osoba, która wykona zadanie lepiej, to znaczy – osiągnie najwyższy wynik kością w etapie z biegłościami.
• Ayden w dowolnym momencie rozgrywki może wykorzystać podpowiedź od elfa; Johnatan ma +5 do każdego rzutu.
• posty nie muszą wynosić 300 słów, mogą być krótsze!
Wszelkie pytania i wątpliwości należy kierować do Eileen.
- Pary:
- 1 Camellia Scrimgeour & Jayden Vane
2 Julia Prewett & Ulysses Ollivander
3 Pomona Sprout & Rowan Sprout
4 Tristan Rosier & Evandra Rosier
5 Johnatan Bojczuk & Charlene Leighton
6 Anthony Macmillan & Ayden Macmillan
7 Jessa Diggory & Joseph Wright
8 Anthony Skamander & Lunara Greyback
9 Josephine Fenwick & Jean Desmond
10 Ria Weasley & Maxine Desmond
11 Zachary Shafiq & Inara Nott
12 Florean Fortescue & Frances Montgomery
13 Magnus Rowle & Lara Dolohov
- Zdarzenie nr 1 – 9:
- Załom zielonego korytarza doprowadza was do okrągłego prześwitu o średnicy około pięciu metrów. Na samym środku zauważacie błyszczącą kulę światła, a dookoła niej dziewięć wyciętych w trawie okręgów. Nad niektórymi z nich unoszą się kolejne kule - mniejsze lub większe, o różnych kolorach - trzy pozostają jednak puste. Pod jedną ze ścian otaczającego was żywopłotu zauważacie trzy dodatkowe kule, póki co leżące na ziemi.
Aby otrzymać podpowiedź, musicie uzupełnić schemat Układu Słonecznego, umieszczając planety na właściwych orbitach. Prawidłowe rozlokowanie planet wymaga rzutu kością k100, do którego dolicza się bonus przysługujący za biegłość astronomii (ST = 70). Dopiero po udanym rzucie (przez którąkolwiek z osób z pary, można próbować do skutku), można przystąpić do uzupełnienia układu o trzy brakujące planety, na każdą z nich rzucając zaklęcie Volitavi.
- Zdarzenie nr 2 – 7:
- Kiedy mijacie ostatnie rozwidlenie, waszym oczom ukazuje się kamienny cokół w kształcie graniastosłupa trójkątnego; na każdej z trzech ścian cokołu wisi portret jednego z dyrektorów Hogwartu. Dyrektorzy zdają się nie zwracać na was uwagi, gawędząc w najlepsze, zauważacie jednak, że tuż nad nimi unoszą się trzy miedziane tabliczki z imionami, nazwiskami oraz latami życia.
Aby otrzymać podpowiedź, musicie umieścić tabliczki pod właściwymi portretami. Ściągnięcie każdej z tabliczek wymaga rzucenia na nią zaklęcia Accio. Dopiero po wykonaniu tego zadania, możecie przystąpić do próby podpisania dyrektorów - odgadnięcie personaliów wymaga rzutu kością k100, do którego dolicza się bonus przysługujący za biegłość historii magii (ST = 70).
- Zdarzenie nr 4 – 5:
- Przechodzicie dalej i trafiacie na owalną, pustą przestrzeń, na środku której znajduje się stojąca na podwyższeniu skrzynia. Nie macie pojęcia, co w sobie skrywa, domyślacie się jednak, że jest to podpowiedź, co do dalszej drogi - niestety, na przedzie skrzyni znajdują się trzy złote zamki bez kluczy, które nie reagują na żadne zaklęcia otwierające. Tuż obok podwyższenia, na skórzanym rzemieniu, siedzi przywiązane niewielkie, futrzane zwierzątko (postacie posiadające ONMS na co najmniej I poziomie, bez problemu rozpoznają w nim niuchacza). Ziemia dookoła wyglądała na świeżo skopaną.
Uwolnienie niuchacza z rzemienia wymaga rzucenia udanego zaklęcia Diffindo, a przekonanie go do odnalezienia i oddania każdego z zakopanych dookoła kluczy - rzutu kością k100, do którego dolicza się bonus przysługujący za biegłość opieki nad magicznymi stworzeniami. ST wynosi 50, można próbować do skutku.
- Zdarzenie nr 5 – 4, 13:
- Idziecie dalej, mijacie rozwidlenie i nagle ogarnia was wrażenie, że dotarliście do ślepego zaułka, bo tuż przed wami rozciąga się jedynie ściana zieleni. Nic bardziej mylnego - przy dłuższym wpatrywaniu się w żywopłot staje się jasne, że przejścia istnieją, ale są zablokowane przez gęstą roślinność. Wijące się, zielone macki, na pierwszy rzut oka przypominają diabelskie sidła, każdy posiadający biegłość zielarstwa na co najmniej I poziomie zorientuje się jednak, że w rzeczywistości są to pnącza fruwokwiatu.
Zlokalizowanie ukrytych przejść wymaga trzykrotnego rzutu kością k100 (na każde z przejść z osobna), do którego dolicza się bonus przysługujący za biegłość zielarstwa (ST = 50). Aby otrzymać podpowiedź co do dalszej drogi, należy rzucić udane zaklęcie Dissendium, przy czym można próbować do skutku.
- Zdarzenie nr 6 – 8:
- Ledwie docieracie do niewielkiego prześwitu, gdy coś delikatnie ociera się o ramię jednego z was, po czym bezgłośnie odlatuje dalej, wirując lekko na ciepłym wietrze. Po krótkim rozeznaniu orientujecie się, że są to pergaminowe samolociki, zaczarowane i beztrosko latające dookoła was. Oprócz nich i trzech dalszych odnóg nie znajdujecie niczego innego, domyślacie się więc, że podpowiedź musi znajdować się na umykających kartkach. Jeżeli uda wam się je schwytać, zorientujecie się, że są zapisane pismem runicznym.
Aby otrzymać podpowiedź, należy złapać co najmniej trzy skrawki pergaminu i złożyć je w całość. Złapanie każdego samolotu ma ST równe 50, a do rzutu dolicza się podwojona statystyka zwinności. Odczytanie wskazówki wymaga znajomości starożytnych run i ma ST równe 30.
- Zdarzenie nr 7 – 2, 3:
- Dotarcie do następnej przeszkody zajmuje wam tym razem wyjątkowo dużo czasu - macie wrażenie, że idziecie już bardzo długo, gdy do waszych uszu dociera szum spadającej skądś wody. Kilka sekund później po waszej lewej stronie dostrzegacie skalną ścianę (musicie znajdować się w pobliżu obrzeży labiryntu), a po prawej drogę zagradza wam wodna ściana. Chłodny strumień spada z kamiennego załomu i znika gdzieś pod roślinnością.
Jeżeli nie chcecie przemoknąć do suchej nitki, przed wodą uchroni was udane zaklęcie Subeo. Grota, w której się znajdziecie, jest ciemna i wąska, i odnalezienie przejścia (nawet przy pomocy Lumos) wymaga trzykrotnego rzutu na spostrzegawczość (ST zauważenia właściwej drogi wynosi 40).
- Zdarzenie nr 8 – 10:
- Zapowiedź następnej przeszkody dociera do was, zanim jeszcze udaje wam się pokonać ostatni z załomów labiryntu - z każdym kolejnym krokiem, powietrze coraz bardziej wypełnia melodyjny, ptasi świergot. Gdy zatrzymujecie się przed owalnym prześwitem, dostrzegacie kilka rosnących blisko siebie drzew, a w ich koronach dziesiątki biało-żółtych ptaszków. Każde z was rozpoznaje wyśpiewywaną przez nie melodię - to prosta piosenka, której uczy się każde czarodziejskie dziecko - widzicie też, jak w pewnym momencie kilkanaście ptaków podrywa się do lotu i zawisa w powietrzu przed wami, tworząc zarys znaku zapytania.
Ptaki pokażą wam dalszą drogę, jeżeli wspólnie zaśpiewacie z nimi piosenkę. Słowa mogą być wymyślone przez was, a na powodzenie każde z was powinno wykonać rzut kością k100, do którego dolicza się bonus z biegłości śpiewu (ST = 20).
- Zdarzenie nr 9 – 11, 12:
- Kolejna przeszkoda, do której docieracie po krótkim marszu, tym razem nie pozostawia wiele miejsca na domysły: na samym środku urokliwej polanki znajduje się podwyższenie, na którym stoi gramofon. Tuż obok, z jednej z gałęzi rozłożystego drzewa, zwisają pary butów do tańca i już na pierwszy rzut oka wydają się idealnie dopasowane do potrzeb każdego z was.
Otrzymanie podpowiedzi wymaga wykonania krótkiego tańca przez obie osoby z pary. Pierwszym etapem jest zdobycie odpowiedniego obuwia, które niestety wisi dosyć wysoko - możecie je zdobyć podskakując (jeżeli spróbujecie rzucić Accio, buty nie zareagują); ściągnięcie każdej z dwóch par wymaga osobnego rzutu kością k100, do którego dolicza się podwojoną wartość statystyki sprawności (ST = 30). Poprawne wykonanie tańca również wymaga od każdego z was rzutu kością, tym razem jednak do rzutów dolicza się bonus przysługujący za biegłość tańca (dowolnego, ale tego samego dla obu osób z pary; ST = 50). Zaczarowane buty niwelują minusy za zerowy poziom biegłości.
Brak możliwości współpracy!!!
- Zdarzenie nr 10 – 6:
- Po pokonaniu jednego z zielonych zakrętów, zastajecie przed sobą widok niecodzienny - trójka elegancko ubranych goblinów gorączkowo się o coś sprzecza, wymachując przy tym nerwowo ramionami. Żaden z nich nie mówi po angielsku, zdają się też kompletnie nie zwracać na was uwagi, pogrążeni we własnej dyskusji.
Gobliny chętnie udzielą wam podpowiedzi, musicie tylko znaleźć sposób, żeby nawiązać z nimi dialog. Zrozumienie, co mówią i porozumienie się z nimi, wymaga rzutu kością k100, do którego dolicza się bonus przysługujący za znajomość języka goblideguckiego (ST = 20). Jeżeli któremukolwiek z was powiedzie się ta sztuka, zrozumiecie, że gobliny wdały się w dyskusję na temat alchemii, a każdy z nich trzyma w dłoni fiolkę z barwną cieczą. Możecie pomóc im w rozwiązaniu dylematu: rozpoznanie każdej z mikstur wymaga rzutu kością k100, do którego dolicza się wartość statystyki eliksirów, a ST wynoszą kolejno: 30 dla pierwszego eliksiru, 40 dla drugiego i 60 dla trzeciego.
- Twój wybór - zawyrokował chłodno, pozwalając lady Prewett ruszyć przodem. Nie miał sugestii ani przeczucia co do prawidłowej drogi, tylko jakaś przekora mówiła mu, że wybrałby ścieżkę do przodu - może zaraził się tym butnym podejściem dumnej lady. Zrównał się z nią dosyć szybko, lecz podróż do kolejnego etapu zajęła naprawdę dużo czasu - nic więc dziwnego, że zaczął wątpić w słuszność wybrania prawej drogi. Może jednak przekora była przeczuciem? Niemniej, wreszcie do uszu dotarł szum wody, wzrok natrafił z kolei na skałę. Uniósł brwi w zaskoczeniu. Nic dziwnego, że wędrowali tak długo, skoro dotarli na skraj labiryntu. - Wywiedziesz mnie kiedyś w pole, Prewett - burknął, pół żartem, pół serio - zaczepnie mimo negatywnych emocji - dobrze jej dzisiaj szło wodzenie za nos po niepewnych ścieżkach. Spojrzał na taflę wody, rozbryzgującą się przed nimi. Nie było innego wyjścia - musieli brnąć do przodu.
- Subeo - spróbował, elegancko prowadząc różdżkę. Ledwo wypowiedział formułę, do uszu dobiegł dźwięk, mogący zwiastować kolejną aferę.
- Chyba znów mamy towarzystwo - mruknął cicho do rudowłosej, odwracając się do tyłu - jeszcze nie wiedząc, że zmierzają ku nim Pomona i Rowan.
| k10 na zdarzenie, k100 na Subeo + anomalia, wybieramy drogę w prawo (1)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
and somehow
the solitude just found me there
#1 'k10' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 99
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Od samego początku odrobinę marzyła jej się konkurencja związana z astronomią – na tym polu czuła się pewnie, wszelkie obawy nie targały z taką intensywnością, jak chociażby przy ostatnich dwóch zadaniach. – Wszystko, byle nie śpiew – zastrzegła, mimowolnie kręcąc jasną głową, jakby próbowała wyrzucić z głowy tragiczne wspomnienia związane z poprzednią porażką. – W innym wypadku obawiam się, że zdyskwalifikują nas za próbę ogłuszenia pozostałych par. – Choć ton głosu Jean mieścił się w granicach powagi, ulga jaką przyniosło kilka ostatnich minut, sprawiała, że w kącikach ust wciąż czaił się uśmiech. Prawdopodobnie, na szczęście lub nie, właśnie ten incydent z pewnością zapamiętają na dłużej, w nieskończoność wspominając wszystkie fałszywie, lecz zarazem wspólnie wyśpiewane nuty.
Tym razem jednak świetliki nie pozwoliły im na dłuższe dywagacje; ich obecność oraz zasłonięcie przez czerwoną, świetlną kurtynę dwóch dróg, oznaczało tylko jedno – trud opłacił się i powoli zbliżały się do środka labiryntu. Podążyły więc tam, gdzie owady się nie pojawiły, spokojnym krokiem posuwając się do przodu, gotowe razem stawić czoło kolejnym zagadkom.
Przy kolejnym prześwicie czekała na nie prawdziwa niespodzianka, lub przynajmniej czekała Jean, która, dostrzegając centralną kulę, a potem dziewięć miejsc rozlokowanych dookoła niej, szybko wpadła na analogię do Układu Słonecznego. Barwy oraz rozmiary sfer jedynie ją w tym utwierdziły, dlatego błyskawicznie odnalazła spojrzenie swojej partnerki, chcąc podzielić się z nią dobrą nowiną. – Zdaje się, że ktoś w końcu o nas zadbał. To Układ Słoneczny i jeśli się nie mylę, powinnyśmy ułożyć brakujące kule w odpowiednie miejsca – wyjaśniła Josie, wskazując na leżące pod żywopłotem przedmioty oraz wolne miejsca. – Pozwól, że zastanowię się przez moment, jeśli chodzi o kolejność – poprosiła przyjaciółkę, odchodząc na bok i powoli okrążając przygotowany schemat. Analizowała przy tym każdy szczegół, jednocześnie usiłując przypomnieć sobie, jak ułożone były planety w czytanych przez nią księgach oraz oglądanych mapach.
| 1. rzut na rozlokowanie planet (+ 30, astronomia poziom II)
2. rzut na zdarzenie losowe
s t a r d u s t
running through those
v e i n s
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k10' : 6
Nie zwracał uwagi na zazdrosne kobiety, nie obejrzał się na nie, nie odpowiedział ani słowem, nie zamierzając wdawać się w plebejskie pyskówki; zachowywały się wyjątkowo niekulturalnie, wyzywając lady za prośbę wystosowaną w kierunku Macmillana - ale bez wątpienia trudno było im pojąć, że głoszonych przez nich próśb nikt nie wysłuchiwał z podobnym entuzjazmem. Ledwie zakończyli taniec, ledwie gramofon wyrzucił z siebie ostatnie takty wiedeńskiego walca, a Tristan dworsko ukłonił się przed Evandrą, dziękując za taniec i pomógł jej zmienić pantofelki na jej własne. Sam również włożył własne buty. Wziąwszy półwilę pod ramię, poprowadził Evandrę dalej - wgłąb labiryntu - obierając lewą ścieżkę; łudząc się nadzieją, że niewychowany motłoch nie popędzi za nimi. Przyśpieszył lekko kroku - nie chciał, żeby jego żona zmuszona była przebywać w podobnym towarzystwie i pewien był, że jej również śpieszno było go opuścić.
- Wielki wstyd dla Prewettów, że na to pozwalają - obrażanie gości, wyzwiska, idiotyczne zaczepki - kto zachowuje się w taki sposób? Co prawda mógłby im pokazać ich miejsce, ale nie zamierzał czynić tego przy damie - choć pewnym dyskomfortem było, że wyłącznie towarzysząca mu kobieta zasługiwała na podobne miano. Nie znajdował dla tej lawiny obelg absolutnie żadnego uzasadnienia. Niestety, wędrówka zakończyła się w martwym punkcie. Czy powinni zawrócić? Nie, zdawało mu się, że widzi coś pomiędzy pnączami fruwokwiatów.
- Tutaj - mruknął, unosząc lekko dłoń ku przejściu bezpośrednio przed nimi - prowadzącym do przodu - Coś tu jest - dodał, rozgarniając liście, by odsłonić fragment mechanizmu otwierającego przejście. Wówczas obejrzał się przez ramię - znów mieli towarzystwo - tym razem jednak, jak mu się zdawało, nieco lepiej wychowane. - Magnusie - powitał go z daleka, przenosząc spojrzenie na żonę - Evandry nie musiał przedstawiać Magnusowi, znali się, nie mógł jednak tego samego powiedzieć o młodziutkiej towarzyszce lorda Cheshire. Uścisnął jego dłoń na powitanie, nie uprzedzając Rowle'a oczekując przedstawienia młódki.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
'k100' : 64
- Już powiedziałam, że zaklęcie było efektem porywczości i powinnam była zareagować inaczej. - lekko wywróciła oczami, bo i miała wrażenie jakby Ulysses otoczył się murem. Jej wina w jego oczach stała się czymś tak wielkim i potwornym, że przestawał już zwracać uwagę na cokolwiek innego, powtarzać się? Jej brwi lekko powędrowały ku górze.
- Możliwe że na punkcie kuzyna jestem ostatnimi czasy lekko przewrażliwiona. Mam swoje powody. - możliwe. Możliwe, że gdyby chodziło o kogoś innego, kto obecnie nie musi odgrzebywać z ruin swojego umysłu skrawków pamięci - byłoby łatwiej. - I nie, nie na każdą uwagę reaguję zaklęciem. Zeszło się na to trochę czynników. Aż dziw, że muszę to tłumaczyć tobie. - dodała z pewną dozą irytacji. Ulysses nie miał ochoty spojrzeć na wszystko jej stroną podczas gdy ona, przynajmniej tak sądziła - przynajmniej jego postawę rozumiała. Nie podobała jej się ona w pełni, jednak też od początku nie oczekiwała po nim innego zachowania.
- Czynników takich jak oczywistość - oto Rowle na festiwalu mojej rodziny opowiada o tym, że dobrze iż ktoś moją rodzinę skrzywdził. W tym miejscu pojawiają się już trzy, prościej wyłuszczać tego nie będę. - spojrzała na niego w tej chwili z pewną wrogością, która być może zrodziła się bardziej w obronie przed jego wrogością. A może nie tylko?
Szli jednak przed siebie. Trzeba było iść dalej, a kłótnia mogła trwać tylko kiedy koło nich nie było nikogo więcej. Droga jednak była długa, zadziwiająco wręcz długa.
- Oh, zawsze do usług. - odezwała się na jego słowa będące zapewne wynikiem długiej wędrówki W jej głosie jednak coś się czaiło, jakieś lekkie drżenie niedyskretnie zdradzające złe samopoczucie. Nawet nieznacznie się na nie uśmiechnęła, jednak uśmiech ten był blady, karykaturalny. Emocje powoli opadały, a i oni dotarli chyba... gdzieś. Do ścian labiryntu? Spojrzała na Ulyssesa, gdy ten z pewną nonszalancją ochronił ich przed wodą, jednak już od dłuższej pory przechodziły ją dreszcze. Byli w jaskini, grocie? To nie miało znaczenia. Ciasno i ciemno - jej największy koszmar. Nie wiadomo skąd wziął się ten lęk, jednak nie była w stanie z nim walczyć, nie było zaklęcia które by jej pomagało, jej dłoń zaciśnięta na ramieniu Ulyssesa zacisnęła się mocniej. Nie chciała być słabą panienką, nie chciała panikować, nie chciała się bać, jednak poczucie jakby z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej odbierało jej kontrolę nad emocjami. Na dłuższą chwilę zamknęła oczy, usiłując uspokoić oddech.
Chciała się odezwać, jednak chyba już nie musiała przyznawać się do lęku, on ją otulił, nie mógł być bardziej wyraźny, bardziej jawny. Bała się z resztą, że jeśli się odezwie - zacznie się jąkać. Czuła, jak cała mięknie, gdy stawiała kolejne kroki, nie odstępując Ollivandera nawet na maleńki kawałek. Musiała się na niego zdać i pozwolić się przeprowadzić. Wolną dłonią przesunęła po ścianie, patrzyła w nadziei iż dostrzeże przejście - do którego niewątpliwie rzuciłaby się w sekundę.
spostrzegawczość :<
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
'k100' : 92
- Wrócimy do tego - podsumował tylko na zakończenie rozmowy, niechętny do zdradzania urywków przedmałżeńskiej kłótni parom przemykającym za ścianami żywopłotu - stojąc na rozwidleniu mieli jeszcze względną prywatność, zwłaszcza utrzymując głos na cichych nutach, lecz nigdy nie gwarantowało im to absolutnego odosobnienia.
Dzięki zaklęciu udało im się przejść przez wodę i uniknąć przemoczenia, lecz nowe otoczenie uderzyło ich wszechobecną czernią i wilgocią. Zacisnął mocniej palce na różdżce, kciukiem gładząc lekko znajome drewno, przygotowany na niespodzianki - wolał uniknąć spotkania z jakimkolwiek stworzeniem w ciemnościach, lecz jeszcze nie rzucił Lumos, skupiony na nagłej zmianie zachowania partnerki. Mógłby przysiąc, że prawie leciała mu przez ramiona, mięknąc, a pod palcami, mocno zaciśniętymi na jej chudym nadgarstku, wyczuł przyspieszony puls. Bała się? No proszę, co za kontrast, wyjątkowo jednak nie był skory do żartów ani kpin. Klaustrofobia? Lęk przed ciemnością? Niemożliwe, by dostrzegła coś w tak głębokiej ciemności - może coś usłyszała? Wahał się teraz przed użyciem światła - musiał się nieznacznie schylać, sklepienie było niskie, a tuż po swojej prawej czuł skały, jeśli miała klaustrofobię, zobaczenie tej ciasnoty kolejnym zmysłem nie mogło jej pomóc. Zatrzymał się więc, delikatnie przytrzymując ramię Julii i wyszeptując uspokajający dźwięk - byle głos nie niósł się zbytnio. Złość wyparowała momentalnie.
- Hej, Prewett - burknął jeszcze, utrzymując naturalny ton, niezbity i dalej subtelnie zaczepny. - Opowiadali ci w dzieciństwie legendy o drzewach? - na pewno nie. Odwrócił się lekko w jej stronę, dłońmi łapiąc łokcie i przyciągając je do siebie, żeby nie stykała się ze skałami - sklepienia i tak nie sięgała. - Znasz historię o jabłoni? - ramieniem objął ją delikatnie w talii, przytrzymując tak, by w razie czego móc zapobiec osunięciu się na skały - teraz bez większego problemu mogła się go uczepiać. Dopiero wtedy nieznacznie ruszył do przodu, próbując dostrzec coś w ciemności i nie tracić uwagi rudowłosej. Starał się iść jak najbliżej skał, tym samym gwarantując kobiecie większą przestrzeń za jej plecami.
| spostrzegawczość II (+30)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
and somehow
the solitude just found me there
'k100' : 79
Rozwiązali zadanie najszybciej, a świetliki zasłoniły jedną ze ścieżek. Tak, tak, Joe zamierzał ufać zdaniu Jessy i nie iść już za jaśniejącymi punkcikami, zamiast tego wybrał alejkę, skręcającą w prawo. Skoro wcześniej skręcili w lewo, to uznał, że ta droga będzie teraz właściwą. Szybko też nią ruszył, by wciąż mieć przewagę nad pozostałymi parami. Szybkość była tu z pewnością ważna.
- Zielarstwo nie było takie złe... - odpowiedział na słowa towarzyszki. - Ale to teraz... - pokręcił ze zrezygnowaniem głową. - Jeśli labirynt jest tak skonstruowany, że ma być coraz trudniej, to może nas czekać już "tylko" historia magii i astronomia - mruknął krzywiąc się z niezadowoleniem. To były te dwa przedmioty, na których z zamiłowaniem spał i które ledwo-ledwo zaliczył, bo nie dość, że nie uważał na zajęciach (z oczywistych względów), to pisanie esejów z nudnych tematów i rozpoznawanie identycznych punktów na nocnym niebie kompletnie mu nie wychodziło. Chociaż fakt - numerologia też nie brzmiała zachęcająco.
- Nic się nie martw, może trafimy na zadanie z lataniem na miotłach albo trafianiem do celu i wtedy wygramy śpiewająco - błyskawicznie powrócił do niej standardowy - optymistyczny Joe, uśmiechający się jeszcze szerzej, kiedy usłyszał kolejne słowa panny Diggory. Ani się obejrzała zresztą, a objął ją ramieniem po przyjacielsku.
- Ja też, gdyby nie ty, to w życiu nie dogadałbym się sam z tymi goblinami, o rozpoznawaniu eliksirów nawet nie mówiąc - odparł i puścił Jessę. Sądząc po tym, co było widoczne przed nimi (jakiś postument?) - właśnie docierali do kolejnego zadania.
Joe obszedł cokół dookoła i z każdą chwilą coraz mniej mu się podobał. Tym bardziej, że postaci na obrazach zupełnie nie zwracały uwagi na próby komunikacji.
- O co tu chodzi... - mruknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego, a zaraz potem coś błysnęło unosząc się nad obrazami. Zmarszczył brwi i wyciągnął różdżkę.
- Accio tabliczka!
[zdarzenie losowe k10, zaklęcie k100, anomalie]
No team can ever best the best of Puddlemere!
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset