Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy
parapet margie
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
parapet margie
Brązowy puchacz, którego kiedyś miała, znajdował się na wiecznej ścieżce wojennej z jej ukochanym kotem. Kot wygrał, więc Margaux aktualnie nie posiada sowy - ale wszystkie listy odbiera i odpisuje adresatom najszybciej, jak może.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Przeczytaj
Margo,
nie zdążyłem zostawić Ci liściku na kuchennym stole, pakowałem się w pośpiechu, więc kiedy dostaniesz ten list, pewnie już zorientowałaś się, że mnie nie ma. Nie martw się, nic mi nie jest, nie uciekłem ani nie zginąłem na Nokturnie - chociaż wypadałoby się tam kiedyś wybrać po resztę rzeczy, to znaczy, nie, że zwalę Ci się na głowę na dłużej, tylko no, nie chcę Ci podbierać ciuchów - po prostu otrzymałem wezwanie z rezerwatu. Zostałem wysłany na misję poszukiwawczą łowców smoków na Wyspie Wight, nie znam szczegółów, zapewne zajmie mi ona kilka dni. Zostawiłem w domu Kudłacza, jest jeszcze za mały na takie przygody, zresztą zauważyłem, że dobrze działa na Louisa. Wiem, że proszę o wiele, ale zaopiekuj się tą dwójką, dobrze? Wynagrodzę Ci to w kanapkach, jak zawsze.
Uważaj na siebie, Margie.
Ben
nie zdążyłem zostawić Ci liściku na kuchennym stole, pakowałem się w pośpiechu, więc kiedy dostaniesz ten list, pewnie już zorientowałaś się, że mnie nie ma. Nie martw się, nic mi nie jest, nie uciekłem ani nie zginąłem na Nokturnie - chociaż wypadałoby się tam kiedyś wybrać po resztę rzeczy, to znaczy, nie, że zwalę Ci się na głowę na dłużej, tylko no, nie chcę Ci podbierać ciuchów - po prostu otrzymałem wezwanie z rezerwatu. Zostałem wysłany na misję poszukiwawczą łowców smoków na Wyspie Wight, nie znam szczegółów, zapewne zajmie mi ona kilka dni. Zostawiłem w domu Kudłacza, jest jeszcze za mały na takie przygody, zresztą zauważyłem, że dobrze działa na Louisa. Wiem, że proszę o wiele, ale zaopiekuj się tą dwójką, dobrze? Wynagrodzę Ci to w kanapkach, jak zawsze.
Uważaj na siebie, Margie.
Ben
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj B. Bagshot
Droga Margaux, niezwykle doceniam Twoją troskę, jest mi wszak niezmiernie miła - pamiętaj jednak, że w obliczu zaistniałej tragedii to nie o mnie musicie się troszczyć, a o tych, których przyrzekliśmy wspólnymi siłami - oraz w miarę naszych możliwości - bronić. Budynki, niezależnie od tego, jak bardzo nam drogie, prędzej czy później zawsze runęły i zawsze będą runąć - nigdy nie zdołamy uciec od tych okrutnych zmian, więc jedyne, co możemy uczynić, to przekuć moc naszych związanych z nimi wspomnień w siłę, która pozwoli nam na dalszą walkę. Bardzo zależy mi na tym, żebyś zawsze o tym pamiętała, moja droga ratowniczko.
Wszyscy wiemy, że błądzenie jest rzeczą ludzką, a poszukiwanie własnej ścieżki, niekoniecznie takiej, która pierwotnie zdawała nam się prawidłową, wszyscy mamy we krwi. Niezmiernie cieszy mnie fakt, moja miła, że wreszcie odnalazłaś konsensus własnego ducha oraz umysłu; zrozumienie siebie jest bezwzględnym kamieniem milowym pozwalającym na czynienie prawdziwego dobra.
Twoje umiejętności uzdrowicielskie są mi doskonale znane i bez zwątpienia mogłabym opiewać je na pergaminie długości niezliczonych stóp - jestem przy tym pewna, że uczynisz wszystko, co w Twojej mocy, by przekuć swoje zdolności oraz zdobyte przez lata doświadczenie w niesienie pomocy wszystkim tym, którzy potrzebują jej najbardziej. Jako że nie mam żadnych wątpliwości, że Twoja ekspertyza okaże się bezcennym dodatkiem w pracach jednostki badawczej, tym samym zapraszam Cię w jej szeregi. I nigdy nie zapominaj, droga Margaux, że nie musisz niczego udowadniać - a już na pewno nie mnie bądź innym Zakonnikom. Czyń to, co podpowiada Ci serce; gwarantuję Ci, że zawsze będzie Ci ono najlepszym drogowskazem.
Bathilda Bagshot
Wszyscy wiemy, że błądzenie jest rzeczą ludzką, a poszukiwanie własnej ścieżki, niekoniecznie takiej, która pierwotnie zdawała nam się prawidłową, wszyscy mamy we krwi. Niezmiernie cieszy mnie fakt, moja miła, że wreszcie odnalazłaś konsensus własnego ducha oraz umysłu; zrozumienie siebie jest bezwzględnym kamieniem milowym pozwalającym na czynienie prawdziwego dobra.
Twoje umiejętności uzdrowicielskie są mi doskonale znane i bez zwątpienia mogłabym opiewać je na pergaminie długości niezliczonych stóp - jestem przy tym pewna, że uczynisz wszystko, co w Twojej mocy, by przekuć swoje zdolności oraz zdobyte przez lata doświadczenie w niesienie pomocy wszystkim tym, którzy potrzebują jej najbardziej. Jako że nie mam żadnych wątpliwości, że Twoja ekspertyza okaże się bezcennym dodatkiem w pracach jednostki badawczej, tym samym zapraszam Cię w jej szeregi. I nigdy nie zapominaj, droga Margaux, że nie musisz niczego udowadniać - a już na pewno nie mnie bądź innym Zakonnikom. Czyń to, co podpowiada Ci serce; gwarantuję Ci, że zawsze będzie Ci ono najlepszym drogowskazem.
Bathilda Bagshot
Ja, światło w ciemności, iskra pośród bezkresnej nocy...
Przeczytaj Tonks
Margie, mam nadzieję, że Twoi rodzicie mają się dobrze. Wiem, że pisałam parę dni temu. Wiem, że wracasz już za chwilę( i nie umiem powiedzieć nawet napisać, jak bardzo się z tego cieszę - czy to znaczy, że jestem egoistką?).
Powiedziałam mu wszystko. Powiedziałam, ale nie wiem, czy nie było to błędem. Czy strach przed tym, że znów stanę na przepaści sądząc iż spoglądam w oczy śmierci a on nie będzie wiedział, nie sprawił że podjęłam błędną decyzję. Może powinnam milczeć dalej? Wszystko się zmieniło - tak jak mówiłaś. Ale nie na lepsze. Ten sam strach sprawił, że bałam się powiedzieć ci o tym wcześniej. Głupi, irracjonalny, kompletnie nieprzydatny.
Przepraszam.
Jestem takzła wściekła, Vance. Po prostu Niewyobrażalnie, okropnie, okrutnie, niepomiernie wręcz wściekła. Nadal, albo jeszcze. Sama nie wiem. Na wszystko. Na cały świat. Na fakt, że ostatnio zdaje mi się iż kompletnie nic już nie jest pod moją kontrolą. Nad niczym nie mam władzy. Mam wrażenie, że wszystko rozpada się na drobne kawałki, a ja nie mogę zrobić nic. Jedynie stoję i patrzę, jak wszystko się wali.
Przepraszam, raz jeszcze.
Nie wiem co mi dzisiaj jest. Czuję się dziwnie rozstrojona. Eileen była piękną panną młodą, tak bardzo się cieszę, że odnaleźli się z Herewardem. Podziwiam ich odwagę. Była nam wszystkim potrzebna ta chwila radości, możliwość odłożenia trosk choć na chwilę na bok. Tylko czemu czuję się terazgorzej?
Ja...
Czuję się winna Margie. Winna, że przez radość przebijają się inne uczucia. I wstydzę się ich. Nie lubię siebie za to, że je odczuwam. Ale nie umiem się ich pozbyć.
Przepraszam, przepraszam, że wylewam to wszystko na Ciebie. Może powinnam poczekać, gdy fort, wino i Ty będzie na wyciągnięcie ręki. Czuję jednak jak coś rozsadza mnie w środku, mała wredna istota skora wzburzyć mną i wybuchnąć całkiem niespodziewanie. W jakiś sposób czuję, że tylko ty rozumiesz mnie prawdziwie i naprawdę, mimo, że z moich słów nie wynika wiele.
Wracaj bezpiecznie Margie, bez ciebie Vanks nie jest kompletne
Tonks
Powiedziałam mu wszystko. Powiedziałam, ale nie wiem, czy nie było to błędem. Czy strach przed tym, że znów stanę na przepaści sądząc iż spoglądam w oczy śmierci a on nie będzie wiedział, nie sprawił że podjęłam błędną decyzję.
Przepraszam.
Jestem tak
Przepraszam, raz jeszcze.
Nie wiem co mi dzisiaj jest. Czuję się dziwnie rozstrojona. Eileen była piękną panną młodą, tak bardzo się cieszę, że odnaleźli się z Herewardem. Podziwiam ich odwagę. Była nam wszystkim potrzebna ta chwila radości, możliwość odłożenia trosk choć na chwilę na bok. Tylko czemu czuję się teraz
Ja...
Czuję się winna Margie. Winna, że przez radość przebijają się inne uczucia. I wstydzę się ich. Nie lubię siebie za to, że je odczuwam. Ale nie umiem się ich pozbyć.
Przepraszam, przepraszam, że wylewam to wszystko na Ciebie. Może powinnam poczekać, gdy fort, wino i Ty będzie na wyciągnięcie ręki. Czuję jednak jak coś rozsadza mnie w środku, mała wredna istota skora wzburzyć mną i wybuchnąć całkiem niespodziewanie. W jakiś sposób czuję, że tylko ty rozumiesz mnie prawdziwie i naprawdę, mimo, że z moich słów nie wynika wiele.
Wracaj bezpiecznie Margie, bez ciebie Vanks nie jest kompletne
Tonks
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Przeczytaj
Margaux Vance,od dłuższego czasu śledzę Pani poczynania w czarodziejskim pogotowiu ratunkowym, jestem zadowolony z postępów jakie Pani osiągnęła i wielkiego zaangażowania w pracę. W związku z tym, chciałbym Pani zaproponować stanowisko starszego ratownika. Wiąże się z tym szereg obowiązków, w tym utworzenie niewielkiego oddziału ratowniczego podlegającemu Magicznemu Pogotowiu Ratunkowemu, lecz wierzę, że Pani sobie doskonale poradzi.
Wyczekuję odpowiedzi zwrotnej.
Wyczekuję odpowiedzi zwrotnej.
Z wyrazami szacunku,
Szef Magicznego Pogotowia Ratunkowego
Cullen HavishamSzef Magicznego Pogotowia Ratunkowego
Odczytaj wiadomość
Szanowna Pani Vance,Proszę mi wybaczyć ten oficjalną adresację, ale nie do końca wiem, jak powinnam się do Pani zwracać z tytułu tego, że jeszcze nie miałyśmy okazji się spotkać. Najpewniej mnie Pani nie zna, ale ja wiele o Pani słyszałam dobrego. Przyjaciele Charlusa i Dorei, niech Merlin opiekuje się ich duszami, pozostaną na zawsze przyjaciółmi całej rodziny Potter. Ci, którzy są rodzicami chrzestnymi ich syna, na zawsze wpiszą się do naszych serc.
Jestem siostrą matki Charlusa, jego dobrą ciotką, u której Dorea zagrzała miejsce, gdy jeszcze była brzemienna. Być może stąd mogła Pani o mnie słyszeć. Być może również nie, to nieistotne. Moją jedyną rolą w tej chwili jest przekazanie, że małemu Jamesowi nic nie jest, rośnie jak na drożdżach i troszczymy się tutaj o niego tak dobrze, jak tylko jesteśmy w stanie. Jest z dala od swojego prawdziwego domu. Nie wiemy, czy kiedykolwiek wróci do niego, czy my kiedykolwiek odważymy się na taki krok, ale mamy taką nadzieję. W tutejszej Akademii Magii nie zagrzałby miejsca, jestem tego pewna.
Stał się bardzo podobny do swojego ojca. Te same oczy, lśniące w nich ogniki wesołości, uśmiech rozgrzewający nawet najzimniejsze serca. Nie wie jeszcze, co spotkało jego rodziców ani co stało się z jego rodzinnym domem. Powiemy mu jednak kiedyś o tym. Być może nie uczynię tego ja, być może Pani lub Pan Garrett. Los pokaże. Na razie jest mu tu dobrze, a zmartwienia są oddalone od niego o długie mile. Niech tak zostanie. Do listu dołączam aktualne zdjęcie Jamiego. Ma już niecały rok.
Niech Merlin ma nad Panią czuwanie, Pani Vance.
Isabell Potter
Jestem siostrą matki Charlusa, jego dobrą ciotką, u której Dorea zagrzała miejsce, gdy jeszcze była brzemienna. Być może stąd mogła Pani o mnie słyszeć. Być może również nie, to nieistotne. Moją jedyną rolą w tej chwili jest przekazanie, że małemu Jamesowi nic nie jest, rośnie jak na drożdżach i troszczymy się tutaj o niego tak dobrze, jak tylko jesteśmy w stanie. Jest z dala od swojego prawdziwego domu. Nie wiemy, czy kiedykolwiek wróci do niego, czy my kiedykolwiek odważymy się na taki krok, ale mamy taką nadzieję. W tutejszej Akademii Magii nie zagrzałby miejsca, jestem tego pewna.
Stał się bardzo podobny do swojego ojca. Te same oczy, lśniące w nich ogniki wesołości, uśmiech rozgrzewający nawet najzimniejsze serca. Nie wie jeszcze, co spotkało jego rodziców ani co stało się z jego rodzinnym domem. Powiemy mu jednak kiedyś o tym. Być może nie uczynię tego ja, być może Pani lub Pan Garrett. Los pokaże. Na razie jest mu tu dobrze, a zmartwienia są oddalone od niego o długie mile. Niech tak zostanie. Do listu dołączam aktualne zdjęcie Jamiego. Ma już niecały rok.
Niech Merlin ma nad Panią czuwanie, Pani Vance.
Isabell Potter
W kopercie znalazło się również zdjęcie: mały chłopiec w ramionach niewysokiej kobiety w średnim wieku; na jego główkę zakładano czerwoną czapkę z żółtym pomponem z włóczki, jednak nie dość mocno, bo wystawały spod niej brązowe kędziorki, zielone, duże oczy zaglądają z ciekawością do obiektywny, a kiedy kobieta delikatnie łapie w dwa palce jego nosek, uśmiecha się szeroko, prezentując trzy górne zęby.
I show not your face but your heart's desire
NapisałaEileen Bartius
Najdroższa Margie,Wiem, że nie tak wyobrażałyśmy sobie sierpnia. Słońca jest jak na lekarstwo, a mgliste poranki i wieczory doprowadzają do szaleństwa. Lipiec też nie rozpoczął się zbyt dobrze, pociągnął za sobą krwistą końcówkę czerwca. Mimo to Prewettowie nie wycofali się z Festiwalu Lata ani z żadnej atrakcji, które co roku było można tam znaleźć. Więc tak sobie myślę, droga Margie, że i my nie powinnyśmy chować się w tych zimnych czterech ścianach i zamartwiać do końca naszego życia. Obie jesteśmy świadome tego, co się dzieje, świetnie zdajemy sobie z tego sprawę, ale wciąż musimy żyć, a życie nie może składać się tylko ze stresu, strachu i obaw o najbliższych. Dlatego mam dla Ciebie propozycję. Udajmy się wspólnie 4 sierpnia na plecenie wianków w Weymouth. Nie od dziś wiadomo, że zapach kwiatów ma zbawienny wpływ na skołatane nerwy, a ich sam ich dotyk potrafi uleczyć najbardziej zranione serca.
Nie daj się namawiać!
Nie daj się namawiać!
Gorąco całuję w ten trudny czas,
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
10 sierpnia 1956
Przeczytaj Adrien Carrow
Magie,proszę wybacz mi ten pozbawiony utartej formy list, jednak sytuacja wymaga ode mnie by jego treść brzmiała jak najbardziej rzeczowo.
Może to zabrzmieć nieco roszczeniowo, jednak chcę byś zaplanowała sobie pojutrze czas na to, by udać się do Doliny Grdyka. Spotkamy się tam razem z pozostałą częścią naszych badaczy, a następnie udamy się do Pani Bagshot która będzie nas tego dnia wyczekiwać w swoim domu.
Trwaj w sile, Margie Adrien
Może to zabrzmieć nieco roszczeniowo, jednak chcę byś zaplanowała sobie pojutrze czas na to, by udać się do Doliny Grdyka. Spotkamy się tam razem z pozostałą częścią naszych badaczy, a następnie udamy się do Pani Bagshot która będzie nas tego dnia wyczekiwać w swoim domu.
Trwaj w sile, Margie Adrien
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Frederick Fox1956
Margie,Życie ostatnio nie obchodzi się z nami łaskawie, ale chyba powoli zacząłem przyjmować ten stan jako codzienność, z dnia na dzień nabierając odporności na wyniszczające bodźce. Poza jednym.
Moje myśli skupiają się ostatnio wokół Alexa i Josie. Nie potrafię pogodzić się z tym, jak jedna klątwa może odebrać coś tak silnie tworzącego człowieka jak wspomnienia. Widziałem wiele okrucieństwa, oberwałem wieloma parszywymi klątwami, ale taki los jest okrutniejszy niż wszystko, co mógłbym sobie wyobrazić.
Masz bysty umysł, znasz się na magii leczniczej, ale i na defensywie. Czy myślisz, że... że gdyby zebrać najtęższe umysły, bylibyśmy - bylibyście? - w stanie opracować coś, co odwróci ten proces? Nie wierzę, że to ostateczność. Nie chcę godzić się z tym, że zawiedliśmy. Że możemy jedynie użalać się nad losem własnym i cudzym, siedząc z założonymi rękami.
Fox
Moje myśli skupiają się ostatnio wokół Alexa i Josie. Nie potrafię pogodzić się z tym, jak jedna klątwa może odebrać coś tak silnie tworzącego człowieka jak wspomnienia. Widziałem wiele okrucieństwa, oberwałem wieloma parszywymi klątwami, ale taki los jest okrutniejszy niż wszystko, co mógłbym sobie wyobrazić.
Masz bysty umysł, znasz się na magii leczniczej, ale i na defensywie. Czy myślisz, że... że gdyby zebrać najtęższe umysły, bylibyśmy - bylibyście? - w stanie opracować coś, co odwróci ten proces? Nie wierzę, że to ostateczność. Nie chcę godzić się z tym, że zawiedliśmy. Że możemy jedynie użalać się nad losem własnym i cudzym, siedząc z założonymi rękami.
Fox
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
St. James's Street 13/8 01.09.
Margaux, Just, Ben,Wybaczcie, że piszę dopiero teraz. Tamten krótki list zostawiony Wam na stole w kuchni wiem, że niczego nie wyjaśniał. W tym teraz chciałem się jakoś usprawiedliwić, choć nie wiem czy mi się to uda.
To nie tak, że uciekłem. To znaczy... może trochę, ale od razu chciałem powiedzieć, że nawet nie umiem opisać jak bardzo jestem Wam wdzięczny za pomoc, którą mi zaoferowaliście. Nigdy nie spłacę tego długu wobec Was, choć bardzo bym chciał.
Między innymi właśnie przez ten dług wdzięczności rosnący z każdym dniem, postanowiłem Was odciążyć swoją osobą i w końcu zacząć sobie radzić samodzielnie. Za długo siedziałem Wam na głowach, przepraszam.
Przepraszam też, że zrobiłem to tak bez porządnego pożegnania, ale bałem się, że mnie nie puścicie. Wiem, że nie do końca jest ze mną w porządku, ale nie jestem już dzieckiem - muszę zacząć ogarniać własne życie, a więc uczelnię, przyjaciół i mieszkanie... A no właśnie.
Nic mi nie jest, wróciłem do mieszkania stryja, w mugolskiej części Londynu - Baker Street 69 (i trochę je ogarnąłem, bo wyglądało, jakby przeszedł przez nie huragan; byłem też na uczelni, która wyglądała wcale nie lepiej). Tylko że... stryja nie było w tym mieszkaniu. Od bardzo dawna z tego, co udało mi się ustalić. Nie mam sowy, więc ciężko mi się skontaktować z moimi kuzynami - Bertie'm i Mattem, ale może Wam się to uda? Albo może słyszeliście coś o moim stryju - to Gregory Bott, uczy w tej Waszej szkole... ale na wakacje powinien wrócić do mieszkania, a tego nie zrobił i się martwię. Dajcie znać, jeśli czegoś się dowiecie.
Oprócz tego jakoś sobie radzę. Jeszcze raz przepraszam, że zwiałem i dziękuję za pomoc. Bez niej z pewnością nie udałoby mi się choćby dotrzeć na uczelnię. Lou Bott
To nie tak, że uciekłem. To znaczy... może trochę, ale od razu chciałem powiedzieć, że nawet nie umiem opisać jak bardzo jestem Wam wdzięczny za pomoc, którą mi zaoferowaliście. Nigdy nie spłacę tego długu wobec Was, choć bardzo bym chciał.
Między innymi właśnie przez ten dług wdzięczności rosnący z każdym dniem, postanowiłem Was odciążyć swoją osobą i w końcu zacząć sobie radzić samodzielnie. Za długo siedziałem Wam na głowach, przepraszam.
Przepraszam też, że zrobiłem to tak bez porządnego pożegnania, ale bałem się, że mnie nie puścicie. Wiem, że nie do końca jest ze mną w porządku, ale nie jestem już dzieckiem - muszę zacząć ogarniać własne życie, a więc uczelnię, przyjaciół i mieszkanie... A no właśnie.
Nic mi nie jest, wróciłem do mieszkania stryja, w mugolskiej części Londynu - Baker Street 69 (i trochę je ogarnąłem, bo wyglądało, jakby przeszedł przez nie huragan; byłem też na uczelni, która wyglądała wcale nie lepiej). Tylko że... stryja nie było w tym mieszkaniu. Od bardzo dawna z tego, co udało mi się ustalić. Nie mam sowy, więc ciężko mi się skontaktować z moimi kuzynami - Bertie'm i Mattem, ale może Wam się to uda? Albo może słyszeliście coś o moim stryju - to Gregory Bott, uczy w tej Waszej szkole... ale na wakacje powinien wrócić do mieszkania, a tego nie zrobił i się martwię. Dajcie znać, jeśli czegoś się dowiecie.
Oprócz tego jakoś sobie radzę. Jeszcze raz przepraszam, że zwiałem i dziękuję za pomoc. Bez niej z pewnością nie udałoby mi się choćby dotrzeć na uczelnię. Lou Bott
I show not your face but your heart's desire
Przeczytaj Maxine Desmond
Margie, mam nadzieję, że Leopoldina odnalazła Cię w dobrym zdrowiu. Uważaj, bo ona dziobie. Jest okropna. Odpisz mi, gdy tylko dostaniesz wiadomość, dobrze? Nie było Cię na spotkaniu w Świńskim Łbie i mówiąc prosto z mostu - martwię się o Ciebie. Czy wszystko w porządku? Jeśli wyjeżdżasz, to pamiętaj, że zawsze możesz być ze mną szczera. Maxine
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Strona 2 z 2 • 1, 2
parapet margie
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy