Salon
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Salon
Salon utrzymany w jasnych barwach, którego głównym elementem jest wielka, zaokrąglona kanapa w nieco ciemniejszej, kontrastującej tonacji. Na środku znajduje się szklany stolik i dwa krzesła wokół niego. Nad kominkiem prezentuje się piękne, duże lustro. Nie można też nie wspomnieć o mini balkonie oraz wielkich popielatych zasłonach.
/ z pubu w Dolinie Godryka
Po wyjściu z baru, razem teleportowali się do Londynu, prosto na Queen Victoria Street 12/9, czyli dokładnie przed domem Thomasa. Kiedy weszli do eleganckiej kamienicy, na przeciwko wejścia przywitał ich pracownik, który obsługiwał tutejszą windę. Fawley mieszkał na 6 piętrze, wręcz na poddaszu, więc miał całe piętro dla siebie, a jego mieszkanie było apartamentem. Towarzyszyła mu niezwykle piękna osóbka - Alice Elliott. Uśmiechnął się do niej, przepuszczając ją w drzwiach do jego mieszkania. Kiedy zdjęli obuwie i okrycia wierzchnie, Thomas zaprowadził dziewczynę do salonu, za pomocą magii zapalając mnóstwo świec. Od razu zrobiło się jasno i przytulnie. Uznał, że tu będzie najprzyjemniej.
- Rozgość się - powiedział wskazując kanapę. Jednym ruchem ręki zasłonił kotarę przy oknie. - Zaczekaj, przyniosę nam coś do picia.
To powiedział, zniknął za drzwiami. W kuchni wyciągnął butelkę dobrej whisky i wziął dwa kieliszki, po czym wrócił do salonu. Nie był pijany, ale czuł przyjemne szumienie w głowie. Uśmiechnął się na jej widok i postawił na stoliku przyniesione szkła. Nalał zarówno jej, jak i sobie, podając jej kieliszek.
- Możesz tu podziwiać niektóre moje dzieła - powiedział z nieskrywaną dumą w głosie, po czym wskazał kilka namalowanych przez siebie obrazów. Były w nich portrety kobiet, rodziny, nawet jeden autoportret. Poza tym kilka pejzażów. Inne były schowane w jego pracowni, mniej lub bardziej pikantne. - Naprawdę chcesz mi pozować?
Musiałby przynieść swój stelaż i farby, ale to nie problem. Akt najbardziej by go zadowolił, ale jeśli będzie miała obiekcje, może wykonać zwykły portret.
- Co do pokazania mojego talentu... mogę pokazać ci więcej niż jeden - uśmiechnął się dwuznacznie. Miał parę innych poza malowaniem, to oczywiste. I zdecydowanie mógł jej pokazać. - Zdrowie!
Powiedział głośno i pewnie, po czym wypił pół zawartości swojej szklanki. Spojrzał na nią z iskierką pożądania. Zawsze po alkoholu był bardziej... pożądliwy? Coś w tym rodzaju. Zwłaszcza, że im więcej pił, tym "lepiej się czuł" - jak to zwykle bywa. Jeśli mieli przejść do malowania, to niedługo, bo później może nie być w stanie.
Po wyjściu z baru, razem teleportowali się do Londynu, prosto na Queen Victoria Street 12/9, czyli dokładnie przed domem Thomasa. Kiedy weszli do eleganckiej kamienicy, na przeciwko wejścia przywitał ich pracownik, który obsługiwał tutejszą windę. Fawley mieszkał na 6 piętrze, wręcz na poddaszu, więc miał całe piętro dla siebie, a jego mieszkanie było apartamentem. Towarzyszyła mu niezwykle piękna osóbka - Alice Elliott. Uśmiechnął się do niej, przepuszczając ją w drzwiach do jego mieszkania. Kiedy zdjęli obuwie i okrycia wierzchnie, Thomas zaprowadził dziewczynę do salonu, za pomocą magii zapalając mnóstwo świec. Od razu zrobiło się jasno i przytulnie. Uznał, że tu będzie najprzyjemniej.
- Rozgość się - powiedział wskazując kanapę. Jednym ruchem ręki zasłonił kotarę przy oknie. - Zaczekaj, przyniosę nam coś do picia.
To powiedział, zniknął za drzwiami. W kuchni wyciągnął butelkę dobrej whisky i wziął dwa kieliszki, po czym wrócił do salonu. Nie był pijany, ale czuł przyjemne szumienie w głowie. Uśmiechnął się na jej widok i postawił na stoliku przyniesione szkła. Nalał zarówno jej, jak i sobie, podając jej kieliszek.
- Możesz tu podziwiać niektóre moje dzieła - powiedział z nieskrywaną dumą w głosie, po czym wskazał kilka namalowanych przez siebie obrazów. Były w nich portrety kobiet, rodziny, nawet jeden autoportret. Poza tym kilka pejzażów. Inne były schowane w jego pracowni, mniej lub bardziej pikantne. - Naprawdę chcesz mi pozować?
Musiałby przynieść swój stelaż i farby, ale to nie problem. Akt najbardziej by go zadowolił, ale jeśli będzie miała obiekcje, może wykonać zwykły portret.
- Co do pokazania mojego talentu... mogę pokazać ci więcej niż jeden - uśmiechnął się dwuznacznie. Miał parę innych poza malowaniem, to oczywiste. I zdecydowanie mógł jej pokazać. - Zdrowie!
Powiedział głośno i pewnie, po czym wypił pół zawartości swojej szklanki. Spojrzał na nią z iskierką pożądania. Zawsze po alkoholu był bardziej... pożądliwy? Coś w tym rodzaju. Zwłaszcza, że im więcej pił, tym "lepiej się czuł" - jak to zwykle bywa. Jeśli mieli przejść do malowania, to niedługo, bo później może nie być w stanie.
Gość
Gość
Po teleportacji lekko się zachwiała. Nawet nie z powodu alkoholu; nigdy nie przepadała za teleportacją i towarzyszącym jej doznaniom, szczególnie odkąd w młodości się rozszczepiła. Co prawda niegroźnie, ale pewna niechęć i tak pozostała. Wolała samochody, były wolniejsze, ale podróż nimi była bezpieczniejsza i dużo bardziej przyjemna.
- Ugh... Chyba nigdy nie polubię tego uczucia – przyznała, kiedy wchodzili już do przyjemnie urządzonej kamienicy i wjechali na jego piętro. Musiała przyznać, że ten budynek wyglądał znacznie okazalej niż miejsce, w którym sama wynajęła swoje lokum. – Całkiem tu ładnie – powiedziała więc, gdy wysiedli z windy i skierowali się do apartamentu mężczyzny. – A tutaj jeszcze lepiej!
Rozejrzała się po wnętrzu z ciekawością, podczas gdy Thomas zapalał świece. Najwyraźniej, jak na Brytyjczyka przystało, był tradycjonalistą także w tym względzie, choć musiała przyznać, że pełen świec salon wyglądał dużo bardziej klimatyczne. Pełgające płomyki rzucały na ściany rozdygotane cienie, a światło było ciepłe, choć wątłe.
- Nie ma sprawy. Pooglądam w tym czasie twoje prace – zapewniła go, gdy wyszedł po coś do picia. Gdy go nie było, Alice krążyła po pomieszczeniu, podziwiając obrazy mężczyzny. Choć niezbyt znała się na sztuce, musiała przyznać, że miał talent.
Prawie nie usłyszała, kiedy wrócił. Dopiero kiedy stanął obok niej, zdała sobie sprawę z jego obecności. Przyjęła od niego kieliszek.
- Oczywiście, że chcę – powiedziała; nawet, jeśli czuła jakieś wątpliwości, nie dawała tego po sobie poznać. Nie lubiła być tchórzliwa i wycofywać się w ostatniej chwili. Chciała poczuć, że nadal jest poza schematami, robi to, co jej się podoba nie przejmując się zdaniem innych. Wystarczało jej, że w pracy często musiała się dostosowywać, co niekiedy bardzo ją uwierało. Poza nią wolała pozostać nonkonformistką żyjącą po swojemu, lubiącą luz, przygody i sięganie po zakazane owoce. – Twoje obrazy są naprawdę świetne – wskazała podbródkiem na wiszące w pobliżu obrazy. – Chętnie zobaczyłabym siebie na jednym z twoich płócien. Chciałabym zobaczyć, jak mnie widzisz jako artysta.
Mrugnęła do niego nieco zaczepnie, po czym wypiła zawartość kieliszka. Ciepło, jakie odczuwała w całym ciele, po niedługim czasie zwiększyło się, jednak sama dolała sobie drugi kieliszek, nie czekając, aż zrobi to mężczyzna. Gdy patrzyła na Thomasa, czuła jego pożądliwe spojrzenie, ale z jakiegoś powodu w ogóle jej to nie przeszkadzało, wręcz czerpała zadowolenie z tego, że reagował na nią w taki sposób. Może nawet zaczynała liczyć na coś więcej, niż tylko pozowanie do obrazu?
- Możemy zacząć w każdej chwili. Powiedz mi tylko, co mam robić, bo nigdy nie pozowałam – powiedziała, zbliżając się do niego nieznacznie, z kieliszkiem w dłoni i z roziskrzonym wzrokiem. Częściowo z ekscytacji, częściowo od wpływu procentów, które jeszcze bardziej tłumiły zdrowy rozsądek.
- Ugh... Chyba nigdy nie polubię tego uczucia – przyznała, kiedy wchodzili już do przyjemnie urządzonej kamienicy i wjechali na jego piętro. Musiała przyznać, że ten budynek wyglądał znacznie okazalej niż miejsce, w którym sama wynajęła swoje lokum. – Całkiem tu ładnie – powiedziała więc, gdy wysiedli z windy i skierowali się do apartamentu mężczyzny. – A tutaj jeszcze lepiej!
Rozejrzała się po wnętrzu z ciekawością, podczas gdy Thomas zapalał świece. Najwyraźniej, jak na Brytyjczyka przystało, był tradycjonalistą także w tym względzie, choć musiała przyznać, że pełen świec salon wyglądał dużo bardziej klimatyczne. Pełgające płomyki rzucały na ściany rozdygotane cienie, a światło było ciepłe, choć wątłe.
- Nie ma sprawy. Pooglądam w tym czasie twoje prace – zapewniła go, gdy wyszedł po coś do picia. Gdy go nie było, Alice krążyła po pomieszczeniu, podziwiając obrazy mężczyzny. Choć niezbyt znała się na sztuce, musiała przyznać, że miał talent.
Prawie nie usłyszała, kiedy wrócił. Dopiero kiedy stanął obok niej, zdała sobie sprawę z jego obecności. Przyjęła od niego kieliszek.
- Oczywiście, że chcę – powiedziała; nawet, jeśli czuła jakieś wątpliwości, nie dawała tego po sobie poznać. Nie lubiła być tchórzliwa i wycofywać się w ostatniej chwili. Chciała poczuć, że nadal jest poza schematami, robi to, co jej się podoba nie przejmując się zdaniem innych. Wystarczało jej, że w pracy często musiała się dostosowywać, co niekiedy bardzo ją uwierało. Poza nią wolała pozostać nonkonformistką żyjącą po swojemu, lubiącą luz, przygody i sięganie po zakazane owoce. – Twoje obrazy są naprawdę świetne – wskazała podbródkiem na wiszące w pobliżu obrazy. – Chętnie zobaczyłabym siebie na jednym z twoich płócien. Chciałabym zobaczyć, jak mnie widzisz jako artysta.
Mrugnęła do niego nieco zaczepnie, po czym wypiła zawartość kieliszka. Ciepło, jakie odczuwała w całym ciele, po niedługim czasie zwiększyło się, jednak sama dolała sobie drugi kieliszek, nie czekając, aż zrobi to mężczyzna. Gdy patrzyła na Thomasa, czuła jego pożądliwe spojrzenie, ale z jakiegoś powodu w ogóle jej to nie przeszkadzało, wręcz czerpała zadowolenie z tego, że reagował na nią w taki sposób. Może nawet zaczynała liczyć na coś więcej, niż tylko pozowanie do obrazu?
- Możemy zacząć w każdej chwili. Powiedz mi tylko, co mam robić, bo nigdy nie pozowałam – powiedziała, zbliżając się do niego nieznacznie, z kieliszkiem w dłoni i z roziskrzonym wzrokiem. Częściowo z ekscytacji, częściowo od wpływu procentów, które jeszcze bardziej tłumiły zdrowy rozsądek.
Dla niego teleportacja... cóż, była codziennością. Przyzwyczaił się już do tego specyficznego uczucia i teraz mógłby to robić cały czas, bez odczuwania dyskomfortu. Jak to mówią, człowiek jest się w stanie przyzwyczaić do wszystkiego. Dlaczego więc nie do teleportacji? Poza tym nie było tak źle. Uśmiechał się coraz szerzej, gdy chwaliła jego wnętrze. Oczywiście mieszkania, a nie Thomasa... do tego drugiego ciężej się dokopać. Jako artysta naturalnie lubił być doceniany, więc nawet głupi komentarz o wnętrzu mieszkania był dla niego bardzo miły.
A kiedy pochwaliła jego obrazy, to już w ogóle rozpłynął się w samozachwycie.
- Dziękuję, cieszę się, że ci się podobają - powiedział z uroczym uśmiechem podchmielonego chłopca. - Och, zobaczysz... i to całkiem niedługo!
To mówiąc, zostawił kieliszka i na chwilę swoją towarzyszkę i udał się do swojej pracowni po stelaż i farby. W salonie malowanie będzie bardziej efektywne, przynajmniej tak sobie wmawiał. Bliżej do sofy w każdym razie, bo w pracowni są tylko dwa fotele, które jednak dziś nie satysfakcjonowały mężczyznę.
Położył swoje przyrządy na środku i zaczął przygotowywać miejsce pracy. Na podłodze położył dużą płachtę, by nie pochlapać farbami podłogi. Na to ustawił stelaż, by mieć widok na sofę i znajdującą się na niej kobietę. Na stelażu położył czyste płótno, po czym ułożył sobie tak jak zwykle to robił: farby, pędzle i ściereczki z rozpuszczalnikiem. Gdy skończył, ogarnął to wzrokiem i po zatwierdzeniu ogólnego porządku pracy, spojrzał na Alice, która kończyła drugi kieliszek. W takim tempie to zaśnie podczas pozowania! To nie robota na 5 minut! Już chciał ją upomnieć, ale wzruszył tylko ramionami i podszedł do stolika, by wziąć swój kieliszek. Kiedy go opróżnił, usiadł obok niej dokładnie się jej przyglądając.
- Wytrzymasz w jednej pozycji parę godzin? - zapytał z figlarnym uśmiechem. Znów dwuznaczne pytanie, ale chyba już do tego przywykła, skoro jeszcze nie uciekła. Kiedy się do niego troszkę przysunęła, Thomas potraktował to jako zachętę i przysunął się znacznie bliżej. Ich nogi były na tyle blisko, że się dotykały, a dzięki chłopakowi, ich twarze dzieliła również niewielka odległość.
- To zależy - szepnął, czując na dolnej partii twarzy ciepło jej przyspieszającego oddechu. - Jeśli zdecydowałaś się na akt, musisz zacząć od zdjęcia ubrań. Jeśli niestety zrezygnowałaś na rzecz zwykłego portretu, to wystarczy, że usiądziesz prosto.
Osobiście gorąco kibicował pierwszej opcji, ale wszystko zależało od dziewczyny. Nie był typem, który do czegokolwiek by kobietę zmuszał. Dotknął palcami wierzch jej dłoni i pogłaskał czule, cały czas patrząc jej w oczy.
A kiedy pochwaliła jego obrazy, to już w ogóle rozpłynął się w samozachwycie.
- Dziękuję, cieszę się, że ci się podobają - powiedział z uroczym uśmiechem podchmielonego chłopca. - Och, zobaczysz... i to całkiem niedługo!
To mówiąc, zostawił kieliszka i na chwilę swoją towarzyszkę i udał się do swojej pracowni po stelaż i farby. W salonie malowanie będzie bardziej efektywne, przynajmniej tak sobie wmawiał. Bliżej do sofy w każdym razie, bo w pracowni są tylko dwa fotele, które jednak dziś nie satysfakcjonowały mężczyznę.
Położył swoje przyrządy na środku i zaczął przygotowywać miejsce pracy. Na podłodze położył dużą płachtę, by nie pochlapać farbami podłogi. Na to ustawił stelaż, by mieć widok na sofę i znajdującą się na niej kobietę. Na stelażu położył czyste płótno, po czym ułożył sobie tak jak zwykle to robił: farby, pędzle i ściereczki z rozpuszczalnikiem. Gdy skończył, ogarnął to wzrokiem i po zatwierdzeniu ogólnego porządku pracy, spojrzał na Alice, która kończyła drugi kieliszek. W takim tempie to zaśnie podczas pozowania! To nie robota na 5 minut! Już chciał ją upomnieć, ale wzruszył tylko ramionami i podszedł do stolika, by wziąć swój kieliszek. Kiedy go opróżnił, usiadł obok niej dokładnie się jej przyglądając.
- Wytrzymasz w jednej pozycji parę godzin? - zapytał z figlarnym uśmiechem. Znów dwuznaczne pytanie, ale chyba już do tego przywykła, skoro jeszcze nie uciekła. Kiedy się do niego troszkę przysunęła, Thomas potraktował to jako zachętę i przysunął się znacznie bliżej. Ich nogi były na tyle blisko, że się dotykały, a dzięki chłopakowi, ich twarze dzieliła również niewielka odległość.
- To zależy - szepnął, czując na dolnej partii twarzy ciepło jej przyspieszającego oddechu. - Jeśli zdecydowałaś się na akt, musisz zacząć od zdjęcia ubrań. Jeśli niestety zrezygnowałaś na rzecz zwykłego portretu, to wystarczy, że usiądziesz prosto.
Osobiście gorąco kibicował pierwszej opcji, ale wszystko zależało od dziewczyny. Nie był typem, który do czegokolwiek by kobietę zmuszał. Dotknął palcami wierzch jej dłoni i pogłaskał czule, cały czas patrząc jej w oczy.
Gość
Gość
Widziała, że mężczyzna był ukontentowany jej pochwałami. Chyba każdy artysta uwielbiał być chwalony i podziwiany. Postanowiła zapamiętać to sobie na przyszłość. Zresztą, jej komplementy były całkiem szczere, naprawdę jej się tutaj podobało i była pod wrażeniem jego talentu.
- Już nie mogę się doczekać – zapewniła go. Oby tylko był w stanie dobrze malować, skoro trochę wypił. Choć może ten stan mu pomoże? Była ciekawa, i to bardzo. W końcu czy to nie cudowna wizja – bycie namalowaną przez najprawdziwszego malarza, w dodatku tak przystojnego?
Sącząc zawartość kieliszka, obserwowała uważnie, jak rozstawiał swoje przybory. Płachtę, sztalugę, pędzle, farby i inne rzeczy, które posłużą do wykonania obrazu. Po chwili jednak znowu usiadł obok niej. Jego bliskość nie wzbudziła w niej większego skrępowania, choć pewnie powinna. Gdyby nie to, że nazywała się Alice Elliott i w tej chwili była już lekko pod wpływem, a to, jak wiadomo, zwiększało śmiałość, ostatecznie spychało na bok dystans. Wyrzuty sumienia może się pojawią, a może nie; jeśli tak, pewnie dojdzie do tego dopiero po dłuższym czasie, kiedy opadnie z niej alkoholowa mgiełka oraz ekscytacja tą nową sytuacją.
Był na tyle blisko, że mógł dokładnie zobaczyć wszystkie piegi na jej twarzy, a ich kolana stykały się. Posłała mu uśmiech, pozwalając, by pogładził jej dłoń. Minęło kilka miesięcy, odkąd ostatni raz ktoś głaskał ją w taki sposób, więc przez jej ciało natychmiast przebiegł rozkoszny dreszcz. Mimo że na co dzień była lubiącą niezależność chłopczycą, nie potrafiła odmówić sobie przyjemności, jaką dawała bliskość przystojnych i miłych mężczyzn.
- Postaram się wytrzymać – obiecała; biorąc pod uwagę jej energiczność, było to niełatwe, ale nie niewykonalne. Wiedziała, że malowanie może potrwać kilka godzin, ale na efekt pracy prawdziwego artysty warto było poczekać. Po jego słowach i spojrzeniu, jakim ją raczył, wyraźnie widziała, że nie chciał zadowalać się jedynie zwykłym portretem, jakich pewnie stworzył na pęczki. Liczył na coś więcej... Alice także; w końcu bez odrobiny ryzyka i pikanterii nie było prawdziwej zabawy, prawda? Dlatego ostatecznie skinęła głową, a gdy mężczyzna wstał, także podniosła się z kanapy i już po chwili zaczęła pozbywać się swoich mugolskich ubrań, niewiele nad tym myśląc. Jej ruchy były niemalże mechaniczne, ale nie pozbawione uwodzicielskiej nutki. Już po chwili poszczególne części jej garderoby leżały na podłodze, a Thomas mógł zobaczyć smukłe, drobne ciało dziewczyny w całej okazałości. Wyglądała teraz dużo bardziej kobieco niż w koszuli i dżinsach, a końce jasnych włosów, które swobodnie rozpuściła, opadały na jej blade ramiona, które, podobnie jak twarz, także były delikatnie usiane piegami. Jej oczy nadal były nienaturalnie błyszczące.
- Możesz zaczynać, panie malarzu – spojrzała na niego; wyglądała na niezbyt zażenowaną, mimo że stała bez ubrań przed prawie obcym mężczyzną. Ale może właśnie dlatego, że praktycznie się nie znali, było jej łatwiej podejść do tego zadania z większym dystansem, jako do elementu sztuki?
Usiadła na kanapie, patrząc na niego wyczekująco; czekała na dalsze instrukcje i oczywiście chciała ujrzeć go za sztalugą, gdy w skupieniu będzie uwieczniał na płótnie jej ciało.
- Już nie mogę się doczekać – zapewniła go. Oby tylko był w stanie dobrze malować, skoro trochę wypił. Choć może ten stan mu pomoże? Była ciekawa, i to bardzo. W końcu czy to nie cudowna wizja – bycie namalowaną przez najprawdziwszego malarza, w dodatku tak przystojnego?
Sącząc zawartość kieliszka, obserwowała uważnie, jak rozstawiał swoje przybory. Płachtę, sztalugę, pędzle, farby i inne rzeczy, które posłużą do wykonania obrazu. Po chwili jednak znowu usiadł obok niej. Jego bliskość nie wzbudziła w niej większego skrępowania, choć pewnie powinna. Gdyby nie to, że nazywała się Alice Elliott i w tej chwili była już lekko pod wpływem, a to, jak wiadomo, zwiększało śmiałość, ostatecznie spychało na bok dystans. Wyrzuty sumienia może się pojawią, a może nie; jeśli tak, pewnie dojdzie do tego dopiero po dłuższym czasie, kiedy opadnie z niej alkoholowa mgiełka oraz ekscytacja tą nową sytuacją.
Był na tyle blisko, że mógł dokładnie zobaczyć wszystkie piegi na jej twarzy, a ich kolana stykały się. Posłała mu uśmiech, pozwalając, by pogładził jej dłoń. Minęło kilka miesięcy, odkąd ostatni raz ktoś głaskał ją w taki sposób, więc przez jej ciało natychmiast przebiegł rozkoszny dreszcz. Mimo że na co dzień była lubiącą niezależność chłopczycą, nie potrafiła odmówić sobie przyjemności, jaką dawała bliskość przystojnych i miłych mężczyzn.
- Postaram się wytrzymać – obiecała; biorąc pod uwagę jej energiczność, było to niełatwe, ale nie niewykonalne. Wiedziała, że malowanie może potrwać kilka godzin, ale na efekt pracy prawdziwego artysty warto było poczekać. Po jego słowach i spojrzeniu, jakim ją raczył, wyraźnie widziała, że nie chciał zadowalać się jedynie zwykłym portretem, jakich pewnie stworzył na pęczki. Liczył na coś więcej... Alice także; w końcu bez odrobiny ryzyka i pikanterii nie było prawdziwej zabawy, prawda? Dlatego ostatecznie skinęła głową, a gdy mężczyzna wstał, także podniosła się z kanapy i już po chwili zaczęła pozbywać się swoich mugolskich ubrań, niewiele nad tym myśląc. Jej ruchy były niemalże mechaniczne, ale nie pozbawione uwodzicielskiej nutki. Już po chwili poszczególne części jej garderoby leżały na podłodze, a Thomas mógł zobaczyć smukłe, drobne ciało dziewczyny w całej okazałości. Wyglądała teraz dużo bardziej kobieco niż w koszuli i dżinsach, a końce jasnych włosów, które swobodnie rozpuściła, opadały na jej blade ramiona, które, podobnie jak twarz, także były delikatnie usiane piegami. Jej oczy nadal były nienaturalnie błyszczące.
- Możesz zaczynać, panie malarzu – spojrzała na niego; wyglądała na niezbyt zażenowaną, mimo że stała bez ubrań przed prawie obcym mężczyzną. Ale może właśnie dlatego, że praktycznie się nie znali, było jej łatwiej podejść do tego zadania z większym dystansem, jako do elementu sztuki?
Usiadła na kanapie, patrząc na niego wyczekująco; czekała na dalsze instrukcje i oczywiście chciała ujrzeć go za sztalugą, gdy w skupieniu będzie uwieczniał na płótnie jej ciało.
Alkohol co prawda zwykle nie był najlepszym doradcą, jednak dla artystów alkohol niekiedy (a właściwie bardzo często) dodawał skrzydeł. Pod jego wpływem tworzyło się rzeczy, o których normalnie nikt by nie pomyślał. Thomas mało który obraz narysował bez zakrapiania, cóż - taki los malarzy. Albo wspomagali się trunkami albo ziółkami. Fawley ani od tego ani od tego nie stronił, ale alkohole zdecydowanie bardziej leżały w jego zainteresowaniach. Na pewno nie przeszkodzi to jego malowaniu, wręcz przeciwnie. Pewnie pozwoli mu lepiej dobrać kolory.
- Zaimponowałaś mi - powiedział, patrząc na nią w całej okazałości. Cóż, był facetem, nie mógł powiedzieć, że nie ruszało go, gdy przed nim stała urocza, a przede wszystkim naga kobieta. Dlaczego zaimponowała? Nie dlatego, że się rozebrała, bo to każdy potrafi. Chodziło mu o odwagę, którą zaprezentowała (mimo, że pomógł jej w tym pewnie alkohol). Modelka z prawdziwego zdarzenia (z zawodu) nie miała żadnych problemów do rozbieranej sesji, ale młode dziewczyny zwykle wstydziły się swojej nagości, zwłaszcza jeśli miały ją pokazać obcemu facetowi. Nie było widać po Alice wstydu czy zażenowania, więc to dobry znak. Chciał, żeby czuła się jak najswobodniej.
Kiedy patrzył, jak stopniowo ściąga z siebie części ubrania, w jego oczach skakały łobuzerskie iskierki. Poczuł rosnącą ekscytację i podniecenie. Gdyby to była modelka, która przyszła tu wykonać zadanie (czyli zapozować) i opuścić mieszkanie, to oczywiście zachowałby się w pełni profesjonalnie. Jednak była to dziewczyna poznana w barze, upojona alkoholem (jak i on) i stała przed nim z błyszczącymi oczami. Jak mógł to zlekceważyć? Przejechał powoli wzrokiem od stóp do głów, rozkoszując się widokiem, w tym czasie czując lekkie drgnięcie i twardnienie jego męskości.
- Pozwolisz, że również zdejmę tę mało wygodną szatę? Nie chciałbym ubrudzić jej farbą, a zwykle nie używam fartuchów - grzecznościowe pytanie, bo niby dlaczego miałaby mieć coś przeciwko? Był u siebie, poza tym sądził, że w jakiś sposób jej to pomoże. Zdjął z siebie długą szatę czarodziejów, zostając w samych białych bokserkach. Teraz i ona (prawie w pełni) mogła oglądać oblicze Thomasa.
- W porządku - powiedział i obszedł sztalugę, stając za nim i łapiąc za pędzle. Zamierzał stworzyć mugolski obraz, bez żadnych ruchomych postaci. Powinna się cieszyć, bo w końcu bardzo lubiła ich kulturę. - Teraz możesz wybrać pozycję. Wybierz mądrze, bo będzie ci ona towarzyszyć co najmniej dwie godziny... postaram się ograniczyć ten czas do niezbędnego minimum.
Chciał ją nieco poinstruować, zresztą ona sama o to prosiła. Nic dziwnego, skoro nigdy wcześniej tego nie robiła.
- Możesz usiąść normalnie, w rozkroku, możesz włożyć palec do buzi albo rękę we włosy, możesz się nawet położyć na plecach albo na brzuchu - powiedział dając jej kilka opcji wyboru. Po krótkim zastanowieniu jednak... po co komu zasady? - Możesz zrobić co chcesz, tylko wytrzymaj w danej pozycji.
- Zaimponowałaś mi - powiedział, patrząc na nią w całej okazałości. Cóż, był facetem, nie mógł powiedzieć, że nie ruszało go, gdy przed nim stała urocza, a przede wszystkim naga kobieta. Dlaczego zaimponowała? Nie dlatego, że się rozebrała, bo to każdy potrafi. Chodziło mu o odwagę, którą zaprezentowała (mimo, że pomógł jej w tym pewnie alkohol). Modelka z prawdziwego zdarzenia (z zawodu) nie miała żadnych problemów do rozbieranej sesji, ale młode dziewczyny zwykle wstydziły się swojej nagości, zwłaszcza jeśli miały ją pokazać obcemu facetowi. Nie było widać po Alice wstydu czy zażenowania, więc to dobry znak. Chciał, żeby czuła się jak najswobodniej.
Kiedy patrzył, jak stopniowo ściąga z siebie części ubrania, w jego oczach skakały łobuzerskie iskierki. Poczuł rosnącą ekscytację i podniecenie. Gdyby to była modelka, która przyszła tu wykonać zadanie (czyli zapozować) i opuścić mieszkanie, to oczywiście zachowałby się w pełni profesjonalnie. Jednak była to dziewczyna poznana w barze, upojona alkoholem (jak i on) i stała przed nim z błyszczącymi oczami. Jak mógł to zlekceważyć? Przejechał powoli wzrokiem od stóp do głów, rozkoszując się widokiem, w tym czasie czując lekkie drgnięcie i twardnienie jego męskości.
- Pozwolisz, że również zdejmę tę mało wygodną szatę? Nie chciałbym ubrudzić jej farbą, a zwykle nie używam fartuchów - grzecznościowe pytanie, bo niby dlaczego miałaby mieć coś przeciwko? Był u siebie, poza tym sądził, że w jakiś sposób jej to pomoże. Zdjął z siebie długą szatę czarodziejów, zostając w samych białych bokserkach. Teraz i ona (prawie w pełni) mogła oglądać oblicze Thomasa.
- W porządku - powiedział i obszedł sztalugę, stając za nim i łapiąc za pędzle. Zamierzał stworzyć mugolski obraz, bez żadnych ruchomych postaci. Powinna się cieszyć, bo w końcu bardzo lubiła ich kulturę. - Teraz możesz wybrać pozycję. Wybierz mądrze, bo będzie ci ona towarzyszyć co najmniej dwie godziny... postaram się ograniczyć ten czas do niezbędnego minimum.
Chciał ją nieco poinstruować, zresztą ona sama o to prosiła. Nic dziwnego, skoro nigdy wcześniej tego nie robiła.
- Możesz usiąść normalnie, w rozkroku, możesz włożyć palec do buzi albo rękę we włosy, możesz się nawet położyć na plecach albo na brzuchu - powiedział dając jej kilka opcji wyboru. Po krótkim zastanowieniu jednak... po co komu zasady? - Możesz zrobić co chcesz, tylko wytrzymaj w danej pozycji.
Gość
Gość
Thomas wyglądał na zadowolonego, że podjęła właśnie taką decyzję. Była tego niemal pewna. Niemal namacalnie czuła, jak przesuwał wzrokiem po jej ciele (nawet zbyt zachłannie jak na malarza patrzącego na pozującą mu modelkę, mimo że pewnie namalował w swoim życiu niejeden akt), a także odprowadzał ją wzrokiem, kiedy już usiadła na kanapie. Rzeczywiście, żadna z niej profesjonalistka, choć kto wie, może akurat polubi pozowanie do obrazów? Niekoniecznie aktów, ale sam fakt.
- Nie ma sprawy. Nie mam absolutnie nic przeciwko – zgodziła się, gdy nagle postanowił pozbyć się szat. Teraz to ona mogła obserwować, jak mężczyzna pozbywa się szaty i ubrań, odkrywając przed nią większość swojego ciała. Mogła zobaczyć szczupłą, ale umięśnioną sylwetkę. Z pewnością nie zamierzała się skarżyć; podobał jej się widok, który widziała przed oczami, sposób, w jaki się poruszał i to, jak na nią patrzył, nawet gdy już obszedł swoją sztalugę.
Choć w salonie było ciepło, na jej skórze pojawiła się lekka gęsia skórka. Poruszyła się nieznacznie, starając nie okazywać się po sobie swoich doznań. Przez chwilę zastanawiała się nad pozycją. Pewne było, że powinna być wygodna, skoro musi wytrwać w niej przez cały czas. Ostatecznie postanowiła więc się położyć. Ułożyła się więc wygodnie na kanapie, z głową na ułożoną jednej z dużych poduch. Uniosła jedną rękę nad głowę, nieco prowokująco przeciągając ją na poduszce i wplatając w rozpuszczone włosy.
- Tak będzie dobrze? – zapytała, gdy już skończyła się układać. Jej spojrzenie było utkwione w przystojnej sylwetce artysty. Rzecz jasna nie widziała płótna, które miał przed sobą i nie mogła obserwować całego procesu twórczego, ale już to, co mogła dostrzec (czyli półnagiego Thomasa ustawiającego płótno) wystarczająco rozpalało jej wyobraźnię.
- Myślę, że jest wygodnie. Możemy zaczynać – powiedziała jeszcze, przeciągając się nieznacznie. Przez chwilę znowu wodziła wzrokiem po salonie (mając nadzieję, że rzeczywiście są tu sami), ale na koniec zawsze wracała do Thomasa, obserwując ruchy jego dłoni przesuwającej po płótnie pędzel.
- Nie ma sprawy. Nie mam absolutnie nic przeciwko – zgodziła się, gdy nagle postanowił pozbyć się szat. Teraz to ona mogła obserwować, jak mężczyzna pozbywa się szaty i ubrań, odkrywając przed nią większość swojego ciała. Mogła zobaczyć szczupłą, ale umięśnioną sylwetkę. Z pewnością nie zamierzała się skarżyć; podobał jej się widok, który widziała przed oczami, sposób, w jaki się poruszał i to, jak na nią patrzył, nawet gdy już obszedł swoją sztalugę.
Choć w salonie było ciepło, na jej skórze pojawiła się lekka gęsia skórka. Poruszyła się nieznacznie, starając nie okazywać się po sobie swoich doznań. Przez chwilę zastanawiała się nad pozycją. Pewne było, że powinna być wygodna, skoro musi wytrwać w niej przez cały czas. Ostatecznie postanowiła więc się położyć. Ułożyła się więc wygodnie na kanapie, z głową na ułożoną jednej z dużych poduch. Uniosła jedną rękę nad głowę, nieco prowokująco przeciągając ją na poduszce i wplatając w rozpuszczone włosy.
- Tak będzie dobrze? – zapytała, gdy już skończyła się układać. Jej spojrzenie było utkwione w przystojnej sylwetce artysty. Rzecz jasna nie widziała płótna, które miał przed sobą i nie mogła obserwować całego procesu twórczego, ale już to, co mogła dostrzec (czyli półnagiego Thomasa ustawiającego płótno) wystarczająco rozpalało jej wyobraźnię.
- Myślę, że jest wygodnie. Możemy zaczynać – powiedziała jeszcze, przeciągając się nieznacznie. Przez chwilę znowu wodziła wzrokiem po salonie (mając nadzieję, że rzeczywiście są tu sami), ale na koniec zawsze wracała do Thomasa, obserwując ruchy jego dłoni przesuwającej po płótnie pędzel.
/aż się przypomina scena z Titanica
Uśmiechnął się z satysfakcją widząc, w jaki sposób na niego patrzyła, kiedy pozbywał się ubrań. Sądząc po minie, podobało jej się to co widziała. Uniósł kącik ust do góry, ale dalej robił to, co powinien.
Zastanowił się, jaką pozycję wybierze. Nie zdziwił się, kiedy zaczęła się kłaść. Była to wygodna pozycja, a zarazem atrakcyjna do malowania. Osobiście też by ją wybrał, gdyby miał kazać jej przybrać jakąś pozę.
- Jest idealnie - powiedział, po czym zabrał się do malowania. Zaczął oczywiście od konturów postaci, skupiając się na szczegółach. Chciał podkreślić jej kształty tu i ówdzie. Kiedy skończył obrysowywać sylwetkę, zaczął dopracowywać twarz. Chciał zawrzeć jak najwięcej szczegółów, by jak najwierniej odwzorować jej piękną buźkę. Kiedy skończył, zaczął bawić się kolorami. Najpierw mieszając je, by uzyskać odpowiedni odcień, a później wypełniając nimi ciało Alice (na płótnie oczywiście). Tak w skrócie oczywiście, bo wymagało to od niego wiele skupienia i jeszcze więcej pracy. Koniec końców, stał za sztalugą trzecią godzinę. W tym czasie dziewczyna zdążyła chyba usnąć, przynajmniej miała zamknięte oczy. Miał rację, żeby najpierw skończyć twarz, a później resztę części ciała i otoczenia. Uśmiechnął się, widząc efekt końcowy swojego malunku. W jego odczuciu wiernie odwzorował jej postać. Podczas malowania oczywiście sporadycznie popijał sobie alkohol dla lepszego efektu.
- Skończyłem - powiedział do niej, ale nie odpowiedziała ani się nie poruszyła. Chyba jednak faktycznie zasnęła. Podszedł do niej i ukucnął obok kanapy, na której leżała. Teraz mógł z bliska podziwiać jej ciało. Przejechał dłonią po jej policzku, chcąc ją w ten sposób wybudzić. Kiedy zaczęła powoli otwierać oczy, musnął palcami jej talię. Uśmiechnął się do niej.
- Chcesz zobaczyć obraz? - zapytał. Oczywiście zamierzał jej go podarować, by miała pamiątkę po tej nocy. Zwłaszcza, że pozowała po raz pierwszy. Czy mógł już się na nią rzucić, czy jeszcze nie wypada?
Uśmiechnął się z satysfakcją widząc, w jaki sposób na niego patrzyła, kiedy pozbywał się ubrań. Sądząc po minie, podobało jej się to co widziała. Uniósł kącik ust do góry, ale dalej robił to, co powinien.
Zastanowił się, jaką pozycję wybierze. Nie zdziwił się, kiedy zaczęła się kłaść. Była to wygodna pozycja, a zarazem atrakcyjna do malowania. Osobiście też by ją wybrał, gdyby miał kazać jej przybrać jakąś pozę.
- Jest idealnie - powiedział, po czym zabrał się do malowania. Zaczął oczywiście od konturów postaci, skupiając się na szczegółach. Chciał podkreślić jej kształty tu i ówdzie. Kiedy skończył obrysowywać sylwetkę, zaczął dopracowywać twarz. Chciał zawrzeć jak najwięcej szczegółów, by jak najwierniej odwzorować jej piękną buźkę. Kiedy skończył, zaczął bawić się kolorami. Najpierw mieszając je, by uzyskać odpowiedni odcień, a później wypełniając nimi ciało Alice (na płótnie oczywiście). Tak w skrócie oczywiście, bo wymagało to od niego wiele skupienia i jeszcze więcej pracy. Koniec końców, stał za sztalugą trzecią godzinę. W tym czasie dziewczyna zdążyła chyba usnąć, przynajmniej miała zamknięte oczy. Miał rację, żeby najpierw skończyć twarz, a później resztę części ciała i otoczenia. Uśmiechnął się, widząc efekt końcowy swojego malunku. W jego odczuciu wiernie odwzorował jej postać. Podczas malowania oczywiście sporadycznie popijał sobie alkohol dla lepszego efektu.
- Skończyłem - powiedział do niej, ale nie odpowiedziała ani się nie poruszyła. Chyba jednak faktycznie zasnęła. Podszedł do niej i ukucnął obok kanapy, na której leżała. Teraz mógł z bliska podziwiać jej ciało. Przejechał dłonią po jej policzku, chcąc ją w ten sposób wybudzić. Kiedy zaczęła powoli otwierać oczy, musnął palcami jej talię. Uśmiechnął się do niej.
- Chcesz zobaczyć obraz? - zapytał. Oczywiście zamierzał jej go podarować, by miała pamiątkę po tej nocy. Zwłaszcza, że pozowała po raz pierwszy. Czy mógł już się na nią rzucić, czy jeszcze nie wypada?
Gość
Gość
/Mi również ^^.
Leżała na kanapie. Po kilkunastu minutach bezczynność zaczynała ją nużyć, jednak nie dawała po sobie niczego poznać. Cierpliwie pozowała, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, które mogłyby zburzyć jego artystyczną koncepcję. Jej ciało nadal było przyjemnie rozgrzane, a w głowie czuła cudowną lekkość, jaką niosły za sobą procenty. Dawno nie czuła się tak błogo.
Początkowo umilała sobie czas patrzeniem na Thomasa. Później jednak jej powieki zaczęły coraz częściej opadać, ale po kilku minutach unosiła je, walcząc z sennością. Nawet nie wiedziała, ile minęło już czasu. Godzina? Dwie? W końcu jednak zasnęła naprawdę, choć był to dosyć płytki sen.
Nie usłyszała jednak, kiedy powiedział, że to już koniec, ani kiedy obszedł sztalugę i ruszył w stronę kanapy. Dopiero, gdy przesunął dłonią najpierw po jej policzku, a potem boku, poruszyła się i zamrugała szybko oczami, początkowo myśląc, że to tylko sen i tak naprawdę znajdowała się we własnym mieszkaniu. Była więc zdziwiona, widząc, że znajduje się w nieznanym sobie pomieszczeniu, a tuż obok klęczy półnagi mężczyzna poplamiony farbami i roztaczający wokół siebie ich charakterystyczny, oleisty zapach. Natychmiast przypomniała sobie wszystko.
- To już? Naprawdę zasnęłam? – przemówiła, przekręcając głowę w bok, żeby na niego spojrzeć. - Nie mogę uwierzyć!
Uświadomiła sobie wtedy, że także jest naga, ale w końcu pozowała do aktu. Na jej policzku może przez moment zaigrał rumieniec, szybko jednak znikł. Na Alice wciąż działał alkohol, więc takie emocje, jak wstyd czy zdrowy rozsądek były mocno przytłumione.
Usiadła na kanapie.
- Oczywiście, że chcę. – Wciąż był tak blisko. Tak, że mogłaby sięgnąć dłonią i przesunąć nią po jego lekko zmierzwionych włosach, zetrzeć z nich kilka kropek farby olejnej, które widziała nawet w rozdygotanym, nastrojowym blasku świec. Po chwili zrobiła, tknięta nagłym impulsem. – Pobrudziłeś się farbą – wyjaśniła, lekko przygryzając wargę, ale jej oczy wciąż błyszczały. – Pokażesz mi ten obraz?
Nieznacznie się do niego przysunęła, czując bijące od niego ciepło. Tak dawno nie czuła tak blisko siebie ciepła drugiego ciała.
Leżała na kanapie. Po kilkunastu minutach bezczynność zaczynała ją nużyć, jednak nie dawała po sobie niczego poznać. Cierpliwie pozowała, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, które mogłyby zburzyć jego artystyczną koncepcję. Jej ciało nadal było przyjemnie rozgrzane, a w głowie czuła cudowną lekkość, jaką niosły za sobą procenty. Dawno nie czuła się tak błogo.
Początkowo umilała sobie czas patrzeniem na Thomasa. Później jednak jej powieki zaczęły coraz częściej opadać, ale po kilku minutach unosiła je, walcząc z sennością. Nawet nie wiedziała, ile minęło już czasu. Godzina? Dwie? W końcu jednak zasnęła naprawdę, choć był to dosyć płytki sen.
Nie usłyszała jednak, kiedy powiedział, że to już koniec, ani kiedy obszedł sztalugę i ruszył w stronę kanapy. Dopiero, gdy przesunął dłonią najpierw po jej policzku, a potem boku, poruszyła się i zamrugała szybko oczami, początkowo myśląc, że to tylko sen i tak naprawdę znajdowała się we własnym mieszkaniu. Była więc zdziwiona, widząc, że znajduje się w nieznanym sobie pomieszczeniu, a tuż obok klęczy półnagi mężczyzna poplamiony farbami i roztaczający wokół siebie ich charakterystyczny, oleisty zapach. Natychmiast przypomniała sobie wszystko.
- To już? Naprawdę zasnęłam? – przemówiła, przekręcając głowę w bok, żeby na niego spojrzeć. - Nie mogę uwierzyć!
Uświadomiła sobie wtedy, że także jest naga, ale w końcu pozowała do aktu. Na jej policzku może przez moment zaigrał rumieniec, szybko jednak znikł. Na Alice wciąż działał alkohol, więc takie emocje, jak wstyd czy zdrowy rozsądek były mocno przytłumione.
Usiadła na kanapie.
- Oczywiście, że chcę. – Wciąż był tak blisko. Tak, że mogłaby sięgnąć dłonią i przesunąć nią po jego lekko zmierzwionych włosach, zetrzeć z nich kilka kropek farby olejnej, które widziała nawet w rozdygotanym, nastrojowym blasku świec. Po chwili zrobiła, tknięta nagłym impulsem. – Pobrudziłeś się farbą – wyjaśniła, lekko przygryzając wargę, ale jej oczy wciąż błyszczały. – Pokażesz mi ten obraz?
Nieznacznie się do niego przysunęła, czując bijące od niego ciepło. Tak dawno nie czuła tak blisko siebie ciepła drugiego ciała.
Kiwnął głową na jej pytanie i uśmiechnął się. No pewnie, jak się śpi przez cały czas to szybko leci. Jemu wprawdzie też się nie dłużyło, ale to dlatego, że pracował. A kiedy ktoś jest zajęty, czas płynie szybciej. W każdym razie, mógł ją też oglądać, jak spała, a wyglądała bardzo słodko i niewinnie. Z efektu był zadowolony, miał również nadzieję, że i dziewczynie obraz się spodoba. Na razie jednak miał ochotę pokazać jej coś innego. Nagość tylko pobudzała jego zmysły, a alkohol jeszcze bardziej je potęgował. Kto nie przebywał w pokoju sam na sam z gołą kobietą, ten nie wie. Mało który facet powstrzymałby się od podobnych myśli. Nawet taki, który technicznie jest już w związku. Oczywiście nie każdy też robiłby kroki, by urzeczywistnić swoje myśli, ale Thomas był właśnie typem faceta, który dąży do celu.
- Przespałaś prawie trzy godziny... nie żebym ci liczył - powiedział z uśmiechem, znów niby od niechcenia omiatając wzrokiem jej ciało. Widząc jej rumieniec, uniósł delikatnie brwi. Teraz nagle się zawstydziła? Po trzech godzinach? Szybko jednak znikł, więc chyba jednak oswoiła się z sytuacją.
Kiedy usiadła, on zajął miejsce obok. Podał jej pełnego alkoholu kieliszka i patrzył, jak go pije. Chyba po drzemce chciało jej się pić.
- Czy chcesz czegoś jeszcze? - zapytał, przysuwając się bliżej i opuszczając wzrok na jej ciało. Obraz mógł chyba chwilę poczekać? Poczuł przyjemny dreszczyk, kiedy dotknęła jego włosów. A gdy przegryzła wargę, miał ochotę ją pocałować. - Możesz poczekać z tym obrazem? Mam znacznie lepszy pomysł...
To mówiąc przywarł do niej, jedną ręką przysunął jej głowę do swojej i zaczął ją całować. Namiętnie i pewnie, jakby była jego. Drugą ręką zaczął wodzić po jej ciele, czując od niej bijące ciepło. Nie miał siły dłużej się powstrzymywać, musiał to zrobić.
- Chcę cię teraz wziąć na tej kanapie - wyszeptał jej do ucha, przerywając całowanie jej szyi, żeby miała pełną świadomość jego oczekiwań. Nie chciał jej do niczego zmuszać, choć jej zachowanie do tej pory nie świadczyło o niechęci, wręcz przeciwnie. Swoim wzrokiem, ruchami i gestami zachęcała go do działań. Byłby niepocieszony, gdyby teraz wyszła, ale ostatecznie to jej decyzja i nie zamierzał jej namawiać. - Jeśli tego nie chcesz, to dobra okazja do wyjścia.
- Przespałaś prawie trzy godziny... nie żebym ci liczył - powiedział z uśmiechem, znów niby od niechcenia omiatając wzrokiem jej ciało. Widząc jej rumieniec, uniósł delikatnie brwi. Teraz nagle się zawstydziła? Po trzech godzinach? Szybko jednak znikł, więc chyba jednak oswoiła się z sytuacją.
Kiedy usiadła, on zajął miejsce obok. Podał jej pełnego alkoholu kieliszka i patrzył, jak go pije. Chyba po drzemce chciało jej się pić.
- Czy chcesz czegoś jeszcze? - zapytał, przysuwając się bliżej i opuszczając wzrok na jej ciało. Obraz mógł chyba chwilę poczekać? Poczuł przyjemny dreszczyk, kiedy dotknęła jego włosów. A gdy przegryzła wargę, miał ochotę ją pocałować. - Możesz poczekać z tym obrazem? Mam znacznie lepszy pomysł...
To mówiąc przywarł do niej, jedną ręką przysunął jej głowę do swojej i zaczął ją całować. Namiętnie i pewnie, jakby była jego. Drugą ręką zaczął wodzić po jej ciele, czując od niej bijące ciepło. Nie miał siły dłużej się powstrzymywać, musiał to zrobić.
- Chcę cię teraz wziąć na tej kanapie - wyszeptał jej do ucha, przerywając całowanie jej szyi, żeby miała pełną świadomość jego oczekiwań. Nie chciał jej do niczego zmuszać, choć jej zachowanie do tej pory nie świadczyło o niechęci, wręcz przeciwnie. Swoim wzrokiem, ruchami i gestami zachęcała go do działań. Byłby niepocieszony, gdyby teraz wyszła, ale ostatecznie to jej decyzja i nie zamierzał jej namawiać. - Jeśli tego nie chcesz, to dobra okazja do wyjścia.
Gość
Gość
I ona czuła się pobudzona. Zamiast po prostu wstać, ubrać się i wyjść, wciąż siedziała w miejscu, nawet, kiedy opadł na kanapę tuż obok i podał jej kolejny kieliszek alkoholu. Który szybko wypiła, chcąc jeszcze bardziej stłumić resztki rozsądku, ułatwić sobie sięgnięcie po kolejną zakazaną (ale jakże kuszącą po odrzuceniu oraz kilku miesiącach samotności) rzecz. I nie chciała odczuwać wyrzutów sumienia z powodu swoich naturalnych potrzeb i pokus.
Gdy zaczął ją całować, najpierw westchnęła cicho, ale już po chwili zaczęła odwzajemniać pocałunek. To było silniejsze od niej, choć zupełnie irracjonalne. Pozwalało jednak się zatracić w tej chwili. Myśleć tylko o bliskości jego ciepłego, męskiego ciała.
Kiedy jednak znowu się odezwał, nagle oderwała się od niego.
- Czy wszystkim pozującym ci dziewczętom proponujesz coś takiego i to w tak dosadny sposób? – zapytała; nastrój uniesienia chwilowo prysł, nie spodobało jej się, że zaproponował jej to w taki sposób, sugerując że w przypadku odmowy powinna wyjść.
Wstała nagle, sięgając w stronę sterty swoich ubrań. Gdyby była trzeźwa i w pełni racjonalna, pewnie faktycznie ubrałaby się i wyszła, przedtem policzkując Thomasa za bezczelność. W końcu nawet wyluzowana i beztroska Alice miała jakieś zasady i nie lubiła przedmiotowego traktowania. Jednak mimo tej myśli, coś kazało jej zawahać się i zawrócić. I tak przekroczyli już pewne granice stosowności, więc nic się nie stanie, jeśli przekroczą kolejne.
Potrzebowała zrobić coś naprawdę szalonego. Zupełnie niespodziewanie sama usiadła na jego kolanach, znowu go całując, jak gdyby przed chwilą nic takiego się nie stało. Trudno było nadążyć za jej zmianami nastrojów, kiedy była pod wpływem alkoholu. Pewnie dość mocno go to skonsternowało, jednak Alice była naprawdę specyficzna. Podchodziła do tego jako do kolejnej przygodnej znajomości. Gdy mieszkała w Ameryce, zdarzało jej się całować, czy czasami nawet sypiać z przypadkowo poznanymi mężczyznami, by później nigdy więcej nie spotkać niektórych z nich. Jej moralność była pod tym względem wypaczona, potrzeba odczuwania tak namacalnej przyjemności stała wyżej niż sztywne zasady... Których zresztą jej nie wpojono, poza tymi, które sama wbiła sobie do głowy. Dlaczego więc miałaby zasłaniać się nimi teraz, kiedy i tak została porzucona przez osobę, na której jej zależało i była zupełnie sama?
- Jutro pewnie będę tego żałować – wydyszała w przerwie między pocałunkami, a jej dłonie zacisnęły się mocno na jego ramionach. On pewnie też, gdy wytrzeźwieje i dotrze do niego, że zaproponował coś takiego prawie-szlamie.
Gdy zaczął ją całować, najpierw westchnęła cicho, ale już po chwili zaczęła odwzajemniać pocałunek. To było silniejsze od niej, choć zupełnie irracjonalne. Pozwalało jednak się zatracić w tej chwili. Myśleć tylko o bliskości jego ciepłego, męskiego ciała.
Kiedy jednak znowu się odezwał, nagle oderwała się od niego.
- Czy wszystkim pozującym ci dziewczętom proponujesz coś takiego i to w tak dosadny sposób? – zapytała; nastrój uniesienia chwilowo prysł, nie spodobało jej się, że zaproponował jej to w taki sposób, sugerując że w przypadku odmowy powinna wyjść.
Wstała nagle, sięgając w stronę sterty swoich ubrań. Gdyby była trzeźwa i w pełni racjonalna, pewnie faktycznie ubrałaby się i wyszła, przedtem policzkując Thomasa za bezczelność. W końcu nawet wyluzowana i beztroska Alice miała jakieś zasady i nie lubiła przedmiotowego traktowania. Jednak mimo tej myśli, coś kazało jej zawahać się i zawrócić. I tak przekroczyli już pewne granice stosowności, więc nic się nie stanie, jeśli przekroczą kolejne.
Potrzebowała zrobić coś naprawdę szalonego. Zupełnie niespodziewanie sama usiadła na jego kolanach, znowu go całując, jak gdyby przed chwilą nic takiego się nie stało. Trudno było nadążyć za jej zmianami nastrojów, kiedy była pod wpływem alkoholu. Pewnie dość mocno go to skonsternowało, jednak Alice była naprawdę specyficzna. Podchodziła do tego jako do kolejnej przygodnej znajomości. Gdy mieszkała w Ameryce, zdarzało jej się całować, czy czasami nawet sypiać z przypadkowo poznanymi mężczyznami, by później nigdy więcej nie spotkać niektórych z nich. Jej moralność była pod tym względem wypaczona, potrzeba odczuwania tak namacalnej przyjemności stała wyżej niż sztywne zasady... Których zresztą jej nie wpojono, poza tymi, które sama wbiła sobie do głowy. Dlaczego więc miałaby zasłaniać się nimi teraz, kiedy i tak została porzucona przez osobę, na której jej zależało i była zupełnie sama?
- Jutro pewnie będę tego żałować – wydyszała w przerwie między pocałunkami, a jej dłonie zacisnęły się mocno na jego ramionach. On pewnie też, gdy wytrzeźwieje i dotrze do niego, że zaproponował coś takiego prawie-szlamie.
Wszystko szło ładnie, pięknie, bez większych komplikacji. Bo czemu miałoby się coś komplikować? Otóż oczywiście, jak to kobieta, Alice musiała się do czegoś przyczepić i znaleźć problem. Nie odpowiedział na jej pytanie. Co do dosadności to owszem, bywał taki. Niektóre kobiety bardzo to lubiły, a i on wtedy czuł się władczy i męski. Dlatego lubił taki ton, może czasem wręcz nieco brutalności. Oczywiście wszystko zależało od partnerki, ale Alice chyba nie bardzo czuła ten klimat, dlatego Thomas postanowił spuścić z tonu i być delikatniejszy w słowach, może niekoniecznie w czynach, ale też obiecał sobie nie przesadzać.
Tymczasem, dziewczyna wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Fawley wodził za nią wzrokiem kompletnie zaskoczony jej zachowaniem. Ale jeśli naprawdę chciała wyjść, to przecież jej nie zatrzyma. Miał swoją godność przecież. Cóż, na swoją obronę mógł powiedzieć, że niektóre kobiety lubiły być trochę przedmiotowo traktowane i wcale nie mowa tu o tych lekkiego obyczaju. Chodzi o pewne siebie, silne i atrakcyjne kobiety. Thomas odnosił się do kobiet z szacunkiem, ale sfera seksu to co innego. Tu można sobie pozwolić na inne rzeczy. I nie chodziło tu o bezczelność, bo wcale nie zamierzał taki być. Ani ją urazić.
- Nie chciałem, żebyś poczuła się niekomfortowo - stwierdził nieco przygaszonym tonem. Po chwili jednak przeżył kolejne zaskoczenie, kiedy Alice cofnęła się, z powrotem zostawiając swoje ubrania. Zamiast tego usiadła mu na kolanach i zaczęła go całować. Nie żeby przeszkadzał mu taki obrót akcji. Z pełną gorliwością odpowiadał równie mocno na jej pocałunki, w międzyczasie dotykał ją gdzie się dało - włosy, plecy, pośladki. Kiedy wydyszała zdanie o żałowaniu, zaśmiał się krótko również robiąc małą przerwę.
- Uwierz mi, nie będziesz żałowała - powiedział z pewnością w głosie. Był w tym zbyt dobry, żeby mogła mieć później wyrzuty sumienia. On także nie będzie żałował. Nie miało znaczenia, jak czystą albo brudną krew miała dziewczyna. Nie brali przecież ślubu, czyż nie? Objął ją w żelaznym uścisku, kiedy namiętnie się całowali. Scena była bardzo podniecająca, więc wcale by się zdziwił, gdyby coś na nią napierało. Pod wpływem chwili, złapał ją za pośladki i podniósł do góry i obrócił, by znów leżała na kanapie. W tym czasie on zdjął bokserki i dał chwilę, by dziewczyna oceniła, że za chwilę będzie jej bardzo dobrze. Uśmiechnął się łobuzersko i rzucił się na nią.
***
Kiedy się obudził, słońce już prześwitywało przez kotary. Rozejrzał się powoli, by ocenić sytuację. Wczorajsza noc była bardzo intensywna, patrząc na burdel w całym pokoju. Właściwie nie było miejsca, na którym by tego nie robili, więc nic dziwnego, że wszystko było powywalane, a cały alkohol wypity. Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie pikantne szczegóły.
Dopiero teraz poczuł ciężar na ciele. Przespali kilka godzin na kanapie, on na plecach, ona na nim. Spojrzał na jej śpiące oblicze i odgarnął jej delikatnie kosmyk włosów z czoła. Urocza.
- Dzień dobry - szepnął. Jeśli się obudzi to się obudzi, a jeśli nie to ostatecznie mógł to poleżeć jeszcze jakiś czas prawda? Przymknął powieki i zaczął intensywnie myśleć.
Tymczasem, dziewczyna wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Fawley wodził za nią wzrokiem kompletnie zaskoczony jej zachowaniem. Ale jeśli naprawdę chciała wyjść, to przecież jej nie zatrzyma. Miał swoją godność przecież. Cóż, na swoją obronę mógł powiedzieć, że niektóre kobiety lubiły być trochę przedmiotowo traktowane i wcale nie mowa tu o tych lekkiego obyczaju. Chodzi o pewne siebie, silne i atrakcyjne kobiety. Thomas odnosił się do kobiet z szacunkiem, ale sfera seksu to co innego. Tu można sobie pozwolić na inne rzeczy. I nie chodziło tu o bezczelność, bo wcale nie zamierzał taki być. Ani ją urazić.
- Nie chciałem, żebyś poczuła się niekomfortowo - stwierdził nieco przygaszonym tonem. Po chwili jednak przeżył kolejne zaskoczenie, kiedy Alice cofnęła się, z powrotem zostawiając swoje ubrania. Zamiast tego usiadła mu na kolanach i zaczęła go całować. Nie żeby przeszkadzał mu taki obrót akcji. Z pełną gorliwością odpowiadał równie mocno na jej pocałunki, w międzyczasie dotykał ją gdzie się dało - włosy, plecy, pośladki. Kiedy wydyszała zdanie o żałowaniu, zaśmiał się krótko również robiąc małą przerwę.
- Uwierz mi, nie będziesz żałowała - powiedział z pewnością w głosie. Był w tym zbyt dobry, żeby mogła mieć później wyrzuty sumienia. On także nie będzie żałował. Nie miało znaczenia, jak czystą albo brudną krew miała dziewczyna. Nie brali przecież ślubu, czyż nie? Objął ją w żelaznym uścisku, kiedy namiętnie się całowali. Scena była bardzo podniecająca, więc wcale by się zdziwił, gdyby coś na nią napierało. Pod wpływem chwili, złapał ją za pośladki i podniósł do góry i obrócił, by znów leżała na kanapie. W tym czasie on zdjął bokserki i dał chwilę, by dziewczyna oceniła, że za chwilę będzie jej bardzo dobrze. Uśmiechnął się łobuzersko i rzucił się na nią.
***
Kiedy się obudził, słońce już prześwitywało przez kotary. Rozejrzał się powoli, by ocenić sytuację. Wczorajsza noc była bardzo intensywna, patrząc na burdel w całym pokoju. Właściwie nie było miejsca, na którym by tego nie robili, więc nic dziwnego, że wszystko było powywalane, a cały alkohol wypity. Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie pikantne szczegóły.
Dopiero teraz poczuł ciężar na ciele. Przespali kilka godzin na kanapie, on na plecach, ona na nim. Spojrzał na jej śpiące oblicze i odgarnął jej delikatnie kosmyk włosów z czoła. Urocza.
- Dzień dobry - szepnął. Jeśli się obudzi to się obudzi, a jeśli nie to ostatecznie mógł to poleżeć jeszcze jakiś czas prawda? Przymknął powieki i zaczął intensywnie myśleć.
Gość
Gość
Miniona noc była szalona. Alice dawno już nie przeżyła czegoś takiego, a chyba jej tego brakowało po tych samotnych miesiącach. Niemniej jednak, w końcu oboje zasnęli, zmęczeni i upojeni alkoholem. Ostatnią myślą Elliott przed zamknięciem oczu była radość, że mieszkała sama i nic się nie stanie, jeśli nie wróci na noc.
Była samotna. Mogła się dobrze bawić, z kim tylko chciała. Nikt jej nie pilnował ani niczego jej nie zabraniał.
Ale w końcu przez jej powieki zaczęło przedzierać się jaskrawe światło dnia. Niezwykle intensywne, niemal bolesne. Jęknęła i sięgnęła dłonią do oczu, osłaniając je przed nadmiarem światła, kiedy nagle zdała sobie sprawę, że coś porusza się pod nią, a czyjaś ręka odgarnia jej z czoła włosy.
- Jeszcze pięć minut... – wymamrotała, wciąż nieświadoma i senna. Czuła tylko ten dotyk, przyjemne ciepło i nieznośne światło wdzierające się pod przymknięte powieki. Oraz nieznośną suchość w gardle.
Dopiero po chwili zdecydowała się uchylić oczy, zauważając z pewnością nie swoje mieszkanie, i nagle przypominając sobie (choć fragmentarycznie) miniony wieczór i noc.
- O cholera! – zaklęła, podnosząc się raptownie i prawie spadając z kanapy na podłogę. Złapała jednak równowagę, ale i tak wylądowała kolanami na ziemi. W głowie leciutko jej się kręciło, w końcu sporo wypiła i teraz musiało się to na niej zemścić w postaci kaca.
Po chwili jednak się otrząsnęła. Przecież wcale nie wspominała tej nocy źle, mimo że wszystko było tak zamazane i niewyraźne. Nie była to pierwsza taka noc w jej życiu i pewnie nie ostatnia, chyba że zdarzy się jakiś cud i zakocha się w kimś na tyle mocno, że przestaną ją kręcić skoki w bok. Zmrużyła oczy i utkwiła ich spojrzenie w Thomasie, który także już się obudził i leżał na kanapie.
- Niezła noc, co nie? – rzuciła do niego lekko. – Ale nadal nie widziałam twojego obrazu.
Sięgnęła w stronę swoich ubrań, po czym zaczęła wciągać je na siebie. Musiała się czegoś napić, ale z pewnością nie alkoholu. A potem oczywiście powinna wrócić do siebie. Dobrze, że nie musiała pojawiać się dziś w pracy!
Była samotna. Mogła się dobrze bawić, z kim tylko chciała. Nikt jej nie pilnował ani niczego jej nie zabraniał.
Ale w końcu przez jej powieki zaczęło przedzierać się jaskrawe światło dnia. Niezwykle intensywne, niemal bolesne. Jęknęła i sięgnęła dłonią do oczu, osłaniając je przed nadmiarem światła, kiedy nagle zdała sobie sprawę, że coś porusza się pod nią, a czyjaś ręka odgarnia jej z czoła włosy.
- Jeszcze pięć minut... – wymamrotała, wciąż nieświadoma i senna. Czuła tylko ten dotyk, przyjemne ciepło i nieznośne światło wdzierające się pod przymknięte powieki. Oraz nieznośną suchość w gardle.
Dopiero po chwili zdecydowała się uchylić oczy, zauważając z pewnością nie swoje mieszkanie, i nagle przypominając sobie (choć fragmentarycznie) miniony wieczór i noc.
- O cholera! – zaklęła, podnosząc się raptownie i prawie spadając z kanapy na podłogę. Złapała jednak równowagę, ale i tak wylądowała kolanami na ziemi. W głowie leciutko jej się kręciło, w końcu sporo wypiła i teraz musiało się to na niej zemścić w postaci kaca.
Po chwili jednak się otrząsnęła. Przecież wcale nie wspominała tej nocy źle, mimo że wszystko było tak zamazane i niewyraźne. Nie była to pierwsza taka noc w jej życiu i pewnie nie ostatnia, chyba że zdarzy się jakiś cud i zakocha się w kimś na tyle mocno, że przestaną ją kręcić skoki w bok. Zmrużyła oczy i utkwiła ich spojrzenie w Thomasie, który także już się obudził i leżał na kanapie.
- Niezła noc, co nie? – rzuciła do niego lekko. – Ale nadal nie widziałam twojego obrazu.
Sięgnęła w stronę swoich ubrań, po czym zaczęła wciągać je na siebie. Musiała się czegoś napić, ale z pewnością nie alkoholu. A potem oczywiście powinna wrócić do siebie. Dobrze, że nie musiała pojawiać się dziś w pracy!
Prychnął rozbawiony, kiedy stwierdziła, że "jeszcze pięć minut" chciałaby poleżeć. Czyżby wzięła go za matkę/ojca? Jak dla niego, mogła leżeć jeszcze i godzinę. Uśmiechnął się i patrzył na nią, najpierw jak się przebudza, a potem jak z zaskoczeniem orientuje się, że nie jest u siebie i dodatkowo leży na niemalże obcym mężczyźnie. Kiedy zaczęła wykonywać gwałtowne ruchy, Thomas zesztywniał i czekał, żeby przypadkiem nie oberwać.
- Nie musisz przede mną klękać, skarbie - powiedział z niekrytym rozbawieniem, kiedy wylądowała kolanami na podłodze. Chociaż żadna to nowość, ale czego oni tej nocy nie robili! No dobra, może znalazłoby się parę rzeczy, ale te najlepsze były za nimi.
Tak naprawdę dla niego to też nie była nowość, że przyprowadził do domu dziewczynę i uprawiał z nią seks. Niektóre kobiety były bardzo bezpośrednie i już po kilku minutach rozmowy same się wpraszały. Thomas zwykle nie miał nic przeciwko, chyba że kobieta była dla niego brzydka albo po prostu głupia. Jego partnerki (nawet chwilowe) musiały mieć jakiś poziom. Tak czy siak, zawsze traktował je bardzo dobrze. Alice chyba nie mogła narzekać na jego zachowanie, bo maniery miał nienaganne (chyba, że chodziło o seks). Jeśli dziewczyna chciała, mogli utrzymywać nawet kontakt i spotykać się od czasu do czasu - fajnie, jakby ta noc się powtarzała, ale jeśli nie to też się nic nie stanie i jak najbardziej będzie mógł się z nią widywać dla samej rozmowy. Thomas nie był aż tak zepsutym facetem, czasami takiego udawał, ale każdy ma jakąś drugą twarz. W przypadku chłopaka mógł mieć ich więcej ze względu na swój dar. Ale wracając do Alice.
Zaczęła się ubierać i ogarniać, więc domyślał się, że nie będą kontynuować nocnej zabawy. No ale podczas kaca to faktycznie dużo bardziej ograniczona przyjemność. Usiadł na kanapie i obserwował, co robi. Fakt faktem, miała rację. Obrazu w końcu nie zobaczyła, a przecież ostatecznie miała go zabrać ze sobą. Wstał ciągle nagi oczywiście (nie żeby się tym przejmował czy zamierzał ubrać) i podszedł do obrazu teraz ustawionego gdzieś w kącie.
- Proszę, jest twój... czy ci się podoba czy nie - powiedział z mrugnięciem, podając jej swoje arcydzieło. Miał cichą nadzieję, że się jej spodoba. Pozwolił jej dokładnie obejrzeć i przeanalizować, a sam udał się do kuchni po coś zimnego do picia. Wyciągnął też pieczywo i na szybko zrobił kilka kanapek, chociaż nie był pewny, czy dziewczyna będzie zdolna coś przełknąć. Wszystko ułożył na srebrnej tacy i wrócił do salonu - dalej nagi, ale z uśmiechem na ustach.
- Wypij, pewnie chce ci się pić równie mocno, co mi - z bananem na twarzy podał jej szklankę i podstawił pod nos kanapki. Wyglądały naprawdę apetycznie. - Jesteś głodna? Nie jest to wprawdzie wykwintne śniadanie, jakie powinienem zaserwować, ale obiecuję, że to smaczne kanapki.
- Nie musisz przede mną klękać, skarbie - powiedział z niekrytym rozbawieniem, kiedy wylądowała kolanami na podłodze. Chociaż żadna to nowość, ale czego oni tej nocy nie robili! No dobra, może znalazłoby się parę rzeczy, ale te najlepsze były za nimi.
Tak naprawdę dla niego to też nie była nowość, że przyprowadził do domu dziewczynę i uprawiał z nią seks. Niektóre kobiety były bardzo bezpośrednie i już po kilku minutach rozmowy same się wpraszały. Thomas zwykle nie miał nic przeciwko, chyba że kobieta była dla niego brzydka albo po prostu głupia. Jego partnerki (nawet chwilowe) musiały mieć jakiś poziom. Tak czy siak, zawsze traktował je bardzo dobrze. Alice chyba nie mogła narzekać na jego zachowanie, bo maniery miał nienaganne (chyba, że chodziło o seks). Jeśli dziewczyna chciała, mogli utrzymywać nawet kontakt i spotykać się od czasu do czasu - fajnie, jakby ta noc się powtarzała, ale jeśli nie to też się nic nie stanie i jak najbardziej będzie mógł się z nią widywać dla samej rozmowy. Thomas nie był aż tak zepsutym facetem, czasami takiego udawał, ale każdy ma jakąś drugą twarz. W przypadku chłopaka mógł mieć ich więcej ze względu na swój dar. Ale wracając do Alice.
Zaczęła się ubierać i ogarniać, więc domyślał się, że nie będą kontynuować nocnej zabawy. No ale podczas kaca to faktycznie dużo bardziej ograniczona przyjemność. Usiadł na kanapie i obserwował, co robi. Fakt faktem, miała rację. Obrazu w końcu nie zobaczyła, a przecież ostatecznie miała go zabrać ze sobą. Wstał ciągle nagi oczywiście (nie żeby się tym przejmował czy zamierzał ubrać) i podszedł do obrazu teraz ustawionego gdzieś w kącie.
- Proszę, jest twój... czy ci się podoba czy nie - powiedział z mrugnięciem, podając jej swoje arcydzieło. Miał cichą nadzieję, że się jej spodoba. Pozwolił jej dokładnie obejrzeć i przeanalizować, a sam udał się do kuchni po coś zimnego do picia. Wyciągnął też pieczywo i na szybko zrobił kilka kanapek, chociaż nie był pewny, czy dziewczyna będzie zdolna coś przełknąć. Wszystko ułożył na srebrnej tacy i wrócił do salonu - dalej nagi, ale z uśmiechem na ustach.
- Wypij, pewnie chce ci się pić równie mocno, co mi - z bananem na twarzy podał jej szklankę i podstawił pod nos kanapki. Wyglądały naprawdę apetycznie. - Jesteś głodna? Nie jest to wprawdzie wykwintne śniadanie, jakie powinienem zaserwować, ale obiecuję, że to smaczne kanapki.
Gość
Gość
Nie mogła powiedzieć, by żałowała tego spotkania i minionej nocy, ale, o dziwo, nie potrafiła czerpać z nich aż tak dużej satysfakcji, jak kiedyś. Nie mogła się też powstrzymać od porównywania go do innych, szczególnie do jednej osoby, tej jedynej, do której kiedykolwiek poczuła coś więcej niż zwykłą fascynację czy cielesny pociąg.
Odepchnęła jednak te myśli. Syciła się tym, że sięgnęła po coś zakazanego, zrobiła coś sprzecznego z zasadami tutejszego konserwatywnego społeczeństwa (co przecież zawsze sprawiało jej satysfakcję; nie lubiła biernie poddawać się presji otoczenia i wyznawała zasadę, że zdrowe jednostki zawsze płyną pod prąd). Konsekwencje wydawały się jej nie dotyczyć.
Ale właściwie chciała już wrócić do siebie. Nie wiedziała, dlaczego, w końcu Thomas przez cały czas był miły, nawet, kiedy już oboje się obudzili i przypomnieli sobie wydarzenia minionych godzin.
- Podoba mi się – powiedziała, kiedy pokazał jej obraz; mężczyzna rzeczywiście miał talent, wiarygodnie oddał poszczególne detale i postać na płótnie ją przypominała. Dziwnie było jednak ujrzeć siebie samą na namalowanym obrazie. – Jesteś naprawdę zdolnym malarzem. Dziękuję za świetny obraz.
Wspięła się na palce i lekko musnęła ustami jego policzek.
Po chwili jednak zostawił ją z obrazem i wyszedł z salonu, by po kilku minutach wrócić ze srebrną tacą zastawioną kanapkami oraz szklankami z napojem. I nadal nie miał na sobie ubrań.
- Czarodziej, który potrafi samodzielnie przygotować śniadanie! Niebywałe! – rzuciła; do tej pory w Anglii rzadko spotykała czarodziejów, którzy wykonywali tego typu czynności bez choćby najmniejszej pomocy magii. Dla wielu nawet proste pokrojenie chleba bez różdżki wydawało się trudnym zadaniem (lub zwyczajnie nieprzystojącym czarodziejowi), z czego lubiła się podśmiewać.
Szybko jednak chwyciła szklankę, wypijając kilka łyków, które ulżyły zaschniętemu gardłu, a potem wzięła jedną z kanapek. Może była drobną, szczupłą dziewczyną, ale nie stroniła od jedzenia, tym bardziej, kiedy była tak głodna.
- Całkiem niezłe – przyznała. – Miło, że o tym pomyślałeś.
Mrugnęła do niego lekko.
- Dobrze, że nie muszę pojawiać się dziś w ministerstwie. Ale i tak będę musiała niedługo się zbierać – rzekła po chwili.
Odepchnęła jednak te myśli. Syciła się tym, że sięgnęła po coś zakazanego, zrobiła coś sprzecznego z zasadami tutejszego konserwatywnego społeczeństwa (co przecież zawsze sprawiało jej satysfakcję; nie lubiła biernie poddawać się presji otoczenia i wyznawała zasadę, że zdrowe jednostki zawsze płyną pod prąd). Konsekwencje wydawały się jej nie dotyczyć.
Ale właściwie chciała już wrócić do siebie. Nie wiedziała, dlaczego, w końcu Thomas przez cały czas był miły, nawet, kiedy już oboje się obudzili i przypomnieli sobie wydarzenia minionych godzin.
- Podoba mi się – powiedziała, kiedy pokazał jej obraz; mężczyzna rzeczywiście miał talent, wiarygodnie oddał poszczególne detale i postać na płótnie ją przypominała. Dziwnie było jednak ujrzeć siebie samą na namalowanym obrazie. – Jesteś naprawdę zdolnym malarzem. Dziękuję za świetny obraz.
Wspięła się na palce i lekko musnęła ustami jego policzek.
Po chwili jednak zostawił ją z obrazem i wyszedł z salonu, by po kilku minutach wrócić ze srebrną tacą zastawioną kanapkami oraz szklankami z napojem. I nadal nie miał na sobie ubrań.
- Czarodziej, który potrafi samodzielnie przygotować śniadanie! Niebywałe! – rzuciła; do tej pory w Anglii rzadko spotykała czarodziejów, którzy wykonywali tego typu czynności bez choćby najmniejszej pomocy magii. Dla wielu nawet proste pokrojenie chleba bez różdżki wydawało się trudnym zadaniem (lub zwyczajnie nieprzystojącym czarodziejowi), z czego lubiła się podśmiewać.
Szybko jednak chwyciła szklankę, wypijając kilka łyków, które ulżyły zaschniętemu gardłu, a potem wzięła jedną z kanapek. Może była drobną, szczupłą dziewczyną, ale nie stroniła od jedzenia, tym bardziej, kiedy była tak głodna.
- Całkiem niezłe – przyznała. – Miło, że o tym pomyślałeś.
Mrugnęła do niego lekko.
- Dobrze, że nie muszę pojawiać się dziś w ministerstwie. Ale i tak będę musiała niedługo się zbierać – rzekła po chwili.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Salon
Szybka odpowiedź