Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]12.12.15 15:12
First topic message reminder :

Salon

Utrzymany, tak jak i reszta pomieszczeń, w ciemnej kolorystyce, pozbawiony przesadnej ilości zdobień, rzadko kiedy w pełni doświetlony. Regały i szafki zapełnione są wszelkiego rodzaju pamiątkami z moich wypraw na koniec świata i z powrotem, brakuje tu jednak ramek z ckliwymi zdjęciami miłości życia czy najlepszych przyjaciół - chociaż oczywiście pełna kolekcja zdjęć znajduje się w przepastnym albumie, schowanym głęboko w jednej z szuflad, do których praktycznie nigdy nie zaglądam.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549

Re: Salon [odnośnik]06.03.16 0:53
Listopad jawił się na o wiele bardziej znośny, gdy w moich planach zaszczytne miejsce zajmowało spotkanie z Lilith, która od najmłodszych, wspólnie spędzonych lat skutecznie odciągała moje myśli w stronę szczęśliwych wysp. Wysp obojętnych na wzburzone fale protestów rodów Averych i Greengrassów, początkowo gwałtownych, a stopniowo łagodniejących - kto wie, może nawet coraz bardziej przychylających się do pomysłu zażegnania dawnych zaszłości i poprawienia stosunków, bądź co bądź, sąsiedzkich? Razem z Lilith byliśmy wszak idealnym przykładem tego, na jak duży plus może wyjść odcięcie się, nawet nie do końca świadome, od sztywno narzuconych ram. Dziś nie byłem już sobie w stanie wyobrazić swojego życiorysu wypranego z kolorów, które wnosiła do niego jedyna osoba, którą pomimo braku faktycznego pokrewieństwa płynącego w krwi, uznawałem za swoją rodzinę.
Gdy rozległo się pukanie, otworzyłem niemalże niecierpliwym gestem, racząc lady Greengrass ciepłym uśmiechem. By konwenansom stało się zadość, odczekałem parę sekund, w trakcie których drzwi wróciły do swojego pierwotnego położenia, nim otoczyłem jej drobną sylwetkę ramionami i na parę chwil przytknąłem usta do jej czoła w mniej formalnym przywitaniu.
- Czekałem na ciebie - oznajmiłem, wdychając w płuca otulający mnie ciepły zapach z lekko waniliową nutą, nim cofnąłem się o krok. - Moja droga, w twoim towarzystwie nie byłoby mi szkoda osuszenia nawet mojej rodzinnej kolekcji win - stwierdziłem zupełnie szczerze, dziękując jednak za butelkę, która z pewnością nam się przysłuży w krótkim czasie. Odstawiłem przyniesione precjoza na bok, by pomóc Lilith zdjąć płaszcz, który szybko odwiesiłem w odpowiednie miejsce i gestem zaprosiłem ją do salonu. Jeśli za osobny pokój można uznać kuchnię, w której pojawiałem się praktycznie tylko w celach wydobycia kolejnej butelki trunku lub odrobiny lodu do drinków (jednoskładnikowych, szanujmy się), to tak, zdecydowanie poczyniłem odpowiednie przystosowania swojego mieszkania. I absolutnie nie miałem nic przeciwko temu, by po raz kolejny oderwać się od rzeczywistości w doborowym towarzystwie panny Greengrass.
- Mam nadzieję, że poinformowałaś swoją familię o tym, że nierychło wrócisz do domu, cierpiałbym niesamowite męki, gdyby się okazało, że nasz czas jest limitowany - rzuciłem lekkim tonem, odkorkowując butelkę i rozlewając rubinowy trunek po równo do kieliszków, z których jeden wręczyłem Lilith. Przysiadłem się koło niej, z tym samym, absurdalnie rozweselonym uśmiechem przyklejonym do ust, by unieść lekko kieliszek w geście toastu. - Za nasze dzisiejsze spotkanie - zakomenderowałem jakże wzniośle, nim skosztowaliśmy wybornego wina, mile łaskoczącego kubki smakowe. Bo nie, wcale nie byliśmy alkoholikami - byliśmy koneserami.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Salon [odnośnik]06.03.16 18:13
Obserwowałam każdy jego ruch a przy następnych słowach, posłałam mu błagalne spojrzenie. - Perseus, błagam. Naprawdę myślisz, że łamałabym serce Tobie i sobie, kilkuminutowym spotkaniem? - Spytałam, unosząc przy tym brwi a następnie obierając od niego kieliszek wypełniony ulubionym trunkiem. - Zostanę tak długo, jak tylko będziesz chciał. - Dodałam, posyłając mu już nieco cieplejszy uśmiech. Widywałam go zdecydowanie za rzadko, by móc sobie pozwolić na poświęcenie mu zaledwie kilku chwil. Dlatego też, postanowiłam, że dzisiaj spędzę z nim wieczór a może i całą noc? Zobaczymy, ile butelek wina zostanie dziś opróżnionych, jak długo starczy nam sił by ze sobą rozmawiać. Choć z nim, mogłabym przegadać następne pół wieku i zapewniam, że tematów by nam nie zabrakło. Oczywiście, z boku wyglądać to mogło dość niemoralnie. Prawdopodobnie łamaliśmy jakiś milion sztywnych zasad, po raz kolejny z resztą ale jakoś niespecjalnie mnie to obchodziło. Gdybyśmy nie złamali jednej z nich w wieku czterech lat, stracilibyśmy coś niezwykle cennego, coś co nie trafia się często. Idąc więc tym torem, nasza znajomość w większości opierała się na łamaniu zasad i póki co wychodziliśmy na tym cudownie.
Uśmiechnęłam się do niego zadziornie, kiedy i mój kieliszek powędrował ku górze, w geście toastu. - Za spotkanie!- Odpowiedziałam, następnie delikatnie przykładając go do ust, upijając łyk czerwonego wina. Zastanawiałam się jak szybko wprawimy się w stan totalnego upodlenia i co tym razem przyjdzie nam do głowy. Jeśli ktoś miał tak samo niebezpieczne poczucie humoru jak ja, to tylko Pers. Mimo, że z naszej dwójki to ja byłam prekursorem w tej dziedzinie, lord Avery zawsze dzielnie mi towarzyszył. - Mam nadzieję, że dzisiaj nic głupiego nie przyjdzie nam, a przynajmniej mi do głowy. - Zachichotałam cicho, ponownie przystawiając kieliszek do ust. W końcu byliśmy w centrum Londynu a nie na naszych rodzinnych włościach, na których mogliśmy sobie pozwolić na fajerwerki szaleństwa. Dla bezpieczeństwa lepiej będzie, jeśli pozostaniemy w domu, dzieląc się jedynie ze sobą, urokiem spożycia za dużej ilości alkoholu.
- Ale powiedz, coś się zmieniło od ostatniego czasu kiedy się widzieliśmy? Może jest coś o czym chciałbyś mi opowiedzieć, zanim ja zaleje Cię potokiem, podszytych winem, słów. - Spytałam wyraźnie zaciekawiona, wbijając swoje brązowe tęczówki w twarz mężczyzny. Sama nie wiem na co liczyłam, co chciałam usłyszeć. W końcu od nieszczęśliwego wybuchu, w którym zginęła moja kuzynka a jego narzeczona, minęło niewiele czasu. Za mało by chciał sobie ułożyć życie na nowo. A z drugiej strony, to raczej nie byłoby udane małżeństwo, nie mówiąc już o szczęśliwym, skoro moja droga Linetka wypisywała przepełnione miłością sowy do Caesara. Zrobiło mi się głupio, kiedy kolejny raz przeszło mi przez myśl, że jej śmierć, tak właściwie była zbawienna. Zbawienna dla Perseusa. Może wychodziłam teraz na okropną sukę, ale jego szczęście było dla mnie najważniejsze a z nią, szczęśliwy by nie był.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]07.03.16 12:37
- Nie posądzałbym cię o takie bestialstwo - mój uśmiech automatycznie poszerzył się, gdy usłyszałem odpowiedź Lilith, odpowiedź zapowiadającą doskonale spędzony czas bez konieczności zamartwiania się zobowiązaniami, które przecież mogły poczekać na inny, dogodniejszy termin. Nasza degustacja wina czekać nie mogła. - Och w takim razie powinienem chyba wysłać do twoich rodziców zawiadomienie, że nie wrócisz już nigdy - zaśmiałem się, nie tonąc jednak całkowicie w żartach, bo oto w żadnym wypadku nie miałbym nic przeciwko temu, by panna Greengrass uświetniała mój czas wolny o wiele częściej niż tylko sporadycznie. Chociaż jako osobnik ceniący sobie wysoko szeroko pojętą (złudną) wolność, na co dzień prawdziwie doceniałem uroki własnego mieszkania w centrum Londynu, niewypełnionego pretensjami apodyktycznego ojca i przytakującej mu matki, skłamałbym, mówiąc, że wnętrze mojego salonu nie rozjaśniało się za każdym razem, gdy gościła w nim moja droga przyjaciółka, gdy jej perlisty głos odbijał się echem od bogato zdobionych ścian i gdy w jej oczach błyszczały chochlicze iskierki wesołości, skrzętnie maskowane w sytuacjach bardziej formalnych. Wiedząc to wszystko i mając przyjemność nazywania Lilith swoją najlepszą przyjaciółką, najprawdopodobniej nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym przed wielu laty w przypływie dziecięcej werwy i buntu przeciwko zasadom nie zapędził się na sąsiednie terytoria należące do znamienitego rodu Greengrassów.
Wznieśliśmy toast, a ja przypomniawszy sobie o pewnym szczególe, który umknął mi w ferworze zażyłego witania gościa honorowego tego wieczoru, machnąłem krótko różdżką, by stojący w rogu salonu gramofon ożył, jego igła drgnęła lekko, wypełniając pomieszczenie przyjemnymi, nieco przyciszonymi dźwiękami pochodzącymi z obracającej się płyty winylowej, jednej z tych, których fakt posiadania przyprawiał moją familię o stan przedzawałowy.
- Chyba nie dojdziemy do porozumienia, jeśli bezwstydnie stwierdzę, że mam nadzieję na coś dokładnie przeciwnego - uśmiechnąłem się zawadiacko, po raz kolejny racząc się wyśmienitym winem i na nowo odkrywając bogactwo bukietu tak kuszącego, że na palcach jednej ręki byłbym w stanie zliczyć ile razy udało nam się odmówić dalszego jego smakowania po zaledwie paru kieliszkach. Ale cóż było niepoprawnego w zwiększaniu zarobków winiarzy i eksporterów rubinowych trunków?
- Na razie wciąż nie narzekam na rewolucje w mojej codzienności, za to z przyjemnością wysłucham twoich, zapewne o wiele ciekawszych historii - zapewniłem, w myślach sobie dopowiadając, że im bardziej podszyte winem, tym zabawniejsze. W mojej głowie ani przez ułamek sekundy nie zaświtał pomysł powracania do tematu moich zaręczyn, przyszłych, niecierpliwie wyczekiwanych przez nestora czy też przeszłych, brutalnie zakończonych. Minęło już kilka długich tygodni i wszystko było tak, jakby Linette właściwie nigdy nie istniała w moim życiorysie, a ja nie czułem rozczarowania takim stanem rzeczy - wręcz przeciwnie, byłem wdzięczny. - Chyba że dramaty rodzinne zaliczamy do kategorii wartej poruszenia, wtedy mogę oświadczyć, że zaręczyny mojego kuzyna z panną Sykes niecały miesiąc temu są niczym w porównaniu ze skandalicznie szybkim ślubem, jaki ma się odbyć już na początku grudnia. Jestem wzburzony tym nieposzanowaniem jakiegokolwiek decorum i szczerze się zastanawiam ilu Averych weźmie udział w tej farsie, ja raczej nie mam zamiaru wyrażać swojej aprobaty dla tego mariażu - dodałem po chwili namysłu, obracając kieliszek w palcach i tym samym wprawiając w wirowanie jego zawartość, która zachlupotała o kryształowe ścianki z wściekłością właściwą moim rozmyślaniom. Po chwili jednak przywołałem na twarz ponowny, spokojny wyraz, upiłem łyk wina i usiadłem wygodniej na kanapie, spoglądając na Lilith z wyczekiwaniem. - Jak więc sprawy mają się u ciebie? Powinienem już szaleć z zazdrości o jakiegoś tajemniczego jegomościa? - zapytałem z lekkim rozbawieniem, nawet nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że twierdząca odpowiedź ubodłaby mnie nieprzyjemnie.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Salon [odnośnik]07.03.16 20:13
Zachichotałam na dźwięk jego słów. Chciałbyś mnie na zawsze? Chyba jako jedyny mężczyzna, przeżył ze mną tyle różnych rzeczy a mimo to, wciąż stał przy mnie, nieugięty. Ciekawe więc, czy byłby w stanie wytrzymać ze mną drugie tyle a może i jeszcze więcej, niż dotychczas. Powiodłam wzrokiem w stronę, z której zaczął płynąć przyjemny dźwięk a na mojej twarzy niemal natychmiast zagościł uśmiech. To właśnie przez nastrój, jaki tworzył pracujący gramofon tak bardzo lubiłam przebywać w salonie. Nie wiem czy którekolwiek inne pomieszczenie w tym domu, miało taki klimat jak to. Dodając do tego kominek i butelkę wina, można by rzec, że robiło się całkiem romantycznie. Gdybyśmy tylko nie byli dwójką przyjaciół... Natychmiast jednak wyrzuciłam z głowy tę myśl, swoją uwagę zaś, ponowie skupiając na moim rozmówcy.
- Mam nadzieję, że wino nie uderzyło Ci jeszcze w pełni do głowy, i jesteś świadomy wypowiadanych przez siebie słów. - Posłałam mu przy tym sugestywne spojrzenie a jedna z moich brwi powędrowała ku górze. - Dobrze wiesz, że potrafię być bardzo niegrzeczna, jeśli za dużo wypiję. - Dodałam, może nieco dwuznacznie, spoglądając na niego nieco zalotnie. Cóż poradzę, że lubiłam z nim pogrywać w ten sposób. Z resztą, nic złego nigdy z tego nie wyszło, więc od czasu do czasu mogłam wykorzystać swoje uroki i trochę pożartować. A sam Perseus również zdawał nic sobie z tego nie robić, rzucając mi zawadiackie uśmiechy. Nie miałam tu na myśli niczego niemoralnego, do tej pory nie udało nam się zagalopować na te tereny znajomości, chociaż już nie raz balansowaliśmy na ich krawędzi. Bardziej o to, że znowu wykorzystam swoje umiejętności metamorfomagii i tym razem zamiast straszyć samego Perseusa czy trolle zamieszkujące okolice jego rodzinnej posiadłości, ofiarą moich wygłupów padnie jakiś przypadkowy mieszkaniec Londynu a w najgorszym przypadku - mugol. - Może więc dla pewności zamknij dobrze drzwi i nie wypuczaj mnie z mieszkania. - Zachichotałam raz jeszcze, ponownie upijając łyk wina.
Nie spuszczając wzroku z mężczyzny, dokładnie analizowałam kolejne zdania jego wypowiedzi. Dramaty rodzinne ten temat z pewnością należał do naszych ulubionych, bo przecież nie ma to jak wymienianie się historiami z życia członów naszych rodzin, prawda? O niespodziewanych zaręczynach i szybko planowanym ślubie Samaela, dowiedziałam się już jakiś czas temu. Ciężko z resztą było to przeoczyć, wśród całej arystokracji huczało na ten temat, wszyscy wymieniali się najnowszymi ploteczkami i przepuszczeniami dotyczącymi rychłego ożenku. Na mojej twarzy pojawił się lekki grymas a zaraz po nim nastąpiło ciche westchnięcie z moich ust.
- Słyszałam. - Szepnęłam cicho na chwilę wbijając wzrok w wzburzoną twarz przyjaciela. Delikatnie kładąc swoją dłoń na jego, ścisnęłam ją w geście wsparcia. - Nie idź. Kupimy następną butelkę wina i wypijemy za ich głupotę. - Posłałam mu ciepły uśmiech, szybko cofając rękę, która jeszcze przed chwilą miała go uspokoić. Nie chciałam żeby się denerwował, nie takimi błahostkami. Mimo, że nic nie powinno mu się stać, jeśli dzisiaj rano grzecznie wypił eliksir, to zawsze w takich sytuacjach, nachodził mnie strach, że dostanie jakiegoś ataku a ja nic nie będę w stanie na to poradzić. Spoglądałam więc w jego twarz, czekając aż zniknie z niej grymas wzburzenia.
Na następne pytanie odpowiedziałam kwaśnym uśmiechem, teraz samej obracając w palcach kieliszek z rubinowym trunkiem.
- Póki co nikt nie chce wymienić mnie za kawałek ziemi. - Rzuciłam a w moim głosie dało się słyszeć nutę kpiny. - Więc chyba nie masz być o co zazdrosny. - Dodałam posyłając mu ciepły uśmiech. Po czym przygryzłam dolną wargę i w całości opróżniłam kieliszek z znajdującego się w nim alkoholu. Wcale nie chciałam wychodzić za mąż.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]09.03.16 13:34
Tak. Jestem całkiem pewien, że w życiu przeżyłem już prawie wszystko (włączając w to nieprzemyślany, szybko anulowany przez moją familię ślub z pewną półwilą, która obiecując szalone namiętności, pragnęła przysposobić sobie moje nazwisko, moje przywileje i możliwości płynące z mojej skrytki bankowej), dlatego też coraz częściej skłaniałem się ku myśleniu, że w udanych relacjach, zarówno tych romansowych, jak i platonicznych, nic nie liczy się tak bardzo, jak partnerstwo na każdym kroku, a to, z oczywistych względów, musiało płynąć z zaufania. Czy ze wszystkich osób wybiegających poza krąg związanych ze mną przez krew, nie ufałem najbardziej właśnie Lilith? Ale przecież była dla mnie jak siostra, nigdy nie doszliśmy do etapu wystawiania na szwank naszej przyjaźni.
- W pełni świadomy. Mogę nawet podpisać stosowne dokumenty, żebyś to miała na piśmie - zapewniłem z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach. - Jakże więc dobrze, że dopóki jesteś ze mną, możesz robić co dusza zapragnie - odpowiedziałem, poruszając brwiami w zabawny sposób, gdy Lilith oświadczyła jak niegrzeczna potrafi być. Znaliśmy się już prawie dwadzieścia lat, jakkolwiek niemożliwe wydawało się zestawienie takiego szmatu czasu z naszą nieprzemijającą młodością, a czasem, właściwie całkiem często, odnosiłem wrażenie, że niewiele się zmieniliśmy od momentu poznania. Owszem, wydorośleliśmy pod względem fizycznym i prezentowaliśmy się o wiele poważniej niż czteroletnie berbecie, lecz nasze skłonności do niepoważnych zachowań, które w oczach publiki urągałyby naszemu statusowi, pozostawały na poziomie właściwie constans. Może kiedyś właśnie o to się potkniemy? Jak długo można sobie żartować, jakby nasze relacje były nie do końca platoniczne i zakładać, że w podświadomości nie zbierają się kolejne warstwy osadu ze słów i czynów, które - chociaż wystudiowane - nie były w całości fałszywe? - Mam nadzieję, że to nie podchodzi pod porwanie i przetrzymywanie zakładnika - zaśmiałem się i po raz kolejny poruszyłem szybko brwiami, gdy machnięcie różdżką, którą już odkładałem na pobliski stolik, wywołało całkiem donośne zgrzytnięcie zamka w drzwiach.
Mało prawdopodobna wydawała się być możliwość unikania tematu dramatów rodzinnych, jeśli te czaiły się na każdym kroku. A przecież tak właśnie było, nawet gdy poszczególni członkowie rodu niemalże stawali na głowie, by zatuszować skandal mniejszy niż większy z udziałem swoich latorośli w roli głównej - z tej też przyczyny po jakże niechlubnym zerwaniu przyszłych pozytywnych stosunków z rodem Lestrange oficjalnie wyruszyłem zwiedzać świat szeroki, a mniej oficjalnie dostałem wilczy bilet, by dać czas przycichnąć pewnym sprawom. Czego się nie robi dla dobra rodziny? Dobrowolnie lub nie, kwestia interpretacji.
- Wszyscy słyszeli. Nie wiem jak mamy wciąż być uważani za poważnych, jeśli akceptujemy takie maskarady - westchnąłem ciężko, dając upust mojemu niezrozumieniu dla tego, że nikt otwarcie nie sprzeciwił się podobnym działaniom i nie ukrócił ich jeszcze, bo konieczność przedłużenia linii to jedno, a dobieranie odpowiednich kandydatek i postępowanie wedle ogólnie przyjętych zasad to drugie. Ścisnąłem lekko dłoń panny Greengrass, racząc ją pełnym wdzięczności uśmiechem. - To brzmi jak najbardziej kusząca propozycja na spędzenie tego dnia - ochoczo poparłem cudowny pomysł blondynki, odpychając od siebie nieprzyjemne myśli. Jakże mógłbym tracić tak cenny czas spędzony w towarzystwie Lilith na bezsensowne psucie sobie zdrowia głupotami, na które, o zgrozo, nie miałem wpływu? Role najwidoczniej szybko się zamieniły, a chwilowe rozgoryczenie przeszło ze mnie na moją przyjaciółkę niczym impuls elektryczny.
- Skandalem byłoby wymienianie cię na kawałek ziemi - zaoponowałem, upijając solidny łyk wina, nie chcąc i nie potrafiąc sobie wyobrazić sytuacji, w której panna Greengrass ma być piękną ozdobą jakiegoś stetryczałego arystokraty, mającego ambicje wykrzewienia z niej wszystkiego, co czyniło ją tak wyjątkową, byleby tylko wpisywała się dobrze w schemat nudnej żony. - W takim razie dzisiaj w nocy będę spał spokojnie - stwierdziłem, rozpogadzając się już całkowicie, po czym zaśmiałem się, widząc jak Lilith w tempie godnym podziwu osusza kieliszek. - Chyba - dodałem żartobliwie, spoglądając na puste szkło znacząco, po czym chwyciłem butelkę i dolałem nam rubinowego trunku.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Salon [odnośnik]13.03.16 1:11
Pierwszy kieliszek opróżniłam w tempie błyskawicznym i co najmniej zaskakującym. Chyba, że zna się mnie prawie dwadzieścia lat, wtedy niewiele rzeczy jest w stanie człowieka zaskoczyć. Tak więc całkiem naturalną reakcją na zaistniałą sytuację był śmiech Perseusa, który nie zwlekał zbyt długo, by ponownie napełnić nasze kieliszki winem. Posłałam mu lekki uśmiech, zawieszając swoje spojrzenie dosłownie na ułamek sekundy, na jego twarzy. Chyba nie zdawał sobie pojęcia, jak bardzo byłam mu wdzięczna, że jest przy mnie, że akceptuje mnie taka jaką jestem a wszelkie moje odchyły traktuje z przymrużeniem oka.
- Cieszę się, że Cie mam. - Szepnęłam cicho, tym razem uśmiechając się do niego nieco pewniej, po raz drugi tego wieczoru, chwytając go za dłoń. - Nawet jeśli mnie oddadzą za kawałek ziemi - Tu przerwałam by posłać mu znaczące spojrzenie. - to pamiętaj, że w dalszym ciągu będziesz dla mnie jedną z najważniejszych osób na ziemi. Zawsze będę przy Tobie, nieważne co się stanie czy jak zły obrót przybiorą sprawy. To co nas łączy pozostanie niezmienne. - Dokończyłam, ściskając mocniej jego dłoń, jednak nie cofnęłam swojej tak szybko jak poprzednio, pozwalając sobie by ta odrobina bliskości trwała nieco dłużej. Chciałam, żeby wiedział ile dla mnie znaczy i że nic, ale to absolutnie nic ani nikt, nie będzie w stanie zniszczyć naszej przyjaźni. Powinnam już dawno cofnąć rękę, trzymałam go zdecydowanie za długo, by można było uznać to za jedynie przyjacielskie gest ale nie mogłam, może też wcale nie chciałam, zamiast zrobić cokolwiek siedziałam tak naprzeciwko niego, wbijając wzrok w jego ciemne tęczówki. Jak to się stało, że przez tyle lat wytrwaliśmy przy sobie, jedynie jako przyjaciele i żadne z nas nie spojrzało na drugie z innej perspektywy... ale czy na pewno? Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że taka myśl przeszywa moją głowę po raz pierwszy. Jedyna osoba, w której towarzystwie czułam się tak dobrze, siedziała teraz przede mną a ja zadręczałam się myślami zupełnie nie na miejscu. Potrząsnęłam głową na powrót cofając dłoń, natychmiast też zwijając ją w pięść i przyciskając ją do siebie.
- Przepraszam... Zamyśliłam się. - Szepnęłam uciekając od niego wzrokiem, szukając szybko jakiegoś tematu, który zatuszował by tą niezręczność, głupie zachowanie z mojej strony. - I nie dąsaj się tak kiedy mówię o wymianie, dobrze wiesz jak to u nas funkcjonuje... Marne szanse na poślubienie kogoś kogo naprawdę darzy się uczuciem. - Rzuciałam w końcu, posyłając mu znaczące spojrzenie, po czym upiłam spory łyk wina. Przecież wiedział, że mam rację, kto jak nie on? Zmuszony do narzeczeństwa z moją bądź co bądź kuzynką, mającą w poszanowaniu już wszelkie normy moralne. Wątpliwe więc by komukolwiek z nas udało się w kimś szczęśliwie zakochać. Finalnie i tak skończymy jako marionetki w rękach starszyzny, która to za nic ma nasze realne potrzeby i kieruje się jedynie swoim, pozornym dobrem. Miałam jedynie nadzieję, ze Perseus podejdzie do tematu nieco łagodniej niż co po niektórzy... w końcu nie jemu w końcu zarzuciłam, że jego wybranka go nie kocha.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]15.03.16 17:45
Nadeszła najwyższa pora na otwarcie drugiej butelki, dlatego też ponownie ująłem w dłonie korkociąg, by w kilka chwil pozwolić kolejnej porcji wina trochę pooddychać przed trafieniem do naszych kieliszków. To uczucie swobody i nieskrępowania, jakie towarzyszyło mi w tym momencie, podczas gdy w towarzystwie kogokolwiek innego powinienem się najprawdopodobniej nieco hamować z tempem degustowania było bezcenne. Można by pomyśleć, że ludzie z czasem przyzwyczajają się do wszystkiego i coraz trudniej im o wdzięczność, lecz w moim przypadku sprawy się miały dokładnie na odwrót, a ja z każdym kolejnym rokiem, z każdym kolejny spotkaniem jeszcze bardziej doceniałem tę przyjaźń.
- Nie wyobrażam sobie cię nie znać - oznajmiłem z pełnym przekonaniem, wyrażając chyba większe przywiązanie niż poprzez nieadekwatnie banalne „ja również”. - Nawet jeśli cię oddadzą za kawałek ziemi - rozpocząłem w podobnym tonie, tym razem jednak mówiąc już z przekorą, bez podświadomego chmurzenia się na samą myśl o takim procederze. - nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Jesteś moją rodziną, to znaczy więcej niż twoje nazwisko, obecne czy przyszłe - zakończyłem, z pewnym namaszczeniem akcentując rodzinę. Nie miałem przecież wątpliwości, że właśnie do takiej rangi urosła Lilith, która towarzyszyła mi od najmłodszych lat niczym siostra i w związku z tym w mojej świadomości została opatrzona właśnie tym tytułem i przysługującymi mu specjalnymi prawami, nieosiągalnymi dla kogokolwiek innego. Uśmiechnąłem się do niej, przesuwając kciukiem po wierzchu jej drobnej dłoni w geście nad wyraz czułym jak na standardy dość chłodnych w obyciu Averych. Jak na moje standardy. Nie było w tym ani krzty sztuczności, ani odrobinę wystudiowania, jakim wcześniej raczyłem Linette, wiedząc doskonale, że w gruncie rzeczy jestem dla niej obcym człowiekiem, którego zna w swoim mniemaniu doskonale, lecz tak naprawdę dostawała ode mnie dokładnie przygotowane elementy układanki, które mogła składać sobie w obraz idealnego narzeczonego - obraz w całości wykreowany przeze mnie i uniemożliwiający jej czytanie we mnie jak w otwartej księdze. Dbałem o to, by nasze relacje, w miarę możliwości, były bezproblemowe, dlatego też w myśl idei głoszącej, że cel uświęca środki, porywałem się na niemalże romantyczne gesty, rozbawiony reakcjami swojej naiwnej narzeczonej. I dopiero później przerażony wizją tego, że faktycznie miałaby już na zawsze przyjąć rolę towarzyszki mojego życia. Ten dyskomfort psychiczny, ten lęk, siedzący głęboko pod skórą był tak skrajnie odmienny od trawiącego mnie aktualnie pragnienia zatrzymania czasu w miejscu, że początkowo nawet nie zauważyłem, gdy Lilith wyślizgnęła rękę z mojego uścisku. Po chwili jednak napotykające już tylko powietrze palce zapiekły nieprzyjemnie, a ja chrząknąłem cicho i chwyciłem w nie kieliszek.
- O czym myślałaś? - zapytałem automatycznie, pragnąc podchwycić przelatujący mi tuż przed nosem temat, byleby rozwiać dziwną, nieco napiętą atmosferę, a w efekcie nieświadomie ją tylko zagęszczając. - Wiem, wiem, ale… po prostu byłbym spokojniejszy, gdybyś trafiła na kogoś, kto potrafi cię docenić i zobaczyć, jak cholernym szczęściarzem jest. I powstrzymać się od wyznawania miłości innym ludziom - oświadczyłem bez cienia żartu, za to z odrobinę gorzką nutą przebrzmiewającą w ostatnim zdaniu, bezpośrednio nawiązującym do świętej pamięci kuzynki panny Greegrass. - A tymczasem, twoje zdrowie, Lilith, obyś nigdy się nie zmieniała. I nigdy nie miała mnie dość - zarządziłem kolejny toast, unosząc napełniony sowicie kieliszek, po czym upiłem z niego kilka łyków.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Salon [odnośnik]17.03.16 4:24
Zmieszałam się lekko na dźwięk jego słów, składających się w końcu, w tak proste lecz niewygodne pytanie. O Tobie. Tak powinna brzmieć poprawna odpowiedź, która jednak nijak nie chciała i raczej nie powinna przejść, przez moje gardło. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że zastanawiałam się czy kiedykolwiek spojrzał na mnie inaczej, niż jedynie przez pryzmat bycia przyjaciółką. Fakt, że znaliśmy się tak długo i dogadywaliśmy się jak nikt inny, jedynie potęgował napływ nowych myśli, związanych z tym tematem. Nie powinnam. Nie powinnam myśleć o nim w ten sposób, ani ja on nim ani on o mnie a mimo to, nie mogłam się powstrzymać od snucia chociażby drobnych domysłów jakby to było, gdybyśmy zaczęli znaczyć dla siebie jeszcze więcej. Może to wino jest jakieś mocniejsze i zaledwie po dwóch kieliszkach, człowiek zaczynał snuć niewydarzone historie?
Właściwie to od kiedy ja się hamuje, z dzieleniem się jakimikolwiek przemyśleniami, z moim przyjacielem? Cóż najwyżej uzna mnie za kompletną wariatkę.
- Myślałam o tym, jaka zgoda byłaby z nas para. - Rzuciłam lekko, po raz kolejny wtapiając w niego swój wzrok. Byłam ciekawa jak zareaguje, wybuchnie śmiechem czy przyzna mi rację? To co tak bardzo lubiłam w naszej relacji, to to, że pomimo znajomości znaczenia, każdego jego gestu, w pewnych sytuacjach wciąż udawało mu się mnie zaskoczyć i chyba za to, kochałam go najbardziej. Jednak kolejne jego słowa wbiły mnie w lekką irytację, nie skierowanej jednak do jego osoby oczywiście, lecz do tej do której pił - do Linetty. Kuzynka czy nie, więzy krwi nie miały tu nic do gadania, tego jak potraktowała Perseusa nigdy bym jej nie wybaczyła i choć podobno o zmarłych źle nie powinno się mówić, to trzeba przyznać, że Linetta miała tupet. Bez żadnego skrępowania postawiła wszystkich nas, w niezręcznej i dość dziwnej, sytuacji; jaką był chociażby fakt mojego początkowego rozdarcia pomiędzy Caesarem a Perseusem, które zakończyło się, pomimo mojej dużej sympatii do Lorda Lestrange, zajęciem pozycji po stronie Lorda Avery'ego, najdroższego mi przyjaciela i członka nieprzypieczętowanej więzami krwi, rodziny. Posłałam mu więc przekorny uśmiech, ponieważ to co właśnie powiedział, było jedynie namiastką troski jaką mnie otaczał.
- Nie była Ci pisana mój drogi. - Zaczęłam, spoglądając na niego znacząco, dobrze wiedział o kim mówię, dokładnie tak jak ja kiedy zlepiał ostanie słowa, swojego zdania. - I ja więc mam nadzieję, że znajdziesz w końcu pannę o szczerych zamiarach wobec Twojej osoby. Inaczej, będę zmuszona odprawić ją osobiście! - Dodałam, unosząc nieco podbródek,tym samym próbując udawać, że jestem śmiertelnie poważna. Może wyglądało to na żarty, jednak w głębi duszy byłam śmiertelnie poważna, pragnęłam jego szczęścia bardziej niż swojego a każdą niegodną miejsca u jego boku, gotowa byłam odesłać z powrotem, w ten czy inny sposób. Cóż, w kwestii dobra mojej rodziny, byłam nazbyt wyczulona a każdy kto chociażby ośmieliłby się skinąć palcem, w niewłaściwy sposób w ich stronę, mógł liczyć na moją rychłą i nad wyraz nieprzyjemną, odpowiedź w tej sprawie, bowiem w takich sytuacjach, nie szczędziłam ani słów, ani czynów, ani wszelakich innych, środków.
Uniosłam więc swój kieliszek a z moich ust wydobył się cichy śmiech.
- Ciebie? Nigdy! - Zaznaczyłam od razu, uśmiechając się do niego ciepło. Kogo jak kogo ale Perseusa chyba nigdy nie będę miała dość, pod żadnym względem. - Obyś to Ty, nie miał dosyć mnie! - Rzuciłam, posyłając mu przy tym, szeroki łobuzerski uśmiech. - Minęło już prawie dwadzieścia lat odkąd się znamy, a taki szmat czasu spędzony w moim towarzystwie, prawdopodobnie odcisnął jakieś piętno na Twojej psychice. Mimo to, liczę jednak na cud, że wytrzymasz ze mną następne tyle i jeszcze więcej. - Dodałam, powoli przytykając kieliszek do ust. Naprawdę ciężko było uwierzyć, że minęło już tyle lat od kiedy mały Avery popełnił najlepszy błąd swojego życia, zapędzając się na nasze ziemie.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]23.03.16 19:24
Najprawdopodobniej przez moją twarz powinien przebiec wyraz nieskrywanego zdziwienia, brwi powinny wystrzelić ku górze, usta zasznurować się niezrozumieniem, a oczy błysnąć niespokojnie. Najprawdopodobniej powinienem zaśmiać się niefrasobliwie, machnąć ręką lekceważąco, obrócić całość w żart i dolać nam wina. Ale czy przywykliśmy do robienia tego, co powinniśmy? Uśmiechnąłem się lekko, pozornie rozbawiony tematem, który wypłynął niespodziewanie, choć właściwie w sposób zupełnie przewidywalny i zamiast uciąć całość nieco abstrakcyjnych rozmyślań, całkiem chętnie podążyłem ich szlakiem. Nie po raz pierwszy - skłamałbym, mówiąc, że podobne kwestie nigdy nie przewijały się przez moją głowę.
- Zdecydowanie - potwierdziłem bez najmniejszych oporów, przytakując stwierdzeniu Lilith i upijając kolejny łyk wina, nie czując ani odrobiny skrępowania. Dlaczego miałbym je czuć? - A potem okazałoby się, że fakt tak długiego trwania naszej znajomości obraca się przeciwko nam. Ty wypominałabyś mi, że skuteczniej potrafię uspokoić trolle niż dzieci, czego oczywiście nie wiedziałabyś, gdyby nie nasze wiekopomne wyprawy, a ja uparcie wspominałbym jak na jubileuszowym polowaniu w widowiskowy sposób obiłaś sobie mało szlachetną część ciała - zaśmiałem się, przedstawiając poniekąd drugą stronę medalu, chociaż sam nie wierzyłem w to, by te drobne smaczki, wspomnienia zabawnych wypadków, nieporozumień i sytuacji, o których zazwyczaj się nie chwaliliśmy w towarzystwie innych, po latach miałyby stać się bronią, którą bezlitośnie byśmy do siebie mierzyli, tocząc klasyczną małżeńską zimną wojnę. Małżeńską. To słowo dziwnie zafalowało w moich myślach, odniesione właśnie do Lilith, lecz nim zastanowiłem się nad przyczyną, moje rozochocone wypitym trunkiem zwoje mózgowe chwyciły się kolejnych słów panny Greengrass, tymczasowo porzucając mniej naglące kwestie ewolucji naszej znajomości.
- Może tak wyszło lepiej. Znaczy niekoniecznie dla niej, ale lepiej, że otrzeźwienie, że to nie jest to, spadło wcześniej - jeszcze zanim zacząłem się troszczyć, zanim dałem się schwycić w pułapkę marazmu, zanim mnie i Linette związały więzy, które ciężko byłoby przeciąć nawet po jej śmierci, gdy wszyscy nieodmiennie kojarzyliby mnie z jej osobą i wmawiali mi smutek, który powinien być częścią mnie, a który był mi obcy. - Mam wrażenie, że będziesz odprawiać potencjalne kandydatki długo i namiętnie, drugiej takiej jak ty nie znajdę - dodałem po chwili, zupełnie już nieświadomy tego, jak przeraźliwie szczera jest moja beztroska wypowiedź ani jak blisko sedna moich poglądów leży. Bo czy tak nie byłoby łatwiej? Gdyby Linette była bardziej jak Lilith, wszystko wyglądałoby inaczej. Gdyby moja kolejna narzeczona była bardziej jak Lilith, myśl o wyczekiwanym przez rodzinę mariażu nie napawałaby mnie niechęcią.
Zaśmiałem się pogodnie, wznosząc kolejny toast. Już chociażby sam fakt, że ten wieczór pragnąłem spędzić właśnie w towarzystwie tej rezolutnej dziewuszki, a nie któregoś z moich znajomych z męskiego dormitorium, powinien być niezbitym dowodem na to, jak wysoce ceniłem sobie tą znajomość i jak daleko mi było do stanu przesycenia się.
- Na gacie Merlina, d w a d z i e ś c i a  lat. Mam w pełni uzasadnione obawy, że znasz mnie lepiej niż moi rodzice - stwierdziłem rozbawiony, jakby dopiero teraz uświadamiając sobie, jaki szmat czasu już się znamy. - I nie mam absolutnie nic przeciwko - oznajmiłem jeszcze po upiciu kolejnego łyka wina, błyskając zębami w fircykowatym uśmiechu. - Och kochana, to będzie przywilej, a nie cud. Ze wszystkich moich lotów na miotle, z żadnego nigdy nie będę tak dumny, jak z tego na terytoria Greengrassów - oświadczyłem z pełnym przekonaniem, sadowiąc się wygodniej na kanapie i zwracając się lekko w bok, by wciąż raczyć swoje oczęta przyjemnym widokiem twarzyczki Lilith, będącej jedyną kobietą, która zawojowała mój świat niepostrzeżenie i trwale.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Salon [odnośnik]25.03.16 1:53
Rozbawiona słowami mojego drogiego przyjaciela, spojrzałam na niego podejrzliwie, ściągając przy tym nieznacznie brwi. Był dzisiaj niezwykle miły a prawie każde jego wypowiedź zawierała fragment, w którym byłam przez niego uwielbiana. Nie żeby zazwyczaj mieszał mnie z błotem czy rzucał w moją stronę uszczypliwymi komentarzami, wręcz przeciwnie, w jego obecności zawsze czułam się wyjątkowa a jego jedno słowo, potrafiło przywrócić mi humor, jednak dzisiaj wypowiadał się o mnie inaczej.
- Perseus, czy Ty znowu coś kombinujesz? - Spytałam, ciągle wbijając w niego, coraz mniej trzeźwy wzrok. Powoli ale jednak, zaczynałam czuć jak wypity alkohol zaczyna krążyć w moich żyłach, przyprawiając mnie o coraz to śmielsze myśli, które jeszcze udawało mi się trzymać na wodzy. - Jeśli będziesz mnie tak komplementował przez resztę wieczoru, to wyczerpiesz limit na cały  następny miesiąc. - Stwierdziłam, posyłając mu przy tym delikatny uśmiech. Był taki kochany i czuły, nawet kiedy nie posyłał chwilowo w moją stronę żadnych komplementów a jedynie słowa o neutralnym znaczeniu, czułam, że jestem dla niego ważna. Upiłam kolejny, spory tym razem łyk wina, po czym podciągnęłam nogi na sofę a łokieć wbiłam w jej oparcie, zwracając się tym samym, całkowicie w stronę Perseusa. Chwilę skakałam wzrokiem po jego twarzy, zastanawiając się co teraz myśli, kiedy nagle przypomniałam sobie jego wcześniejsze słowa. Niemal momentalnie uderzyłam dłonią w jego udo, przy okazji sprawiając i sobie trochę bólu, natychmiast więc cofnęłam piekącą ręka i pomachałam nią w powietrzu, jakbym chciała strząsnąć z niej to nieprzyjemne pieczenie.
- To za te bzdury które wygadywałeś wcześniej! - Fuknęłam, ściągając przy tym brwi i robiąc minę groźnej Chihuahuy. - Jak mogłeś pomyśleć, że nasz związek opierał by się na wymierzaniu sobie ciosów poniżej pasa! Nigdy bym Ci czegoś podobnego nie zrobiła! Ty gamoniu! - Tu przerwałam swoje warczenie i pacnęłam go tym razem w ramię, jednak dużo lżej niż poprzednio, wciąż czując dłoń, która doświadczyła kontaktu z udem Perseusa.
- Oooo, teraz już rozumiem, uważasz, że teraz jestem świetnym, wręcz idealnym kompanem ale gdybyś tylko wsunąłbyś mi obrączkę na palec... PUF! Przeszłabym natychmiastową transmutację w wredną zołzę, czepiają się każdego szczegółu! Teraz to mnie zraniłeś... - Po emocjonującym wstępnie, przyszedł czas na koniec, przystrojony jedynie o ciche westchnięcie i zamienienie uśmiechu na podkówkę. Oczywiście tak naprawdę nie byłam na niego zła, zwyczajnie udawałam, zarówno oburzenie jak i smutek, który teraz tak wyraźnie malował się na mojej twarzy. Przecież wiedziałam, ze tak jak ja teraz, Perseus wypowiedział te słowa w żarcie (a przynajmniej właśnie taką miałam nadzieję). Odwróciłam od niego głowę, udając że nie mam ochoty na niego patrzeć a jego słowa naprawdę mnie dotknęły, byłam jednak niemal pewna, że mężczyzna doskonale wie, że żartuję i nie da się nabrać na tą chwilową demonstrację. Z drugiej jednak strony liczyłam, że podejmie grę i będę mogła się z nim trochę podroczyć, może zażądać czegoś w ramach rekompensaty? I cóż, droczenie się z Lordem Averym, należało do moich ulubionych.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]26.03.16 13:58
Faktycznie, tego dnia miałem nadspodziewanie dobry humor. Czy miałem ku temu powody? Tych oczywistych zapewne nie, wszak od dłuższego już czasu nic nie szło po mojej myśli, a nieporozumienia i nieszczęścia wzbierały wielką falą, która tylko czekała, by zalać mnie w najmniej odpowiednim momencie. Lecz jakże mógłbym w trakcie degustacji wina w tak rozkosznym towarzystwie, rozmyślać o sprawach tak przyziemnych i chwilowo bezsensownych?
- Skąd podejrzenia, jakobym coś kombinował? Ranisz moje uczucia, moja droga - z moich ust wydobyły się niemalże urażone słowa, przepełnione wystudiowanym przejęciem, którego dopełniło wielce dramatyczne ulokowanie dłoni w okolicy serca w geście sugerującym, jak okrutnie mnie zabolało. Procenty przyjemnie rozgrzewały moje wnętrze i huczały w żyłach, mieszając się z krwią w coraz mniej zdrowych proporcjach, a do głosu dochodziły moje teatralne talenta, przeważnie wykorzystywane tylko na potrzeby pracy. Śmieszna myśl, pracuję jako aktor. Można by pomyśleć, że jestem poważnym i szanującym się człowiekiem. - Och nie sądziłem, że istnieje jakikolwiek limit w tej materii. Ale jeśli tak, lepiej się powściągnę - zaśmiałem się, pozwalając moim wyobrażeniom radośnie pokicać w stronę wizji, w której faktycznie istnieje jakiś limit i w której w późniejszym terminie, za każdym razem, gdy próbowałbym powiedzieć coś miłego, niewidzialna ręka zaciskałaby się na moim gardle i uniemożliwiała wyartykułowanie ani jednego dźwięku. Kolejna śmieszna myśl, ten stan rzeczy niewiele różniłby się od moich codziennych prób wyrażania szczerej sympatii pod adresem szarych, bezimiennych ludzi, takie manewry po prostu były dla mnie niemożliwe. Sączyłem właśnie wino, jak na wytrawnego konesera przystało, gdy dłoń Lilith z głośnym plaśnięciem wylądowała na moim udzie, co automatycznie wywołało lekkie drgnięcie mojego ciała.
- Ała? - wspiąłem się właśnie na szczyt elokwencji. Z nieskrywanym zadowoleniem odnotowałem więc fakt, że ani kropla rubinowego trunku nie uległa rozchlapaniu, po czym spojrzałem na lady Greengrass z lekkim zdziwieniem. - Najdroższa, wcale nie stwierdziłem, że na tym właśnie by bazował nasz związek, ale że nawiązywanie do pewnych wydarzeń byłoby nieuniknione, jakkolwiek bardzo życzyłbym sobie, by obce nam było wszystko, co nie jest sielanką - oświadczyłem, broniąc swoich racji w tonie skrywającym rozbawienie zarówno całą rozmową, jak i ciosem Lilith, który choć zostawił po sobie uczucie pieczenia (należało przyznać, trochę krzepy ta niepozorna blondyneczka miała), na pewno zdecydowanie bardziej był odczuwalny właśnie przez nią.
- Cóż to za przemoc domowa, lady Greengrass? - zapytałem niemalże oburzony jej kolejnym atakiem na moją osobę, tym razem wymierzonym w moje ramię. I tym razem zareagowałem, choć z powodu wypitego alkoholu z refleksem nieco mniej powalającym niż zazwyczaj, chwytając nadgarstek okładającej mnie Lilith w swoje palce, delikatnie, bez silnego zaciskania ich na przegubie, co później wywołałoby na jej jasnej skórze ciemnośliwkowe wykwity w kształcie dłoni jakiegoś neandertalczyka, którym okazałbym się być właśnie ja. - Nigdy nie posądzałem cię o skłonności do zmieniania się w harpię, ale chyba muszę ponownie to przemyśleć, skoro chcesz mnie bić jeszcze przed ślubem! Zamierzasz zrobić ze mnie ubezwłasnowolnionego pantoflarza, do tego to właśnie doszło? - kontynuowałem urokliwą scenkę rodzajową wciąż trzymając rękę Lilith i próbując wpatrywać się w nią spojrzeniem przepełnionym urazą i poczuciem oszukania, lecz po chwili przepadając w tej próbie z kretesem. Moje usta wygięły się niepokornie w niekontrolowanym uśmiechu, widząc wzburzoną emocjami twarz panny Greengrass, po czym upiłem ostatni łyk wina i odstawiłem kieliszek na pobliski stolik. - Chociaż szczerze wątpię w to, byś kiedykolwiek była wredną zołzą i tak byłbyś moją wredną zołzą, nie łam mi więc serca i nie odwracaj spojrzenia, jakby mój widok byłby ci niemiły - dodałem już niemalże melodramatycznie, na powrót przywołując powagę i strapiony wyraz twarzy, jakby właśnie pod moim nosem rozgrywała się największa tragedia ludzkości, której niezamierzenie stałem się głównym bohaterem i głównym prowodyrem. - Słodka Julio, nie skazuj swojego Romea na wieczną udrękę! - tak, to już oficjalne, wino huczało mi w uszach, a teatralność sięgnęła zenitu, gdy przesuwałem palcami po nadgarstku Lilith, wciąż licząc na to, że zwróci w końcu swe lica ku mnie i nie będzie już ani nachmurzona, ani zraniona.
Na żarty, oczywiście.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Salon [odnośnik]30.03.16 0:27
Przez mojego ciało przeszedł przyjemy dreszcz, dokładnie w tym samym momencie kiedy palce Perseusa, powoli zaczęły przesuwać się po moim nadgarstku, przypominając tym samym, że ciągle trzyma mnie w uścisku. Nie był on uciążliwy, bolesny, taki który pozostawiłby ślady na moim przegubie - wręcz przeciwnie, pomimo włożonej w niego siły, ciągle czuć było w nim delikatność, nigdy też nie posądzałabym Lorda Avery'ego o chęć zrobienia mi krzywdy, w jakikolwiek sposób. Nagle poczułam jak zaczyna mi się robić ciepło, jego słowa spowodowały, że po moim ciele rozlała się fala gorąca a policzki zaczęły przybierać różowawej barwy. Moją Nie umiałam powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie wdrapywał się na moje usta... Po raz kolejny pozwoliłam moim myślą uciec w kierunku wizji świata, w którym Perseus i ja jesteśmy razem, w którym faktycznie jestem jego. Nie był to pierwszy raz, kiedy nazwał mnie swoją, jednak wcześniej słowo to miało zupełnie inny wydźwięk, padło w innym kontekście i skupiało się głównie na tym, że jestem jego przyjaciółką a nie kobietą, z którą faktycznie mogły wiązać jakieś plany na przyszłość, którą postrzegałby jako kandydatkę na swoją żonę. Mój wzrok rozpaczliwie biegał po pomieszczeniu, skacząc z jednego przedmiotu na drugi, nie bardzo wiedziałam jak mam teraz zareagować, jak odpowiedzieć na jego słowa, które wciąż dźwięcznie odbijały się w mojej głowie. Opresją okazał się cytat, wypowiedziany z resztą z niezwykłą starannością, zupełnie tak jakby mój przyjaciel był jednym z najlepszych aktorów na deskach teatru i z łatwością potrafił wcielić się w każdą z ról. Parsknęłam więc, zupełnie mimowolnie, jednak kiedy jego głos brzmiał tak wiarygodnie, ciężko było zachować powagę. Potrząsnęłam głową w geście bezradności, po czym zamknęłam na chwilę oczy a usta ściągnęłam w wąską linię, odczekując jeszcze chwilę zanim ponownie wróciłam do niego wzrokiem, tym razem posyłając mu tłamszony uśmiech.
- Romeo ma szczęście, że jego Julia jest litościwa. - Odpowiedziałam mu, nie kryjąc już uśmiechu, który teraz szeroko znaczył się na mojej twarzy. Wbiłam wzrok w jego jasne tęczówki, przez chwilę zastanawiając się jak on to robi, dlaczego nigdy nie potrafię być na niego zła lub chociażby udawać, że tak właśnie jest. Przeciągnęłam wzrokiem po jego twarzy, badając każdy jej centymetr, nie znalazłam jednak niczego, co miałoby lub mogło, mnie od niego odtrącać, sprawić że wolałabym skierować swoje spojrzenie gdzieindziej. Wróciłam więc do jego oczu, i to na nich postanowiłam skupić całą swoją uwagę. Powoli wyślizgnęłam dłoń, oswabadzając ją z uścisku i tym samym pozwalając by palce Perseusa ześlizgnęły się wzdłuż mojej ręki. Wędrowałam palcami w kierunku jego policzka, w głowie szumiało mi coraz bardziej a jedyne czego teraz chciałam to właśnie dotknąć jego skóry. Kiedy w końcu moja dłoń, zetknęła się z jego twarzą, powiodłam delikatnie opuszkami palców wzdłuż jego kości policzkowej i z powrotem, by na końcu przyłożyć ją do policzka.
- Twój widok nigdy nie był i nie będzie dla mnie niemiły. - Szepnęłam cicho w jego stronę a mój wzrok uciekł w stronę jego ust, które w tym momencie wydawały mi się niezwykle kuszące. Przygryzłam delikatnie dolną wargę, wykorzystując moment własnego zawahania jako chwilę do podjęcia decyzji. Każdy kawałek mojego ciała, zdawał się ciągnąć w jego stronę, zupełnie jakbyśmy byli dwoma magnesami, tak silnie oddziałującymi na siebie. Nawet nie zauważyłam, kiedy odległość między nami skróciła się do paru centymetrów, ledwo pozwalających na złapanie oddechu ale nie mogłam się oprzeć przed tym drobnym gestem, który mimo, że miał już miejsce w dalekiej historii, teraz mógł zmienić całą naszą relacje, wywrócić ją  zupełnie i sprawić, że to co jest między nami, już nigdy nie będzie takie same. W końcu dystans między nami zanikł zupełnie, a moje usta delikatnie zetknęły się z jego, tym samym składając na nich czuły pocałunek.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]30.03.16 16:07
Skóra Lilith była zaskakująco miękka. Najprawdopodobniej była niezmiennie taka sama, ozdobiona młodością, wymuskana i wypielęgnowana drogimi kosmetykami, jak na szlachciankę przystało, najprawdopodobniej powinienem był dokonać tego wiekopomnego odkrycia już z dekadę temu, lecz dopiero teraz, gdy moje palce niespiesznie sunęły po zaledwie paru centymetrach kwadratowych przyjemnie rozgrzanych tkanek ściśle opinających jej drobne kostki nadgarstka i smukłe przedramię, dotarło to do mnie prawdziwie. I nie chciałem już cofać swojej dłoni. Nie dlatego, że tym subtelnym dotykiem próbowałem nakłonić lady Greengrass do spojrzenia na mnie lub dlatego, że przytrzymywaniem jej ręki w połowie drogi pomiędzy nami uniemożliwiałem jej kolejne bestialskie akty przemocy - było w tym po prostu coś dobrego, jakiś rodzaj do tej pory obcego w naszych relacjach napięcia oraz poczucie słuszności, zupełnie jakby ten prosty gest, kontakt skóra do skóry, był dowodem na to, że w istocie rzeczy jesteśmy dwoma zaginionymi, idealnie dopasowanymi elementami układanki.
Albo po prostu taką wzniosłą filozofię doprawiało mi wino.
Tak, to pewnie było wino.
Nie, żebym miał coś przeciwko.
Czy byłem w stanie wyobrazić nas sobie razem, cieszących się swoim towarzystwem na poziomie relacji o stopień wyżej niż przyjaźń? Jasno i wyraźnie. Piękne obrazki podsuwane przez moją wyobraźnię miały sens, wszystko, co budowaliśmy przez dwadzieścia lat znajomości prowadziło do tego właśnie punktu, a gdy w końcu się w nim znaleźliśmy, w sposób zupełnie naturalny i niewymuszony, nie pętała mnie ani odrobina niepokoju, jakby taki los od zawsze był naszym przeznaczeniem, a cała reszta zaledwie przeszkodami do przeskoczenia na drodze. Wpatrywałem się w oczy Lilith z delikatnym uśmiechem błądzącym na ustach i pierwszy raz w życiu pozwoliłem wszelkim marom przeszłości odejść w zapomnienie. Pod powiekami nie kołatały się już słodko-gorzkie wspomnienia powiązane z którąś z panien, które kiedyś podobno miały stać się stałym elementem mojego świata. Klapki w końcu spadały mi z oczu - miałem już stały element. Wciąż go mam tuż przed sobą.
- Nie powielajmy schematu nieszczęścia, najmilsza Julio - ściszyłem nieco głos, ujmując mu już wibrującej nuty dramatu i zastępując ją nagłą gładkością. Sekundy ciągnęły się leniwie, gdy rozluźniłem palce spoczywające na przegubie blondynki, by następnie przesunąć nimi w dół jej łokcia i w górę alabastrowego ramienia z uwagą prawdziwego konesera podziwiającego niepowtarzalną rzeźbę jednej z greckich bogini. Najprawdopodobniej Afrodyty. Nie drgnąłem ani o milimetr, pozwalając dłoni Lilith wyznaczyć niewidzialną ścieżkę wzdłuż mojego policzka i nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od jej twarzy, tak pięknej w miękkim, trochę przyciemnionym oświetleniu salonowej lampy. - Jak na człowieka małej wiary przystało, nie pogardziłbym gestem dobrej woli - oznajmiłem z resztkami żartu przebrzmiewającymi w moim tonie, nim ostatecznie dałem się porwać prądowi suspensu. Wnętrze salonu wypełniały już tylko dźwięki płynące z gramofonu, gdy moje spojrzenie automatycznie powędrowało do przygryzanej wargi panny Greengrass, z pewnością już świadomej tego, jaki chaos rozpętał się w mojej głowie. A może wcale nie chaos? Wszystko wszak było tak banalnie proste, gdy trzy uderzenia serca później pochyliłem się minimalnie w kierunku Lilith, a swoją dłoń płynnie przesunąłem z jej ramienia na plecy, by dokładnie w momencie, w którym złączyły się nasze usta smakujące winem, przyciągnąć do siebie blondynkę gestem już mniej delikatnym niż wcześniejsze kreślenie finezyjnych wzorów na jej skórze. Już tylko jeden obrazek z przeszłości zamigotał magnetycznie w mojej głowie, obrazek balu bożonarodzeniowego i przetkniętej czerwoną wstążką jemioły, lecz teraz wszystko wydawało się być inne, gdy palce wolnej dłoni wplątałem w jasne włosy Lilith, by przemienić jej subtelny pocałunek w bardziej żarliwy i by dać się ponieść fali blokowanych dotąd odczuć. Które nie były już tylko poalkoholowym złudzeniem ciepła krążącego w arteriach.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Salon [odnośnik]02.04.16 19:10
Ręka Perseusa delikatnie ześlizgnęła się z mojego ramienia by powoli powędrować w stronę moich pleców a następnie, w już nieco bardziej stanowczym geście, przyciągnąć mnie do siebie. Naszych ciał nie dzieliła już odległość większa, niż ta policzona w zaledwie kilku centymetrach a nasze usta współgrały ze sobą, przemieniając z początku subtelny, czuły pocałunek w żarliwy i pełen pożądania. Wszystkie emocje jakie wiązałam z Lordem Averym (niektóre z nich tak skrzętnie zresztą tłamszone), wreszcie znalazły swoje ujście. Nie miałam już żadnych złudzeń. Przez te wszystkie lata, próbowałam oszukać samą siebie, bo choć nasza relacja budowana i oparta na przyjaźni - z wyboru, wbrew ogólnym zasadom i nie skalanej żadnymi nieczystymi zagrywkami, to nie możliwym było, żeby dwójka tak podobnych osób, które z biegiem czasu znaczyły dla siebie coraz więcej, w końcu nie skończyła w ten lub podobny sposób. Te wszystkie lata, czas spędzony razem, różnorodność sytuacji z jakimi musieliśmy się zmierzyć, wszystko to tylko umacniało naszą więź i sprowadzało nas właśnie do tego punktu, z którego nie ma już odwrotu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że to co robię jest słuszne. (Oczywiście istniała możliwość, że odwagi i przekonania o słuszności moich czynów dodawało mi wino ale kto by się tym przejmował.) Poza tymi wszystkimi emocjami, jakie mną teraz targały była jedna, może trochę nie adekwatna do sytuacji ale jednak, znalazła się i ona; odczuwałam ulgę, ogromną, zupełnie tak jakby ktoś zdjął wielki ciężar z moich barków. Już nie musiałam się hamować, wmawiać sobie, że to tylko niewinne przemyślenia, które zupełnie naturalnie, czasami przebiegają przez moją głowę a Perseus był, jest i powinien być tylko moim przyjacielem.
Uczucie pożądania rozlało się po moim ciele a moje usta wpiły się jeszcze mocniej w wargi mężczyzny, składając na nich coraz bardziej żarliwe pocałunki. Idąc jego przykładem wplątałam dłoń, którą jeszcze przed chwilą przykładałam do policzka, w jego włosy i delikatnie przyciągnęłam go do siebie. Pragnęłam go, tu, teraz i już zawsze, chciałam żeby był tylko mój, chciałam należeć do niego - w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Nawet nie wiedziałam kiedy tak samolubne myśli przemknęły do mojej głowy, tworząc w niej barwne obrazy, przedstawiające głownie nas, razem, w niekoniecznie codziennych sytuacjach. W tym jednym momencie, kiedy nasze usta się złączyły a on odpowiedział mi pocałunkiem, zapragnęłam mieć go tylko dla siebie. Jego  bliskość, dłoń przyciskająca moje drobne ciało do jego, palce wplątane w kosmyki moich jasnych włosów, smak jego ust, te wszystkie rzeczy nie pozwalały mi myśleć trzeźwo.
Gdzieś w mojej głownie, przemknęło po raz kolejny wspomnienie balu bożonarodzeniowego, kiedy to nasze usta spotkały się po raz pierwszy. Zrzuciliśmy wtedy winę na poncz i jemiołę ale teraz, teraz wiedziałam, czułam, że to co się dzieje, nie jest spowodowane ilością wypitego alkoholu. Może przez te kilka lat nie tylko ja walczyłam sama ze sobą, nie chcąc dopuścić do świadomości myśli, że mogę czuć do Perseusa coś więcej, niż jedynie przyjaźń. Może czuł teraz to samo co ja, może tak jak i we mnie, rozlewało się w nim uczucie ulgi i pożądania. Może. Nie padły wszak żadne słowa, mogłam więc jedynie się domyślać, wnioskować odpowiedź z jego gestów, które, czy nie dość wyraźnie mówiły teraz dużo więcej niż jakiekolwiek dźwięki?




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Salon [odnośnik]03.04.16 23:08
Ten gest dobrej woli można było uznać za co najmniej wystarczający. Dzieliła nas już tylko warstwa powietrza tak cienka, że gorący oddech Lilith łaskotał nieco mój policzek gdy moje usta wygięły się w żałośnie radosnym uśmiechu i chociaż panna Greengrass najprawdopodobniej nie była w stanie go dostrzec, to już z pewnością poczuła, kiedy po sprawdzeniu faktury jej skóry, przeniosłem obręb dalszych badań na jej karminowe wargi. W żadnym calu nie zawodziła. Otulił mnie łagodny zapach wanilii i nuty, której nie potrafiłem zidentyfikować, lecz którą określiłbym mianem wzburzonego morza - woń ta nieodmiennie kojarzyła mi się z ulotnym i niedocenianym pięknem, kryjącym się w niepokoju. Którego jednak teraz nie odczuwałem, odrzucając na bok wszelkie konwenanse, nakazy czy zakazy i bezwstydnie przekraczając wyznaczoną przez nas granicę przyjaźni. Gramofonowa igła drgająca na powierzchni winylowej płyty, ledwie wyczuwalnie cierpkie wino i cztery ściany, za którymi nie istniało nic więcej, tylko to się liczyło. Jaki mały nagle zrobił się mój świat, gdy moje myśli zaprzątała tylko jedna osoba - i jaki wygodny. Czy więc to było właśnie rozwiązaniem wszystkich moich problemów, których istnienie negowałem przez tyle lat, wiedziony wpojonymi mi przez rodziców zasadami postępowania z niepisanego kodeksu bezuczuciowych Averych? Czy naprawdę wystarczyło tylko nie stawać na drodze toczących się samoistnie wypadków, zaakceptować to, co nieuniknione, nie wmawiać sobie wyuczanej całą wieczność obojętności i jeden jedyny raz nieodpowiedzialnie rzucić się w wir przypadku, by konsekwencje, wciąż niewiadome, ponieść w późniejszym terminie? Wpakowałem się w pułapkę własnej nieostrożności; już drugą dekadę dopuszczałem do siebie osobę, z którą nie łączyły mnie więzy krwi, a która stopniowo wrastała w mój życiorys. W nawyk weszło mi dzielenie się z nią każdym skrawkiem myśli, każdą tajemnicą, każdym planem, każdym marzeniem, każdą bolączką, nieświadomy niczego tkałem misterną pajęczą sieć, by teraz odkryć, że sam się w nią zaplątałem, że przez tak długi czas pozostawałem ślepy na to, że nasza przyjaźń podstępnie przemienia się w coś więcej. Nie było mowy o gromie z jasnego nieba, chociaż można to chyba określić mianem olśnienia, jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało w zestawieniu z powszechnym twierdzeniem, że wino zamracza.
Zawsze byłem pewien, że łączny nas przyjaźń, nieodmiennie towarzyszyła mi też wiara w to, że szalone zrywy serca mnie nie dotyczą - nigdy nie sądziłem, że bycie w błędzie może być tak przyjemne, a przyznanie się do niego przed samym sobą tak odświeżające. Oderwałem się od słodkich ust Lilith, by przesunąwszy swoje palce do nasady jej karku, pociągnąć delikatnie jasne włosy i tym samym wyeksponować lepiej jej łabędzią szyję, która wygięta we wdzięczny łuk aż prosiła się o naznaczenie jej serią zachłannych pocałunków, co też, jak na uczynnego mężczyznę przystało, ochoczo uczyniłem. Czas zatrzymał się w miejscu lub przynajmniej tak mi się zdawało, gdy nie potrzebowałem już wzniosłych szekspirowskich odwołań ani dramatycznych westchnień, by wyrazić jedyną spójną myśl, jaka zaświtała w mojej głowie tego wieczoru. Pasujemy do siebie. Najprawdopodobniej nawet nie marzyłbym o ruszaniu się z tego miejsca ani o krok, gdyby nie fakt, że salonowa kanapa nadawała się bardziej do przepisowego podejmowania gości niż niewerbalnego wyrażania swoich uczuć bez trwałego i bolesnego skrętu kręgosłupa, dlatego też z lekkim ociąganiem oderwałem się od Lilith po raz kolejny i, miejmy nadzieję, ostatni. Dostatecznie powoli, by dać jej czas na ewentualne protesty, wsunąłem dłonie pod jej drobne ciało, by dźwignąć ją do góry z tej okropnej kanapy i niczym pannę młodą zanieść ją w otoczenie o wiele bardziej komfortowe. W moich wyobrażeniach była to scena romantyczna, lecz właściwie równie dobrze mogłem bardziej przypominać neandertalczyka zabierającego zdobycz do swojej jaskini. Kwestia interpretacji.

| idziem stąd x 2


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach