Początek labiryntu
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Początek Labiryntu
Część labiryntu połączona bezpośrednio z wejściem - jedynym źródłem światła jest otwór w ziemi, ukazujący kawałek wieczornego nieba, które wciąż szarzeje. Potężne wejście do labiryntu stoi otworem, widać stąd też plątaninę korytarzy, ciągnącą się daleko poza miejsce, do którego sięga wzrok. Wysokie, kamienne bloki porośnięte roślinami sprawiają wrażenie zimnych, surowych. Pajęczyny i grube sploty mchów są informacją dla nowoprzybyłych - nikt nie wchodził tu od dawna, z pewnością też nikt nie wychodził. Tylko dlaczego w oddali widać migoczące punkciki, jakby labirynt był zamieszkiwany przez świetliki? Jedno jest pewne, ktokolwiek zdecyduje się tam wejść może być pewien, że nie wyjdzie stamtąd prędko.
Grupa badawcza, powołana przez Ministerstwo wydawała się być idealnie dobraną drużyną - czy jednak w rzeczywistości tak było? Składała się z Inary, Margaux, Neila oraz dowodzącej grupą, łamaczki klątw - Ariadny. Udało im się już bezpiecznie zejść na dół i labirynt stał przed nimi otworem. Słońce zachodziło już na niebie i w pomieszczeniu robiło się zbyt ciemno by widzieć. Przywódca polecił wszystkim, by zaświecić swoje różdżki i udać się w drogę jak najprędzej. Już przy wejściu znajdowało się rozwidlenie, dlatego należało podjąć decyzję - czy udacie się w prawo, w lewo, czy może prosto?
(rzućcie kostką, by zobaczyć czy udało Wam się poprawnie rzucić Lumos;
głosujcie, w którą stronę chcecie się udać)
(rzućcie kostką, by zobaczyć czy udało Wam się poprawnie rzucić Lumos;
głosujcie, w którą stronę chcecie się udać)
Ziemia chrzęściła cicho pod jej butami, kiedy razem z resztą grupy zbliżała się ostrożnie do wyrwy, ziejącej pomiędzy imponującymi, kamiennymi blokami. Oddychała miarowo, dziwnie lepkim powietrzem, przesiąkniętym zapachami, które w teorii powinny działać na nią kojąco – zarówno wilgotna woń ziemi, jak i kwiatowy aromat wrzosów, należały w końcu do rzeczy znajomych – jednak tym razem było wprost na odwrót; w otoczeniu, w którym się znaleźli, było coś niepokojącego, sprawiającego, że jej serce wygrywało przyspieszony rytm, mający niewiele wspólnego z pieszą wędrówką. Zapadające powoli ciemności wydawały się przytłaczające, wysysając resztki światła nawet z jej jasnych kosmyków, w które co rusz zaplątywały się blade nitki delikatnych pajęczyn. Wysokie ściany labiryntu rzucały na ziemię długie, nieprzeniknione cienie, a porastający je mech układał się w najróżniejsze wzory, sprawiające wrażenie niemych ostrzeżeń, przeznaczonych dla ewentualnych wędrowców. Być może była to sprawka jej wyobraźni, ale chwilami miała wrażenie, że przestrzeń dookoła wręcz wibrowała od magii; że rzucone w tym miejscu zaklęcia wyzierały zza niknących w oddali zakrętów i leżały płytko pod ich stopami, przysypane jedynie powierzchownie warstewką gruntu. Nawet majaczące w oddali światełka nie podnosiły jej na duchu, bo one również – paradoksalnie? – miały w sobie coś groźnego.
Trzymała się blisko pozostałych członków wyprawy, idąc u boku jedynej osoby, którą znała – Inary, niewypowiedzenie wdzięczna za towarzystwo przyjaciółki ze szkolnych korytarzy. Nie żeby nie ufała pozostałym, bo zarówno ich przewodniczka o pięknym, mitologicznym imieniu, jak i mężczyzna o ciemnych włosach, wydawali się odpowiednimi czarodziejami na odpowiednim stanowisku, ale odczuwała przed nimi odruchowy, chłodny respekt. Tym silniejszy, że tak naprawdę nie czuła się specjalnie wykwalifikowana do uczestniczenia w ekspedycji; propozycja objęcia pozycji medycznego wsparcia mocno ją zaskoczyła, ale nie wahała się ani przez moment, nieprzywykła do odrzucania próśb o pomoc, zwłaszcza jeśli napływały z wyższych szczebli departamentu, pod który podlegała. Miała jednak nadzieję, że jej umiejętności nie okażą się specjalnie przydatne, a sama wyprawa zakończy się szybko i bezboleśnie dla wszystkich jej uczestników.
Kiedy zatrzymali się przed rozwidleniem, rzuciła szybkie spojrzenie w głąb labiryntu. Szczerze powiedziawszy, żaden z korytarzy nie wydawał jej się bardziej obiecujący od innych i wolałaby, aby decyzja o dalszym kierunku wędrówki została podjęta przez Ariadnę. Gdy jednak padła propozycja głosowania, wzruszyła ramionami, patrząc niepewnie po jaśniejących w ciemności twarzach. – Jeżeli nie mamy żadnych wskazówek, możemy równie dobrze po prostu iść prosto – powiedziała. Nie czekając na ostateczny werdykt, wyciągnęła różdżkę z kieszeni szaty. – Lumos – szepnęła, mając nadzieję, że jasna łuna oświetli nie tylko jej drogę, ale również błąkające się po nieprzyjemnych zakamarkach umysłu myśli.
Trzymała się blisko pozostałych członków wyprawy, idąc u boku jedynej osoby, którą znała – Inary, niewypowiedzenie wdzięczna za towarzystwo przyjaciółki ze szkolnych korytarzy. Nie żeby nie ufała pozostałym, bo zarówno ich przewodniczka o pięknym, mitologicznym imieniu, jak i mężczyzna o ciemnych włosach, wydawali się odpowiednimi czarodziejami na odpowiednim stanowisku, ale odczuwała przed nimi odruchowy, chłodny respekt. Tym silniejszy, że tak naprawdę nie czuła się specjalnie wykwalifikowana do uczestniczenia w ekspedycji; propozycja objęcia pozycji medycznego wsparcia mocno ją zaskoczyła, ale nie wahała się ani przez moment, nieprzywykła do odrzucania próśb o pomoc, zwłaszcza jeśli napływały z wyższych szczebli departamentu, pod który podlegała. Miała jednak nadzieję, że jej umiejętności nie okażą się specjalnie przydatne, a sama wyprawa zakończy się szybko i bezboleśnie dla wszystkich jej uczestników.
Kiedy zatrzymali się przed rozwidleniem, rzuciła szybkie spojrzenie w głąb labiryntu. Szczerze powiedziawszy, żaden z korytarzy nie wydawał jej się bardziej obiecujący od innych i wolałaby, aby decyzja o dalszym kierunku wędrówki została podjęta przez Ariadnę. Gdy jednak padła propozycja głosowania, wzruszyła ramionami, patrząc niepewnie po jaśniejących w ciemności twarzach. – Jeżeli nie mamy żadnych wskazówek, możemy równie dobrze po prostu iść prosto – powiedziała. Nie czekając na ostateczny werdykt, wyciągnęła różdżkę z kieszeni szaty. – Lumos – szepnęła, mając nadzieję, że jasna łuna oświetli nie tylko jej drogę, ale również błąkające się po nieprzyjemnych zakamarkach umysłu myśli.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 26
'k100' : 26
Mało nie przewróciła się z radości, gdy dostała wiadomość z Ministerstwa z propozycją dołączenia do grupy badawczej, mającej na celu zbadanie pewnego zjawiska. Ledwie pamiętała, że tuż po przyjeździe do Londynu zostawiła zgłoszenie w służbach magicznych, by brano ją pod uwagę w razie podobnych działań. I odezwali się! Kłębiące się wokół niej chmury, przenikające deszczem myśli - zniknęły wraz z napełniającą ją ekscytacją. Zdecydowanie brakowało jej oderwania od..wszystkiego, co w zastraszającym tempie się pokomplikowało. Teraz - nie miała czasu na rozmyślania nad własną sytuacją, odsuwając każdą niepotrzebną nić niezdecydowania.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy poznała skład ekspedycji, co prawda - ich szefowej nie znała, ale Margaux, Neil - nie mogła wymarzyć sobie lepszego składu. No..może mogłaby, ale nie próbowała analizować głębiej swoich decyzji, doprowadzając do przygarnięcia na powrót atakujących ją chmurnych myśli. Spojrzenie w jasne oczy Margo - przynosiło jakąś dodatkową ulgę..może chodziło o światło, które wszędzie ze sobą nosiła? A może fakt, że jej uzdrowicielskie zdolności mogły zapobiec całkiem realnego bólu? Za to Neil - cieszyła się bo jej dawny nauczyciel szermierki stanowił ciężkie zaplecze umiejętności, które okazać się mogły zbawienne.
W powietrzu dało się wyczuć dziwną, drażniąca płuca nutę. Właściwie nie mogła zarzucić, by rześkie powietrze wrzosowiska mogło mieć w sobie coś więcej, ale wyczulony, alchemiczny sposób pojmowania zapachów podpowiadał, że coś jednak było. Przechodząc przez omszały korytarz, wyciągała dłoń, by palcami zbadać fakturę ścian, badając jednocześnie ich widoczną wartość. Eliksirowe ingrediencje można było znaleźć w wielu jaskinnych zakątkach, więc i tutaj dopatrywała się zmian, które - mogłyby cokolwiek powiedzieć już na wstępie poszukiwań.
Spojrzała na ich przewodniczkę i kiwnęła głową, gdy odezwała się jej przyjaciółka.
- Podobno najprostsze rozwiązania są najlepsze, może więc być prosto, chyba że rzucimy zaklęciem nici naszej imienniczki? - uśmiechnęła się do łamaczki klątw, by wyciągnąć swoją różdżkę, trzymaną w przerzuconej przez ramię torby.
- Lumos - szepnęła niemal z namaszczeniem. Lubiła światło, więc nie mogła powstrzymać się przed wyrazem, jaki pojawił się na jej wargach.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy poznała skład ekspedycji, co prawda - ich szefowej nie znała, ale Margaux, Neil - nie mogła wymarzyć sobie lepszego składu. No..może mogłaby, ale nie próbowała analizować głębiej swoich decyzji, doprowadzając do przygarnięcia na powrót atakujących ją chmurnych myśli. Spojrzenie w jasne oczy Margo - przynosiło jakąś dodatkową ulgę..może chodziło o światło, które wszędzie ze sobą nosiła? A może fakt, że jej uzdrowicielskie zdolności mogły zapobiec całkiem realnego bólu? Za to Neil - cieszyła się bo jej dawny nauczyciel szermierki stanowił ciężkie zaplecze umiejętności, które okazać się mogły zbawienne.
W powietrzu dało się wyczuć dziwną, drażniąca płuca nutę. Właściwie nie mogła zarzucić, by rześkie powietrze wrzosowiska mogło mieć w sobie coś więcej, ale wyczulony, alchemiczny sposób pojmowania zapachów podpowiadał, że coś jednak było. Przechodząc przez omszały korytarz, wyciągała dłoń, by palcami zbadać fakturę ścian, badając jednocześnie ich widoczną wartość. Eliksirowe ingrediencje można było znaleźć w wielu jaskinnych zakątkach, więc i tutaj dopatrywała się zmian, które - mogłyby cokolwiek powiedzieć już na wstępie poszukiwań.
Spojrzała na ich przewodniczkę i kiwnęła głową, gdy odezwała się jej przyjaciółka.
- Podobno najprostsze rozwiązania są najlepsze, może więc być prosto, chyba że rzucimy zaklęciem nici naszej imienniczki? - uśmiechnęła się do łamaczki klątw, by wyciągnąć swoją różdżkę, trzymaną w przerzuconej przez ramię torby.
- Lumos - szepnęła niemal z namaszczeniem. Lubiła światło, więc nie mogła powstrzymać się przed wyrazem, jaki pojawił się na jej wargach.
[bylobrzydkobedzieladnie]
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 25.12.15 22:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Dusza badacza i poszukiwacza a tak, że zawadiaki nigdy nie zgasła w Neilu, lecz musiał je przekierować na inne tory, teraz najważniejsze były sprawy rodzinne, a nie podróże, lecz gdy usłyszał o Labiryncie, musiał się zgłosić. W ministerstwie nie wielu mogło się równać z wiedzą i umiejętnościami, które posiadał wiec, gdy go przyjęto, był bardzo zadowolony, tym bardziej że Inara też się zgłosiła, takim sposobem przeżyje jakąś przygodę i dopilnuje, by dziewczyna wróciła cała do domu.
By przygotować się na wejście w nieznane, nie wystarczy się ubrać i wejść do środka, w takim miejscu mogło czyhać wiele niebezpieczeństw. Dlatego Neil nie ubrał dziś garnituru, a ciuchy które używał jako łamacz zaklęć, wysokie skórzane buty, bawełniane spodnie i z tego samego materiału koszula, na dłoniach miał rękawice nabite ćwiekami nie raz i nie dwa tę rękawice pomagały mu w pozbywaniu się nieproszonych gości, cały jak że dziwny strój dopinał skórzany płaszcz, widać było na nim ślady użytkowania, kilka plam i przetarć, ale stan można było ocenić na dobry. Przez ramie Neila przewieszona była torba i bukłak z wodą w torbę znajdowały się kilka przedmiotów, które mogły ułatwić życie, gdyby nie mogli rzucać zaklęć.
Tak wyposażony stanął wraz z grupę przed wejściem do labiryntu. Z ekipy badawczej znał dobrze jedynie Inare, resztę jedynie z widzenia. Gdy padło pytanie, którą drogę wybrać Neil rozejrzał się, starając się dostrzec jakąś anomalie, lecz w zapadających ciemnościach trudno było wybrać drogę, więc zgodził się z przedmówczyniami.
- Czemu nie, możemy iść prosto. -Odparł, przyglądając się reszcie.
- Mam nadzieje, że to nie jeden z tych z ruchomymi ścianami, bo to utrudni nam sprawę- Powiedział, odwracając się w stronę labiryntu, gdy stał już naprzeciwko labiryntu, sięgnął po różdżkę, wypowiadając zaklęcie. -Lumos.
By przygotować się na wejście w nieznane, nie wystarczy się ubrać i wejść do środka, w takim miejscu mogło czyhać wiele niebezpieczeństw. Dlatego Neil nie ubrał dziś garnituru, a ciuchy które używał jako łamacz zaklęć, wysokie skórzane buty, bawełniane spodnie i z tego samego materiału koszula, na dłoniach miał rękawice nabite ćwiekami nie raz i nie dwa tę rękawice pomagały mu w pozbywaniu się nieproszonych gości, cały jak że dziwny strój dopinał skórzany płaszcz, widać było na nim ślady użytkowania, kilka plam i przetarć, ale stan można było ocenić na dobry. Przez ramie Neila przewieszona była torba i bukłak z wodą w torbę znajdowały się kilka przedmiotów, które mogły ułatwić życie, gdyby nie mogli rzucać zaklęć.
Tak wyposażony stanął wraz z grupę przed wejściem do labiryntu. Z ekipy badawczej znał dobrze jedynie Inare, resztę jedynie z widzenia. Gdy padło pytanie, którą drogę wybrać Neil rozejrzał się, starając się dostrzec jakąś anomalie, lecz w zapadających ciemnościach trudno było wybrać drogę, więc zgodził się z przedmówczyniami.
- Czemu nie, możemy iść prosto. -Odparł, przyglądając się reszcie.
- Mam nadzieje, że to nie jeden z tych z ruchomymi ścianami, bo to utrudni nam sprawę- Powiedział, odwracając się w stronę labiryntu, gdy stał już naprzeciwko labiryntu, sięgnął po różdżkę, wypowiadając zaklęcie. -Lumos.
Gość
Gość
The member 'Neil Bulstrode' has done the following action : rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Ariadna była to kobieta w dość młodym wieku, na oko około trzydziestki. Miała długie ciemne włosy, spięte w kok, oliwkową cerę i bystre, duże oczy w kolorze brązu lekko przechodzącego w coś w rodzaju różu. Była smukła i wysoka, wyższa od obu dziewczyn i jednocześnie nieznacznie niższa od Neila. Wszystkie różdżki lśniły światłem, wywołanym przez zaklęcie Lumos. Padało ono na drogę, oświetlając pobliski korytarz. Przewodniczka kiwnęła głową i zgodziła się, kierując się prosto.
- Niestety, Kloste wymaga skupienia, a utrzymywanie go przerywa działanie innych zaklęć. Nie wiem co czeka w środku, ale nie sądzę by ktokolwiek wybudował ten labirynt, wypełnił go jednorożcami o tęczowych grzywach - powiedziała delikatnie, jednocześnie starając się nie zapeszać.
Ruszyliście w głąb labiryntu, a korytarze stawały się coraz węższe. Na przodzie szła oczywiście Ariadna, tuż obok niej Neil, rozglądający się za jakimiś wskazówkami, zaś pochód zamykała Inara, która otrzymała zadanie ubezpieczania tyłów. Margaux, znajdująca się w środku tej dziwnej formacji miała prawdopodobnie chwilowo najmniej do roboty, może dlatego zdawało jej się, że słyszy w głębi jakieś głosy?
(Neil, jeżeli chcesz rozglądnąć się za wskazówkami, rzuć kostką k100;
Inara, rzuć kostką k100, żeby zobaczyć, czy coś nie zbliża się do Was od tyłu;
Margaux, jeżeli chcesz obserwować drogę i spróbować rozróżnić głosy, rzuć kostką k100)
- Niestety, Kloste wymaga skupienia, a utrzymywanie go przerywa działanie innych zaklęć. Nie wiem co czeka w środku, ale nie sądzę by ktokolwiek wybudował ten labirynt, wypełnił go jednorożcami o tęczowych grzywach - powiedziała delikatnie, jednocześnie starając się nie zapeszać.
Ruszyliście w głąb labiryntu, a korytarze stawały się coraz węższe. Na przodzie szła oczywiście Ariadna, tuż obok niej Neil, rozglądający się za jakimiś wskazówkami, zaś pochód zamykała Inara, która otrzymała zadanie ubezpieczania tyłów. Margaux, znajdująca się w środku tej dziwnej formacji miała prawdopodobnie chwilowo najmniej do roboty, może dlatego zdawało jej się, że słyszy w głębi jakieś głosy?
(Neil, jeżeli chcesz rozglądnąć się za wskazówkami, rzuć kostką k100;
Inara, rzuć kostką k100, żeby zobaczyć, czy coś nie zbliża się do Was od tyłu;
Margaux, jeżeli chcesz obserwować drogę i spróbować rozróżnić głosy, rzuć kostką k100)
-Raczej nie nastawiałbym się na jednorożce, w tych warunkach raczej nastawiałbym się na istoty, które mogą przeżyć długo bez pożywienia takie jak gady, stawonogi i oczywiście nie zapominajmy o roślinach, takich jak diabelskie sidła, Jadowita Tentakula lubują się w takich miejscach.-.Zrobił pauzę, by przyjrzeć się ścianie, a następnie ponownie zwrócił się do grupy. Więc zgodzicie się ze mną, by zachować szczególną ostrożność i nic nie robić pochopnie ?. Neil skończył swój wywód, Ścieżka stawała się coraz węższa co tworzyło problem w razie ataku Bulstrode miał nadzieje, że nie zwęzi się jeszcze bardziej i nie będą musieli się cofać lub torować sobie drogi do środka labiryntu, tam zapewne znajdowały się wyjaśnienia i skarb. Z takim przekonaniem Neil rozglądał się za wskazówkami, które mogły pomóc drużynie, lecz przy tym uważając na swój każdy krok.
Gość
Gość
The member 'Neil Bulstrode' has done the following action : rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Żółtawe światło, pochodzące z czterech różdżek, rozproszyło nieco otaczające ich ciemności, ale nie odpędziło bynajmniej nieprzyjemnego, klaustrofobicznego poczucia przebywania w potrzasku, które towarzyszyło Margaux niemal od samego początku. Nie odzywała się więcej, decydując się pozostawić wszelkie rozważania bardziej doświadczonym członkom zespołu, a sama posłusznie zajęła miejsce w środku formacji, podążając śladami Neila i Ariadny. Nie widziała wiele; blask zaklęcia oświetlał głównie poruszające się przed nią, wysokie sylwetki oraz kamienne ściany po obu stronach korytarza, z każdą chwilą wydające się biec coraz bliżej siebie. Nad sobą i pod sobą dostrzegała tylko gęsty mrok, sprawiający, że wąski prześwit kojarzył jej się z długą studnią bez dna. Miała ochotę się odwrócić albo zwolnić kroku, zrównując się z Inarą, ale nie chciała zostać posądzona o dziecinne zachowanie; trzymała się więc ustalonego schematu, starając się nie potknąć i przez dłuższą chwilę po prostu wsłuchując się w miarowy tupot czterech par stóp.
Ale czy był to jedyny dźwięk, który docierał do jej uszu? Wstrzymała oddech, kiedy wydało jej się, że gdzieś – z przodu, z tyłu, w górze, za ścianą? – rozległ się szmer niemożliwych do rozróżnienia głosów. W pierwszej chwili była przekonana, że to pozbawiona bodźców wyobraźnia płatała jej figle, ale po chwili znów usłyszała coś, co do złudzenia przypominało jej ludzką mowę. Odruchowo zacisnęła palce mocno na różdżce, przez sekundę rozważając, czy nie podzielić się swoim spostrzeżeniem z resztą grupy, ale ostatecznie postanowiła zachować milczenie i przed ewentualnym podniesieniem alarmu upewnić się, że nie był on fałszywy.
Nadstawiła uszu, usilnie starając się wyłapać z niewyraźnego potoku dźwięków te pojedyncze, mające jakikolwiek sens. Jednocześnie otworzyła szerzej oczy, jakby chcąc w ten sposób przeniknąć otaczające ich ciemności i dostrzec źródło nieznanych głosów. Skupiła się do granic możliwości, mając nadzieję, że uda jej odróżnić je od miarowych uderzeń serca, szumu krwi w uszach i stłumionego echa ich własnych kroków.
Ale czy był to jedyny dźwięk, który docierał do jej uszu? Wstrzymała oddech, kiedy wydało jej się, że gdzieś – z przodu, z tyłu, w górze, za ścianą? – rozległ się szmer niemożliwych do rozróżnienia głosów. W pierwszej chwili była przekonana, że to pozbawiona bodźców wyobraźnia płatała jej figle, ale po chwili znów usłyszała coś, co do złudzenia przypominało jej ludzką mowę. Odruchowo zacisnęła palce mocno na różdżce, przez sekundę rozważając, czy nie podzielić się swoim spostrzeżeniem z resztą grupy, ale ostatecznie postanowiła zachować milczenie i przed ewentualnym podniesieniem alarmu upewnić się, że nie był on fałszywy.
Nadstawiła uszu, usilnie starając się wyłapać z niewyraźnego potoku dźwięków te pojedyncze, mające jakikolwiek sens. Jednocześnie otworzyła szerzej oczy, jakby chcąc w ten sposób przeniknąć otaczające ich ciemności i dostrzec źródło nieznanych głosów. Skupiła się do granic możliwości, mając nadzieję, że uda jej odróżnić je od miarowych uderzeń serca, szumu krwi w uszach i stłumionego echa ich własnych kroków.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Ostatnio zmieniony przez Margaux Vance dnia 26.12.15 20:37, w całości zmieniany 1 raz
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Wbrew niebezpieczeństwu, które dało się niezaprzeczalnie wyczuć w podjętej misji, Inara słała swój uśmiech towarzyszom, niczym zaprzeczenie nachodzących wszystkich - niepokojących przewidywań. Przyglądała się ścianom labiryntu z zaciekawieniem, wnikającej z naturalnej chęci poznawania wszystkiego co zakrętem tajemne, czy..niebezpieczne? Kluczem był umiar w dawkowaniu każdej z wymienionych cech, ale czasem ciężko było zaznaczyć granice, które - niczym ruchome piaski - wciągały, żądając więcej uwagi, myśli i..pasji?. Wszystko to plątało się, a jednak wzmagało nutę niepokojącej fascynacji, która popychała czarnowłosą dalej. Tajemnica.
Sylwetka Margo, która rysowała jej się w świetle pełgającego blasku różdżki, przywodziła na myśl mugolską wizję anioła, którym - w mniemaniu Inary - uzdrowicielka była, choć nie miała okazji wspomnieć o swojej wizji. Dalej przed nią ich wysoka przewodniczka i postawna sylwetka łamacza zaklęć, dawał poczucie miarowego bezpieczeństwa. Inara zamykała pochód, oświetlając sobie drogę światłem z różdżki, coraz przekręcając jej blask w niknący korytarz za nimi. Wciąż nasłuchiwała, wodząc drobną dłonią po śliskich ścianach, jakby tam próbując odnaleźć drgnienia, sugerujące, że - za nimi - może znaleźć się coś więcej, niż niknące cienie przechodzących poszukiwaczy.
Alchemiczka starała się skupiać na zadaniu, które wyznaczyła jej Ariadna, ogarniając wszelkimi zmysłami przestrzeń za nimi, jednocześnie nie gubiąc rzeczywistości przed nią i sylwetek, które w tej chwili, stanowiły jedyne potwierdzenie, że nie znajdowała się w labiryntowych ciemnościach sama. A światło, ten jaśniejący pierwiastek namacalnego dobra, stanowił wskazówkę, by nie zgubić się w labiryncie tak korytarzy, którymi wędrowali, jak i myśli, które co jakiś czas przenikało jej niespokojny umysł. Czy będzie w stanie pomóc swoim towarzyszom? Czy jej drobna postać mogła cokolwiek zmienić? Czy mogła pomóc istotom, które obdarzała niezmiennie zaufaniem? - tego nie była pewna, ale kierowana wrodzonym impulsem, liczyła, że los poprowadzi ją właściwymi ścieżkami i wskaże cel, który na końcu potwierdzi jej uśmiech, niezmiennie zdobiący czerwone wagi. Teraz jednak - najważniejsza była niknąca za nimi przestrzeń i możliwość, że coś mogłoby śledzić ich kroki w zamyśle, którego jeszcze nie rozumieli.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Sylwetka Margo, która rysowała jej się w świetle pełgającego blasku różdżki, przywodziła na myśl mugolską wizję anioła, którym - w mniemaniu Inary - uzdrowicielka była, choć nie miała okazji wspomnieć o swojej wizji. Dalej przed nią ich wysoka przewodniczka i postawna sylwetka łamacza zaklęć, dawał poczucie miarowego bezpieczeństwa. Inara zamykała pochód, oświetlając sobie drogę światłem z różdżki, coraz przekręcając jej blask w niknący korytarz za nimi. Wciąż nasłuchiwała, wodząc drobną dłonią po śliskich ścianach, jakby tam próbując odnaleźć drgnienia, sugerujące, że - za nimi - może znaleźć się coś więcej, niż niknące cienie przechodzących poszukiwaczy.
Alchemiczka starała się skupiać na zadaniu, które wyznaczyła jej Ariadna, ogarniając wszelkimi zmysłami przestrzeń za nimi, jednocześnie nie gubiąc rzeczywistości przed nią i sylwetek, które w tej chwili, stanowiły jedyne potwierdzenie, że nie znajdowała się w labiryntowych ciemnościach sama. A światło, ten jaśniejący pierwiastek namacalnego dobra, stanowił wskazówkę, by nie zgubić się w labiryncie tak korytarzy, którymi wędrowali, jak i myśli, które co jakiś czas przenikało jej niespokojny umysł. Czy będzie w stanie pomóc swoim towarzyszom? Czy jej drobna postać mogła cokolwiek zmienić? Czy mogła pomóc istotom, które obdarzała niezmiennie zaufaniem? - tego nie była pewna, ale kierowana wrodzonym impulsem, liczyła, że los poprowadzi ją właściwymi ścieżkami i wskaże cel, który na końcu potwierdzi jej uśmiech, niezmiennie zdobiący czerwone wagi. Teraz jednak - najważniejsza była niknąca za nimi przestrzeń i możliwość, że coś mogłoby śledzić ich kroki w zamyśle, którego jeszcze nie rozumieli.
[bylobrzydkobedzieladnie]
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 27.12.15 10:26, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Początek labiryntu
Szybka odpowiedź