Początek labiryntu
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Początek Labiryntu
Część labiryntu połączona bezpośrednio z wejściem - jedynym źródłem światła jest otwór w ziemi, ukazujący kawałek wieczornego nieba, które wciąż szarzeje. Potężne wejście do labiryntu stoi otworem, widać stąd też plątaninę korytarzy, ciągnącą się daleko poza miejsce, do którego sięga wzrok. Wysokie, kamienne bloki porośnięte roślinami sprawiają wrażenie zimnych, surowych. Pajęczyny i grube sploty mchów są informacją dla nowoprzybyłych - nikt nie wchodził tu od dawna, z pewnością też nikt nie wychodził. Tylko dlaczego w oddali widać migoczące punkciki, jakby labirynt był zamieszkiwany przez świetliki? Jedno jest pewne, ktokolwiek zdecyduje się tam wejść może być pewien, że nie wyjdzie stamtąd prędko.
Inara otworzyła drzwi, które nie były ani zamknięte ani nawet specjalnie ciężkie - przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo kiedy dziewczyna przekroczyła próg natychmiastowo zatrzasnęły się za nią. Otaczała ją ciemność. Ciemność była... No cóż, bardzo ciemna z pewnością. Jednak po chwili wyłoniły się z niej dwie postacie - bruneta o fioletowych oczach w cylindrze i brązowowłosą Gwendolyn, która z nim rozmawiała. Najwyraźniej przerwałaś im, bo udało Ci się jeszcze usłyszeć odpowiedź mężczyzny:
- Na tym właśnie polega zgubienie się, jak sądzę.
Po chwili obrócił się i dostrzegł również pannę Carrow.
- Widzę, że nie pani jedna się zgubiła. Może zagramy w pewną grę? - przechylił głowę - Zagadki. Lubię zagadki. Zadam Wam dwie i jeśli odpowiecie na choć jedną pokażę Wam drogę do serca labiryntu. Jeżeli obie, będziecie mogły zadać mi jeszcze jedno, dodatkowe pytanie. Jeżeli żadnej, cóż, to się zobaczy!
Młodzieniec uśmiecha się w nieco przerażający sposób, po chwili recytuje treść dwóch zagadek:
Margaux i Neil dostrzegli brak Inary i zdecydowali się wrócić po przyjaciółkę. Ariadna pokiwała im głową i cała trójka ruszyła by szukać zaginionej, ale już kilka kroków później znalazł się kolejny problem - nikt nie poznawał korytarzy labiryntu, może to kiepska pamięć, a może w jakiś sposób konstrukcja zmieniła się? Przed sobą macie dwie drogi - prowadzącą prosto, z której dobiegają odgłosy płynącej wody i w lewo.
(Inara, Gwendolyn, musicie odpowiedzieć lub sprzeciwić się grze w zagadki!
Magraux, Neil musicie wybrać drogę, którą pójdziecie i raz jeszcze zastanowić się czy wracanie po Inarę to rzeczywiście taki dobry pomysł, zważywszy na to, że nie wiecie, którą drogą iść)
- Na tym właśnie polega zgubienie się, jak sądzę.
Po chwili obrócił się i dostrzegł również pannę Carrow.
- Widzę, że nie pani jedna się zgubiła. Może zagramy w pewną grę? - przechylił głowę - Zagadki. Lubię zagadki. Zadam Wam dwie i jeśli odpowiecie na choć jedną pokażę Wam drogę do serca labiryntu. Jeżeli obie, będziecie mogły zadać mi jeszcze jedno, dodatkowe pytanie. Jeżeli żadnej, cóż, to się zobaczy!
Młodzieniec uśmiecha się w nieco przerażający sposób, po chwili recytuje treść dwóch zagadek:
- zagadki:
- 1. Ma jeden kolor, kształtów tysiące,
Pojawia się, kiedy świeci słońce.
Nie czyni krzywdy bólu nie czuje,
Samotnie nigdy nie podróżuje.
2. Im młodsza tym wyższa, im starsza, zużyta, tym niższa.
Czym jestem?
Margaux i Neil dostrzegli brak Inary i zdecydowali się wrócić po przyjaciółkę. Ariadna pokiwała im głową i cała trójka ruszyła by szukać zaginionej, ale już kilka kroków później znalazł się kolejny problem - nikt nie poznawał korytarzy labiryntu, może to kiepska pamięć, a może w jakiś sposób konstrukcja zmieniła się? Przed sobą macie dwie drogi - prowadzącą prosto, z której dobiegają odgłosy płynącej wody i w lewo.
(Inara, Gwendolyn, musicie odpowiedzieć lub sprzeciwić się grze w zagadki!
Magraux, Neil musicie wybrać drogę, którą pójdziecie i raz jeszcze zastanowić się czy wracanie po Inarę to rzeczywiście taki dobry pomysł, zważywszy na to, że nie wiecie, którą drogą iść)
Nie musiała wkładać zbyt wiele siły, do otwarcia drzwi, które uchyliły się niema od razu, gdy dotknęła gładkiej powierzchni. Przez chwilę zaciskała dłoń na różdżce, oczekując...czegoś/. Na pewno czegoś innego, niż, postaci, które ukazały się jej oczom. Ciemność.
Huk zamykanych za nią drzwi, przypieczętowywał jej los i decyzję, która nie pozwalała na jakikolwiek powrót. Chociaż - skoro wybrała odkrycie, co takiego kryło się za przeszkodą, czy nie było to odzwierciedleniem jej własnego wyboru?
Gdy w kocu obraz ofiarował jej coś więcej poza wszechogarniającą czernią, zmierzyła wzrokiem, najpierw mężczyznę, który niezaprzeczalnie przyciągał jej spojrzenie, wywołując w niej nieokreśloną falę dreszczy. Potem przeniosła się z wpatrywaniem w towarzyszącą mu dziewczynę o buzi tak uroczej i ciepłej, że przywodziła na myśl słoneczne promienie. Mimo - niezaprzeczalnie - tajemniczej i mimo wszystko - niebezpiecznej sytuacji, szczególnie, gdy zatapiała się w źrenicach - zdecydowanie - przystojnego nieznajomego.
- Też lubię zagadki! - odezwała się, przez moment zapominając, gdzie się znajduje. Na usta zagościł uśmiech, tak wiele razy zakwitający, gdy miała przyjemność z czymś, co ją fascynowało. A sytuacja zdecydowanie zasługiwała na takowe miano. Podeszła bliżej, tym razem przenosząc swój uśmiech na nieznajomą, upatrując w niej - zagubioną, jak ona sama czarownicę. Oczywiście przemknęła jej myśl, która prosiła się o pytanie kim była i co tutaj robiła, ale takimi rzeczami zajmie się później. Teraz, priorytetem, wydawał się brunet i jego tajemnicza chęć do zadawania zagadek.
- Cóż, ja zajmę się drugą, myślę, że moja towarzyszka świetnie poradzi sobie z pierwszą - odezwała się, gdy padły ostatnie słowa nieznajomego. Wydęła usta, ale niezmiennie, pełgał na jej ustach wesoły wyraz - Na to jedno pytanie, nie znajdziesz jednej odpowiedzi - odpowiedziała, gdy w jej głowie zapalił się obraz - jej samej, siedzącej wieczorem na podłodze w swoim pokoju, z rozrzuconymi wokół niej kartkami, z umazanymi od ołówka i...kredek palcami, przyglądając się pełgającym płomieniom i wosku, który gorącymi kroplami skapywał na podstawki - i świeca, i kredka - obie na początku wysokie, a z każdym użyciem, skracają swoje jestestwo - mówiąc to, nie spuszczała wzroku z hipnotyzujących, fioletowych tęczówek mężczyzny.
Huk zamykanych za nią drzwi, przypieczętowywał jej los i decyzję, która nie pozwalała na jakikolwiek powrót. Chociaż - skoro wybrała odkrycie, co takiego kryło się za przeszkodą, czy nie było to odzwierciedleniem jej własnego wyboru?
Gdy w kocu obraz ofiarował jej coś więcej poza wszechogarniającą czernią, zmierzyła wzrokiem, najpierw mężczyznę, który niezaprzeczalnie przyciągał jej spojrzenie, wywołując w niej nieokreśloną falę dreszczy. Potem przeniosła się z wpatrywaniem w towarzyszącą mu dziewczynę o buzi tak uroczej i ciepłej, że przywodziła na myśl słoneczne promienie. Mimo - niezaprzeczalnie - tajemniczej i mimo wszystko - niebezpiecznej sytuacji, szczególnie, gdy zatapiała się w źrenicach - zdecydowanie - przystojnego nieznajomego.
- Też lubię zagadki! - odezwała się, przez moment zapominając, gdzie się znajduje. Na usta zagościł uśmiech, tak wiele razy zakwitający, gdy miała przyjemność z czymś, co ją fascynowało. A sytuacja zdecydowanie zasługiwała na takowe miano. Podeszła bliżej, tym razem przenosząc swój uśmiech na nieznajomą, upatrując w niej - zagubioną, jak ona sama czarownicę. Oczywiście przemknęła jej myśl, która prosiła się o pytanie kim była i co tutaj robiła, ale takimi rzeczami zajmie się później. Teraz, priorytetem, wydawał się brunet i jego tajemnicza chęć do zadawania zagadek.
- Cóż, ja zajmę się drugą, myślę, że moja towarzyszka świetnie poradzi sobie z pierwszą - odezwała się, gdy padły ostatnie słowa nieznajomego. Wydęła usta, ale niezmiennie, pełgał na jej ustach wesoły wyraz - Na to jedno pytanie, nie znajdziesz jednej odpowiedzi - odpowiedziała, gdy w jej głowie zapalił się obraz - jej samej, siedzącej wieczorem na podłodze w swoim pokoju, z rozrzuconymi wokół niej kartkami, z umazanymi od ołówka i...kredek palcami, przyglądając się pełgającym płomieniom i wosku, który gorącymi kroplami skapywał na podstawki - i świeca, i kredka - obie na początku wysokie, a z każdym użyciem, skracają swoje jestestwo - mówiąc to, nie spuszczała wzroku z hipnotyzujących, fioletowych tęczówek mężczyzny.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Powrót do Inary wydawał się najlepszym posunięciem, zważywszy, że labirynt nie był bezpiecznym miejscem dla samotnych osób, poza tym drogę do przodu blokowała szklana ściana, co było gwoździem do trumny cofnięcia się do punktu początkowego. Nie było nic dziwnego, że nie trafili w to samo miejsce, z którego ruszali, labirynt był magiczny więc Neil jedynie zaklął pod nosem. Z jednej strony słychać było wodę, być może było to podziemne źródło, a po drugiej cisza co nie napawało optymizmem, ale należało wybrać.
-Możemy spróbować iść dalej prosto, chyba że macie inny pomysł ?- Liczył na zdanie grupy, bo chodziło tu nie tylko o niego.
-Możemy spróbować iść dalej prosto, chyba że macie inny pomysł ?- Liczył na zdanie grupy, bo chodziło tu nie tylko o niego.
Gość
Gość
Spodziewała się konieczności podjęcia walki na argumenty, ale o dziwo ich przewodniczka jedynie kiwnęła głową i chwilę później wracali już skąd przyszli, mijając po raz drugi te same ściany i załamania korytarza. Ale… czy na pewno te same? Rozglądała się uważnie, szukając jakichś znajomych elementów, na które mogła wcześniej zwrócić uwagę, ale po kilku minutach nie była nawet pewna, czy rzeczywiście szli tą samą drogą, co poprzednio. Lekki niepokój wkradł się po cichu do jej umysłu, póki co bardziej przypominając irytujące swędzenie, niż faktyczny strach, ale nie była w stanie już go ignorować. Tak samo, jak znalazłszy się na kolejnym rozstaju, nie potrafiła udawać, że chociaż szczątkowo go rozpoznaje.
Nie rozpoznawała. I nie miała pojęcia, w którym przejściu zniknęła Inara.
Zacisnęła zęby w bezsilności, przez moment mając ochotę dziecinnie zaprotestować i upierać się przy poszukiwaniach, ale prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, od czego mieliby zacząć. Po przyjaciółce nie było nawet śladu; mogli zacząć ją nawoływać, ale minęło tyle czasu, że zapewne znajdowała się już poza zasięgiem ich głosów, poza tym – nie wiadomo było, kto jeszcze mógłby ich usłyszeć.
Usłyszała ciche przekleństwo, padające ze strony Neila i po raz kolejny postanowiła zdać się na doświadczenie swoich towarzyszy. – W porządku, chodźmy prosto – powiedziała cicho, starając się powstrzymać wszechogarniające przekonanie, że od samego początku błądzą jak zagubieni wędrowcy we mgle.
Spojrzała przed siebie, w stronę, z której dochodził cichy szum wody. Być może to właśnie ten dźwięk skłonił Inarę do odłączenia się od grupy?
Nie rozpoznawała. I nie miała pojęcia, w którym przejściu zniknęła Inara.
Zacisnęła zęby w bezsilności, przez moment mając ochotę dziecinnie zaprotestować i upierać się przy poszukiwaniach, ale prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, od czego mieliby zacząć. Po przyjaciółce nie było nawet śladu; mogli zacząć ją nawoływać, ale minęło tyle czasu, że zapewne znajdowała się już poza zasięgiem ich głosów, poza tym – nie wiadomo było, kto jeszcze mógłby ich usłyszeć.
Usłyszała ciche przekleństwo, padające ze strony Neila i po raz kolejny postanowiła zdać się na doświadczenie swoich towarzyszy. – W porządku, chodźmy prosto – powiedziała cicho, starając się powstrzymać wszechogarniające przekonanie, że od samego początku błądzą jak zagubieni wędrowcy we mgle.
Spojrzała przed siebie, w stronę, z której dochodził cichy szum wody. Być może to właśnie ten dźwięk skłonił Inarę do odłączenia się od grupy?
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Mężczyzna uśmiechnął się promiennie do Inary, ukazując szereg idealnie równych zębów.
- Zgadza się. Myślałem o świecy, ale w rzeczy samej obie odpowiedzi są poprawne - rzekł po chwili.
Druga dziewczyna nadal milczała, a nieznajomy najwyraźniej nie lubił milczenia także postanowił je przerwać.
- Pokażę Wam drogę. Czy może chcecie spróbować odpowiedzieć również na drugą zagadkę? - zapytał.
W tym czasie Neil i Margaux ruszyli prosto, w poszukiwaniu swojej towarzyszki i zgodnie z przewidywaniami poszukiwacza przygód dotarli do podziemnego źródła, wyglądającego jak miniaturowy wodospad. Z pewnością nie było tu Inary, ale zamiast niej grupa dostrzegła kobietę o przerażająco białej cerze i jasnych włosach - wyglądała jednocześnie upiornie i pięknie. Mężczyzna jako pierwszy zorientował się z kim mają do czynienia - z duchem. Co postanowicie? Zapytacie o drogę? Może uciekniecie z krzykiem?
- Zgadza się. Myślałem o świecy, ale w rzeczy samej obie odpowiedzi są poprawne - rzekł po chwili.
Druga dziewczyna nadal milczała, a nieznajomy najwyraźniej nie lubił milczenia także postanowił je przerwać.
- Pokażę Wam drogę. Czy może chcecie spróbować odpowiedzieć również na drugą zagadkę? - zapytał.
W tym czasie Neil i Margaux ruszyli prosto, w poszukiwaniu swojej towarzyszki i zgodnie z przewidywaniami poszukiwacza przygód dotarli do podziemnego źródła, wyglądającego jak miniaturowy wodospad. Z pewnością nie było tu Inary, ale zamiast niej grupa dostrzegła kobietę o przerażająco białej cerze i jasnych włosach - wyglądała jednocześnie upiornie i pięknie. Mężczyzna jako pierwszy zorientował się z kim mają do czynienia - z duchem. Co postanowicie? Zapytacie o drogę? Może uciekniecie z krzykiem?
Nieznajoma, która spotkała wydawała się dziwnie milcząca, albo zamyślona? Nie była pewna, ale stanęła bliżej, chcąc ją nieco ośmielić , Posłała jej także ciepły uśmiech, bo przyglądając się jej twarzy, przychodziły jej na myśl obrazy sugerujące, że ma przyjemność z kimś dobrym.
Za to fiołkowe oczy nieznajomego, potrafiły bardzo zamącić w głowie. Alchemiczka miała wrażenie, że świadomie przewierca się przez jej umysł, odszukując odpowiedzi, których oczekiwał, tylko z grzeczności czekając, aż je wypowie na głos. Mimo jednak przechodzących przez jej ciało dreszczy, musiała przyznać, że postać kusiła tajemnicą.
Kim był?. Niezwykle ciekawiło ją jestestwo kapelusznika, próbując dopasować jego postać, do jakiejkolwiek, mniej lub bardziej znanej legendy, którymi w dzieciństwie ( i nie tylko) raczył ją ojciec, rozbudzając wyobraźnię.
I jego obdarzyła uśmiechem, zaczepnie spoglądając spod czarnych rzęs - Zaczekaj, jeśli mogę, chciałabym odpowiedzieć i na drugą zagadkę, chociaż jestem pewna, że nasza towarzyszka zna odpowiedź...- spojrzała na Gwen, wciąż szukając potwierdzenia - Cień, tu chodzi o cień. Bez światła nie zaistnieje, a nawet tutaj nie jest sam i nie w jednym kształcie - spojrzała w dół wskazując na rozlane, ciemne odbicia ich sylwetek - Mam rację, prawda? - przechyliła głowę na bok, a dłonie zaplotła przed sobą. I nawet mimo niepokojącej aury czarnowłosego, jak zwykle - swoim zwyczajem - wpatrywała się swemu rozmówcy w oczy. Nie było w tym podszytej buty, ani prowokacji. Panna Carrow, w tej właśnie sposób reagowała na towarzystwo, starając się zajrzeć w zwierciadła źrenic, które - w jej mniemaniu - były odbiciem prawdziwego oblicza. Duszy?
Za to fiołkowe oczy nieznajomego, potrafiły bardzo zamącić w głowie. Alchemiczka miała wrażenie, że świadomie przewierca się przez jej umysł, odszukując odpowiedzi, których oczekiwał, tylko z grzeczności czekając, aż je wypowie na głos. Mimo jednak przechodzących przez jej ciało dreszczy, musiała przyznać, że postać kusiła tajemnicą.
Kim był?. Niezwykle ciekawiło ją jestestwo kapelusznika, próbując dopasować jego postać, do jakiejkolwiek, mniej lub bardziej znanej legendy, którymi w dzieciństwie ( i nie tylko) raczył ją ojciec, rozbudzając wyobraźnię.
I jego obdarzyła uśmiechem, zaczepnie spoglądając spod czarnych rzęs - Zaczekaj, jeśli mogę, chciałabym odpowiedzieć i na drugą zagadkę, chociaż jestem pewna, że nasza towarzyszka zna odpowiedź...- spojrzała na Gwen, wciąż szukając potwierdzenia - Cień, tu chodzi o cień. Bez światła nie zaistnieje, a nawet tutaj nie jest sam i nie w jednym kształcie - spojrzała w dół wskazując na rozlane, ciemne odbicia ich sylwetek - Mam rację, prawda? - przechyliła głowę na bok, a dłonie zaplotła przed sobą. I nawet mimo niepokojącej aury czarnowłosego, jak zwykle - swoim zwyczajem - wpatrywała się swemu rozmówcy w oczy. Nie było w tym podszytej buty, ani prowokacji. Panna Carrow, w tej właśnie sposób reagowała na towarzystwo, starając się zajrzeć w zwierciadła źrenic, które - w jej mniemaniu - były odbiciem prawdziwego oblicza. Duszy?
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
- Tak, chyba tak - przyznajesz, bo właśnie na tym polega zgubienie się. Zaskakująco, zdarza ci się o znacznie częściej niż tylko w dziwacznych labiryntach na wrzosowiskach, do których trafiłaś zupełnie przypadkowo.
I chociaż powinna cię zdziwić obecność innych ludzi - kobiety w tym przypadku - to jakoś w ogóle nie, bo wydarzyło się tutaj już tyle nietypowych zdarzeń, że to jedno nie robi większej różnicy. Może też, podobnie jak Crispin, wybrała się na spacer i wpadła do jakiejś dziury? I przypadkowo złożyło się, że jest całkiem zaznajomiona z czarną magią?
Tak Gwenny, nie daje ci to spokoju. Gdzie do cholery Crispin nauczył się takich rzeczy?
Teraz denerwujesz się też tym czy za chwilę Ben nie nabije go na jakiś pal. Co prawda na razie nie widziałaś dookoła żadnych pali, ale to labirynt pełen zagadek, kto wie czy jakiś nie wyłonił im się zza rogu?
- Zagadki? - powtarzasz z lekkim niedowierzaniem. Po czym kiwasz głową i stwierdzasz, że ma to wielki sens. To labirynt, wpadłaś do niego przez wielką dziurę, człowiek w kapeluszu, szkoda, że nie masz sukienki a on nie pali fajki i nie siedzi na grzybie, bo poczułabyś się jak Alicja w krainie czarów - Tak. Świeca i cień - potwierdzasz szybko, bo zamiast zająć się zagadką kontemplowałaś nagłą bajkowość swojego życia.
I chociaż powinna cię zdziwić obecność innych ludzi - kobiety w tym przypadku - to jakoś w ogóle nie, bo wydarzyło się tutaj już tyle nietypowych zdarzeń, że to jedno nie robi większej różnicy. Może też, podobnie jak Crispin, wybrała się na spacer i wpadła do jakiejś dziury? I przypadkowo złożyło się, że jest całkiem zaznajomiona z czarną magią?
Tak Gwenny, nie daje ci to spokoju. Gdzie do cholery Crispin nauczył się takich rzeczy?
Teraz denerwujesz się też tym czy za chwilę Ben nie nabije go na jakiś pal. Co prawda na razie nie widziałaś dookoła żadnych pali, ale to labirynt pełen zagadek, kto wie czy jakiś nie wyłonił im się zza rogu?
- Zagadki? - powtarzasz z lekkim niedowierzaniem. Po czym kiwasz głową i stwierdzasz, że ma to wielki sens. To labirynt, wpadłaś do niego przez wielką dziurę, człowiek w kapeluszu, szkoda, że nie masz sukienki a on nie pali fajki i nie siedzi na grzybie, bo poczułabyś się jak Alicja w krainie czarów - Tak. Świeca i cień - potwierdzasz szybko, bo zamiast zająć się zagadką kontemplowałaś nagłą bajkowość swojego życia.
Gość
Gość
- Zgadza się - odpowiada mężczyzna z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
Kruczoczarne kosmyki spadają mu na oczy w kolorze głębokiego fioletu, więc leniwym ruchem odgarnia je do tyłu. Pstryka palcami i z ciemności wyłaniają się kolejne drzwi - być może były tam od zawsze, być może dopiero się pojawiły.
- To droga do serca labiryntu - mówi, wskazując na przejście - Wasze drugie pytanie, drogie panie?
Podpiera głowę ręką, przewracając oczami i mierząc Inarę wzrokiem. Chwile później jego spojrzenie prześlizguje się na Gwendolyn, która również - choć po czasie - odpowiedziała.
- Pozwolę Wam nawet zadać dwa, po jednym na każdą z Was.
Kruczoczarne kosmyki spadają mu na oczy w kolorze głębokiego fioletu, więc leniwym ruchem odgarnia je do tyłu. Pstryka palcami i z ciemności wyłaniają się kolejne drzwi - być może były tam od zawsze, być może dopiero się pojawiły.
- To droga do serca labiryntu - mówi, wskazując na przejście - Wasze drugie pytanie, drogie panie?
Podpiera głowę ręką, przewracając oczami i mierząc Inarę wzrokiem. Chwile później jego spojrzenie prześlizguje się na Gwendolyn, która również - choć po czasie - odpowiedziała.
- Pozwolę Wam nawet zadać dwa, po jednym na każdą z Was.
Uśmiech za uśmiech. Nie potrafiła inaczej, czując niemal identyczną, radosną pasję, gdy jako mała dziewczynka, raczona była ojcowskimi historiami o przygodach..jakie go spotykały, a być może - jeśli tylko uzbroi się w wystarczająco rozbudowaną wyobraźnię - będą kiedyś i jej udziałem. I tak Inara się czuła, jako uczestniczka przygody, w której się znalazła. Co prawda...martwił ją fakt, że jej towarzysze - znajdują się...gdzieś. Jednak wierzyła, że tak jej przyjaciółka, jak i Neil, czy ich przewodniczka, wystarczająco zgrana tworzą drużynę, by...podołać zadaniu. Może jednak tajemniczy labirynt połączy ich ścieżki? Może zgubionej alchemiczce, los wyznaczył nieco inną drogę do osiągnięcia celu?
Przysunęła się bliżej nieznajomej, która potwierdziła jej słowa. Spojrzała na dziewczynę o delikatnej urodzie, szukając w niej porozumienia. W końcu..mogły zadać po pytaniu! Tyle, że panna Carrow zdawała sobie sprawę, że sztuka zadawanie właściwych pytań, było umiejętnością nie tak łatwą, jak wydawałoby się na początku. Co chciała wiedzieć? Poznać źródło zjawisk, które mieli zbadać? Dowiedzieć się, czy jej przyjaciele są cali? A może całkiem w inna stronę, komu zadedykowany został ciąg zbudowanych tutaj labiryntów? A może o swoja przyszłość?
Nie. To nie tak.
- Dziękuję ..nieznajomy? - w myślach czarnowłosej zawitała dziwnie niecierpliwa myśl, która pchała ją ku pytanie nieco absurdalnego w okolicznościach, jakich się znalazła. Kim był jegomość, który z szelmowskim uśmiechem obdarzał obie zgubione kobiety swoja niecodzienną obecnością?
- Chciałabym znać twoje imię - odwróciła twarz od swej towarzyszki, by utkwić spojrzenie orzechowych tęczówek w nieznajomym - prawdziwe imię - dodała, kiedy kąciki warg uniosły się do góry - może był to błędny tok myślenia, ale słyszała wielokrotnie, że znajomość imienia, dawał pewną moc. I dotyczyło to znajomości z każda istotą, nieodmiennie kryjąc w nim tożsamościową odpowiedź. Nawet mugole o tym wiedzieli w swoich religijnych wyznaniach, próbują przywołać istotę od nich wyższą - potrzebowali znać jego imię. Czy Inara się myliła?
Przysunęła się bliżej nieznajomej, która potwierdziła jej słowa. Spojrzała na dziewczynę o delikatnej urodzie, szukając w niej porozumienia. W końcu..mogły zadać po pytaniu! Tyle, że panna Carrow zdawała sobie sprawę, że sztuka zadawanie właściwych pytań, było umiejętnością nie tak łatwą, jak wydawałoby się na początku. Co chciała wiedzieć? Poznać źródło zjawisk, które mieli zbadać? Dowiedzieć się, czy jej przyjaciele są cali? A może całkiem w inna stronę, komu zadedykowany został ciąg zbudowanych tutaj labiryntów? A może o swoja przyszłość?
Nie. To nie tak.
- Dziękuję ..nieznajomy? - w myślach czarnowłosej zawitała dziwnie niecierpliwa myśl, która pchała ją ku pytanie nieco absurdalnego w okolicznościach, jakich się znalazła. Kim był jegomość, który z szelmowskim uśmiechem obdarzał obie zgubione kobiety swoja niecodzienną obecnością?
- Chciałabym znać twoje imię - odwróciła twarz od swej towarzyszki, by utkwić spojrzenie orzechowych tęczówek w nieznajomym - prawdziwe imię - dodała, kiedy kąciki warg uniosły się do góry - może był to błędny tok myślenia, ale słyszała wielokrotnie, że znajomość imienia, dawał pewną moc. I dotyczyło to znajomości z każda istotą, nieodmiennie kryjąc w nim tożsamościową odpowiedź. Nawet mugole o tym wiedzieli w swoich religijnych wyznaniach, próbują przywołać istotę od nich wyższą - potrzebowali znać jego imię. Czy Inara się myliła?
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Podziemne źródło nie było to nic dziwnego w takim miejscu, ale już kobieta o białych włosach i cerze już tak, Neil przyjrzał się kobiecie i zmienił zadanie, to było odpowiednie miejsce, by spotkać ducha pięknego i strasznego zarazem, lecz nie było to istotne, ten duch był związany z tym miejscem, więc musiała coś widzieć. Według Neila duch nie był niebezpieczny, mógł straszyć i tak dalej, ale nie zabije, chyba że… nieważne. Spokojnym krokiem ruszył w stronę pięknej zjawy. Gdy był już na tyle blisko, przywitał się uprzejmie.
-Witaj miłościwa pani, proszę się nie obawiać, zgubiliśmy się i szukamy pomocy. -Ukłonił się, zerkając na reakcje ducha.
-Witaj miłościwa pani, proszę się nie obawiać, zgubiliśmy się i szukamy pomocy. -Ukłonił się, zerkając na reakcje ducha.
Gość
Gość
Niesamowite ma te oczy, prawda Gwenny?
Kolor głębokiego fioletu, takimi nie może pochwalić się nawet Elizabeth Taylor. Choć myślę, że nie jest to dobry moment na rozważania o mugolskich aktorkach - nawet jeśli cała sytuacja przypomina ci po części horror, po części baśniowy film familijny. Sama nie wiesz co bardziej - chociaż zdecydowanie bardziej wolałabyś baśń. Tam nie umiera prawie nikt, a jak już, to zły charakter.
Złym charakterem starasz się nie być, dla zasady.
Jedno pytanie. Tak wiele - a jednocześnie tyle się ich kłębi w twojej głowie. Podobno możesz spytać o wszystko, a dostaniesz odpowiedź. Czy możesz zatem dowiedzieć się czy będzie jeszcze ci dane spotkać małego Nicholasa? Podobno istnieje życie po śmierci. Albo o wynik jakiegoś szalonego meczu, obstawiałbyś wszystkie oszczędności i wygrała worek galeonów, by już nie musieć przejmować się wiecznym rachunkiem na minusie w swojej klinice. Możesz też podejść do tematu bardziej pragmatycznie. Dowiedzieć się gdzie Crispin i Ben, wszak istnieje całkiem spora szansa, że właśnie się wzajemnie mordują. Jeden siłą mięśni, drugi czarną magią.
A może - może po prostu nie komplikuj.
- A ja chciałabym spytać czy podarujesz mi mapę labiryntu?- och, tylko proszę, by nie był to jeden z tych, którzy powiedzą tak, a potem się zaśmieją, że koniec pytań i mapy nie zobaczy na oczy - Bardzo proszę - mapa W końcu pomoże na większosc zmartwień związanych z tym miejscem.
Kolor głębokiego fioletu, takimi nie może pochwalić się nawet Elizabeth Taylor. Choć myślę, że nie jest to dobry moment na rozważania o mugolskich aktorkach - nawet jeśli cała sytuacja przypomina ci po części horror, po części baśniowy film familijny. Sama nie wiesz co bardziej - chociaż zdecydowanie bardziej wolałabyś baśń. Tam nie umiera prawie nikt, a jak już, to zły charakter.
Złym charakterem starasz się nie być, dla zasady.
Jedno pytanie. Tak wiele - a jednocześnie tyle się ich kłębi w twojej głowie. Podobno możesz spytać o wszystko, a dostaniesz odpowiedź. Czy możesz zatem dowiedzieć się czy będzie jeszcze ci dane spotkać małego Nicholasa? Podobno istnieje życie po śmierci. Albo o wynik jakiegoś szalonego meczu, obstawiałbyś wszystkie oszczędności i wygrała worek galeonów, by już nie musieć przejmować się wiecznym rachunkiem na minusie w swojej klinice. Możesz też podejść do tematu bardziej pragmatycznie. Dowiedzieć się gdzie Crispin i Ben, wszak istnieje całkiem spora szansa, że właśnie się wzajemnie mordują. Jeden siłą mięśni, drugi czarną magią.
A może - może po prostu nie komplikuj.
- A ja chciałabym spytać czy podarujesz mi mapę labiryntu?- och, tylko proszę, by nie był to jeden z tych, którzy powiedzą tak, a potem się zaśmieją, że koniec pytań i mapy nie zobaczy na oczy - Bardzo proszę - mapa W końcu pomoże na większosc zmartwień związanych z tym miejscem.
Gość
Gość
Ciemnowłosy mężczyzna uśmiechnął się promiennie do Inary. Jego fioletowe oczy zdawały się uważnie obserwować każdy jej ruch.
- Hmm, pomyślmy. Nadali mi je już tak dawno temu, że prawie bym zapomniał! Theodoric, ale nie sądzę, żebyś znalazła dla niego jakiś użytek - rzekł po chwili.
Pstryknął palcami i drzwi, które niedawno pojawiły się pośród ciemności otworzyły się ukazując drogę do dziwnego pomieszczenia, wypełnionego połyskującymi przedmiotami. Jego spojrzenie przesunęło się na Gwendolyn.
- Niestety, droga pani, nikomu nie udało się takiej mapy stworzyć. Nawet ja, będąc duchem, czasami się tu gubię. Cieszcie się, że większość wpuszczonych tu stworzeń zdążyła już wymrzeć. Przeklęty Merlin i jego pomysły - labirynt z tysiącami korytarzy, dementorami i smokami, doprawdy tylko on mógł to wmyślić.
Mężczyzna westchnął cicho i obrócił głowę, spoglądając na otwarte przejście.
- Niezwykłym zaszczytem była rozmowa z Wami, lecz wydaję mi się, że powinnyście już iść.
Piękna pani o bladej cerze obróciła się i uśmiechnęła promiennie do Neila.
- Pomoc? Tak, mogę Wam pomóc. Chyba, że szukacie wyjścia - jego niestety nie potrafię znaleźć.
Zjawa odeszła kilka kroków od źródła, żeby przyjrzeć się lepiej twarzy poszukiwacza przygód.
- Pytaj, a ja postaram się odpowiedzieć.
//Gwen, Inara, jeżeli chcecie przejść przez drzwi, możecie odpisać już w tym temacie.
- Hmm, pomyślmy. Nadali mi je już tak dawno temu, że prawie bym zapomniał! Theodoric, ale nie sądzę, żebyś znalazła dla niego jakiś użytek - rzekł po chwili.
Pstryknął palcami i drzwi, które niedawno pojawiły się pośród ciemności otworzyły się ukazując drogę do dziwnego pomieszczenia, wypełnionego połyskującymi przedmiotami. Jego spojrzenie przesunęło się na Gwendolyn.
- Niestety, droga pani, nikomu nie udało się takiej mapy stworzyć. Nawet ja, będąc duchem, czasami się tu gubię. Cieszcie się, że większość wpuszczonych tu stworzeń zdążyła już wymrzeć. Przeklęty Merlin i jego pomysły - labirynt z tysiącami korytarzy, dementorami i smokami, doprawdy tylko on mógł to wmyślić.
Mężczyzna westchnął cicho i obrócił głowę, spoglądając na otwarte przejście.
- Niezwykłym zaszczytem była rozmowa z Wami, lecz wydaję mi się, że powinnyście już iść.
Piękna pani o bladej cerze obróciła się i uśmiechnęła promiennie do Neila.
- Pomoc? Tak, mogę Wam pomóc. Chyba, że szukacie wyjścia - jego niestety nie potrafię znaleźć.
Zjawa odeszła kilka kroków od źródła, żeby przyjrzeć się lepiej twarzy poszukiwacza przygód.
- Pytaj, a ja postaram się odpowiedzieć.
//Gwen, Inara, jeżeli chcecie przejść przez drzwi, możecie odpisać już w tym temacie.
Im dłużej znajdowali się w labiryncie, tym trudniej było jej pamiętać, co właściwie było celem wyprawy. Suche wytyczne, przekazywane w otoczeniu schludnych pomieszczeń Ministerstwa Magii, wydawały się co najmniej odległe, jeśli nie całkowicie nierealistyczne. Aktualnie znajdowali się w innym świecie – jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało – świecie, który rządził się zupełnie innymi prawami, i w którym logiczne wnioski poddawały się pod naporem… czarów?
Cichy szum wody potęgował się z każdym krokiem, ale wbrew pozorom to nie podziemne źródło stanowiło największą osobliwość miejsca, do którego dotarli. Margaux zatrzymała się ostrożnie, przez dłuższą chwilę nie potrafiąc oderwać wzroku od srebrzystobiałej postaci – lekkiej, upiornej, przejrzystej, unoszącej się kilka centymetrów nad posadzką. Pięknej i przerażającej, wywołującej na jej karku delikatne dreszcze i zdającej się wypełniać przestrzeń dookoła przejmującym, ale też jakby subtelnym chłodem.
Nie odezwała się do postaci, decydując się pozostać w cieniu i obserwując rozwój wypadków, zwłaszcza, kiedy uwaga zjawy odwróciła się w stronę Neila. Nie była pewna, czy powinni ufać czemukolwiek, co padnie z jej fantomowych ust – a co, jeżeli nie znalazła się tu przypadkowo, stanowiąc – jak tak dementor – jedną z pułapek, czyhających na nieostrożnych intruzów? Zerknęła pytająco na Ariadnę, jakby oczekując interwencji od przewodniczki i planując pozostawić kwestię rozmowy w rękach jej i łamacza klątw, ale kolejne słowa same wypłynęły spomiędzy jej warg, zanim zdążyła je powstrzymać.
– Nie szukamy wyjścia – powiedziała, zwracając się do ducha, niepewna, czy widmowa kobieta w ogóle zarejestrowała jej obecność. – A przynajmniej jeszcze nie. Czy możesz nam powiedzieć, co zostało ukryte w labiryncie… i przez kogo? – zapytała, nie wiedząc, czy to tylko jej wyobraźnia płatała jej figle, czy jej oddech faktycznie zamieniał się w delikatną mgiełkę.
Przepraszam najmocniej za nieobecność, już wracam na dobre!
Cichy szum wody potęgował się z każdym krokiem, ale wbrew pozorom to nie podziemne źródło stanowiło największą osobliwość miejsca, do którego dotarli. Margaux zatrzymała się ostrożnie, przez dłuższą chwilę nie potrafiąc oderwać wzroku od srebrzystobiałej postaci – lekkiej, upiornej, przejrzystej, unoszącej się kilka centymetrów nad posadzką. Pięknej i przerażającej, wywołującej na jej karku delikatne dreszcze i zdającej się wypełniać przestrzeń dookoła przejmującym, ale też jakby subtelnym chłodem.
Nie odezwała się do postaci, decydując się pozostać w cieniu i obserwując rozwój wypadków, zwłaszcza, kiedy uwaga zjawy odwróciła się w stronę Neila. Nie była pewna, czy powinni ufać czemukolwiek, co padnie z jej fantomowych ust – a co, jeżeli nie znalazła się tu przypadkowo, stanowiąc – jak tak dementor – jedną z pułapek, czyhających na nieostrożnych intruzów? Zerknęła pytająco na Ariadnę, jakby oczekując interwencji od przewodniczki i planując pozostawić kwestię rozmowy w rękach jej i łamacza klątw, ale kolejne słowa same wypłynęły spomiędzy jej warg, zanim zdążyła je powstrzymać.
– Nie szukamy wyjścia – powiedziała, zwracając się do ducha, niepewna, czy widmowa kobieta w ogóle zarejestrowała jej obecność. – A przynajmniej jeszcze nie. Czy możesz nam powiedzieć, co zostało ukryte w labiryncie… i przez kogo? – zapytała, nie wiedząc, czy to tylko jej wyobraźnia płatała jej figle, czy jej oddech faktycznie zamieniał się w delikatną mgiełkę.
Przepraszam najmocniej za nieobecność, już wracam na dobre!
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Spojrzał na młodą czarodzjekę pytania były jak bardzo na miejscu, lecz i były ważniejsze. -Tak jak wspomniała moja towarzyszka, chcielibyśmy wiedzieć co jest tu ukryte i który z potężnych czarodziej stworzył ten magiczny labirynt do tego, jeśli będziesz Pani, tak wspaniałomyślna chciałbym poznać twe imie i drogę do środka labiryntu.- Odpowiedział, zachowując całkowitą powagę słów i kłaniając się leciutko.
Gość
Gość
Kobieta przytaknęła i otworzyła usta chcąc udzielić odpowiedzi na wasze pytania. Miast słów usłyszeliście jednak ogłuszający wrzask, który wypełnił całe wasze ciało niewyobrażalnym bólem. Musieliście zatkać uszy, co ani trochę wam nie pomogło, nadal słyszeliście jej przeszywający krzyk. Czuliście, jakby wasze ciało nabijane było na tysiące igieł, choć nie mogliście się ruszyć. W pewnym momencie wszystko ustało, nie czuliście i nie widzieliście już nic.
|tracicie przytomność, piszecie tutaj
|tracicie przytomność, piszecie tutaj
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Początek labiryntu
Szybka odpowiedź