Katedra św. Pawła
AutorWiadomość
First topic message reminder :
opuszczone
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.[bylobrzydkobedzieladnie]
Katedra św. Pawła
Katedra Świętego Pawła to jeden z najbardziej znanych kościołów anglikańskich w Wielkiej Brytanii, znajdujący się również na liście najwyższych kościołów na świecie. Umiejscowiony w samym sercu londyńskiej dzielnicy City of London, zbudowany w stylu klasycyzującego baroku, z przepiękną kopułą o średnicy pięćdziesięciu metrów, która jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów architektury tego miasta. Do kopuły prowadzi 627 schodów. U jej podstawy znajduje się galeria widokowa, z której podziwiać można panoramę miasta. Od wewnątrz kopułę, podobnie jak całe wnętrze budynku zdobią freski przedstawiające historię życia św. Pawła.
Katedra ta była budowana jako symbol odrodzenia Londynu, dlatego też do dziś cechuje ją rozmach i monumentalność. Wewnątrz niej znajduje się kilka galerii. Największą popularnością cieszy się Stone Gallery, z której rozpościera się rozległy widok na zakole Tamizy. Godną odwiedzenia jest Galeria Szeptów, w której możemy zaobserwować ciekawe zdarzenie. Słowo wypowiedziane szeptem z jednej strony galerii jest doskonale słyszalne po jej drugiej stronie, jednak tłumy turystów czasami uniemożliwiają zaobserwowanie tych efektów akustycznych.
Na przestrzeni lat katedra była miejscem wielu słynnych pogrzebów, ślubów i mugolskich nabożeństw. Znajduje się też tutaj kilkadziesiąt mogił, między innymi lorda admirała Horatio Nelsona.
Katedra ta była budowana jako symbol odrodzenia Londynu, dlatego też do dziś cechuje ją rozmach i monumentalność. Wewnątrz niej znajduje się kilka galerii. Największą popularnością cieszy się Stone Gallery, z której rozpościera się rozległy widok na zakole Tamizy. Godną odwiedzenia jest Galeria Szeptów, w której możemy zaobserwować ciekawe zdarzenie. Słowo wypowiedziane szeptem z jednej strony galerii jest doskonale słyszalne po jej drugiej stronie, jednak tłumy turystów czasami uniemożliwiają zaobserwowanie tych efektów akustycznych.
Na przestrzeni lat katedra była miejscem wielu słynnych pogrzebów, ślubów i mugolskich nabożeństw. Znajduje się też tutaj kilkadziesiąt mogił, między innymi lorda admirała Horatio Nelsona.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'k100' : 98
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'k100' : 98
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Wybornie. Robiło się coraz lepiej. Katedra pękała w szwach, dosłownie, sprawiając wrażenie jakoby miała się niebawem zawalić. Oni jednakże radośnie szli przed siebie w nadziei, że wcale nie zginą. Co prawda, to prawda, zobowiązali się pomóc Zakonowi, lecz wysyłanie naukowców na tak niebezpieczną misję nie miało w sobie wiele racjonalizmu. Chłopiec mógł tu być, lecz równie dobrze nie musiał. Oni wchodzili na grząski grunt, gdzie obca kobieta krzyczała, a wokół unosiło się niezidentyfikowane coś.
- Niczego nie widzę - mruknął Cyrus, gdy zmierzał do przodu. Dopiero teraz mógł odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie. Na szczęście to inni okazali się być bardziej spostrzegawczy od niego. On widział jedynie nieuprzątnięte, ogromne pomieszczenie. W jego środku znalazł się chłopiec, prawdopodobnie ten, którego poszukiwali. I niewiadomego pochodzenia kobieta.
Snape niczego więcej nie dostrzegł. Usłyszawszy relację Margaux uniósł brwi. Alchemik odczuł niepokój. W tym miejscu działo się coś niewyobrażalnie złego. Na potwierdzenie domysłów na suficie pojawiła się czarna mgła, a kawałki katedry w istocie zaczęły sunąć wprost na nich.
Niewiele myśląc Cyrus rzucił się do ucieczki w nadziei, że uda mu się odskoczyć z trajektorii lotu gruzu kościoła. Uniósł różdżkę, lecz z niej nie skorzystał, bowiem nie było już ku temu powodów. Prawdopodobnie przygniecie ich wielka poducha, a głaz nad głową chłopca zawiśnie w powietrzu. Wszystko w porządku, grupa drapieżnych naukowców opanuje sytuację. Siłą własnego umysłu pokonają wszelkie przeciwności losu, chociaż musiał w duchu przyznać, że jak dotąd szło im całkiem nieźle. To był jednak dopiero początek.
- Niczego nie widzę - mruknął Cyrus, gdy zmierzał do przodu. Dopiero teraz mógł odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie. Na szczęście to inni okazali się być bardziej spostrzegawczy od niego. On widział jedynie nieuprzątnięte, ogromne pomieszczenie. W jego środku znalazł się chłopiec, prawdopodobnie ten, którego poszukiwali. I niewiadomego pochodzenia kobieta.
Snape niczego więcej nie dostrzegł. Usłyszawszy relację Margaux uniósł brwi. Alchemik odczuł niepokój. W tym miejscu działo się coś niewyobrażalnie złego. Na potwierdzenie domysłów na suficie pojawiła się czarna mgła, a kawałki katedry w istocie zaczęły sunąć wprost na nich.
Niewiele myśląc Cyrus rzucił się do ucieczki w nadziei, że uda mu się odskoczyć z trajektorii lotu gruzu kościoła. Uniósł różdżkę, lecz z niej nie skorzystał, bowiem nie było już ku temu powodów. Prawdopodobnie przygniecie ich wielka poducha, a głaz nad głową chłopca zawiśnie w powietrzu. Wszystko w porządku, grupa drapieżnych naukowców opanuje sytuację. Siłą własnego umysłu pokonają wszelkie przeciwności losu, chociaż musiał w duchu przyznać, że jak dotąd szło im całkiem nieźle. To był jednak dopiero początek.
Love ain't simple
Promise me no promises
Promise me no promises
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cyrus Snape' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Zakonnicy zareagowali błyskawicznie. Zaklęcie Poppy, rzucone z ogromną determinacją, trafiło głaz nadlatujący w kierunku chłopca - i zatrzymało go w powietrzu; mogliście mieć absolutną pewność, że nie drgnie, póki nie zostanie ściągnięty innym zaklęciem. Panna Pomfrey nigdy wcześniej nie zdołała rzucić tego zaklęcia tak potężnie. Margaux usiłowała powtórzyć ten wyczyn w stosunku do drugiego z odłamków - chwilowe zawahanie, jakie poświęciła, początkowo kierując swoją uwagę w stronę chłopca, zaważyło jednak o niepowodzeniu. Refleksem wykazał się Adrien - ciężki, twardy głaz w locie zamienił się w równie wielką - ale miękką i puchową - poduszkę, która opadła na Carrowa, Magaux i Poppy - ale nie Cyrusa; alchemik zdążył odskoczyć.
I dlatego - jako jedyny mógł być świadkiem dalszych wydarzeń.
Pomiędzy chłopcem a kobietą w górę wzbiły się kamienie tworzące posadzkę, wytrysnęły jak fontanna i uderzyły prosto w kobietę, której we mgle wzbitego kurzu alchemik nie mógł dojrzeć - najprawdopodobniej została odrzucona. Już nie krzyczała.
Wyswobodzeni spod poduszki pozostali naukowcy dostrzegali to wyraźnie - smugi przejrzystej czerni pojawiające się wokół chłopca, niebezpiecznie drgające kamienie, ziemia, która z wolna zaczynała się trząść, wszystko otaczało jego: zupełnie jakby to on przebudzał do życia to miejsce. A chłopiec - wydawał się przerażony, przez ramię obejrzał się w waszym kierunku - z mieszaniną lęku i niemej prośby o pomoc, zbyt rozemocjonowany, by odpowiedzieć na pytanie Poppy.
I dlatego - jako jedyny mógł być świadkiem dalszych wydarzeń.
Pomiędzy chłopcem a kobietą w górę wzbiły się kamienie tworzące posadzkę, wytrysnęły jak fontanna i uderzyły prosto w kobietę, której we mgle wzbitego kurzu alchemik nie mógł dojrzeć - najprawdopodobniej została odrzucona. Już nie krzyczała.
Wyswobodzeni spod poduszki pozostali naukowcy dostrzegali to wyraźnie - smugi przejrzystej czerni pojawiające się wokół chłopca, niebezpiecznie drgające kamienie, ziemia, która z wolna zaczynała się trząść, wszystko otaczało jego: zupełnie jakby to on przebudzał do życia to miejsce. A chłopiec - wydawał się przerażony, przez ramię obejrzał się w waszym kierunku - z mieszaniną lęku i niemej prośby o pomoc, zbyt rozemocjonowany, by odpowiedzieć na pytanie Poppy.
Nie zdążyła; chwilowe rozproszenie uwagi i sekunda niezdecydowania wystarczyły, by skutecznie utrudnić jej skupienie magii i uformowanie jej w skuteczne zaklęcie; wiązka światła zniknęła, zanim tak naprawdę zdążyła powstać, a ona sama również okazała się zbyt powolna, by uniknąć spadającego z sufitu głazu. Całe szczęście, że zdecydowanie większym refleksem i jasnością umysłu wykazał się Adrien, w porę unieszkodliwiając zmierzający w ich stronę pocisk. Margaux co prawda została uderzona – ale dzięki reakcji uzdrowiciela oberwała nie śmiercionośną skałą, a górą miękkiego pierza, upchniętego w nienaturalnych rozmiarów poduszkę. To wystarczyło, by zachwiała się, na kilkanaście długich sekund tracąc z oczu chłopca, kobietę i wnętrze katedry, ale w porównaniu z perspektywą bolesnej śmierci, była to niewielka cena.
Odzyskawszy wreszcie równowagę i orientację, w pierwszej kolejności spróbowała ponownie odszukać Piersa spojrzeniem. Lecący w jego kierunku głaz – dzięki Merlinowi (i niezwykle silnemu zaklęciu Poppy) – zawisł w powietrzu, nadal co prawda wyglądając nieco niepokojąco, ale póki co nie stanowiąc już więcej zagrożenia. Tego samego nie można było jednak powiedzieć o chłopcu; Margaux z przerażeniem objęła wzrokiem unoszące się wokół niego strzępy czarnej substancji, nieznanej i niezidentyfikowanej, ale wywołującej w niej odruchowy strach; nie umknęło jej też to, że krzycząca wcześniej kobieta umilkła, ale nie potrafiła wyłowić spojrzeniem jej sylwetki. Pierwszy odruch kazał jej tam podbiec, sprawdzić, czy nie potrzebowała pomocy, ale coś w spojrzeniu Piersa zatrzymało ją w miejscu; zacisnęła mocniej palce na wciąż dzierżonej w dłoni różdżce, nie ośmieliła się jednak wypowiedzieć żadnego zaklęcia. Obawiała się – nie bezpodstawnie – że próba unieszkodliwienia dziecka urokiem mogłaby skończyć się tragicznie, bo nie miała pojęcia co (lub kto) mu w tej chwili towarzyszył. Nie zapomniała o tajemniczej jej, o której mówiły dziewczynki, ani o dziwnej obecności, którą wykryło zaklęcie; jeżeli była to anomalia – nieprzemyślana magia mogła dodatkowo ją wzmocnić, całkowicie destabilizując drżącą dookoła energię.
Opuściła różdżkę powoli, nie chowając jej z powrotem do kieszeni szaty, ale również nie chcąc, żeby chłopiec poczuł się z jej strony zagrożony. Chciała do niego podejść, blisko, możliwie jak najbliżej, mając nadzieję, że jeżeli by jej się to udało, to mogłaby uspokoić go przy pomocy magii leczniczej. Wszyscy by mogli, była ich trójka, nawet Paxo Totalum pozostawało w ich zasięgu; byle tylko udało im się zbliżyć. – Piers – odezwała się spokojnie, ale wystarczająco głośno, by chłopiec zwrócił na nią uwagę. Nie umknęło jej, że wyglądał na przerażonego, widziała też niemą prośbę w zlęknionym spojrzeniu, które rzucił im przez ramię. – Jesteśmy tutaj, żeby ci pomóc, przysłała nas profesor Bagshot. – Zrobiła jeden powolny krok do przodu, przez cały czas uważnie obserwując wszystko, co działo się dookoła, żeby móc zareagować na ewentualne zmiany. Zerknęła w miejsce, gdzie – najprawdopodobniej – zniknęła mugolska kobieta. – Wiemy, że nie chcesz zrobić nikomu krzywdy. Podejdę bliżej, dobrze? – zapytała, robiąc kolejny krok. – Chcemy zabrać cię z powrotem do domu, Emma bardzo się o ciebie martwi – dodała jeszcze, celowo wspominając o milczącej dziewczynce. Czasami rozmawiała z Piersem, czy nie to powiedziała jej koleżanka? Zrobiła kolejny krok i następny, idąc tak daleko, na ile pozwoliłby jej chłopiec.
Odzyskawszy wreszcie równowagę i orientację, w pierwszej kolejności spróbowała ponownie odszukać Piersa spojrzeniem. Lecący w jego kierunku głaz – dzięki Merlinowi (i niezwykle silnemu zaklęciu Poppy) – zawisł w powietrzu, nadal co prawda wyglądając nieco niepokojąco, ale póki co nie stanowiąc już więcej zagrożenia. Tego samego nie można było jednak powiedzieć o chłopcu; Margaux z przerażeniem objęła wzrokiem unoszące się wokół niego strzępy czarnej substancji, nieznanej i niezidentyfikowanej, ale wywołującej w niej odruchowy strach; nie umknęło jej też to, że krzycząca wcześniej kobieta umilkła, ale nie potrafiła wyłowić spojrzeniem jej sylwetki. Pierwszy odruch kazał jej tam podbiec, sprawdzić, czy nie potrzebowała pomocy, ale coś w spojrzeniu Piersa zatrzymało ją w miejscu; zacisnęła mocniej palce na wciąż dzierżonej w dłoni różdżce, nie ośmieliła się jednak wypowiedzieć żadnego zaklęcia. Obawiała się – nie bezpodstawnie – że próba unieszkodliwienia dziecka urokiem mogłaby skończyć się tragicznie, bo nie miała pojęcia co (lub kto) mu w tej chwili towarzyszył. Nie zapomniała o tajemniczej jej, o której mówiły dziewczynki, ani o dziwnej obecności, którą wykryło zaklęcie; jeżeli była to anomalia – nieprzemyślana magia mogła dodatkowo ją wzmocnić, całkowicie destabilizując drżącą dookoła energię.
Opuściła różdżkę powoli, nie chowając jej z powrotem do kieszeni szaty, ale również nie chcąc, żeby chłopiec poczuł się z jej strony zagrożony. Chciała do niego podejść, blisko, możliwie jak najbliżej, mając nadzieję, że jeżeli by jej się to udało, to mogłaby uspokoić go przy pomocy magii leczniczej. Wszyscy by mogli, była ich trójka, nawet Paxo Totalum pozostawało w ich zasięgu; byle tylko udało im się zbliżyć. – Piers – odezwała się spokojnie, ale wystarczająco głośno, by chłopiec zwrócił na nią uwagę. Nie umknęło jej, że wyglądał na przerażonego, widziała też niemą prośbę w zlęknionym spojrzeniu, które rzucił im przez ramię. – Jesteśmy tutaj, żeby ci pomóc, przysłała nas profesor Bagshot. – Zrobiła jeden powolny krok do przodu, przez cały czas uważnie obserwując wszystko, co działo się dookoła, żeby móc zareagować na ewentualne zmiany. Zerknęła w miejsce, gdzie – najprawdopodobniej – zniknęła mugolska kobieta. – Wiemy, że nie chcesz zrobić nikomu krzywdy. Podejdę bliżej, dobrze? – zapytała, robiąc kolejny krok. – Chcemy zabrać cię z powrotem do domu, Emma bardzo się o ciebie martwi – dodała jeszcze, celowo wspominając o milczącej dziewczynce. Czasami rozmawiała z Piersem, czy nie to powiedziała jej koleżanka? Zrobiła kolejny krok i następny, idąc tak daleko, na ile pozwoliłby jej chłopiec.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Nie dało się zaprzeczyć temu, że nawet Poppy niezwykle zaskoczyła siła zaklęcia, którego dotychczas używała bardzo rzadko; nie spodziewała się, że osiągnie aż taki efekt. Miała nadzieję kamień spowolnić, aby Piers i kobieta zdążyli uskoczyć, tymczasem on nieruchomo zawisł w powietrzu - tego się nie spodziewała, lecz nie miała czasu, aby zdumić się nad własnym sukcesem. Skupiła się na zaklęciu, zamiast ratowaniu własnej skóry; na całe szczęście lord Carrow wykazał się niezwykłym refleksem, a także i... Pomysłowością.
Cóż, tego to się dopieo nie spodziewała.
Przez chwilę sądziła, że zaraz stracą zdrowie, albo nawet i życie, lecz poczuła niebywałą miękkość; zachwiała się, niemal upada, nie doznała jednak żadnego urazu - lord Carrow zmienił głaz w puchową poduszę. Wygrzebali się spod niej prędko, nieświadomi sceny, która odgrywała się jedynie przed oczyma Cyrusa. Nie wiedząc o tym panna Pomfrey wyrzekła do niego: - Cyrusie, sprawdź proszę tę substancję na ścianach... Wiesz co to może być? Nie podoba mi się to... - mówiła do niego szybko, cicho; nie zdecydowała się sprawdzić tego sama przez wzgląd na to, że Snape posiadał wiedzę o alchemii znacznie rozleglejszą od niej i być może szybciej mu z tym pójdzie - a ta substancja nie dawała jej spokoju.
Wróciła spojrzeniem do Piersa i kobiety, której krzyk nagle się urwał; serce Poppy biło szybko, mocno, niespokojnie. Nie chciała tego jednak okazywać; pragnęła lęk i niepokój skryć głęboko w sercu, więc przywołała na usta łagodny uśmiech. Podążyła za Margaux, starając się podejść jak najbliżej Piersa, trzymając ręce na widoku, by widział, że ma pokojowe zamiary.
- Posłuchaj nas, Piers, chcemy ci pomóc, dobrze? - poparła słowa Margaux własnymi, wypowiadanymi ciepłym, spokojnym tonem; pragnęła wzbudzić w nim zaufanie, chciała by poczuł się choć trochę bardziej bezpiecznie. - Nie obawiaj sie nas, powól sobie pomóc, kochanie[b] - ciągnęła dalej; w prawej dłoni trzymała wciąż różdżkę z wierzby. - [b]Bardzo chciałabym, abyś poczuł się lepiej. Jestem uzdrowicielką, wiesz? Nie bój się, kochanie, dzięki temu zaklęciu nie będziesz się bał, dobrze? - nie chciała rzucać na niego zaklęcia bez ostrzeżenia; przypuszczała, że to mogłoby jedynie sprawić, że poczuje się zagrożony, a magia, nad którą nie potrafił zapanować, odbierze to jako atak. Uspokoić go jednak musieli, dlatego ostrożnym gestem krańcem różdżki wycelowała w Piersa i wyrzekła spokojnie: - Paxo Horribilis.
Oby tylko Piers wysłuchał teraz ich, a nie jej, której istnienie wciąż miała na uwadze.
Cóż, tego to się dopieo nie spodziewała.
Przez chwilę sądziła, że zaraz stracą zdrowie, albo nawet i życie, lecz poczuła niebywałą miękkość; zachwiała się, niemal upada, nie doznała jednak żadnego urazu - lord Carrow zmienił głaz w puchową poduszę. Wygrzebali się spod niej prędko, nieświadomi sceny, która odgrywała się jedynie przed oczyma Cyrusa. Nie wiedząc o tym panna Pomfrey wyrzekła do niego: - Cyrusie, sprawdź proszę tę substancję na ścianach... Wiesz co to może być? Nie podoba mi się to... - mówiła do niego szybko, cicho; nie zdecydowała się sprawdzić tego sama przez wzgląd na to, że Snape posiadał wiedzę o alchemii znacznie rozleglejszą od niej i być może szybciej mu z tym pójdzie - a ta substancja nie dawała jej spokoju.
Wróciła spojrzeniem do Piersa i kobiety, której krzyk nagle się urwał; serce Poppy biło szybko, mocno, niespokojnie. Nie chciała tego jednak okazywać; pragnęła lęk i niepokój skryć głęboko w sercu, więc przywołała na usta łagodny uśmiech. Podążyła za Margaux, starając się podejść jak najbliżej Piersa, trzymając ręce na widoku, by widział, że ma pokojowe zamiary.
- Posłuchaj nas, Piers, chcemy ci pomóc, dobrze? - poparła słowa Margaux własnymi, wypowiadanymi ciepłym, spokojnym tonem; pragnęła wzbudzić w nim zaufanie, chciała by poczuł się choć trochę bardziej bezpiecznie. - Nie obawiaj sie nas, powól sobie pomóc, kochanie[b] - ciągnęła dalej; w prawej dłoni trzymała wciąż różdżkę z wierzby. - [b]Bardzo chciałabym, abyś poczuł się lepiej. Jestem uzdrowicielką, wiesz? Nie bój się, kochanie, dzięki temu zaklęciu nie będziesz się bał, dobrze? - nie chciała rzucać na niego zaklęcia bez ostrzeżenia; przypuszczała, że to mogłoby jedynie sprawić, że poczuje się zagrożony, a magia, nad którą nie potrafił zapanować, odbierze to jako atak. Uspokoić go jednak musieli, dlatego ostrożnym gestem krańcem różdżki wycelowała w Piersa i wyrzekła spokojnie: - Paxo Horribilis.
Oby tylko Piers wysłuchał teraz ich, a nie jej, której istnienie wciąż miała na uwadze.
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Poppy Pomfrey' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Cyrus zajęty odskakiwaniem od puchowej podusi nie przyjrzał się dokładnie zaklęciu Poppy, za to zauważył inną rzecz. Chciał krzyknąć, podejść, zrobić cokolwiek, jednakże to działo się zbyt szybko. Drgnął ledwie, kiedy posadzka zaczęła odrywać się z ziemi uderzając oraz zasłaniając wcześniej krzyczącą kobietę. Jak na chaos, który panował w katedrze, zrobiło się nagle dziwnie cicho. Snape zamrugał gwałtownie, po czym przeniósł wzrok na chłopca. Nad którym wisiał głaz. To zadziwiające, jak bardzo grupa naukowców okazała się być biegła w zaklęciach, to dobrze.
Serce tłukło się po klatce piersiowej i tylko głos skierowany przez pannę Pomfrey do niego samego ocucił go na tyle, żeby działać. Alchemik sam był przerażony, nie mógł sobie zatem wyobrazić co musiał czuć Piers. Najprawdopodobniej nieujarzmiona magia pochodziła od niego samego i nie potrafił jej kontrolować. Cyrus nie założył, że chłopiec mógłby chcieć kogoś skrzywdzić, chociaż różne rzeczy się w życiu zdarzały.
Skinął pielęgniarce głową, pozostawiając kwestię uspokojenia dziecka kobietom. Za to nachylił się w kierunku Adriena.
- W czasie uskoku zauważyłem, że posadzka wytrysnęła jak fontanna i uderzyła w kobietę. Nie wiem jak to się skończyło - szeptał, nie chcąc denerwować wystraszonego Piersa kiedy miał zostać uspokojony. Snape miał na końcu języka niewiedzę, czy w ogóle przeżyła starcie z kamieniami, lecz na szczęście w porę opanował się. - Powinniśmy sprawdzić co z nią - dodał równie cicho. Niestety on nie mógł pomóc, nie znał się na uzdrowicielstwie, w tym zawsze przodował Orpheus. On znał się na alchemii, lecz ona nie pomogłaby teraz zranionej nieznajomej.
Dlatego przesunął się ku najbliższemu pęknięciu z onyksowym śluzem chcąc przyjrzeć mu się z bliska oraz odkopać z umysłu każdą możliwą wskazówkę. Może już widział coś podobnego, może wyczytał o tym w książce. Pozostawał przy tym ostrożny.
Chyba rzucam na spostrzegawczość.
Serce tłukło się po klatce piersiowej i tylko głos skierowany przez pannę Pomfrey do niego samego ocucił go na tyle, żeby działać. Alchemik sam był przerażony, nie mógł sobie zatem wyobrazić co musiał czuć Piers. Najprawdopodobniej nieujarzmiona magia pochodziła od niego samego i nie potrafił jej kontrolować. Cyrus nie założył, że chłopiec mógłby chcieć kogoś skrzywdzić, chociaż różne rzeczy się w życiu zdarzały.
Skinął pielęgniarce głową, pozostawiając kwestię uspokojenia dziecka kobietom. Za to nachylił się w kierunku Adriena.
- W czasie uskoku zauważyłem, że posadzka wytrysnęła jak fontanna i uderzyła w kobietę. Nie wiem jak to się skończyło - szeptał, nie chcąc denerwować wystraszonego Piersa kiedy miał zostać uspokojony. Snape miał na końcu języka niewiedzę, czy w ogóle przeżyła starcie z kamieniami, lecz na szczęście w porę opanował się. - Powinniśmy sprawdzić co z nią - dodał równie cicho. Niestety on nie mógł pomóc, nie znał się na uzdrowicielstwie, w tym zawsze przodował Orpheus. On znał się na alchemii, lecz ona nie pomogłaby teraz zranionej nieznajomej.
Dlatego przesunął się ku najbliższemu pęknięciu z onyksowym śluzem chcąc przyjrzeć mu się z bliska oraz odkopać z umysłu każdą możliwą wskazówkę. Może już widział coś podobnego, może wyczytał o tym w książce. Pozostawał przy tym ostrożny.
Chyba rzucam na spostrzegawczość.
Love ain't simple
Promise me no promises
Promise me no promises
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cyrus Snape' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Adrien nie był biegły w zaklęciach, nigdy też specjalnie nie był zmuszony do tak błyskawicznych reakcji. Dlatego kiedy przyszło mu ratować siebie oraz towarzyszące mu uzdrowicielki przed krzywdą skierował różdżkę na głaz robiąc z nim to co przeważnie zwykł robić z przeszkodami - transmutował w coś bezpiecznego. Całe szczęście z powodzeniem. Wielka poduszka gdy opadła zachwiała Carrowem, lecz nie wyrządziła im wszystkim większej krzywdy. Nie to jednak było ważne. Piers był przerażony. Carrow widząc emocje malujące się na jego twarzy przypuszczał, że to co się działo nie było wynikiem jego działań. Przynajmniej nie w takim stopniu jakim sobie tego chłopiec życzył. To co się działo wymknęło mu się z pod kontroli i znalazło się...pod właściwie czyją...? Adrienowi pobrzmiewało w głowie to co mówiła Vance o dziwnej obecności, to co wspominały dziewczynki - o dziwnym głosie. Nie wspomniał jednak teraz o tym na głos nie chcąc być może zaburzać prób uspokojenia chłopca przez dziewczyny.
- Sprawdzę... - kiwnął odszeptując po czym zaczął obchodzić chłopca starając podejść do kobiety, która zniknęła im gwałtownie z oczu. Żeby to zrobić musiał jednak najpierw ją wypatrzyć. Obserwował jednocześnie co rusz zachodzące w chłopcu zmiany na skutek akcji uzdrowicielek, to jak wpływał na otoczenie i czy przypadkiem nie wywoła nieumyślnie jakiejś kolejnej tragedii.
|Spostrzegawczość
- Sprawdzę... - kiwnął odszeptując po czym zaczął obchodzić chłopca starając podejść do kobiety, która zniknęła im gwałtownie z oczu. Żeby to zrobić musiał jednak najpierw ją wypatrzyć. Obserwował jednocześnie co rusz zachodzące w chłopcu zmiany na skutek akcji uzdrowicielek, to jak wpływał na otoczenie i czy przypadkiem nie wywoła nieumyślnie jakiejś kolejnej tragedii.
|Spostrzegawczość
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Poppy i Margaux zajęły się chłopcem. Piers wpierw zatrzymał spojrzenie na Margaux, która zabrała głos jako pierwsza. Dość szybko - pokręcił przecząco głową, jego twarz wydawała się biała jak kreda - był przerażony.
- Nie - krzyknął - choć więcej w nim było strachu niż złości lub groźby. - Nie podchodź! - Cofnął się pół kroku, wyraźnie - z lękiem - spoglądając w stronę odrzuconej kobiety - kiedy pył już opadł, mogliście wszyscy dostrzec jej bezwładne ciało. Poppy podeszła bliżej chłopca, stanęła tuż przy nim, dotykając krańcem różdżki jego piersi - i wtedy wszystko wydarzyło się zbyt szybko. - Nie! - Usłyszeliście tylko rozpaczliwy krzyk chłopca, pielęgniarka poczuła chłód rozchodzący się od rękojeści różdżki - nie dostrzegła jednak efektów swojego zaklęcia. Nie zdążyła zareagować, kiedy czarne smugi wokół chłopca zalśniły smolistym blaskiem.
Pozostali widzieli kolejny wybuch kamieni z posadzki, który odrzucił zarówno Poppy, jak i chłopca, raniąc ich obojga. Margaux nietrudno było usunąć się z pola rażenia - na więcej nie miała czasu. Pielęgniarka odczuła ból wzdłuż kręgosłupa, a z nosa poszła jej wąska strużka lepkiej gęstej krwi. Odrzucony chłopiec leżał na boku, próbował wstać, a znajdująca się najbliżej niego Margaux dostrzegła, że w kącikach jego oczu zalśniły łzy.
Cyrus przyjrzał się dziwnemu śluzowi i jedyne, co był w stanie stwierdzić, to że był on dziwny. Nacechowany czymś plugawym, czarną magią, barwa musiała to sugerować, ale nic ponadto alchemik nie był w stanie stwierdzić - nigdy nie widział nic podobnego. Przypominało nieco organiczną wydzielinę. Podejrzewał, że jeśli uda mu się zebrać próbkę substancji i zabrać ją do swojej pracowni, przy pomocy odpowiednich odczynników może być w stanie powiedzieć o tym więcej - potrzebował jednak odpowiednio dużo czasu oraz specyfików, których nie miał przy sobie.
Odnalezienie kobiety nie było trudne - kiedy kłęby kurzu opadły, Adrien dostrzegł ją odrzuconą od chłopca na tyle daleko, że bez trudu mógł się do niej zbliżyć. Leżała na boku, szata na jej lewym biodrze oraz boku była rozerwana, a przez nią przebijały się krwawe sińce. Z ust sączyła się strużka krwi - oddychała.
Poppy 184/204; -5
- Nie - krzyknął - choć więcej w nim było strachu niż złości lub groźby. - Nie podchodź! - Cofnął się pół kroku, wyraźnie - z lękiem - spoglądając w stronę odrzuconej kobiety - kiedy pył już opadł, mogliście wszyscy dostrzec jej bezwładne ciało. Poppy podeszła bliżej chłopca, stanęła tuż przy nim, dotykając krańcem różdżki jego piersi - i wtedy wszystko wydarzyło się zbyt szybko. - Nie! - Usłyszeliście tylko rozpaczliwy krzyk chłopca, pielęgniarka poczuła chłód rozchodzący się od rękojeści różdżki - nie dostrzegła jednak efektów swojego zaklęcia. Nie zdążyła zareagować, kiedy czarne smugi wokół chłopca zalśniły smolistym blaskiem.
Pozostali widzieli kolejny wybuch kamieni z posadzki, który odrzucił zarówno Poppy, jak i chłopca, raniąc ich obojga. Margaux nietrudno było usunąć się z pola rażenia - na więcej nie miała czasu. Pielęgniarka odczuła ból wzdłuż kręgosłupa, a z nosa poszła jej wąska strużka lepkiej gęstej krwi. Odrzucony chłopiec leżał na boku, próbował wstać, a znajdująca się najbliżej niego Margaux dostrzegła, że w kącikach jego oczu zalśniły łzy.
Cyrus przyjrzał się dziwnemu śluzowi i jedyne, co był w stanie stwierdzić, to że był on dziwny. Nacechowany czymś plugawym, czarną magią, barwa musiała to sugerować, ale nic ponadto alchemik nie był w stanie stwierdzić - nigdy nie widział nic podobnego. Przypominało nieco organiczną wydzielinę. Podejrzewał, że jeśli uda mu się zebrać próbkę substancji i zabrać ją do swojej pracowni, przy pomocy odpowiednich odczynników może być w stanie powiedzieć o tym więcej - potrzebował jednak odpowiednio dużo czasu oraz specyfików, których nie miał przy sobie.
Odnalezienie kobiety nie było trudne - kiedy kłęby kurzu opadły, Adrien dostrzegł ją odrzuconą od chłopca na tyle daleko, że bez trudu mógł się do niej zbliżyć. Leżała na boku, szata na jej lewym biodrze oraz boku była rozerwana, a przez nią przebijały się krwawe sińce. Z ust sączyła się strużka krwi - oddychała.
Poppy 184/204; -5
Miała dobre intencje, nie chciała uczynić mu krzywdy, lecz bała się, że w to nie uwierzy, choć raz już zajęła się nim, gdy Garrett ocalił go ze Złotej Wieży. Nie mogła go winić za brak zaufania, ani za to, że się bał. Nie czuła więc złości, właściwie nie czuła nic, gdy nagły wybuch odrzucił ich oboje do tyłu; a poprzedził to dziwny chłód pod palcami, jakby wyjęła różdżkę z zaspy śniegu. Nie była pewna, czy udało się jej uspokoić chłopca zaklęciem. Dźwignęła się na nogi, w okolicach kręgosłupa poczuła ból, zaś pod nosem lepką, ciepłą ciecz; odruchowo musnęła skórę palcami i ujrzała na nich krople gęstej krwi.
Podjęła błędną decyzję. Nie powinna była od razu sięgać po czary, lecz spróbować uspokoić chłopca; co się jednak stało, to się nie odstanie. Wytarła krew rękawem koszuli, opuściła rękę z różdżką, wzdłuż ciała.
- Nie podejdę, jeśli sobie tego nie życzysz, choć chciałabym ci pomóc, aby nie bolało - zapewniła go, trwając w tym samym miejscu. - Czy to jej wina, kochanie? Dalej ją słyszysz? - pytała tonem łagodnym, pełnym troski; tak bardzo chciała zrobić coś, by przestał się bać i podniósł z posadzki. - Powiesz mi, proszę, kim ona jest? Co mówi?
Pozostawało jej mieć nadzieję, że chłopiec będzie w stanie odpowiedzieć, pomimo strachu - i że ona mu na to pozwoli.
Podjęła błędną decyzję. Nie powinna była od razu sięgać po czary, lecz spróbować uspokoić chłopca; co się jednak stało, to się nie odstanie. Wytarła krew rękawem koszuli, opuściła rękę z różdżką, wzdłuż ciała.
- Nie podejdę, jeśli sobie tego nie życzysz, choć chciałabym ci pomóc, aby nie bolało - zapewniła go, trwając w tym samym miejscu. - Czy to jej wina, kochanie? Dalej ją słyszysz? - pytała tonem łagodnym, pełnym troski; tak bardzo chciała zrobić coś, by przestał się bać i podniósł z posadzki. - Powiesz mi, proszę, kim ona jest? Co mówi?
Pozostawało jej mieć nadzieję, że chłopiec będzie w stanie odpowiedzieć, pomimo strachu - i że ona mu na to pozwoli.
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Zaprzeczenie chłopca i kolejny wybuch. Cyrus stał z dala od epicentrum wydarzeń, lecz zmroził go widok odrzuconej Poppy oraz Piersa. Nie zdążył do niej dotrzeć, kobieta wstała sama, a do chłopca lepiej było się nie zbliżać. Zerknął na Adriena podchodzącego do kobiety, później koncentrując się jedynie na oślizgłej, onyksowej mazi.
Myślał i myślał nad tym co to mogło być, jednakże nie odkrył niczego przełomowego. Organiczna substancja, zapewne napełniona czarną magią. Nic ponadto. Westchnął bezgłośnie zastanawiając się jak zebrać próbkę do badań. Nie miał zbyt wielu opcji, nie chodził z pustymi fiolkami upchniętymi po kieszeniach. Zdecydował wreszcie wyjąć papierosy z pudełka i przełożyć je do szaty, a maź przetransportować do paczki. Cóż, nie miał zbyt wielu opcji. Zaczął więc za pomocą różdżki przenosić resztki śluzu, zachowując przy tym ostrożność. Nie wiadomo co to było, lepiej dmuchać na zimne. Zamierzał jeszcze obwiązać cały pakunek kawałkiem szaty, którą oderwał od peleryny. Gdyby tak zawinął go dokładnie, to miałoby szanse się udać, przynajmniej teoretycznie. Nic lepszego raczej nie wymyśli tak na szybko.
Wolałby przestać zajmować się substancją, której w tym konkretnym momencie nie potrafił zidentyfikować. Zdecydowanie bardziej chciałby komuś pomóc, jednakże nie znał się na leczeniu. Nie chciał również odstraszać chłopca, dlatego zerknął na Adriena zastanawiając się czy mógłby w jakikolwiek sposób pomóc.
Myślał i myślał nad tym co to mogło być, jednakże nie odkrył niczego przełomowego. Organiczna substancja, zapewne napełniona czarną magią. Nic ponadto. Westchnął bezgłośnie zastanawiając się jak zebrać próbkę do badań. Nie miał zbyt wielu opcji, nie chodził z pustymi fiolkami upchniętymi po kieszeniach. Zdecydował wreszcie wyjąć papierosy z pudełka i przełożyć je do szaty, a maź przetransportować do paczki. Cóż, nie miał zbyt wielu opcji. Zaczął więc za pomocą różdżki przenosić resztki śluzu, zachowując przy tym ostrożność. Nie wiadomo co to było, lepiej dmuchać na zimne. Zamierzał jeszcze obwiązać cały pakunek kawałkiem szaty, którą oderwał od peleryny. Gdyby tak zawinął go dokładnie, to miałoby szanse się udać, przynajmniej teoretycznie. Nic lepszego raczej nie wymyśli tak na szybko.
Wolałby przestać zajmować się substancją, której w tym konkretnym momencie nie potrafił zidentyfikować. Zdecydowanie bardziej chciałby komuś pomóc, jednakże nie znał się na leczeniu. Nie chciał również odstraszać chłopca, dlatego zerknął na Adriena zastanawiając się czy mógłby w jakikolwiek sposób pomóc.
Love ain't simple
Promise me no promises
Promise me no promises
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Dramatycznie to wszystko wyglądało. Choć chcieli mu pomóc nie do końca mogli. Byli jak dwa końce magnesów o tym samym biegunie będące skierowane ku sobie. Zrodziło to kolejną tragedię. Na szczęście nieco mniejszą od poprzedniej - Popy i Piers zdawali się być przytomni. Adrien wypuścił powietrze z ulgą, a potem przeniósł spojrzenie niżej, na leżącą na ziemi kobietę. Pochylił się nad nią dostrzegając ranę. Oddychała, pluła krwią.
- Żyje - zakomunikował, chcąc by wiedzieli, by Piers wiedział. Żyła, a Adrien nie zamierzał jej pozwolić odejść, jak również pozwolić chłopcu stać się mordercą.
Rozchylając resztkę strzępy szaty i ukazując większy kawałek posiniaczonej skóry. Mogło to świadczyć wyłącznie o krwotoku wewnętrznym spowodowanym silnym obtłuczeniem organów. Potrzebowała episkey maximy, bez wątpienia. Potem być może curatio vulnery horribilis by pobudzić ciało w miejscu zranienia do regeneracji. Carrow jednak nie chcąc ryzykować tym, że urok mógłby się przekształcić w niefortunne levissimus wycelowanym w ranną sięgnął najpierw po:
- Maxima Paceum - owszem, wciąż ryzykował anomalią lecz nie wymierzoną w mugolaczkę. Zaklęcie oddziaływało na obszar się je nakierowywało dlatego też Adrien zatoczył okrąg wokół gestem ręki, potem machnięcie i... oczekiwanie aury.
- Żyje - zakomunikował, chcąc by wiedzieli, by Piers wiedział. Żyła, a Adrien nie zamierzał jej pozwolić odejść, jak również pozwolić chłopcu stać się mordercą.
Rozchylając resztkę strzępy szaty i ukazując większy kawałek posiniaczonej skóry. Mogło to świadczyć wyłącznie o krwotoku wewnętrznym spowodowanym silnym obtłuczeniem organów. Potrzebowała episkey maximy, bez wątpienia. Potem być może curatio vulnery horribilis by pobudzić ciało w miejscu zranienia do regeneracji. Carrow jednak nie chcąc ryzykować tym, że urok mógłby się przekształcić w niefortunne levissimus wycelowanym w ranną sięgnął najpierw po:
- Maxima Paceum - owszem, wciąż ryzykował anomalią lecz nie wymierzoną w mugolaczkę. Zaklęcie oddziaływało na obszar się je nakierowywało dlatego też Adrien zatoczył okrąg wokół gestem ręki, potem machnięcie i... oczekiwanie aury.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Katedra św. Pawła
Szybka odpowiedź