Wydarzenia


Ekipa forum
Cela zbiorowa
AutorWiadomość
Cela zbiorowa [odnośnik]03.01.16 18:56
First topic message reminder :

Cela zbiorowa

Jedna z największych i najzimniejszych cel w całej Tower. Traktowana jako zbiorowa i tymczasowa, dlatego brak w niej sienników czy nawet krzeseł. Więźniowie siedzieć mogą jedynie, na chłodnych, wilgotnych kamieniach stanowiących jej posadzkę. w rzeczywistości okazuje się jednak, że osadzeni spędzają w niej nawet kilka lat. Jedynym plusem tego miejsca jest brak szczurów. Z nieznanego powodu zwykle omijają celę. Więzienna legenda głosi, że to przez ducha pewnego czarodzieja, którego kiedyś zamurowano tu żywcem. Przeżyć miał dziesięć lat żywiąc się złapanymi szczurami, które zwabiał gwiżdżąc. Faktycznie, w jednym rogu wybudowana jest dziwna, krzywa konstrukcja, która burzy plan idealnego kwadratu, jakim powinno być pomieszczenie. Usłyszeć zeń można gwizd, człowieka, ducha czy powietrza - ciężko orzec.
Trzy ściany celi stanowią grube, kamienne mury Tower, jedną, tę, na której znajduje się wejście, solidna, stalowa krata. Braku tu okien, jedyne światło dają magiczne pochodnie z korytarza, stąd w środku jest dość ciemno. Nieodpowiednia wentylacja powoduje zaś, że w powietrzu unosi się zapach stęchlizny i pleśni.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cela zbiorowa [odnośnik]07.01.16 15:12
To jakiś absurd. Te słowo ciśnie mi się na usta, gdy do celi wrzucane są kolejne osoby. Więcej gęb do zniesienia. Siedzę skulona pod ścianą, dalej wierząc, że to jakiś żałosny koszmar niż rzeczywistość. Dlaczego nie możecie się wszyscy po prostu uciszyć? Cierpliwie czekać na kogoś z ministerstwa, który łaskawie nas przeprosi, wypuści i jeszcze od razu da nam odszkodowanie? Charłaki, mugole, szlachta i ludzie, którzy nie mieli przy sobie różdżki, och, pani Minister, na co cię jeszcze stać? Chłód mnie dobija, ta cała gadanina i hałas jest jeszcze gorszy niż stęchłe powietrze. Staram się wyciszyć, ale nie mogę nawet włożyć stoperów w uszy. Skąd miałabym je wytrzasnąć?
Kolejny oddech, próbujący oddzielić przerażenie od spokoju. Modliłam się do Merlina, aby zesłał nam w końcu kogoś, kto będzie na tyle kompetentny, że przeprosi za bagno, w którym wszyscy się znaleźliśmy. Przyciągam kolana do siebie, walcząc o kolejną jednostkę ciepła. Dobrze, że chociaż z Lyrą wypiłyśmy po dwóch gorących czekoladach. Przynajmniej nasz żołądek nie gra marszu pogrzebowego, próbując wpasować się w rytm krzyków. Kładę dłonie na uszach, zamykam oczy. Znajdę wyjście z sytuacji albo łaskawie poczekam aż się wszyscy uspokoją. Potem ktoś wskazuje na mnie palcem, a ja czuję kolejne oskarżenia. Zaburzono moje próby o wewnętrzny spokój. Wolno ściągam dłonie z uszu, otwieram powieki i widzę Tea. Marigold, skąd mam wiedzieć, gdzie ona jest? Widzę ją najwyżej dwa razy w tygodniu. Czy naprawdę jesteś nieświadoma, że gdyby nie Anthony nie zgodziłabym się na bycie guwernantką? Wiem, że Mari jest dla ciebie najważniejsza, ale to nie przeszkadza ci narażać życie na meczach. Biorę głęboki oddech.
- Co się stało z Marigold? - pytam w miarę spokojnie, a dopiero po chwili dotarło do mnie o co się pytasz. - Gdzie oni zabrali Marigold? - dodaję głucho - Zabrali was z domu? Och, jutro miałyśmy czytać bajkę o Quidditchu - smutek aż uderza w moje serce. Seth miał dostać ode mnie dzisiaj nową książkę o smokach, po to byłam w Hogsmeade. Nie, to jakiś koszmar. Marigold nie była ze mną, a skoro nie była też z tobą? Co się stało z Mari?



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]07.01.16 15:54
Megarka się zdenerwowała, zaczęła na mnie szczekać, ale im więcej ona szczeka, tym mnie głowa boli mocniej, więc niech już da sobie spokój. Macham ręką, jakbym się odpędzał od czegoś, ale to tylko od jej zarzutów się odpędzam.
- Ja nie jestem tu za żadne używanie magii - prycham, niech wie, że to wcale nie jest tak jak ona uważa. Co też zresztą mi tu mówi, że ja używałem magii, no nawet jeżeli, to jestem cholera szlachcicem, czemu mam jej nie używać? Jakbym kogoś jeszcze torturował to może, ale czy ja kogoś torturowałem? Ech, tragedia, że mi się to zarzuca.
Nieporozumienie? Megarka tak dobrze udawała, że byłbym z niej dumny, ale jeszcze nie jestesmy w sądzie. Chociaż, jak to mówią: ściany mają uszy. Jeżeli nie wstała z tej ławy to wciąż mierzę ją przerażonym spojrzeniem. Dopiero, kiedy muszę skupić się na tych jej oczkach małych, dopada mnie , jakie to trudne w zaistniałej sytuacji. Jak mi się świat kołysze. Skinąłem głową, kiedy przyznała ze i ona prosiła o osobną celę. Dobrze, mądrą mam tę Megarkę. Wychowała się taka u mnie, czy zawsze była taka bystra?
- I co, dalej nic? - aż się oglądam na strażnika, ale nie widzę nikogo, kto mógłby udzielić mi informacji, co z tym łóżkiem i barkiem  wyposażonym we wszystkie alkohole. Jeżeli zachowuję się jak rozkapryszona baba cóż, biedna Megara, niech tylko powie. Zdenerwuję się później na nią, odkupi swoją szczerość w inny sposób, natomiast teraz? Teraz niech nie męczy mnie zimnem swej elokwencji. Niech natychmiast poprowadzi mnie do strażnika i możemy już iść do domu. - Ja tam się nie znam, ale to wygląda jak przechowywalnia zwierząt jak dla mnie -   osądziłem  i kręcę głową, przechylam się na bok, żeby jakiś szlamiak mnie nie dotknął. - Długo już tu jesteście? - nie pytam, bo chcę wiedzieć jak się czują, ale raczej jakie jest prawdopodobieństwo, że ma żona zaraziła się od szlam.
Megara przystaje blisko mnie i chciałem już rzec coś flirciarskiego w stylu No dobra, skarbie, zaraz pokaże ci moje koniki, ale w porę ucieła me myśli wypowiadając się nadzwyczaj ostro. Jak to ile wypiłem? Obrażam się trochę na nią za to pytanie, delikatnie chciałem zwrócić jej uwagę, że nic jej do tego. Ale zaraz podjąłem najważniejszy z wątków mego pijaństwa:
- Już dawno nie piłem takiego tragicznego wina, muszę koniecznie przepić to Thiénotem. Zaraz jak wrócimy do domu, to pójdę otworzyć butlekę - poinformowałem kochaną małżonkę, która najwyraźniej nie przepada za tym obrotem spraw, kiedy to ja jestem pijany, nie ona.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]07.01.16 18:03
Eileen? Moje oczy w tej chwili były chyba wielkości spodków. Jak to możliwe? Przecież była nauczycielką! Ściągnęli ją aż ze szkoły? W pierwszej chwili chciałem do niej podejść, ale się powstrzymałem widząc, że jest przy niej jakiś mężczyzna. Jakoś sobie poradzą, poza tym może lepiej, żeby mnie nie widziała w tej celi? Zapewne tylko by się zdenerwowała jeszcze bardziej.
Chwila, Louie... pomyśl.
Brali kogo popadnie, wpakowali do ciupy pod bezpodstawnym zarzutem - mnie, czarodziejów i nawet szlachtę czarodziejską... Zerknąłem tu na kolejnego więźnia, którego zachowanie pewnie by mnie rozbawiło... ale jednak postanowiłem się po prostu polubownie odsunąć od blondynki. Będziemy służyli jako przykład, tak powiedziała... ale przykład czego? Chyba kompletnego bezprawia i tyranii! Do tej pory się to nie zdarzało, więc... o co w tym wszystkim chodziło? Nie rozumiałem, ale miałem niejasne wrażenie, że cała sytuacja jest mi znajoma. I nagle coś zaskoczyło w mojej głowie. Ich ustrojowi politycznemu daleko do demokracji? 
Mo...? Mo, słuchaj, coś sobie przypomniałem - błyskawicznie podszedłem do kuzyna i odciągnąłem go na stronę, żeby zaraz mówić z przejęciem przyciszonym głosem. - Czytałem kiedyś takie opowiadanie science-fiction... na planecie mieszkali ludzie podzieleni na kasty, w takim centrum kontrolnym siedzieli rządzący i kierowali resztą za pomocą robotów, żeby wszystko w miarę dobrze funkcjonowało... - zacząłem wyrzucać z siebie słowa jak nakręcona katarynka - i w pewnym momencie władzy coś zaczęło odbijać, wprowadzali jakieś restrykcje, zgarniali ludzi, przesłuchiwali właśnie pod absurdalnymi zarzutami... Nikt nie wiedział o co chodzi, ale to było jawne naruszanie ich praw i w końcu się zbuntowali, rozwalili cały system i kiedy już myślałeś, że ta zła władza została pokonana i tak dalej, okazuje się, że tym wszystkim tak naprawdę kierowały roboty. Roboty, rozumiesz? - wbiłem w niego uważne spojrzenie totalnego oszołoma czekając na potwierdzenie z jego strony. No bo czy to nie jest podobna sytuacja? Patrzyłem na niego dłuższą chwilę w napięciu, żeby dodać jeszcze ciszej:
Po co władza miałaby sobie strzelać w stopę? Przecież wiadomo, że to się skończy rozruchami. Może ktoś ją podkopuje, żeby samemu dorwać się do stołka...? - wytłumaczyłem już po ludzku - bez robotów i innych planet. 
Miałem świadomość, że ta teoria spiskowa była mocno naciągana... w szczególności, że nie wiedziałem jak wyglądają rządy czarodziejów, ale... to chociaż trochę tłumaczyło dlaczego wszyscy znaleźliśmy się w tej celi.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]07.01.16 23:32
Rzeczywistość tak nie wygląda. To co się działo naturalnie było nieprawdziwe. On, prowadzony brudnym, zatęchłym korytarzem, zakuty z perspektywą spędzenie tejże upojnej nocy w celi. Nie.
Najpierw, gdy dotarło do niego, dokąd zmierzają i co go czeka, dopadło go przerażenie i histeria wylewająca się z jego ust tysiącami najróżniejszych przekleństw. Kolejno dopadła go irytacja targająca jego ciałem: pertraktował żywo z nieugiętymi policjantami, tłumaczył namiętnie i wykorzystywał najbogatsze z pieniądze argumenty, a czym bliżej celu – groźby. Ostatecznie jednak wcisnęli go do jednego pomieszczenia ze zgromadzeniem nieznanego pochodzenia, choć w aktualnej sytuacji nie bardzo go to interesowało, gdy całą swą nienawiść i wściekłość przelewał na funkcjonariusza o obdartych butach i połatanej szaty:
-Widzisz, co mam na prawej dłoni?, WIDZISZ TO?, za ten pierścień mógłbyś kupić SOBIE NOWY DOM W CENTRUM LONDYNU ŁACHMANIARZU – drzwi przed jego nosem zamknęły się z trzaskiem, co skomentował krótkim i siarczystym – kurwa.
W tle rozbrzmiewał głos Carrowa, który stukał go ramieniem w żebro, lecz Caesar niewiele sobie z tego robił, gdy poprawiał garnitur i rozluźniał duszący go krawat. Dopiero wówczas, gdy podniósł wzrok, dostrzegł swoją ukochaną kuzynkę wśród ludzi postawionych w hierarchii równie wysoko, a było ich na tyle sporo, że sytuacja z tragicznej przeradzała się w iście komiczną. Dopadł jednak do niej, aby z naturalnym odruchu okryć jej ramiona własnym okryciem, wszak w celi było wystarczająco chłodno. Nie pozwolił sobie na żadne ze standardowych pytań, czy wszystko w porządku lub jak się czuje?, albo czy coś jej zrobili? Wyglądała na zdezorientowaną, jak wszyscy wokół. Nic niezwykłego. Poza tym, że nazwisko Lestrange i zimne mury Tower nigdy nie szły ze sobą w parze, a ona winna być bankietową ozdobą niźli towarzyszką miejskich szczurów. Takich jak te, które otaczały ich zewsząd. Lecz o tym na głos nie powiedział w naturalnej obawie przed masowym zlinczowaniem, wszak znajdowało się tutaj więcej pospólstwa niźli wysoko urodzonych czarodziejów.
-Carrow, uspokój się – polecił ze spokojem nadal czuwając przy Calypso z ramieniem niemal czule zaciśniętym na jej ramieniu, zwrócił się do niej w końcu – Niedługo stąd wyjdziemy, obiecuję – na podobne słowa mógł sobie pozwolić jedynie szeptem, prawda?
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 3 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]08.01.16 0:08
Nie mogłem uwierzyć, kiedy do celi wrzucono dwóch nadętych arystokratów. Prychnąłem pod nosem słysząc ich słowa, ale w sumie fakt, że są tutaj razem ze mną i to zamknięci pod tym samym zarzutem, sprawiał mi chorą przyjemność. Nawet nie wiedzieli, że obok nich stoi najprawdziwszy mugol, ale oczywiście nie byłem głupi i nie miałem zamiaru ich w tym uświadamiać. W ogóle wolałem ich lekceważyć, bo już zdążyłem się nauczyć, że nie warto z nimi o niczym dyskutować. Natomiast zdziwiło mnie, kiedy jeden z nich podszedł do Megary. Spojrzałem na nią zaskoczony, kręcąc lekko głową. A więc to on jest tym szczęściarzem? Niby sfery wyższe, a zachowywał się jak kompletny cham. Lepiej niczego tutaj nie dotykaj? Tym bardziej miałem ochotę go dotknąć albo opluć, o Merlinie! Pewnie zacząłby konać. Zdałem sobie sprawę, że patrzę na nich odrobinę za długo i wtedy napotkałem znaczące spojrzenie Megary. Nie powinienem się tym przejmować, bo przecież jakąś godzinę temu powiedziałem jej, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Dlaczego więc teraz miałbym się nią przejmować? Albo tym, że jak za dobrych szkolnych czasów nie może przyznać się do naszej przyjaźni? Przecież to wszystko miało być dla mnie obojętne, więc bardzo dobrze, że podszedł do mnie Louis. Patrzyłem się na niego, próbując skupić się na jego słowach, ale moje myśli wciąż krążyły wokół Megary i jej męża od siedmiu boleści. - Co? - Wykrztusiłem z siebie w końcu, spoglądając na niego już bardziej obecnym wzrokiem. - Sugerujesz, że władza... - zacząłem powoli, bo musiałem uporządkować sobie w głowie jego słowotok. - ...tak naprawdę za tym nie stoi tylko to wszystko zostało wymyślone przez kogoś innego, żeby wywołać w społeczeństwie niezadowolenie i tą władzę obalić? - Zapytałem, w sumie powtarzając w swoich słowach to, co Louis przed chwilą powiedział, ale musiałem sam to zrozumieć. - Czy ja wiem... - mruknąłem, myśląc intensywnie. - Tylko jednym wyjątkowo zależy na władzy, ale są wśród nas - dodałem cicho, mając na myśli oczywiście tych dwóch arystokratów. Jakoś nigdy nie potrafiłem utożsamiać z nimi wszystkimi Megary, bo jakoś... Ona nie była taka jak oni. - Nie wychylaj się, dobra? - Powiedziałem cicho, patrząc mu w oczy. Nigdy nie spotkałem mugola wśród czarodziejów, więc nie wiedziałem jak jego sytuacja się potoczy, ale wiedziałem, że teraz nie powinien zwracać na siebie uwagi. A może powinien był od razu im powiedzieć, że jest mugolem? Może tak byłoby najlepiej? Mogłem gdybać, ale Louis tego nie zrobił i wylądował z nami w celi, więc to gdybanie nie miało sensu.


Ostatnio zmieniony przez Mortimer Bott dnia 08.01.16 1:52, w całości zmieniany 1 raz
Mortimer Bott
Mortimer Bott
Zawód : bezrobotny
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
My bones keep breaking
Tearing me away from the quiet
The silence of my soul, of my soul from the quiet
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1921-mortimer-bott https://www.morsmordre.net/t1926-elfrik#27119 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1928-mortimer-bott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]08.01.16 0:12
Widzi, co robi jej kuzynka. Widzi jak jej szczupłe palce zaciskają się na ranie i nawet przez moment nie wątpi, dlaczego to robi. Przypomina sobie sceny z dzieciństwa, ostre słowa ojca i igłę do wyszywania, coraz głębiej zanurzającą się w jej palcu. Widok krwi, plamiącej śnieżnobiałą tkaninę uspokajał ją, a ból pomagał odciągnąć wszystkie niepożądane myśli.
- Lordzie Carrow, rozumiem, że dusi się pan w tej celi, proszę jednak nie pozwalać, by wątpliwe środowisko wpływało na pańskie obycie - uprzejmie krytykuje jego niewybredny komentarz o kradzieży, nawet zapach przetrawionego alkoholu, który z łatwością mogła wyczuć znajdując się w niedalekiej odległości od niego, nie usprawiedliwiał takiego zachowania względem żony. Łatwiej więc skierować jego uwagę na inne tory, przypomnieć mu nie tyle gdzie się znajduje, a kto go otacza i w subtelnych słowach zasugerować, że przypadkiem zniża się do ich poziomu. Przytakuje wersji wydarzeń Megary, która w żadnym stopniu nie różniła się od jej własnej. - Dlaczego więc pan tu jest, lordzie Carrow? - dopytuje, słysząc jego niedorzeczne zapewnienia. Dla wszystkich było jasnym, co było powodem aresztowania, choć może występek Deimosa oscylował na skalę o wiele większą i zapewni mu przemiłe wakacje w podziemiach Tower?
Nie chce więcej wtrącać się w kłótnie pomiędzy małżonkami, przybędzie z pomocą, gdy będzie ona potrzebna Megarze, jedna kuzynka musi się nauczyć jak radzić sobie z mężem. Nawet pijanym, nieznośnym i ściągającym na siebie uwagę wszystkich zebranych. Powoli odsuwa się w cień, by ponownie opaść na drewnianą ławeczkę, nie do końca przejmując się tym, czym mogłaby się zarazić. Wsuwa palce do kieszeni płaszcza, powoli obraca w nich samotną fiolkę z ziołami na jej dolegliwość, którą w swej łaskawości na dźwięk słów "Klątwa Ondyny" pozwolili jej zachować strażnicy. Dotkliwy ból w klatce piersiowej kusi, by zażyła ją od razu, ulżyła sobie w trudach, a jednak rozsądek podpowiada jej, że nie ma pojęcia ile tu zostanie. To przecież jedynie osłabienie, choć jej płuca wzbraniają się przed powietrzem, wciąż niechętnie je przyjmują. Jeszcze nie ma potrzeby.
- Nie prosiłaś o oddzielną celę, Calypso? - nie potrafi powstrzymać się przed drobnym żartem, będącą desperacką próbą odwrócenia własnej uwagi od tej niedorzecznej komedii, która działa się tuż obok. Wyciąga dłoń w stronę przyjaciółki, zachęcając ją by usiadła na drewnianej ławeczce i dotrzymała jej towarzystwa.
A dostojnego Cezara z przystojnym wąsikiem wita skinięciem głowy, skoro tak się upomina.


Ostatnio zmieniony przez Leandra Malfoy dnia 09.01.16 1:26, w całości zmieniany 2 razy
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]08.01.16 1:04
Mogę zrobić coś więcej niż w duchu przewrócić oczami? Raczej nie. Deimos i to jego głupie odpędzanie się od moich słów. Deimos i to jego głupie zaprzeczenie odnośnie tego dla czego się tu znalazł.  Ostatnio irytował mnie tak bardzo gdy byliśmy jeszcze narzeczeństwem? Co zasadniczo nie było jakoś bardzo dawno temu ale mniejsza z tym.  Mogłam mieć nadzieję, że reprymenda Leandry da mu choć trochę do myślenia. Znowu czuje, że mi słabe. Nie wiem tylko czy to przez ból w ręce, stęchłe powietrze czy przez niekończące się głupie uwagi mojego męża. –Niestety nie po jaką cholerę wepchałam w to nutę rozczarowania? Czyżbym nabyła nowe skłonności masochistyczne i specjalnie go podjudzała? W gruncie rzeczy to wcale nie jest takie niemożliwie. Nigdy nie twierdziłam, że wszystko zemną w porządku. -Zero szacunku - zacmokałam sarkastycznie robiąc to na tyle cicho by usłyszało to jak najmniej osób.  Jeszcze nie byłam tak zła, żeby robić tutaj sceny.  Wszystkie komentarze, które tak usilnie cisnęły mi się na usta zachowałam dla siebie. Ciągnęłam dalej tę grę w myślach obliczając jak szybko spróbuj roztrzaskać jego łep  o ścianę. Gdzie się podział ten stoicki spokój, który towarzyszył mi przed jego przyjściem, gdy jest tak bardzo potrzebny? - Nawet konie w twojej stajni żyją w lepszych warunkach - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.  Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że to było pierwsze w miarę logiczne zdanie, które dzisiaj wypowiedział.  Przeniosłam ponownie na niego wzrok zastanawiając się do czego zmierza. Gdybym go nieznana pewnie zabrzmiałoby to na troskę. –Niewiele dłużej niż ty - stwierdziłam obojętnie. Już nie chciałam nawet myśleć ile to może potrwać.  Mogłam tu siedzieć nawet do jutra. Może nauczę się odrobiny pokory. Niech tylko zabiorą Deimosa! Gdy dostaje to dziwne potwierdzenia kiwam potakująco głową wyraźnie rozczarowana jego zachowanie. - Wyraźnie uderzyło ci do głowy - dobrze przynajmniej, że użył sformułowania my . Nie zdążyłam już nawet nic powiedzieć bo doszedł do mnie głos Cezara. Kolejny stary pijany piernik.  Mało mają pokoi w swoich dworach żeby się po mieście szlajać i to w biały dzień? Jemu się też należy porządne wysadzenie mózgu.  Wzięłam głęboki wdech żeby choć trochę się opanować. - Cezar ma rację. Niedługo będzie po wszystkim - nie jestem wstanie się teraz uśmiechać dla tego zdrową ręką dotykam jego ramienia. - Musimy tylko trochę poczekać.
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]08.01.16 1:12
Nie mogłam dłużej ignorować tego zapachu wilgoci, strachu, beznadziei, który wbijał mi się w nozdrza, opanowywał myśli i sprawiał, że ja również zaczęłam się bać. Tłumaczyłam się sama przed sobą, że przyspieszone uderzenia serca wybijane są dlatego, że jestem pierwszy raz w areszcie, a nie dlatego, że obawiam się dekonspiracji; otaczali mnie czarodzieje, nigdy jeszcze nie widziałam ich w takim zagęszczeniu na metr kwadratowy. Miałam jakąś dziwną świadomość - którą powtarzałam w głowie jak mantrę, potrzebując chwycić się czegoś względnie namacalnego - że nie byli oni ludźmi, nie umiałam traktować ich jak istoty z krwi i kości. Takie jak ja. Czy wyczuwali, że w mojej krwi nie płynie magia? Czy czary wytwarzały jakieś przeklęte feromony? Czy na moim czole pojawi się nagle blizna wykrzykująca plugawe słowo charłak?
- Co się dzieje? - rzuciłam w stronę Cassandry bezsensowne pytanie, choć przecież wiedziałam, że mi nie odpowie; nikt z nas nie potrafił odnaleźć racjonalnego wytłumaczenia.
I dalej śmierdziało stęchlizną. Zaczęłam szybciej oddychać, coś zaszumiało mi w uszach, czułam, że blednę; oparłam się dłonią o jedną ze ścian, mając wrażenie, że zaraz osunę się na kamienną posadzkę. Wsłuchałam się w rytm przepływającej w tętnicach krwi, bo ten nagle stał się zbyt wyraźny. Przymknęłam na chwilę oczy, lecz tylko po to, żeby zaraz je otworzyć. Wszystko będzie dobrze. Wszystko musiało być dobrze, przecież jestem jak kot, który zawsze spada na cztery łapy. - Zakręciło mi się w głowie - pędziłam z tłumaczeniem zanim pierwsze pytanie zdążyło opuścić czyjekolwiek usta. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nikt i tak by nie spytał. Wszyscy zdawali się być zajęci swoimi prywatnymi dramatami.
Zerknęłam na rzekomego tłustego arystokratę, przez kilka sekund nieświadomie piorunując go wzrokiem, by zaraz spojrzeć na uzdrowicielkę i uśmiechnąć się słabo. Cieszyłam się, że była obok. Stanowiła moją namiastkę rzeczywistości. - Nie będę ryzykować zatruciem - dodałam, nie śmiejąc jednak odezwać się tak głośno, jak zrobiła to Cassandra. W końcu byłam tchórzem.
- Co? - rzuciłam odrobinę zbyt donośnie, wbijając niedowierzające i nieprzychylne spojrzenie w chłopaka mówiącego o robotach. Czy on naprawdę...?
Ale w tym momencie zadzwoniły kraty i ktoś jeszcze wpadł do celi; cholera, czy nie było nas tu wystarczająco wiele? Wkrótce zabraknie tlenu, czy ich planem było uduszenie nas, zamknięcie jak sardynki w puszce i cierpliwe oczekiwanie, aż wymordujemy się sami?
Moje spojrzenie samoistnie powędrowało do biżuterii, której wartość tak głośno opiewał ciemnowłosy mężczyzna z dostojnym wąsem. Cenny pierścień?
Cóż, wygląda na to, że wycieczka do celi nie okaże się aż tak stratna, jak zdawało mi się na początku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]08.01.16 13:28
Trudno jej było zachować spokój. Im więcej czasu mijało, tym niepokój zwiększał się, zamiast maleć. Nawet obserwowanie innych nie pomagało. Niektórzy, jak Eilis, woleli usiąść na uboczu i spróbować się wycofać. Inni wciąż snuli kolejne rozważania odnośnie przyczyn, dla których tu trafili. Jeszcze inni, jak kobieta w czerwonej sukience dopytująca o swoje dziecko czy opasły czarodziej, którego wprowadzono jakiś czas temu, woleli się awanturować. Szczególnie ten drugi wydawał się nieznośny i zapewne gardził takimi osobami, jak Weasleyówna czy czarodzieje spoza szlacheckiego grona, a takich tu przecież nie brakowało...
- Mam nadzieję, Louis – powiedziała do chłopaka, próbując zdobyć się na blady uśmiech w jego kierunku, ale niezbyt jej to wychodziło. – Musi się wyjaśnić. Musi... Przecież nie mogą nam nic zrobić, skoro jesteśmy niewinni...
Poprzednim razem posiedziała trochę w celi, ale potem przyszedł do niej auror. Może i teraz ktoś w końcu tu przyjdzie i sytuacja rozwiąże się, jak wtedy? Wolałaby oczywiście uniknąć ponownego łykania eliksiru prawdy i tego typu świństw, ale byłaby w stanie znieść i to, jeśli później czekałaby ją wolność.
Byle tylko wydostać się z tej celi, przesyconej nie tylko stęchlizną i przenikliwym zimnem, ale i strachem obecnych tu czarodziejów? Dobrze chociaż, że przed złapaniem zdążyła wypić gorącą czekoladę i pojeść sobie łakoci...
Louis zaczął krążyć po pomieszczeniu i zaczepiać innych, a Lyra jeszcze przez chwilę stała tak w miejscu, złączonymi dłońmi nieporadnie mnąc końcówkę rudego warkocza. Kolejny szok przeżyła, widząc w tym całym tłumie dwójkę swoich byłych nauczycieli i zarazem dalekich kuzynów, Herewarda i Eileen. Gdzie ich złapano, skoro teoretycznie powinni być w Hogwarcie?
- To ja – potwierdziła cicho, słysząc pytanie rudowłosego mężczyzny, równie zaskoczonego jej widokiem tutaj, jak ona jego. – Byliście w Hogsmeade? – zapytała więc, bo choć nie widziała ich podczas pobytu w wiosce, niewykluczone, że może po prostu korzystali z wolnego popołudnia w Trzech Miotłach, do których nie zdążyły dotrzeć z Eilis? – Byłam na zakupach z koleżanką. – Skinęła głową w stronę jasnowłosej dziewczyny siedzącej przy ścianie. – A potem nagle nas złapano i trafiłyśmy tutaj...
Urwała, przygryzając wargę. To byli jednak już kolejni członkowie jej dalszej rodziny, których tu napotkała, więc mimowolnie pojawiły się w jej głowie obawy o braci. Co z Garrettem, z Barrym? O ile Garrett jako auror mógł jakoś się wywinąć, co byłoby z młodszym z braci? A mama? Glaucus? Na szczęście narzeczonego tutaj nigdzie nie widziała, a matka powinna być bezpieczna w rodzinnym domu, jeśli tylko pechowo nie wybrała się do któregoś z magicznych miejsc, które najwyraźniej objęły te całe „łapanki”.
Także zaczęła krążyć, skrzętnie omijając niezadowolonego postawnego czarodzieja, który najwyraźniej zainteresował się Megarą i Leandrą, usłyszała jednak uwagę wcześniej widzianej przy Alanie czarownicy o zjedzeniu go jako pierwszego i mimo całego lęku uśmiechnęła się pod nosem. Tylko na moment, bo zaraz później wróciła do niej cała beznadzieja sytuacji, obawa zarówno o swoje dalsze losy, jak i o rozwój sytuacji w celi, gdzie pod wpływem panujących nastrojów mogło dojść do niezbyt miłych w skutkach komplikacji (czuła to nawet mimo swojej naiwności i braku życiowego doświadczenia). Oby nie... I bez tego było tu wystarczająco okropnie.
Zaciekawiła ją jednak fragmentarycznie zasłyszana rozmowa Louisa z młodym, wymizerowanym mężczyzną i odruchowo przystanęła w pobliżu. Nie chciała, żeby myśleli że ich podsłuchuje czy coś, ale, na ile zrozumiała o czym mówili, jej wyobraźnia znowu zaczęła snuć kolejne dziwne teorie. Czy jednak coś takiego byłoby możliwe? Nie w świecie, w który do tej pory wierzyła, ale... Cóż, niewykluczone, że dzisiejsze wydarzenia trochę zachwieją jej infantylnym podejściem do życia. Tak przecież nie powinno się dziać, niewinni ludzie nie powinni lądować za kratkami na podstawie jakichś wydumanych, niepopartych dowodami zarzutów, a jednak... lądowali. Coś się działo, coś dziwnego i niepokojącego, i jeśli zatrzymania objęły swoim zasięgiem tylu czarodziejów (w tym i takich, którzy z pewnością posiadali jakieś wpływy), to nie mogło przejść tak bez echa.
Szybkim krokiem, na ile pozwalali jej snujący się czarodzieje, wróciła w pobliże ściany. Miała przy tym dziwne wrażenie, jakby ściana wciąż znajdowała się tak samo daleko od niej.
-Danielu. – Wróciła do swojego kuzyna, spoglądając na niego wystraszonymi oczami, po czym powtórzyła mu tyle, ile usłyszała i zrozumiała z rozmowy Louisa i jego znajomego. – Myślisz, że w tym może kryć się ziarno prawdy?
Jako młoda osóbka, potrzebowała w końcu jakiegoś autorytetu, który mógłby rozwiać jej wątpliwości i ją uspokoić, i z braku Garretta stał się nim Daniel.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Cela zbiorowa - Page 3 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]09.01.16 19:04
Tower of London było przeraźliwie cichym miejscem, echo doskonale niosło podniesione głosy zatrzymanych wgłąb więzienia. Ile już są tutaj bezprawnie przetrzymywani? Czas w więzieniu zlewa się w jedną całość, nie rozróżnia się dni od miesięcy, lecz na początku wszystko niemiłosiernie się dłuży; nie pojawił się żaden strażnik, za nic mając rozpaczliwe krzyki matek o pozostawione dzieci, jęki niezadowolenia tak charakterystyczne dla szlachetnie urodzonych. Zimno i wilgoć z każdą chwilą dawały się odczuć coraz to bardziej, wszak w podziemiach panuje o kilka stopni niższa temperatura niż na zewnątrz, na co nie każdy był odpowiednio przygotowany. Od strony wejścia, dało się słyszeć odgłos kroków, a może to tylko złudzenie lub żart jednego ze stałych bywalców Tower, który w ramach rozrywki zabawił się nadziejami oczekujących na dalsze komunikaty? Półmrok, do którego zdążyli już przywyknąć, został rozgoniony przez osobę z różdżką w ręku, oświetlającą sobie drogę. Gdy zaklęcie zostało cofnięte, znów zapanowała ciemność, w której zgromadzeni początkowo nie mogli nic dojrzeć - jedyne co im pozostało to zmysł czucia, który wskazywał na to, że ich ręce zostały uwolnione z magicznych kajdanek. Strażnik należał do tych wyjątkowo cichych, jakby znudzonych tą całą sytuacją; zamiast udzielić jakichkolwiek informacji, wycelował różdżką w kierunku jednego z większych wgłębień w podłożu celi, które w następnej sekundzie napełniło się wodą. Zanim zniknął bez słowa komentarza, rzucił jeszcze dwa czerstwe bochenki chleba w kierunku stóp Eilis i Daniela.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]09.01.16 19:14
Uwziął się na mnie, sam nie wiem czemu.
Aż dziw brał, że Krueger był dziennikarzem, nie aktorem. Większość zebranych zapewne skłonna była uwierzyć mu, że jest niewinnym, poszkodowanym przez los i wrednego Bennetta Danielem. A może rzeczywiście wierzył, że był bez winy? Może rzeczywiście uważał, że nie zrobił nic złego i Alan nie miał podstaw do tego, aby się na niego złościć, nienawidzić go, czy docinać mu? Niegdyś uzdrowiciel nie wierzyłby w coś takiego. Ale teraz uważał, że opcja ta była bardzo wysoce prawdopodobna. To zabawne, że tak naprawdę poznał swojego "przyjaciela" dopiero w momencie, gdy ten przestał nim być. Jakże ironicznie. Dopiero te dwa miesiące temu dane mu było zobaczyć prawdziwego Daniela. Takiego, jakiego nigdy wcześniej nie widział. Żałował poznania tej strony, jednak nic nie mógł z tym zrobić. Czasu nie dało się cofnąć. Teraz, słysząc jego słowa miał ochotę mu przywalić. Jakże świerzbiły go ręce, które aż rwały się do tego, aby znów podbić mu oko! Powstrzymał się. Zacisnął pięści tak mocno, że aż zbielały mu knykcie. Przewrócił oczami.
- Dobre żarty. - Mruknął na tyle cicho, że Krueger właściwie mógł wcale go nie usłyszeć, bądź nie zrozumieć. I dobrze.
- Oj, zamknij się, Krueger. - Warknął gdy Daniel wtrącił się do jego rozmowy z Lyrą. Nie potrafił się powstrzymać po raz kolejny. - Nie kłap tym parszywym dziobem jeśli Cię nikt o to nie prosi. - Dodał, po czym skupił się na rozmowie ze swoją byłą pacjentką. Nie pytał jej o nic więcej. Był lekarzem i miał obowiązek utrzymać tajemnicę lekarską. Nie zamierzał więc nikomu zdradzać tego, że Lyra była kiedyś chora i była jego pacjentką. Zdawał sobie sprawę z tego, że mogła sobie tego nie życzyć. A więc o nic więcej nie pytał. Kiwnął jedynie głową i dodał ciche ,,to dobrze", ale więcej tego tematu nie poruszał. Nie było to dobre miejsce i dobra okazja, by rozmawiać na temat jej zdrowia.
Cela zapełniała się ludźmi. Dookoła zaczynało się robić ciasno, a niepewność i cicha panika rosły. To wyglądało na łapankę, inaczej ciężko byłoby mu pojąć, że tak dużo ludzi zostało wtrąconych tutaj o tak podobnym czasie. Świadomość ta jednak nie pozwalała na uspokojenie się, a jedynie wzmagała strach i niepewność. Widoczne to było na twarzach niektórych osób. To także powodowało wzrost napięcia. A pojawienie się tu takich osób jak Deimos wcale nie pomagało w rozładowaniu go. Alan od razu rozpoznał mężczyznę, którego poznał podczas jednego z dni festiwalów. O ile się nie mylił - Megara była jego narzeczoną (nie był świadom tego, że była już żoną). Już wtedy nie zapałał do niego sympatią, ale teraz był wręcz przerażony tym, z jakim mężczyzną żyła ta dziewczyna. Dopiero teraz wszystko stało się jasne. Przypomniał sobie jej zachowanie podczas łapania wianków i wszystko zrozumiał. Nie dziwił się temu, że nie chciała spędzać wtedy czasu z Deimosem. Bennett miał ochotę coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Nie potrafił jednak powstrzymać uśmieszku rozbawienia, który pojawił się na jego twarzy tuż po słowach Cassandry.
I wtedy do celi zostały wprowadzone kolejne dwie osoby. Rudowłosego mężczyzny nie znał, jednak kobieta, która pojawiła się zaraz po nim była mu tak dobrze znana, że rozpoznałby ją nawet w jeszcze większych ciemnościach. Na jej widok Bennett gwałtownie podniósł się z miejsca, a jego serce ścisnął strach, zmartwienie i oburzenie. CO ONA TU ROBIŁA?! DLACZEGO JĄ TAKŻE TUTAJ WRZUCILI?!
- Eileen!? - wydobyło się z jego gardła, gdy drzwi celi zostały zamknięte. Nie zważając na nic i na nikogo zaraz znalazł się przy niej. Nie widział poza nią świata, a więc nie przejmował się faktem, że nie byli sami, że ona nie przyszła tutaj sama. Jak zwykle gdy była w pobliżu jego myśli zaczęły koncentrować się tylko na niej. - Eileen co Ty tu robisz? Za co Cię tutaj wrzucili? Dotarli także do Hogwartu? - Spytał, wręcz automatycznie kładąc dłonie na jej ramionach. Zupełnie tak, jakby chciał nią potrząsnąć. Ale nic takiego nie zrobił. Zerknął jedynie na Kruegera, w duchu przeklinając sytuację. Dlaczego musieli się tutaj znaleźć akurat w trójkę? Eileen, Alan i Krueger? To było połączenie wręcz beznadziejne.
I niedługo potem usłyszeli kroki. Alan momentalnie zamarł. Nasłuchiwał, a jego wzrok powędrował w stronę krat. Wkrótce dookoła zrobiło się jaśniej. Nie przesłyszeli się, ktoś rzeczywiście się zbliżał. Widząc człowieka, automatycznie zrobił krok w stronę wyjścia.
- Hej! Wypuśćcie nas stąd już! Na pewno sprawdziliście już różdżki i wiecie, że zaszła fatalna pomyłka! Hej! - Krzyknął, ale strażnik nie uraczył go nawet spojrzeniem. Jedyne robił swoje. Bennett w szoku obserwował jak mężczyzna robi im "poidełko" i rzuca jedzenie. Co to miało znaczyć?! Żartował sobie?! To nie wróżyło niczego dobrego. Ile jeszcze zamierzali ich tutaj trzymać?! Alan stał w szoku obserwując jak mężczyzna odchodzi.



There are no escapes  There is no more world Gone are the days of mistakes There is  no more hope
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]09.01.16 22:37
Nie docierały do mnie niczyje słowa, wpatrzona tępo w przeciwną ścianę stałam, nie zwracając na nic i na nikogo uwagi. Przez drzwi i tak już ciasnej celi, przewinęła się kolejna grupka osób, na które również nie miałam siły patrzeć. Martwiłam się, że wszystko legnie w gruzach. Że znowu będę zdana sama na siebie, samotna i przykra. Na całe szczęście myliłam się. Zauważyłam gdzieś w tłumie Leandrę, o, jak dobrze zobaczyć w końcu znajomą twarz. Zdziwiona i jej towarzystwem, postanowiłam przemierzyć tę ciasną klitkę na swoich wysokich pantoflach, żeby dotrzeć do części, w której nie cuchnęło brudną krwią. Odpychało mnie, że wśród nas byli... mugole. Z resztą, jak to możliwe, że niemagiczni zostali wsadzeni za używanie magii? To naprawdę musiały być żarty.
- Lea? Co ty tutaj robisz? - wracając do rozmowy, otrząsnęłam się. Ktoś tutaj miał rację, to nie był przypadek, to nie możliwe, że większość znaczących arystokratów od tak zamknięto w celi! I to z wilgocią, cisnąc się z brudasami - Spokojnie - chwyciłam ją za ramię, gdy zaczęła się denerwować. Naprawdę działo się coś podejrzanego, ale nie miałam siły, żeby plątać się jeszcze w to. Jedyne, o czym marzyłam w tamtym momencie, to soczysty, wypchany tytoniem papieros, który dumnie spoczywał w mej czarnej torebce.
Miałam dość pchającego się na pozostałych Carrowa, który wciąż wspominał coś o osobnej celi. Co za idiota, przecież gdyby było tutaj coś takiego, to wszyscy już dawno byśmy je dostali. Albo i nie, bo w końcu to było więzienie. Przewróciłam teatralnie oczami, kiedy zobaczyłam, jak mówi coś do... Caesara? Jego też tutaj przyprowadzili?
- Przepraszam - rzuciłam do lady Malfoy, by przejść na drugą stronę i dowiedzieć się, jakim cudem mój kuzyn też się tutaj znalazł. Z obrzydzeniem spoglądałam na tłoczących się w okół, mocno ściśniętych ludzi. Miejsca było coraz mniej, a powietrze przepełniało się jakby potem, brudem i wilgocią, co z pewnością nie wpływało zbyt dobrze na cerę.
- Ale... Caesar, nie mam pojęcia co się tutaj dzieje - zaniepokojona podniosłam głos, chociaż kilka sekund wcześniej byłam całkiem wyluzowana. Tragizm sytuacji zdawał się do mnie docierać dopiero teraz, kiedy w ciasnym pomieszczeniu dostrzegałam coraz większe grono znajomych twarzy. Stanęłam przy kuzynie z założonymi rękami, piekielne zimno przeszywało moje kości. Nie chciałam siać większej paniki, niż była do tej pory, więc ze stoickim spokojem wyjęłam z kieszeni torby Czarodziejskiego Papierosa. Pokazałam paczkę kuzynowi, wzrokiem mówiąc mu, żeby brał śmiało. Wzięłam jedną dla siebie, po czym potarłam ją delikatnie. W końcu dym dostał się do moich płuc, a ja mogłam zacząć trzeźwo myśleć.Towarzysze zbrodni nie powinni się denerwować ze względu na smród (w końcu i tak gorzej być nie mogło), ale jeśli jednak chcieli sobie ponarzekać... Śmiało. Co więcej mogą mi zrobić?
- Cezar, powiedz, że nestor się o tym nie dowie - i chociaż w tym momencie był to nasz najmniejszy problem, to pytanie musiało przejść przez moje usta. Nie zniosłabym kolejnych nieprzyjemnych słów, tym razem niezwiązanych z małżeństwem, a popełnieniem przestępstwa. - Albo przynajmniej, że to nie będzie miało znaczenia? - wyszeptałam, opierając się o niego. Byłam wykończona, a nigdzie nie było odpowiedniego miejsca na posadzenie swoich pośladków. Wszędzie mokro, zimno, przerażająco i smutno. Ach, jak dobrze, że chociaż rzucili nam czerstwego chleba, którym nie nakarmiłabym nawet szlacheckiej świni. DAJCIE MI WRÓCIĆ DO DOMU.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]10.01.16 0:07
Na Merlina, nie wiedziała, co się działo wokół niej. Pogubiła się we własnym życiu na jakieś... kilka długich chwil. Kilka naprawdę, cholernie długich chwil. Praktycznie cały czas miała zamknięte albo przymknięte oczy. W głowie słyszała tylko głuchy odgłos kroków, w mięśniach, przez następną kosmicznie długą chwilę, czuła rwanie teleportacji, w uszach zadudniło okrutnie. Chciała kląć, tak siarczyście, najlepiej jeszcze do tego sprezentować po kopniaku każdemu, kto jej dotknął... ale nie miała siły. Właściwie wszystko, co chciała zrobić, to położyć się i zwinąć w kłębek. Ból głowy przyprawiał o dreszcze.
Kiedy wpuszczono ją do celi i zdjęto kajdanki, skrzywiła się. Zapach stęchlizny i wilgoci świdrował nieprzyjemnie w nosie. Usłyszała głos... a potem następny... i następny.
Uchyliła powieki, zamrugała kilka razy. Kolory znów śmignęły jej przed oczami feerią barw. Gdyby lepiej się czuła, na pewno z ulgą rozpoznałaby w tych tajemniczych, ciemnych sylwetkach, sylwetki swoich przyjaciół i krewnych.
- Tak, dobrze... co? - spojrzała przed siebie, skrzywiła się po raz kolejny. Przycisnęła palce do oczu. - Nic nie pamiętam... na wszystkie sowie pióra, nic nie pamiętam. Alan? To ty? Jasny gwint...
Nie miała zamiaru bawić się w wytłumaczenia, skoro i tak niczego nie pamiętała. Miała pustkę w głowie. Absolutną pustkę. Nie miała nawet co im mówić.
Wszystko, czego w tej chwili pragnęła, była chwila odpoczynku. Skupiła się najmocniej, jak tylko potrafiła, i przemieniła w królika. Kremowo-brązowa sierść zjeżyła się na jej karczku, po chwili całe jej drobne królicze ciałko zadrżało. Uszy zastrzygły. Królik zrobił "krok" do przodu i wskoczył na kolana Alan, gdy ten ukucnął. On jedyny w tej chwili mógł zrozumieć jej stan i potrzebę wyciszenia. Jako królik będzie mogła wyciszyć się w najlepszy i najprostszy sposób. Może tak szybciej pozbędzie się bólu głowy i otępienia.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku



Ostatnio zmieniony przez Eileen Wilde dnia 07.11.16 21:30, w całości zmieniany 1 raz
Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Cela zbiorowa - Page 3 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]10.01.16 11:58
Moja żona była najwyraźniej tak samo jak ja poirytowana brakiem mózgu w głowach władz, będę apelował za tym więc, żeby nam odszkodowanie dali. Słowa Malfoy wpływają do mnie jednym uchem, odpływają jeszcze szybciej. Więc za co tu siedziałem? Głupio się przyznać, że NIE WIEM, więc zamachałem ręką.
- Nie będę mówił bez mojego adwokata - wymigałem się, punkt dla mnie! Ale jestem teraz sprytny, może zaraz otworzą się kraty i ktoś zawoła DEIMOS idź już do domu, koniki cie potrzebują. Trochę mi smutno, że jednak wyszedłem dziś na to wino do Dziurawego, ale nie mogłem dalej biadolić. Przecieram twarz ręką i wzrok mam utkwiony w nadziei w mej żonie, która powtarza słowa przyjaciela. Wyjdziemy, wyjdziemy. 
- Megara, nie zimno ci ? - spoglądam na rozpaloną nienawiścią do mnie dziewczynę, w tym swoim bezmyślnym akcie miłosierdzia. Bo jeżeli jej zimno, to czy to coś zmienia? Mi też jest zimno. Ale może bym przynajmniej pozwolił jej wejść pod moją szatę? I tak jest trochę za duża, bo tak łatwiej utrzymać ciepło. 
Nagle słyszę, że ktoś idzie! Cud. Już poprawiłem ubranie, żeby wyglądać pięknie na tę chwilę chwały mej, kiedy mnie będą na kolanach przepraszać że mnie tu zaciągneli. 
- Halo! - kiedy me oczy przyzwyczajają się do błysku światła pędzę w stronę krat, by powiedzieć strażnikowi co myślę. - Ja już podziękuję za zwiedzanie moich włości - udało mi się jednak wymanewrować tak, żeby dostać się do okienka zza którego patrzały na mnie oczy strażnika. Wspinam się na palce i zaglądam co oni tam robią i mówię im: - Jako potomek samego Króla Jegomościa, wnosze o  zaprzestanie tej farsy - gdzie podziali się ci strażnicy? Jeszcze przed chwilą tu byli? Ciemność mnie ogarnia znów i nagle PRZESRACHEM oblewam się, bo nie wiem gdzie Cezar i nie wiem gdzie Megara. Za to wiem, że w celi jest przynajmniej osiem szlam (tyle naliczyłem przy jednym pociągnieciu nosem). Kurczowo trzymam się kraty, żeby w razie wypadku kiedy jakaś szlama zechce spełnić swą groźbe i mnie zjeść, nie miała szans, bo przy kracie tego nie zrobi. Prawda? 
P r a w d a? 
Staram się ogarnąć i wyglądać nonszalancko, ale nie wychodzi mi. Mam tylko jeden pomysł i mówię go na głos. 
- Lestragne - co ma znaczyć Cezar, daj mi papierosa, bo nie wyrobie. I na pewno Cezar zrozumiał, wszak jest moim kolegą i umie mi czytać w myślach.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]10.01.16 12:08
Z czasem zdążył przywyknąć do chłodu i ciągle towarzyszącego uczucia uchodzącego z dłoni ciepła; kończyny mrowiały, domagały się rozprostowania, a z wszystkich palców biło jednolicie zimno, jakby były wyłącznie zesztywniałymi, zmrożonymi bryłami, nad którymi stracił możliwość kontroli ruchów. Ciemność wpełzała mu do oczu, przedstawiając wyłącznie pośrednio zarysy kształtów. Siedział, lecz jakby go nie było. Odbierane dźwięki pobrzmiewały momentalnie w uszach, równie w tej samej chwili niknąc. Oskarżenia, drobne kłótnie, wszystko mieszało się w jeden wielki bełkot, którego niedługo potem miał serdecznie dosyć. Sam by poprosił o osobną celę.
Tak bardzo.
Chciałby.
Nie odczuwać niczyjej obecności.
Pojawienie się innych przedstawicieli arystokracji, było dla niego niemałym szokiem. Początkowe podejrzenia, że Ministerstwo wyłącznie szuka sobie kozłów ofiarnych, na jakich może się bezprecedensowo wyżyć, zaczynały ulegać obaleniu. Nie. Tu mogło chodzić o coś więcej. O coś znacznie więcej. Zignorował uwagę  Alana, skupiając się wyłącznie na odbieranych faktach. Nie miał ochoty się z nim kłócić, nie był w ogóle w nastroju, aby rzucać w jego kierunku kolejne docinki. Próbował połączyć wszystko wewnątrz swojej głowy, splatając ogniwa w łańcuch przyczyn oraz skutków. Nawet nauczyciele. Postać Herewarda mignęła mu wcześniej przed oczami, wprowadzając kolejne rzędy zawiłości. Na ziemię z powrotem sprowadziła go uwaga Lyry, której delikatny głos, mimo ogółu panującego gwaru, został wychwycony przez mężczyznę niemal natychmiastowo. Na odpowiedź jednak poczekał, pozwalając sobie na chwilę zastanowienia.
- Całkiem prawdopodobne - odpowiedział potem, kiwnąwszy nieznacznie głową. - Zadzierają ze wszystkimi, stawiając bezpodstawne zarzuty... To nie wróży im dobrej przyszłości.
Im szybciej by stąd wyszedł, tym lepiej. Jednak strażnik, który pojawił się, ewidentnie nie przejawiał zamiaru wypuszczenia ich z tego miejsca. Daniel objął palcami chropowatą powierzchnię bochenka chleba, początkowo zbyt zdezorientowany, by ponownie nawiązać kontakt ze światem.
Możliwe, że należało się tylko przyglądać.
Aż władza sama wpadnie do dołu, który zdawała się teraz wykopywać.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 3 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger

Strona 3 z 19 Previous  1, 2, 3, 4 ... 11 ... 19  Next

Cela zbiorowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach