Sypialnia Darcy
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Udekorowana z nudów przez najmłodszą córkę Rosierów. W bardzo żywej tonacji fioletu i ciemnego brązu. Część sypialniana niewielka, z wygodnym łóżkiem i toaletką wokół której porozwieszane są portrety rodzinne każdego z członków. Szuflady pod lustrem zajmuje w znacznej części duża kolekcja biżuterii rodzinnej i różne zapachy perfum wydzielonych na cztery pory roku. Wszystkie w kwiatowych motywach. Przy szerokim łożu ukryta jest niewielka skrytka, aktywowana prostym zaklęciem, znanym tylko właścicielce. Boczne drzwi w sypialni odchodzą do bogatej w długie suknie garderoby młodej Rosierówny. Łaziena zawsze pachnie najróżniejszymi olejkami, ich woń zależy od nastroju młodej Rosier. Znajduje się tu również drugie wejście do garderoby dziewczyny. Toaletka z lustrem i kolejnym wyposażeniem rodowej biżuterii pozwala stroić jej się na zmianę zarówno w tym dobrze oświetlonym przez światło dzienne pomieszczeniu, jak również w zwykle pogrążonej w pół-mroku sypialni.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Darcy Rosier dnia 28.03.16 1:17, w całości zmieniany 2 razy
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
2 listopada, wieczór
Zaraz po otrzymaniu sowy od Darcy zapragnęłam się do niej udać. Był już późny wieczór, może nie wypadało mi tak późno pojawiać się w jej posiadłości, ale złamane serce nie poddawało się regułom, tym bardziej tak mało istotnym. Poinformowałam tylko ojca o tym, że muszę odwiedzić kuzynkę. Nie był tym chyba zbytnio zadowolony, ale korzystając z sieci Fiuu byłam bezpieczna. Nie czekając na nic, nawet nie zabierając żadnych swoich rzeczy, popędziłam do kominkach, rozsypując proszek i wymawiając adres jej posiadłości.
Pojawiłam się tam już po chwili. W głowie mi się zakręciło, również nie przepadałam za siecią Fiuu, ale jak dla mnie była zdecydowanie lepsza niż teleportacja. Już w głowie wymyślałam co powiem, jeśli spotkam ciocię po drodze i jak bardzo przeproszę ją za swoje nagłe zajście, ale na szczęście nie pojawiła się na mojej drodze. Swoje kroki skierowałam prosto do sypialni kuzynki.
Drogę znałam na pamięć, po schodach niemalże biegłam, uważając tylko by się nie potknąć. Jeszcze tego by brakowało, żebym spadła ze schodów. Im bardziej zbliżałam się do jej komnaty, tym bardziej nic nie widziałam przez łzy. Pod drzwiami ciekły mi już ciurkiem po policzkach.
Zapukałam energicznie w drzwi, nie czekając na zaproszenie weszłam do środka. Poszukałam wzrokiem kuzynki i pobiegłam w jej stronę. Gdy znalazłam się wystarczająco blisko, wtuliłam się w nią mocno zaczynając szlochać. Chwile to trwało, aż udało mi się na tyle uspokoić by móc dziewczynie wyjaśnić o co chodzi. Środki uspokajające, które dostałam w Mungu już przestały działać, musiałam się więc bardzo pilnować. Dobrze, że chociaż swoją inhalację już wzięłam a kropelki zawsze miałam przy sobie. W razie czego zażyję je tutaj.
- Oh, Darcy! Nestor się nie zgodził - wychlipałam, pociągając noskiem.
Zaraz po otrzymaniu sowy od Darcy zapragnęłam się do niej udać. Był już późny wieczór, może nie wypadało mi tak późno pojawiać się w jej posiadłości, ale złamane serce nie poddawało się regułom, tym bardziej tak mało istotnym. Poinformowałam tylko ojca o tym, że muszę odwiedzić kuzynkę. Nie był tym chyba zbytnio zadowolony, ale korzystając z sieci Fiuu byłam bezpieczna. Nie czekając na nic, nawet nie zabierając żadnych swoich rzeczy, popędziłam do kominkach, rozsypując proszek i wymawiając adres jej posiadłości.
Pojawiłam się tam już po chwili. W głowie mi się zakręciło, również nie przepadałam za siecią Fiuu, ale jak dla mnie była zdecydowanie lepsza niż teleportacja. Już w głowie wymyślałam co powiem, jeśli spotkam ciocię po drodze i jak bardzo przeproszę ją za swoje nagłe zajście, ale na szczęście nie pojawiła się na mojej drodze. Swoje kroki skierowałam prosto do sypialni kuzynki.
Drogę znałam na pamięć, po schodach niemalże biegłam, uważając tylko by się nie potknąć. Jeszcze tego by brakowało, żebym spadła ze schodów. Im bardziej zbliżałam się do jej komnaty, tym bardziej nic nie widziałam przez łzy. Pod drzwiami ciekły mi już ciurkiem po policzkach.
Zapukałam energicznie w drzwi, nie czekając na zaproszenie weszłam do środka. Poszukałam wzrokiem kuzynki i pobiegłam w jej stronę. Gdy znalazłam się wystarczająco blisko, wtuliłam się w nią mocno zaczynając szlochać. Chwile to trwało, aż udało mi się na tyle uspokoić by móc dziewczynie wyjaśnić o co chodzi. Środki uspokajające, które dostałam w Mungu już przestały działać, musiałam się więc bardzo pilnować. Dobrze, że chociaż swoją inhalację już wzięłam a kropelki zawsze miałam przy sobie. W razie czego zażyję je tutaj.
- Oh, Darcy! Nestor się nie zgodził - wychlipałam, pociągając noskiem.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Rosalie przyszła do Darcy jeszcze zanim ta zdążyła przeczytać jej sowę w odpowiedzi. Arcobaleno ledwie zdążył dolecieć z kopertą, którą teraz Rosier trzymała w dłoni, a już słyszała pukanie do drzwi. Rosalie nie musiała zachowywać takiej kurtuazji. Mogła wejść. Wnioskując jednak po tonie poprzedniej wiadomości od kuzynki, wyszła z założenia, że nie ma co trzymać jej przed drzwiami. Wstała z miejsca, odkładając nieotwartą kopertę na toaletkę. Arcobaleno nakarmiony wrócił do oranżerii, gdzie czasami przypodobał sobie sypiać. Rosier w tym czasie otworzyła drzwi, ale to, czego nie spodziewała się spotkać uderzyło ją bardzo wyraźnym obrazem, zapłakanej dziewczyny, o rumianych policzkach i zaczerwienionych oczach zaraz przed nią.
— Rosalie… — szepnęła instynktownie, już wiedząc, co mogło się stać, zanim dziewczyna zdążyła jej o tym powiedzieć. Odetchnęła, cofając się jeden krok w tył, nie zamierzając z nią rozmawiać przed drzwiami. Dopiero kiedy drzwi się za nimi zatrzasnęły i poczuła pełną atmosferę spokoju i intymności adekwatnej do poruszanej kwestii (w dalszym ciągu nie mogła się przyzwyczaić do obecności Adama w ich domu), objęła kuzynkę, całując ją w czubek głowy.
— Maleństwo, słuchaj… nic nie jest warte Twoich łez. Nawet rzeczy, które w tym stopniu poruszają Twoje serce — mruknęła próbując okazać jej zrozumienie, ale nigdy nie była zakochana, nie mogła wiedzieć, co przeżywa Rosalie. Jedyna miłość, jaką Darcy doświadczała w swoim życiu to ta, którą darzyła rodzinę. — Obie wiedziałyśmy, że to nie będzie proste — mruknęła odsuwając się, żeby zetrzeć łzy z tych gładkich policzków. Pozostawiła dłonie na twarzy kuzynki, wpatrując się w jej zapłakane oczy. — Opowiedz mi wszystko. Cały przebieg rozmowy.
Gładziła kciukami jej delikatną skórę. Nie potrafiła patrzeć na łzy Rosalie. Każde, tylko nie te, które należały do osób jej bliskich.
— Rosalie… — szepnęła instynktownie, już wiedząc, co mogło się stać, zanim dziewczyna zdążyła jej o tym powiedzieć. Odetchnęła, cofając się jeden krok w tył, nie zamierzając z nią rozmawiać przed drzwiami. Dopiero kiedy drzwi się za nimi zatrzasnęły i poczuła pełną atmosferę spokoju i intymności adekwatnej do poruszanej kwestii (w dalszym ciągu nie mogła się przyzwyczaić do obecności Adama w ich domu), objęła kuzynkę, całując ją w czubek głowy.
— Maleństwo, słuchaj… nic nie jest warte Twoich łez. Nawet rzeczy, które w tym stopniu poruszają Twoje serce — mruknęła próbując okazać jej zrozumienie, ale nigdy nie była zakochana, nie mogła wiedzieć, co przeżywa Rosalie. Jedyna miłość, jaką Darcy doświadczała w swoim życiu to ta, którą darzyła rodzinę. — Obie wiedziałyśmy, że to nie będzie proste — mruknęła odsuwając się, żeby zetrzeć łzy z tych gładkich policzków. Pozostawiła dłonie na twarzy kuzynki, wpatrując się w jej zapłakane oczy. — Opowiedz mi wszystko. Cały przebieg rozmowy.
Gładziła kciukami jej delikatną skórę. Nie potrafiła patrzeć na łzy Rosalie. Każde, tylko nie te, które należały do osób jej bliskich.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Słuchałam słów Darcy, ale te nie docierały do mnie. Jak to nie jest warte moich łez? Dlaczego to nie mogło być proste? Dlaczego kiedy już zaczynałam być szczęśliwa, wszystko psuje się tak nagle, burzy jak domek z kart? Kiwnęłam lekko głową, na tyle na ile pozwalały mi dłonie Darcy. Objęłam je swoimi, mocno zaciskając palce.
- Opowiem ci wszystko, ale możemy usiąść? Strasznie mi słabo dzisiaj - mruknęłam.
Kiedy znalazłyśmy się już na łóżku, a Darcy usiadła obok mnie, ja nie przejmując się tym czy powinnam i czy wypadało, czy nie, ułożyłam głowę na jej kolanach, mocno zaciskając oczy i dłoń na materiale jej sukienki.
- Miałam dzisiaj rozmowę z nestorem, powiedział, że po przeanalizowaniu naszej sytuacji, naszych relacji z Fawley’ami oraz tego jak postrzegany jest Colin wśród społeczeństwa, on nie może się na to zgodzić - zaczęłam mówić, co jakiś czas pociągając nosem. - Miałam nadzieję, że ojciec jakoś wpłynie na jego decyzje, stanie po mojej stronie, ale on nic. Kompletnie nic…
Przetarłam oczy dłońmi, miałam wrażenie, że palą mnie policzki. Dawno w ciągu dnia tak bardzo nie płakałam. Miałam wrażenie, że serce rozpadło mi się na milion kawałeczków. Chciałam, żeby Darcy je zabrała, żeby zabrała ten przeraźliwy ból, jaki teraz czułam w swojej klatce piersiowej.
- Lord Fawley również dostał wiadomość, tylko że w formie listu - kontynuowałam, ściszając głos. - Nikt nawet nie pofatygował się, aby poinformować go osobiście. Aż mnie to uraziło. Nie powinni go tak taktować.
Zaczęłam wygładzać materiał na kolanie kuzynki. Zacisnęłam usta w prostą linię, nie chcąc znowu wybuchnąć płaczem. Oczy jednak same zachodziły mi łzami, które potem spływały po policzku i nosie wprost na kolana Darcy.
- Ja… ja się potem z nim spotkałam, z lordem Fawley’em - wyznałam, wtulając się w nią mocniej.
- Opowiem ci wszystko, ale możemy usiąść? Strasznie mi słabo dzisiaj - mruknęłam.
Kiedy znalazłyśmy się już na łóżku, a Darcy usiadła obok mnie, ja nie przejmując się tym czy powinnam i czy wypadało, czy nie, ułożyłam głowę na jej kolanach, mocno zaciskając oczy i dłoń na materiale jej sukienki.
- Miałam dzisiaj rozmowę z nestorem, powiedział, że po przeanalizowaniu naszej sytuacji, naszych relacji z Fawley’ami oraz tego jak postrzegany jest Colin wśród społeczeństwa, on nie może się na to zgodzić - zaczęłam mówić, co jakiś czas pociągając nosem. - Miałam nadzieję, że ojciec jakoś wpłynie na jego decyzje, stanie po mojej stronie, ale on nic. Kompletnie nic…
Przetarłam oczy dłońmi, miałam wrażenie, że palą mnie policzki. Dawno w ciągu dnia tak bardzo nie płakałam. Miałam wrażenie, że serce rozpadło mi się na milion kawałeczków. Chciałam, żeby Darcy je zabrała, żeby zabrała ten przeraźliwy ból, jaki teraz czułam w swojej klatce piersiowej.
- Lord Fawley również dostał wiadomość, tylko że w formie listu - kontynuowałam, ściszając głos. - Nikt nawet nie pofatygował się, aby poinformować go osobiście. Aż mnie to uraziło. Nie powinni go tak taktować.
Zaczęłam wygładzać materiał na kolanie kuzynki. Zacisnęłam usta w prostą linię, nie chcąc znowu wybuchnąć płaczem. Oczy jednak same zachodziły mi łzami, które potem spływały po policzku i nosie wprost na kolana Darcy.
- Ja… ja się potem z nim spotkałam, z lordem Fawley’em - wyznałam, wtulając się w nią mocniej.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Dla Darcy było to tak samo ciężkie jak dla Rosalie, bo choć gdyby chodziło o każdą inną osobę, przyznałaby rację nestorowi, jeśli chodziło o jej najdroższą kuzynkę, sytuacja wyglądała inaczej. Nie mogła nie stanąć po jej stronie, nieważne czego panienka Yaxley by zapragnęła. Brakowało jej jednak argumentacji, przemawiającej za stronę Rosie. Dlatego milczała, będąc tu dla niej w tej bardzo raniącej dla niej chwili, pokornie przechodząc z dziewczyną na łóżko. Siadły na miękkim materacu, a Darcy nawet przez chwilę nie przeszło przez myśl, czy była to pozycja godna szlachcianek. Były w jej domu, w tym domu to Rosierowie wyznaczali zasady. Zasada najmłodszej z nich brzmiała, żeby nigdy nie postępować wbrew komforcie najbliższych. W naturalnym odruchu przyłożyło dłoń najpierw do policzka Rosie, smagając go lekko wierzchem paliczków, a później wplotła szczupłe palce we włosy kuzynki, głaszcząc ją uspokajająco. Nie wiedziała, czy Rosalie nie poczuje się przytoczona jej gestami, ale postępowała bardzo intuicyjnie. Czasami zachowywała się jak jej starsza siostra, być może niepotrzebnie, bo były w jednym wieku, ale takie nauki wyniosła z domu, gdzie będąc najmłodszą z rodzeństwa zawsze mogła liczyć na taką wyrozumiałość i pieszczotę od starszego z rodzeństwa.
— Rosalie, nie potrafię patrzeć na Twoje łzy — odezwała się w końcu z nadzwyczajną szczerością, którą nieczęsto się w jej obecności doświadczało, ale przecież była w towarzystwie kogoś, kto na jej zaufanie i szczerość zdecydowanie zasłużył — Wiem, że to przyniesie ci ulgę i chociaż każdemu innemu zwróciłabym uwagę, że nie powinien ulegać emocjom, przy nikim, okazywać słabości, cieszę się, że przyszłaś z tym do mnie — chociaż serce jej się krajało na widok takiej Rosie, przymknęła na chwilę powieki, powstrzymując się, żeby jej oczy same nie zaszły w tym momencie mgłą. Oderwała myśli od tego momentu tylko na kilka sekund, żeby zaraz wrócić z pełną koncentracją do swojej kuzynki.
— Mogę pomóc Ci zapomnieć o tym bólu — rzuciła cicho, ale przecież były gorsze rzeczy od zawodów miłosnych. Ale co ona tam wiedziała. Nigdy nie była zakochana. — Albo możemy to wszystko uporządkować, wstrząsnąć zasadami, zbudować własne, minąć się z powinnością. Wszystko i wszystkich da się zmanipulować. Jeśli tego chcesz… i jeśli jesteś pewna, że Colin jest tego wart. Jest?
Domyślała się, że coś za tą rozmową z Fawleyem się jeszcze kryło.
— Rosalie, nie potrafię patrzeć na Twoje łzy — odezwała się w końcu z nadzwyczajną szczerością, którą nieczęsto się w jej obecności doświadczało, ale przecież była w towarzystwie kogoś, kto na jej zaufanie i szczerość zdecydowanie zasłużył — Wiem, że to przyniesie ci ulgę i chociaż każdemu innemu zwróciłabym uwagę, że nie powinien ulegać emocjom, przy nikim, okazywać słabości, cieszę się, że przyszłaś z tym do mnie — chociaż serce jej się krajało na widok takiej Rosie, przymknęła na chwilę powieki, powstrzymując się, żeby jej oczy same nie zaszły w tym momencie mgłą. Oderwała myśli od tego momentu tylko na kilka sekund, żeby zaraz wrócić z pełną koncentracją do swojej kuzynki.
— Mogę pomóc Ci zapomnieć o tym bólu — rzuciła cicho, ale przecież były gorsze rzeczy od zawodów miłosnych. Ale co ona tam wiedziała. Nigdy nie była zakochana. — Albo możemy to wszystko uporządkować, wstrząsnąć zasadami, zbudować własne, minąć się z powinnością. Wszystko i wszystkich da się zmanipulować. Jeśli tego chcesz… i jeśli jesteś pewna, że Colin jest tego wart. Jest?
Domyślała się, że coś za tą rozmową z Fawleyem się jeszcze kryło.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Dotyk Darcy działał na mnie bardzo uspokajająco. Z każdym jej przeciągnięciem dłoni po moich włosach, miałam wrażenie, że zabiera wszystkie moje zmartwienia. Szkoda, że było to tylko chwilowe, bo zaraz wracało z podwójną siłą, gdy tylko ponownie o tym pomyślałam. Moja kuzynka była skarbem, nie wiem czy kiedykolwiek mogłabym liczyć na takie zachowanie ze strony Liliany, nie wiem czy Liliana mogłaby kiedykolwiek liczyć na coś takiego ode mnie. Byłam szczęściarą, że razem z Darcy byłyśmy tak blisko.
- A do kogo miałabym iść, jak nie do ciebie? Jesteś jedyną osobą, której mogłabym się w tym momencie wypłakać, jedyną, której mogę na tyle zaufać - wymruczałam chowając usta w dłoni.
Zacisnęłam je znowu, mocno starając się, aby się nie rozpłakać. Darcy mówiła coś o zapomnieniu o bólu, a zaraz potem o utworzeniu własnych zasad, manipulacji, na co ponownie zaszlochałam. Nie wierzyłam w to, że cokolwiek może zmienić moją sytuację, sama nie wiedziałam, czy byłabym w stanie do czegoś takiego się posunąć.
- Kogo miałabym zmanipulować? Nestora? Ojca? Naprawdę wierzysz, że ja jeszcze mogę coś na to poradzić? Ja, ja sama nie wiem - objęłam jej nogi, wtulając się mocniej.
Wzięłam głębszy wdech. Przypomniał mi się zdenerwowany lord Fawley, jego wyrzuty, jego słowa, jego smutne spojrzenie tam w bibliotece. Mówił, że ja mu chcę wbić sztylet w serce? Ja?
- Spotkaliśmy się, ale miałam wrażenie, że on obarcza mnie… że to moja wina, że nestor się nie zgodził. Mówił, że przyszłam mu wbić sztylet w serce, bo nie mogę postawić się nestorowi. Zaczął mówić coś o wspólnej ucieczce zanim przestałam rejestrować to co on do mnie mówi, bo… - urwałam na chwilę, przełykając. Bałam się jej reakcji. - Bo ja dzisiaj rano, z tego wszystkiego, zapomniałam wziąć swoich inhalacji.
Nie powiedziałam jej od razu wszystkiego. Musiałam najpierw wybadać teren. Spodziewałam się, że Darcy będzie na mnie zła, że mimo wszystko nie powinnam się tak zachowywać, ale w głębi serca liczyłam na to, że nie będzie robić mi wyrzutów. Wystarczy, że zrobiła mi je siostra i lord Fawley.
- Dostałam ataku duszności i magiczna karetka transportowała mnie do Świętego Munga, ojciec chyba nic nie wie, bo zajęła się mną Lili - powiedziałam w końcu, skulając się lekko.
- A do kogo miałabym iść, jak nie do ciebie? Jesteś jedyną osobą, której mogłabym się w tym momencie wypłakać, jedyną, której mogę na tyle zaufać - wymruczałam chowając usta w dłoni.
Zacisnęłam je znowu, mocno starając się, aby się nie rozpłakać. Darcy mówiła coś o zapomnieniu o bólu, a zaraz potem o utworzeniu własnych zasad, manipulacji, na co ponownie zaszlochałam. Nie wierzyłam w to, że cokolwiek może zmienić moją sytuację, sama nie wiedziałam, czy byłabym w stanie do czegoś takiego się posunąć.
- Kogo miałabym zmanipulować? Nestora? Ojca? Naprawdę wierzysz, że ja jeszcze mogę coś na to poradzić? Ja, ja sama nie wiem - objęłam jej nogi, wtulając się mocniej.
Wzięłam głębszy wdech. Przypomniał mi się zdenerwowany lord Fawley, jego wyrzuty, jego słowa, jego smutne spojrzenie tam w bibliotece. Mówił, że ja mu chcę wbić sztylet w serce? Ja?
- Spotkaliśmy się, ale miałam wrażenie, że on obarcza mnie… że to moja wina, że nestor się nie zgodził. Mówił, że przyszłam mu wbić sztylet w serce, bo nie mogę postawić się nestorowi. Zaczął mówić coś o wspólnej ucieczce zanim przestałam rejestrować to co on do mnie mówi, bo… - urwałam na chwilę, przełykając. Bałam się jej reakcji. - Bo ja dzisiaj rano, z tego wszystkiego, zapomniałam wziąć swoich inhalacji.
Nie powiedziałam jej od razu wszystkiego. Musiałam najpierw wybadać teren. Spodziewałam się, że Darcy będzie na mnie zła, że mimo wszystko nie powinnam się tak zachowywać, ale w głębi serca liczyłam na to, że nie będzie robić mi wyrzutów. Wystarczy, że zrobiła mi je siostra i lord Fawley.
- Dostałam ataku duszności i magiczna karetka transportowała mnie do Świętego Munga, ojciec chyba nic nie wie, bo zajęła się mną Lili - powiedziałam w końcu, skulając się lekko.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Wpatrywała się w jej śliczną, chociaż teraz nieco napuchnięta od płaczu twarz i konsekwentnie ścierała jej łzy, na zmianę z zaczesywaniem długich pasm włosów za ucho i gładzeniem ich. Nie miała Rosalie wiele do powiedzenia. Chyba obie tak naprawdę wiedziały, ze to czego potrzebowało serce Yaxley było ciężkie w osiąnięciu. Darcy, nie rozumiejąc też zrywów jej serca nie była pewna, czy ten mężczyzna był godzien tych łez, czy był tylko jednym z zauroczeń młodej Rosie. Dlatego właśnie nie mając tej pewności zachowywała dystans, skinąwszy tylko głową. Pochyliła się nad dziewczęciem, zginając się, żeby móc dosięgnąć twarzą do jej. Oparła głowę o czółko kuzynki, przymykając oczy.
— Rosie… musisz zadać sobie pytanie, czego ty sama chcesz — powiedziała w końcu dobitnie, ale przyjaźń polegała czasem też na tym, żeby otrzeźwić kogoś w trudnych dla niego chwilach, a nie tylko go pocieszać. Dawała jej wsparcie i nawet gdyby Rosalie miała się na nią gniewać, musiała jej powiedzieć wprost kilka rzeczy, mogła to przeżyć, dla niej, żeby ona mogła się pogodzić ze swoimi troskami szybciej.
— I kim jest dla Ciebie lord Fawley. I czy chcesz mu poświęcasz swój czas i zdrowie, bo jeśli ty sama nie jesteś tego pewna i ”nie wiesz”, to nie wiem czy jest to akurat ten mężczyzna dla Ciebie. Żaden arystokrata niższy czy wyższy, który sprawia, że przez niego płaczesz, który nie potrafi Ci tego w żaden sposób wynagrodzić, ponadto nie chce, a jedynie obarcza Cię winą za coś na co nie miałaś większego wpływu niż on sam, nie jest Ciebie godzien. Rosalie. Czy ty jesteś pewna, że jego uczucia wobec Ciebie są tak samo szczere, jak Twoje?
Ucałowała ją w czoło i wyprostowała się, przeciągając dłonią po jej policzku. Wpatrywała się teraz w jej oczy w oczekiwaniu, tym ze swoich najgorszych hipnotyzujących spojrzeń, które były tak intensywne, że ciężko było przed nimi uciec.
— Rosie… musisz zadać sobie pytanie, czego ty sama chcesz — powiedziała w końcu dobitnie, ale przyjaźń polegała czasem też na tym, żeby otrzeźwić kogoś w trudnych dla niego chwilach, a nie tylko go pocieszać. Dawała jej wsparcie i nawet gdyby Rosalie miała się na nią gniewać, musiała jej powiedzieć wprost kilka rzeczy, mogła to przeżyć, dla niej, żeby ona mogła się pogodzić ze swoimi troskami szybciej.
— I kim jest dla Ciebie lord Fawley. I czy chcesz mu poświęcasz swój czas i zdrowie, bo jeśli ty sama nie jesteś tego pewna i ”nie wiesz”, to nie wiem czy jest to akurat ten mężczyzna dla Ciebie. Żaden arystokrata niższy czy wyższy, który sprawia, że przez niego płaczesz, który nie potrafi Ci tego w żaden sposób wynagrodzić, ponadto nie chce, a jedynie obarcza Cię winą za coś na co nie miałaś większego wpływu niż on sam, nie jest Ciebie godzien. Rosalie. Czy ty jesteś pewna, że jego uczucia wobec Ciebie są tak samo szczere, jak Twoje?
Ucałowała ją w czoło i wyprostowała się, przeciągając dłonią po jej policzku. Wpatrywała się teraz w jej oczy w oczekiwaniu, tym ze swoich najgorszych hipnotyzujących spojrzeń, które były tak intensywne, że ciężko było przed nimi uciec.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czego sama chciałam? Wiedziałam co chciało moje serce. Czułam to z całych sił. Wiedziałam, co nakazywał mi umysł, chociaż nie chciałam się z tym zgodzić. Pozwoliłam Darcy na te delikatne gesty, sama zastanawiając się nad odpowiedzią. Słuchałam uważnie jej słów, czasami denerwowało mnie jej opanowanie i takie oschłe podejście do wszystkiego. Kiedy ja się wypłakiwałam nie wiedząc co zrobić ze swoimi uczuciami, ona zalewała mnie potokiem słów tak chłodnych, bardzo logicznych, które z wielkim impetem ściągały mnie na ziemie. I jeszcze jej wzrok, tak bardzo przenikliwy. Czułam ogromny ścisk w żołądku, gdy tak patrzyłam w jej oczy.
- Mogę się do ciebie przytulić? - zapytałam, zanim odpowiedziałam na jej pytanie.
I nie czekając na jej odpowiedź, uniosłam się, objęłam ją wtulając swoją twarz w jej szyję, przez co lekko przechyliłyśmy się do tyłu, razem lądując na poduszkach. Miałam teraz gdzieś zasady etykiety, Darcy była jak moja siostra.
- Przepraszam - mruknęłam tylko. - Ja wiem czego chcę Darcy. Chce być z Colinem i nie chce stawiać się decyzji rodziny. Nie da się tego połączyć, ja to wiem. Ale tak trudno jest mi się z tym pogodzić.
Nie chciałam, by Darcy tak oskarżała lorda Fawley’a, miałam wrażenie, że jego słowa były prawdziwe. Czułam gdzieś to głęboko w swoim sercu. Musiałam też zrozumieć i jego, bardzo przeżył decyzję mojej rodziny.
- Wydaje mi się, że były szczere, naprawdę. Gdybyś widziała jego spojrzenie dzisiaj, jaki ból bił od niego, nawet nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Może on też to tak bardzo przeżył przez co nie bardzo wiedział jak ma się zachować? Nie chcę go usprawiedliwiać, chcę go zrozumieć… Ale, przecież już i tak po wszystkim. Muszę tylko o tym zapomnieć - powiedziałam cicho, wtulając się mocniej w kuzynkę. - Jak byłam młodsza, zapomnienie o Perseuszu było łatwiejsze. Dlaczego?
Jeszcze przed chwilą byłam trochę zła na stanowcze podejście Darcy do całej sprawy, teraz pragnęłam, aby znowu zarzuciła mnie swoimi słowami. Żeby pomogła mi się z tym wszystkim uporać.
- Jest mi tak strasznie wstyd - wychlipałam w końcu, wracając myślami do ślubu lorda Carrowa. - Pozwoliłam mu siebie pocałować, pozwoliłam swoim emocjom, aby wzięły nade mną władzę i teraz mam karę. Nigdy więcej nie chcę nikogo pokochać, bo każdego, któremu pozwolę zbliżyć się do siebie, tracę.
- Mogę się do ciebie przytulić? - zapytałam, zanim odpowiedziałam na jej pytanie.
I nie czekając na jej odpowiedź, uniosłam się, objęłam ją wtulając swoją twarz w jej szyję, przez co lekko przechyliłyśmy się do tyłu, razem lądując na poduszkach. Miałam teraz gdzieś zasady etykiety, Darcy była jak moja siostra.
- Przepraszam - mruknęłam tylko. - Ja wiem czego chcę Darcy. Chce być z Colinem i nie chce stawiać się decyzji rodziny. Nie da się tego połączyć, ja to wiem. Ale tak trudno jest mi się z tym pogodzić.
Nie chciałam, by Darcy tak oskarżała lorda Fawley’a, miałam wrażenie, że jego słowa były prawdziwe. Czułam gdzieś to głęboko w swoim sercu. Musiałam też zrozumieć i jego, bardzo przeżył decyzję mojej rodziny.
- Wydaje mi się, że były szczere, naprawdę. Gdybyś widziała jego spojrzenie dzisiaj, jaki ból bił od niego, nawet nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Może on też to tak bardzo przeżył przez co nie bardzo wiedział jak ma się zachować? Nie chcę go usprawiedliwiać, chcę go zrozumieć… Ale, przecież już i tak po wszystkim. Muszę tylko o tym zapomnieć - powiedziałam cicho, wtulając się mocniej w kuzynkę. - Jak byłam młodsza, zapomnienie o Perseuszu było łatwiejsze. Dlaczego?
Jeszcze przed chwilą byłam trochę zła na stanowcze podejście Darcy do całej sprawy, teraz pragnęłam, aby znowu zarzuciła mnie swoimi słowami. Żeby pomogła mi się z tym wszystkim uporać.
- Jest mi tak strasznie wstyd - wychlipałam w końcu, wracając myślami do ślubu lorda Carrowa. - Pozwoliłam mu siebie pocałować, pozwoliłam swoim emocjom, aby wzięły nade mną władzę i teraz mam karę. Nigdy więcej nie chcę nikogo pokochać, bo każdego, któremu pozwolę zbliżyć się do siebie, tracę.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy poprawiła się na materacu, odsuwając się trochę w tył. To była jedyna reakcja jaką zdążyła wypracować zanim Rosalie przylgnęła do jej szyi. Robiła jej miejsce, żeby nie musiała wyginać się do niej w nienaturalnej pozycji. Dlatego może lepiej, ze zaczęła od tego, zamiast od odpowiedzi. Przyłożyła dłoń do krzyża przyjaciółki, nie zdążając jej nic odpowiedzieć, ale przecież Rosalie wcale od niej tego nie wymagała.
— Rosalie, nie znam lorda Fawleya tak jak ty, więc w naturalny sposób mu nie ufam. Martwi mnie, jaki wywołał w Tobie stan. A moja sympatia do Ciebie zabija miliony innych możliwych sympatii do mężczyzn, z którymi się zadajesz. Twoje dobro będzie dla mnie zawsze ważniejsze od nich.
Spróbowała złagodzić swój osąd pod adresem Colina jednocześnie wcale nie oszukując Yaxley, że nie ufała temu człowiekowi w żadnym stopniu. Zamienili ze sobą zaledwie kilka słów na balu, podczas którego był zaskakująco cichy jak na mężczyznę. Może Rosalie miała ograniczone wyobrażenie o nim? Darcy potrafiła sobie wyobrazić, jak zagaduje go na śmierć. Nawet przez łzy buzia jej się nie zamykała. To może akurat był dobry znak. Może głośno wypowiadane myśli pozwolą jej uporządkować wszystkie zaistniałe sytuacje w głowie i wyciągnąć własne wnioski, które pewnie zaowocują u niej większym powodzeniem niż rady najlepszej przyjaciółki.
— Jak byłaś młodsza, Twoje uczucia były uczucia były mniejsze, miałaś mniejsze serce, które teraz narosło Ci w piersi — niczym pasożyt, dodała w myślach, ale już dla siebie, ponieważ dla romantycznych zrywów panienki Yaxley, bardzo cyniczne podejście Darcy do miłości mogłoby nie być teraz adekwatne do sytuacji, w której powinna ją pocieszyć, a nie dołować. Wsłuchując się w dalsze słowa Rosie, odciągnęła ją na chwilę od swojej piersi. Objęła jej twarz w swoje dłonie, a wzrok wydawał się bardziej chłodny niż zwykle, kiedy wwiercała się nim w tęczówki oczu pół-wili. Jej kuzynka powiedziała jedną kwestię, która bardzo nie podobała się Darcy. Kobieta powinna siebie szanować najbardziej i swoją wartość doceniać ponad wartość innych, bo przecież tylko wtedy naprawdę mogła mieć kontrolą nad swoim życiem. W innym wypadku powinności i sztywne ramy życia w jakich przyszło im egzystować, zniewolą ją kompletnie. Ubezwłasnowolniona z pewnością nie byłaby szczęśliwa.
— Kochasz mnie, Rosalie? — spytała poważnie, nieważne jaką miłością się darzyły. Siostrzaną, przyjacielską, chciała jej coś uzmysłowić — a straciłaś mnie? Bądź uważasz, że kiedykolwiek mogłabyś stracić?
— Rosalie, nie znam lorda Fawleya tak jak ty, więc w naturalny sposób mu nie ufam. Martwi mnie, jaki wywołał w Tobie stan. A moja sympatia do Ciebie zabija miliony innych możliwych sympatii do mężczyzn, z którymi się zadajesz. Twoje dobro będzie dla mnie zawsze ważniejsze od nich.
Spróbowała złagodzić swój osąd pod adresem Colina jednocześnie wcale nie oszukując Yaxley, że nie ufała temu człowiekowi w żadnym stopniu. Zamienili ze sobą zaledwie kilka słów na balu, podczas którego był zaskakująco cichy jak na mężczyznę. Może Rosalie miała ograniczone wyobrażenie o nim? Darcy potrafiła sobie wyobrazić, jak zagaduje go na śmierć. Nawet przez łzy buzia jej się nie zamykała. To może akurat był dobry znak. Może głośno wypowiadane myśli pozwolą jej uporządkować wszystkie zaistniałe sytuacje w głowie i wyciągnąć własne wnioski, które pewnie zaowocują u niej większym powodzeniem niż rady najlepszej przyjaciółki.
— Jak byłaś młodsza, Twoje uczucia były uczucia były mniejsze, miałaś mniejsze serce, które teraz narosło Ci w piersi — niczym pasożyt, dodała w myślach, ale już dla siebie, ponieważ dla romantycznych zrywów panienki Yaxley, bardzo cyniczne podejście Darcy do miłości mogłoby nie być teraz adekwatne do sytuacji, w której powinna ją pocieszyć, a nie dołować. Wsłuchując się w dalsze słowa Rosie, odciągnęła ją na chwilę od swojej piersi. Objęła jej twarz w swoje dłonie, a wzrok wydawał się bardziej chłodny niż zwykle, kiedy wwiercała się nim w tęczówki oczu pół-wili. Jej kuzynka powiedziała jedną kwestię, która bardzo nie podobała się Darcy. Kobieta powinna siebie szanować najbardziej i swoją wartość doceniać ponad wartość innych, bo przecież tylko wtedy naprawdę mogła mieć kontrolą nad swoim życiem. W innym wypadku powinności i sztywne ramy życia w jakich przyszło im egzystować, zniewolą ją kompletnie. Ubezwłasnowolniona z pewnością nie byłaby szczęśliwa.
— Kochasz mnie, Rosalie? — spytała poważnie, nieważne jaką miłością się darzyły. Siostrzaną, przyjacielską, chciała jej coś uzmysłowić — a straciłaś mnie? Bądź uważasz, że kiedykolwiek mogłabyś stracić?
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ciepło robiło mi się na sercu, kiedy Darcy mówiła mi tak piękne słowa. Rozumiałam ją, nie znała Colina i nie ufała mu. Zapewne, gdybym była na jej miejscu, to też bym miała do niego taki stosunek. Przymknęłam oczy, pozwalając aby słowa dziewczyny rozeszły się po całym moim ciele i umyśle. Była cudowną przyjaciółką, nie tylko taką, która przytaknie i nic więcej nie wniesie do rozmowy, ale taką, która na trzeźwo będzie potrafiła ocenić sytuację. Tego właśnie teraz potrzebowałam.
- To ja znowu chce mieć takie mniejsze serce. Można to jakoś cofnąć? - zapytałam naiwnie wierząc w to, że Darcy zaraz da mi przepis na taką zamianę.
Zdziwiłam się, gdy panna Rosier odsunęła mnie od siebie. Spojrzała w moje oczy, a ja od razu poczułam się strasznie głupio. Chciałam uciec, zapaść się pod ziemie, a przez to, że mnie trzymała, nie mogłam nic zrobić. Samo jej spojrzenie mówiło za siebie i nie musiała nic dodawać.
- Kocham cię, kocham cię bardzo - zapewniłam ją. - Nigdy mnie nie opuścisz, prawda? Umarłabym bez ciebie, umarłabym z tęsknoty, żalu, zapłakałabym się na śmierć.
Wiedziałam, że nigdy się to nie wydarzy i gdyby ktoś kazał mi wybierać między nią a sobą, wybrałabym ją. I gdyby ktoś w takiej samej sytuacji postawiłby Darcy, to i ona wybrała by mnie. Ale z jakiegoś powodu potrzebowałam teraz zapewnienia, że jest tą jedyną osobą, na którą naprawdę mogę liczyć i choćby waliło się i paliło, to nigdy nie zostanę sama.
- Pomożesz mi o tym zapomnieć, prawda? Tak bardzo cię przepraszam, znowu musisz wysłuchiwać o moim złamanym sercu - powiedziałam, spuszczając wzrok. - Ale ja na to nic nie poradzę, jak bardzo bym chciała, to nie potrafię zapanować nas swoimi uczuciami. Wiesz jak zawsze bardzo marzyłam o romantycznej, takiej prawdziwej, miłości. A jak już to mam, jak już mówię “tak, to jest to!”, to nagle mi to zabierają. Jak mam marzyć dalej?
Westchnęłam cicho. Znowu przymknęłam oczy, obejmując przyjaciółkę. Miałam dosyć swojego romantyzmu, miałam dosyć tego marzenia o romantyzmie. Naczytałam się zbyt dużo romansów, chciałam, aby mój związek był inny, wyjątkowy, ale nigdy tak nie będzie.
- Tak sobie myślę, chciałabym, żeby rodzina znalazła mi już męża, żeby wydali mnie za kogoś, z kim po prostu się będę umiała porozumieć. Może jak już będę miała męża, zajdę w ciążę, to w końcu to się wszystko skończy i nie będę lokować swoich uczuć zawsze w tych osobach, które nie podobają się mojej rodzinie, jak myślisz? - zapytałam cicho.
- To ja znowu chce mieć takie mniejsze serce. Można to jakoś cofnąć? - zapytałam naiwnie wierząc w to, że Darcy zaraz da mi przepis na taką zamianę.
Zdziwiłam się, gdy panna Rosier odsunęła mnie od siebie. Spojrzała w moje oczy, a ja od razu poczułam się strasznie głupio. Chciałam uciec, zapaść się pod ziemie, a przez to, że mnie trzymała, nie mogłam nic zrobić. Samo jej spojrzenie mówiło za siebie i nie musiała nic dodawać.
- Kocham cię, kocham cię bardzo - zapewniłam ją. - Nigdy mnie nie opuścisz, prawda? Umarłabym bez ciebie, umarłabym z tęsknoty, żalu, zapłakałabym się na śmierć.
Wiedziałam, że nigdy się to nie wydarzy i gdyby ktoś kazał mi wybierać między nią a sobą, wybrałabym ją. I gdyby ktoś w takiej samej sytuacji postawiłby Darcy, to i ona wybrała by mnie. Ale z jakiegoś powodu potrzebowałam teraz zapewnienia, że jest tą jedyną osobą, na którą naprawdę mogę liczyć i choćby waliło się i paliło, to nigdy nie zostanę sama.
- Pomożesz mi o tym zapomnieć, prawda? Tak bardzo cię przepraszam, znowu musisz wysłuchiwać o moim złamanym sercu - powiedziałam, spuszczając wzrok. - Ale ja na to nic nie poradzę, jak bardzo bym chciała, to nie potrafię zapanować nas swoimi uczuciami. Wiesz jak zawsze bardzo marzyłam o romantycznej, takiej prawdziwej, miłości. A jak już to mam, jak już mówię “tak, to jest to!”, to nagle mi to zabierają. Jak mam marzyć dalej?
Westchnęłam cicho. Znowu przymknęłam oczy, obejmując przyjaciółkę. Miałam dosyć swojego romantyzmu, miałam dosyć tego marzenia o romantyzmie. Naczytałam się zbyt dużo romansów, chciałam, aby mój związek był inny, wyjątkowy, ale nigdy tak nie będzie.
- Tak sobie myślę, chciałabym, żeby rodzina znalazła mi już męża, żeby wydali mnie za kogoś, z kim po prostu się będę umiała porozumieć. Może jak już będę miała męża, zajdę w ciążę, to w końcu to się wszystko skończy i nie będę lokować swoich uczuć zawsze w tych osobach, które nie podobają się mojej rodzinie, jak myślisz? - zapytałam cicho.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy wpatrywała się w Rosalie długo. Na większość kwestii wypowiedzianych przez panienkę Yaxley nie odpowiadała. Rosie znała odpowiedzi, tak naprawdę chyba wcale nie oczekiwała ich po Darcy. Rosier po prostu była przy niej, ułożyła dłoń na jej krzyżu, gładząc ją po plecach uspokajająco.
— Oczywiście, że nie, Rosalie. Jestem, dobrze? I będę, o to nie musisz się martwić. Jesteś rodziną, więc nie płacz już, Rosie… Rosalie, kochanie — przymknęła powieki, całując ją znów w głowę i schowała twarz w jej pięknych srebrzystych blond włosach. Kiedy samo dziewczę na nią spojrzało, uniosła dłonie do jej policzków, ścierając łzy, ucałowała każdy Polik z siostrzaną troska, bo w gruncie rzeczy czasem właśnie tak Rosalie traktowała, jak młodszą siostrę, mimo, że przecież obie były w jednym wieku. Rosier nie doświadczała rozterek sercowych, ale miała inne swoje zmartwienia, w których Rosie pomagała jej swoim beztroskim usposobieniem. Dlatego patrzenie na nią w tym stanie było mocno niezdrowe. Westchnęła.
— Rosie, zdradzę Ci pewną tajemnicę, której treść na pewno znasz, ale o niej zapomniałaś. Nie ma związków idealnych. Prawdziwy związek daleki jest od tych opisywanych w romansach. Jeśli doświadczasz upodlenia i krzywdy, to znaczy, ze doświadczasz życia. Ja bym się zaczęła martwić, gdybyś nic nie czuła. Wtedy mogłabyś podejrzewać, ze żyjesz w czyjejś iluzji.
Wstała z miejsca i spojrzała na dziewczynę z góry, słuchając jej dalszych słów. Miały zupełnie różne podejście do miłości i do przyszłego planu dla swojego życia romantycznego. Darcy prawdę mówiąc w ogóle go nie widziała. Nie widziała siebie w roli żony, ani matki. Na razie było to tak odległe jak jej wizja ślubu, którą cały czas przeciągała.
— Właśnie tego naprawdę chcesz? — spytała, nie kłócąc się z jej potrzebami, chociaż każdą inną damę pewnie skrytykowałaby za słabość — Myślę, że miałabyś naprawdę ładne dzieci. Ale nie śpiesz się tak z nimi. Nie wiem czy ciocia Darcy będzie miała tyle energii żeby za Twoimi porywistymi dzieciaczkami nadążyć. Jeśli się wdadzą w mamcie to czeka mnie jeszcze wiele praktyki w domu Druelli, żeby mnie na ten porywisty tajfun przygotować.
Spróbowała zażartować, choć nie była pewna, czy to nie za wcześnie.
— Oczywiście, że nie, Rosalie. Jestem, dobrze? I będę, o to nie musisz się martwić. Jesteś rodziną, więc nie płacz już, Rosie… Rosalie, kochanie — przymknęła powieki, całując ją znów w głowę i schowała twarz w jej pięknych srebrzystych blond włosach. Kiedy samo dziewczę na nią spojrzało, uniosła dłonie do jej policzków, ścierając łzy, ucałowała każdy Polik z siostrzaną troska, bo w gruncie rzeczy czasem właśnie tak Rosalie traktowała, jak młodszą siostrę, mimo, że przecież obie były w jednym wieku. Rosier nie doświadczała rozterek sercowych, ale miała inne swoje zmartwienia, w których Rosie pomagała jej swoim beztroskim usposobieniem. Dlatego patrzenie na nią w tym stanie było mocno niezdrowe. Westchnęła.
— Rosie, zdradzę Ci pewną tajemnicę, której treść na pewno znasz, ale o niej zapomniałaś. Nie ma związków idealnych. Prawdziwy związek daleki jest od tych opisywanych w romansach. Jeśli doświadczasz upodlenia i krzywdy, to znaczy, ze doświadczasz życia. Ja bym się zaczęła martwić, gdybyś nic nie czuła. Wtedy mogłabyś podejrzewać, ze żyjesz w czyjejś iluzji.
Wstała z miejsca i spojrzała na dziewczynę z góry, słuchając jej dalszych słów. Miały zupełnie różne podejście do miłości i do przyszłego planu dla swojego życia romantycznego. Darcy prawdę mówiąc w ogóle go nie widziała. Nie widziała siebie w roli żony, ani matki. Na razie było to tak odległe jak jej wizja ślubu, którą cały czas przeciągała.
— Właśnie tego naprawdę chcesz? — spytała, nie kłócąc się z jej potrzebami, chociaż każdą inną damę pewnie skrytykowałaby za słabość — Myślę, że miałabyś naprawdę ładne dzieci. Ale nie śpiesz się tak z nimi. Nie wiem czy ciocia Darcy będzie miała tyle energii żeby za Twoimi porywistymi dzieciaczkami nadążyć. Jeśli się wdadzą w mamcie to czeka mnie jeszcze wiele praktyki w domu Druelli, żeby mnie na ten porywisty tajfun przygotować.
Spróbowała zażartować, choć nie była pewna, czy to nie za wcześnie.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jej słowa działały na mnie tak bardzo kojąco. Małe, krótkie zapewnienie, że nigdy mnie nie zostawi sprawiło, że od razu poczułam się lepiej. Pozwoliłam jej, aby zebrała łzy z moich policzków i żeby mnie ucałowała. Była mi tak bliska, jak najbliższa siostra. Zazdrościłam jej tego, że miała wokół siebie tyle bliskich kobiet i mogła uczyć się od nich, jak zachowywać się w stosunku do bliskich. Była w tej kwestii ogromną szczęściarą.
- Tak się cieszę, że przy mnie jesteś - stwierdziłam.
Wysłuchałam uważnie jej słów. Kochana Darcy, jak zwykle miała rację. Milczałam, starając się przyjąć tę prawdę, którą mi wyjawiła. Aczkolwiek nie było to wcale takie łatwe. Czasami wolałabym nic nie czuć, żeby tak nie bolało. Albo chciałabym umieć tak szybko zapominać, to też byłoby cudowne. Doświadczanie życia, było ono okrutne dla tak młodej dziewczyny jak ja, która właściwie w głębi serca, była jeszcze tylko w pewnym sensie dzieckiem, które kiedyś sobie coś wymarzyło i nie chciało przyjąć do wiadomości, że być może nigdy się to nie wydarzy. Westchnęłam lekko, obserwując, jak wstaje, a sama ułożyłam się na poduszkach.
Słysząc pierwsze pytanie, przygotowana byłam na kolejną dawkę stanowczych, mocno stąpających po ziemi słów. Zamiast tego Darcy zażartowała, a ja najpierw uśmiechnęłam się, a potem roześmiałam zupełnie. Z jakiegoś powodu, bardzo mnie to rozbawiło. Może dlatego, że wyobraziłam ją sobie, jak stoi otoczona małymi dzieciaczkami z blond czuprynkami, które krzyczą jego przez drugie, a panna Rosier nie ma pojęcia, co zrobić.
- U kobiet w krwią willi zazwyczaj pierwsze rodzą się dziewczynki, współczuje swojemu przyszłemu mężu, jak urosną i zaczną tyle gadać, co ja - zachichotałam.
Przymknęłam oczy, byłam już tym wszystkim tak bardzo zmęczona. Ale zrobiło mi się lżej na sercu, kiedy o wszystkim opowiedziałam. Byłam jej tak bardzo wdzięczna, że znów poświęciła mi swój czas.
- Nie chcę już o tym myśleć - stwierdziłam, spoglądając na przyjaciółkę. - Mogłabym zostać u ciebie na noc? Nie chcę być sama.
- Tak się cieszę, że przy mnie jesteś - stwierdziłam.
Wysłuchałam uważnie jej słów. Kochana Darcy, jak zwykle miała rację. Milczałam, starając się przyjąć tę prawdę, którą mi wyjawiła. Aczkolwiek nie było to wcale takie łatwe. Czasami wolałabym nic nie czuć, żeby tak nie bolało. Albo chciałabym umieć tak szybko zapominać, to też byłoby cudowne. Doświadczanie życia, było ono okrutne dla tak młodej dziewczyny jak ja, która właściwie w głębi serca, była jeszcze tylko w pewnym sensie dzieckiem, które kiedyś sobie coś wymarzyło i nie chciało przyjąć do wiadomości, że być może nigdy się to nie wydarzy. Westchnęłam lekko, obserwując, jak wstaje, a sama ułożyłam się na poduszkach.
Słysząc pierwsze pytanie, przygotowana byłam na kolejną dawkę stanowczych, mocno stąpających po ziemi słów. Zamiast tego Darcy zażartowała, a ja najpierw uśmiechnęłam się, a potem roześmiałam zupełnie. Z jakiegoś powodu, bardzo mnie to rozbawiło. Może dlatego, że wyobraziłam ją sobie, jak stoi otoczona małymi dzieciaczkami z blond czuprynkami, które krzyczą jego przez drugie, a panna Rosier nie ma pojęcia, co zrobić.
- U kobiet w krwią willi zazwyczaj pierwsze rodzą się dziewczynki, współczuje swojemu przyszłemu mężu, jak urosną i zaczną tyle gadać, co ja - zachichotałam.
Przymknęłam oczy, byłam już tym wszystkim tak bardzo zmęczona. Ale zrobiło mi się lżej na sercu, kiedy o wszystkim opowiedziałam. Byłam jej tak bardzo wdzięczna, że znów poświęciła mi swój czas.
- Nie chcę już o tym myśleć - stwierdziłam, spoglądając na przyjaciółkę. - Mogłabym zostać u ciebie na noc? Nie chcę być sama.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy uśmiechnęła się lekko słysząc śmiech swojej kuzynki. Długo jeszcze trwały w niezmienionej pozycji, w jakiej się znajdoway podczas zwierzenia Rosalie. Rosier milczała, jeden z nielicznych razy czując się źle, że miała rację co do Fawleya. Dziwna kobieca intuicja podpowiadała jej, ze ten mężczyzna zrani jej bidną Rosalie, a chociaż Rosie jeszcze nie był na to otwarta, najlepsze co mogła zrobić to dać sobie z nim spokój. Chociaż Darcy nie powiedziałaby tego głośno i pewnie wspierałaby ją niezależnie od jej decyzji. Odetchnęła. Cisza panująca wokół objęła je obie. Został zerwana przez cichy szept kuzynki.
— Oczywiście, ze możesz zostać. Nie planowałam nawet Cię stąd wypuszczać — mruknęła zmieniając pozycję. Zsunęła się z łóżka, żeby przejść się do swoich szuflad i wybrać z nich najlepszą koszulę nocną, jaką miała, z ręcznym haftowaniem i specjalnie doszytą do niej podomką. Ją powiesiła na krześle, a bawełniany materiał podała Rosalie. Tylko jej byłaby w stanie podarować swój ulubiony strój nocny. Być może było to marne pocieszenie dla trosk kuzynki, ale Darcy chciała chociaż odrobinę poprawić jej nastrój.
— Pójdziemy spać? Myślę, ze był to wyczerpujący wieczór.
Za sugestią panienki Rosier, obie kuzynki w końcu ułożyły się w pościeli. Darcy splotła dłonie wraz z Rosie, żeby czuła przy sobie jej obecność. Nie zasnęła póki nie usłyszała spokojnego snu Rosalie, a i wtedy potrzebowała się upewnić przez dłuższy czas czy nie będą dziewczyny trawić żadne nocne mary. Dopiero wtedy sama mogła się oddać w objęcia Morfeusza.
| zt x2
— Oczywiście, ze możesz zostać. Nie planowałam nawet Cię stąd wypuszczać — mruknęła zmieniając pozycję. Zsunęła się z łóżka, żeby przejść się do swoich szuflad i wybrać z nich najlepszą koszulę nocną, jaką miała, z ręcznym haftowaniem i specjalnie doszytą do niej podomką. Ją powiesiła na krześle, a bawełniany materiał podała Rosalie. Tylko jej byłaby w stanie podarować swój ulubiony strój nocny. Być może było to marne pocieszenie dla trosk kuzynki, ale Darcy chciała chociaż odrobinę poprawić jej nastrój.
— Pójdziemy spać? Myślę, ze był to wyczerpujący wieczór.
Za sugestią panienki Rosier, obie kuzynki w końcu ułożyły się w pościeli. Darcy splotła dłonie wraz z Rosie, żeby czuła przy sobie jej obecność. Nie zasnęła póki nie usłyszała spokojnego snu Rosalie, a i wtedy potrzebowała się upewnić przez dłuższy czas czy nie będą dziewczyny trawić żadne nocne mary. Dopiero wtedy sama mogła się oddać w objęcia Morfeusza.
| zt x2
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wszystkie materiały jakie udało jej się zebrać i jej prywatne notatki zebrała w swojej sypialni. Z dnia na dzień coraz bardziej zagłębiała się w metodologię zastosowań hipnozy w celu wyciągniecia z jasnowidza jego wizji. Nie było to ani proste, ani nie znajdowało się w tym temacie gotowych podań, wzmianek, porad, przykładowych badań. Powoli Darcy popadała we frustrację. Poziom jej zirytowania wzrastał tym bardziej, że przez ostatnie miesiące odnotowywała wysoki poziom spadku motywacji do nauki i wyciągania wniosków. Jej stan doprowadzał ją do dziwnych podejrzeń, że krótkotrwały dół, w jaki wpadła w rzeczywistości mógł być kierowany czymś głębszym. Szukanie informacji o nakładaniu klątw na przedmioty magiczne i wykorzystywanie ich w celu precyzowania ich zastosowania, pozwoliło jej natrafić również na artykuł o nakładaniu klątw na ludzi. Chociaż z początku skupiała się wyłącznie na przedmiotach, szukając zastosowań do ich badań, mających umagicznić lustra w taki sposób, aby przy współpracy hipnotyzera i jasnowidza pomogło pokazywać wizje jasnowidza, w pewnym momencie natrafiła zupełnym przypadkiem, w zbiorach swojej matki, na opis klątwy Lacrimosy. Jej działanie całkowicie wyjaśniało brak skuteczności Darcy w jej wkładzie w prowadzone badania. Zdenerwowana brakiem efektów swojego wielodniowego studiowania lektur, w końcu rozpoznała w tym, jak i we wcześniejszych swoich zachowaniach konsekwencje takiego zaklęcia. Świadomość cierpienia na depresję nie ułatwiała jej dalszej pracy. Zakopywała się w swoich notatkach. Niewiele spała. Była przekonana, że to, co czyta od razu wyrzuca z pamięci, oddając się innym, niezwiązanym z tematem rozmyślaniom. To znacznie wydłużało jej prace badawcze. Ilekroć zasiadła do przygotowanych materiałów, studiowanie zaczynała od początku, a już zdobyta wiedza cały czas uciekała jej z głowy. Utknęła w martwym punkcie. Cholerny Mulciber zlecił jej zadanie niemożliwe. Jak mogła powiazać jasnowidzenie z hipnozą, skoro nawet z zasobem tak długo zdobywanych ksiąg i próśb wysyłanych do Dyrektora Ksiąg Zakazanych Bilblioteki Londyńskiej, dalej brakowało jej materiałów pomocniczych? W historii magii nikt nie odnotował przypadku hipnotyzera próbującego wymusić na jasnowidzu jego wizji. Dodatkowym problemem było przełożenie tych wizji na lustra, ale ten dylemat Darcy w pewnym momencie postanowiła zignorować. Uznała, że to zajęcie dla kogoś kto zajmuje się rzucaniem klątw na przedmioty i zaklęciami samymi w sobie. Pozostała z zagadnieniem zahipnotyzowania nieukazanych jeszcze wizji. Przecież tym jeszcze nikt się nie zajmował!
W złości zrzuciła wszystkie notatki ze stolika w sypialni, opierając się z frustracją na drewnie. Zaczesała włosy do tyłu, zmęczona, śpiąca i rozgoryczona swoją niewydajnością.
— To jest niemożliwe… — mruknęła sama do siebie, uświadomiona już, że przemawiały przez nią skutki rzuconej na nią klątwy.
Następnego dnia miała się obudzić rano i wrócić do porzuconych kwestii z jeszcze większą zapartością. Jeśli jednak czekała na prawdziwy przełom, ten mógł nastąpić dopiero kiedy pozbędzie się cholerstwa jakie wisiało nad nią od grudnia.
| zt
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Darcy Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Strona 1 z 2 • 1, 2
Sypialnia Darcy
Szybka odpowiedź