Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata
Kuchnia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tym pomieszczeniu znajduje się myślodsiewania
Kuchnia
Kuchnia po odbudowie stała się taka, jak kiedyś zapewne była i cała chata: niewielka, czysta, schludna, przytulna i utrzymana w jasnej kolorystyce, można rzec, że w typowo angielskim stylu. Zdecydowaną większość przestrzeni wypełnia pomalowany na ciepły, jasny kolor solidny, drewniany stół, otoczony wianuszkiem krzeseł - te jednak są ciemne i na pierwszy rzut oka widać, że pochodzą z dwóch niepełnych kompletów; razem tworzą jednak dość estetyczną całość. W kuchni znajduje się całe wyposażenie, które niezbędne jest do przygotowania posiłku. Szafki - zarówno wiszące jak i stojące - są w takim samym ciepłym, stonowanym kolorze co stół. Pierwsza z nich, znajdująca się przy drzwiach, mieści w sobie różnobarwne kubki. Każdy Zakonnik może znaleźć tam kubek opatrzony odrobinę koślawymi literami układającymi się w jego własne imię. Na drzwiach do malutkiej spiżarni przytwierdzone zostały haczyki, na których wiszą kolorowe ścierki kuchenne, niektóre z nich w dość fikuśne wzorki. Pod sufitem gdzieniegdzie przywieszone zostały suszące się zioła i kolorowe szkiełka, które wraz z zasłonami w kolorze przyjemnej dla oka żółci nadają kuchni domowej przytulności. Pomieszczenie oświetla zwisająca z jednej z sufitowych belek samotna lampa w kolorze butelkowej zieleni. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu. W
W tym pomieszczeniu znajduje się myślodsiewania
Wszystkie kubki przy stole parowały. Delikatne mgiełki uniosły się nad porcelanowymi krawędziami, otulając wszystkich ciepłem i owocowym zapachem. Spojrzała na niezbyt grubą książkę, która wciąż leżała bezpiecznie na jej kolanach. Przyniosła ją ze sobą, chociaż nie do końca wiedziała, czy będzie jej do czegokolwiek potrzebna. Miała być cichą demonstracją umiejętności Eileen? Dowodem na to, że jednak coś potrafi? Całkiem możliwe.
Po kryjomu poprawiła sobie poradnik tak, żeby niewielka, czarna macka nie wypełzła zza stronic, i wzrok przeniosła z twarzy Samueala na Adriena, potem to znów na tego, kto mówił następny. Nie chciała nikomu przerywać, bo przecież każdy miał do powiedzenia coś ważnego. Zabrała głos dopiero, gdy wszyscy się wypowiedzieli. Morale nieco jej opadły, kiedy słowa Michaela przypomniały jej, że niestety sama nie posiada już dostępu do Działu Ksiąg Zakazanych. A szkoda.
- Pomogę Michaelowi w pracach nad zaklęciem. Numerologia nie jest mi obca, a i mam w tym pewne doświadczenie. - uśmiechnęła się lekko, pewnie. Przecież była wśród swoich. - Jeśli mówimy o propozycjach w literaturze, to chyba "Twórczość własna" Golfredy Warren powinna coś ciekawego przed nami odkryć. Albo "Ukrywanie nieukrytego", które wyszło spod pióra Hendricka. Oczywiście tego starszego Hendricka.
Spojrzała na młodego Ollivandera, bo to on prosił o wskazówki. Chyba wciąż poczuwała się do roli nauczycielki i pewnego rodzaju wielkiego błyszczącego drogowskazu, który zagubionym (jak również i tym, którzy wyrazili stosowną chęć) pokazywała odpowiednią ścieżkę, po której przejdą suchą stopą, a i jeszcze z tej krótkiej podróży coś dla siebie wyniosą.
Po kryjomu poprawiła sobie poradnik tak, żeby niewielka, czarna macka nie wypełzła zza stronic, i wzrok przeniosła z twarzy Samueala na Adriena, potem to znów na tego, kto mówił następny. Nie chciała nikomu przerywać, bo przecież każdy miał do powiedzenia coś ważnego. Zabrała głos dopiero, gdy wszyscy się wypowiedzieli. Morale nieco jej opadły, kiedy słowa Michaela przypomniały jej, że niestety sama nie posiada już dostępu do Działu Ksiąg Zakazanych. A szkoda.
- Pomogę Michaelowi w pracach nad zaklęciem. Numerologia nie jest mi obca, a i mam w tym pewne doświadczenie. - uśmiechnęła się lekko, pewnie. Przecież była wśród swoich. - Jeśli mówimy o propozycjach w literaturze, to chyba "Twórczość własna" Golfredy Warren powinna coś ciekawego przed nami odkryć. Albo "Ukrywanie nieukrytego", które wyszło spod pióra Hendricka. Oczywiście tego starszego Hendricka.
Spojrzała na młodego Ollivandera, bo to on prosił o wskazówki. Chyba wciąż poczuwała się do roli nauczycielki i pewnego rodzaju wielkiego błyszczącego drogowskazu, który zagubionym (jak również i tym, którzy wyrazili stosowną chęć) pokazywała odpowiednią ścieżkę, po której przejdą suchą stopą, a i jeszcze z tej krótkiej podróży coś dla siebie wyniosą.
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
Ostatnio zmieniony przez Eileen Wilde dnia 18.12.16 20:28, w całości zmieniany 1 raz
Skinął lekko głową, wsłuchując się w słowa współbadaczy; a choć z każdą chwilą coraz mocniej zaczynał kłuć go fakt, że, tak właściwie, większość z nich nie miała najmniejszego pojęcia, co robi, gdzieś głęboko w sercu wierzył, iż nawet mimo tego uda im się wyjść z badań zwycięsko. Mniej lub bardziej.
- To świetnie - rzucił, starając się brzmieć zupełnie tak, jakby był całkowicie pewien co do powodzenia ich działań. Nie był. - Skoro role poszukiwaczy źródeł zostały obsadzone, również zajmę się nakładaniem zaklęć. - Albo umrę próbując, przeszło mu przez myśl, ale tego nie dopowiedział już na głos. - Postaram się też przekonać Margie, żeby zaprojektowała nam nagłówek. Chyba że ktoś z was ma świetną wizję i wystarczające artystyczne talenty, żeby się tym zająć - dodał z nieznacznym, zachęcającym do działania (przynajmniej w jego mniemaniu) uśmiechem, ale mógłby przysiąc, że w powietrze wcale nie wystrzeli las rąk należących do osób, które koniecznie pragnęłyby namalować logo.
- Kolejna sprawa - zaczął po chwili, gdy zdążył już upić łyk coraz mocniej stygnącej herbaty; podniósł leżącą na blacie różdżkę o barwie kości słoniowej i stuknął nią raz w krawędź porcelany, a w powietrze wzniósł się kłąb gorącej pary - to nazwa gazety. Chwytliwa, nie za długa, nie za krótka. Zainteresowani powinni od razu wiedzieć, o czym mowa, a pozostali nie mogą uznać tej nazwy za podejrzaną. Jakieś pomysły? - Bo sam nie miał ich zbyt wielu; wszystkie opcje spisywane gęsim piórem na marginesach brzmiały co najmniej idiotycznie. Zapał do pracy miał wielki, gorzej z kreatywnością. - Głos Feniksa, Śpiew Feniksa, to wszystko brzmi na zbyt oczywiste i pretensjonalne. Może... może coś związanego z zaklęciami? Lumos, bo rozprasza mroki? Expecto Patronum, bo zapewnia jakąś... obronę? Nie wiem, naprawdę nie wiem, może wy wpadniecie na coś lepszego - dokończył bezradnie, spoglądając na pozostałych z lekką desperacją w spojrzeniu, po czym znów sięgnął po herbatę.
| Póki co rzucajcie tylko propozycjami nazwy, wybierzemy coś spośród propozycji dopiero w następnej kolejce! Fajnie by było znowu zmieścić się w 72h. Jeżeli ktoś chce jeszcze dołączyć, to śmiało - uznajcie, że byliście w kuchni od początku, tylko po prostu milczeliście.
- To świetnie - rzucił, starając się brzmieć zupełnie tak, jakby był całkowicie pewien co do powodzenia ich działań. Nie był. - Skoro role poszukiwaczy źródeł zostały obsadzone, również zajmę się nakładaniem zaklęć. - Albo umrę próbując, przeszło mu przez myśl, ale tego nie dopowiedział już na głos. - Postaram się też przekonać Margie, żeby zaprojektowała nam nagłówek. Chyba że ktoś z was ma świetną wizję i wystarczające artystyczne talenty, żeby się tym zająć - dodał z nieznacznym, zachęcającym do działania (przynajmniej w jego mniemaniu) uśmiechem, ale mógłby przysiąc, że w powietrze wcale nie wystrzeli las rąk należących do osób, które koniecznie pragnęłyby namalować logo.
- Kolejna sprawa - zaczął po chwili, gdy zdążył już upić łyk coraz mocniej stygnącej herbaty; podniósł leżącą na blacie różdżkę o barwie kości słoniowej i stuknął nią raz w krawędź porcelany, a w powietrze wzniósł się kłąb gorącej pary - to nazwa gazety. Chwytliwa, nie za długa, nie za krótka. Zainteresowani powinni od razu wiedzieć, o czym mowa, a pozostali nie mogą uznać tej nazwy za podejrzaną. Jakieś pomysły? - Bo sam nie miał ich zbyt wielu; wszystkie opcje spisywane gęsim piórem na marginesach brzmiały co najmniej idiotycznie. Zapał do pracy miał wielki, gorzej z kreatywnością. - Głos Feniksa, Śpiew Feniksa, to wszystko brzmi na zbyt oczywiste i pretensjonalne. Może... może coś związanego z zaklęciami? Lumos, bo rozprasza mroki? Expecto Patronum, bo zapewnia jakąś... obronę? Nie wiem, naprawdę nie wiem, może wy wpadniecie na coś lepszego - dokończył bezradnie, spoglądając na pozostałych z lekką desperacją w spojrzeniu, po czym znów sięgnął po herbatę.
| Póki co rzucajcie tylko propozycjami nazwy, wybierzemy coś spośród propozycji dopiero w następnej kolejce! Fajnie by było znowu zmieścić się w 72h. Jeżeli ktoś chce jeszcze dołączyć, to śmiało - uznajcie, że byliście w kuchni od początku, tylko po prostu milczeliście.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
Artystyczne talenty...
Adrien się zaśmiał pod nosem. Zaraz jednak chrząkał nabierając na nowo jakieś ogłady.
- Przepraszam, przypomniało mi się coś zabawnego - a konkretnie te magiczne momenty z życia Deimosa które udało mu się uwiecznić na zdjęciach. Jednak wątpił by pochwycenia żenujących fragmentów życia swojego kuzynostwa mogło uchodzić za artystyczny talent, a przynajmniej w tych szerszych kręgach, które niekoniecznie musiały dostrzegać w nich magię.
- Może coś mniej patetycznego i niepozornego...? Popiół na ten przykład. Prawie jak nagłówek jakiegoś tygodnika dotyczącego kominków, huh, lecz kto wie ten zrozumie ukrytą metaforę. - pomyślał odwracając się na pięcie do zebranych.
Adrien się zaśmiał pod nosem. Zaraz jednak chrząkał nabierając na nowo jakieś ogłady.
- Przepraszam, przypomniało mi się coś zabawnego - a konkretnie te magiczne momenty z życia Deimosa które udało mu się uwiecznić na zdjęciach. Jednak wątpił by pochwycenia żenujących fragmentów życia swojego kuzynostwa mogło uchodzić za artystyczny talent, a przynajmniej w tych szerszych kręgach, które niekoniecznie musiały dostrzegać w nich magię.
- Może coś mniej patetycznego i niepozornego...? Popiół na ten przykład. Prawie jak nagłówek jakiegoś tygodnika dotyczącego kominków, huh, lecz kto wie ten zrozumie ukrytą metaforę. - pomyślał odwracając się na pięcie do zebranych.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Bertie przyszedł, bo i jak to on - chciał pomóc. Chciał ruszyć, chciał coś zrobić. Jako jeden z najmłodszych i jednocześnie "świeższych" członków organizacji pewnie miał nadal trochę więcej entuzjazmu i potrzeby działania, nadal było to dla niego świeże, nadal czuł jakby dopiero co dostał szansę na którą o dawna czekał. Z drugiej strony oto człowiek, któremu na drugie imię entuzjazm, więc czy to ma coś wspólnego faktycznie z tym, że jest nowy? Choć póki co nie robił nic szczególnie ambitnego, czy szalonego, wszystko wydawało mu się dość istotne: nawet te niewielkie rzeczy. Jak choćby gazetka. Chciał się przydać.
Nie zgłaszał się jednak do grzebania w książkach, bo i nie był w tym mistrzem i nie posiadał żadnych imponujących księgozbiorów. W sumie to nawet podręczników po szkole już nie miał, ot kilka przydatnych książek walających się na półkach. To raczej nie to. Siedział blisko Eil i kiedy ta mówiła, posłał jej swój typowy, wesoły uśmiech. Jeśli będzie potrzebowała, pewnie jej pomoże (choć nie oszukujmy się, pewnie bardziej by przeszkadzał), ale nie było sensu na ten temat teraz mówić, skoro ma ją pod ręką.
Zerknął jeszcze za Titusem, bo i był lekko rozproszony planowaniem wieczora, może właśnie Ollivandera sobie ściągnie? Obiecał mu imprezę. Póki co z resztą rozmowa nie dotyczyła czegoś, w czym mógłby jakkolwiek pomóc. Projektowanie logo? Hmm... to by mogło być dość zabawne, ale na pewno nie efektowne.
- Zaklęcia faktycznie mogą być niezłym pomysłem. Może nie od razu wprost ochronne, ale w ten sposób zasugerujemy, że to zwyczajna gazeta naukowa. Coś w stylu Bombarda Maxima bardziej kojarzy mi się z walką, ale pewnie też jest zbyt dosłowne. Reflexio? Bo kontratak? Nie czuję subtelnych metafor za bardzo. Choć pewnie czytelnicy je lepiej odbiorą.
Przyznał, bo i pomysły Garretta bardziej mu się podobały, ale tak już miał, że paplał co mu do głowy przyszło. I chyba o to dzisiaj chodzi? Do poety mu daleko, pewnie dlatego słodycze jakie kiedyś zrobi nazwie po prostu od swojego nazwiska. Ot, nie będzie mu się chciało głębiej myśleć nad nazwą. A może evanesco? Jakimś cudem powstrzymał się przed rzuceniem tegoć suchego żartu na głos.
- Unikałbym używania hasła feniksa. - dodał po chwili.
Nie zgłaszał się jednak do grzebania w książkach, bo i nie był w tym mistrzem i nie posiadał żadnych imponujących księgozbiorów. W sumie to nawet podręczników po szkole już nie miał, ot kilka przydatnych książek walających się na półkach. To raczej nie to. Siedział blisko Eil i kiedy ta mówiła, posłał jej swój typowy, wesoły uśmiech. Jeśli będzie potrzebowała, pewnie jej pomoże (choć nie oszukujmy się, pewnie bardziej by przeszkadzał), ale nie było sensu na ten temat teraz mówić, skoro ma ją pod ręką.
Zerknął jeszcze za Titusem, bo i był lekko rozproszony planowaniem wieczora, może właśnie Ollivandera sobie ściągnie? Obiecał mu imprezę. Póki co z resztą rozmowa nie dotyczyła czegoś, w czym mógłby jakkolwiek pomóc. Projektowanie logo? Hmm... to by mogło być dość zabawne, ale na pewno nie efektowne.
- Zaklęcia faktycznie mogą być niezłym pomysłem. Może nie od razu wprost ochronne, ale w ten sposób zasugerujemy, że to zwyczajna gazeta naukowa. Coś w stylu Bombarda Maxima bardziej kojarzy mi się z walką, ale pewnie też jest zbyt dosłowne. Reflexio? Bo kontratak? Nie czuję subtelnych metafor za bardzo. Choć pewnie czytelnicy je lepiej odbiorą.
Przyznał, bo i pomysły Garretta bardziej mu się podobały, ale tak już miał, że paplał co mu do głowy przyszło. I chyba o to dzisiaj chodzi? Do poety mu daleko, pewnie dlatego słodycze jakie kiedyś zrobi nazwie po prostu od swojego nazwiska. Ot, nie będzie mu się chciało głębiej myśleć nad nazwą. A może evanesco? Jakimś cudem powstrzymał się przed rzuceniem tegoć suchego żartu na głos.
- Unikałbym używania hasła feniksa. - dodał po chwili.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Talentu artystycznego nie miał i raczej bałby się pokazywać cokolwiek, co wyszło spod jego pióra. nawet pismo miał niewyraźne, pospieszne. Tylko pisać akurat lubił, czasem nawet zabazgrując coś więcej niż datę spotkania, czy nieszczęsny raport w pracy. Potwierdził więc sugestię Garretta. Margo była najwłaściwsza do zadanie, o którym wspominał - Jeśli chcemy, żeby wyglądało...profesjonalnie, to tylko nasza artystka będzie w stanie nam pomóc. Chyba, że aż tak wierzysz w nasze zdolności i chcesz otrzymać pokaz naszych talentów - uśmiechnął się, kierując słowa wyraźnie w stronę rudowłosego aurora.
Ostatecznie nieco żałował, że będzie musiał siedzieć w książkach, ale dla idei - wolał się poświęcić. Może akurat uda się znaleźć coś sensownego, co pomoże praktykom zajęciowym? Słuchał kolejnych wypowiedzi tylko jedna ominął. Wolał nie ryzykować niepotrzebnej irytacji na widok Botta. Uwagę skupiał przede wszystkim na Weasleyu i Adrienie. Mrugną do starszego uzdrowiciela, przewidując, ze za jego uśmiechem kryje się ciekawa opowieść. Carrow miał takich pełno.
- Nazwa gazety... - wymruczał bardziej do siebie. Uniósł kubek z kawą, by dosyć szybko wychylić mniejsza połowę zawartości. Dopiero gdy odstawił na stół, podgrzał pozostałości - Zgadzam się - niestety - z Bottem. Chyba trzeba zrezygnować z feniksa w nazwie. A Motyw z zaklęciem...może Protego? Albo ..- zawiesił wzrok na zgromadzonych - Guardian? - uniósł kącik ust - Popiół też jest warty przemyślenia - sam nie był znawcą, na dziennikarza tez się nie nadawał, ale kilka pomysłów mu świtało. Brał pod uwagę, że i spotkanie służyło ogarnięci tematu - bardziej teoretycznie. Ale kto wiem, może nagle kogoś olśni i przedstawi niesamowity plan ich dalszych działań? Skamander przekonał się, że los potrafił być przewrotny w najmniej oczekiwanych momentach. I miał nieliche wrażenie, że większość zebranych zgodziłaby się z nim bez zastanowienia.
Ostatecznie nieco żałował, że będzie musiał siedzieć w książkach, ale dla idei - wolał się poświęcić. Może akurat uda się znaleźć coś sensownego, co pomoże praktykom zajęciowym? Słuchał kolejnych wypowiedzi tylko jedna ominął. Wolał nie ryzykować niepotrzebnej irytacji na widok Botta. Uwagę skupiał przede wszystkim na Weasleyu i Adrienie. Mrugną do starszego uzdrowiciela, przewidując, ze za jego uśmiechem kryje się ciekawa opowieść. Carrow miał takich pełno.
- Nazwa gazety... - wymruczał bardziej do siebie. Uniósł kubek z kawą, by dosyć szybko wychylić mniejsza połowę zawartości. Dopiero gdy odstawił na stół, podgrzał pozostałości - Zgadzam się - niestety - z Bottem. Chyba trzeba zrezygnować z feniksa w nazwie. A Motyw z zaklęciem...może Protego? Albo ..- zawiesił wzrok na zgromadzonych - Guardian? - uniósł kącik ust - Popiół też jest warty przemyślenia - sam nie był znawcą, na dziennikarza tez się nie nadawał, ale kilka pomysłów mu świtało. Brał pod uwagę, że i spotkanie służyło ogarnięci tematu - bardziej teoretycznie. Ale kto wiem, może nagle kogoś olśni i przedstawi niesamowity plan ich dalszych działań? Skamander przekonał się, że los potrafił być przewrotny w najmniej oczekiwanych momentach. I miał nieliche wrażenie, że większość zebranych zgodziłaby się z nim bez zastanowienia.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Jeden z kącików jego ust zadrżał, by unieść się w cynicznym podrygu.
- Kto wie, Skamander - zaczął, nie mogąc powstrzymać się od sarkastyczno-wątpiącego wydźwięku - może skrywasz w sobie artystyczne talenty. - Inne niż rozdawanie niewiastom jednoznacznych spojrzeń, bo w tym wypadku jest to równie przydatne co umiejętność recytowania od tyłu Dziejów Magii.
Na krótką chwilę ulokował spojrzenie na widoku rozciągającym się za oknem.
- W porządku - rzucił w końcu z głosem zabarwionym czymś, co brzmiało jak nonszalancja, choć w rzeczywistości było wyłącznie zmęczeniem rozrywającym skronie miarowym tętnieniem; Garrett jednocześnie oparł łokcie o blat, na moment schował twarz w dłoniach, by zebrać myśli. - Chociaż moim zdaniem brzmi to lepiej w liczbie mnogiej - popioły? - dodał wreszcie po niedługim milczeniu, zsunąwszy już palce z własnych policzków, by bezwolnie spleść je na karku.
Poruszył się lekko na krześle i mimowolnie ledwo zauważalnie się skrzywił - pulsującym bólem odezwało się jego kolano, pamiątka po listopadowej wycieczce do Tower. Niespiesznie je rozprostował, by zaraz znów zgiąć.
- Wstępnie się na coś zdecydujmy i idźmy dalej - skwitował krótko, lekko marszcząc brwi; mimo wszystko tematy, które powinni dziś omówić, niebotycznie się piętrzyły, a kolejne minuty wymykały im się spomiędzy palców - najpewniej żadne z nich nie mogło pozwolić sobie na całonocne dywagacje dotyczące spraw cokolwiek teoretycznych.
| Zaspałam, przepraszam! W tej kolejce wskażcie jedną nazwę, za którą optujecie. I tym razem naprawdę próbujemy zmieścić się w 72h.
- Kto wie, Skamander - zaczął, nie mogąc powstrzymać się od sarkastyczno-wątpiącego wydźwięku - może skrywasz w sobie artystyczne talenty. - Inne niż rozdawanie niewiastom jednoznacznych spojrzeń, bo w tym wypadku jest to równie przydatne co umiejętność recytowania od tyłu Dziejów Magii.
Na krótką chwilę ulokował spojrzenie na widoku rozciągającym się za oknem.
- W porządku - rzucił w końcu z głosem zabarwionym czymś, co brzmiało jak nonszalancja, choć w rzeczywistości było wyłącznie zmęczeniem rozrywającym skronie miarowym tętnieniem; Garrett jednocześnie oparł łokcie o blat, na moment schował twarz w dłoniach, by zebrać myśli. - Chociaż moim zdaniem brzmi to lepiej w liczbie mnogiej - popioły? - dodał wreszcie po niedługim milczeniu, zsunąwszy już palce z własnych policzków, by bezwolnie spleść je na karku.
Poruszył się lekko na krześle i mimowolnie ledwo zauważalnie się skrzywił - pulsującym bólem odezwało się jego kolano, pamiątka po listopadowej wycieczce do Tower. Niespiesznie je rozprostował, by zaraz znów zgiąć.
- Wstępnie się na coś zdecydujmy i idźmy dalej - skwitował krótko, lekko marszcząc brwi; mimo wszystko tematy, które powinni dziś omówić, niebotycznie się piętrzyły, a kolejne minuty wymykały im się spomiędzy palców - najpewniej żadne z nich nie mogło pozwolić sobie na całonocne dywagacje dotyczące spraw cokolwiek teoretycznych.
| Zaspałam, przepraszam! W tej kolejce wskażcie jedną nazwę, za którą optujecie. I tym razem naprawdę próbujemy zmieścić się w 72h.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
- Zatem, jak dla mnie mogą być Popioły - odparł lekko bo w sumie nie potrzebował się namyślać. Był pewny swego, lecz równie dobrze był gotowy przystać na propozycję, która zostałaby przegłosowana. W końcu to miało być narzędzie. Jako człowiek praktyczny rozumiał wagę słowa i zdawał sobie sprawę ze istotna jest nazwa tego przedmiotu, jednak nie bardziej niż jego zastosowanie, przeznaczenie, cel. Być może myślał zbyt praktycznie, jednak jak mógłby tego nie robić...? Był mężczyzną, uzdrowicielem - musiał. Zresztą tym bardziej nie chciał dumać, wymyślać, przeciągać - Garrett już i bez tego wyglądał, jakby się czymś struł i miał lada chwila się przekręcić. Kwaśne miny, zmęczone spojrzenie, ni to nerwowe ni to sugerujące ból głowy gesty...Ni wątpił, że Wealey miał powody do tego typu zachowań, gdyż niewątpliwie spory ciężar nosił na swych barkach, był młody, a czasy z tygodnia na tydzień stawały się coraz to niepewniejsze...Może poprosić Inarkę by spreparowała jakiś relaksujący płyn do kąpieli...?
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Michael uśmiechnął się do Eileen, wdzięczny za zaoferowaną pomoc. Nawet w Hogwarcie mogli współpracować razem, co również nie wzbudzi podejrzeń, skoro wielu innych nauczycieli wiedziało o ich pokrewieństwie i o tym, że mieli dobre relacje. Mogli w jakieś wolne popołudnie rozejrzeć się za interesującymi książkami i spróbować znaleźć w nich coś przydatnego.
Po chwili jednak zaczęły się rozważania na temat nazwy gazety. Także Michael musiał się zgodzić z tym, że umieszczanie w nazwie słowa "Feniks" byłoby zbyt oczywiste. To powinno być coś krótkiego, chwytliwego, ale nie zdradzającego od razu czegoś, co nie powinno zostać zdradzone. Expecto Patronum? Protego? Obok niego padały kolejne nazwy, w większości związane z zaklęciami obronnymi. Światłość? Płomień? Zastanawiał się intensywnie.
Popioły też brzmiały całkiem dobrze, więc potaknął aprobująco. Prosta nazwa, kojarząca się z feniksem, ale nie jednoznacznie. Chyba o to chodziło?
- Popioły brzmią dobrze. Jak zapowiedź czegoś nowego, co narodzi się z popiołów. Niczym feniks - powiedział, chociaż miał nadzieję, że ich świat nie będzie musiał stać się popiołem, zanim się odrodzi.
Po chwili jednak zaczęły się rozważania na temat nazwy gazety. Także Michael musiał się zgodzić z tym, że umieszczanie w nazwie słowa "Feniks" byłoby zbyt oczywiste. To powinno być coś krótkiego, chwytliwego, ale nie zdradzającego od razu czegoś, co nie powinno zostać zdradzone. Expecto Patronum? Protego? Obok niego padały kolejne nazwy, w większości związane z zaklęciami obronnymi. Światłość? Płomień? Zastanawiał się intensywnie.
Popioły też brzmiały całkiem dobrze, więc potaknął aprobująco. Prosta nazwa, kojarząca się z feniksem, ale nie jednoznacznie. Chyba o to chodziło?
- Popioły brzmią dobrze. Jak zapowiedź czegoś nowego, co narodzi się z popiołów. Niczym feniks - powiedział, chociaż miał nadzieję, że ich świat nie będzie musiał stać się popiołem, zanim się odrodzi.
Przeskakiwała wzrokiem z jednej osoby na drogą, w myślach analizując każdą nazwę, którą wymieniali zakonnicy znajdujący się w kuchni. Popioły nie bardzo jej się podobały, niezbyt pozytywne skojarzenia przemknęły po jej wyobraźni szybciej niż te pozytywne. Popioły. Kojarzyły jej się bardziej z czymś, co upada, z czymś, co właśnie spłonęło doszczętnie i żadna siła nie może już tego uratować. A tu właśnie chodziło o zupełnie odwrotną sytuację, w której to oni w jakiś sposób ratują, demaskują kłamstwo i zastępują je prawdą.
- Sama pomyślałam o tytule... Światło w ciemności? - powiedziała dość niepewnie, świadoma tego, że chyba nieco spóźniła się z odpowiednią reakcją. - W każdym razie Reflexio brzmi dla mnie przekonująco.
Dopiero teraz, gdy to powiedziała, odwzajemniła uśmiech Bertiego. Jego i Titusa najchętniej by stąd wygoniła, żeby zajmowali się sprawami młodych, tak lekkimi i nie zmuszającymi do podejmowania decyzji, które są obłożne w ciężkostrawne skutki przesiąknięte do cna niebezpieczeństwem i zagrożeniem życia. To oni, starsi, powinni zajmować się Zakonem, bo byli bliżej końca niż początku. Dobrze, że te myśli nie przybrały kształtu wypowiadanych słów, bo wszystkim zmarniałyby miny z powodu ich negatywnego i ponurego wydźwięku.
Uniosła kubek ku górze i zanurzyła w herbacie wargi, by ukryć lekkie zmieszanie.
- Sama pomyślałam o tytule... Światło w ciemności? - powiedziała dość niepewnie, świadoma tego, że chyba nieco spóźniła się z odpowiednią reakcją. - W każdym razie Reflexio brzmi dla mnie przekonująco.
Dopiero teraz, gdy to powiedziała, odwzajemniła uśmiech Bertiego. Jego i Titusa najchętniej by stąd wygoniła, żeby zajmowali się sprawami młodych, tak lekkimi i nie zmuszającymi do podejmowania decyzji, które są obłożne w ciężkostrawne skutki przesiąknięte do cna niebezpieczeństwem i zagrożeniem życia. To oni, starsi, powinni zajmować się Zakonem, bo byli bliżej końca niż początku. Dobrze, że te myśli nie przybrały kształtu wypowiadanych słów, bo wszystkim zmarniałyby miny z powodu ich negatywnego i ponurego wydźwięku.
Uniosła kubek ku górze i zanurzyła w herbacie wargi, by ukryć lekkie zmieszanie.
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
- Dla Ciebie nawet mógłby spróbować - odwzajemnił raz jeszcze drgające miedzy aurorami złośliwe ogniki. Dobrze, dziś są przyjaciółmi. W pysk dostaną innym razem, ale i ta perspektywa wydawała się czymś zupełnie naturalnym. Przynajmniej dla relacji Garret-Samuel. I pomyśleć, że to jego kuzyn, stał się Skamanderowi najbliższym, jedynym, który znał historię, rysującą życie czarnowłosego w kierunku aurorstwa.
Przeniósł wzrok na pozostałych zebranych, zatrzymując się na Adrienie - Chociaż każdy pomysł jest warty przemyślenia, i ja optuję za Popiołami. Wydaje się być sensowną opcją.. - jakby się w ogóle na tym znał. Byli tu w konkretnym celu. I chociaż z pozoru mogło się wydawać, że zwykła (niezwykła) gazeta nie nosi piętna wielkich czynów, to każdy miał świadomość nakreślanego celu. Drobne czyny potrafiły wywołać lawinę, efekt motyla, budujący za sobą falę zmian. Koniecznych zmian.
Przeniósł wzrok na powrót do rudowłosego. Zmęczenie było widoczna oznaką ciężaru, jaki nosił na swoich barkach. Prawdopodobnie dużo większych, niż większość chciała i mogła brać na siebie. Skamander wierzył, że będzie skuteczną pomocą w dźwiganiu chociaż części z nich. I nawet jeśli tego nie mówił (bo nie mówił), stawiał swoją różdżkę, że Weasley o tym doskonale wierzył. Ufać uczyli sobie dłuższy czas ichyba wypracowali sobie wystarczająco trwałą..przyjaźń?
A co najmniej trwałą relację opartą...na kilku skomplikowanych elementach. I chyba każdemu to pasowało.
Przeniósł wzrok na pozostałych zebranych, zatrzymując się na Adrienie - Chociaż każdy pomysł jest warty przemyślenia, i ja optuję za Popiołami. Wydaje się być sensowną opcją.. - jakby się w ogóle na tym znał. Byli tu w konkretnym celu. I chociaż z pozoru mogło się wydawać, że zwykła (niezwykła) gazeta nie nosi piętna wielkich czynów, to każdy miał świadomość nakreślanego celu. Drobne czyny potrafiły wywołać lawinę, efekt motyla, budujący za sobą falę zmian. Koniecznych zmian.
Przeniósł wzrok na powrót do rudowłosego. Zmęczenie było widoczna oznaką ciężaru, jaki nosił na swoich barkach. Prawdopodobnie dużo większych, niż większość chciała i mogła brać na siebie. Skamander wierzył, że będzie skuteczną pomocą w dźwiganiu chociaż części z nich. I nawet jeśli tego nie mówił (bo nie mówił), stawiał swoją różdżkę, że Weasley o tym doskonale wierzył. Ufać uczyli sobie dłuższy czas i
A co najmniej trwałą relację opartą...na kilku skomplikowanych elementach. I chyba każdemu to pasowało.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Bardzo dobrze, że Eileen nie wypowiedziała swoich słów na głos, a i jeśli kiedyś da upust swojemu chyba kryzysowi-wieku-średniego (czy to nie dziesięć lat za wcześnie?), na pewno ją naprostuje. No, ale! Mówmy o tym, co obecnie się dzieje, Bertie przyglądał się ludziom dookoła. Jemu wybór był obojętny, żadna z nazw nie brzmiała źle i żadna wybitnie nie łapała go za serce. Ale i tytuł nie jest tu najważniejszy, więc niechże się stanie.
- Więc Popioły. - wzruszył ramionami, bo i chyba ta opcja spodobała się większości. Co dalej?
Spojrzał na Garretta, który wyglądał trochę, jakby miał wszystkiego dość. Zastanawiał się, czy to dobre, że jedna osoba kieruje tym wszystkim, czy nie lepiej, żeby miał kogoś, konkretną osobę do pomocy? Nie jego, on jest tu nowy, ale przecież dookoła jest dużo odpowiednich osób.
- Więc Popioły. - wzruszył ramionami, bo i chyba ta opcja spodobała się większości. Co dalej?
Spojrzał na Garretta, który wyglądał trochę, jakby miał wszystkiego dość. Zastanawiał się, czy to dobre, że jedna osoba kieruje tym wszystkim, czy nie lepiej, żeby miał kogoś, konkretną osobę do pomocy? Nie jego, on jest tu nowy, ale przecież dookoła jest dużo odpowiednich osób.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Wbił spojrzenie w Eileen, nieznacznie marszcząc przy tym brwi, co zapewne było wyrazem tego, że głęboko się nad jej słowami zadumał. Faktycznie! Wzrok mu uciekł gdzieś na sufit, kiedy Titus próbował sobie przypomnieć czy wpadły mu kiedykolwiek w ręce wskazane pozycje. Upił łyk herbaty, na moment odpływając gdzieś daleko poza kuchnię kwatery Zakonu... I wcale już nie myślał o zaklęciach ani książkach, kompletnie się rozproszył, a jego usta wyciągnęły się w szerokim uśmiechu, który jednak szybko zmienił się w lekkie, całkiem nieświadome zdziwienie - jakoś tak wyszło, że przestał słuchać o czym tu inni rozprawiali, więc ominęło go rzucanie tytułami oraz nazwami (może i dobrze, bo jak tak o tym pomyślał to jedyne co przychodziło mu do głowy to Życie na gorąco, słabo).
- Hm... - podrapał się po nosie - Popioły brzmią dobrze, ale... sam nie wiem, a nie kojarzą się za bardzo z czymś smutnym? Z jakąś klęską, ze śmiercią... Nawet z szatańską pożogą! - uśmiechnął się - Za to Lumos, to brzmi bardzo ciepło, jestem za Lumos. - kiwnął głową zerkając na każdego po kolei, chociaż większość już i tak wybrała.
- Hm... - podrapał się po nosie - Popioły brzmią dobrze, ale... sam nie wiem, a nie kojarzą się za bardzo z czymś smutnym? Z jakąś klęską, ze śmiercią... Nawet z szatańską pożogą! - uśmiechnął się - Za to Lumos, to brzmi bardzo ciepło, jestem za Lumos. - kiwnął głową zerkając na każdego po kolei, chociaż większość już i tak wybrała.
Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,
why not us?
If they can do it,
why not us?
Krótka dyskusja na temat potencjalnego tytułu gazety szybko dobiegła końca; Garrett wziął kolejny łyk herbaty, a potem na lekko wymiętej kartce zakreślił gęsim piórem parę słów, wśród których szczególne znaczenie miało jedno - p o p i o ł y. Pozwalając milczeniu zapaść wyłącznie na ulotną chwilę, zaraz uniósł spojrzenie, by dalej podążać za wypunktowanym w głowie planem spotkania.
- Jak wiecie, gazeta będzie miała formę wydania Proroka Codziennego i dopiero po wypowiedzeniu hasła czytelnikom objawi się treść artykułów - rzucił w końcu, raczej niespiesznie wędrując spojrzeniem po twarzach zgromadzonych. Znów sięgnął po kubek herbaty, oplótł palce wokół jasnej porcelany i odchylił się lekko na chwiejnym, kuchennym krześle. Brakowało mu Herewarda; wierzył w jego znajomość numerologii i gdyby mężczyzna zasilał ich dzisiejsze grono (kompanię pod wezwaniem?), Garry podążyłby w jego stronę zrozpaczonym spojrzeniem, by dowiedzieć się, czy tego typu zaklęcie w ogóle ma prawo bytu. Profesora Bartiusa zatrzymały jednak obowiązki, więc Garrett musiał polegać na mocy własnych domysłów. - Jakieś pomysły, jak to hasło mogłoby brzmieć?
| Póki co podajemy tylko propozycje, głosowaniem zajmiemy się dopiero w przyszłej "kolejce"!
- Jak wiecie, gazeta będzie miała formę wydania Proroka Codziennego i dopiero po wypowiedzeniu hasła czytelnikom objawi się treść artykułów - rzucił w końcu, raczej niespiesznie wędrując spojrzeniem po twarzach zgromadzonych. Znów sięgnął po kubek herbaty, oplótł palce wokół jasnej porcelany i odchylił się lekko na chwiejnym, kuchennym krześle. Brakowało mu Herewarda; wierzył w jego znajomość numerologii i gdyby mężczyzna zasilał ich dzisiejsze grono (kompanię pod wezwaniem?), Garry podążyłby w jego stronę zrozpaczonym spojrzeniem, by dowiedzieć się, czy tego typu zaklęcie w ogóle ma prawo bytu. Profesora Bartiusa zatrzymały jednak obowiązki, więc Garrett musiał polegać na mocy własnych domysłów. - Jakieś pomysły, jak to hasło mogłoby brzmieć?
| Póki co podajemy tylko propozycje, głosowaniem zajmiemy się dopiero w przyszłej "kolejce"!
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
Kiedy jeszcze w ogóle nie śniłem o Zakonie Feniksa (niemal dosłownie – w końcu Fawkes zawsze pojawiał się niczym nocna mara, a wydarzenia związane z Zakonem przyprawiały mnie czasem o najgorsze koszmary), idealną odskocznią od szarej rzeczywistości wydawała mi się nielegalna rozgłośnia, w której będę mógł prowadzić prześmiewcze audycje na temat arystokracji. Teraz nie było mi zbytnio do śmiechu, ale cel był ten sam. Otwieranie oczu społeczeństwa poprzez tajne działania prowadzone pod samym nosem Ministerstwa. Smakowicie.
No i nie byłem w tym sam.
Spędziłem w kwaterze całe popołudnie, zastanawiając się nad chwytliwymi nagłówkami artykułów, które mogłyby wyjść spod mego pióra, choć droga do tego punktu była jeszcze daleka. Jak jednak mogłem rozmyślać o zaklęciach zabezpieczających, podczas gdy w mojej głowie huczały takie tłuste tematy jak Dwadzieścia jeden inteligentnych sposobów na znieważenie Arystokraty czy Dekrety Minister Magii. Jak łamać, aby nie skończyć w Tower. Dość chwytliwe wydawały mi się także Jak mówić po mugolskiemu? oraz Siła propagandy. Mugolskie sprzęty, od których nie umrzesz. Od razu poczułem się o kilka lat młodszy. Nie to, bym narzekał na swój wiek, ale bywały wieczory, że tęskniłem za spisywaniem wywiadów, czy skrobaniem sportowych artykułów – zwłaszcza wtedy, gdy sięgałem po pióro, by wypełnić kolejny raport o mordach, klątwach, zagubionych artefaktach, krwawych rytuałach czy zakazanych eliksirach.
Milczałem przez większość spotkania, z fascynacją wpatrując się w sufit i bujając się na swoim krześle. Choć podobna postawa wskazywała na brak zainteresowania, z uwagą słuchałem żywych dyskusji pozostałych. W końcu jednak zapadła jakaś niepokojąca cisza, a ja poczułem się jakby w obowiązku do jej przerwania. Sposób wybrałem dość niekonwencjonalny, jednak ślina mimowolnie przyniosła mi na język słowa Szekspira.
- A gdzie dwa wściekłe spotkają się ognie, wszystko przetrawią, co im żywioł daje. Jeśli wiatr mały mały wzmaga ogień, to wicher gasi największe pożary. - Przestałem się bujać, prostując się na krześle, spoglądając kolejno na Zakonników siedzących przy stole. - Moglibyśmy posłużyć się jakimś zmyślnym cytatem. Wyrwany z kontekstu nie mówiłby nic, może tylko zdradzał sympatię do wybranego autora. Jednak w kontekście naszej działalności zdradzałby sekret gazety. Jeśli chcemy zostać przy Popiele, warto, aby w jakiś sposób do niego nawiązywał. A może to zbyt ryzykowne?
No i nie byłem w tym sam.
Spędziłem w kwaterze całe popołudnie, zastanawiając się nad chwytliwymi nagłówkami artykułów, które mogłyby wyjść spod mego pióra, choć droga do tego punktu była jeszcze daleka. Jak jednak mogłem rozmyślać o zaklęciach zabezpieczających, podczas gdy w mojej głowie huczały takie tłuste tematy jak Dwadzieścia jeden inteligentnych sposobów na znieważenie Arystokraty czy Dekrety Minister Magii. Jak łamać, aby nie skończyć w Tower. Dość chwytliwe wydawały mi się także Jak mówić po mugolskiemu? oraz Siła propagandy. Mugolskie sprzęty, od których nie umrzesz. Od razu poczułem się o kilka lat młodszy. Nie to, bym narzekał na swój wiek, ale bywały wieczory, że tęskniłem za spisywaniem wywiadów, czy skrobaniem sportowych artykułów – zwłaszcza wtedy, gdy sięgałem po pióro, by wypełnić kolejny raport o mordach, klątwach, zagubionych artefaktach, krwawych rytuałach czy zakazanych eliksirach.
Milczałem przez większość spotkania, z fascynacją wpatrując się w sufit i bujając się na swoim krześle. Choć podobna postawa wskazywała na brak zainteresowania, z uwagą słuchałem żywych dyskusji pozostałych. W końcu jednak zapadła jakaś niepokojąca cisza, a ja poczułem się jakby w obowiązku do jej przerwania. Sposób wybrałem dość niekonwencjonalny, jednak ślina mimowolnie przyniosła mi na język słowa Szekspira.
- A gdzie dwa wściekłe spotkają się ognie, wszystko przetrawią, co im żywioł daje. Jeśli wiatr mały mały wzmaga ogień, to wicher gasi największe pożary. - Przestałem się bujać, prostując się na krześle, spoglądając kolejno na Zakonników siedzących przy stole. - Moglibyśmy posłużyć się jakimś zmyślnym cytatem. Wyrwany z kontekstu nie mówiłby nic, może tylko zdradzał sympatię do wybranego autora. Jednak w kontekście naszej działalności zdradzałby sekret gazety. Jeśli chcemy zostać przy Popiele, warto, aby w jakiś sposób do niego nawiązywał. A może to zbyt ryzykowne?
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Podobnie jak nie miał drygu do tytułów, nie miał większego pomysłu na hasło. Na pewno nie może wpaść do głowy komuś, kto go będzie szukał. Tylko tego był pewien, a wielka nowość to raczej dla nikogo nie jest. Zerknął na milczącego do tej pory człowieka i odezwał się po chwili.
- Mi się wydaje, że to powinno być coś kompletnie z innej beczki. Na co nikt nie wpadnie mając jakiekolwiek informacje, nie nawiązujące do niczego. Zwykłe słowo bez znaczenia, żeby drogą żadnego skojarzenia nie wpadła na nie niewłaściwa osoba.
Zerknął na Garretta, potem na pozostałych. Fajnie, kiedy wszystko ma znaczenie i do czegoś nawiązuje, ale tutaj chodzi o bezpieczeństwo całego przedsięwzięcia. W kwestiach związanych z Zakonem Bertie był jakby bardziej ostrożny, niż zazwyczaj przy czymkolwiek innym.
- Mi się wydaje, że to powinno być coś kompletnie z innej beczki. Na co nikt nie wpadnie mając jakiekolwiek informacje, nie nawiązujące do niczego. Zwykłe słowo bez znaczenia, żeby drogą żadnego skojarzenia nie wpadła na nie niewłaściwa osoba.
Zerknął na Garretta, potem na pozostałych. Fajnie, kiedy wszystko ma znaczenie i do czegoś nawiązuje, ale tutaj chodzi o bezpieczeństwo całego przedsięwzięcia. W kwestiach związanych z Zakonem Bertie był jakby bardziej ostrożny, niż zazwyczaj przy czymkolwiek innym.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Kuchnia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata