Gabinet hipnozy D. Rosier
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Gabinet Darcy Rosier
Prywatny gabinet panienki Rosier. Młoda kobieta przyjmuje tu w umówionych godzinach swoich stałych klientów, a w każdy środkowy dzień tygodnia od 11 do 14 przypadkowych zainteresowanych sesją hipnozy. To dość małe pomieszczenie, chociaż przytulne. W kącie gabinetu znajduje się niewielki imbryczek do herbaty. Większość przestrzeni zajmuje jednak miękka kanapa, fotel i biurko. Wszystko zaprojektowane w taki sposób, który pozwoli wprowadzić pewną atmosferę intymności i zaufania. Podczas przeprowadzanych sesji, kotary okien zazwyczaj są całkowicie zasunięte, pogrążając pomieszczenie w całkowitej ciemności, gdyby nie cztery lampki rozmieszczone wokół dające nierażące światło w ciepłych, przyjemnych barwach.
Darcy stala przy oknie. Dokumentacja przewalała się przez biurko całą stertą. Mimo, że swoją pracę częściej traktowała jako hobby, ewentualnie za element dopełniający jej ambicje, w czasie kilku miesięcy, w którym otworzyła swój gabinet, zdążyła zdobyć już kilku stałych klientów. Dlatego jej miesięczna nieobecność nagromadziła znaczną ilość dokumentacji niezbędnej do nadrobienia i pacjentów, zawalających jej plan dnia. Megarę wpisała w swój grafik dnia przed innymi, mimo, że list napisała do niej stosunkowo niedawno. Szlachecka krew miała wyższy priorytet od innych klientów gabinetu hipnozy. Darcy, mimo umówionego spotkania, nie była pewna, czy mogła wrócić do pracy. Jej stan emocjonalny miewał ostatnio tak znaczące zachwiania, że czasami wątpiła w swoją umiejętność zatuszowania ostatnich wydarzeń. Megara była osobą, która potrafiła spoglądać przez fałsz i obłudę. Z tego względu Darcy musiała mieć pewność, ze zanim panna Carrow znajdzie się w tym pomieszczeniu, samej jej uda się zrelaksować w takim stopniu, żeby na jej twarzy nie było widać żadnego zmęczenia, czy gorszego nastroju. Stojąc przy oknie, trzymała w dłoniach kubek dawno już zimnej herbaty. Wbrew pozorom nie dlatego, że Darcy Rosier nie potrafiła sama, bez pomocy swoich skrzatów zagrzać wody. Jej myśli zajęte były czymś zupełnie innym. Wydarzeniami, jakie niedawno miały miejsce w tym gabinecie.
Nie poruszyła się na dźwięk otwieranych drzwi do pomieszczenia. Stała nieruchomo, obserwując od dłuższego czasu ludzi na londyńskich ulicach, zajętych swoim życiem. Tak bardzo… beztroskich. Od pewnego czasu na otulonych ciemnością chodnikach, było ich już znacznie mniej. Dopiero na dźwięk swojego imienia powoli odwróciła wzrok w kierunku źródla dźwięku.
— Megara — odezwała się, bo jak dotąd jej sylwetka pogrążona była w zupełnym cieniu. Był już wieczór, a gabinet trwał w całkowitych ciemnościach. — Lumos — szepnęła wyciągając różdżkę, rozjaśniając pomieszczenie snopem światła jaki padał z tego magicznego drewna.
— Jesteś w moim gabinecie. Trudno, żeby mnie tu nie było — rzuciła trochę sarkastycznie, bo kpina była jedyną maską, przez jaką nie było widać jej faktycznego stanu.
— Usiądź. Mamy dużo do omówienia. Napijesz się czegoś?
Wskazała jej krzesło, samej podchodząc do imbryka z herbatą. Prawdę mówiąc miała nadzieję, że dziewczyna odmówi. Obsługiwanie tego ustrojstwa było naprawdę uciążliwe. Oparła się biodrami o regalik, na którym stała zastawa, wpatrując się w oczy znajomej szlachcianki.
— Czy wolisz od razu przejść do właściwego tematu?
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Megara była zbyt zajęta własnymi rozterkami by móc zwracać uwagę choćby na wyraz twarzy lady Rosier. Wciąż drżała w duchu na samą myśl o tym co zrobi jej mąż gdy tylko się dowie o tej wizycie. Drzwi się za nią zamknęły odcinając ewentualną drogę ucieczki. Może jeszcze przez chwilę miała nadzieję, że nie zastała jednak Darcy. Dwa uderzenia serca później usłyszała jak kobieta wypowiada jej imię. Gdy wszechobecny półmrok rozjaśnił strumień świata Megara ściągnęła z głowy kaptur jednocześnie zmuszając się do przyjaznego uśmiechu który miał zamaskować i tak pewnie wyczuwalne skrępowanie.
Na trochę nieuprzejmą uwagę Megara zareagowała potakującym skinieniem głowy. - Oczywiście, masz racje - i uśmiechnęła się po raz kolejny. W przeciwieństwie do hipnotyzerki lady Carrow gdy chciała coś ukryć lub czuła się nieswojo starała się być miła i uprzejma. Jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę, że w takim zachowaniem tak mocno kontrastującym z jej naturalną postawę z reguły przyciąga uwagę zamiast ją odwracać. Ale to już nie ważne. Zdjęła płaszcz zostawiając go na jednym z wieszaków i przeszła te kilka kroków wgłąb gabinetu by w końcu zając wyznaczone jej miejsce. - Nie dziękuję - odmówiła grzecznie kątem oka spoglądając w stronę czajnika. Mimo ogarniającego ją skrępowania nie mogła powstrzymać pełnej rozbawienia i podziwu myśli o tym, że dama potrafi sama zaparzyć herbatę.
Na następne pytanie zareagowała potakującym kiwnięciem głową. - Tak, tak byłoby najlepiej - spuściła na chwilę wzrok rozumiejąc, że właśnie nadszedł moment w którym powinna wyjaśnić z czym właściwie przyszła. Zaczęła bawić się swoim pierścionkiem zaręczynowym okręcając go wzdłuż palca. - Może zabrzmię jak wariatka - odezwała się w końcu z lekkim rozbawieniem w głosie. - Ale mam wrażenie, że ktoś mieszał przy moich wspomnieniach. - tym razem już nie siliła się na wesoły ton. - Wiem, że stało się coś złego. Coś o czym powinnam pamiętać - skrzywiła się lekki masując skronie opuszkami palców. - To naprawdę okropne uczucie. Jak gdybym straciła władze nad własnym umysłem- wzięła głęboki oddech i w końcu odważyła się spojrzeć na Darcy. Megara miała pewną skłonność do nadmuchiwania swoich przypadłość, albo to po prostu brak snu sprawił, że była nerwowa. - Dla tego przychodzę do ciebie prosząc o pomoc. Wierze, że odkryjesz co się stało. Zrobię co każesz - ostatnie stwierdzenie jasno dawało do zrozumienia, że jest pod ścianą. Nie chciała się przyznać przed Darcy, że boi się udać do magipsichatry w obawie, że już nigdy nie opuści tamtejszego piętra.
Na trochę nieuprzejmą uwagę Megara zareagowała potakującym skinieniem głowy. - Oczywiście, masz racje - i uśmiechnęła się po raz kolejny. W przeciwieństwie do hipnotyzerki lady Carrow gdy chciała coś ukryć lub czuła się nieswojo starała się być miła i uprzejma. Jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę, że w takim zachowaniem tak mocno kontrastującym z jej naturalną postawę z reguły przyciąga uwagę zamiast ją odwracać. Ale to już nie ważne. Zdjęła płaszcz zostawiając go na jednym z wieszaków i przeszła te kilka kroków wgłąb gabinetu by w końcu zając wyznaczone jej miejsce. - Nie dziękuję - odmówiła grzecznie kątem oka spoglądając w stronę czajnika. Mimo ogarniającego ją skrępowania nie mogła powstrzymać pełnej rozbawienia i podziwu myśli o tym, że dama potrafi sama zaparzyć herbatę.
Na następne pytanie zareagowała potakującym kiwnięciem głową. - Tak, tak byłoby najlepiej - spuściła na chwilę wzrok rozumiejąc, że właśnie nadszedł moment w którym powinna wyjaśnić z czym właściwie przyszła. Zaczęła bawić się swoim pierścionkiem zaręczynowym okręcając go wzdłuż palca. - Może zabrzmię jak wariatka - odezwała się w końcu z lekkim rozbawieniem w głosie. - Ale mam wrażenie, że ktoś mieszał przy moich wspomnieniach. - tym razem już nie siliła się na wesoły ton. - Wiem, że stało się coś złego. Coś o czym powinnam pamiętać - skrzywiła się lekki masując skronie opuszkami palców. - To naprawdę okropne uczucie. Jak gdybym straciła władze nad własnym umysłem- wzięła głęboki oddech i w końcu odważyła się spojrzeć na Darcy. Megara miała pewną skłonność do nadmuchiwania swoich przypadłość, albo to po prostu brak snu sprawił, że była nerwowa. - Dla tego przychodzę do ciebie prosząc o pomoc. Wierze, że odkryjesz co się stało. Zrobię co każesz - ostatnie stwierdzenie jasno dawało do zrozumienia, że jest pod ścianą. Nie chciała się przyznać przed Darcy, że boi się udać do magipsichatry w obawie, że już nigdy nie opuści tamtejszego piętra.
Megara nie była do siebie podobna. Zwykle miała w zapasie więcej ironicznych uwag, czy pewności siebie. Darcy jednak nie znała jej na tyle, żeby móc stwierdzic, ze coś za tym stoi. Uznała, że być może miała gorszy dzień. Może wpływ na to miał powód, dla którego zjawiła się w jej gabinecie, szukając jej pomocy? Rosier jedynie skinęła głową na jej słowa, dostrzegając, że Carrowówna uśmiecha się całkiem sporo jak na siebie. Żaden z tych uśmiechów nie rozświetlal jednak jej twarzy w tym samym stopniu, jak na przykład szczery, dziecięcy śmiech Bell, Andromedy, czy Cyzi. Darcy nie wnikała w ten stan. Przysiadła naprzeciwko Megary, kiedy i ona zajęła miejsce na fotelu. Wpatrywała się w jej twarz w milczeniu, czekając aż to jej gość rozpocznie rozmowę, kiedy jej będzie wygodnie. Jak na razie była zbyt potulna. Zbyt zgodna, ale przy okazji sesji hipnozy takie podejście nie byloby wcale błędem. Być może ten spokój i ta zgoda wywołana była profesjonalnym podejściem do celu wizyty panny Carrow?
Rozpoczęcie rozmowy było dobrą zwiastunką.
— Odzyskiwanie pamięci nie jest rzeczą prostą. W dużym stopniu w tym pomóc mogą uzdrowiciele. Terapia hipnozy jest bardziej skomplikowana i… hmmm, dociera do pierwotnych instynktów i służy raczej składaniu całości z części układanki — ostrzegła pannę Carrow, widząc, że musi jej na tych wspomnieniach zależeć, a skoro zwróciła się z tym do niej, musiało jej zależeć, żeby nie wyszły one poza ich dwojkę. Na dyskrecję Darcy akurat mogla liczyć.
— Musisz wiedzieć, że mogę potrzebować przeszukać losową ilość Twoich wspomnień. Im w większym stopniu będziesz znała zakres czasu, w którym pozbawiono Cię wspomnień, tym łatwiej będzie mi je wydobyć, nie mogę jednak obiecać, że nie natrafię na coś, czego być może nie chciałabyś mi pokazać.
Kwestię, czy dla Darcy Megara brzmiała jak wariatka, lady Rosier przemilczała. Nie jej było oceniać, jakie były przyczyny wizyty Meg w jej gabinecie. Jeśli pojawiła się z powodu utraconych wspomnień, Darcy wierzyła, ze miała powody, żeby tak uważać. Nie podważała tego, ani nie komentowała w żaden sposób.
— I na to… zgadzasz się, tak?
Upewniała się, zanim zaczęłyby sesję. Wyglądało na to, że to nie będzie prosta terapia. Darcy spodziewalaby się czegoś bardziej… codziennego. Poszukiwanie wymazanych wspomnień było jednak czymś o wiele bardziej zajmującym. Ale może sama właśnie tego potrzebowala, żeby zapomnieć o własnych wspomnieniach.
Rozpoczęcie rozmowy było dobrą zwiastunką.
— Odzyskiwanie pamięci nie jest rzeczą prostą. W dużym stopniu w tym pomóc mogą uzdrowiciele. Terapia hipnozy jest bardziej skomplikowana i… hmmm, dociera do pierwotnych instynktów i służy raczej składaniu całości z części układanki — ostrzegła pannę Carrow, widząc, że musi jej na tych wspomnieniach zależeć, a skoro zwróciła się z tym do niej, musiało jej zależeć, żeby nie wyszły one poza ich dwojkę. Na dyskrecję Darcy akurat mogla liczyć.
— Musisz wiedzieć, że mogę potrzebować przeszukać losową ilość Twoich wspomnień. Im w większym stopniu będziesz znała zakres czasu, w którym pozbawiono Cię wspomnień, tym łatwiej będzie mi je wydobyć, nie mogę jednak obiecać, że nie natrafię na coś, czego być może nie chciałabyś mi pokazać.
Kwestię, czy dla Darcy Megara brzmiała jak wariatka, lady Rosier przemilczała. Nie jej było oceniać, jakie były przyczyny wizyty Meg w jej gabinecie. Jeśli pojawiła się z powodu utraconych wspomnień, Darcy wierzyła, ze miała powody, żeby tak uważać. Nie podważała tego, ani nie komentowała w żaden sposób.
— I na to… zgadzasz się, tak?
Upewniała się, zanim zaczęłyby sesję. Wyglądało na to, że to nie będzie prosta terapia. Darcy spodziewalaby się czegoś bardziej… codziennego. Poszukiwanie wymazanych wspomnień było jednak czymś o wiele bardziej zajmującym. Ale może sama właśnie tego potrzebowala, żeby zapomnieć o własnych wspomnieniach.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Megara słuchała odpowiedzi Darcy w ciszy i spokoju. Kiwnęła tylko kilka razy głową w geście zrozumienia. - Wolałabym jednak jak na razie uniknąć wizyty u uzdrowiciel. Zależy mi przede wszystkim na dyskrecji. - paranoja w najczystszej postaci. Megarze wydawało się, że jak tylko wejdzie do świętym Munga czy też innej placówki medycznej od razu wszyscy będą wiedzieli po co tam przyszła i co się stało. Jakoś zupełnie umknął jej fakt, że na Pokątnej również ktoś mógł ją dostrzec. Skrzywiła się nieznacznie słysząc o tym, że Darcy będzie mogła przeglądać jej wspomnienia niczym najnowszy magazyn mody. Potrzeba ochrony własnego ja walczyła z przeświadczeniem, że potrzebuje pomocy. Wzięła głęboki oddech po czym kiwnęła potakująco głową. - Rozumiem – na chwilę odwróciła od niego wzrok skupiając się na minionych dniach i miesiącach. - Wydaje mi się, że chodzi o przełom października i listopada minionego roku - wzruszyła lekko ramionami chcąc odrobinę zbagatelizować swoje słowa. To w końcu wtedy zaszła w ciąże. To nie mógł być przypadek skoro jej problemy rozpoczęły się niedługo po usłyszeniu z ust uzdrowiciela radosnej nowiny. W tym miejscu pojawiał się jeszcze jeden problem, który Megara najwyraźniej przeoczyła. Data wyraźnie wskazywała na to, że zagubione wspomnienie mogło mieć związek z jej mężem. Deimos wielokrotnie ją bił i znieważał a mimo to nikt nie ośmieli się wejść w jej umysł i sprawić, że o wszystkim zapomni. Więc dla czego? Co się stało? Może jednak chodzi o kogoś innego i ziemie Yorku nie będą musiały znosić kolejnej wojny. Daje Merlinie, błagam cię Roweno niech nie chodzi o Deimosa.
Megara ponownie przeniosła wzrok na kobietę. Cieszyło ją przynajmniej to, że mogła być pewna jej dyskrecji i poszanowania dla tajemnicy zawodowej(?). Nie chciała już nawet wspominać o tym, że jeśli Darcy wykorzysta zgromadzone informacje dla własnych celów mogło by to skutkować kolejnymi starciami pomiędzy rodami do których należały. - Ufam ci - Megara uśmiechnęła się w geście przyjaźni chociaż nie wiedziała czy w takiej sytuacji podobny gest w ogóle coś znaczy. - Najwyżej będę omijać się na przyjęciach bardzo szerokim łukiem - spróbowała zażartować chcąc choć trochę rozluźnić atmosferę.
- Tak, zgadzam się na wszystko – - odezwała się po krótkiej chwili już bez cienia uśmiechu. Niech się dzieje wola świata. Albo to albo wypełniony materacami apartament w świętym Mungu.
Megara ponownie przeniosła wzrok na kobietę. Cieszyło ją przynajmniej to, że mogła być pewna jej dyskrecji i poszanowania dla tajemnicy zawodowej(?). Nie chciała już nawet wspominać o tym, że jeśli Darcy wykorzysta zgromadzone informacje dla własnych celów mogło by to skutkować kolejnymi starciami pomiędzy rodami do których należały. - Ufam ci - Megara uśmiechnęła się w geście przyjaźni chociaż nie wiedziała czy w takiej sytuacji podobny gest w ogóle coś znaczy. - Najwyżej będę omijać się na przyjęciach bardzo szerokim łukiem - spróbowała zażartować chcąc choć trochę rozluźnić atmosferę.
- Tak, zgadzam się na wszystko – - odezwała się po krótkiej chwili już bez cienia uśmiechu. Niech się dzieje wola świata. Albo to albo wypełniony materacami apartament w świętym Mungu.
Megara, zgadzając się na ingerencję Darcy w jej wspomnienia, mimowolnie dała hipnotyzerce przyzwolenie na poznanie tajemnic Zakonu Feniksa. Pierścień Zakonu ostrzegawczo się rozgrzał, przez chwilę boleśnie parząc palec lady Carrow, a potem lekko ściemniał. Choć Megara nie mogła tego zobaczyć, podobna rzecz spotkała wiszące w kwaterze Zakonników pióro podpisane jej imieniem - jego brzegi zwęgliły się, dając znak, że zachowanie jego właścicielki jest niepokojące i zagraża bezpieczeństwu organizacji.
Darcy odczuwała tą smętną atmosferę jaka między nimi zapadła, ale nic z tym nie robiła. Sama nie była w najlepszej kondycji, wiec nie jej było oceniać stan Carrow. Uśmiechnęła się tylko grzecznie na jej słaby żart, doceniając starania. W wyuczony sposób kaciki ust, niemalże machinalnie, uniosła do góry, mrucząc z pełnym zrozumieniem.
— Myślę, że omijanie się na spotkaniach towarzyskich nie będzie konieczne, Meg. Jesteśmy kobietami, myślę, że każda z nas może mieć swoje tajemnice i nie planuję Twoich rozpowiadać światu — zapewniła ją, zanim wstała z miejsca, przygotowując się jednak do przyszykowania tej herbaty. Żałowała, że nie wzięła ze sobą Adama, ale w ten czy inny sposób w końcu udało jej się wprawić imbryk w ruch i zagrzać wodę, zalewając filiżanki melisą. Nie pytała Megary o preferencje. Zaparzyła zioła, które jej zdaniem mogły ułatwić im przebieg tej hipnozy.
— Przełom października i listopada to już jakaś podpowiedź — przyznała w końcu, podając dziewczynie naczynie z gorącym, parującym napojem. Sama przysiadła na krawędzi swojego fotela, wpatrując się w twarz dziewczęcia. Widziała jej napięcie. Obawiała się pewnie jakie informacje Darcy mogłaby o niej zdobyć. Rosier schyliła głowę i uśmiechnęła się łagodnie do lady Carrow.
— Moja droga. Nie będę szukać w Twojej pamięci niczego, co wykroczy poza zakres naszych poszukiwań — Ufam Ci. Słowa Megary zabrzmiały jej w głowie. Ufała? Rosier nie byłaby tego pewna, gdyby zaraz, za moment, nie spróbowała wejść do jej umysłu. Ponownie, skinęła głową, akceptując początek terapii. Wyciągnęła dłoń, odkładając swoją herbatę na ławę. Sama kucnęła przed dziewczyną, chwytając jej dłonie.
— Spróbuję zacząć od ostatnich dni października, jeśli uda mi się odpowiednio wprowadzić Cię w hipnozę — ostrzegła, gładząc dłonie Megary, żeby się trochę odprężyła. Były tu tylko we dwie. Dwie szlachcianki, ze zrzuconymi maskami, odsłonięte. W intymnej atmosferze. Hipnoza zawsze miała w sobie coś osobistego i wiążącego. Darcy spojrzała w niebieskie tęczówki oczu lady Carrow, bez ostrzeżenia rzucając:
— Somnus Initio.
W momencie, w którym dziewczę było najbardziej bezbronne, odsłoniło przed nią swoją pierś i duszę. Tak musiało być, że Darcy musiała się w nią wedrzeć wykorzystując tą okazję.
Rzut kością 'k10' określi jakie pierwsze wspomnienie wydobyła Darcy:
1 – Tower of London (27 październik)
2 – Las (11 listopad)
3 – Zakon (poufne informacje)
4 – Sypialnia Pana (27-28 październik)
5 – Spotkanie Zakonu (5 listopada)
6 – Sypialnia Pani (28 październik)
7 – Zakon (poufne informacje)
8 – Buduar (1 listopada)
9 – Zakon (poufne informacje)
10 – Jadalnia (3 listopada)
— Myślę, że omijanie się na spotkaniach towarzyskich nie będzie konieczne, Meg. Jesteśmy kobietami, myślę, że każda z nas może mieć swoje tajemnice i nie planuję Twoich rozpowiadać światu — zapewniła ją, zanim wstała z miejsca, przygotowując się jednak do przyszykowania tej herbaty. Żałowała, że nie wzięła ze sobą Adama, ale w ten czy inny sposób w końcu udało jej się wprawić imbryk w ruch i zagrzać wodę, zalewając filiżanki melisą. Nie pytała Megary o preferencje. Zaparzyła zioła, które jej zdaniem mogły ułatwić im przebieg tej hipnozy.
— Przełom października i listopada to już jakaś podpowiedź — przyznała w końcu, podając dziewczynie naczynie z gorącym, parującym napojem. Sama przysiadła na krawędzi swojego fotela, wpatrując się w twarz dziewczęcia. Widziała jej napięcie. Obawiała się pewnie jakie informacje Darcy mogłaby o niej zdobyć. Rosier schyliła głowę i uśmiechnęła się łagodnie do lady Carrow.
— Moja droga. Nie będę szukać w Twojej pamięci niczego, co wykroczy poza zakres naszych poszukiwań — Ufam Ci. Słowa Megary zabrzmiały jej w głowie. Ufała? Rosier nie byłaby tego pewna, gdyby zaraz, za moment, nie spróbowała wejść do jej umysłu. Ponownie, skinęła głową, akceptując początek terapii. Wyciągnęła dłoń, odkładając swoją herbatę na ławę. Sama kucnęła przed dziewczyną, chwytając jej dłonie.
— Spróbuję zacząć od ostatnich dni października, jeśli uda mi się odpowiednio wprowadzić Cię w hipnozę — ostrzegła, gładząc dłonie Megary, żeby się trochę odprężyła. Były tu tylko we dwie. Dwie szlachcianki, ze zrzuconymi maskami, odsłonięte. W intymnej atmosferze. Hipnoza zawsze miała w sobie coś osobistego i wiążącego. Darcy spojrzała w niebieskie tęczówki oczu lady Carrow, bez ostrzeżenia rzucając:
— Somnus Initio.
W momencie, w którym dziewczę było najbardziej bezbronne, odsłoniło przed nią swoją pierś i duszę. Tak musiało być, że Darcy musiała się w nią wedrzeć wykorzystując tą okazję.
Rzut kością 'k10' określi jakie pierwsze wspomnienie wydobyła Darcy:
1 – Tower of London (27 październik)
2 – Las (11 listopad)
3 – Zakon (poufne informacje)
4 – Sypialnia Pana (27-28 październik)
5 – Spotkanie Zakonu (5 listopada)
6 – Sypialnia Pani (28 październik)
7 – Zakon (poufne informacje)
8 – Buduar (1 listopada)
9 – Zakon (poufne informacje)
10 – Jadalnia (3 listopada)
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Darcy Rosier' has done the following action : rzut kością
'k10' : 1
'k10' : 1
Megara kiwnęła potakująco głową w geście zgody. Ciekawe jak szybko będzie przeklinać ten pomysł by pozwolić komuś "wejść" do jej wspomnień. To przecież wbrew jej wszelkim zasadom i paranoicznej wręcz obrony tego co "jej". Rozgrzany pierścień przypomniał jej jak wiele ryzykuje tak samolubnych ruchem? Nie, dopiero po chwili gdy poczuła lekkie ból zdała sobie sprawę, że coś jest nie w porządku. Na swoją obronę nawet nie pomyślała o tym, że swoimi poczynaniami może komuś zaszkodzić. Ale czy te tłumaczenia zadziałają gdy ktoś z jej przyjaciół lub co gorsza krewnych zginie przez jej głupotę. Jednak było już za późno żeby teraz się wycofać. Darcy wdarła się do wspomnień Megary. Wdarła się? Nie, oczywiście, że nie. Przecież ta głupia blondynka sama ją wpuściła. Przed oczami stanęło jej wspomnienie z uwięzienia w Tower. Budna, zimna cela i mnóstwo ludzi oskarżonych o to, że użyli magii. Czy nie po to los obdarzył ich tym darem? Ktoś w ogóle miał prawo ich ograniczać? Teraz to i tak już nie ważne. Nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Wspomnienie z Tower skupiało się jednak mimo wszystko na postaci pijanego Deimosa. To ona napawała ją największym obrzydzeniem i największym strachem. Typowe uczucia w przypadku arystokratycznych małżeństw?
Mimo wszystko, może w pewnym stopniu instynktownie umysł Megary zaczął walczyć z intruzem. Ciężko powiedzieć czy rzeczywiście chodziło o ochronę tajemnic zakonu czy może ochronę własnej prywatności i własnych myśli.
Mimo wszystko, może w pewnym stopniu instynktownie umysł Megary zaczął walczyć z intruzem. Ciężko powiedzieć czy rzeczywiście chodziło o ochronę tajemnic zakonu czy może ochronę własnej prywatności i własnych myśli.
Pierścień Megary nie przestawał pulsować gorącem. Wręcz przeciwnie - palec szlachcianki palił coraz boleśniej. Jeszcze chwila i pozostanie na nim ślad po oparzeniu. Wyglądało na to, że lady Carrow została postawiona przed wyborem: albo (korzystając z faktu, że hipnoza nie opanowuje umysłu i można w każdej chwili się z niej wycofać) nie wyrazi zgody na dalszą penetrację wspomnień, albo... będzie musiała zrzucić z palca pierścień Zakonu Feniksa, bo ból zaczynał stawać się nie do zniesienia.
Nie spodziewała się, że sprawy dzisiejszego dnia nabiorą tak skomplikowanego obrotu. Weszła do gabinet, planując dzień, jak każdy inny. Rozpoczęła go od pogawędki z matką, sprawdzenia stanu ojca, grzecznego pożegnania się z rodziną i wybrania się do biura. Bywała tu stosunkowo rzadko, odpowiednio do jej roli jako szlachcianki. Mimo to praca była dla niej odskocznią od sytuacji w domu. Zajęła miejsce pzy biurku,porządkując dokumenty, w tej samej strukturze co zawsze. Wszystko szło w idealnym porządku, jak zawsze. Ilość papierzysk do uzupełnienia malała zaskakująco szybko, dając Darcy czas na ogarnięcie imbryczka z herbatą. Ktoś mógłby być zaskoczony, że potrafiła zagrzać zaklęciem wodę, a fakt, że potrafiła jeszcze zalać nią filiżankę z herbatą, był już szczytem możliwości Darcy z zakresu magii gospodarczej. Właśnie unosiła zaklęciem imbryczek, w skupieniu śledząc jak woda przelewa się do porcelanowego naczynia, kiedy w szybę jej gabinetu coś zapukało niegłośno. Uniosła spojrzenie do okna i…
— Na brodę Merlina —mruknęła, cofając dłoń.
Nieporządek dnia dzisiejszego rozpoczął się od pierwszych, wrzących kropel wylanych na delikatną skórę lady Rosier. Cofnęła palce do siebie, ścierając chusteczką wodę. Zaróżowiona skóra na dłoni Darcy, drażniła jej wrażenie estetyczne. Cofnęła się więc do biurka, sięgając stamtąd po cienkie, ozdobne rękawiczki na dłonie. Ponownie, dało się słyszeć lekkie pukanie w okno. Zadarła podbródek, wpatrując się wpost w wielkie ślepia sowy, która wyglądała na tak zdesperowaną, jakby zaraz chciała przebić się przez szkło w gabinecie lady Rosier, aby dostać się ośrodka.
— W porządku — rzuciła sama do siebie, zbliżając się do ramy okna, które już w chwilę później uchyliła. Ptak wleciał do pomieszczenia, rozpinając swoje skrzydła. Jedno z jego piór wpadło wprost do gorącego wywaru Darcy. Naprawdę? – zdążyła pomyśleć zanim sięgnęła do nóżki sówki, zdejmując z niej krótką notkę. Liścik informował o odwołanej wizycie.
— Naprawdę? — powtórzyła, tym razem głośno, próbując powściągnąć emocje. Jak na razie skutecznie. Ze spokojem odłożyła skrawek pergaminu na bok, ignorując zwierzę, które stało obok, wpatrując się w odbiorcę listu z ciekawością i niecierpliwością jednocześnie. Darcy w tym czasie oparła się dłonią o parapet, wzrokiem szukając czegoś na ulicy, jakby jednak spodziewała się tam zaraz dojrzeć adresata listu, który jednak oznajmia jej karygodną pomyłkę, potwierdzając swoją dzisiejszą sesję. Nic takiego nie nastąpiło.
Rosier zamknęła okno, płosząc tym zwierzę, które przeleciało prosto na jej biurko, rozbijając wokół papiery, tak pieczołowicie wypełniane wcześniej przez lady Rosier. Kobieta stanęła naprzeciwko sowy, wyciągając różdżkę.
— Nie drażnij się ze mną.
Stanowczy, aczkolwiek dalej nie wykraczający poza samokontrolę, głos, przeciął powietrze. Brzmiał nieco magnetycznie, nawet pomimo braku osoby, na którą mógłby działać. Hipnoza i sugestia chyba nie działała na sowy.
— Daj mi pracować.
Sowa przesunęła się w bok, dając kobiecie złudne wrażenie zwycięstwa zaledwie na kilka sekund, zaraz potem, kiedy dotarła do krawędzi pergaminu, pochyliła się, żeby dziabnąć rogi papierzysk, pomemłać je chwile w dziobie i wypluć na mahoniowe drewno biurka. Po tej czynności wyprostowała się i przechyliła głowę na bok, patrząc na Darcy.
— Ani mi się waż…
Tok dzisiejszej pracy był wyjątkowo zaburzony. Rosier spoglądała na nieszczęsne akta jej klientów, z powydzieranymi rogami, które będzie zmuszona przepisać na nowo… może powinna jednak poprosić Tristana o samopiszące pióro w prezencie na gwiazdkę. Może przywiezie jej jakiś wyjątkowy okaz… ze skrzydeł żmijo ptaka czy…
— Wrednej, nieukulturowionej sowy, która niszczy komuś element jego pracy — dokończyła jadowicie pod nosem, wpatrując się podejrzliwie w chwilowo niegroźną sowę. Nie na długo. Darcy ledwie zdążyła wyciągnąć rękę przed siebie, w poddańczym geście próbując przechwycić ptaka na odległość, mamrocząć niczym mantrę — nie, nie, nie, nie… Nie! Zostaw!
Sowa w tym czasie kontynuowała swoją wędrówkę po biurku, z ważnej dokumentacji przeskakując na kałamarz z atramentem. Siadła na górze, chwiejąc się razem z prostokątną buteleczką. Nie trwało to więcej niż kilka sekund, zaraz potem sowa razem z kałamarzem wylądowała na płaskiej powierzchni, lądując dziobem prosto w szyjce butelki. Zaskrzeczała żałośnie i zamachała skrzydłami, lepiącymi się teraz do siebie od gęstego atramentu. Ten rozbryzgnął się we wszystkie strony kiedy zwierzę wzbiło się w powietrze.
— No teraz to się doigrałaś.
Darcy próbując ochronić resztę ważnych w jej pracy dokumentacji, wyciągnęła różdżkę przed siebie, wypowiadając inkantację zaklęcia.
— Accio!
Zamiast jednak przyciągnąć do siebie zwierzę, chybione zaklęcie przywołało wszystko wokół ptaszyska. Upaprane papierzyska, imbryk, filiżankę z herbatą. Rosier ledwie zdążyła się uchylić przed atakiem porcelany. Ta wylądowała na ścianie, utwierdzając lady w przekonaniu, że jeśli planuje w przyszłości przyjmować klientów w tym gabinecie, konieczne będzie oczyszczenie ścian i doprowadzenie tego gabinetu do porządku. Jak tylko upora się z tym małym diablikiem będzie musiała naleć kontakt do kogoś kto zajmuje się takimi sprawami. Tylko gdzie można nabyć namiary na czarodzieja, zarządzającego jakąś firmą sprzątającą, składającą się najpewniej ze skrzatów domowych? Darcy wolałaby do tego nie fatygować skrzatów należących do rodziny.
Skoro jednak dotychczasowe działania nie przynosiły odpowiednich efektów, spróbowała rozwiązać sytuację w inny sposób.
— Wingardium Leviosa.
Uniosła dokumenty zaklęciem w górę, przekładając na bok stertę tych, które jak na razie nie zdążyły ucierpieć na niespodziewanej wizycie upierzonego gościa w gabinecie. Powoli przelewitowała papierzyska do rogu pomieszczenia, bliżej drzwi , ratując to, co zostało. Spłoszona sowa nie przestawała w tym czasie robić rabanu. Skakała z jednej nogi na drugą, już po posadzce, machając skrzydłami, żeby pozbyć się atramentu i pergaminów, które poprzylepiały się do jej skrzydeł. Biegając tak po ziemi, wpadła na kadzidło, którego Darcy używała w celach rozpylania przyjemnego zapachu w pomieszczeniu. Sówka skoczyła spanikowana hukiem, jakie wywołało narzędzie i wskoczyła na szafkę z zestawem mikstur rozsiewających różniste zapachy. Nie było łatwo je zdobyć, a zwierze z zadziwiającą łatwością postrącało kolejno manierki z eliksirami. Kolejno naście szklanych buteleczek zbiło się na podłodze, rozsiewając wokół intensywny, zmieszaną woń tak silnych specyfików, że Darcy najpierw poczuła dziwne pobudzenie, później zmęczenie, a na koniec kichnęła, machnięciem różdżki przypadkowo łamiąc swoje biurko na pół, ponieważ właśnie posyłała zaklęcie, zagłuszone przez kichnięcie, w kierunku niesfornej sowy.
— Och, wspaniale — skomentowała, w akcie totalnej rezygnacji, kierując się do biurka po czysty pergamin. Najczystszy jaki znalazła nosił na sobie sowisty znak firmowy – odbicie jej nóżki. Sfrustrowanie Darcy doprowadziło do napisania krótkiego telegramu zaadresowanego do Depertamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami:
Sowa demoluje mi gabinet. STOP
Domagam się rozwiązania sprawy. STOP
Pokątna 55, gabinet Lady Darcy Rosier.
Jako, że jej gabinet prawie sąsiadował z Sowią Pocztą, opuściła gabinet. Przed wyjściem stała jeszcze chwilę przy drzwiach, otwierając je na oścież, ale ziściły się jej obawy, sowa ani myślała opuścić jej gabinet, umożliwiając jej dalszą pracę. Skakała jak szalona i wierzgała się po całym pomieszczeniu. Opuszczenie pokoju mogłoby być tylko szczęśliwym trafem. Darcy nie ufała szczęśliwym trafom. Dlatego z frustracją zatrzasnęła drzwi, wybierając się pośpiesznie na pocztę.
Po jej powrocie do gabinetu, zdążyła już zastać tam kilku przedstawicieli Ministerstwa Magii, prawdopodobnie kojarzących nazwisko adresata telegramu. Możliwe, że list przedostał się do Ministerstwa przez sieć kominków z proszkiem Fiuu. Darcy nie wnikała. Istotnym dla niej było, że przedstawiciele Depertamentu przystąpili do działania. Znacznie bieglejsi w magii zaklęć, schwytali sowę w ciągu jednej minuty, czego Rosier mogła być świadkiem. Chociaż poprzez pieszczotliwy stosunek pracowników Ministerstwa Magii do sowy, zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna napisać wiadomości do Depertamentu Zwalczania Szkodników. Przecież ten szalony futrzak zrujnował cały jej gabinet. Nie wspominając już o tym, że za kilka godzin przyjmowała innego klienta w gabinecie. Do tego czasu warto byłoby rozwiązać sprawę bałaganu w pomieszczeniu.
— Witam. Pozwolę panom dalej pracować — oznajmiła Darcy, wyraźnie dochodząc do wniosku, że uporządkowanie gabinetu leży w ich kompetencjach i mieści się w zakresie ich obowiązków w pracy. Jeden z pracowników Minsterstwa właśnie się zapowietrzył, żeby to skomentować, kiedy drugi uderzył go łokciem w brzuch.
— To lady Rosier! — rzucił z oburzeniem i przestrachem, do tego bardziej buńczucznego, który w głupim odruchu rzucił:
— No i co z tego?!
— No jak to co? Nie wiesz, że na tych, którzy sprzeciwiają się lady Rosier, jej brat nasyła rogogony węgierskie?! Słyszałem, że jest niczym zaklinacz węży, ale wśród smoków! Ja bym nie ryzykował.
Na to Darcy zareagowała instynktownym wtrąceniem się w rozmowę.
— Och… ja nie tylko słyszałam. Miałam przykrą nieprzyjemność być tego świadkiem. Biedny pan Graves. Nie została z niego nawet jedna kostka, żeby mógł złożyć przeciwko najdroższemu Tristanowi zeznania… — skomentowała na wyjściu, z udawanym zaniepokojeniem. Chwilę potem żegnając mężczyzn skinięciem głowy.
Czy ten dzień mógł być bardziej pokręcony?
Mógł ją na przykład zatrzymać jeden z pracowników Ministerstwa Magii, widząc w tym jedyną szansę na porozmawianie z Darcy Rosier oraz zwrócenie się z prośbą o przeprowadzenie sesji hipnozy z jego udziałem.
— Bo wie pani... lady — poprawił się — ... wie lady. Ja spotkałem dziewczynę. Naprawdę wspaniałą dzie... kobietę. Spotkałem kobietę. Która dała mi swój adres, a adres ten zeżarła mi moja sowa. I ja jestem pewny, ze gdybym bardzo się postarał, mogłaby mi lady pomóc go sobie przypomnieć. Niech pani nie stoi na drodze prawdziwej miłości!
A Darcy mogła się na to zgodzić. Zerkając na zegarek, mogła stwierdzić, ze w sumie nic gorszego nie może ją spotkać niż spotkało ją już dnia dzisiejszego. Jeśli przeprowadzenie sesji hipnozy ma ją uwolnić od tych dziwnych czarodziei, którzy tera niepotrzebnie tracili jej czas na mrzonki o rozmowach z nią, to ona w ramach rozwiązania tego problemu, postanowiła tą sesję przeprowadzić.
Nie było jednak nic gorszego, niż spoglądanie w trakcie trwającej wizji, w umyśle mężczyzny, w twarz swojej kuzynki, która podaje nieszczęśliwemu pracownikowi Ministerstwa Magii fałszywe dane osobowe i fałszywy adres, żeby się go pozbyć. Spławić go. Rosier nie chciała obserwować w jego pamięci bardzo przykrego wspomnienia Rosalie Yaxley, pod której urokiem padł kolejny nieszczęśnik. Och, będzie musiała powiedzieć przyjaciółce żeby uważała komu krzyżuje drogę, bo mało takich wariatów, którym wydaje się, ze mogą ubiegać się o uwagę panienki Yaxley? Darcy chrząknęła z udawanym profesjonalizmem, w rzeczywistości myśląc sobie, ze za takie wspomnienia mężczyzna powinien jej zapłacić ekstra.
— Trzymasz w ręce kartkę, a na niej... przypomnij sobie, jest kilka wypisanych istotnych cyfr... adres zamieszkania, pamiętasz go?
We współpracy z hipnotyzowanym, pomogła mu przypomnieć sobie szereg cyfr, potencjalny adres Rosalie Yaxley.
— Somnus finite. — szepnęła kończąc hipnozę, gasząc kadziło, jednocześnie pozbawiając mężczyznę złudzeń.
— Ale wie pan, że kobieta pana życia, ta, która miała być przyszłą pana miłością, podała adres, pod którym znajduje się Depertament Ministerstwa Magii, w którym pan pracuje? — spytała się dla pewności, dziwiąc się, że mężczyzna sam wcześniej tego nie zauważył. Uśmiechnęła się przy tym cynicznie.
— Życzę panu miłego dnia. Sesja trwała znacznie dłużej niż się spodziewaliśmy. Dodatkową opłatę przyjmuję pocztą. Do widzenia, panu — ponagliła go do wyjścia.
| zt
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Darcy Rosier dnia 04.12.16 22:31, w całości zmieniany 1 raz
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Darcy nie miała pojęcia, jaką moc niesie ze sobą pierścień Megary, ale musiał być jakimś czarnomagicznym, przynajmniej tak go określila Rosier, przedmiotem, ponieważ strasznie zakłócał proces hipnozy. Rosier mogla wyczuć jak magia tego pierścienia blokuje przebieg sesji. Dopiero teraz dostrzegła jak ten się żarzy, prawdopodobnie w ochronie przeciwko jej sugestii. Być może był to jakiś przedmiot ochronny. Szepnęła więc zaklęcie wspomagające hipnozę, nie pozwalające jej przerwać więzi z dziewczyną.
— Somnus focus.
Wspomnienie stało się bardziej intensywne, wyraźne w szczegółach. Z pomocą Megary, choć bardzo oporną, udało im się przebrnąć przez przekomarzanki w lesie. Coś czego oczy lady Darcy wolałyby nie widzieć. Mimo to, udało im się pokonać te wspomnienia. A pierśień na palcu Megary w tym czasie stawał się coraz bardziej widoczny i istotny dla przebiegu hipnozy.
— Somnus sensus.
Podtrzymała hipnozę, odszukując kolejnych wspomnień z pomocą Megary, chociaż tym razem nie mogła zignorować magicznego pierścienia. Złapała pierścień w jedwabną rękawiczkę wcześniej odłożoną na stolik i spróbowała go zrzucić z palca Megary przedmiot, który z jakiegoś powodu zakłócał ich współpracę.
Rzut kością 'k6' określi jakie kolejne wspomnienie wydobyła Darcy:
1 – wybrane przez Megarę
2, 3 – Zakon (poufne informacje)
4 – spotkanie Zakonu
5, 6 – docelowe wspomnienie
Na wszelki wypadek rzucam kością na ściągnięcie pierścienia z palca Megary, jeśli będzie to wymagane.
— Somnus focus.
Wspomnienie stało się bardziej intensywne, wyraźne w szczegółach. Z pomocą Megary, choć bardzo oporną, udało im się przebrnąć przez przekomarzanki w lesie. Coś czego oczy lady Darcy wolałyby nie widzieć. Mimo to, udało im się pokonać te wspomnienia. A pierśień na palcu Megary w tym czasie stawał się coraz bardziej widoczny i istotny dla przebiegu hipnozy.
— Somnus sensus.
Podtrzymała hipnozę, odszukując kolejnych wspomnień z pomocą Megary, chociaż tym razem nie mogła zignorować magicznego pierścienia. Złapała pierścień w jedwabną rękawiczkę wcześniej odłożoną na stolik i spróbowała go zrzucić z palca Megary przedmiot, który z jakiegoś powodu zakłócał ich współpracę.
Rzut kością 'k6' określi jakie kolejne wspomnienie wydobyła Darcy:
1 – wybrane przez Megarę
2, 3 – Zakon (poufne informacje)
4 – spotkanie Zakonu
5, 6 – docelowe wspomnienie
Na wszelki wypadek rzucam kością na ściągnięcie pierścienia z palca Megary, jeśli będzie to wymagane.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Darcy Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Megara - zapewne z powodu zwykłego przemęczenia, a może wpływ na to miała tajemnicza magia jej pierścienia - utraciła przytomność, tym samym przerywając sesję hipnozy. Młoda szlachcianka zapadła w dziwny sen, z którego nie mogły wybudzić ją żadne ukłucia ani szturchnięcia. Potrzebny był uzdrowiciel.
Takiego obrotu spraw Darcy się nie spodziewała. Widziała, że Megara jest słaba, ale każdy różnie reagował na hipnozę. Dla niektórych był to zbyt duży wysiłek fizyczny. Kobieta w żaden sposób nie odpowiadała na słowa lady Rosier. Sugestie, naprowadzenia. Inkantacje zaklęcia pozwalające Darcy poruszać się wraz z nią po jej umyśle. To było dziwne wrażenie, jak Darcy utonęła w całkowitej pustce, co jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło. Zanim sama, będąc w jakiś sposób powiązana teraz z umysłem Megary, uwolniła się spod tej czerni, minął dłuższy moment. Czarna kurtyna spowiła wszystko, a Darcy, ostatkiem przebijając się trzeźwo do rzeczywistości rzuciła formułę zaklęcia, które powinno pozwolić Megarze obudzić się z jej letargu.
— Somnus finite.
Nic jednak nie nastąpiło. Lady Carrow się nie wybudzała, a każde kolejne powtórzenie inkantacji nie przynosiło zamierzonego efektu. W końcu Darcy pochyliła się nad dziewczęciem, lekko chwytając ją za ramię i chociaż nie powinna tego robić, bo było to wbrew zasadom hipnozy, delikatnie szarpnęła ją za rękę. Raz, drugi, trzeci, czwarty. Nic nie przynosiło efektu. Ani ponowne próby obudzenia jej zaklęciem, ani fizyczność. Lady Rosier obawiała się, że mogła pogrążyć Megarę w nieznanego pochodzenia śpiączkę, co jeszcze nigdy się jej nie zdarzyło i zdarzyć nie powinno.
Tracąc nadzieję, że mogłaby odwrócić działanie rzuconych zaklęć, w końcu zdecydowała się wysłać priorytet do Świętego Munga, a jeśli magiczne pogotowie nie zjawiłoby się dość szybko, prawdopodobnie sama będzie zmuszona wybrać się do odpowiednich władz. Wcześniej jednak ułożyła Megarę w dogodnej pozycji na kanapie, co nawet przy jej filigranowej posturze dla kobiety nie było rzeczą łatwą.
Jej wzrok padł wtedy na feralny pierścień, którego nie dało się nawet zdjąć z palca kobiety.
O nim jednak Uzdrowicielom nie wspomniała. Oddała lady Carrow w ich ręce, jednocześnie licząc na to, że jej ród, z którym Rosierowie i tak nie byli w najlepszych stosunkach, nie posądzi ją o żadne niewłaściwe zachowanie wobec żony Deimosa Carrow.
W końcu to na prośbę Megary podjęła się tej sesji hipnozy.
| zt
— Somnus finite.
Nic jednak nie nastąpiło. Lady Carrow się nie wybudzała, a każde kolejne powtórzenie inkantacji nie przynosiło zamierzonego efektu. W końcu Darcy pochyliła się nad dziewczęciem, lekko chwytając ją za ramię i chociaż nie powinna tego robić, bo było to wbrew zasadom hipnozy, delikatnie szarpnęła ją za rękę. Raz, drugi, trzeci, czwarty. Nic nie przynosiło efektu. Ani ponowne próby obudzenia jej zaklęciem, ani fizyczność. Lady Rosier obawiała się, że mogła pogrążyć Megarę w nieznanego pochodzenia śpiączkę, co jeszcze nigdy się jej nie zdarzyło i zdarzyć nie powinno.
Tracąc nadzieję, że mogłaby odwrócić działanie rzuconych zaklęć, w końcu zdecydowała się wysłać priorytet do Świętego Munga, a jeśli magiczne pogotowie nie zjawiłoby się dość szybko, prawdopodobnie sama będzie zmuszona wybrać się do odpowiednich władz. Wcześniej jednak ułożyła Megarę w dogodnej pozycji na kanapie, co nawet przy jej filigranowej posturze dla kobiety nie było rzeczą łatwą.
Jej wzrok padł wtedy na feralny pierścień, którego nie dało się nawet zdjąć z palca kobiety.
O nim jednak Uzdrowicielom nie wspomniała. Oddała lady Carrow w ich ręce, jednocześnie licząc na to, że jej ród, z którym Rosierowie i tak nie byli w najlepszych stosunkach, nie posądzi ją o żadne niewłaściwe zachowanie wobec żony Deimosa Carrow.
W końcu to na prośbę Megary podjęła się tej sesji hipnozy.
| zt
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Gabinet hipnozy D. Rosier
Szybka odpowiedź