Pracownia
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
pracownia
I find it so much easier to be creatively free at night. Daytime is for sleeping. Nighttime is the best time for making art. The later at night it gets the further into another world you go.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wzruszam ramionami, o zapamiętałam go jako bardziej pewnego siebie. O wiele więcej zdecydowanego. I na pewno chętniejszego. Nie wiem, co się zmieniło przez te dwa tygodnie, ale sprawia wrażenie, że stracił zapał do zrealizowania tego swojego "projekciku". Albo to kwestia lenistwa, braku weny... albo naprawdę jest seryjnym mordercą, a ja głupio wpadłam w jego sidła, wcześniej wmawiając sobie, że umiem odróżnić dobrych ludzi od złych ludzi.
Sama uważam się za najbardziej neutralną osobę pod słońcem, zdolną do wydawania tak obiektywnych sądów. Ludzi dzielę na dwie grupy (tych, którzy są mi do czegoś przydatni i tych, którzy mogą pocałować mnie w dupę) a poza nimi jestem ja. Samiutka i wyjątkowo, kompletnie niepasująca do reszty tego człowieczego bydła.
-Jeszcze mnie nie malujesz, widzimy się, rozmawiamy. Czy to nie spotkanie? - odpowiadam pytaniem na pytanie, bo przecież... to chyba jasne i oczywiste. A może tylko dla mnie, z racji, że jestem nieprzystosowana do życia w społeczeństwie. Rozglądam się bacznie po pracowni, lustrując wzrokiem sztalugi stojące złożone pod ścianami, te rozłożone, wraz z rozpiętymi na nich płótnami, niektórymi jeszcze schnącymi, innymi dopiero z wykonanym szkicem. Oglądam uważnie palety, słoiki z pędzlami, wdycham cierpki zapach terpentyny, pomieszany z perfumami Leonarda, bezceremonialnie siadając na stołku. Sam nie zdążył mi tego zaproponować, ale mężczyźni tacy są i nader często zapominają o rzeczach podstawowych. Na szczęście nie potrzebuję nikogo takiego, potrafię sama o siebie zadbać, dlatego też urządzam się tak, aby czuć się wygodnie. Uśmiecham się rozluźniona do Masterangelo, po czym zdejmuję nieco przemoczony, ciężki płaszcz z ramion i rzucam mu swoje okrycie. Wykazuje się niezłym refleksem, dlatego mrugam do niego z aprobatą. Zasługuje na moją przychylność.
-I co teraz? - pytam, przekrzywiając głowę - rozbierzesz mnie, czy sama mam to zrobić, a ty będziesz tylko sterczeć? Wiesz, że pozuję po raz pierwszy, nie wiem, jak chcesz, bym się ustawiła - marudzę, popędzając go, bo nie mam przecież nadmiaru wolnego czasu. Nawet jeśli, on nie musi o tym wiedzieć.
Sama uważam się za najbardziej neutralną osobę pod słońcem, zdolną do wydawania tak obiektywnych sądów. Ludzi dzielę na dwie grupy (tych, którzy są mi do czegoś przydatni i tych, którzy mogą pocałować mnie w dupę) a poza nimi jestem ja. Samiutka i wyjątkowo, kompletnie niepasująca do reszty tego człowieczego bydła.
-Jeszcze mnie nie malujesz, widzimy się, rozmawiamy. Czy to nie spotkanie? - odpowiadam pytaniem na pytanie, bo przecież... to chyba jasne i oczywiste. A może tylko dla mnie, z racji, że jestem nieprzystosowana do życia w społeczeństwie. Rozglądam się bacznie po pracowni, lustrując wzrokiem sztalugi stojące złożone pod ścianami, te rozłożone, wraz z rozpiętymi na nich płótnami, niektórymi jeszcze schnącymi, innymi dopiero z wykonanym szkicem. Oglądam uważnie palety, słoiki z pędzlami, wdycham cierpki zapach terpentyny, pomieszany z perfumami Leonarda, bezceremonialnie siadając na stołku. Sam nie zdążył mi tego zaproponować, ale mężczyźni tacy są i nader często zapominają o rzeczach podstawowych. Na szczęście nie potrzebuję nikogo takiego, potrafię sama o siebie zadbać, dlatego też urządzam się tak, aby czuć się wygodnie. Uśmiecham się rozluźniona do Masterangelo, po czym zdejmuję nieco przemoczony, ciężki płaszcz z ramion i rzucam mu swoje okrycie. Wykazuje się niezłym refleksem, dlatego mrugam do niego z aprobatą. Zasługuje na moją przychylność.
-I co teraz? - pytam, przekrzywiając głowę - rozbierzesz mnie, czy sama mam to zrobić, a ty będziesz tylko sterczeć? Wiesz, że pozuję po raz pierwszy, nie wiem, jak chcesz, bym się ustawiła - marudzę, popędzając go, bo nie mam przecież nadmiaru wolnego czasu. Nawet jeśli, on nie musi o tym wiedzieć.
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Nieaktywni
To nie żadna kwestia zdecydowania czy niezdecydowania. Powstawanie obrazu to wbrew wszelkim pozorom naprawdę długi proces. I nie zaczyna się on wraz z pierwszym dotknięciem płótna przed pędzel. Zaczyna się w głowie artysty, kiedy to rodzi się pomysł, a za nim potrzeba stworzenia czegoś. Zazwyczaj na początku jest to zaledwie niedoprecyzowane coś, które musi dojrzeć. Poczułem to wtedy w parku, bzyczało w moim umyśle niczym narastający dźwięk budzika we śnie. Najpierw wydaje się, że to tylko coś w tle, a potem okazuje się, że to rzeczywistość przygania nas do siebie. W tym wypadku to właśnie nierzeczywistość pchała się do odzwierciedlenia. I chociaż chodziłem z tym pomysłem już jakiś czas to nie zdołałem go jeszcze do końca ukształtować w swojej głowie. Po części, dlatego właśnie chciałem z nią zjeść ten obiad. Żeby zdać sobie ostatecznie sprawę jak to wszystko ma wyglądać. Tymczasem Bleach już teraz wyglądała na zniecierpliwioną. Nie mam pojęcia jak uda nam się dotrzeć do końca tej sesji.
- Tak, to spotkanie - odpowiadam, nadal lekko wytrącony z równowagi. Wszystko nagle przyspiesza i rozleniwione trybiki mojego umysłu muszą przyspieszyć, aby za tym wszystkim nadążyć. Stoję więc tuż obok niej i przyglądam się jej jak bezczelnie lustruje mój azyl. Nie widzę w niej jednak krytycyzmu. Sączy się z niej raczej zwykła ciekawość, być może nigdy wcześniej nie była w takim miejscu. Czasem łatwo mi o tym zapomnieć skoro to po prostu część mojego domu, część mnie. Uśmiecham się bezwiednie, gdy siada, widocznie czując się już jak u siebie. Szkoda, że wybrała sobie akurat stołek, na którym przysiadam sam podczas pracy. Nie jest to jednak moment, w którym mam ją za to strofować. I tak zaraz przestawię stojącą pod ścianą sztalugę. Wciąż rozglądam się po pracowni myśląc intensywnie jak chcę ustawić Bleach, na jakim tle malować. Ciemne wydaje mi się odpowiednie. Będzie tworzyć silny kontrast, a to wydaje mi się dominantą tej kobiety. Będę musiał rozwiesić płótno, zasłonić trochę okno. Tyle pracy. Zaskoczyła mnie. Zwykle robię to wszystko zanim pojawia się model, aby móc rozpocząć malowanie natychmiast. Nie jestem jednak zły. Podchodzę do wieszaka, na którym wieszam jej płaszcz, a z drugiego końca zdejmuję kremowy szlafrok z miękkiego materiału.
- Nie gorączkuj się tak - mówię, pochodząc do niej i wręczając jej okrycie. - Możesz iść do łazienki się rozebrać i przyjść w szlafroku. Do naga rozbierzesz się na samym końcu. Muszę rozwiesić materiał na tło, przygotować się jeszcze. Pokieruję tobą, nie martw się. - Uśmiecham się do niej, po czym ruszam do komody, w której leżą złożone materiały służące mi za tła. Wpadam w dobrze znany rytm.
- Tak, to spotkanie - odpowiadam, nadal lekko wytrącony z równowagi. Wszystko nagle przyspiesza i rozleniwione trybiki mojego umysłu muszą przyspieszyć, aby za tym wszystkim nadążyć. Stoję więc tuż obok niej i przyglądam się jej jak bezczelnie lustruje mój azyl. Nie widzę w niej jednak krytycyzmu. Sączy się z niej raczej zwykła ciekawość, być może nigdy wcześniej nie była w takim miejscu. Czasem łatwo mi o tym zapomnieć skoro to po prostu część mojego domu, część mnie. Uśmiecham się bezwiednie, gdy siada, widocznie czując się już jak u siebie. Szkoda, że wybrała sobie akurat stołek, na którym przysiadam sam podczas pracy. Nie jest to jednak moment, w którym mam ją za to strofować. I tak zaraz przestawię stojącą pod ścianą sztalugę. Wciąż rozglądam się po pracowni myśląc intensywnie jak chcę ustawić Bleach, na jakim tle malować. Ciemne wydaje mi się odpowiednie. Będzie tworzyć silny kontrast, a to wydaje mi się dominantą tej kobiety. Będę musiał rozwiesić płótno, zasłonić trochę okno. Tyle pracy. Zaskoczyła mnie. Zwykle robię to wszystko zanim pojawia się model, aby móc rozpocząć malowanie natychmiast. Nie jestem jednak zły. Podchodzę do wieszaka, na którym wieszam jej płaszcz, a z drugiego końca zdejmuję kremowy szlafrok z miękkiego materiału.
- Nie gorączkuj się tak - mówię, pochodząc do niej i wręczając jej okrycie. - Możesz iść do łazienki się rozebrać i przyjść w szlafroku. Do naga rozbierzesz się na samym końcu. Muszę rozwiesić materiał na tło, przygotować się jeszcze. Pokieruję tobą, nie martw się. - Uśmiecham się do niej, po czym ruszam do komody, w której leżą złożone materiały służące mi za tła. Wpadam w dobrze znany rytm.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie peszy mnie zupełnie, że za moment stanę przed prawie obcym facetem zupełnie naga. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz robię coś takiego, choć ten konkretny wypadek można przecież uznać za całkiem nobliwy. Nie idziemy do łóżka, nie całujemy się, nie pieścimy... Pewnie nawet nie będziemy rozmawiać. Posłużę mu za modelkę, on mnie nakarmi i każde z nas rozejdzie się w swoją stronę. Chyba, że spodobam mu się na tyle, że zdecyduje się malować mnie częściej. Nie wiem jednak, czy mi przypadnie do gustu znieruchomienie i udawanie rzeźby przez kilka godzin, podczas gdy on postara się przenieść na płótno moje kształty, fakturę skóry, biel włosów. Ciekawe, jak to jest uchwycić na obrazie żywych i w dodatku równie odsłoniętych ludzi... Chyba jednak nie mam odwagi o to zapytać, bojąc się, że przekroczę niespodziewanie jakąś jego intymną granicę.
-Jakich farb użyjesz? - pytam zamiast tego, zainteresowana, chociaż i tak niewiele powie mi nazwa, jaką wymówi. Mógłby użyć do tego nawet plakatówek, których używają dzieci w szkołach podstawowych, a ja pewnie nie zauważyłabym zbyt dużej różnicy między technikami. Robi na mnie jednak wrażenie profesjonalisty, tak samo jak to wnętrze. Musi być wrażliwy... ciekawe, czy owa wrażliwość przejawia się w umiłowaniu do narządów wewnętrznych, wyrwanych i ułożonych w harmonijnej kompozycji na stole w kuchni. Ma u mnie kredyt zaufania: bez słowa komentarza odbieram szlafrok i idę do łazienki, aby się przygotować. Ostrożnie składam swoje ubranie, po czy nakładam peniuar, nieco przykrótki - jestem przecież znacznie wyższa od tutejszych dziewcząt - i wracam do pracowni, zmysłowo kołysząc biodrami. Włosy zlewają się z jasnym materiałem szlafroka, kiedy nieśpiesznym ruchem zsuwam go nieco, odsłaniając białe ramiona. Nagie uda błyszczą i nęcą, choć nie przybieram wcale wyzywającej pozy, zerkając z zaciekawieniem na Leondarda. Często tak pracuje? Ile ze swoich modelek miał?
-Tak ci odpowiada? - pytam, nieco prowokacyjnie, zsuwając szlafrok jeszcze niżej. Nie jestem wulgarna, lecz... kokieteryjna. Nadal za odważna jak na brytyjskie standardy.
-Jakich farb użyjesz? - pytam zamiast tego, zainteresowana, chociaż i tak niewiele powie mi nazwa, jaką wymówi. Mógłby użyć do tego nawet plakatówek, których używają dzieci w szkołach podstawowych, a ja pewnie nie zauważyłabym zbyt dużej różnicy między technikami. Robi na mnie jednak wrażenie profesjonalisty, tak samo jak to wnętrze. Musi być wrażliwy... ciekawe, czy owa wrażliwość przejawia się w umiłowaniu do narządów wewnętrznych, wyrwanych i ułożonych w harmonijnej kompozycji na stole w kuchni. Ma u mnie kredyt zaufania: bez słowa komentarza odbieram szlafrok i idę do łazienki, aby się przygotować. Ostrożnie składam swoje ubranie, po czy nakładam peniuar, nieco przykrótki - jestem przecież znacznie wyższa od tutejszych dziewcząt - i wracam do pracowni, zmysłowo kołysząc biodrami. Włosy zlewają się z jasnym materiałem szlafroka, kiedy nieśpiesznym ruchem zsuwam go nieco, odsłaniając białe ramiona. Nagie uda błyszczą i nęcą, choć nie przybieram wcale wyzywającej pozy, zerkając z zaciekawieniem na Leondarda. Często tak pracuje? Ile ze swoich modelek miał?
-Tak ci odpowiada? - pytam, nieco prowokacyjnie, zsuwając szlafrok jeszcze niżej. Nie jestem wulgarna, lecz... kokieteryjna. Nadal za odważna jak na brytyjskie standardy.
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Nieaktywni
Różni ludzie różnie reagują. Miałem już wiele modelek i modeli, w końcu na zagłówku mam już sporo kresek, a nie maluję od wczoraj. Każdy charakteryzuje się czymś innym. Nadmierną pewnością siebie, niezwykle podkopaną samooceną, przez co niezwykle trudno im się otworzyć. Inni gubią te przyziemne emocje dzięki napierającej na nich ciekawości, jaką budzi w nich to miejsce oraz sam proces tworzenia. Niemal zaliczyłem do tej grupy Bleach, ale to byłby błąd. Ona jest inna, zawiera w sobie wiele elementów, które wciąż ciężko mu znaleźć i ułożyć w jedną, logiczną całość. Czyni to z malowania jej jeszcze większe wyzwanie, które chcę podjąć. Chcę odkryć chociaż rąbka tajemnicy, którą jest, bo już dawno pogodziłem się z faktem, że nigdy nie da się do końca rozgryźć kobiety. Jej pytanie mnie zaskakuje i sprawia, że zatrzymuję się na chwilę. Zastanawia mnie, co za nim stoi. Prawdziwe zainteresowanie czy czysta grzeczność?
- Olejnymi, wolniej schną. - W momencie wypowiedzenia tych słów uświadamiam sobie, że może być ona z nich niezadowolona. W końcu wydaje się jej zależeć na czasie. Tak naprawdę nie wiem, czy zdołam ukończyć ten obraz. Może będę musiał odtwarzać pewne rzeczy z pamięci, co stanowi pewne wyzwanie. Nie zamierzam jednak wymyślać na przód i kiedy blondynka udaje się do łazienki przystępuję do pospiesznych przygotowań. Wysuwam jedną z szuflad komody, krytycznie oceniając jej wnętrze. Czarny materiał? Szuflada zamyka się z trzaskiem, sięgam do tej poniżej. Czerwone? W myślach wyobrażam sobie twarz mojej modelki, przypominam sobie nasza pierwsze spotkanie. Pszeniczne refleksy. Nie, tło nie może być czerwone, bo nada jej żółtej poświaty. Wracam do poprzedniej szuflady ostatecznie decydując się na czarne. Narzucam je na stojące w pracowni lustro, chwilę pracując nad odpowiedni udrapowaniem. Wreszcie jestem zadowolony z efektu, odsuwam się kilka kroków, patrzę jeszcze raz i mina mi rzednie. Nie, to nie to. Ponownie poprawiam i chyba jest dobrze, ale czuję, że na pewno jeszcze to poprawię. Przed okrytym lustrem stawiam stojący wcześniej z boku stołek wyściełany miękką poduszką dla wygody modela. Wiem, że siedzenie w jednej pozycji może być niewygodne, więc staram się im to jakoś maksymalnie umilić. Chociaż kiedyś zastanawiałem się, czy nie łatwiej rzucić by protego. Kończę przestawiać sztalugę, gdy wraca Bleach. Unoszę na nią spojrzenie i z rozbawieniem zauważam jak opuszcza trochę poły szlafroka. Taka z niej kokietka?
- Tu nie chodzi o moje upodobania - odpowiadam spokojnie i podchodzę do stojącego przed lustrem taboretu. - Usiąść tu proszę. Tyłem do sztalugi - Może być zaskoczona, ale przecież w akcie nie chodzi o to, żeby koniecznie pokazać piersi czy inne części ciała na co dzień zakryte. Tu chodzi o coś więcej.
- Olejnymi, wolniej schną. - W momencie wypowiedzenia tych słów uświadamiam sobie, że może być ona z nich niezadowolona. W końcu wydaje się jej zależeć na czasie. Tak naprawdę nie wiem, czy zdołam ukończyć ten obraz. Może będę musiał odtwarzać pewne rzeczy z pamięci, co stanowi pewne wyzwanie. Nie zamierzam jednak wymyślać na przód i kiedy blondynka udaje się do łazienki przystępuję do pospiesznych przygotowań. Wysuwam jedną z szuflad komody, krytycznie oceniając jej wnętrze. Czarny materiał? Szuflada zamyka się z trzaskiem, sięgam do tej poniżej. Czerwone? W myślach wyobrażam sobie twarz mojej modelki, przypominam sobie nasza pierwsze spotkanie. Pszeniczne refleksy. Nie, tło nie może być czerwone, bo nada jej żółtej poświaty. Wracam do poprzedniej szuflady ostatecznie decydując się na czarne. Narzucam je na stojące w pracowni lustro, chwilę pracując nad odpowiedni udrapowaniem. Wreszcie jestem zadowolony z efektu, odsuwam się kilka kroków, patrzę jeszcze raz i mina mi rzednie. Nie, to nie to. Ponownie poprawiam i chyba jest dobrze, ale czuję, że na pewno jeszcze to poprawię. Przed okrytym lustrem stawiam stojący wcześniej z boku stołek wyściełany miękką poduszką dla wygody modela. Wiem, że siedzenie w jednej pozycji może być niewygodne, więc staram się im to jakoś maksymalnie umilić. Chociaż kiedyś zastanawiałem się, czy nie łatwiej rzucić by protego. Kończę przestawiać sztalugę, gdy wraca Bleach. Unoszę na nią spojrzenie i z rozbawieniem zauważam jak opuszcza trochę poły szlafroka. Taka z niej kokietka?
- Tu nie chodzi o moje upodobania - odpowiadam spokojnie i podchodzę do stojącego przed lustrem taboretu. - Usiąść tu proszę. Tyłem do sztalugi - Może być zaskoczona, ale przecież w akcie nie chodzi o to, żeby koniecznie pokazać piersi czy inne części ciała na co dzień zakryte. Tu chodzi o coś więcej.
so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words
led to you
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ironizuje, droczy się ze mną, czy może to rzeczywisty fakt... dość dziwny, bo który artysta wybierałby materiał, po pracy z którym trzeba długo czekać na efekty? Zwłaszcza na ten pierwszy plan, stworzenie podmalówki, ponoć tak profesjonalnie nazywa się szkic, jaki zapewne zaraz wyjdzie spod pędzla Leonarda. Miano ma odpowiednie, ciekawe, czy nie stanowi pokracznego odbicia swego renesansowego odpowiednika. Może i ledwo skończyłam liceum, ale faktycznie podróże kształcą i ośmielę się stwierdzić, że posiadam więcej rozumu, niż połowa tych wyperfumowanych buców na wysokich stanowiskach. Czy to w świecie mugolskim, czy w sławetnym Ministerstwie Magii.
Teoretycznie znam się na wielu sprawach, praktycznie... na tych, które umożliwiają mi przeżycie. Chowam też w rękawie kilka asów, na wszelki wypadek, na tak zwaną czarną godzinę. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać i uratować tyłek z nieoczekiwanych tarapatów.
-Jeśli chcesz żebym została dłużej, po prostu powiedz - mruczę z przekąsem, przypatrując się tubkom, buteleczkom oraz reszcie gadżetów, wystawianych przez mężczyznę. On z pewnością wie, co robi, podczas kiedy ja sama... idę na żywioł, nie do końca świadoma, w jakim kierunku mnie poniesie. Oraz czy zdoła unieruchomić na kilka godzin. To nic trudnego siedzieć bez ruchu w oczekiwaniu na odpowiedni moment, by włamać się do cudzego domu: przez takie sytuacje przechodziłam wielokrotnie, śledząc, obserwując, namierzając. Teraz jednak to ma być zwykła rozrywka - czy może praca o wiele cięższa? - w związku z tym nie posiadam absolutnie żadnej motywacji. Prócz wrodzonej(?) ambicji, każącej mi udowodnić każdemu, że jestem od niego lepsza. Zastanawia mnie czarne tło, niemalże żałobny kir, który stanie się tłem dla mego specjalnego portretu. Czy mam odgrywać zrozpaczoną wdowę? Siostrę, cierpiącą po śmierci brata? Narzeczoną, której los odebrał przyrzeczoną miłość? A może mam po prostu być sobą: niezdrowo bladą, promieniującą niecodziennym blaskiem na czarnym materiale? Nie okazuję zaskoczenia, kiedy prosi mnie, bym się odwróciła, wyjątkowo również się nie spieram. Wyczuwam, że powoli wchodzi w ten trans, nachodzący prawdziwego artystę, więc siadam na krześle, zsuwając szlafrok jednak jeszcze nieco niżej. Odsłaniam szczupłe plecy, barki, łopatki, choć materiał nadal zakrywa intymne części mojego ciała. Jestem jednocześnie szczelnie zakryta, jak i całkiem naga. Jak to możliwe?
Teoretycznie znam się na wielu sprawach, praktycznie... na tych, które umożliwiają mi przeżycie. Chowam też w rękawie kilka asów, na wszelki wypadek, na tak zwaną czarną godzinę. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać i uratować tyłek z nieoczekiwanych tarapatów.
-Jeśli chcesz żebym została dłużej, po prostu powiedz - mruczę z przekąsem, przypatrując się tubkom, buteleczkom oraz reszcie gadżetów, wystawianych przez mężczyznę. On z pewnością wie, co robi, podczas kiedy ja sama... idę na żywioł, nie do końca świadoma, w jakim kierunku mnie poniesie. Oraz czy zdoła unieruchomić na kilka godzin. To nic trudnego siedzieć bez ruchu w oczekiwaniu na odpowiedni moment, by włamać się do cudzego domu: przez takie sytuacje przechodziłam wielokrotnie, śledząc, obserwując, namierzając. Teraz jednak to ma być zwykła rozrywka - czy może praca o wiele cięższa? - w związku z tym nie posiadam absolutnie żadnej motywacji. Prócz wrodzonej(?) ambicji, każącej mi udowodnić każdemu, że jestem od niego lepsza. Zastanawia mnie czarne tło, niemalże żałobny kir, który stanie się tłem dla mego specjalnego portretu. Czy mam odgrywać zrozpaczoną wdowę? Siostrę, cierpiącą po śmierci brata? Narzeczoną, której los odebrał przyrzeczoną miłość? A może mam po prostu być sobą: niezdrowo bladą, promieniującą niecodziennym blaskiem na czarnym materiale? Nie okazuję zaskoczenia, kiedy prosi mnie, bym się odwróciła, wyjątkowo również się nie spieram. Wyczuwam, że powoli wchodzi w ten trans, nachodzący prawdziwego artystę, więc siadam na krześle, zsuwając szlafrok jednak jeszcze nieco niżej. Odsłaniam szczupłe plecy, barki, łopatki, choć materiał nadal zakrywa intymne części mojego ciała. Jestem jednocześnie szczelnie zakryta, jak i całkiem naga. Jak to możliwe?
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pracownia
Szybka odpowiedź