Wydarzenia


Ekipa forum
Salon Luster
AutorWiadomość
Salon Luster [odnośnik]23.02.16 22:55
First topic message reminder :

Salon luster

★★
Pracownia luster to królestwo Magrit Lupin. Niepozorny szyld, skromna witryna sklepu może nie działa na przechodniów jak magnes, jednak, gdy ktoś decyduje się rzucić okiem w głąb w sklepu, natychmiast nachodzi go ochota, aby wejść do środka. Niezliczona ilość luster różnego typu, porozwieszanych na ścianach i specjalnych przepierzeniach, czy małe zwierciadła umocowane na uczepionych do sufitu mocnych linkach, a także przemyślane zagospodarowanie świateł sprawiają, że przekraczając próg w klienta uderza feeria obrazów, spektakli świateł, w którym to właśnie on staje się aktorem odgrywającym główną rolę. Wydawałoby się, że to nie tak wielka przestrzeń, jednak sklep ciągnie się daleko w głąb, czego wrażenie potęguje mnogość zwierciadeł. Na końcu, po prawej stronie znajduje się lada – tam panuje półmrok, a zaraz za nią można dostrzec zarys wejścia do kantorka, gdzie najczęściej pracuje Magrit. Nad drzwiami wisi niebieski dzwoneczek, zwiastujący przybycie nowego klienta.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:25, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Luster - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salon Luster [odnośnik]04.11.24 15:12
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 41
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Luster - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon Luster [odnośnik]09.11.24 19:49
W otoczeniu luster bardzo łatwo było stracić orientację – pomieszczenie, w którym się znalazłyście, zdawało się cały czas zmieniać, poruszać wraz z każdym waszym krokiem i zmianą pozycji. Nie mogłyście mieć pewności, czy była to spowodowana zwielokrotnionymi odbiciami iluzja, czy może efekt nagromadzonej w środku magii; istniało prawdopodobieństwo, że jedno i drugie. Zasłonięcie jednego z luster wydawało się w tej sytuacji rozsądne, a biegła w transmutacji Adriana zdecydowała się to zrobić, stawiając przed nim mur. Rzucone przez Zakonniczkę zaklęcie sprawiło, że posadzka salonu wypiętrzyła się natychmiast, sięgając niemal sufitu; lustra dookoła was zadrżały, obie czułyście też, jak drży podłoga pod waszymi stopami. Adriana mogła mieć pewność, że jej czar zadziałał poprawnie – ale kiedy odwróciła się za siebie, dostrzegła, że lustro naprzeciwko niej wciąż wyglądało jak długi korytarz – z tym, że teraz na jego końcu pojawiła się obłożona płytkami ściana. Podobne widać było po prawej i po lewej stronie pomieszczenia, oddalone tak bardzo, że trudno było ocenić, jakich rozmiarów salon był tak naprawdę; po paru sekundach żadna z was nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić, gdzie zaczynało się lustro, a gdzie kończyło – może nie było ich tu wcale, a cała przestrzeń zniekształcona była magią?

Tym, co pozostało niezmienne, była pulsująca czerń; Adriana, domyślając się, że to właśnie ona była celem misji, podeszła bliżej. Lustro, przed którym się znalazła, zdecydowanie nie było obrazem – ale kiedy Zakonniczka wypowiedziała inkantację zaklęcia, dostrzegła, jak jego powierzchnia zaczyna falować, jakby zamieniła się w wodę. Drewno różdżki rozgrzało się mocniej pod jej palcami, prawie parząc – a cienista substancja zaczęła powoli przesuwać się w jej stronę, ni to dym, ni ciecz. Kiedy dotknęła powierzchni lustra, to wybrzuszyło się, a później rozstąpiło; mrok wynurzył się, niczym spod wody, ale znalazłszy się poza nią, wciąż unosił się w powietrzu. Lewitujące wokół odłamki podążyły za nim, choć i one zdawały się stracić swój kształt, zamieniając się w srebrzące się, przypominające rtęć kule. Jedna z nich dotknęła końca różdżki Adriany i otoczyła ją srebrzystą warstwą, sprawiając, że wydobywające się z niej światło zaklęcia zalśniło mocniej. A mrok – zaczął szeptać. Zwielokrotnione głosy w obcym języku wypełniły uszy i myśli obu Zakonniczek, odbijając się tak, jak światło odbijało się od luster. Było w nich coś złowrogiego, nieokreślona jeszcze groźba zawieszona w czasie; lustra wokół was znów zadrżały, podobnie jak odbijające się w nich obrazy. Magia wokół was wydawała się niestabilna.

Maeve miała chwilę, żeby rozejrzeć się po pomieszczeniu, ale chociaż jej bystre, wyćwiczone oko było w stanie wyłapać każdy szczegół, to wychwycenie sensu z tego, co widziała, wydawało się niemożliwe. Mogła stwierdzić, że odbicia, które przyglądały jej się ze wszystkich stron, z całą pewnością nie były naturalnym zjawiskiem optycznym, całkowicie wyraźnie pomimo nadal działającego zaklęcia kameleona; a im dłużej się im przyglądała, tym bardziej była pewna, że mimo iż wszystkie podążały za jej ruchami, to każde zachowywało się nieco inaczej. Przez moment wydawało jej się, że w jednym z luster dostrzegła swoją prawdziwą, niezmienioną przez metamorfomagię twarz; inne jej z odbić w pewnym momencie odwróciło się, żeby przyjrzeć się pracującej przy kuli Adrianie, choć sama Maeve z pewnością tego nie zrobiła. Maeve zorientowała się też, że w zależności od tego, w którym miejscu salonu się ustawiła, ilość jej odbić była inna – stojąc dokładnie pośrodku salonu widziała tylko jedno, a kiedy go obchodziła, robiło się ich więcej – aż w pewnym momencie spoglądał na nią tuzin jej własnych odbić. Podobnie było z odbiciami Adriany. Jedynym punktem, który nie odbijał się w żadnym z luster, była kotłująca się czerń.

Czas na odpis mija 12 listopada o godz. 20:00.

Możecie w tej turze napisać dowolną (rozsądną) ilość postów i wykonać maksymalnie trzy akcje. Jeśli będziecie potrzebować posta uzupełniającego, dawajcie znać.

Substancja, która przylgnęła do różdżki Adriany, działa niczym lustro odbijające i zwielokratniające wiązki zaklęć, sprawiając, że ST ich rzucenia jest niższe o 15, a moc znacznie większa. Efekt utrzyma się przez trzy kolejne rzucone zaklęcia, po których substancja wyschnie, skruszeje i opadnie.

Działające zaklęcia:
Kameleon (Maeve) - ST dostrzeżenia 48 (tu rzut)
Deserpes
Drętwota (x2)
Bombino (Adrien) - 2/3 tury

Energia magiczna:
Maeve - 36/50
Adriana - 33/50
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Luster - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon Luster [odnośnik]11.11.24 12:36
Posadzka wypiętrzyła się w górę; Adda śledziła ją uważnie wzrokiem, oceniając transmutacyjny splot magii. Nie miała pewności co do tego czy tak bliska obecność… tego czegoś nie wypaczy jej zaklęć, ale wyglądało na to, że cały proces przebiegł bez zarzutu. Ukłucie satysfakcji było miłe, choć krótkie – ledwo obejrzała się za siebie, a rozmyło się w poczuciu irytacji. Teraz lustro odbijało także tę ścianę, efekt zwielokrotnienia powierzchni wcale nie minął. Co gorsza – miała wrażenie, że tylko się pogorszył; teraz orientację we wnętrzu salonu traciła o wiele łatwiej, a każde kolejne odbicie zlewało się z poprzednim. Gdzie był początek, a gdzie koniec? Gdzie tak właściwie była wyczarowana ściana, a gdzie było miejsce w którym dostrzegła kulę po raz pierwszy?...
Użycie Lateo przyniosło spełnienie jej cichego życzenia – cień, kula, ogólnie rzecz ujmując: paskudztwo, opuściło lustro, ale teraz mroczna energia wydawała się manifestować swoją obecność mocniej. Pojawiły się dziwne szepty, pojawiło się wrażenie niewypowiedzianej groźby, która ziścić się może w każdej sekundzie.
Krukońska ciekawość i próba rozwiązania sytuacji nieoczywistą kombinacją przyniosła także równie nieoczekiwany rezultat w postaci srebrnych drobin mających jeszcze przed chwilą kształt odłamków lustra. Adda czuła, jak różdżka rozgrzewa się w jej dłoni, za serce ścisnął ją słuszny niepokój i obawa, ale nie ruszyła się z miejsca, uparta jak nigdy. Lustrzana maź przylgnęła do jej różdżki niczym wosk i zastygła nim czarownica spróbowałaby ją strzepnąć. Co teraz? Czy będzie mogła w ogóle rzucać zaklęcia? A jeśli ich efekt będzie wypaczony czarną magią? Teoretycznie blask lateo nie był wcale stłamszony, wydawał się mocniejszy, żywszy niż kiedykolwiek, ale w salonie pełnym niestabilnej magii wszystko wydawało się możliwe.
Spojrzała gdzieś w bok, gdzie ostatnim razem słyszała głos Maeve; zaklęcie kameleona wciąż dobrze ją kryło, a mnogość odbić wcale nie pomagała jej w zorientowaniu się która jest prawdziwa.
Mów mi kombinator – stwierdziła lekkim tonem, z wyraźną satysfakcją. – W wewnętrznej kieszonce opończy znajdziesz moją świecę i pióro. Możesz mi je podać? Ja tylko coś sprawdzę…
Adda sięgnęła do kieszeni płaszcza i wydobyła stamtąd słoik z Adrienem. Bombino miało to do siebie, że nie trwało zbyt długo; nie wiedziała dokładnie ile czasu zdążyło już upłynąć, straciła orientację w czasoprzestrzeni przez dziesiątki odbić i zakłamanie rzeczywistości, ale nie zamierzała pozwolić mu się odmienić. Nie teraz. Nie tutaj.
Wsunęła czubek różdżki do wnętrza słoika i dotknęła nią żaby; nie za mocno, ale i nie za lekko, tak by nie umknął jej spod wiązki zaklęcia.
Constansa.
Jeśli zaklęcie nie zostało wypaczone – Adrien powinien spędzić w żabiej postaci jeszcze trochę czasu i tym samym zyska nieco informacji. Z tą dziwną substancją na różdżce obawiała się rzucać zaklęcia pomocnicze w stronę przyjaciółki czy samej siebie – ostatnie czego potrzebowały to niespodziewane komplikacje.
Skoro cień znajduje się już poza lustrem, to chyba pora na odpalenie świec. Teczka wspominała o niestabilności koordynaty, podobno zmienia położenia. Zapalmy je dopóki jest tutaj… – Adda ponownie zabezpieczyła słoik apaszką i wsunęła go z powrotem do kieszeni. Po chwili – nieco na oślep i po paru próbach – odebrała od Maeve swoją świecę.
Improwizacja to moje drugie imię – westchnęła teatralnie, obracając pióro w palcach – ale akurat teraz wolałabym mieć plan. Albo wiedzieć czego się spodziewać. Gotowa?
Jeszcze jedna krótka chwila. Serce wybiło mocniejszy rytm, obcobrzmiące szepty wypełniły jej głowę, po raz kolejny wzbudzając słuszną obawę. Żarty na bok.
Na trzy. – Uniosła pióro, zawiesiła dłoń tuż nad knotem. – Raz, dwa…
Nie zamykaj oczu.
Trzy.
Pióro zetknęło się ze świecą.

|constansa (st. 65 - 15 = 50), rzut 40 + 36 = 76; odpalam świeczuszkę


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Salon Luster [odnośnik]12.11.24 19:01
Nie przeszkadzało jej, że nie grała pierwszych skrzypiec, a jej talenty, przynajmniej dotychczas, okazały się niezbyt przydatne. Już podczas spotkania w „Króliczej Łapce” zostało jasno określone, którzy spośród Zakonników staną na czele wszystkich siedmiu grup, którzy zaś będą służyć im wsparciem i pomocą; Maeve nie miała najmniejszych wątpliwości, że osadzenie Adriany w tej roli jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, nie tylko ze względu jej przykrywkę, znajomości wśród pracowników londyńskiego Ministerstwa Magii, ale przede wszystkim na posiadane umiejętności. Żywiła jednak cichą nadzieję, że w końcu jej udział w tej wyprawie przyniesie ze sobą jakieś wymierne korzyści, że przestanie być jedynie rozedrganym, snującym się za przyjaciółką cieniem; cóż, dopóki nie stała się kulą u nogi, i tak powinna poczytywać to sobie za sukces.
Wykorzystała fakt, iż towarzyszka wzięła na siebie ciężar czarowania i spróbowała w tym czasie dokładniej rozejrzeć się dookoła, dojrzeć coś nowego, coś więcej, a dzięki temu lepiej zrozumieć ich zdradliwe otoczenie. Mnogość luster w połączeniu z niestabilną magią uniemożliwiała jednoznaczne określenie, co było prawdą, co zaś jedynie zwodniczą iluzją. Niektóre z zaobserwowanych przez nią odbić stanowiły ewidentne kłamstwo – wciąż działające zaklęcie kameleona i stale podtrzymywana przemiana metamorfomagiczna sprawiały, że nie nie powinna dostrzec w odłamkach szklanych tafli ani swojej własnej twarzy, ani tej należącej do Emer. Inne jednak dużo łatwiej można byłoby pomylić z tym, co faktycznie działo się we wnętrzu salonu.
Myślisz, że wyczuwa naszą obecność, kombinatorze? – mruknęła cicho, nie mogąc oderwać spojrzenia od tej pulsującej, żywej czerni, którą Adriana z powodzeniem wydobyła spod powierzchni lustra; najchętniej zwiększyłaby odległość oddzielającą ją od lewitującego mroku, przestała się mu tak przyglądać, lecz rozsądek podpowiadał, że zagrożenia nie należało spuszczać z oka. Bo choć ta przedziwna substancja nie mogła im jeszcze uczynić krzywdy, tak Maeve była przekonana, że to jedynie chwilowe.
Złowróżbne szepty nasiliły się, zaś salon znów zadrżał, potęgując odczuwane napięcie; ile minut nim wybije północ?
Wszystko w porządku? Z twoją różdżką – dodała, przelotnie zerkając w kierunku blondynki; wcześniej dostrzegła, jak jedna ze srebrzystych kul dotknęła ściskanego przez nią drewienka, a następnie otoczyła je... czym dokładnie? – Zaraz je znajdę – odpowiedziała jeszcze, natychmiast przeszukując kieszenie pożyczonej od przyjaciółki opończy. Fakt, że nie widziała siebie, noszonego odzienia, tylko utrudniał, jednak w końcu natrafiła dłonią na charakterystyczne kształty, wyciągnęła je w stronę drugiej czarownicy, skoordynowała z nią ruchy, by skutecznie przekazać artefakty. Następnie sięgnęła do przewieszonej przez ramię torby z zamiarem odnalezienia własnej świecy oraz pióra feniksa; musiały przecież zapalić je jednocześnie.
Przez ledwie moment zastanawiała się, czy nie spróbować rzucić jakiegoś zaklęcia, które mogłoby wspomóc je w dalszej części misji, dotychczasowe niepowodzenia odwiodły ją jednak od tego pomysłu; wolała nie kusić losu, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, jak niewiele czasu im zostało.
Stanęła na przeciwko Adriany, po drugiej stronie cienistej mgły, starając się na ślepo odwzorować jej pozycję – świeca w jednej dłoni, pióro w drugiej.
Trudno byłoby mieć plan na tę akurat okazję – odparła oszczędnie, cicho; rozumiała odczucia przyjaciółki, również wolałaby wiedzieć, co dokładnie się wydarzy, w jakiej kolejności, czy zostaną zaatakowane, a jeśli tak, to przez jak wielu przeciwników – nie chciała jednak raczyć jej frazesem, że powinna spodziewać się niespodziewanego, obie były tego więcej niż świadome.
Raz, dwa... trzy. – Odliczyła na głos, chcąc w ten sposób zwiększyć szansę na to, że wykonają odpowiedni gest w tym samym momencie.


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Salon Luster [odnośnik]12.11.24 22:41
Niepokojące szepty otaczały was ze wszystkich stron. Czerniący się pośrodku salonu mrok, nieoddzielony już barierą w postaci lustrzanej powierzchni, oddziaływał na otoczenie – i na was – zdecydowanie silniej niż jeszcze przed chwilą. Obie czułyście bijące od niego zło; potężne, plugawe, surowe. Stojąca najbliżej kuli Adriana miała wrażenie, że od tej bliskości mrowi ją całe ciało – a obie wyczuwałyście wiszące w powietrzu zagrożenie, choć nie byłyście w stanie jeszcze dokładnie go określić. Wspomnienie rozszarpanej na kawałki policjantki było świeże, cokolwiek ją zaatakowało – mogło w każdej chwili zrobić to samo z wami.

Zaklęty w żabę czarodziej wciąż znajdował się bezpiecznie w słoiku. Gdy Adriana na niego spojrzała, mogła odnieść wrażenie, że spoglądał ku niej z wyrzutem – a wyciągnięty z torby, podjął się desperackiej próby doskoczenia do przysłoniętego chustką otworu, jednak ucieczka zakończyła się fiaskiem. Magia, po którą sięgnęła Adriana, okazała się posłuszna; czarownica poczuła, jak różdżka rozgrzewa się pod jej palcami, a jasna mgiełka, która otoczyła żabę, zalśniła mocniej niż mogłaby się spodziewać, wzmocniona pokrywającą drewno powłoką. Żaba zaskrzeczała rozpaczliwie, pozostała jednak w swojej postaci.

Podarowane wam przez Harolda Longbottoma pióra feniksa rozżarzyły się jasnym, pomarańczowym blaskiem, ledwie wzięłyście je do rąk; gdy to się stało, otaczające was szepty na chwilę przycichły, zastąpione odległą, podnoszącą na duchu pieśnią feniksa – ale kiedy płomień dotknął świec, mrok ożył. Knoty rozbłysły jasnym, błękitnym blaskiem; światło odbiło się od lustrzanych powierzchni, zwielokrotnione każdym kolejnym odbiciem – napierając ze wszystkich stron na kotłującą się w powietrzu ciemność. Ta odpowiedziała; głosy stały się głośniejsze, gniewne. Stare, celtyckie inkantacje rozbrzmiały ze wszystkich stron, wlewając się w myśli i utrudniając ich skupienie. Czerń zadrżała, jej długie, ciemne języki wyciągnęły się na boki, dotykając lustrzanych powierzchni i barwiąc je mrokiem, kojarzącym się z kroplą atramentu wrzuconą do wody. Ciemność zaczęła się wzdłuż nich rozchodzić, rozpraszając się, rzedła – ale jednocześnie zajmowała coraz większą powierzchnię. A później kilka rzeczy stało się jednocześnie.

Maeve ponad ramieniem Adriany dostrzegła jej odbicie w jednym z luster. W odbiciu – za plecami Tonks – pojawiła się nagle utkana z mroku sylwetka, ni to ludzka, ni zwierzęca. Stwór stał na dwóch nogach i miał dwie ręce, ale te zakończone były długimi, szponiastymi palcami. W miejscach oczodołów lśniły czerwone ślepia, które spojrzały prosto na Maeve. W tym samym momencie długie ramię otoczyło odbicie Adriany i pociągnęło ją w tył – a prawdziwa Adriana poczuła, jak jakaś niematerialna siła nią szarpie, bez ostrzeżenia i tak mocno, że nie zdążyła zareagować. Jej ciało poleciało w stronę lustra, świeca wypadła jej z ręki i przewróciła się, tocząc się po posadzce; płomień zadrżał, ale nie zgasł – jeszcze. Sama Adriana natomiast miała wrażenie, że wpada do lodowatej wody; zimna substancja otoczyła ją ze wszystkich stron, nie utrudniając jednak oddychania. W jednej sekundzie zniknął salon, mrok i Maeve, a otoczyła ją pustka; wciąż stała na własnych nogach, na czymś co przypominało szarą podłogę – ale dookoła niej nie było ani ścian ani sufitu. Otaczały ją strzępy czarnego dymu, z którego raz po raz wyłaniały się niewyraźne sylwetki ludzi, których znała; osób, które były jej bliskie. Cieniste mary wypowiadały słowa, które obijały się znajomo o wspomnienia; strzępki konwersacji, fragmenty kłótni i miłosnych wyznań, obietnic, które nigdy nie zostały spełnione. Gdzieś za jej plecami – w oddali – rozbrzmiał śmiech dziecka, gaworzącego niemowlęcia – ale jeżeli się odwróciła, dostrzegła tylko kłębiący się mrok. Gdziekolwiek znajdowało się źródło dźwięku – musiało być nim przysłonięte.

Maeve widziała, co robiła Adriana – ale nie była w stanie jej dosięgnąć. Widziała moment, w którym Zakonniczka wpadła w lustro, po czym przeleciała przez jego powierzchnię, zastępując własne odbicie; tak samo, jak chwilę wcześniej wynurzyła się z niego czerniejąca kula. Istota, która pociągnęła ją w tył, zniknęła – czy na dobre, trudno było odgadnąć. Oprócz Adriany, Maeve dostrzegała trzy odbicia samej siebie; wszystkie trzymały w dłoni świecę, ale jedno z nich w pewnym momencie przybliżyło ją do siebie, po czym ręką spróbowało zdusić niebieski płomień. W tej samej sekundzie Maeve poczuła silne pieczenie po wewnętrznej części lewej dłoni; na skórze pojawiły się wypełnione przejrzystym płynem pęcherze.

Czas na odpis mija 15 listopada o godz. 20:00.

Możecie w tej turze napisać dowolną (rozsądną) ilość postów i wykonać maksymalnie trzy akcje. Jeśli będziecie potrzebować posta uzupełniającego, dawajcie znać.

Substancja, która przylgnęła do różdżki Adriany, działa niczym lustro odbijające i zwielokratniające wiązki zaklęć, sprawiając, że ST ich rzucenia jest niższe o 15, a moc znacznie większa. Efekt utrzyma się przez dwa kolejne rzucone zaklęcia, po których substancja wyschnie, skruszeje i opadnie.

Działające zaklęcia:
Kameleon (Maeve) - ST dostrzeżenia 48 (tu rzut)
Deserpes
Drętwota (x2)
Bombino (Adrien) - permanentnie (do czasu cofnięcia skutków transmutacji)

Energia magiczna:
Maeve - 36/50
Adriana - 31/50
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Luster - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon Luster [odnośnik]13.11.24 15:21
Czasem wydaje mi się, że tylko czeka na nasz ruch – mruknęła, uważnym spojrzeniem śledząc dryfującą w powietrzu kulę. Dziwne szepty nie ułatwiały skupienia, w zasadzie: nie ułatwiały niczego.
Constansa zalśniła osobliwą mgiełką, drobiny magii wniknęły w żabę, a jej rozpaczliwy skrzek na ułamek sekundy sprawił jej autentyczną przykrość. Bardziej jednak nić odczucia pojmanego Adriena interesowała ją siła zaklęcia; używała go nie od dziś, ani nie od wczoraj, zazwyczaj nie wywoływało tak migotliwej mgiełki, zachowywało się nieco inaczej. Żaba nie nosiła oznak zwiastujących wsteczną transmutację, wyglądało zatem na to, że cokolwiek pokryło jej różdżkę, musiało zwiększać moc zaklęcia. Na jak długo? Jak mocno? Tego nie była pewna.
Wygląda na to, że to... jakoś... – Adda bezradnie wzruszyła ramionami – ...wydaje mi się, że zwiększyło siłę zaklęcia, ale nie mam pojęcia jak bardzo. Szacując po tej mgiełce i lśnieniu – nie jest to byle jakie wzmocnienie. Rzadko widuję takie rzeczy.
Cierpliwie poczekała aż Maeve odnajdzie w opończy świeczkę wraz z piórem i zajęła pozycję. Nie do końca wiedziała czego się spodziewać, ale dumnie uznała, że poradzi sobie ze wszystkim co zaserwuje jej los.
Nie przewidziała tylko tego, że...

Przejście przez taflę lustra było jak skok do lodowatej wody.
Na chwilę zabrakło jej powietrza – to uleciało wraz z mocnym szarpnięciem, a rozlewające się po ciele zimno wywołało natychmiastowe dreszcze, zmusiło ją do skulenia się, objęcia ramionami w marnej próbie ratowania resztek ciepła. Ciche stuknięcie upuszczonej świecy było ostatnim odgłosem rzeczywistości, potem była już tylko cisza.
Adda roztarła zziębnięte dłonie o siebie i rozejrzała się, próbując ocenić co tak właściwie się stało. Wyjęcie kuli z lustra nasiliło szepty, a towarzyszący jej mrok i realne poczucie niebezpieczeństwa przybrało mocy, formując się w kształt dotąd niespełnionej groźby. Doskonale pamiętała co się stało z Nadią i choć nie w ten sposób wyobrażała sobie swój własny koniec, tak była świadoma tego z jak wielkim niebezpieczeństwem przyszło im się mierzyć. Najpierw we dwójkę, teraz osobno. Czy Maeve także trafiła do wnętrza lustrzanej tafli?...
Maeve?! – zawołała, ale jej głos rozszedł się w przestrzeni bez większej mocy. Otaczająca ją bezkształtna szarość zdawała się nie mieć ani początku ani końca. Nie było ani zapachu, ani dźwięków, nie było wiatru, jedynie fruwające w powietrzu strzępki mroku. Może…
Na chwilę znów zabrakło jej powietrza, coś ścisnęło ją za gardło.
Może to już był koniec? Może tak to właśnie wyglądało? Gładkie przejście pomiędzy jednym, a drugim światem – czy ta szarość oznaczała, że jeszcze mogła wrócić? Że jest w zawieszeniu?...
Stojąc na siwej posadzce pośrodku niczego Adda doszła do smutnego wniosku, że chciałaby wrócić. Chociażby po to, żeby się pożegnać.
Jeszcze raz, bez przekonania, rozejrzała się na boki. Tym razem wstęgę dryfującego nieopodal mroku opuściła znajoma postać; po charakterystycznej, połatanej szacie wyjściowej rozpoznała brata w jego roboczym stroju. Spieszył się gdzieś – jak zawsze – ale gdy przeszedł tuż obok, uniósł dłoń w geście pozdrowienia, pomachał jej. Ruch skojarzył jej się ze wspomnieniem, z czymś zbyt odległym by włożyć to w odpowiednią ramę czasu i miejsca; Louis zresztą zaraz potem rozmył się gdzieś w eterze, pozostawiając ją samą. Nie minęła chwila, a z boku wyczuła obecność kolejnej osoby; strzeliła spojrzeniem na prawo, instynktownie przyjmując defensywną pozę, z palcami zaciśniętymi na różdżce. Widok Igora w pogrzebowym fraku wcale nie był zaskoczeniem. Louis nie żył. Igor nie żył. Czy ona naprawdę…
“Wina jednak jak była, tak jest. Niezmywalna, obecna, czekająca na swój wyrok. Znasz pewnie tę maksymę: Culpam poena premit comes? Nawet w wiedźmiej straży musieli o niej mówić”. – Widmo przemówiło dokładnie tymi samymi słowami, jakimi uraczył ją duch Igora rok temu, w zeszłą Noc Duchów, gdy odwiedziła jego grób w lesie pośrodku niczego. Fakt, że obecnie sama znajdowała się pośrodku niczego rozbawił ją w bardzo ponury sposób.
Nie odpowiedziała mu – jej uwagę natychmiast zwabiło inne widmo, inna sylwetka, a umysł wypełniły głosy i przeplatające się słowa. Słyszała strzępki dawnych rozmów przecięte ostrym tonem równie dawnych kłótni; słyszała radość. Słyszała zwątpienie. Słyszała nadzieję. Słyszała żal.
Mike. – Odruch był naturalny; wyciągnęła rękę bezwiednie, próbując pochwycić dłoń aurora i zignorować dźwięczący w jej własnym głosie niepokój. Louis nie żył. Igor nie żył. Jej życie i nieżycie było sprawą pozostawioną pod znakiem zapytania, ale czy on?... Tyle razy powtarzał, że nie wiadomo ile zostało im czasu, tyle razy wypatrywała jakiejkolwiek wiadomości, zdjęta niepokojem o to czy wróci. Czy teraz mieli nie wrócić oboje? W pewnym sensie było to pocieszenie – marne, ciążące na sercu poczuciem pustki – ale nie wyobrażała sobie momentu w którym wraca do domu na wrzosowisku tylko po to by odebrać sowę z kopertą obleczoną czarną wstążką i pieczęcią podziemnego ministerstwa.
Mimo próby pochwycenia jego dłoni – zjawa minęła ją szybkim krokiem i rozmyła się w nicości, pozostawiając ją samą… samą? Na dźwięk niemowlęcego gaworzenia odwróciła się błyskawicznie; cień, nicość, mrok, śmierć – czymkolwiek było to, co więziło ją pośrodku niczego – trafiło w najczulszy punkt.
Przed nią jednak, zamiast spodziewanego widoku dziecka, rozciągał się tylko mrok.
Expecto patronum! – Reakcja przyszła jej odruchowo, ale przywołane wspomnienie z huśtawki na końcu świata, z momentu w którym Michael poprosił ją o rękę, wydawało jej się nagle skażone jakimś dziwnym smutkiem. Sięgnęła głębiej, po wspomnienie chabrowego ślubu, nocy, którą podzieliła się tylko z najbliższymi. – Expecto patronum!
Drewno zitanu znów się rozgrzało pod stężeniem skłębionej magii, a niesiona ostatnim skojarzeniem ze sposobów na rozproszenie ciemności, dodała:
Lumos maxima!

|expecto patronum (poniżej st, poniżej st), lumos maxima (udane)


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Salon Luster
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach