Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Lasy Cairngorms
Strona 1 z 39 • 1, 2, 3 ... 20 ... 39
AutorWiadomość
Lasy Cairngorms
Cairngorms w Szkocji to jeden z największych i najbardziej rozległych parków narodowych Wielkiej Brytanii; obszerne wysokie lasy roztaczające się na zboczach delikatnych gór są schronieniem dla tuzinów różnego rodzaju zwierzyny i ptactwa łownych, przez co w trakcie sezonu łowieckiego przyciągają ku sobie myśliwych nie tylko ze wszystkich stron Królestwa, ale i z dalszych zakątków Europy.
Część lasu wyodrębniona przez czarodziejów i chroniona zaklęciami, które sprawiają, że mugole nie odczuwają ochoty wejścia na ich tereny, są również ulubionym rejonem czarodziejskich polowań.
Część lasu wyodrębniona przez czarodziejów i chroniona zaklęciami, które sprawiają, że mugole nie odczuwają ochoty wejścia na ich tereny, są również ulubionym rejonem czarodziejskich polowań.
Ten dzień był doskonałym dniem na polowanie, a to miejsce - doskonałym miejscem. Nie, żeby Benjamin wiedział cokolwiek o tym ulubionym zajęciu szlachciców. Oni urodzili się w siodle, pomykając na tych swoich jednorożcach i niemęskich kucykach od maleńkości, natomiast on sam miał do czynienia z czworonożnym zębatym zabójcom dopiero wiele lat później, na bałkańskich i peruwiańskich bezdrożach. Początkowo nie polubił się z żadnym koniem, lecz podziwiał je ze szczerego serca, które najbardziej ukochało wolność. Dlatego też jego patronusem stał się czarny ogier i dlategóż też Wright pojawiał się w miejscu rozpoczęcia polowania w nastroju więcej niż wesołym. Wysokie jeździeckie buty były pokryte grubą warstwą błota oraz leśnej ściółki, podobnie jak obcisłe spodnie - Ben aportował się odrobinę za daleko i na miejsce zbiórki musiał przespacerować się malowniczymi krzakami. W brodzie miał sporo listków, które z namaszczeniem wyciągał, poprawiając wiszącą na ramieniu kuszę. Pożyczoną od Tristana, wypolerowaną, pachnącą nowością - przez chwilę mógł poczuć się jak dziedzic Rosierów, chociaż oprócz tego wspaniałego sprzętu strzeleckiego posiadał jedynie (również pożyczoną) uprząż dla konia. Minimum sprzętu przy maksimum (powiedzmy) umiejętności jeździeckich. Pamiętał swój wspaniały występ na letnim Festiwalu i kiedy zbliżał się do miejsca, gdzie miano wręczyć mu konia, miał jakąś cichą nadzieję, że znów spotka się z kapryśnym Smoczyskiem, który tak widowiskowo poniósł go do mety. Uprzednio kilkakrotnie zrzucając go na mokry piach, ale przecież tamta porażka była specjalnie, dla uratowania honoru Rosiera. Postanowił, że za kimś znajomym rozejrzy się za chwilę, gdy już dostanie swego rączego rumaka.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'Polowanie' :
'Polowanie' :
Wysokie buty do jazdy upijały i chodzenie w nich było wyjątkowo niewygodne, ale Colin postanowił się poświęcić i wytrzymać tych kilka godzin. W końcu oglądanie wielu parszywych twarzy, które przewijały się w tłumie, było równie wielką niedogodnością. Którą na szczęście łagodziło towarzystwo Samaela, kroczącego tuż obok, po którym nie było już widać śladu tej zadziwiającej p o t u l n o ś c i, z jaką dwa dni temu pozwolił Colinowi rozejrzeć się w swoim umyśle. A raczej - obejrzeć starannie wyselekcjonowane wspomnienia.
- Tyle plugastwa w moim pięknym, szkockim lesie - mruknął, spoglądając na niego z boku i omijając kałużę wypełnioną jakąś paskudną breją. - Po wyścigu możemy do mnie wstąpić - dodał znacząco, znów spoglądając pod nogi i unikając kolejnych podstępnych pułapek. Jeszcze tego brakowało, by rozpoczął polowanie obryzgany błotem od góry do dołu. I tak czuł się dziwnie, przychodząc tutaj z wypożyczoną uprzężą i kuszą, a teraz jeszcze musiał wypożyczyć konia. Czuł się biedny jak Weasley, mimo że bez problemu mógłby zakupić swojego własnego wierzchowca; nie widział jednak do tej pory takiej potrzeby, a szlacheckie kaprysy kupowania czegoś dla samego faktu posiadania, były mu całkowicie obce. Pocieszał go tylko fakt, że Samael był właściwie w podobnej sytuacji. Colin pierwszy się rzucił do losowania swojego wierzchowca; miał szczerą nadzieję, że nie trafi na bestię, która zrzuci go po pierwszym zakręcie albo rozdepcze z czystej zwierzęcej złośliwości.
- Tyle plugastwa w moim pięknym, szkockim lesie - mruknął, spoglądając na niego z boku i omijając kałużę wypełnioną jakąś paskudną breją. - Po wyścigu możemy do mnie wstąpić - dodał znacząco, znów spoglądając pod nogi i unikając kolejnych podstępnych pułapek. Jeszcze tego brakowało, by rozpoczął polowanie obryzgany błotem od góry do dołu. I tak czuł się dziwnie, przychodząc tutaj z wypożyczoną uprzężą i kuszą, a teraz jeszcze musiał wypożyczyć konia. Czuł się biedny jak Weasley, mimo że bez problemu mógłby zakupić swojego własnego wierzchowca; nie widział jednak do tej pory takiej potrzeby, a szlacheckie kaprysy kupowania czegoś dla samego faktu posiadania, były mu całkowicie obce. Pocieszał go tylko fakt, że Samael był właściwie w podobnej sytuacji. Colin pierwszy się rzucił do losowania swojego wierzchowca; miał szczerą nadzieję, że nie trafi na bestię, która zrzuci go po pierwszym zakręcie albo rozdepcze z czystej zwierzęcej złośliwości.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'Polowanie' :
'Polowanie' :
Świeże powietrze o dziwo sprawiało, że praktycznie się nim krztusił, czując się, jakby płuca wypełniał mu gryzący dym. Nie mógł rozkoszować się pięknem rozciągającego się przed nim krajobrazu, kiedy miał świadomość, że tuż obok niego bezkarnie pałętają się podludzie, niegodni nawet egzystowania, a cóż dopiero obracania się w środowisku wyższych sfer. Był diabelnie pewny, że na polowaniu zgromadzi się śmietanka towarzyska - oraz ci nieszczęśnicy, którym los poskąpił błękitnej krwi, a chcą choć raz zabawić się jak prawdziwa arystokracja. Udawanie kogoś, kim się nie jest zawsze budziło w Averym odrazę, jeśli tylko owa gra nie stanowiła środka. Jeśli była celem sama w sobie, Samael nie miał za knut poszanowania do takich ludzi (rozpoznawał ich na odległość, bo nawet najwspanialsze perfumy nie maskowały mugolskiego smrodu i braku obycia) i gardził nimi szczerze. Zgadzał się więc z Colinem całkowicie i starał się ignorować obrzydliwą tłuszczę, aby przez przypadek nie postawić stopy na twarzy jakiejś szlamy. Na dźwięk słów swego towarzysza, cień uśmiechu przemknął przez jego twarz, a brew powędrowała w górę.
-Zastanowię się - odrzekł enigmatycznie, zamykając swoje zamiary w dwóch słowach. Inaczej niż zaledwie przed kilkoma dniami, kiedy ich - nareszcie - konwersacja buchała wprost od emocjonalności. Avery nie żałował niczego, lecz należało ponownie nakreślić kilka zasad. Nie chciał, aby Colin za bardzo się rozbestwił. Odebrał sprzęt jeździecki i ustawił się za Colinem w kolejce (żenujące, jako arystokraci nie powinni czekać) po wierzchowca. Z lekkim rozbawieniem obserwował, jak księgarz rzuca się, by wylosować swego rumaka, by chwilę później, samemu to uczynić. Z nadzieją, że organizatorzy wystawili lepsze konie niż te wałachy, na których zmuszony był brać udział w wyścigu na sierpniowym festiwalu.
-Zastanowię się - odrzekł enigmatycznie, zamykając swoje zamiary w dwóch słowach. Inaczej niż zaledwie przed kilkoma dniami, kiedy ich - nareszcie - konwersacja buchała wprost od emocjonalności. Avery nie żałował niczego, lecz należało ponownie nakreślić kilka zasad. Nie chciał, aby Colin za bardzo się rozbestwił. Odebrał sprzęt jeździecki i ustawił się za Colinem w kolejce (żenujące, jako arystokraci nie powinni czekać) po wierzchowca. Z lekkim rozbawieniem obserwował, jak księgarz rzuca się, by wylosować swego rumaka, by chwilę później, samemu to uczynić. Z nadzieją, że organizatorzy wystawili lepsze konie niż te wałachy, na których zmuszony był brać udział w wyścigu na sierpniowym festiwalu.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'Polowanie' :
'Polowanie' :
Gdy usłyszała o polowaniu, przez pewien czas zastanawiała się nad swoim udziałem. Z jednej strony, zapewne byłaby jedną z nielicznych, jeśli nie jedyną szlamą, z drugiej... Chęć przeżycia przygody, ta sama, którą podczas Festiwalu Lata pchnęła ją do udziału w wyścigu, znowu dała o sobie znać i zaważyła na tym, że Alice postanowiła się pojawić, zupełnie nie przejmując się tym, co inni uczestnicy mogą o tym pomyśleć. Może i miała brudną krew, ale czy to czyniło ją gorszą? W jej mniemaniu nie. Czy chciała być taka jak oni? Również nie. Chciała tylko dobrze się bawić i przeżywać niesamowite przygody. Podczas festiwalu bardzo jej się spodobało dosiadanie latającego konia i czasami niemal tęskniła za Mickeyem, tym, jak dobrze im się ze sobą współpracowało, i przede wszystkim za emocjami, jakie wtedy czuła. Choć pewnie polowanie miało wyglądać trochę inaczej, Alice nie zrażała się, tym bardziej, że podczas tego samego pobytu w Ameryce, podczas którego nauczyła się jeździć konno, brała również udział w paru leśnych polowaniach, jako jedna z nielicznych kobiet.
Pojawiwszy się na miejscu, rozejrzała się. Rzeczywiście, póki co wydawało jej się, że zdecydowana większość obecnych jest czystokrwista, niektóre twarze mgliście pamiętała z wyścigu. Skoro jednak wtedy tak dobrze sobie poradziła i utarła im wszystkim nosa, zajmując aż drugie miejsce i dając się wyprzedzić zaledwie jednemu nadętemu bufonowi, zaś innych zostawiając w tyle, może i teraz nie będzie tak źle? Gdyby tak udało jej się po raz drugi pokazać, że bycie kobietą i to w dodatku nieczystej krwi wcale nie wyklucza bycia dobrą i zaradną, wtedy jej satysfakcja z uczestnictwa w tym wydarzeniu z pewnością byłaby podwójna!
Jej ekwipunek był wypożyczony, jako że własnego nie posiadała. Ponadto miała na sobie wygodne spodnie, koszulę i kurtkę, które prawdopodobnie z daleka krzyczały jej mugolskie pochodzenie. Cóż poradzić? Mimo zdarzających się nieprzyjemności nie wstydziła się swojego pochodzenia. Ustawiła się w kolejce do losowania. Nie liczyła, że ponownie trafi na Mickeya, jednak miała nadzieję, że i tym razem dostanie skorego do współpracy konia. A nawet jeśli nie, może kostki cukru w kieszeni jej kurtki go zmiękczą?
Pojawiwszy się na miejscu, rozejrzała się. Rzeczywiście, póki co wydawało jej się, że zdecydowana większość obecnych jest czystokrwista, niektóre twarze mgliście pamiętała z wyścigu. Skoro jednak wtedy tak dobrze sobie poradziła i utarła im wszystkim nosa, zajmując aż drugie miejsce i dając się wyprzedzić zaledwie jednemu nadętemu bufonowi, zaś innych zostawiając w tyle, może i teraz nie będzie tak źle? Gdyby tak udało jej się po raz drugi pokazać, że bycie kobietą i to w dodatku nieczystej krwi wcale nie wyklucza bycia dobrą i zaradną, wtedy jej satysfakcja z uczestnictwa w tym wydarzeniu z pewnością byłaby podwójna!
Jej ekwipunek był wypożyczony, jako że własnego nie posiadała. Ponadto miała na sobie wygodne spodnie, koszulę i kurtkę, które prawdopodobnie z daleka krzyczały jej mugolskie pochodzenie. Cóż poradzić? Mimo zdarzających się nieprzyjemności nie wstydziła się swojego pochodzenia. Ustawiła się w kolejce do losowania. Nie liczyła, że ponownie trafi na Mickeya, jednak miała nadzieję, że i tym razem dostanie skorego do współpracy konia. A nawet jeśli nie, może kostki cukru w kieszeni jej kurtki go zmiękczą?
The member 'Alice Elliott' has done the following action : rzut kością
'Polowanie' :
'Polowanie' :
Julius uwielbiał polowania. Było w nich coś przyjemnego, zwłaszcza, jeżeli można było patrzeć na rozrywane przez psy gardło (bądź inny element) ofiary. Czuć w powietrzu zapach krwi, wilgoć ciągnącą od lasu i ściółkę. Zapominało się wtedy o wszystkich problemach, wcale nie przywołując myśli, że jest się swoistą alegorią martwego królika. Lubił odprężenie towarzyszące powolnej wędrówce wśród roślinności, a kiedy złapie się trop, wzrost adrenaliny krążącej w żyłach. Skupienie, jasny, konkretny cel i na końcu zdobycz. Zwieńczenie całego trudu włożonego w doprowadzenie spraw do końca. Nic dziwnego więc, że odpowiedział na ogłoszenie związku i zjawił się w Szkocji.
Ciepłe, przylegające ciuchy to podstawa. Toczek, wysokie buty jeździeckie, skórzane rękawice. Za paskiem różdżka, oczywiste wyposażenie, tak w razie czego. Magiczna kusza teraz przewieszona przez ramię. Kilka batoników energetycznych upchniętych po kieszeniach, brakowało wody, ale gdzie ją wcisnąć? Wypożyczył także magiczną uprząż, czaprak oraz u jego nogi pies myśliwski. Za hajs łamacza baluj. Szkoda, że nie zdecydował się na kupno tego wszystkiego, tylko bezsensownie pożyczał, ale co zrobić.
Obładowany od stóp do głów przemierzał dróżki aż doszedł do miejsca zbiórki. Skinął głową znajomym osobom, a sam zabrał się za wybieranie odpowiedniego pegaza. Miał nadzieję mieć więcej szczęścia niż podczas Festiwalu Lata.
Ciepłe, przylegające ciuchy to podstawa. Toczek, wysokie buty jeździeckie, skórzane rękawice. Za paskiem różdżka, oczywiste wyposażenie, tak w razie czego. Magiczna kusza teraz przewieszona przez ramię. Kilka batoników energetycznych upchniętych po kieszeniach, brakowało wody, ale gdzie ją wcisnąć? Wypożyczył także magiczną uprząż, czaprak oraz u jego nogi pies myśliwski. Za hajs łamacza baluj. Szkoda, że nie zdecydował się na kupno tego wszystkiego, tylko bezsensownie pożyczał, ale co zrobić.
Obładowany od stóp do głów przemierzał dróżki aż doszedł do miejsca zbiórki. Skinął głową znajomym osobom, a sam zabrał się za wybieranie odpowiedniego pegaza. Miał nadzieję mieć więcej szczęścia niż podczas Festiwalu Lata.
The devil's in his hole
Julius Nott
Zawód : łamacz klątw
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Into the sun the south the north, at last the birds have flown
The shackles of commitment fell, In pieces on the ground
The shackles of commitment fell, In pieces on the ground
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Julius Nott' has done the following action : rzut kością
'Polowanie' :
'Polowanie' :
Przed jego oczyma nadal majaczyły koślawe, zapewne pisane w stresie – na tę myśl na jego usta cisnął się histeryczny, łzawy śmiech – przeprosiny. Czymże były wobec straty? Czymże były dla niego? Marnymi łgarstwami, obelgą wręcz spluniętą w twarz. Przyprawiały jedynie o obrzydzenie, o udrękę – stare, niezabliźnione rany rozszarpane boleśnie jątrzyły się, paliły niemiłosiernie, podczas gdy on nie mógł wydobyć z siebie choćby jęku. Nie potrafił, nawet gdyby chciał, nazwać tego jakkolwiek, określić, przyznać się do bólu, do nienawiści kaleczącej jego duszę raz za razem, do furii, którą palącą się żywym ogniem gasił procentami. Alkoholem orzeźwiającym, tłumiącym na moment dobijające się do ścian umysłu myśli o niej, myśli o słowach drwiących z jego żony, z córeczki. Jak profanacja. Równie dobrze mogła wyciągnąć jej rozszarpane ciało z grobu i przytargać je przed dom, w którym zginęła.
Znów był rozkojarzony. Nieobecny. Historia się powtarzała.
Ubrany w tradycyjny strój jeździecki z kuszą u boku, trwał w ponurym oczekiwaniu na swoją kolej. Po drodze Carrow przepadł w odmętach jeździeckiej chwały, która go otaczała pielęgnując swego najdroższego konia i zapewne pusząc, a także irytując na widok każdej pojawiającej się na owym wydarzeniu szlamy. Lestrange zapewne pęczniałby z tej dumy i pluł z pogardy razem z nim, lecz nastrój zdecydowanie mu nie sprzyjał. Dlatego też odebrał przydzielonego mu konia i przylgnął do równie cichego Notta – Nott i milczenie, cóż za szalona abstrakcja.
-Zwiesz swego wierzchowca Caesar? - rzucił na przywitanie z uśmiechem, który winien był zagościć na jego ponurym licu, lecz skrył się za maską zastygłej determinacji. Lub coś (ktoś) wyraźnie go dręczyło. Bo jego wzrok, gdy przeniósł go na swego wierzchowca, stał się na nowo rozkojarzony, nieobecny – I znów masz zamiar być za mną daleko w tyle? - spytał łagodnie, głaszcząc niemal czule szyje swego nowego przyjaciela.
Powiedzże coś, dolejże oliwy do ognia.
Znów był rozkojarzony. Nieobecny. Historia się powtarzała.
Ubrany w tradycyjny strój jeździecki z kuszą u boku, trwał w ponurym oczekiwaniu na swoją kolej. Po drodze Carrow przepadł w odmętach jeździeckiej chwały, która go otaczała pielęgnując swego najdroższego konia i zapewne pusząc, a także irytując na widok każdej pojawiającej się na owym wydarzeniu szlamy. Lestrange zapewne pęczniałby z tej dumy i pluł z pogardy razem z nim, lecz nastrój zdecydowanie mu nie sprzyjał. Dlatego też odebrał przydzielonego mu konia i przylgnął do równie cichego Notta – Nott i milczenie, cóż za szalona abstrakcja.
-Zwiesz swego wierzchowca Caesar? - rzucił na przywitanie z uśmiechem, który winien był zagościć na jego ponurym licu, lecz skrył się za maską zastygłej determinacji. Lub coś (ktoś) wyraźnie go dręczyło. Bo jego wzrok, gdy przeniósł go na swego wierzchowca, stał się na nowo rozkojarzony, nieobecny – I znów masz zamiar być za mną daleko w tyle? - spytał łagodnie, głaszcząc niemal czule szyje swego nowego przyjaciela.
Powiedzże coś, dolejże oliwy do ognia.
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Caesar Lestrange' has done the following action : rzut kością
'Polowanie' :
'Polowanie' :
Polowanie bez chociaż jednego Carrowa? - niemożliwe! Inara dowiedziała się o wydarzeniu z opóźnieniem, ale nie przeszkadzało jej to w pognaniu na miejsce w zastraszająco szybkim tempie. Nie musiała nawet zbytnio prosić kuzyna, by udostępnił z rodowych stajni, jej ulubioną klaczkę - Sayuri, siwo-grzywą aetonatkę, na której gnała także podczas sierpniowych zawodów. Nie próbowała zabierać ze sobą specjalnego sprzętu, dlatego większość była własnością jej wuja, jednak wszystko dopasowane idealnie, tak pod jeźdźca, jak i wierzchowca. Kuszę użyczyła już na miejscu, przez chwilę mierząc jej ciężar w drobnych dłoniach. Przy boku, przytroczyła także długi sztylet, zapobiegawczo. W końcu, nigdy nie było wiadomo, co za zwierzyna mogła się jej trafić.
Pojawiła się na miejscu dosyć późno, ale - w towarzystwie, które wzniecało w jej sercu dodatkowe pokłady radości. nie było trudnym się domyślić, że na polowanie wyciągnęła Lilith, której - oczywiście nie musiała nawet namawiać. Tak, zdecydowanie potrzebna jej była dawka adrenaliny, która - ostatnio, tak oczyszczająco podziałała na jej zmysły.
Nie zdziwiła się, gdy w punkcie zebrania dostrzegła tyle znajomych sylwetek, które rozpoznawała nie tylko po nazwisku, ale - i wyścigu, w którym większość uczestniczyła w sierpniu. Zatrzymała się niedaleko...Juliusa, któremu posłała niezidentyfikowany uśmiech, który przeniosła także na towarzysza, który niezmiennie pojawiał się u boku jej narzeczonego. Caezara ostatnio widziała...podczas festiwalu?. Życzyła obu jak najlepiej, ale sama nie miała zamiaru nikomu ustępować. Była w końcu Carrow, dlatego - nawet jeśli czasem temu przeczyła - czasem musiała przypomnieć światu o swojej wartości.
- Trzeba przekopać parę męskich tyłków - szepnęła cicho, łobuzersko przyjaciółce, jednocześnie gładząc jedwabiście miękką sierść na szyi klaczki. Jej uśmiech jednak zatrzymał się na potężnie zbudowanej sylwetce, tak bardzo znajomej i - tak dawno niewidzianej. Cóż za ironia, że spotykali się się wciąż w miejscach, które nie pozwalały na dłuższa rozmowę?
Nie zapomniałeś o mnie Ben?...
Pojawiła się na miejscu dosyć późno, ale - w towarzystwie, które wzniecało w jej sercu dodatkowe pokłady radości. nie było trudnym się domyślić, że na polowanie wyciągnęła Lilith, której - oczywiście nie musiała nawet namawiać. Tak, zdecydowanie potrzebna jej była dawka adrenaliny, która - ostatnio, tak oczyszczająco podziałała na jej zmysły.
Nie zdziwiła się, gdy w punkcie zebrania dostrzegła tyle znajomych sylwetek, które rozpoznawała nie tylko po nazwisku, ale - i wyścigu, w którym większość uczestniczyła w sierpniu. Zatrzymała się niedaleko...Juliusa, któremu posłała niezidentyfikowany uśmiech, który przeniosła także na towarzysza, który niezmiennie pojawiał się u boku jej narzeczonego. Caezara ostatnio widziała...podczas festiwalu?. Życzyła obu jak najlepiej, ale sama nie miała zamiaru nikomu ustępować. Była w końcu Carrow, dlatego - nawet jeśli czasem temu przeczyła - czasem musiała przypomnieć światu o swojej wartości.
- Trzeba przekopać parę męskich tyłków - szepnęła cicho, łobuzersko przyjaciółce, jednocześnie gładząc jedwabiście miękką sierść na szyi klaczki. Jej uśmiech jednak zatrzymał się na potężnie zbudowanej sylwetce, tak bardzo znajomej i - tak dawno niewidzianej. Cóż za ironia, że spotykali się się wciąż w miejscach, które nie pozwalały na dłuższa rozmowę?
Nie zapomniałeś o mnie Ben?...
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 25.02.16 1:06, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'Polowanie' :
'Polowanie' :
Strona 1 z 39 • 1, 2, 3 ... 20 ... 39
Lasy Cairngorms
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja