Sypialnia
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W jednym z rogów pomieszczenia znajduje się duże, dwuosobowe łóżko, które zostało niedbale przystrojone w rozmemłaną pościel oraz upstrzone, tu i ówdzie, pojedynczymi zwojami pergaminów czy też stertami odręcznych notatek. Tuż przy nim znajduje się niewielkie okno, które nie jest zasłonięte żadną, zbędną firanką czy zasłonką, przecież ich funkcję idealnie piastuję brud na szybie. Cóż za ekonomiczne rozwiązanie, prawda?! Oczywistym jest, że parapet służy za najwygodniejsze i najbardziej poręczne miejsce, które zastępuje stół, stolik czy cokolwiek innego, gdzie mogłyby wylądować resztki posiłków, niedopite kawy, szklaneczki po ognistej oraz rzecz jasna, książki. Następnie mamy szafę, która, dzięki sprytnemu zaklęciu, potrafi pomieścić o wiele więcej ciuchów, niż mógłby wykazywać na to jej wygląd. Tak, nie powstrzymało to ubrań przed swobodną wędrówką, która zapoczątkowała założenie ogromu kolonii, takich jak osiedle koszul, znajdujące się na krześle przy biurku, które zawalone jest pod chmarą książek i innych papierzysk, lub wszystko, co nie jest mi potrzebne, ale może mi się kiedyś przydać, które zamieszkało pod łóżkiem. Och, te stylowe pęknięcia na ścianach? Sentymentalne pamiątki po eksperymentach, ot co. Przecież można by się ich pozbyć, lecz po co? Wspomnienia należy pielęgnować. Do pokoju można wejść jedynymi drzwiami, które prowadzą z holu. Albo przez okno, jak kto woli. Nie polecane jest skorzystanie z tego pomysłu przy wyjściu, w końcu to pierwsze piętro.
I'll stop time for you
The second you say you'd like me too
I just wanna give you the Loving that you're missing...
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Niepewność to najgorsze z wszystkich możliwych uczuć, jakie istnieją. Ta krótka przestrzeń pomiędzy jednym oddechem a drugim wydawała mu się trwać nieskończenie długo. W końcu odsłonił się całkowicie. Właśnie usunął ostatnią dzielącą ich barierę. Chociaż Amodeus miał już okazję oglądać nago to dopiero teraz obnażył się ostatecznie. Pokazał mu swoje wnętrze, duszę (o ile taką posiadał i coś takiego w ogóle istniało). Stał się bezbronny niczym dopiero co narodzone dziecko. Nie potrafił się bronić. Nie umiałby z nim walczyć, w żadnym wypadku nie uniósłby na niego ręki, nawet w samoobronie. Teraz ten mógł zrobić z nim wszystko. Mógł zgnieść jego uczucia niczym papierową kulkę i wyrzucić do śmieci. Dlatego przez ten krótki moment poczuł największy możliwy strach. Nie wiedział w końcu, czy odpowiednio zinterpretował słowa przyjaciela. A co jeśli chodziło mu o coś innego? Chociaż wtedy nie pocałowałby go, prawda? Nie jęknąłby uroczo w zawodzie przerwania tej chwili? Nie chciał zrobić z tego pocałunku pożegnalnego, prawda?
Ulga spłynęła po nim jak woda po wysuszonym na wiór gardle wędrowca przez pustynię. Chyba nawet wstrzymał na chwilę oddech. Niepotrzebnie. Jego słowa spotkały się z aprobatą, ze zrozumieniem. Całe jego życie ulegało teraz zmianie, przekształcało się na jego oczach. Dotychczas zawsze był sam. Nie samotny, przecież miał najukochańszą siostrę, ale sam. Jak gdyby brakowało mu jakiejś odpowiedniej części, czegoś, co sprawiłoby, że wszystko odnajdzie swoje miejsce, że rzeczywistość przestanie go uwierać. I nagle stało się, zupełnie niespodziewanie. Wszak nawet nie spodziewał się go tutaj spotkać, a teraz wszystko już było w porządku.
W porządku dla niego. Wiedział przecież, że po ulicach Londynu mężczyźni nie chodzą ze splecionymi rękoma. Był tego aż nazbyt boleśnie świadom, że wszystko co ich łączy musi między nimi pozostać, ale nie przeszkadzało mu to. Jego życie od dzieciństwa było usnute tajemnicami. Większość z nich wtargnęła do jego historii bez pytania o zgodę, aby uczynić wszystko trudniejszym i bardziej poplątanym. Znosił to wszystko, bo musiał, a nie dlatego, że chciał. Jednak od teraz mógł mieć swoją tajemnicę, coś, a raczej kogoś tylko jego i nic nie sprawiało mu w tym momencie radości. Chyba nigdy nie był tak szczęśliwy jak w chwili, gdy wargi Amodeusa zderzyły się z jego. To nieme potwierdzenie, milcząca zgoda sprawiała, że miał ochotę się roześmiać. Nie miał jednak ku temu sposobności, skupiony na tym dzikim pocałunku pełnym rozgmeranych emocji, od jakich wręcz między nimi iskrzyło. Nic innego nie miało w tej chwili znaczenia. Wszystko zatarło się i rozmyło, cały świat był nieistotny, podczas gdy jedna jedyna osoba była dla niego maksymalnie wyrazista, najjaśniejsza gwiazda na jego niebie, dzięki której miał już dłużej nie błądzić.
Tym razem to on miał ochotę jęknąć z niezadowolenia, gdy się rozdzielili. Nadrobiły to jednak słowa, które usłyszał. Odwzajemniona deklaracja, która wszystko ostatecznie już potwierdzała. Ten entuzjazm był niemożliwe zaraźliwy. Sprawił, że Søren uśmiechnął się szeroko, gdy bezwiednie delikatnie dotykał opuszkami palców swoich opuchniętych warg. Jak gdyby to, co przed chwilą było tak dosadnie prawdziwe było zbyt dobre, aby mogło być prawdą. Musiało być, potwierdzał to Amodeus swoim niezawodnym goblińskim. Kiedyś będzie musiał go poprosić, żeby go tego nauczył.
- Dziękuję - odpowiedział tylko, ale głos miał cichy, trochę jakby ochrypły od nadmiaru dzisiejszych emocji. Nie żałował niczego z dnia dzisiejszego, ale czuł się przytłoczony. Chyba jeszcze nigdy nie czuł tyle co dzisiaj. Pociągnął przyjaciela za rękę i opadł na łóżko. Dobrze, że było dwuosobowe, bo i tak miał wrażenie, że zajmie większość miejsca. Wciąż jednak czuł potrzebę bliskości, więc przyciągnął go do siebie obejmując ciasno. - Poleżmy tak tylko - mruknął. Chciał się upewnić, że to nie jest tylko najszczęśliwszy sen w jego życiu. A jeśli był to już nigdy nie chciał się obudzić.
|zt x2
Ulga spłynęła po nim jak woda po wysuszonym na wiór gardle wędrowca przez pustynię. Chyba nawet wstrzymał na chwilę oddech. Niepotrzebnie. Jego słowa spotkały się z aprobatą, ze zrozumieniem. Całe jego życie ulegało teraz zmianie, przekształcało się na jego oczach. Dotychczas zawsze był sam. Nie samotny, przecież miał najukochańszą siostrę, ale sam. Jak gdyby brakowało mu jakiejś odpowiedniej części, czegoś, co sprawiłoby, że wszystko odnajdzie swoje miejsce, że rzeczywistość przestanie go uwierać. I nagle stało się, zupełnie niespodziewanie. Wszak nawet nie spodziewał się go tutaj spotkać, a teraz wszystko już było w porządku.
W porządku dla niego. Wiedział przecież, że po ulicach Londynu mężczyźni nie chodzą ze splecionymi rękoma. Był tego aż nazbyt boleśnie świadom, że wszystko co ich łączy musi między nimi pozostać, ale nie przeszkadzało mu to. Jego życie od dzieciństwa było usnute tajemnicami. Większość z nich wtargnęła do jego historii bez pytania o zgodę, aby uczynić wszystko trudniejszym i bardziej poplątanym. Znosił to wszystko, bo musiał, a nie dlatego, że chciał. Jednak od teraz mógł mieć swoją tajemnicę, coś, a raczej kogoś tylko jego i nic nie sprawiało mu w tym momencie radości. Chyba nigdy nie był tak szczęśliwy jak w chwili, gdy wargi Amodeusa zderzyły się z jego. To nieme potwierdzenie, milcząca zgoda sprawiała, że miał ochotę się roześmiać. Nie miał jednak ku temu sposobności, skupiony na tym dzikim pocałunku pełnym rozgmeranych emocji, od jakich wręcz między nimi iskrzyło. Nic innego nie miało w tej chwili znaczenia. Wszystko zatarło się i rozmyło, cały świat był nieistotny, podczas gdy jedna jedyna osoba była dla niego maksymalnie wyrazista, najjaśniejsza gwiazda na jego niebie, dzięki której miał już dłużej nie błądzić.
Tym razem to on miał ochotę jęknąć z niezadowolenia, gdy się rozdzielili. Nadrobiły to jednak słowa, które usłyszał. Odwzajemniona deklaracja, która wszystko ostatecznie już potwierdzała. Ten entuzjazm był niemożliwe zaraźliwy. Sprawił, że Søren uśmiechnął się szeroko, gdy bezwiednie delikatnie dotykał opuszkami palców swoich opuchniętych warg. Jak gdyby to, co przed chwilą było tak dosadnie prawdziwe było zbyt dobre, aby mogło być prawdą. Musiało być, potwierdzał to Amodeus swoim niezawodnym goblińskim. Kiedyś będzie musiał go poprosić, żeby go tego nauczył.
- Dziękuję - odpowiedział tylko, ale głos miał cichy, trochę jakby ochrypły od nadmiaru dzisiejszych emocji. Nie żałował niczego z dnia dzisiejszego, ale czuł się przytłoczony. Chyba jeszcze nigdy nie czuł tyle co dzisiaj. Pociągnął przyjaciela za rękę i opadł na łóżko. Dobrze, że było dwuosobowe, bo i tak miał wrażenie, że zajmie większość miejsca. Wciąż jednak czuł potrzebę bliskości, więc przyciągnął go do siebie obejmując ciasno. - Poleżmy tak tylko - mruknął. Chciał się upewnić, że to nie jest tylko najszczęśliwszy sen w jego życiu. A jeśli był to już nigdy nie chciał się obudzić.
|zt x2
okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Sypialnia
Szybka odpowiedź