Salon na parterze
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Salon
Niewielki ale gustownie urządzony pokój pełen drewnianych ornamentów. Widok zza okna rozciąga się na otaczające dom ogrody oraz pobliskie wzniesienia. Jedno z najcichszych miejsc w całym domu.
Właściwie to nie miała pojęcia o czym mówi, ale jej ostatnie słowa go rozbawiły. Coś co przychodzi samo z siebie jest tylko problemem. Tak jak ona. A więc chce mu coś udowodnić? Uśmiechnął się połową twarzy, a drugą połowę ma zawziętą.
- Czyli mówisz, że gdybym cię od pięciu lat urabiał, to nie sprawiałabyś mi aż tylu kłopotów? - i na tym skończyło się kłócenie o pracę za granicą, bo są święta, a Deimos nie ma siły na takie pierdoły, jak rozważanie przyszłości, która niewiadomo kiedy nadejdzie.
Dlatego kiedy ona warczy, charczy, prawie się wydziera, zachowuje się jak księżniczka a do tego rozpieszczona, on sie przesuwa na fotel i zapada w nim i odpala cygaro. Jego postawa mówi, że jeżeli ma ochotę, to niech jedzie, niech sobie zrobi wakacje, nie wróci, niech robi co chce. Skoro tak tego pragnie, skoro nie ma w niej za grosz tego, co jego przy niej trzyma i nie goni do innych kobiet co wieczór.
- Ja na przykład wolę pić wino - skomentował jej zapał, bucha dym spomiędzy jego ust, jeszcze na nią zerknął, właściwie to mogłaby mu przynieść trochę wina. Butelkę najlepiej.
Skoro zaś przeszli do rozmowy o czarnej magii, którą Megara nieco znała (nieco się zdziwił), ale do czegoś w czym czuł się jednak lepszy od niej, to jego ego mu podpowiedziało, całkiem zresztą głupawo, że jeżeli teraz zacznie się przed nią chwalić, to ona będzie pod wrażeniem. W sumie i tak była jego żoną, a on nie szczędzi swoim kobietom informacji o tym co lubi.
- Nie wiem czy to odpowiednie, ale jeżeli miałabyś ochotę mógłbym coś ci pokazać - to mógł być przełom, to mogło się udać. Może zapał i młodzieńczy entuzjazm Megary udałoby się przekuć w coś na prawdę świetnego? Może mogliby zostać parą czarnomagiczną? Może i daleko wybiegały nadzieje Deimosa, może źle robił. Przecież z Milburgą mu nie wyszło, bo była już pobrudzona czarną magia, rycerzami i całą tą organizacją... Ale z Megarą też nie szło mu najlepiej, może jeżeli sie nie dołaczy, to się przynajmniej przestraszy. Przecież mądra jest.
Ona chce się śmiać, ale to on znów jest górą, zresztą Ravenscar nie usłyszy więcej kłótni. Żadnej.
- Bardzo możliwe, chociaż gdybyś przed śmiercią moją zaczeła być milsza, to bym się nie obraził - i wyciąga do niej rękę, żeby mu usiadła na kolanach.
- Czyli mówisz, że gdybym cię od pięciu lat urabiał, to nie sprawiałabyś mi aż tylu kłopotów? - i na tym skończyło się kłócenie o pracę za granicą, bo są święta, a Deimos nie ma siły na takie pierdoły, jak rozważanie przyszłości, która niewiadomo kiedy nadejdzie.
Dlatego kiedy ona warczy, charczy, prawie się wydziera, zachowuje się jak księżniczka a do tego rozpieszczona, on sie przesuwa na fotel i zapada w nim i odpala cygaro. Jego postawa mówi, że jeżeli ma ochotę, to niech jedzie, niech sobie zrobi wakacje, nie wróci, niech robi co chce. Skoro tak tego pragnie, skoro nie ma w niej za grosz tego, co jego przy niej trzyma i nie goni do innych kobiet co wieczór.
- Ja na przykład wolę pić wino - skomentował jej zapał, bucha dym spomiędzy jego ust, jeszcze na nią zerknął, właściwie to mogłaby mu przynieść trochę wina. Butelkę najlepiej.
Skoro zaś przeszli do rozmowy o czarnej magii, którą Megara nieco znała (nieco się zdziwił), ale do czegoś w czym czuł się jednak lepszy od niej, to jego ego mu podpowiedziało, całkiem zresztą głupawo, że jeżeli teraz zacznie się przed nią chwalić, to ona będzie pod wrażeniem. W sumie i tak była jego żoną, a on nie szczędzi swoim kobietom informacji o tym co lubi.
- Nie wiem czy to odpowiednie, ale jeżeli miałabyś ochotę mógłbym coś ci pokazać - to mógł być przełom, to mogło się udać. Może zapał i młodzieńczy entuzjazm Megary udałoby się przekuć w coś na prawdę świetnego? Może mogliby zostać parą czarnomagiczną? Może i daleko wybiegały nadzieje Deimosa, może źle robił. Przecież z Milburgą mu nie wyszło, bo była już pobrudzona czarną magia, rycerzami i całą tą organizacją... Ale z Megarą też nie szło mu najlepiej, może jeżeli sie nie dołaczy, to się przynajmniej przestraszy. Przecież mądra jest.
Ona chce się śmiać, ale to on znów jest górą, zresztą Ravenscar nie usłyszy więcej kłótni. Żadnej.
- Bardzo możliwe, chociaż gdybyś przed śmiercią moją zaczeła być milsza, to bym się nie obraził - i wyciąga do niej rękę, żeby mu usiadła na kolanach.
Megara bardo rzadko się czerwieni. Jeśli już jest to nie jest to efekt zawstydzenia bardziej nieudolnej próby ukrycia własnych uczucia. Gdyby w tej właśnie chwili zajrzeć do głowy lady Carrow znalazłoby się tam jej podobiznę próbującą skopać pewne wspomnienie w najodleglejsze i najciemniejsze skrawki świadomości. - Nie mam najmniejszego pojęcia o co ci chodzi - burknęła ukrywając przed nim twarz. I znów splotła ręce na piersi, i znów mruczy coś niewyraźnie pod nosem. Musi się przecież jakoś podbudować gdy tak jawnie przegrała tę bitwę. Rozmowy o przyszłości, która niewiadomo kiedy nadejdzie ale nadejdzie. Deimos będzie patrzy jak Megara odchodzi ciągnąc za sobą jego potomków. W takich bajkach jak ta nie ma szczęśliwego zakończenia. Patrząc na Deimosa jednym okiem już wiedziała, że nie ma sensu dalej się spierać. Znów przegrała…niech już mu będzie. Na wzmiankę o winie mogła już przewrócić oczami. Gdy była mowa o ziemi i o skrzydłach należało jeszcze wspomnieć o karafkach z kolorowymi płynami. Szukając spokoju, otuchy czy też może nadziei przeniosła wzrok na choinkę. Kącik jej ust drgnął lekko gdy zdała sobie sprawę, że przynajmniej ona wciąż jeszcze stoi. Może nie tak piękna jak przed kilkoma minutami ale wciąż niosąca…nadzieję. Odwróciła głowę w stronę Deimosa pozwalając sobie na ostatnie już, pełne rezygnacji westchnienie. Później…później było znacznie gorzej. Teraz Megara nie mogła pozwolić sobie na ujawnianie swoich emocji poprzez krzyki i warknięcia. Toczyła wewnętrzny spór o czystość własnej duszy a cele organizacji do, której należała. Wiedziała, że Deimos nie wyśpiewa jej wszystkiego od razu. Będzie musiała się poświęcić dla doba sprawy. Kilka sekund zajęło jej przybranie wyrazu podobnego do tego jakie ma dziecko gdy mu się pomacha przed nosem nową zabawka. -Jestem całkiem pojętną i grzeczną uczennicą - miała nadzieję, że złapie się na haczyk ukryty pod jej słowami. Widzi pan lordzie Carrow ma pan jedyną i niepowtarzalną okazję zobaczyć jak wygląda Megara, które pilnie słucha i wykonuje wszystkie polecenia bez mrugnięcia okiem. Zresztą to przecież idealna okazja do przekonania jej do swojego świata. Cóż…może w końcu ulegnie. Przecież kobiety są głupie i słabe. - Przecież nikt nie musi się o tym dowiedzieć - dodała wzruszając lekko ramionami. Już dawno nie czuła się taka zmęczona. Za dużo słów, za dużo głośnych dźwięków i za dużo planów jak oszukać cały świat. Mogłaby teraz nawet usiąść na kolanach Deimosa. Oparła by głowę o jego ramie i zamknęłaby oczy na tę chwilę czy dwie. Przecież od tego świat się nie zawali. Więc gdy wyciągnął dłoń w jej stronę chwyciła za nią i dała się przyciągnąć ale zamiast zająć wyznaczone jej miejsce usiadła na podramienniku. - Jak mi dasz znać tak z rok wcześniej to mogę się jeszcze nad tym zastanowić - odpowiedziała w końcu siląc się przy tym na kąśliwy uśmiech. Przecież to Megara, rękami i nogami będzie się broniła przed wszelkimi oznakami uczuć. Nie po to ludziom damo umysły i zdolność logicznego myślenia by teraz słuchali pompki aortalnej. Nowa maksyma na dziś… Ciekawe czy Fortuna i inni bogowie zaczęli już robić zakłady kiedy w końcu białowłosa księżniczka przestanie tyle myśleć .
Wbrew obiegowej opinii, Deimos nie jest ani trochę pamiętliwy. Lekkomyślnie traktuje przeszłość, zapamieytując sobie tylko główne jej części, a może nie pamięta nic co ma jakikolwiek sens, czy znaczenie. Spogląda na przeszłość tylko czasami, ale akurat trudno zapomnieć kiedy się po raz pierwszy poznał z młodą Megarą. Taka była różna, taka była... miła.
Nie ma jednak wspomnień, których nie da się wyprzeć. Megara najwyraźniej chciała wyprzeć, może już zapomniała. On żył dłużej, wiedział które wspomnienia warto zachować, a których nie.
I czy wypominać. Cóż, właściwie mógłby sobie odpuścić, spojrzeć na nią i pokręcić głową, ale Megara sprawiała wiele problemów i trudno było się kłócić z tym stwierdzeniem.
- O twoją relację względem kilku panien, które są moimi znajomymi na przykład - podpuszcza ją - Ale możesz też mi wreszcie wyznać, co sobie pomyślałaś o mnie jak cię rozpijałem jak miałaś z dziesięć lat moze - zachęca ją, może jakieś zwierzenia wreszcie popłyną? Z innej strony, to sam nie był pewny, ile lat temu się to działl. Moze wcale nie te osiem, a o wiele mniej?
Przecież Deimos uczył jej jazdy konnej po nieszczęśliwym wypadku! Była później tak grzeczną żoną, że aż postanowił jej się odwdzięczyć i spławił Yaxley.
- Mam nadzieję, że nikt się nie dowie. To nie jest coś o czym mogłabyś się chwalić koleżankom, rozumiesz? - chyba jest grzeczna, pojętna i tak dalej? Nie musi powtarzać? Bo nie zamierza.
Ona siada na przedramienniku, a on kładzie rękę na jej nodze, tak się może opierać, wygodnie i przyjemnie.
- Jeżeli rok ci wystarczy, to znaczy, że niewiele trzeba - umie liczyć, policzył dokładnie.
Nie ma jednak wspomnień, których nie da się wyprzeć. Megara najwyraźniej chciała wyprzeć, może już zapomniała. On żył dłużej, wiedział które wspomnienia warto zachować, a których nie.
I czy wypominać. Cóż, właściwie mógłby sobie odpuścić, spojrzeć na nią i pokręcić głową, ale Megara sprawiała wiele problemów i trudno było się kłócić z tym stwierdzeniem.
- O twoją relację względem kilku panien, które są moimi znajomymi na przykład - podpuszcza ją - Ale możesz też mi wreszcie wyznać, co sobie pomyślałaś o mnie jak cię rozpijałem jak miałaś z dziesięć lat moze - zachęca ją, może jakieś zwierzenia wreszcie popłyną? Z innej strony, to sam nie był pewny, ile lat temu się to działl. Moze wcale nie te osiem, a o wiele mniej?
Przecież Deimos uczył jej jazdy konnej po nieszczęśliwym wypadku! Była później tak grzeczną żoną, że aż postanowił jej się odwdzięczyć i spławił Yaxley.
- Mam nadzieję, że nikt się nie dowie. To nie jest coś o czym mogłabyś się chwalić koleżankom, rozumiesz? - chyba jest grzeczna, pojętna i tak dalej? Nie musi powtarzać? Bo nie zamierza.
Ona siada na przedramienniku, a on kładzie rękę na jej nodze, tak się może opierać, wygodnie i przyjemnie.
- Jeżeli rok ci wystarczy, to znaczy, że niewiele trzeba - umie liczyć, policzył dokładnie.
Znowu się nie udało, znowu trzeba się mierzyć z niechcianymi wspomnieniami. - To brzmi trochę jak oskarżenie o zazdrość. Zresztą o ile pamiętam broniłam twoją partnerkę nawet i przed tobą - palnęła bez namysłu. Chwilę później porządnie ugryzła się w język ale było już za późno. Przyznała się, że pamięta. Odcienie różu, które pojawiły się na jej policzkach powoli zaczęły przypominać purpurę. Jest źle…jest bardzo źle. - Trzynaście - mruknęła zaciskając mocno powieki, może jak nie będzie patrzeć to będzie mogła udawać, że to się nie stało. - Miałam trzynaście lat - powtórzyła krzywiąc się przy tym jak gdyby ktoś właśnie kazał jej zjeść cytrynę. Co miała mu powiedzieć? Że był dla niej tylko drogą do pozyskania informacji o Lycusie? Wypuściła powietrze ze świstem. Już mogła na niego spojrzeć. Tak bez rumieńców, bez zamkniętych oczu, wykrzywionych warg i zasłaniania twarzy dłonią. Wdech i wydech nakazała sobie przybierając możliwie obojętny wygląd. Co w kontraście z tym co przed chwilą się z nią działo musiało wyglądać naprawdę śmiesznie. - Byłeś miły - wzruszyła ramionami. - Rozmawiałeś ze mną jak z człowiekiem. Później już ci się to nie zdarzało [/i] –dodała kąśliwie [b]- Po co to wspominać. To było dawno temu. Żadnemu z nas nawet przez myśl nie przeszło, że skończymy w ten sposób - mruknęła ponuro przejeżdżając opuszkami palców po obrączce. Mogła już tylko przewrócić oczami. - Jestem świadoma stereotypów dotyczących kobiet o jasnych włosach ale czy ty aby nie przesadzasz? - uniosła jedną brew do góry. Naprawdę sądził, że nie wierzyła z jakim ryzykiem się to wiąże? - Nic ni komu nie powiem - wzniosła ręce do góry w geście kapitulacji. I znów jego dotyk na ciele. Przyjemny dreszcz pojawiający znikąd. Kącik jej ust drgnął lekko ni to ironicznie ni to z rozbawienia. - Nie wyobrażaj sobie za dużo - odwróciła się w jego stronę przyciskając dłonie do oparcia fotela tak, że głowa Deimosa znalazła się między nimi. - Jest miła z natury - uśmiechnęła się zadziornie - Jeśli ktoś rozmawia ze mną jak z istotą ludzką – znalazła na chwilę jego oczy, wciąż jeszcze była zadziorna, wciąż jeszcze była wesoła. Wypuściła go z tej małej klatki zajmując wygodniejszą pozycje na jego kolanach. Teraz, tylko przez chwilę będą bawić się w ludzi.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Salon na parterze
Szybka odpowiedź