Wydarzenia


Ekipa forum
Pub Wilk Morski
AutorWiadomość
Pub Wilk Morski [odnośnik]05.03.16 22:12
First topic message reminder :

Pub Wilk Morski

★★
Wiekowy już pub, który powstał wraz z założeniem magicznej części Doków. Pomimo tradycji i renomy, przyciąga najczęściej żeglarzy, z wnętrza, szczególnie późnymi wieczorami dobiegają morskie pieśni. Barman serwuje, wyróżniające się na tle piw jęczmiennych i czerwonych, zimne ciemne piwo jopejskie, o silnych właściwościach rozgrzewających. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się także popularny Porter wraz z Grogiem - silnym trunkiem rozcieńczonym wodą, podawanym z cytrusami, cynamonem lub cukrem dla poprawy smaku. Co piątek odbywają się tutaj wieczorki, podczas którym rozbrzmiewają takie szanty, jak: Sen o syrenie, Duchy z Albatrosa, Jolly Roger, Listy z Atlantydy, Na statku Lady Mary, Wodny Koń, Kołysanka dla Moruadh.
Główne pomieszczenie jest zatłoczone szczególnie wieczorami, ciężko o wolne miejsce. Wąskie przejścia prowadzą do mniejszych, dusznych salek. Na piętrze można wynająć pokój, o ile nie przeszkadza ci twardy materac.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]05.02.21 11:31
Lato w tym roku było upalne, parne, duszne — nie znosił takiej pogody. Dłużej niż zwykle przesiadywał w gmachu Ministerstwa Magii, korzystając z przyjemnego chłodu kamiennych korytarzy, mrocznego, upiornego powiewu zza zasłony w Sali Śmierci, opuszczając budynek najczęściej kiedy na dworze panowała już zarówno szarówka jak zapadł całkowicie wzrok. Ale wieczory też były ciepłe, a przez to trudne. Sen przychodził jeszcze później niż zwykle. Eliksiry słodkiego snu zaczynały być znowu koniecznością. Bez nich nie był w stanie zmrużyć oka na kilka godzin, odpocząć od zgiełku, spraw, wojny — badań i tematów, które pozostały do rozwiązania. Częściej krążył po Londynie, po miejscach, które go rozluźniały, jak Zacisze Kirke i tamtejsze łaźnie, jak i spelunach, w których przysłuchiwał się rozmowom czarnoksiężników, marynarzy, obcych, licząc na to, że pomiędzy jednym bełkotem a drugim usłyszy informacje wartą uwagi. Nie inaczej było tego wieczoru, kiedy minąwszy Parszywego Pasażera udał się dalej. Czarna szata, choć nie rzucała się w oczy w pierwszej chwili, wyróżniała się na tle marynarskich kurtek, brudnych, zacerowanych szat, potarganych letnich płaszczy i peleryn. Nie był w tym zbyt elegancki, nie prezentował się też, jak ktoś, kto samym wyglądem zapewniał, że posiada kieszenie pełne złota.. Było jednak widać, że nie jest stąd. Nie próbował nawet udawać, ż jest inaczej.
Przy barze zamówił ognistą, która okazała się być szczochami rozcieńczonymi wodą. Zapalił papierosa, zerkając w bladą ciecz wypełniającą szklankę, wsłuchując się w opowieści i historie przytaczane przez dwóch czarodziejów tuż obok, którzy rozpychali się na boki, szturchając go raz na jakiś czas. Był cierpliwy, nie reagował. Ze zmęczeniem i rezygnacją zaciągał się papierosem raz za razem, z jakąś dziwną nadzieją wyczekując wieści o ewentualnych uciekinierach na statkach, mugolach transportowanych z Londynu za granicę, podziemnym przejściom. Towarzystwo, choć wyraźnie był obcy, nie zachowywało się bezpiecznie. I i tak nie miało nic interesującego do powiedzenia.
Zsunął się z barowego stołka, zerkając na noszony w kieszeni zegarek. Miał już zgasić papierosa, kiedy po raz ostatni rozglądał się po sali — dostrzegł znajomą twarz, siedzącą przy jednym ze stolików, trzepiącą kubek z kośćmi, które po wylądowaniu na stole układały się w mniej lub bardziej fortunne liczby. W drugim kącie doszło do awantury, ale spojrzał w stronę czarodziejów tylko na moment, od razu jednak myśląc, że Macnair jakby na to czekał. I on więc czekał, obserwując go chwilę, zastanawiając się kiedy poderwie cztery litery gwałtownie z siedziska i przyłączy się do walki o coś, co i tak nie miało dla niego znaczenia. Podejmie rękawicę dla samej rozrywki, może adrenaliny. Tak się jednak nie stało. Siedział spokojnie, choć ukradkowe spojrzenia w tamtą stronę i wyciągnięty papieros wyglądały jakby walczył sam ze sobą, by nie przyłączyć się do portowej, nędznej zabawy. Czy nie byłby zbawieniem dla jego nudy, gdyby przysiadł się do jego stolika? Długo go nie widział, minęło parę ładnych lat. Przyglądał mu się bez cienia żalu i emocji, obojętnie, leniwie, aż w końcu ruszył w jego stronę.
Odsunął sobie krzesło dłonią i zasiadł naprzeciw niego. Czuł na sobie jego spojrzenie jeszcze zanim dobrze usiadł i wiedział, że go rozpoznał. Nie zmienił się w końcu tak bardzo; prócz wzrostu, jako dzieciak był w końcu dość niski. W bliźniaczym geście wyciągnął z kieszeni papierośnicę i wsunął Stibbonsa do ust, lekceważąco nie unosząc na niego wzroku, nie racząc go słowem powitania, zajmując miejsce przy jego stoliku w sposób bezczelny, arogancki. Dopiero kiedy końcówka bibuły rozżarzyła się, zerknął na niego, a twarz wcześniej pozbawiona wyrazu rozpromieniła się z zaskakującą szybkością, tworząc obraz zupełnie innego człowieka.
— Macnair. Widzę, że nerwowo poszukujesz kompana do gry, ale ci dwaj nie przyniosą ci fortuny. Zagrajmy. Chyba, że jest jakiś powód, dla którego uważasz mnie za zbyt trudnego przeciwnika — spytał z ironią. Był jasnowidzem, ale Cillian nie mógł o tym wiedzieć. Trzecie oko otwierało się nagle, niespodziewanie i choć czasem udawał, że znał przebieg gry zanim się rozpoczęła, nie było to wcale prawdą.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Pub Wilk Morski - Page 9 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]08.03.21 23:26
Korciło, drażniąco kusiło, aby dołączyć do awantury o powód, którego nawet mógł nie poznać. Ile razy mieszał się w podobne burdy, nie wiedząc, dlaczego w ogóle wybuchły, a stronę obierając z czystego przypadku i wspierał zajadłością w mordobiciu. Później wygraną opijał w nowym towarzystwie, czując nadal adrenalinę buzującą w żyłach i satysfakcję słodko odurzającą wraz z używkami, które rozchodziły się po ciele. Przegrane natomiast puszczał w niepamięć, gdy tylko wyciągał z nich wnioski, znajdował powody porażki, która smakowała goryczą i rozbudzała większą złość. Zacisnął usta na filtrze papierosa jakby dla uświadomienia, że dziś nie. Ten jeden raz odpuści, zostawi coś poza swoim zasięgiem, kończąc jako obserwator wydarzeń. Chociaż w to się nie będzie mieszał, bo unikanie zaangażowania w spór trawiący stolicę oraz rozchodzący się na kraj, zdążył zaprzepaścić. Nadal powątpiewał czy powinien, skoro nie dbał o to, co się działo, mógł wyjechać i nie obejrzeć się za siebie. Mimo to coś w słowach kuzyna zabrzmiało dość zachęcająco, aby zapomniał o własnych celach i zasadach. Uniósł wzrok, gdy w polu widzenia dostrzegł płynny ruch, bliższy niż pozostałe, oznaczający tylko jedno. Ktoś odważny postanowił podejść do jego stolika, komuś niemiłe były spokojne minuty we wnętrzu lokalu, skoro wybrał jego towarzystwo. Uniósł lekko brew, zawieszając błękitne tęczówki na mężczyźnie, który właśnie rozsiadał się na krześle naprzeciwko. Rozpoznał go, oczywiście, że rozpoznał. Pewnych mend się nie zapominało, nawet jeśli znikały na kilka lub kilkanaście lat. Ta jawna arogancja, czyste lekceważenie w gestach, najpewniej nie przeszłyby bez echa w czasach Hogwartu, a byłyby piękną zachętą, aby znów wyżyć się na nim. Wyładowanie agresji na Mulciberze było wtedy dość naturalne, wręcz oczywiste, gdy tamten gówniarz prosił się o to sam. Teraz zdawał się popełniać te same błędy, chociaż nie wywoływały tak gwałtownej reakcji, przytłumionej ciekawością. Wilczy uśmiech zagościł na jego ustach, gdy zauważył nagłą zmianę w swym niespodziewanym towarzyszu.
- Mulciber.- podjął w formie powitania, starego znajomego, nawet jeśli określenie było mocno naciągane i nigdy nie nazwałby go tak otwarcie.- Fortuny może i nie, ale rozrywki zdecydowanie lepszej niż twoje towarzystwo.- powiódł wzrokiem w tamtym kierunku, gdzie zaczęli prać się konkretnie, a jego zastanowiło tylko, kiedy zamiast pięści w ruch pójdą różdżki i pełen zakres zaklęć, które mogli znać. Lanie się po pyskach, było rozrywką równie satysfakcjonującą, co wypowiadane inkantacje, gdy zaklęcia sięgały przeciwnika i powalały na kolana. Powrócił jednak do Ramseya, skoro już się przysiadł, można było poświęcić mu trochę czasu.- Zbyt trudnego przeciwnika, jasne.- powtórzył po nim, nie szczędzą pogardy w słowach. Gestem dłoni zachęcił, aby to Mulciber rozpoczął kościanego pokera, nie zgarniając zniszczonego kubeczka dla siebie. Ciężkie spojrzenie wręcz natarczywie wbijało się w mężczyznę, gdy czekał na jego reakcję.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]30.03.21 0:56
Kłęby białego dymu uleciały z jego gardła powoli, swobodnie i naturalnie tak jak chmury swobodnie przemieszczały się po niebie. Nie wydychał go z żadną siłą, przez chwilę pozwalał by po prostu umykał z jego gardła. Uśmiech rozszerzał się z każdą upływającą sekundą. Powoli, leniwie rozciągał na twarzy na pierwsze słowa, jakie z siebie wypluł Cillian. Gwar wokół narastał, krzyki się wzmagały — nie było sensu by się odzywał teraz, próbował przekrzyczeć ten żenujący hałas, rynsztokowe wyzwiska. Odwrócił wzrok na bijatykę, wypuścił powietrze wraz z resztkami nikotynowego dymu, robiąc to samo co Macnair, raczej z nudów, bez zainteresowania. Okładali się pięściami rozwiązując w ten sposób jakiś prymitywny problem, zaraz przejdą przed pub lub pogodzą się i będą chlać dalej, chlać na umór. Westchnął ciężko, czekając aż sytuacja się nieco uspokoi, jeśli awantura rozniesie się na cały lokal to już przy pierwszym rzucie kośćmi te wylądują na podłodze, stoliki pofruną, a on będzie musiał wyciągnąć różdżkę — bardzo nie chciał tego robić. Wyjątkowo nie miał ochoty radzić sobie z zapijaczonymi marynarzami.
W końcu wszystko zaczęło cichnąć, obaj sprawcy zamieszania zostali od siebie odciągnięci, krew lała się po brodach, łypali na siebie spojrzeniami. Mieli się rozejść. Nie odwrócił jednak wzroku, patrzył na mijającego ich czarodzieja, doskonale wiedząc, że spojrzenie go sprowokuje do działania, trzymał lewą dłoń na prawym udzie, gotów by sięgnąć po różdżkę ukrytą z tamtej strony, łatwą do wyciągnięcia. Ale prócz krzywego spojrzenia nie zrobił nic, przeszedł dalej.
— Rzeczywiście, bardzo zajmująca rozrywka. Aż dziwne, że nie doceniłem tego wcześniej — mruknął z niedowierzaniem, unosząc brwi, naprawdę nie potrafiąc zrozumieć w czym tkwił sens tego sporu. — Dobrze się bawiłeś? Może powinieneś okazać gest, rzuć im parę sykli — sprowokował go, spoglądając na niego i strzepał popiół już kończącego się papierosa — podczas całej tej sytuacji zdążył go już wypalić prawie całkowicie i zaczynał się naprawdę nudzić. Pozostawił papierosa w ustach, kiedy wyprostował się, by zebrać kości do kubka. — Na urlop wpadłeś? Kiedy wracasz? — spytał lekko, poruszając dłońmi, by wymieszać zawartość kubka. Zerknął na Cilliana z uniesioną brwią. — Stęskniłeś się za cioteczką pewnie — mruknął tonem, który pozjadał wszystkie rozumy i rozrzucił kości po stole, zaraz potem wyciągając papierosa z ust, by przyjrzeć się oczkom które wypadły. Jakaś kelnerka przechodziła obok, ruchem dłoni poprosił ją o doniesienie ognistej, posłał jej uprzejmie, czarujące spojrzenie, nim powrócił nim do kości.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Pub Wilk Morski - Page 9 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]30.03.21 0:56
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 2, 1, 5, 3, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]11.05.21 1:18
Ta niechęć powinna ulecieć z czasem. Nie byli już przecież dzieciakami, stali w innych miejscach w życiu, lecz im dłużej spoglądał na niego, tym bardziej miał wrażenie, że wcale nic się nie zmieniło. Agresja nie wybuchła tak nagle, mgiełka gniewu nie przykryła rozsądku, ale czuł, jak powoli igiełki złości wbijają się w umysł. Potrzebował czasu, aby znów szarpnąć się impulsywnie i znaleźć zapomnianą radość w gnębieniu tamtego szczyla? Możliwe, musiał jednak poczekać, by się przekonać. Nie wiedział, co Mulciber robił teraz i szczerze miał to gdzieś, kimkolwiek mógł być, nadal nie budziło to ani grama szacunku do niego, jako do osoby. Za mocno utarł się we wspomnieniach obraz przemądrzałego dzieciaka. Wątpił, by takiej cechy wyzbył się na przestrzeni lat, podobnie jak wszystkich, które w komplecie działały na niego jak płachta na byka. Póki co miał jeszcze coś, co zajmowało go trochę. Toczący się w tle spór, któremu postanowił poświęcić nieco swej uwagi, szukając w lejącej się krwi czegoś paradoksalnie uspokajającego. W innych okolicznościach nie miałby nic przeciwko, by sprawdzić czy Ramsey był chociaż trochę lepszym przeciwnikiem niż w czasach szkoły. Teraz, dopóki siedzieli przy stoliku w pubie, postanowił nie powodować kolejnej burdy. Zwłaszcza kiedy trwająca zostawała już poskromiona, a obie strony wywalone na zewnątrz. Powiódł wzrokiem za jednym z poszkodowanych w tym starciu. Nie obchodziło go, czy był sprawcą, czy poszkodowanym w przerwanym mordobiciu. Na dobrą sprawę puści to zdarzenie w niepamięć wraz z chwilą, gdy wyjdzie na zewnątrz.
Spojrzał znów na Mulcibera, ledwo powstrzymując grymas przesiąknięty niezadowoleniem, że ten naprawdę zamierzał tutaj siedzieć.
- Też się dziwię.- cień ironii zabrzmiał w słowach, lecz nie zamierzał skończyć na tym.- Zwłaszcza gdy za czasów szkoły tak chętnie prowokowałeś do podobnych sytuacji.- rzucił cicho, ciężko było powiedzieć czy rzeczywiście mówił do swego niechcianego towarzystwa, czy bardziej do siebie. Z perspektywy czasu wiedział, że wina leżała po stronie jego impulsywności, lecz Ramsey był równie winnych tych wszystkich razów, gdy pięści lub zaklęcia szły w ruch.- Nie, ale Ty się nie krępuj… może zdobędziesz jakiś dobrym kolegów? Takie mendy łatwo zjednać sobie, gdy usłyszą melodię wygrywaną przez monety.- ostatnie, co chciałby zrobić kiedykolwiek to tracić, chociaż sykla na idiotów tłukących się w lokalach.
Słysząc pytania, milczał dłuższą chwilę, wypalając papierosa do końca i wygaszając go w popielniczce. Miał dość taktu, by nawet w takiej spelunie nie robić tego na stole czy innej powierzchni.- Ciekawski jesteś, jak zawsze.- skomentował najpierw.- Niespodziewanie brakowało mi rodziny, zdarza się.- nie próbował brzmieć mniej sarkastycznie, jego relacje z czarodziejami, z którymi łączyły go więzy krwi, były specyficzne.- To bezterminowy urlop.- dodał. Nawet jeśli nie musiał mu wyjaśniać tej kwestii, próbował oswoić się z myślą, że miał pozostać w kraju na dłużej niż zwykle.
Spuścił wzrok na kości, które wylądowały na stole, ale nie przejmował się wynikiem. Zgarnął kości, wrzucił do kubka i powoli zamieszać zawartością, a później powielić ruch, wyrzucając je na blat.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]11.05.21 1:18
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 1, 3, 1, 2, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]17.06.21 23:40
Był prowokatorem, bywał zaczepliwy, nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że w walce na pięści, na zaklęcia nie miał niegdyś większych szans. Rosier budował w nim poczucie własnej wartości oparte na kłamstwach, wymagał i kazał wymagać od siebie zawsze więcej. Niczego w życiu nie był tak pewny jak samej śmierci i siebie. Nie wątpił we własne zdolności, dar i to, że role się kiedyś odwrócą. Dążył do tego, by osiągnąć potęgę i umiejętności, które pod lekceważącym spojrzeniem innych wzniesie go na wyżyny. Czarny Pan dał mu to wszystko. Pod jego okiem osiągał rzeczy, do których dojście trwałoby latami, dekadami. Cillian nie miał pojęcia kim się stał. Jaki się stał i co potrafił, ale i on nie wiedział o nim zupełnie nic. Mimo to, nie obawiał się, pewien zwycięstwa, sukcesu — nawet jeśli miał mieć zupełnie inny smak. Bawiło go to wciąż, nieprzerwanie. Igrał z losem, testując jego cierpliwość. Pracował nad sobą? Starał się zmienić? Może całkiem mu to wychodziło, wciąż testował jego granice.
— Doprawdy? Ja?— zdziwił się, spoglądając na niego wyraźnie dotknięty. Przytknął dłoń do piersi, marszcząc brwi i strzepnął papierosowy popiół, który osadził się na końcu rażącej bibułki. — Nonsens. Biłem się fatalnie. To nie miałoby najmniejszego sensu. — Pokręcił głową i zerknął na niego, a później pochylił się nad stołem, by zerknąć na kości, które wypadły. — Och — jęknął, tym razem bardziej teatralnie, spoglądając na dużego strita. Opadł z powrotem na oparcie krzesła, oglądając się za siebie. Mężczyźni opuścili lokal, wszystko powoli wracało do normy, cichło. Poza zwykłym, portowym gwarem w takich miejscach, jak to. Ruchem głowy wskazał Macnairowi kości, niech bierze je wszystkie, niech rzuca.
— Nie sądzę, byśmy się dogadali. Widzisz, ja zawsze byłem mocny w czymś innym. Może to raczej twój typ znajomych? Na dzień dobry i na do widzenia dalibyście sobie po gębie, jak starzy, dobrzy przyjaciele? Wyglądał na kogoś, kto prezentował podobny poziom intelektu i poczucia humoru, co ty— dodał śmiało, łapiąc spojrzenie Cilliana bez problemu. Utrzymał je bez mrugnięcia, a potem się uśmiechnął i znów zaciągnął papierosem. Nie wiedział jeszcze, jak odebrać jego słowa. Czy mówił prawdę, czy to był przejaw szczerości, czy raczej nietypowej drwiny. Drew nie mówił o nim za wiele, ale być może z powodu relacji między nimi. Wiedział, że życie Cilliana zupełnie go nie obchodzi. — No proszę. Zamierzasz przy okazji przysłużyć się czemuś, czy tylko spoczywać na laurach, jak pierwszy lepszy darmozjad? Londyn dziś jest czysty, jak łza, ale to dopiero początek wojny. Wierzę, że w tej kwestii jesteś mądrzejszy. Hm — mruknął, spoglądając na jego kości, jakby ze smutkiem, ale kąciki ust miał uniesione w górę. — Dwie pary. Ładnie — nie dodał, że to wciąż mniej niż jego strit, który od razu dawał mu spora przewagę.
Wyprostował się, papierosa zaciskając miedzy wargami, zgarnął wszystkie kości do kubka i delikatnie je wymieszał. Nim je rzucił na blat, uniósł spojrzenie na Macnaira.


Ramsey: 40
Cillian: 10



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Pub Wilk Morski - Page 9 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]17.06.21 23:40
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 2, 1, 1, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]09.07.21 18:40
Z trudem powstrzymał się przed przewróceniem oczami, gdy widział gest Mulcibera. Wątpił, aby tak łatwo było go dotknąć, urazić, dlatego nie ufał reakcją, które miał przedstawiane. Mimo mijających lat spoglądał na niego nadal przez pryzmat tamtego gówniarza i wątpił, aby popełniał w tym wielki błąd. Przynajmniej, teraz gdy siedzieli przy jednym stole, raz po raz zaciągając się papierosowym dymem i zerkając na rzucane kości, kiedy dodatkowe atrakcje minęły.
- Racja, biłeś się najgorzej ze wszystkich.- nie było, co oszukiwać, Ramsey nie był wybitnym przeciwnikiem zarówno na pięści, jak i w chwili kiedy zaklęcia szły w ruch. Sam znał ich wtedy więcej, wybijał się nieco ponad poziom rówieśników, mając idealnych nauczycieli defensywy i ofensywy w domu. Każde wakacje były dodatkową nauką, która wtedy procentowała, a obecnie spadła przez zaniedbanie i inne priorytety.- Pytanie więc, po co prowokowałeś? – nigdy o to nie zapytał otwarcie, czasami dociekał, lecz tak ogólnie, że nadal nie dostał odpowiedzi i nie dziwił się temu. Mimo to z perspektywy nie rozumiał tego, takiego podkładania się pod cudzą wściekłość.
Odpalając kolejnego papierosa, rzucił uważne spojrzenie swemu kompanowi. Uniósł brew, samą reakcją zwiastując pytanie, które przez chwilę jeszcze nie padało.- Niby w czym? Poza tym, że mocny byłeś w pysku? Nie prezentowałeś sobą wiele więcej.– czy go to interesowało? Chyba nie, przynajmniej nie na tyle, aby miał dociekać bardziej niż tym raz rzuconym pytaniem. Słysząc przytyk, zacisnął zęby na filtrze, wykrzywiając usta w uśmiechu, któremu bliżej było do grymasu przesiąkniętego agresją. Zdecydował się nie komentować, czując, że jeśli zostanie sprowokowany raz jeszcze, samokontrolę trafi szlag.
- Przysłużyć się? Może jakoś. Szczerze, nie obchodzi mnie to, co dzieje się w Londynie i jak czysty jest lub nie. To miasto nadal jest porażką pod wieloma względami.- nie było, co się oszukiwać, nie widział siebie, jako tego, który pcha się w wojnę, którą mógł ominąć. Rozmowa z kuzynem oraz późniejsza chęć zaangażowania, nie sprawiły, że miał mniej wątpliwości, niż pewności, że powinien tu być.- Wojny? Mocne słowo, jak na zryw, który chwilowo cokolwiek zdziałał.- nadal wątpił, aby udało się utrzymać ten stan, nawet jeśli całkowicie to popierał. Wpojone za młodu wartości, nigdy nie osłabły u niego, a wręcz pogłębiły się.
Dziwiło go nieco, że z docinania, przeszli do poważniejszej rozmowy, ale z drugiej strony nie przeszkadzało mu to w żaden sposób. Nawet jeśli po drugiej stronie siedział ktoś taki, jak Mulciber.
Zerknął na wyrzucone przez siebie wartości i wiedział już, że przegrywa. Kości były nieprzejednane i najwyraźniej sprzyjały Ramseyowi, zamiast jemu. Kiepsko znosił porażki, nawet jeśli teraz nie musiał jeszcze jej smakować, lecz było to pierwsze ostrzeżenie. Z pozornym spokojem podtrzymał spojrzenie, czekając, co tym razem przyniosą kości mężczyźnie. Spojrzał uważniej na wyrzucone wartości, ale tym razem chyba nie wyszło, tak dobrze.- No cóż.- mruknął jedynie, by zaraz samemu powielić ruch. Odrobina szczęścia przydałaby się, lecz nie łudził się przesadnie.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]09.07.21 18:40
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3, 6, 5, 3, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]11.12.21 1:29
Uśmiechnął się pod nosem i przechylił głowę, spoglądając na układające się na stole kości. Nie było powodu, dla którego miałby udawać, że było inaczej. Nigdy nie był najlepszy w tą grę; ręce go nie świerzbiły, nie czuł w sobie nagłych, gwałtownych zrywów agresji, chęci rozładowania swoich emocji poprzez cielesny, prymitywny atak. Wolał znacznie bardziej wysublimowane i delikatne metody uprzykrzania życia innym i choć wtedy, w Hogwarcie, nie miał zbyt wielkich ku temu możliwości — dziś sytuacja była zupełnie inna, a Cillian miał się jeszcze o tym przekonać.
— Złość piękności szkodzi, a ty już wtedy nie miałeś specjalnie czym szastać — odpowiedział mu z rozbawieniem, zbierając kości ze stołu, by ponownie zatrząść nimi. — Nic się nie zmieniłeś, Macnair. Wciąż jesteś tak samo wulgarny i prymitywny, jak wtedy. — Westchnął teatralnie, nie racząc go nawet spojrzeniem. Nie zamierzał mu odpowiadać na pytanie, wymijał je, nie próbując w ten sposób ciągnąć rozmowy. Ułatwianie mu czegokolwiek nie leżało w naturze Mulcibera. ta rozmowa przysparzała mu coraz więcej radości i satysfakcji. Drażnił go, wiedział o tym. Czuł to w jego głosie, jego oddechu. I wcale nie zamierzał na tym poprzestać. – To błąd. To, co się dzieje z Londynem to twoja przyszłość, Macnair. Chcesz, czy nie, gwiazdy już dawno rozpisały ją dla ciebie i związały cię z tym miejscem. Byłeś kiedyś u wróżki? Może najwyższa pora, żebyś jakąś odwiedził. Na Alei Śmiertelnego Nokturnu spotkasz jedną. Jak dobrze zapłacisz to szepnie ci, co powinieneś robić, a czego unikać. Tu, w Londynie, ułatwi ci to teraz życie — dodał kąśliwie, zerkając na niego krótko. Stalowe tęczówki utknęły w twarzy kompana, a uśmiech poszerzył się na jego ustach. Poruszał dłonią, po czym wypuścił kości z powrotem na stół. Wygrywał i był już przeświadczony o tym, że sytuacja się nie zmieni. — Może Drew by cię czegoś nauczył. Czegoś mądrego. W końcu z was dwóch to zawsze on był lepszy w myśleniu. Zryw, jak to określiłeś, to niedopowiedzenie, a nieznajomość sytuacji czyni z ciebie głupca. Powinieneś wziąć to pod rozwagę, bo podczas kolejnej rozmowy możesz nie mieć tyle szczęścia co teraz.

Ramsey: 52
Cillian: 29



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Pub Wilk Morski - Page 9 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]11.12.21 1:29
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4, 4, 3, 5, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]06.04.22 23:56
13 stycznia

Rozumiał lęk, który siedział w głowie Sheili - sam wielokrotnie bał się wszystkiego, co znajdywało się dookoła. Przychodziły czasy, w których bał się własnego cienia, własnych myśli i tego, do czego był zdolny; obawiał się każdego błędu, do którego doprowadzał.
Nie uczył się na swoich błędach, jedynie je powtarzając i tym samym pogrążając siebie. Ale jednak, kiedy był sam - choć nie sam bez ludzi dookoła, ale sam bez bliskich, którzy znali doskonale wszystkie jego maski, które na siebie nakładał - było mu łatwiej działać. Wśród ludzi czuł się jak ryba w wodzie, kiedy mógł pleść historie zgodne z własnymi upodobaniami i być pewnego rodzaju anonimowy. Kto w dzisiejszym tłumie go zapamięta? Tym bardziej, że już kiedy docierał do pubu, słyszał gwar. Jak zwykle, to zdążył już zauważyć przebywając w Londynie, to miejsce należało do jednych z tłoczniejszych i właśnie dlatego obrał je za cel. Zostanie gorzej zapamiętany, będzie mógł zrzucić na kogoś innego problemy, które tutaj się znajdywały.
Jeszcze w uliczce nieopodal, szybko wyciągnął z rękawa różdżkę, kierując ją w swoją stronę. Rzucił na siebie proste Capillus, zmieniając kolor swojej fryzury jasny brąz oraz znacznie przykracając swoje włosy na długości - choć główną różnicą był brak kręcenia się u nich. Ciemne loki były czymś, co wśród Anglików rzucało się w oczy, a dzisiaj chciał jak najbardziej wtopić się w tłum. Przejechał przez nową fryzurę palcami, nieco ją jeszcze układając. Nie przypominał sobie czasu, w którym miałby je ścięte aż tak, pozbawione grzywki. Ale to dobrze, nie chciał być zapamiętany przez włosy, bo nawet jeśli ktoś z czasem rozpozna jego twarz - to może on prędzej rozpozna potencjalnego napastnika, któremu się narazi, i zdąży uciec?
Kolejnym zaklęciem, które rzucił, było Coloritum, zmieniając kolor swojej kurtki z ciemnego brązu na jaśniejszą szarość. Zwracał z jednej strony bardziej na siebie uwagę, a z drugiej - w wypadku, w którym ktoś by go gonił, będzie łatwiej wtopić mu się w otoczenie, kiedy z powrotem odmieni kolor swojego ubioru na ciemniejsze. Łatwiej zgubi, przynajmniej miał taką nadzieję, pościg.
Otwierając drzwi, niezwykle trudno było mu się przedostać do środka - musiał się przepychać przez ciasno stłoczonych w środku ludzi. Różdżkę jeszcze wcześniej schował do rękawa - tak na wszelki wypadek, gdyby potrzebował szybkiej pomocy magii. Nawet jeśli nie był najlepszy w rzucaniu różnorodnych zaklęć, wciąż nawet te najprostsze mogły stanowić dla niego pomoc. Oślepienie przeciwnika, utrudnienie pościgu czy teleportacje zawsze były w cenie. Nierozproszony przez własne towarzystwo, zazwyczaj radził sobie całkiem dobrze podczas znikania z miejsca zdarzenia i zamieszania, które powodował. Potrafił zadbać o to, aby nie dać się złapać - nawet jeśli James i Sheila często się martwili, że wcale tak nie było, ale wciąż nie rozumiał ich podejścia! Zawsze mogło być gorzej, zawsze mogło stać mu się coś o wiele gorszego, a jego wyraźnie wspomagały wyższe moce, decydujące o jego szczęściu w tym zakresie.
Kilka stolików było skupionych na grze, inni na piciu i rozmowach, a inni obskurnymi komentarzami do przechodzących nieopodal kelnerek. Atmosfera w środku była żywa, zupełnie jakby na zewnątrz nie panował chłodny wieczór w stolicy Anglii pogrążonej wojną. Można było czasem zapomnieć o tym, w jak przerażających czasach przyszło im żyć, kiedy wchodziło się do takich miejsc - i może odrobinę, Thomas żałował wyjazdu ze Szkocji. Tam się czuł bezpieczniej, ale nie mógłby już tam wrócić. Nie, kiedy odnalazł Sheilę i Jamesa żywych, nawet jeśli nie miał pojęcia, gdzie aktualnie znajduje się jego młodszy brat.
- Dwa sykle - rzucił, dociskając się zaraz do jednego stolika, przy którym grupa różnych mężczyzna grała w kościanego pokera. Uśmiechnął się zaraz wesoło, wyciągając z kieszeni dwie monety z dudniącym sercem. Nie liczył na łut szczęścia w tym momencie, nie był aż tak głupi - choć z pewnością te niesamowite moce rzadko kiedy go zawodziły, kiedy był sam. Nie był w stanie użyczyć ich nikomu innego, chociaż próbował to był niczym przynoszący każdemu dookoła nieszczęście amulet. Zawsze musiało pójść coś nie tak, kiedy znajdywał się w grupie, a z drugiej strony, działając samemu, nagle wiele rzeczy mu wychodziło.
Jeden z mężczyzn splunął gdzieś w bok, prosto na dywan, na co jednak przechodząca obok kelnerka wywróciła oczami, zabierając puste kufle do ich uzupełnienia. Inny mężczyzna sięgnął do swojej kieszeni, wyrzucając trzy srebrne monety na blat.
- Mleko pod wąsem, a taki pewnyś? Żebyś tylko się za spódnicą w domu nie chował i nie płakał, że przegrałeś - rzucił, a po chwili i dwóch innych mężczyzn wyciągnęło monety, rzucając na jedną kupkę.
Zasady gry były bardziej niż proste - każdy uznawał, że nie było potrzebnych żadnych umiejętności, a jedyne co było potrzebne to łut szczęścia. Jeśli Thomas posiadał jedną rzecz w życiu, której był pewny to właśnie tego, że to w życiu sprzyjało mu szczęście. A może był po prostu niepoprawnym optymistą dostrzegającym we wszystkim dobre strony?
Dwadzieścia kości wylądowało na blacie i cztery kubeczki. Czuł jak serce mu bije, czuł ten drobny zastrzyk adrenaliny, że teraz był jego moment na zalśnienie - danie przedstawienia wiarygodnego, w które każdy z tu zgormadzonych uwierzy bez podważania jego osoby. Uśmiechał się więc wesoło, nieco przygłupio, tak aby grać tego niedoświadczonego dzieciaka. Musiał być sprytniejszy, musiał się postarać, aby nie liczyć tylko na przypadek i szanse tego, że uda mu się wygrać.
- Chcę spróbować, nie będę płakał przecież... - rzucił, udając niepewnego, na co zaraz wybuchł śmiech wśród towarzyszy przy stole, którzy wyraźnie spoglądali na niego z góry jak na niedoświadczonego dzieciaka. Dobrze, o to mu przecież chodziło - mieli go nie podejrzewać o żadne niecne zamiary, które posiadał względem dzisiejszej rozgrywki.
Gwary i śmiechy nie ucichły, kiedy pierwsza tura rzutów się rozpoczęła. Gra pozorów, uśmiechów, zgrywania, że znało się swój wynik i że ich wynik był lepszy niż tych drugich. Dostrzeganie ekspresji i nawyków, zwracanie uwagi na ich mimikę - to wszystko było istotne przy tym, co teraz robił. Odpowiedni ruch nadgarstka, kiedy tasował kości pod kubeczkiem, to nie była gra szans, a gra wprawy. Musiał uważać na wybrzuszenia na stole i uważać na to, aby inni nie nabrali co do niego podejrzeń. Nie mógł sobie przecież pozwolić na przegraną - nie mógł sobie pozwolić na to, aby wrócić bez pieniędzy.
Spojrzał niepewnie po towarzyszach, zaraz zerkając pod swój kubek z kościami, aby upewnić się, co wyrzucił. Zaczęła się licytacja, a on nie wychodził z roli wystraszonego młodego, który wyraźnie dzisiaj przyszedł zakosztować pierwszy raz w życiu hazardu w pubie. Wdech i wydech, jakby nerwy go zjadały. Obejrzał się nerwowo przez ramię, powstrzymując swój uśmieszek, który chciał wkraść się na wargi. Nie mógł rzucać podejrzeń na siebie, musiał wyglądać na jak najbardziej spanikowanego jak tylko mógł.
Zostało to podchwycone, kiedy pozostali ze śmiechem zaczęli to wytykać. Przerzucali się jednak głównie między sobą tym, co udało im się wyrzucić - tym co uważali, że posiadali przeciwnicy, próbując zachować własne pozory.
Thomas, przez cały czas, trzymający jedną dłoń pod stołem, starał się skupić na grze aktorskiej. Kurczył ramiona, pozwalał innym wchodzić w swoją przestrzeń osobistą. Większość z nich była spita, nawet nie zauważali, kiedy za bardzo się zbliżał - chociaż wiedział, że musiał jeszcze bardziej podpaść im i wydać się tym niepozornym dzieciakiem.
- T-trójka szóstek - zawołał w końcu z zawahaniem, a mężczyźni wybuchli w śmiech. W końcu doszło do odkrycia kości - a Thomas, okazało się, że podał swoje zgodnie z tym, co znajdywało się pod kubeczkiem.
- Szczęście nowicjusza - rzucił mężczyzna siedzący obok Doe, szturchający go w ramię i szczerząc się i zaraz stawiając na blat swój kufel, z którego dopiero co upił ale.
Thomas cicho się zaśmiał, uśmiechnął niepewnie. - Tak, to na pewno to proszę pana.
- Mniej gadania, więcej grania! - rzucił jeden mężczyzna, który co prawda miał dwie pary - ale jedynek - i wcale nie był z tego powodu zadowolony, że przegrywał w tym momencie.
Kolejna tura przebiegła bardzo podobnie - mężczyźni znów rzucili kościami i przez chwilę się wykłócali i przerzucali tym, jakie mieli wyniki. Thomas znów postarał się nie tyle ułożyć odpowiednio kości, co drugą ręką sięgnąć do sakiewki mężczyzny siedzącego w pobliżu i już znacznie podpitego. W tym czasie rozglądał się z dziecięcym zachwytem po mężczyznach siedzących przy stole, a ci zdawali się go wciąż traktować jak zwykłego dzieciaka - tym bardziej, że nie stanowił podczas ich rozgrywki zbyt wielkiego zagrożenia. Kolejna tura nie poszła ich grupie aż tak dobrze.
- Gramy do trzech, zgadza się? - zapytał niepewnie, a jeden z mężczyzn machnął na niego dłonią.
- Ta, ta - rzucił, kiedy najstarszy z Doe już wyjmował kilka sykli mężczyzny siedzącego obok niego, wystarczająco dużo, aby już wyjść na plus, nawet jeśli przy ostatniej ich turze, przypadkiem nie zapanowałby nad kościami.
Rzut, przemieszanie, wsłuchanie się w uderzanie ścianek kości o stół, o pojemniczek i odpowiednie przestawienie ręki. Drugą już pakował do swojej kieszeni skradzione monety od gracza obok.
Mężczyźni jednak tym razem, ostatnią turę znacznie przedłużyli. Thomas siedział i wodził wzrokiem od jednego, do drugiego, jakby obawiając się efektu końcowego tej rozgrywki. Po części była to gra jego roli, a po części rzeczywiście czuł niepewność w żołądku. Czy przypadkiem się nie przeliczył w tym jak ułożył kości? Może za mocno przeleciały. Jego nadgarstek wciąż był jakby słabszy, może nie panował już tak dobrze nad swoimi ruchami? Przez jego głowę przebiegało milion obaw i wątpliwości, kiedy tylko zaczęli podnosić pojemniczki, a pod jego widniała kareta, zapewniająca mu zwycięstwo.
Pozostali spojrzeli nieco zdumieni na niego, a on z niezrozumieniem rozejrzał się po nich.
- Skurwysyńskie szczęście bachora - rzucił jeden, wyciągając nieco tytoniu i zaraz go podpalający, ignorując niezadowolone spojrzenie kelnerki.
Siedzący obok cygana mężczyzna za to klepnął go w ramię.
- Haha! No dobra, dobra, młody. Twoja pierwsza wygrana, idź nam postaw ale za to, co ty na to? I gramy dalej! - zawołał radośnie, zaraz kończąc swój kufel.
Thomas za to zaraz energicznie podniósł się z krzesła.
- O-och! Oczywiście, tak, tak! Jasne... tak, dziękuję! Znaczy się, tak, zaraz pójdę zapłacić! - zawołał zbierając dość prędko monety, które wyłożono na stół, ruszając po tym w stronę baru. Wrzucił szykle do kieszenie, specjalnie chowając się na moment za tłumem, szybkim ruchem różdżki z rękawa pod stołem, kończąc rzucone na siebie zaklęcia, tak aby uchronić się przed wzrokiem mężczyzn, z którymi dopiero co grał.
Po tym już, starając się być jak najbardziej ostrożnym, wyszedł z lokalu, kierując swoje kroki na obrzeża miasta, aby móc wrócić do Doliny Godryka - w końcu nie chciał niepokoić siostry swoim brakiem obecności podczas nocy.

| Zt.


Pub Wilk Morski - Page 9 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 9 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]04.07.22 1:36
18.04.1958
To już drugi raz w ostatnim czasie, kiedy wybrał się do Londynu i już drugi raz kiedy skończył w dzielnicy portowej. A konkretnie w kolejnym obskurnym pubie pełnym żeglarzy. Pomijając to, że nie stronił od alkoholu to przebywanie w takich miejscach jak to pośrednio przybliżało go do córki. To był jej świat, a on chciał być jego częścią. Poznać środowisko, w którym starała się wywalczyć swoje miejsce jako kobieta. Zastanawiał się przez chwilę nad tym, czy i jak często przebywała w tym czy podobnym miejscu jak to pod swoją postacią albo pod płaszczem metamorfomagii. Lavinia kroczyła niełatwą ścieżką.
Od ostatniej pełni księżyca minęły dwa tygodnie, podczas których zdążył w miarę dojść do siebie. Zniknęły cienie pod jego oczami i nie był już taki zmęczony. Wiedział, że będzie musiał znaleźć siły. Potrzebował wybrać się na polowanie. W spiżarni powoli zaczynały ziać pustki. Nie mógł pozwolić sobie na tak poważne zaniedbanie, które pogorszyłoby jego stan i które mogłoby wpędzić go w chorobę. To pogrążyłoby go do reszty. Żył jak wszyscy, zamiast pływać niczym pączek w maśle jak ci wszyscy ludzie z tego ministerialnego spędu i bankietu, na którym podano więcej, niż on miał w spiżarni.
Trafił do tego pubu w piątkowy, kwietniowy wieczór i pomieszczenie, w którym siedział, oprócz gwaru rozmów, wypełniały melodie żeglarskich pieśni oraz ich teksty. Sebastian musiał przyznać, że te całe szanty bardzo wpadały w ucho. Siedząc nad dużym kuflem Portera, mając już za sobą degustację lokalnego specjału i siedząc przy kulawym stole, nucił do melodii Snu o syrenie. Grog nawet mu smakował. Choć to był trunek, po który sięgnął z czystej ciekawości. Z całą pewnością zamówiłby go po raz kolejny, gdyby w tym pubie nie podawali nic innego picia albo gdyby stojące tuż przed nim piwo okazało się tak podłe z racji bycia chrzczonym o jeden raz za dużo.
Po opróżnieniu pierwszego kufla Portera, postanowił rzucić okiem na stół przy którym siedzieli wielbiciele gry w kości przeważnie będący głupcami wierzącymi w to, że tym razem szczęście się do nich uśmiechnie i wygrają niemałą fortunę.
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]28.06.24 15:36
|17.10.1958

Wchodząc do środka, uderzał intensywny zapach soli morskiej zmieszanej z dymem z kominka i aromatem pieczonego mięsa. Podłoga była wykonana z grubych, dębowych desek, które skrzypiały pod stopami, a ściany ozdobione były sieciami rybackimi, starymi mapami i kilkoma trofeami z morskich wypraw.
Centralnym punktem był długi, ciężki drewniany stół, przy którym zasiadali marynarze. Był zarysowany i podziurawiony od licznych przygód i bitew, które przetoczyły się przez to miejsce. W powietrzu unosiła się mieszanka zapachu rumu, piwa i potu. Przy stołach siedzieli marynarze w różnym stanie trzeźwości, ich śmiechy i krzyki mieszały się z dźwiękiem kości rzuconych na stół oraz brzękiem kufli.
Światło w tawernie pochodziło głównie z licznych lamp naftowych, które dawały ciepłe, żółte światło, tworząc przytulną, choć nieco mroczną atmosferę.
Przy jednym ze stołów siedziała grupka mężczyzn.
-O! Panowie! Dzisiaj morscy bogowie nam sprzyjają! - Zawołał w głos Kenneth wskazując na siebie i swojego towarzysza Matthew, z którym od jakiegoś czasu cisnęli twardo w kości. Kusiło go, aby użyć lewych kości, ale tym razem uznał, że ma ochotę na lekką niepewność i ku jego zdziwieniu te szły mu całkiem nieźle. Dwójka innych marynarzy miała miny wskazujące, że nie byli zadowoleni z tego, że właśnie zostali koncertowo ograni. -Idźcie po kolejkę. - Zaoferował Fernsby, a potem zakrzyknął w stronę lady. -Na mój koszt! - Po czym wskazał rzeczoną dwójkę.
Pierwszy potoczył wzrokiem po zebranych w pubie i wskazał na stolik dalej od nich. Przy nim siedziało czterech marynarzy. Jeden z nich, stary wilk morski z siwą brodą, opowiadał historię o wielkim sztormie, który ledwo przeżyli. Jego głos był chropowaty jak papier ścierny, a ręce pełne blizn od lin i harpunów. Obok niego młodszy, rudowłosy chłopak, słuchał z otwartymi ustami, czasem zerkając na kości, które trzymał w ręku. Na przeciwko nich dwóch brodatych mężczyzn, o twarzach czerwonych od alkoholu, grało w kości, rzucając je z zapałem i komentując każdy ruch głośnymi okrzykami.
-Widzisz tego z siwą brodą? - Wskazał na opowiadającego - Zawsze przytacza tę samą historię. Można wręcz go cytować. - Fernsby pociągnął solidny łyk ze swojego kufla. Bott pojawił się nagle, kiedy siadali do gry. Przedstawił się, zajął swoje miejsce i rozpoczęli rozgrywkę.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby

Strona 9 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Pub Wilk Morski
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach