Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Szefa Biura Aurorów
AutorWiadomość
Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]06.03.16 18:53
First topic message reminder :

Gabinet szefa Biura Aurorów

Gabinet Jordana Rogersa. Wizyta wymaga wcześniejszego umówienia terminu.

Gabinet, w porównaniu do kwatery Biura Aurorów, wydaje się niezwykle rozległy; jego ściany zdobią sięgające sufitu biblioteczki. Na środku pomieszczenia znajduje się kilka wyglądających na wygodne foteli, które zostały ustawione naprzeciw zaczarowanego kominka - ogień nigdy w nim nie gaśnie. Żaden żywy czarodziej nie potrafi sobie jednak przypomnieć sytuacji, w której Rogers przyjął interesantów w tym przytulnym zakątku. Zazwyczaj zaprasza ich do swojego biurka, które stoi pod wielkim oknem (za którym zawsze, niezależnie od pory roku i aktualnej pogody, siąpi wiosenny deszcz); przysunięte do niego krzesła są twarde i niewygodne. Mimowolnie przypominają o panującej w Biurze hierarchii.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 20.02.17 19:06, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]03.03.17 23:35
Nie wiedział, co się dzieje, gdy jednak pracuje się w Wiedźmiej Straży, pewne rzeczy przyjmuje się na wiarę. Czasem bezpieczniej czy szybciej było nie zapoznawać z faktami czy domysłami - może też łatwiej, szczególnie, gdy zadanie było niebezpieczne. Strach bywa niebezpieczny dla misji, ich powodzenia, choć właściwie te fakty zależą od niemalże nieskończonej liczby czynników. Nie oznacza to jednak, że wiedza jest zawsze lepsza, choć łatwiej wtedy przemycić pod płaszczykiem rzeczowości inne idee, moralność, sprawić, że z funkcjonariuszy organów ścigania stają się jedynie marionetkami, które wykonują bezwolnie przykazane im przez przełożonego zadania. Tak, to było powszechne w tym zawodzie. Czasem pytania są po prostu niebezpieczne. Są niepożądane. Ale od Wiedźmiej Straży wymagano również czego innego - że poradzą sobie w trudnej sytuacji. A to wymagało myślenia, improwizacji, doskonałego dostosowania się do sytuacji, którego nie dało się rozegrać bez pewnych istotnych wiadomości, chociażby szczegółów. Tylko czy to była robota, która wymagała finezji? Tak wynikało ze słów Rogersa, który oprócz kwalifikacji wymagał od nich sprawności i kompetencji. I wyraźnie sygnalizował, że można zadawać pytania.
Zerknął na Cartera. Szef Biura Aurorów mógł nie być w nastroju na takie pogawędki, ale sam spytał. I tak nie miał chwilowo na podorędziu nikogo innego do wykonania tego zadania.
- Czego pan od nas wymaga? Mamy ich unieszkodliwić, czy dowiedzieć się, nad czym pracują? Dowiedzieć się, kto? - zadał pytanie. Doświadczenie uczyło, że pewne sprawy są priorytetowe względem innych, a nawet jeśli trzeba będzie wybierać pomiędzy jednym efektem a drugim, wolał osiągnąć właśnie to, co miał na myśli Jordan Rogers. - Zinfiltrować czy rozbić?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]04.03.17 0:19
Jordan Rogers uniósł spojrzenie i skierował je prosto na Raidena.
- Carter, niech będzie - skwitował szybko, z jakiegoś powodu przyglądając się policjantowi jasnymi, przeszywającymi oczami. W końcu zmarszczył brwi, a sposób, w jaki patrzył, znów wskazywał na rodzącą się irytację i zniecierpliwienie. - Nie, oczywiście że nie. Główną osią misji są aurorzy. Aurorzy, których jeszcze tu nie ma - wycedził przez zęby, już całkiem nie kryjąc się ze złością. Znów przyjrzał się dokumentacji, ciężko oddychając. - Mamy dwa tropy, Carter, ale nic ci nie powiedzą nazwy nokturnowych zaułków. Gdybyśmy wiedzieli więcej, zostalibyście o tym poinformowani. - Zaraz po tym przeniósł spojrzenie na Alasdaira, by udzielić odpowiedzi na jego pytania. - Wiedźmi strażnik, tak? - upewnił się, lustrując go wzrokiem. - Najpierw dowiedzieć się jak najwięcej, potem rozbić. I zapobiec rozprzestrzenianiu się tej zarazy. - Wyprostował się, zgarniając wszystkie dokumenty i kierując się w stronę wyjścia z gabinetu. - Kwadrans, Carter - odparł na ostatnie ze stwierdzeń, powtarzając swoje wcześniejsze słowa. - Nie obchodzi mnie, czy wysyłasz wtedy list, czyścisz różdżkę czy łkasz w poduszkę. Za kwadrans masz być gotowy. - A chwilę potem już go nie było; rosły auror, który dotychczas w milczeniu stał obok Aspena, także ruszył z miejsca, by po chwili zniknąć za drzwiami prowadzącymi na korytarz.

| -> sala świstoklików; czas zostaje przedłużony, dopiero za 48h pojawi się tam post mistrza gry
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]22.08.17 10:40
|z biura MM

Całkiem zgrabnie poszło im w biurze najważniejszego czarodzieja w całej Wielkiej Brytanii. Byli naprawdę świetnym zespołem i jeszcze trochę i mogliby to robić nie amatorsko, a zawodowo! Gdy skończyli, Jayden stanął na środku pomieszczenia i z uśmiechem obserwował lśniące okna. Co prawda niebezpieczeństwo, że wypadnie przez jedno z nich było praktycznie rzecz biorąc bardziej niż pewne, a przynajmniej tak to wyglądało dla pracowników Ministerstwa Magii, którzy pokazywali go sobie palcami i zakrywali twarze dłońmi. Pomysł Sue, żeby myć do rytmu był całkiem trafiony i uporali się z tym raz dwa. I trzy. Nucili sobie przy tym znaną melodię, pozwalając, by umilić nie tylko sobie ów karę, którą dostali za nieumiejętne zajęcie się odbudową magii, ale również i pilnującemu ich mężczyźnie. Ten wciąż stał z założonymi rękami i łypał na nich niezbyt miło. Nie przeszkadzało im to jednak. Najważniejsze, że dali radę! Gdy skończyli, pracownik popędził ich, by się ruszyli i poszli sobie stąd. Minister Magii wszak mógł przyjść w każdym momencie!
- Szkoda, że nie mogliśmy zostać jeszcze chwili. Może byśmy go spotkali i próbowali przekonać, że te dementory to nie jest za dobry pomysł... - rzucił, wsadzając sobie czystą szmatkę do tylnej kieszeni spodni i idąc ministerialnym korytarzem. Zupełnie nie miał pojęcia, gdzie mieli iść, ale nie miało to znaczenia, bowiem zmierzali tam, gdzie im się bardziej podobało. Takim to sposobem zawędrowali na poziom drugi, gdzie mieścił się Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Jay rozglądał się na prawo i lewo, aż zobaczył całkiem ładne drzwi, które uznał za godne uwagi.
- To gabinet nowego szefa Biura Aurorów. Wizyta wymaga wcześniejszego umówienia terminu - oznajmiła im nagle kobieta siedząca przed wejściem przy malutkim stoliczku. Nawet na nich nie patrzyła, będąc zajętą przybijaniem pieczątek, gdy magiczne pióro podpisywało odpowiednie dokumenty.
- Tak tylko, że my... - zaczął, Jayden, tuląc do siebie wiadro.
- Termin. Wcześniejszy termin - powtórzyła tamta, nie podnosząc wzroku.
- Rozumiem, ale...
- Czego pan chce? - warknęła sekretarka, a gdy w końcu spojrzała na dwójkę podejrzanie wyglądających pomywaczy szyb, uniosła brwi ze zdumienia, przejeżdżając spojrzeniem od jednego do drugiego. I Vane i Sue uśmiechali się do niej szeroko i uroczo, co musiało zbić ją z tropu. - Ah. Mycie - mruknęła, po czym przypomniała, żeby się zachowywali, bo ma sporo pracy. Machnęła różdżką, a drzwi gabinetu otworzyły się i miały pozostać otwarte już cały czas. Aż do końca sprzątania. Jayden wmaszerował jako pierwszy, rozglądając się na boki. Gabinet był naprawdę ogromny. Jeszcze większy od tego Ministra. A przynajmniej na taki wyglądał. Wszędzie było widać książki, do których astronom zaraz doskoczył, szukając ciekawych tytułów. Ogień trzaskał w kominku jakby przypominając, że magia wciąż pilnuje tego miejsca. W rogu stał jeszcze gramofon, jednak chwilowo JJ był pochłonięty biblioteczką i o mało nie wypuścił z rąk wiadra.
- Widziałaś te wszystkie cuda? - spytał, nie odwracając się do Sue i nie kontrolując tego co robiła jego towarzyszka.

♩ ♪ ♫ ♬


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]23.08.17 16:19
Pięknie uporali się z pierwszą porcją brudnych szyb, zapewniając Ministrowi Magii niebywałą świeżość oraz lśniące powierzchnie płaskie - być może przyłożyli się swoją pracą do czystych osądów, jakie miał wydawać najwyższy urzędnik całego gmachu. Niewątpliwie mogli być z siebie dumni! Westchnęła.
- Prawda. Mogliśmy choć zostawić mu karteczkę na oknie - teraz jednak było już po ptakach, za nic nie uwierzyliby, że trzeba doczyścić jedną plamkę na szybie. Ciężko też, by podali się za inny oddział sprzątający - byli zbyt rozpoznawalni.
Wsłuchiwała się w rozmowę Jaydena z bardzo obowiązkową i zajętą panią, postanawiając nie wtrącać się i pozwolić mężczyźnie na załatwienie wejściówki za te ładne drzwi. Zerknęła na Vane'a uważnie, pierwsze kroki w pomieszczeniu stawiając z prawdziwą ostrożnością, chcąc zapobiec krytyce ze strony pilnującej ich kobiety. Moment później rozglądała się, wyraźnie zaciekawiona, przemykając tanecznie od kąta do kąta i wyszukując dziwności, a nie brakowało ich tu, choć kilka było zamkniętych w gablotach. Przejechała po jednej z nich palcem, z charakterystycznym dźwiękiem, a potem spojrzała na opuszki - ależ zakurzone! Jednak nie potrafili zadbać o porządek w tym Ministerstwie Magii, a niby tacy profesjonalni! Minęła wzrokiem rząd książek, którym przypatrywał się towarzysz niedoli, mimowolnie mijając je, bo w rogu gabinetu stał gramofon, który przyciągał jej spojrzenie bardziej niż Ziemia Księżyc.
- Cuuuudaaaa - powtórzyła cicho, już przebierając winylowe płyty, w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Wybrała jedną z nich i podsunęła gramofonowi, by samoistnie zajął się jej uruchamianiem. Muzyka buchnęła na cały głos - wow, aurorzy musieli mieć tu niezłe imprezy! - na co Lovegood zareagowała momentalnie, sycząc do adaptera - ĆŚŚŚŚŚŚŚ - posłuchał i dźwięki złagodniały, stanowiąc przyjemne tło, nie za ciche, nie za głośne. Białowłosa zerknęła na Jaydena, wyszczerzając się do niego konspiracyjnie, zanim wysunęła się na środek pomieszczenia, w pole rażenia ostrego jak brzytwa wzroku urzędniczki. Uniosła rękę, salutując jej na baczność.
- Według najnowszych badań Peruwiańskiego Instytutu Czystości "Wypucuj na Błysk" zwanego powszechnie PIC - na wodę, najlepiej dostosowaną do mycia okien - efektywność sprzątania wzrasta o siedemdziesiąt dwa i trzy czwarte procent, gdy ma w nim udział muzyka, madame! - zapewniła, a gramofon, jak na komendę, czując jej dziarski głos, ponownie ryknął, aż rozniosło się po korytarzu. Susanne posłała mu krytyczne spojrzenie. - ĆŚŚŚŚŚ ĆŚŚ ĆŚ - nakazała. - Będzie wypucowane! - zapewniła poważnie, znikając za ścianą, gdzie krył się Jayden. Odetchnęła z ulgą, zaraz kołysząc się w rytm swingowego utworu. Zastanawiała się nawet, czy nie porwać Vane'a do tańca, ale w tym samym momencie ktoś chrząknął znacząco. Okazało się, że to zniecierpliwione okno.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]27.08.17 16:04
Cóż. Gdyby przyszło mu nieco dłużej się rozglądał po całym gabinecie zapewne też w końcu, by dotarł do tego gramofonu, jednak zrobiła to przed nim Sue. Nie słyszał też jak chodziła w jego okolicy, przeglądała płyty, by puścić coś niedozwolonego. Jednak gdyby ktoś ich teraz nakrył mogli się wyłgać faktem, że słuchanie muzyki nie jest przez nikogo zakazane, a dzięki temu lepiej się im pracuje. Muzyka buchnęła tak nagle i głośno, że aż podskoczył o mało nie wypuszczając z rąk wiadra! Natychmiast posłał wymowne spojrzenie swojej towarzyszce i wyłapał jej wzrok, który mówił, że była niewinna całemu złu na świecie. Pokręcił głową i uśmiechnął się do niej, a gdy Sue zajmowała się kobietą przed drzwiami, on gwizdnął na szmatki, które zaraz przywędrowały do jego dłoni. Mieli przed sobą dość spore cztery segmenty jednego okna na wyczyszczenia, a co za tym szło - zdecydowanie więcej pracy niż u Ministra Magii. Mimo wszystko rozpoczęcie pracy nie wydawało się być koszmarnie długie. Z muzyką w tle sprzątało się naprawdę dobrze i gdyby ów PIC naprawdę istniał, popierałby taki sposób sprzątania. Dla Jaya najważniejsze w tym wszystkim jednak było towarzystwo drugiej, bardzo pozytywnej postaci. Mógł śmiało przyznać, że Susanne była znacznie żywsza od niego. Po wydarzeniach z końca kwietnia i początku maja coś w nim pękło i możliwe, że nie był tym samym człowiekiem co wcześniej. Teraz łatwo było zapomnieć o trudach i troskach, jednak wraz z powrotem do Hogwartu musiał się liczyć z życiem pod znakiem zapytania. Chwilowo nie zamierzał zajmować tym Lovegood, szczególnie że ona na pewno miała własne zmartwienia i nie chciałaby słuchać o tym, co go spotkało. Oboje zresztą nie dzielili się swoimi sekretami i bolączkami. Za mało, za krótko się znali, jednak być może ta znajomość miała być początkiem kolejnej, silnej przyjaźni?
Kolejne chrząknięcie i Jay zerknął na szybę, która pukała usilnie, starając się zwrócić jego uwagę. Astronom zaraz też przesunął się do niej, by przejechać szmatką po zdecydowanie zakurzonej biedaczce, a gdy ją oczyścić, czknęła, wypuszczając z wnętrza pełno baniek mydlanych. Vane zaśmiał się, patrząc na Sue. Ona również kończyła swoją pracę i w ten sposób dość gładko uwinęli się z wielkim oknem. W sumie był to idealny moment na opuszczenie tego miejsca, bo czarownica sprzed drzwi oznajmiła im, że szefowa biura aurorów już wraca i lepiej, żeby zastała czystość zamiast nich w środku. Nie był to dla tej dwójki problem, chociaż JJ z wielka chęcią poznałby tak ważną osobistość i przełożoną Evey. Niestety nie miał takiej szansy.

|zt x2


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]17.07.19 18:17
9 I 1957

Prawie się skrzywił, gdy dotknął pulsującej skroni. Co jakiś czas doskwierała mu rana po utraconym lewym uchu, którego sam się pozbawił. Ten fakt w jakiś sposób zmniejszał odrobinę odczuwany dyskomfort. Zamierzał zresztą odzyskać utraconą część ciała, musiał jednak wykazać się przy tym cierpliwością i po prostu czekać na to, aż nowe ucho zostanie wyhodowane. Wierzył w możliwości uczonych głów działających w jednostce badawczej Zakonu. Na razie pozostawało mu godnie znosić ból i tylko czasem wspomagać się odpowiednimi eliksirami. Chwile boleści były jednak najlepszym przypomnieniem tego, co się wydarzyło.
Nie sposób było nie myśleć o tym, co wydarzyło się w Azkabanie. Kieran nie tylko nie mógł mówić o tym głośno, ale przede wszystkim nie chciał. W podziemnej komnacie postawionej na ścieżce ognia pozbawienie się ucha było koniecznością i rzeczywiście przyniosło jakiś rezultat. Kąpiel w krwistej i gorącej miksturze pomogła im wypłynąć na powierzchnię, aby stanąć przed kolejnym wyzwaniem, a potem jeszcze kolejnym. Tamtej nocy nie tylko on coś poświęcił, właściwie nie było osoby, która nie doznałaby żadnej krzywdy. Lecz jednej osoby pośród powracających zabrakło. Choć nauczył się radzić z traumatycznymi przeżyciami, to jednak przez ostatnie noce prześladowały go dwa momenty wyprawy i były niczym zapętlony utwór. Opadające bezwładnie ciało kreatury, która przybrała postać jego córki oraz rozpadająca się w drobny mak rzeźba Herewarda, pod którą był skryty Gwardzista z krwi i kości – najgorsze obrazy, które trwale wypaliły się w jego umyśle. Ktoś poświęcił swoje życie i tym razem znów nie padło na niego. Coraz częściej zastanawiał się nad tym, jakim cudem przeżył te wszystkie lata. Dzięki szczęściu, z góry już wyznaczonemu przeznaczeniu a może dzięki własnemu doświadczeniu? Stale się nad tym zastanawiał i naprawdę trudno mu było odgadnąć, czym sobie zasłużył na przywilej długiego życia, gdy wielokrotnie był naocznym świadkiem śmierci młodych. Bartius ledwo się ożenił, nie zdążył nawet powitać własnego dziecka na tym świecie, bo sam przedwcześnie z niego odszedł.
Udało im się wypełnić misję. Anomalie ustały, lecz to wcale nie sprawiło, że nagle zaczęli żyć w lepszej rzeczywistości. Nawet jeśli magia przestała być zagrożeniem  i znów można było korzystać z niej swobodnie, to wciąż zagrożeniem pozostawali zepsuci do szpiku kości przez zgubny wpływ czarnej magii czarodzieje. Powrót z wyspy do reszty świata nie był łatwy, przyniósł za to kolejny cios. Rządy Malfoya stały się jeszcze bardziej despotyczne i brutalne, a drań wszelkie zasługi za powrót ładu w magicznym świecie przypisał sobie. To śmierć Bones, do której niewątpliwie przyłożył rękę, pozbawiła go już całkiem hamulców. Jak ten skurwiel w ogóle śmiał wmawiać społeczeństwu, że Edith mogłaby kiedykolwiek popełnić samobójstwo?! I to jeszcze po tym, jak zgodnie z własnym sumieniem wtrąciła do więzienia jedną z podłych szumowin?! Nawet jeśli Malfoy był tylko marionetką w rękach Voldemorta, musiał ponieść odpowiedzialność za całe zło, do którego świadomie dopuszczał. Rineheart wręcz marzył o tym, aby dotkliwie osądzić prawdziwych zbrodniarzy, wciąż zamierzając robić swoje w Biurze Aurorów, ale przy tym z jeszcze większą gorliwością działać na rzecz Zakonu. Nabierał coraz większej wiary w to, że tylko dzięki nielegalnej działalności organizacji uda się cokolwiek naprawić. Ministerialne organy porządkowe ograniczało prawo, coraz bardziej chore i niezgodne z jego przekonaniami.
Nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się, że stanie przed wyzwaniem objęcia zwierzchnictwa nad Kwaterą Główną Aurorów. Wyróżnienie ze strony Wizengamotu, który wyznaczył go na następcę zamordowanej Bones, dało mu większe możliwości do działania, ale również w pewnym stopniu ograniczyło swobodę, jaką posiadał wcześniej. Jego twarz nagle stała się rozpoznawalna, a wszystkie jego poczynania były bacznie obserwowane. Każda jego decyzja przekazywana była Ministrowi przez jednego z urzędników, którego prawie posadzili przed gabinetem, jaki oddali mu do dyspozycji z racji stanowiska. Przed nim urzędowała tutaj Bones, przed nią zaś władał tu Rogers. Tak jak ona nie zmieniła w tym pomieszczeniu zbyt wiele po śmierci swojego poprzednika, tak i Rineheart nie zamierzał wprowadzać tu żadnych wielkich zmian. Jedynie tabliczka z nazwiskiem wisząca na drzwiach gabinetu miała zostać wymieniona. I okno, za którym malował się wiosenny deszcz, przesłonił grubą, ciemnobrązową kotarą. Wcale nie czuł się tu komfortowo, zaś siedzenie na wygodnym fotelu za biurkiem mocno go uwierało.
Był człowiekiem czynu. Potrafił odnaleźć się w roli decydenta, jednak nauczony został dostosowywać się do decyzji przełożonych. Teraz to wokół niego skupiona była cała władza w Biurze Aurorów i to na nim też spoczywała odpowiedzialność za wszystkich aurorów. Musiał odnaleźć się w całkowicie nowej sytuacji i na nowym stanowisku, gdzie naciski z każdej strony były jeszcze bardziej odczuwalne. W ciągu kilku dni od nominacji napotykał szereg trudności i na większość nic nie mógł zaradzić, bo jednak nadal miał nad sobą dwie osoby z większymi kompetencjami – dyrektora Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, który po cichu go wspierał oraz Ministra Magii, parszywego Malfoya, którym szczerze gardził. Ten z pewnością będzie rzucał mu kłody pod nogi, Kieran co do tego nie miał żadnych złudzeń.
Wiedział, że przede wszystkim musi zapewnić wysokie morale pośród aurorów i uczynić wszystko, aby ułatwić im pracę przy niesprzyjającej im sytuacji politycznej. Zamierzał też kontynuować dzieło rozpoczęte przez Bones i zachęcić zaufane osoby do nieoficjalnego działania mającego na celu dopaść popleczników Voldemorta, gdy otwarcie nakazano im ścigać dawnych zwolenników Grindelwalda. Sam dalej prowadził kilka spraw, nie chcąc całkiem zardzewieć za biurkiem, na to pozwolić sobie nie mógł. Musiał też mieć oko na kursantów, doszukując się pośród nich skrytych ludzi Ministra, jednak wierzył, że Weasley w roli szkoleniowca poradzi sobie z podobnymi problemami. Będzie bronił autonomii Biura wszelkimi możliwymi środkami. Skoro Wizengamot stawiał opór, sam nie złoży broni do samego końca.
Zdarzało mu się dowodzić nad mniejszymi grupami podczas mniej lub bardziej złożonych akcji w terenie, jednak organizowanie działalności całego Biura było z początku czarną magią. Potrzebował mieć przy sobie zaufanego człowieka, nie ulegało to żadnej wątpliwości. Choć z pierwszej chwili chciał wybrać kogoś spośród Zakonu, w ostatniej chwili zmienił zdanie. Jego prawa ręka również znajdzie się na celowniku obecnej władzy, a do tego nie chciał dopuścić. Nie bez powodu Bones nie została wcielona do Zakonu Feniksa – aby ograniczyć możliwość wykrycia pozostałych członków, gdyby wreszcie się do niej dobrano. Z tego powodu Kieran nawet myślał o odrzuceniu nominacji, upatrując lepszych kandydatów pośród starszych aurorów, wyższych od niego stopniem. Ale potem, gdy zdołał przekalkulować wszystkie argumenty za i przeciw, zdecydował się podjąć to wyzwanie. Miał też przeczucie, że na tym stanowisku tak naprawdę posadził go Harold Longbottom. Dana mu została sposobność do działania, więc nie mógł jej zaprzepaścić.
W pierwszej kolejności postanowił uściślić pracę aurorów z Wiedźmią Strażą, o ile upora się z papierami i cała tą logistyką. Jak zwykle brakowało eliksirów bojowych i leczniczych, jeden auror leżał po rozszczepieniu w Mungu, drugi jeszcze wracał do siebie po dotkliwych oparzeniach we własnym domu. Nawet brak dwójki ludzi mógł okazać się dokuczliwy, bo jakieś zastępstwo za nich trzeba było zorganizować. Na biurku miał jeszcze wnioski o urlop: jednemu urodziła się córki, drugi musiał zająć się chorą matka jako jedyny syn, a jedna z nielicznych kobiet będących w służbie zgłosiła fakt zajścia w ciążę. Czyli w najbliższych miesiącach zabraknie kolejnej trójki do działania, ale może do tego czasu nieobecna dwójka wróci do pracy. Miał ochotę rzucić tymi wszystkimi dokumentami. Te same bolączki, które znał od lat jako zwykły auror, teraz prezentowały się zupełnie inaczej. Wynotowywał na pergaminie kolejne cele, jakie sobie stawiał. Współpraca z Wiedźmią Strażą. Kontrakty z alchemikami na wyłączność Biura. Prawna ochrona podwładnych. W ramach ostatniego punktu musiał zacząć jak najszybciej działać, jeśli nie chciał stracić połowy kadry z powodu chorej idei czystości krwi. Wizengamot dalej bronił istnienia samego Biura, jednak administracja Malfoya już obmyśliła, aby zwalniać wszystkich, którzy nie udowodnią magicznego pochodzenia. To w jego gestii pozostawały ja na razie decyzje kadrowe.
Pukanie do drzwi oderwało go od rozmyślań. Nie wyrzucił z siebie nawet zaproszenia, kiedy do środka wchodził już Hopkirk. Starszy auror ogarnął spojrzeniem zawalone papierami biurko, po czym prychnął ani rozbawiony, ani zrażony posępnym obliczem swojego nowego przełożonego. To dość dziwne, że tak nagle ich role odwróciły się diametralnie.
Fircyk pod drzwiami dalej próbuje podsłuchiwać – oznajmił spokojnie już na samym wejściu, przez co Kieran bardziej zmarszczył brwi i zaklął pod nosem szpetnie. przynajmniej szpicel Malfoya nie pchał mu się do gabinetu, za to chętnie zjawiał się pod nim z nawet najbardziej bzdurnymi wymówkami. – Aż chciałoby się na niego pokrzyczeć, co? – przestał już liczyć, ile to razy Hopkirk w ciągu tych kilku dni upominał go, aby czasem nie podnosił głosu na oczach wszystkich. Pewnie jeszcze znajdą się powody do gniewnego wrzasku. – W Biurze nie jest zbyt wesoło z powodu działań Ministra.
Plotki o nadchodzącej fali zwolnień już zaczęły się rozprzestrzeniać z prędkością błyskawicy. Rozumiał niepokój ludzi, sam martwił się całą tą sprawą.
Nikogo nie zamierzam zwalniać ani usuwać z kursu tylko z powodu nacisków z góry.
Możesz nie mieć wyboru.
Cholerna słuszność, mógł nie mieć wyboru, jeśli zostanie wprowadzone jakieś restrykcyjne rozporządzenie Ministra. Ale nie zamierzał rezygnować ze swoich ludzi dobrowolnie. Martwiły go jeszcze inne rzeczy, również sprawy podyktowane osobistymi urazami. Mulciber nadal był na wolności. Podła kanalia uparcie nie chciała zdechnąć w więziennych murach.
Poproś do mnie Edwardsa. Ustalę z nim jeszcze szczegóły tej planowanej akcji w porcie.
Została mu już przedstawiona dokumentacja, w tym i odpowiednie wnioski o oddelegowanie odpowiedniej ilości ludzi do zadania. Dalej interesowali się przemytem skalanych czarną magią przedmiotów, choć zdobycie jakichkolwiek niepodważalnych dowodów nie dawało im wcale przewagi, bo ludzie Ministra zaraz uratują z opresji winnych, jeśli ci okażą się sprzyjać sprawie Voldemorta. Odprowadził spojrzeniem Hopkirka do drzwi, po czym znów dał się pochłonąć dokumentom. Gdy tylko wyjdzie z tej papierologii, podejmie stanowcze działania.

| z tematu (~1570 słów)


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME


Ostatnio zmieniony przez Kieran Rineheart dnia 18.07.19 18:39, w całości zmieniany 1 raz
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]18.07.19 1:21
luty?
Słyszała te szepty. Wcale nie ginęły między szelestem kartek i trzeszczących, twardych stron katalogów. Patrzyła wtedy w bok, płaska, jednolita struktura biurka pozwalała jej skupić się na cichych rozmowach jej kolegów z pracy. Znała McCarry’ego, często ze sobą pracowali, ale potem pojawił się Rest, on i Jackie zostali do siebie dokoptowani, oboje rozwijali się jako aurorzy, niewiele potrafili, a wiele mieli odkryć. McCarry mówił, że Rineheart musiał mocno wchodzić w dupę Malfoyowi, skoro nie dość, że został szefem Biura, to jeszcze pociągnął za sobą córkę. Mówił, że pewnie zaraz ją awansuje.
Zamknęła oczy, tłumiąc złość. Mówiła sobie, że jest ponad to.
Minęły dwa miesiące od tego zdarzenia. Od momentu, gdy ojciec został zaszczycony posadą, chociaż prawnie przyznaną, zasłużenie, wciąż braną pod wątpliwość. Od momentu, gdy w jednej ze skrytek bankowych w Gringotcie pojawiło się więcej galeonów. Słyszała pogłoski różnego kalibru. Te, które rzucał McCarry należały do tych najbardziej obrzydliwych, upadlających, na których brzmienie dostawała zimnych dreszczy. Były jeszcze inne. Słyszała o tym, że teraz będzie dostawała pieniądze za siedzenie – pogardliwe spojrzenia rzucane jej były akurat, gdy siedziała przy biurku, porządkując swoje raporty. W rzeczywistości przypisywano jej najgorsze sprawy, brudne i trudne, albo wręcz przeciwnie, błahe i nic nieznaczące. Donosił o nich albo Daniel, lojalnie twierdząc, że to wierutne kłamstwo, albo słyszała je sama. Nie wykrzykiwała wszystkim swojej prawdy. Nie mówiła, że wciąż stawia się w pracy, że haruje, ile tylko wlezie, że ćwiczy. To nie miało znaczenia. Każdy błąd wytykali, mówiąc, że nie powinna się mylić, że nie ma prawa, bo jej ojciec to szycha. Każda pomyłka i nieudane zaklęcie było upodleniem. Na sali treningowej dostawała w kość, wychodziła z niej zbita i zmęczona. Nikt nie dawał jej taryfy ulgowej – nigdy też o nią nie prosiła, ale tym razem wszyscy stanęli przeciwko niej. Nie dość, że musiała walczyć ze złem trawiącym Wielka Brytanię, to przyszło jej jeszcze walczyć z Biurem Aurorów.
Tego już było za dużo.
Chwyciła za kubek z kawą tak gwałtownie, że rozlała odrobinę na stół. McCarry stał oparty o biurko kilka metrów za nią. I bardzo dobrze, akurat chciała odwiedzić tatę w gabinecie. Stanęła przed nim, on i jego kolega spojrzeli na nią krzywo. Nie po raz pierwszy i nie ostatni. Uniosła kubek, skinęła na niego brodą i chlusnęła McCarry’emu kawą prosto w twarz. Nie była już gorąca, zaledwie letnia.
Pocałuj mnie w dupę, McCarry – syknęła na niego, czerwieniąc się ze złości. – Chyba że wolisz pocałować w dupę naszego wspaniałego Ministra Magii. Sądzę, że sprzedałby ci jakąś ciepłą posadkę. Nadałbyś się do czyszczenia kibli. – nie miała siły wymyślać bardziej wymyślnych gier słownych. Nie miała siły panować nad sytuacją. Z pustym kubkiem w dłoni ruszyła do gabinetu ojca. Otworzyła drzwi, ot, bezpardonowo, i weszła do środka, zaraz je za sobą zamykając. Zbyt głośno i zbyt gwałtownie. – Wiesz, co mówią? Ze wchodzisz Malfoyowi w dupę – w ciągu ostatnich kilkunastu sekund użyła tego słowa stanowczo zbyt wiele razy. W gruncie rzeczy była kobietą. Wstyd. Absolutny, niezaprzeczalny wstyd. – Świetnie, prawda? – jej ironię usłyszeliby nawet na japońskich wyspach. – A wiesz, kto mnie wczoraj kopnął między żebra, nachylił się i powiedział, że nie będą traktowali mnie lżej tylko dlatego, że mój ojciec grzeje fotel w byłym gabinecie Bones? Och, nieważne kto, bo myśli tak teraz każdy w Biurze! Sypnij mi jakąś formułką o tym, że mają mnie tak traktować, to wyjdę z siebie i stanę obok! – krzyknęła.
Jak za starych, dobrych czasów.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]01.09.19 22:37
Miał naprawdę wiele spraw na głowie. Próbował wygrzebać się z tych cholernych stosów różnych papierów, ale one wciąż rosły, rosły i rosły. Ledwo rozwiązał jedną kwestię organizacyjną czy też prawną, a zaraz pojawiały się trzy nowe. Wciąż brakowało odpowiednich eliksirów w zapasach, nadal panował chaos w dokumentacji i dowodach, dalej musiał kombinować kogo i gdzie umieścić, bo brakowało im ludzi. Nie byli w stanie nieustannie obstawiać wszystkich podejrzanych miejsc, kiedy tych było zbyt wiele. Jak zawsze najgorsze zepsucie czaiło się na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu, ale tam aurorzy nie zawsze potrafili wtopić się w podły krajobraz, zaś Wiedźmia Straż wcale nie dzieliła się tak chętnie informacjami. Czasem zastanawiał się nad tym, w jaki sposób prowadzą te śledztwa i tak właściwie to po co, skoro o zdradzenie jakichkolwiek szczegółów musieli między sobą walczyć zajadle. Jedyne co udało mu się wyciągnąć od szefa tej instytucji to krótkie sformułowanie, że Nokturn się radykalizuje. A niby od kiedy ten się nie radykalizował?
Toczyła się wojna, a zawracano mu głowę pierdołami, które z bezpośrednią walką wiele wspólnego nie miały. Co go też obchodziło, że dalej nie było odpowiedniej regulacji prawnej, która gwarantowałaby uzdrowicielom z Czarodziejskiego Pogotowia Ratunkowego odpowiednie dodatki od akcji niebezpiecznych, w których aurorzy wykorzystywali czasem zespoły ratownicze jako wsparcie, ot takie zaplecze na wszelki wypadek? Dlaczego to właśnie jego w taką sprawę próbowano zaangażować, aby tracił czas i energię? Najgorsza była ta cała polityka. Tylko Wizengamot jeszcze bronił uparcie Biura Aurorów, o którego likwidację ubiegał się parszywy Malfoy. Każdy bał się nie tylko zwolnienia, a usunięcia ze stanowiska na wieki i zakopania trzy metry pod ziemią. To nie czarnoksiężnicy, ale ci, którzy ich ścigali, byli szykanowani. Rozumiał więc grobowy nastrój panujący pomiędzy ludźmi, dlatego nie przejmował się tak bardzo tym, co gadano na jego temat. Szeptano, że się sprzedał, ale nie wszyscy dawali temu wiarę. Choć sprawą dyskusyjną stały się też jego zarobki. Ale podwyżkę Bones po objęciu urzędu też komentowano, doskonale to pamiętał. I w jej przypadku ludzie potrzebowali czasu, aby się przyzwyczaić, w końcu niewielu widziało ją na tak ważnym stanowisku z racji płci. Teraz zaś wszyscy po niej płakali, bo na samym końcu nie stchórzyła.
Gdy drzwi rozwarły się nagle, bez jakiejkolwiek zapowiedzi, siedzący za biurkiem nad stertą papierów Rineheart poderwał się z miejsca, wymierzając różdżkę w osobę, która wpadła do środka. Jeszcze chwilę nie opuszczał ręki, musząc się upewnić, że ma do czynienia z Jackie we własnej osobie. Do tego gabinetu nikt nie wchodził bez zezwolenia, trzeba było przynajmniej kilka dni wcześniej umówić się na wizytę. To zazwyczaj starsi aurorzy tu gościli, dzieląc się zbiorczymi informacjami odnośnie grup, nad którymi roztaczali opiekę. Nie zamierzał tego zmieniać. Tak było za Rogersa i za Bones, więc będzie tak i za jego kadencji.
Pierwsze słowa wypadły z jej ust i już wiedział, że to nikt inny jak Jackie. Z końcem jej wypowiedzi zapragnął jednak, aby to był ktoś inny, skrywający się tchórzliwie pod jej postacią, żeby mógł bez najmniejszego żalu potraktować intruza jakimś bolesnym zaklęciem.
A czy ty wiesz gdzie teraz jesteś? – spytał z irytacją, która w mgnieniu oka urosła do wściekłości. – Wiesz do kogo mówisz?! – zagrzmiał gniewnie, nie kontrolując siły głosu. W tym gabinecie nie było jej ojca, tutaj miejsce było jedynie na szefa Biura Aurorów, który nie miał czasu na wysłuchiwanie gorzkich żali swojej podwładnej. Oczekiwał po Jackie większego rozsądku, powagi, po prostu wsparcia. Nie ułatwiała jednak niczego, gdy przychodziła ze skargą jak jakiś dzieciak. Tato, on mnie uderzył!Sama pozwalasz się tak traktować! – odparł ostro, szybko wydając wyrok, może zbyt szybko, ale nie miał do tego cierpliwości i czasu. Wszyscy spoglądali mu na ręce, pilnowali każdego ruchu, łatwo osądzali. – Nie wiesz jak draniowi oddać?! Nie umiesz kopnąć w jaja podczas treningu?!
Od lat tak załatwiano wszystkie sprawy w Biurze. Jeśli ktoś komuś podpadł, dostawał w ryj na treningu i  zamykał mordę na kłódkę. To argument siły najbardziej przemawiał w tym towarzystwie i to podejście wydawało się najbardziej sprawiedliwe, kiedy napatrzyło się na zbyt wiele krzywdy i zła w swoim życiu.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]12.09.19 19:38
Czy myślała o konsekwencjach, kiedy wlatywała do pokoju Szefa Biura Aurorów jak huragan? Nie. Czy myślała o tym, co pomyślą sobie inni, kiedy to zrobi? Też nie. Nie myślała o niczym, co wykraczało poza granice jej problemów z innymi Aurorami, zwłaszcza męską częścią, która nagle została pozbawiona myślącego fragmentu swojego mózgu. Jej zaangażowanie uchodziło ich uwadze, jej determinacja i budowana na przestrzeni lat skuteczność parowały szybciej niż gotująca się woda, a ona nie mogła z tym nic zrobić. Mogła tylko biernie patrzeć, jak szybko zmieniają o niej zdanie, chociaż nie przyłożyła do tego nawet małego palca u stopy. Dostała rykoszetem od władz, które stwierdziły, że stary Rineheart doskonale odnajdzie się na byłym stanowisku Bones. Miała w sobie nagromadzony w takich ilościach żal, że śmierć protektorki przestała mieć dla niej tak wielkie znaczenie. Liczyło się tylko tu i teraz. Jednak mimo całego szumu nie zanegowała decyzji – wręcz przeciwnie, zgadzała się z nią w pełnej rozciągłości, ojciec posiadał niedoceniane przez lata zdolności, doskonały instynkt, ogrom doświadczenia, charakter zbudowany na poświęceniu sprawie. W momencie, gdy Prorok Codzienny wypuścił o tym informacje, naprawdę się cieszyła. Teraz jednak czuła tylko złość, bo nie chciała brać udziału w jego zwycięstwie – obróciło się ono na jej niekorzyść.
Drzwi trzasnęły, Jackie wyrzuciła z siebie potok słów, przez które niemal fruwała nad ziemią. Nie miała żadnych oczekiwań wobec reakcji ojca, ale nawet najgłębsze podejrzenia nie wychodziły poza horyzont domowych sprzeczek i głośnych kłótni. Jego pierwsze pytanie wywołało w niej niezrozumienie – oczywiście, że wiedziała, gdzie stała, po co pytał? Drugie pytanie przykleiło na twarz niedowierzanie, które zaraz przerodziło się w buzujące pod skórą oburzenie.
O przepraszam, że pomyliłam cię z królem Bangladeszu! – zawołała przerysowanym cynicznie głosem, gestykulując przy tym z udawaną przesadnością. Spojrzała w stronę drzwi, przy której usłyszała parę butów. Może kilka – Muffliato – rzuciła, ściskając różdżkę w dłoni. Magia naelektryzowała palce, wypłynęła z drewna afromosii, osiadając na ścianie. Przeniosła wzrok znów na ojca, marszcząc brwi w gniewie i słuchając, co miał jej do powiedzenia. Zrozumiała, co chciała osiągnąć – poskarżyć mu się. Chciała przebrnąć przez sztywną barierę urzędniczej zbroi i dostać do ojca, którego znała i z którym mogła porozmawiać o takich rzeczach. O jej przeżyciach. – Nie masz pojęcia, o czym ja teraz mówię! – krzyknęła, przerywając mu w końcu. – Nie słyszałeś, co o tobie mówią? Że stałeś się pionkiem Malfoya, bo napchał ci galeonów do kabzy i zapewnił warunki godne kierownika tego przeklętego piętra! Traktują cię jak zdrajcę, słyszysz?! A mnie obrywa się rykoszetem, nie widzisz?! Sądzą, że jestem z tobą w komitywie i tylko czekamy na moment, żeby oddać staremu piernikowi rękę nad tym przeklętym piętrem! - powtórzyła się, ale nadany tym dwóm słowom nacisk sugerował, że zrobiła to celowo. - Wsadzisz im do głowy, że jesteś czysty?! – wyrzuciła mu to z tak wielką pretensją, że aż głos jej zadrżał, zachrypł pod koniec. Musiała wyraźnie odchrząknąć.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Gabinet Szefa Biura Aurorów [odnośnik]20.09.19 15:25
Oczywiście, że pod jego drzwi zlecieli się jacyś słuchacze. Po tak bezceremonialnym wtargnięciu do środka jego córka musiała przyciągnąć uwagę niektórych. Przynajmniej wykazała się wystarczającym rozsądkiem, aby rzucić zaklęcie. Choć może lepiej by było, gdyby ich krzyki były w pełni jawne.
Na psidwaczą mać, Jackie, czy ty jeszcze myślisz?! Powinienem wywalić cię stąd na zbity pysk! – taka zresztą była prawda i powinna zdawać sobie z tego sprawę. Ale jak zwykle zaślepiły ją emocje i zrobiła to, co chciała, nawet nie myśląc o konsekwencjach. – Bones pozwoliłaby ci tu tak wparować?! Rogers by pozwolił?! – z premedytacją odniósł się do swoich poprzedników, aby jej przypomnieć, z jak wielkim respektem powinna podchodzić do rozmów z przełożonym, zwłaszcza przy pomijaniu panującej tu hierarchii. Jeśli jeszcze tego nie potrafiła, powinna jak najszybciej nauczyć się, jak oddzielać życie prywatne od zawodowego. W tym gabinecie nie było jej ojca, miała przed sobą tylko i wyłącznie Szefa Biura Aurorów, do którego powinna zwracać się z szacunkiem bez względu na łączące ich pokrewieństwo. – Skoro ludzkie gadanie to twoje największe zmartwienie, to powinnaś wiedzieć, że tym wtargnięciem nie pomagasz ani sobie, ani tym bardziej mnie – tej wypowiedzi nie wykrzyczał donośnie, lecz wypełnił ją irytacją, złością i goryczą. Łudził się, że chociaż z jej strony napotka na wsparcie, ale najwidoczniej to od początku było jedno wielkie nieporozumienie. Niósł na swoich barkach ciężar, o jakim ona nie miała nawet pojęcia. Próbował rozwiązać wszystkie pilne kwestie, walczył z nieprzychylną administracją konserwatywnego Ministra, na dodatek na każdym kroku ktoś patrzył mu na ręce, przez co był ograniczony w podejmowaniu działań na rzecz Zakonu. Jego awans okazał się ogromnym wyróżnieniem, ale również zagrożeniem, ponieważ stał się oczywistym celem i tym samym mógł zaszkodzić organizacji, jeśli wróg rzeczywiście skupi na nim swoje siły. Nigdy nie brakowało mu sił i motywacji, lecz to doba stała się zdecydowanie krótsza niż kiedykolwiek wcześniej. Czas mijał, stawał się kluczowym determinantem dla wszystkich jego decyzji. Przejął stanowisko ledwo miesiąc temu, a czuł, że wciąż całe Biuro stoi w tym samym miejscu. Rosła w nim uraza do świata, gdy nawet Jackie nie próbowała postawić się w jego sytuacji, a jedynie rzucała własne oskarżenia pod jego adresem. Zachowywała się jak pokrzywdzona córka. Złościła się na własnego ojca, gdy problem nie leżał w nim, a w coraz bardziej rozrastającej się niesprawiedliwości.
Wiedział o plotkach, jakie krążyły po Biurze, ale ich intensyfikacja wypływająca z ust Jackie rozbudziła w nim gorącą wściekłość. Powinien nagle wyjść z gabinetu, zwołać obowiązkową odprawę i zacząć składać przed wszystkimi zgromadzonymi szczegółowe wyjaśnienia? Czy to nie winni się tłumaczą? Był pewien, że słowa wybrzmią i niczego nie zmienią, ale za to czyny przemówią dosadnie. Robił wszystko, aby w tych chorych czasach Biuro Aurorów dalej mogło działać.
Wybrał mnie Wizengamot, a nie to testralowe gówno! Gdybym był jego pionkiem, wszyscy aurorzy o wątpliwym pochodzeniu byliby już zwolnieni!
Fala zwolnień rozlała się już po innych częściach Ministerstwa, jednak ich departament jeszcze się jakoś trzymał i to tylko dzięki ingerencji władzy sądowniczej. Najwidoczniej niektórych zaślepiała również zawiść, skoro wymyślali podobne bzdury, jakoby współpracował z Malfoyem. Wiedział jednak, że nie wszyscy jego podwładni myślą w ten sposób. Jackie jednak wolała słyszeć tylko te nieprzychylne głosy. Zatem to on zaprezentuje jej głos rozsądku, przybliży szarą rzeczywistość.
Nie mam czasu na walkę ze swoimi ludźmi, kiedy muszę odpierać naciski z zewnątrz. I nagle muszę zajmować się pierdołami, zamiast łapać prawdziwych zbrodniarzy. Ucięli nam fundusze, a stale potrzeba eliksirów bojowych i leczniczych, nie mogę też przecież zabierać ludziom z pensji na pokrycie tych różnic. Wiedźmia Straż nie przekazuje zbyt wiele informacji, współpraca z Patrolem Egzekucyjnym do najłatwiejszych nie należy, ludzi też wielu nie mamy i jestem w trakcie autoryzowania jednej dużej akcji w dokach. I jeszcze ratownicy chcą nowelizacji przepisów o wsparciu akcji aurorskich, jakbym to ja miał na to jakikolwiek wpływ – wyrzucił z siebie wszystkie żale, dzieląc się tym, jakie to obowiązki na nim ciążył po objęciu wyższego stanowiska. – A Ty przychodzisz do mnie jeszcze z jakimiś pretensjami, jakbyś też mnie miała za sprzedawczyka – wycedził na sam koniec z jawną urazą, mając dość braku zrozumienia pomiędzy nimi. Do drzwi w końcu zapukała sekretarka i poprosiła, aby udał się do sali odpraw. Zaraz złapał za różdżkę i tak właśnie zrobił, pozostawiając córkę bez dalszych wyjaśnień.

| z tematu


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Szefa Biura Aurorów - Page 2 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Gabinet Szefa Biura Aurorów
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach