Gąsienica Mądrości
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Gąsienica Mądrości
Stara jak sam Londyn Gąsienica Mądrości ponoć naprawdę nazywająca się John O'Clock V to niebieskie, grube stworzenie większość czasu spędzające z fajką na kapeluszu nienaturalnie rozrośniętego muchomora. Mówią o niej, że wie wszystko, stąd młodzi ludzie często przychodzą do niej z dylematami, zapytać o radę. A gąsienica - zawsze radzi, ale odpowiada wyłącznie na pytania zadane w formie, która pozwala na odpowiedź twierdzącą lub przeczącą.
Zawsze miała naturę buntownika, dlatego niegdyś objawiła się mugolom i jeśli wierzyć temu, co się mówi, do dziś pozostała przez nich zapamiętana.
Rzut kością k100:
Wynik parzysty: tak
Wynik nieparzysty: nie
Wartość równa 50: nie wiem
Zawsze miała naturę buntownika, dlatego niegdyś objawiła się mugolom i jeśli wierzyć temu, co się mówi, do dziś pozostała przez nich zapamiętana.
Rzut kością k100:
Wynik parzysty: tak
Wynik nieparzysty: nie
Wartość równa 50: nie wiem
Lokacja zawiera kości.
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 33
'k100' : 33
Polityka była tematem, który każdemu ostatnio przychodził z trudnością. Rozumiała to i wcale się temu nie dziwiła. Co chwile się coś zmieniało, co chwile ktoś nowy wprowadzał swoje rządy do magicznego świata i każdy musiał się do tego dostosować. Choć Lucinda już od dawna nie zajęła się żadną sprawą z ramienia Ministerstwa to czuła, że pracującym tam na co dzień czarodziejom musi być niewyobrażalnie trudno. Co chwile stawać się kimś innym, robić rzeczy, z którymi niekoniecznie się człowiek zgadza. Ona by nie potrafiła walczyć o coś w co by nie wierzyła. Wbrew temu co ostatnio działo się w jej życiu była dobrym człowiekiem. Chciała jak najlepiej dla swoich bliskich, wszystkich ludzi, a finalnie nawet dla siebie samej. Niestety doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeszcze przez długi czas będą trzymać różdżkę blisko siebie z obawą, że ktoś może ich zaatakować. Chore było to, że zaczęła się już do takiego stanu rzeczy przyzwyczajać. Co jeśli strach nigdy miał nie minąć? Co jeśli zawsze już miała oglądać się za siebie? Jedno było pewne. Wojna w końcu się skończy i wtedy pojawią się odpowiedzi na wszystkie pytania. - Też mam taką nadzieje. Mam też nadzieje, że pozbędziemy się ich wszystkich. W końcu musi się udać. - ton jej głosu był pewny, bo naprawdę chciała wierzyć, że tak właśnie to się skończy. Część jej myślała, że porzucona przez nią nadzieja nigdy nie wróci. A jednak może wróci? - Wszystko u ciebie w porządku, Figg? Znaczy… na tyle w porządku na ile może być. Może po tym wszystkim wrócimy do starego zwyczaju picia skrzaciego wina na dywanie? - kiedyś wszystko było troszkę prostsze. Oczywiście nigdy nie było w stu procentach tak jak powinno, ale jednak czuła, że było im po prostu łatwiej o łapanie beztroski. Ta teraz wydawała się być niemożliwa do uzyskania. Chyba już nigdy nie będzie równać się z tym co było. Zmieniły się.
Kiedy przyjaciółka zapytała gąsienicę o ich bezpieczeństwo liczyła na inną odpowiedź. Podejrzewała, że właśnie taka padnie, ale jednak miała nadzieje, że będzie inaczej. - Wcale mnie to nie dziwi. Już zawsze będziemy na czyimś celowniku, już zawsze będziemy się zastanawiać o siebie i o bliskich. Bezpieczeństwo to coś co nas już nie dotyczy. Nie umiałabym po tym wszystkim chyba nagle czuć się bezpiecznie. - odparła. Zastanawiała się czy wszystkie odpowiedzi uzyskane od gąsienicy niosą prawdę. Razem z decyzjami i wyborami wszystko może się zmienić. Tak samo przecież było z przepowiadaniem przyszłości. - Czy wygramy? - zapytała i po chwili pożałowała tego pytania. Chyba finalnie wolałaby nie wiedzieć. Chyba chciałaby po prostu dalej walczyć, ale słowo się rzekło. Nie mogła już tego zmienić.
Kiedy przyjaciółka zapytała gąsienicę o ich bezpieczeństwo liczyła na inną odpowiedź. Podejrzewała, że właśnie taka padnie, ale jednak miała nadzieje, że będzie inaczej. - Wcale mnie to nie dziwi. Już zawsze będziemy na czyimś celowniku, już zawsze będziemy się zastanawiać o siebie i o bliskich. Bezpieczeństwo to coś co nas już nie dotyczy. Nie umiałabym po tym wszystkim chyba nagle czuć się bezpiecznie. - odparła. Zastanawiała się czy wszystkie odpowiedzi uzyskane od gąsienicy niosą prawdę. Razem z decyzjami i wyborami wszystko może się zmienić. Tak samo przecież było z przepowiadaniem przyszłości. - Czy wygramy? - zapytała i po chwili pożałowała tego pytania. Chyba finalnie wolałaby nie wiedzieć. Chyba chciałaby po prostu dalej walczyć, ale słowo się rzekło. Nie mogła już tego zmienić.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Do Marcelli powoli zaczynało docierać to, że jej bezpieczeństwo zaczyna się tam, gdzie bezpieczeństwo jej bliskich. Choć na co dzień próbowała nie zaprzątać sobie tym głowy i kiedy wiedziała, że nie musi, nie oglądała się za siebie z przesadną ostrożnością. Te chwile poświęcała na uśmiech i zabawę, na coś, dzięki czemu nie zwariuje w tym kompletnie pokręconym świecie.
Nie lubiła mówić o tych wszystkich złych wydarzeniach i deklarować swoich nadziei. Czasami z czystej przesądności, a czasami ze strachu. W końcu wielkie słowa nie zawsze ciągną za sobą wielkie czyny. Jednak w środku nawet w to nie wierzyła. Ona wiedziała. Wiedziała, że ten czas się skończy i w końcu świat znowu zazna letniego blasku słońca.
- Możemy się napić nawet dzisiaj. - powiedziała, spoglądając na Lucindę z uśmiechem, łagodnym, choć nieznacznie smutnym. Namawiała i to intensywnie, by korzystać ze spokojnych chwil, póki jeszcze im ich nie brakowało. W końcu jej wiara w lepsze jutro była silna, choć nigdy nie uściślała, że będzie ich dotyczyła. Przyjmowała do siebie myśl, że akurat właśnie jej może nie powieść się tak dobrze. Że może zginąć po drodze do ich lepszego jutra. I odejdzie, zostawiając rodzinę. Cóż, Connie pewnie nawet byłaby zadowolona, że nie ma siostry na głowie w swoim domu! Już od dawna truła jej, że powinna się wyprowadzić, jednak finansowo nie było nawet mowy o czymś takim...
Gąsienica odpowiedziała Lucindzie, jednak sama odpowiedź dawała więcej pytań niż odpowiedzi. Marcella spojrzała na przyjaciółkę przenikliwie.
- Co masz na myśli mówiąc "my"? - Spytała w końcu. Czy Zakon Feniksa? Zaprowadzenie pokoju na świecie, używając, oczywiście, takich samych metod jak ich przeciwnicy, jednak w imię wyższego dobra? A może wygrana ich dwóch? Czy staną się bohaterkami? Czy przeżyją to piekło? Czy może zupełnie inna wygrana. Wygrana razem z kimś bliskim sercu kobiety, jakaś pojedyncza myśl, której Figg nie znała i mogła nie umieć zinterpretować. Było tyle znaczeń tej wygranej. Czasami nawet nie chcemy wiedzieć co kłębi się w głowie drugiej osoby. Być może dlatego Marcella wolałaby nigdy nie iść drogą leginimenty, nawet jeśli miałaby ku temu predyspozycje. Wolała swoją słodką niepewność, nawet jeśli czasami zastanawiała się jak by to było wejść w czyjś niesamowicie skomplikowany umysł i bezproblemowo dowiedzieć się co kryje się wewnątrz.
Nie lubiła mówić o tych wszystkich złych wydarzeniach i deklarować swoich nadziei. Czasami z czystej przesądności, a czasami ze strachu. W końcu wielkie słowa nie zawsze ciągną za sobą wielkie czyny. Jednak w środku nawet w to nie wierzyła. Ona wiedziała. Wiedziała, że ten czas się skończy i w końcu świat znowu zazna letniego blasku słońca.
- Możemy się napić nawet dzisiaj. - powiedziała, spoglądając na Lucindę z uśmiechem, łagodnym, choć nieznacznie smutnym. Namawiała i to intensywnie, by korzystać ze spokojnych chwil, póki jeszcze im ich nie brakowało. W końcu jej wiara w lepsze jutro była silna, choć nigdy nie uściślała, że będzie ich dotyczyła. Przyjmowała do siebie myśl, że akurat właśnie jej może nie powieść się tak dobrze. Że może zginąć po drodze do ich lepszego jutra. I odejdzie, zostawiając rodzinę. Cóż, Connie pewnie nawet byłaby zadowolona, że nie ma siostry na głowie w swoim domu! Już od dawna truła jej, że powinna się wyprowadzić, jednak finansowo nie było nawet mowy o czymś takim...
Gąsienica odpowiedziała Lucindzie, jednak sama odpowiedź dawała więcej pytań niż odpowiedzi. Marcella spojrzała na przyjaciółkę przenikliwie.
- Co masz na myśli mówiąc "my"? - Spytała w końcu. Czy Zakon Feniksa? Zaprowadzenie pokoju na świecie, używając, oczywiście, takich samych metod jak ich przeciwnicy, jednak w imię wyższego dobra? A może wygrana ich dwóch? Czy staną się bohaterkami? Czy przeżyją to piekło? Czy może zupełnie inna wygrana. Wygrana razem z kimś bliskim sercu kobiety, jakaś pojedyncza myśl, której Figg nie znała i mogła nie umieć zinterpretować. Było tyle znaczeń tej wygranej. Czasami nawet nie chcemy wiedzieć co kłębi się w głowie drugiej osoby. Być może dlatego Marcella wolałaby nigdy nie iść drogą leginimenty, nawet jeśli miałaby ku temu predyspozycje. Wolała swoją słodką niepewność, nawet jeśli czasami zastanawiała się jak by to było wejść w czyjś niesamowicie skomplikowany umysł i bezproblemowo dowiedzieć się co kryje się wewnątrz.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Lucinda uważała, że jej poczucie bezpieczeństwa nie było tak ważne, kiedy zagrożenie dotykało jej bliskich. Nie potrafiłaby zamknąć się w sferze komfortu i udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę świat walił im się na głowę. Szlachcianka zawsze była osobą, która ludzi traktowała nadzwyczajnie. Ufała, że każdy zasługuje na czystą kartkę. W obecnym świecie było to często uparte przyzwyczajenie, które wiele komplikowało. Pomimo tego, że starała się traktować ludzi właśnie w taki sposób, to od swoich najbliższych wymagała znacznie więcej. Doskonale wiedziała, że poradzą sobie w tym trudnym czasie, ale nikt nie mógł zabronić jej się martwić. Nigdy nie powiedziałaby Marcelli, że powinna przystopować, trochę zwolnić, dbać o siebie. Wszyscy robili aktualnie to na co było ich stać. Nikt nie mógł sobie pozwolić na chwile wytchnienia nawet jeśli w głowie Lucindy właśnie tego im brakowało.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko na słowa przyjaciółki. Obie prawdopodobnie zdawały sobie sprawę z tego, że ciężko będzie im wrócić do tego co było. Nigdy nie bagatelizowała problemów, nie zastanawiała się nad ich wagą, zwykle chowała je głęboko by nie dać się zmordować. Figg o tym doskonale wiedziała. W tej kwestii były do siebie bardzo podobne.
Kiedy Gąsienica odpowiedziała na jej pytanie twierdząco, Lucinda spojrzała na nią zaskoczona. Oczekiwała braku odpowiedzi. Znajdowali się aktualnie w takim miejscu, że ciężko mówić o wygranej, było im do niej jeszcze bardzo daleko. Pytanie przyjaciółki lekko zbiło ją z tropu. Oczywiście, że miała na myśli Zakon Feniksa, ale z drugiej strony czy walka toczyła się jedynie po tych dwóch stronach? Czy nie dotykała całego świata, każdego człowieka, każdego czarodzieja? - My. Zakon, wszyscy czarodzieje, którzy walczą o pokój i ci wszyscy, którzy przez tę walkę teraz cierpią - odparła ze spokojem. Wbrew wszystkiemu była to trudna odpowiedź.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko na słowa przyjaciółki. Obie prawdopodobnie zdawały sobie sprawę z tego, że ciężko będzie im wrócić do tego co było. Nigdy nie bagatelizowała problemów, nie zastanawiała się nad ich wagą, zwykle chowała je głęboko by nie dać się zmordować. Figg o tym doskonale wiedziała. W tej kwestii były do siebie bardzo podobne.
Kiedy Gąsienica odpowiedziała na jej pytanie twierdząco, Lucinda spojrzała na nią zaskoczona. Oczekiwała braku odpowiedzi. Znajdowali się aktualnie w takim miejscu, że ciężko mówić o wygranej, było im do niej jeszcze bardzo daleko. Pytanie przyjaciółki lekko zbiło ją z tropu. Oczywiście, że miała na myśli Zakon Feniksa, ale z drugiej strony czy walka toczyła się jedynie po tych dwóch stronach? Czy nie dotykała całego świata, każdego człowieka, każdego czarodzieja? - My. Zakon, wszyscy czarodzieje, którzy walczą o pokój i ci wszyscy, którzy przez tę walkę teraz cierpią - odparła ze spokojem. Wbrew wszystkiemu była to trudna odpowiedź.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Gąsienica Mądrości
Szybka odpowiedź