Wydarzenia


Ekipa forum
Balkon księżycowy
AutorWiadomość
Balkon księżycowy [odnośnik]12.03.16 14:12

Balkon księżycowy

Jeden z balkonów olbrzymiej sękatej wieży wygospodarowany został specjalnie celem śledzenia faz księżyca - monitorowane informacje przekazywane są Ministerstwu głównie pod kątem kontroli wilkołaków. Zaczarowany balkon przesuwa się wokół wieży w taki sposób, by przez cały czas mieć najlepszy widok na księżyc. Znajdują się tutaj dwie długie lunety zamieszczone na wysokich stojakach, to tutaj czarodzieje opracowują kalendarz.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Balkon księżycowy Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]26.06.16 0:45
21 grudnia, pełnia

Była dobrze po północy, gdy alchemiczka pojawiła się w Wieży Astrologów. Wcześniej uprzedziła czarodziei, którzy zajmowali miejsca przy lunetach, by jedna była do jej dyspozycji - i nie było żadnego kłopotu, gdy posiłkowała się potwierdzeniem z Ministerstwa. Potrzebowała informacji, a te - przynajmniej dzisiaj - mogła otrzymać nie tylko z pożółkłych stronic, kolejnych czytanych książek, chociaż - i te, wybrane pozycje pojawiły się z nią na miejscu.
Na księżycowym balkonie - było pusto. Przed wejściem zdążyła zasięgnąć kilku informacji od długowłosego czarodzieja, który zajmował się opracowywaniem kalendarza. I musiała przyznać, że księżyc - sam w sobie stanowił ciekawy materiał do analizy, który - chciała wziąć pod uwagę. Może nie była astronomem, ale podstawowa wiedzę posiadała, uzupełniana przez konsultacje i pozycje piśmiennicze, których ostatnio tak wiele pojawiło się w jej biblioteczce.
Oczywistością było, że to podczas pełni następowała przemiana, ale - już nie tak wiadome były mechanizmy, które do tego doprowadzały i procesy, które podczas zmiany w wilkołaka następowały. Tylko - czemu akurat pełnia?
O tym, że działanie księżyca wpływało nie tylko na wilkołaki - było także wiadome i nie chodziło tylko o fenomen przypływów i odpływów morskich. Nawet mugole - w niektórych przypadkach wykazywali się większa aktywnością i pobudzeniem. Nawet sama Inara, podczas pełni gorzej spała, budząc się wielokrotnie częściej, targana koszmarami, których pochodzenia nie umiała zidentyfikować, chociaż - nie sądziła, by miały związek z wieszczymi przepowiedniami. Źródło - kryło się w pełni.
Usiadła przy jednej z długich lunet, odkładając na bok książkę i kilka częściowo zapisanych już kartek. nachyliła się nad okularem i z uśmiechem stwierdziła, że nie musiała niczego ustawiać, idealnie skierowane na księżyc. Uderzyło ją światło, ale potrzebowała chwili, by oko przyzwyczaiło się do blasku. Nie była pewna, czy sama obserwacja mogła cokolwiek pomóc, ale - nawet teraz czuła mrowienie, przebiegające przez całe ciało. Chodziło więc o aktywację czynników, wprawiających ciało w stan większej czujności. I pierwszym co się nasuwało - była oczywiście adrenalina, ale - przecież nie mogło chodzić tylko o to. Wilkołacka krew musiała posiadać w sobie pierwiastek, niby zapalnik, odpalający przemianę jako...konsekwencja, atakująca nie tylko ciało - ale i umysł. Trzeba więc było - znaleźć biegunowo - przeciwny element, wyciszający moment "wybuchu"...
Sięgnęła po odłożoną książkę. Czy wśród ingrediencji, znalazł by się element o właściwościach odpychających? Albo inaczej, składnik, który docelowo atakował tylko zarażoną lykantropią część? Były wszak trucizny, które niszczyły, bądź zarażały konkretną, wybrany fragment organizmu. Alchemiczka dodała przypis, zapełniając zgrabnym pismem, także i fragment na kartce. Musiała wszystko przeanalizować raz jeszcze. Odsunęła się od lunety, przyglądając się już na własne oczy, bladej, świetlistej i w pewien nieokreślony sposób - fascynującej księżycowej tarczy.

zt.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Balkon księżycowy 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]26.06.16 0:45
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością


'k100' : 33
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Balkon księżycowy Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]26.09.16 15:26
| 21 stycznia

Początkowo przypuszczała, że całe popołudnie i wieczór spędzi w bibliotece. jednak kolejne księgi, nad którymi siedziała, kolejne stronice które wertowała, coraz częściej rozmywały się, a jej umysł sięgał do innego wieczoru i innego miejsca, w którym pracowała. Za odpowiednim przyzwoleniem znalazła się na księżycowym balkonie z kilkoma wybranymi pozycjami, które trzymała pod pachą. Inara wierzyła, że szukanie odpowiedzi dotyczącej samych ingrediencji - nie znajdzie tylko w bibliotece. To co ukryte, często czaiło się w miejscach bardziej...źródłowych. A może skojarzeniowych?
Księżyc znowu oświetlał swoją jasną tarczę, ciskając w Inarę i otwartą na kolanach księgę ziół...trujących. Bo o to tym razem się rozchodziło. Przyroda bywała tak przewrotna, że to co z natury - powinno być dla człowieka zabójcze - właściwie poznane potrafiło zmienić się w lekarstwo. I tego alchemiczka próbowała dociec.
Dotychczasowe informacje i zebrana wiedza wskazywały, że to tojad, zwany też pod nazwą akonitu, bądź...mordownika, z racji jego niezwykle trujących, wręcz morderczych właściwości. Zbieżność określenia nie wydawała się dziwna. czarnowłosa znała już wcześniej ingrediencję, której zastosowanie szeroko chwalono...wśród warzelników trucizn. Tylko alchemiczka nie chciała trucizny. Chciała lekarstwo. To, czego chwyciła się najmocniej to zapiski o tejże roślinie w dziedzinie..polowań. Na wilki. Coś szczególnego musiało być w magicznej roślinie, coś, co przyciągało wilkowate. A to - logicznie prowadziło do stworzeń, których baza sięgała do wilczej natury. Lykantropi.
Mimo, że nie miała w pobliżu swojej pracowni, z torby, którą ze sobą wzięła, wyciągnęła nieduże zawiniątko. ostrożnie odwinęła z materii, odsłaniając delikatna fakturę rośliny, która budziła tak skrajne emocje. To, co w sobie krył tojad nie mogło skończyć się na trruciznowej zależności, albo inaczej - to co stanowiło w niej zabójcze źródło, chciała wykorzystać do zabicia - własnie tego wilczego elementu w istocie, która stanowiła magiczne połączenie człowieka i wilka. Jeśli już od tak dawna stosowano właściwości akonitu do chwytania wilków, czy nie można było go pojmać, także w naturze wilkołaka? Wyciszyć instynkt, który rządził człowiekiem poddanym klątwie lykantropii? To była podstawa. To była istota i do niej trzeba było sięgnąć.
I jeśli się nie myliła, jeśli nikt nie popełnił błędu, to trzymała w dłoniach odpowiedź. Wciąż niejasną, wciąż intuicyjną i nie poznaną. Potrzebowali jeszcze czasu, wiedzy i..testów, które miała nadzieję niedługo dopełnić. Krew z próbek, o które miała postarać się Minnie, powinny podsunąć więcej informacji i wskazówek, które popchną ich do właściwego zrozumienia ich dalszej pracy.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Balkon księżycowy 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]26.09.16 15:26
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością


'k100' : 30
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Balkon księżycowy Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]23.03.17 18:54
3 kwietnia
Jayden musiał się udać tym razem do Wieży Astrologów, by sprawdzić jedno ze swoich przypuszczeń dotyczących tematu do powstającej przez niego nowej książki. No, tak... Pisał ją już jakiś czas, nie miał jeszcze żadnych sponsorów, którzy pomogliby mu ją wydać, ale nie było to dla niego takim wielkim problemem. Chciał wpierw mieć ją spisaną. Mieć coś w dłoni, wiedzieć czy to, co obserwował na wielkim nieboskłonie się sprawdzi. Oczywiście że wierzył w to, że jego przewidywania okażą się prawdziwe. Gwiazdy, ciała niebieskie nigdy nie kłamały. W przeciwieństwie do ludzi, którzy byli okrutni i fałszywi. Słyszał o tych wszystkich zaginięciach i morderstwach - przerażały go, ale nie pozwolił by wpływały na jakość i tempo jego pracy. Codzienne jego życie kręciło się tym samym ustalonym już rytmem, który tak dobrze znał. Nie miały znaczenia pory roku, trwające dłużej lub krócej dni. Zawsze czekał na jedno - wyczekiwał zmroku, a zachód słońca był dla niego jak głębokie odetchnięcie po długim wstrzymywaniu oddechu. Uwielbiał noc. Wtedy to właśnie mógł w całej okazałości widzieć niebo, a na nim wyczekiwane gwiazdy, planety... Najbliższym ciałem niebieskim był księżyc, ale Jayden znał go praktycznie na pamięć. Była to pierwsza rzecz, którą pokazał mu dziadek. Pierwsza, najłatwiejsza, przypominająca z daleka ser szwajcarski, ale pod lunetą widać było kratery, góry, doliny...Zupełnie jakby tysiące wielkich kamieni uderzyło w jego powierzchnię, bombardując to, co się na niej znajdowało. Od czasu gdy zaczął pracować jako pełnoprawny astronom w Wieży Astrologów, całe noce upływały mu właśnie na obserwacjach ciał niebieskich. Dnie leciały mu na przysypianiu, obliczeniach astronomicznych, w późniejszych okresach również i prowadzeniem zajęć w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Sprawdzać zadania domowe zdarzało mu się robić podczas przerw w obserwacji. Tak jednak nie było tego wieczoru. W szalonym tempie przybył do wysokiej wieży, by być tu na czas! By nie przegapić ani sekundy. Jeśli coś by mu umknęło, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Wysłał tydzień wcześniej list do astrologów, by udostępnili mu na tę noc balkon księżycowy, gdyż będzie go potrzebował oraz sprzętu na nim znajdującego się do badań. Nie mieli przeciwwskazań, co oznaczało, że jako jedyny człowiek na ziemi zauważał narodziny nowej gwiazdy. Albo eksplozję starej i przemianę materii gazowej w zupełnie nową formę. Kosmos był pełen równowagi. Potrafił sprawić, że Vane cieszył się, gdy okazywało się, że nowe ciało niebieskie zamajaczyło na niebie i nic nie mogło oderwać go od tego zachwytu. Podobnie było z definitywną śmiercią gwiazdy - obserwacja wybuchu była smutna, jednak dawała nowy początek kolejnej. I tak w kółko i w kółko. Nigdy jednak nie widział pojawienia się nagle nowej gwiazdy. Tak jak miało się stać tej nocy. Mało kto rozumiał jego pasję, chociaż mało go to interesowało. Gdy tylko mógł pojawić się na balkonie księżycowym, podziękował znajdującym się tam pracownikom, którzy na niego czekali. Większość pamiętała go z czasów, gdy zaczynał swoją pracę w Wieży Astrologów i byli mu przychylni. Bez problemu pozwolili mu korzystać ze swoich dóbr, chociaż nie odpowiedział na ich pytanie o to co będzie badał. Coś niezwykłego, odparł jedynie z szerokim uśmiechem na twarzy i zamknął za sobą wejście. Zaczął zaraz przestawiać według własnego upodobania lunety, które tym razem nie były skierowane prosto na Księżyc, który tym razem świecił niesamowicie intensywnie jakby chciał zagarnąć dla siebie całą uwagę astronoma. Jayden przeniósł urządzenia bardziej na prawo i w tę stronę również skierował obiektywy. Zobaczył jedną gwiazdę, przy której, według jego obliczeń, miała narodzić zupełnie nowa. Wyjął z płaszcza butelkę soku pomarańczowego, który zamierzał wypić w geście triumfu, jeśli ciało niebieskie naprawdę zaświeci w tym miejscu. Zamierzał wnieść nim toast za zdrowie nowej przyjaciółki – nowo narodzonej gwiazdy. Można było to przyrównać do porodu. Nikomu nie mówił o tej nocy, bo i po co? Jeśli się uda - napisze o tym w książce, a świat pozna nowe stworzenie. Zerknął na jedną ze swoich licznych map nieba, by sprawdzić dokładnie położenie, w którym miała się ona pojawić i porównał ją ze swoimi notatkami. Robił to po raz tysięczny, ale musiał być perfekcyjny tej nocy. Nie zamierzał przegapić tych narodzin niemowlęcej części wielkiego kosmosu! Przysiadł na zimnej posadzce znajomego balkonu i włożył sobie za ucho ołówek. Coś mu tutaj nie pasowało... A przecież już to liczył! Vane poczuł pewną presję. I to nie małą, bo w końcu wcale nie tak dużo czasu zostało do tej chwili. Odetchnął, drapiąc się po głowie i przygryzł wargę. Gdzie popełnił błąd? Wyjął laskę Jakuba i podniósł ją w kierunku nieba. Wysokość tamtej gwiazdy przy której miała powstać nowa zgadzała się. Sprawdził drugi raz i też wszystko było w porządku. Oktant wylądował na mapie, którą miał na kolanach, a nieodłączony sekstant czekał na swoją kolej. Dzisiejsza noc miała przynieść narodziny nowego stworzenia! Nie było go stać na błędy! Pomyślał o gwiazdach, które towarzyszyły mu odkąd pamiętał. One w przeciwieństwie do ludzi nie potrafiły skrzywdzić. Potrafiły zrozumieć wszystko. Mógł do nich mówić godzinami - zawsze słuchały, błyszczały w ten swój charakterystyczny dla każdej sposób. Dla ludzi nowa gwiazda była niczym nowym, lecz dla astronoma jednak każda gwiazda miała uczucia. Każda była inna, każda miała swoją historię. Astronom z zamiłowania taki jak Jayden Vane mógł spędzać godziny na obserwacji walki gwiazd na Drodze Mlecznej. Jego notatnik pełen był rysunków jak i odniesień co do godziny lub nawet minuty. Czasem nawet do sekundy! Spisywał dzień w dzień o wyparciu gwiazdy przez inną. Interesowały go zresztą owe odwieczne walki gwiazdy na nieboskłonie niebieskim. Czy ktokolwiek kiedykolwiek zwrócił uwagę na tę walkę o miejsce? O istnienie? Właśnie to przyuważył jakieś dwa lata temu i obliczył, że nowa iskra zapłonie na nieboskłonie, daleko hen w kosmosie, a on to przewidział! Zbliżające się do siebie nieuchronnie dwie gwiazdy miały się zderzyć i dać początek kolejnej. Trzeciej. Dlaczego więc coś mu teraz nie pasowało? Złapał ponownie oktant za pomocą którego zmierzył kąt pionowy i kąty poziome, by określić odległości od mierzonego obiektu, jakim w tej chwili była zaistniała gwiazda. Tuż obok miała się pojawić ta niemowlęca, która niedługo miała krzyknąć po raz pierwszy w dziejach na sali kosmosu. Jayden wyprowadził odpowiedni wzór i nerwowo bił końcem ołówka o kartki obitego w skórę notatnika. Co zrobił źle? Wiedział, że tamto miejsce było właściwym. Dlaczego więc w notatniku, w swoich obliczeniach miał błędny zapis?! Liczył to setki, nie tysiące razy. Co poszło nie tak?! Wstał i odgarnął włosy, oddychając głęboko. Miał jeszcze chwilę, musiał to przemyśleć. Przeszedł się w tę i z powrotem po balkonie księżycowym, czując wzrastające napięcie, którego chciał się czym prędzej pozbyć. Pracując w stresie nie można było osiągnąć, aż takich efektów jak wtedy, gdy było się skupionym na swojej czynności. Doskonale to wiedział i musiał się uspokoić. W pewnym momencie przystanął, gdy do głowy wpadła mu pewna myśl. Zaraz złapał swój nieszczęsny oktant i sprawdził zaznaczone na nim liczby. Wypatrzył rzymską jedynkę, dwójkę, trójkę... Gdy doszedł do czwórki, okazało się, że laseczka była zamazana przez upływ czasu i ciągle brał ten znak za piątkę. Dlatego obliczenia wychodziły mu okropnie pokraczne i nieprecyzyjne. Z bijącym sercem, dopadł swoje notatki i zaczął liczyć od początku. Miał nadzieję, że to był ten błąd. Że to była ta wada, którą ciągle przeskakiwał i nie mógł się pozbyć. Szybko, szybko, ale równocześnie spokojnie. Nie mógł jednak się opanować, gdy w końcu mu się udało. Wstał i spojrzał przez lunetę w wyznaczone miejsce. Tak. Teraz zgadzało się doskonale. Pozostało mu więc czekać. Czekać na narodziny. Czas jednak nie miał tu znaczenia. Jayden uśmiechnął się do siebie, nie odrywając spojrzenia od jednej z wielu lunet. Była i ona. Druga gwiazda na prawo zajaśniała wyraźnie, dając do zrozumienia światu, że właśnie zaistniała.

|zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]08.11.18 17:14
| 04.10

Cressida zdawała sobie sprawę, że jej wiedza z zakresu astronomii prezentowała bardzo mizerny poziom jak na lady Flint, nawet jeśli byłą. Wychowała się wśród lasów Charnwood zamieszkałych przez centaury, ojciec uczył ją, jak odpowiednio się do nich odnosić, ale większość informacji, jakie przyswoiła w dzieciństwie od tych niezwykłych istot a także w Beauxbatons na lekcjach astronomii, gdzieś już uleciała. Wiedza nieużywana zanika – w jej przypadku to stwierdzenie sprawdzało się idealnie. Nie warzyła żadnych mikstur, nie miała ciągot do alchemii (ostatni raz dotykała kociołka jeszcze w szkole), więc na co dzień nie było jej potrzebne wiedzieć więcej niż to, co to jest księżyc, słońce i gwiazdy. Przynajmniej w uproszczeniu. Do malowania obrazów nie potrzebowała nic więcej niż umiejętność uwieczniania tych zjawisk na płótnie. Nie pielęgnowała wiedzy astronomicznej z taką starannością, jak wiedzy o magicznych roślinach i zwierzętach, które przetrwały jej wejście w dorosłość i przeprowadzkę do posiadłości męża. Była zwierzęcousta, więc siłą rzeczy interesowały ją stworzenia (szczególnie ptaki), a rośliny kojarzyły się z Flintami nawet silniej niż astronomia. W dzieciństwie spędziła ogromną ilość czasu w rodowych szklarniach, a także na szczegółowym szkicowaniu roślin. Był to jedyny aspekt jej malarskiego talentu, który jej ojciec naprawdę doceniał, bo ilustrowała mu zielniki. Praktyczny, konserwatywny i rzeczowy Leander Flint wolał bardziej przyziemne nauki, nie przejawiając zbyt wiele miłości do sztuki jakiejkolwiek.
Pragnienie odświeżenia zapomnianej wiedzy zrodziło się w niej dość spontanicznie po wykładzie na nocy spadających gwiazd podczas Festiwalu Lata. Zdała sobie wtedy sprawę, jak źle jest z jej stanem wiedzy i że ojciec byłby bardzo zawiedziony, gdyby się dowiedział, że Cressida nie pamięta nawet nazw podstawowych konstelacji ani księżyców planet w Układzie Słonecznym. Co prawda była tylko kobietą i nigdy nie wymagano od niej tyle co od jej brata, to jednak Leander oczekiwał znajomości rodowych aktywności również od córek. Sama czuła zawstydzenie, ale prawda była taka, że nie pamiętała wszystkiego, czego uczyła się zarówno w domu, jak i później w szkole, że na przestrzeni lat część wiadomości gdzieś pouciekała. Cressida nie była głupiutką panienką, która nie miała w głowie nic poza sukienkami i balami, ale nigdy nie była też w czołówce najlepszych uczniów – poza przedmiotami artystycznymi, bo na zajęciach z malarstwa wybijała się zauważalnie. Jednak tylko tam.
Nie mogła podróżować samotnie, ale świstoklik zabrał ją i jedną z ciotek jej męża do Londynu, do Wieży Astrologów, gdzie mogła znaleźć literaturę oraz zapoznać się z mapami nieba, może nawet porozmawiać z kimś z pracowników, kto przybliżyłby jej odpowiednie zagadnienia. Mogła rzecz jasna udać się do Flintów, ale nie sposób byłoby to zrobić, nie zdradzając się przed ojcem z ignorancją, którą chciała przed nim ukryć. Bardzo nie chciała, by pomyślał, że po ślubie przestała przykładać wagę do swoich korzeni, przecież w duchu nadal była Flintem i wysoko ceniła wszystko, co ważne dla jej rodu (poza polowaniami, których nigdy nie polubiła). Artystyczni Fawleyowie nie mieli natomiast zbyt wielu woluminów poświęconych astronomii, choć rzecz jasna w ostatnich dniach starała się zapoznać z tym, co było dostępne, a wizyta w tym miejscu miała być dobrym uzupełnieniem suchych książkowych informacji.
Na balkon księżycowy trafiły dość przypadkowo; Cressie kiedyś była w tym miejscu z ojcem i rodzeństwem, ale lata temu, więc nie pamiętała układu pomieszczeń, poszukiwała jednak czegoś, co mogłoby ją zainteresować, a także, jeśli dopisze szczęście, jakiegoś pracownika tego przybytku.
Ale na balkonie ktoś już był.
- Przepraszam... Nie przeszkadzam? – zapytała cicho. Bystre, zielone oczy zlustrowały sylwetkę mężczyzny, który wyglądał znajomo. Czy to nie on wygłaszał wykład podczas Festiwalu Lata? – Profesor Vane? – zapytała więc, przypominając sobie prelekcję pod gwiazdami i jego naukowe, nieco mniej romantyczne spojrzenie na to zjawisko.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?



Ostatnio zmieniony przez Cressida Fawley dnia 04.02.19 2:20, w całości zmieniany 2 razy
Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]08.11.18 19:37
Wszystko układało się nie tak jak powinno. A przynajmniej Vane nie postrzegał tego uwielbianego przez siebie chaosu jak dawniej - bycie obojętnym zaczynał opanowywać wręcz na mistrzowskim poziomie i nie trzeba było go znać szczególnie blisko, by się w tym zorientować. Sama treść treść listu skierowanego do dyrektora była sucha i tak bardzo niepasująca do tego, kim był kiedyś profesor. Zapatrzony w swoją małą armię, kochający niebo, a przyjaciół i rodzinę traktujący niczym dar każdego kolejnego dnia. Co teraz z niego zostało? Ciężko było mu się przemóc, by chociażby wrócić myślami do tego, kim był jeszcze zaledwie parę miesięcy temu. Tak zupełnie naiwny, niewinny. Tak inny. Wszystko zdawało się być ułudnym snem, o którym ktoś brutalnie pragnął zapomnieć, bo jego piękno wcale nie pomagało w szarej rzeczywistości. Świadomość istnienia czegoś lepszego, większego, utraconego dobijała mocniej. Dlatego też właśnie powrót do Hogwartu nie był prosty i Jayden wiedział, że starsi uczniowie wyczuli w nim zmianę. Widzieli po jego twarzy, która nie uśmiechała się już tak często; słyszeli w przyciszonym głosie, który nie krył w sobie iskier rozbawienia. Pytali go zresztą o to, zastanawiając się czy profesor w ogóle wróci w październiku, bo cały wrzesień był nieobecny. Zastępowany przez jedną z uczonych z Wieży Astrologów nie poświęcał myśli Szkole Magii i Czarodziejstwa. Ten urlop wcale dobrze na niego nie wpłynął, lecz przynajmniej nie został w tym zupełnie sam. Mógł liczyć na wsparcie bliskiej osoby, pomimo faktu, że był niezwykle oziębły i wypruty z emocji, nie pozwalając sobie na jakikolwiek przejaw dawnego uśmiechu. Czy nie było to gorsze od obliviate, którym został ugodzony? Czy nie było to gorsze od całkowitego wręcz zapomnienia? W tym wszystkim cierpieli postronni, chociaż nie potrafił zmusić się, by pokazać im swoją nieprawdziwą twarz. Nie umiał nakładać maski. Nawet tego nie potrafił...
Wieża Astrologów przyjmowała go zawsze z otwartymi ramionami, a ostatnia nieobecność czy wręcz unikanie przez niego kontaktu z korespondentami była dość wyraźna. Nie przejmował się tym jednak zbytnio, wiedząc, że nie byłby w stanie wykrzesać z siebie nic właściwego. Ani odpowiednio konstruktywnego. Teraz pojawił się, by uzupełnić zaległą wiedzę i dowiedzieć się jakie astronomiczne nowinki zostały przedstawione światu. Wciąż robił to bardzo wolno - wychodzenie znów naprzeciw rzeczywistości było trudne, gdy czuło się wewnętrzny opór i dystans. Dziękował w duchu za ilość osób znajdujących się w Wieży, dzięki czemu unikanie ich było o wiele prostsze. Nie chciał rozmawiać zbyt intensywnie czy tłumaczyć się z tego, że zaglądał tu tak rzadko. Interesowały go jedynie odpowiednie czasopisma, których prenumerata niestety nie docierała do Hogsmeade. Wielu przedsiębiorców ograniczyło wysyłkę z tego prostego powodu, że teleportacja i kominki nieustannie szalały, a nikt nie odkrył sposoby, by je ujarzmić. Zaszył się więc na balkonie księżycowym, trzymając w dłoniach kilka numerów i chcąc w spokoju je przejrzeć. Mało kto zachodził w to miejsce, dlatego nie spodziewał się towarzystwa. Słysząc swoje nazwisko, obrócił się, by stanąć twarzą w twarz z dwoma kobietami. Najprawdopodobniej szlachciankami - dostrzegał rodowe znaki na sukniach i wierzchnich ubraniach, lecz w półmroku nie mógł dokładnie ocenić co przedstawiały. - Spokojnie - powiedział, zamykając aktualnie czytany numer i wyprostował się lekko. - Tak. Mam przyjemność z... - odparł, zawieszając głos i przenosząc spojrzenie z młodszej na starszą kobietę. Żadna nie wydała mu się znajoma, jednak w tym stanie nawet bliski przyjaciel byłby jedynie anonimem.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]08.11.18 23:18
Życie Cressidy w ostatnich miesiącach również nie było łatwe. Anomalie i inne zawirowania budziły w niej silny stres, napięcie i lęk przed przyszłością, która nigdy nie wydawała się malować w równie ponurych barwach. Na dodatek świat, który znała od dziecka, również zaczynał dzielić się na dwoje, a Cressida kurczowo trzymała się ścieżki wytyczonej przez rodzinę, pragnąc być przykładną lady, dla dobra własnego i dzieci, a także dlatego, że innego życia nie znała i nigdy nie miała buntowniczej natury, która mogłaby jej nakazać poszukiwać innej drogi. Wciąż całkowicie wierzyła w wolę rodu. Była delikatną, wrażliwą młódką, która niczego nie pragnęła tak mocno jak tego, by wszystko się uspokoiło i znowu było jak dawniej. Konieczność odsunięcia się od części rodziny była bolesna, ale robiła co należało, by wpasować się w normy i absolutnie nie wyłamywać.
Weszła do Wieży Astrologów, mając nadzieję, że miejsce to nadal funkcjonowało jak kiedyś, ale od jej ostatniej wizyty tutaj minęły lata i naprawdę nie pamiętała układu pomieszczeń. Przez te lata mogło się sporo zmienić, zwłaszcza ostatnio, bo pewnie i tego miejsca nie omijały anomalie.
Wybrane na chybił trafił pomieszczenie okazało się w zasadzie czymś w rodzaju balkonu. I nie był pusty, był tam już jeden czarodziej. Cressida początkowo nieco się speszyła, ale po chwili rozpoznała mężczyznę. Profesor Vane, wykładowca który wygłosił prelekcję podczas nocy spadających gwiazd. Wtedy jednak widziała go tylko z daleka, siedząc w tłumie innych słuchaczy wykładu, kiedy w dodatku było dużo później i ciemne niebo co jakiś czas przecinały jasne smugi spadających gwiazd.
Teraz przypomniała sobie inne wspomnienia, dawniejsze. Była dzieckiem, nie chodziła jeszcze wtedy do szkoły i pewnego dnia w dworze Flintów pojawił się on – obcy przybysz spoza rodziny i świata wyższych sfer. Początkowo obecność kogoś z innego świata budziła w wychowanej w izolacji dziewczynce lęk; za pierwszym razem, widząc obcego młodzieńca, który przybył do Charnwood, by porozmawiać z tamtejszymi centaurami, wystraszyła się i schowała. Przy jego następnym przybyciu była już nieco śmielsza. Podeszła do niego niepewnie, obserwując go wielkimi, zielonymi oczami i nieśmiało zapytała, co będzie robił w lesie. Siedzący na jej ramieniu ptaszek zaćwierkał cicho, a ona zarumieniła się intensywnie pod piegami, które już wtedy licznie pokrywały jej jasną buzię. Swoją aparycją różniła się od reszty Flintów, ale nie dało się nie zauważyć, że była jedną z nich, najmłodszą córką Leandera Flinta.
Teraz się zmieniła, wydoroślała, choć drobność, rudość i bladość nadal do złudzenia przypominały tę dawną, małą Cressidę, która z taką nieśmiałością zaciekawiła się tym, co obcy przybysz z innego świata będzie robił w lesie należącym do jej rodu. Może i teraz mógł jej odrobinę pomóc w przyswojeniu pewnych informacji?
- Lady Cressida Fawley... niegdyś Flint – odpowiedziała; ciekawe, czy mężczyzna w ogóle pamiętał swoje dawne wizyty na włościach Flintów oraz niską, rudą dziewczynkę, której często towarzyszył jakiś ptaszek i która sama wyglądała jak mała, płochliwa ptaszyna? – Pamiętam pana z wykładu na Festiwalu Lata, ale nie tylko. Lata temu był pan u nas w lasach Charnwood, szukał pan centaurów, prawda? – zapytała.
Ciotka Williama tymczasem oddaliła się, by przysiąść w jakimś wolnym miejscu. Nie zamierzała przeszkadzać Cressidzie, choć niejako miała pełnić rolę przyzwoitki podczas jej rozmowy z obcym mężczyzną spoza rodziny.
- Może pan mógłby mi odrobinę pomóc? Przyszłam tu, by nieco odkurzyć moją wiedzę z astronomii, a jest pan pierwszym astronomem, którego tu dziś spotykam – odezwała się po chwili. Pod piegami znów pojawiły się rumieńce, ale w półmroku panującym na balkonie być może nie było tego widać. Pamiętała jednak jego pasję i wiedzę, wiedziała też, że uczył w Hogwarcie, więc wydawał się odpowiednią osobą, którą mogła poprosić o pomoc w przywołaniu pewnych informacji. Które być może gdzieś głęboko w jej pamięci były, tylko należało je odkopać.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]15.12.18 19:59
Ciężko było aktualnie odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nowej, bo tak zmienionej. Wszystko wywróciło się do góry nogami i nikt nie mógł zatrzymać dzikiej spirali niezrozumienia. Jayden chciał tylko, żeby wszyscy byli bezpieczni, jednak jak najwyraźniej ów marzenie było zdecydowanie nieosiągalne. Być może właśnie dlatego zdecydował się przenieść chociaż na moment właśnie tutaj - do Wieży Astrologów, gdzie mógł odetchnąć naukowym powietrzem i spojrzeć przed siebie. Bez wizji nadciągających wywrotowych zdarzeń, bez współczujących spojrzeń, bez nawet listów od swoich korespondentów czy uczniów, którzy wyrażali głęboką nadzieję na to, że znów będzie nauczał jak dawniej. Było to niezwykle miłe, ale potrzebował samotności. Przez te kilka chwil. Nie chciał niczego więcej, dlatego przez chwilę poczuł zgrzyt, gdy pewna kobieta wymówiła jego nazwisko. Nie winił jej. Po prostu czasami tak bywało, że było to niezwykle nie w porę. Musiał jednak to przeboleć, by odnaleźć motywację do dalszych działań i przebywania wśród ludzi. Ludzi, których sobie kiedyś bardzo ukochał. Bo tak właśnie było - czuł, że żyje, przebywając wśród tłumów i umiejąc się wśród nich odnaleźć. Teraz ten powrót był spowolniony i utrudniony z wiadomych względów, lecz Jayden wiedział, że nie każdy miał świadomość zmian w jego życiu. Nie mógł pozwolić na to, by druga osoba poczuła się niepewnie.
- Nie jestem tu... - służbowo pchało mu się na usta, ale powstrzymał wypowiedź, gryząc się w język. Zamiast tego odetchnął, przypominając sobie słowa Pomony. Miała rację - musiał wychodzić, zacząć się jednać, zacząć dostrzegać zewnętrzne sytuacje i problemy. Zacząć znów wyszukiwać drobnych radości i elementów, dzięki którym poczuje radość. Wracającą powoli, lecz sumiennie. Skupił się więc na słowach młodej kobiety, wyszukując w jej twarzy czegoś znajomego. Czegoś co mogło mu podpowiedzieć, kim była. Był to ciężki proces, szczególnie w tym momencie życiowym, jednak skinął głową i pozwolił, by lekki uśmiech pojawił się na jego ustach, gdy skończyła swoją prezentację. - Dawno się tam nie pojawiałem. Hogwarckie sprawy są bardzo zajmujące. Podobnie zresztą jak tamtejsze centaury. Mam nadzieję, że stary Hyperion wciąż zamieszkuje tamtejsze ziemie? - spytał, przypominając sobie tamtejszego mędrca. Początkowo bardzo wrogo nastawiony, koniec końców przekonał się do młodego stażysty astronomii, chociaż zawsze fukał na niego przy każdym błędzie czy wpadce. To wspomnienie ociepliło delikatnie wnętrze profesora, a w oczach pojawił się stłumiony, dawno niewidziany błysk. - Co konkretnie chciałaby panienka wiedzieć? - spytał, nie zamierzając za bardzo myśleć nad tematyką, której potrzebowała. W końcu nie czytał w myślach, a mała podpowiedź byłaby jak najbardziej pomocna. Może oderwałby swoje myśli i skupił na czymś, co kiedyś tak bardzo sprawiało mu radość - na pomaganiu innych.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]16.12.18 15:38
Tęskniła za spokojem, którym mogła się cieszyć jeszcze rok temu. O tej porze, dwanaście miesięcy wstecz, cieszyła się początkami brzemiennego stanu, z nadzieją spoglądając w przyszłość, która miała być równie piękna i bajkowa jak dzieciństwo. Była młodą żoną, miała zostać matką – w tamtych dniach zdawała się najszczęśliwsza na świecie i nawet nie śniła, że kolejny rok, zaraz po szczęściu, jakim były narodziny dzieci, przyniesie także wiele smutków, trosk i obaw. Ich świat się zmieniał – nic nie było takie jak wcześniej, także na szczycie drabiny społecznej. Zmiany nie omijały rodów, od wielu swoich krewnych i przyjaciół musiała się z bólem odsunąć, bo nieubłagana polityka wydrążyła między nimi przepaść. Jeszcze kilka miesięcy temu nie musiała myśleć o takich sprawach, obdarzając ciepłymi uczuciami każdego, kto był dla niej dobry, nie bacząc na rodową przynależność. Bolało ją to, że części przyjaciół już nie mogła oficjalnie nimi nazywać – ale była posłuszną damą i biernie płynęła z prądem w ślad za rodziną.
Liczyła na to, że mała wyprawa pomoże na trochę oderwać się od trosk, bo nawet we dworze panowała dziwna, niezręczna atmosfera, choć opuszczając go, nie czuła się bezpiecznie i budziło to w niej pewien dyskomfort, nawet bardziej niż zwykle – jako wychowany w leśnej izolacji Flint zawsze czuła pewne obawy przed bywaniem w szerokim świecie, szczególnie w Londynie, ale tutaj było spokojnie, nawet teraz.
Astronomia nigdy nie była jej wielką pasją, ale kojarzyła się z rodzinnym domem, więc musiała o nią dbać. Mogła wyjść za mąż, ale nie zamierzała przestać szanować swoich korzeni i obyczajów rodu, w którym wyrosła.
I jak się okazało, świat bywał naprawdę mały, bo astronomem, którego napotkała, był mężczyzna, którego poznała jako mała dziewczynka na ziemiach Flintów. Później bardzo długo go nie widziała, aż do tegorocznego Festiwalu Lata. Gdyby nie Festiwal, pewnie nawet by go nie rozpoznała, minęło wiele czasu. On najwyraźniej też miał problem z rozpoznaniem jej i nic dziwnego. Znał ją jako dziecko, teraz miał przed sobą wciąż młodą, ale już dorosłą czarownicę. Nadal jednak wyglądała dość charakterystycznie.
- Nigdy nie byłam w Hogwarcie i nie poznałam tamtejszych centaurów. Czy bardzo różnią się od tych, które poznał pan na ziemiach mego rodu? – zapytała. – Ale Hyperion wciąż żyje, podobnie jak jego pobratymcy, choć i ja dawno ich nie widziałam. – Od przeszło roku była mężatką i mieszkała gdzieś indziej, i choć odwiedzała rodowe ziemie regularnie, rzadko wybierała się tak głęboko w las, by napotkać centaury. Ostatni raz widziała jakiegoś może parę miesięcy wstecz. – Mój ojciec pewnie wiedziałby więcej na jego temat. – Leander Flint wciąż podtrzymywał rodowe więzi z centaurami żyjącymi w Charnwood, kontynuował współpracę mającą miejsce od wieków.
- Może opowiedziałby mi pan coś ciekawego o gwiazdozbiorach? Pragnę upewnić się, ile jeszcze pamiętam z lat, kiedy ojciec, a także nauczyciel astronomii w Beauxbatons przekazywali mi niezbędną wiedzę, a było to dość dawno – odezwała się. Zawsze poświęcała tej dziedzinie mniej uwagi niż zielarstwu czy opiece nad magicznymi stworzeniami, ale Festiwal Lata i noc spadających gwiazd przypomniały jej o tym, że astronomia ma w sobie swój urok, że mrugające na niebie gwiazdy są piękne, nawet jeśli profesor Vane starał się je wtedy przedstawić od mniej romantycznej strony. I wtedy też uświadomiła sobie, że nie wszystkie gwiazdozbiory rysujące się na niebie pamiętała tak, jak w latach szkolnych.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]16.01.19 16:09
Chyba wszyscy łaknęli spokoju, lecz ten jak na złość nie zamierzał przychodzić. Wojna roznieciła się już dawno temu, ale nikt nie zdołał jej uśmierzyć w zarodku, dlatego też niepokoje wypływały jeden za drugim na powierzchnię, nie robiąc sobie absolutnie nic z ludzkich pragnień. Podobnie jak Cressidzie Jaydenowi żaden konflikt nie był potrzebny. To nie zależało jednak od nich i cokolwiek by robili, niepokoje musiały w końcu wybuchnąć i pochłonąć wszystkich dokoła. Nie oznaczało to jednak, że należało się poddawać złu i pozostawać całkowicie biernym. Vane dopiero uczył się stawiać kolejne kroki w nowej rzeczywistości, co zbiegło się wraz z załamaniem nerwowym, ale czy mógł być bardziej odpowiedni czas do transformacji? Nie porzucił jednak wszystkich dawnych ról, które pełnił - nauczycielska wciąż miała wieść prym i jak widać nawet po latach ludzie mieli dostrzegać w nim profesora. Czy właśnie to, że nim był w ich oczach, dodawało mu pewności co do dalszej przyszłości? Odetchnął, po czym pozwolił, by na jego ustach pojawił się nieco większy niż ostatnio uśmiech. Ciężko było pozostawać wciąż tak samo pozytywnym człowiekiem - dla bliskich Jaydena i tych, którzy znali go odrobinę lepiej niż przeciętnie, był cieniem dawnego siebie. Nie mógł jednak tkwić zamknięty przez cały czas. - Cressida, tak? - powtórzył pod nosem, próbując odszukać w pamięci odpowiednie wspomnienia. I faktycznie. Tak się stało, jednak nie powiedział już na głos, że mała rudowłosa panna zawsze była stałym elementem rodowej posiadłości Flintów. Patrząca na niego ciekawskimi oczami, próbowała najprawdopodobniej zrozumieć, co też ten dziwny stażysta próbował zrobić w jej ogrodzie. - Pozornie nie różnią się za bardzo - zaczął, wracając myślami do kopytnych istot, które poznał na przestrzeni lat. Dobrze było wiedzieć, że Hyperion wciąż miał się dobrze, chociaż pewnie jego stado zwiększyło się o kolejnych potomków chmurnego przywódcy. Przez moment milczał jeszcze, aż kontynuował. - Dopiero po bliższym spotkaniu można dostrzec jak bardzo są odmienne, a z kolejnym spędzonym z nim dniem można złapać się na tym, że przecież centaury różnią się od siebie tak samo jak jeden człowiek od drugiego. Jako osoba znająca je bliżej niż przeciętny czarodziej, na pewno jesteś tego świadoma. - Spojrzał ukradkiem na młodą kobietę, próbując odszukać podobieństwa z jej obrazem z dzieciństwa. Mógł teraz przywołać momenty, w których się spotkali raz czy drugi. Kiedyś chyba dał jej jedną z własnych map nieba przywiezionych z Ameryki Południowej. Gestem poprosił teraz, żeby usiedli i Jayden słuchał przez moment, co arystokratkę najbardziej interesowało. Pokiwał z uwagą głową w wyrazie zrozumienia. - Możemy zacząć od początku, czyli żeby przejść dalej, musisz przypomnieć sobie czym jest konstelacja. Gwiazdozbiór to po prostu grupa gwiazd zajmujących pewien obszar nieba. Zazwyczaj gwiazdy te połączono w symboliczne kształty i nadano im nazwę pochodzącą z mitologii. Ich bliskie położenie na niebie jest wywołane geometrycznym efektem rzutowania ich położeń na sferę niebieską. Historycy uważają, że pierwszymi wyodrębnionymi i nazwanymi gwiazdozbiorami były znaki Zodiaku. Obserwując ruch planet i Księżyca starożytni zauważyli, że poruszają się one w obrębie wąskiego pasa tworzącego na niebie okrąg. Na przebycie tego okręgu potrzebują one roku. Pas ten, nazwany Zodiakiem, podzielono na dwanaście równych części, którym nadano nazwy znajdujących się w nich gwiazdozbiorów. Ludzie mieszkający na równiku mogą, dzięki obrotowi Ziemi, w przeciągu roku zobaczyć wszystkie gwiazdozbiory. Jednak ci żyjący na półkuli północnej czy południowej widzą przez cały rok tylko część nieba. Ponieważ cała galaktyka obraca się wokół swego środka, gwiazdy nieustannie poruszają się. Z tego powodu gwiazdozbiory zmieniają swój kształt - urwał na moment, kontrolując czy wszystko było odpowiednio zrozumiałe dla kobiety. Jeśli miał mówić dalej, potrzebował zgody. Lub pytań do wypowiedzianej już części.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]16.01.19 18:48
Starała się przetrwać ten czas, choć zdawała sobie sprawę, że świat już nie był taki, jak jeszcze rok temu. Rok temu o tej porze była szczęśliwą młodą żoną, teraz z niepokojem myślała o mającym się niedługo odbyć szczycie w Stonehenge. Czy sytuacja zostanie unormowana i rody dojdą do porozumienia mimo dzielących je różnic? Czy wręcz przeciwnie, podziały staną się jeszcze bardziej wyraźne?
Mimo całego strachu i niepokojów Cressida ostatnio poświęcała czas i uwagę nie tylko życiu rodzinnemu i sztuce, ale też, w tajemnicy przed większością, nauce. Odświeżała starą wiedzę wyniesioną z rodzinnego domu, między innymi z zakresu astronomii, ale też zainteresowała się mocniej transmutacją. Chciała zostać animagiem; ta umiejętność intrygowała ją już dawno, zwłaszcza po opowieściach o swojej legendarnej przodkini przemienionej w sowę i podobno po dziś dzień latającej wśród lasów Charnwood. Jako zwierzęcousta zawsze czuła wyjątkową więź z ptakami i chciała potrafić zmieniać się w jednego z nich, także poczuć wiatr w skrzydłach i zobaczyć ich świat. Ale w ostatnich miesiącach, odkąd zaczęło się robić niespokojniej, wróciła do nauki. Osoba która nie potrafiła walczyć potrzebowała w końcu możliwości ucieczki przed niebezpieczeństwem. Była damą. Rolą dam było chować się za plecami innych i uciekać, kiedy sytuacja zrobi się zbyt niebezpieczna, choć oczywiście miała nadzieję, że do niczego takiego nie dojdzie i że jeśli kiedyś nabędzie umiejętność przemiany, będzie jej ona służyć głównie do przemykania przez lasy wśród ptaków.
- Tak – przytaknęła, ciekawa czy mężczyzna ją pamiętał. Ale pewnie spotykał na swojej drodze tyle dzieci i nastolatków, że nie tak łatwo było przywołać w pamięci dawno nie widzianą twarz, zwłaszcza taką, która nigdy nie uczyła się w Hogwarcie. Wiedziała też, że centaury były niezwykłymi istotami, bardzo mądrymi, ale też bardzo dumnymi. I każdy był inny. Nagle trochę zatęskniła za tymi momentami, gdy ojciec prowadził ją i jej rodzeństwo do lasu na spotkanie z tymi stworzeniami. – Są niesamowite, choć wymagają dużego wyczucia, bo łatwo je urazić. Ale mój ród żyje z nimi w dobrych stosunkach, na tyle na ile jest to możliwe między czarodziejami i centaurami. – Dumne centaury nie pomagały ludziom ani nie służyły im, ale potrafiły dzielić się mądrością z tymi, którzy okazali im szacunek, a Flintowie od wieków podtrzymywali te więzi.
Nieśmiało przysiadła obok niego; profesor Vane wydawał się bardzo mądrym czarodziejem o ogromnej wiedzy, choć nie był wcale taki stary, mógł być w wieku jej męża, tak jej się przynajmniej wydawało. Słuchała go z ciekawością, bo słuchanie jak ktoś opowiadał zawsze było ciekawsze niż sucha teoria z podręcznika. Z tą już zdążyła się zapoznać, odkurzając dawno nie używaną wiedzę. Wizyta tutaj miała ją nieco usystematyzować i przypomnieć te chwile, kiedy uczyli ją tych wiadomości guwernantka i ojciec, a potem nauczyciel w szkole. Skoro już go tu napotkała, to nie zamierzała stronić od takiego przypomnienia.
Gdy mówił, kiwała głową na znak, że rozumie. O gwiazdozbiorach ostatnio trochę czytała i próbowała przypomnieć sobie właściwe kształty, by umieć je odpowiednio rozpoznać na nocnym niebie, gdzie gwiazdy jawiły się jako plątanina punkcików – niczym jej piegi rozsypane po bieli policzków i noska.
- Ciekawe, jak wygląda nocne niebo oglądane w innych miejscach, poza Anglią. Był pan kiedyś w jakimś innym kraju i mógł porównać, czy faktycznie tak to działa, że widać tam inne gwiazdozbiory niż u nas? – zapytała z ciekawością, czy jego wiedza jest oparta na teorii, czy może sam sprawdził, jak wygląda niebo na równiku czy drugiej półkuli. O ile damy pokroju Cressidy spędzały swoje życia w kraju, zapuszczając się ewentualnie do Francji, badacze zapewne o wiele częściej odwiedzali inne zakątki świata. Tak czy inaczej przypomniała sobie lekcje o gwiazdozbiorach wchodzących w skład zodiaku, nawet oglądali je kiedyś w szkole na zajęciach. Ona sama przyszła na świat pod znakiem szyszymory, chociaż nigdy nie należała do panien przykładających dużą wagę do horoskopów; poza tym one pewnie już odbiegały od prawdziwej nauki astronomii i wkraczały w sferę zahaczających o wróżbiarstwo domysłów, które traktowała raczej jako ciekawostkę niż jako wyrocznię.
- Czy stąd zobaczylibyśmy któryś z tych gwiazdozbiorów? Albo innych ciał niebieskich? Czy dałoby się zobaczyć planety i ich księżyce? – zapytała. – Matka mówiła mi kiedyś, że moje imię pochodzi od nazwy jednego z księżyców Urana, jej imię oraz mojej córki również. A moje drugie imię od konstelacji - Lyra – odezwała się po chwili. Nadawanie imion od gwiazd i ciał niebieskich było popularną praktyką w szlacheckich rodach, zwłaszcza w najbardziej z tego znanym rodzie Blacków. Ale ostatnio, gdy czytała o gwiazdozbiorach, planetach i ich księżycach, ze zdumieniem odkrywała, jak wiele imion jej krewnych i znajomych zostało zaczerpniętych z astronomii. – To, co pan mówi, jest bardzo ciekawe, chętnie posłucham dalej. Dobrze przypomnieć sobie takie rzeczy i nie wyjść na ignorantkę, kiedy ktoś mnie zapyta, czy rozpoznaję jakąś konstelację widoczną akurat na niebie – dodała, potwierdzając też, że rozumie. Profesor Vane umiał przystępnie przekazywać wiedzę, w czym zapewne wprawiło go nauczanie uczniów, gdzie ci na początku nauki mieli zapewne jeszcze mniejszą wiedzę niż Cressida.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]24.01.19 9:18
Nikt nie mógł być pewien tego, co miało się wydarzyć. Nikt nie mógł przewidzieć zjawisk, które nadchodziły ani ich konsekwencji. Jasnowidze milczeli, bojąc się zapewne, że ich dary i przepowiednie będą błędne i sami podważą własne kompetencje. Wydawało się, że prawie wszyscy żyli zbliżającym się zebraniem nestorów, a ów temat był bez przerwy na świeczniku. Jayden nie był w stanie aktualnie przejmować się polityką w takim stopniu, w jakim by niegdyś chciał. Teraz wszystko się zmieniało, a on sam czuł, że również ulegał pewnej transformacji. Proces ten już się rozpoczął i miał trwać wiele dni, tygodni, być może miesięcy. Bądź co bądź nikt nie mógł być taki sam po wydarzeniach, które w niego uderzyły. Nie był w stanie odnaleźć również ukojenia wśród gwiazd - myśli uciekały mu szybko na boki, a skupienie na astronomii sprawiało mu wiele trudności. Zupełnie jakby nie był sobą, co równocześnie go demotywowało i irytowało. Wszak uwielbiał niebo i jego tajemnice! Dlaczego nie chciały mu więc pomóc i odwdzięczyć się w tych chwilach? A może astronomia była domeną dawnego Vane'a?
Nie był jednak w stanie odmówić pomocy, gdy tego od niego oczekiwano. Pozwolił więc młodej arystokratce dołączyć do niego, by zasłuchana czerpała wiedzę z niezaplanowanego spotkania. Kobiety były wyjątkowe. Zarówno kryły w sobie wiele pokładów cierpliwości oraz spokoju, lecz z drugiej potrafiły być silniejsze niż mężczyźni. Nie znał aktualnych planów Cressidy, lecz jeśli powiedziałaby mu o nich, od razu wiedziałby, że była w stanie osiągnąć wszelkie zaplanowane przez siebie powinności i pragnienia. - Mój dziadek był... Chyba wszędzie, ale opowiadanie, a zobaczenie to dwie różne rzeczy. Kiedyś byłem we Francji i Hiszpanii, gdzie różnice dla amatorskiego oka nie są znaczące. W Kairze natomiast, podczas tamtejszych obserwacji deszczu meteorytów, widać już zupełnie inne gwiazdozbiory. Wszak odsłania się nowy kawałek nieboskłonu, który dla nas jest niedostępny. Dalej jednak nigdzie nie podróżowałem. Teraz trudno też wyjechać gdzieś poza Wielką Brytanię - wyjaśnił pokrótce, nie chcąc za bardzo zagłębiać się w polityczne układy. Ciężko było też jedynie teoretyzować o tym, co widział w innych krajach. Jednak taka była prawda - gwiazdozbiory się zmieniały, dlatego każda podróż była nowością nie tylko w obrębie terenów na ziemi, lecz również i nad nią. - Jeśli chodzi o gwiazdozbiory to spokojnie można dostrzec większość z nich; przy dobrym stopniu zaciemnienia oczywiście. Stąd zdołalibyśmy dostrzec gołym okiem Wenus lub Marsa, lecz do poszukiwań innych planet, a o ich księżycach nie wspominając, potrzebowalibyśmy specjalistycznego sprzętu. Niektóre dostrzeglibyśmy dopiero wyjeżdżając do Egiptu - astronomowie z północy posiadają niesamowicie silne teleskopy, których tutaj jeszcze nie mamy - wyjaśnił wyraźnie niepocieszony. - W porównaniu z nimi zatrzymaliśmy się na poziomie lunety Galileusza, podczas gdy oni mają teleskopy kosmiczne - dodał z lekkim żartem, chociaż zapewne zrozumiałym jedynie dla zaznajomionych z tematem. Zaraz jednak zainteresował się dalszą częścią wypowiedzi swojej towarzyszki, a słysząc dobrze znaną nazwę, skinął głową. - Słyszała może lady o nowej Ziemi? - spytał, po czym kontynuował:
- Kandydatka na nową Ziemię jest tylko niewiele większa od naszej planety, ale jej gwiazda ogrzewa ją niemal dwa razy mocniej. Znajduje się ona właśnie w gwiazdozbiorze Lutni. Jest dziś najbardziej przypominającą Ziemię planetą poza Układem Słonecznym odkrytą dotychczas przez człowieka. Większa od naszego globu o jakieś plus minus dwanaście procent, a więc wiele wskazuje na to, że to planeta skalista. Dodatkowo odległość od macierzystej gwiazdy klasy pomarańczowy karzeł - charakteryzującej się długim czasem życia - umieszcza ją w strefie warunków sprzyjających powstaniu życia. Krótko mówiąc, nie jest tam ani za zimno, ani za ciepło, w sam raz, by woda mogła pozostawać w stanie ciekłym. Te dwa warunki uważane są za niezbędne, by mogła gościć życie. Skalistość planety jest jednak tylko "prawdopodobna". Rok na planecie trwa raptem miesiąc. Wszystkie te informacje oraz jej wielkość powodują, że możemy twierdzić, iż istnieje siedemdziesiąt procent szans, że powierzchnia jest skalista. Dodatkowo to odkrycie powiększa grono "ziemiopodobnych" planet - zakończył, zdając sobie sprawę, że odeszli od tematów gwiazdozbiorów samych w sobie, lecz miał nadzieję, że lady Fawley nie miała mu tego za złe. Być może nie wiedziała o tej ciekawostce. Posłał jej przepraszające spojrzenie. Zawsze był zbyt gadatliwy.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Balkon księżycowy [odnośnik]24.01.19 15:21
Nawet kobietom i artystycznym duszom trudno było teraz uciekać od wszechobecnych politycznych tematów, którymi żył cały wyższy stan, a pewnie nie tylko on. Dawniej, kiedy była dzieckiem, ignorowanie takich rzeczy przychodziło dużo prościej. Męskie rozmowy toczące się podczas posiłków w rodzinnej posiadłości wpuszczała jednym uchem i wypuszczała drugim, nie absorbując nimi swoich myśli, pochłoniętych aktywnościami znacznie bardziej odpowiadającymi damie. Posiadanie dzieci zmuszało jednak do większego zainteresowania światem wokół, choć i tak była okropną ignorantką i większość mężczyzn zapewne skrzywiłaby się, poznając jej naiwny światopogląd. Zostałoby jej to jednak wybaczone, bo przecież była tylko kobietą. To od mężczyzn wymagano zaangażowania i jasnych deklaracji.
Jej dzisiejszy rozmówca wydawał się nieco oderwany od przyziemnej rzeczywistości, ale nie ulegało wątpliwości, że posiadał ogromną wiedzę. Wydawał się prawdziwym pasjonatem swojej dziedziny, a Cressida szanowała ludzi z pasją i lubiła ich słuchać. Jak na szlachciankę była dość mądra, nawet jeśli nie posiadała w żadnej dziedzinie wybitnej wiedzy, to jednak jej zainteresowania nie kończyły się na balach i sukienkach, choć niektórzy właśnie tak postrzegali przedstawicielki jej stanu.
Słuchało się go naprawdę z przyjemnością, potrafił przystępnie przekazać swoją wiedzę i zainteresować nią.
- Tak czy inaczej musiały to być fascynujące podróże i obserwacje – przytaknęła. Ludzie, którzy odwiedzili miejsca poza granicami Anglii, mieli do opowiedzenia wiele ciekawych historii, które mogły przybliżyć te miejsca osobom takim jak Cressida, które z powodu narzuconych ograniczeń nie mogły ich odwiedzać. Kobietom nawet w normalnych czasach nie było łatwo, wybierając się daleko powinny mieć męską opiekę, najlepiej ojca lub męża.
- Poszukam więc w najbliższych dniach swojego starego szkolnego teleskopu i gdy trafi się bezchmurna noc, znajdę na niebie te gwiazdozbiory i przypomnę je sobie dokładniej. – Kto wie, może podczas obserwacji łatwiej będzie przywołać nazwy każdego z nich. W czasach szkolnych na lekcjach musiała je rysować. Gdzieś w pamięci musiała tkwić ta wiedza. Często można było sobie coś przypomnieć zobaczywszy tą samą rzecz ponownie.
- Nie słyszałam... A przynajmniej nie pamiętam – odezwała się; Flintowie interesowali się głównie gwiazdami i szczątkowa wiedza, którą posiadała i ostatnio odtwarzała, tyczyła się właśnie głównie gwiazdozbiorów, a także planet Układu Słonecznego, które były najbliżej i miały największą moc oddziaływania na pewne magiczne zjawiska na Ziemi. Ale pewnie zaawansowani astronomowie pokroju profesora Vane’a sięgali dużo dalej, do odleglejszych ciał niebieskich znacznie trudniejszych do zaobserwowania przez amatorów niż gwiazdy, z których wiele było widać gołym okiem lub przy użyciu podstawowego sprzętu. Zdumiewającym było usłyszeć, że gdzieś we wszechświecie mogła istnieć podobna planeta. Kto wie, może tam też istniało jakieś życie? Gdzieś we wszechświecie mogło przecież powstać. Jak bardzo różniło się od tego, które znali?
- To naprawdę fascynujące – podsumowała jego opowieść ze szczerym podziwem, nawet jeśli niektóre detale były dla niej zupełną nowością. – Ciekawe, czy może tam istnieć życie. Tam lub na jakiejś innej tego typu planecie. Skoro wszechświat jest nieskończenie wielki, czy jest możliwe, że nie jesteśmy w nim sami? – zastanowiła się, jednocześnie uświadamiając sobie, jak bardzo ich ziemskie sprawy były błahe i nieważne z perspektywy całego wszechświata. Patrząc z szerszej perspektywy niezliczonej ilości gwiazd i planet byli ledwie pyłem, krótkotrwałym jak motyle. Wszechświat pozostawał obojętny na ziemskie sprawy, nawet jeśli dla ludzi były one bardzo ważne, bo funkcjonowali w dostępnym sobie świecie, nie znając wszystkich tajemnic nawet samej Ziemi, nie mówiąc o reszcie wszechświata.
Pewnie zadawałaby Jaydenowi jeszcze więcej pytań, ale niedługo później podeszła do niej ciotka, kładąc jej dłoń na ramieniu i dając do zrozumienia, że nie mają czasu na dłuższą pogawędkę, tym bardziej, że na zewnątrz było dość chłodno i sama Cressida zaczęła to odczuwać.
- Przepraszam, chyba muszę się już zbierać – odezwała się do mężczyzny. – Bardzo dziękuję za rozmowę i przybliżenie mi pewnych kwestii, pańska wiedza robi ogromne wrażenie, choć zapewne przedstawił mi pan tylko jej ułamek – podziękowała mu grzecznie i uprzejmie, po czym pożegnała się. Może jeszcze kiedyś nadarzy się okazja, by dowiedzieć się więcej, choć w obecnych czasach bardzo trudno było planować przyszłość z wyprzedzeniem. Rzeczywistość była bardziej niepewna i niejasna niż kiedykolwiek przedtem za pamięci młódki. Razem z ciotką męża opuściły balkon, zostawiając Jaydena samego z jego sprawami.

| zt. dla Cressidy


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Balkon księżycowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach