Wydarzenia


Ekipa forum
Schody prowadzące na piętro
AutorWiadomość
Schody prowadzące na piętro [odnośnik]13.03.16 17:21
First topic message reminder :

Schody prowadzące na piętro

To tutaj zazwyczaj członkowie rodziny spotykają się podczas zbyt intensywnego dnia, gdy nie mają czasu żeby razem zjeść chociażby kolacje. Można stąd trafić do każdego możliwego skrzydła dworku, a także do pomieszczeń, które znajdują się na parterze, m.in. oranżerii.

[bylobrzydkobedzieladnie]
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204

Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]28.08.16 23:57
Przyjemnie było słuchać komplementów, a każde jej kolejne słowo odbierał jako takowe. Ktoś mógłby uznać, że zabawny to średnie pochlebstwo, ale nie Titus, dla niego radość i optymizm były najważniejszymi cechami, tak bardzo cennymi w tych trudnych czasach.
- Serio? Na pewno są tam jakieś drobiazgi, które mówią o tym kto go zamieszkuje. - odwrócił głowę w kierunku Charlotty - Chciałbym kiedyś zobaczyć twój dom. - stwierdził. Był zwyczajnie ciekaw pokoju, w którym spała i kuchni, gdzie powinna codziennie rano jeść śniadanie. Ciekaw był również jej rodziny, o której nie wspominała za wiele, o ile w ogóle. On ciągle powtarzał, że jego matka jest taka cudowna, a ojciec srogi, a jej rodzice? W zasadzie jak tak dłużej o tym pomyślał to doszedł do wniosku, że nie potrafi znaleźć nawet jednego słowa opisującego rodzicieli Lotty. Mógł sobie tylko wyobrażać, że jej matka jest tak samo ruda, a pod nosem ojca błąkają się wielkie wąsiska.
- Mhm, myślę, że tak to właśnie działa. Wyobraź sobie swój pokój i wszystkie rzeczy, które tam są i pomyśl czy do ciebie nie pasują? - był pewien, że musiała mieć chociaż kilka drobiazgów, które jasno mówiły należę do panny Charlotte Moore. Pytanie o drugie imię trochę go rozbawiło, więc parsknął śmiechem zanim zaczął kolejną opowieść.
- Moje pełne imię brzmi Titus Flavius. Wiesz kim był Tytus Flawiusz? To taki rzymski cesarz. Był dobrym władcą, łagodnym i litościwym dla gladiatorów. Swetoniusz nazywał go umiłowaniem i rozkoszą rodzaju ludzkiego. - kolejna salwa śmiechu przecięła powietrze - Podobno jak pewnego dnia nie uczynił niczego dobrego dla swoich poddanych to krzyknął przyjaciele, straciłem dzień! - lubił tę część historii. Rodzice często opowiadali mu o człowieku, po którym odziedziczył imię i pewnie Ollivander mógłby powiedzieć wiele więcej, ale nie widział takiej potrzeby - A ty? Masz jakieś drugie imię? - odbił pytanie, taka kolej rzeczy!
- Tak, chcę! Ale nie możesz nikomu, nikomu, nikomu powiedzieć, że tam byłaś. Nie powinienem cię tam zabierać, ale... chcę. - pokiwał głową, z wolna podnosząc się do siadu - Jakby nagle tutaj wpadli, to najwyżej ukrylibyśmy cię w szafie. - puścił jej oczko, po czym wstał, wyciągając ku Lottcie obie ręce by pomóc jej się podnieść - Chodźmy, pokażę ci gdzie pracuję jak akurat nie jestem w sklepie. - wyszczerzył się w uśmiechu, czym prędzej prowadząc ją do tego niesamowitego pomieszczenia - już same drzwi nieznacznie różniły się od innych - nosiły więcej zadrapań i śladów użytkowania, potężna klamka błyszczała starym złotem - Titus nacisnął na nią wpuszczając Lottę jako pierwszą. Tutaj nie było wszechobecnego przepychu - wręcz przeciwnie - ściany w jednym, spokojnym kolorze, półki zastawione materiałami na rózdżki - wiele z nich dźwigało magiczne rdzenie, te oporządzone i te, które wciąż czekały aż zajmie się nimi jakiś różdżkmistrz - z szafek zwisały srebrzyste włosy jednorożców, pióra egzotycznych ptaków lśniły wieloma kolorami, a w słoikach spoczywały serca smoków, nie zabrakło także innych materiałów, tu i ówdzie walały się kawałki drewna w najróżniejszych barwach i długościach, mniejsze oraz większe. Potężny stół królował w samym centrum i był równie wysłużony co inne sprzęty. Leżały na nim dłuta - półokrągłe i płaskie, trójkątne i kwadratowe, cieniutkie jak szpilki oraz całkiem grube, a wśród nich mosiężny ścisk. Przez oparcie jednego z krzeseł przewieszony był fartuch oraz pas stolarski. Niewielkie, okrągłe okienka wpuszczały do środka słupy światła. W eterze czuć było magię, ba! W tym jednym pomieszczeniu nawet kurz był nią przepełniony. Titus zamknął za sobą wrota, opierając się o nie i głośno wciągając w płuca powietrze.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]29.08.16 2:10
Nie chciałbyś. Uśmiechnęła się trochę krzywo, ale uniosła się na łokciach tylko po to, żeby ucałować Titusa w policzek. W tym momencie jej uśmiech się zmienił w znacznie weselszy, bo i nie chciała teraz myśleć, ani mówić o tym, co nieprzyjemne. Szczególnie, kiedy była w takim przyjemnym miejscu.
- Chyba nie mam nic takiego.Nie miałam w życiu okazji za wielu rzeczy zbierać i raczej nie były to rzeczy do których bym się emocjonalnie przywiązała. Pewnie kiedyś będzie inaczej to zobaczymy w jaki sposób ja podpiszę swoje otoczenie. - stwierdziła, uśmiechając się przy tym łagodnie. Nie skupiła się jednak za mocno na tej myśli, bo znacznie ciekawsze było objaśnienie pełnego imienia Titusa. Przypatrywała się mu szczerze rozbawiona.
- Twoi rodzice muszą być na prawdę zwariowani, że dali ci imię po cesarzu. - stwierdziła, a w jej głosie pobrzmiewał lekki śmiech. - To miała być wróżba? Chcieli, żebyś był takim dobrym samarytaninem, co wszystko zrobi dla pospolitego ludu?
Była w sumie ciekawa. Nie wiedziała, że już za kilka dni jej chłopak? zgodzi się ryzykować własnym życiem w celu bronienia nieczystokrwistych czarodziejów. Głównie mugolaków, ale nikt jakkolwiek powiązany z mugolami nie mógł czuć się w pełni bezpieczny. Ona - jako charłak - tym bardziej. A jednak pewnie nie cieszyłaby się z jego decyzji. Pewnie by się martwiła.
Za wiele razy w swoim życiu powiedziała, że altruiści i idioci umierają młodo, by móc w pełni cieszyć się z takiej decyzji kogoś, na kim jej zależało. Szczególnie, że Ollivander mógłby być bezpieczny.
Zaraz pozwoliła pociągnąć się za ręce i już stała na równych nogach koło niego i szła, dopiero teraz postanawiając odpowiedzieć na pytanie - choć po jej głosie dało się poznać, że jej myśli odleciały już od tematu do kolejnego miejsca, jakie miała zaraz zobaczyć.
- Nie mam. Jedno mi wystarczy. Nie ma ono też niczego wspólnego z jakimkolwiek historycznym bohaterem. Więc może to po mnie za wiele lat jakieś dziewczynki będą dostawać imiona? - mało prawdopodobne, ale czy to dla kogokolwiek w tej chwili problem.
O czym ona z resztą w ogóle mówiła? Nie ważne. Już stała w miejscu i rozglądała się szeroko otwartymi oczami dosłownie pochłaniając każdy centymetr obrazu jaki przed nią stanął. Jeśli Lotta kiedykolwiek była w równie magicznym miejscu, proszę jej o tym przypomnieć.
Poruszała się ostrożnie, nie chcąc czegokolwiek naruszyć, lub strącić. Niczego nie dotykała, za to każdy drobiazg oglądała bardzo uważnie.
- Sami zdobywacie te rzeczy? - spytała cicho, choć nie miała pojęcia czemu ściszyła głos. Podeszła do czegoś, co wyglądało jak duże serce jakiejś istoty. Choć tak na prawdę mogło być też czymkolwiek innym. Patrzyła tylko na coś, co na pewno było organem i myślała, że tak pewnie wygląda serce. A później włos piękny i długi. Willa? A może jednorożec? - Taki drobiazg ma w sobie tak wiele mocy? - wiedziała, że tak jest, ale aż trudno było w to uwierzyć, kiedy pochyliła się nad włosem w małej, szklanej szkatułce. A więc tak wyglądają rdzenie różdżek?
- Która z tych rzeczy jest w twojej różdżce?


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Schody prowadzące na piętro - Page 3 Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]29.08.16 12:39
- Może, ale to też trochę dlatego, że ród Ollivanderów i ród Abbottów wywodzi się z Rzymu, a ja dodatkowo urodziłem się w dniu, w którym Tytus Flawiusz zaczął swoje panowania całe lata wstecz. - dodał w ramach wyjaśnienia. Najwidoczniej jednak wybór imienia faktycznie jakoś wpłynął na młodego Ollivandera, skoro już za kilka dni zgodzi się zostać zakonnikiem. I to prawie bez żadnego zawahania! Jednak... któżby się nie wahał słysząc czym zajmuje się owa organizacja?
- Ooo! Z pewnością! - roześmiał się serdecznie.
Zaraz jednak byli już w warsztacie, widział, że to miejsce również zrobiło na niej wrażenie i wcale się nie dziwił - nawet on, choć wychował się w tym domu, za pierwszym razem był prawdziwie zachwycony, a później, jako malec, który w zasadzie nie powinien tu przebywać, bardzo chętnie wkradał się do środka przeszkadzając wujowi w pracy i dotykając każdego jednego rdzenia zdobiącego tutejsze półki, albo prześlizgując się pod baldachimami z połyskujących włosów, czy zwisających z sufitu dekoracji. Wszystko to wyglądało trochę jak średniowieczne gabinety osobliwości.
- Mhm, czasem trzeba się nieźle nasapać, czasem wystarczy spotkać się z hodowcami tutaj, na terenie Anglii, ale czasem... Czasem trzeba przebyć pół świata by dostać odpowiedni rdzeń. O, to na przykład - zbliżył się do niej, ruchem głowy wskazując potężne serce, które przykuło jej uwagę - Przywiozłem z ojcem z Rumunii na początku stycznia. Serce rogogona węgierskiego, ktoś kto kiedyś dostanie różdżkę z jego częścią będzie wielkim czarodziejem. - może niekoniecznie dobrym, ale z pewnością niezwykle utalentowanym - Ma, oczywiście trzeba odpowiednio tę moc wydobyć, ale jak to się robi, niech zostanie tajemnicą. - i tak pokazał jej za dużo, gdyby któryś Ollivander przyłapał ich na zwiedzaniu tego miejsca, to Titus z pewnością oberwałby najgrubszą książką jaką można tu znaleźć - bo i opasłe tomiska spoczywały rozrzucone w różnych miejscach - niektóre zwykłe, bardzo stare i delikatne, inne spisane własnoręcznie dłonią przodków, poniszczone, jednak zawierające wskazówki, których nie znajdziesz nigdzie indziej, kryjące tajemnice od wieków strzeżone przez cały ród.
- W mojej? Zaczekaj... - sięgnął na jedną z wysokich półek po niewielki słoiczek, w którym mieściły się malutkie, połyskujące szafirem skrzydełka. Wysypał kilka na dłoń, pokazując je Lottcie - To. Skrzydła żądlibąka przywiezione z odległej Australii. Ojciec zrobił dla mnie różdżkę po tym jak dostałem list z Hogwartu. Skrzydło i palisander. - pokiwał głową, po czym wsypał przezroczyste drobiazgi z powrotem do słoiczka, zaraz odkładając go na poprzednie miejsce - A twoja różdżka? Czekaj! Nie mów, pokaż mi ją, będę wiedział. - wyciągnął ku niej rozłożoną dłoń, wyciągając usta w uśmiechu. Dziwne, że nie zapytał o to wcześniej! Zawsze identyfikował różdżki należące do swoich znajomych, bo zwyczajnie lubił to robić, no i oczywiście było to całkiem niezłe ćwiczenie. Zwykle się nie mylił, ba, często wiedział spod czyich palców wyszedł owy egzemplarz, bo każdy jeden różdżkarz miał swój subtelny znak umieszczony gdzieś, gdzie oko zwykłego obserwatora nie potrafiło go znaleźć. A przynajmniej każdy jeden Ollivander.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]29.08.16 19:27
- Rogogona? Smoka? - jej oczy aż na chwilę zrobiły się większe, kiedy podziwiała potężny organ. Niesamowite. Same okoliczności zdobycia go musiały być świetną przygodą! Lotta od samego początku uważała pracę Titusa za wspaniałą, ale teraz to przekonanie się wzmagało, aż brakowało jej słów na to, jak bardzo chciałaby móc się temu przyglądać! Podróżować z nim po świecie za rdzeniami, chodzić po rezerwatach czy jakichś zakątkach świata o jakich pewnie nie miała jeszcze bladego pojęcia, oglądać najbardziej magiczne istoty i to, jak ich fragmenty łączą się z drewnem. Domyślała się, że w tym wszystkim musi być mnóstwo sekretu. Ollivanderowie to mistrzowie swojej dziedziny. Na pewno nie mogłaby widzieć wszystkiego. I tak była zdziwiona, że Titus zechciał jej pokazać tak wiele, w końcu znali się zaledwie chwilę nie ważne, jak dobrze im było w swoim towarzystwie! Ale gdyby mogła widzieć choć trochę, malutkie urywki jego niesamowitego zajęcia, te nawet najmniej znaczące. Jego wprawione latami praktyki dłonie przy pomocy narzędzi zmieniające kawałek drewna w różdżkę, nadające mu odpowiedni kształt. Podróże za rdzeniami. Nawet nie wiedziała, co jest istotne co nie. Ale wszystko, co tylko Titus zgodziłby się jej pokazać wydawało jej się warte zobaczenia.
- Nie chcę sekretów. Być może kiedyś, za wiele, wiele lat owszem, ale na pewno nie teraz. - stwierdziła, w swojej przyjemnej, wymarzonej teorii wyobrażając sobie, że to, co rodzi się między nimi na prawdę mogłoby przetrwać kilka lat. Później kilkanaście i kilkadziesiąt. Bo dlaczego nie? W tej chwili nie mogą tego wiedzieć, ale nie po to ludzie się do siebie zbliżają, żeby zakładać rychły rozpad relacji.
A tak miło było sobie wyobrazić, że kiedyś będzie wiedział, że może jej ufać tak mocno, by mogła mu pomagać przy pracy. Choć fakt, że pewnie do tego czasu odkryje, że ich relacja rozpoczęła się od kilku kłamstw, nie pomoże. Ale... czy to ważne, kiedy człowiek marzy o odległej przyszłości?
- Ale chciałabym móc oglądać część. Bo chyba nie wszystko jest sekretem? Mogłabym z tobą jeździć po rdzenie, spokojnie zaczekam gdzieś z boku jeśli nie powinnam czegoś widzieć. Chciałabym cię widzieć przy pracy. Nie tylko w sklepie. Już tam to przyjemne czuć, jak jesteś w swoim klimacie. Przy powstawaniu różdżki pewnie wciąga cię to całego. - tak to sobie wyobrażała. Titus, który się nie odzywa, bo to nie jest chwila na opowiadanie, tylko chwila na szlifowanie kawałka drewna i to na nim musi się skupić, nie na Charlie, bo przecież różdżka nie może mieć drzazg. A Charlie chętnie przyglądałaby się każdemu jego ruchowi i grymasowi.
Kiedy pokazano jej skrzydełka, uśmiechnęła się znowu. One same w sobie bardzo do Ollivandera pasowały. swoim wyrazistym, a zarazem głębokim kolorem, swoimi rozmiarami przez które wyglądały się trochę zabawne, trochę kruche. Nawet nie próbowała ich dotykać, przesunęła tylko palcem po dłoni Tutisa koło nich sprawiając, że poruszyły się lekko na uginającej się skórze chłopaka.
- Nie mam jej. - powiedziała, kiedy skrzydełka zniknęły i dopiero po chwili otrząsnęła się z zamyślenia. - Przy sobie. Innym razem zobaczysz. - obiecała w nadziei, że chłopak po prostu zapomni o tej obietnicy.
- Odprowadzisz mnie do kominka? Chętnie bym jeszcze została, ale jest już bardzo późno. - kiedy zleciały całe te godziny? I jak to możliwe, że ona nadal się nie budziła? - Masz łaskotki? - spytała nagle, kiedy już wyszli z warsztatu, Titus zamknął go i skierowali się zapewne w stronę salonu. Po chwili namysłu postanowiła sama sprawdzić, przesuwając szybko palcami po jego boku.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Schody prowadzące na piętro - Page 3 Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]29.08.16 20:13
- Smoka! - był pewnie równie podekscytowany co ona - tej zimy, na początku stycznia, pierwszy raz miał okazję podziwiać łowców przy pracy, jak walczyli z wielkim gadem, by ostatecznie przekazać jego serce w ręce Ollivanderów - była to niesamowita przygoda, choć Titus, oczywiście, nie mógł razem z nimi dopaść do zwierza. Sama obserwacja dostarczyła mu jednak wiele emocji i zapisała się na długo w jego pamięci - Widziałem jak łowcy z nim walczą, wiesz, to był smok, którego musieli się pozbyć bo sam podobno zabił trzy inne! Mówili, że rozszarpał je na strzępy! - a w hodowli jak to w hodowli, ważniejsze było dobro ogółu niż jednostki, która niczym zaraza zatruwała życie innych. Chciałby zabrać Lottę w podróż - zawsze marzył by kobieta, która zdecyduje się związać z nim na całe życie lubiła wycieczki, by rozumiała, że różdżkarstwo jest dla niego bardzo ważne, a ona zdawała się zafascynowana tym zajęciem. O zgrozo! Czyżby zaczął sobie wyobrażać ich wspólne życie za kilka, może kilkanaście lat?!...
- Za wiele lat? - uśmiechnął się jakoś tak... tajemniczo i machnął brwiami - Kiedyś zabiorę cię ze sobą po jakiś rdzeń. Może do Francji? Albo do afrykańskiej dżungli? O! Albo daleko za ocean do Ameryki do prawdziwych Indian! - na Merlina! To by była prawdziwa przygoda, niezapomniane przeżycie! Titus lubił takie klimaty, cieszył się za każdym razem, gdy ojciec obiecywał kolejną podróż i przez całe tygodnie, aż do dnia wyjazdu, myślał tylko o tym. Różdżkarstwo nie było tylko pracą w warsztacie, i choć Ollivander lubił i to, to jednak najbardzej cieszyła go cała ta otoczka - Może kiedyś będziesz miała okazję zobaczyć jak pracuję, ale ostrzegam - bywam wtedy nieznośny. - roześmiał się. No cóż, nie lubił kiedy ktoś mu przeszkadzał kiedy wpadał w ten przyjemny trans, w którym liczyła się dla niego tylko różdżka. Czasem medytował nad nią przez kilka godzin w ciszy czekając aż rdzeń i drewno zaczną ze sobą współpracować, w międzyczasie sprawdzając czy na wyszlifowanej powierzchni nie tworzą się pęknięcia ani rysy - zdarzało się, że źle dobrany rdzeń po prostu rozsadzał drewno!
- Nie masz? - uniósł obie brwi. Bez swojej różdżki za pasem pewnie czułby się jak bez ręki! - No, no... Odważna jesteś. - stwierdził, trochę jakby z uznaniem. Co gdyby wpadła w kłopoty? Bez różdżki nie zdziałałaby zbyt wiele - Ale noś ją zawsze przy sobie, dobrze? Nigdy nie wiesz kiedy może się przydać. - poprosił kiwając głową - Mhm, chodźmy. - znowu machnął czerepem, przepuszczając ją w drzwiach. Zamknął za sobą warsztat, a słysząc dziewczęce pytanie wytrzeszczył na nią oczy - Czy mam...? - nie zdążył dokończyć, a spomiędzy jego warg wypadła salwa śmiechu - rechotał głośno i długo bo miał największe łaskotki na świecie! Wcześniej, kilka lat wstecz wystarczyło by ktoś pomachał mu palcem przed oczami, a on już rżał jak koń - Przestań!... Mam okropne!... - wyrzucił z siebie pomiędzy kolejnymi chichotami, łapiąc dziewczynę za nadgarstki. Aż się z tego wszystkiego spłakał! A później przyciągnął ją do siebie zarzucając jej jedną ręką na ramiona i wciąż cicho się śmiejąc poprowadził do salonu - tu, na zdobnym kominku, faktycznie stało kilka zdjęć. Jedno przedstawiało caaałą rodzinę Ollivanderów, kobiety i mężczyzn w róznym wieku, odzianych w eleganckie szaty, ustawionych sztywno do zdjęcia, niktórzy uśmiechali się ciepło, inni wyglądali na poważnych. Była też fotografia młodej kobiety o jasnych włosach i łagodnym spojrzeniu, która składała pocałunek na policzku srogo wyglądającego mężczyzny. Ona, odziana w białą suknię, on w ciemnej szacie wyjściowej - zjęcie ślubne rodzicówTitusa i wreszcie kilka fotek wiecznie brudnego berbecia - a to machającego patykiem, a to siedzącego w błocie ze łzami na policzkach, a to wspinającego się wysoko na drzewo. Oczywiście nie zabrakło także pamiątek innych członków rodziny. Titus zatrzymał się przy kominku, ściskając obie dłonie Lotty.
- No to chyba musimy się pożegnać. - stwierdził ze smutkiem, żegnając ją soczystym pocałunkiem.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]30.08.16 2:05
Z pomieszczenia wyszła jeszcze lekko zamyślona. Myślała o Titusie, o tym jaką ma pasję i, jak niesamowite musi być zajmowanie się czymś tak wyjątkowym. O różdżkach, których sekret na tak niewiele osób, o ich rdzeniach które trzeba zdobywać - czasem łatwiej, czasem trudniej - o drewnie, którego kształtowanie wymaga cierpliwości i wprawy, o całej magii tego miejsca. Ile już mieli planów i wspólnych marzeń?
To rozmarzenie jeszcze chwilę odbijało się w jej oczach, kiedy postanowiła przetestować Titusa i sama zaczęła się śmiać z jego reakcji. Pozwoliła się objąć i prowadzić, choć po drodze kilka razy go tak delikatnie zaczepiła, nie doprowadzając już jednak do rechotów.
- Dobrze wiedzieć. Łaskotki są wspaniałą bronią. Wiesz, nie ma znaczenia jakich jesteś rozmiarów, możesz powalić każdego, kto tylko je ma. - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Niech jej tylko Ollivander spróbuje dokuczać, a zostanie załaskotany! Albo niech się Lotta dowie, że zamierza ryzykować własnym życiem, a załaskocze go tak, żeby nie mógł myśleć o wyruszeniu na jakąkolwiek misję.
Tak. Łaskotki są bardzo fer. Chyba, że zostajesz ich ofiarą.
- To twoi rodzice? - zapytała podchodząc do zdjęcia ślubnego pary, która na zdjęciach czasem występowała z dzieckiem, którego starszą wersję chyba całkiem nieźle już Lotta poznała. - Podobnie ich sobie wyobrażałam. Twoja mama jest śliczna.
O ojcu nie myślała wiele. Nie wiedziała, co. Z opowieści Titusa wiedziała o nim trochę, to zdjęcie przedstawiało go dokładnie takiego: surowego, poważnego. Pewnie kocha swoją rodzinę i pewnie nie do końca mu idzie okazywanie tego. I pewnie by jej nie polubił. Nie tam ze względu na charłactwo, może na wiek, ale to też pikuś. Na pewno chciał dla swojego syna eleganckiej damy. A Charlie... cóż, była sobą: panienką, która często nie potrafi się zachować, a już tym bardziej trzymać buzi na kłódkę.
- Uroczy z ciebie berbeć. - przesunęła palcem po zapłakanym policzku na kolejnym zdjęciu. Chętnie oglądała każde, jakie to było, ale tylko przez chwilę. Nadchodził czas, żeby wrócić do swojego świata.
Który znowu zmieni się w bajkę w czasie pierwszej przerwy.
Zacisnęła dłonie na tych, które złapały jej ręce i pozwoliła się pocałować, specjalnie trochę przedłużając tę chwilę i nie dając mu się odsunąć. Nie miała ochoty znikać.
W końcu jednak musiała się odsunąć.
- Do jutra. Postaram się wybrać ci jakąś fajną sowę.
Obiecała i w końcu weszła do kominka przenosząc się na Pokątną do Dziurawego Kotła tylko po to, żeby nie wypowiadać adresu jakiejś knajpy z Nokturnu (brak kominka w mieszkaniu). Coś czuła, że gdyby to zrobiła, poszedłby za nią i chciał odprowadzać, żeby nic złego jej w drodze nie spotkało. A tym samym pewnie przyciągnąłby kłopoty.
Uśmiechając się jakoś tak wesoło do tych myśli ruszyła szybkim krokiem do swojego mieszkania.

zt x 2


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Schody prowadzące na piętro - Page 3 Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]03.01.18 0:01
/21 czerwca, poranek przed Sabatem

Trzynaście minut po godzinie ósmej - taki czas wskazywał zegar zawieszony na jednej ze ścian jego komnaty, gdy Titus wreszcie uchylił powieki. W pierwszej chwili poczuł falę przerażenia zalewającą każdą komórkę jego ciała - o tej godzinie już dawno powinien krzątać się po sklepie Ollivanderów na ulicy Pokątnej, by punkt dziewiąta przekręcić klucz w zamku i zaprosić do środka pierwszych klientów. Później przypomniał sobie, że tego dnia został zwolniony z obowiązków, bo przecież wieczorem czekała go wizyta w rodzinnej posiadłości Nottów, gdzie odbywał się czerwcowy Sabat. Czerwcowy Sabat... Wolałby chyba szorować posadzkę w Różdżkarni przez bite dwadzieścia cztery godziny (brudną szmatą, na kolanach) niż spędzić ten wieczór w Hampton Court. Jęknął przeciągle ponownie padając w pościel i zakrywając twarz poduszką. Jakby teraz się nią udusił to z pewnością ominąłby go ten przeklęty Sabat. Ten i każdy kolejny... Nie mógł jednak zrobić tego swojej matce (podejrzewał zresztą, że wysłałaby tam nawet jego truchło, byle tylko godnie zaprezentował nową szatę z domu mody Parkinson, którą zamówiła miesiąc wcześniej), więc jedynie raz jeszcze westchnął i wreszcie zebrał się z łóżka. Wolał trochę się ożywić zanim pani Ollivander wpadnie tutaj z całą kompanią stylistek i krawcowych, fryzjerek i makijażystek, guwernantek, służek i pewnie większością kobiet znajdujących się aktualnie w zamku Lancaster. Przecierając oczy obiema dłońmi zbliżył się do okrągłego lustra i... nie mógł uwierzyć własnym oczom! Błękitne ślepia wgapiały się weń spośród kołtunów różowego futra, które obrastało każdy kawałek ciała. KAŻDY KAWAŁEK CIAŁA. Czuł je nawet w uszach! W pierwszym odruchu uszczypnął się w przedramię - może to tylko zły sen, spowodowany nadmiernym stresem oraz tym, że nie zjadł wczoraj kolacji? Poczuł jednak ból - za pierwszym, drugim i piętnastym razem, kiedy na jego ręce wykwitł pokaźnych rozmiarów siniak, skryty jednak pod warstwą kłaków w kolorze kwitnącego bzu. Nie, to nie mogła być prawda, nie dzisiaj, nie teraz!... Powoli zaczynał panikować - jak on to niby wytłumaczy pani Ollivander? W życiu nie uwierzy, że sam poszkodowany nie ma pojęcia skąd taki nagły wzrost owłosienia, zacznie lamentować, panikować i przeklinać wszystkich dookoła, narzekać, płakać, wrzeszczeć oraz zachowywać się tak, jak żadna lady nie powinna. Nie mógł prosić jej o pomoc - to było pewne. O ojcu nawet nie pomyślał, a Kyra, choć zdolna, wciąż była tylko dzieckiem. Musiał więc radzić sobie sam i naprawdę próbował. Rzucił chyba ze sto zaklęć, mając w nosie wszelkie anomalie (nawet wtedy kiedy stara sosjerka, którą dostał w dzieciństwie od babci - to magiczna lampa, Titusie, potrzyj ją, a dżin ukryty w środku spełni twoje życzenie - wybuchła z hukiem, nawet kiedy burzowa chmura przeleciała mu przez pokój zalewając całe łóżko), ale i to nic nie dało - futro wciąż odrastało i to, miał wrażenie, w jeszcze większych ilościach. Może nagły atak szaleństwa pchnął go do kolejnego kroku, a może po prostu brak brzytwy w komnacie, ale ośmielił się opuścić swój pokój, uprzednio przywdziewając pomarańczowy, jedwabny szlafrok sięgający połowy łydek. Czuł się po prostu głupio, kiedy przemierzał korytarze rodzinnej siedziby, zatrzymując się za każdym rogiem, by dokładnie zbadać teren. Właściwie nie chciałby wpaść teraz na nikogo i kiedy myślał, że wszystko poszło zgodnie z planem, kiedy był już na ostatniej prostej, smukła sylwetka z blond czupryną zamajaczyła na horyzoncie. Titus stanął jak wryty robiąc obrót na pięcie, ale z pewnością było już za późno, a on sam wyglądał w tym momencie jak przestraszone, różowe yeti odziane w lordowski szlafrok.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]03.01.18 0:40
Od czasu próby porwania nie opuszczała domu, nie dając nikomu nawet znaku życia, dopóki lord Lestrange nie podjął się próby wyciągnięcia jej na zabawę na kuligu. W zasadzie dzięki temu humor się polepszył i powróciła pewność, że za każdym rogiem nie czyha niebezpieczeństwo, czego otwarcie nie zamierzała przyznać. Dzisiejszego dnia po raz kolejny postanowiła odwiedzić małą Kyrę i sprawdzić jak się czuje, a przy okazji upewnić się, że wysłana zabawka spełnia jej oczekiwania. Chciała też zapytać, czy tuli lepiej i towarzyszy jej w snach, czy w ogóle jest miła, miękka i czy chociaż odrobinę poprawił się nastrój panienki. Zamierzała nawet porwać ją na kolejny spacer po ogrodzie, który ostatnim razie przyniósł całkiem pozytywny efekt, by później poopowiadać jej bajki wśród pięknych krzewów, obsypanych śniegiem. Przynajmniej w ten sposób nie myślała o męczącej ją od pewnego czasu kwestii zmiany zawodu, bo krawiectwo powoli przestawało sprawiać jej przyjemność. Nie dawało już takiej satysfakcji jak kiedyś, a farby i pędzle coraz bardziej przyciągały blondynkę do siebie, nie wspominając o butach do baletu, które niby tęsknie, niby z obrazą spoglądały na nią co rano i w wieczór.
Kierowała się właśnie do komnaty Kyry, po uprzednim przywitaniu się z państwem Ollivander; krok za krokiem, schodek za schodkiem i wzdłuż korytarza nie zauważyła nawet obecności drugiej osoby, pochłonięta rozważaniami na temat tego, czy dobrze zrobi porzucając szycie na zamówienie i odda się znacznie spokojniejszemu, mniej angażującemu zajęciu, jakim było tworzenie obrazów, ilustracji i małych obrazków rysowanych niejednokrotnie na serwetkach w kawiarniach. Nieobecna od samego rana półwila nie podejrzewała nawet, że w końcu komuś uda się ją porwać. Gdyby jeszcze ktoś powiedział, że będzie to porwanie upozorowane przez różowe yeti odziane w sam szlafrok wyśmiałaby go prosto w twarz i kazała udać się na wizytę w szpitalu. Tym czasem jednak nie zdążyła krzyknąć, zareagować, przemyśleć sytuacji, kiedy nagle zemdlała, po uprzednim zderzeniu się z czymś i zaobserwowaniu, że to przypomina potwora. Bezwładne, drobne ciało osunęło się na podłogę z głośnym hukiem.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Schody prowadzące na piętro - Page 3 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]03.01.18 1:16
Łupnęło dwa razy - najpierw kiedy jedno ciało odbiło się od drugiego i później, kiedy to drobniejsze wylądowało na chłodnej posadzce. W pierwszej chwili Titus nie do końca wiedział co się właśnie wydarzyło, w drugiej już przeklinał wszystko co znał, pochylając się nad bezwładnym ciałem blondwłosej młódki - pięknie. Tego mu jeszcze brakowało, żeby zabił jakieś bezbronne dziewczę i to w kwaterze głównej rodu Ollivanderów. W jego głowie już kreowały się legendy o dzikiej bestii, przemierzającej korytarze zamku Lancaster w każdy poranek przed Sabatem, zabierającej ze sobą nadobne damy oraz przystojnych młodzieńców, bo jeśli ta biedaczka faktycznie wyzionęła ducha to mógł już kombinować Świstoklik na biegun północny, gdzie zamieszkałby z jemu podobnymi na nowo ucząc się życia. Życia w lodowych jaskiniach, w otoczeniu pingwinów, fok i okutych mrozem gór. No po prostu bajka!
- Proszę, nie umieraj mi tutaj!... - jęknął, rozglądając się naokoło jak przestraszona surykatka; jeśli już wcześniej był w beznadziejnej sytuacji, to teraz znalazł się w hiperbeznadziejnej. Pochylił się nad dziewczyną jeszcze bardziej, zerkając na jej kształtny biust, który unosił się i opadał z każdym kolejnym oddechem - a więc żyła, to był już ogromny plus, wśród wielu kolosalnych minusów tego dziwacznego poranka. W pierwszej chwili chciał ją nawet tu zostawić, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że nie może, nie na pastwę innych Ollivanderów, którzy już niebawem zaczną włóczyć się po posiadłości. Zresztą była chyba jedyną osobą w całym zamku, która mogłaby mu teraz pomóc. Zdecydował się więc na porwanie. Może i nie należał do najsilniejszych, ale z drugiej strony Solene nie należała do największych, więc bez problemów przerzucił ją sobie przez ramię, w duchu prosząc Godryka Gryffindora by nie obudziła się przynajmniej w ciągu kolejnych trzech minut; pognał do zamkowej łaźni, gdzie z hukiem zamknął za sobą wrota i dopiero tam ułożył dziewczęce ciało na jednej z niedużych ławeczek, otaczających okrągły zbiornik wodny znajdujący się w centrum pomieszczenia. Była to chyba ta najbardziej okazała łazienka w całym zamku - urządzona w stylu rzymskim, z kolumienkami, całą paletą barwnych pian oraz olejków eterycznych, z roślinami spływającymi z sufitu i wreszcie okrągłą kopułą wieńczącą tę pełną przepychu komnatę. Ledwie skrawkiem swoich lordowskich czterech liter zahaczył o krawędź ławki, na której leżała Solene.
- Hej, hej, dziewczyno! Obudź się! - delikatnie pacnął ją w blady policzek, a ostatecznie zachlapał dziewczęce lico kilkoma kroplami czystej wody - jeśli to nie pomoże, to nie wiedział kompletnie co robić dalej.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]03.01.18 11:23
Dokładnie po czterech minutach Solene ocknęła się. W pierwszej chwili nie zauważyła różowego potwora, bo przeszywający jej ramię - które pogruchotała chyba mocniej, niż resztę ciała - ból dał o sobie znać. Bladoróżowe wargi wykrzywiła w ogromnym grymasie, choć i ten nie ujmował jej urody. W drugiej chwili zaś rozejrzała się niepewnie, a widok łazienki i dopiero teraz różowego coś spowodował, że poderwała się do góry szybciej, niż chciała. Niemal od razu ścisnęła nasadę nosa pomiędzy brwiami, mrucząc coś niezrozumiałego do siebie pod nosem. Przypomniała jej się bajka. O księżniczce i potworze. Co prawda księżniczka nie chciała potwora, ale potem wykwitło między nimi wielkie uczucie i przede wszystkim: nie chciał jej zeżreć. Stawiając się więc w roli tamtej księżniczki, która wcale nie została zjedzona, ze spokojem - i jednocześnie przerażeniem malujących się w błękicie oczu - spojrzała na Titusa.
- W życiu widziałam i przeżyłam już wiele, ale nigdy nie porwał mnie różowy stwór. Chyba przekroczyłam nową granicę doznań. - Skoro stwór mówił po ludzku, to i ona odezwała się po ludzku, chociaż miejsca nie zmieniła, tkwiąc dalej na ławeczce z Titusem zbyt blisko niej. - Ale teraz już lepiej pójdę. - Po krótkiej informacji, że co złego to nie ona i że miło było, ale woli jednak się oddalić, nim ktoś zobaczy ją w tej żenującej sytuacji, podniosła się ostrożnie do pionu. Ruchami dłoni wygładziła sukienkę w brzoskwiniowym kolorze, który teraz niezbyt współgrał z bladą skórą i po cichym chrząknięciu ruszyła przed siebie.
A jednak przystanęła niewiele dalej, bo ciekawość, która już dawno powinna zaprowadzić ją wgłąb czeluści piekielnych, musiała zostać zaspokojona. Zerknęła nań przez ramię.
- Kim jesteś? - Nie przypominała sobie, żeby na lekcjach uczyli jej o potworze z różowym futrem, z pewnością nie większym od puszka pigmejskiego i na pewno nie takim, który mówi w ludzkim języku. W zasadzie zwierzęta z lekcji również nie nosiły pomarańczowych szlafroków, ani ubrań jakichkolwiek. Czyżby państwo Ollivander sprawili swojej chorej córce nowego, żywego pupilka? Jeśli tak - dziwne dzieci miały dzisiaj marzenia.

[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.


Ostatnio zmieniony przez Solene Baudelaire dnia 20.01.18 23:25, w całości zmieniany 1 raz
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Schody prowadzące na piętro - Page 3 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]03.01.18 11:44
Odetchnął z ulgą, kiedy dziewczę uchyliło powieki... Ale wtedy także, pod spojrzeniem jej prześlicznych ocząt, na krótką chwilę kompletnie zaniemówił, oczarowany urokiem półwili. Rozchylił wargi, jednak żadne słowo nie wydostało się spomiędzy nich i ocknął się właściwie dopiero w momencie, w którym panna Baudelaire niespiesznie wstała z zajmowanego do tej pory miejsca. Kilkukrotnie zamrugał, wciąż jednak zwracając ku niej twarz.
- Nienienienienie! - pomachał łapami, zrywając się z ławki na równe nogi, poprawił szlafrok, ciaśniej obwiązując się paskiem - Nie możesz teraz tak po prostu...! - wyjść, dodał w myślach, mając nadzieję, że nie będzie musiał jej obezwładnić żeby mu pomogła. Szczęście jednak w końcu się do niego uśmiechnęło, a sam Titus podziękował wszystkim swoim przodkom, że jednak dziewczęca ciekawość zwyciężyła.
- Ja wiem, że to zabrzmi najgłupiej na świecie i naprawdę, przysięgam, że sam nie mam pojęcia co tu się właściwie dzieje, ale musisz mi pomóc. Nazywam się Titus Ollivander, jestem mieszkańcem tego zamku, synem Gideona i Allanis. - w tym momencie powiedziałby jej o wiele więcej, ba! Byłby gotów oddać jej swój kluczyk od skrytki w banku Gringotta i zdradzić największe tajemnice. Przez myśl mu przeszło, że chce się jej oświadczyć, więc pokręcił energicznie głową, żeby się trochę otrząsnąć. Sam już nie wiedział czy to beznadzieja sytuacji czy jednak dziewczęcy urok tak na niego działał.
- Nie możesz mnie tu tak zostawić, mam dzisiaj iść na Sabat! Przecież nie pójdę tam w tym stanie, ludzie by chyba umarli ze śmiechu, a moja matka od razu wysłałaby mnie na oddział zamknięty w Mungu. - albo na cmentarz, w zależności od humoru - Błagam, błagam, błagam, błagam... - złożył ręce i kolana się pod nim nieznacznie ugięły, bo gotów był paść przed nią na twarz i całować ją po pantofelkach byle tylko zgodziła się mu pomóc. Absurdalność całej tej sytuacji już dawno sięgnęła poza skalę, a z minuty na minutę robiło się coraz bardziej... dziwnie.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]03.01.18 12:35
Instynktownie odsunęła się pół kroku do tyłu, gdy i on wstał z ławki, prawie padając przed nią na ziemię. Ze spokojem jednak słuchała kanonady tłumaczeń i czuła, jak na jej twarzy pojawia się głupi grymas Młody lord Ollivander w różowym futrze? Niby czemu miałaby mu w to uwierzyć? Niby jakim cudem nagle cały obrósł w puchatą sierść? Miała wiele pytań, równie dużo rzeczy wydawało jej się absurdalnych, ale w końcu żyli w takim świecie, gdzie wszystko było możliwe. Szczególnie podczas ostatnich anomalii, których chyba nie sposób było pojąć zwyczajnym, prostym rozumem. Widząc jak składa błagalnie dłonie i ugina kolana, westchnęła, łapiąc jego nadgarstek i prowadząc z powrotem do ławeczki, na której jeszcze przed chwilą leżała.
- Jak ci mogę pomóc? - Obawiała się używania zaklęć, gdy magia bywała kapryśna i każda inkantacja przynosiła różne, nieoczekiwane konsekwencje. Niejednokrotnie niezbyt przyjemne dla rzucającego, czego chciała uniknąć. Nie potrzebowała kłopotów, chociaż sam fakt przebywania w łazience z lordem we dwójkę był kłopotem samym w sobie.
Różowe, gęste futro zapowiadało przynajmniej kolejną godzinę - jak nie dwie - zabawy w kosmetyczkę, w czym upewniła się po ponownym dotknięciu jego ręki.
- Zdajesz sobie sprawę, że twoja matka nie byłaby zadowolona, gdyby nas tu razem nakryła? - Spytała po chwili melodyjnym głosem, chociaż próbowała wymusić na sobie odrobinę oschłości i powagi. To jednak nie wychodziło jej zbyt dobrze: cała sytuacja zaczynała powoli ją śmieszyć. - Szczególnie, że masz na sobie sam szlafrok. To nieprzyzwoite. - Chociaż sama w kwestii przyzwoitości nie powinna się raczej wypowiadać, wiedziała, że lady Ollivander po tym spotkaniu mogłaby zakazać jej pojawiania się w posiadłości. Gdyby jeszcze była winna w jakkolwiek sposób...
- Zresztą, proszenie nieznajomej osoby o pomoc, zamiast własnej matki... - Uśmiechnęła się lekko, unosząc wzrok znad owłosionej ręki chłopaka na jego twarz i oczy. Wahała się, bo nie wiedziała co ma zrobić i czy w ogóle powinna mu pomagać, zamiast faktycznie odszukać panią domu, czy przynajmniej jakąś służkę, kosmetyczkę, kogoś, kto odpowiednio by się nim zajął.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Solene Baudelaire dnia 21.01.18 13:40, w całości zmieniany 1 raz
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Schody prowadzące na piętro - Page 3 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]04.01.18 0:20
Dał sie poprowadzić spowrotem na ławkę i nawet był z tego rad, bo to chyba znaczyło, że naprawdę zamierzała mu pomóc.
- Magia tutaj nic nie da, rzuciłem na siebie chyba ze sto zaklęć. Po niektórych wciąż pieką mnie łokcie i kolana. - pokiwał głową, wprawiając w ruch całą firanę powstałą z gęstych, pudrowych włosów. Wiedział w jaki sposób mogła mu pomóc, tylko czuł się jak ostatni debil nawet powtarzając to w głowie - mniemał, że głośno będzie to brzmieć jeszcze gorzej. Ale raz kozie śmierć, a on chyba nie miał wyboru - Tylko brzytwa może mi pomóc. Ostatecznie nożyczki. - w końcu z siebie wyrzucił, wlepiając w Solene spojrzenie mówiące tylko jedno - błagam, powiedz, że masz jakieś ukryte fryzjerskie zdolności.
- Moja matka nie może się o niczym dowiedzieć! - bo obydwoje straciliby wówczas przynajmniej głowy - Zapomnijmy na chwilę o tym co jest przyzwoite, dobrze? Tak na godzinkę, na pół... Później obydwoje zapomnimy również o tej sytuacji i wszystko będzie dziać się dalej, swoim powolnym tempem, jakby nic takiego nigdy się nie wydarzyło. - to brzmiało całkiem... rozsądnie. Albo przynajmniej Titus sobie wmawiał, że tak właśnie jest. Oczywiście, że wolałby uniknąć całej tej sytuacji, siedzieć sobie teraz spokojnie w swojej komnacie i oddać się w ręce stylistek, które miały go dzisiaj zrobić na bóstwo, ale stało się, los postanowił z niego zakpić i wreszcie odpłacić się za te wszystkie lata, kiedy to on z rozbawieniem płatał figle rówieśnikom, rodzinie oraz nauczycielom.
- Gdyby moja matka zastała mnie w takim stanie to uwierz, że nie byłoby co zbierać. Pewnie by uznała, że to mój kolejny głupi żart i rozniosłaby mnie zanim zdążyłbym powiedzieć dzień dobry, matko. Więc jeśli nie chcesz mnie mieć na sumieniu, proszę, poszukajmy nożyczek. - ponownie kiwnął głową. Przez kolejną krótką chwilę w milczeniu wpatrywał się w Solene, ostatecznie jednak powstając z ławki by skierować się do stojącej pomiędzy dwoma kolumienkami toaletki, gdzie zajrzał w lustro.
- Wyglądam jak puszek pigmejski. Tylko po stokroć powiększony. - skrzywił się, przesuwając dłońmi po swojej twarzy. W gruncie rzeczy to całe futerko było nawet miłe w dotyku, ale oddałby wiele by już się go pozbyć. Odsunął pierwszą lepszą szufladę, przegrzebując ją w poszukiwaniu nożyczek tudzież brzytwy - gdzieś tu musiały być, ostatecznie pan Ollivander korzystał głównie z tej jednej, najbardziej eleganckiej łazienki, a czymś przecież musiał doprowadzać swoje lico do porządku.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]04.01.18 0:48
Wysłuchała jego słów z uwagą, spoglądając nań z nieodgadnionym grymasem. Ostatecznie nie skomentowała ani kwestii przyzwoitości ani matki-tyrana, bo tak ją teraz przedstawiał. Wiedziała, że jej słowa na nic się zdadzą, ale musiała przyznać, że miał trochę racji. Nie chciała ujrzeć zdenerwowanej lady Ollivander, posądzającej ją o nieprzyzwoite i dwuznaczne sytuacje, jak i nie miała zamiaru tłumaczyć się, że Titus tak po prostu obrósł futrem a ona miała zamiar tylko pomóc. Piekielna otchłań wybrukowana była przecież dobrymi chęciami.
- Uspokój się już. Zaraz coś wymyślimy, tylko nie lamentuj tak. - Poprosiła cicho, zabierając dłoń z jego ręki. Rozumiała, że znalazł się w niecodziennym położeniu, ale nie mogła się skupić i pomyśleć, co mogliby zrobić. Skoro zaklęcia nie działały, to nie miała pewności, że i golenie brzytwą przyniesie oczekiwany skutek.
Wreszcie podniosła się z miejsca i pełnym gracji krokiem podeszła do Titusa, stając tuż obok niego. Przechwyciła spojrzenie chłopaka w lustrze, uśmiechając się nawet pocieszająco, jakby to miało załatwić problem. W zasadzie taki miała cel: serwując mu jeden z tych uśmiechów oczekiwała, że chociaż na chwilę się uspokoi, by mogli szybko przejść do usuwania różowego futerka. Nieobecność zarówno jednego, jak i drugiego, zapewne zaczynała już wzbudzać podejrzenia służek, z którymi witała się przy wejściu i które powoli zmierzały do komnaty lorda Ollivandera, a im dłużej ich nie było, tym ciężej było wymyślić przekonującą wymówkę. Brzytwę dostrzegła od razu, wyjmując ją ostrożnie z szuflady - mniej więcej wiedziała jak się z tym obchodzić, bo czasem zdarzało się, że wuj nie zamykał drzwi do łazienki brudząc całą umywalkę piankami, olejkami i innymi specyfikami, a i sama przecież jakoś musiała zadbać o swoją gładką skórę.
- Musisz zdjąć szlafrok. - Powiedziała spokojnie, chociaż rumieniec zażenowania i jawnego zawstydzenia oblał jej blade policzki. - Nie wiem od czego zacząć. Może od twarzy? Pleców? Rąk? Zadecyduj. - Usiadła na skraju wanny, wzrokiem przepatrując wszystkie zebrane wokół kosmetyki. Nie chciała zrobić mu krzywdy ani tym bardziej zaciąć, szczególnie przed dzisiejszym wydarzeniem.

[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.


Ostatnio zmieniony przez Solene Baudelaire dnia 20.01.18 23:27, w całości zmieniany 1 raz
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Schody prowadzące na piętro - Page 3 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Schody prowadzące na piętro [odnośnik]04.01.18 12:20
Podziałało - jak tylko zobaczył ten czarujący uśmiech, to aż mu oczy zabłyszczały. Zrobił maślane ślepia, kompletnie zapominając o tym, że zerka na Solene spośród kłębów różowego futra. Znowu miał ochotę wyznawać jej miłość, albo w ogóle pisać romantyczne sonety na jej cześć. Wsparł się łokciem o zlew, układając brodę na nadgarstku i nie spuszczał spojrzenia z jej prześlicznie delikatnej twarzyczki.
- Co? - ocknął się dopiero kiedy z pełnych ust Solene, które akurat w tym momencie podziwiał wyobrażając sobie rzeczy co najmniej niestosowne, wydobyły się brzmiące jak najpiękniejsza pieśń dźwięki, układające w słowa - Co? - powtórzył, prostując plecy i zaciskając palce na materiale szlafroka - Ale że jak zdjąć? - uniósł obie brwi, instynktownie jeszcze ciaśniej owijając się ubraniem. Doświadczenie w kontaktach z kobietami miał zerowe, a dodatkowo panna Baudelaire była z pewnością najpiękniejszą niewiastą jaką kiedykolwiek widział. Wszystkie szlachcianki... wszystkie kobiety tego świata mogły zazdrościć jej urody. Bał się reakcji swojego ciała, kiedy jej smukłe dłonie musną jego skórę, skoro już teraz nachodziły go... te dziwne myśli. W tym momencie nawet się cieszył, że jednak obrósł tym całym futrem, bo policzki tak go piekły, że był stuprocentowo pewien, iż przybrały iście buraczany odcień.
- To może od twarzy? - chyba najbezpieczniej, przynajmniej odwlecze trochę w czasie pozbycie się odzienia wierzchniego, bo póki co ledwie spuścił je z ramion, uprzednio przysiadając na krzesełku na przeciw lustra - Zdaje się na ciebie. Oby Merlin prowadził twe dłonie. - pokiwał głową, ponownie zerkając w lustrzane odbicie Solene. Nie uśmiechało mu się poderżnięte gardło, chociaż to właściwie mogłoby rozwiązać wiele problemów. Ale Waylon nie byłby zadowolony gdyby ktoś zachlapał mu posadzkę krwią. Szczególnie posadzkę w tej najbardziej okazałej łaźni. Trochę się stresował, ale ostatecznie nie miał wyboru - musiał zaufać pannie Baudelaire, skoro już tu z nim była i zdecydowała się pomóc. Zsunął szlafrok jeszcze niżej, wyciągając ręce z rękawów i obwiązał się nimi w pasie. Rękawami oczywiście, nie rękami.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Schody prowadzące na piętro
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach