Wydarzenia


Ekipa forum
Główna sala banku
AutorWiadomość
Główna sala banku [odnośnik]10.03.12 22:51
First topic message reminder :

Bank Gringotta

Na samym końcu ulicy Pokątnej znajduje się centrala jedynego czarodziejskiego banku - banku Gringotta. Pomimo niesprzyjających warunków, gmach budynku prezentuje się majestatycznie, solidnie, bezpiecznie - choć w niektórych miejscach widoczne są ubytki spowodowane zaklęciami. Pracownikami banku, do czego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, są nieufne gobliny, postępujące jedynie zgodnie z obowiązującymi zasadami i regułami. Napis wygrawerowany na jego drzwiach skutecznie odstrasza wszelkich złodziei; dziesiątki czarów czy skomplikowane zamki chroniące dostępu do skrytek klientów zdobyły uznanie wśród czarodziei na całym świecie. Hol budynku jest naprawdę przestronny, szeroki i wysoki, a przy tym schludny i uporządkowany, mieści kilkanaście stanowisk pracowników. Dopiero po załatwieniu wszelkich formalności można skierować się ku kolejnym masywnym drzwiom, by stamtąd ruszyć kolejką na poszukiwanie swej własności. Wejdź tu, przybyszu, lecz pomnij na los...
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna sala banku - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główna sala banku [odnośnik]10.03.19 20:45
Michael puścił mimo uszu "groźby" goblina. W pośpiechu zostawił i formularz i norweskie pieniądze na ladzie, więc będzie musiał potem wrócić na sam koniec kolejki żeby dokończyć formalności. Czuł się równie okropnie, jak wtedy gdy miał dziesięć lat i kupili z kolegami przecenione ciastka w mugolskiej cukierni. Najwyraźniej źle przyrządzony eliksir tojadowy działał na wnętrzności równie okropnie jak zepsuta bita śmietana.
Szedł przez hol szybkim krokiem, nie zważając na gniewne komentarze ludzi z kolejki (Ileż można targować się o walutę, I jeszcze wychodzi w trakcie, wariat jakiś) i rozglądając się nerwowo za toaletami. Wszyscy z obsługi, czyli gobliny, byli zajęci natłokiem klientów. Zaś nikogo z kolejki nie ośmieliłby się pytać o kierunek do toalet, ponieważ i tak był tu już persona non grata.
Na domiar złego, musiał przystanąć, bo ktoś go zaczepił. Świetnie.
Spuścił wzrok (był wyższy od dziewczyny), aby spojrzeć na nieznajomą i natychmiast skojarzył, że skądś ją zna. Jeszcze lepiej.
Gdy zwróciła się do niego po nazwisku, przypomniał sobie, że widywał ją na korytarzach Ministerstwa. Pracowała w tej samej części co aurorzy, czyli chyba jest z policji. Po prostu cudownie. Szukał w pamięci jej nazwiska, usiłując nie myśleć o bólu brzucha.
-Uh...mniej więcej, nic poważnego. - odparł na pytanie o samopoczucie, rumieniąc się mimowolnie. O ile zwykle panował nad własną mimiką twarzy, to w obliczu skurczów jelit miał nieco utrudnione zadanie.
-Figg. - uświadomił sobie jej nazwisko i poczuł się jeszcze bardziej przegrany. Rodzina czystej krwi. Tonks podchodził do takich z wyuczoną ostrożnością - dopóki sami nie okazali mu tolerancji, bezpieczniej było zakładać, że gardzą mugolakami. Wilkołak-mugolak. Nie wiedział nawet, że policjanci nadali mu nieco łagodniejsze przezwisko - wilczek brzmiało mniej prześmiewczo i nie odnosiło się do statusu jego krwi. Oczyma wyobraźni widział już jednak, jak Marcella rozpuszcza po całym biurze plotkę o jego żenującej historii w banku. W dodatku była ostatnia w kolejce, więc miała prawo gniewać się o to, że przez ostatnie dziesięć minut nie poruszała się naprzód.
-Bywasz często w Gringottcie? - zapytał nieco głupawo. To w końcu bank, a nie kawiarnia.
Bolesny skurcz przypomniał mu, że nie ma ani czasu na pogaduszki, ani nic do stracenia. Raz wilkołakowi śmierć...
-...wiesz, gdzie tu są toalety?



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Główna sala banku - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Główna sala banku [odnośnik]10.03.19 22:05
Musiała schować w odrobinę w kieszeń złość na to, że będzie czekała w kolejce wieki dłużej, po prostu się zmartwiła. To z jednej strony wina jej charakteru, a z drugiej - nawyków z pracy. Bardzo często musiała sprawdzać czy komuś się coś akurat na środku ulicy nie dzieje i trzymać rękę na pulsie. Te przyzwyczajenia wcale nie były takie spoko, czasami przekładały się na życie codzienne i wtedy już nie robiło się fajnie. Ale teraz przynajmniej może mogła choć trochę pomóc.
Z jego krwią nie miała najmniejszego problemu. Jedna z jej cudownych przyjaciółek pochodziła z mugolskiej rodziny i była wspaniałą osobą. W dodatku to, że jej rodzina była raczej zawieszona między dwoma światami dawało tyle, że nie każdy oceniał ich jak chciał. Z jednej strony, dbali o to, aby magia była w ich linii zachowana. Byli bardzo zagrożeni pod tym względem, mieli mnóstwo kuzynków i kuzynek, często dalekich, wśród których magia już dawno nie występowała. Z drugiej strony był właśnie ten problem - bardziej poważane rodziny, które orientowały się w historii Figgów kojarzyli ich z ogromną częstotliwością narodzin charłaków przez to jak bardzo postanowili się zbratać mugolami parę wieków wstecz. Dla mugolaków zawsze będą tymi czystymi, a dla reszty - tymi zcharłaczałymi. Nawet jej siostra bliźniaczka przecież nie potrafiła używać magii!
- Zgadza się. - potwierdziła, kiwając lekko głową. Pomimo tego jak bardzo nie przeszkadzało jej pochodzenie mężczyzny to nadal czuła się niezręcznie, gdy mowa była o wilkołakach. Zdania co do nich były podzielone, czasami byli okropni i brutalni. Dlatego wyglądała na dosyć speszoną, na chwilę uciekła wzrokiem. - Właściwie to nie.
Nie za bardzo wiedziała co odpowiedzieć. Może powinna wrócić do kolejki, przecież nie potrzebował pomocy. Tak powiedział, prawda? Jednak skoro już postanowiła tutaj przyjśc, czy to nie będzie niegrzeczne? Zastanowienia przerwał jej sam auror, zadając pytanie ktore zupełnie zbiło dziewczynę z tropu. - To tutaj są toalety?
Nie miała jeszcze pojęcia jak bardzo zła była to odpowiedź w sytuacji mężczyzny. Mimo to po chwili dodała dwa do dwóch. Ręka na brzuchu, toaleta...
Momentalnie poczuła, że robi się jej strasznie głupio. Nie wiedziała nawet co powiedzieć, pytanie o takie rzeczy jest bardzo nie na miejscu!


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Główna sala banku [odnośnik]10.03.19 22:39
W przeciwieństwie do typowych samców alfa (albo wilków alfa), Michael był bardzo spostrzegawczy, nawet jeśli chodziło o mowę ciała. Od dziecka był dobry w odczytywaniu emocji, ponieważ często musiał uspokajać rodzeństwo, albo zatajać ich małe grzeszki przed rodzicami. Doświadczenie na kursie i w pracy aurora nauczyło go też, że niezmiernie ważne jest rozszyfrować emocje przestępcy - czy podczas pościgu, czy na przesłuchaniu. Oczywiście nie był nieomylny - wtedy, w Norwegii, powinien zrozumieć, że za bardzo nastraszyli Olava. Że czarodziej (czarnoksiężnik?) nad sobą nie panuje. Nie przewidział tylko, że nieszczęśnik przemieni się wtedy w wilkołaka.
Pomimo bólu brzucha, interakcja z Marcellą była mniej skomplikowana niż ściganie nielegalnych alchemików w norweskich lasach, więc Michael od razu zauważył, że dziewczyna czuje się niezręcznie. No tak, jak połowa Ministerstwa. Jeśli ktoś nie pałał do niego natychmiastową antypatią, lub nie przyjaźnił się z nim przed przemianą, to przeważnie nie wiedział, jak się przy nim zachować. Aurorzy, policjanci i brygadziści uczyli się myśleć o wilkołakach jak o potworach. Eliksir tojadowy zrewolucjonizował pozycję likantropów w społeczeństwie i Michael był pierwszym, który pracował z nimi w ramię w ramię. Wilk na ministerialnych korytarzach. No i syn mugola. Nie wiedział przecież o pozytywnym stosunku Marcelli do osób nieczystej krwi. Nie mieli ze sobą żadnych wspólnych spraw i prawie jej nie znał. A ona nawet nie potrafiła zatrzymać wzroku na jego twarzy - przystojny Gryfon, jakim niegdyś był Michael, uznałby, że jej onieśmielenie mu schlebia. Ale wilkołak zastanawiał się tylko, czy panna Figg boi się, że ją zje - jak wilk z mugolskiej baśni o Czerwonym Kapturku. Pewnie całe życie będzie musiał udowadniać ludziom, że poza pełnią (a nawet w trakcie, dzięki eliksirowi) myśli tak samo jak oni. Że nie jest potworem.
Jemu też byłoby niezręcznie kontynuować rozmowę o częstotliwości wizyt Marcelli w Gringottcie, więc chciał się ewakuować...ale policjantka powiedziała coś, co zmroziło mu krew w żyłach.
Spojrzał na nią z niemym przerażeniem, na przemian rumieniąc się i blednąc na twarzy. Zwykle nie miał problemów z czerwienieniem się, ale ból brzucha naprawdę zmienia człowieka.
-...To tu może nie być toalet?! - wyrwało mu się z kiepsko skrywaną rozpaczą.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Główna sala banku - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Główna sala banku [odnośnik]12.03.19 10:28
Eliksir tojadowy był zdecydowanie przełomem w postrzeganiu wilkołaków, jednak jego pojawienie się, z resztą dosyć niedawno, nie sprawiło, że ludzie zapomnieli o wiekach tego jak wilkołaki były postrzegane przez magiczny świat. Ta historia nie była jednak zerojedynkowa, Marcella jednak była raczej z tych osób zdystansowanych do samych wilkołaków. Takimi osobami straszyło się małe dzieci. Nawet jej macocha opowiadała historie o strasznych wilkołakach i dzielnych czarodziejach, ratujących całe miasta przed potworami.
Cóż, wilkołak czy nie, pełni na razie nie było. Nie miał też żadnych włosów na twarzy, więc z tego co potrafiła powiedzieć o wilkołakach, podobno jak ludzie wyglądają tacy, którzy nie akceptują swojej natury. Ale nie umiała tego w żaden sposób potwierdzić, w ogóle nie znała się na wilkołakach.
Czy bała się, że zostanie zjedzona? Nie, w sumie nie bardzo, raczej martwiła się czy przypadkiem nie zaatakuje kogoś innego. Nie była już małym dzieckiem, nie martwiła się zjedzeniem przez tego złego wilka, ale za to była stróżem prawa i sprawiedliwości. Jej obowiązkiem było pilnować, żeby każdego nadpobudliwego wilkołaka zgarnęła Brygada Ścigania i żeby przy okazji nikt nie został rozszarpany na strzępy.
Z każdym przedłużającym momentem tej rozmowy robiło się coraz bardziej niezręcznie. Kiedy człowiek zaczynał mieć więcej niż trzy lata rozmowa o problemach gastrycznych i o kupie była coraz bardziej niezręczna. Jasne, że ludzka rzecz i wszyscy to robili, ale... Nadal był to słaby temat do rozmów. Dziewczyna ułozyła niepewnie dłoń na karku, zupełnie nie wiedząc w jaki sposób nawet się odezwać. - Nie wiem, widziałeś kiedykolwiek goblińskie toalety? - to w sumie było zastanawiające, gobliny wyglądały tak nieludzko, że nie potrafiła nawet wyobrazić sobie tego, jak jedzą. Półgobliny już nieco bardziej, miały delikatnie bardziej ludzkie rysy, ale ta wypisana na ich twarzy zawiść i skąpstwo aż przyprawiało ją czasem o dreszcze.
Mogłaby się ulotnić, żeby nie przechodzić już do tak... gównianych tematów, ale mężczyzna wyglądał jakby naprawdę potrzebował pomocy.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Główna sala banku [odnośnik]12.03.19 15:34
Kilka lat temu, zanim został wilkołakiem, Michaela korciło aby wyhodować bujną, męską, brodę. Niestety okazało się, że nie wygląda w niej równie fantastycznie jak skandynawscy drwale, a raczej jak miś kudłacz. Dlatego od tej pory regularnie się golił - nie wiedząc nawet, że dla Marcelli było to "dowodem" na jego cywilizowane zachowanie się w ludzkiej skórze.
Michael miał ochotę spalić się ze wstydu i to nie tylko z powodu bólu brzucha. Kłopotliwa przypadłość utrudniała mu racjonalne myślenie i przestrzeganie własnego savoir-vire'u. Zwykle udawał w Ministerstwie odprężonego i sympatycznego - nawet jeśli faktycznie miał ochotę zjeść (metaforycznie!) kolegów obgadujących go za plecami. Wiedział jednak, że jeśli chce utrzymać się w miejscu pracy, to musi odpędzić od siebie wszystkie podejrzenia. Że normalny człowiek może sobie być po prostu gburem, ale w jego przypadku każde potknięcie będzie łączone z likantropią. Teraz jednak zalewał się rumieńcem i bladością na przemian, przerabiając nogami przy koleżance z pracy i nie potrafiąc nawet przywołać na twarz uśmiechu!
-Goblińskie... - wymamrotał i uświadomił sobie nagle, że ochroniarze też muszą się gdzieś załatwiać. A do nich nie było kolejki!
Zupełnie nie wiedział, czemu nie wpadł na to wcześniej. Chyba dlatego, że niesympatyczny goblin przy drzwiach skutecznie odstraszał wszystkich swoją aparycją, a przy okazji był społecznie niewidzialny. Wszyscy pędzili tu do okienek, zapominając o goblinie, który w międzyczasie patrzył im na ręce. Ze swoją postawą gobliny wyglądały dość niepozornie, a ich magia ochronna była potężna i automatyczna, ale jeden z nich i tak był zwykle w gotowości do manualnej, magicznej interwencji.
-Dzięki! - wykrzyknął, choć Marcella nie wiedziała za co i pognał do drzwi.

Policjantka mogła ujrzeć jak Michael (zapracowujący wśród reszty klientów na opinię najbardziej irytującego klienta banku) wykłóca się o coś z goblinem, który nie chciał go wpuścić do części przeznaczonej dla personelu. W końcu przywołał jednak innego goblina na swoje miejsce i odeskortował Tonksa do gobliniego wychodka - zupełnie nieprzystosowanego dla kogoś tak wysokiego, ale lepszy taki niż żaden. Michael wyszedł z toalety błyskawicznie - obecność ochroniarza sprzyjała szybkiemu załatwieniu potrzeby. Dokuczliwe skurcze brzucha ustąpiły, Tonksowi wciąż było tylko mdło i był niezdrowo blady.

Powinien ewakuować się stąd i jak najszybciej zapomnieć o sprawie, ale goblin w okienku wciąż miał jego pieniądze. A poza tym, chciał zamienić jeszcze słówko z Marcellą. Policjantka mogła udać się do domu, ale pod nieobecność Michaela kolejka drgnęła do przodu, więc może panna Figg wciąż dzielnie czekała na swoją kolej? Rozejrzał się zatem za koleżanką z pracy i podszedł do niej, jeśli wciąż znajdowała się w zasięgu jego wzroku. Miał niezwykle speszoną minę i chyba chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Główna sala banku - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Główna sala banku [odnośnik]13.03.19 0:26
O jak strasznie było jej głupio. Jedyny moment, kiedy nie byłoby jej głupio w takiej sytuacji byłoby tylko wtedy, kiedy miałby on pięć lat. Od początku przecież o co może chodzić i jakoś nie przepadała za rozmawianiem o problemach gastrycznych innych ludzi... Nawet jeśli chodziło o czyjeś zdrowie. Była nieco zaskoczona, że pod wpływem jej słów nagle po prostu sobie poszedł... Ale może znalazł jakiś sposób na rozwiązanie swojego problemu. Lepiej dla Marcy, nie musiała za bardzo martwić się tym, co się stanie.
Wróciła do kolejki, do której dołączyła kolejna osoba i już zdązyła ona kilka razy zdenerwować się na osobę Tonksa. Dopiero stojąc tutaj, obserwując wszystko z boku, zauważyła ile było komizmu w tym co się stało. Nawet uśmiechnęła się do siebie z rozbawieniem. To było jakieś przedziwnie odrealnione, a jej życie wcale nie było zwyczajne. Gratulacje, panie Tonks, przebił pan kilka ostatnich akcji nawet z atakiem śmiercionośnych larw elfów przed którymi musiała ratować ją starsza siostra.
I kolejka się na szczęście ruszyła, kiedy Tonks zniknął gdzieś na zapleczu Gringotta. Co za przedziwna historia, na pewno w departamencie zostanie niezłą anegdotką za sprawą młodej policjantki, bo przecież nie zachowa tego tylko dla siebie, o nieee. Figg uwielbiała ploteczki, a to wydarzenie nie było wielką tajemnicą. Skądże.
Po chwili jednak wrócił. Już mniej skrzywiony, nie trzymał się za brzuch, wydawał się całkiem normalny. O ile tak mogła w jakiś sposób nazwać tak przedziwnego osobnika jak Michael, wilkołaka na stanowisku aurora, na którego pewnie swoje ząbki ostrzyła już Brygada Ścigania. Nie byłaby w ogóle zaskoczona.
- Lepiej się czujesz? - spytała profilaktycznie i zrobiła kroczek do przodu, kiedy pierwsza osoba w kolejce wyszła, załatwiwszy swoje sprawy. I to całkiem szybko, mężczyzna mógł się uczyć od takich właśnie ludzi. Bo stanie przy okienku przez jakieś dwadzieścia minut nie wpływało pozytywnie na czyjąś opinię. Ani wśród goblinów ani wśród czarodziejów!


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Główna sala banku [odnośnik]13.03.19 0:59
Michael wciąż był jeszcze blady, ale przynajmniej nie zalewał się już czerwienią, a jego wnętrznościami nie szarpały bolesne skurcze. Gdyby nie Marcella i to, że goblin wciąż miał jego trzynaście srebrników, to już dawno ewakuowałby się do domu. Miał tam wygodną łazienkę, gazety, herbatkę z rumiankiem i sprawdzoną przestrzeń do użalania się nad sobą. Dzisiaj był w końcu naprawdę gówniany dzień.
Niestety! Nie był jeszcze akceptowany w towarzyskich kręgach policjantów i aurorów na tyle, aby wiedzieć, że Marcella uwielbia ploteczki. Zorientował się już jednak, że panna Figg jest towarzyska i dużo rozmawia ze współpracownikami. A dzisiaj widziała wilkołaka-mugolaka pędzącego do gobliniej toalety... sam by w to w sumie nie uwierzył, gdyby nie był głównym pokrzywdzonym w owej tej pechowej sytuacji.
Postanowił więc profilaktycznie z nią porozmawiać...
-Tak, jasne! - wyprostował się, udając, że zawsze czuł się dobrze. Czemu natychmiast zaprzeczyły jego kolejne słowa:
-Byłbym zobowiązany... - odchrząknął -Gdybyś nikomu nie wspominała, że mnie tu widziałaś. - spojrzał na Marcellę z góry, nieco groźnie. A może zachowywał się całkiem normalnie, ale tylko wydawał się groźny komuś, kto boi się wilkołaków i rozmawia z wysokim aurorem o pokerowej, poważnej twarzy?
-Mieszanie spraw...prywatnych z zawodowymi nie jest korzystne, a może w przyszłości będziemy razem pracować! - dodał elokwentnie, aby umotywować swe słowa konkretną (nie)korzyścią jaką panna Figg może odnieść z trzymania języka za zębami. Aurorzy czasami kolaborowali z policją, a Michael był bardzo doświadczony w swojej pracy. Przy takim partnerze, kolejna sprawa Marcelli na pewno poszłaby jak z płatka...chyba, że złośliwe komentarze o wilkach i goblinach zdemotywowałyby go do wkładania w pracę całego serca.
Przesunął się do przodu razem z Marcellą, towarzysząc jej, gdy posunęła się w kolejce. Przy okazji niechcący napotkał spojrzenie jednego z klientów i szybko uciekł wzrokiem. Prawdopodobnie nie powinien tu stać po tej całej sytuacji, ale musiał odzyskać swoje pieniądze i nadszarpaną godność. Dyskretność panny Figg odnośnie całego zdarzenia naprawdę by go uspokoiła. Najlepiej przyrzeczona w formie przysięgi na własne życie, ale nie był zbyt wymagający.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Główna sala banku - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Główna sala banku [odnośnik]13.03.19 16:38
Ploteczki akurat w jej wykonaniu nie wyglądały również tak stereotypowo jak można byłoby się spodziewać. Nie wciskała nosa w czyjeś życie w prywatne i gdy chodziło o plotki, kto gdzie i z kim, raczej nikt spoza jej najbliższych znajomych nie miał prawa w ogóle ani o tym słuchać ani wiedzieć. Szanowała prywatność innych. Czymś zupełnie innym były zabawne anegdotki! Te uwielbiała i rozpowiadała z sercem na dłoni praktycznie każdemu kto się nawinął i przynajmniej raz w ciągu jej kariery okazał się dobrym i uprzejmym rozmówcą. Zabawne anegdotki były czymś, co ciągle pojawiało się tam, gdzie pojawiała się panna Figg. Uważała je za bardzo ważny element życia. Dlaczego? Bo pokazywało, że nawet najbardziej poważni i sztywni ludzie (khekhe, aurorzy) również są tylko ludźmi i zdarza im się postępować zupełnie naturalnie. Przebijało to pewien majestat. Samej Marcelce często zdarzały się głupotki, z których ludzie potrafili śmiać się nawet parę miesięcy. I co z tego? Była tylko człowiekiem. To, że się sytuacyjnie naburmuszała to nie znaczyło, że zadzierała nosa i już nie rozmawiała z każdym, kto wypomniał jej jakąś głupią sytuację.
- Och... - Wydała z siebie w końcu słysząc jego słowa po czym... Uśmiechnęła się. Wrednie. Jak na okrutną kobietę przystało. - Nie musisz się martwić, Tonks. Potraktuję tę historię z należytym szacunkiem. - Przypomniał jej się zupełnie nagle wypad ze znajomym na whiskey, gdzie użyła dokładnie tych samych słów. Oczywiście przez szacunek rozumiała to, że będzie się głośno śmiała, bo właśnie od tego są śmieszne anegdotki. - Wiesz, mam takie spostrzeżenie. Ludzie z PP - oczywiście miała tutaj na myśli Departament Przestrzegania Prawa - czasem zapominają jak ważny jest dystans.
W końcu trafiła do okienka, gdzie zajęła się swoimi galeonami. Sprawa była naprawdę szybciutka, rach ciach i goblin wpłacił pieniądze na jej skrytkę za okazaniem różdżki kobiety. Nim całkowicie opuściła budynek, spojrzała jeszcze na aurora i pomachała mu ładnie. Ciągle się uśmiechała. O jak o wiele lepszy humor miała. - Bywaj zdrów!


| ztx2


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Główna sala banku [odnośnik]28.03.19 22:47
koniec października

Nie po raz pierwszy okazywało się, że jej zwierzchnicy piastują swoje pozycje tylko i wyłącznie przez wzgląd na nazwisko, które w czarodziejskim świecie potrafiło tak wiele ułatwić. Ignorancja, jaką przejawiali w kwestii niektórych tematów, zwłaszcza tych delikatniejszych, dawniej napawała Caley o ból głowy, teraz jednak kobieta mogła już tylko wzdychać z dezaprobatą, gdy popełniane były kolejne błędy. Z pozoru nie stało się przecież nic wielkiego, stary ład ustąpił nowemu, a budynek Ministerstwa Magii został odbudowany, odnowione pomieszczenia mogły wiec z powrotem przyjąć swoich pracowników, a Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów powracał na swoje należyte miejsce. Niestety, ktoś zapomniał o tym fakcie poinformować gobliny, użyczające przestrzeni w Banku Gringotta – gdy do istot dotarła już ta informacja, poczuły się słusznie urażone. Hasła dyskryminacji nie padały między nimi głośno, w końcu od lat czarodzieje przywykli do traktowania ich wcale nie na równi sobie, lecz tylko idioci pokroju dyplomatów zawdzięczających swoją pozycję nepotyzmowi mogli nie spodziewać subtelnej zemsty ze strony zarządów Banku.
Pod koniec miesiąca Goyle otrzymała listowne wezwanie od swojego bezpośredniego przełożonego, w którym ten prosił ją o jak najszybsze stawienie się w biurze. I tak właśnie zrobiła – przybyła już następnego dnia, odziana oczywiście we wdowią czerń i powędrowała prosto do jego gabinetu. Po krótkiej wymianie uprzejmości oceniła, że mężczyzna wydaje się być czymś zdenerwowany, a rzut oka na znajdującą się na biurku przed nim stertę papierów pozwolił jej stwierdzić, że źródło jego niepokoju znajduje się właśnie tutaj. Z daleka rozpoznała zapiski w języki goblideguckim i choć chciała uśmiechnąć się pod nosem, nie zrobiła tego. Od początku do końca zamierzała zachować profesjonalizm, choć podejrzewała, że nie obejdzie się bez poczucia wewnętrznej uciechy czy nawet satysfakcji.
- Przysłali mi to dziś rano, opieczętowane jak najwyższa sprawa wagi państwowej – oznajmił Fudge, spoglądając z niechęcią na dokumenty – Cholera, wszystko w ich języku, jak na złość, paskudne mieszańce – pozwolił sobie na tę obelgę, błędnie uznając Caley za osobę posiadającą poglądy zbliżone do niego – Zerknij na to i powiedz, jak bardzo jest źle.
Blondynka skinęła głową i chwyciła w dłonie pierwszy z pergaminów, momentalnie odczytując z niego pierwsze, do bólu formalne i jednocześnie paskudnie zawiłe zwroty i sformuowania. W miarę czytania stawało się jasne, że zemsta goblinów miała być długa i niezwykle kosztowna, czego domyśliłby się każdy, kto choć na chwilę uznałby je za istoty zdolne do czegoś więcej, niż tylko liczenia galeonów. Goyle nie posiadała wielkiej tolerancji do wszelkich mieszańców, lecz gobliny zdobyły jej szacunek wiedzą i umiejętnościami, o jakich inni nie mieli pojęcia. Zadzieranie głowy i patrzenie na nie z góry były bardzo proste, lecz odrobina pokory okazała się drogą nie tylko do zrozumienia ich języka, ale zdobycia szacunku oraz sympatii kilkorga utalentowanych osobników.
- Nie jest dobrze – zaczęła pesymistycznie, bo czuła, że tego właśnie oczekuje od niej przełożony; szybkiej informacji o tym, jak bardzo spieprzył swoją robotę – Dają nam znać, że nie poinformowaliśmy ich z tygodniowym wyprzedzeniem o wypowiedzeniu umowy najmu pomieszczeń i przestrzeni banku, do czego byliśmy przecież zobligowani. Domagają się nie tylko odszkodowania za pogwałcenie warunków umowy, ale i spłaty należności z wyprzedzeniem do końca roku.
Wolała nie przywoływać na głos konkretnych kwot, jej szef musiał doskonale wiedzieć, ile wynosił koszt umieszczenia Departamentu na terenie Banku. Choć prezentowała mu beznamiętną minę, wcale go nie żałowała – głupiec sam był sobie winien, nie doceniając przeciwnika. Widziała, jak bardzo przejął się jej słowami, jak na jego skroni zaczęła miarowo pulsować niewielka żyła, a usta wykrzywiły się w grymasie wstrętu. Czuła, że obwiniał wszystkich dookoła, zapewne nawet ją, tylko oczywiście nie siebie.
- Przetłumacz to dokładnie – polecił, zapewne mieląc w ustach soczyste przekleństwa.
Wskazał na dokumenty i dał znać gestem, że Caley może je zabrać, co też uczyniła w pośpiechu, lecz dokładnie. Ułożyła pergaminy starannie i rozejrzała się upewniając, że niczego nie przeoczyła.
- Za godzinę będę z powrotem – obiecała, opuszczając gabinet Fudge’a.
Choć na stałe nie miała własnego biurka, jeszcze nie, szybko udało jej się znaleźć miejsce, w którym mogła przysiąść i poświęcić się wyłącznie pracy. Związała włosy w ciasny kok, który zawsze ułatwiał jej skupienie, dookoła także panowała względna cisza, dlatego dość szybko mogła przejść do rzeczy. Wyposażona w słownik i rolki świeżego pergaminu, rozpoczęła dokładne tłumaczenie na jednej stronie, podczas gdy samopiszące pióro kaligrafowało na drugiej odrobinę wolniej, pomijając jednak skreślenia, których dokonywała. Nie spieszyła się, nie chcąc popełnić nawet najmniejszego błędu, lecz musiała przyznać, że wezwanie do zapłaty oraz subtelnie zawoalowane groźby ubrane były w najbardziej zmyślne słowa, jakie kiedykolwiek widziała. Dawno już zapomniała, że w goblideguckim istnieją tak górnolotne zwroty, jakie miała teraz przed sobą, lecz nie powodowało to jej strapienia, wręcz przeciwnie. Odczuwała dziką satysfakcję na myśl, że Fudge odchodzi teraz od zmysłów próbując jakoś wykręcić się z tej sytuacji. Zapewne konsultował swoją decyzję z kilkoma innymi pracownikami Departamentu, lecz nie przyszło mu do głowy, by spytać o opinię kogoś takiego, jak ona. Kobiety niewątpliwie wciąż miały w tym Ministerstwie pod górkę.
Skończyła swoje tłumaczenie na kilka minut przed obranym przez siebie terminem, zebrała wszystkie pergaminy i powróciła do gabinetu przełożonego. Zapukała, a otrzymawszy pozwolenie na wejście, przekroczyła próg pomieszczenia pewnym krokiem.
- Skończyłam – oznajmiła fałszywie przejętym tonem, w głębi duszy śmiejąc się z porażki mężczyzny stojącego naprzeciwko niej. Ich role powinny być odwrócone, nie zasługiwał na to, co miał – Dokładne tłumaczenie znajduje się tutaj – podała mu przetłumaczone dokumenty prosto do ręki oczekując, że chwilę zajmie mu zapoznanie się z ich treścią.
Tak, jak podejrzewała, Fudge najpierw zrobił się czerwony, a później bladozielony, zapewne na samą myśl o konsekwencjach niedopilnowania swoich obowiązków. Opadł na krzesło, a rękopisy Caley pofrunęły nieskładnie na biurko. Czarownica wciąż stała na swoim miejscu, oczekując na dalsze polecenia; nie chciała jeszcze wychodzić, sytuacja bawiła ją za bardzo, by teraz miała opuszczać teatr w połowie spektaklu.
- Dziękuję, możesz odejść – mężczyzna spróbował ją odprawić, lecz nie zamierzała dać za wygraną.
- Zależy nam na czasie – przypomniała mu dobitnie – Jeśli przygotuje pan odpowiedź, będę w stanie przetłumaczyć ją jeszcze dziś – zobligowała się; nie chciała mówić mu wprost, co powinien zrobić, lecz powinien przecież zrozumieć jej sugestię.
- Po co? Rozumieją przecież angielski – prychnął, najwyraźniej nie rozumiejąc jej propozycji.
Skrawkami silnej woli powstrzymała prychnięcie; czy to całe doświadczenie niczego go nie nauczyło? Czy nawet trzymając w dłoniach akt zemsty, wciąż był zbyt dumy i durny, by spojrzeć na większy obraz sprawy?
- W dobrym tonie będzie odpisanie w ich języku, nie chcemy przecież pogarszać swojej sytuacji – odparła prawdziwie dyplomatycznie pani Goyle, posyłając przełożonemu uprzejme spojrzenie.
Choć w wyobraźni kpiła z niego w najlepsze, w pracy musiała przywdziać maskę profesjonaliski. Fudge popatrzył więc na nią przez chwilę, a później wreszcie się poddał.
- Idź na kawę czy jakieś plotki – machnął ręką, nie zdając sobie nawet sprawy z własnego szowinizmu – Przywołam cię, gdy odpowiedź będzie gotowa.
Wykrzywiając usta w pozornym uśmiechu, Caley skinęła głową i strategicznie wycofała się z gabinetu. Za jego drzwiami przewróciła jednak oczami i postanowiła spożytkować ten czas na uporządkowanie biurka, przy którym wcześniej pracowała. Kilkanaście minut później zajęła miejsce w punkcie, z którego doskonale widać było drzwi gabinetu Fudge’a. Wychodził i wracał kilka razy, za każdym wyglądając coraz gorzej. Czarownica spodziewała się, że będzie usiłował osiągnąć kompromis i nie zdziwiła się wcale, że tak brzmiała jego prośba, którą przedłożył jej godzinę później z prośbą o przetłumaczenie jej na goblidegucki. Podjęła się tego zadania z prawdziwą rozkoszą, doceniając wiedzę, jaką posiadła na temat jego niekompetencji. Ambicja podpowiadała jej, że gdy przyjdzie moment walki o jego stanowisko, Caley wykorzysta wszystkie swoje atuty.
Gotowe tłumaczenie oddała godzinę później i na tym skończyła się jej rola. Wiedziała, że gobliny nie przystaną na ofertę Ministerstwa, przynajmniej nie na początku, lecz nie w jej gestii leżały jakiekolwiek negocjacje. Wystarczyła jej świadomość, że jej rywale doznają strat, a ona sama po cichu pnie się coraz wyżej. Opuszczając budynek Ministerstwa obejrzała się za siebie i stwierdziła, że może warto byłoby już myśleć o wyborze lokalizacji na swój gabinet.

| zt




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Główna sala banku [odnośnik]04.08.19 15:14
11 I 1957

Przechadzka po Pokątnej sprawiła mu ogromną przyjemność pomimo konieczności przedzierania się przez śnieżne zaspy. Te na całe szczęście nie były monstrualnych rozmiarów, ale niekiedy utrudniały przemieszczanie się; nawet wysocy jegomoście o długich nogach w pewnych momentach musieli wyżej podnieść te swoje tyczkowate nogi. Londyńska ulica, po której stąpali czarodzieje, pozostawała jak najbardziej zadbana, mimo to brukowaną kostkę pokrywała warstwa lodu, przez który trzeba było szczególną uwagę poświęcać każdemu postawionemu przez siebie krokowi. Coś miłego kryło się w takim sposobie poruszania, Black mimowolnie powracał do wspomnień z dzieciństwa, gdy myśli zajmował przeskakiwaniem z nogi na nogę lub z kamienia na kamień. Świat jest zdecydowanie przyjemniejszym miejscem, kiedy patrzy się na wszystko z punktu widzenia beztroskiego dziecka. Anomalie jednak zaburzyły szczęśliwe dzieciństwo wielu istnień. W końcu ustały, jednak kres położył im Zakon, przez co wcale nie była to tak szczęśliwa nowina. Chaos zdecydowanie bardziej wspomagał ralizację planów Czarnego Pana.
Okiełznana już magia nie wpływała na stan pogodowy. Nad głowami Brytyjczyków nie wisiały już burzowe chmury, nie niepokoiły nikogo wściekłe zamiecie. Jakim wielkim ułatwieniem w życiu była możliwość ponownego teleportowania się w każde miejsce. Tylko sieć Fiuu jeszcze nie została do końca naprawiona, ale ponoć była to kwestia czasu. Choć magiczny kryzys został zażegnany, władza wciąż znajdowala się w odpowiednich rękach. Polityczne zmiany nie zostały zatrzymane, dlatego dla czarodziejskiego społeczeństwa wciąz istniała szansa na odrodzenie.
Wkroczył do Banku Gringotta dumnie, aby ruszyć długim holem do odpowiedniego stanowiska. Goblin siedzący za wysokim biurkiem, z premedytacją zajmując tak fizycznie wysoką pozycję – jak zresztą wszyscy jego pobratymcy zgromadzeni w banku – uniósł wzrok znad dokumentów i spojrzał na Blacka. Na całe szczęśćcie nie próbował bawić się w uprzejme uśmiechy. Po wielu tygodniach spędzonych w tym gmachu szlachcic nie miał cierpliwości do tych podstępnych i chytrych stworzeń. Opuszczenie tego miejsca i powrót na ministerialne łono sprawił, że nie widywał już goblinów koniecznie, dzięki czeu jego niechęć zaczynała maleć. Był to jednak proces zachodzący bez pośpiechu, lord wciąż potrzebował więcej czasu na odzyskanie względnej równowagi, gdy rozchodziło się o jego prywatny stosunek do karłowatych istot.
Potrzebuję wyrobić kluczyk do swojej prywatnej skrytki – miał możliwość korzystania z zasobów tej rodowej, lecz była ona ograniczana. Zasadą u Blacków było zakładanie lordom ich własnych skrytek w chwili uzyskania przez nich pełnoletniości. Na jego słowa pracownik banku zszedł ze swojego piedestału i przeszedł przed kontuar i zaprowadził Blacka do jednego z prywatnych gabinetów. Po podpisaniu odpowiednich dokumentów, z którym rzecz jasna dokładnie się zapoznał, opuścił Gringotta z kluczem w kieszeni, który uprawniał go do pomnażania majątku dzięki opłacalnym lokatom.

| z tematu
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Główna sala banku [odnośnik]27.12.19 15:38
| odzyskiwanie fletu, 27/28 marca

Wydostanie się z Oazy przebiegło spokojnie. Ledwie pojawili się przy przejściu w Zakazanym Lesie i ustalili miejsce, do którego mogli się teleportować, tak, by nie wzbudzić na Pokątnej większego szumu, a musieli przeteleportować się oddzielnie. Chwilowo jednak zaszyli się w jednej z ciemniejszych uliczek odchodzących od ulicy, by tam przygotować się najlepiej jak mogli do rozmowy z goblinami. Marcella uśmiechnęła się do obu panów lekko, próbując pokazać, że wcale się nie denerwowała i nie przelewać tego zdenerwowania na nich, ale czuła lekki niepokój. Plan jednak miał prawo się udać, każdy z nich miał odpowiednią wiedzę o banku Gringotta, by miało to prawo się powieść. Byleby przebiegło bez żadnych problemów... - Steffen, daj mi kluczyk, proszę. I jeśli byś mógł, pomniejsz proszę moją miotłę. - poprosiła o świstoklik, jednak tylko po to, by wrzucić go do kieszeni marynarki, znajdującej się pod płaszczem, a ponieważ planowała również, żeby właśnie tam chłopak skrył się pod swoja szczurzą postacią, kluczyk nadal będzie znajdować się w jego posiadaniu. I będzie mógł z niego skorzystać w każdej chwili. - Wskakuj. - powiedziała, kiedy rozpięła płaszcz, by Cattermole mógł rozsiąść się wygodnie w kieszeni. Będzie o wiele prościej wytłumaczyć dlaczego jest ich dwójka, a nie trójka. A w swojej kompaktowej wersji Steffen mógł przejść zupełnie niezauważony. - Pamiętaj, żeby wyjść dopiero, kiedy wpuszczą nas do podziemi i tylko wtedy, jeśli coś pójdzie nie tak. Dam Ci wtedy sygnał.
Floreanowi nie musiała mówić wiele. Wiedziała, że zna goblińskie zwyczaje o wiele lepiej od niej samej, jednak również chciała dać mu kilka wskazówek. Powoli układała też już w głowie swoje słowa, które powie goblinowi, który miał ich wpuścić. - Proszę, żebyś tłumaczył moje słowa bardzo dokładnie, żeby brzmiało to wiarygodnie. Musimy mówić bardzo ostrożnie, na wypadek, gdyby używali fałszoskopów. W dodatku część goblinów obsługujących czarodziejów może znać angielski. - Nie miała pojęcia, czy naprawdę tak było, ale lepiej dmuchać na zimne niż radykalnie się sparzyć. Ten początkowy moment był najważniejszy. - I nie stresujcie się, próbujcie zachowywać się jakby to była zupełnie naturalna sytuacja. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wystarczy nam parę minut i wszystko załatwimy. - Miała nadzieję, że przypuszczenia Keata o skrytkach były prawdziwe, bo jeśli naprawdę te z wysokimi numerami były tymi mniej zabezpieczonymi, jest szansa, że nawet dodatkowa osoba w jej kieszeni nie zostanie wykryta. - Możemy to zrobić, pamiętajcie. - Zawsze uważała, że dobre słowo nawet w momencie, kiedy sama miała wątpliwości, może okazać się niesamowicie cenne. Naprawdę chciała, by czuli, że ona wierzy w powodzenie tej misji bez żadnych komplikacji, choć przygotowywała się na wszelkie problemy, które mogą po drodze wystąpić. Jednak sam plan to nie wszystko, zwłaszcza w tej początkowej fazie... Potrzebowali odrobiny szczęścia. Dlatego wyciągnęła ze swojej kieszeni fiolkę jasnego, błyszczącego płynu i wypiła całość. Do dna. - Okej... Idziemy po ten flet.

ekwipunek:

| i zużywam od razu porcję felix felicis


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Główna sala banku [odnośnik]28.12.19 0:51
Zawsze reagowano tak samo. Mało który czarodziej był w stanie zaakceptować, że ktoś może chcieć nauczyć się goblideguckiego. Co prawda i ja zostałem do tego poniekąd zmuszony, ale dziękowałem losowi za tę okazję – wcześniej nie pomyślałbym, że nauka języka obcego może wnieść coś przydatnego do mojego życia, a jednak wniosła i dzisiejsze zadanie miało być kolejnym na to dowodem. Dlatego jedynie wzruszyłem ramionami, w ten lakoniczny sposób odpowiadając na zdziwione spojrzenia swoich towarzyszy. Czy znałem się na goblinach? Znałem się na ich historii, ale nie wiem jak dużo może mi to teraz dać. Wszystko miało się dopiero okazać.
Opuściłem bezpieczną Oazę bez żalu. Naprawdę byłem zdeterminowany, żeby odzyskać ten magiczny flet. Cały czas myślałem o tym, że to kolejny krok, zbliżający nas do zakończenia tej bezsensownej wojny, której miałem już serdecznie dość. - Ja się tym zajmę - zaproponowałem, odbierając od Marceli miotłę. Nie wiedziałem jak wygląda zamiana w zwierzę, ale wydawało mi się to wystarczająco męczącą magiczną czynnością. - Reducio - rzuciłem, mając nadzieję, że moja przeciętna wiedza na temat transmutacji w zupełności wystarczy, żeby zaklęcie się powiodło.
- Wszystkie gobliny obsługujące czarodziejów znają angielski. Nie wiem czy się nie obrażą, kiedy z góry założymy, że mówią tylko po goblidegucku. To bardzo dumne istoty - zauważyłem, chociaż z drugiej strony pamiętałem, że zostanę przedstawiony jako tłumacz. Co to za sens ciągać ze sobą tłumacza skoro nie jest potrzebny? Poczułem jak zaczynam się stresować, ale szybko przypomniałem sobie po co to robimy. Wziąłem głęboki wdech, bo wszystko musiało nam się powieść. - Nie stresujcie się - powtórzyłem, uśmiechając się szeroko, bo te słowa zabrzmiały w tym momencie absurdalnie. - Przecież tylko idziemy okraść bank, którego nie da się okraść - zauważyłem, rzucając im rozbawione spojrzenie, chociaż ten śmiech to chyba bardziej przypominał śmiech przez łzy. Cóż, teraz już nie mogliśmy się wycofać. Na panikowanie jeszcze przyjdzie czas. - Nie mamy innego wyjścia - dodałem, wzruszywszy ramionami, ale taka była prawda. Ciążył na nas duży obowiązek. - Idziemy - powtórzyłem, chcąc sobie dodać pewności siebie. Chociaż było to naprawdę trudne, zważywszy na napis wygrawerowany na drzwiach.

ekwipunek:


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna sala banku - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Główna sala banku [odnośnik]28.12.19 0:51
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 44
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna sala banku - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główna sala banku [odnośnik]28.12.19 5:34
Po drodze do banku zdążył się jeszcze teleportować do własnego mieszkania oraz do jednego z czynnych jeszcze sklepów (stety-niestety, był to sklep z podstawowymi artykułami magicznymi, w tym z psikusami), aby kupić kilka użytecznych rzeczy. Zmaterializował się przy Floreanie i Marcelli zasapany, ale wyraźnie dumny z siebie.
-W razie potrzeby, powinienem mieć kilka rzeczy, które pomogą nam... rozproszyć obsługę banku, albo przekonująco z nimi porozmawiać. - zapewnił, wymownie klepiąc się po kieszeniach płaszcza.
Miotłę zostawił w domu, byłoby za dużo zachodu z pomniejszaniem - a poza tym Marcella i ewentualnie jej miotła miały być dziś jego środkiem transportu! Odegrali już ten scenariusz na statku Shafiqów, a chłopak zaczynał czuć się w jej kieszeni jak w domu.
-Wiecie, że jest bajka o kolesiu, który grał szczurom na flecie aby za nim łaziły? - zachichotał, mając nadzieję, że nic go dzisiaj nie zahipnotyzuje.
-Brawo! - rzucił z wdzięcznością do Floreana, widząc jak ten pomniejsza miotłę. Potem rozdziawił lekko usta, podziwiając jego znajomość zwyczajów goblinów.
-Woow, tez chciałbym znać goblidegucki... - westchnął pod nosem, ale potem wzdrygnął się lekko. Nie potrzebował przypomnienia, że banku nie da się orkaść i zaczynał czuć się nieco nieśmiało przy panu Fortescue - przystojnym, utalentowanym z zakresu transmutacji, znającym egzotyczne języki, prowadzącym (do niedawna) świetnie prosperujący biznes... Dopiero co poznał faceta, a ten na każdym kroku mu imponował! Współpracował też już z Marcellą, więc wiedział, że jest bardziej utalentowana z zakresu obrony przed czarną magią niż on, a do tego niedawno wypomniała mu, że miał słabe mięśnie czy coś. Pewnie jako policjantka świetnie biegała i obezwładniała ludzi i w ogóle... Nagle poczuł się jak najsłabsze ogniwo tej drużyny i nawet rzadka zdolność animagii ani wiedza z zakresu uruchamiania świstoklików (chwała ci, Will!) nie mogły mu zrekompensować poczucia niższości.
-No to... czekam na sygnał i powodzenia! - mruknął, a jego głos zabrzmiał nieco piskliwie. Czując się obecnie nieco bezużytecznym, przymknął oczy i zamienił się w szczura, a potem wślizgnął do ciepłej i bezpiecznej kieszeni Marcelli. Pod łapkami poczuł zimny klucz-świstoklik, przypominający mu o nadchodzącym zadaniu (tylko nie myśl teraz o tym, że gobliny dziwnie pachną... - wytłumaczył swojej szczurzej jaźni).

Ekwipunek (czekam na akceptację zakupów i eliksirów) został wysłany na PW do naszego MG i zostanie sfinalizowany jak najszybciej!


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Główna sala banku [odnośnik]29.12.19 20:59
Minęliście wrota banku - mogliście się dokładnie przyjrzeć każdej zdobionej literce na ich powierzchni:

Wejdź tu, przybyszu, lecz pomnij na los,
Tych, którzy dybią na cudzy trzos.
Bo ci, którzy biorą, co nie jest ich,
Wnet pożałują żądz niskich swych.
Więc jeśli wchodzisz, by zwiedzić loch
I wykraść złoto, obrócisz się w proch.
Złodzieju, strzeż się, usłyszałeś dzwon
Co ci zwiastuje pewny, szybki zgon.
Jeśli zagarniesz cudzy trzos
Znajdziesz nie złoto, lecz marny los!


Marcella wypiła eliksir płynnego szczęścia - odtąd fortuna miała jej sprzyjać. Florean bez trudu pomniejszył miotłę Marcelli, pozwalając zabrać ją ze sobą drużynie bez zwracania na nią uwagi - Steffen zaś bez trudu skrył się w kieszeni marynarki policjantki.
Przestronne i wielkie wnętrze głównej sali było właściwie puste, nocą niewielu czarodziejów zaglądało do tego miejsca, choć wszystko wskazywało na to, że bank rzeczywiście pracował. Rozległ się stukot waszych butów - twarda posadzka dźwięczała głośno, a echo niosło się daleko. Mogliście poczuć, jak wzrok goblinów, tak tego, który stał nieopodal wejścia, być może pracujący jako stróż - gobliny słynęły wszak z niezwykłej mocy - jak i tego, który układał papiery na stoliku nieopodal, a także tego, który pieczętował właśnie dalsze korytarze, zamykając przejście do skrytek, kieruje się prosto w waszą stronę.
Nie spojrzał na was tylko jeden, ten, który siedział przy jedynym wolnym stanowisku. Przybijał pieczątki na przewracane papiery, coś pomrukując pod nosem; Florean mógł z tych pomruków wychwycić niezbyt wybredne przekleństwa wmieszane pomiędzy kolejne westchnięcia i prychnięcia. Jeśli zdecydujecie się do niego podejść, nie oderwie się od swojego zajęcia.

Marcella, Steffen, Florean + 26 do rzutów (2/3)
Steffen, Florean + 18 do rzutów (2/3)
Marcella Felix Felicis (1/10)
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna sala banku - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next

Główna sala banku
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach