Główna sala banku
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Bank Gringotta
Na samym końcu ulicy Pokątnej znajduje się centrala jedynego czarodziejskiego banku - banku Gringotta. Pomimo niesprzyjających warunków, gmach budynku prezentuje się majestatycznie, solidnie, bezpiecznie - choć w niektórych miejscach widoczne są ubytki spowodowane zaklęciami. Pracownikami banku, do czego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, są nieufne gobliny, postępujące jedynie zgodnie z obowiązującymi zasadami i regułami. Napis wygrawerowany na jego drzwiach skutecznie odstrasza wszelkich złodziei; dziesiątki czarów czy skomplikowane zamki chroniące dostępu do skrytek klientów zdobyły uznanie wśród czarodziei na całym świecie. Hol budynku jest naprawdę przestronny, szeroki i wysoki, a przy tym schludny i uporządkowany, mieści kilkanaście stanowisk pracowników. Dopiero po załatwieniu wszelkich formalności można skierować się ku kolejnym masywnym drzwiom, by stamtąd ruszyć kolejką na poszukiwanie swej własności. Wejdź tu, przybyszu, lecz pomnij na los...
- Świetnie, więc jesteśmy przygotowani. - Uśmiechneła się pod nosem. - Masz na myśli Szczurołapa?
W obliczu czekającej ich misji zrzuciła na bok skrzydła wspomnień, które wiązały się teraz z nimi. Niemal nie pamiętała całej sytuacji z jaskini, choć była naprawdę tragikomiczna zarówno na miejscu jak i z perspektywy czasu. No i Florean, wprawdzie zaskoczył wszystkich swoją znajomością języków, ale czy naprawdę powinna być aż tak zaskoczona, że chłopak, który niemal nie odrywał nosa od ksiąg... Wie różne rzeczy? Teraz czuła delikatne przytłoczenie. To co zrobiło mogło mieć dla nich długofalowe skutki, a krótko wypowiedziane słowa Just zrzucały na nią odpowiedzialność za wszystkie posunięcia. Dlatego właściwie najbezpieczniej czuła się, że Steffen w swojej znacznie mniejszej, kieszonkowej formie siedzi cichutko w jej kieszeni, gdzie był... względnie bezpieczny. Na pewno bardziej niż były Puchon, który szedł ze swoją twarzą pokazaną całemu światu. Przez chwilę zastanawiała się czy nie lepiej, gdyby wyruszyła sama, nie narażając reszty na konflikt z bankiem, który potrafił naprawdę zatruć życie. Jednak doskonale wiedziała też, że sama by sobie nie poradziła. - Dziękuję. - powiedziała, chowając sprawnie swoją miotłę, by nie zwracała na siebie większej uwagi, choć i tak twierdziła, że miotła nie jest specjalnie kontrowersyjnym środkiem transportu. Może nie najbardziej bezpiecznym, ale widok czarodzieja z miotłą nie powinien być dziwny.
Schowała w kieszeń obawy, byli w takim momencie, że nie mogli się wycofać. - Nie wiem o czym mówisz... - Skomentowała słowa Floreana z lekkim usmiechem na ustach, analogicznym do jego. - My tylko wykonujemy swoją pracę.
Próbowała odwrócić uwagę od tego w jak trudnym położeniu się znajdowali. Bo na zmartwienia dopiero przyjdzie czas.
Minęli wejście do środka i w całym przytłaczającym stresie miejsce prezentowało się dość upiornie i nieprzyjemnie odbierało nadzieje na jakiekolwiek powodzenie. Wzięła jednak dwa oddechy i pewniejszym krokiem wkroczyła dalej. Miała w końcu sprawiać wrażenie, że jest na właściwym miejscu. Zauważywszy, że jeden z goblinów postanowił wyjść im naprzeciw, do niego właśnie się skierowała. Wiele oczu zwróciło się w ich stronę, ale tylko jeden postanowił podejść. - Dobry wieczór. - Skinęła lekko głową. Nie podchodziła też za blisko, by dystans nie sprawiał, że miałaby patrzeć na goblina z góry. - Jestem Figg z Patrolu Egzekucyjnego, a to mój towarzysz, Fortescue, tłumacz i historyk. Przepraszamy, że niepokoimy o tak późnej porze, ale mam wiadomość. - Powiedziała i w tym momencie wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni płaszcza sporządzony wcześniej nakaz, który podała prosto w dłonie rozmówcy. - Sprawa jest niezwykle nagląca. - Przypomniała sobie co dokładnie mówił Keat na temat goblinów. - Szukamy ważnego przedmiotu, który został odebrany jego twórcy.
| retoryka - poziom II
W obliczu czekającej ich misji zrzuciła na bok skrzydła wspomnień, które wiązały się teraz z nimi. Niemal nie pamiętała całej sytuacji z jaskini, choć była naprawdę tragikomiczna zarówno na miejscu jak i z perspektywy czasu. No i Florean, wprawdzie zaskoczył wszystkich swoją znajomością języków, ale czy naprawdę powinna być aż tak zaskoczona, że chłopak, który niemal nie odrywał nosa od ksiąg... Wie różne rzeczy? Teraz czuła delikatne przytłoczenie. To co zrobiło mogło mieć dla nich długofalowe skutki, a krótko wypowiedziane słowa Just zrzucały na nią odpowiedzialność za wszystkie posunięcia. Dlatego właściwie najbezpieczniej czuła się, że Steffen w swojej znacznie mniejszej, kieszonkowej formie siedzi cichutko w jej kieszeni, gdzie był... względnie bezpieczny. Na pewno bardziej niż były Puchon, który szedł ze swoją twarzą pokazaną całemu światu. Przez chwilę zastanawiała się czy nie lepiej, gdyby wyruszyła sama, nie narażając reszty na konflikt z bankiem, który potrafił naprawdę zatruć życie. Jednak doskonale wiedziała też, że sama by sobie nie poradziła. - Dziękuję. - powiedziała, chowając sprawnie swoją miotłę, by nie zwracała na siebie większej uwagi, choć i tak twierdziła, że miotła nie jest specjalnie kontrowersyjnym środkiem transportu. Może nie najbardziej bezpiecznym, ale widok czarodzieja z miotłą nie powinien być dziwny.
Schowała w kieszeń obawy, byli w takim momencie, że nie mogli się wycofać. - Nie wiem o czym mówisz... - Skomentowała słowa Floreana z lekkim usmiechem na ustach, analogicznym do jego. - My tylko wykonujemy swoją pracę.
Próbowała odwrócić uwagę od tego w jak trudnym położeniu się znajdowali. Bo na zmartwienia dopiero przyjdzie czas.
Minęli wejście do środka i w całym przytłaczającym stresie miejsce prezentowało się dość upiornie i nieprzyjemnie odbierało nadzieje na jakiekolwiek powodzenie. Wzięła jednak dwa oddechy i pewniejszym krokiem wkroczyła dalej. Miała w końcu sprawiać wrażenie, że jest na właściwym miejscu. Zauważywszy, że jeden z goblinów postanowił wyjść im naprzeciw, do niego właśnie się skierowała. Wiele oczu zwróciło się w ich stronę, ale tylko jeden postanowił podejść. - Dobry wieczór. - Skinęła lekko głową. Nie podchodziła też za blisko, by dystans nie sprawiał, że miałaby patrzeć na goblina z góry. - Jestem Figg z Patrolu Egzekucyjnego, a to mój towarzysz, Fortescue, tłumacz i historyk. Przepraszamy, że niepokoimy o tak późnej porze, ale mam wiadomość. - Powiedziała i w tym momencie wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni płaszcza sporządzony wcześniej nakaz, który podała prosto w dłonie rozmówcy. - Sprawa jest niezwykle nagląca. - Przypomniała sobie co dokładnie mówił Keat na temat goblinów. - Szukamy ważnego przedmiotu, który został odebrany jego twórcy.
| retoryka - poziom II
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Steffen schował się w kieszeni Marcelli i nie zamierzał wyściubiać stamtąd nosa - ostatnim, czego im było trzeba, były gobliny przepytujące policjantkę o szczura w jej kieszeni. Siedział więc bezpiecznie ukryty, w ciemności. Chociaż niewiele tutaj widział i nie chciał ryzykować wystawiania z kieszeni łebka, to jako szczur miał wyostrzone wszystkie zmysły - w tym węch i słuch. Dlatego, nie mając wpływu na zachowanie kompanów i goblinów, postanowił skupić się na bodźcach z zewnątrz. Pociągał noskiem i nasłuchiwał, ciekaw, czy jego szczurze zmysły wychwycą coś nieoczywistego dla ludzi.
spostrzegawczość II
sfinalizowany ekwipunek:
spostrzegawczość II
sfinalizowany ekwipunek:
- Spoiler:
-Różdżka
- Eliksir grozy (1 porcja, stat. 0)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 0)
- Płynne srebro (1 porcja, stat. 0)
-Woreczek ze skóry wsiąkiewki, a w nim łajnobomba, złoto leprekonusów, brzękadło, oraz trzy białe kryształy (świstoklik, bonus do uroków, szczęście na III
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Próbowałem nie patrzeć na napis na drzwiach, ale mój wzrok automatycznie skierował się w tamtym kierunku. Nic nie mogłem poradzić na to, że wszedłem do środka i poczułem się jak złodziej. Którym przecież byłem. Miałem wrażenie, że oni też to wiedzą. Nie panikuj - upomniałem się, bo to ostatnie miejsce, w którym mogłem sobie na to pozwolić. Podszedłem dzielnie z Marcelą i ukrytym Stefanem do goblina, który pierwszy zainteresował się naszą obecnością. Kiwnąłem mu z szacunkiem głową, uważnie słuchając co zaczęła do niego mówić Marcela. Miałem nadzieję, że moja znajomość goblideguckiego wystarczy, żeby to w miarę dobrze przetłumaczyć - na szczęście słowa Marceli nie były bardzo skomplikowane. Poczekalem aż skończy i zacząłem tłumaczyć, starając się jak najwierniej odzwierciedlać wszelkie chrząknięcia, żeby przypadkiem nikogo nie obrazić. Naprawdę nie chciałem zezłościć żadnego goblina. Nigdy tak wiele nie zależało od mojego goblideguckiego.
Rzucam na goblidegucki I
Rzucam na goblidegucki I
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Strażnik spojrzał na Marcellę, kiedy zwróciła się ku niemu, nagląco zerkając w kierunku stanowiska, przy którym przyjmowani są petenci; wyciągnął sępiastą dłoń i wysunął jeden długi palec, zwieńczony ostrym pazurem, kierując trójkę czarodziejów dalej, jednak gdy słowa policjantki ucichły, a głos zabrał Florean, oczy goblina zmrużyły się złowieszczo w jakimś tajemniczym przemyśleniu, gdy zogniskował wzrok już tylko na nim. Nie pozostawiało wątpliwości, iż zrozumiał słowa Marcelli - jeśli nie wszystkie, to ich ogólny sens - jednak interakcja w rodzimym języku goblina chyba go nieco udobruchała. W każdym razie na tyle, by przynajmniej podjąć z wami rozmowę. Florean był w stanie przetłumaczyć słowa Marcelli prostym, ale zrozumiałym językiem. Wszyscy troje musieli sobie zdawać sprawę z tego, że gobliny nieczęsto miały do czynienia z czarodziejami, którzy zadali sobie trud zgłębić ich język. Goblin odebrał od Marcelli nakaz, pomruczał pod nosem coś mało zrozumiałego dla Marcelli i Steffana, Florean mógł pojąć, że czyta treść dokumentu jednocześnie tłumacząc go na goblideucki. Przez jego czoło przemknęła gruba zmarszczka, kiedy zatrzymał wzrok w jednym punkcie, nie wypowiedział jednak ani słowa, unosząc głowę - z jego ust wydobył się krzyk:
- Nurght! - ostry, charczący, ale mimo złowrogiego wydźwięku Florean potrafił wymienić przynajmniej trzy istotne dla historii tej rasy postaci, które nosiły tak brzmiące imię - najpewniej kogoś wołał. I rzeczywiście, wkrótce przy trójce czarodziejów pojawił się niska nawet jak na goblinie standardy istota o twarzy wyglądającej młodziej, niż u pozostałych goblinów. Strażnik oddał mu papier, a młody przejrzał go drugi raz, studiując go nie mniej uważnie, niż jego poprzednik - z kamienną twarzą. - Huun tar duuc daan dakhaagach or der dalaan. Daal duun daan haalen an tuuc an huurekaan ac druuc'd tuuc rhaan. Shagaakloch akuur daan drarluuc huul kon, ar an dhokec druuc'd o dec daan magaan kar a al vor togaan. Daan agaan kuukaar. - Wyłącznie Florean był w stanie oddzielić od siebie słowa, a w słowach sylaby, gdy starszy zwrócił się do młodszego; niektóre ze słów były trudniejsze, inne łatwiejsze, znaczenie niektórych różniło się w zależności od akcentu, a poziom znajomości języka Floreana nie sięgał tak wysoko - ale jeśli zechce wsłuchać się w słowa, mógł spróbować zrozumieć ich sens.
Młodszy skinął głową strażnikowi - potem machnął ręką na was, byście podążyli za nim i ruszył w kierunku zejścia do krypt. Krótka wymiana zdań pomiędzy goblinami, z której Florean bez problemu zrozumiał, że z powodu wyjątkowej sytuacji muszą sprowadzić was do skrytek, wywołała na twarzy otwierającej wam wrota istoty niechętny grymas osoby, która chce już zamykać interes, ale na ostatnią chwilę zjawiają się ostatni uciążliwi petenci. Wnętrze banku na tym etapie najprawdopodobniej nie było dla was zaskoczeniem, znaliście ciągnące się tunele, jak i tory z wagonikami, które zjeżdżały do najgłębiej położonych skrytek. Prowadzący was goblin przystanął przy jednym z takich wagoników, poganiając was, byście weszli do środka: wagoniki były dwuosobowe, ten konkretny składał się z trzech segmentów - pierwszy z nich najwyraźniej zamierzał zająć goblin.
Steffen w ciele szczura mógł czuć się komfortowo skryty przed oceniajacymi, nieprzychylnymi i nieco groźnymi spojrzeniami goblinów. Jego wzrok w tej postaci był znacznie słabszy niż zwykle, nadrabiał za to słuchem i węchem, potrafiąc wyczuć to, co niewyczuwalne było dla ludzkich zmysłów. Do tej pory obeszło się bez niespodzianek, pierwszy poziom banku nie niósł niespodziewanych niebezpieczeństw. Jednak od zejścia do chronionej części w powietrzu unosił się drażniący zapach siarki, znacznie mocniej odczuwany przez Steffena, któremu... zakręciło się z tego powodu w nosie, Marcella mogła wyczuć w kieszeni mimowolny ruch pyszczka.
Steffen, jeśli chcesz spróbować powstrzymać kichnięcie, powinieneś wykonać test na wytrzymałość fizyczną o ST 40.
Florean, jeśli chcesz spróbować zrozumieć mowę, musisz rzucić kością na język. Możesz to zrobić przed napisaniem posta, w takiej sytuacji rzuć kością w odpowiednim temacie w szafce zniknięć i prześlij mi wynik prywatną wiadomością, odpowiedź dostaniesz tym samym kanałem.
Marcella, Steffen, Florean + 26 do rzutów (3/3)
Steffen, Florean + 18 do rzutów (3/3)
Marcella Felix Felicis (2/10)
- Nurght! - ostry, charczący, ale mimo złowrogiego wydźwięku Florean potrafił wymienić przynajmniej trzy istotne dla historii tej rasy postaci, które nosiły tak brzmiące imię - najpewniej kogoś wołał. I rzeczywiście, wkrótce przy trójce czarodziejów pojawił się niska nawet jak na goblinie standardy istota o twarzy wyglądającej młodziej, niż u pozostałych goblinów. Strażnik oddał mu papier, a młody przejrzał go drugi raz, studiując go nie mniej uważnie, niż jego poprzednik - z kamienną twarzą. - Huun tar duuc daan dakhaagach or der dalaan. Daal duun daan haalen an tuuc an huurekaan ac druuc'd tuuc rhaan. Shagaakloch akuur daan drarluuc huul kon, ar an dhokec druuc'd o dec daan magaan kar a al vor togaan. Daan agaan kuukaar. - Wyłącznie Florean był w stanie oddzielić od siebie słowa, a w słowach sylaby, gdy starszy zwrócił się do młodszego; niektóre ze słów były trudniejsze, inne łatwiejsze, znaczenie niektórych różniło się w zależności od akcentu, a poziom znajomości języka Floreana nie sięgał tak wysoko - ale jeśli zechce wsłuchać się w słowa, mógł spróbować zrozumieć ich sens.
Młodszy skinął głową strażnikowi - potem machnął ręką na was, byście podążyli za nim i ruszył w kierunku zejścia do krypt. Krótka wymiana zdań pomiędzy goblinami, z której Florean bez problemu zrozumiał, że z powodu wyjątkowej sytuacji muszą sprowadzić was do skrytek, wywołała na twarzy otwierającej wam wrota istoty niechętny grymas osoby, która chce już zamykać interes, ale na ostatnią chwilę zjawiają się ostatni uciążliwi petenci. Wnętrze banku na tym etapie najprawdopodobniej nie było dla was zaskoczeniem, znaliście ciągnące się tunele, jak i tory z wagonikami, które zjeżdżały do najgłębiej położonych skrytek. Prowadzący was goblin przystanął przy jednym z takich wagoników, poganiając was, byście weszli do środka: wagoniki były dwuosobowe, ten konkretny składał się z trzech segmentów - pierwszy z nich najwyraźniej zamierzał zająć goblin.
Steffen w ciele szczura mógł czuć się komfortowo skryty przed oceniajacymi, nieprzychylnymi i nieco groźnymi spojrzeniami goblinów. Jego wzrok w tej postaci był znacznie słabszy niż zwykle, nadrabiał za to słuchem i węchem, potrafiąc wyczuć to, co niewyczuwalne było dla ludzkich zmysłów. Do tej pory obeszło się bez niespodzianek, pierwszy poziom banku nie niósł niespodziewanych niebezpieczeństw. Jednak od zejścia do chronionej części w powietrzu unosił się drażniący zapach siarki, znacznie mocniej odczuwany przez Steffena, któremu... zakręciło się z tego powodu w nosie, Marcella mogła wyczuć w kieszeni mimowolny ruch pyszczka.
Steffen, jeśli chcesz spróbować powstrzymać kichnięcie, powinieneś wykonać test na wytrzymałość fizyczną o ST 40.
Florean, jeśli chcesz spróbować zrozumieć mowę, musisz rzucić kością na język. Możesz to zrobić przed napisaniem posta, w takiej sytuacji rzuć kością w odpowiednim temacie w szafce zniknięć i prześlij mi wynik prywatną wiadomością, odpowiedź dostaniesz tym samym kanałem.
Marcella, Steffen, Florean + 26 do rzutów (3/3)
Steffen, Florean + 18 do rzutów (3/3)
Marcella Felix Felicis (2/10)
Spojrzenie goblina nie należało do przyjemnych. Odniosłem wrażenie, że przejrzał nasze plany, a w głowie pojawiły mi się same najgorsze scenariusze zakończenia tej misji. Już nie mogliśmy się wycofać, więc dzielnie wytrzymałem jego spojrzenie, sądząc, że prawdziwy tłumacz też by tak zrobił. Obserwowałem go z zainteresowaniem, próbując wychwycić jakiekolwiek zrozumiałe słowo, które mogłoby nam pomóc w tym (zaczynam podejrzewać, że niemożliwym) zadaniu. Kiwnąłem Marcelinie głową, kiedy goblin wydobył z siebie złowróżbny okrzyk, żeby ją uspokoić. Wystarczająco dużo naczytałem się o Nurghtcie Straszliwym, żeby to imię już na zawsze zapisało się w mojej pamięci.
Przyjście drugiego goblina nie zwiastowało niczego dobrego, ale starałem się nie okazywać po sobie zdenerwowania. Na wszelki wypadek zacząłem się rozglądać po przestronnej sali, nie chcąc się zdradzić swoim gapiostwem. Bycie Zakonnikiem nauczyło mnie większego panowania nad emocjami. Ale na prawdziwą próbę zostałem wystawiony dosłownie chwilę później, kiedy zaskakująco niski goblin podzielił się swoją opinią. Nie miałem pojęcia czym jest trzeci łuk ani królewski zakręt, nie udało mi się wszystkiego wychwycić, ale te parę słów wystarczyło, żeby się upewnić, że nam nie ufają. Zacząłem się gorączkowo zastanawiać co mogły oznaczać króliczki, przecież w Gringotcie nie mogli trzymać takich puchatych zwierzątek. To nie miało sensu. Mimo wszystko musiałem podzielić się z moimi towarzyszami jedną wiadomością, która spowodowała, że mój żołądek zawinął się w ciasny supełek. - Piękny jest ten żyrandol - zacząłem cicho, żeby nie przeszkadzać innym goblinom w pracy, spoglądając na Marcelinę. - Te białe kryształy zdają się spadać w dół jak w jakimś wodospadzie - dodałem, wręcz modląc się o to, żeby wyłapała to jedno słowo. Wodospad i Steffen, to nie mogło się dobrze skończyć. - Naan bogh'd an - żyrandol jest piękny, postanowiłem podzielić się swoją opinią z towarzyszącym nam goblinem, bo praca tłumacza to chyba też dbanie o to, żeby obcokrajowiec nie poczuł się wykluczony z rozmowy. Splotłem dłonie za plecami i ruszyłem za goblinem, tak się spodziewając, że zaprowadzi nas do wagoników. Pozwoliłem Marceli pierwszej wybrać miejsce i usiadłem obok niej, czując ulgę, kiedy goblin usiadł przed nami. Wreszcie przestałem się czuć obserwowany. Spojrzałem na Marcelinę, ale nie wiedziałem co jej powiedzieć. Chyba też rozumiała, że nasza sytuacja prezentowała się źle.
Przyjście drugiego goblina nie zwiastowało niczego dobrego, ale starałem się nie okazywać po sobie zdenerwowania. Na wszelki wypadek zacząłem się rozglądać po przestronnej sali, nie chcąc się zdradzić swoim gapiostwem. Bycie Zakonnikiem nauczyło mnie większego panowania nad emocjami. Ale na prawdziwą próbę zostałem wystawiony dosłownie chwilę później, kiedy zaskakująco niski goblin podzielił się swoją opinią. Nie miałem pojęcia czym jest trzeci łuk ani królewski zakręt, nie udało mi się wszystkiego wychwycić, ale te parę słów wystarczyło, żeby się upewnić, że nam nie ufają. Zacząłem się gorączkowo zastanawiać co mogły oznaczać króliczki, przecież w Gringotcie nie mogli trzymać takich puchatych zwierzątek. To nie miało sensu. Mimo wszystko musiałem podzielić się z moimi towarzyszami jedną wiadomością, która spowodowała, że mój żołądek zawinął się w ciasny supełek. - Piękny jest ten żyrandol - zacząłem cicho, żeby nie przeszkadzać innym goblinom w pracy, spoglądając na Marcelinę. - Te białe kryształy zdają się spadać w dół jak w jakimś wodospadzie - dodałem, wręcz modląc się o to, żeby wyłapała to jedno słowo. Wodospad i Steffen, to nie mogło się dobrze skończyć. - Naan bogh'd an - żyrandol jest piękny, postanowiłem podzielić się swoją opinią z towarzyszącym nam goblinem, bo praca tłumacza to chyba też dbanie o to, żeby obcokrajowiec nie poczuł się wykluczony z rozmowy. Splotłem dłonie za plecami i ruszyłem za goblinem, tak się spodziewając, że zaprowadzi nas do wagoników. Pozwoliłem Marceli pierwszej wybrać miejsce i usiadłem obok niej, czując ulgę, kiedy goblin usiadł przed nami. Wreszcie przestałem się czuć obserwowany. Spojrzałem na Marcelinę, ale nie wiedziałem co jej powiedzieć. Chyba też rozumiała, że nasza sytuacja prezentowała się źle.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Głośny, chrapliwy krzyk goblina sprawił, że aż drgnęła niepewnie w zaskoczeniu. Trochę to niemiłe tak po prostu rozmawiać sobie w innym języku zaraz obok rozmówcy, chociaż trochę rozumiała ich postawę. Gobliny nigdy nie zachowywały się jak bardzo zadowolone i pomocne, kiedy Ministerstwo mieszało się do ich pracy. Miała nadzieję, że to tylko z tego powodu postawę mieli tak niechętną i na razie nie mają żadnych podejrzeń. A nawet jeśli, to poza małą niespodzianką w kieszeni Marcelli, nie mieli wiele do ukrycia. Nawet zaklęcia wykrywające fałszerstwo nie podziałają w momencie, gdy ich praca była wykonana manualnie, zwykłym piórem.
Spojrzała na Floreana zaskoczona, gdy wspomniał o żyrandolu, bo nie miało to wiele sensu w tym momencie. Dopiero kiedy wyłapała to bardzo wyszukane porównanie zrozumiała, że nie mogło być przypadkowe. Wodospad - słowo, które przyprawiło od razu o ciarki na plecach. Nawet jeśli nie zrobi wiele zarówno Marcelli jak i Floreanowi to szczurek w kieszeni mógł już czuć się zagrożony, w końcu woda z wodospadu może go z łatwością przemienić znów w ludzką formę. Ruszyli w stronę wrót i wtedy Marcella kiwnęła grzecznie głową w stronę starszego z goblinów. - Dziękuję! Jak jest dziękuję po goblińsku? - spytała swojego towarzysza. Uznała, że byłoby to naprawdę miłe, tak po prostu.
Całą drogę do wagoników wydawała się nieco nieobecna, próbując wymyślić, w jaki sposób zaradzić na szczurzy problem, jednak dopiero kiedy goblin wsiadł w pierwszy z wagoników małej kolejki, zrozumiała, że teraz, gdy nie patrzył w ich stronę, będzie prawdopodobnie ich jedyna szansa, by jakoś się nie zdradzić. Co więcej w zupełnie pustym wagonie będzie o wiele łatwiej się ukryć. Usiadła obok Floreana, znowu posyłając mu spojrzenie, jedynie przez chwilę pozostając bardzo niepewną tego, co się dzieje, by po chwili wziąć głębszy oddech i uspokoić stres. Nie chciała, by oddziaływał on na resztę towarzyszy. - Ostatni wagonik będzie pusty? - Zadbała, by te słowa brzmiały jak zupełnie zwyczajne, nieproblematyczne pytanie w stronę swojego towarzysza, dlatego właśnie zwracała się bezpośrednio do siedzącego obok czarodzieja. Miały one jednak inny charakter - miały być słyszalne dla Steffena, by wiedział, w jaką sytuację zaraz zostanie wrzucony. - Niezbyt lubię szybkie kolejki... Nigdy nie wsiadałam nawet w magicznym wesołym miasteczku. Dla bezpieczeństwa powinniśmy się trzymać blisko... Nisko, to znaczy nisko. - Brawo Marcella, ale samo powtórzenie tego słowa też miało swoje na celu.
Kiedy goblin uruchamiał kolejkę, kobieta sięgnęła do swojej kieszeni, w której miała szczurka i bezceremonialne złapała go, by wsunąć go (popychając z resztą nawet palcami jego kuper) w rękaw swojego płaszcza, a następnie przełożyła dłoń za plecy Floreana (geez, wyglądało, jakby chciała go obejmować, goblin pewnie uzna ich za dziwaków), by Steffan mógł wyjść unikając wzroku goblina, a w swojej mniejszej formie nie powinien mieć problemów, by przetuptać do ostatniego wagonika. Przy odrobinie szczęścia możliwe, że nawet nie będzie to wyglądało dziwnie.
| no to zręczne ręce - poziom 0
Spojrzała na Floreana zaskoczona, gdy wspomniał o żyrandolu, bo nie miało to wiele sensu w tym momencie. Dopiero kiedy wyłapała to bardzo wyszukane porównanie zrozumiała, że nie mogło być przypadkowe. Wodospad - słowo, które przyprawiło od razu o ciarki na plecach. Nawet jeśli nie zrobi wiele zarówno Marcelli jak i Floreanowi to szczurek w kieszeni mógł już czuć się zagrożony, w końcu woda z wodospadu może go z łatwością przemienić znów w ludzką formę. Ruszyli w stronę wrót i wtedy Marcella kiwnęła grzecznie głową w stronę starszego z goblinów. - Dziękuję! Jak jest dziękuję po goblińsku? - spytała swojego towarzysza. Uznała, że byłoby to naprawdę miłe, tak po prostu.
Całą drogę do wagoników wydawała się nieco nieobecna, próbując wymyślić, w jaki sposób zaradzić na szczurzy problem, jednak dopiero kiedy goblin wsiadł w pierwszy z wagoników małej kolejki, zrozumiała, że teraz, gdy nie patrzył w ich stronę, będzie prawdopodobnie ich jedyna szansa, by jakoś się nie zdradzić. Co więcej w zupełnie pustym wagonie będzie o wiele łatwiej się ukryć. Usiadła obok Floreana, znowu posyłając mu spojrzenie, jedynie przez chwilę pozostając bardzo niepewną tego, co się dzieje, by po chwili wziąć głębszy oddech i uspokoić stres. Nie chciała, by oddziaływał on na resztę towarzyszy. - Ostatni wagonik będzie pusty? - Zadbała, by te słowa brzmiały jak zupełnie zwyczajne, nieproblematyczne pytanie w stronę swojego towarzysza, dlatego właśnie zwracała się bezpośrednio do siedzącego obok czarodzieja. Miały one jednak inny charakter - miały być słyszalne dla Steffena, by wiedział, w jaką sytuację zaraz zostanie wrzucony. - Niezbyt lubię szybkie kolejki... Nigdy nie wsiadałam nawet w magicznym wesołym miasteczku. Dla bezpieczeństwa powinniśmy się trzymać blisko... Nisko, to znaczy nisko. - Brawo Marcella, ale samo powtórzenie tego słowa też miało swoje na celu.
Kiedy goblin uruchamiał kolejkę, kobieta sięgnęła do swojej kieszeni, w której miała szczurka i bezceremonialne złapała go, by wsunąć go (popychając z resztą nawet palcami jego kuper) w rękaw swojego płaszcza, a następnie przełożyła dłoń za plecy Floreana (geez, wyglądało, jakby chciała go obejmować, goblin pewnie uzna ich za dziwaków), by Steffan mógł wyjść unikając wzroku goblina, a w swojej mniejszej formie nie powinien mieć problemów, by przetuptać do ostatniego wagonika. Przy odrobinie szczęścia możliwe, że nawet nie będzie to wyglądało dziwnie.
| no to zręczne ręce - poziom 0
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Steffen zamarł w napięciu, nie widząc co robią gobliny, ale mając nadzieję, że Marcella i Florean jakoś sobie radzą. Chyba sobie radzili, skoro nie wyleciał jeszcze z kieszeni ale nie poczuł na sobie magii używanej przeciw złodziejom. Niestety, nie domyślił się niczego więcej, bo chrapliwy goblinogudecki nie mówił mu zupełnie nic. Cała nadzieja we Floreanie, człowieku o nieoczekiwanych talentach! Wytężał uszka, próbując zrozumieć chociaż angielski, ale słowa brzmiały zbyt mrukliwie i cicho. Nie wiedział, czego się spodziewał, pociągając noskiem, ale na pewno nie zbliżającego się kichnięcia. Zaczął żałować, że podczas długich rozmów ze swoim szczurem Pimpusiem (który zawitał do domu Steffena w nowy rok), nie poruszył tematu radzenia sobie z takimi problemami. Zmarszczył nosek, usiłując powstrzymać kichnięcie - musiał wytrzymać i nie zwracać na siebie uwagi. Tymczasem Marcella ruszyła gdzieś dalej i nagle połaskotała go dodatkowo, znienacka przekładając go do rękawa. Pojął, co powinien zrobić, że chyba chciała aby ukrył się w wagoniku (czy była zbyt zaabsorbowana obłapywaniem pana Floreana?), więc z ciężkim sercem wyślizgnął się i spróbował ukryć w ciemności, na razie pod ławką na której siedzieli jego towarzysze. Rozejrzał się i postanowił, że najbezpieczniej będzie chyba za nimi, w kolejnym wagoniku, ale postanowił wstrzymać się z tuptaniem tam dopóki istnieje ryzyko, że gobliny się rozglądają.
rzut: wytrzymałość fizyczna II
Przemieszczam się pod ławkę
W razie konieczności rzutu na ukrycie się proszę mg o info!
rzut: wytrzymałość fizyczna II
Przemieszczam się pod ławkę
W razie konieczności rzutu na ukrycie się proszę mg o info!
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Starszy goblin niedbale skinął głową Marcelli, najprawdopodobniej potrafiąc zrozumieć jej podziękowania, może samo słowo, a może ton i sens wypowiedzi, tego wiedzieć nie mogła.
Młodszy goblin przygotowywał wagonik, spoglądając przez ramię na zachwyt Floreana nad żyrandolem, pod nosem wzdychając słowa, które Fortescue mógł przetłumaczyć jako zrezygnowane czarodzieje...; zaraz jednak zreflektował się i na komplement odpowiedział krótkim, zdawkowym podziękowaniem - również wypowiedzianym w języku goblinów. Nie reagował nadto na waszą wymianę zdań, przełączając coś pomiędzy wihajstrami wagonika, oglądając się jedynie przez ramię, gdy Marcella objęła Floreana. Goblin zaśmiał się cicho pod nosem, mówiąc coś po goblińsku:
- Maan tre ghen, naad jera yarm - I choć sam goblin nie wydawał się szczególnie złośliwy, to w tych słowach wybrzmiało coś kpiącego - pomysłowa maskarada ze strony Figg jednak zadziałała, wasz przewodnik nie przyglądał się waszym ruchom zbyt długo, dzięki czemu Marcella mogła spokojnie pozwolić zejść Steffenowi.
Sam Steffen bohatersko powstrzymał kichnięcie, z jego pyszczka nie wydobył się żaden odgłos, przetruchtał też pod ławę, na której zasiadło dwoje Zakonników. Wkrótce potem wagonik ruszył, zostawiając za sobą pozostałą część banków, innych goblinów i Londyn, jaki był wam znany.
Korytarze pod bankiem Gringotta zawsze były magiczne, ciągnące się niby kopalniane tunele pośród licznych ostrych zakrętów, morderczych przepaści i stromych zjazdów wagoniki zataczały szalone spirale zdecydowanie zbyt szybkich jazd; mijaliście kolejne ścieżki oświetlone pochodniami, których blask rozmywał się w prędkości przyciskającej Steffena do tylnej ścianki wagonika, kolejny stromy zjazd w dół zmusił Marcellę i Floreana do uchwycenia się barierek wagonika, a Steffena - brutalnie przeturlało w przód, pod nogi jego przyjaciół. Drażniący zapach siarki wciąż unosił się w powietrzu, gdzieś w pobliżu zaryczał smok - lub insza bestia, żadne z was nie potrafiło z całą pewnością tego stwierdzić - kolejne szarpnięcie będące efektem zbyt ostrego skrętu na krótki moment mogło dać wam ułudę wykolejenia się wagonika, to jednak nie nastąpiło: a wagonik właśnie znowu sunął w dół, prosto w tryskającą wodę wodospadu, który - być może - mógł być wodospadem złodzieja. Nie widzieliście, co znajdowało się za wodą.
Marcella Felix Felicis (3/10)
Młodszy goblin przygotowywał wagonik, spoglądając przez ramię na zachwyt Floreana nad żyrandolem, pod nosem wzdychając słowa, które Fortescue mógł przetłumaczyć jako zrezygnowane czarodzieje...; zaraz jednak zreflektował się i na komplement odpowiedział krótkim, zdawkowym podziękowaniem - również wypowiedzianym w języku goblinów. Nie reagował nadto na waszą wymianę zdań, przełączając coś pomiędzy wihajstrami wagonika, oglądając się jedynie przez ramię, gdy Marcella objęła Floreana. Goblin zaśmiał się cicho pod nosem, mówiąc coś po goblińsku:
- Maan tre ghen, naad jera yarm - I choć sam goblin nie wydawał się szczególnie złośliwy, to w tych słowach wybrzmiało coś kpiącego - pomysłowa maskarada ze strony Figg jednak zadziałała, wasz przewodnik nie przyglądał się waszym ruchom zbyt długo, dzięki czemu Marcella mogła spokojnie pozwolić zejść Steffenowi.
Sam Steffen bohatersko powstrzymał kichnięcie, z jego pyszczka nie wydobył się żaden odgłos, przetruchtał też pod ławę, na której zasiadło dwoje Zakonników. Wkrótce potem wagonik ruszył, zostawiając za sobą pozostałą część banków, innych goblinów i Londyn, jaki był wam znany.
Korytarze pod bankiem Gringotta zawsze były magiczne, ciągnące się niby kopalniane tunele pośród licznych ostrych zakrętów, morderczych przepaści i stromych zjazdów wagoniki zataczały szalone spirale zdecydowanie zbyt szybkich jazd; mijaliście kolejne ścieżki oświetlone pochodniami, których blask rozmywał się w prędkości przyciskającej Steffena do tylnej ścianki wagonika, kolejny stromy zjazd w dół zmusił Marcellę i Floreana do uchwycenia się barierek wagonika, a Steffena - brutalnie przeturlało w przód, pod nogi jego przyjaciół. Drażniący zapach siarki wciąż unosił się w powietrzu, gdzieś w pobliżu zaryczał smok - lub insza bestia, żadne z was nie potrafiło z całą pewnością tego stwierdzić - kolejne szarpnięcie będące efektem zbyt ostrego skrętu na krótki moment mogło dać wam ułudę wykolejenia się wagonika, to jednak nie nastąpiło: a wagonik właśnie znowu sunął w dół, prosto w tryskającą wodę wodospadu, który - być może - mógł być wodospadem złodzieja. Nie widzieliście, co znajdowało się za wodą.
Marcella Felix Felicis (3/10)
Przyznać trzeba, że na chwilę zamarła, kiedy wzrok młodego goblina padł na nią dokładnie w momencie, kiedy Steffen wysuwał swój mały, włochaty kuper z jej rękawa, spojrzała na niego z dużymi oczami, ale zareagował na to śmiechem. Na samym początku nie do końca rozumiała taką reakcję, bo z jej perspektywy nie wyglądało to wcale zabawnie, ale dopiero, kiedy jej spojrzenie powędrowało na czarodzieja siedzącego obok... chyba w końcu rozwiązanie, takie proste, przyszło jej do głowy, dlatego z dziwnym, niezręcznym zupełnie uczuciem, usiadła zupełnie prosto, odwracając wzrok gdzieś w okolice barierki wagonika. - Co on powiedział? - spytała na wszelki wypadek.
Dużo czasu na zastanowienie nie mieli. Kolejka ruszyła prosto do podziemi, wchodząc w zakręty lepiej niż Ernest Prang kiedykolwiek (a każdy kto kiedykolwiek wracał Błędnym Rycerzem do domu w środku nocy wie, jak to wygląda). A kolejek nie lubiła naprawdę, więc w każdej możliwej chwili próbowała się czegoś złapać, najpierw ramienia Floreana, ale w momencie, kiedy zrozumiała, jakie reakcje goblin miał na takie zachowania, szybko oderwała dłonie i złapała się barierki wagonika. Do pewnego momentu... Zauważyła, że coś małego i włochatego potoczyło się po wagoniku gdzieś w okolicy jej nóg i mogłaby przysiąc, że jest to Steffen. Niestety. Czyli nie przeszedł do wagonika za nimi i jeśli dobrze wiedziała, wodospad, który mieli minąć, mógł przemienić go ponownie do stanu pierwotnego, co nie tylko wywołałoby prawdopodobnie zapytanie u goblina, to jeszcze możliwe, że byłoby zwyczajnie niebezpieczne dla nich wszystkich - trzy osoby w dwuosobowym wagoniku, to nie brzmiało dobrze. Dlatego Marcella, nie myśląc wiele, zdjęła apaszkę ze swojej szyi, która była podstawową częścią wiosennej garderoby i szybkim ruchem złapała w nią szczurka, żeby następnie wsunąć go głęboko pod swoje ubranie, aż pod pomarańczowy sweter i pochyliła się, tak, by nie było najmniejszej możliwości, by woda dotarła tak głęboko pod jej ubrania. - Nawet się nie... próbuj ruszyć. - powiedziała to szeptem tak cichym, że pewnie nawet Florean nie miał szans tego usłyszeć. Miała nadzieję, że to wystarczy, że to, że szczura nie dotknie nawet kropla wody z tego wodospadu, nie przemieni go.
| to jeszcze raz zręczne ręce?
Dużo czasu na zastanowienie nie mieli. Kolejka ruszyła prosto do podziemi, wchodząc w zakręty lepiej niż Ernest Prang kiedykolwiek (a każdy kto kiedykolwiek wracał Błędnym Rycerzem do domu w środku nocy wie, jak to wygląda). A kolejek nie lubiła naprawdę, więc w każdej możliwej chwili próbowała się czegoś złapać, najpierw ramienia Floreana, ale w momencie, kiedy zrozumiała, jakie reakcje goblin miał na takie zachowania, szybko oderwała dłonie i złapała się barierki wagonika. Do pewnego momentu... Zauważyła, że coś małego i włochatego potoczyło się po wagoniku gdzieś w okolicy jej nóg i mogłaby przysiąc, że jest to Steffen. Niestety. Czyli nie przeszedł do wagonika za nimi i jeśli dobrze wiedziała, wodospad, który mieli minąć, mógł przemienić go ponownie do stanu pierwotnego, co nie tylko wywołałoby prawdopodobnie zapytanie u goblina, to jeszcze możliwe, że byłoby zwyczajnie niebezpieczne dla nich wszystkich - trzy osoby w dwuosobowym wagoniku, to nie brzmiało dobrze. Dlatego Marcella, nie myśląc wiele, zdjęła apaszkę ze swojej szyi, która była podstawową częścią wiosennej garderoby i szybkim ruchem złapała w nią szczurka, żeby następnie wsunąć go głęboko pod swoje ubranie, aż pod pomarańczowy sweter i pochyliła się, tak, by nie było najmniejszej możliwości, by woda dotarła tak głęboko pod jej ubrania. - Nawet się nie... próbuj ruszyć. - powiedziała to szeptem tak cichym, że pewnie nawet Florean nie miał szans tego usłyszeć. Miała nadzieję, że to wystarczy, że to, że szczura nie dotknie nawet kropla wody z tego wodospadu, nie przemieni go.
| to jeszcze raz zręczne ręce?
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Steffen nadal nie rozumiał wiele z tego, co słyszał, ale nagle usłyszał szum wody - i zrozumiał, że przed nimi może znajdować się legendarny wodospad złodzieja, o którym słyszał przy okazji przygotowywania się do pracy w Gringottcie. W dodatku wagonik gwałtownie przeturlał jego bezwładnym, szczurzym ciałkiem. Przerażony, instynktownie podbiegł w stronę stóp Marcelli, która chyba wyczuła jego strach, bo schowała go pod ubranie. Czuł się tutaj bezpiecznie, ale myśl o wodospadzie nie dawała im spokoju. Co, jeśli ich wykryje?
Ale to wodospad ZŁODZIEJA, a my... tylko odzyskujemy SKRADZIONĄ rzecz. Profesor Bagshot na pewno zostawiłaby flet Zakonowi, to przecież nasza własność! - olśniło go nagle. Spróbował skupić się tylko na tej myśli, próbując przekonać siebie samego - a zarazem magię ewentualnego wodospadu złodzieja - że jest z zupełnie praworządnych i dobrych pobudek, po swoją (kolektywną, bo całego Zakonu) prawowitą własność. Zarazem skulił się i próbował zastygnąć w bezruchu, chroniąc się przed byciem dostrzeżonym i próbując schować się w swetrze Marcelli przed wodą wodospadu.
ukrywanie się (przed wodą?) - I
Ale to wodospad ZŁODZIEJA, a my... tylko odzyskujemy SKRADZIONĄ rzecz. Profesor Bagshot na pewno zostawiłaby flet Zakonowi, to przecież nasza własność! - olśniło go nagle. Spróbował skupić się tylko na tej myśli, próbując przekonać siebie samego - a zarazem magię ewentualnego wodospadu złodzieja - że jest z zupełnie praworządnych i dobrych pobudek, po swoją (kolektywną, bo całego Zakonu) prawowitą własność. Zarazem skulił się i próbował zastygnąć w bezruchu, chroniąc się przed byciem dostrzeżonym i próbując schować się w swetrze Marcelli przed wodą wodospadu.
ukrywanie się (przed wodą?) - I
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 21
'k100' : 21
Mój poziom stresu osiągnął tak wysoki poziom, że przestałem go odczuwać. Ogarnął mnie pozorny spokój. Siedziałem w tym nieszczęsnym wagoniku, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że teraz to już tylko sam Merlin mógł nam pomóc. Ruszyliśmy, a zawrotna prędkość wyginała moje wnętrzności w te same spirale co magiczne tory, którymi jechaliśmy. Marcelina zrozumiala moj przekaz, wiedziałem o tym, inaczej nie próbowałaby przenieść Steffena w inne miejsce. Nie do końca wiedziałem jaki dokładnie ma plan, ale musiałem jej zaufać - to ona miała dzisiejszego dnia stać na czele naszej wyprawy.
Ucieszyłem się, kiedy goblina mruknął w naszą stronę jakieś głupoty. Nie pomyślałem, że mógł odczytać zachowanie Marceli w ten sposób, ale w zasadzie było to nam na rękę. Mimo wszystko już otworzyłem usta, żeby jej powiedzieć, że słowa goblina nie są istotne, ale zmieniłem zdanie. To mogło być istotne, że odebrał nas w ten sposób. - Chyba uznał, że to nie jest dobre miejsce na romanse - odparłem, szybko łapiąc się barierek, bo podróż robiła się coraz bardziej ekstremalna. Było jasno, a potem znowu ciemno, a potem usłyszałem jakiś przerażający ryk. - An ghd keer?! - Co to było?! zapytałem goblina, bo jeżeli w podziemiach faktycznie żyje smok to już po nas. Po co naczytałem się tych wszystkich książek o banku, teraz tylko przypominałem sobie same najgorsze fragmenty.
Wagonik znowu szarpnął, Steffen chyba poleciał na druga stronę wagonika, a ja poczułem, że już mam dość tej podróży. - Zaraz zwymiotuje - stwierdziłem, mocniej sciskajac dłonie na barierce. A przecież to dopiero początek! Zacząłem prosić Merlina, żeby nas oszczędził, może ten wodospad dzisiaj nie działa, a może nie uzna nas za złodziei, nie czułem się jak złodziej!
Ucieszyłem się, kiedy goblina mruknął w naszą stronę jakieś głupoty. Nie pomyślałem, że mógł odczytać zachowanie Marceli w ten sposób, ale w zasadzie było to nam na rękę. Mimo wszystko już otworzyłem usta, żeby jej powiedzieć, że słowa goblina nie są istotne, ale zmieniłem zdanie. To mogło być istotne, że odebrał nas w ten sposób. - Chyba uznał, że to nie jest dobre miejsce na romanse - odparłem, szybko łapiąc się barierek, bo podróż robiła się coraz bardziej ekstremalna. Było jasno, a potem znowu ciemno, a potem usłyszałem jakiś przerażający ryk. - An ghd keer?! - Co to było?! zapytałem goblina, bo jeżeli w podziemiach faktycznie żyje smok to już po nas. Po co naczytałem się tych wszystkich książek o banku, teraz tylko przypominałem sobie same najgorsze fragmenty.
Wagonik znowu szarpnął, Steffen chyba poleciał na druga stronę wagonika, a ja poczułem, że już mam dość tej podróży. - Zaraz zwymiotuje - stwierdziłem, mocniej sciskajac dłonie na barierce. A przecież to dopiero początek! Zacząłem prosić Merlina, żeby nas oszczędził, może ten wodospad dzisiaj nie działa, a może nie uzna nas za złodziei, nie czułem się jak złodziej!
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Główna sala banku
Szybka odpowiedź