Wydarzenia


Ekipa forum
Dolina Glendalough
AutorWiadomość
Dolina Glendalough [odnośnik]22.04.16 14:57
First topic message reminder :

Glendalough

Glendalough to malownicza dolina położona w irlandzkich górach Wicklow. U ich podnóży rozpościerają się dwa jeziora: Upper Lake i Lower Lake, nad którymi często zawisa gęsta mgła, czyniąc tutejsze widoki wręcz mistycznymi. Jednak nie tylko to ma wpływ na panujący tu niezwykły, baśniowy nastrój; pomimo pięknych krajobrazów, z jakiegoś powodu dolina nie jest zbyt często odwiedzana przez mugolskich turystów. Być może to miejsce budzi w nich niepokój, w końcu ptaki w koronach drzew ćwierkają z dziwnym przejęciem, a na powierzchni jeziora znikąd pojawiają się rozległe kręgi. Mówi się, że Upper Lake zostało zamieszkałe przez druzgotki oraz trytony, które są wyjątkowo nieskore do kontaktów z czarodziejami. Z tego właśnie powodu niezalecane są kąpiele w tych czarujących, choć wybitnie niebezpiecznych wodach.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 30.12.17 21:14, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dolina Glendalough - Page 30 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Dolina Glendalough [odnośnik]16.11.24 18:28
Obdarzyłam Vesnę przeciągającym się w czasie spojrzeniem.
- Czy to jakaś rodzinna tradycja Krumów? Zdrobnienia. Spróbowałam odszukać w tym coś więcej, odnaleźć uzasadnienie dla dziwnego, niezrozumiałego dla mnie nazewnictwa. Czy to była siostrzana pieszczota? A może jednak docinka? Krum robił dokładnie to samo, gdy zwracał się do mnie tak, jak tego nie znosiłam. I wciąż nie znalazłam właściwiej metody, by zamknąć mu dziób. Może poza pięścią. To działało niezależnie od sytuacji. Nie mojego oznajmiłam w rodzimej mowie, tym razem wbijając twardy wzrok w szlak tuż przed nami. Wciąż nie czułam, że powinnam tak go postrzegać, że on mógłby w podobny sposób określać mnie. Z jakiegoś powodu pięści na tę myśl zaciskały się samoistnie. Z jakiegoś powodu musiałam z tym walczyć. Ona jednak nie przestawała, melodyjnym głosem prowadząc mnie wprost na skraj. Pod dobrze wszystkim znanym nieporuszeniem, kłębił się bowiem niemożliwy chaos. Podsuwała mi skrzętnie wskazówki, których nie potrafiłam wprowadzić w życie, choć się starałam. Przecież rozmawiam, przecież na niego patrzę, przecież jesteśmy tutaj razem. Co dalej? - Nie wiem… - co robić. Najłatwiej było po prostu uciec, teraz przed nią i cały czas przed nim. To też zrobiłam, nie dokończywszy przecież swojej odpowiedzi. Echo jej słów zdawało się mieszać się z chrupiącymi pod podeszwą skruszonymi kawałkami skały. Nie chciałam niczego zniszczyć, a jednocześnie nie umiałam ruszyć dalej. Podejść bliżej.
Za to jemu wychodziło to doskonale. Szukał sprężenia z moimi krokami, zaglądał, spoglądał, otaczał mnie tyloma słowami. Za naszymi plecami wybrzmiewały głosy pozostałych towarzyszy. Słyszałam wołającego Igora i obróciłam głowę w jego stronę. – Lepiej chodź tu i pokaż, że nie opuszczasz treningówwytknęłam mu. Vesna i on podążali z zachowaniem pewnej odległości. Po co? Nie mogłam jednak zastanawiać się jednak na tym zbyt długo. Krum mi na to nie pozwalał, wtrącając swoją osobę wytrwale w mój widok i moje myśli. Ja zaś coraz bardziej uświadamiałam sobie, że chyba tego chciałam. Żeby był po prostu obok mnie. Żeby mnie znowu dotknął, nawet jeśli zapierałam się przed tym całą sobą. Bałagan w głowie wszystko komplikował. Krum wszystko komplikował. Co? spytałam bez zrozumienia i nagle zatrzymałam się, by porządnie się mu przyjrzeć. O czym on mówił? Takich rzeczach. Do stu zdziczałych niedźwiedzi, dlaczego mówił to głośno i akurat tutaj? Nic mi nie jestodpowiedziałam sucho, kontynuując wędrówkę ze zdecydowanie żwawszym tempem. On rozprawiał dalej, a ja wtenczas czułam, jak moje mięśnie się napinają, jak po kręgosłupie ślizga się zimny dreszcz. On się o mnie martwił. Powoli to do mnie docierało i czułam, że wewnątrz mnie coś kruszeje. Moje ciało pamiętało, to oczywiste. Nawet teraz pamiętało, pielęgnując pewne odczucia w niezrozumiałym dla mnie rytuale. Skąd o tym wiedział?Wiesz, że jestem odporna – mruknęłam, wcale na niego nie patrząc. To była moja jedyna odpowiedź. Żadnej obietnicy, żadnej pewności, że przyjdę do niego, gdy coś się wydarzy. Nie umiałam wybrać innego rozwiązania.
- Zatem gorszy szlak przyznałam krótko, nie panując nawet nad tym, że cały czas przyspieszałam. Z pewnością nie z powodu utrudnienia przeprawy. Mają tempo, jakby dawno nie byli na treningu podzieliłam się z nim swoim spostrzeżeniem. Zostawali z tyłu, a przecież jeszcze nie znaleźliśmy się na wymagającym kawałku drogi. Dopiero zaczynaliśmy.
Uczyniłam to bezwarunkowo. Pazury wbiły się w skórę otulającej moje palce dłoni. Najpierw mocno, buntowniczo i w zupełnym szoku. Nie potrafiłam pochylić głowy i poszukać spojrzeniem widoku dwóch łączących się ze sobą rąk. Wszystko nagle zastygło, coś zatrzymało się w piersi, coś zarwało się w myślach. Zrobił to, jakby mówił chodź ze mną. Przecież szłam, cały czas szłam obok. Potrzebowałam chwili, żeby przestać się bronić, żeby rozluźnić spięte defensywnie mięśnie, żeby mu pozwolić zrobić coś, czego wcale nie chciałam mu zabronić. Tamta chwila wydawała się być już daleko za nami, a Krum wcale przede mną nie uciekał. Wcale o mnie nie zapomniał. Wręcz przyczepił się, zmuszając mnie przy tym do przetestowania własnej cierpliwości.Masz za ciepłą dłoń przyznałam krytycznie, choć tak naprawdę niespecjalnie mi to wadziło. Chyba zaczynałam się przyzwyczajać do jego temperatury. Gdy mnie dotknął, w jakimś naturalnym biegu całe ciało odtworzyło to pożądane uczucie, które zbudził we mnie jakiś czas temu. Przez chwilę byłam rozbrojona, przez chwilę całkiem podatna na wszystko, co mógłby zrobić. I skonfundowana. Dobrze powiedziałam cicho i wsunęłam stopę na pierwszy mokry kamień. Dobrze, możesz mnie trzymać. Dobrze, możesz mi pomóc. Dobrze, możesz być obok. Mnogość przyzwoleń tańczyła bez harmonii i żadne z nich nie wstępowało na ten pierwszy plan. Wszystkie wydawały się równe. Pokonaliśmy wodną przeszkodę, a przy pierwszym swobodnym kroku na lądzie mój kciuk samoistnie pogłaskał skórę jego dłoni. Starałam się i znów naprawdę nie wiedziałam, co robić i co mówić. Gdzie patrzeć.Tędy – wymówiłam krótko, ciągnąc go nagle w stronę zdecydowanie wymagającej ścieżki. Tu trasa wydawała się już zdecydowanie wyższa i węższa.
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Re: Dolina Glendalough [odnośnik]17.11.24 17:18
Słodyczą naznaczona była jej krzywizna.
- Nasz rodzinny dom był tym przepełniony, słodka codzienność - Musiała jedynie przywyknąć do takiego niespotykanego obycia. Niż martwić się znaczeniem słów, była jedną z nielicznych, których nie zamierzała szpecić barwą odpowiedzi. Spotkała ją po raz pierwszy w korytarzu, gdzie zimne światło wpadało przez wysokie okna, rozlewając się po kamiennych ścianach. Oblicze, które wydawało się wyzbyte ciepła, myśli krzyczały wręcz, że może lepiej odwrócić wzrok, nie pytać, nie zaczepiać. Była niczym figura rosyjskiego majestatu, nieprzyjemna w swej doskonałości. - Nie twojego, lecz ważnego pewnie w jakimś stopniu - Bratu nie zamierzała jakkolwiek pomagać, gdy niewyjaśnione kwestie migały natrętnie w głowie. Niczego nie wyjaśnili, dotąd trafnie się mijając. W starszej towarzyszce dopatrywała się jednak siostry niż tylko koleżanki ze szkolnych murów. Los jednak sprawił, że ich ścieżki przecinały się raz za razem. Początkowo Rosjanka wydawała się uosobieniem surowości. Zamiast szyderstwa, zaoferowała jej pomoc – nieoczekiwaną, a jednak tak bardzo potrzebną. Była dla niej niczym starsza siostra, choć dzieliło je niemal wszystko – od charakteru, przez temperament, aż po spojrzenie na świat. A jednak ich drogi splatały się raz za razem, jakby los z uporem chciał przypominać, że różnice nie zawsze oddzielają, a czasem łączą w sposób trudny do opisania. Tamta zawsze była dla niej opoką w czasach, gdy potrzebowała wsparcia, nauczycielką w trudnych chwilach młodości, kimś, kto rozumiał, choć nigdy nie mówił zbyt wiele. - Wiesz Varyo - twierdząco skinęła głową, kojąco smagając dotykiem jej ramię. - Słuchaj siebie i instynktu, przecież wiesz, co czuje serce - ono zawsze było najważniejsze.
Choć niesmak wobec brata wciąż nie opuszczał jej myśli, z każdą chwilą ucząc ją cierpkiej cierpliwości, postanowiła ugryźć się w język. Było coś głęboko niewłaściwego w wywlekaniu rodzinnych brudów na oczach innych, szczególnie w obecności towarzyszy. Rozważanie przyniosło jednoznaczny werdykt – takie dysputy należało toczyć w ciszy domowych ścian, gdzie każdy atak miał swoje miejsce, a każde słowo trafiało tam, gdzie rzeczywiście powinno. Nie tutaj, nie dziś.
- Są piękni w swej inności… Mają szczęście, że mimo trudów nowego życia, pośród własnego towarzystwa nie muszą udawać nikogo innego - działać wbrew sobie. Było coś ujmującego w ich niepewności – jakby oboje stąpali po cienkim lodzie, nie wiedząc, czy zaraz nie runą w odmęty własnych uczuć. Widziała drobne gesty, których sami mogli jeszcze nie być świadomi: jak jedno mimowolnie pochylało się w stronę drugiego, jak ich dłonie zdawały się niemal szukać siebie w powietrzu, choć oboje wciąż mieli odwagę trzymać je przy sobie. - Ciężko oddychać? - podjęła ciszej, należytą uwagę przenosząc w jego kierunku. Czy nadal pragnął spojrzenia tylko na sobie? Wdzięcznej uwagi, pieszczoty; pragniesz zatęsknić? - Kim był ten, kto pierwszy dyszał najgłośniej? Pierwszy raz, czy drugi był najbardziej bliski wykończenia twych sił witalnych, czy ego? - Jeszcze bardziej zwolniła ich krok, jakby celowo pozwalając, by dystans między nimi a dwójką przed nimi rósł w naturalnym rytmie. Ci, znikając za spokojnym strumieniem, wybrali trudniejszy szlak, być może w próbie udowodnienia czegoś – sobie, towarzyszom, czy może w geście ukrytej rywalizacji. Ona jednak nie zamierzała rzucać się w pogoń. Zamiast tego, przekornym gestem zatrzymała się na pierwszym większym kamieniu, którego śliska powierzchnia była wyzwaniem samym w sobie. Odwróciła głowę i spojrzała na niego kątem oka, z błyskiem czegoś przewrotnego w spojrzeniu. Nim zdążył zareagować, jej dłoń bezceremonialnie zamiast wślizgnął się w jego, pochwyciła boleśnie brodę. - Trzeci być mógł gwoździem do słodkiego snu, nieprawdaż, Igorku? - rzuciła półgłosem, tonem na granicy drwiny i szczerości. - Miałeś nie myśleć o mnie, acz spojrzenie inaczej kwituje sytuację - bliżej i czule, wzmagając oparcie na jego posturze, gdy ciepłą wargę zbrukała wolnym opatrzeniem powierzchni kciuka. - Postaraj się bardziej kreować swą uszczypliwość, może wtedy dostaniesz to, czego pragniesz - uwagi, czułości, czego najbardziej pragniesz? Podołaj, a słodko ci to wynagrodzę. Mocno, niczym najgorsze sidła chwyciła, by niżej zjechał twarzą do niej. Krótko skradła czułość kącika psotnych warg.



Żyje się tylko razJeśli zrobisz to właściwie, to jeden raz wystarczy.


Vesna Krum
Vesna Krum
Zawód : adeptka sztuki uzdrawiania, imigrantka
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Słodka miłości, jak płatki letniego kwiatu - piękna, lecz ulotna. Chwytajmy te chwile z sercem, zanim wiatr czasu je rozniesie.
OPCM : 5 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 12 +3
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Dolina Glendalough - Page 30 A476ea18a35d8909d019bcbc5872b91a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12287-vesna-krum https://www.morsmordre.net/t12307-vlad-tepes#378192 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f469-huntingdonshire-hemingford-grey-sadlers-way-38-2 https://www.morsmordre.net/t12541-vesna-krum#386987

Strona 30 z 30 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30

Dolina Glendalough
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach