Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Dolina Glendalough
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Glendalough
Glendalough to malownicza dolina położona w irlandzkich górach Wicklow. U ich podnóży rozpościerają się dwa jeziora: Upper Lake i Lower Lake, nad którymi często zawisa gęsta mgła, czyniąc tutejsze widoki wręcz mistycznymi. Jednak nie tylko to ma wpływ na panujący tu niezwykły, baśniowy nastrój; pomimo pięknych krajobrazów, z jakiegoś powodu dolina nie jest zbyt często odwiedzana przez mugolskich turystów. Być może to miejsce budzi w nich niepokój, w końcu ptaki w koronach drzew ćwierkają z dziwnym przejęciem, a na powierzchni jeziora znikąd pojawiają się rozległe kręgi. Mówi się, że Upper Lake zostało zamieszkałe przez druzgotki oraz trytony, które są wyjątkowo nieskore do kontaktów z czarodziejami. Z tego właśnie powodu niezalecane są kąpiele w tych czarujących, choć wybitnie niebezpiecznych wodach.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 30.12.17 21:14, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 87
'k100' : 87
Wyrzuciłem śnieżkę, która fenomenalnie pomknęła w kierunku Samuela. Nie spuszczając wzroku ze śnieżnego pocisku sięgnąłem w bok, łapiąc za kubek z herbatą. Upiłem jej łyk dokładnie wtedy, kiedy piguła trafiła w Skamandera.
- Łoohoo! - podskoczyłem w górę, a zawartość mojego kubka zachlupotała, omal nie wylewając mi się na dłonie. Już chciałem odtańczyć mały taniec zwycięstwa, kiedy moje spojrzenie zatrzymało się na Bercie. Którego mina mi się nie podobała. Bardzo nie podobała. Nie d ałem jednak tego po sobie poznać. Wyszczerzyłem się znad kubka, wziąłem z niego jeszcze jeden, spory i rozgrzewający łyk herbaty, po czym - nadal nie spuszczając oczu z Botta - odstawiłem kubek na ziemię. Wtedy cukiernik wypuścił swój pocisk, a ja wystrzeliłem jak z procy w bok, wykonując unik tak, aby znaleźć się z dala od bertowego pola rażenia. A taką przynajmniej miałem nadzieję. Moja mina zdążyła zrzednąć w tę krótką chwilę lotu, kiedy śnieżka była coraz bliżej i bliżej...
- Łoohoo! - podskoczyłem w górę, a zawartość mojego kubka zachlupotała, omal nie wylewając mi się na dłonie. Już chciałem odtańczyć mały taniec zwycięstwa, kiedy moje spojrzenie zatrzymało się na Bercie. Którego mina mi się nie podobała. Bardzo nie podobała. Nie d ałem jednak tego po sobie poznać. Wyszczerzyłem się znad kubka, wziąłem z niego jeszcze jeden, spory i rozgrzewający łyk herbaty, po czym - nadal nie spuszczając oczu z Botta - odstawiłem kubek na ziemię. Wtedy cukiernik wypuścił swój pocisk, a ja wystrzeliłem jak z procy w bok, wykonując unik tak, aby znaleźć się z dala od bertowego pola rażenia. A taką przynajmniej miałem nadzieję. Moja mina zdążyła zrzednąć w tę krótką chwilę lotu, kiedy śnieżka była coraz bliżej i bliżej...
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Żółtym szło dobrze, doskonale wręcz... a drużyna Joe traciła kolejnych to członków. Kiepsko... tym bardziej, że wystarczyłaby kolejna celna śnieżka rzucona w jego stronę, przed którą nie dałby rady zrobić uniku i sam też odpadnie... ale nie takie mecze się już wygrywało, nie?
Odprowadził wzrokiem schodzących z pola walki Sama i rudzielca, którego zdaje się nie znał (może to jakiś Weasley?), po czym uniósł wyżej brwi, kiedy ktoś raczył go oświecić, że teraz on stał się kapitanem ich drużyny. Cóż, nie spodziewał się tego i nigdy też nie aspirował do bycia kapitanem - nieważne czy chodziło o quidditch czy o bitwę na śnieżki. Zdecydowanie lepiej czuł się, kiedy nie musiał nikomu ani niczemu przewodzić, bo... chyba nie miał do tego drygu, czy coś. Trudno, drogą eliminacji właśnie stał się kapitanem i chyba bez sensu było tracić czas na dyskutowanie o tym, że Ben jednak lepiej by się spisał w tej roli (przynajmniej zdaniem Joe). Klasnął więc w dłonie, a dźwięk, mimo, że wciąż były odziane w rękawiczki, był głośny.
- Dobra, Biali! Myślę, że byliśmy dla nich wystarczająco łaskawi i daliśmy im wystarczającą przewagę, żeby nie było im przykro, jak i tak z nami przegrają! - powiedział głośno tak, żeby i Żółci usłyszeli, a jakże. Niech wiedzą, że to była tylko taka zabawa: dali im fory - to wszystko - żeby się dzieciaczki z Billim, Penny i Hanią na czele nie popłakały, jak dostaną baty, nie? Przynajmniej taka była oficjalna wersja.
- Dajmy im teraz popalić, żebyśmy nie tylko my zakończyli tą śnieżną bitwę jako biali - uśmiechnął się zawadiacko i kiwnął zachęcająco głową w stronę przeciwników. Zaraz potem sam znów schylił się po śnieg i szybko uformowawszy go w śmiercionośny pocisk cisnął nim w Moore'a.
1 - retoryka (której brak)
2 - rzut
Odprowadził wzrokiem schodzących z pola walki Sama i rudzielca, którego zdaje się nie znał (może to jakiś Weasley?), po czym uniósł wyżej brwi, kiedy ktoś raczył go oświecić, że teraz on stał się kapitanem ich drużyny. Cóż, nie spodziewał się tego i nigdy też nie aspirował do bycia kapitanem - nieważne czy chodziło o quidditch czy o bitwę na śnieżki. Zdecydowanie lepiej czuł się, kiedy nie musiał nikomu ani niczemu przewodzić, bo... chyba nie miał do tego drygu, czy coś. Trudno, drogą eliminacji właśnie stał się kapitanem i chyba bez sensu było tracić czas na dyskutowanie o tym, że Ben jednak lepiej by się spisał w tej roli (przynajmniej zdaniem Joe). Klasnął więc w dłonie, a dźwięk, mimo, że wciąż były odziane w rękawiczki, był głośny.
- Dobra, Biali! Myślę, że byliśmy dla nich wystarczająco łaskawi i daliśmy im wystarczającą przewagę, żeby nie było im przykro, jak i tak z nami przegrają! - powiedział głośno tak, żeby i Żółci usłyszeli, a jakże. Niech wiedzą, że to była tylko taka zabawa: dali im fory - to wszystko - żeby się dzieciaczki z Billim, Penny i Hanią na czele nie popłakały, jak dostaną baty, nie? Przynajmniej taka była oficjalna wersja.
- Dajmy im teraz popalić, żebyśmy nie tylko my zakończyli tą śnieżną bitwę jako biali - uśmiechnął się zawadiacko i kiwnął zachęcająco głową w stronę przeciwników. Zaraz potem sam znów schylił się po śnieg i szybko uformowawszy go w śmiercionośny pocisk cisnął nim w Moore'a.
1 - retoryka (której brak)
2 - rzut
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'k100' : 26
--------------------------------
#3 'Duszne psoty' :
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'k100' : 26
--------------------------------
#3 'Duszne psoty' :
Sędzia uważnie słuchał Josepha, by móc zweryfikować jego zdolności przywódcze, ale finalnie coś mu się nie spodobało w jego mowie i gwizdnął, dając znać drużynie białej, by kontynuowała.
| Wszyscy z was (prócz Josepha, ale jego duszne psoty nie dotyczą) mają jasny umysł, więc macie niepowtarzalną okazję wypić sobie herbatę z wkładką. Drużyna biała nie ma bonusu do rzutu, ale również nie ma kary. Alexander i Frederick obronili się przed śnieżkami!
Drużyna biała może kontynuować.
| Wszyscy z was (prócz Josepha, ale jego duszne psoty nie dotyczą) mają jasny umysł, więc macie niepowtarzalną okazję wypić sobie herbatę z wkładką. Drużyna biała nie ma bonusu do rzutu, ale również nie ma kary. Alexander i Frederick obronili się przed śnieżkami!
Drużyna biała może kontynuować.
Czułem się nieco wybity z rytmu gdy tak stałem słuchając przemowy mojego przyjaciela-kapitana trzymając w ręce herbatkę. To mi trochę przypominało o wojennych, trochę absurdalnych zwyczajów moich rodaków. Choć ja sam nigdy nie byłem zwolennikiem herbaty, ani herbacianych ceremonii pomimo iż mój kraj z tego słynął. Stałem jednak i czekałem. Grzałem łapy widząc w tym pewien plus - jak będę ugniatał śnieżkę, to jej powierzchnia się mocniej zbije i ukleję. Może udami się nawet kogoś taką petardą zabić ogłuszyć. Hehe.
Rozpalony tym przemówieniem herbatą (nie wiem czym bardziej) ruszyłem na bitwę w której zgniłą Skamander.Postanowiłem pomścić go posyłając w stronę kapitana przeciwnej drużyny (Sophie) śnieżkę.
Rozpalony tym przemówieniem herbatą (nie wiem czym bardziej) ruszyłem na bitwę w której zgniłą Skamander.Postanowiłem pomścić go posyłając w stronę kapitana przeciwnej drużyny (Sophie) śnieżkę.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Co za pech; zdołał umknąć jedynie przed jedną śmiertelną strzałą. Chętnie pokazałby Penny język, udowadniając swą gibkość, ale śnieżka Foxa uderzyła go prosto w nos, zakrywając ewentualne mimiczne pogróżki. Wright sapnął i prychnął, pozbywając się z twarzy lodowatej mazi, wchodzącej mu do ust i uniemożliwiającej posłanie w stronę Fredericka równie okrutnej, co morderczej, wiązanki. Buzię zatkała mu także następna porcja herbaty - organizatorzy zaskakiwali troską roztaczaną nad graczami, wzbogaconą o pewien zadziwiający element alkoholowy. Ben poczuł ciepło rozpływające się na języku, spływające w dół gardła, łaskoczące podniebienie. Nawet poprawiło mu to nastrój, na tyle, że gdy sędzia gwizdnął, widocznie zachwycony przemową młodszego brata (Wright wypiął dumnie pierś, nieświadomy, że gwizdek nie był oznaką zachwytu nad rozbudowaną retorycznie zagrzewką do walki), Jaimie nie skierował śmiercionośnej dłoni w stronę okrutnego Lisa. Wycelował za to w niczego nie spodziewającego się Selwyna, licząc na wyeliminowanie zawodnika z dalszej potyczki. Skuteczne, włożył więc w rzut całą dostępną siłę, wzbogacając zamach ręki o waleczny okrzyk, wydzierający się z zakamarków ciągle zaśnieżonej brody.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Już był blisko, już prawie się udało, a jednak Lex zdołał zrobić unik przed jego waleczną, śnieżną pigułą. Eh, ciężki losie. Znów jednak była ich kolej, nie zamierzał więc tracić czasu. Zadowolony z nowej herbaty - nie ukrywajmy, z tej porcji zdecydowanie bardziej zadowolony - napił się, słuchając nowego, trzeciego już kapitana. Ewidentnie przegrają, ale kto by się tym przejmował?
Skoro już obrał sobie cel to spróbuj jeszcze raz. Poprzednio niewiele brakowało, a fakt że Lex pewnie teraz będzie na niego uważał nie bardzo cokolwiek zmieniał. Wziął jeszcze łyka wzmocnionej herbaty, odstawił kubek i jednocześnie zebrał śnieg. Eh, Bertie kochał zimę. I wszystko co można było zimą robić.
Tak czy inaczej ulepił sprawnie kolejną śnieżkę i wstając posłał Selwynowi wyzywające spojrzenie. Uśmiechnął się nieznacznie, zamachnął mocno i rzucił śnieżką w nadziei, że tym razem go ustrzeli.
Jak mają przegrać to chociaż zbiorą z boiska jak największą część przeciwników!
Skoro już obrał sobie cel to spróbuj jeszcze raz. Poprzednio niewiele brakowało, a fakt że Lex pewnie teraz będzie na niego uważał nie bardzo cokolwiek zmieniał. Wziął jeszcze łyka wzmocnionej herbaty, odstawił kubek i jednocześnie zebrał śnieg. Eh, Bertie kochał zimę. I wszystko co można było zimą robić.
Tak czy inaczej ulepił sprawnie kolejną śnieżkę i wstając posłał Selwynowi wyzywające spojrzenie. Uśmiechnął się nieznacznie, zamachnął mocno i rzucił śnieżką w nadziei, że tym razem go ustrzeli.
Jak mają przegrać to chociaż zbiorą z boiska jak największą część przeciwników!
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Duchy w końcu odpuściły, Merlinowi niech będą dzięki. Co to za zabawa jak ciągle jakieś przeszkadzajki nie pozwalają ci się obrzucać śniegiem! Ech, czuła lekkie rozczarowanie. Nie zamierzała jednak pisnąć słowem, tym bardziej gdy nadeszła zamiana kolejek. Ale zanim i to nastąpiło... po raz kolejny wyciągnęła rękę po kubek z herbatą. Może był to jakiś znak, może ten przepyszny ciepły napój da im siłę na zbombardowanie wrogów masą śnieżek? Naturalnie, jako obeznana ze smakiem alkoholu, Lunara niemal od razu wyczuła, że ciepły i aromatyczny napój ma jakąś wkładkę. I to taką konkretną wkładkę. Rozgrzewającą nawet mocniej niż herbata - aczkolwiek tylko pozornie.
Zatarła ręce. No dobrze, kogo więc powinna wyeliminować w tej turze? Przemówienie Joeya nie było mega płomieniste, tu musiała nieco pokręcić nosem! Herbata sprawdziła się w tym zadaniu znacznie lepiej! Oj panie Wright, jadłeś dziś śniadanie? Chyba ledwo skubnąłeś kilka ziarenek, ptaszynko!
- Biali do kontrataku! - zawołała, zanim ulepiła śnieżną kulę i przymierzyła się do rzutu. Zamierzała odpłacić się pięknym za nadobne, już po chwili więc na jej celowniku wylądował nieszczęśnik, który to co chwila musiał unikać kul lecących od posągów. Jej pocisk poleciał więc prosto na spotkanie z nosem Floreana!
Zatarła ręce. No dobrze, kogo więc powinna wyeliminować w tej turze? Przemówienie Joeya nie było mega płomieniste, tu musiała nieco pokręcić nosem! Herbata sprawdziła się w tym zadaniu znacznie lepiej! Oj panie Wright, jadłeś dziś śniadanie? Chyba ledwo skubnąłeś kilka ziarenek, ptaszynko!
- Biali do kontrataku! - zawołała, zanim ulepiła śnieżną kulę i przymierzyła się do rzutu. Zamierzała odpłacić się pięknym za nadobne, już po chwili więc na jej celowniku wylądował nieszczęśnik, który to co chwila musiał unikać kul lecących od posągów. Jej pocisk poleciał więc prosto na spotkanie z nosem Floreana!
You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
The member 'Lunara Greyback' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Tym razem udało mi się uniknąć lecącej w moją stronę śnieżki. Tym razem, jakby moje ciało w końcu zrozumiało jak odpowiednio się poruszać. Jakby obudziło się po jakimś długim śnie z którego bardzo ciężko było się wybudzić. Zdecydowanie w wybudzeniu pomogła herbata, którą dostała a fakt że posiadała wkładkę jedynie umilał fakt zanurzania w jej warg. Ale nie było czasu, by delektować się nią dłużej. Przyszła nasza kolej na rzucanie śnieżkami, rozejrzałam się po osobach stojących po drugiej stronie boiska. Wzrok zatrzymał się na Sophi, ale ostatecznie utkwił w Hani, schyliłam się nabierając śniegu w dłonie i formując w kulkę. A potem rzuciłam z całej siły w Hankę, mając nadzieję, że mój pocisk ją dosięgnie.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Dolina Glendalough
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia