Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Dolina Glendalough
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Glendalough
Glendalough to malownicza dolina położona w irlandzkich górach Wicklow. U ich podnóży rozpościerają się dwa jeziora: Upper Lake i Lower Lake, nad którymi często zawisa gęsta mgła, czyniąc tutejsze widoki wręcz mistycznymi. Jednak nie tylko to ma wpływ na panujący tu niezwykły, baśniowy nastrój; pomimo pięknych krajobrazów, z jakiegoś powodu dolina nie jest zbyt często odwiedzana przez mugolskich turystów. Być może to miejsce budzi w nich niepokój, w końcu ptaki w koronach drzew ćwierkają z dziwnym przejęciem, a na powierzchni jeziora znikąd pojawiają się rozległe kręgi. Mówi się, że Upper Lake zostało zamieszkałe przez druzgotki oraz trytony, które są wyjątkowo nieskore do kontaktów z czarodziejami. Z tego właśnie powodu niezalecane są kąpiele w tych czarujących, choć wybitnie niebezpiecznych wodach.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 30.12.17 21:14, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 93, 79
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
#1 'k100' : 93, 79
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
Na całe szczęście udało mi się uniknąć pocisku posłanego we mnie przez posąg. Odskoczyłem całkiem sprawnie w bok, czego powiedzieć nie można było o Lisie.
- Zagapiłeś się na coś Fox? A może na kogoś? - powiedziałem, uśmiechając się bezczelnie do aurora. Fred rozpuścił mnie ostatnimi czasy jak dziadowski bicz, toteż rozbestwiony nie miałem oporów przed przekomarzankami z, notabene, o wiele starszym ode mnie czarodziejem. Właśnie, że też jeszcze nie zacząłem żartować z tego, że jeszcze trochę i emerytura! Jak mogłem dopuścić się takiego niedopatrzenia? Zastanawiałem się nad tym kiedy nagle poczułem się jakoś dziwnie. Moje przemoczone buty zaczęły się nagrzewać coraz bardziej i bardziej - jak na początku było to całkiem przyjemne, tak z każdą kolejną chwilą ciepło stawało się coraz bardziej uciążliwe, wcale nie niosąc ze sobą przyjemnych doznań, zupełnie jakby ugodziło mnie zaklęcie Planta Doleto. Spojrzałem na dół i z zaskoczeniem spostrzegłem, że śnieg pod moimi stopami topnieje.
- Auauauauau - mamrotałem pod nosem, przeskakując z nogi na nogę, starając się jak najbardziej ograniczyć mój kontakt z podłożem. Musiałem przy tym wyglądać dość śmiesznie, tak jak zresztą prezentowała się reszta mojej drużyny, wykonując nieskładne i pozbawione jakiejkolwiek logiki dzikie pląsy. Doskoczyłem tak do jakiejś kupki śniegu i czym prędzej zgarniając jego garść, zacząłem formować śnieżkę. Cały czas podskakując zbliżyłem się odrobinę do pola drużyny przeciwnej i wziąłem porządny zamach, chcąc tym razem dosięgnąć śnieżną sprawiedliwością Matta. Miałem tylko nadzieję, że moje palące utrapienie nie przeszkodzi mi w celowaniu.
- Zagapiłeś się na coś Fox? A może na kogoś? - powiedziałem, uśmiechając się bezczelnie do aurora. Fred rozpuścił mnie ostatnimi czasy jak dziadowski bicz, toteż rozbestwiony nie miałem oporów przed przekomarzankami z, notabene, o wiele starszym ode mnie czarodziejem. Właśnie, że też jeszcze nie zacząłem żartować z tego, że jeszcze trochę i emerytura! Jak mogłem dopuścić się takiego niedopatrzenia? Zastanawiałem się nad tym kiedy nagle poczułem się jakoś dziwnie. Moje przemoczone buty zaczęły się nagrzewać coraz bardziej i bardziej - jak na początku było to całkiem przyjemne, tak z każdą kolejną chwilą ciepło stawało się coraz bardziej uciążliwe, wcale nie niosąc ze sobą przyjemnych doznań, zupełnie jakby ugodziło mnie zaklęcie Planta Doleto. Spojrzałem na dół i z zaskoczeniem spostrzegłem, że śnieg pod moimi stopami topnieje.
- Auauauauau - mamrotałem pod nosem, przeskakując z nogi na nogę, starając się jak najbardziej ograniczyć mój kontakt z podłożem. Musiałem przy tym wyglądać dość śmiesznie, tak jak zresztą prezentowała się reszta mojej drużyny, wykonując nieskładne i pozbawione jakiejkolwiek logiki dzikie pląsy. Doskoczyłem tak do jakiejś kupki śniegu i czym prędzej zgarniając jego garść, zacząłem formować śnieżkę. Cały czas podskakując zbliżyłem się odrobinę do pola drużyny przeciwnej i wziąłem porządny zamach, chcąc tym razem dosięgnąć śnieżną sprawiedliwością Matta. Miałem tylko nadzieję, że moje palące utrapienie nie przeszkodzi mi w celowaniu.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Szliśmy jak burza! Po przeciwnej stronie barykady zostały tylko dwie osoby. Wciąż się dziwiłem, że ja jestem jedną z tych, które wciąż pozostawały na placu boju - naprawdę, co jak co, ale sport to nigdy nie było coś w czym czułem się pewnie i komfortowo. Słucham jednym uchem przemowy Sophii, ale nieszczególnie mnie zmotywowała do walki - bardziej motywował mnie fakt, że po skończonej bitwie w końcu będę miał możliwość porozmawiać z którymś z latających wokół duchów. Na tym zależało mi najbardziej i w zasadzie po to tutaj przyszedłem, ale los chciał, że okazałem się Mistrzem Śnieżek. Schyliłem się po śnieg, by uformować piękną okrąglutką kulę, kiedy zauważyłem jak wszystko zaczyna się... topić. - O co chodzi?! - Zapytałem zaskoczony, rozglądając po reszcie swojej drużyny, czując jak moje stopy pomału zaczynają płonąć. Zacząłem skakać z nogi na nogę, ale musiało to wyglądać dość pokracznie, chociaż naprawdę starałem się to robić z gracją. Śnieżkę, którą wciąż trzymałem w dłoniach, wycelowałem (oczywiście) w Matta. Pewnie nie trafię, zbyt dużo skupienia poświęciłem na skakanie, ale kto wie. Już nie raz zaskoczyłem sam siebie podczas tego turnieju. - Ajajaj - zaśpiewałem pod nosem, skacząc na lewą stopę. - Ajajajaj! - Dodałem mniej śpiewnie, przeskakując na prawą. To w zasadzie dość ironiczne, że od kilku dni czekam na powrót lata, a kiedy czuję takie ciepło, marzę o śniegu i lodzie. Szczególnie, że dzisiejszego dnia nałożyłem na siebie tyle warstw ubrań, że spociłbym się jak ghul gdyby zima nagle postanowiła zniknąć. - Ajajaj - dodałem już ciszej z krótkim syknięciem, przeskakując z powrotem na lewą stopę. Zerknąłem na sędziego, próbując odgadnąć z którego wieku mógł pochodzić i dlaczego zmarł. Morderstwo? Szubienica? Avada Kedavra? To jedna z moich ulubionych rozrywek - pomijając rozmowę - odgadywanie czasu i przyczyny śmierci duchów. Czułem się wtedy jak mugolski Sherlock Holmes! Przy okazji zapomniałem o bolących stopach; i o śnieżce, ale tylko na chwilę, po paru krótkich minutach z powrotem skupiłem się na grze.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Spojrzałem na Just z niedowierzamniem; jako pierwsza zdawała się dokonać niemożliwego - czyli w końcu dosięgnąć mnie śnieżką, przed którymi dośc płynnie udawało mi się umykać. Zdziwieniu szybko ustąpiła nieco bardziej egzaltowana mimika: zmrużone oczy, kąciki warg kierujące się ku górze i niemal wyzywaląco uniesione brwi, co mogło oznaczać tylko jedno - i Tonks zapewne wiedziała już, co ją czeka.
Słowa Sophii brzmiały dość poważnie jak na zabawę na śniegu, ale w jednym musiałem się z nią zgodzić. Pozostałą dwójkę należało odesłać z boiska, i choć wydawało mi się, że graliśmy na punkty, wszystko wskazywało na to, że wynik meczu był już przesądzony. Schyliłem się, by nabrać trochę śniegu, coś jednak było nie tak. Mocno nie tak - jakby ktoś właśnie rzucił na podłoże planta doleto. Czułem jak w jednej chwili podeszwy moich butów rozgrzały się do czerwoności, zmuszając mnie do niekontrolowanych pląsów. Z tego wszystkiego, śnieżka, która ulepiłem, wydawała się trochę nieforemna, ale musiała wystarczyć.
- To chyba oczywiste, że moje oczy są wpatrzone we Wright* - Odpowiedziałem Lexowi bez zastanawiania się nad brzmieniem własnych słów i obecnością Hani w pobliżu kilku metrów, posyłając mu iście nonszalancki ućmiech. - Przecież to ja miałem go ściągnąć z boiska. - Dodałem, wzdychając za Benjaminem - bo przecież to jego miałan na myśli! - A ponoć ogień jest twoim żywiołem, Selwyn. - okazja do odszczekania się przyszła już po chwili, gdy śnieg zamienił się w lawę - i choć duchy skutecznie utrudniły nam trzymanie się na nogach (naprawdę, no bardzo zabawne, że nie potrafiliśmy lewitować), starałem się oddać w kierunku Just celny rzut.
*tam tak naprawdę jest odmienione na Wrigh'ta
Słowa Sophii brzmiały dość poważnie jak na zabawę na śniegu, ale w jednym musiałem się z nią zgodzić. Pozostałą dwójkę należało odesłać z boiska, i choć wydawało mi się, że graliśmy na punkty, wszystko wskazywało na to, że wynik meczu był już przesądzony. Schyliłem się, by nabrać trochę śniegu, coś jednak było nie tak. Mocno nie tak - jakby ktoś właśnie rzucił na podłoże planta doleto. Czułem jak w jednej chwili podeszwy moich butów rozgrzały się do czerwoności, zmuszając mnie do niekontrolowanych pląsów. Z tego wszystkiego, śnieżka, która ulepiłem, wydawała się trochę nieforemna, ale musiała wystarczyć.
- To chyba oczywiste, że moje oczy są wpatrzone we Wright* - Odpowiedziałem Lexowi bez zastanawiania się nad brzmieniem własnych słów i obecnością Hani w pobliżu kilku metrów, posyłając mu iście nonszalancki ućmiech. - Przecież to ja miałem go ściągnąć z boiska. - Dodałem, wzdychając za Benjaminem - bo przecież to jego miałan na myśli! - A ponoć ogień jest twoim żywiołem, Selwyn. - okazja do odszczekania się przyszła już po chwili, gdy śnieg zamienił się w lawę - i choć duchy skutecznie utrudniły nam trzymanie się na nogach (naprawdę, no bardzo zabawne, że nie potrafiliśmy lewitować), starałem się oddać w kierunku Just celny rzut.
*tam tak naprawdę jest odmienione na Wrigh'ta
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
"Zwycięstwo jest już w zasięgu ręki" — usłyszała od Sophii. Spojrzała na nią i skinęła jej głową porozumiewawczo, dobrze się spisywała w roli kapitana. Miała rację, z drużyny przeciwnej zostało ich tylko dwoje, Justine i jakiś typek, który łypał wzrokiem dziwnie w jej kierunku. Jeśli zamierzał w nią rzucić to musiał liczyć się z tym, że zwinna jak sarenka Wright umknie przed każdą śnieżką lecącą w jej kierunku. Nie tyle bitew już stoczyła, by dać się przed samym końcem zmieść z boiska. Starała się przy okazji skupić na grze, tymczasem stojący po jednej stronie Alexander i stojący po drugiej Frederick najwyraźniej zamierzali urządzić sobie słowne gierki między sobą. Nie zrozumiała aluzji Selwyna, więc i nie spojrzała w jego kierunku. Zmarszczyła tylko brwi.
— Panowie, poplotkujecie sobie przy wieczornej herbatce, teraz mamy tu walkę! — warknęła na jednego i drugiego, zbliżając się do Fredericka, gdy wypowiedział jej nazwisko. Dopiero po chwili zaskoczyła, zerkając na Selwyna i pacnęła Lisa prosto w czoło. — A ty lepiej wpatruj się w swój nowy cel, Freddie, bo Benjamin już dawno zszedł z boiska.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale stopy zaczęły ją niespodziewanie parzyć. Śnieg, z którego jeszcze chwilę wcześniej chciała ulepić kulkę zupełnie stopniał pod jej stopami. Podskoczyła raz i drugi, nie dość, że było jej gorąco, to stanie ziemi stwarzało pewien problem, którego nie dało się łatwo rozwiązać. Chwyciła się Lisa — zamierzała mu wejść na plecy, niech cierpi, kiedy usłyszała świst powietrza. To śnieżka, która leciała wprost na nią. Odskoczyła w bok, zamierzając uniknąć starcia z lodem.
— Atakują!
— Panowie, poplotkujecie sobie przy wieczornej herbatce, teraz mamy tu walkę! — warknęła na jednego i drugiego, zbliżając się do Fredericka, gdy wypowiedział jej nazwisko. Dopiero po chwili zaskoczyła, zerkając na Selwyna i pacnęła Lisa prosto w czoło. — A ty lepiej wpatruj się w swój nowy cel, Freddie, bo Benjamin już dawno zszedł z boiska.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale stopy zaczęły ją niespodziewanie parzyć. Śnieg, z którego jeszcze chwilę wcześniej chciała ulepić kulkę zupełnie stopniał pod jej stopami. Podskoczyła raz i drugi, nie dość, że było jej gorąco, to stanie ziemi stwarzało pewien problem, którego nie dało się łatwo rozwiązać. Chwyciła się Lisa — zamierzała mu wejść na plecy, niech cierpi, kiedy usłyszała świst powietrza. To śnieżka, która leciała wprost na nią. Odskoczyła w bok, zamierzając uniknąć starcia z lodem.
— Atakują!
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Sophia zgrabnie uniknęła lecącej w jej kierunku śnieżki, tak samo jak Hannah, która dzięki motywacyjnej przemowie pani kapitan umknęła tuż sprzed pocisku, który jedynie obsypał ją białym pyłem.
Niedobitki drużyny żółtej w postaci niezwykle dzielnej pary, Matta i Justine, musiały zmierzyć się z ze śnieżkami przeciwników. W Tonks pomknęła śnieżka rzucona przez Fredericka (ST uniku = 95), natomiast Matta zaatakował Alexander (ST uniku = 36). Śnieżka Floreana nieszczęśliwie ponownie pomknęła ponownie w stronę jednego z posągów - Majoribanksa. Przygarbiony czarodziej uniósł drobiazgowo wyrzeźbione brwi do góry w wyrazie niesmaku, po czym posłał białą kulę w stronę Fortescue.
| Czas na odpis wynosi 24h. Aby przyśpieszyć nieco przebieg eventu, pomijamy wydarzenia specjalne pomiędzy kolejkami.
W tej turze broni się drużyna biała - Justine i Matt - oraz pocisku posągu unika Florean (ST 40). Rozpoczyna Justine, która rzuca także na retorykę oraz duszne psoty.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 75:30
Niedobitki drużyny żółtej w postaci niezwykle dzielnej pary, Matta i Justine, musiały zmierzyć się z ze śnieżkami przeciwników. W Tonks pomknęła śnieżka rzucona przez Fredericka (ST uniku = 95), natomiast Matta zaatakował Alexander (ST uniku = 36). Śnieżka Floreana nieszczęśliwie ponownie pomknęła ponownie w stronę jednego z posągów - Majoribanksa. Przygarbiony czarodziej uniósł drobiazgowo wyrzeźbione brwi do góry w wyrazie niesmaku, po czym posłał białą kulę w stronę Fortescue.
| Czas na odpis wynosi 24h. Aby przyśpieszyć nieco przebieg eventu, pomijamy wydarzenia specjalne pomiędzy kolejkami.
W tej turze broni się drużyna biała - Justine i Matt - oraz pocisku posągu unika Florean (ST 40). Rozpoczyna Justine, która rzuca także na retorykę oraz duszne psoty.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 75:30
- Życia:
L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Sophia Carter - + 270/270 2. Frederick Fox - + 270/270 3. Edna Stalk - + 216/216 4. Penny Vause + + 227/232 5. Pomona Sprout + + 207/207 6. Hannah Wright + + 210/215 7. Alexander Selwyn + + 215/215 8. Florean Fortescue - + 200/210 9. Billy Moore- - -
Drużyna Justine:L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Maxine Desmond- - - 2. Samuel Skamander- - - 3. Joseph Wright- - - 4. Justine Tonks - + 222/232 5. Brendan Weasley- - - 6. Lunara Greyback- - - 7. Bertie Bott- - - 8. Matthew Bott + + 189/194 9. Benjamin Wright- - -
Zmrużyłem gniewnie ślepia cedząc przez zęby siarczyste przekleństwo, kiedy Hanna po złośliwości postanowiła uniknąć śnieżnego pocisku. Do tego przeciwnik przeszedł do zdecydowanej ofensywy nie dając nam chwili na wytchnienie. Czyżby podskórnie obawiali się, że jednak we dwójkę uda nam się ich zwojować?
Przygarbiłem się chcąc stanowić trudniejszy cel. Patrzyłem też na krzątających się na przeciw mnie wrogów próbując wypatrzeć który to też obierze mnie za cel o ile w ogóle obierze. Już po chwili go miałem. Widziałem jak puszcza w moim kierunku śnieżny pocisk. Próbowałem go uniknąć.
Przygarbiłem się chcąc stanowić trudniejszy cel. Patrzyłem też na krzątających się na przeciw mnie wrogów próbując wypatrzeć który to też obierze mnie za cel o ile w ogóle obierze. Już po chwili go miałem. Widziałem jak puszcza w moim kierunku śnieżny pocisk. Próbowałem go uniknąć.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Szybkostrzelna śnieżka, posłana przez aurora, dosięgnęła celu, trafiając Justine w lewe ramię. Sędzia gwizdnął, dość nostalgicznie, żegnając przedostatniego reprezentanta drużyny białych - na placu boju został jedynie Matthew, który zgrabnie umknął przed śnieżnym pociskiem - oraz Floreana, który nie zdołał umknąć przed zemstą zaatakowanego posągu.
Coraz więcej duchów pojawiło się wokół pola, obserwując heroiczne starcie jednego, jedynego dzielnego bohatera z przeważającymi siłami wroga. Kilka zjaw wydało z siebie pohukujące odgłosy, zagrzewając Botta do stawienia czoła śmierci lub posłania śmiercionośnych śnieżek w stronę drużyny żółtej.
| Czas na odpis wynosi 24h. Aby przyśpieszyć nieco przebieg eventu, pomijamy wydarzenia specjalne pomiędzy kolejkami.
W tej turze atakuje drużyna biała - na boisku pozostał jedynie Matt.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 80:30
Coraz więcej duchów pojawiło się wokół pola, obserwując heroiczne starcie jednego, jedynego dzielnego bohatera z przeważającymi siłami wroga. Kilka zjaw wydało z siebie pohukujące odgłosy, zagrzewając Botta do stawienia czoła śmierci lub posłania śmiercionośnych śnieżek w stronę drużyny żółtej.
| Czas na odpis wynosi 24h. Aby przyśpieszyć nieco przebieg eventu, pomijamy wydarzenia specjalne pomiędzy kolejkami.
W tej turze atakuje drużyna biała - na boisku pozostał jedynie Matt.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 80:30
- Życia:
L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Sophia Carter - + 270/270 2. Frederick Fox - + 270/270 3. Edna Stalk - + 216/216 4. Penny Vause + + 227/232 5. Pomona Sprout + + 207/207 6. Hannah Wright + + 210/215 7. Alexander Selwyn + + 215/215 8. Florean Fortescue- - - 9. Billy Moore- - -
Drużyna Justine:L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Maxine Desmond- - - 2. Samuel Skamander- - - 3. Joseph Wright- - - 4. Justine Tonks- - - 5. Brendan Weasley- - - 6. Lunara Greyback- - - 7. Bertie Bott- - - 8. Matthew Bott + + 189/194 9. Benjamin Wright- - -
Śnieżna salwa ze strony wroga okazała się dość mizerna. Ale to dobrze - nie miałem problemów z jej uniknięciem. Szybkie odchylenie się na prawo wystarczyło. Niestety Just nie miała tyle szczęścia. Zacisnąłem dłoń w pięść czując stratę tak wiernego kamrata. Patrzyłem, jak odchodzi. Pomszczę cię, Just. Poszczę was wszystkich. Tak, niewątpliwie patos sytuacji zaczął mi się wżerać w kości. To już dawno przestało być niewinną zabawą w śniegu. To była wojna i nie tylko ja najwyraźniej zdawałem sobie z tego sprawę - lepiłem śnieżny pocisk w rytm dopingującego dusznego pohiukiwania posyłając ją w stronę Foxa.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 18
'k100' : 18
Dolina Glendalough
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia