Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Dolina Glendalough
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Glendalough
Glendalough to malownicza dolina położona w irlandzkich górach Wicklow. U ich podnóży rozpościerają się dwa jeziora: Upper Lake i Lower Lake, nad którymi często zawisa gęsta mgła, czyniąc tutejsze widoki wręcz mistycznymi. Jednak nie tylko to ma wpływ na panujący tu niezwykły, baśniowy nastrój; pomimo pięknych krajobrazów, z jakiegoś powodu dolina nie jest zbyt często odwiedzana przez mugolskich turystów. Być może to miejsce budzi w nich niepokój, w końcu ptaki w koronach drzew ćwierkają z dziwnym przejęciem, a na powierzchni jeziora znikąd pojawiają się rozległe kręgi. Mówi się, że Upper Lake zostało zamieszkałe przez druzgotki oraz trytony, które są wyjątkowo nieskore do kontaktów z czarodziejami. Z tego właśnie powodu niezalecane są kąpiele w tych czarujących, choć wybitnie niebezpiecznych wodach.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 30.12.17 21:14, w całości zmieniany 2 razy
Bohaterski Matt, stający do samotnego pojedynku z przeważającymi siłami wroga, posłał śnieżkę prosto we Fredericka - niestety, chybił celu, a kula trafiła ponownie w posąg Majoribanksa. Wyraźnie zirytowana rzeźba podparła się pod boki i zaczęła grozić Bottowi pięścią, po czym pochyliła się, by zebrać śnieg z cokołu i rzucić śnieżkę w agresora.
| Czas na odpis wynosi 24h. Aby przyśpieszyć nieco przebieg eventu, pomijamy wydarzenia specjalne pomiędzy kolejkami.
Zaczęła się tura drużyny żółtej - śnieżka Matta nie trafiła celu, wszyscy możecie więc atakować. Zaczyna Sophia, wykonując rzut na retorykę i duszne psoty. W tej turze odpisuje także Matt - musi wykonać unik przed śnieżką posągu (ST 40).
Punktacja drużyn (żółta:biała) 80:30
| Czas na odpis wynosi 24h. Aby przyśpieszyć nieco przebieg eventu, pomijamy wydarzenia specjalne pomiędzy kolejkami.
Zaczęła się tura drużyny żółtej - śnieżka Matta nie trafiła celu, wszyscy możecie więc atakować. Zaczyna Sophia, wykonując rzut na retorykę i duszne psoty. W tej turze odpisuje także Matt - musi wykonać unik przed śnieżką posągu (ST 40).
Punktacja drużyn (żółta:biała) 80:30
- Życia:
L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Sophia Carter - + 270/270 2. Frederick Fox - + 270/270 3. Edna Stalk - + 216/216 4. Penny Vause + + 227/232 5. Pomona Sprout + + 207/207 6. Hannah Wright + + 210/215 7. Alexander Selwyn + + 215/215 8. Florean Fortescue- - - 9. Billy Moore- - -
Drużyna Justine:L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Maxine Desmond- - - 2. Samuel Skamander- - - 3. Joseph Wright- - - 4. Justine Tonks- - - 5. Brendan Weasley- - - 6. Lunara Greyback- - - 7. Bertie Bott- - - 8. Matthew Bott + + 189/194 9. Benjamin Wright- - -
Już po chwili na polu przeciwników została tylko jedna osoba, co wyglądało poniekąd dość smutno. Jeden najbardziej wytrwały zawodnik któremu najdłużej udało się unikać śnieżek. Jej drużynie dopisało dziś więcej szczęścia, a może mieli lepsze umiejętności; w każdym razie obok Sophii wciąż stała większość graczy jej drużyny. Których musiała zmotywować do być może już ostatniego ataku, a niestety mogła zauważyć, że część z nich w ostatnich turach była opieszała i nie kwapiła się do rzutów. A szkoda. Może jednak zmotywowała ich trochę za słabo?
Chrząknęła i klasnęła w dłonie. Ostatnia śnieżka ich jedynego przeciwnika chybiła i pomknęła w stronę posągu, więc mogli skupić się na ataku.
- Zbliżamy się do końca – zaczęła, próbując dotrzeć do nich wszystkich. – I nawet jeśli sytuacja wydaje się przesądzona pokażmy, że potrafimy wygrywać w jak najlepszym stylu i nie osiadajmy na laurach dopóki nie padnie sygnał zakończenia meczu. Póki nie padnie gra się toczy. Na sam jej koniec dajmy z siebie wszystko. Więc śnieg w dłonie i rzucamy!
Znów się pochyliła, formując śnieżkę. A potem posłała ją prosto w kierunku osamotnionego Matta. Dobrze jej się bawiło (i miała nadzieję że innym też), ale czas już to zakończyć i posłać ostatniego niedobitka przeciwników poza boisko. Liczyła że reszta drużyny jej pomoże i grad śnieżek zaraz pomknie w stronę Botta.
| 1 - retoryka, 2 - rzut
Chrząknęła i klasnęła w dłonie. Ostatnia śnieżka ich jedynego przeciwnika chybiła i pomknęła w stronę posągu, więc mogli skupić się na ataku.
- Zbliżamy się do końca – zaczęła, próbując dotrzeć do nich wszystkich. – I nawet jeśli sytuacja wydaje się przesądzona pokażmy, że potrafimy wygrywać w jak najlepszym stylu i nie osiadajmy na laurach dopóki nie padnie sygnał zakończenia meczu. Póki nie padnie gra się toczy. Na sam jej koniec dajmy z siebie wszystko. Więc śnieg w dłonie i rzucamy!
Znów się pochyliła, formując śnieżkę. A potem posłała ją prosto w kierunku osamotnionego Matta. Dobrze jej się bawiło (i miała nadzieję że innym też), ale czas już to zakończyć i posłać ostatniego niedobitka przeciwników poza boisko. Liczyła że reszta drużyny jej pomoże i grad śnieżek zaraz pomknie w stronę Botta.
| 1 - retoryka, 2 - rzut
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 44, 36
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
#1 'k100' : 44, 36
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
Byli na finiszu — drużyna żółta wygrała. Jeszcze tylko poślą ostatniego zawodnika do domu i będą mogli cieszyć się zwycięstwem. Kiedy stopy przestały ją palić rozejrzała się dookoła, wzrokiem odszukując Moore'a i braci. Wszyscy dobrze się spisali, lecz tym razem to ona mogła cieszyć się smakim prawdziwego sukcesu. Niemniej była z nich dumna, szczególnie z Josepha, który świetnie sobie poradził.
— No, panowie, chyba nie czekacie, aż przeciwnik sam się zbije? A może po prostu zostawicie skończenie tej wojny mnie, a wy udacie się na ploteczki— zaproponowała, spoglądając na Fredericka i Alexandra. Była pewna, że jej rzut wystarczył, by ściągnąć tego czarodzieja z boiska. Obejrzała się jeszcze na Sophie, kiedy do jej uszu dotarł jej głos. Posłała jej szeroki uśmiech — pełen radości i satysfakcji, to był dobry mecz, świetna walka. Carter dobrze zagrzewała ich do każdej rundy, nie zawiodła ich — a oni jej.
Muzyka zaczęła grać, a ona od razu rozpoznała piosenkę. Przez chwilę nuciła ją pod nosem, zbierając w dłonie śnieg.
— „Przyjdź w mym kociołku zamieszaj... — zaśpiewała w koncu głośno i wykonała zamach, prosto w pozostałego na placu boju gracza — Matthew. — Hej ty! Łap!
— No, panowie, chyba nie czekacie, aż przeciwnik sam się zbije? A może po prostu zostawicie skończenie tej wojny mnie, a wy udacie się na ploteczki— zaproponowała, spoglądając na Fredericka i Alexandra. Była pewna, że jej rzut wystarczył, by ściągnąć tego czarodzieja z boiska. Obejrzała się jeszcze na Sophie, kiedy do jej uszu dotarł jej głos. Posłała jej szeroki uśmiech — pełen radości i satysfakcji, to był dobry mecz, świetna walka. Carter dobrze zagrzewała ich do każdej rundy, nie zawiodła ich — a oni jej.
Muzyka zaczęła grać, a ona od razu rozpoznała piosenkę. Przez chwilę nuciła ją pod nosem, zbierając w dłonie śnieg.
— „Przyjdź w mym kociołku zamieszaj... — zaśpiewała w koncu głośno i wykonała zamach, prosto w pozostałego na placu boju gracza — Matthew. — Hej ty! Łap!
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 16
'k100' : 16
Przez chwilę zupełnie straciła orientację w miejscu i przestrzeni; rozgoryczona porażką (kolejna wyrzucona przez nią z pełną precyzją śnieżka pomknęła w bliżej nieokreśloną nicość, mijając wyjątkowo zgrabnie pląsający po boisku cel) na chwilę skupiła się całkowicie na opanowaniu zalewającą policzki pąsem złości. Nie mogła wszakże rzucić się na przeciwników z pięściami (prawda..?)- kiedy jednak już zaczynała w pełni to rozumieć i brać pod kontrolę rosnącą gwałtownie irytację, do akcji postanowiły wkroczyć duchy.
-Pśmć!- Pisnęła w niezbyt raczej udanej próbie skwitowania żarzącego się nagle pod stopami podłoża słowem psiamać. Zaczęła niecierpliwie dreptać w miejscu, wzrokiem rzucając gromy w kierunku chichoczących duchów, na czele których lewitowała ta sama otyła zjawa, przez którą zdążyła przejść przed meczem, nie zyskując raczej jej sympatii. Zanim jednak zdążyła pogrozić duchowi pięścią albo rzucić w niego śnieżką, co nie byłoby zapewne najlepszym ani najbardziej przemyślanym przedsięwzięciem, ziemia na powrót stała się bezpiecznie chłodną, tworząc warunki do przeprowadzenia ataku.
Odszukała wzrokiem Sophię i posłała jej uśmiech pełen uznania- w końcu, na Merlina, była znakomitym kapitanem! Powiodła też wzrokiem po pozostałych członkach drużyny. Pozostawała pod dużym wrażeniem; jak widać, niektórzy z amatorów radzili sobie w rzutach i unikach znacznie lepiej, niż byłe i obecne gwiazdy Quidditcha. Miała zamiar radośnie wypomnieć to zarówno Billy'emu, jak też Josephowi i Benowi- czas na to miał przyjść jednakże już po meczu, który miała zamiar wygrać. Tuż po tym więc, nie tracąc więcej czasu, schyliła się po śnieg i ulepiła z niego całkiem zgrabną kulkę.
-,,A jeśli dobrze to zrobisz, na nic już więcej nie czekaj..."- Zanuciła, wtórując Hani i wygrywanej na harmonijce melodii, po czym wzięła zamach i posłała śnieżkę w niedobitka drużyny przeciwnej, licząc, że tym razem miało się jej powieść.
-Pśmć!- Pisnęła w niezbyt raczej udanej próbie skwitowania żarzącego się nagle pod stopami podłoża słowem psiamać. Zaczęła niecierpliwie dreptać w miejscu, wzrokiem rzucając gromy w kierunku chichoczących duchów, na czele których lewitowała ta sama otyła zjawa, przez którą zdążyła przejść przed meczem, nie zyskując raczej jej sympatii. Zanim jednak zdążyła pogrozić duchowi pięścią albo rzucić w niego śnieżką, co nie byłoby zapewne najlepszym ani najbardziej przemyślanym przedsięwzięciem, ziemia na powrót stała się bezpiecznie chłodną, tworząc warunki do przeprowadzenia ataku.
Odszukała wzrokiem Sophię i posłała jej uśmiech pełen uznania- w końcu, na Merlina, była znakomitym kapitanem! Powiodła też wzrokiem po pozostałych członkach drużyny. Pozostawała pod dużym wrażeniem; jak widać, niektórzy z amatorów radzili sobie w rzutach i unikach znacznie lepiej, niż byłe i obecne gwiazdy Quidditcha. Miała zamiar radośnie wypomnieć to zarówno Billy'emu, jak też Josephowi i Benowi- czas na to miał przyjść jednakże już po meczu, który miała zamiar wygrać. Tuż po tym więc, nie tracąc więcej czasu, schyliła się po śnieg i ulepiła z niego całkiem zgrabną kulkę.
-,,A jeśli dobrze to zrobisz, na nic już więcej nie czekaj..."- Zanuciła, wtórując Hani i wygrywanej na harmonijce melodii, po czym wzięła zamach i posłała śnieżkę w niedobitka drużyny przeciwnej, licząc, że tym razem miało się jej powieść.
Ostatnio zmieniony przez Penny Vause dnia 05.02.18 14:37, w całości zmieniany 1 raz
Penny Vause
Zawód : ścigająca Jastrzębi z Falmouth
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Holy light, oh, burn the night, oh keep the spirits strong
Watch it grow, child of wolf
Keep holdin' on
Watch it grow, child of wolf
Keep holdin' on
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Penny Vause' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Jest kiepsko. Znaczy, znów rzucam jakąś taką mocno niesprawną tą śnieżkę, już nawet nie pamiętam w kogo ona miała trafić. Wiem tylko, że i tak nie trafiła, bo rzucam jak jakiś pięciolatek. Macham ręką i macham i nic spektakularnego się nie dzieje. Cóż, nie można być dobrym we wszystkim, jak sobie właśnie wmawiam. Nie przyznam się przecież, że jestem śnieżkową łamagą, bez przesady.
Wtem dzieje się wiele na raz. Na przykład to, że topnieje śnieg, a podłoże nieco parzy. I trzeba pląsać oraz podskakiwać jak łania, co tak średnio mi wychodzi. I jestem w tej ocenie mocno pobłażliwa. Zajmuje mnie to do tego stopnia, że aż zapominam z tego wszystkiego rzucić śnieżką. Nim się orientuję, a kolejka poświęcona na atak mija bezpowrotnie. Po uniesieniu głowy wyżej dostrzegam, jak pole naprzeciwko pustoszeje, zaś na linii frontu stoi jeden, opuszczony Matt. Taki samotny. Aż smutno mi się trochę robi. Nawet nie wiem w kogo celował, ale mu to nie wyszło, skoro posąg aż rusza do ataku. Biedny Bott, naprawdę. Teraz wszyscy wezmą go na ostrzał.
I nie mylę się za bardzo, chociaż coś niemrawe te kule się wydają. To zresztą nieważne. Nabieram śniegu w ręce, słuchając pokrzepiającej motywacji oraz zerkam na dokazującą Hanię. Ta bitwa już tak nie bawi, kiedy wszyscy rzucają w jedną osobę, ale nie ma wyjścia. Kieruję mój kolejny, zapewne nieudany, pocisk właśnie w mężczyznę.
- Ukradłeś mój kociołek, sowa porwała moją ulubioną, czarną tiarę i uciekła z nią jak nietoperz krwiopijca, a ty twierdziłeś, że mnie kochasz, że nic nas nie rozdzieli, a tymczasem ukradłeś mój kociołek; za to nie ukradniesz mego serca - wyję trochę chaotycznie i właśnie dociera do mnie jak bezsensowne są hity Celestyny Warbeck. Albo ja wybrałam taką piosenkę akurat. Albo pomieszałam słowa. Nie pamiętam ich dokładnie. Po prostu udziela mi się nastrój śpiewania najnowszych kawałków podczas śnieżnego bombardowania, ot co.
Wtem dzieje się wiele na raz. Na przykład to, że topnieje śnieg, a podłoże nieco parzy. I trzeba pląsać oraz podskakiwać jak łania, co tak średnio mi wychodzi. I jestem w tej ocenie mocno pobłażliwa. Zajmuje mnie to do tego stopnia, że aż zapominam z tego wszystkiego rzucić śnieżką. Nim się orientuję, a kolejka poświęcona na atak mija bezpowrotnie. Po uniesieniu głowy wyżej dostrzegam, jak pole naprzeciwko pustoszeje, zaś na linii frontu stoi jeden, opuszczony Matt. Taki samotny. Aż smutno mi się trochę robi. Nawet nie wiem w kogo celował, ale mu to nie wyszło, skoro posąg aż rusza do ataku. Biedny Bott, naprawdę. Teraz wszyscy wezmą go na ostrzał.
I nie mylę się za bardzo, chociaż coś niemrawe te kule się wydają. To zresztą nieważne. Nabieram śniegu w ręce, słuchając pokrzepiającej motywacji oraz zerkam na dokazującą Hanię. Ta bitwa już tak nie bawi, kiedy wszyscy rzucają w jedną osobę, ale nie ma wyjścia. Kieruję mój kolejny, zapewne nieudany, pocisk właśnie w mężczyznę.
- Ukradłeś mój kociołek, sowa porwała moją ulubioną, czarną tiarę i uciekła z nią jak nietoperz krwiopijca, a ty twierdziłeś, że mnie kochasz, że nic nas nie rozdzieli, a tymczasem ukradłeś mój kociołek; za to nie ukradniesz mego serca - wyję trochę chaotycznie i właśnie dociera do mnie jak bezsensowne są hity Celestyny Warbeck. Albo ja wybrałam taką piosenkę akurat. Albo pomieszałam słowa. Nie pamiętam ich dokładnie. Po prostu udziela mi się nastrój śpiewania najnowszych kawałków podczas śnieżnego bombardowania, ot co.
( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Nie. Wierzę. Normalnie - masakra jakaś. Uniosłem brwi wyżej w niedowierzaniu tak, że na pewno na mim czole pojawiła się pozioma zmarszczka. I tak stałem i w sumie patrzyłem jak ta śnieżka ląduje nie na tym draniu którego se upatrzyłem a posągu. Dałbym sobie rękę uciąć, że kwadrans temu tam nie stał! Sztywny sabotażysta jeden. Znałem takich cichociemnych, jak on i w sumie nie dziwiłem się, że gość nie jest już żywy.
Zrobiłem nietęgą minę widząc, jak to właśnie on prowadzi pochód na moje życie. Bo właśnie jego śnieżka poleciała w moją stronę jako pierwsza ciągnąc za sobą salwę pozostałych. Spróbowałem uskoczyć i uniknąć trafienia. Najpierw tego, a potem kolejnych na które przyjdzie jeszcze pora
Zrobiłem nietęgą minę widząc, jak to właśnie on prowadzi pochód na moje życie. Bo właśnie jego śnieżka poleciała w moją stronę jako pierwsza ciągnąc za sobą salwę pozostałych. Spróbowałem uskoczyć i uniknąć trafienia. Najpierw tego, a potem kolejnych na które przyjdzie jeszcze pora
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
- No chyba nie myślisz... - że miałem na myśli ciebie, Hanka, ale nie dane było mi dokończyć zdania.
Najpierw było burzowe spojrzenie, które zwiastowało rychłe porażenie piorunem - a to rzeczywiście nadeszło, bo po chwili Hania, zanim zdołałem zareagować, przeszła do rękoczynów, by po chwili dosłownie rzucić się na mnie, a później jednak zmienić zdanie... i w tym krótkim odcinku czasu stałem nieruchomo jak słup soli, zastanawiając się, czy padłem właśnie ofiarą jakiegoś szamańskiego rytuału, czy może innego, czarciego uroku. Kiedy Wright odskoczyła, powoli powiodłem za nią spojrzeniem, tym samym marszcząc brwi, jakby miało mi to pomóc w zrozumieniu tego, co właśnie zaszło.
- W tych słodyczach coś było. Założę się o galeona. - skomentowałem jedynie jej wygibasy, chociaż już po chwili sam musiałem usunąć się na bok; nie mogłem pozwoli odebrać sobie przyejmności drażnienia się z Wright, choc może tutaj sprawa bardziej toczyła się o honor... no wiecie, ostatni na polu bitwy, takie tam. - Daję ci fory. - Wzruszyłem bezradnie ramionami w odpowiedzi na zaczepkę Hani, po czym dokończyłem za nią i Penny wers znanej piosenki, dając marny popis swoich (nie)umiejętności wokalnych. - ...bo nocą cię ktoś wynagrodzi.
Najpierw było burzowe spojrzenie, które zwiastowało rychłe porażenie piorunem - a to rzeczywiście nadeszło, bo po chwili Hania, zanim zdołałem zareagować, przeszła do rękoczynów, by po chwili dosłownie rzucić się na mnie, a później jednak zmienić zdanie... i w tym krótkim odcinku czasu stałem nieruchomo jak słup soli, zastanawiając się, czy padłem właśnie ofiarą jakiegoś szamańskiego rytuału, czy może innego, czarciego uroku. Kiedy Wright odskoczyła, powoli powiodłem za nią spojrzeniem, tym samym marszcząc brwi, jakby miało mi to pomóc w zrozumieniu tego, co właśnie zaszło.
- W tych słodyczach coś było. Założę się o galeona. - skomentowałem jedynie jej wygibasy, chociaż już po chwili sam musiałem usunąć się na bok; nie mogłem pozwoli odebrać sobie przyejmności drażnienia się z Wright, choc może tutaj sprawa bardziej toczyła się o honor... no wiecie, ostatni na polu bitwy, takie tam. - Daję ci fory. - Wzruszyłem bezradnie ramionami w odpowiedzi na zaczepkę Hani, po czym dokończyłem za nią i Penny wers znanej piosenki, dając marny popis swoich (nie)umiejętności wokalnych. - ...bo nocą cię ktoś wynagrodzi.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Prychnąłem na aluzję Fredericka, jakoby ogień nie był moim żywiołem.
- Gumochłona wiesz i gumochłona widziałeś, Fox, jestem władcą ognia - odparłem, choć rytmiczne podskoki które wykonywałem wcale nie dodawały moim słowom wiarygodności. Spojrzałem na Hanię nie do końca wierząc, że naprawdę to powiedziała. Przeniosłem wzrok na Foxa, kręcąc głową. Ta dziewczyna była tak samo bezczelna jak ja - nie żebym miał coś przeciwko, bo w duchu śmiałem się, całkiem rozbawiony całą sytuacją. Jej okrzyk sprawił jednak, że całą uwagę skupiłem na przeciwnikach, gotów do odskoku. Nie musiałem na szczęście wykonywać uniku, bo ani Just, ani Matt nie obrali mnie sobie za cel. Teraz, kiedy śnieg wracał na nasze pole mogłem znów skupić się na ataku, przynajmniej w teorii. W praktyce wyglądało to tak, że musiałem znaleźć jeszcze czas na docinki dla pewnej panny Wright.
- Zawsze byłem za emancypacją kobiet - rzuciłem, nie zerkając na Hannah, jednak uśmiechnąłem się zawadiacko pod nosem. Uśmiech jednak umknął z mych ust kiedy usłyszałem, co też zaczęli nucić moi towarzysze. - Nienawidzę tej wiedźmy - jęknąłem cicho - nie lubiłem Celestyny Warbeck, a ta zdawała się mnie ciągle prześladować. Te jej piosenki leciały w radiu tak często, ze wryły mi się w pamięć i za nic nie chciały jej opuścić. Wiedziałem jednak, ze zwrotkę trzeba dokończyć, więc biorąc zamach zaśpiewałem ostatnie wersy:
- Nie myśl sobie, że mnie złamałeś, bo nie jesteś wcale taki sprytny
Widzę, że ukradłeś mój kociołek, ale nie możesz mieć mojego serca!
Wraz z ostatnim słowem rzuciłem śnieżkę w Matta, mając zamiar pokazać Hance, kto tutaj traci czas na czcze rozmowy, a kto bierze losy bitwy w swoje ręce.
- Gumochłona wiesz i gumochłona widziałeś, Fox, jestem władcą ognia - odparłem, choć rytmiczne podskoki które wykonywałem wcale nie dodawały moim słowom wiarygodności. Spojrzałem na Hanię nie do końca wierząc, że naprawdę to powiedziała. Przeniosłem wzrok na Foxa, kręcąc głową. Ta dziewczyna była tak samo bezczelna jak ja - nie żebym miał coś przeciwko, bo w duchu śmiałem się, całkiem rozbawiony całą sytuacją. Jej okrzyk sprawił jednak, że całą uwagę skupiłem na przeciwnikach, gotów do odskoku. Nie musiałem na szczęście wykonywać uniku, bo ani Just, ani Matt nie obrali mnie sobie za cel. Teraz, kiedy śnieg wracał na nasze pole mogłem znów skupić się na ataku, przynajmniej w teorii. W praktyce wyglądało to tak, że musiałem znaleźć jeszcze czas na docinki dla pewnej panny Wright.
- Zawsze byłem za emancypacją kobiet - rzuciłem, nie zerkając na Hannah, jednak uśmiechnąłem się zawadiacko pod nosem. Uśmiech jednak umknął z mych ust kiedy usłyszałem, co też zaczęli nucić moi towarzysze. - Nienawidzę tej wiedźmy - jęknąłem cicho - nie lubiłem Celestyny Warbeck, a ta zdawała się mnie ciągle prześladować. Te jej piosenki leciały w radiu tak często, ze wryły mi się w pamięć i za nic nie chciały jej opuścić. Wiedziałem jednak, ze zwrotkę trzeba dokończyć, więc biorąc zamach zaśpiewałem ostatnie wersy:
- Nie myśl sobie, że mnie złamałeś, bo nie jesteś wcale taki sprytny
Widzę, że ukradłeś mój kociołek, ale nie możesz mieć mojego serca!
Wraz z ostatnim słowem rzuciłem śnieżkę w Matta, mając zamiar pokazać Hance, kto tutaj traci czas na czcze rozmowy, a kto bierze losy bitwy w swoje ręce.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Dolina Glendalough
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia