Butik madame Malkin
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Butik madame Malkin
Nowy rok w szkole? Spopielona przez smoka szata? Dziecięcy sok z Gumijagód wylany na ubranie przez już nie tak kochaną córkę chrzestną? Zmiana pracy? Kłopoty po zmianie wzrostu czy wagi? Niesamowicie ważne wydarzenie? Czarodziejski bankiet? Najzwyklejsza w świecie chęć kupienia sobie czegoś nowego? A może coś jeszcze innego? Na te i wszelkie inne okazje jest jedna odpowiedź - sklep Madame Malkin, gdzie odnaleźć możesz wszystkie stroje, jakich potrzebujesz do pełni szczęścia. I nie tylko! Poza gotowymi ubraniami, właścicielka oferuje jeszcze projekty wykonywane na życzenie klienta. Na co jeszcze czekasz? Wstąp tu już teraz, póki możesz skorzystać ze specjalnych obniżek!
Słuchając jego pomysłów, brwi stopniowo coraz bardziej unosiły się ku górze. Uśmiechnęła się, czując bardzo rozbawiona całą sytuacją i zachowaniem mężczyzny.
- Doprawdy lord czasami zachowuje się jak, proszę wybaczyć to określenie, dziecko - powiedziała szczerze, jak zwykle nie kryjąc się ze swoją opinią. Ta jednak, chociaż mogła wydawać się obraźliwa, nie miała takiego zamiaru. W końcu w jakiś sposób odmładzało to mężczyznę, a ponadto dodawało mu takiej swoistości. Nieczęsto spotyka się w tych czasach wysoko postawionych szlachciców o podobnym usposobieniu. Oczywiście gdyby nagle wszyscy stali się tacy sami, byłoby to wszak niezwykle irytujące. Tak jednak nie było, a pozostawał on - jedyny w swoim rodzaju Adrien Carrow, który w tej chwili starał się ją przekonać to niezwykle cudacznego pomysłu. Wizja prezentowana przez niego zdecydowanie nie powinna mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości, a przynajmniej nie w tych czasach.
- Może jednak lepiej powstrzymajmy się przed podobnymi konwencjami - skomentowała pomysł lorda na zmyślne hafty, zerkając na pracownicę obok, która, ku jej zadowoleniu, energicznie pokiwała głową, przytakując na jej słowa. Po tym wróciła ponownie do pracy.
W tym czasie zaś Elisabeth była raczona kolejnymi pomysłami, które również nie zdobyły jej uznania. Z dwojga złego chyba o wiele bardziej popierała pomysł na minimalistyczne hafty aniżeli falbanki. Te według niej już dawno wyszły z mody, a stroje które były przez nie ozdabiane, wydawały się być po prostu śmieszne.
- Tak, falbanki noszą już tylko starzy albo martwi - potwierdziła, dodatkowo kiwając powoli głową. Ona wciąż była za minimalistyczną koncepcją, którą wcześniej przedstawiła. Niestety, w przypadku ubrań najważniejsze było, by to ich właściciel był zadowolony. Tego nauczyła się jako córka rodu, którego jednym z zajęć była właśnie moda. Nie mogła jednak pozwolić na narażenie się lorda Carrow na śmieszność.
- Jeżeli jednak lord się upiera tak przy nieco większym bogactwie, to może jednak pozwolimy sobie na jakieś hafty? Sądzę jednak, że powinny być nieco mniej okazałe niż było to proponowane i ozdobić nimi dół szaty? - jeśli miała wybierać to zdecydowanie bardziej swoją poprzednią koncepcję. Ta zaś, którą teraz proponowała, była niejako kompromisem pomiędzy wizjami dwóch osób, o zupełnie innych koncepcjach. Czasami jednak trzeba pójść na ustępstwa, czyż nie?
- Nie myślał kiedyś lord o byciu projektantem mody? - nie mogła powstrzymać się przed tym pytaniem, które miało lekki charakter ironiczny.
- Doprawdy lord czasami zachowuje się jak, proszę wybaczyć to określenie, dziecko - powiedziała szczerze, jak zwykle nie kryjąc się ze swoją opinią. Ta jednak, chociaż mogła wydawać się obraźliwa, nie miała takiego zamiaru. W końcu w jakiś sposób odmładzało to mężczyznę, a ponadto dodawało mu takiej swoistości. Nieczęsto spotyka się w tych czasach wysoko postawionych szlachciców o podobnym usposobieniu. Oczywiście gdyby nagle wszyscy stali się tacy sami, byłoby to wszak niezwykle irytujące. Tak jednak nie było, a pozostawał on - jedyny w swoim rodzaju Adrien Carrow, który w tej chwili starał się ją przekonać to niezwykle cudacznego pomysłu. Wizja prezentowana przez niego zdecydowanie nie powinna mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości, a przynajmniej nie w tych czasach.
- Może jednak lepiej powstrzymajmy się przed podobnymi konwencjami - skomentowała pomysł lorda na zmyślne hafty, zerkając na pracownicę obok, która, ku jej zadowoleniu, energicznie pokiwała głową, przytakując na jej słowa. Po tym wróciła ponownie do pracy.
W tym czasie zaś Elisabeth była raczona kolejnymi pomysłami, które również nie zdobyły jej uznania. Z dwojga złego chyba o wiele bardziej popierała pomysł na minimalistyczne hafty aniżeli falbanki. Te według niej już dawno wyszły z mody, a stroje które były przez nie ozdabiane, wydawały się być po prostu śmieszne.
- Tak, falbanki noszą już tylko starzy albo martwi - potwierdziła, dodatkowo kiwając powoli głową. Ona wciąż była za minimalistyczną koncepcją, którą wcześniej przedstawiła. Niestety, w przypadku ubrań najważniejsze było, by to ich właściciel był zadowolony. Tego nauczyła się jako córka rodu, którego jednym z zajęć była właśnie moda. Nie mogła jednak pozwolić na narażenie się lorda Carrow na śmieszność.
- Jeżeli jednak lord się upiera tak przy nieco większym bogactwie, to może jednak pozwolimy sobie na jakieś hafty? Sądzę jednak, że powinny być nieco mniej okazałe niż było to proponowane i ozdobić nimi dół szaty? - jeśli miała wybierać to zdecydowanie bardziej swoją poprzednią koncepcję. Ta zaś, którą teraz proponowała, była niejako kompromisem pomiędzy wizjami dwóch osób, o zupełnie innych koncepcjach. Czasami jednak trzeba pójść na ustępstwa, czyż nie?
- Nie myślał kiedyś lord o byciu projektantem mody? - nie mogła powstrzymać się przed tym pytaniem, które miało lekki charakter ironiczny.
A little learning is a dangerous thing...
Ostatnio zmieniony przez Elisabeth Parkinson dnia 15.05.17 22:03, w całości zmieniany 1 raz
- Och - wydał z siebie tą odkrywczą onomatopeję, gdy określono go mianem dziecka - Cóż...Dlatego też noszę właśnie brodę. Bez niej to i do niemowlęcia mi nie tak daleko - uśmiechnął się serdecznie, a zmarszczki rozbawienia wyżłobiły się wokół oczu. Nie był człowiekiem, który wziąłby podobną uwagę do serca. Posiadał spory dystans do swojej osoby i nie było powodu kryć się przed Elizabeth ze swym młodzieńczym duchem. Zresztą, bądźmy szczerzy - nie specjalnie się z nim krył.
Popatrzył to na jedną, to na drugą kobietę niczym labrador, któremu odmawiano wejścia na kanapę z zabłoconymi łapami - oczami wielkimi w których kryła się krucha nadzieja na wygraną. Ostatecznie jednak czarodziej spuścił wzrok nadymając poliki, nakładając na siebie usta i wypuszczając powietrze nosem. Pogładził jeszcze materiał szaty w miejscu w którym dostrzegał haft.
- No dobrze. Kimże ja jestem by stawiać się mocy niewieściej opinii - uśmiechnął się lekko wiedząc, że bycie samym królem do tego by go nie uprawniało. Z podobną pogodnością przyjął krytykę pomysłu z falbankami. Zresztą w tym przypadku spodziewał się właśnie takiej odpowiedzi bo trochę tak właśnie przeczuwał. Pamiętał w końcu jak dziś moment w którym widział czarną szatę ojca z białymi falbanami, a było to przecież blisko czterdzieści lat temu.
- Och, a można by było? - obudził się z entuzjazmem - Bo jeśli tak to tak...bardzo podoba mi się pomysł haftowanej krawędzi - z radością przyjął ten kompromis ciesząc się, że szata będzie posiadała coś czego sam bardzo chciał. Chociażby i pod taką drobną postacią.
- Tak właściwie, skoro o tym wspomniałaś, moja droga...to właściwe w tym momencie - uśmiechnął się żartobliwie wyłapując ironię w głosie kobiety pod przywództwem której w przeciągu godziny szata zyskała drugie życie. Jeszcze nie wiedział jak się jej odwdzięczy, lecz zdecydowanie młoda Parkinson mogła na to liczyć.
|zt
Popatrzył to na jedną, to na drugą kobietę niczym labrador, któremu odmawiano wejścia na kanapę z zabłoconymi łapami - oczami wielkimi w których kryła się krucha nadzieja na wygraną. Ostatecznie jednak czarodziej spuścił wzrok nadymając poliki, nakładając na siebie usta i wypuszczając powietrze nosem. Pogładził jeszcze materiał szaty w miejscu w którym dostrzegał haft.
- No dobrze. Kimże ja jestem by stawiać się mocy niewieściej opinii - uśmiechnął się lekko wiedząc, że bycie samym królem do tego by go nie uprawniało. Z podobną pogodnością przyjął krytykę pomysłu z falbankami. Zresztą w tym przypadku spodziewał się właśnie takiej odpowiedzi bo trochę tak właśnie przeczuwał. Pamiętał w końcu jak dziś moment w którym widział czarną szatę ojca z białymi falbanami, a było to przecież blisko czterdzieści lat temu.
- Och, a można by było? - obudził się z entuzjazmem - Bo jeśli tak to tak...bardzo podoba mi się pomysł haftowanej krawędzi - z radością przyjął ten kompromis ciesząc się, że szata będzie posiadała coś czego sam bardzo chciał. Chociażby i pod taką drobną postacią.
- Tak właściwie, skoro o tym wspomniałaś, moja droga...to właściwe w tym momencie - uśmiechnął się żartobliwie wyłapując ironię w głosie kobiety pod przywództwem której w przeciągu godziny szata zyskała drugie życie. Jeszcze nie wiedział jak się jej odwdzięczy, lecz zdecydowanie młoda Parkinson mogła na to liczyć.
|zt
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zaśmiała się cicho, jej wzrok zaś w dalszym ciągu spoczywał na szacie. Na chwilę jednak jej myśli odbiegły od ubrania, starając się skupić na wyobrażeniu lorda Carrow bez brody. Szybko doszła do wniosku, iż ona nie potrafi sobie tego wyobrazić, co z pewnością było powodem przyzwyczajenia. Nie pamiętała bowiem mężczyzny bez tej charakterystycznej cechy jego wyglądu. Podobnie nie umiała spojrzeć na szatę jego oczami. Nie potrafiła dostrzec zmyślnych haftów i zdobień, które tworzyły się w głowie lorda. Nie żal jej jednak było tego braku, nie miała zamiaru wyrażać aprobatę dla podobnej koncepcji. Ten też nie miał zamiaru bronić jej za wszelką cenę, co jedynie ucieszyło dwie kobiety. Póki co wszystko szło dość gładko, aczkolwiek Elisabeth w dalszym ciągu upierała się przy myśli, iż o wiele łatwiej byłoby zakupić nową szatę. Postanowiła jednak nie dzielić się tą myślą z obecnymi w pomieszczeniu, ponieważ wiedziała, iż to prawdopodobnie jedyna rzecz, przy której mężczyzna nie ustąpi. Potrafiła zrozumieć potrzebę zachowania pamiątki tak drogiej dla lorda.
- Tak, myślę że taka drobna ozdoba będzie w dobrym guście - odpowiedziała. W końcu udało im się dojść do kompromisu, co wyraźnie ich wszystkich ożywiło, w tym także i stojącą obok Elisabeth pracownicę, która zaczęła energicznie kiwać głową, po czym chwyciła swój notatnik i zaczęła w nim szybko pisać. Elisabeth zaś jeszcze chwilę popatrzyła na szatę upewniając się, iż przedstawiona wcześniej wizja będzie odpowiednia. Po tym zaś mogła już być spokojna. Nieco mimowolnie wygładziła szybko swoją własną suknię.
Zaśmiała się cicho, już wyobrażając sobie Carrowa owiniętego w miary i biegającego wokół jakiegoś dumnego lorda, pragnącego zamówić ubranie skrojone idealnie podług niego. Wątpiła jedynie czy ten nieznany mężczyzna byłby zadowolony z efektów pracy Adriena.
Parkinson odsunęła się nieco, pozwalając pracownicy zakładu zająć się osobą lorda. Jej zadanie dobiegło już końca. Pozostawało jej pamiętać aby na ślubie, na którym również miała się pojawić, wypatrzyć lorda w tłumie i ocenić efekty pracy.
|zt
- Tak, myślę że taka drobna ozdoba będzie w dobrym guście - odpowiedziała. W końcu udało im się dojść do kompromisu, co wyraźnie ich wszystkich ożywiło, w tym także i stojącą obok Elisabeth pracownicę, która zaczęła energicznie kiwać głową, po czym chwyciła swój notatnik i zaczęła w nim szybko pisać. Elisabeth zaś jeszcze chwilę popatrzyła na szatę upewniając się, iż przedstawiona wcześniej wizja będzie odpowiednia. Po tym zaś mogła już być spokojna. Nieco mimowolnie wygładziła szybko swoją własną suknię.
Zaśmiała się cicho, już wyobrażając sobie Carrowa owiniętego w miary i biegającego wokół jakiegoś dumnego lorda, pragnącego zamówić ubranie skrojone idealnie podług niego. Wątpiła jedynie czy ten nieznany mężczyzna byłby zadowolony z efektów pracy Adriena.
Parkinson odsunęła się nieco, pozwalając pracownicy zakładu zająć się osobą lorda. Jej zadanie dobiegło już końca. Pozostawało jej pamiętać aby na ślubie, na którym również miała się pojawić, wypatrzyć lorda w tłumie i ocenić efekty pracy.
|zt
A little learning is a dangerous thing...
|06.04.1956?
Potrzebowała czegoś nowego. Kreacje jakie zwykle nosiła były dość skromne, nie mogła jednak i nie zamierzała chodzić w czymś ewidentnie starym, czy znoszonym. Weszła więc do butiku, za którym od zawsze przepadała i w którym najczęściej zamawiała swoje suknie. Tutejsze krawcowe trzymały się instrukcji, nie mieszając nadmiernie, za to jak jedna, wszystkie miały niesamowity dryg do swojego zawodu i zawsze osiągały efekt, jakiego chciała, nie przestrajając, jak to się w wielu miejscach zdarzało, a jednocześnie tworząc eleganckie, ładne kreacje, jak najbardziej wygodne i z dobrych, trwałych materiałów, które dobrze znosiły chociażby leśne wyprawy lady Prewett.
W tej chwili czekała na pracownicę, jaka miała zostać lata chwila przysłana. Nie miała pojęcia, że na zapleczu butiku w tej chwili panował sajgon i najpewniej owa chwila przeciągnie się dość długo, chodziła więc pomiędzy manekinami, oglądając kolejne kreacje, czy wzory, zastanawiała się, na co skusić się tym razem.
Na sobie miała z resztą suknię z tego właśnie miejsca. Jasno zieloną, przeszywaną ciemniejszymi nićmi we wzory paproci - znaku jej rodu, z jaśniejszymi zdobieniami przy dekolcie. Lubiła proste, delikatne suknie.
Widząc nieznajomą kobietę, od razu wzięła ją za nową pracownicę. Nie widziała, żeby ktoś wchodził za nią, więc wniosek nasuwał się sam: szczególnie, że ktoś miał przecież zostać do niej przysłany.
- Dzień dobry.
Skinęła głową, by zwrócić na siebie uwagę młodej kobiety, przechodząc pomiędzy kolejnymi manekinami.
- Chciałabym zamówić tym razem coś odrobinę bardziej zwiewnego. Nadchodzi wiosna, trzeba to uczcić, prawda? - na jej twarzy zaledwie na chwilę pojawił się łagodny uśmiech. - Jednocześnie zależy mi na solidnym materiale, który nie podrze się zbyt łatwo. Prowadzę lecznicę umieszczoną na skraju lasu i zdarza mi się do niego zachodzić, nie zawsze mam czas, żeby się przebrać. - wyjaśniła jeszcze, poprawiając na ramieniu niewielką torebkę, mieszczącą w sobie woreczek z dość pokaźną sumą galeonów, jakie miała właśnie na tę suknię.
- Może jakiś jaśniejszy kolor? Żółcie? Poleci mi coś pani? - dodała zaraz, znów zerkając na kobietę.
Potrzebowała czegoś nowego. Kreacje jakie zwykle nosiła były dość skromne, nie mogła jednak i nie zamierzała chodzić w czymś ewidentnie starym, czy znoszonym. Weszła więc do butiku, za którym od zawsze przepadała i w którym najczęściej zamawiała swoje suknie. Tutejsze krawcowe trzymały się instrukcji, nie mieszając nadmiernie, za to jak jedna, wszystkie miały niesamowity dryg do swojego zawodu i zawsze osiągały efekt, jakiego chciała, nie przestrajając, jak to się w wielu miejscach zdarzało, a jednocześnie tworząc eleganckie, ładne kreacje, jak najbardziej wygodne i z dobrych, trwałych materiałów, które dobrze znosiły chociażby leśne wyprawy lady Prewett.
W tej chwili czekała na pracownicę, jaka miała zostać lata chwila przysłana. Nie miała pojęcia, że na zapleczu butiku w tej chwili panował sajgon i najpewniej owa chwila przeciągnie się dość długo, chodziła więc pomiędzy manekinami, oglądając kolejne kreacje, czy wzory, zastanawiała się, na co skusić się tym razem.
Na sobie miała z resztą suknię z tego właśnie miejsca. Jasno zieloną, przeszywaną ciemniejszymi nićmi we wzory paproci - znaku jej rodu, z jaśniejszymi zdobieniami przy dekolcie. Lubiła proste, delikatne suknie.
Widząc nieznajomą kobietę, od razu wzięła ją za nową pracownicę. Nie widziała, żeby ktoś wchodził za nią, więc wniosek nasuwał się sam: szczególnie, że ktoś miał przecież zostać do niej przysłany.
- Dzień dobry.
Skinęła głową, by zwrócić na siebie uwagę młodej kobiety, przechodząc pomiędzy kolejnymi manekinami.
- Chciałabym zamówić tym razem coś odrobinę bardziej zwiewnego. Nadchodzi wiosna, trzeba to uczcić, prawda? - na jej twarzy zaledwie na chwilę pojawił się łagodny uśmiech. - Jednocześnie zależy mi na solidnym materiale, który nie podrze się zbyt łatwo. Prowadzę lecznicę umieszczoną na skraju lasu i zdarza mi się do niego zachodzić, nie zawsze mam czas, żeby się przebrać. - wyjaśniła jeszcze, poprawiając na ramieniu niewielką torebkę, mieszczącą w sobie woreczek z dość pokaźną sumą galeonów, jakie miała właśnie na tę suknię.
- Może jakiś jaśniejszy kolor? Żółcie? Poleci mi coś pani? - dodała zaraz, znów zerkając na kobietę.
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Sama nie wiem co skłoniło mnie do tego, aby wejść do tego ekskluzywnego butiku. Wystawa sukien, którą widać było z ulicy zawsze przyciągała moją uwagę, ale mnie nie było stać na to, aby coś stąd kupić. Chociaż ostatnio nie powodziło nam się źle, tak ceny u madame Malkin zdecydowanie przewyższały nasz budżet. Nie wiem ile czasu musiałabym zbierać na najtańszą z tych sukien. Ale wejść mogłam, aby popatrzeć i potem wyjść z kwaśną miną i chodzić niezadowolona przez kolejny tydzień marudząc nad głową swojego męża, że chciałabym nową sukienkę.
Chodziłam pomiędzy manekinami już dłuższą chwilę, na szczęście nikt się mną jeszcze nie zainteresował, a mnie po głowie chodziły już tylko plany tego, jak niepostrzeżenie ściągnąć suknię ze stojaka, szybko zmniejszyć i schować, a potem czmychnąć niezauważona. Już wybrałam fason, kolor, szukałam teraz odpowiedniego rozmiaru, bo, bądźmy szczerzy, ale byłam chuda, miałam długie ręce i nogi i mały biust, więc zdecydowanie nie byłam okazem piękna. Zawsze zadziwiało mnie to, jakim cudem mogłam się spodobać Sergiejowi, skoro nawet prawie piersi nie miałam, a kości policzkowe sterczały mi bardziej niż… nie powiem co. Niemal podskoczyłam, gdy usłyszałam za sobą miły głos kobiety, która zaczęła nawijać do mnie o doborze suknie, materiale i kolorze. Odwróciłam się w jej stronę z lekko rozchylonymi ustami i wymalowanym zdziwieniem na twarzy, nie byłam osobą, za którą mnie brała i nie znałam się na rzeczach, o których do mnie mówiła.
- Nie, ja nie… znaczy, tak, tak oczywiście. Coś zwiewnego - przytaknęłam lekko marszcząc brwi.
Kobieta wyglądała na bogatą, skoro przyszła tutaj kupić suknię i w dodatku posiadała własną działalność, to musiała być. Mój wzrok padł na jej torebkę, którą tak mocno ściskała i moje oczy lekko zaświeciły - musiało być w niej pełno galeonów.
- Proszę za mną - odpowiedziałam szybko.
Chwilę tu chodziłam, gdzieś mignęła mi jakaś zwiewna sukienka. Nie obchodziło mnie, czy ją kupi czy nie. Próbowałam sobie stworzyć okazję, przy okazji pokazując kreację, którą sama chętnie bym na siebie założyła. Przystanęłam obok długiej, biało niebieskiej kiecce i pokazałam ją kobiecie.
- Przepraszam, jestem tu nowa i nigdy pani nie obsługiwałam więc nie wiem czy trafiłam w gusta, jeśli pani zdecyduje się przymierzyć, to potem spróbujemy wprowadzić poprawki - starałam się mówić tak, aby wyglądało to profesjonalnie. - Sukienka, jak pani widzi, jest dość zwiewna, jaśniejsza, ramiona lekko opadają i nic nie przysłania szyi, a pani ma taką długą i ładną, nic tylko się nią chwalić. Proszę przymierzyć, sądzę, że będzie pasować. Znam się na tym.
Kiwnęłam kilkakrotnie głową mając nadzieję, że brzmię przekonująco. A kobieta i tak wyglądała na głupią, skoro wzięła za pracownicę kogoś takiego jak ja, to nie mogła być zbyt mądra. Ale, dla mnie to i lepiej.
Chodziłam pomiędzy manekinami już dłuższą chwilę, na szczęście nikt się mną jeszcze nie zainteresował, a mnie po głowie chodziły już tylko plany tego, jak niepostrzeżenie ściągnąć suknię ze stojaka, szybko zmniejszyć i schować, a potem czmychnąć niezauważona. Już wybrałam fason, kolor, szukałam teraz odpowiedniego rozmiaru, bo, bądźmy szczerzy, ale byłam chuda, miałam długie ręce i nogi i mały biust, więc zdecydowanie nie byłam okazem piękna. Zawsze zadziwiało mnie to, jakim cudem mogłam się spodobać Sergiejowi, skoro nawet prawie piersi nie miałam, a kości policzkowe sterczały mi bardziej niż… nie powiem co. Niemal podskoczyłam, gdy usłyszałam za sobą miły głos kobiety, która zaczęła nawijać do mnie o doborze suknie, materiale i kolorze. Odwróciłam się w jej stronę z lekko rozchylonymi ustami i wymalowanym zdziwieniem na twarzy, nie byłam osobą, za którą mnie brała i nie znałam się na rzeczach, o których do mnie mówiła.
- Nie, ja nie… znaczy, tak, tak oczywiście. Coś zwiewnego - przytaknęłam lekko marszcząc brwi.
Kobieta wyglądała na bogatą, skoro przyszła tutaj kupić suknię i w dodatku posiadała własną działalność, to musiała być. Mój wzrok padł na jej torebkę, którą tak mocno ściskała i moje oczy lekko zaświeciły - musiało być w niej pełno galeonów.
- Proszę za mną - odpowiedziałam szybko.
Chwilę tu chodziłam, gdzieś mignęła mi jakaś zwiewna sukienka. Nie obchodziło mnie, czy ją kupi czy nie. Próbowałam sobie stworzyć okazję, przy okazji pokazując kreację, którą sama chętnie bym na siebie założyła. Przystanęłam obok długiej, biało niebieskiej kiecce i pokazałam ją kobiecie.
- Przepraszam, jestem tu nowa i nigdy pani nie obsługiwałam więc nie wiem czy trafiłam w gusta, jeśli pani zdecyduje się przymierzyć, to potem spróbujemy wprowadzić poprawki - starałam się mówić tak, aby wyglądało to profesjonalnie. - Sukienka, jak pani widzi, jest dość zwiewna, jaśniejsza, ramiona lekko opadają i nic nie przysłania szyi, a pani ma taką długą i ładną, nic tylko się nią chwalić. Proszę przymierzyć, sądzę, że będzie pasować. Znam się na tym.
Kiwnęłam kilkakrotnie głową mając nadzieję, że brzmię przekonująco. A kobieta i tak wyglądała na głupią, skoro wzięła za pracownicę kogoś takiego jak ja, to nie mogła być zbyt mądra. Ale, dla mnie to i lepiej.
Złamałeś tyle serc
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
Masza Dolohov
Zawód : Złodziejka, handlarka i oszustka
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Początkowe rozproszenie kobiety nie wywołało jej podejrzeń. Julia przekonana, że pracownica w końcu wyszła z zaplecza by się nią zająć z góry założyła, że to pierwsza osoba jaką zauważyła. Nie dostrzegła wszak, żeby ktokolwiek wchodził tu po niej, a choć nie nawykła nadmiernie wykorzystywać statusu swojej krwi, nie mogła nie wiedzieć, że komuś z nazwiskiem, a więc z grubą sakiewką w miejscu takim jak to nie każą długo czekać.
Nie przyszło jej do głowy, że ktoś chciałby się podszywać pod pracownicę, nie miała może nadmiaru wiary w dobro na świecie, brakowało jej jednak także manii dotyczącej złodziei. Nigdy nie spotkało jej nic podobnego, powierzała więc pewną dozę zaufania osobie do której się odzywała.
Ruszyła zaraz za kobietą, w dłoni trzymając swoją torebkę, w której natomiast znajdowała się pewna ilość galeonów które zamierzała przeznaczyć na nową kreację. Przyznać należy, nie była to mała kwota, liczyła jednak, że dostanie w zamian coś porządnego.
Wzrok zawiesiła na lekkiej sukni w ładnym odcieniu błękitu.
- Jestem nauczona słuchać specjalistów. - uśmiechnęła się łagodnie, szczególnie że kreacja faktycznie jej się spodobała. - Tylko wydaje mi się, że materiał jest bardzo delikatny. Został zabezpieczony zaklęciami?
Wolała się upewnić. Była pewna, że pracownice tego butiku posiadają specjalne, magiczne nici dzięki którym materiał choć wygląda na delikatny, jest bardzo trwały lub znają, być może stworzyły zaklęcia ochronne dużo lepsze niż te, którymi dawniej usiłowała zabezpieczać swoje sukienki w trakcie leśnych eskapad. Nie musiała znać tutejszych sekretów, jednak chciała wiedzieć, czy to co kupuje jest warte ceny.
Delikatnie dotknęła materiału. Przyjemny w dotyku, choć dość cienki, odpowiedni ma nadchodzące ciepłe dni. Wydawała się jednak dość wygodna.
- Chciałabym jednak zobaczyć coś więcej. - dodała nieprzekonana. Jej wzrok padł na coś bardziej eleganckiego, czyżby gusta jej się zmieniały? Podeszła bliżej bardziej dość wąskiej sukni, poszerzającej się u dołu, także błękitnej, jednak w odrobinę bardziej wyrazistym odcieniu.
- Ta byłaby idealna, jednak nie sądzę by dało się w niej wygodnie poruszać. Może dałoby się dostosować materiał?
Zależało jej przede wszystkim na wygodzie i pod tym względem poprzednia sukienka była bardziej odpowiednia. Nie znała się jednak na krawiectwie i możliwościach materiału, a nauczyła się już, że tutejsi pracownicy potrafią zdziałać cuda.
Nie przyszło jej do głowy, że ktoś chciałby się podszywać pod pracownicę, nie miała może nadmiaru wiary w dobro na świecie, brakowało jej jednak także manii dotyczącej złodziei. Nigdy nie spotkało jej nic podobnego, powierzała więc pewną dozę zaufania osobie do której się odzywała.
Ruszyła zaraz za kobietą, w dłoni trzymając swoją torebkę, w której natomiast znajdowała się pewna ilość galeonów które zamierzała przeznaczyć na nową kreację. Przyznać należy, nie była to mała kwota, liczyła jednak, że dostanie w zamian coś porządnego.
Wzrok zawiesiła na lekkiej sukni w ładnym odcieniu błękitu.
- Jestem nauczona słuchać specjalistów. - uśmiechnęła się łagodnie, szczególnie że kreacja faktycznie jej się spodobała. - Tylko wydaje mi się, że materiał jest bardzo delikatny. Został zabezpieczony zaklęciami?
Wolała się upewnić. Była pewna, że pracownice tego butiku posiadają specjalne, magiczne nici dzięki którym materiał choć wygląda na delikatny, jest bardzo trwały lub znają, być może stworzyły zaklęcia ochronne dużo lepsze niż te, którymi dawniej usiłowała zabezpieczać swoje sukienki w trakcie leśnych eskapad. Nie musiała znać tutejszych sekretów, jednak chciała wiedzieć, czy to co kupuje jest warte ceny.
Delikatnie dotknęła materiału. Przyjemny w dotyku, choć dość cienki, odpowiedni ma nadchodzące ciepłe dni. Wydawała się jednak dość wygodna.
- Chciałabym jednak zobaczyć coś więcej. - dodała nieprzekonana. Jej wzrok padł na coś bardziej eleganckiego, czyżby gusta jej się zmieniały? Podeszła bliżej bardziej dość wąskiej sukni, poszerzającej się u dołu, także błękitnej, jednak w odrobinę bardziej wyrazistym odcieniu.
- Ta byłaby idealna, jednak nie sądzę by dało się w niej wygodnie poruszać. Może dałoby się dostosować materiał?
Zależało jej przede wszystkim na wygodzie i pod tym względem poprzednia sukienka była bardziej odpowiednia. Nie znała się jednak na krawiectwie i możliwościach materiału, a nauczyła się już, że tutejsi pracownicy potrafią zdziałać cuda.
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Nie do końca byłam pewna tego co robię, chciałam po prostu brzmieć naturalnie. Nigdy nie kupowałam sukni w tak drogich sklepach i nie do końca wiedziałam jak należało obsługiwać klientów. Ale jeśli mi się uda, to może powinnam zmienić zawód i najzwyczajniej w świecie pracować w sklepie? Powiem nawet, że mam już jakieś doświadczenie. A może pieniądze będą lepsze? Siergiej nie będzie zadowolony, ale cóż. Może uda mi się go przekonać.
Póki co jednak byłam zajęta kobietą, stojącą na przeciwko mnie. Wydawało mi się, że spodobała jej się suknia, była taka jaką opisywała, miała być zwiewna i lekka, przeznaczona na cieplejsze dni. Te bogaczki takie wybredne, miałam ochotę przewrócić oczami, ale w porę się powstrzymałam.
- Oczywiście, możemy wszystko dostosować do lady upodobań - odpowiedziałam od razu. - Jeśli sobie pani zażyczy, to suknię od razu zabezpieczymy.
Mówiłam jej to, co chciała usłyszeć, przecież najważniejsze to zdobyć zaufanie klienta. Tak mi się przynajmniej wydawało. Musiałam ją przekonać do tego, że wiem co robię, a to co jej proponuje jest na pewno najlepsze dla niej. Zawsze wydawało mi się, że całkiem dobrze kłamałam. Ale czy kobieta łyknie wszystko to, co jej mówiłam? Zapewne niedługo miało się okazać.
Obserwowałam jak podchodzi do zupełnie innej sukni, bardziej eleganckiej. Nic, w czym mogłaby, w moim mniemaniu, pochodzić po tych swoich lasach czy tam lecznicy, czy o czym mówiła. Uśmiechnęłam się jednak i kiwnęłam głową.
- Jeśli szuka pani czegoś bardziej eleganckiego, aby nawet w swojej lecznicy prezentować się idealnie, to faktycznie ta suknia będzie lepsza. Aczkolwiek nie wiem czy nadaje się do spacerów po lesie. Możemy spróbować przerobić materiał, jeśli krój się pani spodoba po przymiarkach, to spróbujemy dobrać odpowiedni.
Śpieszyło mi się. Nie wiedziałam kiedy ktoś z pracowników wyjdzie z zaplecza i zauważy, że klientkę obsługuje ktoś obcy. Wtedy cały mój misterny plan weźmie w łeb, a ja zostanę z problemami i bez pieniędzy. Musiałam ją trochę pośpieszyć, zagonić ją do tej przebieralni, a sama zająć się zawartością jej sakiewki.
- Mogę zaproponować przymiarkę obu sukni, następnie popracujemy nad tą, która się pani bardziej spodoba - zaproponowałam. - Czy mogę zaprowadzić do przymierzalni?
Spojrzałam na nią wyczekująco, mając nadzieję, że się zgodzi.
0-35 kłamstwo nieskuteczne, Julia wyłapuje jakąś bzdurę, dociera do niej że nie ma do czynienia z pracownicą
36-68 - pół na pół, Julka robi się bardziej czujna
69-100 - idealne kłamstwo
Bonus do kości za biegłość kłamstwo: +5
Póki co jednak byłam zajęta kobietą, stojącą na przeciwko mnie. Wydawało mi się, że spodobała jej się suknia, była taka jaką opisywała, miała być zwiewna i lekka, przeznaczona na cieplejsze dni. Te bogaczki takie wybredne, miałam ochotę przewrócić oczami, ale w porę się powstrzymałam.
- Oczywiście, możemy wszystko dostosować do lady upodobań - odpowiedziałam od razu. - Jeśli sobie pani zażyczy, to suknię od razu zabezpieczymy.
Mówiłam jej to, co chciała usłyszeć, przecież najważniejsze to zdobyć zaufanie klienta. Tak mi się przynajmniej wydawało. Musiałam ją przekonać do tego, że wiem co robię, a to co jej proponuje jest na pewno najlepsze dla niej. Zawsze wydawało mi się, że całkiem dobrze kłamałam. Ale czy kobieta łyknie wszystko to, co jej mówiłam? Zapewne niedługo miało się okazać.
Obserwowałam jak podchodzi do zupełnie innej sukni, bardziej eleganckiej. Nic, w czym mogłaby, w moim mniemaniu, pochodzić po tych swoich lasach czy tam lecznicy, czy o czym mówiła. Uśmiechnęłam się jednak i kiwnęłam głową.
- Jeśli szuka pani czegoś bardziej eleganckiego, aby nawet w swojej lecznicy prezentować się idealnie, to faktycznie ta suknia będzie lepsza. Aczkolwiek nie wiem czy nadaje się do spacerów po lesie. Możemy spróbować przerobić materiał, jeśli krój się pani spodoba po przymiarkach, to spróbujemy dobrać odpowiedni.
Śpieszyło mi się. Nie wiedziałam kiedy ktoś z pracowników wyjdzie z zaplecza i zauważy, że klientkę obsługuje ktoś obcy. Wtedy cały mój misterny plan weźmie w łeb, a ja zostanę z problemami i bez pieniędzy. Musiałam ją trochę pośpieszyć, zagonić ją do tej przebieralni, a sama zająć się zawartością jej sakiewki.
- Mogę zaproponować przymiarkę obu sukni, następnie popracujemy nad tą, która się pani bardziej spodoba - zaproponowałam. - Czy mogę zaprowadzić do przymierzalni?
Spojrzałam na nią wyczekująco, mając nadzieję, że się zgodzi.
0-35 kłamstwo nieskuteczne, Julia wyłapuje jakąś bzdurę, dociera do niej że nie ma do czynienia z pracownicą
36-68 - pół na pół, Julka robi się bardziej czujna
69-100 - idealne kłamstwo
Bonus do kości za biegłość kłamstwo: +5
Złamałeś tyle serc
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
Masza Dolohov
Zawód : Złodziejka, handlarka i oszustka
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Masza Dolohov' has done the following action : rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
Skinęła głową z zadowoleniem. Lubiła dostawać to, czego chciała, a to (przynajmniej pozornie) był pod tym względem świetny dzień. Przepadała też za zakupami: nie kupowała raczej bezużytecznych bzdur, co dziwne, bogate osoby częściej uważają na co wydają pieniądze, pozwalają sobie na droższe rzeczy, jednak często tym samym bardziej trwałe. I, choć Prewett nie lubiła emanować swoim szlachectwem, potwornie nie lubiła nadmiaru czy przesady, dobrze czuła się poszukując tej doskonałej sukni, jednej która złapie ją za serce.
Teraz poważnie zastanawiała się pomiędzy dwiema kreacjami: były całkowicie od siebie różne, jedna bez wątpienia przyda się przy poważniejszej okazji, druga wydawała się bardziej odpowiednia na co dzień.
- Proszę to zrobić.
Przytaknęła, nim odeszła spokojnym krokiem w stronę kolejnej kreacji. Słuchając słów swojej rozmówczyni, musiała jednak przemyśleć, czy powinna kupować strój, który może okazać się niewygodny. Oczywiście - jak sama sądziła, ta kreacja nada się na szczególne okazje, czy chwile w których powinna wyglądać bardziej elegancko, jednak tego typu stroje nosi zdecydowanie rzadziej. Stara się dbać o odpowiedni wygląd, jednak zazwyczaj w zestawieniu ze swobodą ruchu.
Zaraz jednak pracownica zaproponowała jej przymierzenie sukni - dość typowy ruch. Kiedy czegoś dotkniesz, przymierzysz, założysz, bardziej tego chcesz. Mimo to Julia skinęła lekko głową decydując, że rozważy bardziej elegancką suknię tylko, jeśli na prawdę okaże się na niej idealna.
Bez jakichkolwiek podejrzeć spojrzała ponownie na kobietę.
- Oczywiście.
Odpowiedziała z nieznacznym uśmiechem, ruszając zaraz we wskazanym kierunku, do przymierzalni w której już kilkakrotnie sprawdzała, jak leżą na niej tutejsze stroje.
Odłożyła torebkę na bok. W butiku nie było chyba nikogo prócz nich, inne pracownice najpewniej w tej chwili szyły w drugiej części sklepu lub dokonywały jakichś poprawek, klientów nigdy nie było tutaj wielu na raz, chyba więc nie musiała się martwić? Przez sporą część czasu miała ją z resztą na oku, kiedy przebierała się w pierwszą sukienkę, zdecydowanie bardziej odpowiadającą temu, po co tutaj przyszła. Spoglądając w lustro dostrzegła, że leży całkiem dobrze, może jedynie w piersi jest odrobinkę zbyt luźna - jak niestety często bywa.
- Przydadzą się drobne poprawki, jednak wydaje się odpowiednia. Czegoś takiego szukałam... - odezwała się po chwili.
Teraz poważnie zastanawiała się pomiędzy dwiema kreacjami: były całkowicie od siebie różne, jedna bez wątpienia przyda się przy poważniejszej okazji, druga wydawała się bardziej odpowiednia na co dzień.
- Proszę to zrobić.
Przytaknęła, nim odeszła spokojnym krokiem w stronę kolejnej kreacji. Słuchając słów swojej rozmówczyni, musiała jednak przemyśleć, czy powinna kupować strój, który może okazać się niewygodny. Oczywiście - jak sama sądziła, ta kreacja nada się na szczególne okazje, czy chwile w których powinna wyglądać bardziej elegancko, jednak tego typu stroje nosi zdecydowanie rzadziej. Stara się dbać o odpowiedni wygląd, jednak zazwyczaj w zestawieniu ze swobodą ruchu.
Zaraz jednak pracownica zaproponowała jej przymierzenie sukni - dość typowy ruch. Kiedy czegoś dotkniesz, przymierzysz, założysz, bardziej tego chcesz. Mimo to Julia skinęła lekko głową decydując, że rozważy bardziej elegancką suknię tylko, jeśli na prawdę okaże się na niej idealna.
Bez jakichkolwiek podejrzeć spojrzała ponownie na kobietę.
- Oczywiście.
Odpowiedziała z nieznacznym uśmiechem, ruszając zaraz we wskazanym kierunku, do przymierzalni w której już kilkakrotnie sprawdzała, jak leżą na niej tutejsze stroje.
Odłożyła torebkę na bok. W butiku nie było chyba nikogo prócz nich, inne pracownice najpewniej w tej chwili szyły w drugiej części sklepu lub dokonywały jakichś poprawek, klientów nigdy nie było tutaj wielu na raz, chyba więc nie musiała się martwić? Przez sporą część czasu miała ją z resztą na oku, kiedy przebierała się w pierwszą sukienkę, zdecydowanie bardziej odpowiadającą temu, po co tutaj przyszła. Spoglądając w lustro dostrzegła, że leży całkiem dobrze, może jedynie w piersi jest odrobinkę zbyt luźna - jak niestety często bywa.
- Przydadzą się drobne poprawki, jednak wydaje się odpowiednia. Czegoś takiego szukałam... - odezwała się po chwili.
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Kobieta wierzyła we wszystko to co mówię. Nawet nie musiałam się specjalnie wysilać, aby przekonać ją do swoich racji. Jadła mi z ręki, jak mała i ufna zwierzyna. Pod uprzejmym uśmiechem kryły się moje prawdziwe myśli, arystokratki to były jednak głupie i naiwne, i tyle. Ale oczywiście nie powiedziałam tego na głos. Robiłam wszystko to, czego chciała moja klientka. Przytakiwałam jej w odpowiednim momencie, przekonywałam do odpowiedniej sukni, na czym w ogóle się nie znałam i zapewniałam, że wszystko na pewno zostanie wykonane. A ona we wszystko mi wierzyła. Idealnie.
- Proszę się nie martwić, wszystko dostosujemy do lady potrzeb - zapewniłam.
Nigdy chyba nie doznała biedy, nigdy też nie trafiła na swojej drodze na złego człowieka. Dlatego też była tak bardzo ufna i naiwna, wierzyła, że wszyscy na tym świecie są dobrzy, że nie ma złodziei, nie ma oszustów, a w znanych przez siebie miejscach jest bezpieczna. Guzik prawda i ja chciałam dać jej tę nauczkę. Lekcję życia, po której dowie się jak to życie jest złe i niesprawiedliwe. Chociaż dla niej nie będzie to wielka strata, raptem trochę złotych monet, ale niepewność w stosunku do innego, obcego człowieka już na zawsze w niej pozostanie.
- Proszę za mną - poprosiłam, prowadząc do przymierzalni.
Wskazałam, gdzie mogłaby odłożyć swoją torebkę. Pomogłam z rozpięciem tych wszystkich haftów, sznureczek, zapięć. Nie mogłam wyjść z podziwu, że ktoś zapina się w suknie na tyle różnych sposobów. Przez chwilę miałam nawet mały kryzys, bo sznureczki mi się plątały, ale udało mi się wyjść z tego obronną ręką, tłumacząc, że to zdenerwowanie moim pierwszym dniem pracy, oczywiście bardzo grzecznie przepraszając. Moja klientka nie wyglądała na osobę, która mogłaby mi z tego powodu zrobić awanturę. Pomogłam jej przywdziać pierwszą suknię, która bardziej przypominała to, po co przyszła. Wyglądała bardzo ładnie. Mi też ta sukienka bardzo się podobała i nie pogardziłabym, gdyby znalazła się ona w mojej szafie. Była jednak zbyt droga i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek bym mogła sobie na nią pozwolić. Tym bardziej, gdy jeśli uda mi się ukraść tej kobiecie pieniądze, to moje przychodzenie do tego sklepu nie będzie już zbytnio mądrym posunięciem. Ale, nie ma co wychodzić z myślami naprzód, póki co nawet nie zbliżyłam się do tej torebki.
- Wygląda lady przepięknie, moim zdaniem suknia odpowiada opisowi tego, co pani szukała. Jest zwiewna, gdy wzmocnimy materiał nada się na spacery po lesie i nie będzie musiała się pani martwić, że wróci do domu lady z dziurami. Czy zechce pani przymierzyć drugą suknię? - zapytałam.
Gdy kobieta była zajęta przeglądaniem się w lustrze starałam się wyhaczyć moment, w którym nie będzie zwracać uwagi na swoją torebkę. Po tylu pochlebnych słowach powinna się na chwilę rozkojarzyć i skupić na swoim wyglądzie, a dla mnie to szansa idealna. Gdy uznałam, że to właśnie ten odpowiedni moment - sięgnęłam po sakiewkę.
1-35 - wsunęłam dłoń w torebkę, jednak w tej chwili Julia się odwróciła
36-68 - udało mi się wyjąć sakiewkę, wydała przy tym lekki dźwięk, jednak jeśli dobrze to rozegram, odwrócę uwagę Julki
69-100 - sakiewka jest moja
Bonus do kości za biegłość zręczne ręce: +20
- Proszę się nie martwić, wszystko dostosujemy do lady potrzeb - zapewniłam.
Nigdy chyba nie doznała biedy, nigdy też nie trafiła na swojej drodze na złego człowieka. Dlatego też była tak bardzo ufna i naiwna, wierzyła, że wszyscy na tym świecie są dobrzy, że nie ma złodziei, nie ma oszustów, a w znanych przez siebie miejscach jest bezpieczna. Guzik prawda i ja chciałam dać jej tę nauczkę. Lekcję życia, po której dowie się jak to życie jest złe i niesprawiedliwe. Chociaż dla niej nie będzie to wielka strata, raptem trochę złotych monet, ale niepewność w stosunku do innego, obcego człowieka już na zawsze w niej pozostanie.
- Proszę za mną - poprosiłam, prowadząc do przymierzalni.
Wskazałam, gdzie mogłaby odłożyć swoją torebkę. Pomogłam z rozpięciem tych wszystkich haftów, sznureczek, zapięć. Nie mogłam wyjść z podziwu, że ktoś zapina się w suknie na tyle różnych sposobów. Przez chwilę miałam nawet mały kryzys, bo sznureczki mi się plątały, ale udało mi się wyjść z tego obronną ręką, tłumacząc, że to zdenerwowanie moim pierwszym dniem pracy, oczywiście bardzo grzecznie przepraszając. Moja klientka nie wyglądała na osobę, która mogłaby mi z tego powodu zrobić awanturę. Pomogłam jej przywdziać pierwszą suknię, która bardziej przypominała to, po co przyszła. Wyglądała bardzo ładnie. Mi też ta sukienka bardzo się podobała i nie pogardziłabym, gdyby znalazła się ona w mojej szafie. Była jednak zbyt droga i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek bym mogła sobie na nią pozwolić. Tym bardziej, gdy jeśli uda mi się ukraść tej kobiecie pieniądze, to moje przychodzenie do tego sklepu nie będzie już zbytnio mądrym posunięciem. Ale, nie ma co wychodzić z myślami naprzód, póki co nawet nie zbliżyłam się do tej torebki.
- Wygląda lady przepięknie, moim zdaniem suknia odpowiada opisowi tego, co pani szukała. Jest zwiewna, gdy wzmocnimy materiał nada się na spacery po lesie i nie będzie musiała się pani martwić, że wróci do domu lady z dziurami. Czy zechce pani przymierzyć drugą suknię? - zapytałam.
Gdy kobieta była zajęta przeglądaniem się w lustrze starałam się wyhaczyć moment, w którym nie będzie zwracać uwagi na swoją torebkę. Po tylu pochlebnych słowach powinna się na chwilę rozkojarzyć i skupić na swoim wyglądzie, a dla mnie to szansa idealna. Gdy uznałam, że to właśnie ten odpowiedni moment - sięgnęłam po sakiewkę.
1-35 - wsunęłam dłoń w torebkę, jednak w tej chwili Julia się odwróciła
36-68 - udało mi się wyjąć sakiewkę, wydała przy tym lekki dźwięk, jednak jeśli dobrze to rozegram, odwrócę uwagę Julki
69-100 - sakiewka jest moja
Bonus do kości za biegłość zręczne ręce: +20
Złamałeś tyle serc
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
Masza Dolohov
Zawód : Złodziejka, handlarka i oszustka
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Masza Dolohov' has done the following action : rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Wszystko wydawało się normalne. W butiku jak zwykle była ekspedientka, przecież jakaś musiała być, prawda? Julia rozglądała się po pomieszczeniu ufna, w każdym razie na pewno nie spodziewająca się tutaj zagrożenia, czy tym bardziej złodzieja. Ufała temu miejscu - najwidoczniej za mocno. Może też zbyt mocno wierzyła w ludzi? Na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że ktoś może podszywać się pod ekspedientkę. Najpewniej dziś dostanie pod tym względem dobrą lekcję.
Nie nosiła przy sobie wielkich sum. Oczywiście miała świadomość tego, co oznacza jej nazwisko i, że wszyscy dookoła wiedzą, iż ma pieniądze. Nawet, jeśli nie obnosiła się ze statusem, nie obwieszała się rodowymi barwami, czy paprociami (choć ten akurat motyw lubiła), na pewno też nie czuła potrzeby kryć się z tym, skąd pochodzi. Ostatecznie ludzie bardzo często po prostu znają szlacheckie rody w jakiś sposób, kojarzą je. Wiedzą więc, że w ich torebkach, czy sakiewkach zazwyczaj można znaleźć wiele monet. A przynajmniej ci, których cudze pieniądze interesują.
Przyszła tu jednak w konkretnym celu i nawet jeśli pieniądze na sukienkę nie były dla niej fortuną, tutejsze stroje nie były także tanie. Póki co jednak nie miała powodu, by skupiać na tym swoje myśli. Posłała kobiecie łagodny uśmiech, gdy usłyszała o pierwszym dniu pracy.
Sama doskonale pamiętała, jak to było zaczynać. W jej wypadku byli to pierwsi pacjenci, wszystkiego uczyła się od lat, oczywiście miała już praktykę, jednak i tak pierwszego dnia prócz oczywistej dumy, czuła także znaczny stres. Nie dziwiła się więc nieznacznym trudnościom - nie miała podstaw do jakichkolwiek podejrzeń, a tym bardziej do złości.
Nie zwracała już wielkiej uwagi na swoją torebkę, była przecież w zaufanym miejscu, a jej własności niewątpliwie pilnowała pracownica sklepu.
Kiedy Julia oglądała się w lustrze, musiała przyznać, że widzi dokładnie to, po co przyszła. Strój był lekki, wygodny, niewątpliwie odpowiedni. Żółta sukienka odciągnęła jej uwagę od tej bardziej eleganckiej na tyle, że postanowiła darować sobie póki co dodatkowy zakup, skoro nie wydawał się on konieczny.
- Nie. To prawda, ta jest zdecydowanie lepsza. W każdym razie po coś takiego przyszłam. Myślę, że poczekam aż nadarzy się lepsza okazja do bardziej eleganckiego zakupu.
Stwierdziła, obracając się i obserwując ruch materiału.
W tej chwili jednak doszedł do niej charakterystyczny dźwięk. Zmarszczyła lekko brwi, choć nie była nadmiernie zmartwiona. Miała zaufanie do tego miejsca. Wyjrzała jednak, by spojrzeć, co się dzieje.
1-35 - nic nie zauważam, Masza zdążyła schować sakiewkę :<
36-68 - wyjrzałam odrobinę za późno, jednak Masza musiała się pospieszyć, staję się nieufna
69-100 - zauważam, że moja torebka jest otwarta, a jestem pewna, że nie była!
Brak bonusu. Kostki, kostki co powiecie?
Nie nosiła przy sobie wielkich sum. Oczywiście miała świadomość tego, co oznacza jej nazwisko i, że wszyscy dookoła wiedzą, iż ma pieniądze. Nawet, jeśli nie obnosiła się ze statusem, nie obwieszała się rodowymi barwami, czy paprociami (choć ten akurat motyw lubiła), na pewno też nie czuła potrzeby kryć się z tym, skąd pochodzi. Ostatecznie ludzie bardzo często po prostu znają szlacheckie rody w jakiś sposób, kojarzą je. Wiedzą więc, że w ich torebkach, czy sakiewkach zazwyczaj można znaleźć wiele monet. A przynajmniej ci, których cudze pieniądze interesują.
Przyszła tu jednak w konkretnym celu i nawet jeśli pieniądze na sukienkę nie były dla niej fortuną, tutejsze stroje nie były także tanie. Póki co jednak nie miała powodu, by skupiać na tym swoje myśli. Posłała kobiecie łagodny uśmiech, gdy usłyszała o pierwszym dniu pracy.
Sama doskonale pamiętała, jak to było zaczynać. W jej wypadku byli to pierwsi pacjenci, wszystkiego uczyła się od lat, oczywiście miała już praktykę, jednak i tak pierwszego dnia prócz oczywistej dumy, czuła także znaczny stres. Nie dziwiła się więc nieznacznym trudnościom - nie miała podstaw do jakichkolwiek podejrzeń, a tym bardziej do złości.
Nie zwracała już wielkiej uwagi na swoją torebkę, była przecież w zaufanym miejscu, a jej własności niewątpliwie pilnowała pracownica sklepu.
Kiedy Julia oglądała się w lustrze, musiała przyznać, że widzi dokładnie to, po co przyszła. Strój był lekki, wygodny, niewątpliwie odpowiedni. Żółta sukienka odciągnęła jej uwagę od tej bardziej eleganckiej na tyle, że postanowiła darować sobie póki co dodatkowy zakup, skoro nie wydawał się on konieczny.
- Nie. To prawda, ta jest zdecydowanie lepsza. W każdym razie po coś takiego przyszłam. Myślę, że poczekam aż nadarzy się lepsza okazja do bardziej eleganckiego zakupu.
Stwierdziła, obracając się i obserwując ruch materiału.
W tej chwili jednak doszedł do niej charakterystyczny dźwięk. Zmarszczyła lekko brwi, choć nie była nadmiernie zmartwiona. Miała zaufanie do tego miejsca. Wyjrzała jednak, by spojrzeć, co się dzieje.
1-35 - nic nie zauważam, Masza zdążyła schować sakiewkę :<
36-68 - wyjrzałam odrobinę za późno, jednak Masza musiała się pospieszyć, staję się nieufna
69-100 - zauważam, że moja torebka jest otwarta, a jestem pewna, że nie była!
Brak bonusu. Kostki, kostki co powiecie?
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Julia Prewett' has done the following action : rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Idealnie w porę, po prostu idealnie w porę udało mi się sięgnąć po jej sakiewkę i schować ją tak, aby kobieta nie była w stanie jej zobaczyć. Serce biło mi jak oszalałe, mimo że nie robiłam tego po raz pierwszy, to jakoś się tak dziwnie denerwowałam. Miałam wrażenie, że mam coraz mniej czasu, w końcu w każdej chwili ktoś może wejść i nas nakryć. Znaczy mnie, a wtedy miałabym problemy. Póki co jednak widziałam tylko i wyłącznie podejrzliwy wzrok swojej “klientki”. Spojrzałam na nią udając zdziwienie, jakby nie rozumiejąc o co jej chodzi, chociaż doskonale wiedziałam. Słyszałam ten charakterystyczny dźwięk i byłam pewna, że ona również. Chociaż może póki co, po prostu zastanawiała się, czy przypadkiem jej się nie przesłyszało.
- Czy coś się stało? - zapytałam. - Jeśli chodzi o suknie, to popieram pani zdanie. Na tę chwilę i na to co pani potrzebuje, wydaje mi się, że ta będzie najlepsza. A okazja na pewno się znajdzie, aby zainwestować w coś bardziej eleganckiego. Te wszystkie bale, sabaty, musi być tam naprawdę pięknie! Te wszystkie cudowne panie w sukniach z naszego butiku, wszystkie pracownice jesteśmy tak bardzo dumne.
Rozgadałam się, ale tylko dlatego, aby zająć czymś jej myśli, odwrócić uwagę od zastanawiającej ją kwestii i wrócić jej myślami do sukienki, przymiarek oraz tego po co tu przyszła. Obeszłam ją odrobinę z jednej strony, potem z drugiej, dłonią dotknęłam materiału, lekko podniosłam, na moje oko była trochę przydługa. Pokiwałam głową, oparłam rękę o biodro i spojrzałam na jej odbicie w lustrze. Musiałam teraz jak najszybciej się wymknąć. Wysiliłam swój mózg, aby postarać się wymyśleć coś, dzięki czemu będę mogła ją niepostrzeżenie opuścić i wymknąć się ze sklepu. Jakiś pretekst, jakikolwiek.
- Jeśli pani pozwoli, to pójdę po potrzebne mi przybory i weźmiemy się od razu za poprawki. Po tym oddamy suknie krawcowej, która jeszcze dziś ją dla pani przyszykuje - powiedziałam, starając się brzmieć przekonująco.
Bo tego by mi jeszcze brakowało, aby kobieta cokolwiek dostrzegła. Już byłam na ostatniej prostej, sakiewka spoczywała sobie bezpiecznie blisko mnie, wystarczyło po prostu uciec. Niby takie proste, a nieraz ucieczka jest najtrudniejszą rzeczą do wykonania. Nie umiałam się jeszcze tak dobrze ukrywać, chociaż kradłam już od dobrych kilku lat, to nadal wolałam działać rękoma niż umykać przed czyimś spojrzeniem. Grunt, że nie musiałam biec, póki co.
- Zostawię panią na moment i za chwilę wrócę - dodałam jeszcze oddalając się od przymierzalni.
Teraz byle w stronę drzwi, byle jak najszybciej, byle nikt nie stanął mi na drodze, ani nikt z pracowników, ani przypadkowy klient. Nie potrzebuję dodatkowej zabawy, o nie. Chciałam po prostu wrócić już do domu, część pieniędzy schować, coby Siergiej ich nie widział, a częścią się z nim pochwalić. I tak wiedziałam, że większość przepije. To może najpierw powinnam zrobić zakupy? To bardzo dobry pomysł, jakieś dobre jedzenie i owoc dla mojego syna na pewno się przyda. Byle by dotrzeć do tych drzwi!
1-35 - pojawia się pracownica, która od razu wszczyna alarm
36-68 - pracownica pojawia się zbyt późno, orientuje się, że coś jest nie tak, ale ja już jestem blisko drzwi i biegiem udaje mi się uciec
69-100 - nikt się nie pojawia, mi się udaje spokojnie opuścić butik, a Julka jeszcze przez chwilę nie orientuje się, że mnie nie ma i że została okradziona. Podchodzi do niej inna pracownica, która kompletnie nie wie o co chodzi
Bonus do kości chyba brak?
- Czy coś się stało? - zapytałam. - Jeśli chodzi o suknie, to popieram pani zdanie. Na tę chwilę i na to co pani potrzebuje, wydaje mi się, że ta będzie najlepsza. A okazja na pewno się znajdzie, aby zainwestować w coś bardziej eleganckiego. Te wszystkie bale, sabaty, musi być tam naprawdę pięknie! Te wszystkie cudowne panie w sukniach z naszego butiku, wszystkie pracownice jesteśmy tak bardzo dumne.
Rozgadałam się, ale tylko dlatego, aby zająć czymś jej myśli, odwrócić uwagę od zastanawiającej ją kwestii i wrócić jej myślami do sukienki, przymiarek oraz tego po co tu przyszła. Obeszłam ją odrobinę z jednej strony, potem z drugiej, dłonią dotknęłam materiału, lekko podniosłam, na moje oko była trochę przydługa. Pokiwałam głową, oparłam rękę o biodro i spojrzałam na jej odbicie w lustrze. Musiałam teraz jak najszybciej się wymknąć. Wysiliłam swój mózg, aby postarać się wymyśleć coś, dzięki czemu będę mogła ją niepostrzeżenie opuścić i wymknąć się ze sklepu. Jakiś pretekst, jakikolwiek.
- Jeśli pani pozwoli, to pójdę po potrzebne mi przybory i weźmiemy się od razu za poprawki. Po tym oddamy suknie krawcowej, która jeszcze dziś ją dla pani przyszykuje - powiedziałam, starając się brzmieć przekonująco.
Bo tego by mi jeszcze brakowało, aby kobieta cokolwiek dostrzegła. Już byłam na ostatniej prostej, sakiewka spoczywała sobie bezpiecznie blisko mnie, wystarczyło po prostu uciec. Niby takie proste, a nieraz ucieczka jest najtrudniejszą rzeczą do wykonania. Nie umiałam się jeszcze tak dobrze ukrywać, chociaż kradłam już od dobrych kilku lat, to nadal wolałam działać rękoma niż umykać przed czyimś spojrzeniem. Grunt, że nie musiałam biec, póki co.
- Zostawię panią na moment i za chwilę wrócę - dodałam jeszcze oddalając się od przymierzalni.
Teraz byle w stronę drzwi, byle jak najszybciej, byle nikt nie stanął mi na drodze, ani nikt z pracowników, ani przypadkowy klient. Nie potrzebuję dodatkowej zabawy, o nie. Chciałam po prostu wrócić już do domu, część pieniędzy schować, coby Siergiej ich nie widział, a częścią się z nim pochwalić. I tak wiedziałam, że większość przepije. To może najpierw powinnam zrobić zakupy? To bardzo dobry pomysł, jakieś dobre jedzenie i owoc dla mojego syna na pewno się przyda. Byle by dotrzeć do tych drzwi!
1-35 - pojawia się pracownica, która od razu wszczyna alarm
36-68 - pracownica pojawia się zbyt późno, orientuje się, że coś jest nie tak, ale ja już jestem blisko drzwi i biegiem udaje mi się uciec
69-100 - nikt się nie pojawia, mi się udaje spokojnie opuścić butik, a Julka jeszcze przez chwilę nie orientuje się, że mnie nie ma i że została okradziona. Podchodzi do niej inna pracownica, która kompletnie nie wie o co chodzi
Bonus do kości chyba brak?
Złamałeś tyle serc
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
Masza Dolohov
Zawód : Złodziejka, handlarka i oszustka
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Masza Dolohov' has done the following action : rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Butik madame Malkin
Szybka odpowiedź