Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset
Rezerwat Znikaczy im. M. Rabnott
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 21.06.18 18:52, w całości zmieniany 1 raz
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
Zdawałoby się, że dla Holly czas się zatrzymał. Hogwart ukończyła przed szcześcioma laty, lecz wyglądała... a co gorsza zachowywała się tak, jakby dalej miała lat osiemnaście. Najpewniej brakowało jej powagi i ogłady. Rodzice dobrze ją wychowali, lecz nic nie mogli poradzić na nadmiar energii, której Holly miała niezliczone pokłady. Spacerując po rezerwacie wraz z Lorraine Prewett, wywodzącą się z rodu Abbott, będącą lady od urodzenia, zazdrościła jej tej dostojności w trzymaniu sylwetki i chodzie. Lady Prewett poruszała się w wdziękiem właściwym osobom szlachetnie urodzonym i zachowywała się - jak by to powiedziała pani Skamander - godnie.
-Oczywiście, że to wiem - żachnęła się Holly, pozornie obrażona, jakby tym pytaniem lady Prewett niesłychanie ją uraziła. Mrugnęła jednak do niej pomimo poważnej miny i rzekła teatralnie przemądrzałym tonem -A czy ty wiedziałaś moja droga, że do gry w quidditcha zaczął ich używać w 1269 roku sam przewodniczący Rady Czarodziejów, Barberus Bragge? A walczyła z nim Modesta Rabnott, której imię nosi ten piękny rezerwat? - pamięć Holly była dość wybiórczym miejscem. Było w niej wiele miejsce na słowa ulubionych piosenek, tabele wyników ligi quidditcha oraz jego historii. "Quidditch przez wieki" mogłaby recytować wręcz z pamięci. Słowo po słowie -Ale dopiero w połowie czternastego wieku przewodnicząca Rady, Elfrida Clagg, objęła znikacze ścisłą ochroną. A wiesz kto i gdzie wykuł pierwszy znicz?
Panna Skamander wyglądała na podekscytowaną. Najpewniej Lorraine niepotrzebnie poruszyła temat quidditcha, gdyż Holly już połknęła ten haczyk i gotowa była maltretować lady Prewett tym tematem. Nic nie mogła przecież poradzić na to, że była to jej największa pasja, a niemożliwość grania weń zawodowo jeszcze bardziej nakręcała ją, by trajkotać o tym w kółko. Sama praca jako specjalista ds. quidditcha jej nie wystarczała: mogłaby się godzinami rozwodzić nad ostatnim meczem Os, czy Srok.
-Ależ dobrze mówisz! Ja to tam tylko liczę minuty do wyjścia z Ministerstwa, ble - zrobiła głupią minę imitującą obrzydzenie, pokazując przy tym język. Zaraz jednak przywołała się do porządku przypominając sobie, że spaceruje z lady - Oj, przepraszam, milady - zaakcentowała zabawnie ostatnie słowo, znów puszczając do niej oczko.
Wyciągnęła nagle rękę, celując w najbliższą gałąź rozłożystego dębu, wołając przy tym cicho -Oooo, widzę jednego! - oczy otworzyła szeroko, rozbłysły z zachwytu, a na usta wychynął uśmiech.
then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the bodycome healing of the mind
my summer wine is really made from all these things!
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
-Nie znasz Modesty Rabnott? - spytała zaskoczona - Na pewno znasz, ten rezerwat nosi jej imię przecież! - po chwili palnęła się w czoło - A, już łapię, przepraszam! Czasami jestem taka zakręcona - aż za bardzo - Pierwszy znicz wykuł Bowman Wright. Wright! Od tych Wrightów wywodzi się kowal, który ma swój sklep na Pokątnej. Ciekawe, czy Benjamin ma z nim tych samych przodków, jak sądzisz? - mówiła dużo i szybko, lecz wierzyła, że Lorraine nadąży, miała w końcu... dzieci. Dzieci uczą cierpliwości, czyż nie? -Wykuł ten Znicz w Dolinie Godryka, wiesz? Panieńskie nazwisko mojej matki to Potter, Potterowie są z Doliny Godryka! Czy to przypadek? Nie sądzę! - naturalnie zachrypnięty głos Holly nacechowany był silnym podekscytowaniem, lecz opanowała się w porę, gdy lady Prewett poruszyła temat Ministerstwa.
Ministerstwo równało się n u d z i e.
-Ach, szkoda gadać! Dużo papierkowej roboty, chyba wiedzą, że tego nienawidzę i złośliwie każą mi siedzieć przy biurku. Ale, zdradzę Ci w tajemnicy, chyba będziemy budować nowy stadion na przyszłoroczne mistrzostwa angielskiej ligi!
Uwagę Holly w końcu przyciągnął znikacz, więc jednocześnie zmieniła temat.
-To znaczy jak mają? - spytała marszcząc nos. Nie była matką, więc miała prawo nie wiedzieć - Winne i Miriam są zdrowi? Dobrze rosną? Tęsknią za mną? Chyba wiedzie Wam się dobrze, prawda?
then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the bodycome healing of the mind
my summer wine is really made from all these things!
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
Nagle wytrzeszczyła oczy na lady Prewett - Masz rację! - palnęła, jakby usłyszała objawioną prawdę - To też nie jest przypadek! Ciekawe, czy w Dolinie Godryka urodził się jeszcze ktoś powiązany z quidditchem... Musę to sprawdzić. Oprócz rodziny mojej mamy, oczywiście, Potterowie uwielbiają quidditch.
Zamyśliła się. Próbowała wyobrazić sobie siebie jako mamę, lecz szło jej to nieco ciężko. Nie dlatego, że dzieci nie lubiła, bo lubiła je bardzo - cudownie się z nimi bawiła, były szczere, radosne i takie rozkoszne. Obawiała się jednak, że jest wciąż za młoda na macierzyństwo - wciąż się nie wyszalała, a pani Skamander powtarzała, że jest zbyt nieodpowiedzialna. Może i miała nieco racji, lecz Holly była pewna, że kiedyś zmieni zdanie - tylko najpierw wyczerpie korzyści jakie niesie ze sobą młodość. Przyjdzie jeszcze czas na ustatkowanie się. Wtedy wyjdzie za mąż, zbudują dom i będą mieli razem własną drużynę quidditcha - tak to widziała.
-Ucałuj je ode mnie, dobrze? Ostatnio miałam sporo roboty. Nudnej roboty, niestety - westchnęła ciężko - Z tym stadionem na pewno również będzie mnóstwo pracy. Ale postaram się Was odwiedzić, jeśli tylko Twój małżonek nie ma nic przeciwko... yy... milady!
then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the bodycome healing of the mind
my summer wine is really made from all these things!
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
W każdym wypadku - te umiejętności gubiły się gdzieś, gdy schodziła z boiska. Nigdy nie była geniuszem, nigdy nie była prymuską i kujonką. Nie miała większych problemów z nauką, lecz jednako nie uważała się za nie wiadomo jak utalentowaną. Nie czuła się głupia i słaba, była całkiem niezła w urokach, w końcu przyjęto ją na amnezjatora, lecz jednako - daleko jej było do naukowców i pochodnych. Jej konikiem był lot na miotle, quidditch i szeroko rozumiana aktywność fizyczna. Była mocna w słowie i gibkim ciele, a nie... procesach myślowych, jeśli można było tak to ująć.
-Czy ja wiem? - zaśmiała się Holly - Co to ma do rzeczy? Znam wiele osób spoza dolny Godryka, którzy nie mieli problemów z odnalezieniem własnej pasji. Mój znajomy George jest mugolakiem i pewnie nawet nie wie gdzie to jest, a od zawsze wiedział, że jego ulubionym zajęciem jest zbieranie tych no... Znaczków po... pocztowych! Wiesz, że mugole naklejają małe skrawki papieru na listy, bo inaczej nie mogą ich wysłać? Niesamowite - zdziwiła się Holly. Nie miała prawie żadnego pojęcia o mugolskim świecie. Czasami jedynie usłyszała co nie co od czarodziejów, którzy urodzili się w mugolskich rodzinach.
-No nie wiem... To lord - wytłumaczyła Holly. Dla niej szlachta pozostawała mimo wszystko szlachtą. Archibald i Lorraine nie wyparli się tego, nie pozbyli tytułów, więc najwidczniej byli do tego wszystkiego przywiązani - a inni lordowie i lady nie utrzymywali bliskich kontaktów z innymi klasami społecznymi.
then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the bodycome healing of the mind
my summer wine is really made from all these things!
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
-Ja się wychowałam w domu na obrzeżach Londynu - powiedziała zdziwiona Holly -A od zawsze wiedziałam co jest moją miłością - wzruszyła ramionami. Przywykła już do tego, że czarodzieje z wyższych sfer mają skłonności do egzaltacji, ubarwiania rzeczywistości i poetyckiego słownictwa. Świat w oczach Skamanderówny był nieco prostszy, a podobne teorie wydawały się bezsensowne. Nie chciała być nieuprzejma, więc po prostu to przemilczała. Wątpiła, czy dla czarodzieja czyni różnicę miejsce zamieszkania. Czy to w mieście, czy to na odludziu: zawsze można było rzucić zaklęcia wyciszające, ukrywające przed mugolami, ochronne... Można było się teleportować, użyć sieci Fiuu i wszystko mieć w zasięgu dłoni. Co za różnica? Wychowała się pod Londynem i nigdy nie miała trudności z odnalezieniem tego, co nada jej życiu sens.
Puściła to mimo wszystko w niepamięć - arystokraci mieli swój własny świat, do którego ona nie miała wstępu. Nie musiała rozumieć ich pokrętnego rozumowania. Wciąż lubiła i ceniła lady Lorraine, lecz spojrzała na nią przez ramię z lekko uniesioną brwią i zdziwionym uśmiechem.
-A bo ja wiem? Pewna czarownica z mojego departamentu zbiera filiżanki. Dużo podróżuje i w każdym odwiedzonym miejscu kupuje filiżankę. Ma już taką, która wyśpiewuje hymn Francji, taką, która gryzie ją w nos i taką, która wypowiada bzdurne przepowiednie. Niektórzy chyba lubią... kolekcjonować - powiedziała odkrywczym tonem filozofa Holly.
Widząc jak Lorraine przyśpiesza kroku - sama to uczyniła. Była odeń wyższa i sprawniejsza, lekko truchtając, od razu ją przegoniła.
-No to chodźmy! - powiedziała radośnie i puściła się biegiem, mając nadzieję, że lady Prewett zapomni o tym, że nosi tytuł lady i uczyni to samo.
|ztx2
then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the bodycome healing of the mind
my summer wine is really made from all these things!
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Oddział Kontroli Magicznej. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Niestabilna magia zaatakowała powietrze nad rezerwatem, napełniając je nieprzyjemnymi wiązkami, które wywoływały na skórze dreszcze i gęsią skórkę. Ofiarą padły znikacze - chronione ptaki, symbol rodu Abbott. Rozszalałe latały po okręgu, migając w gałęziach drzew, wpadając same na siebie w nieposkromionym pędzie. Na ziemi leżało już kilka niewielkich, żółtych trucheł, ale w powietrzu wciąż latały całe stada. Wydawały się zahipnotyzowane i nie spoczną, dopóki anomalia wisiała w powietrzu.
Należało uspokoić rozszalałe ptaki, osłabiając w ten sposób anomalię.
Wymaganie: Rzucenie zaklęcia Arresto momentum przez jednego czarodzieja.
Niepowodzenie poskutkuje skupieniem na sobie niespokojnej energii i atakiem znikaczy - każdy z was przez dziobnięcia, draśnięcia i drapnięcia traci 35 pż.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 150, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Zatrzymanie lotu znikaczy i uspokojenie anomalii przyciągnęło w tę stronę parę rzadkich Fioletowych Trutniowców Krwiopijców. Jeśli oboje schowacie się za drzewa, nie dostrzegą was i same odlecą.
Wymaganie: ST bezszelestnego schowania się za drzewem wynosi 40, doliczany jest bonus z biegłości "ukrywanie się".
Niepowodzenie skutkuje rzuceniem się Trutniowców na was i oplucie was drażniącą, lepką wydzieliną. Parzy i powoduje nieprzyjemne swędzenie na całym ciele przez następny dzień. Tracicie 150 pż.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Czas mijał, a anomalie nadal utrudniały im życie i komplikowały wiele spraw, nawet czary. Nie wspominając o problemie z transportem oraz wciąż trwającej rozsypce ministerstwa po niedawnej tragedii. Sophii wciąż trudno było się przyzwyczaić do tych zmian, ale wytrwale oddawała się pracy. Ta nadal była główną treścią jej życia, choć obok pracy istniało jeszcze coś – Zakon Feniksa. Jemu także próbowała się oddawać i działać, kiedy zachodziła taka potrzeba i konieczność. Prowadziła podwójne życie, które ukrywała przed otoczeniem, przynajmniej tym, które pozostawało niewtajemniczone. Ale zaskakująca duża liczba jej krewnych, znajomych i współpracowników wiedziała. Tkwili w tym samym, w czym tkwiła ona, niektórzy znacznie dłużej.
Anomalie nadal spędzały jej sen z powiek i były swego rodzaju obsesją po paśmie majowych i czerwcowych porażek. Do kolejnych prób postanowiła się lepiej przygotować – intensywnie ćwiczyła magię obronną, a nawet starała się poszerzać wiedzę teoretyczną. Nie była naukowcem i brakowało jej porządnego zaplecza, ale próbowała zrozumieć magię anomalii i sposób, który przedstawiła im profesor Bagshot. Bo może przez cały czas robiła to źle, bez namysłu, nie rozumiejąc w pełni wskazówek? Musiała podejść do zadania z pokorą, zrozumieć wcześniejsze błędy i postarać się je wyeliminować.
Niestety anomalie zamiast zanikać pojawiały się w coraz to nowych miejscach. Starała się na bieżąco interesować ich lokalizacją, i w końcu wraz z Samuelem wybrali obszar, na którym mogli spróbować opanować magię. Na miejsce musieli dostać się na miotłach; znajdowało się w pewnym oddaleniu od Londynu, a teleportacja nie działała. Na szczęście oboje potrafili dobrze latać, więc dolecenie do rezerwatu znikaczy w Somerset nie było wielkim problemem.
Mogli podlecieć do opanowanego anomalią obszaru dyskretnie i ostrożnie, by w końcu wylądować w bezpiecznej odległości i resztę drogi pokonać pieszo, z miotłami w dłoniach i różdżkami w pogotowiu. Sophia miała też na sobie ubrania zakrywające twarz i charakterystyczne rude włosy, dzięki czemu zlewała się z zalegającą w rezerwacie ciemnością. W końcu mogli dostrzec latające chaotycznie znikacze, małe ptaszki żyjące na tych obszarach, które padły ofiarą niestabilnej magii. Musieli je uspokoić, zanim zabiorą się za naprawianie magii.
- Arresto momentum! – rzuciła, próbując spowolnić szybko wirujące ptaszki. Było jej ich naprawdę żal; nie tylko czarodzieje i mugole cierpieli, ale też stworzenia. Jeśli jej się nie uda, wierzyła, że jej towarzysz sobie z tym poradzi, ale miała nadzieję, że magia jej posłucha.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
#1 'k100' : 32
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Czas mijał. Rzeczywiście. Innej opcji nie było. A Skamanderowi zdawało się, że zakonne próby naprawienia świata, tylko pogarszają sytuację. Ciemność, z którą mieli walczyć - rozszerzała się, pochłaniając i utrudniając życia coraz większej rzeczy ludzi. A jego, wśród śmiertelnej kosie nadal nie było. Klątwa działała nadal - czy kostucha czekała, aż się całkowicie wypłuka z resztek nadziei i dopiero go pożre? Trudno było o dobre myśli, a nadzieja kreowała się coraz bardziej, jako odległa mrzonka. Pozostawał mu tylko wpojony podczas próby rozkaz. Idea, która - nawet jeśli przegrana, miała go prowadzić do końca. Jego - lub świata.
Zakon miał być frakcją wojenną. Rozumiał potrzebę ludzi do niesienia dobra, ale coraz częściej łapał się na tym, że drażniła go bezczynność niektórych. Rozumiał doskonale, że badacze byli konieczni, ci, którzy wspierać mieli zasobami i wiedzą, czy magią leczniczą. A jednak rozpaczliwie brakowało żołnierzy, rzeczywiście walczących. Przygotowanych na realne starcia z przeciwnikiem, który rósł w siłę i nie oglądał się na słabszych, korzystał z ciemnej mocy. Ciemniejszej niż nocny wiatr, który targał połami płaszcza, gdy przemykał na miotle nad rezerwatem znikaczy. Kolejne miejsce zarażone anomalią. I kolejne, którego był przyczyną.
Na ziemię opadł spiralą, by miękko opaść na stopy. Poprawił kaptur płaszcza, nasuwając go na czoło i zapobiegawczo spojrzał na towarzyszkę. Kiwną jej głową, gdy i ona znalazła się obok. Dalszą drogę muesli pokonać pieszo. Jako auror wielokrotnie miał styczność z czarna magią, a jednak kontakt z anomalią zawsze odbijał się piętnem na jej postrzeganiu i czuciu. Natężenie mocy było tak wielkie, że żołądek próbował przewrócić dziwnego kozła. Ucisk piersi zelżał, gdy silniej zacisnął palce na wysuniętej różdżce. Mieli zadanie i trzeba je było wypełnić bezzwłocznie.
- Zacznij - odezwał się cicho po długim milczeniu, wskazując kuzynce poruszające się wściekle maleńkie obiekty. Wystarczyło trochę nieuwagi, a stworzenia zaatakują. Magia usłuchała aurorki i już po chwili stadko szalejących ptaszków zawiesiło swój lot...na dłużej. Teraz musieli skupić się na samej anomalii. Ujarzmienie jej nigdy nie było proste, ale po to tu byli. Uniósł własną różdżkę, by wzmocnić białą moc i sposób, który podsunęła Bathilda.
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset