Wejście do dworku
Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Każdy, kto zabierze jedną z jagód jemioły, zobowiązany jest do wpisania tego w aktualizacjach celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 23.07.21 20:41, w całości zmieniany 2 razy
Po zakończeniu rozmowy z młodym Yaxleyem Lyra oddaliła się korytarzem, zamierzając powrócić do poszukiwań Glaucusa. Przesuwała się samotnie okazałymi korytarzami pełnymi portretów i innych ozdób, czując się tutaj niemal jak w bardziej zdobionej wersji Hogwartu. Nie ulegało wątpliwości, że lady Nott potrafiła wywrzeć wrażenie na swoich gościach już samym wystrojem posiadłości, nie tylko organizowanymi w niej wydarzeniami.
Od czasu do czasu rozglądała się. Parę razy się zgubiła, dwa razy przechodząc przez ten sam korytarz lub klatkę schodową. Naprawdę można się było tu zgubić. Kilka razy napotkała też różne znajome i nieznajome osoby, każdego grzecznie witając (a przynajmniej tych, którzy ją zauważyli i nie wyglądali na bardzo zajętych sobą), aż w końcu trafiła do głównego holu. Do północy było jeszcze trochę czasu, choć coraz mniej, więc niektórzy goście powoli już zbierali się w dworku. Wymijając czarodziejów, Lyra rozglądała się mężem, aż w końcu wydawało jej się, że przy drzwiach wejściowych dostrzegła charakterystyczną, wysoką sylwetkę i zmierzwione, ciemne włosy.
Dogoniła mężczyznę, odkrywając, że tym razem to naprawdę był jej mąż.
- Glaucusie! – przywitała go, wyraźnie zadowolona, że poszukiwania przyniosły wreszcie jakiś rezultat. – Wszędzie cię szukałam. Gdzie byłeś? – zapytała, obserwując go uważnie, doszukując się po nim oznak, ile alkoholu wypił będąc w kasynie. – Och, mam nadzieję, że bawiłeś się dobrze. Przejdziemy się kawałeczek? – zerknęła na otwarte drzwi, za którymi było widać schody, zwieńczone na kolumnach rzeźbami lwów. Miała nadzieję, że Travers zgodzi się na chociaż krótką przechadzkę.
Po kilkunastu minutach zacząłem wracać, a wtedy też zobaczyłem Lyrę. Uśmiechnąłem się do niej i nachylając nad nią cmoknąłem ją krótko w piegowaty, zarumieniony policzek.
- A wiesz, to tu, to tam – odparłem tajemniczo, nie kryjąc rozbawienia, typowego dla mojej osoby. – Szczerze mówiąc to było całkiem drętwo, chociaż alkohol serwowali dobry. No i gra całkiem ciekawa – wyjaśniłem, podając jej swoje ramię. – Tak naprawdę to trochę już tu pozwiedzałem, ale chętnie się z tobą przespaceruję – dodałem, kierując nas w stronę ogrodu. – A wy, co robiłyście? Tylko nie mów, że urządziłyście konkurs na najładniejszą sukienkę – powiedziałem, może odrobinę kpiąco, ale jednocześnie z nadzieją, że lady Nott zadbała o ciekawszą rozrywkę dam.
i'm a storm with skin
Lyra zbliżyła się do męża z wyraźną ufnością i zadowoleniem z jego widoku, wspinając się lekko na palce, gdy musnął ustami jej nakrapiany policzek. Chwyciła go pod ramię, razem z nim idąc w kierunku drzwi i schodów ze wspaniale rzeźbionymi balustradami. Na zewnątrz znowu poczuła chłód, jednak otuliła się lekko ciepłym płaszczem, który okrywał delikatny materiał granatowej sukni.
- W takim razie cieszę się, że jesteś zadowolony. Dotarły mnie słuchy, że spędziłeś sporo czasu z moim bratem – zauważyła, choć bez żadnego wyrzutu. Po prostu wciąż była nieco tym zaskoczona, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, jak Barry zachowywał się wobec niej, gdy spotkali się po raz ostatni. Kompletnie nie rozumiała jego zachowania ani intencji. – Też zwiedzałam, szukając cię. Ale to nie to samo, co wspólny spacer, chociaż rozmawiałam też po drodze z kilkoma osobami. Nawet mój przyjaciel, Alex, pojawił się tutaj, a tak dawno nie mieliśmy okazji spokojnie porozmawiać!
Powinna mężowi powiedzieć o pewnych sprawach, które wypłynęły znowu podczas rozmowy z Selwynem, ale na to przyjdzie czas później, w końcu, mieszkając razem, będą się widywać codziennie. Nie musiała teraz mącić ich wspólnej przechadzki, która miała być miła i pozbawiona nieprzyjemnych spraw.
- Och, lady Nott urządziła nam mały sprawdzian wiedzy. Każda z nas musiała odpowiadać na pytania, w większości związane z historią magicznych rodów – wyjaśniła, gdy zeszli już po schodach i powoli zaczęli okrążać dworek. – Za błędną odpowiedź należało wypić kieliszek wina... Chociaż spodziewam się, że wy, mężczyźni, piliście więcej. To widać po twarzach niektórych czarodziejów, których mijałam, idąc tu.
Nie miała do Glaucusa żadnych pretensji, że także się bawił, uczestnicząc w grze. Najważniejsze, że teraz już mogli spędzić resztę wieczoru i nocy razem.
Zaśmiałem się na wzmiankę spędzenia wieczora z Barrym. To był udany czas, tylko w moim mniemaniu Weasley zdecydowanie za mało pił!
- Ach, tak, to prawda. Byliśmy najprawdopodobniej jednymi z najmniej skwaszonych i spiętych mężczyzn w kasynie, dlatego odnaleźliśmy wspólny język – przyznałem z rozbawieniem, od czasu do czasu rzucając spojrzenie drodze przed nami. Mijając mniej lub bardziej znanych czarodziei witałem ich skinieniem głowy. – Twój przyjaciel Alex… – rzuciłem, niby w posępnym zamyśleniu. – Dużo masz przyjaciół wśród mężczyzn? – kontynuowałem w tym samym tonie, bardzo się starając, żeby się nie roześmiać. Było trudno, usta mi drżały.
- Konkurs wiedzy? To podchodzi pod znęcanie. Nasza gra polegała na łucie szczęścia i dlatego mogliśmy się odprężyć. I tak powinno być, a nie jeszcze główkować pod wpływem! – zaprotestowałem lekko oburzony, ale cóż. Nieodgadnione są myśli lady Nott.
i'm a storm with skin
Tym bardziej, że idąc obok siebie musieli uważać, by nie potknąć się na oblodzonych stopniach ani zaśnieżonej ścieżce.
- W takim razie, to miłe z jego strony – powiedziała. – Wobec mnie ostatnio ciągle jest skwaszony. – Wspomniała przelotnie spotkanie w Mungu u Garretta na początku grudnia, ślub, a nawet dzisiejszą sytuację na balkonie, gdzie brat nawet jej nie przywitał, a jedynie oboje uciekali przed sobą wzrokiem do momentu, aż Lyra oddaliła się stamtąd. – Ale naprawdę nie wiem, o co mu chodzi.
Westchnęła i umilkła na dłuższą chwilę. Tęskniła za swoimi dawnymi relacjami z braćmi.
- Z Alexem poznaliśmy się, kiedy po swoim wypadku trafiłam do Munga. Przychodził do mnie, gdy byłam sama, a i później pomógł mi... w pewnej sprawie – wyjaśniła. Nie chciałaby, żeby Glaucus odebrał ich znajomość jako coś niewłaściwego, to zawsze były wyłącznie przyjacielskie stosunki. Musiała również przygotować go na to, że Alexander może wkrótce pojawić się w ich domu, że będzie pomagał Lyrze w odzyskaniu jej utraconych wspomnień z lipca.
- To my nie miałyśmy tak łatwo – uśmiechnęła się do męża. – Przyznaję, że czasami miałam problem przypomnieć sobie niektóre fakty. Pytania bywały podchwytliwe – Tym bardziej, że jej wiedza nie była tak dobra, jak innych dziewcząt, bo jej szlacheckie wychowanie miało spore luki, ale chyba mimo wszystko wyszła z tego sprawdzianu obronną ręką, bez rażących kompromitacji. – Ale wino było całkiem dobre... Choć wolałabym chyba nie pić go aż tyle. – W tym momencie potknęła się i pewnie by upadła gdyby nie silne ramię Glaucusa, którego się trzymała. – W każdym razie, teraz tylko zostaje czekanie na północ. Jestem ciekawa, co zaplanowała lady Nott...
Żadne z nich nie podejrzewało jeszcze, co zamiast planowanej zabawy czekało na nich w sali balowej.
- Skwaszony? – spytałem zdziwiony. Barry może nie był w kasynie duszą towarzystwa, ale zrzuciłem to na kwestię tego, że otaczaliśmy się bardzo dużą grupą osób nielubiących Weasleyów. I że to tak naprawdę psuło mu w jakiejś części humor. – Pokłóciliście się? – spytałem. Nic nie wiedziałem na temat relacji Lyry z braćmi, jak się okazuje. Może nie powinienem się wtrącać. – Skoro nie wiesz… – dodałem, jak gdyby ta informacja dotarła do mnie z opóźnieniem. Westchnąłem ciężko i dalej przedzierałem nogami szlak ze śniegu.
Co za strata, że jestem taki niedoinformowany. Co za strata, że nie widziałem się z własnym rodzeństwem. Wreszcie co za strata, że rudzielec nie dał się nabrać.
- W jakiej sprawie? – spytałem niemal machinalnie. Moja świeżo upieczona żona zadawała mi zbyt wiele zagadek do rozwiązania. Nie byłem w tym mocny. W tajemnicach. Jestem typowym facetem, który wykłada kawę na ławę i oczekuje tego samego. Skrajnie niedomyślny.
- Ciekawe skąd taki pomysł na zabawę. Szukała odpowiednio mądrych, odpornych na alkohol żon dla Nottów? – zadałem kolejne podczas tego krótkiego spaceru pytanie. To tym razem miało być pewną formą żartu. Nigdy chyba nie zrozumiem toku myślenia kobiet. – Sądząc po tym wstępie… teraz my zagramy na pieniądze, żeby zorganizowanie Sabatu się zwróciło, a wy dostaniecie do napisania testy – zaśmiałem się z idiotyczności własnych pomysłów. Trwało to tylko chwilę, bo musiałem mocniej przytrzymać niestabilną Lyrę. Co ten lód robi z człowiekiem.
i'm a storm with skin
- Tak – przytaknęła, krzywiąc się. – Dziś widziałam go tylko przez chwilę, ale... wydawał się mnie ignorować. To takie... dziwne i smutne, Glaucusie. Brakuje mi naszych dawnych relacji.
Umilkła jednak, nie czując się jeszcze gotowa na rozmowę o braciach. Szczególnie o Garretcie, kłótnia z nim wciąż rozdzierała jej serce, pozostawiła ją z dławiącym żalem i niemożnością z pogodzenia się z tym, co się tam wydarzyło. Dlatego też szybko zmieniła temat, z ulgą powitała fakt, że Glaucus zaciekawił się tematem Alexa. Nawet kwestia lipca wydawała się dużo łatwiejsza niż sprawa braci, bo godziła tylko w nią samą.
- Nie wiem, czy kiedyś ci o tym wspominałam, ale w lipcu... Wydarzyło się coś dziwnego, coś, czego nie pamiętam, bo ktoś usunął mi wspomnienia. Alex ma zamiar je odzyskać i dowiedzieć się, kto uszkodził ten fragment mojej pamięci i jak wpływa to na moje koszmary – wyjaśniła ściszonym głosem, opuszczając wzrok na czubki swoich butów, bo bała się, że Glaucus znów uzna ją za wadliwą, ale przecież to nie była jej wina, to ktoś zaatakował ją tamtego dnia, usunął pamięć i porzucił ją samą w parku, nie bacząc na to, jak wpłynie to na psychikę wrażliwej dziewczyny. – Przepraszam, ale musiałam ci to powiedzieć. Powinieneś o tym wiedzieć. – Niezależnie od tego, że Alex wymógł na niej obietnicę, że wtajemniczy we wszystko swojego męża. – Gdy będziemy wiedzieli coś więcej... także ci powiem. Już bez ukrywania.
Zakończyła bladym, niepewnym uśmiechem i mocniej ścisnęła jego ramię, jednocześnie z niepokojem czekając na reakcję. Mieli się przecież dobrze bawić i rozluźnić, a tymczasem z rozmowy wyniknęło parę niezbyt łatwych tematów, które trzeba było możliwie szybko zbyć i zakończyć. Skupić się na byciu razem na pierwszym sabacie, gdzie występowali jako małżeństwo.
- Możliwe. Ale chyba większość z nas nie przeszłaby tego testu, niewiele dziewcząt oparło się działaniu wina – przyznała. – Niedługo się przekonamy, co będzie dalej. Och, mam nadzieję, że będziemy mieli okazję razem zatańczyć – dodała jeszcze, pragnąc, by inne dziewczęta mogły zobaczyć ją u boku męża, by przekonały się, że była jedną z nich, chociaż cena, jaką za to zapłaciła, była bardzo wysoka.
Niestety, dziś nikt nie zobaczy nikogo wirującego w tańcu, dziś wszyscy mieli pogrążyć się w smutku i niemocy, o czym jeszcze nie mieli pojęcia, chwytając ostatnie chwile beztroskiej zabawy.
- Dlaczego? Żałuję, że nie wiedziałem o tym wcześniej, porozmawiałbym z nim na ten temat – stwierdziłem. Znów nic nie wiedziałem. Odczucie to pogłębiło się kiedy Lyra zaczęła mówić o Alexie i wydarzeniach z lipca. O których również nie wiedziałem. Skrzywiłem się, zmarszczyłem brwi i przystanąłem, czując jakąś dziwną niemoc.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – spytałem, próbując ukryć wyrzuty kierowane do niej, ale mogły lekko pobrzmiewać w moim głosie. – Poza tym… ja rozumiem, że to twój przyjaciel, ale czy on ma jakieś kwalifikacje do tego? Certyfikaty? Nawet jeżeli, to nie wygląda mi na kogoś z doświadczeniem. Przecież on jest niewiele starszy od ciebie, gdzie zdobył praktykę? – zalała mnie fala wątpliwości. Nie miałem nic do Selwyna, wydawał się być naprawdę w porządku człowiekiem, ale bałem się. Bałem się, że coś pójdzie nie tak i będzie jeszcze gorzej niż było. Wolałbym zostawić teraz-już-żonę w rękach naprawdę znakomitego specjalisty. Nie wiedziałem, czy Alex się do takich zaliczał. Może alkohol przeszkadzał mi w racjonalnym myśleniu.
Odetchnąłem ciężko i ponownie ruszyliśmy z miejsca, na chwilę zmieniając temat na konkurs wiedzy zorganizowany przez gospodynię Sabatu.
- No cóż, musi próbować do skutku – próbowałem żartować, ale to nie było już takie proste jak jeszcze parę chwil temu. – Też mam taką nadzieję. Połączoną z tym, że nie będę cię deptać przez umiarkowaną trzeźwość – dodałem.
i'm a storm with skin
- Sama nie wiedziałam, że dzisiejsze spotkanie będzie tak wyglądać – powiedziała smutno, spuszczając wzrok, gdy chwilę później zmarszczył brwi i obrzucił ją zawiedzionym spojrzeniem. – Nie byłam pewna, kiedy Alex wróci ze swojej podróży i czy w ogóle będzie chciał zajmować się tą sprawą – wyjaśniła, a na jej twarzy znowu wykwitły rumieńce, gdy tak skurczyła się w sobie pod spojrzeniem męża. – Alex przechodzi staż na uzdrowiciela, a w Ameryce uczył się sztuki hipnozy, której ma zamiar użyć, żeby odnaleźć moje uszkodzone wspomnienia i pomóc mi przypomnieć sobie, co się wydarzyło. Nie wiem, kto inny mógłby mi pomóc, jeśli nie on. – Black? Kategorycznie odpadał, Lyra do tej pory myślała o tym uzdrowicielu w negatywny sposób i szczerze współczuła Rosalie zaręczyn z nim. Avery? Również odpadał, Lyra czuła strach na sam jego widok, nie wiedząc nawet, że tak naprawdę to on odpowiadał za lipcowy incydent. Innych uzdrowicieli nie kojarzyła zbytnio, więc siłą rzeczy pokładała zaufanie w swoim młodym, ale ambitnym przyjacielu. – Będzie dobrze, jakoś damy sobie z tym radę – uścisnęła znowu rękę męża, chcąc mu pokazać, że wcale się nie boi, choć tak naprawdę bała się, co Selwyn może znaleźć w jej głowie. Może jakieś wspomnienie o Melanie Karkarov, która również w lipcu podszywała się pod nią podczas ukrywania na Nokturnie? Skądś ta kobieta musiała wziąć jej włosy, by zrobić zapas eliksiru wielosokowego.
Powoli okrążali już dworek, wciąż idąc po śniegu i rozmawiając, a Lyra nawet zaczęła żałować, że wyciągnęła temat lipca teraz, zamiast poczekać na jakiś lepszy moment.
- Tak, Glaucusie. Może to wydarzenie zakończy się dla nas lepiej niż bal u Averych? – zapytała, jeszcze nie wiedząc, że będzie tylko gorzej i to przyjęcie również opuści nieprzytomna, na rękach Traversa.
- Rozumiem. To znaczy, nie rozumiem, ale powiedzmy, że przyswoiłem – powiedziałem jedynie, później słuchając już wywodu na temat Alexa. Nie podobało mi się to wszystko; mógłbym wyrazić swój dobitny sprzeciw, ale nie chciałem być jak ci wszyscy szlachcice, co swoim żonom jedynie rozkazują. Oczywiście, gdy nie będzie innego wyjścia to będę musiał zastosować taką metodę, ale liczyłem, że można tego uniknąć. Nie chciałem wzbudzać nienawiści u Lyry, ceniłem ją sobie.
- Ile się jej uczył? Kto go nadzorował? Ma z tego jakieś zaświadczenie? Pomógł już komuś? Nie chcę, żebyś była królikiem doświadczalnym. Wolałbym, żeby testował swoje umiejętności na kimś innym. To przecież może uszkodzić twoją pamięć. Nieodwracalnie. Wierzę, że znaleźlibyśmy doświadczonego uzdrowiciela gdybyśmy wnikliwie poszukali – wyjaśniłem. To naprawdę nic osobistego, martwię się, zwyczajnie się martwię. – Co na to Garrett albo twoja mama? – spytałem jeszcze. Może oni o niczym nie wiedzą? Pochwalają to? Zbyt dużo wątpliwości.
- Nie obraziłbym się – powiedziałem na koniec, uśmiechając się lekko na wspomnienie tego balu. Wtedy to było straszne, teraz podchodziłem do tego z rezerwą. Odetchnąłem głęboko chłodnym powietrzem stawiając kolejne kroki na posiadłości lady Nott. Nie przeczuwając żadnego zagrożenia.
i'm a storm with skin
Jednak słysząc grad pytań padających z ust męża pokręciła tylko głową, sama nie wiedząc, co odpowiedzieć, bo tak naprawdę sam Alex bardzo niewiele jej zdradził na temat tego, jak ma zamiar użyć swoich umiejętności w celu wydostania z jej umysłu zniszczonych wspomnień. Nie wiedziała, jak to wygląda i czy już używał tego na kimś.
- Przyznaję, że... nie mam pojęcia. Nie zdradził mi wiele, na razie tylko zarysował, że coś takiego w ogóle jest możliwe – powiedziała. – Od rozmowy z nim nie minęło więcej niż godzinę, Garrett i mama jeszcze nic nie wiedzą. Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię. – Ale wątpiła, by w obecnych okolicznościach to w ogóle interesowało Garretta. A matka... Nie musiała wiedzieć, tak, jak nie wiedziała o innych sprawach mających miejsce po przeprowadzce córki do Londynu, miała wystarczająco zmartwień w związku z ojcem, więc Lyra postanowiła oszczędzić jej też własnych.
- Chciałabym, żeby tak było – rzekła, ściskając ufnie jego rękę. Było jej coraz bardziej zimno nawet mimo płaszcza i ciepłych bucików, nowiutkich, nie poprzecieranych i przeciekających, jak te, które nosiła przed ślubem. – Może wracajmy już powoli? Coraz bliżej do północy – zaproponowała po chwili, mając nadzieję, że sprawa Alexa jest dostatecznie wyjaśniona, przynajmniej do momentu, kiedy Selwyn faktycznie będzie próbował majstrować przy jej wspomnieniach, a nie wiedziała, kiedy to nastąpi.
- W takim razie… – zacząłem, chcąc zebrać myśli. – Musisz mi obiecać, że to dokładnie przemyślimy. Razem, nie osobno. I że powiesz rodzinie – dodałem stanowczo. Miałem nadzieję, że Lyra nie będzie się stawiać, tylko po prostu się zgodzi. Byłoby to zresztą bardzo głupie postanawiać coś tak ważnego w kilkadziesiąt minut. To nie decyzja czy pójść na łyżwy czy nie pójść, jak by nie patrzeć to ingerencja w umysł. Kruchy umysł. Koszmary nie wzięły się znikąd. – Nawet nie chcę słyszeć o olewczym stosunku do tego tematu – zastrzegłem, w razie wątpliwości. Wracaliśmy, już nawet przed jej prośbą. Śnieg miękko ugniatał się pod stopami, byliśmy już praktycznie przy wejściu.
- Na pewno będzie dobrze – zapewniłem. Nie będąc świadomym, jak duży błąd popełniam. Ucałowałem lekko jej dłoń, uśmiechnąłem się delikatnie i podałem jej ramię, kiedy wchodziliśmy do środka. Ciepłego, nienoszącego jeszcze znamion tragedii.
z/t dla obojga
i'm a storm with skin
W okresie zimowym tradycyjnie w domach wiesza się gałązki jemioły, która ma strzec tak samo miejsce, jak i jego domowników, przed klątwami i urokami. Bukiet miał zapewnić zgodę, szczęście, pomyślność. Co istotniejsze, jego obecność daje przyzwolenie na wymienianie się publicznymi pocałunkami.
Chcąc skorzystać z przywileju jemioły, mężczyzna winien zerwać białą jagodę i wręczyć ją kobiecie. Przyjmując jagodę kobieta godzi się na pocałunek. Zgodnie z tradycją mężczyzna, który zerwie z bukietu ostatnią z jagód, zostanie obdarowany darem płodności i wkrótce spłodzi syna.
Zerwanie jagody należy zgłosić w aktualizacjach celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety.
Odetchnęła głęboko, pozwalając by jej płuca wypełniły się mroźnym, świeżym powietrzem. Lekki, grudniowy wiatr smagał jej policzki mimo maski, która przyozdabiała jej twarz, już od momentu, w którym zdecydowała się przekroczyć próg ogromnych drzwi. Jej strój daleki był od adekwatnego odzienia na zimową pogodę, na zewnątrz nie planowała więc pozostać długo. Wolnym krokiem ruszyła w stronę kamiennych schodów, u szczytu których znajdowały się rzeźbione lwy. Wspaniała panorama na okoliczne tereny, przynosiła ukojenie jej oczom, zmęczonym już nieco widokiem rażącego złota i mieniących się, kryształowych ornamentów. Skupiła wzrok na południowych ogrodach i niewielkim lasku mieszczącym się w pobliżu posiadłości. Nasłuchiwała uważnie, ale do jej uszu nie dobiegły żadne dźwięki - nic, poza stłumionymi odgłosami trwającego balu. Cisza. Choć upajała się atmosferą dzisiejszego sabatu, nawet ją ten dający się odczuć zewsząd zgiełk, przyprawiał czasem o zawrót głowy. Jako Flintówna, przywykła do ciszy lasu, wypełnianej co jakiś czas skrzekiem ptaków i stukotem kopyt.
Jeszcze do niedawna, gdy anomalie wciąż siały zniszczenie w całej Wielkiej Brytanii, myśli o rodzinnej posiadłości przepełniał niepokój. Dziś ze spokojem spoglądała w rozgwieżdżone niebo. Zgromadzeni w Hampton Court czarodzieje, posiadali tego wieczoru wiele sposobności ku temu, by świętować. Trzymana zwykle z dala od polityki Persephone, nie mogła wiedzieć, ile prawdy kryje się za opiewającymi czyny Ministerstwa Magii słowami, ile szczerości jest w skierowanych pod adresem lorda Malfoya pochlebstwach. Nie zwykła powtarzać zasłyszanych prawd i twierdzeń, toteż od tematu anomalii trzymała się w swych grzecznościowych konwersacjach z daleka. Podobnież czyniła, gdy wystrojone w piórka damy, świergotały żywo o dostojnych lordach i zamążpójściu, niechętna do zwierzeń rozentuzjazmowanym młódkom, kryjącym się za maskami. Jej ojciec nie szczędził na jej dzisiejszym stroju, licząc zapewne, że swym nienagannym wyglądem przyciągnie pretendentów do jej ręki. Widząc, jak jego niezamężna córka skrywa się teraz wśród posągów, z dala od bawiącej się szlachty, byłby co najmniej zawiedziony. Na samą myśl, odwróciła się, jakby zlękniona, ale zdaje się, była tu całkiem sama, z dala od ciekawskich oczu.
Ośmielona brakiem towarzystwa, zawędrowała kawałek dalej i przystanęła na stopniu schodów, mieszącym się najbliżej jednego z rzeźbionych lwów. Przyglądała się z uwagą jego dumnej postawie, gdy kwiecista ozdoba postanowiła przystroić podnóże jego stóp. To nie tak, że prezentowała się tam źle, Persephone wolała jednak, by należący do niej kwiat wrócił na swoje właściwe miejsce. Drobną dłoń wyciągnęła w stronę posągu, jednocześnie stając na palcach, by dodać sobie tych kilku potrzebnych centymetrów. Opuszkami musnęła już płatki kwiatu, gdy zza rzeźby zupełnie niespodziewanie dobiegł ją odgłos kroków. Zaaferowana swoim poczynaniem, musiała nie zauważyć zbliżającego się w jej stronę osobnika. Choć nie czyniła nic złego, chyba, prędko cofnęła dłoń i postąpiła krok w tył. Nie była niezdarną panienką, ale utrzymanie równowagi na oblodzonych stopniach okazało się być nie lada wyzwaniem, któremu, nieszczęśliwie nie podołała. Po raz pierwszy tego wieczoru, czuła się naprawdę szczęśliwa, że jej twarz skryta jest teraz przed spojrzeniami postronnych. Nie pragnęła zasłynąć jako lady, która spadła ze schodów podczas noworocznego sabatu, choć nie wizerunek powinien być teraz jej największym zmartwieniem.
Długa do ziemi suknia, okazała się być wysoce niepomocna w usilnych próbach uratowania się od upadku oraz, najpewniej, utraty godności. Młoda czarownica zachwiała się niebezpiecznie, gdy jej stopa ześlizgnęła się z kamiennego schodka i poczuła, jak niewidzialna siła ciągnie jej ciało w dół.
Strona 1 z 2 • 1, 2