Sadzawka
Strona 1 z 19 • 1, 2, 3 ... 10 ... 19
AutorWiadomość
Sadzawka
Sadzawka mieszcząca się w głębi ogrodów latem olśniewa kolorami; zimą pozostaje mroczna, czarna i ponura. Jej taflę skuwa lód, a otaczające ją nagie drzewa uginające się od śniegu dodają scenerii gotyckiego romantyzmu. Przyprószone białym puchem zarośla z całą pewnością są dość wysokie, by znajdujący się tutaj goście pozostawali niezauważeni. W okolicach da się zaobserwować sporo ptactwa - głównie kaczek i łabędzi, ale najbardziej rozpoznawalny pozostaje paw uwielbiający puszyć się przed gośćmi.
Świstoklik zabrał Alexandra prosto przed rezydencję lady Nott. Odnalazł wzrokiem Williama i udał się z kuzynem do środka, po raz kolejny przypominając sobie, z jakim przepychem urządzono Hampton Court. Rozglądając się tak na wszystkie strony zauważył rudą głowę wśród tłumu - zawahał się jednak. Nie miał ostatnio czasu porozmawiać z Lyrą, jednak od jej ślubu, który był niespełna kilka dni temu, całe życie młodego Selwyna rozpadło się na tysiące drobnych kawałeczków. Nie wiedział, czy powinien rozmawiać z kimkolwiek poza Sørenem, a ten z kolei... nie był w najlepszym stanie do rozmów.
Allie.
Poczuł, jak boleśnie jego serce obija się o żebra. Nie mógł o tym myśleć. Skupił się natomiast na tej lekkości i cieple, które krążyło w nim po karnych kolejkach w Crockfords. Nie myśl o tym. ach, chciał sam siebie odszukać. Oderwał wzrok od świeżo upieczonej pani Travers, szukając w tłumie blond czupryny Avery'ego. Nie dojrzał go jednak. On musiał się dowiedzieć o... Nie myśl o niej. Alexander wciągnął głęboko powietrze i powoli je wypuścił. Było mu trochę za ciepło. Przeprosił Willa i ostatecznie ruszył do rudowłosej.
- Dobry wieczór, Lyro - powiedział, starając się wykrzesać z siebie resztki entuzjazmu i siląc się na słaby uśmiech. Uzmysłowił sobie wtedy, że brakuje bardzo istotnego elementu na tym obrazku. - Nie ma jeszcze Glaucusa? To porwę cię na chwilę - powiedział, po czym prosząc jednego z lokajów o przyniesienie okrycia Lyry wziął ją pod rękę i zaczął prowadzić na zewnątrz. Pomógł jej założyć płaszcz po czym poprowadził dalej, do ogrodu, gdzie mogli uciec od tłumu i pędu dzisiejszego wieczoru - bo wszystko toczyło się dlań za szybko, już nawet od samego rana.
- Potrzebowałem trochę odetchnąć. I jak podoba Ci się sabat? Co ciekawego przygotowała dla was Lady Nott?
Rozmawiać. O czymkolwiek. Byleby nie myśleć.
Nawet nie wiedział, gdzie dokładnie ich prowadzi.
Allie.
Poczuł, jak boleśnie jego serce obija się o żebra. Nie mógł o tym myśleć. Skupił się natomiast na tej lekkości i cieple, które krążyło w nim po karnych kolejkach w Crockfords. Nie myśl o tym. ach, chciał sam siebie odszukać. Oderwał wzrok od świeżo upieczonej pani Travers, szukając w tłumie blond czupryny Avery'ego. Nie dojrzał go jednak. On musiał się dowiedzieć o... Nie myśl o niej. Alexander wciągnął głęboko powietrze i powoli je wypuścił. Było mu trochę za ciepło. Przeprosił Willa i ostatecznie ruszył do rudowłosej.
- Dobry wieczór, Lyro - powiedział, starając się wykrzesać z siebie resztki entuzjazmu i siląc się na słaby uśmiech. Uzmysłowił sobie wtedy, że brakuje bardzo istotnego elementu na tym obrazku. - Nie ma jeszcze Glaucusa? To porwę cię na chwilę - powiedział, po czym prosząc jednego z lokajów o przyniesienie okrycia Lyry wziął ją pod rękę i zaczął prowadzić na zewnątrz. Pomógł jej założyć płaszcz po czym poprowadził dalej, do ogrodu, gdzie mogli uciec od tłumu i pędu dzisiejszego wieczoru - bo wszystko toczyło się dlań za szybko, już nawet od samego rana.
- Potrzebowałem trochę odetchnąć. I jak podoba Ci się sabat? Co ciekawego przygotowała dla was Lady Nott?
Rozmawiać. O czymkolwiek. Byleby nie myśleć.
Nawet nie wiedział, gdzie dokładnie ich prowadzi.
I w końcu pierwsza część sabatu dobiegła końca. Lyra miała za sobą trzy kieliszki wina. Niby niedużo, ale zaczynała czuć jego lekki wpływ. Czuła w głowie pewną lekkość, a jej policzki poróżowiały pod piegami. Obawiała się, że gdyby wieczorek potrwał dłużej, mogłaby skończyć w dużo gorszym stanie, a tego wolałaby uniknąć.
Kiedy inne dziewczęta zaczęły podnosić się z puf, Lyra także wstała, po czym, poprawiając materiał ciemnoniebieskiej sukni, powoli ruszyła w stronę wyjścia z salki. Żadna z kobiet nie zaczepiła jej, rozmawiały w swoich grupkach, więc Lyra miała zamiar po prostu wyjść na chwilę się przewietrzyć, licząc, że to częściowo odegna leciutki stan upojenia.
Kiedy wyszła z salonu, zaczęła rozglądać się za swoim mężem, jednak póki co nie zauważyła go wśród pojawiających się w dworku mężczyzn, z których część, jak zauważyła, zdradzała znacznie większe oznaki upojenia niż każda z kobiet.
Nagle jednak usłyszała znajomy głos i odwróciła się w tamtym kierunku.
- Alex! – ucieszyła się na widok przyjaciela, z którym, nie licząc momentu na swoim weselu, naprawdę dawno się nie widziała i nie miała okazji rozmawiać. Natychmiast ruszyła w jego stronę. – Póki co nigdzie go nie widzę, ale mam nadzieję, że później nas znajdzie – rzekła, idąc za nim. Był przecież jej przyjacielem, który zaledwie półtora roku temu przesiadywał przy jej łóżku, gdy dochodziła do siebie po wypadku, i który w innych sytuacjach również okazywał się bliski. Wątpiła, by Glaucus pogniewał się, jeśli przejdzie się z nim i porozmawia.
Ubrali się więc i po chwili oboje wyszli do przestronnych ogrodów.
- Robią wrażenie. Posiadłość także – przyznała; w końcu przez całe życie nie zaznała takich luksusów, dopiero ślub mógł co nieco zmienić na lepsze. – To ciekawy sabat, jestem bardzo ciekawa, co szykują dla nas później. Część z pytaniami była naprawdę... pouczająca. Chociaż jeszcze miesiąc temu nie myślałam, że pojawię się na nim jako mężatka. Nasz ślub miał odbyć się w styczniu.
To wciąż była bardzo, bardzo dziwna myśl, w końcu miała dopiero osiemnaście lat.
- A co u ciebie? Jak pobyt w Ameryce? Na weselu nie mieliśmy zbyt wiele czasu, by porozmawiać, czego żałuję. Jestem taka ciekawa, co porabiałeś w szerokim świecie! – odezwała się po chwili, poprawiając poły płaszczyka. Szli przez zaśnieżony trawnik przez ogród, który wiosną i latem musiał wyglądać naprawdę wspaniale. Nie miała jednak pojęcia odnośnie najnowszych rozterek Alexandra, choć zapewne prędzej czy później się o tym dowie.
Kiedy inne dziewczęta zaczęły podnosić się z puf, Lyra także wstała, po czym, poprawiając materiał ciemnoniebieskiej sukni, powoli ruszyła w stronę wyjścia z salki. Żadna z kobiet nie zaczepiła jej, rozmawiały w swoich grupkach, więc Lyra miała zamiar po prostu wyjść na chwilę się przewietrzyć, licząc, że to częściowo odegna leciutki stan upojenia.
Kiedy wyszła z salonu, zaczęła rozglądać się za swoim mężem, jednak póki co nie zauważyła go wśród pojawiających się w dworku mężczyzn, z których część, jak zauważyła, zdradzała znacznie większe oznaki upojenia niż każda z kobiet.
Nagle jednak usłyszała znajomy głos i odwróciła się w tamtym kierunku.
- Alex! – ucieszyła się na widok przyjaciela, z którym, nie licząc momentu na swoim weselu, naprawdę dawno się nie widziała i nie miała okazji rozmawiać. Natychmiast ruszyła w jego stronę. – Póki co nigdzie go nie widzę, ale mam nadzieję, że później nas znajdzie – rzekła, idąc za nim. Był przecież jej przyjacielem, który zaledwie półtora roku temu przesiadywał przy jej łóżku, gdy dochodziła do siebie po wypadku, i który w innych sytuacjach również okazywał się bliski. Wątpiła, by Glaucus pogniewał się, jeśli przejdzie się z nim i porozmawia.
Ubrali się więc i po chwili oboje wyszli do przestronnych ogrodów.
- Robią wrażenie. Posiadłość także – przyznała; w końcu przez całe życie nie zaznała takich luksusów, dopiero ślub mógł co nieco zmienić na lepsze. – To ciekawy sabat, jestem bardzo ciekawa, co szykują dla nas później. Część z pytaniami była naprawdę... pouczająca. Chociaż jeszcze miesiąc temu nie myślałam, że pojawię się na nim jako mężatka. Nasz ślub miał odbyć się w styczniu.
To wciąż była bardzo, bardzo dziwna myśl, w końcu miała dopiero osiemnaście lat.
- A co u ciebie? Jak pobyt w Ameryce? Na weselu nie mieliśmy zbyt wiele czasu, by porozmawiać, czego żałuję. Jestem taka ciekawa, co porabiałeś w szerokim świecie! – odezwała się po chwili, poprawiając poły płaszczyka. Szli przez zaśnieżony trawnik przez ogród, który wiosną i latem musiał wyglądać naprawdę wspaniale. Nie miała jednak pojęcia odnośnie najnowszych rozterek Alexandra, choć zapewne prędzej czy później się o tym dowie.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Uśmiechnął się tylko i przytaknął na zapewnienia dziewczyny, jakoby jej mąż miał ich znaleźć. Było to jednak dalekie od realności - znaleźli się w jakiejś dalejo wysuniętej części ogrodu, gdzie znajdowała się całkowicie skuta lodem sadzawka. Słuchał uważnie co mówiła Lyra, bowiem tylko to ratowało go od autodestrykcyjnych myśli.
- Owszem, robi to wszystko wrażenie, jednak nadal wolę chociażby moje Hylands. Jest o wiele przytulniejsze. Część z pytaniami? - zapytał, bowiem niezbyt wiedział, o co chodzi. No tak, na pewno panie nie grały w karty. Prawdopodobnie, jak wnioskował z wypowiedzi Lyry, lady Nott zrobiła damom jakiś test z wiedzy. Dalej trzymał ją pod rękę, zastanawiając się, czy poruszyć temat przyspieszenia ślubu dziewczyny. Nie chciał zbytnio rozdrapywać tego tematu, bowiem powód do przesunięcia ceremonii należał do rzeczy natury delikatnych.
- Na pewno było to dla ciebie wielkim zaskoczeniem. Cieszę się jednak, że zdążyłem wrócić, by być na przyjęciu - odparł. Nie musiał mówić, że do Anglii wrócił parę dni wcześniej, a na samym weselu razem z Garrettem leczył kaca po świętach z Zakonem. Były to nieistotne szczegóły. Tak samo nieznaczące jak reszta jego obecnego życia. Błahostki. Eilis.
Znów poczuł ból w sercu. Szybko przeniósł myśli na cokolwiek innego - opowieść o Ameryce wydawała się dobrą odskocznią.
- Ameryka była dość... interesująca. Zupełnie inne realia, inne podejście do właściwie wszystkiego. Nasza etykieta jest dla nich czymś egzotycznym, zachowują się o wiele swobodniej. Jest zdecydowanie spokojniej pod względem politycznym. Ale nie to cię zapewne ciekawi - dodał i uśmiechnął się cieniem dawnego alexowego uśmiechu, obdarzając Lyrę spojrzeniem swych szaroniebieskich oczu. - Mają niesamowite podejście do sztuki. Tamtejsi malarze skupiają się na taj zwanej popkulturze, chociaż to wynalazek mugolski. Żyją w większej harmonii z niemagicznymi niż my. Pozwiedzałem też trochę Nowy Jork, nauczyłem się w miarę robić zdjęcia, nawet przywiozłem sobie stamtąd aparat. No i oczywiście staż. Udało mi się ukończyć kurs hipnotyzerski - rzucił jakby od niechcenia, wpatrując się z lekka nieobecnie w linię drzew, jednak po chwili znów zwrócił się ku Lyrze.
- A jak przetrwałaś przygotowania do ślubu? Bardzo się denerwowałaś na pewno. No i też przeprowadzka... same nowości w twoim życiu - ostatnie zdanie powiedział innym tonem. Jakby bardziej pustym.
Jak dobrze niektórym, że życie zaskakuje ich pozytywnie.
- Owszem, robi to wszystko wrażenie, jednak nadal wolę chociażby moje Hylands. Jest o wiele przytulniejsze. Część z pytaniami? - zapytał, bowiem niezbyt wiedział, o co chodzi. No tak, na pewno panie nie grały w karty. Prawdopodobnie, jak wnioskował z wypowiedzi Lyry, lady Nott zrobiła damom jakiś test z wiedzy. Dalej trzymał ją pod rękę, zastanawiając się, czy poruszyć temat przyspieszenia ślubu dziewczyny. Nie chciał zbytnio rozdrapywać tego tematu, bowiem powód do przesunięcia ceremonii należał do rzeczy natury delikatnych.
- Na pewno było to dla ciebie wielkim zaskoczeniem. Cieszę się jednak, że zdążyłem wrócić, by być na przyjęciu - odparł. Nie musiał mówić, że do Anglii wrócił parę dni wcześniej, a na samym weselu razem z Garrettem leczył kaca po świętach z Zakonem. Były to nieistotne szczegóły. Tak samo nieznaczące jak reszta jego obecnego życia. Błahostki. Eilis.
Znów poczuł ból w sercu. Szybko przeniósł myśli na cokolwiek innego - opowieść o Ameryce wydawała się dobrą odskocznią.
- Ameryka była dość... interesująca. Zupełnie inne realia, inne podejście do właściwie wszystkiego. Nasza etykieta jest dla nich czymś egzotycznym, zachowują się o wiele swobodniej. Jest zdecydowanie spokojniej pod względem politycznym. Ale nie to cię zapewne ciekawi - dodał i uśmiechnął się cieniem dawnego alexowego uśmiechu, obdarzając Lyrę spojrzeniem swych szaroniebieskich oczu. - Mają niesamowite podejście do sztuki. Tamtejsi malarze skupiają się na taj zwanej popkulturze, chociaż to wynalazek mugolski. Żyją w większej harmonii z niemagicznymi niż my. Pozwiedzałem też trochę Nowy Jork, nauczyłem się w miarę robić zdjęcia, nawet przywiozłem sobie stamtąd aparat. No i oczywiście staż. Udało mi się ukończyć kurs hipnotyzerski - rzucił jakby od niechcenia, wpatrując się z lekka nieobecnie w linię drzew, jednak po chwili znów zwrócił się ku Lyrze.
- A jak przetrwałaś przygotowania do ślubu? Bardzo się denerwowałaś na pewno. No i też przeprowadzka... same nowości w twoim życiu - ostatnie zdanie powiedział innym tonem. Jakby bardziej pustym.
Jak dobrze niektórym, że życie zaskakuje ich pozytywnie.
Powoli oddalali się od rezydencji. Niedługo Lyra widziała tylko fragment dworku spomiędzy koron pozbawionych liści drzew.
- Myślę i tak nie powinniśmy znikać na długo, w końcu wkrótce zacznie się dalsza część wieczoru. Jednak póki co chętnie odetchnę świeżym powietrzem – rzekła, lekko unosząc dłońmi skraj sukni, żeby nie dotykała śniegu. – Tak, lady Nott zadawała nam pytania, testowała naszą wiedzę z historii magicznych rodów. – A Lyra czuła, że musi się starać podwójnie, żeby udowodnić, że Weasleyówna również posiada wiedzę godną szlachcianki. Choć miała wrażenie, że częstotliwość pojawiania się przy niej kul to przejaw chęci sprawdzenia jej. Wydawało jej się jednak, że wyszła z tego sprawdzianu obronną ręką, odpowiadając na większość zadanych jej pytań. – A wy dobrze bawiliście się w kasynie? Widziałeś tam Glaucusa?
Zagryzła lekko wargę, wpatrując się w częściowo pokryte lodem wody niewielkiej sadzawki. Pod wpływem świeżego, zimnego powietrza poczuła się lepiej.
- Tak, było. Dowiedziałam się o przyspieszeniu terminu dopiero dwa tygodnie przed faktem – przytaknęła. – Ale cieszę się, że przyszedłeś. – Chociaż żałowała, że wielu jej dobrych znajomych nie mogło zostać zaproszonych, żeby nie urazić uczuć szlachty nie chcącej bawić się z osobami niewłaściwego pochodzenia.
Oczywiście, że była bardzo ciekawa jego podróży. Momentami nawet mu zazdrościła, bo jej rodzina nigdy nie mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek wyjazdy. Nigdy nie poznała świata poza Anglią, choć może kiedyś się to zmieni? Traversowie byli w końcu rodem słynącym z dalekich wypraw, z których przywozili te wszystkie wspaniałe rzeczy zdobiące nawet nowy dworek Glaucusa... Może kiedyś zobaczy miejsce z opowieści przyjaciela?
- To brzmi bardzo ciekawie! Och, chciałabym to wszystko kiedyś zobaczyć na własne oczy... Szczególnie sztukę, jestem pewna, że byłoby to dla mnie nowe pouczające doświadczenie – powiedziała, gdy skończył mówić, jednocześnie próbując sobie wyobrazić tę odległą krainę, w której czarodzieje byli bardziej otwarci, w której wszystko wyglądało inaczej niż tutaj. – Więc wyjechałeś na staż hipnotyzerski? To pewnie bardzo przydatna i... interesująca umiejętność. – Tym także się zaciekawiła, tym bardziej, że sama była w trakcie nauki oklumencji, którą zamierzała wznowić na początku stycznia po przymusowym ograniczeniu jej w ostatnich dwóch tygodniach.
- Było ciężko, tym bardziej, że wszystko trwało tak szybko... Oczywiście Traversowie przygotowali większość spraw wcześniej, ale dla mnie to był szok – rzekła. – A teraz... Od kilku dni mieszkam z Glaucusem w Norfolk. Jest pięknie, ale... to dla mnie coś zupełnie nowego i nieoczekiwanego, muszę się przyzwyczaić.
Zaczynała przecież nowe życie z nowym nazwiskiem, w nowym miejscu, z mężem, z którym dzieliło ją dwanaście lat różnicy wieku i doświadczeń. To bez wątpienia był stresujący czas. Patrząc na Alexa, nie mogła jednak nie dostrzec, że przez jego twarz przemknął nieodgadniony cień. Zupełnie, jakby mimo tych sukcesów i stażu nie wszystko było w porządku. Może chodziło o Eilis? Lyra wiedziała, że się znali, zresztą sama przeżyła śmierć koleżanki, która spadła na nią dzień po ślubie, ale wciąż nie do końca to do niej docierało, zupełnie jakby wierzyła, że Eilis znowu wyśle paczuszkę ze swoimi smakowitymi wypiekami, że będzie tak, jak dawniej.
Ale już nie będzie, a Lyra, by zatuszować własne myśli o przyjaciółce, na moment odwróciła wzrok. Skąd miała wiedzieć, że było coś więcej niż tylko sprawa przedwczesnego i smutnego odejścia Eilis?
- Myślę i tak nie powinniśmy znikać na długo, w końcu wkrótce zacznie się dalsza część wieczoru. Jednak póki co chętnie odetchnę świeżym powietrzem – rzekła, lekko unosząc dłońmi skraj sukni, żeby nie dotykała śniegu. – Tak, lady Nott zadawała nam pytania, testowała naszą wiedzę z historii magicznych rodów. – A Lyra czuła, że musi się starać podwójnie, żeby udowodnić, że Weasleyówna również posiada wiedzę godną szlachcianki. Choć miała wrażenie, że częstotliwość pojawiania się przy niej kul to przejaw chęci sprawdzenia jej. Wydawało jej się jednak, że wyszła z tego sprawdzianu obronną ręką, odpowiadając na większość zadanych jej pytań. – A wy dobrze bawiliście się w kasynie? Widziałeś tam Glaucusa?
Zagryzła lekko wargę, wpatrując się w częściowo pokryte lodem wody niewielkiej sadzawki. Pod wpływem świeżego, zimnego powietrza poczuła się lepiej.
- Tak, było. Dowiedziałam się o przyspieszeniu terminu dopiero dwa tygodnie przed faktem – przytaknęła. – Ale cieszę się, że przyszedłeś. – Chociaż żałowała, że wielu jej dobrych znajomych nie mogło zostać zaproszonych, żeby nie urazić uczuć szlachty nie chcącej bawić się z osobami niewłaściwego pochodzenia.
Oczywiście, że była bardzo ciekawa jego podróży. Momentami nawet mu zazdrościła, bo jej rodzina nigdy nie mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek wyjazdy. Nigdy nie poznała świata poza Anglią, choć może kiedyś się to zmieni? Traversowie byli w końcu rodem słynącym z dalekich wypraw, z których przywozili te wszystkie wspaniałe rzeczy zdobiące nawet nowy dworek Glaucusa... Może kiedyś zobaczy miejsce z opowieści przyjaciela?
- To brzmi bardzo ciekawie! Och, chciałabym to wszystko kiedyś zobaczyć na własne oczy... Szczególnie sztukę, jestem pewna, że byłoby to dla mnie nowe pouczające doświadczenie – powiedziała, gdy skończył mówić, jednocześnie próbując sobie wyobrazić tę odległą krainę, w której czarodzieje byli bardziej otwarci, w której wszystko wyglądało inaczej niż tutaj. – Więc wyjechałeś na staż hipnotyzerski? To pewnie bardzo przydatna i... interesująca umiejętność. – Tym także się zaciekawiła, tym bardziej, że sama była w trakcie nauki oklumencji, którą zamierzała wznowić na początku stycznia po przymusowym ograniczeniu jej w ostatnich dwóch tygodniach.
- Było ciężko, tym bardziej, że wszystko trwało tak szybko... Oczywiście Traversowie przygotowali większość spraw wcześniej, ale dla mnie to był szok – rzekła. – A teraz... Od kilku dni mieszkam z Glaucusem w Norfolk. Jest pięknie, ale... to dla mnie coś zupełnie nowego i nieoczekiwanego, muszę się przyzwyczaić.
Zaczynała przecież nowe życie z nowym nazwiskiem, w nowym miejscu, z mężem, z którym dzieliło ją dwanaście lat różnicy wieku i doświadczeń. To bez wątpienia był stresujący czas. Patrząc na Alexa, nie mogła jednak nie dostrzec, że przez jego twarz przemknął nieodgadniony cień. Zupełnie, jakby mimo tych sukcesów i stażu nie wszystko było w porządku. Może chodziło o Eilis? Lyra wiedziała, że się znali, zresztą sama przeżyła śmierć koleżanki, która spadła na nią dzień po ślubie, ale wciąż nie do końca to do niej docierało, zupełnie jakby wierzyła, że Eilis znowu wyśle paczuszkę ze swoimi smakowitymi wypiekami, że będzie tak, jak dawniej.
Ale już nie będzie, a Lyra, by zatuszować własne myśli o przyjaciółce, na moment odwróciła wzrok. Skąd miała wiedzieć, że było coś więcej niż tylko sprawa przedwczesnego i smutnego odejścia Eilis?
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Alexander pokiwał głową na uwagę Lyry o tym, jak daleko we włości lady Nott się zapuszczali. Poprowadził więc ich oboje wzdłuż brzegu sadzawki, zmierzając okrążyć niewielki akwen i wrócić śladem ich stóp odciśniętych w śniegu.
- Wasza część wieczoru wydaje się być bardziej rozwijająca. Jedyne co w nas rozwinęła lady Adelaide to alkoholizm i liczenie na łut szczęścia. Wybacz - zreflektował się szybko, zdając sobie sprawę z tego, że brzmiał sarkastycznie i z lekka zgorzkniale. - Gra w bakarata była interesująca, przyniosła kilka niespodziewanych zwrotów akcji. Nie spodziewałem się na przykład, że z lordem Caesarem Lestrange będę za pan brat wychylał karne kolejki Toujours Pur, jeszcze będąc z tego bardzo rad - dodał, starając się brzmieć jak najlżej i jak najradośniej. W końcu jest świetnym aktorem. - Widziałem Glaucusa, chociaż większość wieczoru spędził z twoim bratem - odpowiedział, zerkając pobieżnie na Lyrę. Nie był pewien czy rumieniec na jej licu to efekt działania mrozu czy też alkoholu, który w nich wlewała dzisiejsza pani gospodarz.
Już chciał powiedzieć, że woli nie myśleć o przygotowaniach, które on będzie musiał poczynić do swojego ślubu, jednak zreflektował się w ostatniej chwili. Przecież nie będzie żadnego ślubu.
Odchrząknął tylko, by zamaskować chwilową słabość i skupił się na tym, co mówiła rudowłosa. - Stawiam pięć galeonów, że Glaucus cię tam pewnego dnia zabierze - odparł szczerze, uśmiechając się tym razem trochę szerzej. Dobrze, wmawianie sobie i wszystkim na około, że wszystko jest w porządku szkło mu chyba coraz lepiej. - Wydaje mi się, że ten kurs może cię bardziej zaciekawić niż myślisz, ale o tym chciałbym porozmawiać z tobą w bardziej sprzyjających warunkach. Będziesz w stanie odwiedzić mnie po Nowym Roku? Albo ja mogę odwiedzić Cię w Norfolk, jednak nie wiem, czy twój mąż... wie o Twoim wakacyjnym wypadku - dodał, niechętnie wracając do wspomnień dotyczących zagubionego w pamięci Lyry dnia, gdy obudziła się w parku.
- Wasza część wieczoru wydaje się być bardziej rozwijająca. Jedyne co w nas rozwinęła lady Adelaide to alkoholizm i liczenie na łut szczęścia. Wybacz - zreflektował się szybko, zdając sobie sprawę z tego, że brzmiał sarkastycznie i z lekka zgorzkniale. - Gra w bakarata była interesująca, przyniosła kilka niespodziewanych zwrotów akcji. Nie spodziewałem się na przykład, że z lordem Caesarem Lestrange będę za pan brat wychylał karne kolejki Toujours Pur, jeszcze będąc z tego bardzo rad - dodał, starając się brzmieć jak najlżej i jak najradośniej. W końcu jest świetnym aktorem. - Widziałem Glaucusa, chociaż większość wieczoru spędził z twoim bratem - odpowiedział, zerkając pobieżnie na Lyrę. Nie był pewien czy rumieniec na jej licu to efekt działania mrozu czy też alkoholu, który w nich wlewała dzisiejsza pani gospodarz.
Już chciał powiedzieć, że woli nie myśleć o przygotowaniach, które on będzie musiał poczynić do swojego ślubu, jednak zreflektował się w ostatniej chwili. Przecież nie będzie żadnego ślubu.
Odchrząknął tylko, by zamaskować chwilową słabość i skupił się na tym, co mówiła rudowłosa. - Stawiam pięć galeonów, że Glaucus cię tam pewnego dnia zabierze - odparł szczerze, uśmiechając się tym razem trochę szerzej. Dobrze, wmawianie sobie i wszystkim na około, że wszystko jest w porządku szkło mu chyba coraz lepiej. - Wydaje mi się, że ten kurs może cię bardziej zaciekawić niż myślisz, ale o tym chciałbym porozmawiać z tobą w bardziej sprzyjających warunkach. Będziesz w stanie odwiedzić mnie po Nowym Roku? Albo ja mogę odwiedzić Cię w Norfolk, jednak nie wiem, czy twój mąż... wie o Twoim wakacyjnym wypadku - dodał, niechętnie wracając do wspomnień dotyczących zagubionego w pamięci Lyry dnia, gdy obudziła się w parku.
Gdy szli wokół jeziorka, ustawiła się po tej stronie Alexandra, żeby być dalej od wody. Nadal pamiętała Festiwal Lata i spacer po przystani, z której Alex zrzucił ją prosto w morską toń, wywołując atak paniki i głęboki strach przed ponownym znalezieniem się pod wodą. To nawet nie była kwestia nieufności, a po prostu dławiącego lęku na myśl o powtórzeniu tej sytuacji. Niemożność zaczerpnięcia powietrza przerażała ją, choć nie wiedziała, że przyczyna leży głębiej niż tylko incydent na przystani.
- Och, my też musiałyśmy pić wino, Alexandrze. Za każdą błędną lub spóźnioną odpowiedź – wyjaśniła. – Cieszę się, że i ty dobrze się bawiłeś. – Kolejne spojrzenie na jego wciąż młodą twarz. – Z moim bratem? Kto by pomyślał, że tak szybko znajdą wspólny język. Dobrze, że chociaż Barry postanowił przyjść. – Bo Garrett zapewne bawił się dobrze w Dolinie Godryka, stanowczo odcinając się od szlacheckich przyjęć. A Lyra czuła ogromny żal, że zaczęli się od siebie tak bardzo oddalać. Jednak mimo młodego wieku była świadoma ciążącego na niej obowiązku, dlatego zrezygnowała ze spędzenia tego dnia z bratem i jego znajomymi, wybierając sabat z mężem.
- Mój mąż już tam kiedyś był, ale ja również chciałabym pojechać – powiedziała, zastanawiając się jednocześnie, jaki wpływ na Alexandra miał pobyt za granicą. Wiedziała też, że Glaucus spędził w Ameryce trochę czasu, do Anglii powracając w lipcu, zaś ich późniejsze zaręczyny i ślub były najprawdopodobniej spowodowane chęcią zatrzymania go tutaj przez jego rodzinę. – Oczywiście, że będę! Dla ciebie zawsze znajdę czas, choćbym miała przełożyć kilka zleceń na obrazy, które pewnie znowu pojawią się po nowym roku. Możemy się spotkać gdzie tylko będziesz chciał, nawet u nas. Pokażę ci nasz nowy dom. Porozmawiamy.
Zamyśliła się na moment po jego ostatniej uwadze. Więc wyglądało na to, że wracali do pozostawionego tematu lipca i jej utraconych wspomnień. Te myśli znowu powróciły, choć w grudniu, w natłoku przygotowań do ślubu i sabatu, nie myślała o nich zbyt wiele. Do teraz.
- Glaucus nie wie zbyt wiele... Jeszcze. Ale chyba powinnam mu powiedzieć, choć to wciąż są tylko domysły. Nadal nie mam pojęcia, co takiego się wydarzyło – powiedziała. Nawet sesje z legilimentą, z którym uczyła się niedawno oklumencji, nie potrafiły odpowiedzieć jej na to pytanie. Gdy legilimenta naruszył uszkodzone wspomnienia, znowu dostała ataku paniki i splątanych wspomnień, w których miotała się w ciemności bez możliwości zaczerpnięcia oddechu, ale nikomu o tym nie powiedziała, nawet bratu. Chociaż może powinna zwierzyć się z tego Alexowi?
- Ja... Uczę się oklumencji – wyznała więc z lekkim zażenowaniem. – Niedawno, ćwicząc z legilimentą, znowu poczułam... Mniej więcej to, co towarzyszyło mi, kiedy w sierpniu wrzuciłeś mnie do wody. – I opowiedziała mu dokładniej, jak wyglądał ten atak, po którym ocknęła się osłabiona, obolała i krwawiąca. – Nie mówiłam o tym nikomu, ale tobie ufam, Alexandrze. Jeśli ktoś byłby w stanie dowiedzieć się, dlaczego to się dzieje, to myślę, że to właśnie ty.
- Och, my też musiałyśmy pić wino, Alexandrze. Za każdą błędną lub spóźnioną odpowiedź – wyjaśniła. – Cieszę się, że i ty dobrze się bawiłeś. – Kolejne spojrzenie na jego wciąż młodą twarz. – Z moim bratem? Kto by pomyślał, że tak szybko znajdą wspólny język. Dobrze, że chociaż Barry postanowił przyjść. – Bo Garrett zapewne bawił się dobrze w Dolinie Godryka, stanowczo odcinając się od szlacheckich przyjęć. A Lyra czuła ogromny żal, że zaczęli się od siebie tak bardzo oddalać. Jednak mimo młodego wieku była świadoma ciążącego na niej obowiązku, dlatego zrezygnowała ze spędzenia tego dnia z bratem i jego znajomymi, wybierając sabat z mężem.
- Mój mąż już tam kiedyś był, ale ja również chciałabym pojechać – powiedziała, zastanawiając się jednocześnie, jaki wpływ na Alexandra miał pobyt za granicą. Wiedziała też, że Glaucus spędził w Ameryce trochę czasu, do Anglii powracając w lipcu, zaś ich późniejsze zaręczyny i ślub były najprawdopodobniej spowodowane chęcią zatrzymania go tutaj przez jego rodzinę. – Oczywiście, że będę! Dla ciebie zawsze znajdę czas, choćbym miała przełożyć kilka zleceń na obrazy, które pewnie znowu pojawią się po nowym roku. Możemy się spotkać gdzie tylko będziesz chciał, nawet u nas. Pokażę ci nasz nowy dom. Porozmawiamy.
Zamyśliła się na moment po jego ostatniej uwadze. Więc wyglądało na to, że wracali do pozostawionego tematu lipca i jej utraconych wspomnień. Te myśli znowu powróciły, choć w grudniu, w natłoku przygotowań do ślubu i sabatu, nie myślała o nich zbyt wiele. Do teraz.
- Glaucus nie wie zbyt wiele... Jeszcze. Ale chyba powinnam mu powiedzieć, choć to wciąż są tylko domysły. Nadal nie mam pojęcia, co takiego się wydarzyło – powiedziała. Nawet sesje z legilimentą, z którym uczyła się niedawno oklumencji, nie potrafiły odpowiedzieć jej na to pytanie. Gdy legilimenta naruszył uszkodzone wspomnienia, znowu dostała ataku paniki i splątanych wspomnień, w których miotała się w ciemności bez możliwości zaczerpnięcia oddechu, ale nikomu o tym nie powiedziała, nawet bratu. Chociaż może powinna zwierzyć się z tego Alexowi?
- Ja... Uczę się oklumencji – wyznała więc z lekkim zażenowaniem. – Niedawno, ćwicząc z legilimentą, znowu poczułam... Mniej więcej to, co towarzyszyło mi, kiedy w sierpniu wrzuciłeś mnie do wody. – I opowiedziała mu dokładniej, jak wyglądał ten atak, po którym ocknęła się osłabiona, obolała i krwawiąca. – Nie mówiłam o tym nikomu, ale tobie ufam, Alexandrze. Jeśli ktoś byłby w stanie dowiedzieć się, dlaczego to się dzieje, to myślę, że to właśnie ty.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Alexander od dłuższej chwili nie spuszczał z Lyry wzroku, za sprawą tej fałszywej nuty w głosie dziewczyny, gdy powiedziała "chociaż Barry postanowił przyjść". Garrett wspomniał stażyście przelotnie, ze ostatnio nie dogaduje się najlepiej z siostrą, a teraz przypomniała się Selwynowi ta informacja. Zwracał więc uwagę na drobne różnice w sposobie bycia Lyry - inny sposób poruszania się może i był taką zmianą, ale ją akurat zignorował. Sam też inaczej chodził gdy był wbity w sztywne, sabatowe szaty. Jednak to owe coś w głosie Lyry, inny sposób mówienia - tak dobitnie kontrastujący z żarliwą chęcią spotkania się z Alexem chwilę później - zapalił ostrzegawczą lampkę w jego głowie. Westchnął cicho, zanim się odezwał.
- Wolałbym również udać się do Doliny Godryka jak Garrett - wyznał, bowiem taka była prawda. Tak czy siak miał już opinię ekstrawaganckiego szlachcica, jednak musiał porozmawiać z Sorenem; co ostatecznie i tak raczej miało się nie udać, zważając na stan upojenia alkoholowego młodszego z Averych. - Ostatecznie i tak nie mam tu dla kogo być. Nie licząc Williama, którego dawno nie widziałem oraz potrzeb ego mojego nestora - powiedział z przekąsem, krzywiąc sięz lekka. Będzie teraz niełatwym orzechem do zgryzienia dla swojego rodu - kto bowiem zechce dla swojej córki kogoś, kto odstraszył od siebie jedną z Averych?
Pokiwał głową na obietnicę spotkania, posyłając dziewczynie półuśmiech. Chwilę później jego oblicze się zasępiło z lekka, gdy pani Travers potwierdziła niewiedzę jej świeżo upieczonego męża na temat jej tegorocznych urazów.
- Zanim zaczniemy powinnaś z nim porozmawiać i powiedzieć tyle, ile na razie wiemy. Nie chciałbym wzbudzać kontrowersji u Traversów naszymi spotkaniami, mam nadzieję że rozumiesz - dodał, po raz kolejny próbując się uśmiechnąć, z lekka przepraszająco za to, co sugerował. Fakt był jednak taki, ze będąc na celowniku "Czarownicy" musiał uważać, a i w jej interesie zapewne leżało, by nikt nie snuł żadnych raniących podejrzeń.
Za chwilę jednak przystanął i słuchał uważnie, co mówi Lyra. Oklumencja...
- To dobrze, że się uczysz. To naprawdę dobrze, Lyro - skwitował informację o jej nauce, po raz kolejny się uśmiechając (czy nie wymuszał tego na sobie zbyt często?) - cieszyła go ta informacja, owszem, jednak nie na tyle, by samoistnie okazać te pozytywne emocje. Czyżby Allison odchodząc pozostawiła w jego sercu odłamek lodu?
- Te ataki to raczej nie jest nic niespodziewanego, biorąc pod uwagę twojej przejścia. Ale jednak proszę Cię, byś z tym uważała, ponieważ może się to skończyć dużo, dużo gorzej. Jeżeli mógłby zasugerować... - urwał na chwilę, po czym kontynuował, już z większą pewnością siebie. - Na kursie uczyłem się zaklęć uniemożliwiających, albo chociaż redukujących ryzyko ataku po ingerowaniu w umysł. Mógłbym towarzyszyć wam w sesjach dla bezpieczeństwa. Albo jeżeli twojemu nauczycielowi to nie pasuje możecie chociaż informować mnie sową, że planujecie sesję, tudzież że coś się stało, jednak od tego broń Merlinie - zaoferował, patrząc gdzieś daleko. Sam też powinien nauczyć się oklumencji, bowiem wiedział za dużo.
Wiedział tyle, że gdyby skrywane przez niego sekrety wyszły na jaw to... byłby martwy.
- Wolałbym również udać się do Doliny Godryka jak Garrett - wyznał, bowiem taka była prawda. Tak czy siak miał już opinię ekstrawaganckiego szlachcica, jednak musiał porozmawiać z Sorenem; co ostatecznie i tak raczej miało się nie udać, zważając na stan upojenia alkoholowego młodszego z Averych. - Ostatecznie i tak nie mam tu dla kogo być. Nie licząc Williama, którego dawno nie widziałem oraz potrzeb ego mojego nestora - powiedział z przekąsem, krzywiąc sięz lekka. Będzie teraz niełatwym orzechem do zgryzienia dla swojego rodu - kto bowiem zechce dla swojej córki kogoś, kto odstraszył od siebie jedną z Averych?
Pokiwał głową na obietnicę spotkania, posyłając dziewczynie półuśmiech. Chwilę później jego oblicze się zasępiło z lekka, gdy pani Travers potwierdziła niewiedzę jej świeżo upieczonego męża na temat jej tegorocznych urazów.
- Zanim zaczniemy powinnaś z nim porozmawiać i powiedzieć tyle, ile na razie wiemy. Nie chciałbym wzbudzać kontrowersji u Traversów naszymi spotkaniami, mam nadzieję że rozumiesz - dodał, po raz kolejny próbując się uśmiechnąć, z lekka przepraszająco za to, co sugerował. Fakt był jednak taki, ze będąc na celowniku "Czarownicy" musiał uważać, a i w jej interesie zapewne leżało, by nikt nie snuł żadnych raniących podejrzeń.
Za chwilę jednak przystanął i słuchał uważnie, co mówi Lyra. Oklumencja...
- To dobrze, że się uczysz. To naprawdę dobrze, Lyro - skwitował informację o jej nauce, po raz kolejny się uśmiechając (czy nie wymuszał tego na sobie zbyt często?) - cieszyła go ta informacja, owszem, jednak nie na tyle, by samoistnie okazać te pozytywne emocje. Czyżby Allison odchodząc pozostawiła w jego sercu odłamek lodu?
- Te ataki to raczej nie jest nic niespodziewanego, biorąc pod uwagę twojej przejścia. Ale jednak proszę Cię, byś z tym uważała, ponieważ może się to skończyć dużo, dużo gorzej. Jeżeli mógłby zasugerować... - urwał na chwilę, po czym kontynuował, już z większą pewnością siebie. - Na kursie uczyłem się zaklęć uniemożliwiających, albo chociaż redukujących ryzyko ataku po ingerowaniu w umysł. Mógłbym towarzyszyć wam w sesjach dla bezpieczeństwa. Albo jeżeli twojemu nauczycielowi to nie pasuje możecie chociaż informować mnie sową, że planujecie sesję, tudzież że coś się stało, jednak od tego broń Merlinie - zaoferował, patrząc gdzieś daleko. Sam też powinien nauczyć się oklumencji, bowiem wiedział za dużo.
Wiedział tyle, że gdyby skrywane przez niego sekrety wyszły na jaw to... byłby martwy.
W ciągu tych ostatnich miesięcy Lyra dość mocno się zmieniła. Najbardziej znaczącą zmianą było chyba to, że zaczęła przykładać wagę do swojego szlachetnego pochodzenia i zapragnęła, niezależnie od tego, co myśleli sobie jej bracia, zostać szlachcianką z prawdziwego wrażenia. Pragnęła odciąć się od wizerunku mizernej, pogardzanej przez otoczenie dziewczyny w ubogich sukienczynach, sięgnąć po to, co było coraz bliższe – dobrze zapowiadającą się karierę malarską (którą wreszcie mogła należycie rozwijać i szlifować swój talent), oraz wizję szczęśliwego, spokojnego i dostatniego życia u boku męża. Może Garrettowi odpowiadała wegetacja na marginesie, ale nie jej, bo nie miała szans, by osiągnąć cokolwiek bez zdobycia aprobaty szlachetnej społeczności, nie była mężczyzną, nie była silnym, zaradnym aurorem mającym dość hartu ducha, by podążać własną drogą. Kto kupiłby obraz zdrajczyni? Kto wpuściłby do posiadłości biedaczkę, która z premedytacją odwróciła się od nich plecami?
Jednak w głębi duszy nadal była tą samą wrażliwą dziewczyną, która kochała swoich braci i szczerze się o nich martwiła. I która tak naprawdę również chętnie pojawiłaby się w Dolinie Godryka z bratem (nie zważając na ich niedawną kłótnię) i ulepiła z Minnie bałwana jak w czasach Hogwartu, gdyby nie poczucie obowiązku wobec męża oraz innych, które kazało jej zjawić się tutaj.
- Tak, ja też – przytaknęła. – Ale muszę dotrzymać towarzystwa mężowi. – Nawet jeśli teraz była tutaj, z Selwynem, zamiast u boku Glaucusa. Ale później go znajdzie. Na pewno. – Nie masz...? A twoja narzeczona? – spytała, nie wiedząc jeszcze, że przecież narzeczona Alexa zniknęła, a jej temat był dla młodego mężczyzny tak drażliwy i bolesny. Skąd miała wiedzieć, skoro dla niej była to zupełnie obca osoba, co do której wiedziała tylko, że została przyrzeczona Alexandrowi?
- Powiem mu. Myślę że... tak czy inaczej musi się dowiedzieć – obiecała, mając świadomość, że nadal istniało sporo rzeczy, których ona i Travers o sobie nie wiedzieli. Ale wiedziała, że Alex miał słuszność, zwłaszcza w obliczu tego, że jego wizyty mogłyby wzbudzić pewne kontrowersje, a tego oboje woleliby uniknąć.
- Doszłam do wniosku... – zawahała się na moment. – Kiedy znalazłam w mieszkaniu Garretta książki o oklumencji, doszłam do wniosku, że to może mi się przydać, choćby po to, by spróbować zablokować te wszystkie ataki i regularnie dręczące mnie koszmary – wyjaśniła mu. – Staram się na siebie uważać, ale czuję, że powinnam te uszkodzone wspomnienia chronić w szczególności. Jeśli jednak potrafiłbyś mi pomóc... Byłabym wdzięczna, Alexandrze.
Lekko ścisnęła jego rękę i posłała mu ciepły uśmiech, zupełnie jak za dawnych czasów. Zupełnie nieświadoma tego, jakie myśli kłębiły się w jego głowie, jakie obawy nie dawały spokoju.
- Myślisz, że hipnoza pozwoliłaby... Odkryć, czego tak naprawdę dotyczą te urywki? – zapytała jeszcze, chociaż wcale nie była pewna, czy chce wiedzieć dokładnie, jakie wspomnienia ktoś (niedokładnie) usunął z jej głowy.
Jednak w głębi duszy nadal była tą samą wrażliwą dziewczyną, która kochała swoich braci i szczerze się o nich martwiła. I która tak naprawdę również chętnie pojawiłaby się w Dolinie Godryka z bratem (nie zważając na ich niedawną kłótnię) i ulepiła z Minnie bałwana jak w czasach Hogwartu, gdyby nie poczucie obowiązku wobec męża oraz innych, które kazało jej zjawić się tutaj.
- Tak, ja też – przytaknęła. – Ale muszę dotrzymać towarzystwa mężowi. – Nawet jeśli teraz była tutaj, z Selwynem, zamiast u boku Glaucusa. Ale później go znajdzie. Na pewno. – Nie masz...? A twoja narzeczona? – spytała, nie wiedząc jeszcze, że przecież narzeczona Alexa zniknęła, a jej temat był dla młodego mężczyzny tak drażliwy i bolesny. Skąd miała wiedzieć, skoro dla niej była to zupełnie obca osoba, co do której wiedziała tylko, że została przyrzeczona Alexandrowi?
- Powiem mu. Myślę że... tak czy inaczej musi się dowiedzieć – obiecała, mając świadomość, że nadal istniało sporo rzeczy, których ona i Travers o sobie nie wiedzieli. Ale wiedziała, że Alex miał słuszność, zwłaszcza w obliczu tego, że jego wizyty mogłyby wzbudzić pewne kontrowersje, a tego oboje woleliby uniknąć.
- Doszłam do wniosku... – zawahała się na moment. – Kiedy znalazłam w mieszkaniu Garretta książki o oklumencji, doszłam do wniosku, że to może mi się przydać, choćby po to, by spróbować zablokować te wszystkie ataki i regularnie dręczące mnie koszmary – wyjaśniła mu. – Staram się na siebie uważać, ale czuję, że powinnam te uszkodzone wspomnienia chronić w szczególności. Jeśli jednak potrafiłbyś mi pomóc... Byłabym wdzięczna, Alexandrze.
Lekko ścisnęła jego rękę i posłała mu ciepły uśmiech, zupełnie jak za dawnych czasów. Zupełnie nieświadoma tego, jakie myśli kłębiły się w jego głowie, jakie obawy nie dawały spokoju.
- Myślisz, że hipnoza pozwoliłaby... Odkryć, czego tak naprawdę dotyczą te urywki? – zapytała jeszcze, chociaż wcale nie była pewna, czy chce wiedzieć dokładnie, jakie wspomnienia ktoś (niedokładnie) usunął z jej głowy.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Sztylet w serce.
A twoja narzeczona?
- Nie ma jej tu dzisiaj - odpowiedział wymijająco, nie chcą ujawniać prawdy o nieobecności Allison. Tak czy siak przecież wszyscy, ale to wszyscy niedługo się dowiedzą, w tym Lyra. Nie chciał, by wychodziło to na jaw właśnie teraz, w czasie sabatu noworocznego. - Zatrzymały ją obowiązki na stażu alchemicznym, niestety - skłamał gładko, a dziewczyna nie mogła mu nie uwierzyć. Przecież Selwyn to świetny aktor.
Szli tak nadal przez miękki puch, który skrzypiał pod naciskiem ich stóp, aż okrążyli całą sadzawkę i znaleźli się znów w miejscu, do którego dotarli idąc od rezydencji lady Nott. Obrał tę ścieżkę, prowadząc ich z powrotem, bowiem robiło się coraz później, a każde z nich miało jeszcze do odbycia pewne rozmowy, które odbyte być musiały.
- Porozmawiaj koniecznie z Glaucusem o tym, co wydarzyło się wtedy latem, będzie miał odrobinę komfortu psychicznego, gdyby coś się miało stać; będzie w końcu wiedział, co się dzieje - powiedział z lekka chłodno, rzeczowo, po uzdrowicielsku, jak lekarz swojej pacjentce. Czuć w tym było jednak ton przyjacielskiej rady. - Musisz być bardzo ostrożna, Lyro, jednak... sądzę, że potrafiłbym ci pomóc. Dzięki hipnozie możliwe jest odnajdywanie zapomnianych, uszkodzonych, czy też zmodyfikowanych zaklęciem wspomnień. Jednak potrzeba do tego czasu - westchnął, jednak był gotów spróbować. Wiedział jednocześnie, że nie będzie to łatwe.
Dochodzili już powoli do rezydencji. Alexander przyjrzał się jeszcze Lyrze dokładnie i lekko uniósł kąciki ust. Pasowało jej to upięcie włosów, makijaż, ta suknia i ten płaszcz. Chociaż nadal pamiętał ją jako malarkę z Pokątnej - swobodną, z rozwianymi włosami, z plamką farby na policzku i pędzlem w zaciśniętych ustach, gdy pochylała się nad obrazem; taką ją zapamięta na zawsze.
- Trochę za tobą tęskniłem, wiesz? - powiedział, uśmiechając się szerzej. Ponieważ naprawdę za nią tęsknił.
A twoja narzeczona?
- Nie ma jej tu dzisiaj - odpowiedział wymijająco, nie chcą ujawniać prawdy o nieobecności Allison. Tak czy siak przecież wszyscy, ale to wszyscy niedługo się dowiedzą, w tym Lyra. Nie chciał, by wychodziło to na jaw właśnie teraz, w czasie sabatu noworocznego. - Zatrzymały ją obowiązki na stażu alchemicznym, niestety - skłamał gładko, a dziewczyna nie mogła mu nie uwierzyć. Przecież Selwyn to świetny aktor.
Szli tak nadal przez miękki puch, który skrzypiał pod naciskiem ich stóp, aż okrążyli całą sadzawkę i znaleźli się znów w miejscu, do którego dotarli idąc od rezydencji lady Nott. Obrał tę ścieżkę, prowadząc ich z powrotem, bowiem robiło się coraz później, a każde z nich miało jeszcze do odbycia pewne rozmowy, które odbyte być musiały.
- Porozmawiaj koniecznie z Glaucusem o tym, co wydarzyło się wtedy latem, będzie miał odrobinę komfortu psychicznego, gdyby coś się miało stać; będzie w końcu wiedział, co się dzieje - powiedział z lekka chłodno, rzeczowo, po uzdrowicielsku, jak lekarz swojej pacjentce. Czuć w tym było jednak ton przyjacielskiej rady. - Musisz być bardzo ostrożna, Lyro, jednak... sądzę, że potrafiłbym ci pomóc. Dzięki hipnozie możliwe jest odnajdywanie zapomnianych, uszkodzonych, czy też zmodyfikowanych zaklęciem wspomnień. Jednak potrzeba do tego czasu - westchnął, jednak był gotów spróbować. Wiedział jednocześnie, że nie będzie to łatwe.
Dochodzili już powoli do rezydencji. Alexander przyjrzał się jeszcze Lyrze dokładnie i lekko uniósł kąciki ust. Pasowało jej to upięcie włosów, makijaż, ta suknia i ten płaszcz. Chociaż nadal pamiętał ją jako malarkę z Pokątnej - swobodną, z rozwianymi włosami, z plamką farby na policzku i pędzlem w zaciśniętych ustach, gdy pochylała się nad obrazem; taką ją zapamięta na zawsze.
- Trochę za tobą tęskniłem, wiesz? - powiedział, uśmiechając się szerzej. Ponieważ naprawdę za nią tęsknił.
Gdyby wiedziała, że temat narzeczonej jest dla niego równie trudny, jak dla niej temat Garretta, nie poruszyłaby tego tematu. Wolałaby nadal kluczyć wyłącznie wokół innych spraw, bezpieczniejszych tematów, które nie generowały żadnych spięć. Alex od momentu swojego powrotu nie wspominał ani słowem, że coś jest nie tak na gruncie jego związku.
- Och... Chyba, że tak – mruknęła tylko, ale choć czuła, że Alex nie mówi wszystkiego, nie drążyła.
Powoli okrążyli całe jeziorko, by znowu znaleźć się na częściowo przysypanej śniegiem ścieżce, którą tutaj przyszli.
- Masz rację, Alexandrze. W najbliższych dniach z nim porozmawiam, uprzedzę go... O tym wszystkim – powiedziała, chociaż kwestia jej uszkodzonych wspomnień nie była jedyną. Musiała opowiedzieć mężowi także o nauce oklumencji, którą zamierzała wznowić po nowym roku... A także o napiętej i trudnej sytuacji z Garrettem, o której przez ostatnie dni nie chciała myśleć ani tym bardziej mówić, ale która czaiła się gdzieś na samym skraju jej świadomości, czekając na moment utraty czujności.
- Jestem ostrożna. A co do tej hipnozy... Chętnie dowiem się o niej czegoś więcej – zapewniła go, znowu posyłając mu lekki uśmiech. - Musimy o tym porozmawiać, gdy zobaczymy się po nowym roku.
Bo przecież mimo eleganckiej sukni i fryzury, w głębi duszy wciąż była tą drobną, naiwną dziewczyną, która kochała malować i która, kiedy tylko nie musiała wywierać odpowiedniego wrażenia, tak jak teraz, w domowym zaciszu nadal często przemykała w rozwianych włosach i z plamami farby na skórze.
Bo malowanie było dla niej prawie wszystkim.
- Ja za tobą także, Alex. Cieszę się, że mogłam wreszcie cię zobaczyć. – Był dla niej ważny, był jedną z bliższych osób spoza rodziny.
Jakiś czas później doszli jednak do posiadłości.
- Pójdę poszukać Glaucusa. Do zobaczenia później! – pożegnała go i odchodząc, raz jeszcze obejrzała się przez ramię na jego patykowatą sylwetkę.
Skąd miała wiedzieć, że to później przybierze tak nieoczekiwany, makabryczny obrót?
| zt. x 2
- Och... Chyba, że tak – mruknęła tylko, ale choć czuła, że Alex nie mówi wszystkiego, nie drążyła.
Powoli okrążyli całe jeziorko, by znowu znaleźć się na częściowo przysypanej śniegiem ścieżce, którą tutaj przyszli.
- Masz rację, Alexandrze. W najbliższych dniach z nim porozmawiam, uprzedzę go... O tym wszystkim – powiedziała, chociaż kwestia jej uszkodzonych wspomnień nie była jedyną. Musiała opowiedzieć mężowi także o nauce oklumencji, którą zamierzała wznowić po nowym roku... A także o napiętej i trudnej sytuacji z Garrettem, o której przez ostatnie dni nie chciała myśleć ani tym bardziej mówić, ale która czaiła się gdzieś na samym skraju jej świadomości, czekając na moment utraty czujności.
- Jestem ostrożna. A co do tej hipnozy... Chętnie dowiem się o niej czegoś więcej – zapewniła go, znowu posyłając mu lekki uśmiech. - Musimy o tym porozmawiać, gdy zobaczymy się po nowym roku.
Bo przecież mimo eleganckiej sukni i fryzury, w głębi duszy wciąż była tą drobną, naiwną dziewczyną, która kochała malować i która, kiedy tylko nie musiała wywierać odpowiedniego wrażenia, tak jak teraz, w domowym zaciszu nadal często przemykała w rozwianych włosach i z plamami farby na skórze.
Bo malowanie było dla niej prawie wszystkim.
- Ja za tobą także, Alex. Cieszę się, że mogłam wreszcie cię zobaczyć. – Był dla niej ważny, był jedną z bliższych osób spoza rodziny.
Jakiś czas później doszli jednak do posiadłości.
- Pójdę poszukać Glaucusa. Do zobaczenia później! – pożegnała go i odchodząc, raz jeszcze obejrzała się przez ramię na jego patykowatą sylwetkę.
Skąd miała wiedzieć, że to później przybierze tak nieoczekiwany, makabryczny obrót?
| zt. x 2
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
W tych zmaganiach biorą udział wyłącznie postaci zapisane na wydarzenie, ale po jego zakończeniu, tak długo, jak długo temat pozostanie otwarty, inne postaci mogą jeszcze wykonać swój taniec. Można również zatańczyć drugi i kolejny raz - ale już poza konkursem.
Pary:
Callisto Malfoy i Alexander Selwyn
Evandra Rosier i Tristan Rosier
Fantine Rosier i Flavien Lestrange
Inara Nott i Percival Nott
Liliana Yaxley i Quentin Burke
Lucinda Selwyn i Adrien Carrow
Marine Lestrange i Titus Ollivander
Rosalie Yaxley i Cyneric Yaxley
Cressida Fawley i William Fawley (Frederick Fox)
Melisande Rosier i Leonard Avery (Peter Dawlish)
Ulla Nott i Cedric Bulstrode (Craig Burke)
Moira Rowle i Magnus Rowle
1. Każda z par tańczy swój własny układ; sześć fragmentów powinno zostać ułożonych z zamieszczonych pojedynczych propozycji. Para sama wybiera, którą z figur chce zatańczyć, ale żadnej nie może powtórzyć. Pojedyncza postać (nie para) rzuca dwoma kośćmi k100 w każdym poście.
2. Każda figura posiada stopień trudności - stopień trudności należy pokonać, korzystając z biegłości łyżwiarstwa. Zaczarowane łyżwy, które otrzymuje każdy zawodnik, dodają +40 do rzutu na łyżwiarstwo. Za rzut na łyżwiarstwo odpowiada pierwsza z kości k100, aby poznać wynik pary, należy obliczyć średnią z rzutów wykonanych przez obie postaci. Sukces oznacza, że figura się powiodła. Brak sukcesu - że któraś z postaci się poślizgnęła. Wynik poniżej 0 osiągnięty przez którąkolwiek postać w przypadku braku sukcesu oznacza upadek tej postaci i -5 do punktacji ogólnej.
3. Druga kość k100 jest rzutem na taniec balowy lub klasyczny (bierze się pod uwagę wyłącznie wyższą biegłość postaci). Średnia z wyniku obu postaci z pary dzielona jest przez 10 a następnie mnożona przez liczbę znajdującą się przy ST każdej figury (0,5-3). Otrzymany wynik oznacza punktację pary przysługującą za konkretną turę.
4. Adę najbardziej zachwyci para, która osiągnie na koniec największą ilość punktów. Postaci nie tylko otrzymają łyżwy, ale i zatańczą solowego walca na oczach wszystkich gości.
- Kod:
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/qDy01Q5.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]PODWÓJNY PIRUET Z ODWRÓCENIEM UWAGI[/b]
ST 35 | 2</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Piękna lady odciąga uwagę od niedociągnięć pana. Wymaga biegłości kłamstwa u lady.</span></div> </div><div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/eVqMBpI.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]WYMIJANKA[/b]
ST 35 | 2</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Tyłem do przodu, przodem do tyłu. Możliwe zawroty głowy - także u zachwyconych sędziów.</span></div> </div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/GU8S8Bp.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]ZAKRĘCONY PODRZUT[/b]
ST 50 | 3</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Zapierające dech w piersiach wysłanie wybranki w przestworza. Aby wykonać tę figurę, pan powinien mieć przynajmniej 5 punktów sprawności.</span></div></div> <div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/mJqLViy.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]TANIEC W ŚLIZGU[/b]
ST 15 | 0,5</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Piękno i prostota w jednym, kroki tańca balowego przeniesione na śliską nawierzchnię dodają tylko gracji i uroku.</span></div> </div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/s1jN4oo.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]SPIRALNA EKSTRAWAGANCJA[/b]
ST 45 | 2</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Wspólny taniec łączy ludzi, wspólny piruet - czyni jeszcze większe cuda. Zaufanie i odrobina szaleństwa: ta figura z pewnością przyciąga wzrok. </span></div> </div><div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/n686AaZ.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]KOSZMAR PRZYZWOITKI[/b]
ST 50 | 3</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Uniesienie partnerki nad głowę wymaga nie lada sprawności (7 u pana). Uwaga na powiewającą suknię oraz kontrowersję, jaką może wzbudzić wykonanie tej pozycji.</span></div> </div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/BMLu4Jr.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]PODWÓJNY KORKOCIĄG[/b]
ST 30 | 1</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Czasem by docenić swego partnera, należy puścić go wolno. Figura interesująca, pozwalająca docenić walory zarówno tancerki jak i tancerza oraz zademonstrować osobną gibkość i umiejętność zachowania równowagi.</span></div></div> <div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/CvzUvPS.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]POKŁADZINY[/b]
ST 40 | 2 </h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Test zaufania pomiędzy partnerami oraz piękna metafora roli damy w związku: pozwalająca zaprezentować w pełni smukłą sylwetkę oraz gibkość. Uwaga na włosy! Figura wymaga od pani minimum 3 statystyki uników.
</span></div> </div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/6KKcFTv.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]ZDUBLOWANY PODSKOK[/b]
ST 45 | 2</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Kolejna figura podkreślająca osobne umiejętności tancerzy. Wymaga zgrania się w czasie - jedynie wykonana synchronicznie zachwyca w pełni. O obydwu partnerów wymagana spostrzegawczość. </span></div></div> <div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/BAs4Xq4.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]SZTANDAR[/b]
ST 55 | 3</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Zapierająca dech w piersiach, lecz bardzo wymagająca dla obydwojga partnerów (sprawność 5). Suknia damy przepięknie powiewa w ruchu.</span></div> </div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/rx74JL1.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]STATECZNE SUNIĘCIE[/b]
ST 5 | 0,5 </h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Podstawowa figura reprezentacyjna, pełna godności i powagi, odpowiednia dla każdej szanującej się szlacheckiej pary. </span></div></div> <div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/4DUEUBl.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]SPACER W NIEBIOSACH[/b]
ST 20 | 1</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Elegancki spacer z odrobiną nonszalancji: nóżka w górę, nóżka w bok. </span></div> </div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/MNsIyI1.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]GONITWA[/b]
ST 30 | 1</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Dama ucieka niczym hyża sarenka, goniona przez zaaferowanego adoratora. Piękny pokaz flirtu i kokieterii. </span></div></div> <div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/qm7aSPN.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]PŁYNIĘCIE PRZEZ OBŁOKI[/b]
ST 30 | 1</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Nie ma nic piękniejszego od pary, patrzącej - i sunącej - w tym samym kierunku, w dodatku trzymając się za ręce.</span></div></div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/OwIxtsF.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]ODWRACANKA[/b]
ST 40 | 2</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Urocza gra damsko-męska. Zdobywanie uwagi, tracenie jej, upewnianie się, że kawaler spogląda na panią - i podsumowanie kuszącym podskokiem. </span></div></div> <div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/s9Qx44u.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]OPIEKUŃCZE RAMIĘ[/b]
ST 35 | 2</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">W tej pozycji mężczyzna może pokazać się z prawdziwie dżentelmeńskiej strony, asekurując swą partnerkę poprzez delikatne podtrzymanie jej w talii. Wzruszający dowód troski i siły.</span></div> </div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/dzgwHHO.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]ŁABĄDEK[/b]
ST 20 | 1</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Pozycja akcentująca powab damy, jej łąbędzią szyję, nogę oraz pozycję ciała - rzecz jasna przy asekuracji mężczyzny. </span></div> </div><div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/y5ll6e8.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]RAZEM A JEDNAK OSOBNO[/b]
ST 20 | 1</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Kolejna z serii figur towarzyskich: pani i pan toczą pełną emocji grę, raz przyciągając się wzajemnie a raz gloryfikując dystans. </span></div></div>
<div style="position:relative"><div style="float:left;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/DQV7ckA.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]PRZEKŁADANKA W TYŁ[/b]
ST 5 | 0,5 </h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Szybsza wersja spaceru, urozmaicona przez kierunek ślizgu oraz podkreślająca zależność pomiędzy damą a lordem poprzez romantyczne trzymanie się za dłonie.</span></div></div> <div style="float:right;width:200px;padding:10px;height:300px;background:#000000;overflow:hidden;"><img src="https://i.imgur.com/JKDRvsu.gif" style="max-width:200px;display:block;margin:auto;border:1px solid #222222;padding:1px"><h13 style="font-size:10px;text-align:center">[b]NOWOCZESNY BĄK[/b]
ST 45 | 2</h13><span style="font-size:10px;color:#666666">Kontrowersyjna nowość na magicznych lodowiskach. Jedni ją kochają, większość uważa za zbyt [i]sztubacką[/i] - choć wymaga poczucia równowagi. Wzbudza (niekoniecznie pozytywną) sensację.</span></div></div>
| Na odpis macie 48 h.
Nie umiała powstrzymać szaleńczo napływających wspomnień już w momencie, gdy w oddali dostrzegła srebrzyście połyskująca taflę sadzawki. Lodowisko przygotowane na okazję Sabatu, niczym obraz wyrwany ze wspomnień, wywoływał nieprzemijający (mimo prób powstrzymania) ciemniejący róż policzków. Wystarczyło jedno spojrzenie na na Łowcę, jedno, niektóre drgnienie warg, by ciepło, płynące w górę szyi dało o sobie znać. A powodów do zakłopotania miała dziś o wiele więcej i wydawało się, że rzeczywistość przetykana jest nieważką aurą nierealności, jakby wszystko malowane było barwami snu. Albo przejaskrawionych wspomnień.
Nieco mocniej, niż wypadało zacisnęła smukłe palce na ramieniu Łowcy. Chłodny dotyk zetknął się z ciepłem, które wyczuwała nawet pod materiałem koszuli. Drżała chwilami, ale przyczyny nie mogła szukać w odsłaniającej ramiona sukni. Biel przetykana rodową zielenią Nottów idealnie rysowała kształt pleców przysłoniętych koronką i drgającej przy każdym ruchu, lekkiej materii spódnicy, magicznie dopracowanej, by podczas jazdy, ani nie krepowały ruchów, ani przypadkiem nie wplątały się pod łyżwy. Nie musiała mówić, by dostrzec na obliczu delikatnie rysującą się panikę. A wszystko obleczone jednocześnie w ciepłe rozbawienie. Sprzeczność i ilość informacje, które dziś przekazała i otrzymywała potrafił przytłoczyć. A mimo to, obecność mężczyzny tuż obok, powodował nieustanną falę ulgi i ciepła. Pewna dłoń męża, wyprostowana sylwetka i bijąca od niego siła rozwiewała wszelkie wątpliwości. Doki był obok, była bezpieczne. Dopóki był z nią, wszystko było dobrze
- Czy w dzisiejszym punkcie programu, znajdzie się jakaś skręcona kostka? - nachyliła się lekko, wspierając nieco pewniej na męskim ramieniu. Na krótką chwilę znalazła się niepoprawnie wręcz blisko. Oddech owionął odsłoniętą szyję, a Inara zatrzymała się o sekundę dłużej, niż wypadało. Odsunęła się, opadając na stopy i już bez dalszych wyrazów, wędrowała do samej sadzawki, barierki i miejsca, w którym otrzymali magiczne łyżwy. Uśmiech błąkał się na wargach naznaczonych czerwienią, gdy usiadła na ławeczce, by założyć konieczne do jazdy buty. Nie była pewna swoich możliwości i doskonale pamiętała, jak bardzo zapierała się, gdy próbowano przekonać ją do ślizgawki na lodzie. Jedynym, któremu udało sie przełamać jej opór, był Percy. I to jemu zawdzięczała swoją pierwszą lekcję. I chociaż jej zakończenie mogłoby teoretycznie zniechęcać, to koniec wieńczący cały ówczesny wieczór przyćmił wszelkie wątpliwości.
Wiele par przygotowywało się do wyjścia na lodową scenę. I zanim jeszcze do końca włożyła łyżwy, ucałowała w policzek przechodzącego obok Adriena - Powodzenia, tato - Z uśmiechem też przywitała młodziutką Marine, posłała uśmiech Rosalie i Cressidzie. Z gracją kiwnęła głową Fantine i z nieodgadnionym, ale ciepłym wyrazem powitała Melisande. Dłoń Percivala wypuściła dopiero, gdy pojawiła się jego siostra Ulla, której tak długo w Londynie nie było. Jej policzek również musnęła wargami. Znały się wystarczająco długo, by pod idealna maską szlachcianki, dostrzec smutek? Nie mówiła nic, ale na dłużej zatrzymała na jej bladym licu spojrzenie. I dopiero, gdy zniknęła, przysunęła się na powrót na miejsce obok Łowcy.
Może był to bezwiedny gest, a może jakaś bardziej niepokorna część kazała alchemiczce to zrobić, ale gdy tylko Percy ujął jej dłoń i pierwsze kroki musnęły lodową taflę, przygryzła wargę, a w ciemnookim spojrzeniu pojawiła się łobuzerska iskra - Prowadź mnie - melodia zadrgała w powietrzu, a wygrywany rytm poruszył ciałem, które płynnie poddało się dźwiękom. Łyżwy poszły w ruch, a im przyszło wykonać pierwszą z ustalonych figur. Odetchnęła głęboko, wypuszczając tłumione powietrze, a białą mgiełkę rozjaśniła uśmiechem. Pochyliła się i wyprostowała sunąc teraz na jednej nodze, pozwalając tym samym, by opiekuńcze ramię mężczyzny podtrzymało ją w talii, asekurując ruch i utrzymując równowagę.
Nieco mocniej, niż wypadało zacisnęła smukłe palce na ramieniu Łowcy. Chłodny dotyk zetknął się z ciepłem, które wyczuwała nawet pod materiałem koszuli. Drżała chwilami, ale przyczyny nie mogła szukać w odsłaniającej ramiona sukni. Biel przetykana rodową zielenią Nottów idealnie rysowała kształt pleców przysłoniętych koronką i drgającej przy każdym ruchu, lekkiej materii spódnicy, magicznie dopracowanej, by podczas jazdy, ani nie krepowały ruchów, ani przypadkiem nie wplątały się pod łyżwy. Nie musiała mówić, by dostrzec na obliczu delikatnie rysującą się panikę. A wszystko obleczone jednocześnie w ciepłe rozbawienie. Sprzeczność i ilość informacje, które dziś przekazała i otrzymywała potrafił przytłoczyć. A mimo to, obecność mężczyzny tuż obok, powodował nieustanną falę ulgi i ciepła. Pewna dłoń męża, wyprostowana sylwetka i bijąca od niego siła rozwiewała wszelkie wątpliwości. Doki był obok, była bezpieczne. Dopóki był z nią, wszystko było dobrze
- Czy w dzisiejszym punkcie programu, znajdzie się jakaś skręcona kostka? - nachyliła się lekko, wspierając nieco pewniej na męskim ramieniu. Na krótką chwilę znalazła się niepoprawnie wręcz blisko. Oddech owionął odsłoniętą szyję, a Inara zatrzymała się o sekundę dłużej, niż wypadało. Odsunęła się, opadając na stopy i już bez dalszych wyrazów, wędrowała do samej sadzawki, barierki i miejsca, w którym otrzymali magiczne łyżwy. Uśmiech błąkał się na wargach naznaczonych czerwienią, gdy usiadła na ławeczce, by założyć konieczne do jazdy buty. Nie była pewna swoich możliwości i doskonale pamiętała, jak bardzo zapierała się, gdy próbowano przekonać ją do ślizgawki na lodzie. Jedynym, któremu udało sie przełamać jej opór, był Percy. I to jemu zawdzięczała swoją pierwszą lekcję. I chociaż jej zakończenie mogłoby teoretycznie zniechęcać, to koniec wieńczący cały ówczesny wieczór przyćmił wszelkie wątpliwości.
Wiele par przygotowywało się do wyjścia na lodową scenę. I zanim jeszcze do końca włożyła łyżwy, ucałowała w policzek przechodzącego obok Adriena - Powodzenia, tato - Z uśmiechem też przywitała młodziutką Marine, posłała uśmiech Rosalie i Cressidzie. Z gracją kiwnęła głową Fantine i z nieodgadnionym, ale ciepłym wyrazem powitała Melisande. Dłoń Percivala wypuściła dopiero, gdy pojawiła się jego siostra Ulla, której tak długo w Londynie nie było. Jej policzek również musnęła wargami. Znały się wystarczająco długo, by pod idealna maską szlachcianki, dostrzec smutek? Nie mówiła nic, ale na dłużej zatrzymała na jej bladym licu spojrzenie. I dopiero, gdy zniknęła, przysunęła się na powrót na miejsce obok Łowcy.
Może był to bezwiedny gest, a może jakaś bardziej niepokorna część kazała alchemiczce to zrobić, ale gdy tylko Percy ujął jej dłoń i pierwsze kroki musnęły lodową taflę, przygryzła wargę, a w ciemnookim spojrzeniu pojawiła się łobuzerska iskra - Prowadź mnie - melodia zadrgała w powietrzu, a wygrywany rytm poruszył ciałem, które płynnie poddało się dźwiękom. Łyżwy poszły w ruch, a im przyszło wykonać pierwszą z ustalonych figur. Odetchnęła głęboko, wypuszczając tłumione powietrze, a białą mgiełkę rozjaśniła uśmiechem. Pochyliła się i wyprostowała sunąc teraz na jednej nodze, pozwalając tym samym, by opiekuńcze ramię mężczyzny podtrzymało ją w talii, asekurując ruch i utrzymując równowagę.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 93, 39
'k100' : 93, 39
Sabaty zawsze są podniosłym wydarzeniem, podczas którego wszystkim dopisuje szampański nastrój. Osobiście uwielbiałem pełne przepychu włości pełne najpiękniejszych ogrodów oraz zachwycających wnętrz pękających od nadmiaru fresków, wspaniałych rzeźb czy przede wszystkim obrazów najznamienitszych artystów. Uwielbiałem kojące dźwięki muzyki najklasyczniejszej wypełniającej każdy zakamarek okazałych budynków. Perliste, choć stonowane śmiechy szlachetnych dam i głębokie, stanowcze głosy żywo dyskutujących mężczyzn. Wszystko to przeplatane subtelnymi dźwiękami kryształów uderzających jeden o drugi z powodu wznoszonych toastów. Ogłoszenia towarzyskie rozbrzmiewające w głównej sali, nawoływania do zabawy gospodarzy uroczystości, to wszystko składało się na udane przyjęcie w gronie najzacniejszych person magicznego świata. Wtedy nawet rodowe niesnaski zdawały się blednąć, poskromione grzecznościową atmosferą o wybitnej aurze, trudnej do osiągnięcia poza tym hermetycznym środowiskiem, ich zwyczajami oraz tradycjami.
Nigdzie nie czułem się równie dobrze co na wyspie Wight i Hampshire, ale lady Nott zawsze potrafiła ugościć w ten sposób, że żadne wymówki lub niezadowolenie nie mogły mieć miejsca. Już po kilku minutach poczułem rozprężenie towarzyszące przebywaniu w miejscu, gdzie goście po prostu dobrze się bawią. Porozmawiałem z kilkoma osobami życząc im spokojnego czasu, który teraz był na wagę złota. Kiedy magia zaczęła się łamać, każdy dzień okazywał się być niepewny, jutro było jeszcze bardziej nieodgadnione.
Stres musiał mnie wreszcie dopaść. Było to prawdopodobnie wtedy, kiedy zapowiedziano konkurs, a kiedy wyczytano moje personalia, wiedziałem już, że nie ma odwrotu. Nie byłem szczególnie uzdolnionym tancerzem, a moją partnerką nie mogła się okazać żadna inna nadobna dama, tylko właśnie Fantine. Ironia losu czy jego zrządzenie, zaczynałem się gubić we własnych emocjach. Wyśmienicie wychodziło mi udawanie ich na pergaminie, który wchłonie dosłownie wszystko. W konfrontacji podejrzewałem, że nie pójdzie mi równie dobrze. Cokolwiek mną kierowało podczas tej jakże niewinnej zabawy, musiało pokierować mnie także tutaj, patrząc w oczy kobiecie, którą tak wychwalałem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłem jednoznacznie powiedzieć, iż papier intensywnie skropiony pochwałami w jej kierunku mówił całkowitą nieprawdę. To oznaczało, że przyjdzie mi się zmierzyć z brutalną rzeczywistością.
Chciałbym móc powiedzieć, że udawanie neutralności, że wcale nie wymieniliśmy tych kilkudziesięciu listów, było trywialnie proste, ale nie było. Choć uśmiech miałem nienaganny i przede wszystkim nienachalny, to gdzieś na dnie spojrzenia czaiła się niepewność.
- Witaj lady Rosier – powiedziałem pozornie spokojnie. Ukłoniłem się, nie mogąc sobie odmówić ujęcia jej dłoni we własną oraz muśnięcia ustami wierzchu ręki, nie unikając przy tym kontaktu wzrokowego. Nie wiedziałem co chciałem tym osiągnąć, ale skoro zagraliśmy w tę grę, to wypadało trzymać fason. Choć nie mogłem wiedzieć czy ta gra nie była przypadkiem jednoosobowa lub czy w ogóle jeszcze trwała.
- Jestem rad, że lady Nott uznała, że to właśnie ja będę wyglądał najlepiej u twego boku – dodałem w ramach zagajenia uprzejmej rozmowy podszytej kolejnym komplementem. Skorzystałem też z okazji przytrzymywania dłoni Fantine, którą poprowadziłem pod lodowisko. Założenie magicznych łyżew okazało się szybsze niż mgnienie oka, a znalezienie się na śliskiej nawierzchni jeszcze szybsze. Ogarnęła mnie wątpliwość czy potrafiłem w ogóle jeździć oraz tańczyć w tak osobliwych warunkach, ale zamierzałem starać się ze wszystkich sił. W nadziei oczywiście mając myśl, że ma towarzyszka gotowa będzie na pocieszenie w ramach porażki. Musiałem jednak przyznać sam sobie, że marzenie to było niezwykle nierealne.
Kiedy rozbrzmiała muzyka, po prostu dałem się jej ponieść, sunąc w bezpiecznej odległości od lady Rosier, dając znać, że nadeszła pora na wymijankę między naszymi ciałami. Przekładanie nóg raz w jedną, raz w drugą stronę zachowując przy tym równowagę, nagle wydało mi się skrajnie absurdalne. Szczególnie, że muzyka w mojej głowie znacząco przyspieszyła, nakazując szybsze wywijanie nogami oraz szerszym rozpostarciem ramion. W myślach pojawiło się wiele wykrzykników oraz znaków zapytania, ale zwieńczeniem pokazu miało być uchwycenie dłoni partnerki, czego się niezwłocznie podjąłem.
Nigdzie nie czułem się równie dobrze co na wyspie Wight i Hampshire, ale lady Nott zawsze potrafiła ugościć w ten sposób, że żadne wymówki lub niezadowolenie nie mogły mieć miejsca. Już po kilku minutach poczułem rozprężenie towarzyszące przebywaniu w miejscu, gdzie goście po prostu dobrze się bawią. Porozmawiałem z kilkoma osobami życząc im spokojnego czasu, który teraz był na wagę złota. Kiedy magia zaczęła się łamać, każdy dzień okazywał się być niepewny, jutro było jeszcze bardziej nieodgadnione.
Stres musiał mnie wreszcie dopaść. Było to prawdopodobnie wtedy, kiedy zapowiedziano konkurs, a kiedy wyczytano moje personalia, wiedziałem już, że nie ma odwrotu. Nie byłem szczególnie uzdolnionym tancerzem, a moją partnerką nie mogła się okazać żadna inna nadobna dama, tylko właśnie Fantine. Ironia losu czy jego zrządzenie, zaczynałem się gubić we własnych emocjach. Wyśmienicie wychodziło mi udawanie ich na pergaminie, który wchłonie dosłownie wszystko. W konfrontacji podejrzewałem, że nie pójdzie mi równie dobrze. Cokolwiek mną kierowało podczas tej jakże niewinnej zabawy, musiało pokierować mnie także tutaj, patrząc w oczy kobiecie, którą tak wychwalałem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłem jednoznacznie powiedzieć, iż papier intensywnie skropiony pochwałami w jej kierunku mówił całkowitą nieprawdę. To oznaczało, że przyjdzie mi się zmierzyć z brutalną rzeczywistością.
Chciałbym móc powiedzieć, że udawanie neutralności, że wcale nie wymieniliśmy tych kilkudziesięciu listów, było trywialnie proste, ale nie było. Choć uśmiech miałem nienaganny i przede wszystkim nienachalny, to gdzieś na dnie spojrzenia czaiła się niepewność.
- Witaj lady Rosier – powiedziałem pozornie spokojnie. Ukłoniłem się, nie mogąc sobie odmówić ujęcia jej dłoni we własną oraz muśnięcia ustami wierzchu ręki, nie unikając przy tym kontaktu wzrokowego. Nie wiedziałem co chciałem tym osiągnąć, ale skoro zagraliśmy w tę grę, to wypadało trzymać fason. Choć nie mogłem wiedzieć czy ta gra nie była przypadkiem jednoosobowa lub czy w ogóle jeszcze trwała.
- Jestem rad, że lady Nott uznała, że to właśnie ja będę wyglądał najlepiej u twego boku – dodałem w ramach zagajenia uprzejmej rozmowy podszytej kolejnym komplementem. Skorzystałem też z okazji przytrzymywania dłoni Fantine, którą poprowadziłem pod lodowisko. Założenie magicznych łyżew okazało się szybsze niż mgnienie oka, a znalezienie się na śliskiej nawierzchni jeszcze szybsze. Ogarnęła mnie wątpliwość czy potrafiłem w ogóle jeździć oraz tańczyć w tak osobliwych warunkach, ale zamierzałem starać się ze wszystkich sił. W nadziei oczywiście mając myśl, że ma towarzyszka gotowa będzie na pocieszenie w ramach porażki. Musiałem jednak przyznać sam sobie, że marzenie to było niezwykle nierealne.
Kiedy rozbrzmiała muzyka, po prostu dałem się jej ponieść, sunąc w bezpiecznej odległości od lady Rosier, dając znać, że nadeszła pora na wymijankę między naszymi ciałami. Przekładanie nóg raz w jedną, raz w drugą stronę zachowując przy tym równowagę, nagle wydało mi się skrajnie absurdalne. Szczególnie, że muzyka w mojej głowie znacząco przyspieszyła, nakazując szybsze wywijanie nogami oraz szerszym rozpostarciem ramion. W myślach pojawiło się wiele wykrzykników oraz znaków zapytania, ale zwieńczeniem pokazu miało być uchwycenie dłoni partnerki, czego się niezwłocznie podjąłem.
na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 19 • 1, 2, 3 ... 10 ... 19
Sadzawka
Szybka odpowiedź