Sadzawka
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sadzawka
Sadzawka mieszcząca się w głębi ogrodów latem olśniewa kolorami; zimą pozostaje mroczna, czarna i ponura. Jej taflę skuwa lód, a otaczające ją nagie drzewa uginające się od śniegu dodają scenerii gotyckiego romantyzmu. Przyprószone białym puchem zarośla z całą pewnością są dość wysokie, by znajdujący się tutaj goście pozostawali niezauważeni. W okolicach da się zaobserwować sporo ptactwa - głównie kaczek i łabędzi, ale najbardziej rozpoznawalny pozostaje paw uwielbiający puszyć się przed gośćmi.
Lucinda lubiła słuchać. Już niejednokrotnie jej cecha dobrego słuchacza została wyciągana na piedestał. Nie nudziły ją opowieści, nie krzywiła się kiedy mogły się wydawać całkowicie nie na miejscu. Ciężko jej by było podróżować po świecie i poznawać tych wszystkich ludzi bez chęci wsłuchiwania się w historie jakie opowiadają; a przecież Merlin jej świadkiem, że było ich naprawdę dużo. - Choć dla mnie taniec jest zdecydowanie odskocznią podczas szlacheckich uroczystości i chętnie w nim uczestniczę, tak na co dzień moja koordynacja nie jest tak poprawna. - powiedziała uśmiechając się delikatnie. Nie była typem ślamazary, ale wypadki zdarzały się jej dość często. Tu źle postawiona noga, tu uderzenie piszczelem w wystający brzeg komody. Łatwo jej było się posiniaczyć tym bardziej, że jej skóra była nienaturalnie blada. Choroba ostatnio choć ucichła nadal dawała jej o sobie znać w taki lub inny sposób. - Mogę sobie tylko wyobrazić miny wszystkich obecnych. Z magią nie ma żartów choć często może się wydawać inaczej. - dodała. Anomalie pokazały im, że naprawdę nie powinno się z jej kaprysami żartować. Czasami mogła być przyjacielem, który pomoże w każdym momencie dnia i wyciągnie pomocną dłoń, ale czasami… była nieznośna, potrafiła rzucić człowieka na kolana i Lucinda zdążyła się już o tym przekonać. - Na pewno dzisiejszy taniec będę dobrze wspominać. - wiadomo, że każdy z nich na co dzień zajmował się czymś zupełnie innym. W ogóle nie przyszłoby jej do głowy, że spotkać się mogą w tańcu na sabacie u cioci Nott, ale właśnie takie sytuacje tworzyły wspomnienia; niespodziewane. Pomknęła w kolejnej figurze mając nadzieje, że i ta im się uda, a jeśli nawet nie… przecież to była tylko zabawa, prawda?
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'k100' : 58
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'k100' : 58
Lord Burke był do siebie bardzo krytycznie nastawiony, natomiast ja zupełnie na odwrót. Nie dziwił mnie fakt, że taniec w łyżwach wychodził nam doskonale, być może to mój (nasz) ukryty talent? Żałowałam trochę, że wcześniej nie interesowałam się tym sportem, bo wydawał się naprawdę piękny, a radość z poprawnie zatańczonego układu była ogromna. Uśmiechnęłam się na kolejny komplement Quentina, na pewno było w nim wiele prawy, chociaż nie powinien umniejszać swojej, również doskonałej, jeździe. Nie powiedziałam jednak nic, myśląc jednak, że chętnie zobaczyłabym samą siebie w tym niecodziennym tańcu. Tymczasem mogłam tylko dyskretnie spoglądać na lady Rosier, podziwiając jej i partnera piękne ruchy, a równocześnie chcąc wypaść jeszcze lepiej.
Opiekuńcze ramię nie wydawało mi się wcale trudne, szczególnie w porównaniu do figury, które dopiero co poprawnie wykonaliśmy. Piruet z podskokiem na samym początku mojej przygody z łyżwami przysporzył mi znacznie więcej stresu, podobnie jak dosyć szalone przeplatanie łyżew miedzy sobą, kiedy do końca nie byłam pewna co z tego wyjdzie. Czułam, że wiele par oczu było w nas utkwionych - liczyli na kolejny piękny popis, albo może oczekiwali pierwszego błędu. Miałam nadzieję, że się nie doczekają, ufałam swoim nieistniejącym umiejętnościom jazdy, ale też temu, że w razie potrzeby Quentin mnie podtrzyma. Czyż nie na tym polegała ta figura?
- Oby tak pozostało. Szkoda by było zepsuć wrażenie, jakie już udało nam się wywrzeć - powiedziałam cicho, kiedy znowu byliśmy blisko, okrążając zamarzniętą sadzawkę, tuż przed wykonaniem opiekuńczego ramienia. Ciężko powiedzieć skąd ta nazwa, bo poczułam, że Quentin obejmuje mnie w talii. Nie za bardzo miałam wrażenie, jakbym była podtrzymywana, może tylko takie to miało stwarzać pozory. Byliśmy tuż obok siebie, zgodnie jadąc dosyć powolnym tempem, a równocześnie ledwo się dotykając. Zgrabnie uniosłam jedną nogę, jakby niebezpiecznie się nachylając i prawie lecąc tuż nad taflą lodu. Starałam się zachować idealną równowagę, co przy tak długim czasie i wymaganym skupieniu nie było wcale łatwe.
Opiekuńcze ramię nie wydawało mi się wcale trudne, szczególnie w porównaniu do figury, które dopiero co poprawnie wykonaliśmy. Piruet z podskokiem na samym początku mojej przygody z łyżwami przysporzył mi znacznie więcej stresu, podobnie jak dosyć szalone przeplatanie łyżew miedzy sobą, kiedy do końca nie byłam pewna co z tego wyjdzie. Czułam, że wiele par oczu było w nas utkwionych - liczyli na kolejny piękny popis, albo może oczekiwali pierwszego błędu. Miałam nadzieję, że się nie doczekają, ufałam swoim nieistniejącym umiejętnościom jazdy, ale też temu, że w razie potrzeby Quentin mnie podtrzyma. Czyż nie na tym polegała ta figura?
- Oby tak pozostało. Szkoda by było zepsuć wrażenie, jakie już udało nam się wywrzeć - powiedziałam cicho, kiedy znowu byliśmy blisko, okrążając zamarzniętą sadzawkę, tuż przed wykonaniem opiekuńczego ramienia. Ciężko powiedzieć skąd ta nazwa, bo poczułam, że Quentin obejmuje mnie w talii. Nie za bardzo miałam wrażenie, jakbym była podtrzymywana, może tylko takie to miało stwarzać pozory. Byliśmy tuż obok siebie, zgodnie jadąc dosyć powolnym tempem, a równocześnie ledwo się dotykając. Zgrabnie uniosłam jedną nogę, jakby niebezpiecznie się nachylając i prawie lecąc tuż nad taflą lodu. Starałam się zachować idealną równowagę, co przy tak długim czasie i wymaganym skupieniu nie było wcale łatwe.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Liliana Yaxley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7, 99
'k100' : 7, 99
Chociaż nie śledził punktacji, wyczuwał, że nie szło im najlepiej; żadne z nich nie zajmowało się zawodowo tańcem i w porównaniu do większości wirujących dookoła par, jakoś zabawnie często wypadali z narzuconego przez muzykę rytmu. Być może miało to coś wspólnego z tymi wszystkimi sabatami, z których wymykali się wcześniej, szukając samotności, a odnajdując swoje towarzystwo; uśmiechnął się na tę myśl, cały dzisiejszy wieczór zdawał się jedną wielką mieszaniną wspomnień. Świeższych i starszych, świst mknących po lodzie łyżew kojarzył mu się już nieodzownie z przedświątecznym wieczorem, w trakcie którego uczył Inarę jeździć, sam taniec – z ich ślubem i pierwszym walcem, który odtańczyli jako małżeństwo. Chował te fragmenty pamięci we własnym umyśle wyjątkowo czule, czując jakąś niewyjaśnioną potrzebę ochronienia każdego szczegółu. Na wszelki wypadek? Nie wiedział w końcu, co przyniesie jutro; nie wiedział nawet, co stanie się w przeciągu najbliższej godziny.
Bez problemu wyczuł, że coś było nie tak, gdy zachwiała się w powietrzu i być może zareagował odrobinę przesadnie, łapiąc ją zbyt szybko i ściągając na ziemię za wcześnie. Nie chciał jednak ryzykować, woląc poświęcić kilka punktów w rankingu niż jej zdrowie. Pomógł jej więc wylądować, przytrzymując trochę dłużej niż było to konieczne. – W porządku? – szepnął, nieświadomie marszcząc brwi w wyrazie troski i oddychając swobodniej dopiero, gdy był pewien, że była cała i zdrowa. Dopiero wtedy na powrót skupił się na rytmie, rozluźniając nieco spięte ramiona. Na przesadnej zapobiegliwości łapał się w ostatnich dniach coraz częściej, mając cichą nadzieję, że targająca go od wewnątrz nerwowość nie była widoczna na zewnątrz, zwłaszcza, że tak naprawdę nie był pewien, skąd się brała. Z niewyspania, może; odkąd prawie wyzionął ducha w mugolskiej karczmie, a później na skalistym wybrzeżu, na które wyrzuciły go pierwszomajowe anomalie, starał się jak najmniej zamykać oczy, obawiając się powrotu do momentów, które za wszelką cenę chciał zapomnieć. Wolał trzymać się chwili obecnej, wpatrując się bez końca w ciepłe spojrzenie Inary i ucząc od niej kolejnych rzeczy: cierpliwości, otwartości, tego, że nie z wszystkim musiał radzić sobie sam. To była praca bez końca, wieczne testowanie zaufania i badanie granic, ale nie przeszkadzało mu to w najmniejszym stopniu. Mógł bać się powrotu do przeszłości i drżeć przed niepewną przyszłością, ale tu i teraz było dobre.
– Zawsze – powtórzył za nią, niechętnie wypuszczając jej dłonie i pozwalając, by oddaliła się na chwilę. Obserwował ją, jak wykonywała zgrabną pętlę, gotowy złapać ją przy powrocie, przekuwając nabraną przez nią prędkość na szybki piruet, tym razem porzucając jednak pomysł odrywania stóp od ziemi.
| spiralna ekstrawagancja
Bez problemu wyczuł, że coś było nie tak, gdy zachwiała się w powietrzu i być może zareagował odrobinę przesadnie, łapiąc ją zbyt szybko i ściągając na ziemię za wcześnie. Nie chciał jednak ryzykować, woląc poświęcić kilka punktów w rankingu niż jej zdrowie. Pomógł jej więc wylądować, przytrzymując trochę dłużej niż było to konieczne. – W porządku? – szepnął, nieświadomie marszcząc brwi w wyrazie troski i oddychając swobodniej dopiero, gdy był pewien, że była cała i zdrowa. Dopiero wtedy na powrót skupił się na rytmie, rozluźniając nieco spięte ramiona. Na przesadnej zapobiegliwości łapał się w ostatnich dniach coraz częściej, mając cichą nadzieję, że targająca go od wewnątrz nerwowość nie była widoczna na zewnątrz, zwłaszcza, że tak naprawdę nie był pewien, skąd się brała. Z niewyspania, może; odkąd prawie wyzionął ducha w mugolskiej karczmie, a później na skalistym wybrzeżu, na które wyrzuciły go pierwszomajowe anomalie, starał się jak najmniej zamykać oczy, obawiając się powrotu do momentów, które za wszelką cenę chciał zapomnieć. Wolał trzymać się chwili obecnej, wpatrując się bez końca w ciepłe spojrzenie Inary i ucząc od niej kolejnych rzeczy: cierpliwości, otwartości, tego, że nie z wszystkim musiał radzić sobie sam. To była praca bez końca, wieczne testowanie zaufania i badanie granic, ale nie przeszkadzało mu to w najmniejszym stopniu. Mógł bać się powrotu do przeszłości i drżeć przed niepewną przyszłością, ale tu i teraz było dobre.
– Zawsze – powtórzył za nią, niechętnie wypuszczając jej dłonie i pozwalając, by oddaliła się na chwilę. Obserwował ją, jak wykonywała zgrabną pętlę, gotowy złapać ją przy powrocie, przekuwając nabraną przez nią prędkość na szybki piruet, tym razem porzucając jednak pomysł odrywania stóp od ziemi.
| spiralna ekstrawagancja
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 11, 76
'k100' : 11, 76
Różyczka nie trwoniła niepotrzebnie myśli na rozważania, czy ich małe sukcesy na lodzie były kwestią zwykłego szczęścia, wrodzonego talentu do łyżwiarstwa. czy też zawdzięczają swój wdzięk godzinom spędzonym na lekcjach tańca balowego; czy istotny był środek? Ależ skąd! Liczył się efekt, a efektu imponującego nie można było ich dwójce odmówić. Spojrzenie i usta lady Nott uśmiechały się, gdy śledziła ich kolejne kroki, a Fantine pod jej wzrokiem jedynie obrastała w pióra i nabierała większej pewności siebie. Nigdy nie była ani skromna, ani nie śmiała - pragnęła lśnić najmocniej, chciała być klejnotem koronnym, a porażek znosić nie potrafiła. Dlatego dokładała wszelkich starań, by uważnie stawiać kolejne kroki, by wciąż utrzymywać równowag, by nie zapomnieć o eleganckim ściągnięciu palców, gdy uniesie stopę, o finezyjnym ułożeniu dłoni w kolejnym ruchu.
Lord Lestrange okazał się wspaniałym partnerem nie tylko do wymiany korespondencji, lecz także tańca; lecz czegóż innego mogła się spodziewać po człowieku, który zawodowo zajmował się operą i muzyką, a melodię i doskonały słuch odziedziczył w genach po rodzinie ojca. Stanowił dla Fantine doskonałe dopełnienie - przynajmniej tu i teraz, w tym tańcu na lodzie.
-Merci - odrzekła mu zalotnie, spoglądając nań z nad ramienia z zalotnym uśmiechem, gdy akurat obracała się w tańcu; mówiła z nienagannym francuskim akcentem, sądziła, że lord Lestrange mógłby pochwalić się tym samym - rodziny ich obojga miały francuskie korzenie.
-Ależ skąd, milordzie - ona miałaby tchórzyć? Nawet jeśli, w życiu by się do tego nie przyznała. Zawsze i wszędzie sprawiała wrażenie tak pewnej siebie, jakby wszystko, co miała właśnie uczynić, robiła od długich lat i doskonale się na tym zna. Skromność to wyjątkowo fałszywa cecha.
-Wielu nadobnym damom trudno będzie odwrócić spojrzenie od tak doskonałego tancerza - powiedziała półszeptem, a usta się jej śmiały, gdy rzuciła prędkie spojrzenie zebranym u brzegu lodowiska starszym matronom i damom w średnim wieku, które z pewnością marzyły o tym, by znowu mieć tyle lat co Róża i tak jak ona sunąć po srebrnej tafli w ramionach lorda Lestrange.
Mimo wszystko, gdy zrozumiała o co chodzi Flavienowi, poczuła ukłucie niepokoju: na łyżwach dopiero jeździć się uczyła, nie chciałą się ośmieszyć upadkiem, gdy będzie próbowała wykonać pirutet w powietrzu - lecz cóż, kto nie próbuje podwójnego piruetu z odwróceniem uwagi, ten nie pije szampana. Ułożyła odpowiednio ręce na piersi i starała się ze wszechmiar, by na tyle energicznie wykonać ruch lewą nogą, by podskoczyć i obrócić się w powietrzu.
Lord Lestrange okazał się wspaniałym partnerem nie tylko do wymiany korespondencji, lecz także tańca; lecz czegóż innego mogła się spodziewać po człowieku, który zawodowo zajmował się operą i muzyką, a melodię i doskonały słuch odziedziczył w genach po rodzinie ojca. Stanowił dla Fantine doskonałe dopełnienie - przynajmniej tu i teraz, w tym tańcu na lodzie.
-Merci - odrzekła mu zalotnie, spoglądając nań z nad ramienia z zalotnym uśmiechem, gdy akurat obracała się w tańcu; mówiła z nienagannym francuskim akcentem, sądziła, że lord Lestrange mógłby pochwalić się tym samym - rodziny ich obojga miały francuskie korzenie.
-Ależ skąd, milordzie - ona miałaby tchórzyć? Nawet jeśli, w życiu by się do tego nie przyznała. Zawsze i wszędzie sprawiała wrażenie tak pewnej siebie, jakby wszystko, co miała właśnie uczynić, robiła od długich lat i doskonale się na tym zna. Skromność to wyjątkowo fałszywa cecha.
-Wielu nadobnym damom trudno będzie odwrócić spojrzenie od tak doskonałego tancerza - powiedziała półszeptem, a usta się jej śmiały, gdy rzuciła prędkie spojrzenie zebranym u brzegu lodowiska starszym matronom i damom w średnim wieku, które z pewnością marzyły o tym, by znowu mieć tyle lat co Róża i tak jak ona sunąć po srebrnej tafli w ramionach lorda Lestrange.
Mimo wszystko, gdy zrozumiała o co chodzi Flavienowi, poczuła ukłucie niepokoju: na łyżwach dopiero jeździć się uczyła, nie chciałą się ośmieszyć upadkiem, gdy będzie próbowała wykonać pirutet w powietrzu - lecz cóż, kto nie próbuje podwójnego piruetu z odwróceniem uwagi, ten nie pije szampana. Ułożyła odpowiednio ręce na piersi i starała się ze wszechmiar, by na tyle energicznie wykonać ruch lewą nogą, by podskoczyć i obrócić się w powietrzu.
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 64, 85
'k100' : 64, 85
Bardzo się ucieszyłam, że udało mi się pozbyć z twarzy mojego męża zachmurzenia, a wprowadzić uśmiech i rozbawienie. Bo przecież o to w tym chodziło, prawda? Aby się dobrze bawić, spędzić wspólnie czas. Być może, gdyby ten sabat i konkurs odbył się powiedzmy za pół roku, to może w inny sposób bym do niego podeszła. Oswojona już z myślą, że mam męża, pozbawiona już tych pierwszych odczuć związanych z tym wydarzeniem bardziej zależałoby mi na wygranej. Ale teraz? Miałam po dziurki w nosie, tak brzydko powiem, to które miejsce zajmiemy. I może lady Nott wolałaby, byśmy jako nowe małżeństwo pokazali się jak najlepiej, tak ja miałam na ten temat inne zdanie i Cyneric chyba również. A przynajmniej takie miałam wrażenie. Zresztą, nie byliśmy jedyni, którym w ogóle nie szło i trochę poprawiało mi to nastrój. Chociaż szkoda, że trafiło akurat na mojego kuzyna i jego żonę. Po moich słowach, które miały sprawić, że mężczyzna się rozluźni i będzie mu łatwiej wyszła nam figura. Może nie należała ona do najtrudniejszych, ale po pierwszym upadku wszystko było trudne. Dlatego ucieszyłam się, gdy spokojnie suneliśmy po lodzie.
- Przeżywać porażkę? Na następnym sabacie i być może, ale dzisiaj, gdy wypełnia mnie radość, to nie potrafię myśleć o czymś tak błahym jak wygranie konkursu i przypodobanie się lady Nott - powiedziałam, przy ostatnich słowach ściszając głos do szeptu.
Uśmiechnęłam się lekko i pozwoliłam prowadzić się dalej. Byłam pewna, że moje słowa nie zgorszą mojego męża, bo co jak co, ale Yaxley’e nie musieli się przed nikim płaszczyć ani zabiegać o atencje. To lady Nott powinna się czuć zaszczycona, że przychodziliśmy, ale tego nie powiedziałabym na głos bo wiedziałam jaką ma pozycję w społeczeństwie i nie byłam na tyle głupia. Ale, za bardzo rozwijam się nad lady Nott, zamiast nad swoim tańcem. Albo nad swoją siostrą. Utkwiłam w niej spojrzenie jak tańczy z lordem Burke, jak bardzo dobrze sobie radzi i aż czułam się dumna. Ja już miałam obrączkę na palcu, mogłam zrobić teraz miejsce dla blasku mojej siostry, aby to ona przyciągała spojrzenia i zachęcała do siebie mężczyzn. A takim tańcem i nienaganną prezentacją była na bardzo dobrej drodze.
- Czy lord Burke nie wydaje ci się nią zainteresowany? - szepnęłam.
Nie wiedziałam czy Cyneric dosłyszał czy też nie. Ale ja miałam dziwne wrażenie, że mają się ku sobie i tylko czekać, aż zwróci się do mego ojca o zgodę o jej dłoń. Kawaler, ród dobry, a ostatnio taki niedosyt odpowiednich mężczyzn, że aż przykro. Zmarszczyłam czoło i oglądałam się w ich kierunku, dopiero gdy trafiłam na spojrzenie męża, to wróciłam myślami do naszego tańca. Zaraz Cyneric ruszył do kolejnej figury, a widząc jego pierwsze kroki podążyłam za nim do wymijanki żałując, że nie mogę nadal tkwić w jego ramionach.
- Przeżywać porażkę? Na następnym sabacie i być może, ale dzisiaj, gdy wypełnia mnie radość, to nie potrafię myśleć o czymś tak błahym jak wygranie konkursu i przypodobanie się lady Nott - powiedziałam, przy ostatnich słowach ściszając głos do szeptu.
Uśmiechnęłam się lekko i pozwoliłam prowadzić się dalej. Byłam pewna, że moje słowa nie zgorszą mojego męża, bo co jak co, ale Yaxley’e nie musieli się przed nikim płaszczyć ani zabiegać o atencje. To lady Nott powinna się czuć zaszczycona, że przychodziliśmy, ale tego nie powiedziałabym na głos bo wiedziałam jaką ma pozycję w społeczeństwie i nie byłam na tyle głupia. Ale, za bardzo rozwijam się nad lady Nott, zamiast nad swoim tańcem. Albo nad swoją siostrą. Utkwiłam w niej spojrzenie jak tańczy z lordem Burke, jak bardzo dobrze sobie radzi i aż czułam się dumna. Ja już miałam obrączkę na palcu, mogłam zrobić teraz miejsce dla blasku mojej siostry, aby to ona przyciągała spojrzenia i zachęcała do siebie mężczyzn. A takim tańcem i nienaganną prezentacją była na bardzo dobrej drodze.
- Czy lord Burke nie wydaje ci się nią zainteresowany? - szepnęłam.
Nie wiedziałam czy Cyneric dosłyszał czy też nie. Ale ja miałam dziwne wrażenie, że mają się ku sobie i tylko czekać, aż zwróci się do mego ojca o zgodę o jej dłoń. Kawaler, ród dobry, a ostatnio taki niedosyt odpowiednich mężczyzn, że aż przykro. Zmarszczyłam czoło i oglądałam się w ich kierunku, dopiero gdy trafiłam na spojrzenie męża, to wróciłam myślami do naszego tańca. Zaraz Cyneric ruszył do kolejnej figury, a widząc jego pierwsze kroki podążyłam za nim do wymijanki żałując, że nie mogę nadal tkwić w jego ramionach.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Rosalie Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'k100' : 64
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'k100' : 64
| Moira Rowle | łyżwiarstwo - 0 | taniec balowy - I | spostrzegawczość - I | kłamstwo - I |
Ostre płozy magicznych łyżew przecinały powierzchnię tafli lodu, a chłodne odłamki bryzgały wkoło, zaścielając ten osobliwy parkiet swoim roziskrzonym blaskiem. Nie miałam najmniejszej ochoty na nich wylądować, dlatego podchodziłam do tego tańca z dużą dozą ostrożności i nieufności wobec Magnusa. Zasada ograniczonego zaufania była najważniejszą w tej arystokratycznej grze, nawet jeżeli dotyczyła własnego męża. Byłam w stanie zawierzyć mu w kilku kwestiach, takich jak wybór nowych zasłon w jego gabinecie czy wybór tego, co chce zjeść na śniadanie, jednakże o swoje bezpieczeństwo na tafli wolałam zadbać sama, używając rozwagi i nie szarżując w kolejnych figurach. Natańczę się bowiem jeszcze, teraz i tak zachwycałam wszystkich w roli idealnej żony oraz matki, a najważniejsze było abym zarówno ja, jak i moje dziecko tę jazdę na łyżwach przeżyło. Nie podobał mi się do końca fakt, że to Magnus prowadził. Nie podobał mi się też sposób, w jaki aktualnie się do mnie zwracał. Byłam zmęczona, czułam wręcz jak nogi puchną mi jeszcze bardziej, Magnus obok mnie poruszał się niczym porażony Commotio, a te wszystkie dzierlatki na około śmiały sunąć tak lekko i wdzięcznie obok swoich partnerów. Pozostałam więc głucha na jego słowa, zadzierałam tylko brodę i skupiałam się na tym, aby skutecznie omijać go wzrokiem. Czasem odrobina ciszy potrafiła bowiem zdziałać cuda, ugrywając o wiele więcej niż jakiekolwiek słowa czy też pogróżki, mówione albo to słodkim, zmysłowym szeptem, albo wyartykułowane warknięciem ociekającym jadem, wściekłością i nienawiścią. Byłam niezwykle utalentowana w tę grę, a postawiony dekadę temu przede mną partner do tej rozgrywki również znał zasady na wylot. Lata stażu sprawiły jednak, że znaliśmy już na wylot nasze taktyki, a także potrafiliśmy przejrzeć wzajemnie swoje kolejne ruchy i albo je pokrzyżować, albo idealnie się do nich dopasować. Tym razem wybrałam drugą opcję, w dalszym wymownym milczeniu skupiając się na wymijance, starając się dopasować do Magnusa, nawet jeżeli ja poruszałam się z gracją, a on... niekoniecznie.
Jednak ostatecznie zawsze na końcu musieliśmy gdzieś paść sobie na powrót w objęcia - nie tylko w tańcu.
Ostre płozy magicznych łyżew przecinały powierzchnię tafli lodu, a chłodne odłamki bryzgały wkoło, zaścielając ten osobliwy parkiet swoim roziskrzonym blaskiem. Nie miałam najmniejszej ochoty na nich wylądować, dlatego podchodziłam do tego tańca z dużą dozą ostrożności i nieufności wobec Magnusa. Zasada ograniczonego zaufania była najważniejszą w tej arystokratycznej grze, nawet jeżeli dotyczyła własnego męża. Byłam w stanie zawierzyć mu w kilku kwestiach, takich jak wybór nowych zasłon w jego gabinecie czy wybór tego, co chce zjeść na śniadanie, jednakże o swoje bezpieczeństwo na tafli wolałam zadbać sama, używając rozwagi i nie szarżując w kolejnych figurach. Natańczę się bowiem jeszcze, teraz i tak zachwycałam wszystkich w roli idealnej żony oraz matki, a najważniejsze było abym zarówno ja, jak i moje dziecko tę jazdę na łyżwach przeżyło. Nie podobał mi się do końca fakt, że to Magnus prowadził. Nie podobał mi się też sposób, w jaki aktualnie się do mnie zwracał. Byłam zmęczona, czułam wręcz jak nogi puchną mi jeszcze bardziej, Magnus obok mnie poruszał się niczym porażony Commotio, a te wszystkie dzierlatki na około śmiały sunąć tak lekko i wdzięcznie obok swoich partnerów. Pozostałam więc głucha na jego słowa, zadzierałam tylko brodę i skupiałam się na tym, aby skutecznie omijać go wzrokiem. Czasem odrobina ciszy potrafiła bowiem zdziałać cuda, ugrywając o wiele więcej niż jakiekolwiek słowa czy też pogróżki, mówione albo to słodkim, zmysłowym szeptem, albo wyartykułowane warknięciem ociekającym jadem, wściekłością i nienawiścią. Byłam niezwykle utalentowana w tę grę, a postawiony dekadę temu przede mną partner do tej rozgrywki również znał zasady na wylot. Lata stażu sprawiły jednak, że znaliśmy już na wylot nasze taktyki, a także potrafiliśmy przejrzeć wzajemnie swoje kolejne ruchy i albo je pokrzyżować, albo idealnie się do nich dopasować. Tym razem wybrałam drugą opcję, w dalszym wymownym milczeniu skupiając się na wymijance, starając się dopasować do Magnusa, nawet jeżeli ja poruszałam się z gracją, a on... niekoniecznie.
Jednak ostatecznie zawsze na końcu musieliśmy gdzieś paść sobie na powrót w objęcia - nie tylko w tańcu.
I show not your face but your heart's desire
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 88
--------------------------------
#2 'k100' : 48
#1 'k100' : 88
--------------------------------
#2 'k100' : 48
Tylko pięciu parom udało się poprawnie wykonać wybrane figury. W tej turze lady Nott najmocniej zachwycił występ Evandry i Tristana oraz Lucindy i Adriena, którzy przykuli zainteresowane spojrzenia i zasłużyli sobie na aprobatę gospodyni sabatu. Poprawnie zatańczyli również Inara i Percival, Cressida i William oraz Moira i Magnus. Fantine i Flavien, choć wykonali figurę nie do końca poprawnie, wciąż pozostawali na prowadzeniu i przyciągali najwięcej spojrzeń. O wiele większego pecha mieli Liliana i Quentin; młodsza z sióstr Yaxley zaliczyła upadek, którego nie powstrzymała nawet wyjątkowa gracja taneczna. Półwila upadła na lód, nabijając niegroźnego siniaka na udzie i rozdzierając łyżwą dolny brzeg sukienki.
Wyniki:
Wynik 0 w rubryczce "Wynik" oznacza że para nie osiągnęła wymaganego ST na wykonanie wybranej figury.
| Na odpis macie 48 godzin, zasady i figury znajdują się tutaj.
Wyniki:
L.p. | Para | Figura | Wynik | Wynik ogólny |
1. | Fantine Rosier i Flavien Lestrange | Podwójny piruet (ST 35) | 0 | 38,8 |
2. | Lucinda Selwyn i Adrien Carrow | Podwójny piruet (ST 35) | 17 | 25,5 |
3. | Liliana Yaxley i Quentin Burke | Opiekuńcze ramię (ST 35) | -5 | 25 |
4. | Cressida Fawley i William Fawley | Opiekuńcze ramię (ST 35) | 9 | 23,6 |
5. | Callisto Malfoy i Alexander Selwyn | Spiralna ekstrawagancja (ST 45) | 0 | 18,9 |
6. | Marine Lestrange i Titus Ollivander | Podwójny piruet (ST 35) | 0 | 18,8 |
7. | Inara Nott i Percival Nott | Spiralna ekstrawagancja (ST 45) | 11 | 18,2 |
8. | Evandra Rosier i Tristan Rosier | Spiralna ekstrawagancja (ST 45) | 18,2 | 13,2 |
9. | Moira Rowle i Magnus Rowle | Wymijanka (ST 35) | 2,6 | 12,35 |
10. | Ulla Nott i Cedric Bulstrode | Opiekuńcze ramię (ST 35) | 0 | 7,4 |
11. | Rosalie Yaxley i Cyneric Yaxley | Wymijanka (ST 35) | 0 | 2,4 |
Wynik 0 w rubryczce "Wynik" oznacza że para nie osiągnęła wymaganego ST na wykonanie wybranej figury.
| Na odpis macie 48 godzin, zasady i figury znajdują się tutaj.
Nie, tak naprawdę nie miałem zbyt wiele czasu na zastanawianie się, te wszystkie myśli znajdowały się gdzieś w mojej podświadomości, kręcąc się w niej z pewną dozą smutku. Dużo częściej odpływałem do krainy zachwytu, w której mogłem podziwiać lady Rosier. Zachwycającą twarz, zgrabne ruchy oraz pewność siebie, która przyciągała wzrok. Z trudem go odejmowałem, by nie być nachalnym. Starałem się obserwować wszystkie pary dookoła, ciekaw jak sobie radziły. Jednym pisany był taniec na lodzie, inni wyraźnie nie czuli się na siłach w kręceniu piruetów czy podnoszeniu swoich partnerek. Sam nie wiedziałem czy podołałbym takiemu wyzwaniu, choć jedno z nich na mnie czekało. Niebawem mieliśmy wykonać kolejną z figur, tym razem nie zakrawającą na aż tak skomplikowaną pracę nóg.
Gra toczyła się dalej, kiedy mknęliśmy między innymi parami, kiedy rysowaliśmy kolejne tereny lodowej tafli. Bardzo starałem się dotrzymać tempa Fantine, do tej pory lepiej radziłem sobie na łyżwach, zaś ona w rytmicznych ruchach w takt rozbrzmiewającej muzyki. Zagrzewała ona do walki, budząc faktyczną ciepłotę w sercu, ale może to tylko ja byłem uczulony na dźwięki instrumentów. Nie, to nonsens, Evandra oraz Marine także musiały czuć tę melodię w duszy. Tym razem moja siostra popisała się niesamowitym talentem, ale podwójny piruet okazał się być klątwą rodu Lestrange, kiedy zarówno nam jak i mojej kuzynce nie powiodła się ta akrobacja w powietrzu. Nawet zachwycający taniec mojej partnerki nie odwrócił surowego spojrzenia lady Nott od moich nieskoordynowanych ruchów, będących solą w oku. Wiedziałem, że tym razem nogi zachwiały mi się zbyt mocno, nie opadłem z gracją na lód, wręcz przeciwnie. Niewiele brakło, bym zarył kolanami o lód. Było mi wstyd, że to właśnie przeze mnie zaczęliśmy znikać z listy ulubionej pary gospodyni. No, pomijając państwa Nott, którzy z oczywistych względów musieli zajmować specjalne miejsce w sercu matrony.
- Cieszę się, że jest w tobie taka wola walki, lady – odparłem najpierw, kiedy zbliżyliśmy się do siebie. – Będzie nam ona teraz niezwykle przydatna – dodałem, uśmiechając się lekko. Znów na zbyt długą chwilę utonąłem w jej spojrzeniu, ale zaraz musiałem przyznać się do błędu. – Wybacz mi moją pomyłkę, zrobię wszystko, by jej nie powtórzyć – powiedziałem, choć bez wyraźnej skruchy w głosie. Nie było sensu roztkliwiać się nad porażką, w końcu czekały nas jeszcze trzy rundy. Musieliśmy się na nie przygotować najlepiej jak potrafiliśmy.
- Chyba miałaś rację lady Rosier, wszyscy zauważyli moje potknięcie – stwierdziłem nagle, tym razem nie kryjąc rozbawienia. Jakoś nie potrafiłem się złościć na swoje zachwiane poczucie równowagi, to nie był jeszcze koniec świata. Mogłem mieć jedynie wyrzuty sumienia, że przeze mnie Fantine mogła nie wywrzeć na obserwatorach tak zachwycającego wrażenia jakie powinna.
Prawdopodobnie to dobry humor pchnął mnie do rozpoczęcia figury o jakże sugestywnej nazwie pokładziny, podnoszącą poprzeczkę trudności jeszcze wyżej niż dotychczas. Cóż, widocznie byliśmy ryzykantami, stawiającymi wszystko na jedną kartę. Niezadowalającymi się byle czym, biorącymi wszystko lub odchodząc z kwitkiem. Muszę przyznać, że to było dość orzeźwiające oraz jednocześnie zabawne doświadczenie. Moglibyśmy częściej usiłować tańczyć na lodzie podczas sabatów. Obym tylko utrzymał równowagę i nie wypuścił mej partnerki z rąk, to mogłoby się źle skończyć.
Gra toczyła się dalej, kiedy mknęliśmy między innymi parami, kiedy rysowaliśmy kolejne tereny lodowej tafli. Bardzo starałem się dotrzymać tempa Fantine, do tej pory lepiej radziłem sobie na łyżwach, zaś ona w rytmicznych ruchach w takt rozbrzmiewającej muzyki. Zagrzewała ona do walki, budząc faktyczną ciepłotę w sercu, ale może to tylko ja byłem uczulony na dźwięki instrumentów. Nie, to nonsens, Evandra oraz Marine także musiały czuć tę melodię w duszy. Tym razem moja siostra popisała się niesamowitym talentem, ale podwójny piruet okazał się być klątwą rodu Lestrange, kiedy zarówno nam jak i mojej kuzynce nie powiodła się ta akrobacja w powietrzu. Nawet zachwycający taniec mojej partnerki nie odwrócił surowego spojrzenia lady Nott od moich nieskoordynowanych ruchów, będących solą w oku. Wiedziałem, że tym razem nogi zachwiały mi się zbyt mocno, nie opadłem z gracją na lód, wręcz przeciwnie. Niewiele brakło, bym zarył kolanami o lód. Było mi wstyd, że to właśnie przeze mnie zaczęliśmy znikać z listy ulubionej pary gospodyni. No, pomijając państwa Nott, którzy z oczywistych względów musieli zajmować specjalne miejsce w sercu matrony.
- Cieszę się, że jest w tobie taka wola walki, lady – odparłem najpierw, kiedy zbliżyliśmy się do siebie. – Będzie nam ona teraz niezwykle przydatna – dodałem, uśmiechając się lekko. Znów na zbyt długą chwilę utonąłem w jej spojrzeniu, ale zaraz musiałem przyznać się do błędu. – Wybacz mi moją pomyłkę, zrobię wszystko, by jej nie powtórzyć – powiedziałem, choć bez wyraźnej skruchy w głosie. Nie było sensu roztkliwiać się nad porażką, w końcu czekały nas jeszcze trzy rundy. Musieliśmy się na nie przygotować najlepiej jak potrafiliśmy.
- Chyba miałaś rację lady Rosier, wszyscy zauważyli moje potknięcie – stwierdziłem nagle, tym razem nie kryjąc rozbawienia. Jakoś nie potrafiłem się złościć na swoje zachwiane poczucie równowagi, to nie był jeszcze koniec świata. Mogłem mieć jedynie wyrzuty sumienia, że przeze mnie Fantine mogła nie wywrzeć na obserwatorach tak zachwycającego wrażenia jakie powinna.
Prawdopodobnie to dobry humor pchnął mnie do rozpoczęcia figury o jakże sugestywnej nazwie pokładziny, podnoszącą poprzeczkę trudności jeszcze wyżej niż dotychczas. Cóż, widocznie byliśmy ryzykantami, stawiającymi wszystko na jedną kartę. Niezadowalającymi się byle czym, biorącymi wszystko lub odchodząc z kwitkiem. Muszę przyznać, że to było dość orzeźwiające oraz jednocześnie zabawne doświadczenie. Moglibyśmy częściej usiłować tańczyć na lodzie podczas sabatów. Obym tylko utrzymał równowagę i nie wypuścił mej partnerki z rąk, to mogłoby się źle skończyć.
na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Flavien Lestrange' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 46, 97
'k100' : 46, 97
Sadzawka
Szybka odpowiedź