Sadzawka
Strona 19 z 19 • 1 ... 11 ... 17, 18, 19
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sadzawka
Sadzawka mieszcząca się w głębi ogrodów latem olśniewa kolorami; zimą pozostaje mroczna, czarna i ponura. Jej taflę skuwa lód, a otaczające ją nagie drzewa uginające się od śniegu dodają scenerii gotyckiego romantyzmu. Przyprószone białym puchem zarośla z całą pewnością są dość wysokie, by znajdujący się tutaj goście pozostawali niezauważeni. W okolicach da się zaobserwować sporo ptactwa - głównie kaczek i łabędzi, ale najbardziej rozpoznawalny pozostaje paw uwielbiający puszyć się przed gośćmi.
W momencie gdy Cyneric nie czuł się dobrze na lodzie to i ja nie czułam się zbyt pewnie. Zdecydowanie wolałam parkiet i nie było chyba w tym nic dziwnego. Tańczyłam od maleńkości, a łyżew nigdy na nogach nie miałam. Gdyby nie były zaczarowane to nie wiem w jaki sposób bym sobie poradziła. Być może udało mi się kogoś przyćmić moją osobą, jeśli tak, to mogłam się tylko z tego powodu cieszyć. Co jak co, ale akurat to lubiłam zawsze. Zwracać na siebie uwagę i być w jej centrum. Wile chyba miały to do siebie, że miały takie upodobania. Nie mogłam jednak zapominać o swoim mężu. Nie oszukujmy się, małżeństwo to było bycie razem i wspieranie się w trudnych chwilach, nawet jeśli było to tylko podanie pomocnego ramienia podczas tańca. Uśmiechnęłam się radośnie, gdy zostało one wykorzystane w odpowiedni sposób.
- Aniołem stróżem? Przeceniasz mnie - zaprzeczyłam pozwalając, aby rumieniec wszedł na moje policzki.
Jego ciepły oddech tak blisko mojej skóry ciągle powodował u mnie dreszcze i nie byłam pewna czy kiedykolwiek przestaną. Bardzo tego nie chciałam. Na jego kolejne słowa zareagowałam od razy i z cichym chichotem popędziłam do przodu. Gonitwa była cudowną zabawą, nie jechałam jednak za szybko, aby zostać złapaną i zaraz znów znaleźć się w ramionach ukochanego. Czy inne pary i lady Nott widzieli tą miłość od nas bijącą?
- Aniołem stróżem? Przeceniasz mnie - zaprzeczyłam pozwalając, aby rumieniec wszedł na moje policzki.
Jego ciepły oddech tak blisko mojej skóry ciągle powodował u mnie dreszcze i nie byłam pewna czy kiedykolwiek przestaną. Bardzo tego nie chciałam. Na jego kolejne słowa zareagowałam od razy i z cichym chichotem popędziłam do przodu. Gonitwa była cudowną zabawą, nie jechałam jednak za szybko, aby zostać złapaną i zaraz znów znaleźć się w ramionach ukochanego. Czy inne pary i lady Nott widzieli tą miłość od nas bijącą?
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Rosalie Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 99
--------------------------------
#2 'k100' : 50
#1 'k100' : 99
--------------------------------
#2 'k100' : 50
Lucinda miała zapamiętać ten sabat na bardzo długo. Rzadko zdarzało się, że w środku wiosny, przy zbliżającym się letnim słońcu pojawił się śnieg. Rzadko też zdarzało się jeździć na łyżwach o tej porze roku, a tak naprawdę jej to już całkiem zdarzało się rzadko w ogóle na nich jeździć. Taniec był jednak bardzo przyjemny; pomimo upadku, nieudanych figur. Nie była perfekcjonistką. Oczywiście kiedy robiła coś sama i leżało to na jej barkach to chciała aby przede wszystkim wyszło jak najlepiej, ale tutaj? Przecież przyszli się po prostu bawić. Lucinda dlatego właśnie miała mieszane uczucia co do tego typu spotkań. Ona nie uznawała tej rywalizacji za dobrą. W ich arystokratycznych stronach wszystko wyglądało właśnie w taki sposób. Kto miał ładniejszy uśmiech, suknię, dramat czający się za rogiem. Najważniejsze było to by plotkować, a nikt nie zastanawiał się nad szczerą zabawą, na którą naprawdę Selwyn liczyła. Nie przyszła tutaj całkowicie dobrowolnie choć przecież nikt jej nie zmusił. Czuła się w powinności i dla tego tańca wiedziała, że było warto nawet jeśli nie szło im to zbyt dobrze. Uśmiechnęła się gdy podejmowali ostatnią z figur tego wieczoru. Niech się dzieje już co chce, miała tylko nadzieje, że nie wyląduje kolejny raz na lodzie bo siniaków to się nigdy po tym nie pozbędzie.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'k100' : 24
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'k100' : 24
Muzyka ucichła i taniec na lodzie dobiegł końca. Pary zostały nagrodzone oklaskami, choć na twarzy lady Nott malowało się lekkie rozczarowanie finałem tanecznej zabawy. Pary, które do tej pory były w czołówce, nie podołały ostatniemu wyzwaniu i popełniły błędy, które musiały zaważyć na końcowym werdykcie. Tylko pięciu parom udało się poprawnie wykonać wybrane figury; zasłużyli sobie oni na lekki uśmiech u lady Nott, która do samego końca obserwowała ich zmagania i próbowała wytypować swoich faworytów. Największą aprobatę zdobyli Inara i Percival, którzy podczas całej tanecznej zabawy wykazywali się wysokimi umiejętnościami i odwagą w wykonywaniu nawet najtrudniejszych manewrów - to właśnie oni zalśnili najjaśniej w ostatnim, decydującym momencie, wykonując piękną odwracankę, z którą nie poradziło sobie wcześniej wielu innych uczestników. To oni w oczach lady Nott ostatecznie zostali zwycięzcami - i to im przypadła w nagrodę para zaczarowanych łyżew, podarowanych im na własność, oraz ostatni, już samotny taniec na lodowisku, pokaz ich umiejętności i uroku.
Największego pecha w całej konkurencji mieli Ulla i Cedric, którym już nie udało podnieść się po upadku z lodu. Ulla zakończyła taniec w rozdartej sukni, a Cedric nabawił się mnóstwa siniaków. Było pewne, że lady Nott długo będzie pamiętać ich porażkę. Upadku nie uniknął też Tristan, który nie podołał wykonaniu pokładzin i potknął się podczas próby wykonania figury, ale na szczęście umiejętności Evandry uratowały ją przed bolesnym upadkiem na lód.
Osoby, które uczestniczyły w zabawie z konta Ain Eingarp otrzymują 10 PD.
Wyniki:
Wynik 0 w rubryczce "Wynik" oznacza że para nie osiągnęła wymaganego ST na wykonanie wybranej figury.
| To już koniec wydarzenia i udziału Mistrza gry, choć temat pozostaje do waszej dyspozycji - możecie swobodnie prowadzić dalsze rozgrywki i tańczyć na lodzie już poza konkursem.
Największego pecha w całej konkurencji mieli Ulla i Cedric, którym już nie udało podnieść się po upadku z lodu. Ulla zakończyła taniec w rozdartej sukni, a Cedric nabawił się mnóstwa siniaków. Było pewne, że lady Nott długo będzie pamiętać ich porażkę. Upadku nie uniknął też Tristan, który nie podołał wykonaniu pokładzin i potknął się podczas próby wykonania figury, ale na szczęście umiejętności Evandry uratowały ją przed bolesnym upadkiem na lód.
Osoby, które uczestniczyły w zabawie z konta Ain Eingarp otrzymują 10 PD.
Wyniki:
L.p. | Para | Figura | Wynik | Wynik ogólny |
1. | Inara Nott i Percival Nott | Odwracanka (ST 40) | 11,2 | 60,3 |
2. | Marine Lestrange i Titus Ollivander | Spiralna ekstrawagancja (ST 45) | 0 | 55 |
3. | Fantine Rosier i Flavien Lestrange | Spiralna ekstrawagancja (ST 45) | 0 | 51,6 |
4. | Callisto Malfoy i Alexander Selwyn | Zakręcony podrzut (ST 50) | 0 | 48,9 |
5. | Evandra Rosier i Tristan Rosier | Pokładziny (ST 40) | -5 | 46,4 |
6. | Cressida Fawley i William Fawley | Pokładziny (ST 40) | 8,6 | 41,8 |
7. | Liliana Yaxley i Quentin Burke | Spacer w niebiosach (ST 20) | 12,2 | 41,5 |
8. | Rosalie Yaxley i Cyneric Yaxley | Gonitwa (ST 30) | 7,7 | 29,8 |
9. | Moira Rowle i Magnus Rowle | Łabądek (ST 20) | 4,6 | 29,55 |
10. | Lucinda Selwyn i Adrien Carrow | Zakręcony podrzut (ST 50) | 0 | 20,5 |
11. | Ulla Nott i Cedric Bulstrode | - | -5 | -7,6 |
Wynik 0 w rubryczce "Wynik" oznacza że para nie osiągnęła wymaganego ST na wykonanie wybranej figury.
| To już koniec wydarzenia i udziału Mistrza gry, choć temat pozostaje do waszej dyspozycji - możecie swobodnie prowadzić dalsze rozgrywki i tańczyć na lodzie już poza konkursem.
Niestety ostatnia figura także nie okazała się dla nas szczęśliwa. Najbardziej bałem się, że się potknę, albo nie utrzymam Fantine i to ona upadnie boleśnie na zimny lód. Będąc w parterze wręcz czułem większy chłód bijący z podłoża i to chyba spowodowało, że nie zatańczyliśmy tak dobrze jak mogliśmy. Łyżwy mi się nieco rozjechały na boki, powodując ogólny wygląd dość pokracznej pozy tanecznej. I chyba za to ostatecznie nie dostaliśmy punktów. Wkrótce zresztą rozległy się oklaski, a lady Nott patrzyła akurat z zachwytem na swoich krewnych, którzy ostatecznie zwyciężyli w sabatowym konkursie. Zajęliśmy trzecie miejsce, niby wciąż podium, ale pozostał niesmak i zawód. Gdybyśmy od początku zajmowali ostatnie pozycje, pewnie rozczarowanie nie smakowałoby tak wyraźnie jak w tamtej chwili. Jedyny pozytyw jaki dostrzegłem to olśniewająca Marine zdobywająca drugie miejsce. Nawet z Ollivanderem o wątpliwej reputacji udało jej się zajść tak daleko. Byłem jednocześnie dumny i zadowolony, szczególnie, że kuzynka była bardzo przejęta swoim debiutem. Zupełnie niepotrzebnie, wszystko przebiegło więcej niż pomyślnie. Uśmiechnąłem się, zarówno do lady Rosier jak i do wszystkich oglądających zmagania arystokratów tańczących na lodzie. Użyczyłem mej partnerce ramienia, by pogratulować zwycięzcom, naprawdę szczerze, ku mojemu zaskoczeniu. To tylko taniec na szczęście. I choć lubię rywalizację oraz zwycięstwa, wiem także, że przegrywanie z klasą również jest w cenie. Tak samo złożyłem gratulacje Marine, dość sceptycznie podchodząc jednak do jej towarzysza. Zmierzyłem go krótko wzrokiem, także wyrażając ciche zadowolenie z jego wyników, a potem poprowadziłem Fantine do wyjścia z lodowiska.
Dopiero kiedy zdjęliśmy już łyżwy oraz przywdzialiśmy na stopy właściwe obuwie, ponownie podałem kobiecie ramię i odważyłem się odezwać.
- Niestety los nie okazał się dla nas łaskawy, szczęście uśmiechnęło się do innej pary – zacząłem z wolna, ale pomimo treści wypowiedzianego zdania, w moim głosie nie pobrzmiewała ani jedna nuta smutku czy żalu. – To jednak nieważne w obliczu tego, że mogłem spędzić z tobą ten czas trzymając cię w ramionach – zakończyłem cicho, niemal szeptem, nachylając się do kobiecego ucha. Zaraz po tym się wyprostowałem, nie chcąc wzbudzać żadnych sensacji ani skandali, ale nie mogłem się powstrzymać przed tą drobną uwagą. – Zaszczyciłabyś mnie jeszcze chwilą uwagi, lady? Uwielbiam ogrody w Hampton Court, są przepiękne i choć przy twej urodzie blakną, byłbym najszczęśliwszy, gdybyś zechciała mi towarzyszyć podczas spaceru – powiedziałem głośno, oficjalnie, podczas kierowania się w rzeczone miejsce. Zerknąłem z lekkim uśmiechem na kroczącą obok kobietę zastanawiając się nad paroma rzeczami, ale odważyłem się poruszyć tylko jedną z nich, najbłahszą. – Nie jest lady zimno? – spytałem, gotów do zdjęcia ciemnogranatowej peleryny. Zanim jednak ktokolwiek zdołał cokolwiek zauważyć, oddaliliśmy się od sadzawki.
z/t Fantine i Flavien
Dopiero kiedy zdjęliśmy już łyżwy oraz przywdzialiśmy na stopy właściwe obuwie, ponownie podałem kobiecie ramię i odważyłem się odezwać.
- Niestety los nie okazał się dla nas łaskawy, szczęście uśmiechnęło się do innej pary – zacząłem z wolna, ale pomimo treści wypowiedzianego zdania, w moim głosie nie pobrzmiewała ani jedna nuta smutku czy żalu. – To jednak nieważne w obliczu tego, że mogłem spędzić z tobą ten czas trzymając cię w ramionach – zakończyłem cicho, niemal szeptem, nachylając się do kobiecego ucha. Zaraz po tym się wyprostowałem, nie chcąc wzbudzać żadnych sensacji ani skandali, ale nie mogłem się powstrzymać przed tą drobną uwagą. – Zaszczyciłabyś mnie jeszcze chwilą uwagi, lady? Uwielbiam ogrody w Hampton Court, są przepiękne i choć przy twej urodzie blakną, byłbym najszczęśliwszy, gdybyś zechciała mi towarzyszyć podczas spaceru – powiedziałem głośno, oficjalnie, podczas kierowania się w rzeczone miejsce. Zerknąłem z lekkim uśmiechem na kroczącą obok kobietę zastanawiając się nad paroma rzeczami, ale odważyłem się poruszyć tylko jedną z nich, najbłahszą. – Nie jest lady zimno? – spytałem, gotów do zdjęcia ciemnogranatowej peleryny. Zanim jednak ktokolwiek zdołał cokolwiek zauważyć, oddaliliśmy się od sadzawki.
z/t Fantine i Flavien
na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jak zwykle całą sytuację ratuje lady Yaxley. Jej słowa, choć prawdziwe, wywołują we mnie zażenowanie oraz rozczarowanie własną osobą. Gdybym mógł, spłonąłbym teraz szkarłatnym rumieńcem, ale przez bladość mojej skóry widać jedynie lekko czerwone plamy przy uszach. Rzeczywiście mogłem potrenować przed konkursem, ale jak zwykle uznałem to za bzdurę niewartą mojego cennego czasu. Błąd. Powinienem postarać się najbardziej na świecie, żeby nie zawieść mojej tanecznej partnerki. Stało się inaczej. Spacer w niebiosach okazuje się być szczęśliwym. Serce bije mi jak oszalałe będąc tak blisko półwili. Szukam odpowiednich słów mogących określić mą osobistą porażkę, ale obawiam się, że nigdy takowych nie znajdę. Czuję się wprost idiotycznie.
- Masz rację lady, mogę jedynie przeprosić za tak marny wynik - przyznaję wprost. Nie umiem kłamać, to znaczy nie bardzo wprawnie - na podstawowym poziomie zaledwie. Koncentruję się na ostatnich prostych przybliżających nas do celu, czyli końca żenującej rywalizacji. Jest mi przykro, ale staram się to ukryć pod fasadą wiecznie neutralnej miny.
Sędzia decyduje się na ogłoszenie końca mroźnych tańców w łyżwach oraz ogłasza wyniki. Nie denerwuję się, wiem, że nie znajdziemy się nawet w górnej połowie. Szybko okazuje się, że jesteśmy tuż za środkiem - mogło być lepiej, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. W ogóle faworyci nie do końca osiągnęli zaszczytne miejsca, wręcz u góry pojawiły się osoby rozpoczynające dość miernie wszystkie te łyżwiarskie zmagania.
Proponuję Lilianie, żeby pogratulować zwycięzcom, tak jak nakazuje dobre wychowanie. Może to się wydawać dziwne, że Nottowie wygrali konkurs zorganizowany przez lady Nott, ale moim zdaniem zasłużyli.
- Inaro, Percivalu, gratuluję wam - mówię oszczędnie, jak to zresztą ja. Ściskam dłoń dalekiemu kuzynowi i kłaniam się płytko jego małżonce, a kiedy wraz z mą towarzyszką kierujemy się w końcu do wyjścia z lodowiska, zaczynam ściągać pożyczone łyżwy. Szkoda, podejrzewam, że większość zasług za poprawne wykonane figury należy się właśnie im - byłyby cennym nabytkiem. Może innym razem.
- Co mogę zrobić, żeby zadośćuczynić lady mojej niekompetencji? Czy obietnica podszlifowania łyżwiarskich oraz tanecznych umiejętności będzie wystarczająca? - dopytuję się lady Yaxley, kiedy wygląda już na to, że taniec na lodzie dobiega końca. Nie ośmielam się proponować spędzenia dalszej części sabatu w swoim towarzystwie, chyba za mocno boję się odmowy.
- Masz rację lady, mogę jedynie przeprosić za tak marny wynik - przyznaję wprost. Nie umiem kłamać, to znaczy nie bardzo wprawnie - na podstawowym poziomie zaledwie. Koncentruję się na ostatnich prostych przybliżających nas do celu, czyli końca żenującej rywalizacji. Jest mi przykro, ale staram się to ukryć pod fasadą wiecznie neutralnej miny.
Sędzia decyduje się na ogłoszenie końca mroźnych tańców w łyżwach oraz ogłasza wyniki. Nie denerwuję się, wiem, że nie znajdziemy się nawet w górnej połowie. Szybko okazuje się, że jesteśmy tuż za środkiem - mogło być lepiej, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. W ogóle faworyci nie do końca osiągnęli zaszczytne miejsca, wręcz u góry pojawiły się osoby rozpoczynające dość miernie wszystkie te łyżwiarskie zmagania.
Proponuję Lilianie, żeby pogratulować zwycięzcom, tak jak nakazuje dobre wychowanie. Może to się wydawać dziwne, że Nottowie wygrali konkurs zorganizowany przez lady Nott, ale moim zdaniem zasłużyli.
- Inaro, Percivalu, gratuluję wam - mówię oszczędnie, jak to zresztą ja. Ściskam dłoń dalekiemu kuzynowi i kłaniam się płytko jego małżonce, a kiedy wraz z mą towarzyszką kierujemy się w końcu do wyjścia z lodowiska, zaczynam ściągać pożyczone łyżwy. Szkoda, podejrzewam, że większość zasług za poprawne wykonane figury należy się właśnie im - byłyby cennym nabytkiem. Może innym razem.
- Co mogę zrobić, żeby zadośćuczynić lady mojej niekompetencji? Czy obietnica podszlifowania łyżwiarskich oraz tanecznych umiejętności będzie wystarczająca? - dopytuję się lady Yaxley, kiedy wygląda już na to, że taniec na lodzie dobiega końca. Nie ośmielam się proponować spędzenia dalszej części sabatu w swoim towarzystwie, chyba za mocno boję się odmowy.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Opadła bezpiecznie na ziemię, uderzając brzegami łyżew o lodową taflę. Płynnie przeszła do ślizgu, odnajdując dłoń Łowcy. Policzki zalewały się różem, ale było to połączenie nie tylko malującego podczas jazdy chłodu, ale przede wszystkich obecności Percivala. Połączenie wydarzeń, wspomnień i zapachu, zaplótł obraz zbyt żywy, by mogła przejść obojętnie. Ostatnie tony płynącej wartko melodii umilkły, a Inara wciąż słyszała ulotne dźwięki, które wplatały się w bicie jej własnego serca.
Magiczne łyżwy niosły ją lekko, kiedy zwalniała ślizg, by znaleźć się bliżej mężczyzny, który prowadził ją przez cały występ. Okręciła się wokół własnej osi i bez namysłu wsunęła pod ramię partnera - Czy dziś... - nachyliła się, opierając brodę na męskim barku - możemy zakończyć wieczór tak jak wtedy? - nie musiał widzieć jej twarzy, by wiedzieć, że w ciemnych źrenicach tańczą łobuzerskie iskry. Nim jednak usłyszała odpowiedź, dotarło do niej, że zwycięzcami łyżwiarskich tańców zostali oni. Wysunęła się z objęć, nie wypuszczając jednak zaciśniętej na jej dłoni placów. Dygnęła lekko przed organizatorką sabatu, czując lekkie oszołomienie. Spodziewała się raczej, że gwiazdą pozostanie młodziutka Marine, która zachwycała urokiem nawet ją, albo piękna, ciemnowłosa Fantine, której towarzyszył jej kuzyn.
- Z takim nauczycielem, nie powinnam sie dziwić - śmiała się cicho, gdy na powrót znalazła się w tanecznym ujęciu. Kiedyś zapewne nie czułaby się dobrze, skupiając na sobie tyle spojrzeń, które gnały za ich sylwetkami. Dreszcze przemykały wzdłuż kręgosłupa, potwierdzając jej myśli, ale wystarczyło skupienie na oczach prowadzącego ją męża, by mogła wyrwać się z objęć zamyślenia. Zabawne, jak łatwo przychodziło coś, gdy nie próbowało się za wszelką cenę wygrać.
Para magicznych łyżew znalazła się w ich posiadaniu, które zostały starannie zapakowane i wysłane do dworu. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec sabatowej nocy, ale miała ochotę umknąć z widoku. Nie sądziła, by Percy myślał inaczej. Mimo to ze szczerym uśmiechem przyjmowała gratulacje, szukając spojrzeniem kilku jednostek, które gdzieś gubiły się w tłumie. Ucałowała ojca, który zakończył taniec z kuzynką Percivala i w końcu też odnalazła Ullę. Nie próbowała jej wspominać tańca, ani podartej sukni. Chwyciła jej dłoń, odnajdując na twarzy migający smutno cień. Nie potrafiła odczytać jego źródła, tym bardziej, że smuga zniknęła pod uśmiechem. Była doskonałą aktorką - Chodź - szepnęła jej przez ramię. Dostrzegła, że do ich towarzystwa dołączył Adrien, zajmując rozmową Łowcę. I w utworzonej kombinacji, opuścili teren lodowiska.
| zt Inara, Percy, Ulla, Adrien
Magiczne łyżwy niosły ją lekko, kiedy zwalniała ślizg, by znaleźć się bliżej mężczyzny, który prowadził ją przez cały występ. Okręciła się wokół własnej osi i bez namysłu wsunęła pod ramię partnera - Czy dziś... - nachyliła się, opierając brodę na męskim barku - możemy zakończyć wieczór tak jak wtedy? - nie musiał widzieć jej twarzy, by wiedzieć, że w ciemnych źrenicach tańczą łobuzerskie iskry. Nim jednak usłyszała odpowiedź, dotarło do niej, że zwycięzcami łyżwiarskich tańców zostali oni. Wysunęła się z objęć, nie wypuszczając jednak zaciśniętej na jej dłoni placów. Dygnęła lekko przed organizatorką sabatu, czując lekkie oszołomienie. Spodziewała się raczej, że gwiazdą pozostanie młodziutka Marine, która zachwycała urokiem nawet ją, albo piękna, ciemnowłosa Fantine, której towarzyszył jej kuzyn.
- Z takim nauczycielem, nie powinnam sie dziwić - śmiała się cicho, gdy na powrót znalazła się w tanecznym ujęciu. Kiedyś zapewne nie czułaby się dobrze, skupiając na sobie tyle spojrzeń, które gnały za ich sylwetkami. Dreszcze przemykały wzdłuż kręgosłupa, potwierdzając jej myśli, ale wystarczyło skupienie na oczach prowadzącego ją męża, by mogła wyrwać się z objęć zamyślenia. Zabawne, jak łatwo przychodziło coś, gdy nie próbowało się za wszelką cenę wygrać.
Para magicznych łyżew znalazła się w ich posiadaniu, które zostały starannie zapakowane i wysłane do dworu. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec sabatowej nocy, ale miała ochotę umknąć z widoku. Nie sądziła, by Percy myślał inaczej. Mimo to ze szczerym uśmiechem przyjmowała gratulacje, szukając spojrzeniem kilku jednostek, które gdzieś gubiły się w tłumie. Ucałowała ojca, który zakończył taniec z kuzynką Percivala i w końcu też odnalazła Ullę. Nie próbowała jej wspominać tańca, ani podartej sukni. Chwyciła jej dłoń, odnajdując na twarzy migający smutno cień. Nie potrafiła odczytać jego źródła, tym bardziej, że smuga zniknęła pod uśmiechem. Była doskonałą aktorką - Chodź - szepnęła jej przez ramię. Dostrzegła, że do ich towarzystwa dołączył Adrien, zajmując rozmową Łowcę. I w utworzonej kombinacji, opuścili teren lodowiska.
| zt Inara, Percy, Ulla, Adrien
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Zaborcze zagarnięcie ramieniem i przyciśnięcie filigranowego - mimo wydatnego brzucha - ciała żony do siebie stanowiło odruch warunkowy. Instynktowne zachowanie zakochanego bez pamięci męża (a może: szalenie egoistycznego wariata, który nie znosił, gdy ktoś dotykał jego rzeczy?) nie powinno wzbudzać rozruchów, ani zdegustowanych szeptów, więc Magnus skrzętnie odbierał swoje święte prawo. Do tego władczego dotyku, namaszczającego Moirę jako królową; nie dostrzegał innych tancereczek, absolutnie zapatrzony w lico swej żony. Gładkie, acz z charakterystyczną rysą, jakby zapowiadającą pęknięcie na dwoje tej idealnej maski. Ostre promienie słońca i mróz szczypiący w policzki nie chronił ich sekretów tak skutecznie, jak grubo ciosane mury zamku Beeston, zatem osłaniali się nawzajem, wykorzystując taneczne niedogodności. Sokole oczy lady Nott wypatrywały potknięć na lodzie oraz widowiskowych upadków, małżeńskie kryzysy miłosne były bezpieczne. Zdrożny uśmiech zostałby wytknięty, niemoralne zsunięcie dłoni poniżej pleców wyklęte, ale każdy drobny gest skrywał się za zasłoną subtelnych tanecznych gestów oraz uwznioślonej czułości. Idealna dama prowadzona przez poważanego lorda; zza pierwszej warstwy delikatnie wychylała się kolejna, obnażona w jednym, nierozważnym błyśnięciu białymi kłami. Lubieżne odsłonięcie zębów, zmysłowe odciśnięcie ich na dolnej wardze, odkształcającej się zbyt wolno, by Magnus nie przesunął po niej głodnym spojrzeniem: żadna z niej lady, myślał Rowle, kurczowo zaciskając palce na jej talii. W przypływie irracjonalnej zazdrości czasami sprawiał jej ból, ale wiedział, że to lubiła. Nigdy nie krzywdził, a satysfakcjonował, iż nie może znieść choćby cienia wątpliwości o ewentualną konkurencję.
-Nie jestem najlepszy w odpuszczaniu - odparł cicho, obejmując ją lekko, choć z dodatkowym obwodem w pasie nie było to wcale takie proste. Nawinął sobie na palec niesforny kosmyk, który wymknął się z równo ułożonej fryzury i zbliżył się niewinnie, ustami prawie przywierając do ucha żony - ale może zdołasz to jakoś odpracować - zakpił, przechylając szalę na stronę Moiry. Zaśmiewając się po chwili równie cicho, ochryple, zbójecko. Takie coś mogła wymyślić tylko jego żona - był tego pewny. W zielonych oczach Magnusa zapłonęło uczucie, irytacja momentalnie zelżała, topniejąc i zmieniając się w zwycięski uśmiech. Do diabła, tę rundę oddał Moirze dobrowolnie, i tak to jego skroni przypadnie laur. Nie było takiej drugiej kobiety, która w błyskawicznym tempie wyprowadzała go z równowagi i równie prędko potrafiła ów kryzys zażegnać, musiał ją kochać, nie wymuszenie i nie na pokaz.
-Pora zejść ze sceny, najdroższa - zakomunikował cicho, resztę dopowiadając szepczącą narracją. Podniósł do ust jej dłoń zaciśniętą w pięść i ucałował jej wierzch, zahaczając zębami o wystające knykcie. Nawet oddanie szacunku nie mogło pozostać nudne i bezosobowe, nie w ich małżeństwie.
zt
-Nie jestem najlepszy w odpuszczaniu - odparł cicho, obejmując ją lekko, choć z dodatkowym obwodem w pasie nie było to wcale takie proste. Nawinął sobie na palec niesforny kosmyk, który wymknął się z równo ułożonej fryzury i zbliżył się niewinnie, ustami prawie przywierając do ucha żony - ale może zdołasz to jakoś odpracować - zakpił, przechylając szalę na stronę Moiry. Zaśmiewając się po chwili równie cicho, ochryple, zbójecko. Takie coś mogła wymyślić tylko jego żona - był tego pewny. W zielonych oczach Magnusa zapłonęło uczucie, irytacja momentalnie zelżała, topniejąc i zmieniając się w zwycięski uśmiech. Do diabła, tę rundę oddał Moirze dobrowolnie, i tak to jego skroni przypadnie laur. Nie było takiej drugiej kobiety, która w błyskawicznym tempie wyprowadzała go z równowagi i równie prędko potrafiła ów kryzys zażegnać, musiał ją kochać, nie wymuszenie i nie na pokaz.
-Pora zejść ze sceny, najdroższa - zakomunikował cicho, resztę dopowiadając szepczącą narracją. Podniósł do ust jej dłoń zaciśniętą w pięść i ucałował jej wierzch, zahaczając zębami o wystające knykcie. Nawet oddanie szacunku nie mogło pozostać nudne i bezosobowe, nie w ich małżeństwie.
zt
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zakręciło jej się w głowie już podczas wykonywania drugiego obrotu i wiedziała doskonale, że spirala nie wyjdzie im tak perfekcyjnie, jak poprzednia figura. Zacisnęła zęby, próbując doprowadzić się do porządku, lecz było już za późno – jedna z łyżew omsknęła się, odjeżdżając kilka cali dalej, niż powinna, a na wielki finał Tańca Rycerzy Marine zaprezentowała nieidealną figurę, za którą oczywiście nie sposób było otrzymać punkty. Mimo to wcale nie czuła się przegrana, a gdy oboje z Titusem stanęli już w pionie obok siebie i spojrzeli na ogólną klasyfikację, panna Lestrange uśmiechnęła się szeroko i szczerze, lekko ściskając dłoń swojego partnera. Nie wygrali, lecz drugie miejsce przyniosło ze sobą naprawdę wiele słodyczy. Marine nie utraciła satysfakcji, ponieważ pierwsze miejsce przypadło osobie, którą szanowała i zdążyła już polubić. Widząc minę Inary mogła tylko przyłączyć się do wielkich braw, jakim ją i Percivala obdarzyli widzowie oraz gospodyni Sabatu.
Magiczne łyżwy zostały wręczone, a pary zaczęły wymieniać między sobą uprzejmości. Flavien pojawił się pierwszy i to właśnie jemu Marine powinszowała od razu, lecz niestety nie zdążyła wyłowić w tłumie Evandry, bo już po chwili obok pojawił się jej ojciec, uśmiechnięty od ucha do ucha i wyraźnie dumny z córki.
- Wspaniały debiut, mon chéri. Tylko pomyśl o przyszłym roku – nie miał na sobie łyżew, lecz mimo to zaskakująco sprawnie radził sobie z utrzymaniem równowagi – Dziękuję za partnerowanie mojej córce, lordzie Ollivander – przyjaznym tonem zwrócił się do Titusa, a później uścisnął mu dłoń.
Jednocześnie nie zamierzał wcale pozwalać, by Marine wdała się z nim w dłuższą rozmowę; ledwo dziewczyna zdążyła podziękować Titusowi, ojciec uznał, że najwyższy czas opuścić lodowisko, więc już po chwili razem schodzili z tafli. Doprowadził ją do ławeczki i niczym dumny trener pomógł zdjąć łyżwy, a później przyjął za nią jeszcze kilka gratulacji i oznajmiając, że ma dla córki niespodziankę, poprowadził ją ścieżką w stronę posiadłości.
| zt Marine i Titus
[bylobrzydkobedzieladnie]
Magiczne łyżwy zostały wręczone, a pary zaczęły wymieniać między sobą uprzejmości. Flavien pojawił się pierwszy i to właśnie jemu Marine powinszowała od razu, lecz niestety nie zdążyła wyłowić w tłumie Evandry, bo już po chwili obok pojawił się jej ojciec, uśmiechnięty od ucha do ucha i wyraźnie dumny z córki.
- Wspaniały debiut, mon chéri. Tylko pomyśl o przyszłym roku – nie miał na sobie łyżew, lecz mimo to zaskakująco sprawnie radził sobie z utrzymaniem równowagi – Dziękuję za partnerowanie mojej córce, lordzie Ollivander – przyjaznym tonem zwrócił się do Titusa, a później uścisnął mu dłoń.
Jednocześnie nie zamierzał wcale pozwalać, by Marine wdała się z nim w dłuższą rozmowę; ledwo dziewczyna zdążyła podziękować Titusowi, ojciec uznał, że najwyższy czas opuścić lodowisko, więc już po chwili razem schodzili z tafli. Doprowadził ją do ławeczki i niczym dumny trener pomógł zdjąć łyżwy, a później przyjął za nią jeszcze kilka gratulacji i oznajmiając, że ma dla córki niespodziankę, poprowadził ją ścieżką w stronę posiadłości.
| zt Marine i Titus
[bylobrzydkobedzieladnie]
The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?
dream on
Ostatnio zmieniony przez Marine Lestrange dnia 18.02.18 12:59, w całości zmieniany 1 raz
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone
"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Cyneric również preferował parkiet. Nie wiedział o tym aż do momentu, w którym ubrał łyżwy i wyszedł na lodowisko. Musiał wyglądać naprawdę prześmiesznie, lecz po jakimś czasie przestał zwracać na to uwagę. Dzięki Rosalie, oczywiście. Jaśniała na parkiecie niczym najdroższy klejnot. Taką ją widział, bez względu na ilość tańczących dzisiejszego wieczora niewiast. Owszem, były ładne, jednakże nie mogły dorównać urodzie lady Yaxley, jego żonie. Ciekawe, że treser trolli mógł dostrzec wirujące w tańcu inne półwile, jednocześnie to właśnie Rosie oddając palmę pierwszeństwa. Czyżby tak działała miłość? Nie doświadczył jej nigdy wcześniej, nie był zatem obeznany ani w nomenklaturze, ani w procedurach dotyczących tego uczucia, co nie przeszkadzało mu w wydawaniu cichych osądów. Dotychczas nie zdarzyło mu się dobrze bawić podczas sabatowych rozrywek z racji preferowania dyskusji na uboczu, jednakże obecność jednej osoby zmieniła jego nastawienie do góry nogami.
To była udana gonitwa - Cyneric zdołał na koniec złapać swą żonę w ramiona, tym samym wieńcząc ich występ. Nie był on najwyższych lotów - przez niego i jego niezgrabność - wystarczył natomiast do nieobjęcia ostatniego miejsca. Znajdowali się przy końcu stawki nie wprawiając tym arystokraty w zmartwienie. Cieszył się ostatnimi dniami sielanki, bowiem czas trudnej misji Rycerzy Walpurgii zbliżał się nieubłaganie. Drżał wewnętrznie - tylko głupiec się nie bał - o jej powodzenie, dziś spychając podłe myśli na najdalszy plan. W tamtej chwili liczyła się dla niego jedynie Rosie, jej urokliwe rumieńce, błyszczące oczy i zniewalający uśmiech. Widząc to w niej nawet podczas ogłaszania wyników utwierdziło go w swym szczęściu.
Pogratulowali oczywiście zwycięzcom, następnie zeszli z lodowiska. Yaxley pomógł małżonce rozsznurować łyżwy, zapraszając ją później na ogrzanie się… w posiadłości lady Nott. Tam nie zabawili długo - mimo wszystko nie za krótko, żeby nie urazić gospodyni. Zjedli kilka pysznych rzeczy, zatańczyli wreszcie na nieśliskiej powierzchni, porozmawiali z kilkoma osobami po czym zebrali się do posiadłości. Emocje po uczestnictwie w konkursie jeszcze długo nie opadły, sugerując małą ilość snów podczas tej nocy.
zt Rosie i Cynek
To była udana gonitwa - Cyneric zdołał na koniec złapać swą żonę w ramiona, tym samym wieńcząc ich występ. Nie był on najwyższych lotów - przez niego i jego niezgrabność - wystarczył natomiast do nieobjęcia ostatniego miejsca. Znajdowali się przy końcu stawki nie wprawiając tym arystokraty w zmartwienie. Cieszył się ostatnimi dniami sielanki, bowiem czas trudnej misji Rycerzy Walpurgii zbliżał się nieubłaganie. Drżał wewnętrznie - tylko głupiec się nie bał - o jej powodzenie, dziś spychając podłe myśli na najdalszy plan. W tamtej chwili liczyła się dla niego jedynie Rosie, jej urokliwe rumieńce, błyszczące oczy i zniewalający uśmiech. Widząc to w niej nawet podczas ogłaszania wyników utwierdziło go w swym szczęściu.
Pogratulowali oczywiście zwycięzcom, następnie zeszli z lodowiska. Yaxley pomógł małżonce rozsznurować łyżwy, zapraszając ją później na ogrzanie się… w posiadłości lady Nott. Tam nie zabawili długo - mimo wszystko nie za krótko, żeby nie urazić gospodyni. Zjedli kilka pysznych rzeczy, zatańczyli wreszcie na nieśliskiej powierzchni, porozmawiali z kilkoma osobami po czym zebrali się do posiadłości. Emocje po uczestnictwie w konkursie jeszcze długo nie opadły, sugerując małą ilość snów podczas tej nocy.
zt Rosie i Cynek
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
Trochę obawiała się tych pokładzin, bała się, że jej dłoń wyślizgnie się z uścisku Williama, że zaliczy upadek na lodzie i siłą rozpędu przejedzie po tafli jeszcze kilka metrów, zupełnie psując figurę i zdobywając tylko zniesmaczone spojrzenia widzów oraz innych tańczących. Ale tak się nie stało; uścisk Williama był mocny i pewny, a jej zwinność pomogła jej wykonać trudny manewr, choć bez zaczarowanych łyżew prawdopodobnie by się nie udało. Kiedy później się wyprostowali i znów znaleźli się na przeciwko siebie, trzymając się za ręce, mogła posłać mu blady uśmiech, pełna ulgi, że się udało. Mimo wcześniejszego niefortunnego upadku Williama udało im się wykonać ostatnią figurę poprawnie, dzięki czemu zakończyli taniec na lodzie w dobrym stylu. Może nie jako najlepsi, ale też nie jako najgorsi, a to było dla Cressidy wystarczające. Nie zależało jej na byciu najlepszą i na znalezieniu się w centrum uwagi, i w tym przypadku nawet na to nie liczyła, wiedząc że łyżwiarka była z niej marna, w końcu nie uczyła się jak należy to robić prawidłowo, a zdała się na umiejętności taneczne i magię łyżew.
Ale najważniejszy był w czas spędzony z mężem, wspólny taniec na lodzie, podczas którego wspólnie pokonali jakąś barierę, robiąc razem coś, czego nie robili dotąd. Była osóbką dość lękliwą, ale William bardzo dobrze zmobilizował ją do spróbowania tańca na lodzie, i musiała przyznać że nawet jej się podobało, dzięki jego opiekuńczym ramionom już nie obawiała się upadku, był przy niej, cały czas dzielnie ją asekurując, tak, jak robił to i poza lodowiskiem. Taniec na lodzie był przepiękną metaforą relacji pomiędzy mężem i żoną. Relacji, które Cressidzie całkowicie odpowiadały, bo również czuła się dobrze w aranżowanym związku i nie tęskniła za możliwością wyboru o którym marzyły bardziej postępowe kobiety, uznając, że William był dobrym wyborem – nawet jeśli teraz jej ojciec prawdopodobnie go żałował.
- Nie żałuję, mój mężu – powiedziała do niego. – Dobrze się tutaj bawiłam. Kiedy przyjdzie prawdziwa zima chyba musimy jeszcze kiedyś spróbować tańca na lodzie – dodała, mając w duchu nadzieję, że prawdziwa zima nadejdzie dopiero wtedy, gdy przyjdzie jej właściwy czas, czyli w grudniu. Teraz, w czerwcu, mimo tej niespotykanej atrakcji jaką był biały puch i lodowisko marzyła o prawdziwym lecie, o ciepłych i słonecznych dniach bez anomalii.
Mogli zejść z lodowiska. Dziewczątko zsunęło z nóg łyżwy, zmieniając je na swoje buciki. Zanim odeszli z lodowiska, złapała jeszcze Titusa, gratulując mu pięknego tańca z Marine, pogratulowała też Inarze zasłużonego zwycięstwa i pięknego tańca. Później pozwoliła, by William wziął ją pod ramię i razem oddalili się z powrotem w stronę dworu lady Nott. Gdy przestali tańczyć zaczęło jej się robić trochę zimno, więc chciała już schronić się w ciepłych komnatach.
| zt.
Ale najważniejszy był w czas spędzony z mężem, wspólny taniec na lodzie, podczas którego wspólnie pokonali jakąś barierę, robiąc razem coś, czego nie robili dotąd. Była osóbką dość lękliwą, ale William bardzo dobrze zmobilizował ją do spróbowania tańca na lodzie, i musiała przyznać że nawet jej się podobało, dzięki jego opiekuńczym ramionom już nie obawiała się upadku, był przy niej, cały czas dzielnie ją asekurując, tak, jak robił to i poza lodowiskiem. Taniec na lodzie był przepiękną metaforą relacji pomiędzy mężem i żoną. Relacji, które Cressidzie całkowicie odpowiadały, bo również czuła się dobrze w aranżowanym związku i nie tęskniła za możliwością wyboru o którym marzyły bardziej postępowe kobiety, uznając, że William był dobrym wyborem – nawet jeśli teraz jej ojciec prawdopodobnie go żałował.
- Nie żałuję, mój mężu – powiedziała do niego. – Dobrze się tutaj bawiłam. Kiedy przyjdzie prawdziwa zima chyba musimy jeszcze kiedyś spróbować tańca na lodzie – dodała, mając w duchu nadzieję, że prawdziwa zima nadejdzie dopiero wtedy, gdy przyjdzie jej właściwy czas, czyli w grudniu. Teraz, w czerwcu, mimo tej niespotykanej atrakcji jaką był biały puch i lodowisko marzyła o prawdziwym lecie, o ciepłych i słonecznych dniach bez anomalii.
Mogli zejść z lodowiska. Dziewczątko zsunęło z nóg łyżwy, zmieniając je na swoje buciki. Zanim odeszli z lodowiska, złapała jeszcze Titusa, gratulując mu pięknego tańca z Marine, pogratulowała też Inarze zasłużonego zwycięstwa i pięknego tańca. Później pozwoliła, by William wziął ją pod ramię i razem oddalili się z powrotem w stronę dworu lady Nott. Gdy przestali tańczyć zaczęło jej się robić trochę zimno, więc chciała już schronić się w ciepłych komnatach.
| zt.
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Nie było moim zamiarem, żeby lord Burke czuł się głupio z powodu gorzej wykonanych figur, ale chyba tak właśnie było i zupełnie nie wiedziałam dlaczego, ale nie czułam się z tym dobrze. Przeważnie nie przejmowałam się tak mężczyznami, spędzałam z nimi jeden wieczór na przyjęciu, pełen tańców i picia szampana, a potem nie za bardzo mnie obchodzili, o ile tylko nie narzucali się zbytnio. Quentin odpowiedział w taki sposób, że nawet trochę żałowałam swoich słów, ale uśmiechnęłam się i spuściłam oczy, obserwując ruch łyżew. Wiedziałam, że w każdej chwili jedna z nich mogła odłączyć się od drugiej (zupełnie wbrew mojej woli) i doprowadzić do upadku. Ale ostatni taniec wyszedł nam pięknie i gdyby tak było cały czas, to sędziowie na pewno zachwycaliby się nami. Zrobiłam jeszcze piruet a potem ukłon, korzystając z możliwości swobodnego poruszania się po lodzie, jaką dawały mi zaczarowane buty. Wyniki konkursu nie były zaskakujące, chociaż małą satysfakcję sprawiło mi odkrycie, że Fantine mimo wielkiego, przynajmniej początkowego, powodzenia, nie zajęła w konkurencji pierwszego miejsca. Parę razy spoglądałam na zadziwiające figury Nottów i nawet jeśli nieraz kontrowersyjne, to na pewno zasługiwali na wygraną. Z chęcią przystałam na propozycję, żeby im pogratulować i z entuzjazmem wyraziłam Inarze swój zachwyt nad jej i męża tańcem na lodzie. Czyżby umiała jeździć na łyżwach? Chyba bym o tym wiedziała - tym większe należały jej się gratulacje.
W końcu podążyliśmy do brzegu lodowiska, usiadłam tam na ławeczce, żeby powoli rozwiązać obydwie łyżwy. Z żalem je zdejmowałam i oddawałam, chętnie zabrałabym je do domu, a tymczasem nie miałam nawet zwykłych, żeby móc ćwiczyć jazdę w zaciszu posiadłości.
- Brzmi to jak obietnica - spojrzałam na Quentina na dłużej zawieszając na nim wzrok, wciąż jeszcze siedząc i sięgając już po swoje własne buty. - W takim razie mam nadzieję, że na kolejnym Sabacie zorganizowana zostanie podobna konkurencja, abyśmy mogli olśnić wszystkich swoimi, wtedy już doskonałymi, umiejętnościami. - Uśmiechnęłam się, wstając i przejeżdżając dłońmi po materiale sukni, żeby go wygładzić. Zdaje się, że zupełnie zapomniałam o mały naderwaniu, które powstało podczas upadku, ale teraz nie pamiętając - nie przejmowałam się nim. - Proszę nie brać całej winy za nasze niepowodzenie na siebie. Pierwszy raz miałam na nogach łyżwy od... chyba od zawsze, nawet jeśli w tych nie było tego widać - przyznałam się, nie było przecież w tym nic wstydliwego. Od przechodzącego kelnera wzięłam kieliszek szampana, ledwo drugi tego wieczoru, na pewno nie mógł zaszkodzić, szczególnie że ten pierwszy dawno już wyparował razem z adrenaliną związaną z tańcem.
W końcu podążyliśmy do brzegu lodowiska, usiadłam tam na ławeczce, żeby powoli rozwiązać obydwie łyżwy. Z żalem je zdejmowałam i oddawałam, chętnie zabrałabym je do domu, a tymczasem nie miałam nawet zwykłych, żeby móc ćwiczyć jazdę w zaciszu posiadłości.
- Brzmi to jak obietnica - spojrzałam na Quentina na dłużej zawieszając na nim wzrok, wciąż jeszcze siedząc i sięgając już po swoje własne buty. - W takim razie mam nadzieję, że na kolejnym Sabacie zorganizowana zostanie podobna konkurencja, abyśmy mogli olśnić wszystkich swoimi, wtedy już doskonałymi, umiejętnościami. - Uśmiechnęłam się, wstając i przejeżdżając dłońmi po materiale sukni, żeby go wygładzić. Zdaje się, że zupełnie zapomniałam o mały naderwaniu, które powstało podczas upadku, ale teraz nie pamiętając - nie przejmowałam się nim. - Proszę nie brać całej winy za nasze niepowodzenie na siebie. Pierwszy raz miałam na nogach łyżwy od... chyba od zawsze, nawet jeśli w tych nie było tego widać - przyznałam się, nie było przecież w tym nic wstydliwego. Od przechodzącego kelnera wzięłam kieliszek szampana, ledwo drugi tego wieczoru, na pewno nie mógł zaszkodzić, szczególnie że ten pierwszy dawno już wyparował razem z adrenaliną związaną z tańcem.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Liliana nie musiała nic mówić żebym poczuł się głupio. Czuję się jak idiota, naprawdę. Powinienem bardziej się postarać i nie zmienia tego fakt, że już bardziej nie mogłem. Dałem z siebie wszystko, ale nigdy nie byłem dobrym tancerzem, o jeździe na łyżwach nie wspominając. Od zawsze wolę typowo męskie sporty takie jak jeździectwo czy szermierka. Nie mam też do tego odpowiedniej postawy - technicznie mojemu tańcu nic nie dolega, ale jestem zbyt spięty i to widać. Nie umiem się wyluzować, odprężyć, dać się ponieść muzyce, którą przecież tak uwielbiam. Gra na fortepianie nie sprawia mi problemów, wręcz zatapiam się w łagodnych lub pełnych pasji brzmieniach nut, ale jeśli miałbym dołączyć do tego grację oraz płynne, zachwycające ruchy, to nigdy nie zdołałbym tego dokonać. Wyglądałbym chyba nieskończenie głupio - aż na wyobrażenie sobie tego poczułem intensywny gorąc płonących ze wstydu policzków; jeśli choroba miała jakieś zalety to takie, że ten rumieniec był naprawdę ledwie widoczny i można go było zrzucić na karb panującego zimna do spółki z emocjami wynikającymi z zaciętej rywalizacji na lodzie.
Nie ukrywam, że czuję ulgę na wieść, że to koniec starcia. Nie poznaję się - jakim cudem w ogóle dałem się namówić na podobny występ? Ach, no tak. Po pierwsze pełna uroku półwila, po drugie matka, która ma jeszcze nadzieję na mój ożenek oraz pojawienie się wnuków. Żyjący w strachu przed wyginięciem rodu rodzice są naprawdę nieznośni. I przede wszystkim władczy pomimo stosowania niewielu słów - wystarczy jedno spojrzenie ojca czy matki i wiem już, co zaraz nastąpi; czyli to, że nie będę sprzeciwiać się ich woli. Absurd swatania mnie z półwilą (co ona miałaby we mnie widzieć?) blednie wobec argumentów, że damy z dobrych domów nie wybierają sobie mężów, zaś zacieśniające się stosunki między naszymi rodzinami są idealną okazją do jak najlepszego zaprezentowania się przed przedstawicielką Yaxley’ów. I tak oto jestem - wywijając na lodzie tak, że nawet się tego nie spodziewałem. Sądziłem raczej, że większość konkursu spędzę na dole, leżąc poobijany na lodowej tafli.
Nie mam odwagi powiedzieć tego mojej towarzyszce - że naprawdę mogło być gorzej. To mogłoby wywołać tylko niepotrzebny niesmak, a po co dokładać goryczy do goryczy? No właśnie.
Zamiast tego przysiadam obok, także zmieniając buty na te stokroć wygodniejsze. Czuję niemal ulgę wciskając stopy w pantofle; rysy mojej twarzy wygładzają się, pozbywając mięśnie ze zbędnego napięcia towarzyszącemu niepewności łyżew.
Nie powiem, nadzieja wygłoszona na głos przez blondynkę trochę ścięła mnie z nóg (całe szczęście, że siedzę), gdyż to oznacza, że na następnym przyjęciu naprawdę będę musiał wygłupić się po raz kolejny. Gdybym się uśmiechał, uśmiechnąłbym się teraz jakoś niewyraźnie, ale zamiast tego kiwam głową.
- Niechaj tak będzie - mówię zachrypniętym głosem, w myślach uderzając twarzą w ścianę - w co ja się wpakowałem? Nic, nie ma już odwrotu. Należy robić dobrą minę do złej gry. Nie takiej złej zresztą, towarzystwo Liliany jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy jakie miałem okazję doświadczyć.
Wstaję nagle, dość gwałtownie, gdyż nie wypada siedzieć kiedy kobieta stoi, ale może nie zauważyła? To miłe, że chce mnie trochę podnieść na duchu, robi mi się niesamowicie miło. A może to jej piękne oczy przypominające błękit morza, w których tonę już zdecydowanie zbyt długo? - W takim razie jest lady urodzoną łyżwiarką - stwierdzam łagodnie, samemu nie biorąc alkoholu. Nie przepadam za jego smakiem.
Niestety na moment zalega pełna niepewności cisza, bo nie mam pojęcia co dalej, skoro odwagi ewidentnie mi brakuje. Chrząkam. - Może zechce lady, żebym odprowadził ją do środka? Tutaj panuje straszny chłód, łatwo nabawić się hipotermii - rzucam z głupa, nienawidząc siebie w duchu za brak ogłady oraz pewności siebie.
Chcąc nie chcąc stawiam na swoim. Żegnamy się niewylewnie.
zt.
Nie ukrywam, że czuję ulgę na wieść, że to koniec starcia. Nie poznaję się - jakim cudem w ogóle dałem się namówić na podobny występ? Ach, no tak. Po pierwsze pełna uroku półwila, po drugie matka, która ma jeszcze nadzieję na mój ożenek oraz pojawienie się wnuków. Żyjący w strachu przed wyginięciem rodu rodzice są naprawdę nieznośni. I przede wszystkim władczy pomimo stosowania niewielu słów - wystarczy jedno spojrzenie ojca czy matki i wiem już, co zaraz nastąpi; czyli to, że nie będę sprzeciwiać się ich woli. Absurd swatania mnie z półwilą (co ona miałaby we mnie widzieć?) blednie wobec argumentów, że damy z dobrych domów nie wybierają sobie mężów, zaś zacieśniające się stosunki między naszymi rodzinami są idealną okazją do jak najlepszego zaprezentowania się przed przedstawicielką Yaxley’ów. I tak oto jestem - wywijając na lodzie tak, że nawet się tego nie spodziewałem. Sądziłem raczej, że większość konkursu spędzę na dole, leżąc poobijany na lodowej tafli.
Nie mam odwagi powiedzieć tego mojej towarzyszce - że naprawdę mogło być gorzej. To mogłoby wywołać tylko niepotrzebny niesmak, a po co dokładać goryczy do goryczy? No właśnie.
Zamiast tego przysiadam obok, także zmieniając buty na te stokroć wygodniejsze. Czuję niemal ulgę wciskając stopy w pantofle; rysy mojej twarzy wygładzają się, pozbywając mięśnie ze zbędnego napięcia towarzyszącemu niepewności łyżew.
Nie powiem, nadzieja wygłoszona na głos przez blondynkę trochę ścięła mnie z nóg (całe szczęście, że siedzę), gdyż to oznacza, że na następnym przyjęciu naprawdę będę musiał wygłupić się po raz kolejny. Gdybym się uśmiechał, uśmiechnąłbym się teraz jakoś niewyraźnie, ale zamiast tego kiwam głową.
- Niechaj tak będzie - mówię zachrypniętym głosem, w myślach uderzając twarzą w ścianę - w co ja się wpakowałem? Nic, nie ma już odwrotu. Należy robić dobrą minę do złej gry. Nie takiej złej zresztą, towarzystwo Liliany jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy jakie miałem okazję doświadczyć.
Wstaję nagle, dość gwałtownie, gdyż nie wypada siedzieć kiedy kobieta stoi, ale może nie zauważyła? To miłe, że chce mnie trochę podnieść na duchu, robi mi się niesamowicie miło. A może to jej piękne oczy przypominające błękit morza, w których tonę już zdecydowanie zbyt długo? - W takim razie jest lady urodzoną łyżwiarką - stwierdzam łagodnie, samemu nie biorąc alkoholu. Nie przepadam za jego smakiem.
Niestety na moment zalega pełna niepewności cisza, bo nie mam pojęcia co dalej, skoro odwagi ewidentnie mi brakuje. Chrząkam. - Może zechce lady, żebym odprowadził ją do środka? Tutaj panuje straszny chłód, łatwo nabawić się hipotermii - rzucam z głupa, nienawidząc siebie w duchu za brak ogłady oraz pewności siebie.
Chcąc nie chcąc stawiam na swoim. Żegnamy się niewylewnie.
zt.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 19 z 19 • 1 ... 11 ... 17, 18, 19
Sadzawka
Szybka odpowiedź