Wydarzenia


Ekipa forum
Ptaszarnia
AutorWiadomość
Ptaszarnia [odnośnik]11.07.16 22:25
First topic message reminder :

Ptaszarnia

Konstrukcja ta obejmuje nie tyle samą zadaszoną ptaszarnię, dla wolno latających ptaków, co cały kompleks pomieszczeń i areałów dla sympatyków magicznej ornitologii. Obok woliery można ujrzeć również oszklone wystawy wewnątrz budynku. Te za swoimi szybami obejmują przestrzenie dla posiadanych w kolekcji ogrodu magizoologicznego ptaków ozdobnych. Niektóre z nich łączą się z otwartymi wolierami, inne stanowią raczej zamknięte terrarium. Do części przestrzeni w ptaszarni można wejść, podziwiając piękno prezentujących się tu dumnie, najbardziej popularnych w świecie czarodziejskim, gatunków ptaków. Największym zainteresowaniem cieszą się klatki lelków wróżebników, wystawy ze świergotnikami, ptaszarnie pełne ozdobnych papug na sprzedaż, czy zamknięte i otwarte woliery z pozostałymi gatunkami ptaków ozdobnych – widzianych w kraju, jak i ściąganych zza granicy, jako ptaki egzotyczne. Całość uwieńcza okrągła aula, w której często organizowane są spotkania oraz bankiety przy okazji nabycia nowych unikatowych sztuk ptaków w ogrodzie, czy zaprezentowane są wystawy ze zdjęciami posiadanej kolekcji gatunków ptaków. Czasami przeprowadzane są tu również seminaria dla specjalnie zaproszonych gości, prowadzone przez największych znawców ornitologii. Na budynek zostało rzucone zaklęcie powiększające wnętrze gmachu, zapewniające ptakom wiele przestrzeni do rozprostowania skrzydeł.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ptaszarnia - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ptaszarnia [odnośnik]25.03.19 20:37
Rozumiał, co ptaki świergotały do Cressidy. Każdy jeden dźwięk płynnie wpadał w jego ucho i brzmiał czysto, klarownie; przekaz był zanadto jednoznaczny, lecz uznał to za pomyłkę. Choć nie przestawały i sam miał ochotę nakazać im zachować milczenie, stało się coś zgoła innego. Zamilkły jakby znajdowały się pod urokiem lady Fawley, jakby były jej posłuszne z dokładnie tego samego powodu, dla którego ulegały jego wpływom. Ta krótka refleksja została jednak gwałtownie uciszona. To niemożliwe, brzmiał głos we własnej głowie, gdy Zachary analizował precyzyjnie moment po momencie to, czego był świadkiem, ostatecznie zalewając samego siebie potokiem nieokreślonych myśli, głównie wspomnień związanych z ostatnim spotkaniem z młodą potomkinią Flintów, ostatecznie odpychając od siebie także i ciche gwizdnięcie, którego sam używał, wydając najprostszą z komend – posłuszeństwo.
Czysty przypadek — odpowiedział krótko, reflektując się ulotnym spojrzeniem pełnym uwagi. — Dość długo wzbraniałem się przed spacerem w te rejony Londynu, lecz w końcu zapragnąłem zaznać trochę spokoju pośród fauny chronione przed mugolami. Jestem pełen podziwu dla środków bezpieczeństwa, które podjęto, by ukryć to miejsce, a przede wszystkim zapewnić zwierzętom tak potrzebne im warunki. W końcu wykorzystałem bilet wstępu. — Uzupełnił, ostatecznie przekrzywiając nieco głowę, subtelnie wzruszając ramionami, jakby dawał Cressidzie znak o swojej własnej niemocy. Czy tak rzeczywiście miało być, pewności nie było; nawet on sam nie wiedział do końca, czy czynił to z czystej praktyki, czy prawdziwie ofiarowywał coś od siebie. Nie zastanawiał się nad tym, chłonąc powoli otoczenie ptaszarni, będąc nim na wskroś poruszonym, a jednocześnie niejako obojętnym w wyrazie własnego oblicza. Nie dzielił się tym, co skrywał w sobie, ciągle obdarzał świat chłodnym, nieco obojętnym wyrazem twarzy, postępując krok za krokiem w stronę kurtuazyjnego prowadzenia rozpoczętej rozmowy.
Rzeczywiście, to miejsce jest naprawdę urokliwe — podjął rozmowę raz jeszcze, biorąc na siebie obowiązek podtrzymania nawiązanej konwersacji. — Z pewnością odwiedzę je jeszcze nie raz, choć nie sądzę, aby stało się to w najbliższym czasie. Zewsząd otaczają nas plotki. Biorą nas na języki. Czy rzeczywiście czeka na nas to, co zapowiadają nagłówki gazet? Chciałbym wierzyć, że to tylko mrzonka oraz próba wykorzystania języczka u wagi na swoją korzyść, a może się mylę w tym osądzie, lady Fawley. Jak myślisz? — Subtelnie, we własnej opinii lekko i taktownie pomknął ku tematowi, którym magiczny Londyn, a arystokracja przede wszystkim, żył od czasu opublikowania artykułów w gazetach. Dużo łatwiej było mu poruszać się w tej dziedzinie, choć zdawał sobie sprawę, że dama nie musiała interesować się takowymi tematami. Wątpił jednak, by nie słyszała nic i stanowiła ostoję nieświadomości. Bez względu na polityczną przynależność, każdy jeden przedstawiciel świętych rodzin został dotknięty tym, co nadchodziło.
Powiedz mi, lady, czy nadciągająca jesień, a wraz z nią zima, także napawają cię tym uczuciem niepokoju, jakby zmierzał schyłek czegoś? — Zapytał, odzywając się, by zapobiec ciszy, której przecież szukał, przybywając do tej miejsca. Tracił pewność, czy rzeczywiście chciał uciec od szpitalnego zgiełku, czy potrzebował zaznać odrobiny odmiany od toczącym się w nim słów o wszelakich chorobach trawiących ludzkie ciało, a dla niego będące odzwierciedleniem tego, co roztaczało się wokół najbliższej przyszłości.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ptaszarnia - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Ptaszarnia [odnośnik]26.03.19 20:46
Cressida nigdy dotąd nie napotkała drugiej osoby posiadającej dar, ani na salonach, ani w szkole. Być może takie osoby istniały nawet w jej otoczeniu, ale również kryły się z talentem, przez co ich ścieżki się nie przecięły. Słyszała że oprócz czarodziejów zdolnych do porozumiewania się z ptakami są też inni, potrafiący rozmawiać z innymi zwierzętami. O ile jednak miała okazję poznać półwile czy metamorfomagów, nie miała okazji poznać bliżej innego zwierzęcoustego. Jej ojciec uważał natomiast jej umiejętności za wadę, był przekonany, że dar czynił Cressidę zbyt miękką i delikatną nawet jak na kobiece standardy. Cressie czasem zastanawiała się, dlaczego właśnie ona urodziła się z darem, a nie jej lepsze, doskonalsze rodzeństwo. Nie wiedziała też, po kim go odziedziczyła, choć podobno wśród przodków kilka pokoleń wstecz był taki przypadek. Nie było go jednak w obrębie jej rodziców, rodzeństwa ani dziadków.
Poproszone o ciszę ptaki zamilkły, wpatrując się uważnie zarówno w nią, jak i w jej rozmówcę. Patrzyła na niego także Cressida, bezwiednie głaszcząc jedną z ptaszyn, która postanowiła przysiąść na jej kolanie.
- To wyjątkowe miejsce, a tutejsi opiekunowie dokładają starań, by zapewnić stworzeniom jak najlepsze warunki, chroniąc je jednocześnie przed spojrzeniami mugoli – odrzekła; niemagiczni niszczyli swoje środowisko i zabijali zwierzęta, co zrobiliby z magicznymi istotami, których i tak było coraz mniej? – Z racji odległości nie mogę tu przychodzić tak często, jak bym chciała, ale dziś akurat nadarzyła się okazja, której żal było nie wykorzystać. – Była dzisiaj w Galerii Sztuki, zboczenie do ogrodu magizoologicznego nie stanowiło większego problemu, a młódka chciała zobaczyć ptaki, posłuchać ich szeptów i upewnić się, jak się miewały. Kto wie, kiedy będzie jej dane znowu się tu zjawić? Także nie miała pojęcia, kiedy uda jej się to ponownie. Nie wiedziała, kiedy znów przyjdzie jej odwiedzić Londyn, bo podróżowanie było w tych czasach wyjątkowo problematyczne.
Słysząc jego słowa zamyśliła się i opuściła wzrok, przez moment skupiając się na ptaku, który wciąż siedział na jej kolanach. Podsunęła mu dłoń i nie musiała nic mówić, a ptaszek posłusznie wskoczył na jej palec, ćwierknął parę razy, a potem odfrunął na pobliski krzew. Przed zbliżającym się szczytem w Stonehenge sytuacja rzeczywiście stawała się jakby bardziej niespokojna, i nawet do żyjącej w swoim świecie Cressidy docierały plotki i pogłoski. Słyszała na przykład o skandalu, którego dopuścił się jej daleki kuzyn na początku września, zapraszając na swój ślub gmin, i mogła odnieść wrażenie, że niegdyś zgodne rody Skorowidzu dzieliły się na dwa obozy. I część jej krewnych i znajomych znajdowała się po drugiej stronie pogłębiającej się wyrwy, mogła to wywnioskować z mających miejsce w ubiegłych tygodniach spotkaniach z osobami, które niegdyś uważała za przyjaciół, a które dziś patrzyły na nią wzrokiem pełnym przygany, ponieważ płynęła z prądem w ślad za swoim rodem, i nigdy nie naraziłaby swojej pozycji oraz bezpieczeństwa własnego i dzieci w imię mrzonek o równości. Cressida była lady. Urodziła się jako szlachcianka i zamierzała własne dzieci również wychować w duchu szlacheckich zasad. Nie wyłamałaby się, to byłoby sprzeczne z jej pokorną, oddaną rodzinie i tradycjom naturą. Nawet jeśli była uważana przez ojca za gorszą i mniej wartościową od rodzeństwa, nigdy nie chciałaby być przyczyną jego rozczarowania, i nigdy nie dopuściła się poważniejszego buntu niż mające za młodu miejsce ostrzeganie ptactwa przed nadchodzącym polowaniem.
- Miejmy nadzieję, że nie – odezwała się. – Niektórzy ulegają mrzonkom o, jak to mówią, nowoczesności i postępie, ale to naiwne błądzenie. – Tak przynajmniej widziała to Cressida i myślała, że do tego właśnie nawiązuje Zachary, biorąc pod uwagę, że nawet Walczący Mag rozpisywał się niedawno o upadku niektórych wartości. Nigdy nie odczuwała żadnej fascynacji mugolami i ich światem, nie przyjaźniła się nawet z mieszańcami, nie mówiąc o mugolakach. W szkole traktowała ich jak powietrze, dbając o to, by zawierać przyjaźnie tylko z osobami o szlachetnej lub przynajmniej czystej krwi, bo wiedziała, że tego oczekuje pan ojciec. Niestety w tych czasach podziały zaznaczały się wyraźnie, podziały między tymi nowoczesnymi a tymi miłującymi tradycje, ale skrajności w żadną stronę nie były dobre, bo krzywdzenie ludzi również dobre nie było. Ale wiedziała, że damie o polityce rozmawiać nie wypada, a już na pewno nie z obcym mężczyzną, dlatego jej odpowiedzi były lakoniczne, a także pewnie dość naiwne i zdradzające, że nie pojmowała pełnego obrazu sytuacji, że żyła w swojej mydlanej bańce jak większość młodych kobiet. Chciała tylko, żeby wszystko było po staremu, tak jak dawniej, i żeby czasy wielkich rodów nigdy się nie skończyły, a już na pewno nie za życia jej i jej dzieci. – Ale bez względu na to, co piszą w gazetach i jakie krążą pogłoski, musimy po prostu dbać o to, co ważne i pamiętać o naszych tradycjach i obowiązkach – dodała ostrożnie. Ale jego ostatnie słowa poruszyły pewną strunę i w niej, uświadomiły, że rzeczywiście czuła się inaczej niż zwykle o tej porze roku. Że coś się zmieniało, coś nadchodziło, coś niebezpiecznego i zwiastującego kłopoty dla wszystkich. Oczywiście, że się bała. Była tylko wątłą, szklarniową mimozą, delikatnym kwiatem, który nie przetrwałby bez osłony kryształowego klosza. Nie przetrwałaby poza jedynym światem, który znała. – Wolałabym nie musieć myśleć o tym w ten sposób, ale ten rok jest inny niż dotychczasowe, choćby za sprawą anomalii. Kto wie, co jeszcze się wydarzy? Niemniej jednak... – zawahała się i przygryzła wargę, w głębi duszy przejęta nagłym strachem o to, co niosła przyszłość, o to, że ich wspaniały świat mógłby upaść przygnieciony naporem konfliktów między dwoma skrajnościami. – Miejmy nadzieję, że nadchodzący szczyt w Stonehenge załagodzi sytuację i wyjaśni pewne kwestie. – Nie będzie jej dane jednak tam być, ale nie żałowała tego. To nie było jej miejsce, kobietom wszak przemawiać nie wypadało. Ale wierzyła, że męscy członkowie rodu udźwigną na swoich barkach ciężar politycznych spraw, tym samym zdejmując je z barków kobiet pozostających pod ich opieką. Cressida wolała kulić się za ich plecami i nie wychylać się w żaden sposób, ale przez wzgląd na to, że była matką, nie mogła zupełnie nie interesować się biegiem wydarzeń. – Ale może to nie jest najprzyjemniejszy i najbardziej stosowny temat – odezwała się więc, nie czując się ani trochę pewnie, poruszając takie tematy z kimś obcym, nawet jeśli robili to tak powierzchownie, ogólnikowo i bez roztrząsania szczegółów. – Ma pan może jakieś wieści od mojej drogiej przyjaciółki, lady Nephthys? – zapytała nagle; tęskniła za swoją znajomą, z którą od dłuższego czasu nie miała kontaktu i brakowało jej rozmów z nią.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]27.03.19 15:32
Na swój sposób był zaskoczony płynnością kontaktu, jaki teraz utrzymywał z lady Fawley. Po ostatnim spotkaniu przypuszczał, że między nimi pojawi się spora doza dystansu, być może niechęci; otrzymał coś całkowicie przeciwnego i fakt ten stanowił dla niego miłą pociechę, a nawet zaskoczenie w napiętym okresie drążącym arystokrację. Być może wpływała na to także obecność ptaków uważnie przysłuchujących się tej rozmowie, jakby rzeczywiście były uczestnikami fascynującej konwersacji. Samo to działało na niego uspokajająco, wlewając w ogląd pozytywny aspekt mimo sprzeczności płynącej z otaczającego go rzeczywistości. Jednakże nie rozważał tego zbyt długo, jego dar nie miał mu teraz służyć za środek rozmowy z drugim człowiekiem, z damą, z kimś, kto całkowicie spełniał wszelkie towarzyskie standardy.
Tak, ptaszarnia wygląda na wyjątkowo chronioną przed mugolami. Cały ogród pozostaje tak dobrze ukryty, że trafienie tu przypadkiem zdaje się niemożliwe — rzekł w odpowiedzi, mając w sobie ulgę, że poglądy jego rozmówczyni układały się równolegle do jego własnych. — Niestety, będziemy musieli jakoś poradzić sobie z czekającymi na nas przeszkodami. Oby jak najprędzej i z jak najmniejszymi konsekwencjami — dodał z wyraźną nadzieją, kierując swoje myśli ku nadciągającemu szczytowi w Stonehenge oraz tym wszystkim kuluarowym rozmowom, które toczyły się za plecami innych. Sojusze utrzymywane od lat mogły łatwo pęknąć pod wpływem gwałtownych, emocjonalnych słów. On sam także szykował się na to, wkładając jeszcze więcej wysiłku w zapanowanie nad samym sobą, by nikt nie zarzucił mu stronniczości, a został odebrany obiektywnie i zgodnie z tym, jakie stanowisko panowało w jego rodzinie. Mógł tylko podejrzewać, jak zareagują inne rody. Zgłębiał nieco temat, poznawał ich – chciał być przygotowany do tego wszystkiego nim gromy spadną z nieba prosto na nich, chciał być gotowy. Spontaniczność zostawiał na okazję takie jak ta. Swobodna rozmowa w towarzystwie lady zaprzyjaźnionej z rodem. Nic, co miałoby ich zobowiązać w mniejszym bądź większym stopniu poza przestrzeganiem odwiecznych zasad, za którymi skrupulatnie podążali.
Obawiał się jednak, że zasady mogły zostać nieodwracalnie złamane, a ich potęga (najbardziej konserwatywnych rodów) zmieciona, gdy tylko niedostatecznie twardzi zaczną mówić o równości między rynsztokowym szlamem a perłą w koronie społeczeństwa. Głęboko wierzył, że uda im się zachować to, co cenili najbardziej i nikt nie położy swych brudnych łap na bogactwie, które posiadali, bowiem nie chodziło mu tylko o posiadane kosztowności, lecz także o wieki doskonalonej perfekcji, do której nikt inny nie mógł rościć sobie praw. Czas miał jednak pokazać, czy jego obawy ziszczą się, czy zostaną rozwiane i w jego myślach zapanuje pokój.
I pozostają w błędzie, za który słono zapłacą — poparł nieco suchym tonem, wiedząc, do czego zmierzał ten konkretny aspekt rozmowy. Nie chciał go roztrząsać w żaden szczególny sposób i pragnął utrzymania tej delikatnej równowagi, którą ktoś śmiał zachwiać, łamiąc przykazania przodków. Wszyscy doskonale znali powody, dla których nie mieszali się z parchatymi mugolami oraz unikali ich nowoczesnej, skażonej wybrakowanym rozumowaniem modły. — Naszym obowiązkiem jest dbanie o to, co przekazano nam w opiekę. Porzucanie tego, bez względu na wszystko jest hańbą — stwierdził jeszcze, zastanawiając się nad tym, co mógł przynieść organizowany wkrótce wiec. Chaos tkwiący gdzieś w jego myślach burzył porządek, lecz liczył na spotkanie wyjaśniające rozterki. Obawa wobec zachodzących zmian przytłaczała go, paradoksalnie wpędzała do grobu. — Oby ten szczyt rozwiał nasze zmartwienia — przytaknął cicho, odcinając się nieco od poruszonego tematu. Domyślał się, że lady Fawley nie była zainteresowana politycznymi grami toczącymi się w jej obecności. Taktownie unikała ich, jednak podziwiał i szanował to, iż odważyła się wypowiedzieć w tym tonie. Nie wiedział, czy była przestraszona tym, co powiedziała; mimo to poruszyła zaproponowany temat i to istotnie mu wystarczało, odpychając go od zmartwień i rozmyślań pędzących ku nieuchronnej zagładzie.
Nieco zmarszczył brwi, słysząc jej pytanie. Tak niewielu wnikało w odizolowaną politykę jego rodu, traktując ich w znacznej części jako gości i obserwatorów mających swoje własne problemy na rodzimych włościach. Ignorowano ich, lecz Zachary wątpił, by nie brali pod uwagę tego, że całe to stonowane, mocno zdystansowane zachowanie nie było skrzętnie prowadzoną grą pozorów. Do niedawna on sam nie brałby tego pod uwagę – teraz wiedział, że wszystko to miało swój cel i jako członek dumnego, kapłańskiego rodu Shafiqów zamierzał zrobić wszystko, aby zamierzenie przodków zostało osiągnięte. Niemniej, pomijając całkowicie prywatne relacje Cressidy i Nephthys, był nieco zdziwiony, że wszystko zostało tak nagle zasypane piaskiem, a teraz zmienił się wiatr, który odsłonił coś, co zdawało się zapomniane.
Od dłuższego czasu przebywa w Egipcie — odpowiedział lakonicznie. — Niestety nie wiem, czy planuje w najbliższych tygodniach zaszczycić nas wizytą. — Dodał jeszcze, nie chcąc zostawiać lady Fawley nazbyt nieusatysfakcjonowaną odpowiedzią wszystkim doskonale znaną; Shafiq opuszczający Anglię wracał do Egiptu.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ptaszarnia - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Ptaszarnia [odnośnik]28.03.19 0:41
Cressida była nieśmiała i niepewna siebie, ale traktowała szlachetnie urodzonego rozmówcę z należnym szacunkiem, zwłaszcza przez wzgląd na dobre stosunki łączące Flintów z rodem egipskich czarodziejów. Nie miała póki co powodu, aby obdarzyć go niechęcią, w jej przypadku trzeba było sobie na to zasłużyć. Jego nagłe pojawienie się wpędziło ją w lekkie zakłopotanie, ale w obecności ptaków pozostawała spokojniejsza, czując w pobliżu ich przyjazną obecność.
- Trzeba wiedzieć, gdzie szukać, ale warto. Lubię to miejsce odkąd w dzieciństwie zostałam tu zabrana po raz pierwszy – zgodziła się. Sama poznała to miejsce, bo niegdyś w dzieciństwie zabrała ją tu matka, a potem regularnie pojawiała się tu w wakacje z kimś z rodziny, i najchętniej kierowała swe kroki właśnie do ptaszarni. – I też mam taką nadzieję. – Bała się przeszkód, które zdawały się piętrzyć na horyzoncie, w końcu nie chodziło tylko o jej przyszłość, ale także o jej dzieci. O jej maleńkie dzieci, które zasługiwały na dorastanie bezpiecznie, szczęśliwie i w dostatku. Bała się jednak, że niżej urodzeni oraz ich wielbiciele mogą spróbować zburzyć ustalony porządek i społeczną hierarchię, która od wieków działała dobrze. Przynajmniej w jej mniemaniu młódki dorastającej pod kloszem i nie mającej nigdy styczności z prozą życia.
Tak czy inaczej szczyt miał odbyć się już za dwa tygodnie, a salonowe szepty docierały i do niezaangażowanych aktywnie w politykę Fawleyów, którzy nie tak dawno zdecydowali nawrócić się na konserwatywną ścieżkę i zawrzeć sojusz z Flintami na mocy małżeństwa jej i Williama, które scementowało rodowe relacje. Nawet naiwna Cressida miała świadomość, że te zmiany i nadchodzący szczyt mogły okazać się próbą dla wielu sojuszy i oznaczać koniec relacji z rodami, które obrały inną drogę. Czy to będzie oznaczać jeszcze głębsze podziały? Czy wkrótce przepaść dzieląca ją i krewnych ze strony matki oraz niektórych przyjaciół stanie się tak głęboka, że niemożliwa do zasypania lub przeskoczenia? Nie wiedziała, jak będzie przebiegał polityczny spęd, ale nawet w najczarniejszych myślach nie pomyślałaby, co tam się wydarzy. Pragnęła tylko, żeby ich świat trwał. Żeby wspaniałe rodowe tradycje były kontynuowane przez następne wieki, by jej potomkowie również mogli zaznać luksusów i wygód, które z racji urodzenia im się należały. Jednocześnie nigdy nie marzyła o wybiciu wszystkich mugolaków i mugoli, nie darzyła ich nienawiścią, przez całe życie byli jej obojętni i nie przeszkadzało jej, że gdzieś tam sobie żyją – ale bała się tego, że mogliby chcieć zniszczyć to, na co rody pracowały od wieków. Być może nasłuchała się poglądów tej bardziej konserwatywnej części rodziny, ale w jej umyśle kiełkowały realne obawy o przyszłość i wolałaby, żeby dotychczasowa równowaga i podziały społeczne zostały zachowane, bo przecież nikomu nie żyło się źle, każdy miał swoje miejsce w świecie, a jednak niektórym ten spokój zaczął przeszkadzać i próbowali dążyć do zgubnego postępu, przez co odezwały się i radykalnie konserwatywne głosy.
Pokiwała głową na jego słowa.
- Szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją. Nasz świat jest piękny, a jednak niektórzy ciągle go krytykują – odezwała się. Sama miała takie osoby nawet w rodzinie, tej ze strony matki, jak jej kuzyn Titus, który lekceważył tradycje i niepokojąco fascynował się mugolskimi wynalazkami, a Ulysses dopuścił do tego, by na jego ślubie pojawiły się osoby o nieczystej krwi, a nawet mugolacy. – Pozostaje nam oczekiwać na wieści ze szczytu, choć mniemam, że lord stawi się tam osobiście. – Był w końcu mężczyzną, było więc jego przywilejem i obowiązkiem przemawiać w imieniu swego rodu. Cressida jako kobieta nie miała prawa głosu, więc musiała grzecznie poczekać w dworze na wieści. Nawet teraz nie wypadało jej wdawać się w szczegóły, więc udzielała jedynie lakonicznych, grzecznościowych odpowiedzi, w końcu nie rozmawiała z krewnym, a z kimś obcym, więc musiała bardziej uważać na to, co mówi. Nie chciała, żeby pomyślał, że miała jakiekolwiek buntownicze zapędy, ale polityką interesowała się wyłącznie na tyle, na ile dotyczyło to jej, jej dzieci, męża oraz innych bliskich, i absolutnie nie angażowała się w nic niestosownego. Znała swoje miejsce.
Shafiqowie byli obcy, ale ich rodowód budził respekt i podziw, dzięki czemu zasłużyli na miejsce w Skorowidzu i Cressie nie miała powodu, by traktować ich w jakiś sposób gorzej. Byli sojusznikami jej panieńskiego rodu, w dzieciństwie zaprzyjaźniła się z jedną z lady Shafiq, której ojciec współpracował z jej ojcem. Traktowała Zachary’ego tak jak innych mężczyzn na salonach, choć jego egzotyka budziła w niej pewne onieśmielenie – ale i brytyjscy mężczyźni onieśmielali ją również.
Na odpowiedź odnośnie Nephthys pokiwała głową.
- Rozumiem – rzekła. – W takim razie muszę wystosować do niej jakiś list. Moja sowa nie lubi dalekich podróży, ale jestem bardzo ciekawa, jak moja przyjaciółka się miewa w Egipcie. – Czarodzieje z różnych krajów w jakiś sposób z sobą korespondowali, więc pewnie istniał sposób, by mogła przesłać list bez męczenia Piórka tak daleką podróżą. Zawsze mogła skorzystać z sowiej poczty, gdzie na pewno mieli wytrzymalsze ptaki latające na większe dystanse. Tak czy inaczej cieszyła się, że chociaż Neph jest bezpieczna z dala od anomalii i tych niepokojów w Anglii. Miała nadzieję, że w swojej ojczyźnie była szczęśliwa.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]02.04.19 22:15
Zdawał się brzmieć mało subtelnie w toku szlacheckich zasad ustalających rytm spotkania. Gdzieś jeszcze tkwił w niewielkim zamyśleniu, ważąc kolejne słowa, które chciał powiedzieć, które powinien przemilczeć, gdy poruszał tematy niekoniecznie właściwe dla odpowiednio urodzonej damy. Wiedział jednak, że mógł liczyć na odpowiedź popychającą rozmowę do przodu bądź reakcję niepozwalającą na utknięcie w martwym punkcie. Rozumiał to, doceniał – wdzięczność dla tej obyczajności pozostawała bezgraniczna i całkowicie czysta, co stanowiło niebywały atut każdej szanującej się czarownicy szczególnie teraz, kiedy czaiło się nad nimi widmo szczytu w Stonehenge. Choć nie było wiadomo zbyt wiele, mógł jedynie przeczuwać, że tak doniosłe wydarzenie tego roku (jeśli nie całej dekady) zatrzęsie poglądem każdego, kto śmiał snuć marzenia o wygaśnięciu szlacheckiego stanu oraz łączeniem się z mugolskim nasieniem.
Lekko przytaknął, znajdując w słowach lady Fawley rację. Szukaniu takich miejsc mógłby oddawać się bez reszty, gdyby nie ogrom obowiązków, które pełnił z równie wielkim oddaniem. Nie mógł tak po prostu odgrodzić się od rodziny – czego nigdy nie chciał zrobić – porzucając tysiąclecia pielęgnowania zasad, tradycji przekazywanych poprzez to, kim był. Z dumą przyjmował na siebie ten obowiązek, pragnąc doskonalić krew rodu, nadać jej wartość, o jakiej nikomu nigdy się nie śniło. I wprawdzie nie czuł się całkowicie przekonany, że był idealnym kandydatem do wynoszenia chwały Shafiqów na szczyty, to był gotów poświęcić wszystko, aby tego dokonać. Nie zważyłby na przeszkody stawiane na jego drodze; doskonale znał cenę, którą należałoby zapłacić, lecz nie stawiał sobie za cel znalezienie się na rodzinnym piedestale. W zupełności wystarczało mu skrywanie się w subtelnym cieniu pozostałych członków rodziny, gdzie mógł bez przeszkód czynić swoją powinność; istotnie robił to od lat, a nadciągający wiec dwudziestu siedmiu rodzin mógł sprawić, że skrywanie się za zasłoną innych stanie się niemożliwe. Jeśli miał być to jego kolejny krok, musiał się odpowiednio przygotować. Starcie z zatwardziałymi miłośnikami mugolskiego szlamu nie będzie łatwe – tylko do tej jednej rzeczy miał całkowitą pewność.
Dają się wodzić za nos i mamić pięknymi słowami o wolności, jakby byli ptakami zamkniętymi w złotych klatkach — odparł cicho, doskonale zdając sobie sprawę z powagi zagrożenia. Nie wiedział, co mógł uczynić, by temu zapobiec. Myśl, że nic, paraliżowała go, lecz potrafił skarcić samego siebie, popychając do intensywnego wysiłku umysł, by lata intensywnej nauki nie poszły na marne oraz powstało remedium zdolne uleczyć ranę jątrzącą angielską arystokrację. — Jeśli tylko lord nestor zażyczy sobie mojej obecności podczas szczytu — odpowiedział, nie dając jasnej deklaracji co do własnego stawiennictwa na zgromadzeniu. Naturalnie planował skorzystanie z przywileju, który przysługiwał mu z racji bycia mężczyzną, lecz tkwiła w nim doza niepewności, czy rzeczywiście powinien afiszować się nie tyle z poglądami – wszak te podzielał bardzo skutecznie z resztą rodu – co z własną obecnością i jawną przynależnością wyciągającą go z cienia.
Z pewnością ucieszą ją wieści od ciebie, lady — rzucił zdawkowo, zerkając w stronę ptactwa otaczającego ich wokół. Przysłuchiwało się rozmowie uważnie, zupełnie jakby oboje rozmawiali z nimi, będąc w całkowicie większym gronie pozbawionym tajemnicy. Przez moment miał wrażenie, że zaraz miał usłyszeć coś w ptasim języku, lecz cisza w tej materii nie została przerwana. — Jeśli obawiasz się, że twoja sowa może lecieć tam zbyt długo, sugeruję posłanie listu na Wyspę Man. Osobiście dopilnuję, by twoja wiadomość dotarła do adresata — postanowił uzupełnić i zaoferować własną pomoc. Przynajmniej tyle mógł zrobić, choć i to zdawało się niewielkim, niemalże nikłym uczynkiem skąpanym w codzienności, nie czynem domagającym się pochwał oraz peanów na cześć zbawiciela. Najprostsza towarzyska przysługa, którą oferował, nie miała być zobowiązująca. Wyciągnięta dłoń miała budować i łączyć, gdy widmo szczytu w Stonehenge zwiastowało rozłam pośród najdoskonalszego stanu.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ptaszarnia - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Ptaszarnia [odnośnik]05.04.19 14:11
Chociaż Cressida była tak nieśmiała i nieco zahukana, mimo wszystko w toku szlacheckiego wychowania nauczono ją co nieco o prowadzeniu rozmów, by nie przynosiła rodzinie wstydu na salonach. Egzotyczny uzdrowiciel wydawał się jednak osobą dość zagadkową i nieprzeniknioną, którą trudno było jej rozgryźć. Może po prostu słabo znała się na ludziach, skoro spędzała całe życie pod kloszem i płynęła biernie z prądem, nie poszukując wyzwań i kontrowersji, nie próbując się buntować utartym schematom i zbaczać ze ścieżek wytoczonych przez przodków.
Odpowiadała więc ostrożnie, ale mimo pewnego zawstydzenia nie uciekła, a próbowała podtrzymać konwersację. Nie mając pojęcia, jak interesujący sekret skrywał siedzący obok mężczyzna, że potrafił on to samo, co ona. Choć krewniak Zachary’ego w przeszłości nakrył ją na ostrzeganiu leśnego ptactwa, sam Zachary najprawdopodobniej nie miał pojęcia, że Cressie rozumiała mowę siedzących obok niej ptaków, które jednak teraz milczały, w skupieniu ich obserwując.
Cressida miała wiele wolnego czasu na rozwijanie swoich zainteresowań. Nie pracowała zawodowo w typowym tego słowa znaczeniu, jej głównym obowiązek stanowiło bycie żoną i matką. Ograniczenie stanowiło natomiast samo podróżowanie w dobie anomalii i niedziałającej teleportacji, przez co opuszczała posiadłość rzadziej i tym mocniej musiała doceniać dni takie jak dziś, kiedy mogła gdzieś wyjść, posmakować odrobiny życia poza murami dworu męża i spotkać się z ludźmi nie będącymi Fawleyami. Kobiety miały swoje role, a mężczyźni swoje, to do nich należała polityka i przynoszenie rodowi chwały, a także decydowanie o sprawach najwyższej wagi, tym samym zdejmując te trudne sprawy z delikatnych barków dam, które mogły skupiać się na pielęgnowaniu domowego ogniska, stosownych zainteresowań oraz na salonowym życiu.
W pewnym sensie wszyscy byli ptakami zamkniętymi w złotych klatkach, a w szczególności kobiety. Cressie nie znała jednak świata poza prętami złotej klatki, w niej czuła się bezpieczna i szczęśliwa, i nie rozumiała tych, którzy usiłowali ze swoich klatek uciec, wyrywając się z nich wprost do prawdziwego świata pełnego brudu, zła i przemocy. Cressida zamierzała jednak trzymać się metaforycznych prętów kurczowo aż po kres swoich dni, nie chciała żyć inaczej niż w jedyny sposób, jaki znała.
- Może i nimi jesteśmy, pytanie tylko, czy jest w tym coś złego, skoro żyje nam się dobrze i dostatnio, i możemy kontynuować to, co pozostawili nam przodkowie? – zastanowiła się. To wcześniejsze pokolenia ich rodów stworzyły tradycje i zapracowały na to, żeby im, współczesnym, żyło się dobrze. Ale niektórym od dobrobytu poprzewracało się w głowach i pragnęli zmian, niezależności i łamania schematów, czego Cressida nie rozumiała i chyba nigdy nie zrozumie. Była Flintem, a oni nigdy nie szli z duchem czasu, zawsze wierni temu co stare i sprawdzone. Nie porzuciłaby rodziny, tradycji i wygód, ani nie naraziłaby swojego bezpieczeństwa dla gminu, który przez całe życie był jej obojętny. Nie życzyła tym ludziom źle, ale nie stanęłaby w ich obronie, woląc udawać że nie widzi tego, co dla niej niewygodne, godzące w idealność jej świata. Przeciwstawienie się rodzinie oraz większości szlacheckiego stanu wymagało siły, której Cressida nie miała, od zawsze uczona uległości wobec rodowych zasad oraz tego, że wyłamywanie się to coś złego. Liczyła się nawet z możliwością konieczności zerwania niektórych przyjaźni, bo nie miałaby odwagi kontynuować ich wbrew woli pana ojca.
Jednak znajomość z Nephthys z pewnością była odpowiednia i mile widziana, Shafiqowie byli starymi sojusznikami Flintów wyznającymi odpowiednie, konserwatywne poglądy. Cressie bardzo tęskniła za przyjaciółką i chciała dowiedzieć się, jak się miewa.
- Dziękuję za propozycję, jeśli takie rozwiązanie miałoby większe szanse powodzenia, to chętnie skorzystam – zgodziła się. Piórko była zbyt małą sową, by być w stanie dolecieć do Egiptu, poza tym tamtejszy klimat mógł nie sprzyjać sowom, a Cressida bardzo nie chciała stracić pierzastej przyjaciółki. Shafiqowie z pewnością jednak mieli własne metody komunikacji z pobratymcami żyjącymi w ich prawdziwej ojczyźnie. – Byłabym naprawdę rada, mogąc skontaktować się z Nephthys i dowiedzieć się, jak się czuje.
Po chwili znowu umilkła, zerkając na mężczyznę, a potem na ptaki. Zdawała sobie sprawę, że niedługo będzie musiała odejść, bo siedziała tu już trochę, a krewna z którą tu przybyła lada moment mogła po nią przyjść, a na pewno już się niecierpliwiła. W końcu nie przybyły tu na długo, a tylko po to, by Cressida mogła zobaczyć ptaki, gdzie właściwie zboczyły po wizycie w galerii, która była głównym punktem dzisiejszego dnia. Musiały jeszcze złapać świstoklik do Ambleside i wrócić bezpiecznie do domu.
Nagle podniosła się z ławeczki.
- Obawiam się, że będę musiała się powoli zbierać, lordzie Shafiq, krewna mego męża, z którą tu dziś przybyłam, z pewnością zastanawia się już dlaczego siedzę tu tak długo, a musimy zdążyć na świstoklik – powiedziała, przygładzając sukienkę. Znowu zerknęła na ptaki, mając wrażenie, że były smutne z powodu jej zbliżającego się odejścia. Ale Cressie nie miała śmiałości pożegnać się z nimi przy świadku. Choć była pewna, że by nie zrozumiał, mógłby uznać jej ćwierkanie za przejaw ekstrawagancji i dziwactwa, może nawet szaleństwa, a nie chciała być postrzegana na salonach jako dziwoląg, zwłaszcza w tych czasach.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]15.04.19 20:47
Choć odpychał od siebie czujną obecność ptactwa tego ogrodu, nie był w stanie całkowicie powstrzymać wrażenia widma wiszącego nad nim oraz lady Fawley. Gdzieś w tym wszystkim czaiło się coś, co jego ptasim instynktom podpowiadało zachowanie należytej ostrożności, a przecież tym gestem kierował się całe swoje życie. Paradoksalne uczucie podwójnego zagrożenia nie powinno mieć miejsca, kiedy rozmawiał z odpowiednio wychowaną damą, z dumą podtrzymując odwieczny sojusz oraz tradycję zawiązaną nim przyszedł na świat; i to głównie z tego powodu postanowił rzucić wątłe spojrzenie w stronę otaczającego ich ptactwa, niemo poruszając ustami w języku, który tylko on rozumiał. Charakterystyczne ułożenie ust do gwizdu w ptasim języku było jednak widoczne na tyle, by Cressida mogła je dostrzec, być może nabrać podejrzeń, lecz niewypowiedziane słowo jego daru przekształcił w lekki grymas będący powodem usłyszanych słów – całkowicie udawany, jednakże równie całkowicie słuszny.
Być może nimi jesteśmy — odpowiedział cicho, pocierając dłońmi o siebie. — Mogę cię jednak zapewnić, lady, że nie zamieniłbym tej klatki, gdyby istniała taka szansa. W przeciwieństwie do innych ja szanuję spuściznę mych przodków — dodał poważnym, znacznie twardszym tonem, jakby nie wygłaszał damie swojej opinii, a narzucał stanowisko, która i ona winna przyjąć w toku tej konwersacji. W perspektywie wydawało się to być absolutnie zbędne, wszak od zawsze widział lady Fawley jako tę, która podążała ścieżką arystokratycznych konwenansów, lecz w tej konkretnej chwili widział to jako potrzebę zaznaczenia terytorium w obawie przed wrogami czającymi się u drzwi. Wizja ta powoli wsączała się w jego światopogląd, gdy nabierał coraz więcej wiedzy o politycznych aspektach, gdy poszerzał swoje myśli o nieznane dotąd kwestie – tym samym pogłębiał się w dziwnej odmianie strachu niezdolnej do ukazania na zewnątrz, ale traktował to jako zbawienie, kiedy jeszcze był w stanie podążać pośród cienia złudzeń i pozorów. Przynajmniej do czasu politycznego wiecu, bowiem istniało w nim przekonanie, że tego dnia nadejdzie moment, by odsłonić niektóre z kart i pokazać choć część prawdziwego oblicza.
Służę uprzejmie — rzekł w odpowiedzi, przytakując, całkowicie popierając rzuconą myśl. Uznawał to za odpowiednie nie tylko wobec samej Cressidy, udzielając jej wsparcia, którego mógł udzielić, ale i dla sowy mogącej zaginąć w trakcie tak długiej podróży. — Jestem przekonany, że ucieszy ją list od ciebie, pani.
Uniósł się niemal w tym samym momencie, w którym lady Fawley postanowiła wstać. Odruch całkowicie pozbawiony woli, pełen za to ogłady oraz grzeczności oczekiwanej na zachowania prezentowane pośród diamentowej społeczności Wielkiej Brytanii.
Wybacz, że zabrałem ci tak wiele czasu. Pozwól, że odprowadzę cię — zaoferował, dłonią wskazując ścieżkę prowadzącą ku wyjściu z ogrodu. Nie zamierzał przerywać prezencji, póki mogła ona trwać. Towarzyszył Cressidzie w drodze powrotnej, aż uprzejmie przystanął, gdy zjawiła się wspomniana krewna i z lekkim skinieniem głowy pozwolił im odejść, samemu udając się w nieco innym kierunku.
Z myślami mknącymi szybciej niż dosłyszane ptasie trele, opuścił ogród magizoologiczny, pogrążając się w zadumie o nadchodzącym spotkaniu w Stonehenge. Pewne wątpliwości zostały rozwiane, lecz było to za mało i nie potrafił zaprzestać rozważania, jaka przyszłość czeka ich niebawem.

zt x2




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ptaszarnia - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Ptaszarnia [odnośnik]08.10.19 19:46
| 8 marca?

Powoli zbliżała się wiosna. Choć nadal jeszcze było zimno i na trawnikach zalegał śnieg, było go coraz mniej, a temperatury, po mroźnym styczniu i lutym, powoli rosły, zwiastując rychłe nadejście odwilży i początek ulubionej pory roku dziewczątka. Wiosna wlewała w jej maleńkie, delikatne serduszko nadzieję, a kilka dni temu swoje pierwsze urodziny obchodziły jej dzieci. Czas płynął tak szybko; dopiero wychodziła za mąż i dowiadywała się o brzemienności, a tymczasem jej pociechy miały już roczek, a za sobą pierwsze kroki i pierwsze słowa.
Dla jej bezpieczeństwa mąż nie pozwalał jej opuszczać dworu samotnie. W wyprawie do Londynu, do ogrodu magizoologicznego, gdzie miała spotkać się z jedną z kuzynek Williama, Isabellą, towarzyszyła jej służka. Cressie zresztą była zbyt strachliwą osóbką, by wyprawiać się do wielkiego miasta samotnie. Ale była bardzo ciekawa, o czym chciała z nią porozmawiać Isabella.
Ulubionym miejscem młódki była rzecz jasna ptaszarnia i to tam miała spotkać się z Isabellą, a później mogły odwiedzić też inne zakamarki ogrodu. Nie była tu już dość dawno, ostatni raz chyba jeszcze przed okropną burzą nękającą kraj w listopadzie i grudniu. Nawet po ustaniu anomalii nie była częstym gościem w Londynie, wybierając się do miasta wtedy, gdy było to niezbędne, zwykle z mężem lub kimś z jego rodziny. Dziś, nie licząc służki, była tu sama, obok nie było opiekuńczego mężowskiego ramienia, na którym mogła się wesprzeć, szerokich pleców za którymi mogłaby lękliwie się schować. Większość swojego czasu wolała spędzać w dworze męża, ewentualnie w odwiedzinach w swoich panieńskich stronach, gdzie regularnie bywała u rodziców i rodzeństwa. Przez ostatnie parę tygodni cieszyła się ile mogła dziećmi, pomagała też w przygotowaniach do ich urodzin, wyprawionych dla najbliższej rodziny Williama oraz swojej. Jej rodziców jako dumnych dziadków, oraz rodzeństwa jako dumnego wujostwa, też nie mogło zabraknąć w Ambleside w tak wyjątkowym dniu. Nawet pan ojciec spoglądał na nią nieco mniej srogo niż zazwyczaj, zapewne wciąż sam był zaskoczony, że ta gorsza córka, w której poradzenie sobie w życiu tak wątpił, wzorowo wypełniała powinność żony i matki.
Czekając na Isabellę przechadzała się po ptaszarni; służka stała w pobliżu drzwi. Nikogo innego aktualnie tu nie było, w zimniejsze miesiące ogród najwidoczniej nie przyciągał tyle gości co latem. Albo może większość ludzi miała teraz inne zmartwienia niż oglądanie zwierząt?
Ptaki mówiły do niej. Zawsze, gdy bywała w miejscach, gdzie były ptaki, te w jakiś sposób wyczuwały jej odmienność i zaczynały do niej mówić. Gdy przysiadła na ławeczce, ptaszyny obsiadły krzew za jej plecami, robiły tak często gdy tu przychodziła, wiele z nich chciało być blisko czarownicy obdarzonej rzadką zdolnością rozumienia ich mowy. Jeden z tych wolno latających zdecydował się nawet przysiąść na jej ramieniu. Korzystając z samotności, która pewnie niedługo się skończy, Cressie ćwierkała cichutko, porozumiewając się z ptaszkiem. Bliskość ptaszyn zawsze działała na nią kojąco i uspokajająco. Zdecydowanie jej tego brakowało przez ostatnie miesiące, choć na terenach otaczających dworek w Ambleside również żyło sporo ptaków, z którymi podczas spacerów na świeżym powietrzu mogła rozmawiać.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]09.10.19 23:18
Mocno wciągnęła powietrze po przekroczeniu progów magicznego ogrodu. Chłód ziemi wciąż mógł promieniować do stóp, ale słońce coraz częściej łaskotało jej policzki. To zdecydowanie zbyt wcześnie, aby między uklepanymi po zimie trawami móc ujrzeć pierwsze delikatne pąki. Wędrowała piękną ścieżką, wyłapując pojedyncze elementy zimowego parku. Ciało wciąż chętnie chowało się w ciepłej pelerynie, ale tego dnia nie musiała umykać przed śnieżnymi burzami. Nie spieszyła się, wiedząc, że ma jeszcze kilka minut do umówionej pory. Gdzieś tam w poszczególnych częściach magicznego zoo kryły się niesamowite stworzenia, które oglądać mogła do tej pory jedynie na kartach ksiąg. Niedawno odwiedziła to miejsce. Wspólnie z Lucindą przemierzały ośnieżone alejki, snując żartobliwe opowiastki. Spędziły wtedy mnóstwo czasu nieopodal zamarzniętej sadzawki, ale nie miały okazji zajrzeć do bahanek czy hipogryfów. Wspomnienie tamtego spotkania przywołało na usta Isabelli delikatny uśmiech. Zamyślona omal nie potknęła się o porzuconą na skrawku dróżki gałązkę. Ominęła ją w ostatniej chwili, a kiedy jeszcze oglądała się za siebie, zdołała dojrzeć za plecami jakąś postać. Może to skrzat, który spieszył, by usunąć z alejki przeszkodę. Tego dnia przybyła do Londynu sama. Bywała tutaj coraz częściej, ojciec chyba zaczął jej bardziej ufać. Skończyły się wygłupy, o których mogły mu donieść pałacowe oczy i uszy, ale to wcale nie oznaczało, że nie podejmowała próby zgłębiania nieodpowiednich części świata. Zmieniło się także jej znaczenie pod dachami słodkiego Beaulieu, w czym udział miał przecież wspaniały pierścień dumnie oplatający jej palec. Oswoiła się już z tą ozdobą, choć wciąż nie umiała stwierdzić, jakie emocje ona w niej wywołuje. Teraz po prostu pierścień trwał, znacząc ją wyraźnie różanymi śladami. Wiedziała, że dla świata to ważny symbol, taki stawał się i dla niej. Niósł obietnice, zachęcał do snucia arkadyjskich wizji, ale nigdy nie potrafiłby zastąpić obecności jego.
Tak dotarła do domu ptaków, okrągłe kształty, wielka kula wypełniona pogodnym ćwierkaniem. Ciekawiły ją stworzenia latające. Sama czuła z nimi pewien związek, a udział w kalamburach podczas zimowego balu dowiódł tego, jak niewiele wiedziała o tych fruwających żyjątkach. Rozpoznawała je w słoiczkach z ingrediencjami, umiała wskazać, czyj jest ten pazur i do jakiego wywaru należy użyć poszczególnego piórka, ale kiedy ponad jej blondwłosą postacią przelatywał żywy ptak odważnie przecinający słoneczne wstęgi, nie umiała przywołać odpowiedniej nazwy. Niewiele także wiedziała o ich przyzwyczajeniach, o tym tajemniczym ptasim życiu. To nie był psidwak, to nie feniks, o którym zdążyła się już dowiedzieć całkiem sporo. Była właściwie pewna, że gdyby rodowym symbolem nie stałaby się salamandra, to ten magiczny stwór zdobiłby dziś ściany pałacu. Tak dobrze czuła się w stroju z czerwonych i pomarańczowych piór. Minął jednak czas mistycznych labiryntów i słodkiego wina. Zbliżały się wyzwania, na które musiała się przygotować.
Z energią wkroczyła do ptaszarni. Uderzył ją dość intensywny zapach, ale nie zwróciła na to uwagi. Gdy przystanęła, przymknęła na moment oczy, wsłuchując się w miłe ćwierkanie. Potem jednak ruszyła dalej, poszukując między przyjemną zielenią postaci drogiej Cressidy. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie zatrzymała spojrzenia na znajdującej się tutaj roślinności. Tak wreszcie dostrzegła postać siedzącą na ławeczce. Początkowy uśmiech ustąpił jednak zdziwieniu. Lekko rozchyliła usta, jakby chciała ją zawołać, ale zamiast tego podeszła bliżej. – Kochana Cressido! – powitała ją serdecznie, z wyraźną radością. Miała nadzieję, że jej nadejście nie przepłoszy ptaków tak chętnie otaczających młodą lady Fawley. Natychmiast usiadła przy niej i oniemiała wpatrywała się w rudowłosą damę. Nigdy nie widziała czegoś takiego! – Czy próbujesz naśladować ich śpiew? – zapytała, bo w pierwszej chwili tylko to wpadło jej do głowy. Jeśli odgadła, to dziewczyna miała naprawdę wielki talent, bo jej ćwierkanie wydawało się tak… ptasie. Isabella westchnęła, wodząc spojrzeniem za przelatującym stworzeniem. Później jednak powróciła do kobiecej twarzyczki. – Tak miło móc cię znów ujrzeć – dodała z wcale niegasnącym entuzjazmem.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Ptaszarnia - Page 2 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Ptaszarnia [odnośnik]10.10.19 0:10
To miejsce miało swój urok, który Cressie, jako była lady Flint, musiała docenić. Wielu tutejszych gatunków zwierząt nie mogła w końcu zobaczyć w swoich rodzinnych stronach, ale w domu, w którym się wychowała, wpojono jej szacunek nie tylko do magicznej flory, ale i fauny. Nie tylko tych żyjących w lasach Charnwood. Dziewczątko wkroczyło więc w dorosłość posiadając już pewną wiedzę; nie tylko w Charnwood interesowała się roślinami i zwierzętami, ale i w szkole były to jej ulubione przedmioty. Ponadto uwielbiała jeździć konno, a także, w przeciwieństwie do rodziców i rodzeństwa, była ptakousta. Dar przypadł jej jako jedynej z kręgu najbliższej rodziny, ale często stanowił sól w oku ojca, kiedy odmawiała polowań, a także spożywania mięsa upolowanego ptactwa.
Cressie z jednej strony kochała to, że może rozmawiać z ptakami, ale z drugiej strony miała wyrzuty sumienia, że sprawiała panu ojcu zawód. Była dla niego rozczarowaniem na każdym kroku, tak przynajmniej czuła, ilekroć w jego spojrzeniu pojawił się choć cień zawodu lub dezaprobaty. Rzadko okazywał dumę, o wiele częściej ją krytykował lub porównywał do rodzeństwa, budując w młódce kompleksy i rujnując jej poczucie własnej wartości.
Właśnie dlatego, by zadowolić srogiego rodzica, starała się za wszelką cenę wpasować w jego wymagania. Nie pozwalała sobie na bunt (nie licząc ostrzegania ptaków przed polowaniami, co w dzieciństwie kilka razy jej się zdarzyło), nie kusił jej ten nieodpowiedni świat. Nie zbaczała z wytyczonych ścieżek, grzecznie, niczym po sznurku podążając drogą wytyczoną przez pokolenia szlachcianek przed nią. Brakowało jej płomiennej, krnąbrnej natury Isabelli. Była dziewczątkiem potulnym i grzecznym, wręcz uległym, a zdanie pana ojca było dla niej świętością.
Czekając na kuzynkę swego małżonka umilała sobie czas rozmową z otaczającymi ją ptakami. Używanie ptasiego języka przychodziło jej zupełnie naturalnie, nigdy nie musiała się go uczyć. On po prostu był, spływając z jej ust gdy tylko napotykała na swojej drodze jakiegoś ptaka. Taka się już urodziła – inna. Odmienna. Dziwna.
Siedząc na ławeczce, otulona materiałem niebieskiej sukni i granatowego płaszczyka, wyglądała na drobniutką i kruchą jak porcelanowa lalka. Ciemnoruda barwa włosów dodatkowo podkreślała bladość jej buzi, naznaczonej konstelacjami miodowych piegów. Pod tym względem też była wybrykiem natury. Rudym dzieckiem nierudych rodziców, siostrą nierudego rodzeństwa.
O tym, że w ptaszarni pojawił się ktoś nowy, zaalarmowały ją ptaki. Nagle zamilkły, kilka odfrunęło dalej, jeden z nich odezwał się ostrzegawczo, a Cressida powiodła spojrzeniem w stronę idącej ku niej damy. Isabella musiała zauważyć, że Cressie rozmawiała z ptakiem, a dziewczątko oblało się rumieńcem, zawstydzone myślą, że zostało nakryte na manifestowaniu swej inności.
Już w szkole zrozumiała bowiem, że nie powinna się chwalić tym co potrafi. Niewiele osób się dowiedziało, nie licząc rodziny, przyjaciółek i paru osób, które akurat nakryły ją na tym, jak rozmawiała ze swoją sową lub innym ptakiem napotkanym na szkolnych błoniach. Jej rodzina jednak była świadoma jej umiejętności, bo jako dziecko nie wiedziała jeszcze, że powinna się ze swoją innością kryć. Dopiero z czasem dorosła do tego, żeby się pilnować i nie afiszować z czymś, co mogło ściągnąć na nią niechcianą uwagę. Cressida nigdy bowiem nie lubiła przyciągać spojrzeń, szokować ani budzić kontrowersji. Chciała być jak najbardziej wzorową lady. Taką, jaką chciał ją widzieć ojciec.
- Droga Isabello – odezwała się, płynnie przechodząc na angielski. – Ja... eee... tak, próbuję je naśladować – odpowiedziała kulawo, ale nie trzeba było wielkiej przenikliwości, by dostrzec, że kłamała, a na pewno nie mówiła całej prawdy. Zarumieniła się i uciekła spojrzeniem; kompletnie nie umiała kłamać. – Prawda, że są piękne i niezwykłe? Lubię tu przychodzić i je podziwiać, to chyba mój ulubiony zakątek w tym ogrodzie – dodała, próbując zatuszować zmieszanie. Nie była pewna, czy może bezpiecznie przyznać się Isabelli do swej zdolności. Nie znała lady Selwyn zbyt dobrze, była znajomością wciąż świeżą. A Cressie bardzo nie chciała, by o jej inności plotkowano na salonach, bo na pewno budziłoby to niechciane zainteresowanie. To była rzadka umiejętność, a salony były bezlitosne wobec wszelkich przypadków odmienności i odstawania od schematów.
- Mi ciebie też bardzo miło ujrzeć. Co u ciebie słychać? Dawno się nie widziałyśmy – odezwała się po chwili. Przyglądała się Isabelli, ale kątem oka zerknęła na ptaki. Kilka wciąż siedziało na krzewie za ich plecami, ale większość spłoszyła się, gdy nadeszła nowa osoba, w której nie wyczuwały daru.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]11.10.19 19:53
Zdobiona ptasią nutą, kryjąca się między zachwycającą roślinnością i tak naturalna w niczyich oczach nie mogła uchodzić za szkaradę. Isabella już wcześniej próbowała odsłonić przed Cressidą, że jest piękna, a złośliwe szepty dyktowane przez niepewność nie powinny nigdy stawać się na tyle silne, aby móc odebrać jej tę wiarę. Wiarę w samą siebie. Gdyby Bella umiała przeniknąć do jej myśli, z pewnością zalałaby ją znów dziewczęcym oburzeniem. W swojej urodzie odnajdywała szlacheckie piękno, gładka skóra i spływające potoki jasnych fal nie potrafiły zaskoczyć. Pasowała do salonów i pięknych kreacji skonstruowanych z tiulowych chorągiewek, ale we własnej twarzy nie odnajdywała perły, jedynej i nieoczywistej. Tym klejnotem mogła stać się jednak lady Fawley. Czasem myślała sobie o tym, że gdyby tylko potrafiła malować obrazy, to wolałaby uwieczniać na nich tak intrygująco mieszające się z barwami rudowłose postacie, a nie kolejną anielską buzię. Oczywiście nie odmawiała Cressidzie dobroci i kobiecości, ale skrycie dopowiadała do jej postaci słodkie opowieści. Szlachetna krew wciąż mogła kusić czerwonymi pigmentami. Te barwy stapiały się teraz z błękitami odzienia.
Wpatrywała się w damę jak w piękny kwiat rozkwitający gdzieś w bezpiecznych cieplarniach. Nigdy nie chciałaby stać się nią – zresztą nawet by nie umiała – ale nie przeszkadzało jej to w podziwianiu tej postaci. Przez tę chwilę nawet ptaki nie zdołały zaskarbić sobie uwagi lady Selwyn. Dopiero później zarejestrowała ich poruszenie. Nigdy nie ośmieliłaby się ich skrzywdzić, ale pomyślała, że może ten wdzięczny śpiew spodobał im się na tyle, że zapragnęły zatrzymać miedzianowłosą damę tylko dla siebie. Te wyobrażenia przywołały na usta wyraźny uśmiech. Wcale nie myślała o tym nietypowym zajęciu jak o czymś złym, choć łatwo można je określić jako nietypowe.
– Nie obawiaj się, Cressido – oświadczyła natychmiast, widząc jej wyraźne zakłopotanie. Nie chciała wpędzić żony kuzyna w tak niepewny nastrój. Była nawet nieco zainspirowana podejrzanym zjawiskiem. – Pomyślałam sobie, jakie to byłoby niezwykłe… Gdyby tak móc rozumieć to urocze świergotania, gdyby móc wysłuchać o tym, jak widzą one świat, latając wysoko, wysoko ponad naszymi głowami. Czy nie uważasz, że to mogłoby być ciekawe doświadczenie? Twój głos wydawał się taki bliski dźwiękom przez nie wydawanym – mówiła, nie kryjąc się z namiętnością w głosie. Wyobraźnia podsunęła jej wizję abstrakcyjną, ale jakże bajkową! Świat skrzydlatych stworzeń mógłby okazać się też materiałem na znakomitą sztukę. Może po powrocie podsunie ten pomysł bratu? Tylko że on z pewnością nie okaże tak wielkiego entuzjazmu. – Wspaniałe miejsce, mnóstwo różnych piórek, a każdy z ptaszków jest zupełnie inny – powiedziała ciepło. Ostatecznie oderwała spojrzenie od policzków pomazanych czerwienią i rozejrzała się wokół, wyłapując gdzieniegdzie delikatne poruszenia. Nie chciała zamęczać drogiej Cressidy swoimi fantazjami.
– Nigdy nie byłam w ptaszarni, te stworzenia wydają się tak niedoceniane. I mnie wcześniej o wiele bardziej przyciągały istoty większe, a tymczasem… ten śpiew jest urzekający! – powiedziała, składając na piersi złączone dłonie, jakby to miało dopełnić obraz jej odczuć. – Zdecydowanie zbyt wiele czasu minęło, po burzliwej końcówce roku nowe miesiące okazały się spokojniejsze, trochę zatonęłam miedzy kartami mądrych ksiąg. A twoja zima? Mam nadzieję, że mroźne dni nie obfitowały w niepokoje – mówiła już spokojniej, pomijając jednak szczegóły, które tak łatwo mogłyby przywiązać je do ławki na dłużej i pogrążyć w długiej rozmowie. Nim zatopią się w morzu plotek, pragnęła dowiedzieć się więcej o tym miejscu, zabłądzić między ptasimi alejkami.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Ptaszarnia - Page 2 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Ptaszarnia [odnośnik]11.10.19 22:15
Nie potrafiła wierzyć w siebie. Tak wiele lat czuła się niedoskonała i niewystarczająca dla swego pana ojca, że w końcu w to uwierzyła i zaczęła tak o sobie myśleć. Zaś jeśli chodzi o wygląd, zawsze czuła że się wyróżnia na tle innych Flintów. Nie była podobna do rodzeństwa ani kuzynostwa, rude włosy zawsze odróżniały ją od krewnych, sprawiając że jej czupryna najbardziej rzucała się w oczy przy rodzinnym stole podczas posiłków i w innych okolicznościach. Z wiekiem kosmyki ściemniały, stając się ciemnorude, ale nadal czuła się odmienna. Zaś jej lico, w przeciwieństwie do alabastrowych lic innych młodych lady, licznie nakrapiane było złotawymi piegami, uwidaczniając geny po babce, które ominęły jej matkę i rodzeństwo, by objawić się u niej. Nie uważała się za szkaradę, ale za piękną też nie. W głębi duszy zawsze marzyła o typowo szlachetnej urodzie.
Nie wiedziała, po kim był dar rozumienia ptasiej mowy. Żadne z jej rodziców ani dziadków go nie miało, więc zapewne pochodził od kogoś z dalszych przodków, ujawniając się w trzeciej, najmniej doskonałej córce Leandera Flinta. Ojciec nigdy nie przepadał za jej darem, obwiniając go o przesadną miękkość córki, która odmawiała polowań, ale dla samej Cressidy rozumienie ptasiej mowy było oknem na świat tych stworzeń, które przynosiły jej rozmaite opowieści, co szczególnie fascynowało ją w dzieciństwie. Przed wyruszeniem do Beauxbatons dorastała wszak w niemal całkowitej izolacji od świata, jeśli nie liczyć rodziny i przyjaciół rodu. I w szkole, zanim nieśmiało otworzyła się na rówieśników, początkowo więcej rozmawiała z napotkanymi gdzieś na błoniach ptakami niż z ludźmi.
Isabella pojawiła się i zbliżyła do niej, a dziewczątko zastanawiało się, jak wiele lady Selwyn zdążyła wywnioskować z tego, co zaobserwowała. Czy domyślała się, że to, co robiła Cressida, było czymś więcej niż tylko naśladowaniem ptasiego śpiewu? Przyglądała jej się nieco niepewnie, z zakłopotaniem. W społeczeństwie istnieli czarodzieje obdarzeni zdolnością porozumiewania się ze zwierzętami, tak jak istniały półwile, metamorfomagowie czy jasnowidzący. Teoretycznie lady Selwyn mogła kogoś takiego w przeszłości napotkać, bo nawet jeśli Cressida nie znała (czy raczej – myślała, że nie zna) nikogo posiadającego ten sam dar, nie znaczyło to, że nie było takiej osoby w Hogwarcie, którego progów nigdy nie przekroczyła.
Ale w tej chwili zdała sobie też sprawę, że skoro wiedział William i kilka jego kuzynek, to i Isabella mogłaby od nich o tym usłyszeć, jeśli już nie usłyszała. Więc chyba nie było sensu dalej brnąć w kłamstwo, bo te miały bardzo krótkie nogi. Wystarczyło przecież, by jej rozmówczyni przy najbliższej wizycie u Fawleyów poruszyła temat ćwierkającej w ptaszarni Cressidy i zaraz mógł się znaleźć ktoś, kto by jej powiedział. Poza tym dziewczątko naprawdę nie potrafiło kłamać, kiedy temat rozumienia ptasiej mowy już wypłynął.
- To jest niezwykłe, droga Isabello – powiedziała cicho, mając nadzieję, że lady Selwyn jej nie wyśmieje. Wydawała się jednak dość tolerancyjna na pewne odstępstwa od normy. – Bo wiesz... ja rozumiem, co one mówią. A one rozumieją, co ja mówię do nich. Taka już się urodziłam, odmienna. Zwykle się do tego nie przyznaję, ale w rodzinie Williama niektórzy wiedzą, więc pewnie i tak byłoby kwestią czasu, żebyś się dowiedziała. Moi bliscy też wiedzieli – dodała nieśmiało, ledwie słyszalnie, oblewając się rumieńcem. Ale po chwili wyciągnęła lekko dłoń i ćwierknęła kilka razy, a jeden z małych ptaszków przysiadł na jej palcu i także zaćwierkał. – Są takie niezwykłe, każdy wyjątkowy. Zawsze mnie fascynowały, choć dopiero z czasem pojęłam, że tylko ja słyszę, co mówią, a nikt inny wokół mnie nie. Mogłam poznać ich świat lepiej niż moje rodzeństwo, a nawet pan ojciec.
W dzieciństwie myślała, że to normalne, że ptaki mówią i że las rozbrzmiewa ich szeptami. Ale z czasem pojęła, że to było dostępne tylko dla niej, wybryku natury.
- I dla mnie zima była już spokojniejsza. Mroźna, to prawda, ale wolna już od anomalii i znacznie spokojniejsza dla moich dzieci. Kilka dni temu skończyły rok – rzekła, gdy temat zszedł na kwestię tego, co porabiały w ostatnich miesiącach. – Ale mniemam, że dla ciebie był to czas ciekawy. Jeszcze nie miałyśmy okazji porozmawiać w cztery oczy o... wieściach – dodała, spoglądając na pierścień zdobiący drobną dłoń Isabelli. Była zaręczona, to takie niezwykłe i ekscytujące nawet Cressidę, mimo że była Flintówna nigdy nie cechowała się zapędami do plotek. Niemniej jednak dobrze życzyła swoim krewnym, przyjaciołom i znajomym i miała nadzieję, że lady Selwyn odnajduje szczęście w tym aranżowanym związku. – Więc kiedy ślub? – spytała jeszcze, ale w jej głosie brzmiała życzliwość, nie wścibstwo tak charakterystyczne dla wielu dziewcząt.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]12.10.19 21:30
Dziwactwa, dziwności, nieprzeciętności i wszelka inność postrzegane jako dobro lub zło zawsze rozchodziły się szybko między uchami nadstawiającymi się na apetyczną plotkę. Choć wydawało się, że pewne grupy społeczne dużo chętniej dzieliły się tego typu wieścią, to jednak Isabella trwała w przekonaniu o tym, że cały świat tak samo łakomie łapał informacje. Sensacja, jaką wzbudzały wszelkie odstępstwa od normy i objawiona nietypowość, pachniała przede wszystkim niezrozumieniem, zazdrością i lękiem przed nieznanym. Tymczasem wszelkie obce twarze, rozciągające się szeroko krainy, nieprzeniknione morza i gęste lasy skrywały o wiele więcej sekretów i wyjątkowości. Widziała rzeczywistość jako skupisko porozrzucanego wokół piękna. Niedocenianego. Cressida jako artystka mogła widzieć więcej, podczas gdy ludzie pozostawali zaabsorbowani totalnie szarymi sprawunkami. Isie wydawały się te inności zjawiskiem – godnym zatrzymania się na kilka chwil i docenienia przez wybrane zmysły. Teatralne opowiastki lubiły balansować na granicy zachwytu i absurdy. Żaden widz nie zafascynował się prostą i nieznośnie przewidywalną historyjką jak to dwoje ludzi spacerowało po parku. Tam musiało się coś wydarzyć. Nietypowość kreowała pragnienia.
Jeśli największa magia tkwić miała w szkatułkach niepozornych, to tkwiła tam wcale nie bez powodu. Choć, jak wspomniano już wcześniej, obraz młodziutkiej lady Fawley daleki był od nudnego banału, to nigdy nie pomyślałaby, że może ona chować w głębi ślicznych oczu tak inspirujące zdolności. Więc to nie była jedynie propozycja rzeźbiona przez płomienną wyobraźnię Belli. W tej kruchej skorupce kryły się ptasie głosy niezrozumiałe zarówno dla niej jak i dla większości czarodziejskiej społeczności. Powinna wykpić ją teraz? A może wyrazić wątpliwość wobec jej szlachetnej krwi? Tak postąpiłoby wiele dam w chwili zapoznania się z faktem zwierzęcoustości. Cressida urodziła się naznaczona melodiami ptaków, magia połączyła ją nierozerwalnie z ich światem. Przenigdy nie odważyłaby się uznać jej za potworne dziwadło, choć niestety wiedziała, że i takie głosy mogła spotkać na swej drodze. Wcześniej jednak nie nabrała nawet cienia podejrzeń. To przypomniało jej, jak niewiele o sobie wiedzą. Domyślała się, że tajemnicze umiejętności dla osóbki tak wstydliwej i spłoszonej jak ona mogłyby stać się uciążliwe, gdyby nagle dowiedziałoby się o tym szersze grono, ale może… może wcale tak nie było!
Czujnie popatrzyła na Cressidę, rozmyślając jednocześnie o dwóch kwestiach. Najpierw o urokach tego daru, a później, gdzieś na dalekim planie o tym, jak sama czułaby się, mogąc zakraść dzięki mowie do dusz fruwających istot. Trochę poczuła się tak, jakby nagle spłynął na nią wodospad pełen wielokolorowych pasm wody. Magia. Odrobinę dłużej myślała nad słowami, nie chcąc poddać się zbyt gwałtownym uczuciom. – Dziękuje, że mi o tym powiedziałaś. Nie jesteś odmienna, jesteś niezwykła – powiedziała, czując jakieś negatywne nuty w określeniu użytym przez Cressidę. – Przenikasz do świata niedostępnego dla potężnych czarodziejów. Czy one stają się twoimi przyjaciółmi? Opowiedz mi, o czym tak pięknie ćwierkają – poprosiła zauroczona dźwiękami, które wciąż nie cichły. Nieprzerwanie rejestrowała odgłosy i widoki. Dopiero teraz zaczynała dostrzegać, że ptaki tak chętnie i ufnie się do niej zbliżają. A wspólne ćwierkanie? Nie śmiała nawet przerwać tego niezrozumiałego dla niej dialogu. Wydawało jej się jednak, że doświadcza właśnie bardzo niecodziennego zdarzenia.  
Szeroki uśmiech rozniecił się na jej ustach, gdy wspomniała o urodzinach dzieci. Wiec to już rok. Jakże szybko mijał czas, dostarczając niespodzianki tak nagle. Spojrzeniem pomknęła za odlatującymi piórkami. Znikały w gęstwinie zieleni, aby zaraz znów wrócić na przyjazne ramię rudowłosej. – Wieści… – powtórzyła za nią nieco rozkojarzona. – Ślub latem, jest jeszcze mnóstwo czasu, ale potężne Chateau Rose już zdołało odsłonić przede mną kilka swoich sekretów – oświadczyła nieco żartobliwie. – Próbuję je pokochać i… och, Cressido, widziałam smoki! – oznajmiła dość żywiołowo. To ważne przeżycie. Kilkudniowy pobyt w pałacu Rosierów pozwolił jej zwiedzać nie tylko tajemnicze korytarze, ale i zakątki w rezerwacie. Próbuję je pokochać brzmiało jednak dość dwuznacznie. Isabella nie chciała chyba mówić o samym Mathieu. Coś się zmieniało, ale to były kwestie wciąż dość mocno zaszyfrowane. – Przejdziemy się po ptaszarni? Byłabym szczęśliwa, gdybyś zechciała opowiedzieć mi o mieszkających tutaj gatunkach… – zaproponowała, powoli podrywając się z ławki.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Ptaszarnia - Page 2 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Ptaszarnia [odnośnik]13.10.19 1:05
Odmieńcom nie było łatwo. Choć Cressida przez całe życie starała się usilnie dopasować do woli pana ojca i być jak najbardziej typowym Flintem, nie zawsze wychodziło jej to idealnie. Niemniej jednak przynajmniej nigdy nie popełniła najgorszej z przewin, jaką byłaby zdrada krwi. Nigdy nie przyjaźniła się z nikim nieodpowiednim i nie przynosiła ojcu wstydu niegodnymi poglądami. Pod tym względem była bardzo schematyczna, uważnie dobierając swoich znajomych i zachowując się tak, jak wymagano tego od lady.
Na to, że urodziła się ruda, piegowata i z darem rozmawiania z ptakami nic poradzić nie mogła. Tak po prostu się złożyło, geny spłatały jej psikusa, a może, patrząc na to pod nieco innym kątem, podarowały jej coś wyjątkowego i niespotykanego, możliwość poznania świata niedostępnego innym czarodziejom. Ale czy czyniło ją to mniej szlachetną? Raczej nie, w końcu dzieci mugoli raczej nie rodziły się z podobnymi predyspozycjami, zapewne płynącymi tylko w od dawna czarodziejskiej krwi. Czy lady noszące w sobie domieszkę krwi wili były mniej szlachetne od innych? Nie, Cressida mogłaby wręcz przysiąc, że były bardziej pożądane przez wysoko urodzonych mężczyzn, pragnących cieszyć oczy ich urodą.
Dar otwierał przed Cressidą liczne możliwości, począwszy od możliwości rozumienia ptasich głosów, przez rozmowę z nimi, a nawet skłanianie ich do różnych rzeczy. Mogła swoją mocą wpłynąć na ptaki, by zaatakowały kogoś, kto jej zagrażał. Kiedyś w dzieciństwie niechcący napuściła gromadkę leśnych ptaków na dokuczającego jej kuzyna, sięgając po zdolności nieco bezwiednie. Kiedyś użyła tego świadomie, szczując sową mężczyznę, który okradł ją na Pokątnej. Ale do tej pory nigdy nie zdarzyło się, by prosiła ptaki o coś, co mogłoby zagrozić im samym. Była dla nich dobra i łagodna, przejmowała się ich losem do tego stopnia, że była gotowa zaryzykować gniewem pana ojca, ale odmawiała polowań na nie w czasach, gdy jeszcze zabierał ją do lasu i próbował przysposobić do tej rodowej tradycji.
Rzeczywiście wiedziały o sobie wciąż niewiele, ale warto było to zmienić, skoro Isabella była kuzynką jej męża, a więc połączyło je pewne subtelne powiązanie. Poza tym były w podobnym wieku i gdyby dane im było chodzić do tej samej szkoły, byłyby razem na roku. Być może byłyby dziś bliskimi przyjaciółkami... A może i nie? Nie wiadomo, jak układałaby się ich relacja, gdyby uczyły się razem.
- Dziękuję, że tak myślisz. I w końcu, jakby nie patrzeć... za sprawą Williama jesteśmy prawie rodziną, nawet jeśli przez różne szkoły nie dane było nam poznać się dawno temu – odezwała się. – Mój pan ojciec nie podzielał tego przekonania, moje umiejętności... były mu raczej solą w oku – dodała wstydliwie, spuszczając wzrok i czując ogromne wyrzuty sumienia, że powiedziała o swym panu ojcu coś takiego. Darzyła go przecież czcią i bezgranicznym szacunkiem nawet po ślubie, był jej największym autorytetem. Zmieniła temat, rozwijając kwestię działania swojego talentu. – Nawiązywanie relacji z ptakami jest pewnym... procesem. Te tutaj podchodzą do mnie, bo bywałam tu w przyszłości i już mnie znają, poza tym mój dar zawsze w pewien niewytłumaczalny sposób przyciąga do mnie ptaki, one czują, że je rozumiem i mówią do mnie. Zanim wyszłam za mąż z niektórymi żyjącymi w moich rodzinnych stronach zdążyłam się, ujmijmy to tak, zaprzyjaźnić. W Ambleside też zdążyłam już poznać niektóre okoliczne ptaki. To ułatwia nawiązanie więzi i sprawienie, że ptak nie ucieknie przy próbie nawiązania komunikacji – wyjaśniła pokrótce. Miała całe lata, by nawiązać relacje z ptactwem w okolicach Charnwood, niejednokrotnie ratowała też ptakom życie, ostrzegając je przed polowaniami. Podchodziła do nich z ogromną wrażliwością i dobrocią, niektóre z nich rzeczywiście mogąc z czasem określić mianem przyjaciół. Na pewno na to miano zasługiwała jej sowa, będąca czymś więcej niż posłańcem jej poczty. Ale to, że była wobec ptaków tak dobra i miękka, sprawiało że nie potrafiła na nie polować (bo jak miała skrzywdzić coś, czego głos słyszała jakby to była mowa ludzka?) ani spożywać ptasiego mięsa pochodzącego z rodowych polowań. Pan ojciec uważał to za słabość.
Nie sprawiło jej większej trudności poprosić małego ptaszka, by przysiadł na jej palcu. Nic mu nie groziło, był więc spokojny i ufny, przyzwyczajony do odwiedzających ptaszarnię ludzi.
- Czy mogłabym cię jednak prosić, żeby to... zostało między nami? – odezwała się po chwili. Czy mogła ufać Isabelli? Czy może popełniła błąd, obdarzając ją kredytem zaufania przez wzgląd na jej pokrewieństwo z Williamem? Często cechowała się zbyt dużą naiwnością wobec ludzi.
Zaciekawiła się kwestią zmian w życiu Isabelli, na którą spadło poważne, ale jakże istotne zobowiązanie. Każda szanująca siebie i swój ród lady musiała wyjść za mąż, koniecznie młodo. Wysłuchała jej słów z ciekawością, podejrzewając, że zaręczenie Selwynówny z Rosierem było znaczące i zapewne powiązane z polityką, skoro Selwynowie niedawno się nawrócili. Mimo to wierzyła, że lady Selwyn będzie szczęśliwa.
- Miło mi to słyszeć, droga Isabello – ucieszyła się. – Naprawdę widziałaś smoki? I jakie one są? – dopytywała, bo choć oczywiście widziała smoki na obrazkach w książkach, nie miała okazji ujrzeć ich na żywo. W lasach Charnwood żyło mnóstwo stworzeń, ale nie smoki. – Jasne, przejdźmy się – zgodziła się. Podniosła się z ławeczki, ruszając w stronę najbliższej ścieżki. Część ptaszarni była otwarta, ale znajdowały się tu też zamknięte woliery z rzadszymi, niekiedy magicznymi gatunkami ptaków. Korzystając ze swojej wiedzy Cressida mogła opowiadać Isabelli o tych, które akurat przewijały się w zasięgu ich wzroku. Nie była jednak magizoologiem, więc jej wiedza nie była bardzo specjalistyczna.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]13.10.19 21:41
Los splótł ze sobą ścieżki Cressidy i Williama, a później pozwolił, by przed rudowłosą stanęła Isabella. Choć potrafiła ubierać maski i rozpoczynać grę, to jednak wcale nie snuła żadnej wstrętnej intrygi wobec żony kuzyna. Z początku pomyślała o niej neutralnie. Przyjęła lady Fawley jak część rodziny, kolejny kawałek dopasowujący się do tej układanki. Obydwie się w niej urodziły, ale teraz przysunięto je jeszcze bliżej. Od czasów nieokrzesanej dziewczynki ganiającej wesoło za kuzynami do momentu poważnych debiutów, kiedy to wcale nie chciała dorastać, mogła poznać bardzo wiele dam. Jedne podobały się jej bardziej, a inne mniej. Już w Hogwarcie przyuważyła, że lubiła otaczać się silnymi charakterami, duszami nieprzewidywalnymi i wzniecającymi w niej gęste pożary. Jak lady Bulstrode, o której od czasu feralnych listów już nie mogła powiedzieć niczego dobrego. Bella nie uznawała swej dzisiejszej towarzyszki za taką osobę, a jednak wiedziała że była dobrą i ciepłą duszą daleką od haniebnych, dworskich intryg. Może jednym z niewielu zachowanych w tym gronie wyjątków. Na każdym kroku, pod każdym dachem dowiadywała się o tajemniczych sprawach i niewdzięcznych plotkach. Nie zaprzeczała, że sama stawała się ich częścią i również sprawczynią. Trudno było pozostawać nieporuszoną skałą, kiedy świat nieustannie podrzucał pod nogi ciężkie kamienie. Wytrenowany spokój i bezwzględne posłuszeństwo nikły, ale Cressida nie przestawała trwać jako ten anielski posąg, niewinny i pełen słodyczy, a jednocześnie malarsko utalentowany. Nie była mdłym przypadkiem, urodziła się pośród pięknych balów i klejnotów. Teraz jeszcze okazywało się, że jej atuty nie kończyły się na pędzlu i piegach. Posiadała magiczną, nietypową zdolność, która wyróżniała nieśmiałą kobietę na tle całego stada strojnych sukien.
Mimo to jasne wkrótce się stało, że ogień Belli zderzał się ze spokojną poprawnością lady Fawley. Bez trudu odgadła, że chociaż los łączył je coraz liczniejszymi punktami, to jednak buzowała w nich zupełnie odmienna energia. Nie przeszkadzała ona w wymianie serdeczności, plotek i ciekawostek, ale wątpiła w faktycznie połączenie tych dwóch dusz. I nagle znów zatęskniła za nieco dziwaczną, ale tak jej drogą Uną. Złamane serce przestało krwawić, ale okazało się, że nie tak łatwo wyciąć wiele lat wspólnych szlacheckich wojaży. Isabella nie szukała zastępstwa za nią, ale możliwość spędzania czasu w towarzystwie innych dam okazywała się zbawienna. W nikim jednak nie zdążyła upatrzyć na nowo swej bratniej duszy, choć z wieloma osobami poznanymi dopiero niedawno zdołała odnaleźć, ku zdziwieniu, wspólny język. Czasami przyjaciele przychodzili niespodziewanymi drogami. Jak ptaki z zaufaniem zerkające w śliczne oczy rudowłosej.
– Wciąż możemy wiele nadrobić. U mnie jesteś zawsze mile widziana – powiedziała, szczerze, na moment delikatnie kryjąc jej dłoń swoją własną. Zabrała ją jednak szybko, by nie osaczać wrażliwej Cressidy nieplanowanym dotykiem. – Twój tata na pewno nie myślał o tobie źle. Jakże by mógł o swojej drogiej córce? Ten talent może budzić zdziwienie, to nowość i związane z nią poczucie niewiedzy, ale jestem pewna, że dziś spogląda na ciebie inaczej. Czy się mylę? – mówiła, wysuwając dość odważne przekonania. Wierzyła, że ma rację i nie zapędza się zbyt daleko. Zrozumiałaby, gdyby dziewczyna nie zechciała podzielić się odpowiedzią. – Czy to możliwe, że mimo znacznie większej od nich postaci widzą w tobie część swojego świata, jakbyś była jedną z nich? Nie krzywdzisz ich, przemawiasz w ich języku. Czy upatrują w tobie inne stworzenie? Tak sobie myślę, że mogłabym na jeden dzień móc porozmawiać z nimi i dowiedzieć się, jak widzą nasz ludzki świat, co czują, gdy wzbijają się w powietrze. Czy to podobne uczucie do latania na miotle? – wyrażała swoje rozmarzone wizje. Nie znała szczegółowych przygód Cressie w ptasiej rzeczywistości, ale bujna wyobraźnia już umiała stworzyć długie rozdziały bajkowych opowiastek. Wydawało jej się, że sama ona nie mówi o swoim darze jako o czymś, czego używała niechętnie – wręcz przeciwnie. Selwyn cieszyła się z tego, byłoby okrutnym wyrzec się tak wspaniałej mowy, tylu niebanalnych możliwości! Rozumiała jednak powagę związaną z prośbą towarzyszki i lekko pokiwała głową, porzucając zbyt zdradliwe, ochocze uśmiechy. – Nikomu nie powiem – obiecała, naprawdę wierząc, że uda jej się powstrzymać swój czasami zbyt długi język. Płynęła z falą emocji i niestety nie kończyło się to w pewnych przypadkach dobrze. Oby tym razem mogła dotrzymać słowa. Pokrewieństwo właściwie niewiele zmieniało. Gdyby to była bliska koleżanka poznana na sabacie, równie mocno pilnowałby jej sekretu.
– Rozmaite, droga Cressido. Jest tyle gatunków, tyle kolorowych łusek i tak różne skrzydełka. Nie widziałam wielu, głównie te słabsze i chore, szczególnie chronione. Mathieu oprowadził mnie po terrarium. Każdy smoczy dom skrywa inną historię, niektóre są bardzo przykre. Rezerwat jest wspaniałym azylem – podzieliła się z nią swoimi wrażeniami z pobytu w rezerwacie. Później chętnie podążyła razem z nią alejką. Rozglądała się i z zachwytem wyłapywała tak różnorodne piórka. – Gdybyś mogła stać się ptakiem, to którym byś była? – zapytała, spoglądając teraz na nią. Była pewna, ze to coś, o czym Cressidzie wcześniej zdarzało się rozmyślać.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Ptaszarnia - Page 2 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Ptaszarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach