Ślepy zaułek
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ślepy zaułek
Opodal podniszczonej knajpy, gdzieś koło wiecznie nieświecącej latarni znajduje się wąska, pogrążona w mroku uliczka - uliczka zakończona wysokim, masywnym murem, którego to nie sposób przeskoczyć, na którego nie sposób się wspiąć, nawet przy pomocy drugiej osoby. Ludzie szemrają, iż to właśnie tutaj, wśród wiecznie zalegających śmieci i odpadków, kamiennych ścian budynków poplamionych czerwienią, swe spotkania odbywają podejrzane typki Śmiertelnego Nokturnu. Paserzy, nieszkodliwi przemytnicy, handlarze ziela wiedźm, czy i gorsi, zepchnięci poza margines społeczny recydywiści umiłowali sobie ów ślepy zaułek do załatwiania swych szemranych interesów, ubijania targów, załatwiania między sobą zatargów. Obowiązuje ich chyba jakaś niepisana zasada, gdyż zaułkiem tym potrafią się dzielić, potrafią nie wchodzić sobie w paradę - a przynajmniej w większości przypadków. Jedynie czasem znaleźć tu można jakiegoś nieboszczyka.
/wrzesień/
Kręciło mu się w głowie od smrodu potu, tytoniu tudzież brudu - zlepkiem wywernowej woni karmił swoje płuca przez ostatnie kilka godzin, gdy uwijał się za kontuarem w szaleńczym tempie nadawanym przez wywłoki Nokturnu. Dosłownie padał na twarz – marzył tylko o rzuceniu się na swój zniszczony materac i ucieczce w objęcia (M)Orfeusza. Potrzebował choć przez chwilę pooddychać powietrzem może nie świeżym, lecz przynajmniej takim, w którym stężenie Nokturnu było wystarczająco rozcieńczone. Aczkolwiek czekała go jeszcze jedna interwencja - musiał wyprowadzić z baru naprutego klienta, który uznał chyba, że podoła walce z tuzinem rosłych mężczyzn.
Ostatnie, czego Felix teraz pragnął, to użeranie się z tym obijmordą (idące w pakiecie z dawaniem popisu swej (nie)umiejętności walki), lecz nie mógł nic poradzić na zew krwi odzywający się w pijaczku, który zamiast okazać mu wdzięczność... Rozpoczął ten nierówny sparing.
Postawny brodacz zataczał się na zapewne roztańczonym w jego oczach bruku, skracając dzielący ich dystans. Spotkanie było więc nieuniknione – Tremaine przestał już liczyć na to, że po prostu się rozejdą, nie wchodząc sobie w paradę i ruszą w swoją stronę. Czekała go ostatnia prosta do domu; Bena natomiast któraś tam krzywa – niemniej jednak nie musieli przecież wszczynać bezsensownej bójki, mającej na celu… naznaczenie terytorium? Wyładowanie furii?
Cóż, jeśli pod zarośniętą plątaniną brązowanych krzaczków kryła się choć namiastka mózgu, z całą pewnością dzisiaj musiała ona przestać poprawnie funkcjonować, bowiem rosły mężczyzna najwidoczniej nie zamierzał przepuszczać Tremaine’a.
- Odsuń się… – nie zdążył dopełnić zdania uroczą inwektywą opiewającą szybkość procesów myślowych upadłej gwiazdeczki, o której życiu rozpisywały się pismaki (czyżby Benjamin Wright nie mógł się pogodzić z tym, że nie świeci już tak jasno?). A przynajmniej tak słyszał od klienta namiętnie czytającego Czarownicę do Ognistej.
Ben zaskoczył go szybkością, z jaką zamachnął się w jego stronę pięścią. Tremaine zareagował instynktownie, starając się uchylić, choć intuicja niezbyt optymistycznie podpowiadała mu, że nie ma to najmniejszych szans.
Kręciło mu się w głowie od smrodu potu, tytoniu tudzież brudu - zlepkiem wywernowej woni karmił swoje płuca przez ostatnie kilka godzin, gdy uwijał się za kontuarem w szaleńczym tempie nadawanym przez wywłoki Nokturnu. Dosłownie padał na twarz – marzył tylko o rzuceniu się na swój zniszczony materac i ucieczce w objęcia (M)Orfeusza. Potrzebował choć przez chwilę pooddychać powietrzem może nie świeżym, lecz przynajmniej takim, w którym stężenie Nokturnu było wystarczająco rozcieńczone. Aczkolwiek czekała go jeszcze jedna interwencja - musiał wyprowadzić z baru naprutego klienta, który uznał chyba, że podoła walce z tuzinem rosłych mężczyzn.
Ostatnie, czego Felix teraz pragnął, to użeranie się z tym obijmordą (idące w pakiecie z dawaniem popisu swej (nie)umiejętności walki), lecz nie mógł nic poradzić na zew krwi odzywający się w pijaczku, który zamiast okazać mu wdzięczność... Rozpoczął ten nierówny sparing.
Postawny brodacz zataczał się na zapewne roztańczonym w jego oczach bruku, skracając dzielący ich dystans. Spotkanie było więc nieuniknione – Tremaine przestał już liczyć na to, że po prostu się rozejdą, nie wchodząc sobie w paradę i ruszą w swoją stronę. Czekała go ostatnia prosta do domu; Bena natomiast któraś tam krzywa – niemniej jednak nie musieli przecież wszczynać bezsensownej bójki, mającej na celu… naznaczenie terytorium? Wyładowanie furii?
Cóż, jeśli pod zarośniętą plątaniną brązowanych krzaczków kryła się choć namiastka mózgu, z całą pewnością dzisiaj musiała ona przestać poprawnie funkcjonować, bowiem rosły mężczyzna najwidoczniej nie zamierzał przepuszczać Tremaine’a.
- Odsuń się… – nie zdążył dopełnić zdania uroczą inwektywą opiewającą szybkość procesów myślowych upadłej gwiazdeczki, o której życiu rozpisywały się pismaki (czyżby Benjamin Wright nie mógł się pogodzić z tym, że nie świeci już tak jasno?). A przynajmniej tak słyszał od klienta namiętnie czytającego Czarownicę do Ognistej.
Ben zaskoczył go szybkością, z jaką zamachnął się w jego stronę pięścią. Tremaine zareagował instynktownie, starając się uchylić, choć intuicja niezbyt optymistycznie podpowiadała mu, że nie ma to najmniejszych szans.
what matters most is how well you walk through the f i r e.
Ostatnio zmieniony przez Felix Tremaine dnia 10.12.15 12:41, w całości zmieniany 1 raz
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Felix Tremaine' has done the following action : rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Tak, zobaczył gwiazdy w objęciach nocnego szaleństwa – ale nie te namalowane po wewnętrznej stronie powiek, lecz punkciki świetliste na nieboskłonie. W dziwny sposób zdeformowane, gdyż zakręciło mu się w głowie od impetu, z jaką pięść mocarna siała spustoszenie w jego uzębieniu. Ból wykrzywił twarz Felixa, gdy przynajmniej połowa zębów (i zębów połowy, ćwiartki czy tam inne części) malowniczo wzbiła się w powietrze, a on poczuł na wargach metaliczny posmak krwi.
Zrobił krok do tyłu, przyglądając się napastnikowi początkowo wciąż będąc jedynie w szoku, który jednak ustępował coraz silniejszym emocjom. Co ten skurwysyn sobie w ogóle myślał? To jest, poprawka, dlaczego nie ruszył szarych komórek i w ogóle zrobił coś tak skrajnie głupiego? Że niby skoro jest dwa razy szerszy i o głowę wyższy, to może sobie tak po prostu wymierzać (nie)sprawiedliwość, bo akurat będzie miał na to ochotę?
- Ognista wyszarła Ci jusz wszystkie szale komólki? – warknął, starając się zadać to pytanie z godnością, choć poległ w walce z r i zlepkiem trudnych do wymówienia spółgłosek. Krew pociekła mu po brodzie, a Felix zrobił pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy – wycelował prawą nogą w kutasa tego kutasa.
Zrobił krok do tyłu, przyglądając się napastnikowi początkowo wciąż będąc jedynie w szoku, który jednak ustępował coraz silniejszym emocjom. Co ten skurwysyn sobie w ogóle myślał? To jest, poprawka, dlaczego nie ruszył szarych komórek i w ogóle zrobił coś tak skrajnie głupiego? Że niby skoro jest dwa razy szerszy i o głowę wyższy, to może sobie tak po prostu wymierzać (nie)sprawiedliwość, bo akurat będzie miał na to ochotę?
- Ognista wyszarła Ci jusz wszystkie szale komólki? – warknął, starając się zadać to pytanie z godnością, choć poległ w walce z r i zlepkiem trudnych do wymówienia spółgłosek. Krew pociekła mu po brodzie, a Felix zrobił pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy – wycelował prawą nogą w kutasa tego kutasa.
what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Felix Tremaine' has done the following action : rzut kością
'k100' : 21
'k100' : 21
Szalone uderzenie pięścią, jakie zaserwował swemu wybawcy, dosięgnęło celu, nie sprawiając jednakże Benjaminowi takiej przyjemności, jakiej się spodziewał. Morze wypitego alkoholu tłumiło wszelkie bodźce, zarówno przykre - chłód wieczoru, psychiczny dyskomfort, ból pięści, skonfrontowanej z przecież twardą ligaturą zębów - jak i te radosne, jakie mogły opanować ciało mężczyzny tylko po widowiskowym ciosie w twarz przeciwnika. Wybuch endorfin powinien go oślepić i obdarować satysfakcją niemalże tak nakręcającą jak podobnie intymny kontakt z kobietą, ale...nic takiego się nie stało. Dłoń równie dobrze mogła z nieprzyjemnym chrzęstem trafić w pustkę: stawiającą opór, krwawiącą i emanującą wszelkimi ludzkimi aurami, jednakże pustkę. Co zirytowało Wrighta niemożebnie. Potrzebował katalizatora emocji i ujścia uczuć, sposobu na poradzenie sobie z tym całym koszmarem, jaki stawał się jawą dzięki jego życzeniom (bo czyż nie właśnie obraz barczystej sylwetki Zaima, zamkniętej w dębowym drewnie, pojawił się przed jego oczami w pierwszej chwili po odczytaniu listu Harriett?). Chciał krwi, mięsa, bólu i tego cudownego zastrzyku adrenaliny, czyszczącego umysł lepiej niż najtrafniej rzucone zaklęcie.
Oczywiście widział białe kroki zębów, posypujących się uroczym łukiem na bruk, widział krew zalewającą brodę jegomościa szybciej niż podejrzewał, lecz nie przyniosło mu to żadnej zbawczej satysfakcji. Nie otrząsnął nawet pięści - zapewne z odbitymi zębami Felixa na knykciach - po prostu ciemnym, gniewnym spojrzeniem obserwując nożne zakusy nieznajomego na swoją godność i zanim powziął jakiekolwiek działania, mające na celu uleczenie duszy, zrobił chwiejny krok w bok, chcąc uniknąć uderzenia.
Oczywiście widział białe kroki zębów, posypujących się uroczym łukiem na bruk, widział krew zalewającą brodę jegomościa szybciej niż podejrzewał, lecz nie przyniosło mu to żadnej zbawczej satysfakcji. Nie otrząsnął nawet pięści - zapewne z odbitymi zębami Felixa na knykciach - po prostu ciemnym, gniewnym spojrzeniem obserwując nożne zakusy nieznajomego na swoją godność i zanim powziął jakiekolwiek działania, mające na celu uleczenie duszy, zrobił chwiejny krok w bok, chcąc uniknąć uderzenia.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Wykonanie niemalże tanecznego kroku nie wymagało na szczęście wielkich umiejętności akrobatycznych, bo Benjamin nie dość, że uniknął najtragiczniejszego w skutkach kopniaka (dobrze pamiętał palące cierpienie z portierni), to także zachował pion, nie zaściełając brudnego bruku zaułka swoją skromną sylwetką. Dopiero po tej sekundzie zastanowienia mógł na dłużej skupić wzrok na zakrwawionej twarzy przeciwnika, wcale niewzruszony ani jego stanem ani właściwie przypadkowością kontaktu. Ten mały (wcale niemały) szczyl (wcale nie wyglądał na piętnastolatka) oraz pederasta (te długie włosy, ohyda) śmiał przeszkodzić mu w bolesnej barowej burdzie a teraz coś bełkotał pod bladym nosem, plując krwią oraz dziwnymi odłamkami. Stanowiąc idealny cel wyładowania benjaminowskiej agresji.
- Ty śmierdzący psidwakosynu...- wybełkotał z właściwą sobie intonacją człowieka-erudyty, nie tylko poruszony bagnem emocji, ale i haniebnymi zakusami długowłosego na swoją męskość. Taka obraza nie mogła ujść płazem, dlatego Ben niewiele myśląc (a właściwie myśląc wiele mniej niż zazwyczaj) skierował dłoń w stronę szyi jegomościa, chcąc zacisnąć palce na jego skórze.
- Ty śmierdzący psidwakosynu...- wybełkotał z właściwą sobie intonacją człowieka-erudyty, nie tylko poruszony bagnem emocji, ale i haniebnymi zakusami długowłosego na swoją męskość. Taka obraza nie mogła ujść płazem, dlatego Ben niewiele myśląc (a właściwie myśląc wiele mniej niż zazwyczaj) skierował dłoń w stronę szyi jegomościa, chcąc zacisnąć palce na jego skórze.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Chybił. A raczej to pijany w sztok olbrzym dał radę uchylić się przed kopniakiem Felixa. Celując w twarz Wrighta, Tremaine splunął siarczyście obrzydliwą mieszanką śliny z krwią, która wypełniała jego usta. Wciąż miał przed oczami fragmenty swoich zębów w jego wyobraźni wylatujące co najmniej na sążeń w górę, gdy jucha tryskała z niego szeroko i rozbryzgliwie.
Zrobił zbyt szybki odskok, przez co stracił równowagę – poratował się więc oparciem się ręką o fakturę chłodnej ściany domu, która wyrosła za jego plecami. Niedobrze. Przyparty do muru przez tego dryblasa nie będzie miał niemal żadnego pola manewru.
Zmierzył rozjuszonego przeciwnika spojrzeniem do cna przepełnionym gniewem, który zdawał się wypełniać w tym momencie całe jego ciało. Miał ochotę odpłacić mu pięknym za nadobne i spróbować wybić choć kilka zębów, jednak to Benjamin (znowu) zaatakował jako pierwszy, wyciągając swe potężne łapsko w stronę Tremaine'a.
Poczuł jak opuszki palców muskają jego szyję niemalże delikatnie – stanowiąc jedynie preludium do symfonii odgłosów wydawanych przez podduszanego człowieka. W ostatniej chwili cofnął głowę, wyszarpując się z uścisku…? A może nie zdążył już tego uczynić?
Zrobił zbyt szybki odskok, przez co stracił równowagę – poratował się więc oparciem się ręką o fakturę chłodnej ściany domu, która wyrosła za jego plecami. Niedobrze. Przyparty do muru przez tego dryblasa nie będzie miał niemal żadnego pola manewru.
Zmierzył rozjuszonego przeciwnika spojrzeniem do cna przepełnionym gniewem, który zdawał się wypełniać w tym momencie całe jego ciało. Miał ochotę odpłacić mu pięknym za nadobne i spróbować wybić choć kilka zębów, jednak to Benjamin (znowu) zaatakował jako pierwszy, wyciągając swe potężne łapsko w stronę Tremaine'a.
Poczuł jak opuszki palców muskają jego szyję niemalże delikatnie – stanowiąc jedynie preludium do symfonii odgłosów wydawanych przez podduszanego człowieka. W ostatniej chwili cofnął głowę, wyszarpując się z uścisku…? A może nie zdążył już tego uczynić?
what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Felix Tremaine' has done the following action : rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Ten sam mężczyzna, który mówił o prawie moralnym szwendającym się nad gwiaździstymi latarniami, wspomniał również, że gdy zbyt długo spoglądasz w otchłań, otchłań patrzy też w ciebie. A walcząc z potworem, możesz nieopatrznie sam się nim stać.
Kim jesteś, Benjaminie Wright? Co popycha Cię do wyżywania się na przypadkowej osobie? Jakie problemy zatapiasz sumiennie – od kilku lat – w brudnych, wywernowych kuflach? Felix nie wierzył w to, że jakakolwiek forma przemocy bądź zagubienia się w życiu mogła powstać samoistnie. Zawsze coś się za tym kryło. Historia albo zdarzenie bolesne, o którym stojący zbyt blisko niego mężczyzna tak bardzo pragnął zapomnień, że zatracał się w całkowitej destrukcji.
Już czuł na sobie fantomowy uścisk brutalnie zaciskających się na jego gardle palców, lecz na szczęście udało mu się wyszarpać. Cofając się do tyłu, tym razem przylgnął całym ciałem do ściany, więc schylił się pospiesznie, przemieszczając się w prawo, by uciec z potrzasku.
To nie była pierwsza walka z klientem Wywerny, ale z pewnością jedna z tych, które zaczęły się wybitnie falernie. Przypomniał sobie rozmowę z Octaviusem dotyczącą sposobów na najszybsze pokonanie przeciwnika. Z całą pewnością najskuteczniejszą metodą było powalenie rywala na ziemię i dociśnięcie do podłoża, unieruchamiając jego kończyny.
Zmierzył Benjamina wzrokiem, zastanawiając się, czy ma w ogóle szanse przewrócić to umięśnione cielsko, ale… Wright był pijany w sztok, więc…?
Ustawił się bokiem, rzucając się w jego stronę arsenałem swych siedemdziesięciu kilogramów. Sporo ryzykował tym posunięciem, jednak łudził się, że uda mu się zmienić pozycję Bena z wertykalnej na horyzontalną.
Kim jesteś, Benjaminie Wright? Co popycha Cię do wyżywania się na przypadkowej osobie? Jakie problemy zatapiasz sumiennie – od kilku lat – w brudnych, wywernowych kuflach? Felix nie wierzył w to, że jakakolwiek forma przemocy bądź zagubienia się w życiu mogła powstać samoistnie. Zawsze coś się za tym kryło. Historia albo zdarzenie bolesne, o którym stojący zbyt blisko niego mężczyzna tak bardzo pragnął zapomnień, że zatracał się w całkowitej destrukcji.
Już czuł na sobie fantomowy uścisk brutalnie zaciskających się na jego gardle palców, lecz na szczęście udało mu się wyszarpać. Cofając się do tyłu, tym razem przylgnął całym ciałem do ściany, więc schylił się pospiesznie, przemieszczając się w prawo, by uciec z potrzasku.
To nie była pierwsza walka z klientem Wywerny, ale z pewnością jedna z tych, które zaczęły się wybitnie falernie. Przypomniał sobie rozmowę z Octaviusem dotyczącą sposobów na najszybsze pokonanie przeciwnika. Z całą pewnością najskuteczniejszą metodą było powalenie rywala na ziemię i dociśnięcie do podłoża, unieruchamiając jego kończyny.
Zmierzył Benjamina wzrokiem, zastanawiając się, czy ma w ogóle szanse przewrócić to umięśnione cielsko, ale… Wright był pijany w sztok, więc…?
Ustawił się bokiem, rzucając się w jego stronę arsenałem swych siedemdziesięciu kilogramów. Sporo ryzykował tym posunięciem, jednak łudził się, że uda mu się zmienić pozycję Bena z wertykalnej na horyzontalną.
what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Felix Tremaine' has done the following action : rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Dłonie, mające zacisnąć się pieszczotliwie na delikatnej skórze szyi Felixa, przecięły tylko powietrze, nieprzyjemnie zatrzymując się na chropowatej ścianie, morderczej dla równo wykonanego manicure jak i dla paznokci udekorowanych czarnymi półksiężycami brudu, zdrapanego z lepkich desek baru Wywerny. Powinien przyjrzeć się w zdezorientowaniu swoim rąsiom, niosącym zawsze pomoc oraz miłość, ale w zaułku było zbyt ciemno a samemu Benowi troiło się w oczach - przyjął więc porażkę swych duszących zakusów z zadziwiająca godnością. Oraz ciągle narastającym gniewem, osiągającym już pułap niemalże śmiertelny. Było mu niedobrze, skóra paliła żywym ogniem i miał tego wszystkiego dość, rozgoryczony wewnętrznym bólem. Na razie doskonale stłumionym zbawienną Ognistą, dodającą mu sił, animuszu oraz pomagającą wytępić rozum do zera. Po co wszczynał burdę z kimś, kto chciał mu pomóc? Na to pytanie nie było żadnej odpowiedzi, mózg Wrighta nie zamierzał współpracować, dokonując masochistycznej lobotomii, pozostawiającej jedynie gąbczaste kulki nerwów odpowiadające za rozdawanie na prawo i lewo ciosów.
Właściwie nawet nie zdążył się odwrócić, kiedy szalony młokos znów postanowił go zaatakować, tym razem całą niebagatelną posturą swego dryblasowatego ciała. Jaimie nie miał czasu na wykonanie radosnego skoku źrebaka w bok ani nawet na wytarcie krwistej śliny, ściekającej mu po zakamarkach brody. Mógł po prostu próbować utrzymać się w stabilnym pionie, całą siłą swych mięśni odpierając szaleńczy atak ludzkiej kuli.
Właściwie nawet nie zdążył się odwrócić, kiedy szalony młokos znów postanowił go zaatakować, tym razem całą niebagatelną posturą swego dryblasowatego ciała. Jaimie nie miał czasu na wykonanie radosnego skoku źrebaka w bok ani nawet na wytarcie krwistej śliny, ściekającej mu po zakamarkach brody. Mógł po prostu próbować utrzymać się w stabilnym pionie, całą siłą swych mięśni odpierając szaleńczy atak ludzkiej kuli.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Tak jak przypuszczał (albo przypuszczałby, gdyby pozostał w krainie trzeźwości), uderzenie nieznajomego nie sprawiło, by wylądował na podłodze. Owszem, nieco się zachwiał, ale dzięki dużej powierzchni (nośnej) dłoni utrzymał się w pionie, nie cofając się ani o krok ani nie zaznajamiając się bliżej ze szczurami, przebiegającymi z dzikim piskiem pod ścianami. Bezpośredni kontakt z długowłosym chłystkiem nie był niczym przyjemnym, dlatego Jaimie zaklął naprawdę szpetnie pod nosem, ciągle nie doprowadzając swojej skażonej twarzy do porządku. Prezencją zajmie się później, kiedy już nauczy tego idiotę podstawowej zasady Nokturnu: nie wpierdalać się w interesy Benjamina W, nawet kiedy owe interesy prowadzą niechybnie do wybuchowego samobójstwa.
- Pedał - warknął bardzo logicznie gdzieś pomiędzy jednym a drugim zdyszanym oddechem, postanawiając po raz ostatni zawierzyć sile swej pięści, którą z rozmachem skierował na nos długowłosego mężczyzny, symbolizującego w tej chwili każdego, kogo nienawidził. Gdzieś w tle mózgu postanowił, że gdy jego dłoń minie jedną z trzech wirujących, zakrwawionych buzi Felixa, to jego następnym działaniem będzie wyciągnięcie ze spodni prawdziwego zagrożenia, śmiercionośnej różdżki, w końcu porządkującej świat, tak, jak sobie tego życzył. Na razie łaskawie zaznajamiał go tylko ze swoją stalową dłonią - a przynajmniej taką miał szczerą nadzieję, biorąc szalony zamach.
- Pedał - warknął bardzo logicznie gdzieś pomiędzy jednym a drugim zdyszanym oddechem, postanawiając po raz ostatni zawierzyć sile swej pięści, którą z rozmachem skierował na nos długowłosego mężczyzny, symbolizującego w tej chwili każdego, kogo nienawidził. Gdzieś w tle mózgu postanowił, że gdy jego dłoń minie jedną z trzech wirujących, zakrwawionych buzi Felixa, to jego następnym działaniem będzie wyciągnięcie ze spodni prawdziwego zagrożenia, śmiercionośnej różdżki, w końcu porządkującej świat, tak, jak sobie tego życzył. Na razie łaskawie zaznajamiał go tylko ze swoją stalową dłonią - a przynajmniej taką miał szczerą nadzieję, biorąc szalony zamach.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ślepy zaułek
Szybka odpowiedź