Gospoda "Złota Gęś"
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Gospoda "Złota Gęś"
Wejście do niepozornej, na wskroś nielegalnej gospody znajduje się z drugiej strony budynku, przez zagracony dziedziniec. By się tam dostać należy przejść niewielkim tunelem kilka metrów, a następnie wspiąć się po schodach do drzwi wejściowych. W drodze w górę można usłyszeć niewybredne komentarze pod swoim adresem kierowane przez grupkę podlotków szczególnie łasych na kobiece walory. Sama gospoda zlokalizowana jest w szarym, wręcz nijakim, podstarzałym budynku, podobnie jak większość znajdujących się w London Borough of Enfield. Okna osadzono w czarnych ramach, a same szyby wydaja się ostatni raz myte przed wiekami - może to jeden z trików, by zapewnić gościom więcej prywatności, w końcu po przekroczeniu progu można natrafić na wszystko, co nielegalne... Mówi się, że na przełomie XIX wieku można było zdobyć tutaj najprawdziwsze złote jaja gęsi. Choć obecnie to tylko jedna z wielu opowiastek, jeśli potrzebujesz smoczego jaja lub dyskretnego omówienia interesów, w tej części miasta nie mogłeś trafić lepiej... Choć zdarza się, że i aurorzy obserwują.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:40, w całości zmieniany 1 raz
Poruszał się ostrożnie, mijając kolejnych bywalców przybytku, nie zaszczycając ich spojrzeniem, nie chcąc wzbudzać nadmiernego zainteresowania. Zależało mu już tylko na wyniesieniu paczki z lokalu, by móc spokojnie poznać jej zawartość oraz zadecydować o dalszych krokach. Tylko na tym był skupiony, zostawiwszy Alpharda za sobą, tkwiąc w przekonaniu, że czarodziej dołączy do niego wkrótce.
Wszystko przebiegało spokojnie; pakunek bezpiecznie spoczywał w jego rękach, a droga do drzwi zdawała się być już na ostatniej prostej, gdy usłyszał za plecami larum stowarzyszone ze złodziejskim okrzykiem. Odruchowo palce zacisnął jeszcze mocniej na różdżce, finalnie chwytając za nią oraz będąc gotowym do konfrontacji. Odwrócił się dość zamaszystym ruchem, stając twarzą w twarz z mężczyznami sięgającymi po różdżki; tym samym miał po swym boku towarzystwo lorda Blacka, a zadanie prawie zostało zwieńczone sukcesem. Musieli już tylko dotrzeć do drzwi, uchylając się przed zaklęciami mknącymi w ich kierunku, choć tak naprawdę nie daliby rady. Zatrzymał się tuż obok Blacka, unosząc różdżkę do góry.
— Protego — wypowiedział cicho formułę, skupiając się na poprawnym wykonaniu poprawnego ruchu, wkładając weń skupienie z myślą, że spotkanie z wiązkami zaklęć mogło okazać się dużo poważniejsze w skutkach niż chciałby tego oczekiwać. Zaraz też ręka z różdżką podążyła w kierunku mężczyzn przy stolikach. — Aeris — zadecydował, chcąc zwalić ich z nóg, a przynajmniej część z nich, by uświadomili sobie, że wszczynanie awantury nie miało skończyć się dobrze. Łudził się, że tak właśnie miało być. Tkwiła w nim nadzieja na pomyślne wykonanie zadania postawionego przed nimi, a jednocześnie doceniał swój własny lęk tkwiący w ambicjach względem Rycerzy. Chciał przysłużyć się sprawie najlepiej jak potrafił, będąc jednocześnie świadomym własnej niemocy, gdy anomalie piętrzyły się coraz intensywniej i kolejna najwyraźniej postanowiła zawitać w ich progi. Liczył już tylko, że okaże się im pomocą, nieoczekiwanym wybawieniem z sytuacji mającym widowiskowo zamieść motłochem stającym na drodze ku lepszemu światu. Przezornie starał się zachować bezpieczeństwo; wiedział jednak, że łatwo mógł stać się ofiarą porywu dzikiej magii, a cały wysiłek w wykonanie zadania zostałby zniweczony. Paczka trzymana pod pachą nie mogła zostać utracona. Musiała przetrwać za wszelką cenę.
1. Protego, 2. anomalia
3. Aeris, 4. anomalia
5. na wszelki wypadek rzucam k100 na uniknięcie Tempusa
Wszystko przebiegało spokojnie; pakunek bezpiecznie spoczywał w jego rękach, a droga do drzwi zdawała się być już na ostatniej prostej, gdy usłyszał za plecami larum stowarzyszone ze złodziejskim okrzykiem. Odruchowo palce zacisnął jeszcze mocniej na różdżce, finalnie chwytając za nią oraz będąc gotowym do konfrontacji. Odwrócił się dość zamaszystym ruchem, stając twarzą w twarz z mężczyznami sięgającymi po różdżki; tym samym miał po swym boku towarzystwo lorda Blacka, a zadanie prawie zostało zwieńczone sukcesem. Musieli już tylko dotrzeć do drzwi, uchylając się przed zaklęciami mknącymi w ich kierunku, choć tak naprawdę nie daliby rady. Zatrzymał się tuż obok Blacka, unosząc różdżkę do góry.
— Protego — wypowiedział cicho formułę, skupiając się na poprawnym wykonaniu poprawnego ruchu, wkładając weń skupienie z myślą, że spotkanie z wiązkami zaklęć mogło okazać się dużo poważniejsze w skutkach niż chciałby tego oczekiwać. Zaraz też ręka z różdżką podążyła w kierunku mężczyzn przy stolikach. — Aeris — zadecydował, chcąc zwalić ich z nóg, a przynajmniej część z nich, by uświadomili sobie, że wszczynanie awantury nie miało skończyć się dobrze. Łudził się, że tak właśnie miało być. Tkwiła w nim nadzieja na pomyślne wykonanie zadania postawionego przed nimi, a jednocześnie doceniał swój własny lęk tkwiący w ambicjach względem Rycerzy. Chciał przysłużyć się sprawie najlepiej jak potrafił, będąc jednocześnie świadomym własnej niemocy, gdy anomalie piętrzyły się coraz intensywniej i kolejna najwyraźniej postanowiła zawitać w ich progi. Liczył już tylko, że okaże się im pomocą, nieoczekiwanym wybawieniem z sytuacji mającym widowiskowo zamieść motłochem stającym na drodze ku lepszemu światu. Przezornie starał się zachować bezpieczeństwo; wiedział jednak, że łatwo mógł stać się ofiarą porywu dzikiej magii, a cały wysiłek w wykonanie zadania zostałby zniweczony. Paczka trzymana pod pachą nie mogła zostać utracona. Musiała przetrwać za wszelką cenę.
1. Protego, 2. anomalia
3. Aeris, 4. anomalia
5. na wszelki wypadek rzucam k100 na uniknięcie Tempusa
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 16
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 71
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#5 'k100' : 52
#1 'k100' : 16
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 71
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#5 'k100' : 52
| PŻ: 205/220
Zaskoczyła go ogromna ilość szczęścia, która tak nagle na niego spadła. Pomimo nieudanej tarczy, która nie zdążyła się nawet na dobre uformować, nie dosięgło go żadne z lecących w jego kierunku zaklęć. Najwidoczniej żaden z klientów nędznego przybytku nie potrafił do końca wycelować w zbiegających ku wyjściu osobników, co wynikało z zamieszania i popłochu tłumu. Gdzieś przy końcu drugiej sali również powstał kocioł, jednak Black już nie zwracał na to większej uwagi. Spróbował z kolejnym zaklęciem i czuł wyraźny przepływ magii z dłoni do różdżki. Magiczny rdzeń przyjemnie ogrzał drewno i to ciepło było tak kojące. Ale potem to błogie uczucie zostało przerwane przez dziwny rozwój wydarzeń, a jednak niekoniecznie zaskakujący. Z końca jego różdżki nie wydobyły się trujące bańki, które poszybowałyby w stronę przeciwników. Poczuł słabość, uchodzącą z niego siłę i już znał to uczucie, kiedy pierwsze użycie czarnomagicznych zaklęć pozbawiało go energii. Na dodatek na zaklęcie, które mogło okazać się z dużym prawdopodobieństwem udane, wpłynęła siła anomalii. Tak nagle nad całą salą zgromadziły się burzowe chmury. Wywołało to ogromny popłoch pomiędzy zgromadzonymi w lokalu ludźmi. Alphard zdołał jeszcze dostrzec kątem oka, że rzucone przez lorda Shafiqa zaklęcie powiodło się bez większych trudności i silny podmuch wiatru rozbił czarodziejów siedzących przy stolikach, strącając niektórych z krzeseł.
Zbyt wielkie zamieszanie sprawiało, że nie było czasu na kalkulacje, zwłaszcza, pioruny uderzające z burzowych chmur zgromadzonych pod sufitem stanowiły spore niebezpieczeństwo. Musieli wydostać się stąd jak najszybciej. Black dalej wycofywał się w stronę drzwi, póki nie stanął przy nich, aby otworzyć je na oścież. Uchylając się jeszcze przed piorunami opuścił pospiesznie lokal, nie mając zamiaru gościć w nim ani chwili dłużej.
Odczekał chwilę, aby stanąć ramię w ramię ze swoim towarzyszem. Z zaciekawieniem zerknął na trzymaną przez niego paczkę. Czy była warta tego całego zachodu? Miał nadzieję, że jednak tak, lecz nie dzielił się nią głośno.
– Lepiej sprawdzić zawartość, jak już się stąd oddalimy – stwierdził zapewne oczywistość. Szybkim krokiem powędrował tą samą drogą, którą weszli na podwórze, przemierzając tunel, potem kierując się jedną z ulic jak najdalej.
rzut na uniknięcie Tempusa
Zaskoczyła go ogromna ilość szczęścia, która tak nagle na niego spadła. Pomimo nieudanej tarczy, która nie zdążyła się nawet na dobre uformować, nie dosięgło go żadne z lecących w jego kierunku zaklęć. Najwidoczniej żaden z klientów nędznego przybytku nie potrafił do końca wycelować w zbiegających ku wyjściu osobników, co wynikało z zamieszania i popłochu tłumu. Gdzieś przy końcu drugiej sali również powstał kocioł, jednak Black już nie zwracał na to większej uwagi. Spróbował z kolejnym zaklęciem i czuł wyraźny przepływ magii z dłoni do różdżki. Magiczny rdzeń przyjemnie ogrzał drewno i to ciepło było tak kojące. Ale potem to błogie uczucie zostało przerwane przez dziwny rozwój wydarzeń, a jednak niekoniecznie zaskakujący. Z końca jego różdżki nie wydobyły się trujące bańki, które poszybowałyby w stronę przeciwników. Poczuł słabość, uchodzącą z niego siłę i już znał to uczucie, kiedy pierwsze użycie czarnomagicznych zaklęć pozbawiało go energii. Na dodatek na zaklęcie, które mogło okazać się z dużym prawdopodobieństwem udane, wpłynęła siła anomalii. Tak nagle nad całą salą zgromadziły się burzowe chmury. Wywołało to ogromny popłoch pomiędzy zgromadzonymi w lokalu ludźmi. Alphard zdołał jeszcze dostrzec kątem oka, że rzucone przez lorda Shafiqa zaklęcie powiodło się bez większych trudności i silny podmuch wiatru rozbił czarodziejów siedzących przy stolikach, strącając niektórych z krzeseł.
Zbyt wielkie zamieszanie sprawiało, że nie było czasu na kalkulacje, zwłaszcza, pioruny uderzające z burzowych chmur zgromadzonych pod sufitem stanowiły spore niebezpieczeństwo. Musieli wydostać się stąd jak najszybciej. Black dalej wycofywał się w stronę drzwi, póki nie stanął przy nich, aby otworzyć je na oścież. Uchylając się jeszcze przed piorunami opuścił pospiesznie lokal, nie mając zamiaru gościć w nim ani chwili dłużej.
Odczekał chwilę, aby stanąć ramię w ramię ze swoim towarzyszem. Z zaciekawieniem zerknął na trzymaną przez niego paczkę. Czy była warta tego całego zachodu? Miał nadzieję, że jednak tak, lecz nie dzielił się nią głośno.
– Lepiej sprawdzić zawartość, jak już się stąd oddalimy – stwierdził zapewne oczywistość. Szybkim krokiem powędrował tą samą drogą, którą weszli na podwórze, przemierzając tunel, potem kierując się jedną z ulic jak najdalej.
rzut na uniknięcie Tempusa
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Jeśli w jakikolwiek sposób był zaskoczony obrotem zdarzeń przypadającym w tak krótkim czasie, to nie dał go po sobie poznać. Twarz osłonięta materiałem przemoczonego szala pozostawała skryta i niejednoznaczna – dokładnie taka, jaka miała być w obliczu ścierania się z wrogami jedynego słusznego porządku. Wszyscy mieli ponieść zasłużoną karę, sprzeciwiając się Czarnemu Panu, a Zachary skrupulatnie przykładał się do powierzanych mu zadań, pragnąc zyskać szacunek i poważanie godne sprawie łączącej go z pozostałymi Rycerzami.
Choć tarcza istotnie okazała się nieskuteczna, pozostawał rad z wietrznego podmuchu pokładającego podejrzanych bywalców gospody, nieco mniej zadowolonym będąc z burzy szalejącej pod sufitem pomieszczenia. Wiedział jednak, że pojawienie się anomalii stało się ich sukcesem na drodze, pomyślnością sprzyjającą podjętym działaniom mającą w konsekwencji być jednym z kroków prowadzących do finalnego zwycięstwa. Tym samym, w geście tryumfu rzucił jedynie pobieżnym spojrzeniem w stronę lorda Blacka, przytakując lekko w ramach uznania. Całkowicie przemilczał słowa zbędne w tej sytuacji. Udało się; tylko taka myśl tkwiła w jego świadomości, niemal chytrze dociskając pakunek do boku, pozostając przekonanym, że jego zawartość rzeczywiście miała nieść znaczenie wyznaczające ich dalsze poczynania. Poddawał zasadnej wątpliwości myśl, iż mogło być inaczej. Zagranie szaradą mającą zwieść ich w pole traktował jako pomysł irracjonalny oraz absolutnie niemożliwy do zrealizowania. Widząc to, co działo się od zaledwie miesiąca nie potrafił sądzić w inny sposób. Miało tak być; głosił jego wewnętrzny głos pełen chłodnej logiki. Jednocześnie za równie ważne uważał obwieszczenie gościom lokalu, na kogo tak naprawdę podnosili rękę. Jeśli mieli w sobie choć krztę rozumu, zrozumieją swoje położenia właśnie teraz. Jeśli nie, kamień na kamieniu z tego przyczółku nie zostanie.
— Nigdy więcej nie wystąpicie przeciw lordowi Voldemortowi — wybrzmiał głośno, obrzucając lokal chłodnym spojrzeniem, nim podążył za Alphardem ku wyjściu, oddając mu prowadzenie w stronę bezpiecznego miejsca, w którym mogliby zaznać chwili ciszy oraz poznać prawdę związaną z paczką. Trzymał ją niemal drżącymi z ekscytacji rękoma; już zaraz mieli dowiedzieć się, czy sukces rzeczywiście był tak wielki, jak obaj tego oczekiwali.
rzucam na piorun Tempusa
Choć tarcza istotnie okazała się nieskuteczna, pozostawał rad z wietrznego podmuchu pokładającego podejrzanych bywalców gospody, nieco mniej zadowolonym będąc z burzy szalejącej pod sufitem pomieszczenia. Wiedział jednak, że pojawienie się anomalii stało się ich sukcesem na drodze, pomyślnością sprzyjającą podjętym działaniom mającą w konsekwencji być jednym z kroków prowadzących do finalnego zwycięstwa. Tym samym, w geście tryumfu rzucił jedynie pobieżnym spojrzeniem w stronę lorda Blacka, przytakując lekko w ramach uznania. Całkowicie przemilczał słowa zbędne w tej sytuacji. Udało się; tylko taka myśl tkwiła w jego świadomości, niemal chytrze dociskając pakunek do boku, pozostając przekonanym, że jego zawartość rzeczywiście miała nieść znaczenie wyznaczające ich dalsze poczynania. Poddawał zasadnej wątpliwości myśl, iż mogło być inaczej. Zagranie szaradą mającą zwieść ich w pole traktował jako pomysł irracjonalny oraz absolutnie niemożliwy do zrealizowania. Widząc to, co działo się od zaledwie miesiąca nie potrafił sądzić w inny sposób. Miało tak być; głosił jego wewnętrzny głos pełen chłodnej logiki. Jednocześnie za równie ważne uważał obwieszczenie gościom lokalu, na kogo tak naprawdę podnosili rękę. Jeśli mieli w sobie choć krztę rozumu, zrozumieją swoje położenia właśnie teraz. Jeśli nie, kamień na kamieniu z tego przyczółku nie zostanie.
— Nigdy więcej nie wystąpicie przeciw lordowi Voldemortowi — wybrzmiał głośno, obrzucając lokal chłodnym spojrzeniem, nim podążył za Alphardem ku wyjściu, oddając mu prowadzenie w stronę bezpiecznego miejsca, w którym mogliby zaznać chwili ciszy oraz poznać prawdę związaną z paczką. Trzymał ją niemal drżącymi z ekscytacji rękoma; już zaraz mieli dowiedzieć się, czy sukces rzeczywiście był tak wielki, jak obaj tego oczekiwali.
rzucam na piorun Tempusa
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Los, choć wyjątkowo przewrotny, zdawał się mimo wszystko sprzyjać tego wieczoru dwójce Rycerzy: Zachary, dzięki dywersji zapewnionej przez Alpharda, bez trudu zdołał wyciągnąć tajemniczą paczkę spod lady, a chociaż ostatecznie kradzież została zauważona, to gdy się to stało, było już za późno. Podniesiony przez barmana alarm wywołał w lokalu chaos, w stronę czarodziejów pomknęły zaklęcia, ale mimo że żadnemu z nich nie udało się wznieść tarczy, to promienie szczęśliwie ich minęły; podmuch wiatru posłany z różdżki Zacharego przetoczył się przez tłum niczym taran, wywracając wszystkich na swojej drodze - a chociaż zaklęcie Alpharda nie okazało się tym, co Black rzucić zamierzał, to burza, która rozpętała się wewnątrz gospody, aż za dobrze spełniła swoją rolę. Trzasnęły pioruny, godząc w kilku obecnych w środku mężczyzn; reszta, zajęta chowaniem się pod stolikami i za ladą, porzuciła pomysł pościgu za Rycerzami, spoglądając tylko nienawistnie w ich kierunku.
Alphard i Zachary mieli wolną drogę, a paczka znajdowała się w ich posiadaniu; jeżeli ją otworzą, zorientują się, że w środku znajdują się listy przesłane do redakcji Proroka Codziennego, głównie przez sympatyków Harolda Longbottoma: niektóre zwyczajnie wyrażające poparcie wobec działań gazety, inne zawierające deklaracje udzielenia pomocy dla sojuszników byłego ministra, mugolaków ukrywających się przed obecną władzą oraz samych redaktorów. Personalia, plany wsparcia dla wrogów obecnej władzy i adresy zwrotne znalazły się w waszych rękach.
| Mistrz Gry nie nie bierze udziału w dalszej rozgrywce, jeżeli chcecie, możecie kontynuować ją samodzielnie.
Alphard i Zachary mieli wolną drogę, a paczka znajdowała się w ich posiadaniu; jeżeli ją otworzą, zorientują się, że w środku znajdują się listy przesłane do redakcji Proroka Codziennego, głównie przez sympatyków Harolda Longbottoma: niektóre zwyczajnie wyrażające poparcie wobec działań gazety, inne zawierające deklaracje udzielenia pomocy dla sojuszników byłego ministra, mugolaków ukrywających się przed obecną władzą oraz samych redaktorów. Personalia, plany wsparcia dla wrogów obecnej władzy i adresy zwrotne znalazły się w waszych rękach.
| Mistrz Gry nie nie bierze udziału w dalszej rozgrywce, jeżeli chcecie, możecie kontynuować ją samodzielnie.
Wypowiedziane przez lorda Shafiqa słowa, stanowiące nieokreśloną groźbę i jasno wskazujące, kto trzyma w swych rękach prawdziwą potęgę, również na Blacku zrobiły wrażenie. Ostrzeżenie musiało paść, aby każdy był świadom powodów, dla których atak nastąpił. Żałował, że nie miał już zbytnio okazji, aby uważniej rozejrzeć się po lokalu tuż przed jego opuszczeniem. Mógł zaledwie kątem oka dostrzec kilka zszokowanych obliczy, kiedy największą ochotę miał na przesunięcie spojrzeniem po twarzach zgromadzonych w celu zbadania ich reakcji. Czy ujrzałby w cudzych oczach strach?
Udało im się opuścić lokal bez szwanku, jednak dość nietypowe było to, że nikt, ani jedna osoba, nie rzuciła się za nimi w pościg. Z gospody wybiegło kilka osób, jednak wyraźnie po to, aby uniknąć piorunów walących z burzowych chmur wiszących pod sufitem.
Prędko oddalili się od miejsca zdarzenia, mogąc pochwalić się wypełnieniem przydzielonego im zadania. Nawet jeśli obiektem ich obserwacji był redaktor Proroka Codziennego, to jednak pakunek, których opuścił jego domostwo, mógł okazać się cennym nabytkiem. Kiedy więc znaleźli się wystarczająco daleko, Alphard przystanął i spojrzał na swojego kompana porozumiewawczo, chwilę później przenosząc wzrok na trzymaną przez niego paczkę. Mogli ją otworzyć bez większego trudu, nie została zabezpieczona w żaden magiczny sposób. Odrobinę go to dziwiło, przez co zaczął się obawiać, że jej zawartość niekoniecznie mogła być tak cenna, choć żywili taką nadzieję. Ich oczom ukazały się zaadresowane do redakcji Proroka Codziennego listy. Black złapał kilka kopert, przyglądając im się z uwagą.
– Listy – stwierdził z początku bez entuzjazmu. Cały ten wysiłek włożyli w zdobycie listów? Musieli je przejrzeć, to oczywiste, wciąż jednak Alphard nie był przekonany co do ich użyteczności. Dopiero po zapoznaniu się z treścią jednego z nich dostrzegł, że może jednak uda się zaczerpnąć z nich sporo informacji. Kryły się tu nie tylko listy pochwalne dla Proroka i Longbottoma, ale także śmiałe deklaracje udzielenia pomocy w razie rozniecenia większego buntu przez szlamolubów. – Podzielmy się nimi – zaproponował w końcu. – Przejrzymy je wnikliwie, wypiszemy nazwiska, adresy, może doszukamy się nawet jakichś konkretnych planów. Potem możemy na spokojnie wymienić się informacjami i przekazać je na kolejnym spotkaniu.
Najważniejsze, że nie zawiedli i odnaleźli punkt zaczepienia dla swoich kolejnych kroków. Nie mogli wykluczyć, że pomiędzy sympatykami Proroka znajdować się mogli również ludzie gotowi wesprzeć Zakon Feniksa. Zgodnie ze swoją propozycją podzielił zawartość pakunku na dwie części. Po niemym pożegnaniu w formie skinienia ruszył spokojnym krokiem w swoją stronę.
| z tematu
Udało im się opuścić lokal bez szwanku, jednak dość nietypowe było to, że nikt, ani jedna osoba, nie rzuciła się za nimi w pościg. Z gospody wybiegło kilka osób, jednak wyraźnie po to, aby uniknąć piorunów walących z burzowych chmur wiszących pod sufitem.
Prędko oddalili się od miejsca zdarzenia, mogąc pochwalić się wypełnieniem przydzielonego im zadania. Nawet jeśli obiektem ich obserwacji był redaktor Proroka Codziennego, to jednak pakunek, których opuścił jego domostwo, mógł okazać się cennym nabytkiem. Kiedy więc znaleźli się wystarczająco daleko, Alphard przystanął i spojrzał na swojego kompana porozumiewawczo, chwilę później przenosząc wzrok na trzymaną przez niego paczkę. Mogli ją otworzyć bez większego trudu, nie została zabezpieczona w żaden magiczny sposób. Odrobinę go to dziwiło, przez co zaczął się obawiać, że jej zawartość niekoniecznie mogła być tak cenna, choć żywili taką nadzieję. Ich oczom ukazały się zaadresowane do redakcji Proroka Codziennego listy. Black złapał kilka kopert, przyglądając im się z uwagą.
– Listy – stwierdził z początku bez entuzjazmu. Cały ten wysiłek włożyli w zdobycie listów? Musieli je przejrzeć, to oczywiste, wciąż jednak Alphard nie był przekonany co do ich użyteczności. Dopiero po zapoznaniu się z treścią jednego z nich dostrzegł, że może jednak uda się zaczerpnąć z nich sporo informacji. Kryły się tu nie tylko listy pochwalne dla Proroka i Longbottoma, ale także śmiałe deklaracje udzielenia pomocy w razie rozniecenia większego buntu przez szlamolubów. – Podzielmy się nimi – zaproponował w końcu. – Przejrzymy je wnikliwie, wypiszemy nazwiska, adresy, może doszukamy się nawet jakichś konkretnych planów. Potem możemy na spokojnie wymienić się informacjami i przekazać je na kolejnym spotkaniu.
Najważniejsze, że nie zawiedli i odnaleźli punkt zaczepienia dla swoich kolejnych kroków. Nie mogli wykluczyć, że pomiędzy sympatykami Proroka znajdować się mogli również ludzie gotowi wesprzeć Zakon Feniksa. Zgodnie ze swoją propozycją podzielił zawartość pakunku na dwie części. Po niemym pożegnaniu w formie skinienia ruszył spokojnym krokiem w swoją stronę.
| z tematu
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nigdy nie spodziewał się po samym sobie, by był zdolny do wygłaszania gróźb tego rodzaju. Nie leżały w jego tonie; chłodnym, obojętnym wyrazie uzdrowiciela utrzymującego wszelkiego przejawy profesjonalizmu. Wypowiedź ta nie należało do cienia, z którym utożsamiał się przez tyle lat. Właśnie tego wieczora, dokładnie z chwilą odniesienia pierwszego sukcesu wyłonił się. Nie sądził, aby ktokolwiek rozpoznał jego twarz – skryta za materiałem szala pozostała niewidoczna, lecz własne zaangażowanie dostrzegał dzięki temu znacznie wyraźniej. Poczynił wystarczająco wiele przygotowań do osiągnięcia sukcesu; obaj zrobili, co mogli, aby tak się stało. Paradoksalnie anomalie w magii przyniosły im zwycięstwo i doprowadziło do sytuacji, dzięki której bezpiecznie posiadali paczkę z domu redaktora.
Przez cały ten czas nie myślał o czarodzieju będącym ich celem. Wszystko zmieniło się tak gwałtownie, a z perspektywy odniesionego sukcesu nie potrafił długo zastanawiać się nad tym, czy postąpili dobrze. Wystarczyło znaleźć jedynie miejsce, w którym mogli bezpiecznie przejrzeć zawartość pakunku. Zerknął jedynie w stronę Alpharda, podążając za nim bez cienia wątpliwości. Milczał, w ciszy sycąc się pierwszym zwycięstwem odniesionym ku chwale Czarnego Pana. Dopiero w bezpiecznym miejscu, na właściwy znak otworzył paczkę, potrzebując chwili na przeanalizowanie pojedynczego słowa wypowiedzianego przez lorda Blacka.
— Nadesłane do redakcji Proroka — dopowiedział, rzucając czarodziejowi nieco dłuższe spojrzenie. Wiedział, że równie dobrze mogły okazać się bezużyteczne, jak i zawierać wiele cennych informacji mogących naprowadzić ich na wskazówki pozwalające stłamsić plebejski bunt oraz uciszyć Longbottoma. Na pozbycie się całego Proroka nie liczył; zdawał sobie sprawę z potęgi medialnej machiny. Nagłe zamknięcie całej redakcji byłoby jedynie przeszkodą, kolejną szramą na krokach poczynionych do tej pory. Mogli za to zadziałać w znacznie bardziej przemyślany sposób, skrywając się z powrotem w cieniu, by przemyśleć wszystkie realne scenariusze działania.
— Dobra myśl — odparł, zabierając się do przekazania Alphardowi połowy zawartości paczki. Równy podział pozwalał im jednocześnie działać bez opóźnień, a to w tej chwili uważał za najważniejsze. Następne spotkanie miało przynieść im odpowiedzi związane z dzisiejszym sukcesem. Póki co mógł zaledwie skinąć swemu towarzyszowi w uznaniu za dobrze wykonane zadanie, tym samym żegnając się; finalnie kończąc powierzoną im misję, by udać się w stronę szpitala i tam nieco odetchnąć.
| z tematu
Przez cały ten czas nie myślał o czarodzieju będącym ich celem. Wszystko zmieniło się tak gwałtownie, a z perspektywy odniesionego sukcesu nie potrafił długo zastanawiać się nad tym, czy postąpili dobrze. Wystarczyło znaleźć jedynie miejsce, w którym mogli bezpiecznie przejrzeć zawartość pakunku. Zerknął jedynie w stronę Alpharda, podążając za nim bez cienia wątpliwości. Milczał, w ciszy sycąc się pierwszym zwycięstwem odniesionym ku chwale Czarnego Pana. Dopiero w bezpiecznym miejscu, na właściwy znak otworzył paczkę, potrzebując chwili na przeanalizowanie pojedynczego słowa wypowiedzianego przez lorda Blacka.
— Nadesłane do redakcji Proroka — dopowiedział, rzucając czarodziejowi nieco dłuższe spojrzenie. Wiedział, że równie dobrze mogły okazać się bezużyteczne, jak i zawierać wiele cennych informacji mogących naprowadzić ich na wskazówki pozwalające stłamsić plebejski bunt oraz uciszyć Longbottoma. Na pozbycie się całego Proroka nie liczył; zdawał sobie sprawę z potęgi medialnej machiny. Nagłe zamknięcie całej redakcji byłoby jedynie przeszkodą, kolejną szramą na krokach poczynionych do tej pory. Mogli za to zadziałać w znacznie bardziej przemyślany sposób, skrywając się z powrotem w cieniu, by przemyśleć wszystkie realne scenariusze działania.
— Dobra myśl — odparł, zabierając się do przekazania Alphardowi połowy zawartości paczki. Równy podział pozwalał im jednocześnie działać bez opóźnień, a to w tej chwili uważał za najważniejsze. Następne spotkanie miało przynieść im odpowiedzi związane z dzisiejszym sukcesem. Póki co mógł zaledwie skinąć swemu towarzyszowi w uznaniu za dobrze wykonane zadanie, tym samym żegnając się; finalnie kończąc powierzoną im misję, by udać się w stronę szpitala i tam nieco odetchnąć.
| z tematu
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Gospoda "Złota Gęś"
Szybka odpowiedź