Wydarzenia


Ekipa forum
Camden Market
AutorWiadomość
Camden Market [odnośnik]16.07.16 18:27
First topic message reminder :

Camden Market

★★★
Każdego ranka do magicznego portu przypływają niezliczone statki z dostawami z całego świata. Ledwie zdążą zacumować, a kupcy wyciągnąć na brzeg towary i wyłożyć je na stoiskach, zanim zewsząd zaczynają schodzić się potencjalni klienci zaciekawieni tym, co dzisiejszego dnia mają do zaoferowania sprzedawcy. Trudno im się dziwić - na targu przy odrobinie szczęścia można nabyć wszystko, od egzotycznych przypraw po latające dywany. Choć niektórzy mogliby nazwać tutejsze ceny okazyjnymi, dla dużej części społeczeństwa wciąż pozostają one nieosiągalne. Lecz kto zabroni nawet biedniejszym spacerować wśród zagranicznych stoisk i marzyć o przygodach oraz odległych podróżach?
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:10, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Camden Market [odnośnik]20.11.17 20:53
Tak na dobrą sprawę Lyra czasem miała problem z określeniem, kim jest naprawdę i prawdopodobnie zawsze miała stać okrakiem na granicy. Aspirowała naiwnie do środowiska wyższych sfer, ale nie dało się zapomnieć, że pochodziła z rodu, którego na salonach nie darzono szacunkiem, który zaprzepaścił swoje szlacheckie tradycje. Próbowała się wyłamać i zmienić swoje życie, choć raczej wiadomym było, że nigdy nie stanie się jak panny z konserwatywnych rodów, taka raczej być nie chciała, woląc iść w ślady Traversów i innych rodów, u których szlachectwo i życie w dostatku nie oznaczało ziania nienawiścią do każdego, kto był inny. Nigdy nie miała stać się jak Blackówny i im podobne, była zresztą zbyt niewinna i naiwna – ale nie aż tak naiwna, by aspirować do najbardziej konserwatywnego kręgu. Rzeczywiście wyróżniała się mocno swoją prostolinijnością, która była wyraźnym śladem po jej przeszłości. Naiwna, wrażliwa Lyra, która myślała, że może zostać kimś, nawet mimo faktu, że nie była jak większość szlachcianek, nawet kiedy przywdziała drogie suknie i szanowane nazwisko. Mimo to nie potrafiła gardzić tym środowiskiem, którego tak naprawdę nie znała na wskroś, a subtelne przejawy fałszu i obłudy starała się ignorować, nie zauważać tego, co mogłoby godzić w jej wyidealizowane wyobrażenia idealnego życia, które pragnęła wieść. Wyobrażała sobie szczęśliwe życie u boku męża, któremu podaruje szlachetnie urodzonych potomków, a także błyskotliwą karierę malarską, w którą zaczęła wierzyć, kiedy zaczęto doceniać jej talent. Prawdopodobnie próżno byłoby szukać równie naiwnego dziewczęcia. Nigdy jednak nie chciałaby wracać do biedy i braku perspektyw, do czasów, kiedy była wytykana palcami. Nie, jej miejsce było u boku małżonka, a obrączka na palcu każdego dnia przypominała jej o zobowiązaniach, o których myślała z coraz większym szczęściem.
Przyglądała się Blackowi, wciąż zastanawiając się nad tym, dlaczego zdecydował się ją zaczepić, choć tu, w przeciwieństwie do Munga, mógłby zupełnie ją zignorować. Zarumieniła się leciutko, kiedy się zachwiała, ale szybko odzyskała równowagę. Przyjęła też z ulgą, że Black przestał ją wypytywać o stan zdrowia, co budziło w niej rosnące zakłopotanie, bo jednak nie przywykła by ktoś obcy ją o takie rzeczy pytał. Black oczywiście był uzdrowicielem, ale nie byli w Mungu, gdzie wszelkie pytania o zdrowie były czymś normalnym i codziennym. Na ulicznym bazarze brzmiały co najmniej dziwacznie.
Na jego słowa skinęła tylko głową, także zerkając w bok, na przedmioty. Miała zamiar poszukać czegoś, co nadawałoby się na podarek dla jej męża. Chciała kupić mu coś ładnego a jednocześnie praktycznego, bo wiedziała już, że raczej nie przepadał za bezsensownymi błyskotkami.
- Tak, maluję – przytaknęła, gdy mężczyzna zadał pytanie o obrazy. Być może kiedyś słyszał o jej wernisażu, a może po prostu pamiętał ją z Munga; podczas swojego długiego pobytu często męczyła uzdrowicieli o przybory do szkicowania. – Dlaczego miałabym nie malować? Malarstwo jest moją pasją, a i szlachetnie urodzeni cenią sobie sztukę. Nawet teraz... – powiedziała, starając się ukryć, jak niezręcznie się wciąż czuła i że tak naprawdę czekała, aż Black straci zainteresowanie nią. Jej samej nie wypadało odwrócić się na pięcie i odejść w środku tej jakże dziwnej rozmowy. Nie liczyła na to, że ktoś taki jak Black mógłby być zainteresowany zamówieniem u niej obrazu, zresztą w ostatnich tygodniach malowała mniej. Najpierw spędziła ponad tydzień w Mungu na przełomie miesięcy, a później była zbyt przygnębiona, by sięgać po pędzel w celu szybkiego wykonania zamówień. Malowała to, na co akurat przyszła jej ochota, choć nie zapominała o swoich klientach, nawet jeśli obecnie były niełatwe czasy dla wszystkich.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Market - Camden Market - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Camden Market [odnośnik]23.11.17 12:19
Konwersacja, która miała być coraz lepszą zabawą, zmieniała się raczej w jej żałosną imitację. Dlaczego spodziewałem się, że uboga Weasleyówna będzie miała coś ciekawego do powiedzenia? Dlaczego łudziłem się, że zechce pokazać się z jak najlepszej strony? To było niedorzeczne. Chyba sam mianowałem się naiwnym człowiekiem. Nie było w niej nic interesującego, nic wartościowego i nic wartego straty czasu. Pomimo zmiany nazwiska oraz ubioru nadal pozostawała szarą, bezbarwną osobą wychowaną przez żyjących w biedzie idealistów. Nie różniła się od płyt chodnikowych, po których chodzili zarówno czarodzieje jak i szlamy. Kolejny, miałki wystrój krajobrazu. Powinienem nie brnąć w tę farsę, nie próbując w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wciągnąć kobietę w pogawędkę, nie miało to najmniejszego sensu. Wzajemna niechęć była zbyt wielka. Tak jak moje oczekiwania. To jednak moja wina, że spodziewałem się po niej czegoś więcej. Może przyzwyczaiłem się już do salonowego życia, gdzie nawet najwięksi wrogowie wymieniali się wzajemnie uprzejmościami, w duchu życząc sobie śmierci. Tutaj niechęć była większa niż sprawne manipulacje, zresztą ktoś taki jak mizerny, piegowaty rudzielec z biedoty nie mógł mieć o tym pojęcia. Uderzyłbym się w pierś gdyby nie wyglądałoby to teraz jeszcze dziwaczniej niż do tej pory.
Patrzyłem na kobietę w skupieniu, starając się nie dać po sobie poznać zdenerwowania tak obcesową, arogancką wypowiedzią. Powinienem zgodnie z rodowymi relacjami odpłacić się za tak niegrzeczne zachowanie, ale byłem ponad to. Nie zamierzałem ani ulegać prowokacjom ani udawać zrozumienia. Choć niewątpliwie brak wychowania mógł się mocno odbić na jej postawie. Może powinienem wręcz udać, że niczego nie usłyszałem? W końcu to o to mogło jej chodzić; świecenie tryumfów bolałoby chyba dużo bardziej bolesne dla dumy poszkodowanego. Z pewnością moje spojrzenie nabrało chłodu, ale w wyrazie twarzy nie zmieniło się nic. Jakbyśmy dalej mieli dyskutować na błahe tematy, na przykład o pogodzie. Jednak wiedziałem już, że na dziś wystarczy tak jałowego spotkania.
- Miłego dnia, lady Travers – powiedziałem jedynie na jej impertynencję. Skłoniłem się grzecznie, by nikt nie mógł mi niczego zarzucić. Pozostawałem ponad to, dobrze wychowanym człowiekiem. Zaraz po tym obróciłem się w stronę zauważonego przeze mnie wcześniej stoiska. Szczególnie zainteresowały mnie pewne lampy, wyglądające bardzo egzotycznie. Szkoda, że były ze złota, nie ze srebra, ale na szczęście brakowało im tych nieznośnych rubinów psujących każdą kompozycję. Dlatego wziąłem jedną w dłoń uważnie przyglądając się przedmiotowi.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Camden Market [odnośnik]23.11.17 15:58
Lyra nie należała do bardzo gadatliwych dziewcząt, w każdym razie nie przy obcych mężczyznach, będących w dodatku z wrogich rodów i budzących bardziej negatywne niż pozytywne skojarzenia. Co innego w obecności męża, kobiet z jego rodziny lub nielicznych bliższych znajomych – dopiero wtedy Lyra potrafiła odłożyć na bok swoją nieśmiałość i mówić więcej, bez skrępowania, że powie coś nie tak. Niektórzy ludzie nie sprzyjali jednak gadatliwości, ale należało utrzymać pewne pozory, po cichu licząc na to, że Black szybko się nią znudzi i zajmie się swoimi sprawami, zapewne dużo ważniejszymi niż osoba nieśmiałej młódki. Mężczyzna onieśmielał ją do tego stopnia, że miała ochotę czmychnąć, a tematy konwersacji w ogóle nie chciały przychodzić jej do głowy, wszystko zdawało się brzmieć równie pusto i fałszywie, tym bardziej, że prawdopodobnie ani on, ani ona nie interesował się tak naprawdę samopoczuciem drugiej strony ani jej życiem. Byli sobie zupełnie obcy. Ale chyba musiała przyłożyć większą wagę do doskonalenia się w tej sztuce, bo nawet na salonach nie zawsze będzie rozmawiać z osobami sobie już znanymi, a mogą się trafić i takie jak Black – onieśmielające, bacznie oceniające każdy jej ruch i niezbyt przychylnie nastawione. Czasami naprawdę zazdrościła Glaucusowi, że potrafił rozmawiać chyba z każdym i umiał zawsze rozładować wiszące w powietrzu napięcie. Ona nie miała tego daru, zawsze będąc szarą myszką, która potrzebowała najpierw poczuć się przy kimś swobodnie, by swobodniej rozmawiać. Brakowało jej też fałszu, który pozwalałby łatwo udawać sympatię wobec nielubianych osób; była zbyt szczera i prostolinijna, by wypaść przekonująco.
Chyba nigdy nie miał nastąpić moment, by poczuła się w pełni swobodna przy kimś pokroju Lupusa Blacka. Jak na ironię, biorąc pod uwagę jej szlacheckie aspiracje i chęć zaistnienia na salonach, choć i tam zwykle unikała bliskich spotkań z takimi jak on.
Jej wypowiedź zabrzmiała może nawet zbyt arogancko, czego szybko pożałowała; słowo jednak już się rzekło i nie mogła tego cofnąć. Prawdopodobnie duży wpływ miało na to podenerwowanie, a może fakt, że czasem czuła się sfrustrowana tym, jak niektórzy zakładali, że wychodząc za mąż zaprzestała tworzenia. Ale chwilę później, ku jej uldze, Black postanowił jej odpuścić.
- Do widzenia, lordzie Black – odpowiedziała już dużo grzeczniej, żegnając się z nim uprzejmie, choć miała nadzieję, że do kolejnego spotkania nie dojdzie zbyt prędko. I zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, oddaliła się pospiesznie w stronę innych stoisk, pragnąc jak najszybciej oddalić się od mężczyzny. Jej policzki przybrały intensywnie różowy odcień, ale tego już nie mógł zauważyć, gdy odeszła, zamierzając obejrzeć zawartość straganów i poszukać odpowiedniego przedmiotu na prezent dla swojego małżonka.

| zt.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Market - Camden Market - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Camden Market [odnośnik]09.12.17 20:57
Zaśmiałbym się słysząc zahukane myśli równie zahukanego dziewczęcia. Niewiele wiedziała o życiu na salonach, nie mogłem jej za to winić skoro była byle Weasleyem. Tym bardziej nieprawdopodobne było to, że chciała należeć do świata, w którym nie umiała istnieć. Kłamać, udawać, prowadzić rozmów; nie potrafiła nic i dalej nie mogłem wyjść ze zdumienia jakim cudem ktokolwiek zapragnął przymusić swoje dziecko do ożenku z kimś takim. Im dłużej tam stałem, tym mniej rozumiałem. Niewychowana, zastraszona, idealnie nadawałaby się do lisiej nory, nie do królestwa lwa. Niestety nie miałem wpływu na decyzje innych rodów, a szkoda. Świat arystokracji wyglądałby wtedy zupełnie inaczej, godniej przede wszystkim. I na pewno nie byłoby podobnych kwiatków jak tutaj. Mogłem jednak jedynie powygrażać się w myślach, co było poniekąd smutne i przykre. Potraktowany obcesowo lord Black stojący przy jednym ze stoisk w dzielnicy portowej, nadawałoby się to do jakiegoś miernego brukowca. Ojciec chyba zamknąłby mnie już na zawsze w domu nie chcąc, bym zadawał się z kimkolwiek pokroju rudych i zdradliwych. Żałowałem, że poniekąd podałem jej pomocną dłoń, nie powinienem. Niestety zwykle czarodzieje uczą się dopiero po szkodzie.
Nie patrzyłem już na nią, nie odprowadziłem jej wzrokiem. Straciłem nią zainteresowanie w momencie, w którym zachowała się tak ordynarnie. Nie mogłem i nie chciałem tego pochwalić. Dlatego zainteresowałem się magicznymi przedmiotami sprowadzanymi z różnych, nierzadko odległych krain. Zaciekawiło mnie parę rzeczy, które zacząłem intensywnie przeglądać. Wśród szpargałów nie udało mi się dostrzec niczego srebrnego, sprzedawcy oraz kupcy najwidoczniej preferowali złoto, które kojarzyło im się z przepychem. Mi wręcz przeciwnie. Westchnąłem więc, okrążając kolejne niewielkie stoiska. Nie było ich zbyt wiele, ale za to miały całkiem pokaźny asortyment.
Szczególnie zainteresowała mnie magiczna lampa i to nic, że ona również była ze złota. Czasem trzeba się poświęcić jeśli chce się mieć coś naprawdę ciekawego w swojej kolekcji. Może znalazłbym tu coś ciekawego dla rodzeństwa? Albo Victorii? Całkowicie pochłonęły mnie zakupy, a kiedy wracałem już z torbą podarków, Lyry nie było. Całe szczęście.

/zt
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Camden Market [odnośnik]16.05.18 23:50
7 lipca

Nie zdołał wydobrzeć. Fizycznie nie doskwierało mu jednak nic - nic, poza zauważalnym kalectwem w postaci braku jednego palca u lewej dłoni oraz (co dostrzec było znacznie trudniej) sinymi przebarwieniami tłoczącymi jego ciało. Sczególnie upodobały sobie przedramiona oraz okolice krtani i czasem Magnus zastanawiał się nad przyczyną umiejscowienia tych wybrocznyn: o ile plamy na rękach rozumiał, tak siatka żył na gardle budziła instynktiwny niepokój. Czyżby czarnomagiczne inkantacje przemieniały się w węże i jaszczurki gnieżdżące się w trzewiach, finalnie wypluwane z ust wraz z plugawą magią? Rowle obserwował te zmiany z dreszczem niepewności, zbijając gorączkową panikę obietnicą Cassandry. Powiedziała, że temu zaradzi, więc słowa dotrzyma - nie musiał ani jej grozić, ani z tego rozliczać. Jemu pozostawało wyłącznie zrobić użytek z pordzewiałej cierpliwości oraz (znacznie trudniejsze), postarać się do tego czasu nie kopnąć w kalendarz. Nie skarżył się, lecz ukrywanie nasilających się krwotoków z nosa stało się uciążliwe. Spluwał krwią do jedwabnych chusteczek i dyskretnie wyrzucał zawiniątka; ograniczenia jakie sobie narzucił działały tylko do pewnego stopnia. Mroczny Znak pulsował energią, wiecznie nabrzmiały, a wyrazisty czarny tusz aż rzęził pod skórą, karmiąc pasożytniczą chorobę wbrew woli nosiciela. Godził się na to - nie wydarłby sobie przecież fragmentu tkanek z symbolem swego oddania, dziwnie pewny, że gdyby nawet to uczynił, godło natychmiast przeniosłoby się na inną jego część. Dożywotnie związany uczył się funkcjonowania z sinicą, którą dotąd udało mu się utrzymać w tajemnicy. Moira nie mogła wiedzieć, nie mogła się denerwować. Wizja Cassandry pozostawała świeża i aż nazbyt klarowna, aby Magnus ryzykował zdrowiem swego syna jedną błahą wieścią. Nieistotną, miał wszak silny organizm, a Vablatsky już niedługo przedstawi mu eksperymentalne lekarstwo.
Utrzymywanie pozorów wychodziło mu topornie, więc skrywał się murem pracy, wymówek oraz czułostek. Wychodził z domu nim wszyscy wstali (co stanowiło rutynę, więc nie budził podejrzeń) i wracał późno, zazwyczaj z drobnymi podarunkami. Niezła metoda, sprawdzająca się znakomicie i pozwalająca na chwilę odurzającego wytchnienia. Wierzył, że trzymając żonę z dala od hiobowych wieści i przychylając jej nieba, zdoła zapobiec tragedii zapisanej w gwiazdach. Medycznych konsultacji zasięgał w tajemnicy, konfrontację z opłakanym zdrowiem Moiry uporczywie odkładając na później. Wolał leczyć ją po swojemu, niefrasobliwym rozmowom toczonym na wygodnym łożu, bliskością fundowaną jej i ich dziecku, egzotycznymi prezentami, które zbierał dla niej z czterech stron świata. Portowe targowisko oferowało wiele cudów, zaś szczególną uwagę Magnus poświęcił orientalnym pachnidłom, zatracony wśród zapachów i kolorów, oferowanych przez smagłego handlarza. Zdrową dłonią sięgnął po jeden z misternych flakonów, lecz natrafił na inne palce, szczuplejsze i znacznie smuklejsze od jego własnych. Nie puścił jednak butelki, ze złością wbijając wzrok w kobietę, która nagle zmaterializowała się naprzeciw niego i rościła sobie prawa do jego fiolki. Pozał ją, przeklęta Zabini, ujawnione personalia umocniły go w infantylnej decyzji, że nie pozowli wydrzeć sobie pachnidła.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 4 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Camden Market [odnośnik]17.05.18 1:36
Magnus nie mógł jeszcze wiedzieć, jak wiele miał szczęścia, że naprzeciw niego stanęła właśnie Zabini.

Musiał puścić fiolkę, w jednej chwili zbladł, a z jego nosa zaczęła sączyć się krew - sinica doskwierała mu już wystarczająco długo, by był w stanie rozpoznać jej napad, ale tak silny odzew mógł się pojawić tylko w momencie zostania ugodzonym czarnomagiczną klątwą: a przecież nic wokół niego się nie zadziało. Dziwne uczucie, które temu towarzyszyło, przypominało nieco łamanie kołem - jego kręgosłup wykrzywił się boleśnie, ramiona wydłużyły i skurczyły, nogi rozciągnęły.

Stojąca tuż obok Lyanna obserwowała Magnusa, który zamienił się w wysoką ciemną czaplę. Podobnie jak Magnus - zdawała sobie sprawę z tego, że przemiana nastąpiła właściwie znikąd; w przeciwieństwie do Rowle'a mogła jednak zorientować się, że podobne działanie mogła, choć nie musiała, mieć rzucona na niego klątwa. Poczucie to zdawało się potwierdzać znamię na piersi Magnusa. Zabini znała się na zwierzętach na tyle, by rzuciło się jej w oczy jako nietypowe - co jeszcze dziwniejsze, układało się w kształt runy algiz kojarzonej z pozytywną energią.



Magnus, zachowałeś zmysły, jesteś świadomy wszystkiego, czego świadomy byłeś jako człowiek, słyszysz, widzisz i myślisz jak człowiek, ale ogranicza cię ciało czapli - brak ludzkiej krtani uniemożliwia podjęcie ludzkiej mowy. Tuż obok ciebie potoczyła się twoja różdżka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Camden Market [odnośnik]17.05.18 14:17
Lyanna lubiła nietypowe przedmioty. Czasem była jak sroka, lubiła gromadzić to, co niezwykłe i ciekawe, podobnie jak jej nieżyjący od przeszło dwóch miesięcy ojciec. Mimo trudnych relacji najwyraźniej podłapała podobne ciągotki od niego, więc czasem pojawiała się w różnych miejscach, gdzie mogła takie rzeczy znaleźć. Co prawda wiedziała, że na Camden Market raczej nie znajdzie naprawdę cennych skarbów, ale zawsze była to okazja do rozejrzenia się, przyjrzenia ludziom i posłuchania interesujących plotek. Nie tylko tych o rzadkich przedmiotach, ale także o niedawnych wydarzeniach w świecie magii. Lyannę zwyczajnie ciekawiły pogłoski, mimo że wiedziała znacznie więcej niż przeciętni mieszkańcy Londynu. Wiedziała, kto stał za pożarem w ministerstwie i całym tym chaosem, ale była ciekawa szeptów wymienianych przez nieświadomych niczego czarodziejów, którzy mogli tylko zgadywać, kto posunął się do takiego uczynku.
Nie rzucała się w oczy, choć klientów było mniej niż zwykle. Nieprzyjemna aura i problemy z transportem z pewnością nie sprzyjały handlarzom, którzy wydawali się wyraźnie niezadowoleni z mniejszych przychodów. Niektórych ze stałych bywalców nigdzie nie zauważyła, ale część pozostała, jakby wierząc, że nawet w obecnych czasach znajdzie się ktoś, kto coś u nich kupi. Jedną z takich osób była Lyanna, która nie bała się tak, jak większość tych wszystkich zwykłych ludzi nieświadomych, że od kilku miesięcy w kraju działała inna siła, i to ona stała za atakiem na ministerstwo. Lyanna od stosunkowo niedawna była częścią tego wszystkiego, a rozsypka w ministerstwie sprawiała, że mogła czuć się nieco pewniej, jeśli chodzi o rozwijanie tych bardziej podejrzanych pasji.
Rozglądała się po straganach, gdzie kupiła sobie kilka ingrediencji i wysłuchała utyskiwań sprzedawców. W końcu dotarła do stoiska z pachnidłami, których woń było czuć już kilka metrów dalej. Daleko jej było do damy, ale mimo wszystko była kobietą i czasem lubiła o siebie zadbać, zwłaszcza że obracała się głównie w gronie osób o lepszym od niej statusie.
Sięgnęła dłonią w stronę jednego z flakonów o wymyślnym kształcie, który ją zaintrygował, kiedy nagle poczuła, że jej palce zetknęły się z inną, męską dłonią. Odruchowo spojrzała w bok, zauważając, że tą samą fiolkę pochwycił nie kto inny, jak Magnus Rowle.
- Kto by pomyślał, że dumny lord Rowle gustuje w damskich pachnidłach? – zapytała nieco kąśliwie. Oczywiście że miała okazję go poznać, i to zanim dołączyła do Rycerzy Walpurgii. Zetknęli się ze sobą już w czasach, kiedy przebywała w Skandynawii, ale trudno powiedzieć, by zapałali do siebie sympatią.
Nie zależało jej aż tak bardzo na tej fiolce, ale nie puściła jej z czystej przekory. Może i była kobietą, może i była półkrwi, ale nie chciała, żeby Rowle uznał, że się go wystraszyła. Musiała pokazać upór i nieugiętość; w takim środowisku tylko tak mogła zapracować sobie na szacunek, nie zaś słabością i lękliwością.
Ale nagle, zanim oboje zdążyli zareagować, zaczęło się dziać coś dziwnego. Rowle nagle puścił fiolkę i zbladł, z jego nosa popłynęła krew i nagle wygiął się. Jego kończyny wydłużyły się, on sam się skurczył... i już po chwili obok niej stała czapla. Lyanna w tym samym czasie też puściła fiolkę, wpatrując się w dziwny spektakl rozgrywający się na jej oczach. Zaczęła rozglądać się dookoła, czy ktoś aby nie poraził Magnusa zaklęciem, ale nikogo podejrzanego nie zauważyła, dostrzegła za to dziwną plamę na piersi ptaka, układającą się w kształt runy algiz.
To podsunęło jej skojarzenie, że może Rowle padł ofiarą jakiejś klątwy. Zerknęła odruchowo na puszczony flakonik który leżał przewrócony na straganie, ale skoro sama nie zmieniła się w czaplę po dotknięciu go, to może przyczyna była inna? Jako że chcąc nie chcąc stali po tej samej stronie barykady nie mogła go tak zostawić i odejść, a musiała spróbować odkryć przyczynę jego przemiany w ptaka. Zaczęła więc przyglądać się runie ułożonej z ciemniejszych piór, zastanawiając się, jaka klątwa mogła wywołać taki skutek i zmianę w czaplę. Zapewne ktoś taki jak on miał wielu wrogów, którzy mogliby chcieć go przekląć, a może było to jakoś związane z niedawnymi wydarzeniami z końca czerwca? Tak czy inaczej, zanim spróbuje użyć magii, musiała się upewnić, z czym miała do czynienia. Jeśli Magnus zachował świadomość pewnie nie był zbyt zadowolony, że oglądała go jak jakiś dziwny okaz.

| nie wiem czy mam rzucać, ale na wszelki wypadek rzucam na próbę rozpoznania przyczyn przemiany Magnusa
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Camden Market [odnośnik]17.05.18 14:17
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 12
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Camden Market [odnośnik]17.05.18 14:59
Żonę pielęgnował już teraz jak najstaranniej. Z ukrycia, z odległości, zadowalając się działaniem cichym, nie budzącym podejrzeń, ani nie przykuwającym nadmiernej uwagi. Chuchanie i dmuchanie na swoją własność nie było w ich rodzinnych kręgach co prawda niczym odosobnionym, lecz mimo własnego kalectwa, to o Moirę Magnus dbał tak, jakby zrobiono ją z porcelany. Gotową potłuc się w każdym momencie. Stan błogosławiony nie usprawiedliwał tego nadskakiwania, ale chora obsesja i strach przed jej nagłym odejściem... śmiercią - jak najbardziej. Różane olejki kręciły go w nosie (za tą wonią nigdy nie przepadał, zbyt ostrą i duszącą jak na jego gust), lecz niestrudzenie przebierał wśród nich, szukając czegoś wyjątkowego. Czegoś dla nich, co ją ucieszy, a jego ukoi. Pragnął zapachu sennego i łagodnego, który ukołysze go, kiedy złoży głowę w zagłębieniu jej szyi, zlizując wilgoć olejku i pozostałości kąpieli. Odkorkował wiele buteleczek, obejrzał mnóstwo fiolek, aż wreszcie natrafił na tę konkretną, ostatnią w asortymencie handlarza, który widząc zapał artsyokraty od razu podbił cenę o kilka złotych monet w górę. Rowle chciał ją, bez wątpienia, lecz fizyczna przeszkoa uniemożliwiła mu dokonanie zamiany i przypieczętowanie umowy. Burza falujących włosów, mocno ziołowy zapach przywodzący mu na myśl szpital lub suszarnię w lecznicy Cassandry, chłodna skóra zaciskająca się na szyjce butelki. Szorstkie palce naruszające nietykalność tych drugich, delikatniejszych, krótszych, lecz smuklejszych. Spochmurniał zauważalnie, króciutki ból przeszywający mu skroń wspomnieniami dopiekł do żywego, dokładając się do emocjonalnego stosu. Pięknie.
-Wiem, jak należy sprawić przyjemność kobiecie. Odwróć proporcje Zabini i lepiej przyłóż się do praktycznej nauki, bo nie wykazałaś, byś nadawała się do czegokolwiek innego - warknął, może reagując zbyt impulsywnie jak na niewinną zaczepkę młodej czarownicy. Nie chciał się z nią siłować, mógł wszak bez trudu wyszarpnąć jej fiolkę z rąk, a przy okazji połamać kształtne palce, lecz po co? Rozluźnił chwyt, a po chwili wyczuł, jak dłoń sama mu się rozwiera, a szkło już bez udziału jego własnej woli umyka i upada na bruk. Krew buchnęłu z jego nosa gwałtownym strumieniem, płynąc po twarzy i znikając w gęstej brodzie lepkim, łaskoczącym szlakiem; otarł się wierzchem dłoni, z zaskoczeniem przyjmując obfitość wydzieliny. Zerknął w dół, na własną rękę ubabraną krwią - niechybnie sinica, lecz... dlaczego? Był grzeczny, stosował się do zaleceń Vablatsky, unikał jak tylko mógł obcowania z czarną magią nadaremno. Zanim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, czy choćby splunąć krwią wezbraną w ustach, poczuł gwałtowny ból chylący go ku ziemi. Zgiął się w pół, nieomal uderzając kolanami o podłoże i tak dziwacznie skulony, rzucił ostatnie rozumne spojrzenie Zabini - pytające. Przekręcił się w jedną stronę, rzucany nieprzyjemnymi dreszczami, mięśnie go mrowiły, ciało przeszywały ostre, drgające skurcze i Rowle przez swe własne oczy, obserwował swoją przemianę. Ramiona wiotczały, wydłużały się, czemu towarzyszyło paskudne uczucie rozciąganych kości, nogi także stawały się dłuższe, lecz szczuplejsze, chwiejne i jakby niepewne. Rosły mu pióra. Nie zdążył nawet zaprotestować, a transformacja sięgnęła i twarzy, zamykając mu usta i kształtując długi, ostro zakończony dziób. Różdżka Rowle'a poturlała się po chodniku, a on rozpaczliwie zatrzepotał skrzydłami, rzucając się w pokracznym biegu za oddalającą się własnością. Potknął się i nieomal nie upadł na swoich nowych, wychudzonych nogach, lecz w ostatniej chwili złapał równowagę i zanurkował, ostrożnie pochwycając różdżkę w dziób. Co się stało? Machnął skrzydłami, wyrażając swoją dezaprobatę oraz zszkowanie i bezradnie (tak przynajmniej sądził), powiódł ptasim wzrokiem pojedynej znajomej twarzy. Kurwa.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 4 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Camden Market [odnośnik]18.05.18 13:52
Magnus, początkowo poruszając się niezręcznie, stosunkowo szybko odkrył zalety nowego ciała - bez trudu pochwycił różdżkę w dziób coraz pewniej stając na nogach; pierwsze próby lotu będą niezręczne, ale Rowle przyzwyczai się do tego szybko.

Lyanna bez trudu powiązała podstawowe objawy z klątwą przemiany, jednak runa na piersi Magnusa nijak z nią nie korespondowała. Runa musiała być więc czymś innym, być może swojego rodzaju znakiem, podpisem czarodzieja, który rzucił klątwę. Stworzenie czegoś podobnego wymagało niezwykłej mocy i jeszcze większej wiedzy, co podpowiadało jej, że jej zdolności mogły okazać się zbyt niskie w starciu z podobną siłą. Być może Magnus podpadł komuś bardzo potężnemu - istniała szansa, że skojarzy znak na swojej piersi i rzuci na tę sprawę inne światło, ale brak zdolności mowy Magnusa nieco utrudniała tę kwestię - porozumienie się ze sobą mogło być kluczem do sukcesu.

Lyanna wiedziała, że jako rycerka nie może pozostawić śmierciożercy bez pomocy.

Szczegóły klątwy może być w stanie ustalić wyłącznie postać z IV poziomem starożytnych run. Powiadomcie mistrza gry, kiedy się znajdziecie w jej towarzystwie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Camden Market [odnośnik]24.05.18 21:26
Lyanna nie przepadała za Rowlem, a on raczej nie przepadał za nią. Był zgrzybiałą konserwą, ona czarownicą ze skazą na krwi, wyrzutkiem nawet dla własnej rodziny. Nie tylko kobietą, ale też mieszańcem, co nawet w niej samej budziło wstręt. Czasem naprawdę nienawidziła swojej matki za to, że jedyne co jej dała to ta skaza na krwi. Być może gdyby nie nagły incydent posprzeczaliby się dłużej. Lyannie trudno było ugryźć się w język i darować sobie tę drobną uszczypliwość, gdy zobaczyła Rowle’a zainteresowanego damskimi perfumami. Naprawdę nie zależało jej na tej fiolce aż tak, chodziło o zwykłą przekorę i próbę pokazania, że ją nie tak łatwo zastraszyć i spłoszyć. Może jakaś inna młódka przestraszyłaby się podobnej reakcji i samego faktu obecności kogoś takiego jak Rowle, ale nie Lyanna. Potrzeba było czegoś więcej niż warczenie i krzywe spojrzenia, żeby ją przestraszyć.
Słysząc jego uwagę spojrzała na niego z niechęcią, nie było to jednak dla niej nic nowego. Bycie kobietą w świecie zdominowanym przez mężczyzn nie było łatwe, ale prawda była taka, że Lyanna nie nadawała się nawet do tego, co niewątpliwie miał na myśli. Była półkrwi, więc żaden wartościowy mężczyzna o dobrej, czystej krwi nie miał na nią nigdy spojrzeć, chyba że wielbiciel brudu i równości, a tymi gardziła. Nie miała nigdy zostać niczyją żoną, skupiała się więc na rozwijaniu wiedzy i umiejętności. Starożytne runy i łamanie klątw - w tym miała być dobra, choć zaraz przekona się, że nadal niewystarczająco.
- Jeszcze się przekonamy, Rowle – odpowiedziała tylko.
Nic więcej nie zdążyła powiedzieć, bo po chwili rozegrała się przemiana. Zamiast Magnusa pojawiła się najprawdziwsza czapla, a Lyanna wpatrywała się w tę scenę ze zdumieniem, przez pierwszy ułamek sekundy obawiając się że sama zaraz podzieli jego los, ale najwyraźniej to nie flakon z perfumami był przeklęty. Ktoś inny musiał zaczarować Rowle’a, a krótka obserwacja wystarczyła, by mogła dojść do wniosku, że to musiała być Klątwa Przemiany. Runa na piersi ptaka nie wydawała się z nią łączyć, ale mogła stanowić podpis tego, kto klątwę nałożył. Niewątpliwie był to ktoś bardzo potężny; Lyanna nie potrafiła takiej klątwy zdjąć, nie mówiąc o jej nałożeniu, ale czytała o niej, więc potrafiła rozpoznać jej przejawy. Nawet jeśli Magnus ją podejrzewał, z pewnością się mylił.
Gdyby nie to, że był śmierciożercą i była zobowiązania do pomocy mu, może nawet by go tak zostawiła. Jako czapla wydawał się dużo sympatyczniejszy i co najważniejsze nie bredził od rzeczy. No, ale nie chciała poznać na własnej skórze gniewu Czarnego Pana, więc musiała się zatroszczyć o to, by Rowle odzyskał własną postać.
Rzuciła się w jego kierunku, pochwycając go.
- To nie ja, to coś znacznie potężniejszego ode mnie. Najwyraźniej komuś podpadłeś, Rowle – mruknęła tak, żeby tylko ptak mógł ją usłyszeć (o ile w ogóle w tej postaci rozumiał jej słowa) i zacisnęła ramię wokół jego sylwetki, ściskając go kurczowo pod pachą. – Jak mnie podziobiesz, słowo daję, że wypuszczę cię w najbliższym parku i tak zostawię – dodała, ale była to groźba bez pokrycia, bo oboje wiedzieli, że musiała mu pomóc, czy tego chciała, czy nie. – Zabiorę cię do kogoś, kto powinien potrafić sobie z tym poradzić.
A przynajmniej miała nadzieję, że sobie poradzi. Na razie pozostawało jej dostanie się tam z Magnusem-czaplą pod pachą i zastanawianie się, kto go tak urządził.

| zt?
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Camden Market [odnośnik]16.12.18 14:02
{10 IX}

Powietrze pachniało tu inaczej - nie było tak ciężkie, gęste od londyńskiego smogu; rozrzedzała je nutka orientu, przetransportowana z miejsc odległych, do których trudno dotrzeć nawet w snach. Feeria przypraw otaczała go zewsząd - miał wrażenie, że zdążyły już osiąść na jego płucach, że zaczął nimi oddychać. Niby przypadkiem, wiedziony ciekawością, przeciskając się tuż obok jednego ze straganów, musnął opuszkiem palca przyprawę o niezwykle intrygującej barwie, a gdy oddalił się odrobinę, skosztował jej czubkiem języka i wykrzywił się paskudnie.
Smakowało okropnie.
Nie miał pojęcia, dlaczego sobie to robi - czemu nie wystarczą mu doznania organoleptyczne, czemu nie może po prostu czegoś obserwować - czemu musi zawsze spróbować wszystkiego również zmysłem smaku. Dopiero po wyczerpaniu całej gamy możliwości, jest w stanie powiedzieć, że udało mu się posmakować tego w wystarczającym stopniu, by zapamiętać na dłużej (powidoki wszystkich zmysłów tworzyły impresję, którą łatwiej było później przywołać).
Kichnął, gdy ostra przyprawa dostała się również do jego nosa. A to dopiero początek atrakcji, które sam sobie zaserwował. Chwilę później do zaczerwienionych oczu zaczęły napływać łzy, a on nie był w stanie tego powstrzymać. Przetarł wierzchem dłoni coraz bardziej opuchnięte powieki, co jedynie podrażniło wrażliwą i cienką jak pergamin skórę. Widział jak przez mgłę, zresztą czuł się również tak, jakby w tej nieszczęsnej mgle przyszło mu się błąkać.
Przeklinając pod nosem swoje wścibstwo, zatrzymał się przy stoisku z różnorodnymi błyskotkami, najprawdopodobniej pełniącymi gdzieś funkcję biżuterii, choć jemu w tym momencie nie dane będzie podziwiać ich piękna.
Oparł się o tkaninę namiotu, po czym już niemal po omacku sięgnął po różdżkę, jednocześnie zastanawiając się, którego ze znanych mu zaklęć leczniczych może użyć. Ostatecznie uznał jednak, że może daruje sobie ekperymentalne uzdrawianie i po prostu oczyści oczy strumieniem zimnej wody.
Wycofał się odrobinę, żeby ciecz nie dosięgnęła nikogo poza nim i wycelował w siebie różdżkę.
- Balneo.

#ice bucket challenge


kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, palce zaczepiam o rozszczepione na liściu słońce, chwytam umykający wszechświat

Rory Prewett
Rory Prewett
Zawód : botanik
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
and meet me there,
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6716-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t6753-listy-z-nieba-rory https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t6751-skrytka-bankowa-nr-1686#176204 https://www.morsmordre.net/t6754-r-g-prewett#176213
Re: Camden Market [odnośnik]16.12.18 14:02
The member 'Rory Prewett' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Market - Camden Market - Page 4 DsiDFK0
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Camden Market [odnośnik]16.12.18 15:44
Szła u boku swego męża, podtrzymując się jego ramienia, jak przystało na słabą, wiotką lady potrzebującą oparcia mężczyzny. Spowita w niebieską, skromnie zdobioną suknię wyglądała drobno, delikatnie i niewinnie. Teraz opiekę nad nią sprawowali już nie ojciec, brat czy inni krewni z panieńskiego rodu, a właśnie małżonek. William troszczył się o jej bezpieczeństwo i nie chciał, by młoda, delikatna jak kwiat żona opuszczała dwór samotnie. Jeśli on z jakiegoś powodu nie mógł jej towarzyszyć, prosił kogoś z rodziny, by trzymał pieczę nad matką jego dzieci.
Dziesiątego września wybrali się do galerii sztuki, by wspólnie obejrzeć nowości i zaplanować umieszczenie kilku obrazów Cressidy na nadchodzącym wernisażu. Po tej wizycie postanowili skorzystać z okazji, by odwiedzić jeszcze dzielnicę portową. William chciał sprawić jej jakiś prezent z obcych krain i pozwolił młodziutkiej żonie, by zapuściła się między stragany i wybrała coś, co jej się podobało. Cressida nigdy nie była jednak przesadnie rozrzutna, chociaż mąż nie szczędził galeonów i często sam namawiał ją do tego, żeby się na coś skusiła. Jeszcze za czasów narzeczeństwa adorował ją podarkami i nie zmieniło się to również po ślubie.
Zainteresowała się egzotycznymi pachnidłami, próbując wybrać woń dla siebie, coś odpowiednio delikatnego i roślinnego. Niektóre zapachy przytłaczały ją i nie pasowały do jej eterycznej, wiotkiej prezencji. Lubiła zapachy świeże i bliskie naturze, nuty kwiatów i drzew, i w końcu znalazła coś odpowiedniego dla siebie – perfumy z wyczuwalną nutą zielonej herbaty i trawy cytrynowej, egzotyczne, ale delikatne i odpowiednio dziewczęce dla młódki takiej, jak Cressida. Kiedy jej mąż finalizował transakcję, kupując jeszcze pachnidło dla swej matki (którego wybór również doradziła mu młoda żona), Cressie na chwilę odeszła od niego, by zapoznać się z zawartością jednego z sąsiednich stoisk. Gdy podeszła bliżej, owionął ją zapach inny niż wdychane wcześniej wonie rozmaitych perfum. Do piegowatego noska wdarła się nieco gryząca woń przypraw, z których wielu nawet nie rozpoznawała. Ostatecznie od przyrządzania potraw zawsze były skrzaty, to one dbały o to, by dania były odpowiednio doprawione.
Minęła je więc, ruszając dalej, gdzie dostrzegła rozmaite błyskotki... a także jeszcze kogoś, kto wyglądał znajomo. Kręcona czupryna rudych włosów budziła skojarzenie z jedną osobą, ale nie spodziewałaby się jej dziś ujrzeć. Nie w takim miejscu. Czy to mógł być on? Spojrzała w jego stronę, przyglądała się z dystansu, jak znajomy-nieznajomy kicha, a później wyciąga różdżkę, by oblać swą twarz strumieniem wody – a wtedy wydarzyło się jeszcze coś. Z jego różdżki wystrzeliła unosząca się w powietrzu kula światła, a płócienny namiot zaczął drżeć. Anomalia. Sprzedawca gniewnie syknął na młodego mężczyznę, w obawie o swój towar zamaszystym ruchem przeganiając go od swojego straganu, przy którym wywołał anomalię. Czy warto było tak ryzykować tylko po to, by zmyć odrobinę przyprawy? W naturze Cressidy ryzyko nigdy nie leżało. Zawsze wybierała bezpieczniejsze opcje.
- Czasem lepiej robić takie rzeczy bez czarów. A na pewno bezpieczniej – odezwała się cicho, po czym sięgnęła do znajdującą się w kieszeni chustkę, gotowa zaoferować ją mężczyźnie, by wytarł sobie twarz bez demolowania stoisk. Sama nie czarowała, jeśli nie było to absolutnie konieczne. Za bardzo bała się anomalii. Teraz też trzymała się na dystans od pulsującej kuli, jedynie patrzyła na młodzieńca, którego już rozpoznawała. Rory Prewett. To musiał być on.
Z Prewettami łączyło ją dość odległe, ale zauważalne pokrewieństwo. Swoje rude włosy i piegi odziedziczyła właśnie po babce pochodzącej z tego rodu. I choć dawniej lubiła Rory’ego, który był jej rówieśnikiem i łączyło ich zainteresowanie magiczną florą, nagle zdała sobie sprawę, że ich relacje się skomplikują i nie była pewna, czy to, co między nimi istniało, nadal będzie mogło wyglądać tak, jak kiedyś. Nie pojawiła się na mającym miejsce ledwie dwa dni temu ślubie jego siostry z jej kuzynem, Ulyssesem. Nie mogła pojawić się na uroczystości, która naruszała dobre obyczaje i podejrzewała, że Roratio o tym wiedział, a jeśli nie, to musiał się domyślić, zwłaszcza po niedawnym artykule w Walczącym Magu. Co o niej myślał? Tego nie wiedziała.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Camden Market [odnośnik]22.12.18 16:06
Pajęcza nić energii rozrosła się na jego skórze; uporczywe mrowienie emanowało z dłoni, w której coraz mniej pewnie trzymał różdżkę, wydzielającą z siebie strumień czystej magii. Potężny, tworzący nad głową Prewetta gargantuicznych rozmiarów kulę - tak jasną, że biel zdawała się wżerać w oczy Rory'ego,  zlewając kontury widzianego przez niego świata w jedną, bezkształtną masę; oślepnął, tym razem nie miało to jednak nic wspólnego z przyprawą, którą zatarł sobie spojówki, lecz z nieposkromioną, dziką jasnością pulsującej magii.
W pierwszym odruchu niemalże wypuścił różdżkę z dłoni, przerażony tym, co właśnie zrobił; w drugim przeklął siarczyście, winszując sobie inteligencji, której wspaniały popis mogli oglądać zgromadzeni wokół stoiska z błyskotkami czarodzieje.
Ziemia zadrżała gniewnie pod naporem anomalii.
Wściekły właściciel ulicznego przybytku biżuteryjnego zamachnął się na Roratio czymś, co miał pod ręką - choć bez wątpienia, jeśli Prewett zostanie tu dłużej, w jego stronę pomknie uroczy urok, o którym kramarz syczał pod nosem na wpół poprawną angielszczyzną (na poziomie emocjonalnym wystarczająco sugestywnie, by nadrobić braki w znajomości słownictwa i zilustrować swoje zamiary).
Rory zamrugał kilkukrotnie, starając się wyostrzyć widoczność otaczającego go świata; z wdzięcznością sięgnął po chusteczkę od czarownicy, której głos otoczył go opieką. - Niezmiernie dziękuję - wtrącił tonem, którym równie dobrze mógłby okazywać wdzięczność za uratowanie mu życia; ostrożnie przetarł chusteczką kąciki oczu, starając się pozbyć z nich ostatnich resztek drażniącej substancji. - Jeszcze trochę i różdżka zastąpi mi mózg - wtrącił kąśliwie, podsumowując to, co właśnie zrobił; naprawdę trzeba było być szaleńcem, żeby przy zagrożeniu anomaliami celować sobie różdżką w twarz, ale zdążył już przywyknąć do ułatwiania sobie życia za jej pomocą - również w najdrobniejszych sprawach; i w kryzysowej chwili sięgnął po nią bezwiednie, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
Teraz, gdy świat nabrał naturalnych barw, podniósł głowę z uśmiechem na ustach, rzucając nieznanej mu czarownicy przepełnione wdzięcznością spojrzenie.
Nieznanej?
- Och - wyrwało mu się mimowolnie, a uśmiech zbladł znacznie, kiedy tylko rozpoznał tę, która mu pomogła. - Lady Fawley... jakaż to szkoda, że minęliśmy się na ślubie i nie miałem okazji poprosić lady do tańca - wyrwało mu się, zanim zdążył powstrzymać cisnące się na usta słowa. Doskonale wiedział, że na ślubie jej nie było - a z racji bliskiego pokrewieństwa z Ollivanderami traktował to jak znieważenie Julii. Zdawał sobie bowiem sprawę z tego, dlaczego opuściła uroczystość.


kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, palce zaczepiam o rozszczepione na liściu słońce, chwytam umykający wszechświat

Rory Prewett
Rory Prewett
Zawód : botanik
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
and meet me there,
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6716-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t6753-listy-z-nieba-rory https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t6751-skrytka-bankowa-nr-1686#176204 https://www.morsmordre.net/t6754-r-g-prewett#176213

Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Camden Market
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach