Wydarzenia


Ekipa forum
Camden Market
AutorWiadomość
Camden Market [odnośnik]16.07.16 18:27
First topic message reminder :

Camden Market

★★★
Każdego ranka do magicznego portu przypływają niezliczone statki z dostawami z całego świata. Ledwie zdążą zacumować, a kupcy wyciągnąć na brzeg towary i wyłożyć je na stoiskach, zanim zewsząd zaczynają schodzić się potencjalni klienci zaciekawieni tym, co dzisiejszego dnia mają do zaoferowania sprzedawcy. Trudno im się dziwić - na targu przy odrobinie szczęścia można nabyć wszystko, od egzotycznych przypraw po latające dywany. Choć niektórzy mogliby nazwać tutejsze ceny okazyjnymi, dla dużej części społeczeństwa wciąż pozostają one nieosiągalne. Lecz kto zabroni nawet biedniejszym spacerować wśród zagranicznych stoisk i marzyć o przygodach oraz odległych podróżach?
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:10, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Market - Camden Market - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Camden Market [odnośnik]24.12.18 22:38
Cressida dawniej też często wyręczała się magią, choć jeszcze częściej prosiła o pomoc w różnych czynnościach skrzaty. Teraz pozostała jej tylko ta druga opcja. Po różdżkę sięgała wtedy, kiedy nie było innego wyjścia, mając w pamięci to, co niekiedy się działo podczas używania magii. Ta najbardziej fundamentalna dla czarodziejów rzecz stała się źródłem zagrożeń i stałej niepewności odnośnie tego, co się wydarzy. A Cressida z pewnością nie należała do najodważniejszych osób. Była strachliwa i unikała ryzyka. Nawet odwiedzanie Londynu budziło pewien tlący się w serduszku niepokój, silniejszy niż kiedyś; jako wychowany w lesie Flint nigdy nie przepadała za miastem i nie czuła się w nim pewnie i na miejscu. Ale czasem należało się tu pojawić, nawet w tych czasach.
I jak się okazało, świat był bardzo mały, bo w tym miejscu niespodziewanie napotkała kogoś, kogo znała, z kim łączyło ją bardzo dalekie, ale jednak istniejące pokrewieństwo, któremu nie dałoby się zaprzeczyć, patrząc na wygląd Cressidy. Cecha, która u Prewettów była tak częsta, wśród Flintów zawsze stawiała Cressidę na pozycji wybryku natury – rudego dziecka w nierudej rodzinie. Jakby nie wystarczyło, że potrafiła porozumiewać się z ptakami. Kiedy porównywała się z siostrą i kuzynkami, zawsze czuła się zakompleksiona, mniej atrakcyjna i wartościowa niż one. Niełatwo było być tą trzecią w rodzeństwie, w którym starsza dwójka była bardziej faworyzowana przez ojca.
Gdyby nie uczyła się w Beauxbatons, byłaby na tym samym roku, co Rory, choć z całą pewnością w innym domu, chociaż nie wiedziała, w jakim. Czy byłby to Ravenclaw jak w przypadku jej matki, czy może Slytherin, jak ojciec? A może, biorąc pod uwagę brak pewności siebie, zahukanie i spokojną, prostolinijną naturę, padłoby na Hufflepuff ku wstydowi i niezadowoleniu jej ojca? Nie uosabiała żadnych cech krzewionych przez dom Gryffindoru. Nie była odważna ani nie wierzyła w powszechną równość, od dziecka wychowywana w duchu konserwatywnych wartości odizolowanych, leśnych Flintów. Chociaż jej piękne, długie włosy lśniły ciemną rudością, jej temperament nie był zbyt ognisty. Przypominała raczej ziemię, spokojną i stałą.
- Nie ma za co – odezwała się, gdy młodzieniec przyjął jej pomoc i podziękował. – Dawno się nie widzieliśmy. Jak twoje rośliny? Czym się teraz zajmujesz?
Bystre, zielone spojrzenie dziewczątka obserwowało rudego i piegowatego kompana, z którym niegdyś lubiła spędzać czas i który wiedział o magicznych roślinach dużo więcej od niej – nawet, jeśli z pewnością nie mógł się równać z jej ojcem. Tak czy inaczej, zawsze lubiła go słuchać i imponowała jej jego pasja. Kto wie, może gdyby chodzili do tej samej szkoły, staliby się przyjaciółmi? W dawnych czasach podziały między rodami nie rysowały się tak wyraźnie jak kiedyś. Dla Cressidy właściwie nie rysowały się wcale, była osobą, która potrafiłaby jednocześnie przyjaźnić się z Blackiem i Prewettem. Zapewne była to w znacznej mierze kwestia edukacji za granicą, gdzie rodowe konflikty traciły na znaczeniu i na obczyźnie należało trzymać się razem w swoim szlacheckim gronie, bez względu na to, jakimi relacjami darzyły się rody w kraju. Ale teraz było jakoś inaczej niż dawniej. Szczególnie dotkliwie czuła to w ostatnich dniach, jakby coś wydrążyło między nią a połową jej rodziny i znajomych pogłębiającą się wyrwę, i nawet jej trudno było całkowicie zignorować jej istnienie.
Odczuła ją po raz kolejny, gdy Roratio wspomniał o niedawnym ślubie. Poczuła w środku jakiś dziwny, niewyjaśniony chłód, jakby zawoalowany wyrzut ze strony Prewetta, a jej uśmiech zbladł. Na nakrapianych policzkach zaczął rozlewać się rumieniec, choć mogła spodziewać się poruszenia tego tematu. Rory zapewne wiedział, że jej matka była Ollivanderem, krewną Ulyssesa. I gdyby nie ślubny skandal, z pewnością przyjęłaby zaproszenie. Ale w obliczu tego, kogo Ulysses i Julia zaprosili, nie wypadało jej się tam pojawiać. Jej rodzice również się nie pojawili, i pewnie spora część szlachetnie urodzonych gości.
- Nie mogłam się tam pojawić. Mam nadzieję, że... że rozumiesz – odezwała się cicho i dosyć lakonicznie, jej głos lekko zadrżał. Chociaż nie powiedziała tego głośno, mógł się zapewne domyślić, dlaczego nie przyszła – przez mugolaków, których zaproszono, jakby byli równi rodom ze Skorowidzu. I choć w gruncie rzeczy niższe warstwy społeczne zawsze były jej obojętne i nie budziły żadnych odczuć, ani pozytywnych, ani negatywnych, przejmująca się opinią rodziny i otoczenia Cressida nigdy nie naraziłaby się na taki skandal. Nie miała buntowniczej natury i nie chciała być kojarzona z czymś burzącym utarte schematy, być postrzegana jako osoba, która pluje na tradycje i która za nic ma swój status. Jej ojciec nie wybaczyłby jej takiego postępowania. Zawsze była konformistyczna, bierna i płynęła z prądem, bezkrytycznie stosując się do zasad wpojonych jej w rodzinnym domu, byle tylko nie utracić akceptacji najbliższych.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Camden Market [odnośnik]27.12.18 19:52
Wtedy - tam, na weselu - nie myślał o nikim więcej, jedynie o siostrze i czekającej ją - chyba śmiało można użyć tego określenia - największej życiowej zmianie. Zmianie, która dotknęła nie tylko jej, lecz przecież ich wszystkich. Na swój sposób Julia na zawsze pozostanie Prewettem, to nie jest coś, czego może się wyrzec, lecz przez najbliższe miesiące będzie musiała odkryć, co oznacza być przede wszystkim Ollivanderem (wciąż patrzył na ten obowiązek szlachcianek przez pryzmat pozostałego w nim pierwiastka naburmuszonego, egoistycznego chłopaczka, który negował wszystko, co dla niego niewygodne - i nie potrafił do końca zrozumieć sensu tej powinności, nie w przypadku jego sióstr, należących do ram ich rodzinnej codzienności).
Wtedy - tam, na weselu - nie zaprzątał sobie głowy osobami, które nie celebrowały tego dnia wraz ze zgromadzonymi; tymi, którzy znajdować się tam powinni, a jednak z jakiegoś powodu ich tam zabrakło.
Słyszał o artykule (w Szmatławym Magu albo Proroku, w gruncie rzeczy wychodzi na to samo, poziom bezstronniczego dziennikarstwa już dawno zszedł na psidwaki). O okrzyknięciu ślubu Ulysessa i Julii mianem skandalu - tylko dlatego, że bawili się na nim ich przyjaciele, wszyscy, bez wyjątku, bez absurdalnych podziałów wynikających z poziomu czystości krwi (czy raczej, bo o to się przecież rozchodziło, jej wyimaginowanego skażenia).
Teraz, gdy spotkał tu Cressidę, dotarło do niego, że to między innymi ona znajdowała się na liście gości, którzy nie odważyli się pojawić się na uroczystości w obawie o swoją... nieposzlakowaną opinię?
- Nie nazwałbym ich moimi, to prędzej ja należę do nich - świat flory zawładnął jego duszą już wiele lat temu, do dzisiaj pozostaje nieprzerwanie pod wpływem tego niesłabnącego czaru; nie miało to zabrzmieć niegrzecznie, choć najpewniej tak właśnie młodziutka lady może zinterpretować to zawoalowane i trudne do jednoznacznej interpretacji sprostowanie - wciąż jeszcze rozwijam się w tym kierunku... - odparł nieco mechanicznie, czując jak rośnie w nim żal - naprawdę lubił spędzać z nią czas; była jedną z tych wrażliwych, eterycznych istot, które zdawały się odbierać bodźce świata na zupełnie innej płaszczyźnie, widzieć go w malarskich, efemerycznych barwach, które tylko one potrafiły zamknąć w formie najczystszych emocji w ramach przyziemnego płótna albo nadszarpniętej kartki papieru. - Słyszałem - od Blaithin? - o twojej zbliżającej się wystawie - wyrwało mu się, choć przecież wcale nie pałał chęcią konwersacji. Nie powinni ze sobą rozmawiać. Nie teraz, kiedy czuje się rozczarowany jej postawą - zbyt wiele słów może paść z jego strony, a ją przecież tak łatwo zranić. Nie chciał tego, nie tak naprawdę - szybka słowna szpilka wbita z perfekcjonistyczną precyzją, by uszły emocje to jedno, ale nie potrafiłby poczuć chęci skrzywdzenia Cressidy w dotkliwszy sposób.
Być może, gdyby nie zaczęła się tłumaczyć, skończyłoby się właśnie na tym - pospiesznym rozstaniu w cieniu niedopowiedzeń, wtedy też miałby szansę ochłonąć nim spotkają się ponownie.
Ale powiedziała o kilka słów za dużo.  A on nigdy nie potrafił milczeć, gdy targały nim emocje.
- Nie mogłaś? Z przyczyn... zdrowotnych? - czemu nie kłamiesz, Cressie, wolałbym już usłyszeć z Twoich ust gładkie kłamstwo albo nawet niedopracowaną wymówkę, moglibyśmy kupić sobie trochę czasu, jeszcze trochę poudawać, że nic się między nami nie zmieniło. - Problem z tym, że n i e rozumiem, chciałbym, ale nie jestem w stanie - wytłumacz mi to pozostało niewypowiedziane - choć bez trudu mogła przecież wyczytać tę niemą prośbę z jego oczu.


kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, palce zaczepiam o rozszczepione na liściu słońce, chwytam umykający wszechświat

Rory Prewett
Rory Prewett
Zawód : botanik
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
and meet me there,
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6716-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t6753-listy-z-nieba-rory https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t6751-skrytka-bankowa-nr-1686#176204 https://www.morsmordre.net/t6754-r-g-prewett#176213
Re: Camden Market [odnośnik]28.12.18 12:35
Cressida uśmiechnęła się blado, jeszcze nieświadoma tego, że ich rozmowa za chwilę, po krótkim wstępie, rzeczywiście zboczy na tematy o wiele bardziej niezręczne.
- Muszę kiedyś znowu odwiedzić ogród magibotaniczny. Ostatnio bywam tam stanowczo zbyt rzadko – westchnęła. – I tak, jak wszystko pójdzie dobrze, moje obrazy pojawią się na jesiennym wernisażu – dodała, pozwalając by jej głos na moment zabarwiła duma. Choć tak nieśmiała i niepewna siebie, lubiła prezentować światu swoje obrazy, choć każdorazowo panicznie obawiała się krytyki. Dlatego nawet w sztuce unikała kontrowersji i łamania utartych schematów.
Ślub był z pewności niezwykle ważnym wydarzeniem w życiu każdej kobiety, przynajmniej w wyobrażeniu Cressidy. Bycie żoną i matką stanowiło niezwykle istotny punkt jej życia – od dzieciństwa była przygotowana na to, że właśnie taka będzie jej życiowa rola. Że po skończeniu szkoły zostanie oddana jakiemuś mężczyźnie na żonę, a potem będzie mu rodzić dzieci, co było obowiązkiem każdej szlachcianki. Cressida nigdy się nie buntowała, akceptując swoją rolę i miejsce w społeczeństwie. Nie zbuntowała się także, gdy ojciec oznajmił jej, że zostanie zaręczona z dziesięć lat starszym Williamem Fawleyem. Przyjęła to ze spokojem i akceptacją mimo odczuwanego w duchu strachu. Miała wtedy tylko osiemnaście lat, a już musiała przygotować się psychicznie na konieczność rychłego opuszczenia leśnego dworu w Charnwood. Choć od jej zamążpójścia minął już trochę ponad rok, w duchu wciąż czuła się Flintem, dzieckiem lasu. Zawsze miała nim pozostać i żywić głęboki szacunek do wpojonych jej zasad. A jej ojciec był człowiekiem konserwatywnym i całkowicie oddanym rodowym tradycjom. Był tradycjonalistą zarówno w kwestii podejścia do roli kobiet, jak i do tego, z kim wypadało się jego dzieciom zadawać, a z kim nie. Jej ślub był rzecz jasna aranżowany, choć prawdopodobnie było w tym więcej inicjatywy Fawleyów. Niemniej jednak ślub dziewczątka odbył się w Charnwood i na liście gości nie znalazł się nikt, kogo krew nie była co najmniej czysta, choć zaproszono głównie członków szlacheckich rodów. Cressida nie miała przyjaciół o nieczystej krwi, nawet we francuskiej szkole ściśle stosując się do wytycznych ojca zabraniającego przyjaźni z mugolakami. Całe życie traktowała ich z obojętnością, niczym powietrze; pozostawała uprzejma i grzeczna, ale nie nawiązywała głębszych interakcji. I rzeczywiście obawiała się o swoją opinię, ale nie tylko. Najbardziej bała się tego, że odwróci się od niej panieński ród i konserwatywna część krewnych. Nie chciałaby zostać sama, tylko z rodziną męża, która w większości wciąż była jej bardziej obca niż rodzina, wśród której dorastała. Bez rodziców, bez rodzeństwa i bez licznego kuzynostwa powiązanego z Flintami.
Spodziewała się, że może pytać o to, dlaczego jej nie było, choć mimo to do ostatnich chwil łudziła się, że tak się nie stanie, że po krótkiej wymianie uprzejmości rozejdą się w swoje strony, albo że spróbują się oszukiwać i rozmawiać ze sobą tak, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Wtedy z pewnością nikt nie widział w ich znajomości i relacjach nic zdrożnego. Niestety czasy zmieniały się na gorsze i skutki tego zaczęła odczuwać nawet niezainteresowana polityką Cressida.
Słysząc jego pytanie zarumieniła się mocniej i odwróciła wzrok, udając, że bardzo zainteresowała ją zawartość pobliskiego straganu. Stali teraz gdzieś z boku, w pewnym oddaleniu od stoiska które Rory niechcący naruszył anomalią.
- Tak... nie czułam się zbyt dobrze – przytaknęła, ale nie potrafiła kłamać i każdy to wiedział. Była prawdopodobnie najgorszą kłamczuchą na świecie i nie znosiła tego robić. Tak naprawdę tamtego dnia nie chodziło o samopoczucie ani nawet o dzieci. Chodziło tylko o strach przed zostaniem napiętnowaną jako osoba wspierająca postępowe, niestosowne zdaniem jej ojca poglądy. Nie chciała by uznano ją za przyjaciółkę mugolaków, i to tuż przed nadchodzącym szczytem w Stonehenge, który mógł wiele zmienić zarówno dla Fawleyów, jak i jej panieńskiego rodu. Skoro ogół szlachty, w tym jej panieński ród, potępił tę uroczystość, to i Cressida musiała trzymać się od niej z dala.
- Czy naprawdę muszę tłumaczyć się z tego, dlaczego podjęłam taką, a nie inną decyzję? – zapytała, nieśmiało podnosząc na niego wzrok. Swymi słowami wpędzał ją w poczucie winy i wyrzuty sumienia. Ale, choć ją to bolało, musiała wybrać. Jedna strona rodziny albo druga. I wybrała, musząc niestety zranić niektórych członków rodziny jej matki, ale to rodowi ojca musiała być bardziej wierna. – Moje decyzje nie wpływają już tylko na mnie. – Była matką, o czym z pewnością wiedział. – I wiesz... na pewno wiesz, z jakiego rodu pochodzę i jakie zasady wpojono mi w rodzinnym domu, a które wciąż szanuję, bo nawet ślub nie może zmazać tego, kim się urodziłam. – Płynęła w niej krew Flintów. Leśnych tradycjonalistów, którzy nie pochwalali kierunku, w którym zmierzał świat i trzymali się swoich spraw, ignorując postęp i fakt, że coraz więcej ludzi odrzucało dawne obyczaje. Ale nie oni, Flintowie byli wierni tradycjom przodków i darzyli je szacunkiem. Nie otwierali ramion na potomków mugoli, nawet jeśli nigdy nie uczestniczyli aktywnie w ich gnębieniu.
Powiedziała sporo jak na nią – ale jej szczera natura nie pozwalała jej na kłamstwa i oszukiwanie kogoś, kogo mimo wszystko lubiła. Chciała, żeby przynajmniej spróbował zrozumieć, jak wiele dla niej znaczyła akceptacja przez ród, poczucie jedności z tymi, którzy ją wychowali i którzy byli jej tak bliscy przez całe życie, również po ślubie. Sam też na pewno był blisko związany z Prewettami i nie wyobrażałby sobie postąpienia wbrew nim. Cressida całym swoim maleńkim serduszkiem kochała swych rodziców, rodzeństwo i resztę rodziny, choć nigdy nie wyzbyła się poczucia bycia gorszą i niedoskonałą. Tą najmniej kochaną córką Leandera Flinta, która musiała najmocniej walczyć o jego miłość i akceptację.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Camden Market [odnośnik]30.12.18 14:33
Jeszcze miesiąc temu ten jeden komentarz spowodowałby, że zasypałby ją informacjami o Ogrodzie Botanicznym, wieńcząc z pewnością przydługawy wywód zaproszeniem; chciałby pewnie, by odwiedziła go któregoś jesiennego dnia (ogród ubrany w kolory tej pory roku stawał się zjawiskowo piękny - a, nie wiedzieć czemu, liczba odwiedzających malała poza sezonem letnim); pokazałby jej dopiero przygotowywaną wystawę o magicznych roślinach w kulturze czarodziejskich plemion. Może nawet zainspirowałoby ją to do naszkicowania czegoś pięknego?
Chciał też zapytać ją o wernisaż - o motyw przewodni, przygotowania, dokładną datę - najpewniej już jej znaną.
Ale urażona duma to nie była przypadłość, z którą potrafił sobie szybko poradzić.
To tylko kilka wymienionych słów - pozornie jeszcze nie zwiastowały tego, co miało się między nimi wydarzyć chwilę później, lecz bez wątpienia jego milczenie stanowiło preludium do interwału w ich relacjach.
Choć w wypowiedzianym przez nią zdaniu pobrzmiewało nie nuta, a cała symfonia kłamstwa, przyjął je z ulgą - unikając konfrontacji, odwlekając moment rozmowy o polityce, która niespodziewanie rzuciła cień nawet na ich relacje, oszukiwali co prawda samych siebie, ale w tym konkretnym przypadku wolał odrzucić prawdę, zwrócić się ku łatwiejszemu rozwiązaniu; desperacko chciał, by było tylko tak jak kiedyś - by bańka dzieciństwa nie rozbijała się pod naporem dorosłości, w którą wkraczali w czasach burzy. Nawet coś tak niewinnego, jak łącząca ich relacja, zostało pochłonięta przez zamieć zmian - a on, czując jej coraz dotkliwsze skutki, nie potrafił przestać obsesyjnie myśleć, że przyszło im żyć w trudnych czasach; w takich, w których nie ma miejsca na szarości półśrodków - w takich, w których zmuszeni byli opowiedzieć się po jednej ze stron.
Może dlatego, gdy podjęła temat, nie potrafił już dłużej odpowiadać jedynie milczeniem. Qui tacet, consentire videtur, czyż nie? Milczenie wtedy, gdy oczekuje się odpowiedzi, oznacza zgodę. A on nie godził się na to, w jaką stronę zmierzały szlacheckie rody, w białych, atłasowych rękawiczkach plamiąc świat magii nienawiścią. - Nie, nie musisz - wtrącił beznamiętnie - oschłym tonem, którego jeszcze nigdy nie używał w jej obecności. - Ale z jakiegoś powodu to robisz - więc może sama nie czuje się komfortowo z podjętą przez siebie decyzją?
Zabrakło w nim zrozumienia - potraktował ją z dozą okrucieństwa, nie chcąc nawet pozwolić się przebić swojemu głosowi rozsądku. Miała przecież rację - jedna zła decyzja mogła ją kosztować zbyt wiele - mogła przypłacić ją absurdalną ceną. Ale on, czasem zapominając, jakim był szczęściarzem, że spośród wszystkich szlacheckich nazwisk, przyszło mu przemierzyć życie jako Prewett - nie potrafił zaakceptować takiej postawy. Nie, kiedy myślał o swoich siostrach - one znajdowały się w podobnej sytuacji, lecz nie sądził, by którakolwiek z nich pozwoliła na to, by ktoś podejmował decyzje w ich imieniu. A miał wrażenie, że Cressida uzależnia swoje całkowicie od osób trzecich, pozwalając, by inni nadawali formę jej życiu.
- Naprawdę w to wierzysz... - zapytał cicho, na tyle cicho, by zrozumiała, że odpowiedź na to pytanie pozostanie tylko między nimi; by nie wahała się wyznać mu czegoś, czego może nie chciała przyznać nawet przed samą sobą - wierzysz w to, że jesteś od nich lepsza? - to jedno pytanie miało w sobie moc podzielenia świata magii na dwie części.
Chyba nie mogli już dłużej balansować na jego coraz bardziej widocznej granicy.


kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, palce zaczepiam o rozszczepione na liściu słońce, chwytam umykający wszechświat

Rory Prewett
Rory Prewett
Zawód : botanik
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
and meet me there,
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6716-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t6753-listy-z-nieba-rory https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t6751-skrytka-bankowa-nr-1686#176204 https://www.morsmordre.net/t6754-r-g-prewett#176213
Re: Camden Market [odnośnik]30.12.18 22:55
Kiedyś było lepiej i łatwiej, to na pewno. Cressida nie przejawiała żadnego zainteresowania rodowymi sporami, żyła w oderwaniu od spraw politycznych. Spędziła swoje dzieciństwo wśród lasów Charnwood, w gronie licznej rodziny, która była jej najbliższa. Miała dobre serduszko i nawet krzywdzenie zwierząt przerastało jej wrażliwość, dlatego nigdy nie zapałała sympatią do polowań. Płakała, gdy ojciec ją do tego zmuszał, ale w końcu przestał, niechętnie akceptując fakt, że jego najmłodsza córka była zbyt miękka nawet jak na damę. Mimo to czuła z rodziną silną więź i chciała być jak oni, przez całe życie stąpając ścieżkami wytyczonymi jej przez rodziców. Bo wierzyła, że tak trzeba. Ale zarazem, jako ta najmłodsza i najmniej ważna, miała trochę więcej swobody niż jej rodzeństwo. Nikt nie wtrącał się w to, z kim się przyjaźniła, pod warunkiem że były to osoby o czystej krwi.
Roratio był osobą, z którą niegdyś żyła w może nie bardzo bliskich, ale na pewno dobrych i ciepłych stosunkach. Nawet, kiedy się nie widywali, mogli wymieniać listy, w których wymieniali się szkicami roślin i ciekawostkami o nich. Cressida wysłała mu w przeszłości niejeden szkic roślinności z Charnwood; ród Flintów był bowiem znany ze znakomitego podejścia do roślin i imponujących zbiorów magicznej flory, a Cressie spośród swoich najbliższych krewnych miała największy talent malarski i jej szkice zachwycały niezwykłą szczegółowością i dbałością o detale.
Wyczuwała pewną zmianę nawet w tym, że nie zatopili się w dyskusji na temat roślin, a dawniej z pewnością miałoby to miejsce. Roratio na pewno szczegółowo odpowiedziałby na jej pytania i zaprosiłby ją do ogrodu magibotanicznego, a ona przyjęłaby propozycję, bo to miejsce było jednym z jej ulubionych w obcym, tłocznym i głośnym Londynie. Gdy tu bywała, najczęściej można ją było zastać albo w galerii sztuki, albo właśnie tam. W miejscach bliskich sercu kogoś, kto był jednocześnie Flintem i Fawleyem.
Kłamstwo nigdy nie przychodziło jej naturalnie. Nie potrafiło przejść przez jej usta w taki sposób, by zabrzmieć choć odrobinę przekonująco. Choć kłamanie i manipulowanie było naturalne dla większości lady, które znała, ona zawsze była inna. Zawsze bardziej nieśmiała, delikatna i prostolinijna, wręcz nieco zahukana i naiwna. Nieświadoma wielu rzeczy. Ale szara rzeczywistość zaczynała dopadać i ją. Dobijała się do ścian kolorowej mydlanej bańki, wyciągała szorstkie dłonie ku naiwnemu, wrażliwemu sercu. Ciągnęła w dół, podcinała skrzydła, przyciągała ku ziemi. Rzeczywiście ich młodość przypadła na trudne czasy. Choć oboje ledwo przestali być dziećmi, teraz byli świadkami rozpoczynającej się burzy – a Cressida, z umysłem od urodzenia urabianym przez rodowe przekonania i pragnącym spełniać oczekiwania ojca, nie wiedziała, co naprawdę jest dobre, a co tylko uznawała za dobre. Była przekonana, że podążając utartymi ścieżkami i spełniając oczekiwania czyni słusznie, a na pewno bezpiecznie. Płynęła z prądem, akceptowała przyrodzoną kobiecie słabość i kruchość. Robiła co się dało, by utrzymać swoją mydlaną bańkę i nie pozwolić, by pękła. Wolała karmić się złudzeniami niż zaakceptować świat takim, jaki był naprawdę i broniła się przed tym uparcie, nie przyjmując do wiadomości, że ludzie, których uważała za sobie bliskich, mogli być źli. Zawsze jednak zamykała oczy na to, co niewygodne i niepasujące do jej świata, wierząc, że jej rodzina to dobrzy ludzie. Kochała ich, a to zaciemniało osąd – niemniej jednak naprawdę nie wierzyła w to, że ktokolwiek z jej bliskich miał coś wspólnego z niedawnymi tragediami. Ani Flintowie, ani Fawleyowie nie należeli do tych prawdziwie złych, nie należeli do grona najbardziej konserwatywnych, ziejących nienawiścią do innej krwi rodów. Byli o wiele bardziej zachowawczy w swych poglądach i choć nie darzyli mugoli miłością, nie dążyli również do destrukcji ich świata. To jacyś źli, bezimienni czarnoksiężnicy spalili ministerstwo i uwolnili anomalie. Na pewno nie jej bliscy. Nikt z ludzi, których kochała.
Miała o tyle dobrze, że była kobietą i nie wymagano od niej tego, co od mężczyzn. Mogła chować się za plecami męskich krewnych oraz męża, odwracać wzrok i żyć w swoim małym, zamkniętym świecie. Była tylko kobietą – miała być żoną i matką. Tylko tyle. Aż tyle. Choć nie była osobą decyzyjną ani kimś, od kogo wymagano by jasnego stanowiska, bycie żoną i matką wiązało się z odpowiedzialnością oraz nieustającym, ściskającym za serce strachem o bliskich.
Nie czuła się komfortowo z tym, że w ogóle musiała wybierać, bo wolałaby żyć tak jak do tej pory. Obdarzać sympatią wszystkich krewnych i przyjaciół, nie musieć ich dzielić na lepszych i gorszych. Nie musieć być stawiana przed wyborami ze świadomością tego, że jakikolwiek podejmie, część bliskich się od niej odwróci lub przynajmniej pomyśli o niej źle. Pod wpływem jego spojrzenia i pytań serduszko zaczęło szybciej trzepotać w wątłej piersi, niczym ptak pragnący wyrwać się na wolność i odlecieć. Na policzkach nadal widniały intensywne rumieńce.
- Lepsza od kogo? – zapytała cichym głosem, choć mogła się domyśleć, o kogo pytał. O mugolaków; musiało chodzić o nich, bo to przez ich obecność ślub jego siostry i Ulyssesa wzbudził tak liczne kontrowersje. To mugolacy dzielili szlachecki świat. Jedni ich kochali, inni nienawidzili, a jeszcze inni, jak Cressida, zawsze traktowali ich obojętnie i nie interesowali się nimi. – Wierzę w to, w co wierzą moi bliscy – powiedziała równie cicho, znów opuszczając wzrok. Owszem, uważała że krew szlachetna jest lepsza od mugolskiej, choć nie było w tym żadnego fanatyzmu, nigdy uczyniła mugolakom żadnej krzywdy, nawet słownej. Nie obrażała ich, nie obnosiła się z wyższością, po prostu trzymała się z dala, szanując poglądy rodziny, ale nie wierząc, że jakakolwiek przemoc jest konieczna. Byli kimś wyjątkowym, bo mieli wieloletnie tradycje, liczące sobie dobrze ponad tysiąc lat, szlachetne rody od wieków tworzyły podwaliny pod funkcjonowanie całego magicznego świata. Nie podzielała nienawistnych zapędów najbardziej radykalnych członków szlacheckiego społeczeństwa. Była niewinną młódką, która kochała swoją rodzinę i kultywowała obyczaje, w których ją wychowano, nie robiąc nikomu krzywdy. Nigdy jednak nie poświęciłaby relacji z rodziną, nie poszłaby inną drogą, sprzeczną z tą, jaką obrali jej najbliżsi. Było jej przykro, że między rodami tworzyły się podziały. Ulysses, Rufus, Rory... to tylko część z osób, które darzyła sympatią, a między którymi a nią zaczęła wyrastać przepaść. Cressida nigdy tego nie chciała.
- Czy to, w co wierzę, naprawdę ma takie znaczenie, Rory? Czy to naprawdę musi tak wyglądać? Że musimy zadawać sobie takie pytania i... oceniać się? Jeszcze niedawno w ogóle nie musiałam się nad tym zastanawiać ani myśleć o nikim ze swoich krewnych i znajomych w... taki sposób – odezwała się, a w jej głosie wyraźnie czaił się smutek i nostalgia za dawnymi czasami, w których bycie szlachcianką i przykładną córką swego ojca nie oznaczało, że będzie musiała widzieć żal i zawód na twarzach przyjaciół. Już byłych? Kiedyś udawało im się przechodzić do porządku dziennego nad tym, że Rory był Prewettem, a Cressida Flintem, że nie przyjaźniła się z mugolakami ani nie robiła niczego, czego nie wypadało robić lady, podczas gdy on na pewno miał bardziej różnorodne grono znajomych i bardziej wyrozumiałą rodzinę. Nigdy nie pytali się o takie rzeczy, nie wnikali w kwestie podejścia do sprawy mugolskiej, bo zawsze były ciekawsze tematy, a kwestie zahaczające o politykę były tak bardzo nudne i nieciekawe. I myślała, że już zawsze będzie mogła sobie pozwolić na ich ignorowanie.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Camden Market [odnośnik]01.01.19 17:01
Kaskada rdzawych włosów, niemalże w tej samej barwie, co tych należących do niego, była mu dobrze znana. Znał też jej oczy, ubrane w skromne, płochliwe spojrzenie; oczy, które - naprawdę tak mu się wydawało - patrzyły kiedyś na świat w sposób mu bliski. Znał i piegi - być może odrobinę ich przybyło, może ubyło, lecz w ogólnym rozrachunku balans nie odbiegał od normy, do której już zdążył się przyzwyczaić. Poszczególne elementy, składające się na nią całą, wizualnie zdawały się niewiele różnić od tej wersji Cressidy, z którą kiedyś potrafił rozmawiać godzinami - a po tych rozmowach nie powstawały żadne zadry.
Teraz jednak zaczął się zastanawiać, czy to nie z jej wyidealizowanym wyobrażeniem zakolegował się jako nastolatek. Czy świadomie nie poruszał tematów niewygodnych, by uniknąć momentu, w którym każde z nich zamarkowałoby jakimś wtrąceniem swoje poglądy. Lubił ją tak bardzo, że celowo poruszał się po takich płaszczyznach dysputy, by ona nie wtrąciła czegoś, co wyniosła z domu; żeby on nie powiedział bez namysłu stwierdzenia mogącego ją urazić.
Zdał sobie sprawę z tego, jak obcy nagle stał się jej głos. Słowa, które wypowiadała, i te rzucane przez niego nieprzyjemnym tonem, ścierały się ze sobą; przestali - w swoich już wcześniej trudnych do przeoczenia różnicach charakterów - się dopełniać, zaczęli akcentować wszystkie rozbieżności, gubiąc się w nagle powstałej dysharmonii wzajemnych wyrzutów.
Ona przynajmniej próbowała - była z natury łagodna, szukała delikatnych rozwiązań, starała się sprowadzić rozmowę na bezpieczne tory. On nie chciał jednak współpracować; za bardzo skupił się na próbie przeforsowania swoich racji, ideałów - nie mógł zrozumieć podwalin radykalnie szlacheckiego myślenia. Ani tego, że ona wcale się z tym nie utożsamiała; niesprawiedliwie stawiał ją na równi z czystokrwistymi szaleńcami, wygłaszającymi absurdalne slogany.
Ale może to było właśnie przejawem jego zaangażowania?
Tego, że naprawdę mu na niej zależało? Gdyby nigdy za nią nie przepadał, darowałby sobie rozmowę, uważając jakąkolwiek za czczą; za stratę czasu. Lecz kiedy rozmawiał z Cressidą, wciąż miał nadzieję, że zasiane w umyśle ziarnko na glebie odpowiednich pytań może w najmniej spodziewanym momencie zakiełkować zmianą - mniejszą bądź większą, jakąś.
- Mówisz tak, jakbyś nie miała prawa do samodzielnego podejmowania decyzji; jakbyś mogła jedynie podążać za schematami, ścieżkami, które wskazują ci bliscy. Nie masz czasem ochoty zboczyć z tego traktu? Poszukać siebie i odpowiedzi na swoje wątpliwości? Może okazałoby się, że to, co oni uważają za prawdę objawioną, niewiele ma z nią wspólnego? - teraz to on wchodził na grząski grunt, stawiając tego typu pytania i negując wpajane jej wartości, lecz starał się zasłonić ogólnikami, nie używać konkretnych przykładów, by zachować bezosobową formę na tyle, na ile to w ogóle było możliwe. - Nosimy nazwiska stare jak świat magii, powinniśmy więc pielęgnować związaną z nimi tradycję, krzewić ją, by nigdy nie została zapomniana - nikt nie ma jednak prawa wymagać od nas, byśmy bezwiednie wcielali się w narzucone odgórnie role, wymazując to, co w nas niepowtarzalne... - nikt? Z Prewettów? Dużo było buty w tych słowach jak na kogoś, kto nawet wychowując się w jednym z najbardziej liberalnych rodów, musiał z wielu rzeczy zrezygnować w imię czegoś, co czasem trudno mu było zrozumieć.
Sam też odwrócił wzrok, przygryzając policzek od wewnętrznej strony, gdy pewna natarczywa myśl pojawiła się w jego głowie - czy naprawdę mógł prawić jej takie morały? Czy gdyby on wychował się w cieniu koron Charnwood, równie żarliwie mówiłby o równości pomiędzy mugolami a czarodziejami?
Chciał wierzyć, że odpowiedź na te pytania byłaby twierdząca - ale w głębi duszy zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele zależy od wychowania, od otaczających nas w młodości ludzi, w których przeglądamy się jak w lustrach, kopiując wszystkie ich gesty.
- Zbyt wiele słów zdążyło już paść, byśmy zaczęli udawać, że wcale nie ma. Może kiedyś naprawdę nie było to aż tak istotne... - ale odkąd świat zaczął mienić się skrajnościami, radykalizują się poglądy, których nie potrafi zrozumieć i to doprowadza również jego samego do skrajnych reakcji. - W tym wszystkim chodzi właśnie o to, żeby zaprzestać oceniania - skontrował jej słowa, czując wpełzające na policzki rumieńce; trafiła w punkt wytykając strażnikowi moralności to, że sam zdaje się patrzeć na nią w tym momencie z góry. - Jeszcze niedawno wiele rzeczy wyglądało inaczej - wtrącił głucho, czując się coraz bardziej przytłoczony tym spotkaniem. Nie przypuszczał, że wystarczy jedynie kilka niewygodnych słów, by w towarzystwie osoby, przy której kiedyś czuł się swobodnie, nagle zaczęła mu doskwierać niekomfortowość.
Jeszcze niedawno nie szukałby sposobności, by jak najszybciej od niej uciec.
A dzisiaj?
- Trwaj w zdrowiu, Cre... lady Fawley, nie śmiem już dłużej zabierać ci cennego czasu - tylko tyle miał jej do powiedzenia, nim ukłonił się, nie siląc się nawet na uśmiech; z kamienną twarzą ruszył w przeciwną stronę, niknąc w tłumie dającym mu upragnione schronienie przed jej wzrokiem.
Skoro nie powiedział niczego, z czym się stuprocentowo nie zgadzał, dlaczego czuł się tak... paskudnie?


zt :pwease:


kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, palce zaczepiam o rozszczepione na liściu słońce, chwytam umykający wszechświat

Rory Prewett
Rory Prewett
Zawód : botanik
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
and meet me there,
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6716-roratio-prewett https://www.morsmordre.net/t6753-listy-z-nieba-rory https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t6751-skrytka-bankowa-nr-1686#176204 https://www.morsmordre.net/t6754-r-g-prewett#176213
Re: Camden Market [odnośnik]01.01.19 21:21
Dawniej, gdy byli młodsi, może ich spojrzenie na świat rzeczywiście było sobie prawdziwie bliskie. Byli w tym samym wieku i łączyły ich podobne zainteresowania, a polityka nie próbowała się brutalnie wedrzeć w każdą sferę życia, nie zmuszała do wyboru między rodziną a obcymi, między tradycyjnymi wartościami a postępem. Rozmowy i spotkania z nim były czymś, na co czekała z sympatią i ciekawością. Choć nigdy nie należała do lwic salonowych ani dusz towarzystwa, także potrzebowała towarzystwa rówieśników, a różnice między ich rodzinami kiedyś wydawały się całkowicie nieważne. Ale wtedy nikt też nie zmuszał nikogo do otwartych deklaracji, każdy ród żył zgodnie ze swoimi obyczajami.
Mogli godzinami rozmawiać o magicznych roślinach i nie tylko. I nigdy nie czuła się podczas tych rozmów tak niezręcznie, jak teraz. Prześlizgiwali się nad niewygodnymi tematami, łatwo znajdując te bardziej odpowiednie. W pewnym sensie się uzupełniali. Rzadko nawet się rumieniła, bo choć w obecności mężczyzn jej piegowate policzki czerwieniły się bardzo często, przy nim tak nie było.
Teraz on sam poruszył niewygodne tematy; Cressida najprawdopodobniej by o tym nie wspomniała pierwsza. Skierowałaby rozmowę na neutralny grunt, wypytałaby o rośliny i tego typu sprawy. Ale być może to Rory sam chciał sprowokować dziewczę do tego, by okazała poglądy, gdy tylko już na samym początku rozmowy wspomniał o ślubie?
Czuła się niejako przyparta do muru. Gwałtownie sprowadzona z obłoków na ziemię i zmuszona do uświadomienia sobie, że obecne wydarzenia drążyły przepaść niezgodności między nią a kolejną osobą. To Rory zdawał się sam ją pogłębiać, jakby trudno było mu się pogodzić z tym, że Cressida wciąż stała murem za swoją rodziną – choć czy w ogóle miał prawo oczekiwać, że będzie inaczej? Że nagle przestanie wierzyć w swoich bliskich, którzy ją wychowali i zakwestionuje to, w co wierzyła przez dwadzieścia lat? Czy próby usilnego udowadniania światu, że mugolacy i mugole są równi czarodziejom naprawdę musiały wywoływać rozłam nie tylko w rodowych relacjach, ale też w stosunkach poszczególnych jednostek? Miała wrażenie, że to rody promugolskie usilnie dążą do rozłamu, do oddzielenia się od reszty, zapominając o relacjach i więziach pokrewieństwa łączących ich z rodami, którym zależało na tradycji.
Naprawdę próbowała wyprowadzić konwersację z tych niespokojnych wód. Kłótnia była jedną z ostatnich rzeczy, których mogła teraz pragnąć. Jej łagodna, spokojna natura dążyła do unikania i łagodzenia konfliktów, nie do ich wywoływania. I bardzo błędnym i niesprawiedliwym byłoby ustawienie jej w jednym szeregu z prawdziwymi radykałami, bo Cressida ani jej najbliżsi nigdy nie pragnęli wojny między światami, dobrze funkcjonowało jej się tak, jak dotychczas, zanim anomalie zburzyły dobrze znany porządek. Była łagodną i pokojowo nastawioną do świata istotką, którą aktualna sytuacja na świecie przerażała i starała się trzymać od tego wszystkiego z daleka. Niesprawiedliwe było również wrzucanie wszystkich członków antymugolskich rodów do jednej kategorii, zakładanie, że wszyscy są tak samo zaślepieni fanatyzmem, bo na pewno tak nie było.
Najwyraźniej Roratio sam zapędził się w swoich dążeniach i zaczął postrzegać świat w zbyt czarno-biały sposób, zapominając, że między nimi było wiele odcieni szarości. I większość znanych jej kobiet łącznie z nią samą reprezentowała właśnie zachowawcze szarości, korzystając z tego, że od kobiet nie wymagano jaskrawych poglądów ani takich deklaracji, jak od mężczyzn. Zbyt wyrazisty światopogląd był wręcz niezbyt mile widziany u płci pięknej. Nie uznawała skrajności, nienawiść nie leżała w jej naturze – ale bunt i ryzyko też nie.
Cressida nie wiedziała też, jak to jest podążać całkowicie własną ścieżką. Od dzieciństwa było naturalne stąpanie śladami rodziny, została wychowana pod szczelnym kloszem i jak większość innych szlachcianek musiała pojąć swoje miejsce w społeczeństwie. I choć niektóre się buntowały, nie należała do nich Cressida, której w takim porządku rzeczy było po prostu dobrze. Pozbawiona potrzeby niezależności czy ryzyka stąpała utartymi ścieżkami, i była zdziwiona, że był ktoś, kto ganił ją za podobną postawę, którą rodzina zawsze chwaliła.
- To właśnie jest moja decyzja: wierność ludziom, których kocham – wyrzekła cicho. Nikt nie stał za nią z różdżką wbitą w plecy, była wierna rodzinie, bo całe życie ją kochała. I z własnej nieprzymuszonej (jak jej się wydawało) woli chciała się dostosować i być jak rodzice i rodzeństwo. Dlaczego miałaby stawać na przekór najbliższym i ranić ich swoim buntem, którego nawet nie czuła? Poza tym panicznie bała się utraty więzi z bliskimi. – Podążając za naszymi rodzinami dbamy o to, żeby nasze tradycje nie przepadły. Poślubiamy osoby, które nam wskażą i żyjemy tak, by przynieść rodzinie chlubę, nie wstyd. To właśnie jest to, co każdy z nas może zrobić, by pielęgnować tradycję. – Cressida w to wierzyła. Nie miała powodów by sądzić, że jest inaczej. Wierzyła, że wstępując w aranżowane małżeństwo robi dokładnie to, co jest konieczne, żeby zapewnić ciągłość rodów i tradycji. To miało miejsce od wieków. Gdy chodziło o zachowanie rodu i szlachetnej krwi, nie było miejsca na miłość i własny wybór, aranżowanie małżeństw było czymś normalnym i koniecznym. Być może też źle zrozumiała jego słowa, ale należało pamiętać, że była naiwnym, nieświadomym wielu rzeczy dziewczątkiem, dla którego dbałość o tradycje wyrażała się właśnie w taki sposób - przez pewne wyrzeczenia, odpowiednie związki, znajomości oraz pielęgnowanie rodowych pasji i obyczajów. – Nigdy nie czułam się z tego powodu nieszczęśliwa. Dlaczego uważasz, że bycie takim jak rodzina to coś złego? Czy ty nie jesteś jak inni Prewettowie, nie czujesz dumy z poczucia jedności ze swoją rodziną?
Cressida była przekonana, że mimo podążania utartymi schematami nadal można być do pewnego stopnia indywidualnością (bo przecież nigdy nie była taka sama jak jej siostra czy kuzynki), zawsze miała pewien wybór w kwestii swoich zainteresowań i nawet ojciec nigdy nie tępił w niej pasji do malarstwa, mimo że nie była to typowa dziedzina Flintów. Oczywiście ograniczenia też były, na przykład w kwestii znajomości, ale nie odczuwała ich mocno, bo całkowicie wystarczały jej znajomości w obrębie szlachetnej i czystej krwi i nie kusił zakazany owoc w postaci mugolaków. Cressida była dość odporna na zakazane owoce, którym ulegali inni, w końcu zbaczając z utartych ścieżek. W kwestii światopoglądowej zawsze była dość neutralna i mugole byli dla niej zbyt obojętni, by mogła zaryzykować konflikt z kimś z rodziny. Wolała się dostosować i ignorować tę kwestię, która najwyraźniej Rory’emu leżała mocno na sercu. Bo to z tego powodu zapewne wypowiedział wszystkie te słowa, przejęty dziwną i niezrozumiałą dla niej żarliwością. Dlaczego tak robił?
- Dla mnie nie było – szepnęła. Naprawdę nie było to dla niej istotne. Kiedyś. Bo teraz nawet ona musiała zacząć myśleć inaczej i uświadamiać sobie rzeczy, które wcześniej uparcie ignorowała. – Czy zaprzestanie oceniania nie powinno dotyczyć obu stron? Ty właśnie teraz mnie oceniasz, a przecież jestem dokładnie tą samą osobą, którą byłam zawsze. Kiedyś ci to nie przeszkadzało – dodała cicho. Jego słowa w tym momencie zabarwiły się hipokryzją, mówił o nieocenianiu, podczas gdy sam piętnował to, co inne od poglądów, które wyznawał. Krytykował jej wierność rodzinie tylko dlatego, że tak się złożyło, że jej panieński ród miał inne poglądy niż jego bliscy, że jak zdecydowana większość szlachty nie przyklaskiwali nowomodnej chęci zapraszania dzieci mugoli na szlacheckie uroczystości.
Miała wrażenie, że szybko znalazł pretekst, by uciec, choć w tym momencie jej samej też przyniosło to ulgę. Nie lubiła niewygodnych, trudnych rozmów, więc może powinna się cieszyć, że szybko się pożegnał, a ona nie doczekała się odpowiedzi na swoje słowa. Jej usteczka zadrżały, gdy potraktował ją z takim chłodem i bez żadnego uśmiechu odwrócił się na pięcie i szybko odszedł. Poczuła piekące pod powiekami łzy żalu, ale nie pozwoliła im wypłynąć na policzki. Zagryzła wargi i także się odwróciła, choć nie od razu dołączyła do męża. Najpierw musiała się uspokoić po tej gorzkiej, zasmucającej ją rozmowie uświadamiającej, że między nią a Roratio już nie będzie tak miło, jak dawniej.

| zt.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Camden Market [odnośnik]09.04.19 12:33
| 30 listopada

Nie dość, że lało to jeszcze robiło się coraz to zimniej… Ta pogoda przestawała być znośna, naprawdę. Priscilla była stosunkowo cierpliwa, ale ta aura niezmiernie ją irytowała.
Odziana w ciemny płaszcz z dużym kapturem i z koszykiem przewieszonym przez ramię wyglądała jak najzwyklejsza czarownica, która przybyła na targ, podziwiać i kupować przywiezione zza morza wspaniałości. Chodziła od stoiska do stoiska, przeglądając, wąchając i zadając sprzedawcom pytania, jak każdy inny klient. Kupiła nawet jakąś drobnostkę, z myślą o swojej matce, która na pewno ucieszy się z przywiezionego przez najstarszą córkę prezentu.
To jednak nie był cel wizyty Priscilli na targu. Spacerując pomiędzy stoiskami, rozglądała się uważnie, próbując wypatrzy Rain: kobietę, z którą niegdyś uczęszczała do szkoły, a której życie nie potoczyło się chyba szczególnie różowo. Nigdy nie były zbyt blisko, ale trudno nie znać choćby z imienia osoby, z którą spędza się siedem lat w Hogwarcie, chodząc wspólnie na zajęcia.
Teraz Priscill szukała Rain głównie wtedy, gdy miała do niej jakąś istotną sprawę. A miała ich sporo: w końcu port był królestwem dla przyjemniaczków spod ciemnej gwiazdy. Czasem wydawało jej się, że Huxley ma jej dosyć, jednak ciemnowłosa niekoniecznie się tym przejmowała. Taką miała pracę, musiała być czasem męcząca i irytująca…
Gdyby nie znała się z Rain tak długo, pewnie skorzystałaby ze swojego daru i nie pokazywałaby znajomej swojej prawdziwej twarzy. Wolała jednak wzbudzać zaufanie kobiety, a ukrywanie swojej prawdziwej tożsamości raczej w tym nie pomagało. Dlatego skrywała twarz pod kapturem, nie chcąc, by obecny tu tłum zapamiętał ją na dłużej. Mimo wszystko jej pieprzyk na twarzy i dość długi nos były stosunkowo charakterystyczne. Priscilla wiedziała, że dość łatwo ją zapamiętać.
W końcu wypatrzyła Rain nieco na uboczu i nie wahając się, ruszyła w jej stronę. Starała jednak zachowywać się w miarę naturalnie, nie pędząc bezpośrednio do niej, a najpierw zaglądając do kolejnych sprzedawców, kupując nawet odrobinkę niezbyt drogiej przyprawy. Na to przynajmniej było ją stać…
Witaj, Rain – odparła, gdy znalazła się tuż przy kobiecie. – Chyba znów potrzebuje odrobiny twojej pomocy – oznajmiła, uchylając delikatnie kaptur.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Camden Market [odnośnik]09.04.19 16:10
Zbliżała się zima co było czuć w powietrzu i zachowaniu ludzi. Szalała burza, deszcz padał co chwilę, a kobiety i mężczyźni opatulali się ciepłymi płaszczami i szybkim krokiem poruszali się pomiędzy stoiskami. Huxley lubiła tu przebywać, nawet mimo zimna. Z towarami pojawiali się dawni znajomi, pojawiały się także osoby, którymi była zainteresowana. I przy okazji, jak zawsze, udawało jej się chapnąć jakieś dobro. Legalnie lub mniej, co za różnica, ważne że umiała skorzystać z okazji i wyjść na tym dobrze. Z takiego też powodu była tutaj dzisiaj. Do Londynu zawitało kilku znanych handlowców, przywozili cenne ładunki ale też ważne informacje, które mogła wykorzystać.
Stała pod daszkiem czekając. Nie łudziła się, że jej dzisiejsze cele będą miały dla niej czas już, teraz i natychmiast. Dla każdego, nawet dla niej, priorytetem była praca, zysk, pieniądze, a dopiero potem przyjemności. I niestety, jako dziwka, musiała swój system trochę przerobić tak, aby zgadzał się z systemem handlarzy. To co dla nich przyjemnością, dla niej było pracą, to co dla nich było pracą, dla niej było marnowaniem czasu. Niestety, czasami trzeba było się poświęcić, aby coś zyskać. Dlatego czekała.
Sięgnęła po jabłko ze skrzynki obok jej nogi. Nie przejęła się zbytnio tym, że to w sumie kradzież. Ani krzywym spojrzeniem mężczyzny z tego stoiska. Miała na niego wystarczająco dużo haków, aby stracił dobry zarobek, dlatego nie odważył się nic powiedzieć. Przetarła owoc o spódnicę pozbywając się powierzchownych zabrudzeń i zagłębiła w nim swoje zęby.
Zdążyła je zjeść prawie do końca, kiedy w tłumie mignęła jej znajoma sylwetka. Kobietę, którą kojarzyła jeszcze ze szkoły o dość charakterystycznej twarzy i chociaż udawała, że wcale nie zbliża się do Huxley, to ich spojrzenia się wymieniły i Rain wiedziała już, że w dzisiejszym oczekiwaniu, przynajmniej przez jakiś czas, będzie miała towarzyszkę. Żyły sobie w pewnego rodzaju symbiozie i jako że Rain mogła korzystać z Morgan dlatego ją tolerowała. Na współpracy z nią mogła coś osiągnąć, coś ugrać dlatego, mimo zmęczenia jej osobą, pozwoliła jej do siebie zbliżyć.
Znowu? - mruknęła niezadowolona.
Westchnęła ciężko. Sięgnęła do kieszonki z boku spódnicy i wyciągnęła papierosa, którego wsadziła do swoich ust. Już po chwili pojawił się na nim żar, a gryzący dym powędrował wraz z głębokim wdechem do płuc czarnowłosej. Chociaż swój wzrok utkwiła w jednym z mężczyzn, który krzątał się po swoim statku i dyrygował pracownikami, aby szybciej zrzucali towar na brzeg, to słuchała kobietę w pełni.
- W czym mam ci znowu - tutaj zrobiła przerwę, aby położyć dokładny nacisk na to słowo - pomóc?
Dla Huxley zawsze to oznaczało w jakimś stopniu zarobek. Czasami były to pieniądze, innym razem spokój od kontroli w Parszywym Pasażerze albo informacje, które ją interesowały. Dzisiaj miała nadzieję, że Morgan wręczy jej sakiewkę z galeonami i syklami, potrzebowała trochę pieniędzy. Priscilla dobrze wiedziała, że Rain nigdy nie pracowała za darmo, była to dla niej całkowita strata czasu. Czarodziejka nigdy nie przyszłaby do dziwki nie mając przy okazji nic ciekawego do zaoferowania.
- Duże zmiany w ministerstwie, heh? Nowy minister sobie radzi? - zagadnęła.
Nie miała dobrego dojścia do Ministerstwa i bardzo ją to bolało. Ograniczało to jej zasięg, dlatego korzystała z każdej możliwej chwili, aby w jakiś sposób dowiedzieć się co dzieje się w centrum. Chociaż osobiście uważała, że nowy Minister, szlachetne rody i to wszystko co się ostatnio wydarzyło nie będzie mieć żadnego wpływu na sytuację i jej życie w dokach, tak dobre kontakty w każdym kręgu były na wagę złota. Może Priscilla będzie tą, która stanie się podporą dla mostu łączącego ją z głównym urzędem w Londynie?


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Camden Market [odnośnik]10.04.19 12:03
Nie było co się oszukiwać: Priscilla traktowała Rain dość przedmiotowo. Nie oceniała tego, jak potoczyło się jej życie, nie interesowały ją wybory życiowe kobiety. Po prostu czasem potrzebowały siebie nawzajem i Morgan nie miała zamiaru kręcić nosem na zawód kobiety. Szczególnie, że to właśnie tacy jak ona zwykle wiedzieli najwięcej.
Słysząc pytanie Huxley tylko pozornie kierowane w eter, Priscilla uśmiechnęła się delikatnie i sięgnęła za pazuchę, podając kobiecie sakiewkę, starając się zrobić to tak, aby jak najmniej osób było świadkiem tego zdarzenia.
Dobrze wiesz w czym – powiedziała jednocześnie, unosząc brew. Ściszyła głos: – Co nowego słychać w porcie? Dobre informacje dodatkowo płatne, dostaniesz swoją działkę, jeśli ktoś przypadkiem wpadnie.
Priscilla nie rzucała słów na wiatr. Dbała o swoich informatorów, to w końcu oni byli kluczowi dla poprawnego działania wymiaru sprawiedliwości. Poza tym Morgan po prostu zawsze starała się dotrzymywać danego słowa. Wszystko miało być na czas, gotowe jeszcze przed terminem, poukładane i eleganckie – to nie zmieniło się w życiu wdowy od czasów szkolnych.
Kiwnęła głową; nie była nikim istotnym w Ministerstwie, nie miała dostępu do wielu informacji. Ale mimo wszystko przecież w tym miejscu pracowała.
Nie jest idealny – przyznała, wspominając nepotyzm Malfoya – ale kto jest? Odbudował Ministerstwo, może w końcu zrobi porządek z mugolami…
Zamilkła, nie mając właściwie więcej do powiedzenia. Malfoy naprawdę nie był człowiekiem doskonałym, szczególnie, że dziwnym trafem w trakcie jego władania prawdziwy przestępcy byli puszczani wolno. W dalszym ciągu jednak jego poglądy były bliższe sercu Priscilli, niż poglądy Longbottoma i choćby z tego powodu preferowała na tym stanowisku właśnie jego.
No więc, Rain? Kto w tym tygodniu szczególnie zaszedł ci za skórę? Kto przegiął albo robił coś za bardzo na widoku? – zaczęła dopytywać ściszonym głosem.
Wszyscy wiedzieli, że wytępienie w całości szarej strefy było niemożliwe. Jednocześnie służby nie mogły naciskać za bardzo: gdyby osobnicy spod ciemnej gwiazdy zaczęliby się za mocno pilnować, nigdy by ich nie znaleźli. Jeśli jednak którykolwiek z nich zbyt często popełniał błędy lub zrobił coś spektakularnego, Priscilla nie miała zamiaru puszczać tego płazem. Zbieranie informacji i przekazywanie ich dalej było w końcu jednym z jej głównych zadań.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Camden Market [odnośnik]10.04.19 19:02
Z ust czarodziejki wydobyło się kolejne westchnięcie. Oczywiście, że dobrze wiedziała po co Priscilla do niej przychodziła i, prawdę mówiąc, zaczynało się to robić nudne. Zerknęła na nią kątem oka zastanawiając się, czy oni naprawdę potrzebowali pomocy kogoś z wewnątrz tego całego burdelu, aby zdobyć jakiekolwiek informacje? Przecież to nie było wcale takie trudne. Ale, może Huxley miała trochę spaczony pogląd, wszakże ona obracała się w towarzystwie odkąd pamięta i obcym wcale nie tak łatwo byłby się zakręcić na tyle dobrze, aby coś wskórać.
Szybkim ruchem sięgnęła po sakiewkę, zdawało się, że była odpowiedniej wagi. Przecież gdyby Morgan płaciła jej zbyt mało, to nic by od Rain nie wyciągnęła. Ta wsadziła ją do kieszeni i zaciągnęła się kolejny raz papierosem.
- Nudna się robisz, ciągle to samo, Morgan. Zastanawiam się czy to wszystko warte mojego cennego czasu - dodała.
Morgan była inteligentna, zrozumie przesłanie i następnym razem sakiewka będzie cięższa. Ale póki co Rain musiała sprzedać jej informacje na miarę zapłaty, którą już otrzymała.
Zanim jednak zdecydowała się cokolwiek powiedzieć wysłuchała słów kobiety na temat tego co działo się aktualnie w ministerstwie. Jak widać podobał jej się nowy minister. Dla Huxley to było bez różnicy, miło że odbudował Ministerstwo, może zrobi coś z mugolami, ona osobiście miała to gdzieś. Szlama czy nie szlama, płacił za seks dokładnie tak samo i tak samo mógł posiadać dla niej cenne informacje. Czemu więc miałaby wybrzydzać? Jej opinia na ten temat była więc tak obojętna jak obojętna była na przedwczorajszy obiad.
Rozejrzała się, wsunęła papieros jeszcze raz do ust i dopiero wtedy zabrała się za mówienie.
- W przyszłym tygodniu do portu ma zawitać statek wiozący przyprawy z południa europy. Przykrywka, statek ma dwie luki pod pokładem. Ponoć mają przywieźć bodajże kilka małych smoków i parę smoczych jaj schowanych w jednej z nich - kontynuowała sięgając po kolejne jabłko i chowając je do drugiej kieszeni. - Ponoć… Nie wiem na ile to prawda, ale mają tu kupca, który chce z nimi popłynąć na północ Norwegii.
Czy mogła dodać coś jeszcze? Póki co niekoniecznie. To co mówiła i tak było bardzo cenne. Jeden z jej klientów, którego obsługiwała bodaj dwa tygodnie temu chwalił się jej, że jego pracodawca oddelegował go do rozładunku właśnie tego statku i pytał, pijany w trzy dupy, czy wie jakiej wielkości są małe smoki. Kiedy Huxley zaczęła drążyć temat okazało się, że jego pracodawca ma jakąś podpisaną umowę o współpracę właśnie z tym kupcem z Norwegii i oprócz rozładunku towaru z południa mają pomóc w przeniesieniu smoków na drugi statek. I ten pijaczyna pytał, czy mu smok może odgryźć palca albo spalić brodę.
- Słyszałam od marynarzy, że na norweskich morzach robią ostatnio bardzo częste kontrolę obcych statków. To prawda? - zapytała.
Jeśli tak, to musiała ostrzec swoich, aby uważali z czym tam będą wpływać do zatok.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Camden Market [odnośnik]10.04.19 22:13
Wbrew wizji Rain, informacje od takich jak ona były niezwykle cenną pomocą. Co prawda Priscilla dzięki swojej wrodzonej umiejętności była w stanie wejść w więcej miejsc niż przeciętny czarodziej, ale aby zbudować zaufanie przestępczego światka trzeba było lat, których ona nie miała. Poza tym w przeciwieństwie do swojej dawnej szkolnej znajomej, Morgan nie miała zamiaru sprzedawać swojego ciała. Nie ważne, czy dla pieniędzy, czy informacji. Są pewne granice, których się po prostu nie przekracza.
Taka praca, co poradzić. – Wzruszyła ramionami.
Huxley chciałaby coraz więcej i więcej… Ech, pewnie następnym razem Priscilla podniesie stawkę, jednak w pewnym momencie usłyszy od swoich przełożonych „dość”. Ciekawe, czy Rain przyjmie takie wyjaśnienie? Czy może po prostu zamilknie na wieki i Morgan już nic więcej z niej nie wyciągnie? Wolała się nad tym teraz nie zastanawiać.
Słuchała jej słów, zapamiętując każde jej słowo. Nie mogła takich rzeczy spisywać, musiała więc przenosić takie informacje we własnym umyśle. Na całe szczęście zawsze miała niezłą pamięć. Inaczej nie dawałaby sobie tak dobrze rady w Hogwarcie.
Znasz nazwę tego statku? Barwę żagla, wielkość, cokolwiek? – spytała. Detale nie były konieczne, dostała wystarczająco danych, by departament mógł sobie z tym bez problemu poradzić, ale informacji nigdy nie za wiele. – Kto się tym zajmuje?
Morgan westchnęła. Nie miała wielu informacji do przekazania Rain.
Żaden ze mnie żeglarz, a nie mam wtyków w norweskim ministerstwie, Huxley. Ale jeśli tak słyszałaś to pewnie tak jest. Czasy są ciężkie, sama chyba dobrze o tym wiesz. U nas też nie jest kolorowo.
Priscilla nie miała nic przeciwko wzmożonym kontrolom; mniej przestępców oznaczało bezpieczniejszy świat, a o to przecież jej chodziło. Wiedziała jednak, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Rain niewątpliwie zupełnie inaczej postrzegała rzeczywistość, choć Morgan wolała nie wgłębiać się w jej świat bardziej, niż to konieczne. Koniec końców, była dość dumną czarownicą, która w tej chwili tylko wykonywała swoją pracę. Żadna z niej była organizacja charytatywna, by przejmowała się znajomymi Huxley spod ciemnej gwiazdy.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Camden Market [odnośnik]12.04.19 13:01
Dla jednych pewne granice były nieprzekraczalne, dla innych przekroczenie ich było kluczem do przetrwania. Czy ludzie naprawdę myśleli, że dziwki robią to z przyjemności? Że jest w tym coś przyjemnego, co sprawia, że chcą to robić? Nie. Kupczenie ciałem było sposobem na przeżycie, inni stoczyli się z przymusu a inni, tacy jak Rain, innego życia nie znali. Huxley od małego otaczała się dziwkami, jej własna matka była ladacznicą. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Oczywiście, że chciała więcej. Nikt nie pracuje za darmo, ceny rosną bo praca staje się coraz bardziej wymagająca. Nic więc dziwnego, że następnym razem chciała dostać sumkę, która wynagradzała by jej trud.
- Taka praca - powtórzyła po niej.
Była pewna, że Morgan zrozumiała. Nie była do końca pewna co się stanie, gdy suma którą dostaje w końcu przestanie rosnąć. Czy będzie pracować za niższą kwotę, czy uniesie się dumą i zrezygnuje. Kto wie. To na pewno będzie zależeć od sytuacji, w której się aktualnie będzie znajdować. Póki co Ministerstwo płaciło jej za informacje, które przynosiła. Niedługo miała dostać podwyżkę. Nie było się czym póki co przejmować.
- Nie wiem jak będzie duży, pod brytyjską banderą. Także swój człowiek, kiepsko - mruknęła. - Będzie płynąć z Hiszpanii.
Nie mogła jej powiedzieć nic więcej. Te informacje i tak zdobyła w inny sposób, nie od swojego klienta, który się wygadał. Za dodatkowy trud powinno się więcej płacić, ot co. Ale trochę za późno, odbije sobie następnym razem.
Popatrzyła na Priscille z zażenowaniem. Naprawdę myślała, że taka odpowiedź Huxley zadowoli? Nie wierzyła kobiecie, że nie ma nikogo, kto mógłby mieć jakiekolwiek informacje. Zmarszczyła brwi.
- Popytaj znajomych, Morgan. Złapiecie przemytnika nielegalnych smoczych jaj, chyba należy mi się coś więcej niż woreczek galeonów - powiedziała, z wyczuwalnym lekceważącym tonem.
Oczywiście, że nie było łatwo. Nigdzie i nigdy nie było łatwo. Ale trzeba było sobie jakoś radzić. Informacje te były jej potrzebne, po prostu. Jeżeli Priscilla nadal chciała utrzymywać z nią pozytywne relacje i zapewnić sobie dalszą współpracę to także musiała wykazać się trochę zaangażowaniem. To nie tak, że będzie przychodzić do Huxley, dawać jej trochę złotych monet i uważać, że wszystko jest w porządku. Rain musi zobaczyć, że Priscilli na tym układzie również zależy. Przecież na jej miejsce może znaleźć kilku innych, którzy zapłacą za informacje, które kobieta dla nich zdobędzie.
- Skoro nie umiesz mi odpowiedzieć na to pytanie, to potrzebuję wiedzy na inne - zagadnęła obracając się lekko w stronę kobiety. - Na pewno wiesz co się wydarzyło w Stonehenge, heh? Toczy się jakaś sprawa przeciwko Macmillanowi i temu drugiemu, nie pamiętam, nie ważne, więc jak? Był jednym z tych, który zaatakował nowego ministra.
Znała mężczyznę, więc teraz kierowały nią czysto prywatne sprawy. Ciekawa była jak przedstawia się jego sytuacja i jak bardzo jest w czarnej dupie. Kto wie do czego te informacje mogą się Huxley kiedyś przydać, prawda?


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Camden Market [odnośnik]17.04.19 22:04
Hiszpania. Brytyjska bandera. Nieznana wielkość, ale niewątpliwie kupiecki statek. Te informacje powinny wystarczyć. Poda informacje dalej, na pewno zajmą się nią odpowiednie osoby. Ona miała zdecydowanie zbyt małą wiedzę na temat statków i żeglarzy, aby próbować coś więcej osiągnąć w porcie.
Dostaniesz trochę grosza, jak tylko potwierdzimy tę informacje – obiecała. Nie mogła przecież płacić za kłamstwo, chociaż jednocześnie nie sądziła, aby Rain ją oszukiwała. Nie miała przecież żadnych powodów, by to robić. Odcięłaby sobie dopływ ministerialnego funduszu, a chyba nie mogła sobie na coś takiego pozwolić, biorąc pod uwagę wykonywaną profesje.
Priscilla zaśmiała się chłodno, słysząc kolejne słowa kobiety. I tak była dla niej szczodra, czego ta Rain jeszcze od niej chciała? Choć z drugiej strony jak mogłaby spodziewać się zrozumienia ze strony portowej dziwki…
Zobaczymy, zobaczymy co da się zrobić. Ale koniec końców jestem tylko marnym urzędnikiem – stwierdziła. Mogła być członkiem elitarnej wiedźmiej straży, ale nie dość, że pracowała w zawodzie od stosunkowo niedawna to jeszcze i tak miała ograniczenia wcale nie mniejsze od pozostałych pracowników Ministerstwa. Zdecydowanie musiała popracować nad znajomościami i wtykami. Eleganckiej kobiecie mimo wszystko jednak czasem trudno jest zniżyć się do nieprzyjemnych, brudnych i śmierdzących, niższych sfer.
Skinęła głową. Nie było jej w Stonehenge, ale wiedziała mniej więcej, co tam się wydarzyło. Z resztą, kto nie wiedział? Oddelegowywana do prostych spraw, nie miała jednak i na ten temat szczególnie dużej wiedzy. Nie miała jednak zamiaru pokazywać Rain po raz kolejny swojej słabości.
Skamander, ten drugi – powiedziała, wymieniając nazwisko aurora. – Ptaszki ćwierkają, że owszem, toczy się. Nic dziwnego, doprowadzili do śmierci szlachty, zaatakowali nowego ministra… To nie może im pójść płazem, nie sądzisz? Co chcesz wiedzieć?
Nie była pewna, czy będzie w stanie odpowiedzieć na pytanie Rain, ale w razie czego może przecież „naciągnąć fakty”. Nie sądziła, aby Huxley była w stanie mocniej zweryfikować jej informacje… a nawet jeśli to tak czy siak nie miało to raczej większego znaczenia. Priscilla czuła się pewnie w swojej sytuacji. Starała się dbać o informatorów, ale w gruncie rzeczy łatwiej byłoby jej znaleźć zastępczynię bądź zastępcę Huxley, niż Rain nową osobę oferującą pewne pieniądze z Ministerstwa. Szczególnie, że Morgan raczej ostrzegłaby kolegów po fachu przed niekoniecznie kompetentną Rain.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391
Re: Camden Market [odnośnik]15.05.19 20:56
Nie bała się o to, że nie potwierdzą tej wiadomości. Była pewna swoich informacji, nie mogła sprzedawać nieprawy, bo wtedy była duża szansa na to, że straci klientów. A fakt, że jest kłamczuchą rozniesie się po okolicy, zdecydowanie nie było jej to na rękę. A już na pewno nie teraz. Dlatego też kiwnęła lekko głową będąc przekonaną, że to tylko kwestia czasu kiedy do jej mieszkania zapuka sowa z sakiewką dodatkowych galeonów. Bardzo ją to satysfakcjonowało gdy mogła selekcjonować jakie informacje sprzeda, a co zachować dla siebie i wykorzystać później gdy pojawi się bardziej dogodniejsza okazja. Gdy zaczynała to nie sądziła, że będzie mogła sobie na coś takiego pozwolić. A tu proszę, parę lat i mogła przebierać, wybierać i decydować i niezwykle jej się to podobało.
- Wierzę w ciebie Morgan - mruknęła Huxley. - Lepsze zarobki to lepsze informacje i także większa premia dla ciebie, nawet nie próbuj zaprzeczać, że jest inaczej.
Kąciki ust Rain drgnęły ku górze. Czy w dzisiejszym świecie istniał ktoś kto pracował dla samej pasji i przyjemności? Szczerze w to wątpiła, prawdę mówiąc nie znała chyba ani jednej takiej osoby. Więc nie uwierzy, jeżeli jej rozmówczyni zaprzeczy. Jakkolwiek by się zapierała, tak nie da rady oszukać Rain, że i dla Priscilli pieniądze nie były ważnym elementem jej życia.
Słuchała słów kobiety, niestety nie dowiedziała się od niej więcej niż to, co by wiedziała sama. Cmoknęła niezadowolona, nie lubiła nie dostawać odpowiedzi na swoje pytania, a były w takim miejscu, że Huxley niezbyt mogła polegać na swoich umiejętnościach. No i aura zdecydowanie nie sprzyjała, co rusz słychać było uderzenia pioruna i dudnienie ciężkich kropel spadających na drewniane dachy straganów.
- Bardzo są w dupie? - dopytała. - Zdradź mi wszystko co wiesz, albo możemy zrobić tak, że ty się dowiesz, a potem wyślesz mi wiadomość ładną sową? Nie wyglądasz jakbyś miała mi powiedzieć coś więcej niż teraz powiedziałaś. No i tylko wobec nich te sprawy się toczą? Coś w kwestii wydziedziczonych? Jak tam było, Nott i Selwyn? Oni też tak w dupie jak Skamander i Macmillan? A może komuś innemu jeszcze zostały postawione jakieś zarzuty, wiesz coś?
Zadawała dużo pytań, ale być może Priscilla będzie umiała jej w tej kwestii pomóc i zdradzi co nie co, albo dowie się czegoś w najbliższym czasie? Huxley przewróciła oczami i ponownie spojrzała na rozmówczynię.
- Jak mi ładnie odpowiesz na te pytania, to możesz sobie wtedy darować dodatkowy grosz za informacje o statku - stwierdziła lekko wzruszając ramionami.
Nie powiedziała tego wprost, ale czarodziejka na pewno nie była głupia i mogła domyśleć się, że dzięki informacjom, które ewentualnie przekaże Huxley, ta zarobi na nich zdecydowanie więcej niż to co by otrzymała z Ministerstwa. A jeśli chce mieć z dziwką nadal dobre relacje, to powinna poważnie przemyśleć tę propozycję i zastanowić się parę razy zanim pośle w świat wiadomość, że ktoś wypytuje o tę właśnie czwórkę.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Camden Market
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach