Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia
Kuchnia to miejsce w "Słodkiej Próżności" dostępne oczywiście jedynie dla personelu, choć kto tak naprawdę wie, czyja niespokojna dusza zabłądzi wśród tych ścian...? Wypiekanie to nie tylko pasja i sposób zarobku, ale również świetna zabawa i terapia w jednym!
Dokładnie w tym miejscu poprzez wszelkie ręczne oraz magiczne batalie - zwane również zabawami - z ciastem powstają słodkie cuda sprzedawane zarówno w sklepie, jak i dostarczane na zamówienia do odbiorców. Tu również mają okazję powstawać nowe przepisy, a także najsłodsze żarty na temat ciężkiej pracy u pani Vanity... Taaak! Strzeżcie się, moi mili, ponoć ściany mają uszy!
Dokładnie w tym miejscu poprzez wszelkie ręczne oraz magiczne batalie - zwane również zabawami - z ciastem powstają słodkie cuda sprzedawane zarówno w sklepie, jak i dostarczane na zamówienia do odbiorców. Tu również mają okazję powstawać nowe przepisy, a także najsłodsze żarty na temat ciężkiej pracy u pani Vanity... Taaak! Strzeżcie się, moi mili, ponoć ściany mają uszy!
| 14 luty
Szalony dzień jak mało który, a może wszystkie na raz? Rozgniatałam zawzięcie ciasto i to dłońmi!, myśląc nad pewnymi sprawami i też odzyskując powoli głos po zażyciu eliksiru. Luna nieźle dała mi popalić w pojedynku i kiedy już myślałam, że ponownie z nią przegram, bo przykleiła mnie do podłogi, rozchichotała i uciszyła ostatecznie, to jakoś udało mi się odebrać jej różdżkę. Czysty przypadek, szczęście czy to po prostu bycie Cynką?
A te pewne sprawy… Ach, mój świat ponownie stawał na głowie, bo miałam na mocy magii otaczającej nasz Zakon, zaprosić do niego Bertiego Botta! Tego łobuza i cukiernika! Może to dobrze, że działo się dopiero teraz, bo wcześniej dawałabym mu zły przykład tymi spalonymi ciastkami… Z drugiej strony z nim może bym ich nie spaliła…? Albo spalilibyśmy je razem! Takie już były z nas dwa postrzały, a dziś na dodatek Dzień Zakochanych i wszystkich ciągnęło do kochanej słodyczy: panów z prezentami dla wybranek, panny do kolorowych serduszek i dziatki… Dzieciaki zawsze chętnie tu wpadały, ciągnąc rodziców, więc to znowu nic nadzwyczajnego, co jednakże powiększało grono klientów.
Ugniatałam ciasto uwalona mąką i czym popadnie, gdzieś tam się lukier mieszał, a w jeszcze innym miejscu wypiekały ciacha. W piekarniku zapewne – pomyślałam roześmiana, przegarniając ramieniem roztrzepane włosy. A powtarzałam sobie zawsze – związać porządnie! Związać, związać, związać!
I gdzieś ten Bertie? Musi mi pomóc, bo sama się nie wyrobię, a ciacha schodziły niczym świeże bułeczki… W sumie jeszcze bardziej!
Szalony dzień jak mało który, a może wszystkie na raz? Rozgniatałam zawzięcie ciasto i to dłońmi!, myśląc nad pewnymi sprawami i też odzyskując powoli głos po zażyciu eliksiru. Luna nieźle dała mi popalić w pojedynku i kiedy już myślałam, że ponownie z nią przegram, bo przykleiła mnie do podłogi, rozchichotała i uciszyła ostatecznie, to jakoś udało mi się odebrać jej różdżkę. Czysty przypadek, szczęście czy to po prostu bycie Cynką?
A te pewne sprawy… Ach, mój świat ponownie stawał na głowie, bo miałam na mocy magii otaczającej nasz Zakon, zaprosić do niego Bertiego Botta! Tego łobuza i cukiernika! Może to dobrze, że działo się dopiero teraz, bo wcześniej dawałabym mu zły przykład tymi spalonymi ciastkami… Z drugiej strony z nim może bym ich nie spaliła…? Albo spalilibyśmy je razem! Takie już były z nas dwa postrzały, a dziś na dodatek Dzień Zakochanych i wszystkich ciągnęło do kochanej słodyczy: panów z prezentami dla wybranek, panny do kolorowych serduszek i dziatki… Dzieciaki zawsze chętnie tu wpadały, ciągnąc rodziców, więc to znowu nic nadzwyczajnego, co jednakże powiększało grono klientów.
Ugniatałam ciasto uwalona mąką i czym popadnie, gdzieś tam się lukier mieszał, a w jeszcze innym miejscu wypiekały ciacha. W piekarniku zapewne – pomyślałam roześmiana, przegarniając ramieniem roztrzepane włosy. A powtarzałam sobie zawsze – związać porządnie! Związać, związać, związać!
I gdzieś ten Bertie? Musi mi pomóc, bo sama się nie wyrobię, a ciacha schodziły niczym świeże bułeczki… W sumie jeszcze bardziej!
» Ratujmy Ziemię! «
To jedyna planeta, na której występuje czekolada.
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Kiepski dzień na spóźnienia, bardzo kiepski! Ale jak tu się nie spóźnić w święto zakochanych, kiedy można pięknym kobietom rozdawać kwiaty na ulicy? A tylu paniom chciał kwiatka dać! Albo wysłać jakiś drobiazg, jakieś ciasteczko. Nawet i mężatkom - bo przecież może je kochać jako przyjaciel, prawda? Kochać za przynależność do tej przecudownej i najwspanialszej części ludzkości.
Trzeba zrozumieć, że nawet jeśli Bott się spóźnił to jedynie w słusznym i szlachetnym celu! W drodze zdążył rzecz jasna wręczyć piękną, wielobarwną (specjalnie swoim dwóm wspaniałym współpracownicom zostawił te szalone - kolorowe!) różę Polly, która w tej chwili obsługiwała klientów i już wbiegł na kuchnię, o dziwo niczego po drodze nie tłukąc i nie strącając. Aplauz prosimy!
- Przepraszam za spóźnienie! I wszystkiego najpiękniejszego wspaniałej przedstawicielce najwspanialszej płci na świecie. Wspominałem już kiedyś, że kocham blondynki? - ten dzień musi być piękny. Choć zaczął się dziwnie - Bertie długo nie mógł się wybudzić z dziwnego snu i prawie zapomniał, że dziś jedno z najfajniejszych świąt - to dalsza część jest prawie w całości zaplanowana. Tak przynajmniej Bott myśli.
W życiu by się nie spodziewał, że jego sen na prawdę może coś znaczyć. Nie wierzył we własne przeczucia, bo one się po prostu nie spełniały. Miewał je i tyle. Spełniały się jego babce. I Anie. Nie jemu. Z resztą po co zaprzątać sobie głowę czymś, czego i tak nie rozumie?
- Więc, moja droga walentynko, bierzemy się do roboty, tak? - rozejrzał się, odkładając swoje rzeczy na bok i zdejmując płaszcz. Zaraz złapał za różdżkę, żeby przyspieszyć swoją pracę.
Trzeba zrozumieć, że nawet jeśli Bott się spóźnił to jedynie w słusznym i szlachetnym celu! W drodze zdążył rzecz jasna wręczyć piękną, wielobarwną (specjalnie swoim dwóm wspaniałym współpracownicom zostawił te szalone - kolorowe!) różę Polly, która w tej chwili obsługiwała klientów i już wbiegł na kuchnię, o dziwo niczego po drodze nie tłukąc i nie strącając. Aplauz prosimy!
- Przepraszam za spóźnienie! I wszystkiego najpiękniejszego wspaniałej przedstawicielce najwspanialszej płci na świecie. Wspominałem już kiedyś, że kocham blondynki? - ten dzień musi być piękny. Choć zaczął się dziwnie - Bertie długo nie mógł się wybudzić z dziwnego snu i prawie zapomniał, że dziś jedno z najfajniejszych świąt - to dalsza część jest prawie w całości zaplanowana. Tak przynajmniej Bott myśli.
W życiu by się nie spodziewał, że jego sen na prawdę może coś znaczyć. Nie wierzył we własne przeczucia, bo one się po prostu nie spełniały. Miewał je i tyle. Spełniały się jego babce. I Anie. Nie jemu. Z resztą po co zaprzątać sobie głowę czymś, czego i tak nie rozumie?
- Więc, moja droga walentynko, bierzemy się do roboty, tak? - rozejrzał się, odkładając swoje rzeczy na bok i zdejmując płaszcz. Zaraz złapał za różdżkę, żeby przyspieszyć swoją pracę.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
– Blondynki, blondynki ci jeno w głowie! Powtarzasz to za każdym razem, kiedy wpadasz tu spóźniony, Bertie! Czy to tak przystoi? Nie spóźnianie, ale komplementowanie takiej staruszki jak ja! Za młodsze się bieraj! – odparłam rozbawiona na przywitanie, stwierdzając, ze te ciasto chyba już gotowe. Zanadto już miłości w nie wrzuciłam, o ile oczywiście miłości mogłoby być za mało. Przegarnęłam włosy po raz enty i zerknęłam kątem oka na rozbierającego się mężczyznę.
Świat bywał doprawdy szalony. Poznać człowieka równie szalonego co ja? To sukces i to niemały! A może zwiastowanie nadchodzącej apokalipsy…? A może apocukrzycy…? Czy cukrokalipsy?
– Bierz się, bierz. Ja tu ledwo wyrabiam, podobnie jak Polka ze sprzedawczynią. Ja, osobiście, robię właśnie trzy ciasta jednocześnie i zdaje mi się, że tamta łyżka mnie mami i się leni, kiedy nie patrzę – przyznałam, na co łyżka przerwała na moment swą robotę i chyba fuknęła, bo zadrżała nieznacznie, mieszając zaraz ciasto dalej. Zachichotałam, na co ona chlapnęła mnie ciastem. Miałam spory pieprzyk z ciasta na szyi. Może to już znamię…? Wiem! Toć to genialny pomysł!
– Wiesz, co mi przyszło do głowy? Musimy w najbliższym czasie w naszej cukierni zorganizować bitwę na jedzenie! To byłoby takie.. NIE-SA-MO-WI-TE! Co nie oznacza, że łyżka może mnie brudzić! Łyżka ma mieszać! – odparłam niezdrowo, a może bardziej zdrowo?, podniecona pomysłem. Takie rzeczy potrafiły mi wpadać przy pracy. Najdoskonalsze, oczywiście. Przez co niemal straciłam główną misję z głowy, ale, uwaga, wciąż ją miałam na języku, ale nie wiedziałam, jak tu nawiązać do snu, piórka i Zakonu.
– Bott, czy ty miewasz czas wolny poza dręczeniem panien po ulicach i gdzie popadanie? – zapytałam znienacka, zaskakując nawet samą siebie. A może nie? Może to ta ciekawość, która towarzyszyła mi od urodzenia?
Świat bywał doprawdy szalony. Poznać człowieka równie szalonego co ja? To sukces i to niemały! A może zwiastowanie nadchodzącej apokalipsy…? A może apocukrzycy…? Czy cukrokalipsy?
– Bierz się, bierz. Ja tu ledwo wyrabiam, podobnie jak Polka ze sprzedawczynią. Ja, osobiście, robię właśnie trzy ciasta jednocześnie i zdaje mi się, że tamta łyżka mnie mami i się leni, kiedy nie patrzę – przyznałam, na co łyżka przerwała na moment swą robotę i chyba fuknęła, bo zadrżała nieznacznie, mieszając zaraz ciasto dalej. Zachichotałam, na co ona chlapnęła mnie ciastem. Miałam spory pieprzyk z ciasta na szyi. Może to już znamię…? Wiem! Toć to genialny pomysł!
– Wiesz, co mi przyszło do głowy? Musimy w najbliższym czasie w naszej cukierni zorganizować bitwę na jedzenie! To byłoby takie.. NIE-SA-MO-WI-TE! Co nie oznacza, że łyżka może mnie brudzić! Łyżka ma mieszać! – odparłam niezdrowo, a może bardziej zdrowo?, podniecona pomysłem. Takie rzeczy potrafiły mi wpadać przy pracy. Najdoskonalsze, oczywiście. Przez co niemal straciłam główną misję z głowy, ale, uwaga, wciąż ją miałam na języku, ale nie wiedziałam, jak tu nawiązać do snu, piórka i Zakonu.
– Bott, czy ty miewasz czas wolny poza dręczeniem panien po ulicach i gdzie popadanie? – zapytałam znienacka, zaskakując nawet samą siebie. A może nie? Może to ta ciekawość, która towarzyszyła mi od urodzenia?
» Ratujmy Ziemię! «
To jedyna planeta, na której występuje czekolada.
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Ty akurat będziesz młoda nawet w wieku osiemdziesięciu lat, moja droga. - odpowiedział absolutnie pewien swoich słów. W końcu wiek to tylko cyfry i chyba ich dwoje dziesięciolatków ukrytych w skórach dorosłych już ludzi to na to doskonały dowód.
Przygotowując się do pracy, nie mógł przestać się uśmiechać. Był w doskonałym nastroju, a natłok pracy jaki ich dzisiaj czeka niczego nie zmieniał. Bott na prawdę lubił swoją pracę i w jakiś sposób kochał obie wspaniałe współprace. Właściwie to szefową i współpracownicę, ale kto by się przejmował detalami?
- Łyżki cię ostatnio nie lubią, może jesteś dla nich zbyt surowa? Toż to też kobiety, a wszystkie kobiety należy rozpieszczać. - puścił jej oczko, zerkając na listę "kończy się" systematycznie uzupełnianą przez sprzedających i zaraz zabrał się za przygotowywanie masy na ciasteczka. Gdyby się zastanowić, łyżki chyba faktycznie lubiły go bardziej, niż noże i widelce.
- Bitwa to super plan. Możemy ją urządzić jutro, jak przetrwamy do końca walentynkowe szaleństwo. Można też zaprosić naszych drogich lodziarzy. - stwierdził nawet się nie namyślając. A niech go Cynthi spróbuje wystawić, czy oznajmić, że żartowała! Z resztą... nie, ona by mu tego nie zrobiła.
Pytanie, jakie po chwili padło z ust Cynthii wcale go nie zdziwiło - bo i co w nim nienaturalnego?
- W międzyczasie łamię kości, podrywam pielęgniarki, upuszczam i psuję przedmioty, czasem trochę pracuję tu albo nadużywam alkoholu. Jak widać, w moim życiu znajdzie się czas na każdą przyjemność. - puścił jej oczko wesoło, zaraz wracając myślami do ciasteczek. Gdzie tu była masa karmelowa? Zaczął przetrzepywać szafki, aż nie znalazł jednego ze swoich ulubionych składników wszelkich ciast i ciasteczek. W tym czasie trzepaczka zajęła się ubijaniem białek w misce na inne ciastka.
- Oczywiście dziś na nic nie mam czasu, bo zamierzam piec do upadłego. - dodał na sam koniec, pryskając na Cynthię jeszcze odrobinką karmelu. Skoro i tak jest słodko-brudna to co szkodzi? Sama chciała bitwę na pożywienie. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze mocniej.
Przygotowując się do pracy, nie mógł przestać się uśmiechać. Był w doskonałym nastroju, a natłok pracy jaki ich dzisiaj czeka niczego nie zmieniał. Bott na prawdę lubił swoją pracę i w jakiś sposób kochał obie wspaniałe współprace. Właściwie to szefową i współpracownicę, ale kto by się przejmował detalami?
- Łyżki cię ostatnio nie lubią, może jesteś dla nich zbyt surowa? Toż to też kobiety, a wszystkie kobiety należy rozpieszczać. - puścił jej oczko, zerkając na listę "kończy się" systematycznie uzupełnianą przez sprzedających i zaraz zabrał się za przygotowywanie masy na ciasteczka. Gdyby się zastanowić, łyżki chyba faktycznie lubiły go bardziej, niż noże i widelce.
- Bitwa to super plan. Możemy ją urządzić jutro, jak przetrwamy do końca walentynkowe szaleństwo. Można też zaprosić naszych drogich lodziarzy. - stwierdził nawet się nie namyślając. A niech go Cynthi spróbuje wystawić, czy oznajmić, że żartowała! Z resztą... nie, ona by mu tego nie zrobiła.
Pytanie, jakie po chwili padło z ust Cynthii wcale go nie zdziwiło - bo i co w nim nienaturalnego?
- W międzyczasie łamię kości, podrywam pielęgniarki, upuszczam i psuję przedmioty, czasem trochę pracuję tu albo nadużywam alkoholu. Jak widać, w moim życiu znajdzie się czas na każdą przyjemność. - puścił jej oczko wesoło, zaraz wracając myślami do ciasteczek. Gdzie tu była masa karmelowa? Zaczął przetrzepywać szafki, aż nie znalazł jednego ze swoich ulubionych składników wszelkich ciast i ciasteczek. W tym czasie trzepaczka zajęła się ubijaniem białek w misce na inne ciastka.
- Oczywiście dziś na nic nie mam czasu, bo zamierzam piec do upadłego. - dodał na sam koniec, pryskając na Cynthię jeszcze odrobinką karmelu. Skoro i tak jest słodko-brudna to co szkodzi? Sama chciała bitwę na pożywienie. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze mocniej.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
A na Botta spadła spora łyżka ciasta, choć rzucona ta porcyjka została ręką Cynki, nie zaś przez prychające niemo łyżki.
– Brzmisz mi na perfekcyjnego kandydata do pewnego projektu, jeśli… wykluczyć te łamanie kości, podrywanie pielęgniarek, upuszczanie i psucie przedmiotów, a także… Pracowanie się przyda, ale alkoholizm nie, choć… Oni przyjmą każdego, niezależnie od wad i zalet delikwenta. Musi jeno ci świecić dobra lampka w głowie… – przyznałam, zastanawiając się, jak by wyglądała ciastkowa maska na kształt twarzy Botta. Byłaby zapewnie przesłodko głupiutka! Gdybym miała tych paręnaście lat mniej, to bym się za niego brała. Oczywiście.
– Powiedz mi, Bertie, chciałbyś robić coś dobrego dla świata? Coś lepszego i trwalszego od ciastek, które, mimo wszystko, są najlepsze? – dopytałam jeszcze, smakując tej jego masy… popisowej masy, phi. – A lodziarzy… LODIARZY TO MY MUSIMY KONIECZNIE ZAPROSIĆ! Wraz z ich kunsztem koniecznie! Trochę ochłody również się przyda! – odparłam na poprzednie pytanie, a raczej sugestię rzuconą przez Bertiego. Im więcej nas będzie, tym zabawa będzie bardziej przednia.
– Brzmisz mi na perfekcyjnego kandydata do pewnego projektu, jeśli… wykluczyć te łamanie kości, podrywanie pielęgniarek, upuszczanie i psucie przedmiotów, a także… Pracowanie się przyda, ale alkoholizm nie, choć… Oni przyjmą każdego, niezależnie od wad i zalet delikwenta. Musi jeno ci świecić dobra lampka w głowie… – przyznałam, zastanawiając się, jak by wyglądała ciastkowa maska na kształt twarzy Botta. Byłaby zapewnie przesłodko głupiutka! Gdybym miała tych paręnaście lat mniej, to bym się za niego brała. Oczywiście.
– Powiedz mi, Bertie, chciałbyś robić coś dobrego dla świata? Coś lepszego i trwalszego od ciastek, które, mimo wszystko, są najlepsze? – dopytałam jeszcze, smakując tej jego masy… popisowej masy, phi. – A lodziarzy… LODIARZY TO MY MUSIMY KONIECZNIE ZAPROSIĆ! Wraz z ich kunsztem koniecznie! Trochę ochłody również się przyda! – odparłam na poprzednie pytanie, a raczej sugestię rzuconą przez Bertiego. Im więcej nas będzie, tym zabawa będzie bardziej przednia.
» Ratujmy Ziemię! «
To jedyna planeta, na której występuje czekolada.
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Ale jakiego projektu? Mów jaśniej, choć odrobinę, bo nie nadążam za mózgiem, który kryjesz pod tą piękną blond czupryną. - odpowiedział, mieszając masę, choć bardzo się zainteresował. Bo cokolwiek kiedykolwiek oferowała mu Cynthia, zawsze było po prostu świetne. Nie było wyjątków. No, okej, były - kiedy oferowała mu eliksiry lecznicze. Większość smakowała ohydnie - ale może jej to wybaczyć, bo zawsze wpływały zbawiennie na urazy, jakich się dorobił.
- Jasne. Znaczy, moje ciastka to mistrzostwo i raczej żadnym czynem się ich już nie przebije, ale chętnie spróbuję. Mów tylko mniej pokrętnie, bo zaraz się dowiem, że zgodziłem się dać sklonować wiele razy i poślubić wszystkie panie tego świata. Wiesz, to by jednak było trochę niezdrowe.
Stwierdził bardzo, ale to bardzo poważnym tonem. Bo czy on mógłby zrobić coś lepszego? No, spójrzcie na niego, przecież on by każdą uszczęśliwił, niech mu tylko pozwolą! Uśmiechał się wesoło do tej masy słodkiej, kiedy Cynthia rozwijała swój cudowny plan i już widział, jak cudownie uwalone będzie niebawem to miejsce. Bo ta bitwa nastąpi. To bardziej, niż bardzo pewne. Co jeszcze bardziej pewne - Bertie ją wygra. Totalnie.
- Więc jutro Próżność jest oficjalnie zamknięta, ma się rozumieć i my walentynkujemy prywatnie w pięcioosobowej grupie, tak? - podsumował radośnie, spoglądając na swoją wspaniałą szefową z charakterystycznym błyskiem w oku.
- Jasne. Znaczy, moje ciastka to mistrzostwo i raczej żadnym czynem się ich już nie przebije, ale chętnie spróbuję. Mów tylko mniej pokrętnie, bo zaraz się dowiem, że zgodziłem się dać sklonować wiele razy i poślubić wszystkie panie tego świata. Wiesz, to by jednak było trochę niezdrowe.
Stwierdził bardzo, ale to bardzo poważnym tonem. Bo czy on mógłby zrobić coś lepszego? No, spójrzcie na niego, przecież on by każdą uszczęśliwił, niech mu tylko pozwolą! Uśmiechał się wesoło do tej masy słodkiej, kiedy Cynthia rozwijała swój cudowny plan i już widział, jak cudownie uwalone będzie niebawem to miejsce. Bo ta bitwa nastąpi. To bardziej, niż bardzo pewne. Co jeszcze bardziej pewne - Bertie ją wygra. Totalnie.
- Więc jutro Próżność jest oficjalnie zamknięta, ma się rozumieć i my walentynkujemy prywatnie w pięcioosobowej grupie, tak? - podsumował radośnie, spoglądając na swoją wspaniałą szefową z charakterystycznym błyskiem w oku.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
– Dobra, słuchaj mnie uważnie, Bott! – rzuciłam do niego dosyć ostrym tonem, o ile mój słodki ton mógł być na tyle ostry, by chociażby brzmieć ostro. Z pewnością uparcie i nie znosząco sprzeciwu, co potwierdzało rzucone na deskę ciasto. Wytarłam pospiesznie ręce, przegarnęłam włosy i sięgnęłam do kieszeni swej sukni.
Światło dzienne – po raz kolejny dnia dzisiejszego – ujrzało czerwone piórko feniksa.
– Widziałeś ty kiedyś coś równie pięknego? Piórko feniksa… Nie byłoby tej rozmowy, gdyby nie pojawiło się dziś rano na mej poduszce, i słuchaj mnie uważnie, bo to poważna sprawa jest, Bertie. Nasza cukiernia może być niepoważna, ale to jak najbardziej poważne. Miałam okazję się o tym przekonać, bo to również niebezpieczna sprawa… – przyznałam, wzdychając ciężko. Przypomniałam sobie o ofiarach z więzienia.
– Nie będę ukrywała, że to może okazać się niebezpieczne, ale myślę, że jest również niecierpiące zwłoki. Pamiętasz, jak kulałam przez cały grudzień? To ma związek z tym… z tą organizacją. Tajną. Zwiemy się Zakonem Feniksa i zdradzam ci to wszystko, bo jakiś dobry duch czuwa nad nami i stwierdził, że jesteś świetnym kandydatem, że do nas dołączysz. Sama w to nie wątpię… – przyznałam, po czym zaśmiałam się, stwierdzając, że znów mówię od rzeczy i na około, zamiast wprost i prosto.
– Zakon Feniksa powstał, by zmienić świat na lepszy, by walczyć o dobro… Zapewne dostrzegasz, że nadchodzą mroczne czasy? Byłam odbić dwójkę naszych… Jedną z dziewcząt zakatowano na śmierć… w więzieniu… w Tower… Tylko dlatego, że zabroniono tworzenia publicznych zbiorowisk czy jeszcze innych pierdów. Polityczne sprawki… Byłam tam, Bertie. To nie fair – stwierdziłam, pod koniec już podłamana. Nikt nie widywał mnie w takim stanie. Zwykle bywałam niepoważna, rozbawiona i (głupiutko) odważna, ale nie można tak było na około, widząc to wszystko, przeżywając.
– Chcesz z nami stawić czoło złu temu świata? – zapytałam niemal bezgłośnie. Nie chciałam, nie daj Merlinie, skazać go tym na szybki koniec. Miałam nadzieję, że będzie żył jak najdłużej, w drużynie zaś była siła. W tak silnej i wytrwałej drużynie!
Światło dzienne – po raz kolejny dnia dzisiejszego – ujrzało czerwone piórko feniksa.
– Widziałeś ty kiedyś coś równie pięknego? Piórko feniksa… Nie byłoby tej rozmowy, gdyby nie pojawiło się dziś rano na mej poduszce, i słuchaj mnie uważnie, bo to poważna sprawa jest, Bertie. Nasza cukiernia może być niepoważna, ale to jak najbardziej poważne. Miałam okazję się o tym przekonać, bo to również niebezpieczna sprawa… – przyznałam, wzdychając ciężko. Przypomniałam sobie o ofiarach z więzienia.
– Nie będę ukrywała, że to może okazać się niebezpieczne, ale myślę, że jest również niecierpiące zwłoki. Pamiętasz, jak kulałam przez cały grudzień? To ma związek z tym… z tą organizacją. Tajną. Zwiemy się Zakonem Feniksa i zdradzam ci to wszystko, bo jakiś dobry duch czuwa nad nami i stwierdził, że jesteś świetnym kandydatem, że do nas dołączysz. Sama w to nie wątpię… – przyznałam, po czym zaśmiałam się, stwierdzając, że znów mówię od rzeczy i na około, zamiast wprost i prosto.
– Zakon Feniksa powstał, by zmienić świat na lepszy, by walczyć o dobro… Zapewne dostrzegasz, że nadchodzą mroczne czasy? Byłam odbić dwójkę naszych… Jedną z dziewcząt zakatowano na śmierć… w więzieniu… w Tower… Tylko dlatego, że zabroniono tworzenia publicznych zbiorowisk czy jeszcze innych pierdów. Polityczne sprawki… Byłam tam, Bertie. To nie fair – stwierdziłam, pod koniec już podłamana. Nikt nie widywał mnie w takim stanie. Zwykle bywałam niepoważna, rozbawiona i (głupiutko) odważna, ale nie można tak było na około, widząc to wszystko, przeżywając.
– Chcesz z nami stawić czoło złu temu świata? – zapytałam niemal bezgłośnie. Nie chciałam, nie daj Merlinie, skazać go tym na szybki koniec. Miałam nadzieję, że będzie żył jak najdłużej, w drużynie zaś była siła. W tak silnej i wytrwałej drużynie!
» Ratujmy Ziemię! «
To jedyna planeta, na której występuje czekolada.
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nie próbował nawet wchodzić jej w zdanie, a czuł, że gdyby spróbował, i tak by mu nie pozwoliła. Spojrzał więc na nią i słuchał, a z każdym jej słowem jego zainteresowanie rosło i rosło. Jasne, że widział, co się dzieje. Żeby tego nie widzieć, trzeba było po prostu nie chcieć widzieć, pozwolić sobie na to, a Bott mimo swojej konformistycznej natury, tego jednego unikał. Bo jeśli nie będziemy widzieć zła, nie będziemy próbowali go naprawiać.
O takich rzeczach się szeptało, choć nie mówiło głośno, wiele nieprzyjemnych sytuacji, za dużo. Bał się o przyszłość swojego środowiska, swoich przyjaciół i swoją. Bo wygląda na to, że będzie coraz gorzej. I kolejne akty niesprawiedliwości tego świata godziły go mocno i kazały się buntować. Ale o dziwo nie rzucił się jeszcze jak Don Kichot na wiatraki. Rodził się w nim bunt, ale jeszcze nie określony. I czyżby właśnie Cynthia dała mu szansę go określić, ułożyć w konkretną formę, zrobić coś?
- Jeszcze się pytasz?
Rozumiał, że to niebezpieczne. Większe wrażenie zrobiło na nim zachowanie, nagła zmiana szefowej, niż jej słowa, które przecież też były straszne. Patrzył na kobietę, która zawsze tryska radością, a którą spotkało coś strasznego. Bo życie jest piękne, a świat cudowny. Tylko są chwile, kiedy na jakiś czas jest kompletnie inaczej. Ale z tymi chwilami właśnie oni chcą walczyć, co nie?
- Wchodzę w to. Całkowicie. - stwierdził. - Takie rzeczy w końcu przestaną się dziać. Tylko musimy tego dopilnować.
Wytarł dłoń w fartuch i wziął piórko do ręki. Przez chwilę mu się przyglądał. Od bardzo dawna liczył na taką szansę, na chwilę w której będzie mógł zacząć działać.
A jak się dowie, ilu jego bliskich już tam jest i nic mu nie powiedziało, sam zetnie kilka głów.
- Chcę wiedzieć o tym wszystko. - powiedział w końcu, bo Cynthia była bardzo tajemnicza. Choć domyślał się, że w ciągu tego dnia nie dowie się wszystkiego. Będzie musiał... zobaczyć. Dopiero wtedy pojmie, z czym tak na prawdę ma do czynienia.
O takich rzeczach się szeptało, choć nie mówiło głośno, wiele nieprzyjemnych sytuacji, za dużo. Bał się o przyszłość swojego środowiska, swoich przyjaciół i swoją. Bo wygląda na to, że będzie coraz gorzej. I kolejne akty niesprawiedliwości tego świata godziły go mocno i kazały się buntować. Ale o dziwo nie rzucił się jeszcze jak Don Kichot na wiatraki. Rodził się w nim bunt, ale jeszcze nie określony. I czyżby właśnie Cynthia dała mu szansę go określić, ułożyć w konkretną formę, zrobić coś?
- Jeszcze się pytasz?
Rozumiał, że to niebezpieczne. Większe wrażenie zrobiło na nim zachowanie, nagła zmiana szefowej, niż jej słowa, które przecież też były straszne. Patrzył na kobietę, która zawsze tryska radością, a którą spotkało coś strasznego. Bo życie jest piękne, a świat cudowny. Tylko są chwile, kiedy na jakiś czas jest kompletnie inaczej. Ale z tymi chwilami właśnie oni chcą walczyć, co nie?
- Wchodzę w to. Całkowicie. - stwierdził. - Takie rzeczy w końcu przestaną się dziać. Tylko musimy tego dopilnować.
Wytarł dłoń w fartuch i wziął piórko do ręki. Przez chwilę mu się przyglądał. Od bardzo dawna liczył na taką szansę, na chwilę w której będzie mógł zacząć działać.
A jak się dowie, ilu jego bliskich już tam jest i nic mu nie powiedziało, sam zetnie kilka głów.
- Chcę wiedzieć o tym wszystko. - powiedział w końcu, bo Cynthia była bardzo tajemnicza. Choć domyślał się, że w ciągu tego dnia nie dowie się wszystkiego. Będzie musiał... zobaczyć. Dopiero wtedy pojmie, z czym tak na prawdę ma do czynienia.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
– Doskonale – powtórzyłam, jakby zamyślona, choć byłam tu świadomie, mówiłam w miarę sprawnie i starałam się nie pomijać żadnych istotnych faktów, ale… Czy można było tak? Zakon Feniksa znacznie przerastał mnie skalą, w jakiej działał. Coraz więcej osób do niego dołączało, w tym nawet Bertie. Bałam się o niego. Był równie niepoważny co ja, choć miałam nadzieję, że…
– Tylko ani mi się waż skakać na grzbiet wściekłej wiwernie! – rzuciłam do niego, grożąc mu palcem. Zaśmiałam się, co miało jednocześnie potwierdzić, że Cynka miała podobny pomysł w głowie i ten pomysł wykorzystała. – Jeden z kolców nieomal zrobił mnie kaleką. Kilka centymetrów w inną stronę i dziś miałabym protezę – przyznałam, cóż, wbrew odpowiedzialności, dumna z siebie.
– Zachowaj piórko. Najlepiej przetransmutuj je w pierścień… Wszyscy tak uczynili. Ten pierścionek jest moim piórkiem. W wewnętrznej części będzie pojawiała ci się data spotkania – poradziłam i poinformowałam. Może taka forma nie była obowiązkowa, ale praktyczna, o ile nie pracowało się z lepkimi ciastami… – I nikomu ani słowa, bo jesteśmy tajną organizacją. Jutro pokażę ci siedzibę, a tymczasem pieczmy, bo klienci. Opowiem ci co nieco w trakcie pracy – odparłam i zaczęliśmy wypiekać walentynkowe okazy. A ja podjęłam również opowieść o Zakonie i jego cudownych ludziach, którzy zastąpili mi niejako rodzinę.
| WITAJ W ZAKONIE ;)
| z/t x2?
– Tylko ani mi się waż skakać na grzbiet wściekłej wiwernie! – rzuciłam do niego, grożąc mu palcem. Zaśmiałam się, co miało jednocześnie potwierdzić, że Cynka miała podobny pomysł w głowie i ten pomysł wykorzystała. – Jeden z kolców nieomal zrobił mnie kaleką. Kilka centymetrów w inną stronę i dziś miałabym protezę – przyznałam, cóż, wbrew odpowiedzialności, dumna z siebie.
– Zachowaj piórko. Najlepiej przetransmutuj je w pierścień… Wszyscy tak uczynili. Ten pierścionek jest moim piórkiem. W wewnętrznej części będzie pojawiała ci się data spotkania – poradziłam i poinformowałam. Może taka forma nie była obowiązkowa, ale praktyczna, o ile nie pracowało się z lepkimi ciastami… – I nikomu ani słowa, bo jesteśmy tajną organizacją. Jutro pokażę ci siedzibę, a tymczasem pieczmy, bo klienci. Opowiem ci co nieco w trakcie pracy – odparłam i zaczęliśmy wypiekać walentynkowe okazy. A ja podjęłam również opowieść o Zakonie i jego cudownych ludziach, którzy zastąpili mi niejako rodzinę.
| WITAJ W ZAKONIE ;)
| z/t x2?
» Ratujmy Ziemię! «
To jedyna planeta, na której występuje czekolada.
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
To co wyprawia Barry było nie do pojęcia. Wpierw się pół roku nie odzywał, pisał, że umrze, później się z Polą spotkał, uderzył ją i mówił, że ją kochał, ale ona kłamie. Być może źle zrobiła, że mu powiedziała o Bertim? Ale z drugiej strony, przecież musiała mu powiedzieć. Bertie powoli stawał się dla niej niezwykle ważny no i widzieli się praktycznie codziennie, a Barry jako jej przyjaciel powinien się o nim dowiedzieć. Lepiej późno niż później, jak to mówią! Ale okazało się, że to nie był wcale dobry pomysł, bo Barry niewiadomo o co się zdenerwował i zostawił Polę w takim humorze, że teraz... teraz siedzi przy kuchennym stole a wokół niej pięć misek z niewyrobionym ciastem. Jedno przesolone, drugie bez cukru, a trzecie w brzydkim kolorze, cztwarte zbyt rzadkie a piąte za gęste. W szóstej misce miesza nieprzekonana, podpiera głowę na ręku i patrzy gdzieś w przestrzeń. Pani Vanity ma dziś wolne, a Bertie krząta się na sali i sprzedaje ciastka, ale już widział, że Poleczka jest jakaś nietego dzisiejszego dnia. Zwykle, kiedy ktoś zauważał, że jest w złym humorze, to Pola się stara udawać, że wszystko jest okej. I tym razem starała się dla Bertiego, ale kiedy tylko znikał za drzwiami to znów pogrązała się w smutku.
No i właśnie teraz nie zauważyła, że znów pojawił się w kuchni. Zbyt bardzo głowiła się nad tym, że chyba zrobiła coś złego. Tylko co?
No i właśnie teraz nie zauważyła, że znów pojawił się w kuchni. Zbyt bardzo głowiła się nad tym, że chyba zrobiła coś złego. Tylko co?
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
|Jak data?
Widział, że coś jest nie tak. Może i brakowało mu mózgu do bzdur, jak numerologia, transmutacja i inne głupoty, ale w ludzi radził sobie całkiem nieźle. Całkowicie nie posiadał intuicji, ale jej przecież nie trzeba, żeby wiedzieć, że szczęśliwy człowiek uśmiecha się całą twarzą, a nie tylko ustami! I, że szczęśliwa Pola jakkolwiek się nie stara nie jest smutną Polą z doklejonym uśmiechem i wesołym powitaniem.
- Polly Havisham. Masz mi teraz i w tej chwili wyjaśnić, kto cię zasmucił. I najlepiej podać adres delikwenta, bym mógł wejść mu do domu i zrobić coś potwornie złego i wybitnie niecnego. Jeszcze nie jestem pewien co, ale karę uzależnię od przewinienia. - puścił jej oczko, kiedy znów wszedł do kuchni i po prostu pękł. Nie chciał się wtrącać. Zwykle czeka i pozwala swoim bliskim, aby sami zaczęli temat, ale w tej chwili po prostu już nie mógł patrzeć na taką smutną Poleczkę.
Podszedł bliżej i zabrał jej miskę. Zawartość o brzydkim kolorze od razu wyrzucił, a naczynie posłał do mycia. Pozostałe ciasta, o ile to było realne, starał się odratować.
- Ciastka potrzebują miłości, moja droga. Nie możesz ich traktować, jakby to one cię skrzywdziły. Inaczej nie wyjdą i tyle. - powiedział, starając się jakoś naprawić przesolone ciasto i w tej chwili pochylił się, aby lekko pocałować Poleczkę. I znów i jeszcze złożył kilka małych, krótkich buziaków na jej ustach, by za chwilę podejść do progu drzwi i sprawdzić, czy nie jest potrzebny na sali. Jako, że nic się tam nie działo, wrócił zaraz do chyba-swojej blondyneczki i spojrzał na nią wyczekująco.
Widział, że coś jest nie tak. Może i brakowało mu mózgu do bzdur, jak numerologia, transmutacja i inne głupoty, ale w ludzi radził sobie całkiem nieźle. Całkowicie nie posiadał intuicji, ale jej przecież nie trzeba, żeby wiedzieć, że szczęśliwy człowiek uśmiecha się całą twarzą, a nie tylko ustami! I, że szczęśliwa Pola jakkolwiek się nie stara nie jest smutną Polą z doklejonym uśmiechem i wesołym powitaniem.
- Polly Havisham. Masz mi teraz i w tej chwili wyjaśnić, kto cię zasmucił. I najlepiej podać adres delikwenta, bym mógł wejść mu do domu i zrobić coś potwornie złego i wybitnie niecnego. Jeszcze nie jestem pewien co, ale karę uzależnię od przewinienia. - puścił jej oczko, kiedy znów wszedł do kuchni i po prostu pękł. Nie chciał się wtrącać. Zwykle czeka i pozwala swoim bliskim, aby sami zaczęli temat, ale w tej chwili po prostu już nie mógł patrzeć na taką smutną Poleczkę.
Podszedł bliżej i zabrał jej miskę. Zawartość o brzydkim kolorze od razu wyrzucił, a naczynie posłał do mycia. Pozostałe ciasta, o ile to było realne, starał się odratować.
- Ciastka potrzebują miłości, moja droga. Nie możesz ich traktować, jakby to one cię skrzywdziły. Inaczej nie wyjdą i tyle. - powiedział, starając się jakoś naprawić przesolone ciasto i w tej chwili pochylił się, aby lekko pocałować Poleczkę. I znów i jeszcze złożył kilka małych, krótkich buziaków na jej ustach, by za chwilę podejść do progu drzwi i sprawdzić, czy nie jest potrzebny na sali. Jako, że nic się tam nie działo, wrócił zaraz do chyba-swojej blondyneczki i spojrzał na nią wyczekująco.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
| jakoś po 21
- Jestem prawie pewna, że nie umiałbyś zrobić nikomu nic niecnego, Bertie Bott - odpowiada Pola, kiedy unosi rozbawiony wzrok na swojego Bertiego. On w roli wojującego o jej uśmiech? Da się zrobić, ale niech orężem będą jedynie ciastka. Nie wyobraża go sobie mówiącego złe zaklęcia, czy grożącego komuś złemu. Ale to nic strasznego, bo tak czy siak czuje się przy nim dobrze, nie musi być zaraz jakimś osiłkiem, żeby zapewniać jej bezpieczeństwo. Wszak to Pola, ona nie boi się wejść nawet na Nokturn.
Ale rozbawienie prędko znika, a ona patrzy pusto przed siebie i kiwa głową, czując, że tak, że już ma siłę mu powiedzieć co się stało. Ale wtedy on staje nad nią i mówi, że musi mieć uczucia dobre do ciastek, a potem ją całuje raz, dwa, trzy. Och, Polly aż się garnęła do tych pocałunków, a jednak wszystkie zakończyły się bezpowrotnie i bez jakiejkolwiek ze strony panny Havisham zmiany. Odgarnęła sobie tylko włosy z policzka za ucho u wzdycha.
- Usiądź Bertie, bo muszę ci coś powiedzieć - prosi go i jak on usiadł to zaraz złapała go za rękę, żeby ją trzymał w tym trudnym dniu wyznań. - Bertie, bo to chodzi o mojego przyjaciela, on był zanim cię poznałam bardzo ważny dla mnie, ale później się zaręczył z kimś, no i się odsunełam od niego, ale teraz on się ze mną spotkał i powiedział, że jestem głupia i ma do mnie uczucia. Ale mówi mi to tylko dlatego, że ta narzeczona już nie żyje, jak tak można Bertie, powiedz mi? Kiedy ja wreszcie poznałam Ciebie, on mnie przychodzi i zasmuca bardzo. I musze ci jeszcze coś powiedzieć, ale się nie obrażaj - patrzy na niego strasznie przerażona, ale musi, bo jak nie powie, to już zawsze bedzie się czuła jak okropny kłamca. Barry mówił, że z niej jest kłamca, ale co on tam wie, skoro ją zostawił. Wreszcie Pola wzdycha - Bo on mnie pocałował, ale wcale to nie było miłe, a mi sie wydaje że nie powinien mnie calować, bo ja wole ciebie całować już, ale musiałam ci powiedzieć, bo czułabym sie jak ostatni kłamca !!!!!
Biedna Poleczka!
- Jestem prawie pewna, że nie umiałbyś zrobić nikomu nic niecnego, Bertie Bott - odpowiada Pola, kiedy unosi rozbawiony wzrok na swojego Bertiego. On w roli wojującego o jej uśmiech? Da się zrobić, ale niech orężem będą jedynie ciastka. Nie wyobraża go sobie mówiącego złe zaklęcia, czy grożącego komuś złemu. Ale to nic strasznego, bo tak czy siak czuje się przy nim dobrze, nie musi być zaraz jakimś osiłkiem, żeby zapewniać jej bezpieczeństwo. Wszak to Pola, ona nie boi się wejść nawet na Nokturn.
Ale rozbawienie prędko znika, a ona patrzy pusto przed siebie i kiwa głową, czując, że tak, że już ma siłę mu powiedzieć co się stało. Ale wtedy on staje nad nią i mówi, że musi mieć uczucia dobre do ciastek, a potem ją całuje raz, dwa, trzy. Och, Polly aż się garnęła do tych pocałunków, a jednak wszystkie zakończyły się bezpowrotnie i bez jakiejkolwiek ze strony panny Havisham zmiany. Odgarnęła sobie tylko włosy z policzka za ucho u wzdycha.
- Usiądź Bertie, bo muszę ci coś powiedzieć - prosi go i jak on usiadł to zaraz złapała go za rękę, żeby ją trzymał w tym trudnym dniu wyznań. - Bertie, bo to chodzi o mojego przyjaciela, on był zanim cię poznałam bardzo ważny dla mnie, ale później się zaręczył z kimś, no i się odsunełam od niego, ale teraz on się ze mną spotkał i powiedział, że jestem głupia i ma do mnie uczucia. Ale mówi mi to tylko dlatego, że ta narzeczona już nie żyje, jak tak można Bertie, powiedz mi? Kiedy ja wreszcie poznałam Ciebie, on mnie przychodzi i zasmuca bardzo. I musze ci jeszcze coś powiedzieć, ale się nie obrażaj - patrzy na niego strasznie przerażona, ale musi, bo jak nie powie, to już zawsze bedzie się czuła jak okropny kłamca. Barry mówił, że z niej jest kłamca, ale co on tam wie, skoro ją zostawił. Wreszcie Pola wzdycha - Bo on mnie pocałował, ale wcale to nie było miłe, a mi sie wydaje że nie powinien mnie calować, bo ja wole ciebie całować już, ale musiałam ci powiedzieć, bo czułabym sie jak ostatni kłamca !!!!!
Biedna Poleczka!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Bertie przyglądał jej się uważnie i w końcu siadł, bo chyba załapał, że rzecz jest poważniejsza i, że chodzi o coś więcej. Dał się więc złapać za rękę, zacisnął ją lekko i patrzył na dziewczynę uważnie, słuchając, co ma mu do powiedzenia. W pierwszej chwili chciał powiedzieć, że chciałby wiedzieć o tym wcześniej, ale... właściwie to o czym, skoro Polly uważała, że jej chyba były? kogoś ma. Nie była przecież skazana na jedną osobę do końca życia, a to co było między nimi właściwie to dopiero się rodziło, trwało zaledwie dwa miesiące, nawet nie do końca, więc to właściwie moment wręcz idealny.
Nikt w końcu nie opowiada o minionych związkach na pierwszej randce, prawda?
Słuchał więc i chyba się połapał, że to, co go drażni to chyba jego zazdrość głównie w tej chwili. Fakt, że ktoś był i chciał ją znowu. I cieszyło go, że Polly mówiła, że to już przeszłość, a jednak Bott dobrze wiedział czym jest sentyment do dawnych związków. Miał go do kilku osób, szczególnie do jednej - co może jest nieistotne, bo jej nie widywał, a jednak nie chciał też, by Polly widywała swojego byłego.
- W takim razie nie pozwól mu na to więcej. - powiedział w końcu i objął ją mocno i przytulił do siebie. Wiedział, że mają teraz pracę i nie powinni rozmawiać i się migdalić, ale jakoś nie miał ochoty uciekać. Szczególnie, że nie było wielkiego ruchu, więc chwilkę dla siebie mogą mieć!
Gdyby ktoś nowy wszedł, usłyszeliby dzwoneczek wiszący nad drzwiami.
- Wiem, że nie mogę ci dyktować z kim masz się zadawać. - dodał po chwili. Polly jest dorosła, jest wolnym człowiekiem! A jednak sama się zgadzała na taką, a nie inną relację z Bertiem, więc chyba powinna wziąć to pod uwagę, bo mógł się gniewać, jeśli będzie to ignorowała. - Ale wolałbym, żebyś się z nim już nie widywała za wiele. Jeśli na prawdę nie znaczy już dla ciebie wiele, i tobie będzie w ten sposób łatwiej.
Liczył, że Poleczce jest smutno przez wzgląd na przyjacielską relację z byłym chłopakiem, a jednak trudno mu było tak w stu procentach w to wierzyć. Ufał jej, skoro sama wyszła z tym tematem, nie mógł powiedzieć przecież, że Polly chce go oszukać! Ale nie chciał, żeby tamten próbował ją odzyskać.
- Kto to właściwie jest?
W końcu są z Polly w podobnym wieku. Jeśli to ktoś stąd, Bertie pewnie zna go ze szkoły. A wolałby wiedzieć, tak po prostu.
Nikt w końcu nie opowiada o minionych związkach na pierwszej randce, prawda?
Słuchał więc i chyba się połapał, że to, co go drażni to chyba jego zazdrość głównie w tej chwili. Fakt, że ktoś był i chciał ją znowu. I cieszyło go, że Polly mówiła, że to już przeszłość, a jednak Bott dobrze wiedział czym jest sentyment do dawnych związków. Miał go do kilku osób, szczególnie do jednej - co może jest nieistotne, bo jej nie widywał, a jednak nie chciał też, by Polly widywała swojego byłego.
- W takim razie nie pozwól mu na to więcej. - powiedział w końcu i objął ją mocno i przytulił do siebie. Wiedział, że mają teraz pracę i nie powinni rozmawiać i się migdalić, ale jakoś nie miał ochoty uciekać. Szczególnie, że nie było wielkiego ruchu, więc chwilkę dla siebie mogą mieć!
Gdyby ktoś nowy wszedł, usłyszeliby dzwoneczek wiszący nad drzwiami.
- Wiem, że nie mogę ci dyktować z kim masz się zadawać. - dodał po chwili. Polly jest dorosła, jest wolnym człowiekiem! A jednak sama się zgadzała na taką, a nie inną relację z Bertiem, więc chyba powinna wziąć to pod uwagę, bo mógł się gniewać, jeśli będzie to ignorowała. - Ale wolałbym, żebyś się z nim już nie widywała za wiele. Jeśli na prawdę nie znaczy już dla ciebie wiele, i tobie będzie w ten sposób łatwiej.
Liczył, że Poleczce jest smutno przez wzgląd na przyjacielską relację z byłym chłopakiem, a jednak trudno mu było tak w stu procentach w to wierzyć. Ufał jej, skoro sama wyszła z tym tematem, nie mógł powiedzieć przecież, że Polly chce go oszukać! Ale nie chciał, żeby tamten próbował ją odzyskać.
- Kto to właściwie jest?
W końcu są z Polly w podobnym wieku. Jeśli to ktoś stąd, Bertie pewnie zna go ze szkoły. A wolałby wiedzieć, tak po prostu.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Jakoś do tej pory Pola nie była przekonana o tym, że może powinna opowiadać o tym, kto jej kiedyś siedział w głowie, ale chyba wstrząsnęły nią te słowa które jej Barry powiedział. Że ma dorosnąć, bo jak się kogoś całuje, to coś to znaczy. Zwykle znaczyło dla niej tylko tyle, co przyjemnośc. Niestety chyba tylko dla niej, czego może powinna zacząć się już domyślać. Ma tę intuicję, czy jej nie ma?
Kiedy jej mówi, że powinna się nie zgadzać na to nigdy więcej to tak troche kręci głową i smutno się uśmiecha. Cały ten dzień był smutny, a ta rozmowa to jeszcze bardziej smutna.
- No co ty, nie chciałam, żeby... - spogląda w bok i przypomina sobie, jak Barry był wobec niej gwałtowny i jak jej się krople deszczu pomieszały z łzami. Po co to wszystko robił, dlaczego się tak zachował? Bo widział ją z Bertiem? Nie pozwala jej sobie ułożyć życia, czy o co mu chodziło? Jak to sobie wszystko analizowała wcześniej, to może pojeła, że Barremu mogło chodzić o to, że nie byli ze sobą do końca szczerzy i nie mówili sobie tego co było w ich serduszkach. Ale jak ona miała mu to niby powiedzieć? Pola nie jest jedną z tych dziewczyn, co za wszelką cenę muszą wyjawić swoje uczucia. A jeżeli ceną miało być to, że on się miał źle czuć w swoim małżeństwie, no to jak mogłaby mu to zrobć. Przecież był przede wszystkim jej przyjacielem!
Bertie obejmuje pannę Havisham a ona no jest w szoku, bo raczej sądziła, że powie jej, że nie ma na to siły i niech Pola idzie do domu, bo to musi przemyśleć. Ale to dobrze, że jednak nie okazał się być aż tak małostkowy, na prawdę była mu wdzięczna, aż się prawie popłakała, a na pewno oczy jej zwilgotniały jak się do niego przytulała.
- Chyba nie powinnam ci mówić, bo to lord jest... ale... nie martw się, on nawet by nie pomyślał o tym, żeby się jeszcze pojawiać gdzieś tu, powiedział mi że nie chce mnie już widzieć - tłumaczy i chyba się troche zdradza, że problem nie tkwi już w tym o czym mówił Bott, że mają się nie widywać, kiedy chcą. Bo Barry wcale nie chciał się z Polą widywać, to ona chciałaby się z nim czasami zobaczyć, wszak był dla niej zawsze taki dobry i zupki jej nosił. Ale to już chyba przeszłość i teraz Bertie musi jej zupki zacząć nosić.
- Wiesz, bo mi się wydawało, że ja mogę się z nim przyjaźnić i spotykać się z Tobą. Ale jemu to chyba bardzo by wadziło. Dlaczego tak jest, Bertie, czy nie istnieje już przyjaźń damsko męska? - się ochyla i głaszcze go po włosach na karku i jak dobrze, że dzwoneczek nie przeszkadza im teraz w rozmowie. Bo to ważna rozmowa!
Kiedy jej mówi, że powinna się nie zgadzać na to nigdy więcej to tak troche kręci głową i smutno się uśmiecha. Cały ten dzień był smutny, a ta rozmowa to jeszcze bardziej smutna.
- No co ty, nie chciałam, żeby... - spogląda w bok i przypomina sobie, jak Barry był wobec niej gwałtowny i jak jej się krople deszczu pomieszały z łzami. Po co to wszystko robił, dlaczego się tak zachował? Bo widział ją z Bertiem? Nie pozwala jej sobie ułożyć życia, czy o co mu chodziło? Jak to sobie wszystko analizowała wcześniej, to może pojeła, że Barremu mogło chodzić o to, że nie byli ze sobą do końca szczerzy i nie mówili sobie tego co było w ich serduszkach. Ale jak ona miała mu to niby powiedzieć? Pola nie jest jedną z tych dziewczyn, co za wszelką cenę muszą wyjawić swoje uczucia. A jeżeli ceną miało być to, że on się miał źle czuć w swoim małżeństwie, no to jak mogłaby mu to zrobć. Przecież był przede wszystkim jej przyjacielem!
Bertie obejmuje pannę Havisham a ona no jest w szoku, bo raczej sądziła, że powie jej, że nie ma na to siły i niech Pola idzie do domu, bo to musi przemyśleć. Ale to dobrze, że jednak nie okazał się być aż tak małostkowy, na prawdę była mu wdzięczna, aż się prawie popłakała, a na pewno oczy jej zwilgotniały jak się do niego przytulała.
- Chyba nie powinnam ci mówić, bo to lord jest... ale... nie martw się, on nawet by nie pomyślał o tym, żeby się jeszcze pojawiać gdzieś tu, powiedział mi że nie chce mnie już widzieć - tłumaczy i chyba się troche zdradza, że problem nie tkwi już w tym o czym mówił Bott, że mają się nie widywać, kiedy chcą. Bo Barry wcale nie chciał się z Polą widywać, to ona chciałaby się z nim czasami zobaczyć, wszak był dla niej zawsze taki dobry i zupki jej nosił. Ale to już chyba przeszłość i teraz Bertie musi jej zupki zacząć nosić.
- Wiesz, bo mi się wydawało, że ja mogę się z nim przyjaźnić i spotykać się z Tobą. Ale jemu to chyba bardzo by wadziło. Dlaczego tak jest, Bertie, czy nie istnieje już przyjaźń damsko męska? - się ochyla i głaszcze go po włosach na karku i jak dobrze, że dzwoneczek nie przeszkadza im teraz w rozmowie. Bo to ważna rozmowa!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Kuchnia
Szybka odpowiedź