Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna [ŚLUB]
AutorWiadomość
Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]29.07.16 17:22
First topic message reminder :

Sala główna

Jedna z największych sal lodowego pałacu, wybudowanego specjalnie na okoliczności ślubu i znajdującego się na tyłach posiadłości. To właśnie tutaj odbędzie się ceremonia zaślubin Lady Greengrass oraz Lorda Avery. Całość została zaczarowana tak, że przebywający tu czarodzieje nie odczuwają ani zimna, ani chłodu. Zarówno posadzki jak i ściany, wzniesione zostały z ogromnych, bogato zdobionych kawałków lodu, który to za pomocą zaklęć nie topnieje. Z sufitu zaś leniwie opadają płatki śniegu, które dotknąwszy ziemi lub jakiejkolwiek innej przeszkody znikają, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass

Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]05.09.16 12:34
Zabawne... Nie sądził, że kogokolwiek rozśmieszy jakże ponury przebłysk myślowy - najwyraźniej miał jednak do czynienia z człowiekiem, kompletnie nieorientującym się w poszarzałej rzeczywistości brutalnie traktowanych pensjonariuszy oddziału zamkniętego. Czy mógł jednak winić Titusa? Był młody - Salazarze, przynajmniej z dziesięć lat młodszy od niego - a liberalne (w tym wypadku zresztą słuszne) poglądy łatwo czepiały się podatnego, dziecinnego umysłu.
-Sam nie praktykuję, a nawet nie popieram - ujawnił z martwym wyrazem twarzy, nieco odsłaniając kulisy Munga przed obcymi oczami. Nadal dziwił się, że Lowe na to pozwala, lecz cóż mógł uczynić poza kategorycznym odmówieniem wykonywania podobnych zabiegów? Jedynie awans na stanowisko ordynatora zmieniłby pewne rzeczy (jedne na lepsze, inne z pewnością na gorsze), lecz Avery nie spodziewał się go szczególnie szybko, przynajmniej do czasu, gdy ten astmatyczny staruszek nie przejdzie na emeryturę. Lub wyzionie ducha.
Wybuch entuzjazmu przeżył względnie dobrze, starając się nie unosić brwi, ani nie marszczyć czoła - cóż za niespokojna dusza - z powodu wręcz kobiecej wylewności młodzieńca. Stanowczo brakło mu powściągliwości Ollivanderów oraz zasiewania dookoła siebie aury tajemniczości. Niepewność atakująca każdego po wstąpieniu w progi rodzinnego zakładu zapewne dopomagała w interesach, zaś podobne wybuchy... zniechęcały.
-To dość ryzykowne, lordzie Ollivander - zauważył, uśmiechając się dyskretnie - proszę wybaczyć, ale... może innym razem wystawię cię na próbę. Zbyt cenię swoją różdżkę - dodał pojednawczo. Nie chciał gdybać: Titus nie wyglądał na kogoś, kto przełamałby mu różdżkę, aby potem rozmyć się w tłumie, ale... przypadkowe jej upuszczenie i podeptanie - tego Avery mógł się spodziewać. Na szczęście uratowało go rozpoczęcie się ceremonii: wyelegantowany Persesus czekał już na swą wybrankę. Jemu zaś nie pozostało nic innego, jak odliczać do zakończenia tej całej farsy, złożenia wymaganych kondolencji życzeń i ulotnieniu się do cichego dworu, by przy lampce wina zakazanego dla Laidan, opowiedzieć jej, jak wspaniale się bawił.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]06.09.16 1:01
A więc nadszedł ten dzień. Stojąc tak przed ogromnym lustrem, wbijałam roztrzęsione spojrzenie w swoje odbicie. Wyglądałam zjawiskowo, to nie podlegało jakiejkolwiek dyskusji. Wszak przygotowania trwały już od samego rana a stado służek zadbało o to, bym tego dnia zwracała uwagę wszystkich i była najpiękniejszą atrakcją dzisiejszego wieczoru. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, co z resztą zostało sprawdzone z dwieście razy przez samego Lorda Averyego, Lorda Greengrassa, jak i przez mojego przyszłego męża we własnej osobie. Skąd więc to uczucie wątpliwości? Skąd te nerwy i brak możliwości przełknięcia choćby kęsa? Nic z tego nie tyczyło się jednak miłości ani zaufania jaką darzyłam Perseusa. To pozostawało niezmienne. Nie istniała bowiem osoba, która mogłaby zachwiać moją wiarę, nie w niego. Może dlatego też tak burzliwie odrzuciłam oskarżenia Zakonników wobec jeszcze mojego narzeczonego? Kto jak kto ale on był najlojalniejszą osobą jaką znałam. Głos który podpowiadał mi, że był taki jedynie wobec ideałów w które wierzył, czy też ludzi na którym naprawdę mu zależało (czyli niewielkiej ilości osób) - od jakiegoś czasu skutecznie był uciszany. Być może straciłam głowę, ale nie, nie teraz. Straciłam ją dwadzieścia lat temu, kiedy to razem z Averym postanowiliśmy zbuntować się przeciwko rodowym niesnaskom.
Mijały kolejne minuty, lecz czas zdawał się płynąć wolnej. Zostałam sama. Inara, najbliższa mi osoba i najlepsza przyjaciółka, która tak dzielnie wspierała mnie w przygotowaniach, Ophelia, moja ukochana i niesforna siostra, która na ten jeden dzień obiecała zaniechać przyprawiania mnie o zawał serca oraz Leandra, moja przyszła szwagierka, która obdarzyła mnie zaufaniem i pozwoliła bym od tego dnia opiekowała się jej starszym bratem (wszystkie siostry wiedzą, jak ciężko to przychodzi), opuściły moją sypialnię już dawno temu, zostawiając mnie na te ostatnie chwilę samą z natłokiem myśli. Przez moją twarz przemknął cień uśmiechu, wyobrażałam je sobie. Zapewne wszystkie trzy wirowały już gdzieś wśród zgromadzonych gości, racząc ich swym niezaprzeczalnym urokiem... Właśnie, goście. Uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił a wątpliwości przybrały na sile. Nieprzyjemny ucisk w jakim znalazł się mój żołądek zdawał się być silniejszy, niż zazwyczaj. Czy byli bezpieczni? W prawdzie postawiłam na nogi niemal całe biuro aurorów oraz innych czarodziei odpowiadających za bezpieczeństwo. Na posiadłość nałożono liczne zaklęcia ochronne, lista gości została okrojona do niezbędnego minimum a każdy chętny wzięcia udziału w uroczystości naszych zaślubin, był dokładnie sprawdzany. Ochrona została więc zapewniona na najwyższym poziomie, a mimo to... Mimo to wciąż obawiałam się powtórki z balu noworocznego. Minęły już dwa miesiące od tragedii jaka rozegrała się w Hampton Court, jednak obrazy masakry jaka miała tam miejsce, wciąż żywo rozgrywały się przed moimi oczami. To zaś pociągało za sobą dalsze niepewności. Czy aby na pewno był to odpowiedni moment do odprawiania podobnych uroczystości? Czy nie powinniśmy pogrążać się w zadumie, ze spokojem przechodzić przez okres żałoby po naszych bliskich? Ten policzek został wymierzony szlachcie zbyt boleśnie...
Pukanie do drzwi, wyrwało mnie z zamyślenia, a kiedy zaraz po tym zza nich wyłoniła się twarz mego ojca, ponaglającego mnie do opuszczenia pokoju, nie pozostało mi nic innego niż wypełnienie jego prośby. Zacisnęłam szczupłe palce na przedramieniu Lorda Greengrassa tuż przed tym nim weszłam do lodowego pałacu i zaraz po tym, kiedy moich uszu dopadły pierwsze nuty marszu weselnego. Przygryzłam wargę. Już za chwilę stanę się Panią Avery. Zrobiłam krok, a potem drugi i następny. Szybko omiotłam spojrzeniem zebranych, co poniektórym posyłając ciepłe uśmiechy, lecz moja twarz rozpromieniała dopiero wtedy, kiedy mój wzrok napotkał twarz Perseusa. Czekał na mnie z tym swoim zawadiackim uśmiechem i iskierką w oczach. W jednej chwili poczułam jak wszystko co do tej pory mnie trawiło odpuszcza. Nie myślałam już o niczym innym jak o tym, że kroczę właśnie ku niemu, ku miłości mojego życia. Nic innego nie miało już znaczenia. Nie dzisiaj. Nie teraz. Ten moment należał tylko i wyłącznie do Nas.

Ja również przepraszam za opóźnienie! Zapewniam, że od tej pory pójdzie na wszystko szybko i sprawnie fluffy




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]12.09.16 17:34
Wchodząc do pomieszczenia nie mieli już sobie nic więcej do powiedzenia, dlatego też prze cały czas trwania ceremonii ślubnej milczeli. Okazało się, ze najwięcej slow nie wymienili też ze sobą w trakcie późniejszego wesela. Mało zresztą ich oboje było tam widać. Darcy najpewniej złożyła życzenia pomyślności swojemu kuzynowi, pannie młodej przyniosła drobny, ślubny prezent, który, jak zapewniała, znajdował się gdzieś wśród innych podarków, chociaż najpewniej lady Rosier nie miała nawet pojęcia czym ten dar był. To zadanie zleciła Adamowi, jako priorytetowa sprawa. Darcy nie znała żony swego kuzyna w takim stopniu, żeby miała się tym zajęciem zajmować sama. Po wymienieniu grzeczności i kilku zdań, które wymagała od niej kultura i okoliczności, wrócila do swojego weselnego partnera, gdzie mogła się oddać w dalszym ciągu ich wzajemnemu milczeniu. Do wspólnego tańca nawet nie doszło. Zanim Quentin zdołałby (o ile w ogóle miał w planach) zaprosić Darcy na parkiet, przyszło wezwanie z jego pracy. Rosier, nie zauważając, żeby te zaślubiny były porywające dla niej, czy dla pozostałych gości, zgodziła się, że w zastanych okolicznościach, dobrze będzie jeśli wcześniej lord Burke spróbuje ją chociaż odprowadzić w miejsce, gdzie mogliby się rozdzielić. Burke udałby się dopełniać formalności zawodowych, a ona miałaby odpowiednią wymówkę na odpuszczenie sobie wesela, którego przebieg rozwijał się gorzej niż Diabelskie Sidła w największym słońcu upalnego dnia lata.

| zt dla Darcy i Quentina


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]14.09.16 2:37
Trwała u boku Lilith do niemalże chwil finalnych, oszczędzając tym samym sobie widoku, ogromu wydarzenia, któremu nieustannie próbowała odebrać wagę i charakter niezaprzeczalnie uroczysty. Utrzymywała wiernie swą powinność, gorliwie oferując wsparcie, oraz wyrzucając z rękawa łagodzące nerwy dowcipy, które miały za zadanie wprowadzić w atmosferę post-ceremonialną.
To przecież nic takiego.
Przenigdy nie odważyłaby się swego miernego entuzjazmu okazać, choćby minimalnie stracić rezon i dać odczuć Lilith, iż ślub nie tylko rozpoczynał i nadawał nowy ton w melodii jej doczesności, skutkował on również w zakończeniu pewnego, solidnego rozdziału w życiu Ophelii, przycinał ślady historii żałosnych, tych do których nigdy nikomu się nie przyznawała.
Migawki relikwii przeszłości, tak dawnych, tak trudnych do prawidłowego odniesienia, przewijały się w umyśle dziewczęcia niczym w rdzą oraz niełaską losu tkniętym kalejdoskopie wspomnień. Opór i niechęć do słodkich reminiscencji z dzieciństwa, momentów gdy jeszcze siostry w towarzystwie równie niepokornego Perseusa szerzyły wiekopomne psoty oraz swawole, wynikał z czystej awersji do rozrzewnienia, emocji osłabiających ludzkie wnętrze, kiereszujących żelazne fundamenty kontroli nad własnymi nastrojami.
Wyglądała banalnie i nudno, swoją trywialną osobą nie wyróżniając się choćby na tle białej ściany. Noc przespana jednym tchem dzięki szczodrym działaniom eliksiru słodkiego snu uchroniła ją tym razem od paskudnych worów pod oczętami, Greengrassówna tego dnia wyglądała na niebywale, jak na swą osóbkę, wypoczętą. Wyróżniała ją jedynie pozycja siedziska zarezerwowanego wyłącznie dla rodziny najbliższej. Nie zakręcała się wokół własnej osi, nie rozglądała się na boki - listę gości widziała na własne oczy już wieku temu, zresztą, w tych kręgach niezmiernie ciężko o zaskoczenie i wybałuszone spojrzenia, na sali bowiem zgromadziły się buziuchny oraz imiona Ophelii w większości znane, takie które i takiego wydarzenia nie wyrwałyby z sideł swego rodzaju monotonii.
Marsz weselny.
Wzrok jej spoczął na punkcie oddalonym w bezkresie i choć uśmiechem czarowała wszystkich dookoła, to w istocie tego dnia spoczął na jej obliczu całun lamentowej pieśni.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]15.09.16 8:25
Całe życie było jednym wielkim oczekiwaniem na coś. I to coś przychodziło prędzej lub później, w zależności od szczęścia, przychylności losu, czy własnych, indywidualnych predyspozycji. Niektórzy czekali na sukces, inni na miłość. Jeszcze inni czekali na śmierć. Dziś wszyscy czekali na finał niezwykłej znajomości dwojga młodych i niezwykle pięknych ludzi — a może to było ledwie preludium? I on stał gdzieś z brzegu, nie rzucając się w oczy. Czekał na swoją własną wybrankę, której nie zastał na rodowym dworze. Powinna tu być, w końcu gwiazdą tego wieczoru była jej najbliższa przyjaciółka. Winien jej towarzyszyć, świętować wraz z nią. Ale był tu nie dla niej. Pojawił się z powodu Perseusa, którego znał wystarczająco długo i wystarczająco dobrze, by móc z czystym sumieniem życzyć mu... czego właściwie mógł życzyć komukolwiek Mulciber? Pojęcie szczęścia było wymierne, każdy definiował je inaczej. Ale pewnie poza szczęściem będzie życzył mu sukcesów. Bo tacy ludzie jak on powinni być ludźmi sukcesu, takimi, którym wszystko przychodzi gładko i bez zgrzytu, a los uśmiechnie się do niego nawet w najczarniejszej godzinie.
Dostrzegł wiele znajomych twarzy. Nie szukając jednak towarzystwa zajął jedną z ostatnich ławek, by gdzieś z końca partycypować w wydarzeniu gospodarzy. Pozostając w męczącym oczekiwaniu w końcu ujrzał Avery'ego, jak dumnie kroczył ku nowej, świetlistej przyszłości. Cień zdenerwowania przebiegł mu po twarzy, ale bijąca od niego pewność siebie i elegancja umiejętnie tuszowały chwilową zmianę wyrazu twarzy. Czy w tej chwili stawał się prawdziwym mężczyzną? Nie. Był nim już od dawna, teraz jedynie wyswobadzał się spod ojcowskiej ręki, by rozpocząć własną wędrówkę. Taką, jaka mu odpowiadała, jaka powinna być wedle rodowych standardów.
A zaraz po nim pojawiła się panna młoda. Obrócił się za nią jak każdy, podążając wzrokiem do samego końca, aż stanie obok swojego męża i od tej chwili najważniejszego człowieka w jej życiu. Nie próbował postawić się na miejscu Perseusa, myśląc o swoim własnym ślubie. To był czas zbyt odległy, a jego znajomość z narzeczoną wciąż zbyt krucha i ulotna; przypieczętowana jedynie decyzją ojców, których można było nienawidzić, ale trzeba szanować.
I znów oczekiwanie, na dalszy ciąg, na wzniosłe słowa, przysięgę, na spojrzenia kochanków.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew


Ostatnio zmieniony przez Ramsey Mulciber dnia 28.09.16 13:02, w całości zmieniany 1 raz
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna [ŚLUB] - Page 3 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]16.09.16 14:43
Czas bardzo się dłużył, ponieważ Travis spędził prawie dwadzieścia minut kręcąc się w tej połowie bliżej przodu, daremnie oczekując rychłego rozpoczęcia zaślubin. Trochę już zniecierpliwiony chciał napić się wody - zrezygnował z tego pomysłu bardzo szybko. Nie chciał przegapić uroczystości. Westchnął przeciągle, przejechał dłonią po swojej fryzurze, aż wreszcie ruszył ku tyłowi, chcąc odnaleźć państwo młodych w celu ich drobnego popędzenia. Kiedy znalazł się dosłownie na wysokości ostatnich ław, dobiegła go znana mu melodia, a chwilę później dostrzegł Perseusa oraz Lilith gotowych do rozpoczęcia ceremonii. Mignęła mu w tłumie Ophelia, do której krótko, nienachalnie pomachał, a tuż po tym przysiadł w końcowym rzędzie, żeby nie robić zamieszania.
Greengrass planował skoncentrować się tylko i wyłącznie na dziejących się wydarzeniach, lecz coś go tknęło, żeby spojrzeć na bok. Zobaczywszy twarz swojego ulubionego egzekutora ze wszystkich mu mniej lub bardziej znanych, zdziwił się. Kto go tu zaprosił? - wątpił, żeby to Lilith go znała - więc trochę się rozczarował doborem znajomych przez Avery'ego. Wygląda na to, że niewiele o sobie wiedzieli. Na twarzy Travisa pojawił się gorzki uśmiech przypominający grymas niezadowolenia, lecz odwrócił wzrok na wprost.
- Cóż za zaskakujący widok - zaczął, niby do siebie. - Żadnej krwi. Wolne od pracy? - Dopiero teraz można było zrozumieć, że zgaduje towarzysza obok. W przyjemnej pogawędce jeszcze przed złożeniem przysiąg, gratulacji oraz formowaniu się szczęścia głównych bohaterów dzisiejszego dnia. Uśmiech powrócił na jego lico, nie chcąc sprawiać mylnego wrażenia, jakoby ślub tej dwójki był mu nie w smak.


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]16.09.16 23:47
Trwałam u boku lorda Notta oraz towarzystwa jakie nas otaczało, praktycznie się nie odzywając, jeśli nie byłam o to proszona. Pogrążeni w rozmowie, a ja nie chciałam im przeszkadzać, zresztą też nie bardzo miałam na jaki temat się wypowiadać. Starałam się skupić na ich słowach, słuchając ważnie, gdybym nagle musiała się na jakiś temat wypowiedzieć. Nie musiałam się jednak odzywać, a chwilę później rozpoczęła się cała uroczystość. Ani lorda Averego zbytnio nie znałam, ani lady Greengrass, jednak jeśli miałam okazję, aby pojawić się na ślubie, to nie chciałam z niej rezygnować.
Gdy tylko pojawili się państwo młodzi, od razu moja uwaga została odwrócona. Zaczęłam przyglądać się sukni ślubnej, jak zresztą na Parkinsonównę przystało, przez krótką chwilę zastanawiając się czy pochodziła z naszego Domu Mody. Czym zresztą nie powinnam się zastanawiać, bo oczywistym było, że tak. Każda szanująca się panna tam właśnie wybiera swoją suknię. Zaraz odwróciłam wzrok od sukni, skupiając się na atmosferze, na zbliżających się do siebie kochanków. I stojąc tak obok swojego przyszłego narzeczonego, w momencie gdy dłonie lorda Averego i lady Greengrass się spotkały, poczułam dziwny uścisk w żołądku, w tym momencie dotarło do mnie, że i mnie niedługo to czeka. Czy na mojej twarzy również będzie widać tak wielkie emocje? W tym miłość?
Kątem oka pozwoliłam sobie zerknąć na Cassiusa, zaciskając mocno usta. Po chwili jednak odwróciłam wzrok, oglądając uroczystość, a gdy ona dobiegła końca, uśmiechnęłam się, ciesząc się szczęściem połączenia obu, dotychczas niezbyt przepadających za sobą, rodów. Lord Avery musiał być niezwykle dobrym kandydatem, skoro nestorowie pozwolili na taki związek. Jak miło, że istnieje jeszcze coś takiego jak ślub z miłości.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]20.09.16 19:03
Wśród wielu innych znajomych twarzy, dostrzegł gdzieś kątem oka również i lorda Greengrassa, chociaż niespecjalnie się za nim rozglądał. Widział, że szwenda się niczym arystokratyczny bąk po równie strojnych gaciach, nieco zniecierpliwiony oczekiwaniem, lecz jak już zostało powiedziane... każdy w życiu na coś czekał. I ich męczarnie zostały ukrucone, gdy pojawili się państwo młodzi, lśniąc między gośćmi jak prawdziwe gwiazdy wieczoru. I kiedy Travis zajął miejsce obok niego, nie odezwał się, nie obrócił nawet głowy w jego stronę. Wciąż miał wzrok utkwiony w Lilith, przyjaciółce swojej nieobecnej narzeczonej. Nie chciał reagować, kiedy głos młodego lorda przedarł się przez ciche szepty uznania otaczających ich gości, ale mimowolnie uśmiechnął się, jakby cieszył się na widok starego, dobrego przyjaciela, którym oczywiście mężczyzna nie był. Ostatecznie pozwolił sobie również na drobną przyjemność skomentowania jego słów.
— Nie. Egzekucja właśnie się zaczyna. Najzwyczajniej w świecie czekam na kwestię "póki śmierć nas nie rozłączy"— odpowiedział w drwiącym tonie i zadarł głowę wyżej, chcąc lepiej zobaczyć młodą parę. I dopiero wtedy, leniwie i z typową dla niego nonszalancją spojrzał na Travisa. — Mam nadzieję, że będziesz tak samo zadowolony z tego wydarzenia jak ze wszystkich do tej pory, w których mieliśmy okazję obaj wspólnie uczestniczyć — dodał z lekkim przekąsem, zupełnie nieszkodliwie wspominając o powodach ich spotkań w rezerwacie smoków. Opiekunowie jakichkolwiek zwierząt nie pałali do niego raczej sympatią z wiadomych względów, choć Mulciber już od dawna nie czuł ani satysfakcji ani radości ani żadnej frajdy z ukracania życia niewinnym i bezbronnym (stworzeniom).
Wtedy kątem oka dostrzegł również piękną lady Parkinson wraz ze swoim narzeczonym, na których przeniósł wzrok, i pozwoliwszy sobie na szybką ocenę, znów zwrócił twarz we właściwym kierunku, czyli tam, gdzie powinien z zainteresowaniem patrzeć przez cały czas.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna [ŚLUB] - Page 3 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]21.09.16 13:25
Bardzo, bardzo wszystkich przepraszamy za rozlazłość tego eventu ale Pan Młody umiera na halucyny, gorączkę i ogólne przeziębienie podkówka dlatego też machnę szybkiego pościka podsumowującego całą tą cudowną ceremonię a Dusia aka Pers, dokoptuje swoje trzy grosze nieco później, jak już przestanie majaczyć i bulkać niespójne zdania :malpka:

Kilka sekund później stoję już na śnieżnobiałym podeście, darząc swego (jeszcze) narzeczonego, delikatnym uśmiechem; lewą ręką zaś, oddaje ostatni uścisk Inarze - mojej niezastąpionej druhnie, bez której dzisiaj z pewnością dałabym się strawić nerwom. Zanim jednak całą swoją uwagę poświecę Perseusowi i ceremonii, przeciągnęłam wzrokiem po tłumie, upewniając się że wszystko i wszyscy są na swoim miejscu. Z pewnym niesmakiem zauważam jednak, że nie wszyscy których pojawienia się byliśmy niemal pewni (nie wspominając, że była ona wręcz wymagana), zaszczycili nas swą obecnością. Cóż, konsekwencje zostaną wyciągnięte później.
Na pytanie urzędnika, dotyczące rozpoczęcia uroczystości, obydwoje odpowiadamy twierdząco. Nie ma sensu dłużej odwlekać w czasie nieuniknionego; na spóźnialskich będzie czekał plik zdjęć z całego zdarzenia - ewentualnie opowieść obecnych. Delikatnie zaciskam smukłe palce na dłoniach Lorda Averego, pozwalając tym samym by wysłannik Ministerstwa mógł w spokoju klepać kolejne (zbędne) formułki, które choć nie interesują nikogo i z ulgą zostałyby przez większość par pominięte, według prawa wciąż pozostawały niezwykle istotne i niemożliwe ręcz do wykreślenia z całego procesu zawierania związku małżeńskiego. Nie przykładam więc do tego większej wagi a swój wzrok skupiam na ciemnych tęczówkach bruneta, co chwilę posyłając mu wymowne uśmiechy, takie za którymi tylko wprawne oko mogłoby dostrzec ukryte znaczenie. Kilka wierszy dalej, zaraz za wszystkimi oficjalnymi treściami przez które biedny mężczyzna w czarnym fraku musiał przebrnąć i które tak jak i nas, przyprawiają go o zawrót głowy, pojawia się w końcu kluczowe pytanie, na które odpowiedzi czekają zapewne wszyscy tu zgromadzeni. W moich oczach tańczą iskierki a wargi drżą, ledwo pozwalając mi na bezbłędne wymówienie słów przysięgi.
A więc przysięgam Ci. Przysięgam Ci Perseusu, że będę trwać przy Tobie, w zgodzie i niezgodzie, w chorobie i zdrowiu, w smutku i radości. Obiecuję wspierać Cię i trwać przy Tobie, na przekór wszelkim przeciwnościom losu. Darzyć Cię szacunkiem oraz miłością, być Twoją ostoją, azylem, ramionami które zawsze będą na Ciebie czekać, ale przede wszystkim, obiecuję Ci być ciągle Twoim przyjacielem. Przyrzekam Ci to wszystko oraz to, że trwać będę w tej przysiędze, dopóki śmierć nas nie rozłączy...  
Przez moje ciało przechodzi fala dreszczy, dokładnie w tym samym momencie, w którym Perseus delikatnie wsuwa obrączkę, na serdeczny palec mojej lewej dłoni. Jeszcze nie wiem, ile wyrzeczeń będzie kosztowało mnie małżeństwo z Tobą. Jeszcze nie wiem, że decyzje które będę musiała podjąć, wbijać się będą w me serce niczym ciernie. Głupiutka, nie mam o niczym pojęcia. Zaślepiona miłością do Ciebie, nie zważałam i jeszcze długo nie będę, na uwagi innych względem Twojej osoby. Ba! Bronić Cię będę niczym lwica, w końcu nikt nie zna Cię tak dobrze jak ja, prawda? Przecież nikt tak naprawdę nie wie jaki jesteś, to wiem tylko ja, bo jesteś mój, zawsze byłeś i będziesz. Tak więc puszczam mimo uszu wszelkie ostrzeżenia, w końcu wiem lepiej.
I tak oto stoję w białej sukni a po moich policzkach drobnymi strużkami spływają łzy szczęścia, z czasem smak będą miały gorzki ale nie teraz, teraz czuję się najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Lord Avery ściska moją dłoń i delikatnie unosi ją do góry, w geście oznajmienia wszystkim, że ceremonia zaślubin dobiegła końca a ja nie jestem już panną Greengrass, lecz panią Avery. Kilka minut później, tulę już siostrę i przyjmuję gratulacje od reszty gości, ukradkiem spoglądając w stronę Perseusa, który zaledwie kilka kroków dalej, czyni to samo. Mija chwila i na powrót jest przy mnie, przyciągając mnie bliżej siebie a dłoń kładąc dokładnie na wysokości talii. Uśmiechy gość (szczere czy nie) mówią wiele, a chłód metalu pozwala mi wierzyć, że nie jest to jedynie sen a rzeczywistość.
Panie i Panowie, przed wami świeżo upieczeni małżonkowi - państwo Avery.


Teraz możecie już pisać na zabawie albo po prostu dać zt (jeśli jeszcze ktoś tego nie zrobił). Tak więc kajamy się i przepraszamy najmocniej za naszą bułowatość podkówka
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]21.09.16 15:26
Oczekiwanie na główną część wydarzenia zdawało się przedłużać. Travis niecierpliwie wiercił się na ławie, a kiedy wreszcie państwo młodzi przeszli do sedna ze swoimi przysięgami, odczuł niewątpliwą ulgę. Niestety nie mógł tego samego powiedzieć o spotkanym znajomym, który był nieoczekiwanym - nie mniej niż niechcianym - elementem wystroju Derbyshire. Stłumił westchnięcie, kiedy Ramsey wypowiedział swoje pierwsze słowa w jego kierunku. Oparł ręce na kolanach zastanawiając się dlaczego Perseus zaprosił właśnie jego. Oby na jego własnym ślubie byli tylko ściśle zaproszeni goście, przychylne nowożeńcom.
Uśmiechnął się półgębkiem powtarzając sobie, że to nic takiego. Że to tylko czcze gadanie, może nawet żart z niższej półki. Nabrał powietrza w płuca.
- Obawiam się, że możesz do tego momentu nie dożyć - odezwał się, teraz już dziwnie wesoły. Jakby naprawdę rozmawiało ze sobą dwóch serdecznych przyjaciół. W każdym razie - nie pozwoliłby Mulciberowi zepsuć tej ceremonii - odbierając tę przepychankę słowną za zwyczajny prztyczek w nos bez podtekstów.
- Nie, jednak źle się wyraziłem - nie obawiam się, może raczej powinienem powiedzieć, że zakładam, iż tak będzie. - Poprawił się usłyszawszy drugą część wątpliwej jakości dialogu. Wiele słów cisnęło mu się na usta, lecz uznał je za nieodpowiednie w takim momencie. Zresztą, główni bohaterowie zaślubin składali sobie już przysięgi, przez co oficjalna część miała zaraz dobiec do końca, dlatego też Travis skoncentrował się na wydarzeniach z przodu. Starając się puścić w niepamięć ostatnią wymianę zmian między mężczyznami, co z kolei okazało się być trudnym zadaniem - Ramsey nadal siedział tuż obok.


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]21.09.16 20:26
Kiedy zdawało się, że nic nie zdoła zniszczyć niezwykle szczęśliwej atmosfery - przecież wśród szlachty małżeństwa z miłości zdarzają się tak rzadko - Lilith mogła poczuć, jak pierścień Zakonu Feniksa na krótką chwilę boleśnie się rozgrzał; tak mocno, że na jej palcu z pewnością pozostanie ślad oparzenia. Ostrzegawczy ból szybko zniknął, lecz barwa pierścienia świadczącego o przynależności do organizacji uległa zmianie. Stał on się czarny, jakby pokryty popiołem. Podobny los spotkał pióro feniksa, które wisiało na ścianie kwatery Zakonu, teraz oznakowane nazwiskiem Lilith Avery - nie zapłonęło i nie spopieliło się do cna, ale zostało niemal w całości zwęglone. Świadczyło to o tym, że Lilith, poślubiając z miłości Perseusa, osobę uważaną za zdrajcę organizacji, wyrzekła się wartości wyznawanych przez Zakon Feniksa. A każda podjęta decyzja niesie za sobą multum konsekwencji.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna [ŚLUB] - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]22.09.16 11:59
Nie kontynuował już tematu głów i otwierania, bo chyba stracił chęci na zagłębianie się w politykę św. Munga, a przede wszystkim nie był to odpowiedni czas na takie pogawędki.
Fakt, nie był Titus stereotypowym Ollivanderem, nie był nawet takim Ollivanderem jakiego od niego wymagano. Ojciec rwał sobie włosy z głowy nad tym, jaki ten jego syn jest niesforny i jak głęboko w nosie ma wszelkie konwenanse. Matka patrzyła trochę łagodniejszym okiem. Wuj Garrick nawet go lubił, bo Titus potrafił go rozśmieszyć, był pilnym uczniem i choć czasem nie chciało mu się zamiatać zaplecza w sklepie to raczej wywiązywał się ze swoich obowiązków. Kto wie? Może to on odziedziczy kiedyś różdżkarnię? Straci wówczas wiele ze swej tajemniczej aury, ale zyska kogoś kto potrafił czarować słowem, kto pięknie opowiadał o swojej pasji i kto z pewnością umiał zainteresować klienta. Przede wszystkim jednak kogoś kto faktycznie zna się na rzeczy. Ale pytanie winno brzmieć czy Titus chciałby sprawować opiekę nad dziedzictwem Ollivanderów? Ciężka sprawa - z jednej strony kochał to miejsce, z drugiej nie bez powodu dzierżył palisander - dobry dla podróżników, których zew przygody gna aż za horyzont! Marzyły mu się wycieczki do odległych krajów, życie z dala od cywilizacji (przynajmniej chwilowe), odkrywanie tego co nie zostało jeszcze odkryte i ciągłe eksperymentowanie! Nie chciał słynąć z perfekcyjnej roboty, chciał słynąć z tego, że znalazł sto nowych rdzeni, a wśród nich ten najpotężniejszy!...
- Bardzo rozsądnie, lordzie Avery. - stwierdził kiwając głową. Mógł w sumie sprawiać wrażenie kogoś kto przypadkowo zepsuje to albo tamto, ale jak już się brał za różdżki to był ostrożny jak nigdy! Szacunek względem owych sprzętów miał wpisany w geny - Och! Zaczyna się!
Podczas ceremonii Titus wciąż wbijał spojrzenie w młodą parę, zaś kiedy składali sobie przysięgę, kiedy tak pięknie mówili o swojej miłości, to aż mu się łezka w oku zakręciła - czym prędzej starł ją jednym palcem. Na koniec głośno bił brawo - tak się chyba robiło na ślubach, prawda? A gdy przyszedł czas gratulacji uścisnął dłoń Perseusa i ucałował policzki Lilith, życząc im wszystkiego co najlepsze oraz przesyłając pozdrowienia i najszczersze życzenia od swoich rodziców.
Podczas wesela jadł, pił i tańczył - znacznie jednak mniej intensywnie niżby tego chciał. Do zabawy nie miał partnerki, obiecał się nie upić, a ileż można tylko jeść i jeść?... W międzyczasie prowadził rozmowy z każdym, kto tylko zechciał z nim dyskutować i... rodzice chyba nie będą musieli się za niego wstydzić? W każdym razie przyjęcie opuścił po północy, zmęczony tańcem i obżarstwem.

/zt


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]22.09.16 17:12
Uroczą konwersację przerwało im nadejście mistrza ceremonii, który po krótkim wstępie, przerwał nareszcie wyraźne niepokoje gości, czy aby na pewno ślub się odbędzie. Narzeczeni zostali wkrótce ogłoszeni małżeństwem, co przypieczętował ich pierwszy (znając Perseusa, Avery mocno w to wątpił) prawdziwy pocałunek. Samael zerknął na Titusa, który wręcz promieniował pozytywną energią, jakby wierzył w szczęśliwe pożycie młodych zakochanych. On nie wróżył im długotrwałej sielanki, lecz przezornie nie odzywał się, poza skąpymi życzeniami dla swego kuzyna oraz jego młodziutkiej żony. Przykładne wymienienie uprzejmości, wypicie kilku kieliszków wina, od którego było mu niedobrze, niedorzeczne tańce, aż do momentu wybicia północy. Dopiero wtedy mógł zniknąć z dworu Greengrassów, nie budząc w nikim zgorszenia - wypełnił obowiązek, choć nie bawił się przednie, cóż, i tak przez całą ceremonię promiennie się uśmiechał.

|zt


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]24.09.16 18:29
Przekomarzanki bywały zabawne i nużące jednocześnie. Wszystko zależało od tego z kim wchodziło się w interakcje. Travis nie był głupim człowiekiem, więc rozmowa z nim nie należała do straty czasu, tym bardziej, że główną(a przez pewien czas jedyną) rozrywką było obserwowanie młodej pary. Perseus prezentował się znakomicie, a jego małżonka, pani (już) Avery olśniewająco. Jednym uchem słuchał więc  tego, co działo się z przodu, drugim młodego lorda, który dość zuchwale mu odpowiedział.
Powoli przeniósł na niego wzrok i uśmiechnął się szerzej. Miał wyraz dość sympatyczny i pewnie gdyby trafił na kogoś, kto go nie znał, można by określić go jako życzliwy i nieszkodliwy.
— Śmiałe słowa. Mam nadzieję, że ta groźba ma jakieś szanse na ziszczenie się, a nie pozostanie czczą gadką, lordzie— odpowiedział mu, wyraźnie akcentując szeptem ostatni zwrot. Nie spodziewał się, aby Travis był w stanie w jakikolwiek sposób zareagować, gdyby Mulciber rzeczywiście miał w planach rozruszanie towarzystwa. Spoglądał na niego wyzywająco, jakby właśnie zmuszał go do podjęcia niewidzialnej rękawicy, lecz przecież nie zamierzali się pojedynkować na ślubie arystokraty. Może gdyby to był jakiś szlachciur, ale był w gościach u Avery'ego, którego darzył szacunkiem.
Ceremonia dobiegła końca, czekało ich tylko przyjęcie. Mulciber nie zamierzał zabawiać tu zbyt długo, lecz nie mógłby odejść bez życzeń, a gwiazdy wieczoru były oblegane w tej chwili. Podążył wzrokiem w kierunku miejsca, gdzie mógłby ugościć się alkoholem, a gdy takie wypatrzył, zerknął jeszcze na swojego "towarzysza".
— Z przyjemnością kontynuowałbym z Tobą rozprawę o tym zakładzie, ale najwyższa pora ugasić pragnienie, przynajmniej tego domaga się moje gardło w tej chwili.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna [ŚLUB] - Page 3 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala główna [ŚLUB] [odnośnik]26.09.16 18:22
Travis bywał zaborczy, wręcz popędliwy, a honoru rodziny zamierzał strzec najlepiej jak potrafił - zwykłe przekomarzanki czy poważne zdradzanie niecnych planów – nieistotne, zamierzał interweniować w razie gdyby te słowa miały się ziścić. Nie znał Ramseya jeszcze na tyle, żeby móc jednoznacznie określić do czego był zdolny. Nie był też wtajemniczony w jego relacje z Perseusem - może Mulciber był jego cichym wrogiem? - dlatego wolał trzymać rękę na pulsie, bez względu na absurdalność tej sytuacji. Bądźmy szczerzy, to jednak Greengrass zaczął tą całą gadkę, zupełnie niepotrzebnie wytwarzając w głowie makabryczną inscenizację ze swoim kolegą w roli głównej. Naprawdę wątpił, aby ten posiadając bardzo straszne plany względem uroczystości, w ferworze dobrego humoru podzielił się nimi właśnie z Travisem, tuż przed wykonaniem swoich zamiarów. Bezsensowne, ale wyobraźnia lorda zaczęła działać. Uśmiechnął się do swoich głupich myśli, zaraz zrzucając to na karb lekkiego rozdrażnienia spowodowanego ostatnimi wydarzeniami w Peak District - zapędził się w tym wszystkim za daleko.
- Proszę się nie obawiać, istnieją jeszcze na świecie ludzie dotrzymujący słowa. - Obietnica? Groźba? Luźne stwierdzenie? Interpretację zostawił Ramsey’owi, a sam skoncentrował się już na skończonej oficjalnej części zawarcia małżeństwa przez jego drogą Lilith. Wszyscy powoli zaczęli podnosić się z ław idąc ku spełnieniu powinności względem państwa młodych. Gratulacjom nie było końca - tak się przynajmniej zdawało Greengrassowi - a wtedy stracił trochę zainteresowanie Mulciberem. Jednak na części weselnej musiał znów do niego wrócić myślami, skoro spotkali się przy stoliku z wysokoprocentowymi trunkami.
- Alkohol przytępia zmysły, lepiej uważaj na swój refleks - rzucił do mężczyzny. Nie mogąc się powstrzymać przed kolejną uwagą, trochę nawiązującą do swojej obietnicy. Ot, zwykłe żarty, ponieważ sam zamierzał właśnie napoić się rozluźniającym koniakiem czy inną whisky. Jeszcze nie zdecydował.


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Sala główna [ŚLUB]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach