Wydarzenia


Ekipa forum
Zaplecze
AutorWiadomość
Zaplecze [odnośnik]30.07.16 22:45
to jeszcze będzie wyglądać porządnie
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Zaplecze [odnośnik]30.07.16 23:59
Asterion Valhakis. To nazwisko zawsze wywoływało w Edgarze gniew. Szczerze nienawidził tego dwulicowego człowieka i za wszelką cenę starał się unikać wszystkiego, co było z nim związane. Mimo to jakiś czas temu do jego uszu doszła całkiem interesująca plotka o problemach finansowych Greka. Edgar nie zamierzał lekceważyć tej pogłoski, a nawet pokusił się o sprawdzenie jej autentyczności. Okazało się, że sławny Asterion Valhakis faktycznie tonął w długach. Czy Edgar mógł usłyszeć coś lepszego? Oczywiście, że mógł. Mógł dowiedzieć się o jego bankructwie czy nieszczęśliwej śmierci, jednak już ta mała informacja wystarczyła, żeby znacząco poprawić mu nastrój. Postanowił z niczym nie zwlekać i następnego dnia udać się do niego z niezapowiedzianą wizytą.
Zatrzymał się przed sklepem, spoglądając na tak dobrze znany szyld. Miał zachęcać do pozostawienia tu swoich galeonów, ale na Edgara działał odpychająco. Za moment miał postawić stopę na terenie swojego wroga i choć normalnie nie miałby ochoty tego robić, tym razem sprawa przedstawiała się inaczej. Tym razem teren wroga się r o z p a d a ł i to właśnie Edgar mógł być tym, który go ponownie poskłada. Na tym mu zależało i dlatego tutaj przyszedł. Nie chciał jedynie przyglądać się powolnemu upadkowi Valhakisa, chciał wziąć w nim udział. Chciał być na szczycie listy problemów, z którymi próbował się zmierzyć, a z pewnością miał ich mnóstwo.
Pchnął drzwi i wszedł do środka. Od razu uderzył go charakterystyczny zapach cytrusów, który nieodmiennie kojarzył mu się z tym miejscem. Zewsząd dochodziła do niego jego własna sylwetka odbita w lustrach, a oprócz niego nie było tu nikogo. Żadnego sprzedawcy, żadnego klienta. Czyżby było już aż tak źle? Podszedł bliżej gabloty, zdejmując wilgotne rękawiczki. Może Valhakis bankrutował, ale jego towar wciąż wyglądał na ten z najwyższej półki. Edgar nigdy go nie lekceważył. Zdawał sobie sprawę z jego wiedzy i zdobytych umiejętności, tym bardziej cieszył się, że w końcu ma na niego haka. Dalej przechadzał się wzdłuż gabloty, czasami zatrzymując się, by na dłużej zawiesić oko na jednym z dostępnych amuletów. W zasadzie mógł od razu coś kupić, skoro już przeszedł przez próg tego znienawidzonego miejsca. Najbardziej zainteresował go metamorfamulet i to przy nim stał najdłużej, próbując zrozumieć, jak bardzo zaawansowaną magię skrywa ten niewielki przedmiot. Niemniej Edgar był przekonany, że te gabloty to i tak jedynie namiastka tego, co mógłby znaleźć w ukrytych schowkach. Jak wiele nielegalnych i czarnomagicznych przedmiotów mogło skrywać to miejsce? Na pewno dużo i to właśnie te, niewidzące światła dziennego, interesowały Burke'a najbardziej. Po kilku minutach wyprostował się i jeszcze raz rzucił okiem na sklep. Dziwiło go, że do tej pory nikt nie wyszedł go przywitać, jednak cieszył się z tego obrotu sprawy. Mógł spokojnie pomyszkować i dopiero teraz pójść na spotkanie z właścicielem. Miał nadzieję, że go zastanie. Nie miał ochoty na rozmowę z jego córkami i zdecydowanie nie miał ochoty na ponowną wizytę w najbliższym czasie. Ruszył powoli w kierunku przymkniętych drzwi. Dwukrotnie zapukał i pozwolił sobie wejść do środka, nie czekając na pozwolenie. - Nie przeszkadzam? - Zapytał całkiem uprzejmie, choć sam widok Asteriona wystarczył, żeby zaczęła rosnąć w nim złość. Złość, obrzydzenie, ogólna nienawiść. I z pewnością było to widać w jego oczach. - Chciałem kupić nowy amulet, ale jakoś tam... pusto - dodał, a kącik jego ust uniósł się nieznacznie. Drogi Asterionie, obyś niedługo znalazł się pomiędzy Scyllą a Charybdą. O ile już tam nie jesteś.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Zaplecze [odnośnik]31.07.16 14:29
Styczeń to szczególnie parszywy okres w interesach. O ile grudzień niesie ze sobą falę zamówień nawet na najdroższe i najbardziej wymyślne amulety, to tyle nowy rok zaczyna się nieprzyjemnym zastojem. Odczuwam to mocno, echo niesie się również po mej kieszeni. Pustej, a przecież wierzyciele nie będą czekać wiecznie, o czym wiadomo mi aż za dobrze. Jasne, mogę ich przechytrzyć, oddać im swoje długi w naturze. W kunsztownych talizmanach i obłożonych potężnymi zaklęciami amuletach, ale nie sądzę, by oni pragnęli czegoś ponad swoim złotem. I procentem tak wysokim, że kiedy myślę o nim myślę, kręci mi się w głowie. Prometeuszowi udało się wszakże oszukać samego Zeusa - czemuż więc i ja nie mam spróbować tej sztuki? Mam w końcu do czynienia nie z bogiem, a z ludźmi. Zwykłymi śmiertelnikami, którzy na dodatek nie posiadają ani grama inteligencji, a ich jedyny atut stanowi pełna sakiewka. Oraz niepokojące znajomości.
Wzdycham ciężko, odchodząc zza lady, pewny, iż dzisiejszego dnia nikt nie naruszy kurzu powoli osiadającego na szklanych gablotach z wystawioną w nich biżuterią. Czuję się zmęczony życiem, jakby ponad pół wieku doświadczenia z łoskotem zwaliło się na moje barki, bezlitośnie je przygniatając. Mimowolnie przyrównuję się do Atlasa, dźwigającego ciężar całego nieboskłonu, wszak niosę na sobie podobne brzemię. Mój sklep i moje córki są ważniejsze od jakiegoś tam świata, istniejącego poza, za zamkniętymi drzwiami, z dala od przytulnego wnętrza pachnącego m o j ą Grecją. Przyłapuję się na tej nostalgicznej tęsknocie za krajem dzieciństwa, lecz natychmiast się z niej otrząsam, usiłując skupić wzrok na pergaminie, zapełnionym w całości rzędami cyfr. Odyseusz również nie skarżył się na swoją tułaczkę, zatem i ja przetrwam wygnanie bez słów żałości. Wytrzymałem dłużej od herosa, ale i tak czuję ucisk w okolicach piersi, bo wiem, że to tutaj przyjdzie mi oddać ostatnie tchnienie. Obym przed wędrówką do Hadesu zdołał uporządkować swoje sprawy.
Zajmujące mnie niemal na równi z kwestiami natury egzystencjalnej. Wkrótce studiowanie rachunków pochłania mą uwagę zupełnie i nie słyszę zupełnie niczego, prócz fantomowego szumu liczb, przemieniających się w realne pieniądze. Lub kłopoty. Z niepokojem rozliczam faktury, kreślę uprzejme słowa z prośbami - całe szczęście, że nie muszę rozmawiać z tymi ludźmi osobiście - o odroczenie zapłaty odsetek. Nie zauważam, jak mdłe światło świecy słabnie i dopiero kiedy ogarek całkiem się wypala, prostuję plecy znad zawalonego papierami biurka i zastanawiam się gorączkowo nad przyszłością. Machnięciem różdżki rozświetlam zagracone wnętrze zaplecza, w którym przechowuję wszystkie materiały niezbędne do wytwórstwa amuletów, składniki eliksirów oraz nie do końca legalne przedmioty, jakich wystawienie w głównej części sklepu przysporzyłoby mi zamiast sławy wyłącznie kłopoty. I jak za czarodziejskim zaklęciem, w progu zjawia się mężczyzna, z którym niegdyś wiele mnie łączyło, a obecnie równie dużo dzieli. Nie zwracam uwagi na wrogość widoczną w jego spojrzeniu - jestem zbyt zmęczony, a nade wszystko zbyt dojrzały, by nienawidzić Edgara i afiszować się z tym uczuciem.
-Skądże znowu - odpowiadam uprzejmie, odsuwając na bok długą listę z aktualnymi wydatkami - w czym mogę służyć? - pytam obojętnie, traktując Burke'a jak każdego klienta, nie zwracając uwagi na jego docinki. Herakles oddał się na usługi tchórzliwego Eurysteusza, więc i ja nie zhańbię się, okazując Edgarowi pewien respekt i oddanie. Dopóki nie przekroczy Rubikonu.




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Zaplecze [odnośnik]01.08.16 0:18
Spokój Asteriona wzbudził w nim jeszcze większą złość. Ten człowiek jak nikt inny potrafił wyprowadzić go z równowagi i Edgar nigdy nie był z tego powodu dumny. Od urodzenia chowano go w atmosferze raczej niezauważalnych uczuć, a tu nagle nie mógł nad nimi zapanować. A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim by chciał. Tylko w jaki sposób przestać nienawidzić człowieka, który na tyle sposobów skrzywdził twoją rodzinę? Burke był wyczulony na dobro swoich bliskich i starał się ich stawiać ponad wszystko inne (co czasami mu się nie udawało), a przecież przeklęty Asterion Valhakis przyczynił się do śmierci jego ciotki. Już nie wspominając o problemach w interesach, co w tym wypadku było raczej kwestią drugorzędną.
Dopiero po odpowiedzi Greka zwrócił uwagę na otaczający go stos papierów. Kolejny drobiazg pozwalający stwierdzić, że usłyszana pogłoska nie była wymysłem wyssanym z palca. Zaraz potem rzucił okiem na resztę pomieszczenia, zauważając parę podejrzanych przedmiotów, które zawsze interesowały go najbardziej. Zawiesił na nich wzrok na odrobinę dłuższą chwilę niż by wypadało, po chwili ponownie skupiając się na Valhakisie. Jak wszystko dobrze pójdzie, może i te artefakty będą mogły stać się jego własnością. - Przyszedłem wiedziony paroma plotkami o stanie twojego przybytku - zaczął spokojnie, choć sam widok jego ciemnych oczu sprawiał, że miał większą ochotę rzucić w niego klątwą. To by dopiero była ironia losu! Specjalista od zaklętych amuletów sam staje się ich ofiarą. - Ale zanim o tym... Skoro już tutaj jestem, może polecisz mi coś godnego uwagi? - Zapytał, choć nie wyobrażał sobie korzystania z czegokolwiek zakupionego w tym sklepie. Nawet jeżeli nigdy nie wątpił w umiejętności Valhakisa, nie potrafiłby nosić przy sobie czegokolwiek, co tak mocno kojarzyłoby się Edgarowi z jego osobą. Tym bardziej nie potrafiłby podarować takiego amuletu swoim najbliższym, jednak i tak miał zamiar coś zakupić; zostawić parę galeonów w tym rozpadającym się sklepie, jednocześnie będąc tak wyczekiwanym klientem. Ponownie skupił wzrok na nielegalnych przedmiotach. Z tej odległości nie mógł dokładnie stwierdzić co to, ale z pewnością nie leżałyby w tym miejscu, gdyby były całkiem zgodne z prawem. - Cokolwiek - dodał, ponieważ nie miał żadnych konkretnych próśb. A interesy nie uciekną, na tą rozmowę zaraz przyjdzie czas.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Zaplecze [odnośnik]08.08.16 20:59
Dawno temu, ojciec nauczył mnie tworzyć magię. Sprawiać, by pojawiała się między moimi zwinnymi palcami, nagle skrystalizowana w rzeczywistej formie, zaklęta w posążku, w biżuterii, w drewnianej figurce. Pokazał mi, jak sprawiać, by zwykłe przedmioty nabierały szczególnej mocy. Jak obdarzać niespotykaną siłą pospolite kamienie oraz szlachetne minerały. Ufałem jego naukom, byłem pojętnym i chętnym uczniem, chłonąc wiedzę równie gorliwie, jak Aleksander przyswajał ją od Arystotelesa. Ojcu zawdzięczam swoje umiejętności, precyzję oraz kunszt w sporządzaniu amuletów, muszę jednak przyznać, że znacznie cenniejsze nauki wyniosłem od samego życia.
Dopiero ono przekazało mi prawdy, o których mój rodziciel nigdy nie wspominał. Otrzymałem twarde wychowanie, procentujące właśnie w tak niezręcznych sytuacjach, jak spotkanie z lordem Edgarem. Nie spinam się, nie stroszę, nie krzywię w niechętnych mężczyźnie grymasach, zachowując obojętny profesjonalizm, jaki okazuję zazwyczaj najtrudniejszym klientom. Po jawnych oskarżeniach o morderstwo mojej ukochanej Europy nie może przecież czekać mnie nic gorszego z ręki spowinowaconego ze mną rodu.
Intryguje mnie jednak wizyta Burke'a, należącego zresztą do nieco młodszego pokolenia. Doskonale go pamiętam, był roztropnym młodzieniaszkiem, ale ząb czasu i jego zdołał nadgryźć, wypełniając żyły pulsującą nienawiścią. Czuję buchający od niego jad oraz złość, niedorzecznie wymierzoną w mym kierunku. Za co mnie obwinia? Za śmierć ciotki? Nieco gorzej prosperujący rodzinny interes? Może okaże się, że mam swoje udziały w osobistych kłopotach Edgara i jak Nessos zgubił Heraklesa, tak i ja stałem się przyczyną jego tragedii. Spoglądając jednak w ciemne oczy Burke'a, wiem, iż się myliłem. Nie muszę długo się zastanawiać, mężczyzna nie pozostawia mnie nienasyconego, szybko rozwiewając pozostałe wątpliwości.
-Ludzie mówią wiele rzeczy - odpowiadam beznamiętnie, ani nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając słowom Edgara. Doskonale zdaję sobie sprawę, do czego pije, do jakich wyznań pragnie mnie zmusić. Wiem także, że choćbym miał cierpieć podobnie do Prometeusza, nie przyznam się przed nim do swych kłopotów.
-Czego dokładnie sobie życzysz, sir? - pytam miękko, tracąc nieco ostrzegawczy a zarazem nieufny ton, ponownie serwując Burke'owi dawkę usłużnego sklepikarza, zakochanego w swej pracy wytwórcy oraz wytrawnego handlarza, porzucającego własne animozje dla pasji - pragniesz szczęścia dla siebie, czy może nieszczęścia dla nieprzyjaciela? - mówię, zataczając ręką krąg od dobrych, pomocnych amuletów, po te, wywołujące konflikty oraz siejące niezgodę. Świadom, że wszystko, co pochodzi z tego sklepu, może zostać wykorzystane przeciwko mnie.




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Zaplecze [odnośnik]29.08.16 1:16
Spokój bijący od Asteriona był irytujący, ale jego brak również by taki był. Edgar wszedł na taki poziom nienawidzenia tego człowieka, że absolutnie każde jego zachowanie pomału wyprowadzało Burke'a z równowagi. Gdyby nie to, że sam na co dzień był ostoją spokoju, prawdopodobnie już dawno powziąłby bardziej stanowcze kroki w kierunku przeszkodzenia Asterionowi w interesach. A tak starał się zepchnąć całą nienawiść w głąb podświadomości i zająć się ważniejszymi sprawami, jednak gdy tylko usłyszał jego nazwisko... Postanowienia diabli wzięli, Edgar nie potrafił zignorować żadnej informacji z Valhakisem w roli głównej. Szczególnie tej o jego upadku.
- Czyli to nieprawda? - Drążył, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Będzie do końca spotkania udawał, że nic się nie dzieje? Do końca spotkania sprytnie omijał kluczowy temat wizyty Edgara? Burke tak długo nie będzie dawał mu spokoju aż w końcu uda im się zamienić parę słów. Nie po to zmusił się do przyjścia w to miejsce, by wyjść z niczym. - Nieszczęścia dla nieprzyjaciela - mówi po krótkiej chwili ciszy, chociaż nie ma na myśli żadnego konkretnego nieszczęśnika, a już na pewno nie Valhakisa we własnej osobie. Prawdopodobnie bardziej przydałby mu się ten przynoszący szczęście, ale nie weźmie go z jednego prostego powodu - nie ufał Asterionowi. Nie potrafiłby korzystać z amuletu zakupionego w jego sklepie, nawet jeżeli doceniał jego kunszt i umiejętności. Ten, który zaraz kupi, i tak zaraz wyląduje w koszu lub w rękach pierwszego przechodnia. Po prostu chciał trochę przedłużyć ich rozmowę; chwilę go podręczyć, choć właściwie tym sposobem dręczył i samego siebie. Trudno. Podszedł bliżej szkodliwych amuletów, wskazanych przez Asteriona. Niby im się przyglądał, ale tak naprawdę w ogóle nie skupiał na nich swojej uwagi. - Jak wiele z nich nie ujrzy nigdy światła dziennego? - Zapytał, spoglądając na Valhakisa. Na pierwszy rzut oka nie potrafił wynaleźć wśród nich przedmiotów czarnomagicznych, a właśnie te interesowały go najbardziej. Chciał się czegoś dowiedzieć, skoro w przyszłości będą mogły do niego w pewnej części należeć.
Jutro rano wyjeżdżam, stąd taki szybki post, także nie musisz się spieszyć z odpisem :c


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Zaplecze [odnośnik]29.08.16 20:44
Goszczę pod swym dachem wroga, który panoszy się, jakby był w swym własnym dworze i nie mogę powziąć zdecydowanych kroków, bezpardonowo wyrzucając go za drzwi, ani nawet wypraszając w uprzejmych, acz stanowczych słowach. Paradoksalnie stanowi to również mój atut - czuję, że Edgara drażni ma obojętność, że gotuje się i wrze ze złości, podczas gdy sam zachowuję olimpijski spokój. Lord Burke należy do młodszego pokolenia: wszystkie słowa już dawno zostały wypowiedziane, lecz oni i tak sączą swym latoroślom kłamstwa na mój (na nasz?) temat. Godzę się z tym bez żalu, wszak złożyłem obietnicę, iż nigdy więcej nie zaufam rodzinie swej zmarłej żony, lecz boli mnie fakt, iż w mniemaniu wielu ludzi pozostaję bezdusznym mordercą, choć nigdy nie podniosłem ręki na Europę.
-Nie ogłosiłem bankructwa, sir. I nie mam zamiaru podejmować podobnych kroków - odpowiadam ostrożnie, choć nadal zgodnie z prawdą. Jesteśmy dorośli; nie chcę licytować się z Edgarem, grać w zgadywanki, ani czekać, który z nas pierwszy spasuje. Istotne informacje zachowuję wyłącznie dla siebie, nie potwierdzając żadnych pogłosek, ani też nie zaprzeczając plotkom. Wolę je podsycać, tak samo angażując ciekawość Edgara, niż strącać klosz tajemnicy chroniący mój sklep niczym najtwardszy i najbardziej wytrzymały pancerz.
-Jakiego efektu lord oczekuje? Zepsucie samopoczucia? Krótkotrwała choroba? Większy lub mniejszy pech? Czy może życzysz sobie czegoś specjalnego, sir? - wypytuję, wykładając na niewielki, zagracony już stolik kolejne, niewielkie pudełka z zawartością jeszcze niewiadomą dla lorda Burke'a. Wytrzymuję bez trudu badawcze spojrzenie jego ciemnych oczu - wyraz mej twarzy pozostaje kamienny i zupełnie niewzruszony. Jestem pewny, iż nie śmie mnie wydać: przypuszczam (wiem!), że na jego sumieniu ciążą dużo gorsze zbrodnie, niż puszczenie w obieg kilku przeklętych przedmiotów. Czego nie może mi udowodnić.
-Być może nawet i wszystkie - odpowiadam zagadkowo i uśmiecham się przy tym enigmatycznie. Moje amulety nie mogą trafić w niepowołane ręce, zwłaszcza te, które osobiście natchnąłem czarną magią. Z niebezpieczeństwem liczę się dużo bardziej niż z zyskiem.




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Zaplecze [odnośnik]11.09.16 0:59
Westchnął cicho, gdyż dobrze wiedział, że Asterion nie przywita go z transparentem informującym o bankructwie. Sam również starałby się ukryć przed wszystkimi tak przykry fakt, jednak najwidoczniej Valhakis nie krył się z tym zbyt dobrze, skoro Edgar w końcu się o tym dowiedział. Nie mógł przejść obok tego obojętnie, chciał skorzystać na jego problemach. - W takim razie przejdę do rzeczy - powiedział, ponieważ prowadzenie niezobowiązującej pogawędki z Valhakisem zaczynało go męczyć. Spojrzał w głęboką czerń jego oczu, mając ochotę je wydłubać. Zachowanie tego pozornego spokoju kosztowało go wiele wysiłku i było dla niego katorgą. Najchętniej podłożyłby ogień pod mury ukochanego sklepu Greka i upewnił się, że doszczętnie spłonie - może nawet z właścicielem. Właściwie nic nie stało na przeszkodzie, ale jednak Edgar wolał go pomęczyć w inny sposób. O ile tylko wystarczy mu do tego cierpliwości. - Dobrze wiem, że borykasz się z poważnymi problemami finansowymi - zaczął, chcąc zakończyć jego zgrabne wymigiwanie się przed otwartym powiedzeniem prawdy. Podszedł bliżej wyłożonych przezeń amuletów, przyglądając się każdemu z osobna. Jeden z nich szczególnie przykuł jego uwagę. Niepozorny, w bordowym kolorze, wybił się w oczach Edgara ponad wszystkie inne. Cóż, był piękny i prawdopodobnie równie szkodliwy. Dopiero po krótkiej chwili uniósł wzrok z powrotem na Asteriona. - I chciałbym zaoferować swoją pomoc - powiedział całkiem poważnie, czekając z zaciekawieniem na rekcję Valhakisa. Wyśmieje go? Nie, był na to zbyt powściągliwy. Zgodzi się? Ha, Edgar miał taką nadzieję, ale był świadom, że to szybko nie nastąpi. Asterion żył wyobcowany na swojej małej greckiej wysepce i nie chciał wpuszczać na nią żadnego intruza, właściwie to było zrozumiałe. Szczególnie jeżeli tym intruzem miałby być Burke. A może nie? A może każdy intruz witany byłby tak samo oschle? - Ten mnie zainteresował - mówi po chwili, odwracając wzrok od mężczyzny i wskazując na bordowy amulet. - Jakie ma działanie? - Zapytał jak gdyby nigdy nic, nieco się nad nim pochylając. Akurat to był pozytyw w posiadaniu Edgara za klienta - nie piśnie ani słowa o korzystaniu z czarnej magii. Zbyt był nią zafascynowany i zbyt był z nią związany, żeby posuwać się do takich czynów. Tak więc stał pochylony nad czarnomagiczną klątwą zamkniętą w piękny amulet, czekając na odpowiedź Greka.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Zaplecze [odnośnik]13.09.16 12:18
Jestem prostym człowiekiem i choć dbam o otaczającą mnie aurę tajemnic oraz niezwykłości, nawykłem do konkretnego wyrażania swych myśli. Pytanie-odpowiedź, żadnej techniki manipulacyjnej, wykrętów, obchodzenia głównej treści tematu, owijania w bawełnę. To wielce irytujące, ale wiem, że Brytyjczycy, szczególnie zaś ci, w których żyłach płynie błękitna krew lubują się właśnie w takiej retoryce, zaganiającej oponenta w dyspucie w kozi róg. Nie cofnę się jednak przed Edgarem, chociaż ten usilnie spycha mnie pod ścianę. Jest nierozważny - oboje jesteśmy - przychodząc tutaj, naciskając na mnie. Liczy, że nie wykonam pochopnego kroku, że nie podniosę różdżki - niestety gubi mnie mój własny honor. Lord Burke jest mym gościem, mimo że nieproszonym, ale nadal posiada pełne prawo do korzystania ze swych przywilejów. Stawia mnie w sytuacji identycznej ze zmaganiami Odyseusza. Między Scyllą a Charybdą, pozostawiając mi pełną moc decyzyjną. Stracić połowę załogi, czy iść na dno z całym statkiem? Uśmiech pełen goryczy wślizguje się na me wąskie wargi, gdy w lepkiej ciszy spoglądam na mężczyznę, który nie kryje radości z powolnego upadku tego, na co pracowałem wiele lat. Nie wierzę w jego dobre intencje, oferta pomocy kaleczy me uszy, chciałbym wytknąć mu podłe kłamstwo i przegnać precz, lecz nie mogę okazać poruszenia. Porażki bolą, dotykają i ranią - a ja jestem kimś, kto nie akceptuje niepowodzeń, ani litości. Intryguje mnie wyłącznie fakt, dla którego Burke zaproponował mi swą protekcję. Jaki ma w tym cel? Czy kieruje nim chęć zysku, czy to wyłącznie subtelny wybieg, by z całą premedytacją dokonać destrukcji mego życia? Niegdyś wydawało mi się, że jestem egoistą, lecz dziś z całą pewnością stwierdzam, że sklepu potrzebuję wyłącznie dla mej rodziny. Sam dałbym radę, z ciężkim i złamanym sercem, lecz to moje córki stanowią priorytet oraz powód, dla którego walczę o utrzymanie się na powierzchni.
-Nie - odpowiadam krótko, nie zamierzając nawet dyskutować z Edgarem. Nie interesuje mnie jego propozycja, poskramiam własną ciekawość (pierwszy stopień do piekła), tracąc atencję nad urojoną hojnością mężczyzny. Zwracam głowę nad amuletem, jaki ten pokazuje, choć gorzeje we mnie ochota, aby bezlitośnie go wydrwić. Czy naprawdę dokonał wyboru, kierując się wyglądem, a nie działaniem?
-Urealnia sny. Stają się bardziej plastyczne. Wyraźne. Sprowadza koszmary - odpowiadam, z namysłem dotykając gładkiej powierzchni kamienia.




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Zaplecze [odnośnik]25.09.16 16:56
Uniósł zaskoczony brew, słysząc jego kategoryczną odmowę, choć doskonale się jej spodziewał. Sam nie przyjąłby od niego nawet złamanego knuta, choćby borykał się z największymi problemami świata. Nie miał jednak zamiaru przestać próbować. Skoro już zdobył się na przyjście w to przeklęte miejsce i wyciągnął do niego pomocną dłoń to będzie ją wyciągał tak długo, aż Valhakis z niej skorzysta lub na tyle długo, na ile wystarczy mu cierpliwości. Akurat na to ostatnie nigdy nie narzekał. Wychowanie w grubych murach Durham opierało się na cierpliwości i wytrwałości. Miał nadzieję, że jego plan się powiedzie i Asterion prędzej czy później przyjmie jego podejrzaną propozycję. Bo czy Grek był w stanie przyglądać się definitywnemu upadkowi swojej firmy? Swojego brytyjskiego dziecka, na które tak dmucha i chucha? Oby przyparty do muru ostatecznie przyjął pomoc od Edgara, inaczej cały jego wysiłek obcowania z tym człowiekiem w jednym pomieszczeniu pójdzie na marne.
Burke nie skomentował jego odmowy tylko spuścił wzrok na wybrany amulet. Skoro nie miał pojęcia jak one działają, swoją pierwszą uwagę skupił na ich wyglądzie. Ten jeden spodobał mu się najbardziej, a i jego działanie było całkiem interesujące. Cóż, z całą nienawiścią do tego człowieka musiał przyznać, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Nie mógł mu odmówić talentu i inteligencji, bez których nigdy nie udałyby mu się te wszystkie sprytne intrygi. Od wejścia na salony zaczynając, na morderstwie żony kończąc. Westchnął ciężko, jeszcze raz zerkając na resztę asortymentu. Nad czym się tu zastanawiać, skoro i tak nigdy z żadnego nie skorzysta. - Wezmę go - powiedział więc, wyjmując z kieszeni portfel. Rozejrzał się jeszcze raz po zapleczu, czekając aż Grek zapakuje jego nowy nabytek. Odebrał pakunek i położył na szafce odliczoną należność. Skoro tak stawia sprawę, Edgar nie będzie mu się narzucał. Na razie. - Moja oferta jest cały czas aktualna. Wyślij do mnie sowę jeżeli będziesz chciał ją przedyskutować - powiedział, zbliżając się do drzwi. - Zastanów się nad tym - dodał, niczego więcej nie mówiąc, nie precyzując nawet na czym jego pomoc miała polegać. Niech się zastanowi i ewentualnie zaspokoi swoją ciekawość. A jeżeli nie... Edgar miał już jakiś pomysł.
zt
Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Zaplecze [odnośnik]27.09.16 19:02
Wyczuwam złe intencje; aura Edgara bucha od negatywnych emocji, które spalają się nieprzyjemnym zapachem w ciasnym wnętrzu zaplecza, odsłaniając nagą prawdę. Zaszedł przecież tutaj w określonym celu, tutaj, do gniazda tych, których uważał za jadowite węże - nie podjąłby ryzyka, gdyby nie mógł za nie otrzymać sowitej nagrody. Motywów mu nie brakuje, ileż już lat ciągnie się spór z rodziną Burke, ileż pogłosek wciąż krąży po Nokturnie, a może i szlacheckich salonach? Wiem, że z łatwością może mnie zniszczyć, lecz nie urodziłem się tutejszym pachołkiem, aby mu to ułatwić i pozwolić zdeptać całe moje życie.
Jedno słowo pada z mych ust i nie zamierzam mówić nic więcej. Nie zwykłem zmieniać zdania: werbalny werdykty nie oczekuje odwołań, jest pieczęcią, domykającą umowy. W tym przypadku transakcji nieudanej, ale czy Edgar spodziewał się, że przyjmę jego pomoc z wdzięcznym ucałowaniem ręki? To bystry młodzieniec, choć wyjątkowo rodzinna uraza założyła mu klapki na oczy. Mimo tego, szanuję go i nie chcę wytyczać wojennej ścieżki. Długi czas egzystowałem w spokoju i nie podoba mi się wizja zmiany wieczoru spędzonego nad runiczną transkrypcją na niebezpieczne pojedynki. Nikt z nas nie potrzebuje kłopotów, aczkolwiek on chciałby mnie w nie wpędzić. Staram się rozgryźć jego działanie. Sam odszukał bodźca do wyszarpania tej nagłej zemsty? Myślał o tym od dawna, czekając na odpowiedni moment? Dostał polecenie od nestora, stanowiące szansę na zabłyśnięcie? Nieważne: temat został zamknięty, a Edgar przezornie go nie drąży. Zostawia mnie jednak z głową pełną myśli, które biją się ze sobą, bowiem wsparcie w tym trudnym dla mnie momencie, byłoby nieocenione. Nie mogę jednak przyjąć go od niego, jestem na to zbyt dumny - i wierzę, że w tej chwili owa duma okaże się błogosławieństwem, bo pomoc od Burke mogłaby okazać się gwoździem do trumny.
-Do widzenia, sir - żegnam Edgara uprzejmie, nie dodając niczego. Ani obietnic, ani zgody, ani zaprzeczenia, ani wygnania, choć nie chcę więcej widywać go na mym progu. Burke postawił mnie jednak przed pewnym dylematem... I zagrał swoją atutową kartem: czasem oraz niepewnością.

|zt




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Zaplecze [odnośnik]27.10.16 21:05
| początek marca

Nie wiedziała, czego spodziewać się po kolejnym zaproszeniu, tym razem wznoszącym relację z Asterionem na wyższy - a w związku z tym bardziej niebezpieczny - poziom i to nie przez niemoralne przekraczanie progu domu Valhakisa. Słynny sklep z amuletami był przecież po stokroć intymniejszym miejscem niż nawet najbardziej wystawna sypialnia samotnego mężczyzny. Obnażenie sekretów gorącej pasji zdawało się być czymś niezwykle erotycznym i Deirdre z pewnością nie mogłaby się doczekać tego etapu, sygnalizującego, że jej subtelne manipulacje osiągają zamierzony skutek, gdyby nie drobna przeszkoda w postaci córki Asteriona. Prawdopodobieństwo spotkania Nemezis podczas jednego z wielu spotkań, jakimi zdążył obdarować ją Grek, wydawała się znikoma - któż brałby swoje dziecko na randki? - ale w momencie przekraczania progu rodzinnego sklepu ryzyko rosło do niemalże nieakceptowalnego przez Tsagairt poziomu. Niemalże, bowiem nie mogła nadwyrężać tak delikatnej materii i odmówić. Nie teraz, gdy cel znajdował się na wyciągnięcie ręki, a nie zamierzała cofać smukłej, zaborczej dłoni. Chciała zacisnąć ją mocniej na ramieniu Asteriona, oznaczając go jako swoje trofeum. Wiele kwestii mogło się nie powieść i Dei zdawała sobie sprawę z ciążących nad jej głową ciemnych chmur, ale jeśli zachowa odpowiednią ostrożność...cóż, już niedługo będzie mogła cieszyć się zasłużonym spokojem. Niezbędnym do odpowiedniego zajęcia się wypełnianiem zadań Czarnego Pana.
Wspomnienie niedawnych wydarzeń ciągle przeszywało Deirdre sztyletem dreszczy. Strach, którego nie zaznała nigdy wcześniej, mieszał się z równie intensywnym podnieceniem: wiedziała, że wiąże się z kimś, z czymś wielkim. Nie potrafiła skupić myśli na żadnej innej kwestii...przynajmniej do momentu, w którym znalazła się w wychłodzonym wnętrzu sklepu, dając się poprowadzić na zaplecze. Nie puszczała dłoni Asteriona, spokojnie pozwalając mu zdecydować w którą stronę się skierują. Była już spokojniejsza: o tej porze nie mogli spotkać tu ani Nemezis ani zbyt spostrzegawczego szlachcica, dopatrującego się w towarzyszce Valhakisa egzotycznych podobieństw do ozdoby Wenus. Zresztą, czuła się znacznie pewniej, odkąd obnażyła wrażliwą tkankę, przyznając się do swych prawdziwych personaliów. Wytłumaczyła to dziecięca krzywdą, urazami z czasów szkoły, szukaniem tożsamości: słodka śpiewka, brzmiąca dość sensownie w połączeniu z nieco załzawionymi oczami, nie na tyle, by podejrzewał kłamstwo, ale na tyle, by zobaczył jej inną, łagodną stronę. Szybko zakrytą zwinnym językiem, przesuwającym się po jego białych zębach. Wiedziała, jak zatrzeć złe wrażenie, nie czyniąc z siebie niewiasty godnej potępienia a pocałunki, którymi obdarzali się już od kilku wieczorów, nigdy nie wykraczały poza arsenał moralnych acz doświadczonych panienek.
- Jestem pierwszą, którą tutaj przyprowadziłeś, czy to twój stały finał emocjonujących spotkań? - spytała lekko ironicznie, choć z niespotykaną czułością, gdy Asterion otworzył drzwi prowadzące na zaplecze, przepuszczając ją przodem. Odważnie weszła w mrok, nie czekając na zapalenie świec: ciągle jednak trzymała gorącą dłoń Asteriona swoją: chłodną, trupią, bladą. Miała wrażenie, jakby od opuszczenia piwnicy Białej Wywerny jej ciało zamieniło się w marmurową rzeźbę, emanującą ciepłem wyłącznie podczas czarnomagicznych lekcji z Tristanem.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Zaplecze [odnośnik]28.10.16 21:36
Złote strzały z kołczanu Erosa nie zawsze sięgają właściwego celu, lecz gorąco wierzę, że młodzieńczy bożek nie kpi sobie ze mnie okrutnie, wciągając w skomplikowaną grę z przykrym finałem. Nie jestem drugim Apollem; bezpodstawnie nie narażam się temu, kto trzyma w garści całe moje szczęście. Kierowane wyłącznie siłą ramion, napiętymi barkami, drobnymi dłońmi, bystrym okiem. Tak wiele zależy od celności tego szczególnego łucznika, że mimowolnie wibruje w mej głowie irracjonalna myśl o złożeniu ofiary. Rytuał całopalenia rozmył się w mgle, jeszcze nim się urodziłem, ba, jeszcze przed tym, nim nazwisko mej rodziny utrwalone zostało w źródłach pisanych: podania ustne jednak ciągle krążą wśród oddanych tradycji Greków, będąc swoistym pomnikiem dla pokrytej już pyłem religii. W deszczowej, słotnej Anglii dzieje bogów, chodzących po ziemi wydają się legendą, lecz paradoksalnie oddzielony od ojczyzny o całe mile, nieprzebytymi lądami i morzami, czuję ich obecność. Opiekuńczy wiatr (Zefir?) wiejący w plecy, stały rytm pracy, podobny uderzeniom młota w kowadło w pracowni Hefajstosa... Czemuż więc Eros nie ma być prawdziwy, czemu Fortuna uśmiechająca się szeroko ma pozostać wyłącznie wytworem wyposzczonej już wyobraźni?
Nie wątpię w pomyślność losu, nareszcie nieco przychylniej brukującego mi życiowe ścieżki - po siedmiu chudych latach (biblijna przewrotność) nadchodzą tłuste, jakby sam Zeus wyciągał ku mnie rękę, zapraszając, bym zaczerpnął z jego rogu obfitości. Początkowo z trudem uwierzyłem w ów dar, lecz wraz z upływem czasu, coraz bardziej paliłem się do jego przyjęcia. Naturalnie nadal z umiarkowanym spokojem i wyważeniem: przez popędliwość Epimeteusza ludzkość spotkał straszliwy los... z drugiej zaś strony, rozważniejszy z braci doświadczył dużo straszliwszej kary, aniżeli zmaganie się z trudnościami, jakie zyskały status codziennych.
Czuję się bezpiecznie, nie kwapiąc się do otworzenia puszki Pandory. Mimo uchylenia rąbka tajemnicy, Deirdre nadal pozostaje mym sekretem. Może to irracjonalny strach, czy córki zaakceptują kobietę, która równie dobrze mogłaby być ich siostrą - czy ona i Nemesis nie są w tym samym wieku? - może to wrodzona enigmatyczność, niepozwalająca mi na wyjawienie od razu wszystkich rewelacji. Wstrzymuję się od głoszenia dobrej nowiny: chociaż gorąca krew burzy się w żyłach, to lata doświadczenia chłodzą ognisty temperament, zalecając złoty środek. Cierpliwość. Każde spotkanie - bo przecież nie r a n d k a - z Deirdre (wspaniałomyślnie wybaczyłem jej drobne kłamstwo, zwłaszcza że podobne uprzedzenia dosięgnęły i mnie) wynagradza nawet i najdłuższy czas wstrzemięźliwości od tego szczególnego, kobiecego towarzystwa. I bynajmniej nie dlatego, że moja partnerka z całą pewnością otrzymałaby od Parysa osławione jabłko dla najpiękniejszej, nie uciekając się przy tym do żadnych sztuczek, lecz z najprostszego uczucia całkowitego szczęścia, wypełniającego mnie za każdym razem, gdy czuję w swej szorstkiej, spracowanej ręce jej drobną i chłodną dłoń.
Ściskam ją lekko, prowadząc ciasnym korytarzem, upojony mieszaniną egzotycznych zapachów: woń jaśminu i tej elegancji miesza się ze znajomym zapachem cytrusów, oceanu oraz drewna, gdy otwieram przed Dei podwoje mego królestwa, w którym niepodzielnie rządzę. Zaczątki megalomanii dopadają mnie jedynie tutaj, lecz nie zamierzam popisywać się przed kobietą - na bogów, wyrosłem z tego - a spróbować ją czymś zaskoczyć. Jestem dość dobrym obserwatorem i zauważyłem, że zwyczajność szybko ją nudzi, chociaż słowem nie daje mi odczuć swego znużenia. Przejmując inicjatywę i wzbudzając zapał śpiesznymi, zachłannymi pocałunkami. Nigdy nie zapomnę smaku jej pełnych ust i gdy tylko na nie patrzę, czuję tę słodycz na moich wargach. Oblizuję je powoli, skupiając się na smukłej sylwetce kobiety - wreszcie odrobinę zaintrygowanej? - która nie przestaje istnieć, mimo że właśnie konkuruje z mą kochanką - pracą.
-Na finał jeszcze odrobinę za wcześnie - odpowiadam tajemniczo, prowadząc ją za rękę ku ogromnej komodzie, zajmującej całą przeciwległą ścianę pomieszczenia - ufasz mi? Będziesz musiała zrobić wszystko, o co poproszę. I absolutnie niczego, na co wyraźnie nie pozwolę - dodaję ostro, nagle poważniejąc i patrząc Deirdre prosto w oczy. To nie zabawa, a igranie z czarną magią źle się kończy dla nieostrożnych. Nie chcę jej krzywdy, więc muszę wymóc na niej posłuszeństwo, nawet jeśli pozostaje to zwyczajną, uprzedzającą retoryką.




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis
Re: Zaplecze [odnośnik]02.11.16 21:58
Dotyk szorstkiej, ale niezwykle gorącej dłoni, nie wzbudzał w Deirdre żadnych romantycznych uczuć. Ciepło zauroczenia nie promieniowało od splotu słonecznego a w głowie nie kręciło się z nadmiaru chaotycznych myśli, skoncentrowanych wyłącznie na tej jednej, wyjątkowej osobie, chociaż przecież Asterion zajmował ostatnio centralne miejsce jej planów. Postawny, przystojny, dojrzały, przedsiębiorczy, posiadający zapewne wypełniony po brzegi skarbiec w Banku Gringotta. Na tyle angielski, by móc czuć się przy nim bezpiecznie, i na tyle egzotyczny, by nie przejmował się opinią magicznej socjety, separując się od większych bądź mniejszych plotek. Przytulna przystań, kusząca niewzruszoną stabilnością a przy tym nie odstręczająca standardem. Im więcej czasu spędzała w towarzystwie Valhakisa, tym więcej zalet pojawiało się przed jej oczami, łagodnie sugerując dobrą, wspólną przyszłość. Bez wielkich porywów serca, bez adrenaliny buzującej w żyłach, bez wzajemności, ale czyż i to nie prezentowało się wręcz doskonale? Ambicje mogła zaspokajać sama, wiedząc już, w którą stronę zmierza. Na razie pod protekcją Tristana, lecz i ta nie mogła trwać w nieskończoność. Deirdre potrzebowała sprawdzonej kryjówki, niezawodnego wsparcia, wyjścia ewakuacyjnego, prowadzącego prosto w ramiona mężczyzny. Feminizm zdawał się być tylko wyświechtanym frazesem - Tsagairt nie była za to naiwnie głupia. Pozwalała więc Asterionowi podejść coraz bliżej, oswoić się; jeszcze nie dokładnie, nawet jak na standardy wykreowanej dla potrzeb tej misji postaci, bowiem musiała przecież pozostawić sporo tajemnic. Nęcących, nasilających tylko pragnienie, widoczne coraz wyraźniej w piwnych oczach dużo starszego mężczyzny.
Czy traktowała go przedmiotowo? Z pewnością. Stanowił jedynie środek do celu, jednakże środek niezwykle przyjemny w odbiorze, jednocześnie wrażliwy i silny. Pożądał jej, ale nie wyłącznie dla przymiotów ciała. Zdawał się ją rozumieć, był ciekawy, wysłuchiwał do końca każdej historii, rewanżując się równie interesującymi opowieściami sprzed lat, których nie mogła pamiętać, lub dotyczącymi zupełnie egzotycznych, nieznanych jej rejonów. Nie zmuszała się do spotkań, nie cierpiała, gdy prowadzili dyskusje, nie wzdrygała się przed dotykiem naznaczonych fizyczną pracą dłoni. Nawet uśmiech, błądzący po nieumalowanych wargach - ochrona przyzwoitości choć w minimalnym stopniu - wywołany był szczerym zadowoleniem. Także i z tego wieczoru, poniekąd jednego z ważniejszych. Asterion wprowadzał ją jeszcze głębiej w swój świat i czuła się autentycznie zainteresowana.
Stąpała ostrożnie, delikatnie, a gdy w końcu przystanęli, uniosła w zaciekawieniu brwi, ściskając po raz ostatni spracowane palce Valhakisa swoją delikatną dłonią. Nagła powaga, wypisana na przystojnych, ostrych rysach twarzy mężczyzny, nieco ją zaskoczyła. Przestała więc uśmiechać się niczym wdzięczna pensjonarka i kiwnęła po prostu głową, puszczając jego rękę. - Czy sam fakt, że odwiedziłam o tak późnej porze dom niespokrewnionego ze mną mężczyzny nie jest oznaką skrajnego zaufania, Asterionie? - spytała całkiem rozsądnie a jej ciemnych oczach rozbłysły czułe ogniki. - Nie przywykłam do tak całkowitego posłuszeństwa, ale...skoro ci ufam, zrobię, co każesz - dodała nieco niepodlegle, dwuznacznie, aksamitnie, przenosząc wzrok na wysoką, wyglądającą na niezwykle starą, komodę. Co mógł jej pokazać? Jedną ze starych ksiąg, o których tak wiele jej opowiadał? Kamień szlachetny o niezwykłej mocy? A może coś intymnego, należącego kiedyś do jego żony?


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Zaplecze [odnośnik]03.11.16 22:05
Mając na karku pół wieku, tracę głowę dla kobiety. Nie zdarzyło się to nigdy wcześniej: nieznane są mi młodzieńcze porywy serca, ani miłosne uniesienia. Nie pamiętam nawet tak silnych emocji towarzyszących małżeństwu - w momencie powtarzania słów przysięgi musiałem być mówiącym pomnikiem. Ominęło mnie wiele, lecz nie wydaje mi się, abym żałował straconego czasu. Nie zamierzam go szukać, nie, kiedy sam wpadł w me sidła, zataczając koło i umieszczając w mych ramionach piękną Deirdre. Włada mną, jak Medea władała Jazonem, czaruje, wystawia na pokuszenie, wręcz szczuje swoją niewymuszoną subtelną kobiecością. Rozsądek rozsypuje się w drobny mak za każdym razem, gdy trzymam jej drobną dłoń, gdy zapach cytrusów miesza się z wonią jaśminu, gdy jej miękkie usta muskają moją skórę.
Intryguje mnie. Swoją bystrością oraz wyrazistością: jest ostra i nie wątpię, że potrafi kaleczyć. Nie tylko białymi zębami, którymi czasem przesuwa po mej szyi, ale również i słowem. Retorycznym lub wręcz przeciwnie. Nie spodziewam się najgorszego: czułbym się wręcz rozczarowany, gdybym pomylił się w swym osądzie... To jest jednak niemożliwe, czarnowłosa kobieta nieubłaganie staje się moją, pozwalając zgłębić swoje sekrety. Oboje dzielimy się nimi, nieśpiesznie, z ociąganiem, jakby ich odkrywanie przydawało naszej grze większej namiętności.
Och, to prawda. Między nami wytwarza się słodkie, elektryczne napięcie. Czasami podobne podnieceniu z toczenia ciężkiej, argumentacyjnej batalii, czasami żądzy żarzącej się pragnieniem. Powściąganym ze znakomitym skutkiem, oszczędzam ją oraz siebie, pilnując, aby moralność pozostała cnotą, chociaż drzwi mego zakładu zostały już zamknięte na głucho. Nie snuję jeszcze żadnych śmiałych planów, choć me myśli mkną niefrasobliwie naprzód, wyobrażając sobie nas kilka miesięcy później. Razem, szczęśliwych. Niewiele zmienionych, trzymamy się za ręce tak jak teraz, ale jesteśmy odrobinę więksi. Może to duma triumfatorów, może irracjonalna megalomania obcych przybyszów, może to zwyczajna świadomość wartości?
Przygaszona pewność siebie już teraz odbija się w oczach Deirdre, co utwierdza mnie w przekonaniu, iż podjąłem właściwą decyzję. Podyktowaną nie tylko instynktem, ale również umiejętną oceną kobiecej sylwetki - oddartą z jej oczywistych atrybutów. Owszem, jestem zauroczony i nie wypieram się tego, lecz nigdy nie pokuszę się o miano głupca. Piękne ciało, dobrze wymierzona kokieteria, słodkie słówka nie wystarczą, aby mnie zwieść - ileż dziewcząt tego próbowało, na polecenie szemranych czarnoksiężników, chcących wykraść me tajemnice. Deirdre zdradzę je z własnej woli, niejako w prezencie - pamiętam to niezdrowe zainteresowanie, fascynację, rozświetlającą jej twarz na naszej pierwszej, prawdziwej randce, gdy niebezpiecznie wspomnieliśmy o czarnej magii.
-Skrajnego zaufania... albo skrajnej nieodpowiedzialności - besztam Dei łagodnie, zwracając ku niej swoje ogorzałe oblicze. Mogę teraz przyprzeć ją do ściany i mocno pocałować, mogę zdjąć z niej lejącą suknię, mogę wszystko i dlatego uśmiecham się zadowolony z myślą o niespodziance, jaką przygotowałem dla swej kobiety. Z nabożeństwem otwieram jedną z najwyższych szuflad ogromnej, starej komody i wyjmuję z niej równie stary kufer. Prosty, drewniany, bez żadnych ozdób i bez żadnego zamka; kładę go na stole, aby widziała go doskonale. Z kieszeni wyjmuję niewielki scyzoryk, jakiego używam do strugania w miękkim drewnie: szybko nacinam wewnętrzną skórę dłoni i pocieram zranioną ręką o pokrywę szkatuły. Otwiera się natychmiast, z cichym jękiem drewnianych zawiasów, a wówczas zwracam się ku niezwykle przejętej Deirdre.
-Pokażę ci niezwykle niebezpieczne przedmioty, zabójcze artefakty. W niepowołanych rękach byłyby zdolne do ogromnego zła. Jak widziałaś... czasami tylko czarna magia chroni przed nią samą - mówię twardo, pokazując jej rozciętą dłoń. Kilka kropli mojej krwi nie stanowiło dużej ofiary, podobnie jak ujawnienie małego sekretu. Jestem pewny, że będzie bezpieczny.




No, I am not Prince Hamlet, nor was meant to be
Asterion Valhakis
Asterion Valhakis
Zawód : Przedsiębiorca
Wiek : 52
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3018-asterion-valhakis https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3241-skrytka-bankowa-nr-795#54003 https://www.morsmordre.net/t3712-asterion-valhakis

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Zaplecze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach