Horizont Alley
W lodziarni rodzeństwa Fortescue pojawiło się zaskakująco wiele gości jak na fakt, że za oknem padał śnieg - zimowa, chłodna pogoda nie zniechęciła jednak gromadzących się licznie czarodziejów, którzy z chęcią zakupowali lodowe desery. Wszystkie stoliki były zajęte, Florean nie wiedział, w co włożyć ręce. Należało wykonywać zamówienia, a na dodatek całe mnóstwo klientów chciało porozmawiać z właścicielem, by uścisnąć mu dłoń, podziękować za tak smakowite słodkości i pochwalić lodowe przysmaki.
Jednym z gości był Raiden Carter, pracownik Czarodziejskiej Policji, który w lodziarni pojawił się bynajmniej nie dlatego, aby rozkoszować się waniliowo-truskawkowymi deserami. Był tu z powodu służbowego polecenia. Nie dalej niż kilka godzin temu Ministerstwo otrzymało bowiem anonimową informację, że potężny i groźny czarnoksiężnik podszył się pod właściciela jednej z lodziarni na ulicy Pokątnej. Miał ponoć podtruwać swoich gości, choć efekty jego eliksirów powinny być widoczne dopiero po dłuższym czasie. Raidenowi przypadło obserwowanie Floreana Fortescue, a im dłużej mu się przyglądał, tym więcej podejrzanych zachowań dostrzegał. Jakaś tajemnicza, pozbawiona etykietki buteleczka stała na jednej z lad, a właściciel lodziarni wydawał się dziś poddenerwowany. Było to dość podejrzane.
Dlatego właśnie Raiden spędził w lokalu cały dzień - ukryty w tłumie nie wyglądał przez to podejrzanie - i opuścił go dopiero tuż przed zamknięciem, gdy za oknami zapadał już mrok. Nie udał się jednak do domu; aby móc napisać w Ministerstwie raport, potrzebował niezbitych dowodów. Dlatego właśnie postanowił poczekać tuż za zakrętem łączącym Ulicę Pokątną z Horizont Alley - musiał wreszcie rozjaśnić zagmatwaną i niejednoznaczną sytuację. I ewentualnie zdemaskować czarnoksiężnika za pomocą metamorfomagii lub eliksiru wielosokowego podszywającego się pod właściciela lodziarni.
Tymczasem Florean tuż po zamknięciu lokalu postanowił rozprostować kości; nie powrócił bezpośrednio do domu, lecz potrzebował odświeżającego spaceru po całym dniu spędzonym na ciężkiej pracy. Nie miał pojęcia, że od samego rana ktoś go obserwował, ani że zaraz drogę zagrodzi mu policjant podejrzewający, że jest groźnym czarnoksiężnikiem.
Datę spotkania możecie założyć sami. O skończonym wątku z rozwiązaną sytuacją możecie poinformować w doświadczeniu. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy!
To zadanie było wyzwaniem. Nie dlatego że Raiden miał wypatrywać potężnego czarnoksiężnika, ale dlatego, że przez praktycznie cały dzień musiał siedzieć na tyłku i obserwować właściciela lodziarni, który krzątał się po swoim sklepie jak pszczoła w ulu. Carterowi brakowało jeszcze radiowozu, pączków i poczułby się jak typowy gliniarz w mugolskim filmie. I takie właściwie miał tego dnia zadanie. Nic nie robienie. Początkowo nic nie zrobiło na nim wrażenia po wejściu do lodziarni na Horizont Alley, ale wyuczony dostrzegać nawet najmniejsze szczegóły powoli zaczynał się przyglądać miejscu. I musiał przyznać, że z czasem widział to, czego w normalnej lodziarni się nie widuje. Owszem - ruch był całkiem sporawy, ale na pewno nie to powodowało wyraźne krople potu i nerwowe ruchy właściciela. W środku nie było na tyle gorąco, by się spocić w jakikolwiek sposób. Do tego buteleczka... Brakowało etykiety, a Carter mógłby przysiąc, że widział spojrzenie domniemanego Floreana, gdy zerkał w tamtym kierunku. Udając, że pisze notatki z czytanej książki, spisywał każde spostrzeżenie. Nawet to które wszystkim wydawało się zdecydowanie błahe. Nawet niektórym jego kolegom z pracy. Ale dlatego właśnie był dobry. Przyczepiał się o każdą pierdołę. I nawet w sprawie właściciela lodziarni nie zamierzał zmieniać taktyki. Raz podeszło do niego dziecko i obserwowało go przez chwilę. Potem młoda dziewczyna, która szukała miejsca na przysiadkę. Pozwolił jej. W końcu i tak mógł wyglądać dziwnie, gdy siedział cały dzień sam jak palec przy swoim stoliku. Tak przynajmniej nie wzbudzał podejrzeń, a ładne towarzystwo umiliło mu ten szary dzień. Gdy zostało pół godziny do zamknięcia, Carter zamknął notatnik, ubrał kapelusz i wyszedł na zewnątrz, czując jak zimny wiatr przenika go do samych kości. Na szczęście szybko przyzwyczaił się do tej zmiany pogody. Nie mógł jeszcze wracać do domu - musiał potwierdzić swoje podejrzenia. Jeśli rzuciłby oskarżenie, a Fortescue okazał się winny miałby zasługę. Jeśli jednak mężczyzna był niewinny... Carter nie był na tyle głupi. Postanowił poczekać. Nie trwało to długo zanim usłyszał kroki, a znajoma sylwetka zamajaczyła w słabym świetle latarni. Raiden odetchnął i wyszedł naprzeciw osamotnionej postaci.
- Macie najlepsze lody kokosowe, ale nad czekoladowymi moglibyście popracować - rzucił spokojnie do zbliżającego się Floreana. - Policja. Proszę o dokumenty - dodał, wyjmując swoją legitymację i pokazując ją mężczyźnie.
Come to talk with you again
Ostatnio zmieniony przez Raiden Carter dnia 27.08.16 11:51, w całości zmieniany 1 raz
I tak mijał mu czas aż wybiła magiczna godzina, zwiastująca zamknięcie lokalu. Florean jeszcze żegnał z uśmiechem ostatnich gości, a kiedy wyszli padł na krzesło przy jednym ze stolików i siedział tak przez kilka minut. Był piekielnie zmęczony, ale tylko fizycznie - psychicznie mógłby dalej góry przenosić! Bo czy może być coś lepszego od sprawiania radości innym? I to jeszcze, kiedy samemu dostaje się za to pensję? Ha! A pomyśleć, że parę lat temu starzał się za ministerialnym biurkiem... To wspomnienie zawsze dodawało mu jeszcze odrobiny energii i tak było również tym razem, więc wstał i szybko ogarnął lokal. Nałożył swój płaszcz, czapkę, rękawiczki; jeszcze raz omiótł spojrzeniem lodziarnię i wyszedł. Chłodne powietrze uderzyło go w twarz i uświadomiło mu jak długo siedział w dusznym pomieszczeniu. Co prawda było już późno, ale nie chciał rezygnować z tej orzeźwiającej pogody. Postanowił chwilę pokręcić się po pokątnych uliczkach, dotlenić się i dopiero wtedy wrócić do mieszkania. Tak więc opatulił się mocniej szalikiem, naciągnął czapkę na uszy i szedł. Szedł, aż nagle ktoś zastąpił mu drogę. Na początku myślał, że to jeszcze jeden zadowolony klient - w końcu jego słowa na to wskazywały, a i twarz wydawała mu się być znajoma. Był zbyt zajęty pracą, by zakodować, że ten mężczyzna siedział w lodziarni dosłownie cały dzień, ale go zapamiętał. Nawet lekko się uśmiechnął, ale mina mu zrzedła, kiedy usłyszał jego kolejne słowa. Policja? Jak to? To chyba pomyłka? Zestresował się jakby faktycznie był kryminalistą, choć przecież nie zrobił niczego złego. - A zanim to zrobię, mógłbym się dowiedzieć o co chodzi? - Zapytał, odruchowo mocniej zaciskając palce na różdżce trzymanej w kieszeni płaszcza. Coś było nie tak.
but a good man
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
- Floreanie Fortescue jesteś podejrzany o rozprowadzanie trucizny na terenie swojego sklepu jak również i uprawianie czarnej magii. Załatwmy to na spokojnie i bez budzenia mieszkańców tej ulicy. Jak mówiłem jest pan podejrzany, dlatego lepiej żeby nie chodziło panu po głowie nic głupiego jak na przykład ucieczka lub napad na funkcjonariusza - mruknął, wiedząc, że człowiek czuje się bezpieczniej z różdżką w dłoni i pewnie teraz Florean chętnie skosiłby go jakimś zaklęciem, gdyby trzeba było. Raiden umilkł, wpatrując się w mężczyznę przed sobą. - Mogę zatem prosić dokumenty? - powtórzył, nie poruszając się z miejsca. Podejrzani zawsze mogli coś odwalić w tym momencie zatrzymania. Nawet ci niewinni, a to komplikowało sprawę i to dość poważnie. Miał nadzieję, że pan z lodziarni będzie mądrzejszy i oszczędzi mu pościgu.
Come to talk with you again
but a good man
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
- Adres zamieszkania?
Oczywiście że miał to wszystko przed sobą, ale mało kto z tych, którzy podszywali się pod innych znało dokładnie wszystkie dane na temat osoby, której tożsamość kradli. Standardowa procedura. Po dostaniu odpowiedzi oddał dokumenty Floreanowi i rzucił:
- Miałby pan coś przeciwko, gdybyśmy zajrzeli wspólnie do pańskiej lodziarni?
To nie była prośba, ale powiadomienie o niezapowiedzianej kontroli.
- Spokojnie - dodał. - Jeśli jest pan niewinny, nie ma się czego obawiać.
Come to talk with you again
Ostatnio zmieniony przez Raiden Carter dnia 27.08.16 11:49, w całości zmieniany 1 raz
but a good man
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
- Mogę? – spytał, wskazując na zamknięte szafki. Nie odpowiedział na stwierdzenie właściciela o artefaktach. Nie spodziewał się tego, bo tylko głupiec zostawiłby po sobie tak wyraźne ślady. – Donosów jest cała gromada – odpowiedział, odwracając się, jednak nie dalej widział podejrzanego w odbiciu srebrnego pojemnika. – Jedna zajmują się tym najczęściej osoby niższe rangą, jednak gdy w grę wchodzi czarna magia…
Nie dokończył, bo jego spojrzenie padło na szafkę, gdzie wcześniej stała niepodpisana buteleczka. Przekręcił głowę i zmarszczył brwi.
- Co się stało z tą fiolką? – spytał, przenoszą spojrzenie na Floreana.
Come to talk with you again
but a good man
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
- Zdziwiłby się pan jak wiele – odpowiedział, po czym z uniesionymi brwiami patrzył i słuchał pytań zestresowanego już poważniej niż wcześniej właściciela lodziarni. Owszem. Fakt, że wspomniał o fiolce, która wzbudziła zaskoczenie Floreana go zainteresował. Reakcja mężczyzny przykuła jego uwagę, a spojrzenie dosłownie wwiercało się już tylko w podejrzanego. – Niepodpisaną buteleczkę, która stała dokładnie o tutaj – dodał spokojnie, chociaż w środku był gotowy do zatrzymania człowieka. Miał w głowie wiele scenariuszy, jednak wolałby, żeby Fortescue nie okazał się tym czarnoksiężnikiem. Sam nie wiedział dlaczego, ale wizja aresztowania pana z lodziarni, który był sławny w okręgu kilkunastu mil nie wydawał mu się zaszczytny. No, chyba że naprawdę czarodziej wypił eliksir wieloskokowy i sprzedawał desery… Życie potrafiło zaskakiwać. – Obserwowałem pana przez cały dzisiejszy i dzień i nie potrzebowałem podsłuchu, by zobaczyć tę fiolkę. Której teraz tutaj nie ma – dodał dosadnie. – Nie mnie jest osądzać kim pan jest. Muszę mieć niezbite dowody o pańskiej niewinności lub winie. Bez nich nie odejdę. Dlatego pytam ponownie – gdzie jest ta buteleczka?
Naprawdę chciał by ta sytuacja się rozwiązała.
Come to talk with you again
Ostatnio zmieniony przez Raiden Carter dnia 27.08.16 11:51, w całości zmieniany 1 raz
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
- Może pan zechciałby mi odpowiedzieć na to pytanie? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Wydawało się, że w połowie zdania Floreanowi przypomniało się co stało się z tą tajemniczą i ważną buteleczką, bo po chwili zaczął wyjmować wszystko ze swoich kieszeni w poszukiwaniu wspomnianego już kilka razy przedmiotu. Carter skinął głową i przejął fiolkę od właściciela lodziarni, by ją dokładnie obejrzeć. Otworzył i powąchał. Skrzywił się momentalnie. Wiedział już, co się w niej znajdowało i była to faktycznie trucizna. Dla kogoś kto nie miał problemów z zaparciami. Tego smrodu nie dało się nie poznać i pomylić z niczym innym. – Mimo wszystko pozwoli pan, że ją zatrzymam – powiedział, starając się powstrzymać odruch wymiotny i równocześnie rozbawienie. W tej samej chwili do sklepu zajrzał ktoś, kto był również ubrany w długi płaszcz i kapelusz. Wpatrywał się w Raidena z niecierpliwością.
- Carter?
- Co ty tu robisz, McKenna?
Raiden odwrócił się w stronę głosu, patrząc z zaskoczeniem na współpracownika.
- Złapaliśmy odpowiedzialnego za to całe zamieszanie. Jakiś ćpun dosypał do lodów w pracy sporą dawkę swojego towaru. Mamy wszystko na miejscu. Lepiej chodź – rzucił agent i po chwili zniknął w drzwiach tak szybko jak się pojawił. Carter odwrócił się do Fortescue’a i pokręcił głową. Czuł ulgę.
- Przepraszam za zamieszanie, ale mam nadzieję, że doceni pan fakt, że mimo wszystko staramy się chronić swoich obywateli. Nawet za cenę zamieszania i nieprzyjemności - powiedział, dotykając ronda kapelusza i lekko kiwając głową. - Dziękuję za współpracę i jeszcze raz przepraszam za kłopot. Miłej nocy - dodał, pozwalając sobie na lekki uśmiech, po czym odwrócił się, by wyjść z lodziarni i skierować się śladem McKenny.
- Wszystko w porządku? – spytał towarzysz, gdy Raiden zrównał się z nim krokiem.
- Tak. Nie było tam czarnoksiężnika truciciela, ale zdobyłem coś, co pomoże ci skończyć w łazience.
|zt
Come to talk with you again
zt
but a good man
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Padał śnieg czy to tylko złudne wrażenie? Cece nie mogła tego określić zza szyby w swoim mieszkaniu, mimo że przykleiła do niej nos. Potarła zaspane oczy, rzucając niespokojne spojrzenia na zaczarowany budzik stojący na szafce nocnej. Wciąż nie mogła pogodzić się z myślą, że wcale nie zaspała. Wolne dni po niebywałym, typowo świątecznym nawale pracy czasami naprawdę wytrącały ją z równowagi. Nie inaczej było dzisiejszego poranka. Obudziła się sama, na długo przed godziną odpowiadającą odsypianiu nocnego dyżuru, ale nie mogła już zasnąć. Wstała z łóżka i tak oto gapiła się przez szybę, jakby nie wiadomo co miało ją tam zaskoczyć. Może cały Londyn spłonął, gdy zmógł ją sen? Ach, tego jeszcze jej brakowało - więcej rannych do opatrywania! Skrzywiła się, komentując w ten bezgłośny sposób swoje myśli i udała się do łazienki. Godzinę później była już gotowa do wyjścia. Zamierzała wybrać się na szybkie zakupy spożywcze. Miała ochotę na coś świeżego, może jakieś owoce, ale zupełnie nic nie przygotowała. Pamiętając o śniegu, włożyła na siebie długą, sięgającą do połowy łydki ołówkową, chodź dość luźną spódnicę i jasną bluzkę, które i tak ukryła pod płaszczem. Otuliwszy się nim szczelniej, niemalże się rozczarowała, gdy okazało się, że ze śniegu nici. Śnieżnobiałe płatki roztapiały się jeszcze w powietrzu, dzięki czemu ulica była uroczo mokra i nieprzyjazna. Cece momentalnie straciła względną pogodę ducha. Przechadzając się Horizont Alley, zamierzała skierować się wprost na mugolskie targowisko, kiedy coś ją powstrzymało. Grupka czarodziejów zebrała się wokół czegoś lub kogoś, a wśród zgromadzonych raz po raz rozlegały się komentarze lub odgłosy zachwytu. Ciemnowłosa zawsze była ciekawa nowości, więc czy jest coś dziwnego w tym, że podeszła bliżej? Starała się zajrzeć ponad ramionami innych, ale nie szło jej to najlepiej. Nie była zbyt wysoka, nawet w obcasach, jakie przecież teraz także miała na nogach, więc chwilę zajęło jej dowiedzenie się któż wzbudza takie zainteresowanie. Okazało się, że przyczyną zamieszania była rudowłosa, młoda dziewczyna. Co takiego zrobiła, że wstrzymała ruch na ulicy? Sykes miała zamiar się o tym przekonać.
IN RHYTHM WITH YOUR ACHIN' HEART
DANCE, ballerina, DANCE YOU MUSTN'T ONCE FORGET
A DANCER HAS TO DANCE THE PART
Strona 1 z 14 • 1, 2, 3 ... 7 ... 14