Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki wewnątrz lokalu
AutorWiadomość
Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]02.08.16 0:13
First topic message reminder :

Stoliki wewnątrz lokalu

-
W lodziarni mieszczą się zaledwie dwa stoliki, które ustawiono w taki sposób, by zapewnić klientom jak najwięcej prywatności - gdyby dodać tu kolejne miejsca, bez wcześniejszego powiększenia sali, z pewnością wnętrze znacząco straciłoby w oczach gości. Ściany ozdobione pięknymi malunkami tworzą miłą atmosferę, a wygodne krzesła zachęcają do dłuższego odpoczynku. Widać stąd uwijających się za ladą właścicieli, z którymi zawsze można zamienić kilka słów, gdy akurat nie są zajęci obsługiwaniem kolejki ustawiającej się po drugiej stronie drzwi.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:34, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]04.12.16 16:14
Czasem zbijanie z tropu było najlepszą z możliwych strategii. Ludzie, utraciwszy stabilny grunt pod nogami, mieli tendencję do dawania dojść do głosu swoim prymarnym instynktom - te z kolei były nieokiełznane i niemożliwe do kontrolowania, zrywały więc z twarzy wystudiowane maski i odzierały z nieprawdziwych póz, obnażając szczere i niemodyfikowane wnętrze, często brzydkie i rażące w swojej prawdziwości, zmuszające do impulsywnego działania. Żerował na tych instynktach. Tylko czy skierowanie rozmowy na boczne tory, przebiegające przez nieznane Floreanowi tereny Rzymu, naznaczające w pompatyczny sposób wysokość poprzeczki zdeterminowaną wcześniejszymi doświadczeniami, faktycznie była w stanie wytrącić sprzedawcę z równowagi i zachęcić do posłużenia się niewybredną klątwą?
- Szkoda, wielka szkoda - mruknął niemalże filozoficznie, podsumowując uzyskaną odpowiedź. Im dłużej obserwował mężczyznę, tym mniej wierzył w to, że mógłby mieć cokolwiek wspólnego z czarną magią. Powieki drgały mu nerwowo, słowa zdradzały niepewność, a na czole perliły się niewielkie krople potu. Choć wielcy czarodzieje, posiadacze ogromnej mocy, często byli wyjątkowo niepozorni, czy nie było to już pójście o krok za daleko? Nie potrafił sobie wyobrazić Floreana z beznamiętnym wyrazem twarzy, wypowiadającym ponure, siejące grozę inkantację. Odrzucił od siebie tę wizję, niemalże potrząsając przy tym głowę. - Zatem przekonajmy się - stwierdził, przypominając sobie na powrót, że sprawa dotyczy lodów i czeka go ogromnej wagi degustacja. Tracił wiarę w przełom. - Dziękuję - niech się stanie zadość uprzejmościom. Podniósł łyżeczkę, by wbić ją z namysłem w lodowy deser, którego niewielką porcję spróbował. Nie przywykł do jadania w podobnych lokalach, pośród niegodnych ludzi kręcących się naokoło, bez nadskakującego kelnera w bogato zdobionej liberii, tylko czekającego na uzupełnienie kieliszka drogim trunkiem. Był poza swoją strefą komfortu, co chociaż skrzętnie maskował, objawiało się w sztywności jego ruchów i niewylewności, którą można było uznać za surowość. Pokiwał głową nieznacznie, uznając to za uprzejme i wystarczające - mogło to znaczyć wszystko. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza czarny notesik, by szybko zanotować w nim negatywne wyniki obserwacji. - Czy można u państwa kupić lody na wynos? Moja żona jest prawdziwą fanką lodów fiołkowych, obawiam się jednak, że smak ten nie trafia w moje gusta - zapytał, zatrzaskując niewielki notes i zaczepiając Floreana krążącego pomiędzy stolikami.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]11.12.16 0:32
W tym momencie zbijanie z tropu nie miało absolutnie żadnego sensu. Nie miało go, gdyż Florean cały czas pozostawał sobą - nawet w tak stresującej sytuacji, jaka go dzisiaj zastała. Poza tym było mu niesamowicie daleko do bycia czarnoksiężnikiem. W zasadzie najdalej jak tylko się da: wiecznie uśmiechnięty kolorowy ptak, przedkładający swoje dobro nad dobro innych. W dodatku właściciel lodziarni, cieszący się uśmiechem swoich klientów jak workiem złotych galeonów. Czy ktoś taki mógłby mordować mugoli po godzinach? Pewnie mógłby, w końcu po świecie chodziło tyle osób z poważnymi zaburzeniami, ale on nie zaliczał się do tych paru wyjątków. Ah, nie wspominając już o przynależności do Zakonu Feniksa. To już zdecydowanie zaprzeczało jego bytowi czarnoksiężnika.
Spróbował się uśmiechnąć, co zapewne wyszło mu niezbyt naturalnie, i zniknął za ladą. Ręce mu się trzęsły jak nigdy, kiedy złapał za pucharek i zaczął nakładać krytykowi lody. Od razu przemknęło mu przez głowę mnóstwo myśli: czy te lody są świeże? Czy z odpowiedniej ilości czekolady? Czy cukru nie za mało? A mleko dobrej jakości? Temperatura nie za niska? Merlinie, byle tylko za wysoka nie była! Na moment kuca, by nie było go widać, i łyżeczką odrobinę próbuje. Czeka aż mu się rozpłyną w ustach i intensywnie myśli, ale dochodzi do wniosku, że są dobre. Takie jak być powinny. Oh, nie powinien był aż tak ich zachwalać, skoro nigdy tych włoskich nie próbował. Ba! Nawet we Włoszech nie był.
Raz kozie śmierć.
Przez moment zastanawiał się czy dodać to lodów coś jeszcze, ale stwierdził, że postawi na minimalizm. Krytyk wyglądał na osobę, która minimalizm ceni sobie bardziej. A może to tylko złudzenie? Oby to nie było złudzenie! Postawił przed nim pucharek i stanął obok, uważnie przyglądając się jego reakcji. Szybszemu mrugnięciu, niewielkiej zmarszczce na czole, drgnięciu policzka. Jego kiwnięcie głową wcale go nie uspokaja. Wręcz przeciwnie. Zaczyna się zastanawiać czy przypadkiem właśnie sobie nie wbił sobie gwoździa do trumny. A ten notes! A gdyby go tak... zabrać i przejrzeć. O czym ty myślisz, ogarnij się... stawia siebie do trumny i podchodzi bliżej, kiedy mężczyzna go o to prosi. - Tak, tak, oczywiście. Zaraz panu przyniosę - odpowiedział. - A... lody smakowały? - Zapytał jeszcze, musząc zaspokoić swoją ciekawość. Nie chce się o tym dowiedzieć dopiero z gazety albo plotek. Sam nie wiedział co gorsze.
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]16.12.16 15:27
Niewdzięczna praca, ale praca - gdyby nie Avery, na jego miejsce przyszedłby ktoś inny, być może jeszcze mniej subtelny. Każdy trop należało sprawdzić, dotrzeć do dna każdej sprawy, wieloletnie doświadczenia jednostki wywiadowczej mówiły przecież jasno, że żadne, nawet najbzdurniejsze zgłoszenie nie powinno pozostać bez odpowiedzi, a najmniej spodziewane, a jakże istotne poszlaki mogły znajdować się dosłownie wszędzie. A może po prostu tej myśli trzymał się kurczowo, byleby tylko nie dojść do wniosku, że dostał kompletnie niepoważne, uwłaczające jego pozycji zadanie, a jego szef wciąż odmawiał dostrzeżenia wrodzonych talentów, zmuszając go do kontynuowania ciągnących się w nieskończoność szkoleń. Może gdyby spojrzał na wszystko inaczej, gdzieś pomiędzy wybujałym ego a napuszoną dumą dostrzegłby, że pochodzący znikąd, niewiele od niego starszy mężczyzna mający w żyłach brudną krew w jakiś sposób przewyższył go swoją pozycją. Miał swój własny biznes, całkiem nieźle prosperujący jak na szaraczka, w jakimś zakresie realizował swoje marzenia, był pozornie niezależny - na taki tok rozumowania Perseus nie mógł sobie przecież pozwolić.
Nigdy nie sądził, że jeden, niewielkich rozmiarów notes może zwrócić czyjąkolwiek uwagę. Wśród gości lokalu mógł się pojawić przecież każdy i chociaż nawet w najbardziej szalonych wizjach Avery nie posądzał się o aparycję i zachowanie godne natchnionego pisarza, który wszędzie widzi inspiracje i dlatego bezustannie sięga po pióro, nie miał ani grama wątpliwości, że wielorakość interpretacji dokonywanych przez niego szczątkowych, zrozumiałych tylko dla niego zapisów, nie naraża go na zdemaskowanie, wszak równie dobrze mógłby być po prostu spisującym listę spraw do załatwienia znerwicowanym mężem lubującej się w fiołkowych lodach harpii. Mnogość opcji nie przestawała go zachwycać.
- Będę zobowiązany - do czego? Śmieszne określenie, czysto uprzejmościowe, tak niewiele ze sobą niosące w przypadku obcych osób. Wykrzywił usta w krótkim uśmiechu, wygładził nieistniejące zagięcia szaty, pozwalając ledwo co zaczętej porcji lodów czekoladowych rozpuszczać się i zjeżdżać w dół szklanych ścianek pucharka deserowego. Nie przyszedł tu jeść, chociaż może Lilith będzie w stanie zachwycić się przyniesioną do domu zmrożoną substancją w fiołkowym kolorze, podobno to małe gesty miały znaczenie. Wcisnął notes na powrót do wewnętrznej kieszeni, przez ułamek sekundy zastanawiając się nad pytaniem. - Zdecydowanie jestem w stanie dostrzec powody, dla których pański lokal cieszy się tak znacznym zainteresowaniem - odpowiedział dyplomatycznie, chociaż coraz chętniej wyobrażał już sobie moment powrotu do Shropshire. Podniósł się z miejsca. - Życzę panu powodzenia, niech interes kwitnie - dorzucił już przyjemniej, nim zapłacił sumę należną za przyjemności autorstwa rodzeństwa Fortescue i skierował swe kroki na zewnątrz.

| Pers zt, pora zabić tę mumię!


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]26.12.16 18:17
Zdecydowanie jestem w stanie dostrzec powody, dla których pański lokal cieszy się tak znacznym zainteresowaniem. Zdecydowanie jestem w stanie dostrzec powody, dla których pański lokal cieszy się tak znacznym zainteresowaniem. Zdecydowanie jestem w stanie dostrzec powody, dla których pański lokal cieszy się tak znacznym zainteresowaniem. Zdecydowanie jestem w stanie dostrzec powody, dla których pański lokal cieszy się tak znacznym zainteresowaniem. Zdecydowanie jestem w stanie dostrzec powody, dla których pański lokal cieszy się tak znacznym zainteresowaniem.
To jak miód na jego uszy! Aż żałował, że nie nagrał tych słów dyktafonem. Wtedy mógłby sobie to puszczać za każdym razem, kiedy rano przekracza próg lodziarni. Ewentualnie puszczać wszystkim niedowiarkom, którzy śmialiby wątpić w renomę tego miejsca. Skoro sam krytyk pochwalił lody pomimo tak kiepskiej obsługi... Coś musiało być na rzeczy. Nic dziwnego, że twarz Floreana rozjaśnił szeroki uśmiech. - Dziękuję za miłe słowa - powiedział, mając ochotę skakać z radości! I na pewno to zrobi, ale jak już się schowa na zapleczu. - Zapraszamy ponownie - dodał, kiedy tylko mężczyzna podszedł do drzwi. Odprowadził go wzrokiem, po czym podbiegł do siostry i opowiedział ze szczegółami o całym zajściu. Kiedy pojawi się artykuł? Nagle Floriana dopadły wątpliwości - może on tak mówi każdemu, jednak później pisze okropną recenzję? Szybko tych zły myśli się pozbył, uznając, że taki krytyk to nie ma ochoty chwalić złych adeptów sztuki kulinarnej. Tak więc poszedł na zaplecze i skakał z radości.
|zt
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]04.02.17 16:11
|19 kwietnia
Wchodzę żwawym krokiem do lodziarni, zamaszystym ruchem zamykając za sobą drzwi. Mam konkretny plan na dzisiejszy dzień i zamierzam go wykonać. Jest jeszcze wcześnie; specjalnie chciałem przyjść przed otwarciem lokalu, by móc popracować w ciszy i spokoju. Słońce jeszcze nie wzeszło, ale wyjątkowo mi to nie przeszkadza. Od razu kieruję swoje kroki na zaplecze, gdzie prawdopodobnie przyjdzie mi spędzić calutki dzień. Wyjmuję z szuflady mój fartuch w kolorze kanarkowej żółci i obwiązuję się nim w pasie, choć wiem, że i tak będę dzisiaj upaćkany od stóp do głów. Właśnie dlatego nałożyłem dziś na siebie stare spodnie i znoszony t-shirt o odcieniu przypominającym wyblakły niebieski. Wiem, że w razie problemu mógłbym wyczyścić się zaklęciem, ale połowa krwi w moich żyłach należała do niemagicznego świata toteż nie lubiłem się bez przerwy wyręczać czarami. Czyszczę blat i stawiam na nim wszystkie potrzebne składniki. Zaglądam do szafki w poszukiwaniu misy, w której miałem przeprowadzać dzisiejsze eksperymenty. Nie mogę jej znaleźć, dlatego zaczynam otwierać wszystkie szafki i szuflady, robiąc przy tym lekki bałagan. Zaczynam się zastanawiać czy aby Florence nie wypożyczyła miski do domu. Było to wielce prawdopodobne przez wczorajsze wydarzenia - prawdopodobnie chciała się odmóżdżyć poprzez gotowanie pracochłonnych pyszności. Wciąż męczą mnie wyrzuty sumienia i nawet nie chcę myśleć na jakiego chorego zazdrośnika wyszedłem przed swoją własną siostrą. Odruchowo dotykam pierścienia Zakonu, przypominając sobie przy tym mój nagły wybuch złości. Tylko jak mogłem nie wybuchnąć, kiedy moja siostra miała nieświadomie związać się z Gwardzistą? Strasznie męczyło mnie to trzymanie tajemnicy, szczególnie wczoraj, kiedy Florence myślała, że po prostu nie pasuje mi jej nowy chłopak, bo... Bo nie. A to wcale nie tak! Próbuję wyrzucić obrazy wczorajszego dnia z głowy i wziąć się ostro do pracy. Cały czas nie udaje mi się znaleźć miski, dlatego też ostatecznie biorę inną. Opieram się dłońmi o blat i przyglądam się postawionym składnikom. Wszystko jest. Wlewam do miski trochę mleka, dodaję parę jajek i kilka innych składników potrzebnych do przygotowania podstawowej masy. Wyjmuję z kieszeni różdżkę i z pomocą zaklęcia rozdrabniam sezam tak długo aż staje się proszkiem. Wsypuję go do miski i mieszam, zastanawiając się nad kolejnym składnikiem. Sezam, sezam, sezam... Co mogłoby do tego pasować? Nagle nad moją głową zapala się żarówka i z natchnieniem pędzę do szafki, wyjmując z niej słoik miodu. Najpierw sam zjadam całą łyżkę, dopiero potem wlewam połowę do reszty składników. Uśmiecham się szeroko, bo czuję, że to może być to. Zadowolony nawet machnięciem różdżki włączam radio i tupię nóżką do granego utworu. Mieszam w rytm, cicho nucę pod nosem. Aż tu nagle postanawiają puścić jeden z moich ulubionych kawałków, dlatego też zaczynam skakać jak idiota i grać na wyimaginowej gitarze. W odpowiednim momencie odgrywam solówkę perkusji przy pomocy drewnianej łyżki i otaczających mnie opakowań. A gdy piosenka się kończy, jak gdyby nigdy nic wracam do pracy. Zastanawiam się co jeszcze mógłbym dodać, ale po chwili stwierdzam, że co za dużo to niezdrowo i miska ląduje w zamrażalce. Ja natomiast postanawiam w tym czasie zająć się główną salą dopóki lokal jest zamknięty. Czaruję miotłę, by wyczyściła podłogi, a sam zaczynam zdejmować krzesła ze stolików. I kiedy zdejmuję jedno z ostatnich, zauważam białą kopertę zaadresowaną do mnie koślawym, dziecięcym pismem. Rozglądam się dookoła, jakbym miał obok siebie zauważyć nadawcę, i od razu rozrywam kopertę z ciekawością zaglądając do środka. Wyjmuję trochę pomiętą i poplamioną kartkę, a na niej jest napisany krótki list.
Szanowny panie flo Floreanie
przychodzę tutaj co tydzień z moim tatom. Zawsze biore lody waniliowe i czekoladowe bo je bardzo lubię. Zawsze są pyszne. Tata bierze pomarańczowe marchewkowe ale według mnie są bardzo nie smaczne. Nie lubie warzyw. Mama mówi rze przez to nie urosne. Troche się boje bo jak będę duży to chce grać w Kui Kłi Qdi Qudy Quiddicza. Czy pan jest niski bo pan nie jadł marchewek? Chce grać na pozycji szukającego. Jak już będe sławy to będe codziennie tutaj pszychodzić i kupować największy puchar lodów bo będe miał dużo galeonów.
Życzę panu rzeby pan był szczęśliwy
Albert

Czytam ten list kilkukrotnie i za każdym razem czuję jak miód leje się na moje serce. Próbuję sobie przypomnieć wszystkich małych klientów, którzy mogliby być Albertem. Mam kilka typów, ale żadnego nie jestem stuprocentowo pewny. Nie mogę tego tak zostawić. Ubieram kurtkę i wybiegam na Pokątną, chcąc jak najszybciej dostać się do swojego mieszkania. Wpadam jak burza i podchodzę do klatki ze swoją naburmuszoną sową. Wyciągam kawałek pergaminu i szybko piszę do chłopca słowa podziękowania i życzenie spełnienia marzeń. Zastanawiam się czy nie warto by było w takim razie zrobić kiedyś tablicy ze zdjęciami sławnych osób, które są w pewien sposób powiązane z naszą lodziarnią. Albo nawet nie tylko sławnych! Wyjmuję z klatki Laverne i próbuję przywiązać jej list do nóżki. Ta jednak jak zwykle wszystko mi utrudnia. - Oh, twoje pióra tak pięknie wyglądają skąpane słońcem - mówię, a Laverne w ułamku sekundy zamienia się w posłuszną sówkę. Skąd wzięło się to zwierzę, że zamiast smakołyku pragnie komplementu. Wciąż nie wiem, ale to nie istotne. Obserwuję przez chwilę Laverne, a kiedy znika, biegiem wracam do lodziarni. Wyjmuję z zamrażarki sezamowe lody, wącham je i stawiam na blacie. Wyjmuję łyżkę i delikatnie zdejmuję powierzchniową warstwę, niemalże z czcią próbując mojego wynalazku. Marszczę czoło, tak intensywnie myślę, a lody dosłownie rozpływają mi się w ustach. I... są przepyszne. Strasznie słodkie, ale po chwili stwierdzam, że na pewno istnieją ludzie z zawyżonym progiem odczuwania smaku słodkiego. Takich dobroci jeszcze tu nie mieliśmy, dlatego też postanawiam dać nowy smak do oceny Florence oraz kilku zaufanym znajomym. Przekładam je z miski do ładnych miseczek i szukam karteczki, na której mógłby je podpisać. Wkładam je z powrotem do zamrażarki, jednak tym razem obok lodów czekających na dzisiejszą sprzedaż. Omiatam pomieszczenie wzrokiem, stwierdzając, że czas posprzątać. Pakuję wszystkie użyte składniki z powrotem do szafek. Myję blat i podłogę. Odgarniam przydługie włosy z czoła - najwyższy czas je podciąć, bo niedługo nic nie będę widzieć - i w końcu przypominam sobie, że jeszcze mam na sobie kanarkowy fartuch. Odwiązuję go i wkładam z powrotem do szafki. Nowy smak zrobiony, wszystko pomyte, główna sala przygotowana. - Nic tu po mnie - mówię sam do siebie i zbieram się do wyjścia z lodziarni. Dzisiaj Florence ma dyżur, a ja jeszcze się zastanawiam, w jaki sposób spędzę resztę dnia. Poważnie rozważam opcję przyjścia do pracy, a wszystko przez Alberta, którego list wciąż siedzi mi w głowie. Jedno jest pewne - przez osoby takie jak on chyba nigdy nie stracę serca do tej pracy. Może niektórym to wydaje się niepoważne: phi, jakaś lodziarnia, ja aspiruję do zostania ministrem magii i ja to szanuję, ale wcale nie uważam, by prowadzenie małego lokalu na Pokątnej było w jakikolwiek sposób gorsze. Wchodzę do mieszkania i staję na środku przedpokoju. Myślę. Obserwuję zaspaną Florence, która mija mnie w drodze do łazienki i nawet z tego rozespania mnie nie zauważa. Wzdycham cicho i jednak przebieram się w normalne ubrania, zawracając się na pięcie i wracając do lodziarni. Może zaczynam popadać w pracoholizm? A może jestem pracoholikiem już od dłuższego czasu, ale tego nie zauważałem?! Trudno, wezmę wolne innego dnia. Tym razem ponownie wchodzę do lodziarni i staję za ladą, oczekując pierwszych klientów. Opieram się o nią łokciami i tak czekam aż nagle dochodzi do mnie dźwięk muzyki. Wchodzę na zaplecze i przypominam sobie, że nie wyłączyłem radia. Patrzę na niego przez chwilę, ale go nie wyłączam, a robię jeszcze głośniej, i wracam na główną salę. Tańczę sobie w miejscu i nie przestaję, kiedy do środka wpada Florence. Kończę dopiero wtedy, kiedy otwierają się drzwi i wchodzi pierwszy klient. Wtedy się uspokajam, witam go uśmiechem i pytam o zamówienie. A nóż widelec później pojawi się Albert razem ze swoim tatą?

|zt


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]25.10.18 23:43
| 4 września

Czuję się nieswojo od jakiegoś czasu. To znaczy czuję się nieswojo od trzech dni i trzech nocy. Dokładnie wtedy Frances wyjechała do Hogwartu i zostawiła mnie samego na tym ludzkich łez padole. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak wiele czasu spędzaliśmy wspólnie, a teraz jedyny kontakt na jaki mogę liczyć to listy. Doceniam sztukę epistolarną, ale przecież to nie jest w stanie zastąpić prawdziwej rozmowy. Czy to dziwne, że już planuję wycieczkę do Hogsmeade? Oczywiście wcześniej też zdawałem sobie sprawę, że początek września przyniesie rozłąkę, ale nie spodziewałem się, że aż tak ją odczuję. Frances pewnie wpadła w nauczycielski szał i w ogóle nie myśli o starych przyjaciołach, natomiast ja myślę bezustannie. Szczególnie w dzień taki jak ten - niby pogoda jeszcze się nie załamała, ale początek roku szkolnego nie sprzyja wypadom na lody. Chyba musimy zastanowić się z Florence nad jakąś innowacją, która przyciągnie klientów również w ponure jesienne dni. Cóż, z tego powodu od rana siedzę za ladą i czytam książkę (Hesphaestus Gore - geniusz czy szaleniec?), bo w sumie nie mam nic ciekawszego do roboty. Lokal jest stosunkowo czysty, zapas lodów wystarczający, i w ogóle wewnątrz znajduje się tylko jedna młoda para, zajadająca się dużym deserem lodowym.
Kończyłem czytać fascynujący fragment o odmowie wprowadzenia programów resocjalizacyjnych dla wilkołaków, kiedy usłyszałem dźwięk dzwoneczka. To ja namówiłem Florence, żeby go powiesić nad drzwiami - ona utrzymywała, że to się bardziej kojarzy ze sklepem niż przytulną lodziarnią, ale ja za często się zamyślałem albo zaczytywałem i zdarzało mi się nie zauważyć nowego klienta. Taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy dzięki tej niezwykłej innowacji. Tak więc (mimo wszystko z pewnym ociąganiem) uniosłem wzrok znad książki, zaznaczając odpowiednią stronę kolorową zakładką w kształcie borsuka (stara pamiątka ze szkoły), i zamarłem. Przeciętny człowiek określiłby to słowami: jakbym zobaczył ducha, ale przecież ja na ich widok skaczę z radości. Tym razem powoli wstałem z taboretu i przyglądałem się dokładnie Anastazji jakby była marą senną, a nie żywym i stojącym naprzeciwko mnie człowiekiem. Próbowałem sobie przypomnieć kiedy ostatnio ją widziałem i nie licząc koszmaru, który męczył mnie parę miesięcy temu, od naszego spotkania minęły długie lata. Pomału traciłem nadzieję, a ona tutaj stoi cała i zdrowa. Serce wyrywa mi się z klatki piersiowej, a mózg nie ma pojęcia co ma robić reszta ciała. Po prostu stoję jak kołek; wbrew pozorom nie byłem przygotowany na nadejście tego dnia. - Ładny płaszcz - mówię bez sensu, marszcząc czoło. Nie wiem czy powinienem czuć ulgę czy złość. Cieszyć się, że wróciła czy mieć żal, że ze mną zerwała i zapadła się pod ziemię. Nie wiem jak się zachować, rzadko mi się to zdarza. Zazwyczaj doskonale wiem co robić, ale teraz nie jestem pewny na czym stoję. Spoglądam na klientów, zastanawiając się czy mogliby mnie uszczypnąć albo chociaż potwierdzić, że widzą to samo co ja. Anastazję w mojej lodziarni.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]14.11.18 0:49
Niepokój. Zalegał na języku, otulał skórę, wsiąkał w krew, atakował spokojne zazwyczaj serce, nadając mu dziwnego, nieregularnego brzmienia. Wrażenie obce, niecodziennie zbliżające się w zakres racjonalnego pojmowania świata wg Any. Ostatnie dni wywróciły jej rzeczywistość wystarczająco dosadnie, by zrezygnowała z upartych prób ogarnięcia wszystkiego w całość za jednym razem. Ilość informacji była wybijająca ze spokoju proporcjonalnie do świadomości, że w końcu rozrzucone w jej życiu elementy układani, wpisują się we właściwe miejsce.
Tak jak mężczyzna ze snów, który nawiedzał ja tak często. Począwszy od tego najbardziej przerażającego, uderzenia, które zepchnęło ją z mostu, skończywszy na niezrozumiałych wcześniej wyznaniach. Florean. Imię, które obijało się o wnętrze czaszki nieskończoną ilość razy. I tę samą, odrzucając i wracając do punktu wyjścia. I niezależnie od tego, jak bardzo chciała odsunąć od siebie świadomość, kim w przeszłości dla niej miał być, tym bardziej rosła w piersi niezrozumiała potrzeba konfrontacji ze spojrzeniem ciemnych oczu.
Początkowo chciała poprosić brata, by wysłał list, zanim Anastasia poprosi o spotkanie. Skończyło się jednak na zaciśniętym gardle, z którego nie wydobyło się żadne słowo. Mimo usilnych prób, nie umiała odnaleźć racjonalnego powodu, dla którego zachowywała się tak niejednorodnie. Absurdalnie wręcz. Z fantomową iluzją wspomnień, których przecież nie znała. I z dziko bijącym sercem, gdy przekraczała drzwi do lokalu, o którym powiedział jej Bertie. W sukience w kwiaty, sięgającej łydek, z czarnymi botkami za kostkę i czerwonym jak sama krew płaszczyku, odbijającym się barwą na wargach, które nieświadomie rozchyliła już w momencie, w którym dostrzegła męską sylwetkę za barem.
Dzwonek przy wejściu, wyrwał ją z zamyślenia, a mimo to, stała przez kilka długich sekund w progu w niezrozumiałych powodów sięgając myśli, która nakazywała pospieszną ewakuację przy jednoczesnej próbie zerwania się do biegu. Nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Zamarła w bezruchu, z dłońmi zwiniętymi przed sobą, palcami zahaczając o jedyna biżuterię jaką nosiła. Delikatny pierścionek, który tkwił na serdecznym palcu. Nieświadoma, znaczenia ani jego historii, ani tym bardziej wartości, którą nieświadomie przywiązywała. Jeden z niewielu artefaktów przeszłości, jakie posiadała.
Odetchnęła cicho i nawet nie była pewna, czemu spojrzenie opuściła niżej, na dłonie mężczyzny i oprawę książki, którą zamknął tuz przed słowami, które zadźwięczały w jej uszach tonem, który odtwarzała w myśloodsiewni. Zamrugała i poruszyła ustami, ale nieświadomie powtórzyła zabieg z rozmowy z bratem. Słowa, pozostały ściśnięte i suche, zamykając drogę poza rozchylone usta. Dopiero poruszenie obok, zwykłe przesunięcie krzesła jednego z klientów, oderwało Anę od kotłującej się w jej głowie batalii - Dziękuję - odezwała się cicho, jakby testowała możliwości własnego głosu. Nawykłego do śpiewu, a łamiący się przy jednym, prostym wyrazie.
Spojrzała w dół, jakby szukając potwierdzenia usłyszanej wartości, a uśmiech, który uniósł kąciki warg, nieśmiało zagościł na twarzy - Florean? - odezwała się ponownie, i chociaż imię zatańczyło na języku przyjemnie, ciepło, to chłód, który rozlał się przez skórę mówił coś więcej. Pytanie i prośba, zawisło w powietrzu, czekając na werbalizację - Jeśli możesz... - pokręciła głową - czy mogłabym z panem porozmawiać? - ustabilizowała oddech i uciszyła nieistniejący przecież ból. Ból po stracie czegoś, czego odzyskać nigdy już nie miała prawa.
Anastasia Bott
Anastasia Bott
Zawód : Stażystka w św. Mungu
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6429-anastasia-bott#165311 https://www.morsmordre.net/t6497-to-tylko-parapet-u-any#165756 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6499-skrytka-bankowa-nr-1623#196700 https://www.morsmordre.net/t6495-anastasia-bott#165751
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]17.11.18 0:04
Atmosfera w lodziarni wyraźnie zgęstniała, bo nawet nieliczni klienci zaczęli łypać z niepokojem i zainteresowaniem na naszą dwójkę. Ja zdawałem się tego nie zauważać, będąc zbyt zaskoczonym obecnością Anastazji. Nie potrafię powiedzieć, że się pogodziłem z jej zniknięciem - to zawsze był dla mnie trudny temat i starałem się go unikać jak ognia, nawet jeżeli jej osoba niejednokrotnie powracała do mnie w snach. Skrywałem ból związany z jej zniknięciem gdzieś głęboko pod warstwą kolorowych ubrań, tak jak zwykłem chować wszystko co złe w moim życiu, i normalnie funkcjonować jak gdyby nigdy nic. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mi się udało. Stworzyłem dobrze prosperujący lokal, poznałem wielu wspaniałych ludzi. Nie da się ukryć, że trochę się przez ten czas zmieniłem, a już szczególnie przez dołączenie do Zakonu, co nakazało mi jeszcze raz zastanowić się nad własną hierarchią wartości.
Chciałem cofnąć czas od razu po wypowiedzeniu tych bezsensownych słów. Podrapałem się nerwowo po szyi, zupełnie nie wiedząc jak się zachować. Czułem się nieswojo, bo nigdy nie miałem z czymś podobnym problemów. Przebywanie wśród ludzi i rozmawianie z nimi zazwyczaj przychodziło mi całkiem naturalnie, a tym razem stałem jak kołek i tylko patrzyłem na swoją byłą zaginioną narzeczoną zamiast podjąć jakieś konkretne kroki. - Tak? - Uczucia, które we mnie kipiały, były całkiem sprzeczne. Raz się cieszyłem, by sekundę później odczuwać zdenerwowanie. Przecież to nie ja w tym wszystkim zawiniłem, to ona zerwała ze mną bez powodu i zniknęła, a teraz wraca tak samo spontanicznie. To ja powinienem wymuszać na niej wyjaśnienia, to ja powinienem tutaj zadawać pytania. I zbieram się w sobie, żeby to zrobić, ale jej udaje się to szybciej. - Panem? - Powtarzam ze zdziwieniem, nie zwracając uwagi na wychodzących klientów. W zasadzie tak będzie lepiej, nie powinni być świadkami moich prywatnych rozmów. - Ja wiem, że minęło mnóstwo czasu odkąd się ostatnio widzieliśmy, ale naprawdę mamy się teraz do siebie tak zwracać? - Nie jestem pewny czy jestem zły czy po prostu zaczynam czuć ogromną bezsilność wymieszaną z wyrzutami sumienia. Bo może powinienem był jej szukać dokładniej, uparciej i nieprzerwanie. Może to ja powinienem do niej przyjść, nie na odwrót. Mimo wszystko?
Przechodzę obok Anastazji, żeby odwrócić zawieszkę na drzwiach z otwarte na zamknięte. Nie chcę teraz żadnych klientów kręcących się po lokalu. Przymykam oczy i biorę głęboki wdech zanim ponownie odwracam się w jej stronę. Dopiero teraz zauważam pierścionek na jej palcu - wszędzie bym go rozpoznał, wybierałem go przez parę długich dni. Spojrzałem na nią zaskoczony, teraz naprawdę niczego nie rozumiejąc. - Co to wszystko ma znaczyć? Zrywasz ze mną, znikasz, nie dajesz żadnego znaku życia, i nagle pojawiasz się tutaj bez zapowiedzi? - Nawet nie zauważam jak zaczynam wylewać z siebie wszystkie żale, tłumione przez te wszystkie lata. To takie do mnie niepodobne, w pewien sposób samolubne, a przecież o mnie można powiedzieć wszystko tylko nie to. Chcę jej wyrzucić dokładnie jak się czułem przez ten czas, a jednocześnie czułem potrzebę mocno ją uścisnąć i mieć dzięki temu namacalny dowód, że faktycznie wróciła. Przecieram zdenerwowany czoło, robiąc krótką pauzę. - Dobrze, porozmawiajmy - mówię spokojniej, a mój wzrok wciąż zerka na jej zaobrączkowany palec.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]30.03.19 22:09
Odkąd wróciła do Londynu, miała wrażenie, ze niepokój towarzyszył jej, jak biegający za nią cień. Wszystko co widziała, rozsiane w uliczkach budynki, rozciągające się zielenią parki i mijający ludzie - zdawali się przypominać jej o tym, co było kiedyś. Były miejsca, przy których - bez większego powodu - zatrzymywała się, trącona nagłym, ulotnym wrażeniem umykającego wspomnienia. Złapała się na tym, że nie raz stała w miejscu przez kilka minut, pozwalając, by przyglądano się jej z ciekawością. I chociaż rozumiała, albo tez starała się zrozumieć niejasne powiązanie z przeszłością, nigdy nie potrafiła w pełni rozpoznać jego znaczenia.
Pamiętała z jak zaciśniętym sercem czekała na spotkanie z bratem. Wrażenia mieszały się i kotłowały, tworząc kocioł uczuciowego chaosu. Ale to, co czuła po przekroczeniu progów lodziarni, wywróciło wszystko, co starała sobie wyobrazić. Mężczyzna, który stał przed nią, wywoływał w niej tak sprzeczne emocje, że w ciągu kilku chwil czuła zawroty głowy i piekący ból w skroniach. Nie mówiąc już o szaleńczej galopadzie serca, które wygrywało obcy, a jednocześnie boleśnie znajomy rytm.
Nie umiała powiedzieć, czego oczekiwała, ani tym bardziej, czy czegokolwiek mogła się spodziewać. Nie kiedy ciemne oczy na zmianę petryfikowały jej serce, by sekundę później w kilku słowach, zmusić je do biegu - Przepraszam... - zaczęła, gdy padło pierwsze zdanie. Zgubiła się w wyrazach, zgubiła i we własnej odpowiedzi, kręcąc się wokół prawdy, którą chciała przekazać. Bez skutku.
Podniesiony głos mieszał w jej głowie, jakby gdzieś usłyszała już ten sam, naznaczony bólem i niezrozumieniem ton. Ton, który ciął  ostrzem skuteczniej, niż niejeden nóż. A przyszła uzdrowicielka, rozpaczliwie próbowała zrozumieć, dlaczego w ogóle czuła się tak bardzo zraniona. Wciągnęła powietrze przez nos i zamrugała, wykonując jeden krok w tył, gdy mężczyzna ruszył w jej stronę. ostatecznie minął ją, zamykając drzwi znajdujące się za jej plecami. Tym samym odcinając drogę ucieczki, chociaż tę - odrzuciła przecież z chwilą, w której przekroczyła próg lokalu.
Spojrzenie, które zatrzymał na jej zaplecionych dłoniach i kolejna fala słów, rozlała się w niej nową emocją. Bladość wdarła się na lica, ale to impuls gorąca otoczył ciało, zupełnie, jakby została przyłapana na gorącym uczynku. Jakby odkrył skrywaną głęboko tajemnicę - Zrywam?... - powtórzyła jak echo i tym razem zrobiło jej się nie tylko słabo, ale i zimno. Powód. Powód, którego szukała. To on.
Zrobiła kilka kolejnych kroków  w tył, ale nie po to, by próbować uciec. Oparła się plecami o ścianę, starając się pozbierać rozszalałe myśli, które rzuciły się na nią nie tylko z tym co planowała powiedzieć, ale wracając do przerażającej wizji - koszmaru, który ją nawiedzał. Podniosła spojrzenie piwnych źrenic na Floreana, w końcu zatrzymując się tam na dłużej - Zanim... zanim powiesz coś więcej. Proszę, wysłuchaj mnie -  odetchnęła spazmatycznie, wkładając całe pokłady sił, by przegonić cisnące się do oczu łzy i uspokoić rozedrgane emocje. Dłonie nadal plączą się ze sobą, a palce przekręcając pierścionek, który stał się przyczyną rysującego się  bólu  w oczach mężczyzny - Nic nie pamiętam - krótka fraza uwolniona przez wargi, prawdopodobnie nie tłumaczyła nic - miałam wypadek - dodała, by w końcu zatrzymać drżące palce. Pętla, która od samego początku zaciskała się ma krtani, zwiększyła ucisk. Nawet dla siebie samej brzmiała niedorzecznie, ale większa ilość słów nie chciała wyrwać się na wolność. Nie miała na to sił, a jedyne co potrafiła, to uparcie wpatrywać się w oczy Floreana, nawet nie podejrzewając, że tym samym, przedłużającym się spojrzeniem, częstowała go w przeszłości.
Anastasia Bott
Anastasia Bott
Zawód : Stażystka w św. Mungu
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6429-anastasia-bott#165311 https://www.morsmordre.net/t6497-to-tylko-parapet-u-any#165756 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6499-skrytka-bankowa-nr-1623#196700 https://www.morsmordre.net/t6495-anastasia-bott#165751
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]27.06.19 21:02
Wiele razy wyobrażałem sobie ten dzień. Czasem nawet wyobrażaliśmy go sobie wspólnie z Bertiem, choć niezwykle rzadko rozmawialiśmy na temat gnębiących nas problemów. Tak czy inaczej w mojej głowie to za każdym razem był szczęśliwy dzień, który zdejmował ze mnie stres, o którym nawet nie miałem pojęcia. Po prostu we mnie trwał przez te wszystkie lata, zakopany innymi myślami i obowiązkami, często zapominany, ale wciąż męczący. Rzucaliśmy się sobie w ramiona niemalże jak w tanim harlequinie i przepraszaliśmy za wszystkie krzywdy: ona za to zniknięcie, ja za słabe poszukiwania. Płakaliśmy rzewnymi łzami, pozwalając, by wszystkie złe wspomnienia odeszły razem z nimi. Właśnie tak to wyglądało w mojej wyobraźni, ale przecież wizje rzadko miały coś wspólnego z rzeczywistością. Trochę bolało mnie to, że jednak pierwsze spotkanie po latach musi wyglądać właśnie w ten sposób, ale naprawdę nie potrafiłem pohamować swoich emocji. Naprawdę cieszyłem się na jej widok, ale do tego dochodziła frustracja i zmęczenie. - Proszę, nie każ mi przechodzić przez to wszystko jeszcze raz - powiedziałem, kiedy zareagowała dziwnym zdziwieniem na wzmiankę o zrywaniu. Nie chciałem o tym opowiadać, zresztą, czyżby dla niej to wcale nie było zerwaniem? Dla mnie znaczenie jej słów było jasne, dlatego nie rozumiałem miny, która pojawiła się w tym momencie na jej twarzy. - Zerwałaś ze mną. Naprawdę tego nie pamiętasz czy tak mało to dla ciebie znaczyło? W takim razie nie rozumiem po co jeszcze nosisz pierścionek - czułem jak moje gardło coraz bardziej się zaciska w ciasną pętelkę, a mój głos nieznacznie się unosi z nerwów. Ten pierścionek mnie męczy; nie spodziewałem się go zobaczyć na jej palcu, nie po tym wszystkim co przeszliśmy. Miałem ochotę wyrzucić jej prosto w twarz jeszcze więcej, zupełnie jak nie ja, przecież normalnie się tak nie zachowuję. Każdy ma jakieś granice i najwidoczniej właśnie przeszedłem przez swoją. Mimo wszystko milknę, czekając co takiego Anastazja ma mi do powiedzenia. Krzyżuję dłonie na piersi, już przygotowując się do kontrataku, ale to co mówi zupełnie zbija mnie z pantałyku. - Wypadek? - Powtarzam, a rysy twarzy wreszcie mi łagodnieją. - Jaki wypadek, o czym ty mówisz? - Bertie nic mi o tym nie wspominał. Przyglądam jej się uważnie, ale nie widzę żadnych poważnych zmian w jej wyglądzie. Nie wiem co o tym myśleć. - Kiedy? Co się stało? - Zalewam ją pytaniami, ale muszę wiedzieć. Zresztą wciąż czuję, że mam do tego pełne prawo. Uparcie czekam na odpowiedź, dopiero po chwili zauważając, że przecież Anastazja wciąż ma na sobie ciepły płaszcz i stoi pod drzwiami. Powinniśmy usiąść, może jednak spokojniej porozmawiać, ale jeszcze nie wiem czy potrafię. - Usiądź, proszę, jeśli chcesz - dodaję dużo spokojniej, wskazując na wolne krzesło.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]03.07.19 23:13
Poznawanie wszystkiego od nowa, było jednocześnie fascynujące i skrajnie bolesne. Nie, nie wszystko łączyło się z dudniącą fala emocji. Nie każde miejsce, czy osoba, wywoływały w niej nagłą słabość i migająca w rozszerzonych źrenicach, mieszankę uczuć. Ale wystarczało tych kilka, które rozbijały wszelkie podstawy jej dotychczasowego życia, od nowa budując jej filary. Ana nie podejrzewała jednak, że dziś stanie przed jednym z takich, którzy zburzą jej spokój na wszystkie możliwe sposoby.
Dusiła się. Wiedziała to. Potrafiła rozpoznać objawy u pacjentów, których przyjmowała jako stażystka we Francji. Kłopot w tym, że jedyny powód nie dotyczył fizycznych dolegliwości. Każdy wdech rozlewał się fantomową falą bólu, niepodobna do tego, co znała. patrzyła na rzeczywistość przez pryzmat rozsądku, a stan, w który coraz głębiej się zapadała, nie przypominał żadnego, logicznego rozwiązania, które ustalała jeszcze przed wejściem. Wszystkie plany runęły i czuła się zupełnie naga, pozbawiona spokoju i pewności, z jakimi miała zwyczaj rozmawiać. I dopiero teraz, powoli, zaczynała rozumieć, kim był. Dla niej. Z naciskiem na był.
- Nie rozumiem - poruszyła ustami, pozwalając, by cichy głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. W oczach migotały mieniące się feerią barw emocje, tym bardziej intensywne, gdy otrzymywała kolejne odpowiedzi - Nie pamiętam. Nie wiedziała, to znaczy... Bertie powiedział...widziałam cię w wizjach... - miotała się z wyrazami, które w chaosie opadały na język. Drżała, chociaż nie do końca świadomie. W końcu przymknęła oczy, czując jak piekąca, zdradziecka wilgoć umknęła spod powiek. Nieważne. Skoro zaczęła mówić, nie miała zamiaru uciekać. Nie miała prawa uciekać przed odpowiedzialnością. Nie miała tez prawa pozbawiać go odpowiedzi.
Otworzyła oczy, na nowo zaglądając spojrzeniem w oblicze Floreana - Spadłam do Tamizy - jeden oddech, potem drugi - topiłam się - kolejne dwa oddechy, które na samo wspomnienie wywoływały nagła panikę. Bała się wody tak przeraźliwie, że nawet przejeżdżając przez mosty czuła zaciskającą się pętlę w żołądku - Uratował mnie jeden uzdrowiciel, wyciągnął z wody - odjęła wzrok od twarzy mężczyzny, zatrzymując się gdzieś na jednym stoliku. Zacisnęła lekko wargi, odwracając się dopiero, gdy zaproponował jej krzesło. Podążyła wzrokiem za gestem, powoli kiwając głową na znak zgody. nieprzyjemne wrażenie miękkich kolan na moment zaatakowało, ale zatrzymała się na moment, najpierw opierając się o oparcie krzesła, potem siadając na wskazane miejsce. Pozwoliła sobie nie patrzeć na towarzysza. Odpięła guziki płaszcza i zsunęła go za siebie, opierając na wezgłowiu. Z wahaniem, ułożyła dłonie przed sobą, na kolanach, tym samym kryjąc pierścionek, na który tak intensywnie patrzył Florean.
- Usiądziesz ze mną? - zapytała cicho, nie odwracając się, czekając, aż spełni jej prośbę. I milczała, dopóki sam nie usiadł - Przez jakiś czas byłam nieprzytomna, a gdy się obudziłam, niczego nie pamiętałam. Nawet imię przyszło z czasem. Do tej pory mieszkałam we Francji - to wciąż nie było wszystko. Wciąż brakowało wyjaśnień, słowa pełne niedopowiedzeń wręcz krzyczały o uzupełnienie. Ale Anastasia czuła się tak, jakby opowiadała historie kogoś obcego, niby opowieść z filmu, który widziała, a który poruszył jej serce zbyt mocno - Kilka dni temu, dopiero spotkała... brata - zakończyła koślawo, przygryzając wargę i unosząc ostatecznie dłonie do góry, zahaczając palcami o blat stołu. Podniosła i wzrok, natrafiając na spojrzenie, które wymusiło na jej sercu, znowu niezrozumiałe poruszenie. A może jednak, już nie tak niezrozumiałe?


Ostatnio zmieniony przez Anastasia Bott dnia 11.07.19 21:27, w całości zmieniany 1 raz
Anastasia Bott
Anastasia Bott
Zawód : Stażystka w św. Mungu
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6429-anastasia-bott#165311 https://www.morsmordre.net/t6497-to-tylko-parapet-u-any#165756 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6499-skrytka-bankowa-nr-1623#196700 https://www.morsmordre.net/t6495-anastasia-bott#165751
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]04.07.19 0:03
Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Nie spodziewałem się tego. Przez cały ten czas w mojej głowie pojawiło się mnóstwo powodów przez które mogła zniknąć, ale nigdy tak tragiczny. Odruchowo zasłoniłem usta dłonią, obserwując jak Anastazja siada przy stoliku. Nie od razu usiadłem naprzeciwko niej, próbując gorączkowo przetrawić otrzymaną informację. Wpadła do Tamizy. Tonęła, straciła pamięć, a ja głupio użalałem się nad sobą. Jak mogłem okazać się aż tak samolubny? Jeżeli wcześniej serce mocniej mi biło, to teraz dosłownie próbowało się wyrwać z klatki piersiowej. Poczułem jak uderza mnie fala gorąca, kiedy w końcu ruszyłem nogami i usiadłem na wskazanym przez Anastazję miejscu. Już spokojniej, pozbawiony tych negatywnych emocji, które wstrząsały mną jeszcze parę minut temu. Słuchałem uważnie jej słów, ale wciąż nie mogłem w nie uwierzyć. To brzmiało absurdalnie! Nie byłem pewny czy zaśmiać jej się w twarz czy jednak rozpłakać w jej ramionach. - Jak to się stało? - Wydukałem, nie potrafiąc sobie wyobrazić jak Anastazja mogła wpaść do tej głębokiej rzeki ani jak ten uzdrowiciel był w stanie ją wyciągnąć. Ta historia mnie przerosła. W mojej głowie od razu pojawiły się setki pytań, na które musiałem uzyskać odpowiedź. Jakim cudem znalazła się we Francji? Co robiła tam przez ten czas? Jaki uzdrowiciel ją odnalazł i dlaczego nie wysłał jej do szpitala św. Munga? Od razu zauważyłem wiele podejrzanych kwestii w tej opowieści, choć znałem zaledwie jej początek. - Naprawdę nic nie pamiętasz? - Z mojej twarzy nie schodzi zdziwienie, lecz zaczyna być przemieszane z wyraźną troską. Wciąż z tyłu głowy pamiętam, że najpierw ze mną zerwała, ale przecież to nie pozwala mi na zlekceważenie tragedii jaka jej się przytrafiła. Poza tym to zerwanie niewiele zmieniło w kwestii uczuć jakimi zwykłem ją darzyć. Gdyby to było takie proste, ot wyzbyć się wszelkich emocji, życie na pewno stałoby się prostsze. A ja mimo wszystko się o nią martwiłem, mimo wszystko mi zależało. - Mnie... też nie pamiętasz? A i tak tutaj przyszłaś - zauważyłem, przyglądając się jej twarzy z uwagą, próbując zauważyć wszelkie zmiany, jakie mogły w niej zajść przez ten czas. Siedzę cały spięty. Dłonie splotłem na blacie niewielkiego stolika, ale knykcie już mi zbielały od silnego uścisku. I nagle przypomniałem sobie jedno zdanie, które uderzyło mnie jak obuchem. Widziałam cię w wizjach. Czy to możliwe, żeby mój sen był z tym jakoś powiązany? Pewnie nie, zawsze miałem problem z zaufaniem tej części magii. A jednak wydało mi się to istotne. - O jakiej wizji przed chwilą mówiłaś? - Dodaję, nawet nie myśląc, że ten deszcz pytań może być dla niej niewygodny. Zbyt długo jej nie widziałem, za bardzo to na mnie wpłynęło, nie mogłem teraz po prostu odpuścić. Wciąż nie spuszczałem z niej wzroku, jakby miała za moment rozpłynąć się w powietrzu niczym postać ze snu. - Ty też... Śniłaś mi się - przyznaję w końcu, choć czuję przy tym niezrozumiały wstyd i zażenowanie. Bo czy to naprawdę może mieć jakieś znaczenie? Wątpię, ale i tak dzielę się z nią tą myślą. A potem milknę, chcąc wysłuchać jej opowieści.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]17.07.19 23:05
Uzdrowiciel, który ją uratował i zajął się - jak córką, mawiał, że zachowywała się wyjątkowo poważnie. Anastasia nie wiedziała skąd to wynikało, ale większość sytuacji najpierw analizowała. Prawdopodobnie, nie miało to wiele wspólnego z szeroko rozumianym opanowaniem, a faktem, ze zanim coś zrobiła - myślała. Nie chodziło też o przytyk, dla innych. Po prostu - nie miała zwyczaju być impulsywna. Jak się okazywało - to męska część rodziny się w tym specjalizowała. A jednak, w obliczu wydarzeń, które wykraczały poza wszystko - co do tej pory znała, nie potrafiła zachować spokoju. Nie, kiedy z każdym wypowiedzianym słowem, coś zmieniało się na twarzy Floreana, a w jej sercu, niby lustrzane odbicie, zmieniały się tłumione uczucia. Cienie i promyki, które jedne za drugimi, gnały do myśli, serwując kolejną dawkę umysłowego chaosu. Jak miała wyciągnąć właściwe odpowiedzi, gdy wszystkie zdawały się absurdalne? Nawet, gdy były prawdą, którą znała.
- Nie jestem pewna, ale.. chodziło o wizję - zacisnęła i rozchyliła wargi, tłumiąc dla odmiany narastające braki we wdychanym powietrzu - sam upadek i fragmenty wizji mieszają się - skrzywiła się lekko, sprawiając, że wargi wygięły się w drżeniu. Strach pozostawał tak samo realny, jak kiedyś. Nie umiała nad nim panować, niezależnie od wysiłków. Być może, miał jeszcze przyjść na to czas. A może i nie?
Powinna zatrzymać palce, które - dopiero dostrzegła - co kilka chwil zaciskała na materii sukienki. Wypuściła z palców barwną fakturę, by zacisnąć dłonie ze sobą. Zmieniła jednak zdanie, rozplatając je , gdy znowu padło pytanie - Coś pamiętam - zaczęła raz jeszcze ostrożnie, unosząc twarz wyżej, spoglądając gdzieś za ramię mężczyzny - nie rozumiem tego. Ciężko mi było odróżnić rzeczywiste wspomnienia, od snów, które miałam, ale... - wróciła wzrokiem do towarzysza, najpierw zatrzymując spojrzenie na męskim ramieniu, potem, zbyt pospiesznie podnosząc oczy wyżej, omijając zgięcie przy szyi - zapisywałam większość w myśloodsiewni. Niektóre postaci pojawiały się w nich częściej - zakończyła na wydechu, jednocześnie i częściowo odpowiadając na kolejne, zadane pytanie. Fakt, ze siedzą na przeciw siebie działa na nią niejednoznacznie. Mieszanka skrajności odpływała i zalewała ją powtórnie i Bott ostatecznie nie wiedziała, dlaczego - jednocześnie czuła przeraźliwy smutek i radość. Nie, skłamała. Zaczynała rozumieć.
Wciągnęła powietrze nieco zbyt gwałtownie. jedno, jedyne pytanie, które rysą przecinało jej dotychczasowe wypowiedzi. Jak miała opowiedzieć, że widziała ich. Ich - mordowanych i torturowanych przez egzotycznie wyglądająca kobietę? Zbyt dokładnie pamiętała śmierć, nie tylko swoją, ale ich dzieci. Więc.. jak? - Miewasz koszmary... Floreanie? - palce zaciskała mocno, niemal wbijając paznokcie w skórę - Wyobraź sobie najbardziej przerażający ze świadomością... że wszystko ma się stać prawdą - kręciło jej się w głowie, ale siedząc, bez problemu opanowała drżenie - Byłeś w nim. Byłam w nim i ja, ale był ktoś jeszcze - zakończyła cicho, opuszczając głowę i wbijając wzrok we własne, zaciśnięte dłonie.
- Ja? - uniosła twarz wyżej, prostując się i przypominając, co właściwie robiła. Kłopotliwy cień przemknął przez męski policzek i Ana zamrugała, próbując dojść, co właściwie dostrzegła. Zakłopotanie? Mimowolnie, poruszyła pierścionkiem na palcu, przypominając sobie, jak często spoglądał na niego Florean. Uniosła dłoń i powoli, jakoś nienaturalnie wręcz, zsunęła krążek z palca - Powinnam ci go oddać - znaczenie było aż nazbyt zrozumiałe. A mimo to czuła się, jakby własnie miała stracić bezcenny skarb. Wysunęła dłoń przed siebie, otwierając zamknięte palce dopiero, gdy znalazła się na wyciągniecie jego ręki.


Ostatnio zmieniony przez Anastasia Bott dnia 31.07.19 23:10, w całości zmieniany 1 raz
Anastasia Bott
Anastasia Bott
Zawód : Stażystka w św. Mungu
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6429-anastasia-bott#165311 https://www.morsmordre.net/t6497-to-tylko-parapet-u-any#165756 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6499-skrytka-bankowa-nr-1623#196700 https://www.morsmordre.net/t6495-anastasia-bott#165751
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]31.07.19 20:24
Nie spodziewałem się z jej strony takiego pytania. Poczułem się nieswojo, bo kilkukrotnie miewałem koszmary z Anastazją w roli głównej, w tym ten jeden, którego chyba nigdy nie zapomnę. Nasza rozmowa niczego mi nie wyjaśniała, wręcz przeciwnie, zdawała się wszystko coraz bardziej komplikować. Ilość informacji zaczynała mnie przytłaczać, ale co mogła na to powiedzieć Anastazja? Jeżeli faktycznie straciła pamięć, powrót do Wielkiej Brytanii musiał być dla niej niezwykle trudny. A ja tylko jeszcze bardziej go skomplikowałem, bo zamiast spokojnie jej wysłuchać, rzuciłem się na nią już w progu. - Tak - odpowiedziałem więc krótko, zupełnie nie w moim stylu, ale nie chciałem jej opowiadać o tych strasznych rzeczach, które z niewiadomych przyczyn pojawiły się w mojej głowie. Nie wiem co bym zrobił gdyby mój koszmarny sen miał okazać się prawdą – zapewne zostawiłbym Anastazję, tak jak ona zostawiła mnie. Czy w takim razie to był jej powód...? Chciałbym tak myśleć, ale jeszcze nie do końca zrozumiałem co się tak naprawdę stało. Może nigdy nie zrozumiem. Chociaż najbardziej zabolało mnie to, co po chwili zrobiła. Obserwowałem zdziwiony jak zdejmuje z palca pierścionek, który niegdyś tak długo wybierałem i jeszcze dłużej nosiłem w kieszeni. Przez chwilę nie byłem w stanie się odezwać, wcale nie chciałem, żeby to robiła. Nie wiem co sobie wyobrażałem, że mimo wszystko uda nam się stworzyć szczęśliwą rodzinę? Ona wyglądała na całkiem inną osobę, ja również się zmieniłem przez ten czas, nie wspominając już o Frances, na myśl której poczułem się jeszcze gorzej. - Tak, oczywiście, jasne - wydukałem, odbierając od niej pierścionek. Odruchowo pochyliłem się nad nim, chcąc sobie przypomnieć jak dokładnie wyglądał i co miał wygrawerowane w środku. Zacisnąłem usta w wąską linię – gdybym nie był tak zdezorientowany, zapewne bym się teraz rozpłakał. - To znaczy... - no właśnie, co to znaczy? Że wszystko między nami definitywnie skończone? Głupio mi było chociażby sugerować, że tak wcale nie musi być. Odchrząknąłem, próbując pozbyć się niekomfortowej guli w gardle, wrzucając pierścionek do kieszonki w koszuli. Przy sercu, co za ironia. - Naprawdę cieszę się, że wróciłaś. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy - powiedziałem zamiast tego co kłębiło się w mojej głowie. - Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy, jakiejkolwiek, zawsze możesz na mnie liczyć. Proszę, pamiętaj o tym - dodałem, wyciągając w jej kierunku dłoń. Chciałem, żeby wiedziała, że wciąż ma wokół siebie pomocnych ludzi, którzy o niej nie zapomnieli. Czułem, że już nic między nami nie będzie, ale wiedziałem też, że Anastazja nigdy nie będzie mi obojętna.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 2 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]31.07.19 23:35
Niezręczność, powinna być wpisana w jej powrót na dobre. jej ostatnie spotkania przepełnione były niedopowiedzeniami i kłopotliwą po obu stronach emocją. W tej najintensywniejszej formie spotykała się po raz trzeci i momentami czuła się, jak bohaterka mugolskiego filmu. Mówiła sobie, że znajdowanie się na granicy tylko ja umocni, a jeśli pokona granice, będzie tylko lepiej. A jednak - nie było. A rozmowa z Floreanem była tego wybitnym przykładem, kładąc na jej sercu ciężar o wiele większy niż przypuszczała. Na próbę odrzucenia wspomnień, czy tez wycofania się, było zdecydowanie za późno, ale - czy tego na pewno chciała? Wróciła do Anglii własnie po to, by skonfrontować się z wołającą ja przeszłością. Pozostało więc przyjąć wszystko, co zgotował jej los.
nie zdawał sobie sprawy, jakie znaczenie ma pytanie, które zadała. Podsunięte intuicyjnie, tym co sama znała. Krótka, niemal zdawkowa odpowiedź, zadziała jak elektryczny impuls, wyrywający ją z płynnej fali uczuć. Tak. I chociaż nie umiała odczytać z oczu mężczyzny prawdy, nie mogła pozbyć się wrażenia, że było ważne. Nie pociągnęła tematu. Zawiesiła spojrzenie na oczach Floreana, od nowa próbując samej odkryć kłębiącą się tam tajemnicę. Bezskutecznie. I równie bezskutecznie, próbowała samej uciec od objęć źrenic, w których zaczęła się gubić. Nie odwróciła głowy. Jedynym wyjściem, było przymkniecie powiek i skupienie się na czynności, którą w spowolnieniu wykonywała. Pierścionek.
Coś bolesnego zakołatało się, gdy przyjął krążek, chowając w kieszonce na piersi. Zaplotła palce ze sobą, chwytając ledwie muśniecie, gdy ręka mężczyzny sięgnęła po drobną biżuterie. Bolało.
Uśmiechnęła się blado, nie mając już siły, by odpowiadać na kierowane ku niej słowa. łzy cisnęły jej się do oczu, ale tym razem zapanowała nad zdradliwa emocją. Chciała spotkać się z nią sama, później, pozbawiona obserwujących ja oczu. Pozbawiona ciężaru, który giął jej kolana. Wiedziała, ze to minie. Wiedziała też, że nie mogła bez końca trwać we wspomnieniach, w których pozostawał także Florean - Dziękuję - odpowiedział w końcu dużo łagodniej, niż do tej pory, bez drżenia, które wcześniej naznaczało jej głos. miała prawo do słabości. Oboje mieli. I mimo budzącej się w jej sercu, zapomnianej zadry, pozwoliła ukryć własną dłoń w ręku mężczyzny, rezygnując z nagłej potrzeby znalezienia się w jego ramionach. Rozchyliła i zamknęła wargi, ostatecznie, z niechęcią odejmując palce z ciepła, które otrzymała - Pójdę już - nawet jeśli nie chciała tego zrobić, a w piersi zatrzepotało serce, które kiedyś mu oddała. Teraz, było już za późno, nawet jeśli zapomniała je zabrać z powrotem.

| zt x2 Sad
Anastasia Bott
Anastasia Bott
Zawód : Stażystka w św. Mungu
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6429-anastasia-bott#165311 https://www.morsmordre.net/t6497-to-tylko-parapet-u-any#165756 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6499-skrytka-bankowa-nr-1623#196700 https://www.morsmordre.net/t6495-anastasia-bott#165751

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Stoliki wewnątrz lokalu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach