Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki wewnątrz lokalu
AutorWiadomość
Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]02.08.16 0:13
First topic message reminder :

Stoliki wewnątrz lokalu

-
W lodziarni mieszczą się zaledwie dwa stoliki, które ustawiono w taki sposób, by zapewnić klientom jak najwięcej prywatności - gdyby dodać tu kolejne miejsca, bez wcześniejszego powiększenia sali, z pewnością wnętrze znacząco straciłoby w oczach gości. Ściany ozdobione pięknymi malunkami tworzą miłą atmosferę, a wygodne krzesła zachęcają do dłuższego odpoczynku. Widać stąd uwijających się za ladą właścicieli, z którymi zawsze można zamienić kilka słów, gdy akurat nie są zajęci obsługiwaniem kolejki ustawiającej się po drugiej stronie drzwi.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:34, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]04.08.19 13:53
[4.01]

Od czasu ataku minął mniej więcej tydzień. Przez cały ten czas na miejscu zniszczonego budynku nie zmieniło się zbyt wiele. Magiczne służby odgrodziły to miejsce, aby upewnić się, że nikt niepowołany nie będzie próbował wchodzić do środka - bo chociaż budynek został zabezpieczony tak, aby było pewne, że nie zawali się lada moment ludziom na głowy, przebywanie w środku nadal nie należało do najbezpieczniejszych zajęć. A także najprzyjemniejszych.
Florence zmierzała w tym kierunku z bardzo ciężkim sercem. Zawsze pokonywała tę trasę gdy zmierzała do domu - odpocząć, wracając z zakupów, z odwiedzin u któregoś z przyjaciół. Spacer po Pokątnej zawsze oznaczał powrót do mieszkania, do ostoi, miejsca, które razem z Floreanem uczynili swoim. Po utracie obojga rodziców, rodzeństwo potrzebowało nowego punktu zaczepienia, i to nim właśnie stała się lodziarnia oraz mieszkanie nad nią. Dziś ten punkt zaczepienia, kotwica, która pozwalała Florence z podniesionym czołem przeciwstawiać się trudom dnia codziennego i tym wszystkim tragicznym wiadomościom ze świata, nie istniała. Ostały się zgliszcza, zmasakrowany budynek, który wyglądał przypominał jej gigantyczne zwierzę z wyprutymi wnętrznościami. Śnieg przykrył już część szczątków, desek i cegieł, które w trakcie wybuchu zostały wyrzucone na ulicę i uparcie próbował zakryć te, które nadal wystawały ponad białą, puchatą warstwę. Wchodząc do środka lokalu przez dziurę w ścianie, Florence musiała bardzo ostrożnie manewrować i wbijać wzrok w ziemię, aby nie upaść.
Nawet ze świadomością, że lodziarnię da się dobudować, a jej brat poczynił już ku temu pierwsze przygotowania, ciężko było Florence patrzeć na zdewastowany budynek, który przez ostatnie lata był centrum jej świata. Tylu przyjaciół zaoferowało się z pomocą, że Florence była pewna, że najpóźniej pod koniec lutego, a może nawet już przy końcu stycznia znów będą mogli się tu wprowadzić. I zaraz potem obłożyć całą okolicę jakimiś zaklęciami ochronnymi. Florence nawet sama się o to postara, jeśli będzie musiała.
Gdy Florence otarła już łzy, stojąc przed zdewastowaną budowlą, powoli weszła do środka. Aby rozpocząć odbudowę, najpierw należało uprzątnąć lodziarnię - w jej wnętrzu wciąż zostało mnóstwo przedmiotów, które uchowały się przed wybuchem. Nie chciała ich stracić. Florence miała zamiar sprawić, by przebudowana lodziarnia Fortescue była jeszcze piękniejsza, jeszcze wspanialsza. Nie miała być jednak całkowicie nowa - te rzeczy, które były w dobrym stanie na pewno zostaną wykorzystane ponownie. Po części ze względów finansowych, ale także jako pamiątki po pierwszym, oryginalnym lokalu.
Za ladą znalazła mnóstwo szkła. Nic dziwnego, w wyniku wybuchu niemal wszystkie naczynia roztrzaskały się na małe kawałeczki. Znalazła tylko dwa całe pucharki, uchowały się wciśnięte w jakiś kąt. Prawie każde krzesło i stolik także zostały zdewastowane, Florence musiała bardzo uważać na to, gdzie stąpa - pośród gruzu i kurzu pełno było także odłamków drewna. Krótkie reparo (Merlinowi dzięki za ustąpienie anomalii) dało jednak radę uratować trzy stoliki. Florence niemal uśmiechnęła się na ten widok. Z każdym przedmiotem, który udawało jej się uratować, kobieta odzyskiwała odrobinę więcej optymizmu i nadziei, że to wszystko faktycznie da się odbudować.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 3 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]05.08.19 13:50
Takie powroty nigdy nie należały do łatwych. Ten też nie należał – i to nie dlatego, że wciąż trzymały się go resztki paskudnego przeziębienia, ani nawet nie ze względu na ból, co prawda przytępiony, ale nadal promieniujący z rozlanego na plecach stłuczenia. Szarpiący go fantomowo za zakończenia nerwowe, gdy zatrzymywał się przed potężną wyrwą w ziemi, wydartą przez celnie rzucone w jego kierunku Orcumiano. Dzisiaj przysypaną świeżym śniegiem i dla bezpieczeństwa otoczoną prowizorycznym ogrodzeniem, wyglądającą prawie niewinnie – choć spodziewał się, że gdyby odgarnąć biały puch, to na zmrożonym błocie na dnie szczeliny bez problemu dałoby się dostrzec skrzepnięte już ślady jego własnej krwi.
Wzdrygnął się, odchodząc kawałek dalej i z kieszeni płaszcza (nowego – stary wciąż musiał znajdować się w posiadaniu Floreana, zniszczony salwą ostrego jak żyletki gradu) wyciągnął paczkę papierosów i zwyczajną, mugolską zapalniczkę. Anomalie co prawda się skończyły, ale stare przyzwyczajenia trudno było wykorzenić – więc mimo że odpalanie papierosa różdżką nie groziło już przypadkowym oderwaniem sobie głowy, nie zdecydował się na rzucenie prostego zaklęcia. Ostatnie miesiące musiały go tego nauczyć: że nie mógł i nie powinien brać magii za pewnik, że niczego nie należało w ten sposób traktować. Może tego potrzebował – docenienia tego, co miał, żeby przestać skupiać się na tym, co bezpowrotnie mu odebrano.
Zaciągnął się dymem, opierając się o mur po drugiej stronie ulicy i przez moment po prostu przyglądając się frontowej ścianie zniszczonej kamienicy. Wyglądała gorzej niż zapamiętał, być może dlatego, że po raz pierwszy oglądał ją za dnia; gdy spoglądał na puste oczodoły szklanych witryn po raz ostatni, skrywały się za ścianą półmroku, oświetlane jedynie przecinającymi niebo błyskawicami. Dzisiaj jedynym, co okrywało osmalone mury i nagie gruzy, był śnieg; nawet on nie był w stanie jednak załagodzić okrutnego krajobrazu, wyrzeźbionego chaotycznym działaniem wybuchowej mikstury.
Nie był pewien, po co właściwie tutaj przyszedł. Nie patrzeć – nie potrzebował powoływać do życia świeżych wspomnień, żyły w jego umyśle wystarczająco wyraźnie – ale nie miał przygotowanego konkretnego scenariusza, według którego chciał rozegrać dzisiejszy poranek. Właściwie im dłużej przyglądał się gruzowisku, tym bardziej był przekonany, że postąpił po prostu głupio; dlaczego zakładał, że spotka Floreana na miejscu? Przeniósł spojrzenie wyżej, na wybite okna ponad lokalem, dopiero teraz dochodząc do oczywistego wniosku, że dotychczasowi mieszkańcy musieli je opuścić, obawiając się pozostawania w budynku, którego konstrukcji daleko było do stabilności. Zastanawiał się, czy zrobiłby to samo – i, co najważniejsze, gdzie właściwie by poszedł, gdyby Rycerze Walpurgii zaatakowali jego dom; czy miałby siłę po raz kolejny budować wszystko od początku?
Odkaszlnął cicho, decydując ostatecznie, że nic tu po nim – kiedy jego uwagę zwrócił ruch wewnątrz lokalu. Zmarszczył brwi, odrzucając niedopałek w śnieg, i robiąc kilka kroków do przodu. Miał rację, w środku rzeczywiście znajdowała się kobieta (musiał przegapić moment, w którym tam weszła), a chociaż w chwili, w której zawiesił na niej spojrzenie, trzymała akurat w dłoniach dwa kryształowe pucharki, to raczej nie wyglądała mu na złodziejkę. Zwłaszcza, gdy po chwili z jej różdżki pomknęły promienie zaklęć, przywracając do stanu względnej używalności kolejne stoliki.
Poszedł jeszcze bliżej, ostrożnie lawirując między rozsypanymi przed lokalem, kamiennymi odłamkami, i zatrzymując się tuż przed rozbitą witryną. – Przepraszam? – odezwał się głośno, zaznaczając tym samym swoją obecność; nie chciał jej wystraszyć ani zaskoczyć. Nachylił się nieco do przodu. – Nazywam się Percival Blake, szukałem… Chciałem porozmawiać z właścicielami tego miejsca. – Wydawało mu się, że gdzieś ją już wcześniej spotkał. Nie był w stanie przypomnieć sobie imienia, ani określić dokładnie daty ani okoliczności – ale mógłby przysiąc, że nie widział jej twarzy po raz pierwszy.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]16.08.19 12:29
To zdecydowanie jej pomagało. Tak samo jak poprzednim razem, gdy Florence przechodziła trudny okres, tak samo i teraz. Skoncentrowanie myśli na czymś tak przyziemnym jak sprzątanie było całkiem dobrą metodą na oderwanie myśli od nieprzyjemnych wspomnień i od przytłaczającego poczucia beznadziei. Poprzednim razem, gdy przeżywała śmierć rodziców, skupiała się na gotowaniu... które z resztą doprowadziło do powstania całego tego lodowego biznesu. Gdy już Florka wpadała w wir prostych czynności, przez kilka chwil mogło się zdawać, że niemal całkiem podniosła się już z traumy i wszystko wróciło do normy. Dziś mogła na jakiś czas niemal zapomnieć, że te ruiny były kiedyś jej kolorową lodziarnią. Na dłuższą metę nie rozwiązywało to problemu, ale pomagało przetrwać każdy kolejny nadchodzący dzień.
Pomimo swoich starań i dobrych intencji, Blake i tak ją wystraszył. W całości skupiona na swoim zadaniu Florence niemal zupełnie zamknęła się na bodźce z otoczenia, nie zauważała nawet kątem oka znikomego ruchu na ulicy. To dlatego głośne i wyraźne słowa, które padły w jej kierunku, sprawiły, że kobieta drgnęła gwałtownie, a jej serce przyspieszyło nagle tempa, jakby szykując się do gwałtownej ucieczki. Z pewnością była to reakcja przesadzona, ale nie można jej było za to winić - nerwy miała dosłownie w strzępach. Odwróciła się powoli w stronę witryny, nadal z pewną obawą. Każda obca osoba wywoływała w niej niepokój i dopiero teraz Florence zdała sobie sprawę jak głupio zrobiła, przychodząc tutaj samej. Jej myśli zaczęły więc galopować w coraz dziwniejsze rejony. A co jeśli po Pokątnej kręcili się nadal ci, którzy wysadzili lodziarnię? Jeśli jeden z nich stał teraz przed nią? To dlatego szukał właścicieli? Wypowiedziane głośno nazwisko było przez nią kojarzone, Florean także wspominał jej przecież kto stanął w obronie lokalu, ale Florence nie była już właściwie niczego pewna.
Kobieta wzięła dwa głębsze wdechy, próbując odrobinę się uspokoić. Nie dało się nie zauważyć, że od czasu ataku była mocno podminowana, skłonna do panikowania i pozbawiona optymizmu. Stała więc przez chwilę, wpatrując się w twarz, którą chyba już gdzieś widziała, wciąż zaciskając kurczowo rękę na różdżce, którą jeszcze chwilę temu naprawiała stoliki. Przełknęła cicho ślinę, mierząc mężczyznę spojrzeniem.
- Ja jestem właścicielką. W czym mogę pomóc? - wiele wysiłku ją kosztowało, by głos jej nie zadrżał. Miała tylko szczerą nadzieję, że tymi słowami nie ściągnie na siebie zaraz kilku zaklęć zamachowca, który przyszedł na miejsce zbrodni by dokończyć dzieła.
I gdzie ona już widziała tę twarz?


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 3 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]05.09.19 20:02
Rozpoznawał aż za dobrze tę reakcję: gwałtowne drgnięcie, spięcie mięśni, ściągnięcie ramion, palce zaciśnięte na różdżce; czujność w spojrzeniu, ostrożność ruchów – jak wiele razy sam zachowywał się podobnie, w ciągu tych długich miesięcy po obfitującym w wydarzenia powrocie z Salisbury, za każdym razem, gdy tylko zdarzyło mu się opuścić dom? Uniósł instynktownie dłonie, zatrzymując je na poziomie klatki piersiowej, w geście, który jednoznacznie miał pokazywać, że nie miał złych zamiarów – oraz że w palcach nie zaciskał różdżki, gotowej w każdej chwili dokończyć dzieła oprawców z grudniowej nocy i zrównać lodziarnię z ziemią. Spojrzał na kobietę przepraszająco, cierpliwie czekając, aż uspokoi się na tyle, by odpowiedzieć; gdy potwierdziła jego przypuszczenia, uśmiechnął się lekko. – Właściwie to miałem nadzieję, że ja mogę – odpowiedział spokojnie, nie decydując się jeszcze jednak na przekroczenie progów lokalu. Nie chciał bez pozwolenia naruszać jej przestrzeni, zwłaszcza, że wciąż zdawała się niepewna jego intencji – i właściwie trudno było się temu dziwić. – Proszę mi wybaczyć, nie chciałem pani wystraszyć – zaznaczył, dopiero teraz decydując się na powolne opuszczenie ramion. Nie sięgał jednak po różdżkę, nie rzucał porządkujących zaklęć; niechciana pomoc miała w zwyczaju robić więcej szkód niż pożytku, a w obecnej sytuacji było więcej niż pewne, że stojąca naprzeciwko niego czarownica potraktowałaby taki manewr jako próbę ataku. Nie potrzebował tego typu nieporozumień – żadne z nich tego nie potrzebowało. – Byłem tutaj… tamtego wieczoru – wyjaśnił nieco niepewnie, bo dezorientacja malująca się na kobiecej twarzy kazała mu przypuszczać, że nie połączyła jeszcze faktów; być może Florean nie wymienił jego nazwiska, a ona sama nie czytywała już Proroka Codziennego – odkąd gazeta oficjalnie została uznana za nielegalną, zaopatrywanie się w kolejne wydania stanowiło ryzyko samo w sobie. – Starałem się powstrzymać ludzi, którzy was zaatakowali. Później razem z Floreanem trafiliśmy do Tower. – Nie był pewien, czy miała wystarczająco powodów, by mu uwierzyć, a w miarę, jak mijały kolejne minuty, przestał być również pewny, czy przyjście tutaj w ogóle było dobrym pomysłem – być może powinien był najpierw pozwolić ranom się zasklepić, zamiast rozdrapywać je na nowo dobrymi intencjami? Koniec końców nie był przyjacielem rodziny, a żadne z właścicieli lodziarni nie znało go na tyle, by tak po prostu mu zaufać; nie teraz – nie, gdy ich świat bezpowrotnie pochłaniała wojna, zmuszając ich wszystkich do szukania nieszczerości nawet wśród najbliższych.
Mimo wszystko nie byłby sobą, gdyby przynajmniej nie spróbował. Nie dlatego, że czuł się winny – choć poczucie, że mógł zrobić więcej nie opuszczało go od tamtej chwili, wywołując nieprzyjemny ścisk w żołądku i zmuszając go do odtwarzania kolejnych punktów feralnego wieczoru raz po raz we własnej głowie, nieskończenie wiele razy cofając wspomnienie do samego początku – ale dlatego, że wiedział, jak czuł się ktoś, komu nagle wydzierano spod stóp cały dający poczucie bezpieczeństwa grunt. Odchrząknął cicho. – Mógłbym?.. – zapytał, pozostawiając niedokończone pytanie zawieszone w powietrzu i wskazując głową na wnętrze lokalu. Wejść, chciał w pierwszej chwili powiedzieć, ale w jego umyśle tłoczyło się znacznie więcej pasujących słów; pomóc również znajdowało się w czołówce, zaraz obok smakującego gorzko naprawić kolejny błąd; przełknął jednak je wszystkie, posyłając w stronę czarownicy pytające spojrzenie – i starając się ignorować znajomy już, trącący goryczą posmak, rozchodzący się na języku.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]02.10.19 21:07
- Nie bardzo rozumiem... - Florence spojrzała na mężczyznę wcale nie mniej podejrzliwie i lękliwie. Ostatnie czego się spodziewała, to pomoc od kogoś nieznajomego. W kontekście sytuacji w której się znajdywali, podobne słowa brzmiały raczej złowróżbnie i uspokajające gesty mężczyzny w niczym tu nie pomagały. Czego więc dotyczyć miała ta oferta pomocy? Choć z początku Florence próbowała wypierać podobne myśli z głowy, dziś już nie mogła nie zauważać, że w dużej mierze ludzie woleli się zajmować raczej własnymi sprawami. Nawet większość mieszkańców Pokątnej wolała odwracać wzrok, zamiast pomóc swoim sąsiadom, którzy zmuszeni byli opuścić lokal. Próbowała ich usprawiedliwiać, tłumaczyć ich zachowanie strachem - to oczywiste, że w sercach właścicieli wszystkich sklepów zrodziła się obawa, że ich przybytki może spotkać taki sam los jak lodziarnię lub cukiernię.
- Och. - tylko tyle wyrwało się z jej ust. Odruchowo uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Poczuła się trochę głupio - szczególnie zważywszy na wszystkie swoje obawy oraz niewypowiedziane podejrzenia, o które już zdążyła go posądzić w myślach. Ale jeśli rzeczywiście był tym, za kogo się podawał, Florence zrozumiała, że nie musi się go obawiać. Mimowolnie napięte mięśnie zdołały się trochę rozluźnić, postawa stała się swobodniejsza. Jak rozumiała, miała wobec stojącego przed nią mężczyzny pewien dług wdzięczności. - Przepraszam, ja tylko... - zaczęła, chcąc się jakoś wytłumaczyć ze swojej podejrzliwej, obronnej postawy. Poczuła się trochę głupio. Z resztą, kogo ona próbowała oszukać. Jej zdolności do uroków były raczej przeciętne. Pewnie tylko by połaskotała kogoś, kto postanowiłby ją naprawdę zaatakować.
Gdy z jego ust padło zapytanie o przyzwolenie, Florence wykonała dość nieskoordynowany ruch ręką. Jej odpowiedź była więc równie niejednoznaczna co prawdziwe znaczenie jego pytania. Po chwili chyba sama zdała sobie z tego sprawę, bo dodała cicho "proszę" - zupełnie, jakby zapraszała go do mieszkania, nie do niemal całkowicie zrujnowanego lokalu gastronomicznego.
- Jestem zatem winna panu podziękowanie - odezwała się po chwili. Bardzo chciałaby, aby jej głos zabrzmiał choć odrobinę pewniej. Nie mogła przecież wyjść na kogoś niewdzięcznego. Z jakiegoś powodu jednak ciężko jej było utrzymać z mężczyzną bezpośredni kontakt wzrokowy. Chyba po prostu czuła się zbyt przytłoczona i wyczerpana całą tą sytuacją. - Naprawdę doceniam pańską pomoc. Zapewne gdyby nie pana działania, z budynku zostałoby dużo mniej - już pomijając sam fakt, że jej brat mógłby skończyć dużo gorzej, niż tylko zamknięty na jedną noc w Tower. Florean opowiedział jej co nieco, gdy już wrócił z aresztu. Nie za dużo, wiedziała że nie chciał jej zdradzić wszystkich szczegółów. Prawdopodobnie po to, by jej nie straszyć. - Ale, jeśli wolno mi spytać... po co właściwie pan tu przyszedł? - zadała jeszcze jedno pytanie, nie do końca rozumiejąc co było powodem jego obecności tutaj.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 3 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]10.11.19 16:41
Być może to mimo wszystko nie był najlepszy pomysł – to była pierwsza myśl, która uderzyła go gdzieś w tył czaszki, kiedy słuchał przesączającej się przez głoski niepewności i przyglądał się niesłabnącej wcale ostrożności gestów. Nie dziwił jej się: to nie był dobry czas na zawieranie nowych znajomości, na próby zdobycia zaufania, na niezapowiedziane wizyty obcych. To w ogóle nie był dobry czas; czarodziejski świat, ten, który znali, zdawał się chwiać w swoich posadach, a chociaż anomalie wreszcie go opuściły, trudno było oprzeć się wrażeniu, że była to jedynie cisza przed kolejną burzą, być może jeszcze straszniejszą; być może taką, której nie miało być im dane przetrwać.
Już prawie podjął decyzję o wycofaniu się z powrotem na ulicę, kiedy coś w spojrzeniu kobiety zdawało się zmienić, a w spiętych rysach błysnęło zrozumienie. Uśmiechnął się lekko, by zaraz potem pokręcić jednak głową w reakcji na padające z jej ust słowa przeprosin. Uniósł w górę otwartą dłoń, jakby chciał zatrzymać wyrazy, nim przetną powietrze. – Przeprosiny nie są konieczne, to ja przepraszam, że naruszyłem pani spokój, pani Fortescue – powiedział spokojnie, choć w jego głosie dało się słyszeć wyraźne zawahanie, koncentrujące się szczególnie na nazwisku. Brzmiącym bardziej jak pytanie; nie był pewien, czy stojąca przed nim czarownica rzeczywiście je nosiła, czy gdzieś w międzyczasie zmieniła je na inne – zwracając się do niej zgadywał, swoje przypuszczenia bazując głównie na jej wcześniejszym zapewnieniu, że była
właścicielką lodziarni.
Niejednoznaczny ruch dłonią niezbyt jasno odpowiedział na jego pytanie – nie był pewien, czy kobieta zaprasza go do środka, czy wprost przeciwnie, pogania go, by się oddalił – ale następujące po nim ciche przyzwolenie nie pozostawiało już pola na mylną interpretację. Skinął głową w podziękowaniu, następnie ostrożnie przestępując przez zasypane odłamkami wejście; pamiętał, jak przez wybitą szybę przelatywały kolejne zaklęcia, jednak wtedy, w nocy, nie był w stanie w pełni ocenić skali spowodowanych przez nie zniszczeń. Wyciągnął różdżkę, w pierwszym odruchu chcąc usunąć z podłogi potrzaskane szkło; wiedział doskonale, jak bolało niefortunne nadepnięcie na ostry odłamek. – Żałuję, że nie zdołałem zrobić więcej – odparł, unosząc na nią spojrzenie. W ostatnich dniach zastanawiał się nad tym niejednokrotnie: czy gdyby zareagował od razu, zamiast czekać aż zakapturzeni czarodzieje wykonają pierwszy ruch, zdołałby powstrzymać ich przed wysadzeniem budynku? A może tylko pogorszyłby sprawę? Odtwarzał feralny wieczór we własnej głowie dziesiątki razy, raz po raz zmieniając w scenariuszu kolejne elementy, aż koniec końców nie był już pewien, co było prawdą. Machnął różdżką raz jeszcze, składając w całość potrzaskany stolik.
Z zamyślenia wyrwało go pytanie, któremu początkowo odpowiedziała jedynie cisza – i gdyby nie to, że Percival na kilka długich sekund zamarł w bezruchu, Florence mogłaby pomyśleć, że wcale jej nie usłyszał. – Nie jestem pewien – odpowiedział w końcu, decydując się na szczerość. Westchnął cicho, skupiając się na przesunięcie zaklęciem naprawionego mebla na bok, by oddzielić go od reszty, która wciąż wymagała użycia magii. – To był trudny wieczór dla nas wszystkich. – Rodzeństwo Fortescue straciło lokal, ale on sam również niebezpiecznie blisko otarł się o utratę życia; a chociaż chciałby wierzyć, że starcie z Rycerzami spłynęło po nim jak po mokrym psidwaku, to prawda była zupełnie inna i odsłoniła przed nim fakt pozornie oczywisty: jego wróg był prawdziwy. I nie będzie wahał się przed rzucaniem w jego stronę zaklęć. – Trochę liczyłem też na to, że spotkam Floreana. Zdaje się, że wciąż ma mój płaszcz – dodał po chwili, choć była to kiepska wymówka: płaszcz, pocięty ostrymi odłamkami gradu i podarty w trakcie upadku w dół po Orcumiano, nie nadawał się już praktycznie do niczego, i prawdę mówiąc, wcale nie liczył na jego zwrot. – A później zobaczyłem panią w środku i pomyślałem, że zaoferuję pomóc. Reparo. – Skierował różdżkę na pozbawione nogi krzesło, po czym przyglądał się przez moment, jak ponownie składa się w całość. Żałował, że nie wszystko dało się naprawić tak łatwo.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stoliki wewnątrz lokalu [odnośnik]14.01.21 22:04
Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki wewnątrz lokalu - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Stoliki wewnątrz lokalu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach