Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]10.03.12 23:00
First topic message reminder :

Sala główna

★★
Wnętrze karczmy jest brudne, zaniedbane i zapuszczone, chłodne i odpychające, jeżące włos na głowie nowoprzybyłych. Zwykle też, co ważniejsze, jej wnętrze jest puste, dzięki czemu załatwianie interesów staje się odrobinę łatwiejsze i mniej ryzykowne. Handel kradzionymi przedmiotami, truciznami, alkoholem nieznanego pochodzenia, szmuglowanymi zza granicy miotłami, diablim zielem przemycanym z Bułgarii, czy ciałem – wszystko uchodzi tutaj na sucho, gdyż bywalców obowiązuje niepisany pakt milczenia. Przysięga zachowania dla siebie wszystkiego, co zostało zobaczone, wszystkiego, co zostało powiedziane.
W głównej części lokalu znajduje się kilkanaście ław i stolików, wszystkie podniszczone, pozalewane steryną. Jest tam też oczywiście kontuar, przy którym stacjonuje barman, nie został on jednak ulokowany tuż przy głównym wejściu do Mantykory, a kawałek dalej, skąd pracownicy mają dobry widok na to, kto wchodzi, a kto wychodzi. Nieopodal znajdują się dwie pary drzwi – jedna prowadząca na niewielki korytarz z przejściem do gabinetu i piwnicy, druga – na zaplecze, gdzie krzątają się zatrudnione dziewczyny. W kącie widać też schody, które prowadzą na piętro, ku nielicznym pokojom, w których zdesperowani klienci mogą się przespać lub zaznać uciech cielesnych.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]07.12.20 8:35
Wzniósł oczy ku powale, jak gdyby wznosił modły do nieistniejącego bóstwa. Czy wziąłby za to zapłatę? Oczywiście, że nie. Zależało mu na tym, by Macnair potrafił obronić się i bez różdżki. Nie tylko z powodu łączącej ich relacji, wbrew pozorom na swój sposób zażyłej, ale i ze względu na przynależność do Rycerzy Walpurgii. Kto wie, kiedy znów zostaną zaskoczeni, przeciwnik postanowi wyciszyć magię – i zostawić ich jedynie z siłą mięśni. – Pozostawię to bez komentarza – burknął w końcu, odnajdując wzrokiem obitą twarz druha, wykrzywiając usta w bardziej typowym dla siebie grymasie. Po uśmiechu nie pozostał nawet ślad. Kątem oka obserwował utyskujących przy pobliskiej ławie klientów, wyglądało jednak na to, że dziewczyny dadzą sobie radę, nie zamierzał interweniować.
Odchrząknął cicho, unosząc szklaneczkę do ust, ostentacyjnie mocząc usta we wciąż znajdującym się w niej alkoholu. – On ma jedenaście lat, Drew. Wolałbym, żeby z piciem trochę poczekał – odpowiedział cierpko. Miał wobec niego wielkie plany. Jak i on został naznaczony przez ojca do przejęcia dowodzenia na rodzinnej łajbie, tak i on planował uczynić ze swym pierworodnym. Już teraz czasem zabierał go na pokład, dawał mu dobry przykład. Prawdziwa nauka miała się dopiero zacząć, gdy przetrwa swój pierwszy rok w Durmstrangu. Podchwycił wzrok Macnaira, po czym pokiwał krótko, w zamyśleniu, głową. – Tak, taki jest plan, o ile nikt mi jej wcześniej nie spali czy nie wysadzi – mruknął; zdawał sobie sprawę, że w końcu znajdzie się na świeczniku, może nawet prędzej niż później, jeśli ich plan pozbycia się Picharda wypali.
Nieznacznie podniósł się z miejsca, by wolną dłonią sięgnąć w stronę tego pustego łba Śmierciożercy, spróbować strzelić go – lekko – w potylicę. Żarty, jasne, nic więcej. Mimo to wolałby nie wyobrażać sobie ich dwójki w takiej sytuacji, w salonie, jadalni, gdziekolwiek. Wystarczy. Niech się lepiej skupią na Belvinie, tancerkach, czymkolwiek miłym. Nie był nawet świadomy, że imię syna jest dla Macnaira znajome, nie przypominał sobie teraz żadnego innego Cilliana. Wtedy też zamarł przelotnie w bezruchu, gdy usłyszał westchnięcie, dostrzegł dłoń wędrującą w stronę żeber. Dopóki jednak Drew nie wołał pomocy, nie miał zamiaru traktować go jak jajka. – No dobra, skoro nie chcesz przyśpieszać biegu wydarzeń, to nie będę ci z tym pomagać. – Wzruszył ramionami, nie do końca rozumiejąc, co łączyło uzdrowicielkę z siedzącym przed nim zaklinaczem. Najwidoczniej musiał jednak poczekać dłużej, by móc cokolwiek zaobserwować lub wyciągnąć od szczodrze wlewającego w siebie alkohol Drew.
Odchrząknął cicho, zdziwiony aż takim zainteresowaniem rozmówcy. Do tej pory wprawnie unikał tematu kobiet, czy raczej tej jednej kobiety, z którą dość nieoczekiwanie odnowił kontakt, a teraz widywał się regularnie, i to nie tylko w celach… rozrywkowych. Była jedną z nich, Rycerzy Walpurgii, ba, była jedną ze Śmierciożerców, najbardziej zaufanych sług Czarnego Pana. Ich losy przeplatały się na wielu różnych płaszczyznach, jednak najwidoczniej do tej pory dość dobrze kryli się ze swą relacją. – Rookwood – odpowiedział bez owijania w bawełnę, z pewną dozą irytacji, rozeźlony wyczekiwaniem, uważnym spojrzeniem druha. – Tylko zachowaj to dla siebie – dodał jeszcze, choć było to zbędne, nie miał Drew za plotkarę. Mimo to nie chciał sprawdzać, co Sigrun myślała na temat dzielenia się ich małym sekretem z innymi, z kolei Macnair lubił sobie żartować. Z różnych rzeczy. – Oho, to kamień z serca. Ale na pokaz i tak moglibyśmy iść – zakończył, znów wznosząc szklaneczkę do ust, racząc się darmowym alkoholem. Łudził się, że w ten sposób uśpi czujność towarzysza; może i czuł się lżej, teraz już Drew znał prawdę, wolałby jednak uniknąć lawiny kolejnych przytyków, teraz kierowanych nie tylko pod adresem żony, ale i kochanki.

| 2xzt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]20.01.21 15:25
16 września

List od Caelana tylko potwierdził przypuszczenia szatyna, który z impetem odrzucił pergamin i otulił szklaneczkę palcami, by opróżnić pozostałą zawartość. Benajmin zgrywał oddanego pracownika, rzekomo załatwiał wiele dostaw i ściągał im z głów sporą ilość biznesowych tematów, lecz finalnie okazało się, że rzeczywiście dawali się oszukiwać. Wykiwał ich jak małe dzieci, które zaślepione ilością własnych spraw nie brali pod uwagę możliwości podobnej przebiegłości mieszanej ze zwykłym idiotyzmem. Doskonale wiedział z kim miał do czynienia, rozumiał dzięki komu miał czym nakarmić rozwydrzone dzieciaki, a mimo to ogarnęło go pragnienie posiadania czegoś więcej – zwykła chciwość zamydliła oczy. W tych czasach ciężko było o pracę, nie wspominając o regularnej zapłacie, lecz najwyraźniej nie docenił tego, a przede wszystkim ich, bowiem wbrew pozorom szybko go rozpracowali.
Goyle już podczas ostatniej finansowej analizy wspominał o brakach. Wspólnie z szatynem liczyli beczki, sprawdzali zawartość i upewniali się, czy aby na pewno dostawca nie oszukiwał na ilości – mieli więc pewność, że wszystko było zgodne ze stanem faktycznym. Mimo to wciąż pojawiały się niewyjaśnione luki, które w mniejszych ilościach można by wytłumaczyć ludzkim błędem, oczywistymi stratami tudzież drobnymi kradzieżami, jednakże kiedy liczba składała się na więcej jak jedno zero musiało być coś nie w porządku – i to od środka.
Pierwszą myślą były kelnerki, jednakże dopiero po czasie dotarły obu mężczyzn słuchy, że ktoś po Nokturnie rozprowadza dużą ilość pełnych butelek. Pretekst zepsutego towaru stał się jasny, podobnie jak sprawca, co do którego obydwoje właścicieli byli zgodni.
Drew opuścił mieszkanie narzucając czarną szatę na ramiona, po czym udał się do Karczmy Pod Mantykorą. Nie przekroczył jednak jej wejścia pragnąc poczekać na Caelana – musieli opracować wspólną strategię, bowiem nie tylko zależało im na wyciągnięciu prawdy z mężczyzny, ale ukaraniu go i odzyskaniu skradzionych beczek. W tak lichej knajpie liczył się każdy gaelon, zarobki w końcu nie były nader satysfakcjonujące.
-Sala jest właściwie pusta- rzucił ściskając dłoń przyjaciela. -Załatwiłbym to w piwnicach, żeby ten syf nie wyszedł na zewnątrz. Nie chce, aby postrzegano nas jako naiwnych idiotów- dodał zaciskając dłoń na wężowym drewnie, którego jednak nie wyciągnął z kieszeni. Nie chciał scen, pragnął tylko ściągnąć dług.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]20.01.21 19:52
Odkąd poświęcał większość swych dni na porządkowanie spraw portu, miał wiele mniej czasu na kierowanie żaglowcem rodziny Goyle’ów, a już tym bardziej – na uważne kontrolowanie działalności Mantykory. Zapuszczona karczma żyła własnym życiem, odkąd weszli w jej posiadanie i zaprowadzili nowe zasady, wymieniając część pracowników, nakładając odpowiednie zabezpieczenia, dostosowując piwnice do swych potrzeb. Wyglądało jednak na to, że popełnili błąd, zaufali – choćby w niewielkim stopniu – czarodziejowi, który na to zaufanie nie zasłużył, a teraz musieli się z tym problemem uporać. Możliwie jak najciszej, nim pozostali dowiedzą się, na jaką bezczelność pozwalał sobie ich barman.
Czekał przed wejściem, leniwie kopcąc papierosa, wsłuchując w nieliczne hałasy dobiegające z sali głównej. Ruch był niewielki, jak to w środku tygodnia, nawet jeśli będą zmuszeni zamknąć dzisiaj wcześniej, nie zrobi im to żadnej różnicy – tak przynajmniej kalkulował, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że sprawę Benjamina trzeba załatwić raz a dobrze, półśrodki mogły okazać się niewystarczające. Skinął Macnairowi głową, gdy ten w końcu pojawił się na horyzoncie, uścisnął jego dłoń, gdy stanął już obok. – Rozsądnie, nie widzę innego wyjścia. Jak się z nim rozmówimy, możemy zamknąć lokal, przynajmniej na ten wieczór – zaproponował, przestając opierać się o ścianę, rzucając niedopałek pod nogi, przydeptując go obcasem. – Nie ma co czekać – dodał jeszcze, po czym przekroczył próg Mantykory, powoli rozglądając się dookoła. Nie ruszył od razu ku szynkwasowi, wpierw poczekał na Drew, wymienił z nim kilka niezobowiązujących słów. Barman nie powinien się niczego domyślać, tak pewien swego sprytu. Musiał być z siebie naprawdę dumny, robił w konia właścicieli, dorabiał sobie na boku. Kto wie, co jeszcze chodziło mu po głowie? Nie zwracając większej uwagi na kilku przebywających w sali pijaczków, stałych bywalców karczmy, skrócił odległość, które dzieliła go od pozornie posłusznie uwijającego się za ladą pracownika. – Benjamin. Jak się sprawy mają? Przyszła nowa dostawa? – Zapytał cicho, jak gdyby nigdy nic. Towar, który miał dzisiaj odebrać, był dobrym pretekstem do wyprowadzenia go na zaplecze, a później – poprowadzenia w dół, ku zapewniającym prywatność piwnicom.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]20.01.21 20:53
Nie do końca odpowiadała mu wizja zamknięcia lokalu, bowiem z pewnością wzbudziłoby to niezadowolenie, a co gorsza wątpliwości bywalców. Nie zdarzało im się miewać dni wolnych i wolał, aby tak pozostało. -Zostanę do końca dzisiaj i zajmę się barem. Nie chce, żeby ktoś pomyślał, że mamy jakiekolwiek problemy, a na to będzie wyglądać, kiedy odbiją się od drzwi- rzucił, choć na próżno było szukać w tym entuzjazmu. Już dawno nie stał za kontuarem, a tym bardziej nie użerał się z pijanymi rzezimieszkami, jednakże przewidywał taką możliwość na wypadek chociażby choroby barmana. Co do zasady upewniał Goyla, że zajmie się tematem w chwili, kiedy dobijali targu związanego z lokalem i nie zamierzał go zawieść.
Ruszył za wspólnikiem, kiedy ten wszedł do środka. Wymieniwszy kilka słów, aby nie wzbudzić czujności oszusta, zbliżył się do baru, po czym kiwnął głową w kierunku swego ulubionego trunku w tym miejscu. Całe szczęście, że zwykle było go w zapasie, bowiem klientów odstraszała cena. Woleli nachlać się chociażby szczynami goblina, zamiast wydać kilka monet więcej i spróbować czegoś znacznie, jak nie o niebo, lepszego.
-To sprawdźmy, co nam tam wysłali. Coraz ciężej o pełne beczki- zwrócił się do Benjamina zaraz po tym jak ten przytaknął Goylowi na temat nowej dostawy. Z niej także już coś podwędził? Parszywa gnida. Chwyciwszy szkło w dłoń ruszył korytarzem do piwnicy, a następnie wolno zaczął schodzić po schodach w dół. -Dwie poszły już do utylizacji, do niczego się nie nadawały. Chyba warto pomyśleć nad nowym dostawcą[- pracownik odezwał się tuż za plecami szatyna, na co ten nieco mocniej zacisnął whiskaczówkę. Miał go za idiotę? -Gdzie je odstawiłeś? Musimy to sprawdzić, aby wiedzieć o czym rozmawiać z tym palantem- warknął grając dalej w tę małą grę. Ciekaw był, co mu powie. Barman nie mógł wiedzieć, że gość nie mógł ich oszukać - był w końcu pod silnym imperiusem i Drew wątpił, aby ktoś zdołał go spode jego kontroli uwolnić.





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]21.01.21 7:35
- W porządku, jak wolisz – mruknął tylko, wzruszając przy tym ramionami; miał coś powiedzieć o właścicielu stojącym za barem, to również mogło wzbudzić wątpliwości nokturnowej hałastry, lecz przecież starali się utrzymywać informację o przejęciu Mantykory w sekrecie. Po to, by uniknąć zbędnej uwagi i nieoczekiwanych komplikacji. Ilu jednak zaczęło się domyślać, że to ich dwójka sprawowała tu teraz władzę? Lecz kto wie, może zakładali jedynie, że wraz z Drew przychodzą ściągać haracz.
Jeśli faktycznie Macnair planował obsługiwać klientów aż do zamknięcia lokalu, zamierzał z nim posiedzieć, tak do towarzystwa. Krótka przerwa od portu, listów, dokumentów, podejmowania decyzji brzmiała jak coś, co mogło mu się przydać. Najpierw jednak musieli rozprawić się z Benjaminem – polerującym od niechcenia wciąż brudne szklanki, kłamiącym im prosto w oczy. Nie zabrał ze sobą alkoholu, planował napić się dopiero po fakcie. Puścił barmana i Macnaira przodem, samemu ubezpieczając tyły; skinął mijanej kelnerce głową, by miała oko na salę, gdy ich nie będzie.
Milczał, przynajmniej do pewnego momentu, dając Drew czas, by uśpić czujność prowadzonego w dół, do piwnic, pracownika. Ostrożnie pokonali ostatnie schodki, schodząc do zakurzonego, rozświetlanego jedynie nielicznymi światłami labiryntu korytarzy. – Expeliarmus – burknął pod nosem, celując w plecy Benjamina, kiedy ten sięgnął po różdżkę. Czy w celu rozświetlenia piwnic, czy przyzwania do siebie beczek, bez znaczenia. Zanim ten zdążyłby wyraźniej zaprotestować, zrozumieć, że nie będzie to taka rozmowa, jakiej najpewniej się spodziewał, Goyle odkopnął jego własność dalej, tak, żeby na pewno nie mógł jej chwycić. Machnął krótko, by klapa, która prowadziła do piwnic, zamknęła się za nimi z cichym skrzypieniem. – To może teraz opowiesz nam prawdę – odezwał się znowu cicho, lodowatym tonem głosu, robiąc krok bliżej. – Bo chyba nie sądzisz, że nadal wierzymy w tę bajeczkę o zepsutym towarze… Tym samym towarze, który później magicznie krąży po całym Nokturnie – dodał, łącząc ze sobą dłonie, strzelając kostkami palców. Twarz Benjamina pobladła, zaraz jednak wygiął usta w nerwowym, przesadnie promiennym uśmiechu. – Nie wiem, o czym pan mówi, ja bym nigdy… Wiecie, że mam dzieci…



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]23.01.21 15:05
Jeśli faktycznie Goyle planował zostać, to prawdopodobnie będzie to o wiele ciekawsza noc niżeli początkowo zakładał. Kto wie może uchleją się jak za starych, dobrych czasów w tym miejscu i odłożą na drugi plan problemy związane z biznesem? Z pewnością Caelan, podobnie jak Drew, rozumiał problem braku zaufanego człowieka za barem i tym samym konieczność przejęcia na barki obowiązków, póki nie uda im się takowego znaleźć. Trwała wojna, wielu poszukiwało pracy, ale równie duża ilość kradła na potęgę i czekała tylko na dogodną okazję. Znalezienie odpowiedniej osoby graniczyło z cudem, ale nie było innego wyjścia.
Zatrzymał się w miejscu, kiedy jego uszu doszła inkantacja. Wygiął wargi w kpiącym uśmiechu domyślając się, że Goylowi skończyła się cierpliwość. Miał teraz wiele spraw na głowie i problemy były ostatnim czego potrzebował. Lodowy ton głosu tylko to potwierdził.
Szatyn obrócił się w kierunku barmana i uniósł brew na widok przestraszonej, zakłamanej gęby. Naprawdę uważał, że nie przyjdzie im zrozumieć, iż to on jest zwykłym oszustem? Zepsuty towar miał prawo się pojawić, jednakże nie w takiej ilości i częstotliwości. -Dzieci- zaśmiał się pod nosem nie rozumiejąc, dlaczego zawsze był to pierwszy argument jaki słyszał. -Ja też mam dzieci, podobnie jak Caelan- w swojej sprawie kłamał, ale nie obchodziło go, czy Benjamin znał prawdę. -Nie dostałeś kiedyś galeonów za pracę z uwagi na fakt, że musimy nakarmić kaszojady? Nie. Zawsze miałeś na czas- rzucił, a w jego tonie na próżno można było szukać kpiny. Był zły, był wkurwiony, że ktoś miał czelność go okraść.
-Crucio- wypowiedział celując różdżką wprost w ex barmana. Chciał, aby poczuł ból, pragnął zobaczyć wygiętą w katuszach mordę – istny miód na lodowate serce.
Skupiwszy się na podtrzymywaniu zaklęcia liczył, że Goyle wytłumaczy mu zasady. Miał im wszystko zwrócić, co do cholernego grosza i to z nawiązką. Liczył też, iż finalnie uda im się go przeszukać i być może odzyskać wpływy z ostatniej transakcji, bowiem w końcu dzisiaj uznał towar za „zepsuty”.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]24.01.21 12:23
Nie miał zamiaru silić się na spokój i cierpliwość, bo Benjamin zwyczajnie na to nie zasługiwał. Pozwolili mu tu pracować, pieniądz może nie był szczególnie dobry, lecz i tak powinien się cieszyć – miał stałe zajęcie, miał co włożyć do gara, dzieci nie chodziły głodne. Przynajmniej do tej pory. Rozbroił barmana, nie czekając dłużej z przerwaniem tego przedstawienia. Nikt nie powinien im tutaj przeszkadzać, w obłożonych odpowiednimi zaklęciami, wyciszonych piwnicach – mogli z nim robić, na co tylko mieli ochotę. Siedzący na górze klienci nie usłyszą jego krzyków.
Poruszył brwiami, gdy Macnair powiedział coś na temat potomków, że niby też jakichś miał, lecz to nic nie zmieniało. Nie zdziwiłby się, gdyby to była prawda, gdyby Drew zmalował kiedyś jakiegoś bachora, a teraz uparcie ignorował fakt jego istnienia. Albo zmalował i nawet o tym nie wiedział. Bez znaczenia. Wiązka zaklęcia niewybaczalnego ugodziła Benjamina w pierś, przysparzając mu tym samym niewyobrażalnych pokładów bólu. Darł się w niebogłosy, miotając po zakurzonych kamieniach piwnicy. Caelan przyglądał mu się przez chwilę, dając kłamcy czas do namysłu. W końcu przykucnął tuż przy nim, bez większych emocji dostrzegając łzy, spływającą z nosa krew. – Mam nadzieję, że wiesz, co to znaczy i że zgodzisz się z nami bez dalszego krętactwa. Masz zwrócić nam wszystko, co ukradłeś, odkąd cię tu wspaniałomyślnie zatrudniliśmy. Co do knuta. Zaczniemy od tego, co masz w kieszeniach. W końcu komuś musiałeś opchnąć ten rzekomo zepsuty towar… – Szarpnął za poły szaty mężczyzny, zmuszając go, by odwrócił się do niego przodem. Następnie wraził dłoń do jego kieszeni, napotykając nią sakiewkę – podejrzanie pękatą, pobrzękującą przy każdym gwałtowniejszym ruchu. – Wspaniale. Brzmi mi to na więcej niż twoja wypłata. – Potrząsnął mieszkiem, prostując się, posyłając Drew wymowne spojrzenie. – Masz nam zrekompensować swoją bezczelność, Benjamin. Opowiedzieć, z kim dobijałeś targów. Albo już nigdy nie ujrzysz tych swoich dzieciaków, na których tak bardzo ci zależy – dodał cierpko.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]26.01.21 21:53
Wyłapał spojrzenie Goyla, kiedy sam wspomniało dzieciach, jednakże nie zamierzał wchodzić z nim na ten temat w dysputę. Przynajmniej nie teraz. Nie miał potomnych, a przynajmniej nie posiadał o nich żadnej wiedzy, dlatego pozostawał w tym przeświadczeniu i wierzył, że takowe nie zmieni się nader szybko. Nie czuł potrzeby, nie miał do tego ręki, a tym bardziej chęci, dlatego unikał podobnych tematów, a tym bardziej kobiet mających szalejący instynkt. Mógł robić co żywnie mu się podobało, mógł wyjechać, wrócić, odejść i ponownie otworzyć drzwi z podkulonym ogonem, a tak musiałby osiąść na dłużej, bo w końcu nie żyłby już tylko sam dla siebie. Ta wizja go w pewien sposób irytowała, być może nawet trapiła, a choć lubił zmiany to taka z pewnością nie wpłynęłaby na niego dobrze.
Podtrzymywał niewybaczalną klątwę. Nie odpuścił nawet w chwili, gdy krew popłynęła z nosa Benjamina, a jego oczy zalały się łzami bólu, niewyobrażalnego cierpienia. Sam też kiedyś czuł to co on, więc zdawał sobie sprawę jak wielki popłoch siała ona w jego organizmie. Nie żałował go, nie miał w sobie krzty litości – los, który sobie zgotował był tylko i wyłącznie jego świadomym wyborem. Nie biedował, nie głodował, miał na czyste ubranie oraz słabej jakości tytoń, a mimo to nie potrafił tego docenić i wybrał drogę na bruk zamiast ku spokoju, i bezpieczeństwu. Wojna zabierała żniwa nie tylko wojowników, ale też cywili, którym brak pożywienia codziennie zaglądał w oczy. Wielu zapomniałoby ze względu na jego rodzinę, lecz nie oni – nie kiedy zrobił z nich idiotów.
-Każdego galeona, za każdą sprzedaną butelkę- dodał zaraz po tym jak przerwał zaklęcie. Wiedział, że niewiele brakowało, aby uszło z niego życie, a nie o to im chodziło. Trup monet im nie zwróci, szaleniec tym bardziej.
-Zabieraj swój zad z tego miejsca i jutro chcemy widzieć pierwszą spłatę. Nie obchodzi mnie skąd weźmiesz na to pieniądze. Skoro balowałeś za nie swoje, to teraz się zadłuż pieprzony oszuście- warknął spluwając tuż obok niego, a następnie przeniósł spojrzenie na Caelana. -Zostawmy to ścierwo- burknął i ruszył w kierunku wyjścia z piwnicy. -Spróbuj uciec lub odebrać sobie życie, to dopadniemy Twoją rodzinę. Dzieci sprzedamy, a żonę poślemy jako uciechę dla spragnionych po długiej podróży żeglarzy- warknął na odchodne nawet nie odwracając się w jego kierunku.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]27.01.21 7:27
Ważył w dłoni odebraną kłamcy sakiewkę, ściągając przy tym usta w wąską kreskę. Czy byli jeszcze jacyś inni, którzy zachowywali się jak Benjamin? Próbowali ich oszukiwać? Robić w konia…? Musieli wykazać się większą ostrożnością, choć z drugiej strony – nie miał czasu, by dokładnie prześwietlać każdego obwiesia, który decydował się doglądać Mantykory. Doprowadzenie portu do względnego porządku, wprowadzanie nowych zasad, tworzenie dodatkowych miejsc pracy, to wszystko zajmowało mu wiele czasu. Czasem myślał, że zbyt wiele, widział jednak światełko w tunelu. Jeszcze trochę, a najważniejsze problemy zostaną zażegnane, mechanizm zacznie działać sam, bez nieustannego pilnowania, czy każda zębatka jest na swoim miejscu.
Drew przerwał działanie wybranej czarnomagicznej klątwy – i w samą porę. Musiał mu pogratulować wyczucia. Barman był sponiewierany, obolały i zalewał się łzami, wyglądał jednak, jak gdyby nie postradał zmysłów. Oby nie zdechł, nim odda im wszystkie zawłaszczone pieniądze. Towaru już nie odzyskają, trudno, niech chociaż stosik knutów, syklów i galeonów się zgadza. Schował mieszek do kieszeni płaszcza, wzdychając przy tym głośno, boleśnie. Czy to miało wystarczyć? Oby, oby Benjamin najadł się już wystarczająco dużo strachu, by chodzić jak w zegarku. Przynajmniej przez kilka najbliższych dni.
- Jutro, punkt dwunasta – doprecyzował; mógł się poświęcić, przyjść sprawdzić księgi, przychody i rozchody, a przy tym przyjąć pierwszą ratę spłaty. Nie obraziłby się, gdyby i Drew pofatygował tu wtedy swoje cztery litery, o tym mogli jednak porozmawiać za chwilę, kiedy już wrócą do Sali i zajmą się doglądaniem interesu. – Wiemy, gdzie mieszkasz, jak nazywają się twoi bliscy… – przytaknął towarzyszowi, krótkim machnięciem różdżki otwierając klapy, które blokowały wyjście z piwnic. – Nie spóźnij się, bo przypadkiem pomyślimy, że znowu coś kręcisz – dodał kąśliwie, ignorując rzężenie wciąż zbierającego się z podłogi barmana. Trzymał się za klatkę piersiową, pewnie próbował uspokoić kołatanie serca.
Ruszył za Macnairem na górę, wierząc, że Benjaminowi odechciało się mataczenia i nie ruszy żadnej z pozostałych beczek, butelek.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]27.01.21 22:31
-Jest tam coś, czy już zdążył przechlać?- rzucił w kierunku Goyla nie mając już nawet ochoty patrzeć na kłamliwego barmana, którego wężowe usta o mało nie zaprowadziły do grobu. Z jednej strony mógł winszować, że skradł im na tyle beczek, iż dziś był zmuszony darować mu życie. Chciał odzyskać stracony wkład, a zabijając go mógłby nacieszyć się jedynie satysfakcją – takowa jednak nie dawała ni grama monet. Rzecz jasna po spłaceniu długu nie przyjdzie mu świętować nader długo, szatyn miał wobec niego jasno ułożone plany, które zamierzał ziścić.
-Zapewne wiesz jeszcze, o której chodzi się odlać?- zaśmiał się kpiąco pod nosem zerkając z ukosa na przyjaciela. Benajmin nie miał prawa ich już słyszeć, dlatego pozwolił sobie na tą drobną uszczypliwość. On sam nie wiedział gdzie gość zapuścił korzenia, a tym bardziej gdzie bawiły się jego kaszojady, jednakże skoro on był w posiadaniu takowych informacji to tylko działało na ich korzyść. Osobiście wątpił, że będzie stawiać się o wyznaczonej godzinie z sakwą w zębach. Był przebiegły, co zdążył już udowodnić. Musiał mieć też kontakty skoro jego kupcy tak chętnie zjawiali się i skupowali skradziony towar. Każdy idiota zorientowałby się, iż związany był z paserstwem - w końcu żadnego barmana nie byłoby stać na podobne transakcje, tym bardziej w czasach, kiedy brakuje nawet zwykłego bimbru.
-Ukręciłbym mu łeb, gdybym nie potrzebował galeonów- powiedział, gdy zbliżyli się do kontuaru. -Wykorzystał te twoje sztuczki, które mi pokazałeś w ostatnim czasie- uniósł wymownie brew pamiętając, jak Caelan starał się go nauczyć walki wręcz. Finalnie trafili do Mantykory, gdzie pewne ciekawe fakty wszyły na jaw, jednakże nie mieli okazji dokończyć o nich rozmowy, bowiem krew z rozciętej brwi szatyna zbyt mocno zaczęła się sączyć. Po sporej dawce adrenaliny i whisky niewiele czuł, jednakże Goyle okazał się wyjątkowo czujny szybko prowadząc go w odpowiednie miejsce. -Wiesz, że jeśli będziesz potrzebować pomocy w porcie możesz na mnie liczyć?- tak czysto, po przyjacielsku. Bez zysków, bez strat i zbędnego proszenia się. Cenił sobie żeglarza, był jego wiernym druhem.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]28.01.21 7:52
- Cośtam jest – odpowiedział burkliwie, zaciskając palce na podniszczonym mieszku barmana. – Więcej niż byś się po nim spodziewał – dodał, marszcząc przy tym brwi. Pewnie to za ten sprzedany pokątnie towar, pewnie jeszcze nie zdążył roztrwonić wszystkiego, co ukradł. Z jednej strony wierzył, że czarnomagiczna klątwa, po którą sięgnął Macnair, załatwi sprawę. Że Benjamin najadł się strachu, że stawi się jutro o wskazanej godzinie z częścią zawłaszczonych pieniędzy. Z drugiej jednak – czuł, że mogli poświęcić mu więcej czasu, przepytać tu i teraz. Był ciekawy, kto odważył się współpracować z tą gnidą, kto z Nokturnu jeszcze nie pamiętał, że powinien się z nimi liczyć. To jednak problem na inny dzień.
Skrzywił się w reakcji na kolejną wypowiedź druha. Zostawili piwnice za sobą, wracali do głównej izby karczmy – mogli pozwolić sobie na powrót do typowych przepychanek i złośliwości. – Nie, to mnie akurat nie obchodzi. Skoro jednak wiemy już, że Benjamin jest gnidą, wolałem go prześwietlić – wyjaśnił cierpko, spoglądając w kierunku zastawionych alkoholem półek. Informacje były cenne, niekiedy cenniejsze niż złoto. Nauczył się tego dawno, jeszcze jako młody kapitan, a teraz, sprawując stanowisko zarządcy portu, właściciela Mantykory, jedynie się w tym przekonaniu utwierdzał. Jak mieliby kogoś skutecznie zastraszyć albo przyłapać na kłamstwie, gdyby nie trzymali asów w rękawie? – Polej mi czegoś lepszego – mruknął, sadowiąc się na jednym ze stołków, wspierając łokcie na kontuarze. Łudził się, że Drew nie da mu przy tym brudnej szklanki. – Czyli co, że nauczyłeś się wtedy czegoś? Pamiętasz cokolwiek? – I on uniósł wyżej brwi, posyłając mu badawcze, podszyte namiastką kpiny spojrzenie. Nie wątpił, że towarzysz naprawdę próbował przyswoić odpowiednie ruchy, zapamiętać uwagi. Tylko czy wypity później alkohol nie zasnuł tej lekcji mgłą zapomnienia, nie mógł wiedzieć. – Rwiesz się do pomocy – odpowiedział w podobnym tonie, nieco zdziwiony tą uwagą. Zaraz jednak złagodniał, na krótką chwilę porzucił maskę, którą zwykle nosił w jego towarzystwie. – Wiem. I dziękuję. Nawet nie wiesz, jaki to jest burdel na kółkach… – mruknął, podchwytując przy tym spojrzenie przyjaciela. Na szczęście miał cały wieczór, by mu o tym opowiedzieć.

| zt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]10.02.21 1:10
8 października

Kąty potrafiły być przytulne, szczególnie te ciasne i ciemne. Ten, w którym zajął miejsce, rezygnując z pustego baru pozwalał mu obserwować wszystko to, co działo się na sali. Migrującą pomiędzy zadymionym wnętrzem i chłodną Aleją Śmiertelnego Nokturnu klientelę, obsługę, przekomarzających się nieopodal czarodziejów, którzy prędzej czy później pobiją się o to, który z nich miał rację, a który potrafił lepiej szastać paskudnymi, płytkimi wyzwiskami. Jego profil rozświetlał słaby blask dopalającej się świecy i rozjaśniona czerwonym żarem końcówka palonego papierosa. Dym otulał go raz po raz niczym całun z szarego muślinu, po chwili rozpierzchając się w innych dymach i gęstym powietrzu wnętrza Mantykory. Odkąd był tu ostatni raz niewiele się zmieniło. Było tłoczniej, kojarzył tę spelunę raczej z pustkami sprzyjającymi szemranym interesom, szybkim handlu wymiennym, czy poklepywaniu kelnerek, kiedy niosły kolejne kufle rozlewającego się na boki piwa. Dla siebie zamówił ognistą, ale ta pozostawiała wciąż wiele do życzenia. Upił kilka łyków, zawieszając wzrok na dziewczynie, która z trudem próbowała nie strzelić w pysk jednego z podchmielonych klientów. Wiedziała, że nie dostanie knuta więcej, a gdyby zgodziła się dotknąć wszędzie tam, gdzie nie sięgał wzrok dostałaby od niego coś ekstra. Ale była jeszcze bardzo młoda, wierzyła, że uczciwie tu zarobi na utrzymanie, na jakieś w miarę godziwe życie. Wiele dziewczyn, które tu trafiały żyły nadziejami. Im szybciej przekonywały się, że te się nigdy nie ziszczały tym szybciej potrafiły stanąć na nogi i zapewnić sobie odpowiedni byt.
Sięgnął do kieszeni, by zerknąć na kieszonkowy zegarek. Zazwyczaj to na niego wszyscy musieli czekać. Doba była dla niego zbyt krótka, a i tak sypiał niewiele. Ostatnio znacznie gorzej za sprawką zdarzeń z podziemi Banku Gringotta, choć to nie koszmary dręczyły go kiedy już z sukcesem przymykał oczy. Męczyły go czarne plamy pojawiające się w jego wspomnieniach, dziury w pamięci, których nie potrafił nijak załatać. Nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś podobnego. Nigdy wcześniej nie czuł się zagrożony tak błahym powodem — braki w minionych dniach działały na jego niekorzyść, tracił rezon, kontrolę, świadomość. Każdy kto o tym wiedział mógł to wykorzystać, wmówić mu cokolwiek tylko chciał. Musiał się tego pozbyć, naprawić to. Czekał na nią tu, nie w Białej Wywernie. I wiedział, że się zjawi, zbyt rozżalona tym, co uczynił, choć sam tego nie pamiętał i zbyt wystraszona słowami Czarnego Pana, by się nie stawić na wezwanie.
Kiedy drzwi się otwarły po raz kolejny, a ziąb wniknął do środka, nie docierając jednak do samego kąta, dostrzegł ją. Zaciągnął się papierosem powoli i ze spokojem. Wiedział, że przy barze, jeśli o niego zapyta, wskażą mu go. A jeśli dobrze poszuka sama go bez trudu dostrzeże.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna - Page 13 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala główna [odnośnik]10.02.21 1:14
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]11.02.21 19:11
Oczekiwała tego dnia jak skazaniec egzekucji - po części z rezygnacją, mdłą nadzieją, że dni tygodnia rozciągną się długim wachlarzem, a w międzyczasie wydarzy się rzecz wyjątkowa, która sprawi, że finalnie do niczego nie dojdzie. Była w tym jeszcze niecierpliwość. Ta wynikająca z nieuchronności, z nienawiści do oczekiwania, dziecinnego przeświadczenia, że lepiej szybko i po wszystkim, niż skrupulatnie się przygotować. List, który otrzymała końcem września, był perfidny. Spiął ze sobą satysfakcję i strach tak ściśle, że nieomal straciła rozum - w pierwszym momencie chciała zresztą sięgnąć po krucze pióro, by wypisać odmowę, koniec końców odkładając wiadomość do kilkudniowej wegetacji. Czy skusiłaby się na to spotkanie, gdyby nie świadomość, że odmowa nie wchodzi w grę? Lubiła myśleć, że tak. Że największe znaczenie wciąż miała dla niej godność.
A jednak odepchnęła wizję rozmowy w tak daleki kąt pamięci, że ósmego października wciąż nie czuła się na nią przygotowana; nie pomogły pytania ani dostrzeżenie mężczyzny w tłumie żałobników przybyłych na pogrzeb lorda Blacka.
Nie wiedziała, czy bardziej nie ufa jemu - czarnoksiężnikowi, do którego początkiem wyprawy zdążyła poczuć respekt, nim cały podziw posypał się jak domek z kart - czy sobie, że nie będzie w stanie zachować spokoju. Świeżo po przyjęciu do organizacji nie mogła okazać nieposzanowania, prawda, ale w pierwszej kolejności chciała udowodnić, że nie boi się go tak, jak mógł myśleć, nie czuje żalu, nie jest zawistna. Kłamstwo, kłamstwo i kłamstwo za kłamstwem. Koszmary dręczyły ją niemal co noc, podobnie gniew - za każdym razem, gdy widziała w lustrze własne odbicie, czarną rękę, której mogła użyć, ale nie mogła już poczuć.
W Mantykorze zjawiła się punktualnie, okutana w granatową pelerynę. Skrywała pod nią zarówno szczupłe ciało - szczuplejsze niż przed Locus Nihil - jak i dłonie obleczone w skórzane rękawiczki. Sam obraz mógł nasunąć podejrzenie blizn, jesienne deszcze i chłód nie były jeszcze dość dotkliwe, by uzasadniać zimową garderobę.
Zadzwonił dzwonek nad drzwiami, Elvira zadrżała. Znała wygląd knajpy, nie trafiła do niej po raz pierwszy, a jednak nagły dźwięk, parność, zapach piwa i tytoniu, wytrąciły ją z równowagi. Nie wycofała się, nie zamierzała tego robić; ani dzisiaj ani jutro ani nigdy więcej. Z damską subtelnością zsunęła z włosów wilgotny kaptur, odsłaniając zaróżowione policzki i zadarty nos. Nie kryła się specjalnie z tym, że się rozgląda, nie pomyślała o tym nawet - miała problem w zlokalizowaniu mężczyzny, którego szukała, a nie zamierzała pytać.
Odniosła wrażenie, że gdy nareszcie spojrzeli sobie w oczy, wpierw zaalarmował ją chłód w przełyku i ból w skroniach, później dopiero obraz nabrał sensu. Patrzyła na niego wyłącznie chwilę, otrząsając się z transu i zmierzając wprost do baru.
- Ognistą - zażądała ochryple i dopiero uzbrojona w szklankę skręciła w stronę właściwego stolika.
Dosiadła się do niego cicho, bez słowa, ze wzrokiem wbitym w odblask świec na powierzchni bursztynowego płynu. Upiła jeden łyk, później następny, wreszcie odkładając naczynie na stół z ledwie słyszalnym brzdękiem. Nie patrzyła na niego, tylko na jego dłonie, kościste palce na tle ciemnego drewna. I czekała, odnosząc wrażenie, że serce zaraz przebije jej żebra. Suche przywitania utknęły w sferze planów; nic nie wskazywało, że nie usiadła przy tym stoliku przypadkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Sala główna [odnośnik]18.02.21 0:21
Towarzyszył mu spokój kogoś, kto z upływem mijających chwil staje się najbardziej irytującą personą w danym pomieszczeniu. Spokój psychopaty. Spokój trupa. Nieruchomego, nie wykazującego naturalnych życiowych odruchów — najbardziej ludzkich zachowań, jak mruganie powiekami, mimika, poruszanie stopą, kiedy już założył nogę na nogę, czy najzwyklejsze poprawianie się na niewygodnym barowym krześle. Był wystarczająco szczupłym mężczyzną, by ten stołek przy długim utrzymywaniu pozycji stał się po prostu niewygodny. Ale nie ruszał się. Odkąd tylko ze szklanką ognistej w dłoni ruszyła w podróż od baru aż do stolika nie wykonał żadnego ruchu i gestu. Po prostu patrzył na nią. I patrzył jeszcze przez chwilę, gdy w milczeniu, z wzrokiem uciekającym od jego twarzy poddała się grobowej aurze. Była najlepszym źródłem informacji, wiedział, że nie zatai przed nim niczego, o co ją zapyta. Była zbyt nowa, by zaryzykować — miała do niego zbyt wiele żalu, by nie wykorzystać okazji i nie napomknąć o tym, co zaszło. Zdawał się nie znać jej wcale, a jednak to, czego był już świadkiem podpowiedziało mu, że nie była w stanie przytakiwać naiwnie, wmawiać mu to, co sądziła, że mógł chcieć usłyszeć. A dziś chciał szczerości. No, dalej, Multon, daj mi to czego pragnę.
Kiedy się w końcu poruszył, a raczej drgnął, przechylając głowę nieco w prawo, pod kątem, by przyjrzeć się jej dłoni — tej, której nie powinna mieć, odezwał się nieco chrapliwym głosem:
— Przyszłaś — zauważył, jakże trafnie. Tańczące w głosie rozbawienie i zdziwienie w jednym jasno wskazywało na to, że brał pod uwagę, że zrezygnuje, wycofa się — ze strachu raczej niż przekory, niż pragnąc mu zrobić na złość. Tego uczynić nie mogła. Czekał chwilę, aż podniesie na niego wzrok. Chciał zobaczyć, co tliło się w jej oczach. Przerażenie? Nienawiść? Obrzydzenie? Gniew? Cokolwiek to było w sposób dla niego naturalny łechtało jego ego. — Bardzo mnie to cieszy — wyznał szczerze, spuszczając wzrok na własną dłoń, płasko i równo ułożoną na blacie drewnianego stolika, naznaczonego czasem, pamiętającego pękające kufle i rozbite łby. Ile razy ścierano z niego krew, ślinę i rozlany alkohol — nie chciał się zastanawiać. — Widzę, że miewasz się dobrze– Zerknął wymownie na jej dłoń i kontynuował: — pozwolisz więc, że przejdę od razu to sedna. Mamy za sobą długą drogę. Pierwszą, ale być może nie ostatnią. W trakcie byliśmy skoncentrowani na innych rzeczach, działanie...  — zawahał się i uśmiechnął w końcu lekko, sugestywnie. Wiedziała, musiała wiedzieć, że chodziło mu o artefakt, którego poszukiwali.— było bardzo silne. Opowiedz mi o tym. O tych wydarzeniach ze swojej perspektywy. O tym, czego doświadczyłaś, co widziałaś.— Spojrzał na nią czujnie i przenikliwie jeszcze moment utrzymując się w bezruchu, aż wreszcie sięgnął po papierośnicę i przesunął ją po blacie w jej kierunku w niemalże pojednawczym geście. Sam uniósł do góry dłoń z papierosem i zaciągnął się znów, bez pośpiechu, oczekując jej wyjaśnień. Mieli dużo czasu, wieczór się dopiero rozpoczynał.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna - Page 13 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber

Strona 13 z 15 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach