Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Highlands
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Highlands
To tereny na północnej Szkocji, gdzie pasma gór i pagórków ciągną się aż po horyzont. Różnorodność flory i fauny jest wręcz zachwycająca. Zielone wzgórza ciągnące się kilometrami urozmaicone są przez liczne jeziora, jak i okalające je lasy. O tych terenach krąży wiele plotek, jednak nie bez przyczyny mugole rzadko zapuszczają się w zalesione tereny okalające jedną z zamkowych ruin bowiem błąka się po nich szyszymora, której jęki i zawodzenie skutecznie odstraszają niemagicznych ludzi. I choć szyszymory to niegroźne magiczne stworzenia, to ich przeszywający jęk z pewnością sprawia, że najodważniejszemu czarodziejowi jeżą się włoski na karku.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Oh, te sanki to jednak były fascynujące! To nic, że trochę gdzieś zdawać mi się zaczęło, że na końcu się znaleźliśmy. Bo przecież nie o wygraną chodziło a o samą frajdę, jaka płynęła z tego doświadczenia, którego właśnie byliśmy częścią. Znaczy, no fajnie by było wygrać, jednak nie można było mieć wszystkie, czyż nie? Zwłaszcza, że magia jakoś nie za bardzo chciała ze mną współpracować i zaklęcie się nie udało. No trudno, kolejne na pewno wyjdzie!
- Ojeny, Miriam, super jest ta piosenka! - powiedziałam całkiem szczerze, pragnąc zapamiętać melodię i słowa, pewnie kiedyś sobie ją zaśpiewamy razem – a przynajmniej miałam taką szczerą nadzieję. Poderwałam się zaraz z miejsca słysząc swoje imię.
- Aj, aj, kapitnie! - powiedziałam kompletnie nie wiedząc czemu tak i odebrałam szalik, który opatuliłam wokół głowy, bo mróz jednak za przyjemny nie był. Ale znów zima była całkiem przyjemna, pomimo tego, że mroźna, to jednak zdawała się taka urzekająca. Tak, to dobre słowo. Urzekała tą bielą na około i tym, że po spacerze i zmarznięciu można były wypić kakao. A na dworze można było zbudować bałwana, albo porzucać się śnieżkami, albo właśnie pojeździć na sankach. Właściwie wiele rzeczy można było robią zimą, no w sumie tak jak i każda inną porą, jeśli się tylko miało odrobinę wyobraźni. A ja ponoć miałam jej całkiem sporo i całkiem często coś sobie wyobrażałam.
Widok kuzyna Alexa trochę mnie zdziwił, ale uśmiechnęłam się do niego, gdy puścił do mnie oko i uniosłam dłoń, żeby pomachać.
-Ja? - zdziwiłam się, gdy kuzyn Archie nakazał mi śpiewanie, przez chwilę myślałam po czym zaśmiałam się gromko. - Dziwnie jakoś mam pustkę w głowie. - przyznałam szczerze, bo jak na złość, głowa zdawała się wypłukana z piosenek. - Posłuchajmy Mirki. Mirka naucz nas ulubionej piosenki. - poprosiłam trochę krzycząc, ale wcale się tym nie przejmowałam. Zajęłam się zatem prowadzeniem sań, chociaż troszkę mnie to przerażało, bo dość duże zdawały się te sanie. Ale nie zamierzałam narzekać, czy też się poddawać. Weasley'e nie narzekali, a już na pewno się nie poddawali.
- Ojeny, Miriam, super jest ta piosenka! - powiedziałam całkiem szczerze, pragnąc zapamiętać melodię i słowa, pewnie kiedyś sobie ją zaśpiewamy razem – a przynajmniej miałam taką szczerą nadzieję. Poderwałam się zaraz z miejsca słysząc swoje imię.
- Aj, aj, kapitnie! - powiedziałam kompletnie nie wiedząc czemu tak i odebrałam szalik, który opatuliłam wokół głowy, bo mróz jednak za przyjemny nie był. Ale znów zima była całkiem przyjemna, pomimo tego, że mroźna, to jednak zdawała się taka urzekająca. Tak, to dobre słowo. Urzekała tą bielą na około i tym, że po spacerze i zmarznięciu można były wypić kakao. A na dworze można było zbudować bałwana, albo porzucać się śnieżkami, albo właśnie pojeździć na sankach. Właściwie wiele rzeczy można było robią zimą, no w sumie tak jak i każda inną porą, jeśli się tylko miało odrobinę wyobraźni. A ja ponoć miałam jej całkiem sporo i całkiem często coś sobie wyobrażałam.
Widok kuzyna Alexa trochę mnie zdziwił, ale uśmiechnęłam się do niego, gdy puścił do mnie oko i uniosłam dłoń, żeby pomachać.
-Ja? - zdziwiłam się, gdy kuzyn Archie nakazał mi śpiewanie, przez chwilę myślałam po czym zaśmiałam się gromko. - Dziwnie jakoś mam pustkę w głowie. - przyznałam szczerze, bo jak na złość, głowa zdawała się wypłukana z piosenek. - Posłuchajmy Mirki. Mirka naucz nas ulubionej piosenki. - poprosiłam trochę krzycząc, ale wcale się tym nie przejmowałam. Zajęłam się zatem prowadzeniem sań, chociaż troszkę mnie to przerażało, bo dość duże zdawały się te sanie. Ale nie zamierzałam narzekać, czy też się poddawać. Weasley'e nie narzekali, a już na pewno się nie poddawali.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 2
'k3' : 2
/komputer mi świruje, jestem zmęczona i skończona Wiec będą dwa zadania i rzut z telefonu :/
- Chciałbym - odpowiedział poważnie Oscarowi, gdyż nie wyobrażał sobie siebie w żadnym innym domu. Tata powtarzał, ze wszyscy z nich trafia do Slytherinu, a tata nigdy się nie mylił. Jeśli tak twierdził, to Brutus znakomicie się tam nadawał, No i pragnął kontynuować rodowe dziedzictwo.
- Wow - westchnął chłopiec z podziwem patrząc na Foxa. Już nie tylko jak bohatera, wyklaskujacego im zwycięstwo, ale też kogoś, z super znajomosciami. Tata mówił, xe kontakty są ważne, ale znał tylko nidnych czarodziejów o długich tytułach. I żadnego zawodnika!
- Ale mozesz mi odpowiedzieć, wujku? Gdyby hi-pote-ty-czynie się tyczyło? - spytał nieubłaganym btutus - a dlaczego? - wypalił. Tata chyba nikogo nie-nie lubił tak naprawdę, pomijając niegodnych czarodziejów. A wujek lis był przecież więcej niż godny!
-czemu się nie zgodziłeś, wujku? - spytał jeszcze, zaciekawiony niecodzienna opowoescia. Przecież Tiara Przydziału wiedziała najlepiej!
-tak - wykrzyknął, uradowany nowa zabawa. Śmiejąc się wesoło zaczął klaskać do rytmu, przerywając melodie jedynie na sekundę, by delikatnie pociągnąć Oscara za prawe ramie i wyrównać tor mknących szybko sanek.
- Chciałbym - odpowiedział poważnie Oscarowi, gdyż nie wyobrażał sobie siebie w żadnym innym domu. Tata powtarzał, ze wszyscy z nich trafia do Slytherinu, a tata nigdy się nie mylił. Jeśli tak twierdził, to Brutus znakomicie się tam nadawał, No i pragnął kontynuować rodowe dziedzictwo.
- Wow - westchnął chłopiec z podziwem patrząc na Foxa. Już nie tylko jak bohatera, wyklaskujacego im zwycięstwo, ale też kogoś, z super znajomosciami. Tata mówił, xe kontakty są ważne, ale znał tylko nidnych czarodziejów o długich tytułach. I żadnego zawodnika!
- Ale mozesz mi odpowiedzieć, wujku? Gdyby hi-pote-ty-czynie się tyczyło? - spytał nieubłaganym btutus - a dlaczego? - wypalił. Tata chyba nikogo nie-nie lubił tak naprawdę, pomijając niegodnych czarodziejów. A wujek lis był przecież więcej niż godny!
-czemu się nie zgodziłeś, wujku? - spytał jeszcze, zaciekawiony niecodzienna opowoescia. Przecież Tiara Przydziału wiedziała najlepiej!
-tak - wykrzyknął, uradowany nowa zabawa. Śmiejąc się wesoło zaczął klaskać do rytmu, przerywając melodie jedynie na sekundę, by delikatnie pociągnąć Oscara za prawe ramie i wyrównać tor mknących szybko sanek.
Gość
Gość
The member 'Brutus Malfoy' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 3
'k3' : 3
Byłam mocno niepocieszona koniecznością podążania za bratem. Właściwie to ja chyba nie powinnam oczekiwać jakiegokolwiek innego rezultatu po tym, jak zapowiedziałam swoje rychłe zwycięstwo. Przecież to była istna pokusa dla przewrotnego losu. Starałam się jednako tym za bardzo nie myśleć. Zwłaszcza, że z powodzeniem udało mi się zasupłać sanie moim szalikiem tak by trzymały się w jednym kawału. Doprawdy! Że też organizatorom nie wstyd w taki sprzed ludzi wciskać! Aż się przez chwilę niebezpiecznie zagotowałam wojowniczo. Przez chwilę - bo zaraz jak coś mnie rąbnęło w plecy to aż pisnęłam zaskoczona. Rozejrzałam się za źródłem zamieszania. Odwróciłam się i zmrużyłam ślepia złowieszczo na rudego. Jak Boga kocham - czemu to zawsze musi być rudy?! To jakaś klątwa...?
- Oj, oj...Uważaj! - Mruknęłam do towarzyszącego mi mężczyzny widząc, że moje zmieszanie, sprawiło,ze chyba on też się jakoś zamieszał i stracił na czujności, a przecież to on popędzał sanie! Wgramoliłam się więc na miejsce dla prowadzącego i poruszyłam różdżką:
– Facere!
- Oj, oj...Uważaj! - Mruknęłam do towarzyszącego mi mężczyzny widząc, że moje zmieszanie, sprawiło,ze chyba on też się jakoś zamieszał i stracił na czujności, a przecież to on popędzał sanie! Wgramoliłam się więc na miejsce dla prowadzącego i poruszyłam różdżką:
– Facere!
The member 'Sally Moore' has done the following action : Rzut kością
#1 'k3' : 3, 2
--------------------------------
#2 'Saneczki' :
--------------------------------
#3 'k10' : 7
#1 'k3' : 3, 2
--------------------------------
#2 'Saneczki' :
--------------------------------
#3 'k10' : 7
Pozwolił zabrać sobie sterowanie saneczkami swojej towarzyszce. W gruncie rzeczy przekonany był, że pójdzie jej to znacznie lepiej niż jemu. Hereward wątpił bardzo mocno w swoje predyspozycje do sportów zimowych poczynając od skomplikowanych technik bodowy bałwana z szusz arkiem na powożeniu saneczkami kończąc. Wiele lat minęło odkąd ostatnio siedział na czymś podobnym. Zaczął się nawet zastanawiać, co na mięśnie Godryka on najlepszego wyczynia. Ratpwanie demimozów - pewnie, ale nie wystarczyłoby zrobić jakiejś składki? Czy jego zawstydzające popisy nieumiejętności do saneczkarstwa (to chyba ma swoją nazwę?) są konieczne? Barty czuł się nieco zażenowany tym, co właśnie wyczyniał. Oczywiście zupełnie by się tym nie przejmował gdyby z Sally wygrywali. Ale włóczyli się na szarym końcu. I w tym tkwił problem.
- Balneo - wypowiedział z płonącymi od wstydu uszami. Obuly nikt nie widział, że właśnie oszukuje, żeby wygrać z sześciolatkami.
- Balneo - wypowiedział z płonącymi od wstydu uszami. Obuly nikt nie widział, że właśnie oszukuje, żeby wygrać z sześciolatkami.
Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Prawie zapluł się z wściekłości i tym razem już na śmierć i życie (lub wolność) walczył ze sobą, by nie wyciągnąć różdżki i zamiast niewinnego balneo nie posłać w kierunku zdegenerowanego Alexandra morderczego zaklęcia. Śmierć na sankach byłaby niemałą sensacją i po takim morderstwie Selwyn zapewne stałby się sławny w gronie szerszym niż wąskie kółko szlachty i grono miłośników szlam. Przynajmniej ministerstwo miało na tyle rozsądku, by odmawiać podobnym organizacjom zalegalizowania ich spotkań. Sumienie gryzło jednak Magnusa ze względu na Helene: dokuczliwie i nieznośnie, jakby atakowała go chmara komarów, uporczywie kąsających w jednym punkcie. Smutek w głosie jego dziewczynki nie umknął uwadze mężczyzny, tak samo jak spuszczony na kwintę nos. Obiecał jej wyprawę na sanki, a uczynił z tego niezbyt miłą lekcję wychowawczą, w dodatku niechcianą. Z przyjemnością zademonstrowałby córce szczegóły anatomiczne na parszywym mugolu, lecz upominanie (pseudo)lorda gryzło się z wpajaniem Helene jej powinności względem rodu oraz podkopywało autorytet szlachty samej w sobie. Prychnął głośno, kiedy z impetem przejechali obok sani Archibalda i z niedowierzaniem rejestrował swobodne zachowanie Selwyna. Akceptacja szlam i mugoli już spychała go do ostatniego kręgu dantejskiego piekła, gdzie będzie smażył się w kotle z otwartymi wrzodami i ropą sączącą się z palców, lecz wulgarne, dziecięce gesty kierowane wprost do Prewetta? Rowle zmarszczył brwi, jeszcze raz kalkulując prawdopodobieństwo bliskiej zażyłości tej parki. Śnieżne szaleństwo, pierwotnie przeznaczone dla przyjemności jego córki zmieniło się w całkiem intrygującą misję szpiegowską. Ramsey powinien być zadowolony z tych informacji, które choć stanowiły jedynie domysły, miały przecież solidne podparcie w rozumowaniu przyczynowo-skutkowym.
-Do zobaczenia na mecie, Fluviusu - zawołał, gdy przemknęli obok sań ryżego zdrajcy i pomknęli dalej. Odkuli się z wcześniejszych porażek, chociaż Selwyn radził sobie z prowadzeniem ich pojazdu równie dobrze, co ze swoimi szlacheckimi obowiązkami.
-Szczera prawda na złotym półmisku. Rowle'owie nigdy nie słynęli z ogłady - burknął, obejmując delikatnie córkę i odgarniając jej za uszy kosmyki, które wymknęły się spod czapki. Z politowaniem spoglądał na żałosne wyczyny Alexandra i szepnął konspiracyjnie (ale na tyle głośno, by mężczyzna usłyszał):
-Widzisz, kochanie, właśnie dlatego czarodzieje nie powinni spoufalać się z mugolami i szlamami. Lord Selwyn za przyjaźń z tym ohydztwem zapłacił swoimi magicznymi umiejętnościami. Chyba nie chciałabyś stracić magii, tak jak on i nie umieć rzucić prostego zaklęcia? - spytał Magnus, nie przestając nerwowo gładzić córki po włosach - obiecuję, że kiedy skończymy wyścig zabiorę cię na gorącą czekoladę. I może kupimy nową sukienkę albo wybierzesz sobie coś innego? - zaproponował, przeklinając w duchu idiotę Selwyna, niszczącego im rodzinny wypad. Miał nie rozpieszczać zanadto córek, zwłaszcza Helene, rosnącej nawet na damę zbyt idealną, ale czuł potrzebę wynagrodzenia jej nieprzyjemnej przejażdżki.
-Facere - machnął różdżką od niechcenia, decydując się pomóc Selwynowi w dotarciu do celu.
-Do zobaczenia na mecie, Fluviusu - zawołał, gdy przemknęli obok sań ryżego zdrajcy i pomknęli dalej. Odkuli się z wcześniejszych porażek, chociaż Selwyn radził sobie z prowadzeniem ich pojazdu równie dobrze, co ze swoimi szlacheckimi obowiązkami.
-Szczera prawda na złotym półmisku. Rowle'owie nigdy nie słynęli z ogłady - burknął, obejmując delikatnie córkę i odgarniając jej za uszy kosmyki, które wymknęły się spod czapki. Z politowaniem spoglądał na żałosne wyczyny Alexandra i szepnął konspiracyjnie (ale na tyle głośno, by mężczyzna usłyszał):
-Widzisz, kochanie, właśnie dlatego czarodzieje nie powinni spoufalać się z mugolami i szlamami. Lord Selwyn za przyjaźń z tym ohydztwem zapłacił swoimi magicznymi umiejętnościami. Chyba nie chciałabyś stracić magii, tak jak on i nie umieć rzucić prostego zaklęcia? - spytał Magnus, nie przestając nerwowo gładzić córki po włosach - obiecuję, że kiedy skończymy wyścig zabiorę cię na gorącą czekoladę. I może kupimy nową sukienkę albo wybierzesz sobie coś innego? - zaproponował, przeklinając w duchu idiotę Selwyna, niszczącego im rodzinny wypad. Miał nie rozpieszczać zanadto córek, zwłaszcza Helene, rosnącej nawet na damę zbyt idealną, ale czuł potrzebę wynagrodzenia jej nieprzyjemnej przejażdżki.
-Facere - machnął różdżką od niechcenia, decydując się pomóc Selwynowi w dotarciu do celu.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k3' : 3
--------------------------------
#3 'Saneczki' :
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k3' : 3
--------------------------------
#3 'Saneczki' :
Dzięki mocy dwóch połączonych magicusów Alexander oraz Penny zdołali rzucić swoje zaklęcia.
Jayden nie zdążył się napić: kakao zniknęło mu z rąk zanim to zrobił. Pusty niebieski kubek został w rękach Magnusa, Minnie otrzymała zielony kubek.
ZAWIERUCHA która zawieruszyła się w minionej turze może w tej napisać dodatkowego posta z pominiętym facere, ale otrzyma do niego karę -1 (obojętne, która osoba z pary napisze drugiego posta), post poiwnien się pojawić zanim przejdziecie do aktualnej tury.
DEMIBOMBOZY
WILKI MORSKIE, BIEDRONKOWÓZ, LISY Z HIGHLANDS, ZAWIERUCHA
GWIAZDOZBIÓR
MANDRAGORY
NAUKOWCY, KOŚCIANE KONIKI
PRZYCZAJACZE, ŚNIEŻNE KOTY
Jayden nie zdążył się napić: kakao zniknęło mu z rąk zanim to zrobił. Pusty niebieski kubek został w rękach Magnusa, Minnie otrzymała zielony kubek.
ZAWIERUCHA która zawieruszyła się w minionej turze może w tej napisać dodatkowego posta z pominiętym facere, ale otrzyma do niego karę -1 (obojętne, która osoba z pary napisze drugiego posta), post poiwnien się pojawić zanim przejdziecie do aktualnej tury.
L.p. | Nazwa | Pkt | Dodatkowe |
1. | Lisy z Highlands | 200 (+10) | Skradzione czapki |
2. | Wilki Morskie | 190 (+10 +20) | - |
3. | Mandragory | 185 (+10 +30 +5) | - |
4. | Naukowcy | 175 (+10 +20 +5 -20) | Marchewka |
5. | Gwiazdozbiór | 170 (+30) | Pusty niebieski kubek |
6. | Kościane Koniki | 165 (+10 +20) | Pomarańczowy kubek z kakao (3 łyki), pusty zielony kubek |
7. | Zawierucha | 160 | Marchewka |
8. | Demibombozy | 155 (+10 +20) | - |
8. | Śnieżne Koty | 155 (+10 +5) | - |
9. | Przyczajacze | 135 (+10 +20) | |
10. | Biedronkowóz | 100 (+20) | - |
DEMIBOMBOZY
- Zdarzenie #1:
- Tor saneczkowy wiedzie przez drogę, gdzie spod grubej fałdy śniegu wystają ostre skały. Płozy najeżdżają na nie, sanie wibrują, skaczą i wywołują u was szczękanie zębów; nagle tylne oparcie saneczek pęka. Druga osoba z pary nie jest w stanie się utrzymać i nie zrobi tego, jeśli szybko nie chwyci obu kawałków drewna. Trzeba je szybko naprawić - anomalie drżące w powietrzu są jednak zbyt niebezpieczne, by robić to przy pomocy magii. Możecie spróbować wykorzystać skrawek materiału, sznurówkę, fragment ubrania, szal lub cokolwiek innego do związania oparcia i jego naprawienia.
Rzut na biegłość zręczne ręce, ST 30.
Rzut może wykonać wyłącznie postać niekierująca saneczkami w tej turze, chyba, że postać kierująca posiada poziom biegłości zręczne ręce na poziomie przynajmniej III.
Powodzenie: zapewnia dalszą bezpieczną drogę.
Niepowodzenie: pozostawia sanie złamane, należy je trzymać do końca drogi (pamiętać o tym w narracji, inaczej saneczki się wysaneczkują i para otrzyma -50 do rankingu ogólnego), do każdego rzutu osoba jadąca z przodu otrzyma -1 do rzutu k3 długo, jak długo saneczki nie zostaną naprawione zaklęciem reparo (któraś z osób musiałaby w tym celu poświęcić turę przeznaczoną na coś innego).
WILKI MORSKIE, BIEDRONKOWÓZ, LISY Z HIGHLANDS, ZAWIERUCHA
- Zdarzenie 2#:
- Śnieg zmieszany z błotem bryzga na boki, a wy suniecie przed siebie w dół, zjeżdżając z większej skarpy. Nagle nad saneczkami pojawia się żmijoptak, zlatuje coraz niżej i już czujecie na głowach smagnięcia jego skrzydeł - wydaje z siebie głośny skrzek. Musicie go przegonić, nie rozdrażniając go. Wiecie, że skrzywdzenie stworzenia oznaczać będzie dyskwalifikację.
Rzut na biegłość ONMS, ST 60
Rzut może wykonać wyłącznie postać niekierująca saneczkami w tej turze, chyba, że postać kierująca posiada poziom biegłości ONMS na poziomie przynajmniej III.
Krytyczne powodzenie (wynik >80): nie zdążyłeś zareagować, zanim ptak zacisnął szpony na oparciu sań i uniósł je w górę; potrafisz jednak pokierować stworzeniem w taki sposób, by obrócić tę sytuację na waszą korzyść. Kawałek trasy pokonacie uniesieni w powietrze przez żmijoptaka i, przecinając powietrze z zawrotną prędkością, otrzymujecie +30 do ogólnego wyniku.
Powodzenie: Udało wam się odpędzić żmijoptaka, stworzenie wzleciało w powietrze, dając wam podziwiać się jeszcze przez chwilę i wkrótce zniknęło z okolicy.
Niepowodzenie: Żmijoptak szarpnął sanie, zakłócając wasz kurs i szybko stracił wami zainteresowanie, otrzymujecie -15 do ogólnego wyniku.
Krytyczne niepowodzenie (wynik <0): Żmijoptak porwał w szpony wasze sanie i wyrzucił do najbliższej (kolejnej) zaspy, potrzebujecie czasu, żeby się z niej wydostać. Otrzymujecie -30 do ogólnego wyniku.
GWIAZDOZBIÓR
- Zdarzenie #3:
- Osoba siedząca z tyłu nagle zauważa, że w płozy sań wplątały się pnącza.
Rzut na biegłość zielarstwa, ST 50.
Rzut może wykonać wyłącznie postać niekierująca saneczkami w tej turze, chyba, że postać kierująca posiada poziom biegłości zielarstwo na poziomie przynajmniej III.
Krytyczne powodzenie (wynik >80): Wiesz, że jest to rzadka roślina rosnąca na tym terenie, Pnącza Maddocka, która nie odpuści waszym saniom, póki nie wystraszy jej hałas. Potrafisz wyklaskać melodię, która zmusi pnącza do utorowania saniom prostszej, bardziej śliskiej drogi, otrzymujecie +30 do rankingu ogólnego.
Powodzenie: Wiesz, że jest to rzadka roślina rosnąca na tym terenie, Pnącza Maddocka, która nie odpuści waszym saniom, póki nie wystraszy jej hałas. Wystarczy, że klaśniesz w ręce - a sama się zgubi. Możecie kontynuować dalszą drogę bez przeszkód.
Niepowodzenie: Nie rozpoznajesz pnączy i nie wiesz, jak sobie z nimi poradzić. Zostaną wplecione w płozy, hamując was, póki któraś osoba z pary nie przeznaczy swojej kolejki na pozbycie się ich. Do tego czasu otrzymujecie -10 do ogólnej punktacji co turę. Pnącze odpadną same, jeżeli pojawi się hałas (spotkacie jakieś magiczne stworzenia, które wydają głośne dźwięki lub poświęcicie turę na śpiew, nie mając biegłości śpiew).
MANDRAGORY
- Zdarzenie #5:
- Na waszej drodze pojawia się troll - zaczyna do was mówić; jest jeszcze daleko, ale wiecie, że na wydarzeniu poświęconym ochronie magicznych zwierząt nie wolno wam go skrzywdzić nawet, jeżeli nie jest gatunkiem zagrożonym. Powinniście go przekonać do zejścia wam z drogi - postarajcie się, żeby was zrozumiał. Troll milczy - nie jest głośno.
Rzut na biegłość język trollański, ST 20.
Rzut może wykonać wyłącznie postać niekierująca saneczkami w tej turze, chyba, że postać kierująca posiada poziom biegłości język trollański na poziomie przynajmniej I.
Brak poziomu skutkuje karą -50, poziom I oznacza +50, poziom II +100 do rzutu.
Powodzenie: Troll usuwa się z drogi, możecie przejechać.
Niepowodzenie: wjeżdżacie prosto w trolla. Na szczęście to wytrzymałe i powolne stworzenie, zanim zorientuje się, co się właśnie stało, zdążycie naprostować sanie na właściwy kurs. Otrzymujecie -30 do ogólnego rankingu.
NAUKOWCY, KOŚCIANE KONIKI
- Zdarzenie #6:
- Otaczają was chochliki, które zaczynają śpiewać - jednym uchem wyłapujecie w tym szczebiocie coś o pogodzie. Unoszą się nad wami jak chmara szarańczy uniemożliwiając sterowanie saniami; skrzywdzenie chochlików będzie oznaczało dyskwalifikację - pozostaje przyłączyć się do chóru i liczyć na to, że w podzięce za piosenkę dadzą wam spokój.
Rzut na biegłość śpiew, ST 20.
Rzut może wykonać wyłącznie postać niekierująca saneczkami w tej turze, chyba, że postać kierująca posiada poziom biegłości śpiew na poziomie przynajmniej II.
Wysokie powodzenie (wynik > 60): chochliki dołączają się do twojej piosenki, szczebioczą razem z tobą i w pewnym momencie radośnie - całą chmarą - z impetem popychają sanie, niemal was z nich zrzucając. Otrzymujecie +30 do ogólnego rankingu.
Powodzenie: Chochliki ucieszyły się z powodu piosenki i zrobiły do was zabawną głupią minę, po czym odleciały.
Niepowodzenie: Chochliki kradną wam czapki i szaliki.
Wysokie niepowodzenie (wynik < -50): jeżeli jakiekolwiek sanie (również wasze) oplatały pnącze Maddocka, w tej turze odpadają.
PRZYCZAJACZE, ŚNIEŻNE KOTY
- Zdarzenie #9:
- Droga wzniosła się lekko wzwyż. To będzie mało oszustwo, ale jeśli nikt nie zauważy, możesz pomniejszyć wagę saneczek prostym zaklęciem libramuto - i pomóc im lżej pokonać tę drogę.
Powodzenie: +20 do ogólnego rankingu.
Rzut może wykonać wyłącznie postać niekierująca saneczkami w tej turze, chyba, że postać kierująca posiada poziom statystykę transmutacji na poziomie przynajmniej 20.
Poirytowany nieumiejętnością prowadzenia sań przez Alexandra, Magnus sapnął ciężko pod nosem i zdecydował się na niezwykle śmiały krok.
-Przesuń się, bałwanie - mruknął, przepychając się wąskim przejściem między wąskimi ławkami, dziękując Slytherinowi, że jest taki szczupły i może to zrobić w miarę zgrabnie, rezygnując nawet ze wciągania brzucha. Wgramolił się na przód, jednak co i rusz spoglądając za siebie, by upewnić się, że młokos trzyma ręce przy sobie i nawet nie waży się dotknąć jego małej księżniczki. Helene miała się dziś dobrze bawić - powinni więc wygrać lub przynajmniej uplasować się w ścisłej czołówce. Znał córkę na tyle, by wiedzieć, jak bardzo gustuje w tym, co najlepsze i że podobnie jak on sam - dziewczynka tatusia - nie znosi porażek. Ta ryzykowana decyzja była więc tego warta: na przedzie siedział pewniej niż Alexander i przypuszczał, że i Helene więcej przyjemności zaczerpnie z pomocy w sterowaniu saniami jemu, niż temu bęcwałowi.
-Facere - wypowiedział żywo inkantację, smagając z wyczuciem różdżką, jak batutą, kiedy mknęli po zaśnieżonej ścieżce. Kilka drużyn zdołało ich wyprzedzić, więc Rowle postawił sobie za punkt honoru powrót do peletonu, który niestrudzenie gonił. Odezwała się w nim żyłka rywalizacji - sam już nie wiedział, czy robi to dla córy, czy po prostu c h c e wygrać ten cholerny wyścig. Zbłaźnił się już dosyć, krwi też napsuł sobie solidnie. Puchar, nawet jeśli tylko pozłacany byłby całkiem miłą rekompensatą. Podobnie, jak uśmiech na twarzy jego kapryśnej córeczki.
-Przesuń się, bałwanie - mruknął, przepychając się wąskim przejściem między wąskimi ławkami, dziękując Slytherinowi, że jest taki szczupły i może to zrobić w miarę zgrabnie, rezygnując nawet ze wciągania brzucha. Wgramolił się na przód, jednak co i rusz spoglądając za siebie, by upewnić się, że młokos trzyma ręce przy sobie i nawet nie waży się dotknąć jego małej księżniczki. Helene miała się dziś dobrze bawić - powinni więc wygrać lub przynajmniej uplasować się w ścisłej czołówce. Znał córkę na tyle, by wiedzieć, jak bardzo gustuje w tym, co najlepsze i że podobnie jak on sam - dziewczynka tatusia - nie znosi porażek. Ta ryzykowana decyzja była więc tego warta: na przedzie siedział pewniej niż Alexander i przypuszczał, że i Helene więcej przyjemności zaczerpnie z pomocy w sterowaniu saniami jemu, niż temu bęcwałowi.
-Facere - wypowiedział żywo inkantację, smagając z wyczuciem różdżką, jak batutą, kiedy mknęli po zaśnieżonej ścieżce. Kilka drużyn zdołało ich wyprzedzić, więc Rowle postawił sobie za punkt honoru powrót do peletonu, który niestrudzenie gonił. Odezwała się w nim żyłka rywalizacji - sam już nie wiedział, czy robi to dla córy, czy po prostu c h c e wygrać ten cholerny wyścig. Zbłaźnił się już dosyć, krwi też napsuł sobie solidnie. Puchar, nawet jeśli tylko pozłacany byłby całkiem miłą rekompensatą. Podobnie, jak uśmiech na twarzy jego kapryśnej córeczki.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k10' : 5
--------------------------------
#3 'Saneczki' :
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k10' : 5
--------------------------------
#3 'Saneczki' :
Słuchał o znajomych Foxa i meczach na jakie chodzi. Był ciekaw, skąd może znać tych wszystkich ludzi, nie zadawał jednak pytań, skupiał się na prowadzeniu sanek, pozwalając mówić dzieciakowi. To o czym mówił Frederick robiło na nim wrażenie, jednak mimo wszystko nie zakrywało wielu dziwnych faktów dookoła tej postaci której ostatecznie nie znał, ale do której musiał w jakiś sposób nastawić się przez trzynaście lat swojego życia.
Na wspomnienie o starszym Wrighcie uśmiechnął się pod nosem - to była jedna ze szkolnych legend, co bardziej ambitni gracze Gryffindoru lubili wspominać że zaczynał tak jak oni i choć Benjamin przestał grać zanim Reid w ogóle dowiedział się o jego istnieniu, lubił opowieści o nim.
- Nasłuchałem się o nim, w pierwszej klasie jeszcze kilka osób przeżywało że przestał grać. - przypomniał sobie, choć minęło wtedy już trochę czasu, między dzieciakami panowało wtedy marudzenie na obecnego pałkarza który zastąpił legendę i zdaniem większości nie dorastał jej do pięt.
Na pytanie o rozgrywki wzruszył ramionami. Między swoimi nie miał problemów z przechwałkami, w tej chwili wydawało mu się to trochę głupie, choć dało się wyraźnie dosłyszeć zadowolenie pobrzmiewające w jego głosie.
- Został nam tylko mecz z Puchonami, ale nie mają szans. - stwierdził widocznie przekonany co do swoich słów. Był najmłodszy w drużynie i może nie jakoś wybitnie uzdolniony, ale dawał radę, na pewno nie odstając zwykle od reszty i każdy sukces go cieszył. Szczególnie kiedy chodziło o tak duży sukces jak szkolne mistrzostwa! Możliwe, że była to właśnie kwestia doskonale zgranej drużyny.
Swoją drogą metamorfomagowie są dziwni. Choć nawet zabawnie to wyglądało.
Pęd i jazda najwidoczniej poprawiały Oscarowi humor.
Na informację dotyczącą planów Tiary trochę się zdziwił. Co czuł Malfoy słysząc, że może być Gryfonem? I co takiego wtedy dostrzegła w nim Tiara, skoro postanowiła przydzielić go po chwili do skrajnie innego domu? Nie dopytywał jednak, to był bardzo kiepski moment na rozmowy. Trzymał mocno sań i starał się je napędzać, choć jego próba rzucenia zaklęcia wyraźnie nic nie dała.
Dalej przysłuchiwał się klaskanym popisom dwóch dziwnych Malfoyów, które o dziwo faktycznie podziałały. Na pochwałę nie odpowiedział, o dziwo jako grupa radzili sobie całkiem (a nawet bardzo) dobrze mimo, że pomimo więzów krwi byli właściwie grupą obcych ludzi.
Zaśmiał się nawet rozbawiony, kiedy Fox ostentacyjnym tonem postanowił donieść na inną, najwyraźniej oszukującą grupę. Sam w tym czasie ponownie wyciągnął różdżkę.
- Facere.
Wymówił zaklęcie, w tej samej chwili dostrzegając olbrzymie zwierzę gdzieś nad nimi. Aż przeszły go dreszcze, zerknął do tyłu ciekaw, czy Frederick wie, co to jest i jak sobie z tym poradzić o ile może okazać się niebezpieczne.
Na wspomnienie o starszym Wrighcie uśmiechnął się pod nosem - to była jedna ze szkolnych legend, co bardziej ambitni gracze Gryffindoru lubili wspominać że zaczynał tak jak oni i choć Benjamin przestał grać zanim Reid w ogóle dowiedział się o jego istnieniu, lubił opowieści o nim.
- Nasłuchałem się o nim, w pierwszej klasie jeszcze kilka osób przeżywało że przestał grać. - przypomniał sobie, choć minęło wtedy już trochę czasu, między dzieciakami panowało wtedy marudzenie na obecnego pałkarza który zastąpił legendę i zdaniem większości nie dorastał jej do pięt.
Na pytanie o rozgrywki wzruszył ramionami. Między swoimi nie miał problemów z przechwałkami, w tej chwili wydawało mu się to trochę głupie, choć dało się wyraźnie dosłyszeć zadowolenie pobrzmiewające w jego głosie.
- Został nam tylko mecz z Puchonami, ale nie mają szans. - stwierdził widocznie przekonany co do swoich słów. Był najmłodszy w drużynie i może nie jakoś wybitnie uzdolniony, ale dawał radę, na pewno nie odstając zwykle od reszty i każdy sukces go cieszył. Szczególnie kiedy chodziło o tak duży sukces jak szkolne mistrzostwa! Możliwe, że była to właśnie kwestia doskonale zgranej drużyny.
Swoją drogą metamorfomagowie są dziwni. Choć nawet zabawnie to wyglądało.
Pęd i jazda najwidoczniej poprawiały Oscarowi humor.
Na informację dotyczącą planów Tiary trochę się zdziwił. Co czuł Malfoy słysząc, że może być Gryfonem? I co takiego wtedy dostrzegła w nim Tiara, skoro postanowiła przydzielić go po chwili do skrajnie innego domu? Nie dopytywał jednak, to był bardzo kiepski moment na rozmowy. Trzymał mocno sań i starał się je napędzać, choć jego próba rzucenia zaklęcia wyraźnie nic nie dała.
Dalej przysłuchiwał się klaskanym popisom dwóch dziwnych Malfoyów, które o dziwo faktycznie podziałały. Na pochwałę nie odpowiedział, o dziwo jako grupa radzili sobie całkiem (a nawet bardzo) dobrze mimo, że pomimo więzów krwi byli właściwie grupą obcych ludzi.
Zaśmiał się nawet rozbawiony, kiedy Fox ostentacyjnym tonem postanowił donieść na inną, najwyraźniej oszukującą grupę. Sam w tym czasie ponownie wyciągnął różdżkę.
- Facere.
Wymówił zaklęcie, w tej samej chwili dostrzegając olbrzymie zwierzę gdzieś nad nimi. Aż przeszły go dreszcze, zerknął do tyłu ciekaw, czy Frederick wie, co to jest i jak sobie z tym poradzić o ile może okazać się niebezpieczne.
The member 'Oscar Reid' has done the following action : Rzut kością
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'Saneczki' :
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'Saneczki' :
Highlands
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja