Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet
AutorWiadomość
Gabinet [odnośnik]17.08.16 0:15

Gabinet

Miejsce pracy Lucindy. Spędza tutaj naprawdę dużo czasu. Jako łamacz klątw i poszukiwacz artefaktów nie ma swojego prawdziwego miejsca pracy dlatego wszystkim zajmuje się w domu. Jej ojciec zawsze powtarzał, że gabinet powinien być miejscem mówiącym najwięcej nie tylko o umiejętnościach i wykonywanej pracy, ale także o samym człowieku. Dlatego w jej gabinecie znajdziecie wszystko. Od pamiątek rodowych po mapy i stare księgi zaklęć. Wszystkie przywiezione z różnych zakątków świata artefakty także znajdą tu swoje miejsce.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy


Ostatnio zmieniony przez Lucinda Selwyn dnia 08.11.16 20:43, w całości zmieniany 1 raz
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 0:47
/ z Tower

Kiedy tylko udało im się opuścić Tower – Lynn pierwsze co zrobiła to teleportowała ich na Pokątną. Gabinet w jej mieszkaniu był miejscem do którego bardzo rzadko zaglądała. Nie miała ważnych interesów do załatwienia by musieć prowadzić jakiekolwiek spotkania we własnym mieszkaniu. Jednak był to wymysł jej ojca. Każda szlachcianka powinna mieć miejsce typowo biznesowe. Nawet jeśli u większości arystokratek to miejsce było tylko od planowania przyjęć i balów. Nie wiedzieć czemu wybrała właśnie to miejsce. W końcu sama także była nadal pod wpływem wielkich emocji ogarniających każdą komórkę w jej ciele. Chciała jeszcze chwile z nim porozmawiać, a do głowy nie przyszło jej żadne bezpieczniejsze miejsce. W końcu przekupienie strażnika i rozmowa z osadzonym w Azkabanie przestępcą wchodziło w skład tematów objętych całkowitą tajemnicą. Od razu oparła się plecami o parapet przy oknie. Jego chłód przyjemnie mroził jej skórę zmuszając do odzyskania całkowitej świadomości. - Morgo… - zaczęła, ale widząc, że mężczyzna słania się na nogach zmarszczyła brwi. - Wszystko w porządku? - zapytała próbując sobie przypomnieć czy coś podczas ich podróży tutaj się wydarzyło. Nie rozczepili się przecież. A podczas ich ucieczki z Tower także nie spotkało ich nic niepokojącego. - Źle się czujesz? - powtórzyła podchodząc do niego bliżej. Zmartwiło ją jego zachowanie. Nie wyglądał najlepiej, a cała ta sytuacja była na pewno dla niego wstrząsem i tylko całkowicie pomieszała fakty jakie już posiadali. Przynajmniej na chwile obecną tak jej się wydawało.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 1:20
Nie skupiał się na swojej chorobie. Nie myślał o niej, stojąc twarzą twarz z Morgothem Flintem. Nie odezwała się również, gdy biło mu szybciej serce przy przemykaniu obok strażnika. Gdy czuł zaciśnięte palce Selwyn na swojej dłoni. Był w końcu umysłem gdzie indziej, nie pozwalając zapanować swojemu ciału nad sytuacją. Wszystko się jednak zmieniło, a los bywał przewrotny. Dawał i z jeszcze większą przyjemnością odbierał. I tak właśnie stało się tym razem. Dał możliwość rozmowy z człowiekiem tak ważnym dla sprawy, by zaraz po wyjściu  Tower of London ścisnąć młodego Yaxley’a za płuca stalowymi okowami, zaciskającymi się coraz mocniej i odbierającymi nawet najmniejsze części powietrza, które mu zostały. Nadchodziła. Klątwa Ondyny nie chciała dać o sobie zapomnieć. Od wielu lat próbowała kontrolować jego życiem, rozwijając się jak rak. Walczył z nią i raz on raz ona zdobywali przewagę. Miała to być walka do śmierci. Nigdy się nie kończyć. Poczuł jedynie szarpniecie charakterystyczne dla teleportacji i po chwili znajdował się w czyimś domu, patrząc na białą podłogę. Spodziewał się, że było to mieszkanie Lynn. Ale część której nie znał. Gdy tylko zrozumiał, że jest coraz gorzej i atak nie przejdzie sam z siebie, cofnął się, próbując znaleźć jakiekolwiek oparcie. Przed oczami zaczęło mu ciemnieć, gdy próbował łapać z wielkim trudem oddech. Musiał przypominać rybę wyciągniętą z wody. W odpowiedzi na słowa Lucindy jedynie dał jej groteskowy znak, by go zostawiła i nie podchodziła. Nie chciał, żeby widziała go w takim stanie. Nie chciał, żeby wiedziała. I tak miała swoje zmartwienia. Nie zamierzał być kolejnym. Nigdy nie zamierzał być niczyim problemem. Był Yaxley’em i powinien sam sobie radzić. Dlatego też sięgnął drążącą ręką do kieszeni płaszcza, w którym ukryta była buteleczka z wywarem. Kciukiem wytrącił zawleczkę i podstawił je sobie pod nos. Nie było jednak oddychać, gdy łapało się jedynie silniejsze braki tlenu. Mógł zrobić jeszcze jedną rzecz. Zacisnął palce na swoich ustach. Musiał odetchnąć tymi ziołami. Czuł, że zaczyna odlatywać... Obraz zaczął się zamazywać. Musiał... Ten jeden raz. Chociaż najmniejszy... Raz...



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 1:43
Oczywiście, że go nie posłuchała. Nawet związana wieczystą przysięgą nie mogłaby stać i patrzeć jak cierpi. Wiedziała jak to jest czuć grunt usuwający się spod nóg, wiedziała jak to jest kiedy jedyne co widzisz przed oczami to ciemność, wiedziała jak to jest słyszeć szybkie bicie własnego serca w każdej części ciała. Teraz zrozumiała. Zrozumiała zapał z którym mówił o przezwyciężaniu choroby, rozumiała jego wzrok gdy mu powiedziała. I choć wolała by było inaczej to widząc buteleczkę w jego dłoni już wiedziała. Chorował, a cała ta sytuacja pogorszyła jego stan. Jak mógł martwić się o nią wtedy na placu skoro sam był równie narażony? Podeszła do niego chcąc pomóc mu się utrzymać na nogach. Mógł potem ją za to zbesztać, mógł mieć jej za złe, że ingerowała, ale ona nie wybaczyłaby sobie gdyby coś mu się stało, a ona nic by nie zrobiła. - Spokojnie – powiedziała, ale chyba bardziej do siebie niż do niego. Wzięła od niego buteleczkę, której zawartość mężczyzna usilnie próbował zaczerpnąć. - Oddychaj. Spokojnie. - nie panowała nad słowami i nie skupiała się nad tym co mówi. Kiedy ręka mężczyzny zsunęła się z jego ust Lynn szybko powtórzyła jego czynność. Wiedziała, że jeżeli tego nie zrobi on sam nie będzie w stanie odetchnąć, a wtedy będzie naprawdę źle. Jeżeli będzie chciał mogła udawać, że mu nie pomogła, jeżeli będzie chciał to mogła nawet udawać, że tego nie widziała, ale to nie była pora na zastanawianie się kto przekroczył jakie granice. Poczuła jak Morgo nabiera powietrza. Tak delikatnie, że mogło się to jej tylko przewidzieć. Miała jednak nadzieje, że tak nie było. Buteleczkę nadal trzymała przy jego ustach, a dłoń na jego ramieniu. Gdyby upadł… to mogło się naprawdę bardzo źle skończyć.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 9:18
Nie mógł oddychać. Nie potrafił złapać tego jednego, nawet najmniejszego oddechu. Osunął się na podłogę, gdy utrzymanie się na nogach kosztowało go za wiele wysiłku. Pół leżąc pół siedząc próbował zwalczyć swoją klątwę. Czy to miało się tak skończyć? Mój teleportować się do Munga. Do Axela i znowu prosić niemo o pomoc. Ale możliwe że umarłby zanim, by się to stało. Nie był to pierwszy tak mocny atak. Znał to, jednak nigdy nie miał obcej widowni. Zawsze była przy nim matka z ojcem, a potem Leia. Nie chciał, by mu pomagała. Nie chciał, by na to patrzyła. Teraz on wyszedł przed jej oczami na słabego i możliwe, że nieodpowiedni dla sprawy. Z Klątwą Ondyny mógł jedynie zawadzać w poszukiwaniach. Ale nie zamierzał odpuścić. Jeśli przeżyje ten atak… Bezdech się zwiększał, czas uciekał, a Morgoth słyszał wciąż rozbrzmiewające jak dzwon w jego głowie słowa swojego wuja. Tik. Tak. raz trzech orłów na gałęzi przysiadło, nagle jeden się zakrztusił. Tik. Tak. 
Zza ściany mgły doszedł spokojny głos, a Yaxley po chwili poczuł dłoń Lucindy starającą się go podnieść. Zanim to nastąpiło złapał ją mocno za nadgarstek. Odszukał jej spojrzenie i spojrzał na nią z żalem. Nie tak to się miało skończyć, jednak jeszcze nie dobiegło końca. Jeśli jeszcze nie stracił przytomności była szansa. I nie zamierzał jej marnować. Blada twarz kobiety była spokojna, a zaraz coś zatkało mu nos i kazało wdychać. Wdychać opary, by rozluźnić zaciskający się niemiłosiernie uścisk. Nikły charkot wydobył się po raz ostatni, gdy się mu udało. Morgoth poczuł, że coś puszcza jego gardło i wziął głęboki, szybki wdech jakby wyłaniał się właśnie spod tafli wody. Nie był jeszcze w pełni sił, ale wstał chwiejnie i odszedł w drugi kąt pokoju, chcąc uniknąć spojrzenia Lynn.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 9:59
Choć starała się zachować spokój to serce biło jej jak oszalałe. Widząc jak walczy o każdy oddech irytowała się, że nie może zrobić więcej. Powinna od razu zabrać go do Munga, ale nie wiedziała jak mężczyzna zniesie teleportację. W końcu nie każda choroba udźwignie przenoszenie się z miejsca na miejsce. Widziała w jego oczach żal i doskonale rozumiała dlaczego. Tak jak ona wcześniej nie chciała by on wiedział o jej słabości tak on nie chciał by ona teraz patrzyła na niego w takim stanie. Byli do siebie bardziej podobni niż im się wydawało. Dopiero kiedy usłyszała wyraźny wdech powietrza spadł jej kamień z serca. Pozwoliła mu odejść od siebie choć nie mogła nic poradzić na to, że zaczął się w niej rodzić gniew. Dlaczego jej nie powiedział? Przed takim spotkaniem powinien jej o tym powiedzieć. Chciał by ona się otworzyła a sam nic nie wspomniał o swoim samopoczuciu. I dlaczego choć słania się na nogach ucieka od niej jakby miała go zarazić czarną ospą? Zmartwiona odwróciła się w jego stronę. Przez chwile nic nie mówiła patrząc jak mężczyzna próbuje uspokoić oddech. Nie patrzył na nią, nie odezwał się i choć kobieta chciała mu dać chwilę by doszedł do siebie to ta bezczynność zżerała ją od środka. Zrobiła krok w jego stronę, ale zaraz cofnęła się przypominając sobie, że przecież to właśnie przed nią uciekł na drugi kraniec pokoju. - Zadziałało? - zapytała w końcu przerywając dla niej już krępujące milczenie. Nigdy nie była osobą, która stała z boku i patrzyła na czyjś ból. Nigdy też nie zastanawiała się nad tym czy powinna do kogoś podejść czy czekać na pozwolenie. On nie chciał by mu pomagała, ale bała się nawet pomyśleć co by się stało gdyby tego nie zrobiła. - Usiądź… proszę. - dodała cicho nie odwracając od niego wzroku.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 10:38
Odchodząc od niej, nie było jego atencją spowodowanie w niej poczucia winy. Nie chodziło przecież o to, że mu pomogła. Wiedział, że gdyby nie ona, zapewne nigdy by się nie uspokoił na tyle, by wziąć ten ostatni oddech, chociaż płuca paliły go żywym ogniem. Nie chciał, by patrzyła na niego teraz, gdy znała jego kolejną słabość. Nie cierpiał, gdy okazywał się słaby. Zdecydowanie za słaby, by samemu sobie poradzić. Nie ujmowało mu dumy fakt, że go uratowała. Stracił jej część, pozwalając się pokonać klątwie. Stał do niej tyłem i wpatrywał się w ulicę przy domu. Wyglądała na nieświadomą tego, co mogło się wydarzyć. Co by się stało, gdyby tu umarł? Zapewne ludzie zaczęliby gadać, że Yaxley’owie padają jak muchy. Zacisnął pięści, wracając jednak myślami od razu do Morgotha. O co mu chodziło z tym, że przyprowadził ze sobą Lucindę? Czy to coś zmieniało? I ten wierszyk… Co on oznaczał? Znał go lub część… Ale dlaczego miał wrażenie, że odnosił się on nie tylko do dnia śmierci Oktawiana, ale również do niego? Byli z Lynn we dwójkę. Nie było żadnego trzeciego orła. W dodatku…
Zadziałało?
Usłyszał jej głos i zamknął oczy, próbując nie myśleć o tym, co się stało. Kim on teraz dla niej był? Na pewno nie kimś, z kim mogła odkryć co się stało dalej z Parkinsonem. Oparł rękę na regale przed sobą i spuścił głowę. Dlaczego ciągle ją zawodził? Nawet tutaj? Obraz matki stanął mu przed oczami, gdy wspominała jego ojca. Bardzo go kochała, tak samo jak swojego brata. Czy Morgoth przepowiedział fakt, że go złapią i wyląduje w Azkabanie? I to wszystko by ratować Beatrice? 
Usiądź... Proszę...
Uścisk na regale się pogłębił, ale w końcu Yaxley odwrócił się do Lucindy. Nie wiedział, czy widziała jak zżera go gniew na samego siebie, ale również i przebijający się smutek. Przecież chciał dla niej dobrze, a teraz wiedziała nawet o tym, że nie mogła czuć się bezpieczna. Podszedł do niej kilka kroków, ale zatrzymał się niecały metr od blondynki. Zastanawiał się co powinien, a czego nie powinien robić. Tutaj etykieta nie mówiła nic sensownego. Umysł walczył z wiedzą.
- Lynn… Ja… - zaczął, ale nie  dokończył. Włożył lewą dłoń w kieszeń spodni, a drugą przejechał po włosach, nie wiedząc, co zrobić. Odetchnął głęboko i chociaż szok już przeszedł, to serce wciąż waliło mu jak oszalałe. Zapanowała kolejna chwila ciszy, którą przerwał tym razem on słowem Dziękuję. Musiało jeszcze trochę minąć, zanim usiadł, jednak najpierw czekał, aż ona to zrobi. Gdy znaleźli się na właściwych miejscach - ona przy biurku, on na fotelu w rogu - mruknął:
- Znasz ten wierszyk?



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 12:24
Czekała. Nie chciała go męczyć pytaniami, nie chciała by czuł się przy niej obco. Nie musiał bać się swojej słabości chociaż przecież ona właśnie to by czuła. Zwykle gdy jej choroba dawała o sobie znać zamykała się w czterech ścianach by nikt jej nie widział. Nienawidziła tego, że nie jest wystarczająco silna by to przezwyciężyć. Wiedziała, że on czuje się tak samo. I dlatego choć przyszło jej do głowy wiele rzeczy jakie mogłaby mu teraz powiedzieć, wiele rzeczy jakie chciałaby dla niego zrobić to nie mogła. On tego nie chciał i ona też by tego nie chciała na jego miejscu. Byli uparci. Wszystko wydawało się być przeciwko nim i to był w pewien sposób smutne. Choć nie chciała myśleć o tym jak o końcu wszystkiego. Mogłaby nawet powiedzieć, że mieli bardzo duże szczęście, że na siebie wpadli. Czy nie łatwiej było przełamywać słabości razem? Samemu się nie dało. Samemu to zawsze była słabość nie do przejścia. Czekała bo zbyt wiele rzeczy się dzisiaj wydarzyło, bo od razu o nich mówić. Widząc przygnębienie na jego twarzy pokręciła głową. Do siebie. By nie powiedzieć, by nie zacząć pocieszać. Wspominanie tego nie mogło im w żaden sposób pomóc. Ciche dziękuje wystarczyło. Pokiwała głową. Nie miał jej za co dziękować. Zrobiłaby to i znowu i znowu i znowu. Zmartwiona przyglądała się jego przekrwionym od braku tlenu oczom. Jak bardzo dalej go to męczyło? Jak bardzo próbuje to ukryć by przejść do normalności. Widząc, że mężczyzna nie chce usiąść pierwszy minęła go i zajęła miejsce przy biurku. Czekała aż zrobi to samo. Musiał odpocząć i właśnie to powinna mu zaproponować. Na jego pytanie pokręciła głową. - Nie wiem. Może początek. Nie potrafię ułożyć jej sobie całej w głowie. - powiedziała zgodnie z prawdą opierając łokcie o blat stołu. Choć cała rozmowa trwała tylko chwile to wymęczyło ich to. Jego dodatkowo choroba. - Ty ją znasz? Wydawało mi się, że patrzył na Ciebie tak jakby wymagał żebyś to zrozumiał. Z drugiej strony mógł to być tylko bełkot szaleńca. Tak jak te słowa do mnie… - pokręciła głową. - Nie spotkałam Twojego wuja nigdy wcześniej, a wydawało się… - poczuła przebiegający po plecach dreszcz. - Na pewno chcesz teraz to analizować? Powinieneś odpocząć… - musiała to w końcu powiedzieć.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 13:05
Nie potrzebował jej współczucia. Był lordem z Fendland, spadkobiercą nazwiska Yaxley, przyszłym ojcem i mężem. Może też opiekunem. Nie mógł sobie pozwalać na słabości. Myślał, że na razie jedynymi słabościami będą klątwa Ondyny i rodzina, z którą był wyraźnie zżyty. Mało która rodzina mogła się pochwalić, aż takimi relacjami jakie mieli oni. Mimo że mieszkali do siebie ponad trzydzieści mil spędzali ze sobą więcej czasu niż normalnie. Słabości... Jego słabe punkty. Teraz jednak nie był już tego taki pewny. Uważał się za rozsądnego człowieka, który nie podejmował nigdy decyzji podczas trwania w nim silnych emocji. Dlaczego więc to wszystko tak długo trwało? Gdyby miał więcej rozsądku, zawróciłby z tej drogi, ale nie chciał i nie mógł. Wmawiał sobie, że to wszystko dla dobra Beatrice, ale czy naprawdę chodziło tylko o to? Czy o spełnienie jakichś jego chorych ambicji? Czego tak naprawdę oczekiwał Morgoth Yaxley? Na początku wiedział czego. Chciał pomóc matce. Chciał ją ratować. Teraz też do tego dążył, ale chyba sam siebie oszukiwał, że chodziło już tylko o to. A więc o co, lordzie Yaxley? Czuł, że świadomość deptania duchowi Oktawiana Parkinsona po piętach powodowała nakręcenie się karuzeli emocji. Chciał to zakończyć. Potrzebował tego. Ale potrzebował też zrozumienia. Drugiej osoby.
Przejechał zewnętrzną stroną dłoni po nieogolonym policzku, zupełnie jakby miało mu to pomóc znaleźć odpowiedzi. Zamiast tego znowu usłyszał tak dobrze znany głos i zerknął na twarz, którą mógł widzieć jako ostatnią. Równie bladą gdy spotkali się przed muzeum.
- Nie wiem – odpowiedział na jej pytanie. – Może… Wydaje mi się, że gdzieś słyszałem część. Ale kto był tym trzecim? - spytał bardziej sam siebie.
Wydawało mi się, że patrzył na ciebie tak jakby wymagał, żebyś to zrozumiał.
I zrozumiał. Poniekąd tak właśnie było. Odwrócił jednak wzrok jakby mówiła mu, że rozumiał szaleńca. Szaleńcy mogli jedynie zrozumieć szaleńców. Lub umierający. 
- Nic ci się nie stanie – rzucił, gdy wspomniała o tamtych słowach Flinta, które skierował do niej. - To morderca.
Jakbyś ty był inny… Wstał, nie mogą uspokoić nawału myśli. Gubił się zapewne pierwszy raz w życiu. Tego wszystkiego było zdecydowanie za dużo, ale może właśnie tego potrzebował? Świadomości, uczucia, że żyje, a nie jest jedynie kimś, kto ma spełniać oczekiwania. Rysował własną historię. Stawał się swoim ojcem walczącym za kobietę, którą kochał? Za rodzinę, którą stworzył? Za ideały, w które wierzył? Czy oszukiwał sam siebie, chcąc być właśnie Leonem, a stawał się Morgothem.
- Wiesz, czym jest Klif Zwycięzców? - spytał, ignorując słowa o odpoczynku. Jego matka nie miała tej szansy od ponad dwóch miesięcy.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 14:53
Już dawno przestała myśleć o tym co tak naprawdę skłoniło ją do pomocy młodemu Yaxleyowi. Na początku chodziło o umiejętności jakie miała, potem o chęć wyrwania się z czterech pustych ścian,  potem jednak ta sprawa stała się bardziej osobista niż się tego spodziewała. Czemu? Ufała mu, wierzyła w jego dobre intencje i walkę do samego końca. O rodzinę, mamę, dom. Zrobiłaby to samo dla własnej rodziny choć w głębi serca czuła, że nikt nie  zrobiłby tego dla niej. Nie można było jej winić za posiadanie tak czarnych myśli.  Zwykle dawała od siebie o wiele więcej niż dostawała, a przyzwyczajenie nauczyło ją by nie oczekiwać zbyt wiele. Nie pomyślała o Morgo jak o szaleńcu. Każda rodzina miała swoją historię. Równało się to także z innymi sposobami wychowywania dzieci. Mogła być to bajka jaką ktoś kiedyś opowiadał Morgo. Przede wszystkim interpretacja tych słów na pewno była inna. Ciągle zmartwiona tym co przed chwilą się wydarzyło musiała przenieść uwagę z jego choroby na to czego się dowiedzieli. On tego chciał i tego od niej oczekiwał.  Ale co mogła poradzić na to, że co chwile jej wzrok badawczo analizował jego ruchy. Pewnie gdyby mogła to położyłaby rękę na jego nadgarstku by do końca ich rozmowy badać jego puls. Była przewrażliwiona, ale nikt nie mógł jej się dziwić. Hipokryzja była tutaj dość powszechna. Lynn była wariatką, która swoje życie miała za nic. - Nie boję się. Po prostu miałam wrażenie ze patrzy na mnie tak jakby mnie znał. -odparła wzruszając ramionami. - Może Twój wuj znał moją matkę. Zresztą to nie jest ważne. -pokręciła głową pozbywając się bezsensownych myśli z głowy. Gdy zadał jej pytanie zamyśliła się.  - Niestety. Czemu pytasz? Ty wiesz gdzie powinniśmy się teraz udać? -zapytała. Byli pewni, że to jest dobry trop. Mieli w końcu szansę rozwiązać sprawę do końca.  Tylko los juz nie raz popychał ich do miejsc złudnych. A jeżeli tym razem im się uda to co wtedy? Po prostu wrócą do dawnych zajęć?


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 16:34
Czas uciekał, a teraz gwałtownie przyspieszył, gdy dowiedzieli się, co spotkało Oktawiana Parkinsona. Czuł jakby od spotkania się z wujem minęło kilka miesięcy, a nie niecała godzina. Dalej słyszał te śmiech odbijający się echem po ścianach więzienia. Flint nie zapomniał o swojej siostrze przez tyle lat. Poznał go... Łączyła ich krew, ale Yaxley nie widział w nim nikogo znajomego. To przekraczało jego pojęcia. Obcy, szaleniec zamknięty w swoim świecie. Matka miała rację. Morgoth tak bardzo ją kochał, że nie chciał widzieć jej zaniepokojonej wygłupami jakiegoś mężczyzny ze złamanym sercem. Ojciec go nie zabił, nie dlatego że nie chciał. Najwidoczniej Beatrice miała o wiele większy wpływ na gniew swojego męża niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Łamała tę twardą skałę swoją dobrocią i miłością jak przez lata ocean uderza w wybrzeże. A ojciec nie chciał jej krzywdzić i ulegał. Yaxley znał swojego rodzica. Nic nie było w stanie go zatrzymać, gdy ktoś mu się sprzeciwiał. Na pewno zabiłby Oktawiana, gdyby mógł. Ale tego nie zrobił.  Matka… 
- Nie powinienem był cię tam zabierać – rzucił, pocierając kark prawą dłonią. – Dementorzy wysysali z niego każdą część człowieczeństwa, aż zostało samo szaleństwo. Nie myśl o tym - dodał, próbując przekonać sam siebie, że było to niegodne uwagi. Nie zamierzał dawać się jej tym zamęczać w każdym razie. Pokręcił jedynie głową, słuchając jej słów. To mógł być każdy. Flint był szalony. To wszystko. Czy wiedział, gdzie mieli szukać? - Tych dwóch orłów tak wieczorem polowało, że aż jeden rano zaspał. Dwóch, tylko pozostało. Dwóch dziarskich orłów po Klifie Zdobywców latało, jeden zostać chciał na zawsze... No i właśnie tak się stało - wymruczał pod nosem, przypominając sobie słowa wierszyka. Mruczał go pod nosem z dwa razy, nim przeniósł uwagę na Selwyn. - Mój wuj… - zaczął, chodząc po pomieszczeniu, zupełnie jakby przed chwilą wcale nie był bliski śmierci, a Lynn nie patrzyła na niego ze współczuciem. Odrzucił to. Nie miał miejsca, by myśleć o tym na raz. Pochłonęła go jedna ze spraw. – Wybił rodzinę mugoli w miesiąc po moim narodzeniu. Złapano go na wyspie Achill niedaleko jednej z tamtejszych wiosek. Rozpętał piekło, ale co jeśli… - zawahał się, jednak Lu milczała, więc kontynuował swoją teorię. – Co jeśli zabił ich nie tylko przez wzgląd na poglądy na temat czystości krwi? Co jeśli zabił ich, by ukryć fakt, że tego samego dnia zamordował tam Oktawiana? 
Cisza.
- Masz mapę? – spytał momentalnie, stając i patrząc wyczekująco na Lucindę. Teraz już kojarzył to miejsce. Miał nadzieję, że instynkt go nie mylił.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 20:08
Nie myślała. Przynajmniej nie tak usilnie. Trzeba było czegoś o wiele więcej by ją przestraszyć. W końcu w swoim życiu widziała już więcej, a szaleństwo nie było niczym niezwykłym. Wręcz przeciwnie. Szaleństwo było jednym z najczęściej spotykanych skutków ubocznych działania klątw. Może po prostu sytuacja w jakiej spotkała wuja Morgo była inna niż te, które wcześniej pojawiały się na jej drodze. - Nie miałeś zbytniego wyboru. - powiedziała. W końcu tak czy tak by z nim poszła. Nawet jeżeli miałby jej definitywnie zabronić. Może nie pomogła mu za dużo. I właściwie była przez większość czasu tylko balastem, którym musiał się opiekować i pilnować, ale kto wie co mogłoby się stać gdyby atak spotkał go na środku zatłoczonej ulicy. Byli sobie potrzebni. Nawet jeżeli nie do końca była mu w tym momencie przydatna. Skupiła się na słowach, które mówił. Było w nich tak mało sensu, że szukanie logiki mogło wydawać się wręcz zbędne. Tylko na pewno nie dla niej. Słowa choć najbardziej pogmatwany zasługiwały na analizę i interpretację. Dlatego, że to właśnie w słowach mieściła się największa tajemnica. Chciała mu pomóc choć wiedziała, że w tym momencie mężczyzna może polegać przede wszystkim na historii swojej rodziny. - Nie podejrzewaliby wtedy, że kryje się za tym drugie dno. Nikt by się o tym nie dowiedział, a nawet jeśli… dowody byłby mało znaczące. W końcu już i tak siedział w Azkabanie. - powiedziała choć była to bardziej myśl rodząca się w jej głowie. Kiedy zapytał o mapę wstała zza biurka i skierowała się w stronę dużej komody. Otworzyła jedną z szuflad i zaczęła przeglądać zwoje w poszukiwaniu tej możliwie najbardziej pewnej. - Spróbujmy tą… - powiedziała podając mu jeden zwój i zaraz zaczęła szukać jeszcze jednej. - Ewentualnie na tej. - dodała jeszcze podchodząc do niego i rozwijając jedną z map na stole. - Wydaje mi się, że ta jest dokładniejsza. Spójrz… - wskazała wyspę, na której złapano wujka Morgo. To musiało mieć jakiś związek. A przynajmniej ona bardzo chciała wierzyć, że w tym jest jakiś związek. Może gdyby się tam wybrali. Przeszukali tamto miejsce. - To chyba warto sprawdzić – dodała przenosząc wzrok na mężczyznę.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 20:43
Miał wybór. Mógł jej nie mówić o tym wszystkim, ale czułby się jak zdrajca, gdyby przyszedł do niej teraz po spotkaniu i oznajmił, że zrobił coś bez niej. Była jego drugą połówką w tej sprawie i potrzebował jej. Mocniej niż podejrzewała. Mogła myśleć, że jest jedynie osobą do pomocy, ale to ona była w centrum. Ona odnalazła napis. Ona podzielała, a potem sensownie skreśliła szanse na fakt, że klątwa była związana z Sabatem. Myślała. Ciągle myślała, by on nie musiał. Czy nawet już za to nie powinien być wdzięczny? Nie powinien mówić jej, że nie spotkał nikogo takiego i współpraca z nią nie była jedynie ciężkim i uciążliwym obowiązkiem. Potrzebował jej i gdyby jej zabrakło, nie poradziłby sobie. Nie tylko z tą sprawą, ale również i cząstka niego poczułaby się niesamowicie samotna i wytrącona z równowagi. Nikomu nie zaufałby tak jak jej. Możliwe że zabrała cały limit zaufania Yaxley’a dla obcych ludzi i nikt nigdy nie miał doświadczyć tego, co ona. Mimo że nie mówił wiele, podświadomie czuł, że Lucinda o tym wszystkim wie. Jakoś… Nie był pewien jak, ale czy miało to jakieś znaczenie? Działali wspólnie. Bez względu na wszystko. Dlatego też nie wybaczyłby sobie, gdyby nie zabrał jej ze sobą… 
- Zabicie kogoś z tak ważnego rodu przez innego członka rodziny… Cóż… - mruknął przeciągle w charakterystyczny dla Flintów sposób. Wielu mówiło mu, że jest podobny do matki. W gestach, a z charakteru był ojcem. Nie brał tego nigdy do siebie. Nie wierzył w to, co mówili ludzie. Zwłaszcza gdy było to coś dobrego. – Nie wiem, kiedy zabił Oktawiana, ale nie było to tego samego dnia, w którym zjawił się… Przed pałacem. Potem jeszcze Parkinsonowie mówili, że przygotowywał się na jakąś wyprawę… - Przypominał sobie słowa matki najdokładniej jak mógł. – Zaginiony podróżnik ze złamanym sercem? – spojrzał na kobietę wymownie. – Całkiem prawdopodobna historia, nie sądzisz? 
Patrzył jak poruszała się po pokoju, jak szukała map i jak położyła wybrane przez siebie na biurku. Dała mu znać, by podszedł, a Morgoth zbliżył się, po czym stanął za nią i zaczął przyglądać się ręcznie malowanym konturom zza ramienia Selwyn. Poczuł delikatny zapach owocowego szamponu do włosów, gdy pochylił się w jej stronę. Przez chwilę zdawało mu się, że przebijał się również kokos. Skupił się na mapie, marszcząc lekko czoło. 
- Ta się nada – powiedział i położył dłoń na drugim rulonie. Zniszczony pergamin świadczył o służalności mapy, Jednak nie był stary. po prostu dobrze służył właścicielce. – Tutaj. To wydarzyło się w tej wiosce – mruknął, zakreślając okrąg w wyznaczonym miejscu, stając twarzą do Lucindy zaraz przy jej boku. Szukał jednak jeszcze czegoś innego. przejechał palcami po mapie, zmierzając do granicy czarnej kreski, gdzie miało znajdować się wybrzeże. – Musi być gdzieś tutaj – mruknął, po czym przysunął sobie pergamin bliżej siebie. Chwilę wędrował spojrzeniem analogicznie do ruchów dłoni, aż w końcu znalazł to, czego chciał. – Strome Wybrzeże – powiedział, patrząc z zadowoleniem na Lynn. – Zwane inaczej Klifem Zdobywców. Byłem tam kiedyś z Tristanem. Stąd nie kojarzyłem tego miejsca od razu.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 21:09
- No właśnie o tym mówię. Nie mógł go zabić wtedy przed pałacem skoro nie zrobił tego Twój ojciec. W końcu był to pojedynek. Poczekał na dogodny moment. Kto wie. Właściwie nie wiadomo skąd do końca wzięły się plotki o podróży. Może Twój wuj usłyszał o tym, odnalazł Oktawiana i go zabił. Przepadłby na zawsze, a ludzie snuli by opowieści o złamanym sercu i o tym jak miłość zabija. Tragiczne, ale całkowicie możliwe. - to tak bardzo utwierdzało ją w przekonaniu, że nie powinno się wierzyć we wszystkie usłyszane opowieści. We wszystkich jest więcej zmyślonych interpretacji niż prawdy. Nie tylko ciekawością się teraz kierowała. Chciała, żeby im się udało. Chciała tego dla niego myśląc, że kiedy w końcu znajdą rozwiązanie, dojdą do sedna mężczyzna będzie mógł znowu zacząć żyć. Normalnie oddychać i nie czuwać bezustannie nad matką. Wiedziała przecież, że to robił nawet jeśli jej tego nie powiedział. Zmęczenie było widoczne na jego twarzy nawet jeśli starał się je usilnie zakryć. Zasługiwał na to by poznać prawdę, a przede wszystkim ją zrozumieć. Nikt nie powinien cierpieć przez ciągle powracającą przeszłość. Zastanawiała się jaki był przedtem. Odkąd go poznała był przygnębiony tą całą sytuacją. Martwił się o życie matki, potem o to by znaleźć jej oprawcę, potem spotkaniem z wujem i jeszcze swoim zdrowiem. Ciekawiło jaki był wcześniej. Czy uczęszczał na wszystkie bale i spotkania w gronie szlachty? Czy spędzał większość dni w rezerwacie opiekując się smokami? Czy uśmiechał na ich widok i czy w jego życiu był ktoś z kim mógł spędzać wszystkie chwile? Zastanawiała się nad tym bo wbrew pozorom tak naprawdę nie znała Morgotha Yaxleya. Znała tylko jego smutny i zadumany obraz. Żałowała, że poznali się dopiero w takiej sytuacji. Wróciła myślami do mapy i planu, który musieli ułożyć. Śledziła dokładnie każdy jego ruch chcąc przyjrzeć się miejscu, do którego przyjdzie im się udać. Żałowała, że nigdy tam nie była. Widziała tak wiele, zwiedziła tak wiele. Świat wydawał się dla niej być znajomy. Jak widać były jeszcze miejsca, które potrafiły ją zaskoczyć. A to niewątpliwie było jedno z nich. Spojrzała na niego, kiedy wskazywał na Strome Wybrzeże i Klif Zwycięzców. Wydawał się być… zadowolony. Uśmiechnęła się na ten widok, ale szybko przeniosła wzrok znowu na mapę. - Więc mamy cel naszej następnej podróży. Może znajdziemy tam coś co pomoże nam dojść do Oktawiana. Może spotkamy kogoś kto pamięta tę masakrę i coś szczególnego. - powiedziała szczęśliwa, że znowu udało im się do czegoś dojść. Byli już tak blisko. - Ale już nie dzisiaj. Musisz odpocząć. Ja zresztą też. Nie jesteśmy już pierwszej młodości, lordzie Yaxley. - chyba już zawsze „lordzie Yaxley” będzie jej się kojarzyć z jej wesołym tonem i miała nadzieje, że jemu też.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.16 23:24
Podniósł dłonie i przejechał nimi po włosach po obu stronach głowy, czując rosnące napięcie i ekscytację. Zaraz jednak spuścił z tonu, słysząc słowa Lucindy.
- Ojciec by tego nie zrobił. Nie na oczach matki.
Zrobiłby to. Matka znała jego sekrety. W końcu byli zgranym małżeństwem i nie dzieliło ich nic. Nie mieli tajemnic. Zupełnie jakby znali się na wylot, odczytując swoje najmniejsze gesty. Wiedział też, że jeszcze po narodzinach Lei starali się o powiększenie grupy swoich potomków. Dlaczego nie miał większej liczby rodzeństwa? Raz zadał to pytanie i nie zrobił tego nigdy więcej. Yaxley’ów z pałacu miało być stale tylko czwórka. To wszystko. Nie mniej, nie więcej. A co z nim? Czy też był skazany na przebywanie w wielkim domu, czując, że jego żona nie jest zadowolona z mieszkania daleko od czegokolwiek? Że patrzy na niego jak na schorowanego, pozbawionego uczuć człowieka, z którym przeszyło jej spędzić resztę życia? Czy może będzie odwrotnie? Będzie uwielbiała odizolowanie, byle tylko być blisko niego? Jak matka która zostawiła swoich, by zamieszkać z mężem. Przypomniał sobie obraz pojedynku i znowu wrócił do postaci ojca. Zaskakiwał go, chociaż sądził, że zna swojego ojca. Ile jeszcze tajemnic krył Leon Yaxley? Jeśli był jeszcze lepszy niż sądził od dnia swoich narodzin, nie dziwił się, że Flintowie wybrali właśnie jego. A nie Oktawiana Parkinsona. 
Widząc miejsce, którego szukali poczuł ulgę. Ulgę, jakiej nie czuł od bardzo dawna. Mogło się wydawać, że każda poszlaka zrzucała z niego część brzemienia, ale dopóki nie wiedział niczego na pewno, nie mógł sobie na to pozwolić.  
- Myślę, że on tam cały czas jest… Jakimś cudem ktoś mu pomógł odzyskać ciało. Ale dlaczego dopiero teraz? Nie mam pojęcia – odpowiedział na zadane przez siebie pytanie i oparł się szeroko dłońmi na biurku, badając spojrzeniem jeszcze mapę. To było coś namacalnego. On tam był, przeczuwał to. Przez chwilę chciał zignorować słowa o odpoczynku, ale zaraz zdał sobie sprawę, że Lynn chciała odpocząć. Wyprostował się szybko, ale nie pozwalając, by wyglądało to na gwałtowny ruch. Spojrzał na nią, gdy wymawiała jego tytuł. Mimo że była to forma zabarwiona żartem, nie słyszał ironii. Raczej podkreślenie tego, kim się stali. Udało jej się pokonać ten mur, który dzielił go od innych przez większość życia. - Mógłbym ją pożyczyć? - spytał, wskazując jeszcze mapę, po czym podszedł do Lucindy. Patrzył już o wiele łagodniej niż pół godziny temu. - Jesteśmy blisko - mruknął, chcąc jeszcze coś zrobić, ale się powstrzymał. - Przyślę sowę.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Gabinet
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach