Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]26.08.16 12:53
First topic message reminder :

Salon

Miejsce odpoczynku i przyjmowania gości w domu Sproutów. Dom ten został zbudowany już dawno, a jego renowacje zostały przeprowadzane tak by drzewo rosnące w salonie zostało w pełnym zdrowiu. Dawno temu słyszała legendę o tym, że ci opiekujący się drzewami przejmują długie życie tych drzew. Wychowana w zgodzie z naturą nie chce pozbywać się tego urokliwego konaru licząc, że ta legenda spełni się także i w ich domu.


[bylobrzydkobedzieladnie]


do not cry because it is over
smile because it happened



Ostatnio zmieniony przez Peony Sprout dnia 11.01.17 18:37, w całości zmieniany 2 razy
Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout

Re: Salon [odnośnik]31.10.16 10:36
Może się zbytnio tłumaczył. Może powinien po prostu wyjść i zostawić buchającą złością na niego kobietę i wrócić do McKenny. Może tak... Jednak nie mógł tego zrobić. Za bardzo mu zależało na mieszkańcach domu, który znajdował się teraz w pewnym sensie pod jego opieką. Nie zamierzał uciekać, bo nie był typem człowieka, który poddaje się tak łatwo. I nawet jeśli miało boleć, wiedział, że zostanie do końca. Może Peony żałowała, że jej kuzyn należy do takich zapaleńców, ale jeszcze nie wyrzucała go z domu. Dlatego zamierzał trwać przy swoim cokolwiek by się nie działo. Oczywiście że wolałby uniknąć tego, co przeradzało się w kłótnię. Już miał ich wystarczająco jak na tak krótki czas. A najgorsze w tym wszystkim było, że te kłótnie nie dotyczyły osób mu obojętnych.
- Cokolwiek było, stało się i tego nie zmienię. Gdybym wiedział, że aż tak cię to dotknie to bym zwyczajnie podszedł i ci o tym powiedział. Ale wydaje mi się, że po prostu dostałaś takiej paniki, bo to jestem ja, a nie jakaś sąsiadka. Nigdy nie ukrywaliśmy, że za sobą nie przepadamy, ale może pozbyłabyś się tego protekcjonalnego tonu i powiedziała prawdę. Jak chcesz mnie wyrzucić z domu, to wyrzuć, ale jeśli coś przede mną ukrywasz, jeśli chodzi o śmierć tego... - Nie mógł wymówić jego imienia ani chociażby faktu, że był mężem kuzynki. Przełknął to, nie mogąc milczeć. - I nie pomogę przez to Nate'owi ani tobie, będziesz mogła sobie podziękować.
Tak jak ona zignorował jej wcześniejsze słowa, chociaż nie dało się ukryć, że odpowiedź na nie znajdowała się w jego wypowiedzi. I może ona nie chciała mu nic powiedzieć, zamierzał to z niej wyciągnąć. A jeśli się nie dało... Musiał się postarać, żeby tak się nie stało. Gdyby wiedziała jak bardzo się gotował na myśl, że coś się mogło im stać na jego warcie, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Już dwa razy się spóźnił. Nie miał zamiaru dopuszczać do trzeciego ani żadnego więcej. Zbyt dużo krwi na rękach osób, które były mu bliskie. A przecież powinien zdążyć. Prawda?
- Myślisz, że nie wiem jacy są ludzie? Akurat nie musisz mi robić wykładu na ten temat, Peony - warknął. Byłeś taki sam, Rai. Odwrócił spojrzenie na moment, nie mogą tego znieść. Faktu że bardzo by chciał usłyszeć kiedyś coś takiego, ale nie w takiej chwili. Nie takim tonem. To bolało. Cholernie dotknęło i zapewne najmocniej ze wszystkiego, co dziś usłyszał i jeszcze miało paść w salonie w Dolinie Godryka siedemdziesiąt trzy. Przejechał dłonią po ustach, zatrzymując się na chwilę w tej pozycji, starając się, nie poznać po sobie, że zupełnie go to zamurowało. Równocześnie w tym samym czasie Peony odbiła jego zarzuty w stosunku do powodu, dla którego tu był. Spuścił ciężko głowę. Trwali w ciszy jeszcze jakiś czas, a napięcie było praktycznie wyczuwalne materialnie. Sprout odwróciła się od niego, jednak nie mogliby znieść teraz swoich spojrzeń. Trwali w ciszy. Do czasu. - Dlatego nie rób tego ponownie, Peony - odpowiedział Raiden, podnosząc głowę i mówiąc zachrypniętym głosem. - Jesteś za młoda, by żyć przeszłością.
Przez chwilę myślał, że nie odpowie, dlatego podniósł marynarkę z kanapy i chciał wyjść.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Salon [odnośnik]31.10.16 12:35
Czuła, że się nie zrozumieją. Jako dzieci kłócili się bez przerwy. Rodzice wmawiali im, że kiedyś się dogadają. Mówili, że się kłócą bo tak naprawdę bardzo się lubią. Oczywiście jako mała dziewczyna reagowała na to krzykiem i płaczem. Wcale nie chciała się z nim dogadywać. Po prostu go nie lubiła. Jak miała go lubić skoro wszystko co robili to robili sobie na przekór? Później kiedy byli już w Hogwarcie i poszli po rozum do głowy ich kłótnie zmieniły się bardziej w droczenie i przez chwile miała wrażenie, że tak naprawdę ich rodzice mieli dużo racji. Tylko, że wtedy zniszczył wszystko atakiem na jej ukochanego. Nie mogła sobie teraz pluć w brodę, że go nie posłuchała. Błąd, który kosztował ją zbyt wiele. Całkowicie stracili wszelki kontakt i to było przykre chociaż prawdziwe. To, że znowu zawitał w jej życiu było trudne. Ciągle patrzyli na siebie przez pryzmat dawnych wydarzeń zamiast spojrzeć na siebie jak na nowych ludzi. Nic kompletnie o sobie nie wiedzieli, ale myśleli, że wiedzą wszystko. Już na samym początku zaczęła kręcić głową. Wiedziała, że tego nie zrozumie. Tak jak ona nie zrozumie go. Nie można przejść z niewiedzy do całkowitej akceptacji. - Nie chcę Cię wyrzucić, Rai. Ty tego nie widzisz, ale ja tak. Nie wiesz jaki Nate był wcześniej. On nikomu nie ufa, a Tobie zaufał od razu. Patrzy na Ciebie jak w obrazek, słucha wszystkiego co mówisz i jestem pewna, że gdybyś poprosił go o wspięcie się na drzewo zrobiłby to tylko po to by Ci zaimponować. Nie wiesz jak wielką siłę mają słowa. Próbowałam Cię zrozumieć. Zapytałam i szczerze liczyłam na normalną, dorosłą odpowiedź. Ale prześmiewając się… pokazujesz mu, że nie musi traktować mnie poważnie. A ja nie dam sobie rady sama, kiedy nie będę mogła wierzyć w siłę własnych słów. Nie rozumiem tego wszystkiego, ale jeżeli Nate chce Cię w swoim życiu to ja też chce Cię w swoim życiu. Ale nie tak. I nie w ten sposób. - powiedziała właściwie na jednym oddechu. Nie wiedziała nawet, że te słowa gdzieś brzmią jej w głowie dopóki nie powiedziała tego głośno. Nie umiała tego robić. Nie była dobra w mówieniu o prostych rzeczach. Nie dopóki sama sobie tego nie przeanalizuje albo nie dojdzie do tego sama. Nikt nie powiedział, że po latach nagle zaczną ze sobą o wszystkim rozmawiać, ale nie mógł myśleć, że dalej tkwiła w starych zwadach. Nie znała stojącego przed nią człowieka. Znała tego, którego kopała w piszczel jak byli mali i zabierała  wszystkie zielone dropsy nawet jeśli ich nie lubiła. Przecież musiał widzieć w Nathanielu tę samą energię. Jak mógł tego nie dostrzegać. Nie wiedziała co powiedzieć więc tylko stała. Wiele osób mówiło jej, że powinna zapomnieć o tym co było i po prostu zacząć żyć tym co jest. Próbowała. Merlin jej świadkiem, że próbowała. Każdego dnia próbuje. Nie dla siebie. Dla Nate'a. Jednak to nie było takie proste. Ciągle powracające wspomnienia. Jej mąż powracający do niej co chwile. To co ukrywała pomogłoby mu to wszystko zrozumieć. A może wręcz przeciwnie. Może dolałaby tym tylko oliwy do ognia. I powinna to przemyśleć. Nie działać instynktownie bo to nigdy nie przynosi dobrych rezultatów. Widząc, że wychodzi na początku otworzyła buzię by powiedzieć coś jeszcze. Zamknęła ją szybko i przesunęła się w stronę biurka. Otworzyła szufladę i wyciągnęła z niej list. - Poczekaj. - powiedziała zanim zdążył otworzyć drzwi. - Tylko na jeden moment pozbądź się odznaki. - jej głos był chłodny dlatego szybko dodała. - Proszę. - nie chciała by myślał, że robi to bo musi. Powinien o tym wiedzieć. Nie mogą się ciągle okłamywać. Podeszła kilka kroków w jego stronę, a kiedy się odwrócił wyciągnęła do niego rękę, w której trzymała list.



Peony,

Szukał Cię mężczyzna, który ma ponoć informacje od Twojego męża. Odezwij się do mnie jak wrócisz.

K.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Salon [odnośnik]04.11.16 12:31
Naprawdę się nie rozumieli. Nie dlatego że nie chciał jej rozumieć. Po prostu... Nie potrafił. Przecież to nie było nic strasznego! Chłopcu nic się nie stało, dlaczego więc się tak denerwowała? Przecież naprawdę by podszedł do niej wcześniej, gdyby wiedział, że zrobi mu takie piekło. W końcu nikt z odrobiną rozsądku, znając konsekwencje nie naraziłby matki na takie zmartwienie. Ale Raiden nie potrafił zrozumieć... Zwyczajnie nie potrafił. Ile jeszcze mieli prowadzić tę dziwną wojnę? Ile jeszcze mieli wyrzygiwać sobie przykrych słów? Może najlepiej byłoby gdyby wyszedł jak chciał. I nigdy nie wracał. Oddał komuś zadanie i nie oglądał się za siebie. Skoro nikt go tam nie chciał, po co miałby się pchać? Ale nie był takim typem człowieka. Przejmował się i chciał dobrze. Nie byłby w stanie zasnąć, gdyby nie był pewien czy wszystko w porządku ze Sproutami. I nie chciał odchodzić i zostawiać dzieciaka, z którym zaczął się dogadywać samego. Może też odezwało się w nim coś więcej niż mógł przed sobą samym przyznać, ale jeszcze tego nie znał.
- Nie zamierzam podważać twojego autorytetu, który masz i nigdy go nie stracisz. Ale musisz zrozumieć, że twój syn nie jest już niemowlęciem. Ma własny rozum, dostrzega wiele rzeczy i nie możesz go ciągle chronić. Wmawiasz sobie, że twoje słowa nie mają znaczenia. Żyjesz w grobowcu, który ci stworzono, ale zamiast z niego wyjść, ty tkwisz w nim ciągle. Tego nie pojmuję! Nie pojmuję jak możesz tkwić w swojej skorupie, a potem narzekać, że życie potrafi uderzyć. Owszem, ale trzeba odrzucić to co było i zacząć iść do przodu, a nie zrzucać swój strach lub tłumaczyć go innymi. Tego się właśnie boisz.
Nie miał nic więcej do dodanie. Chciał skończyć, ale Peony go zatrzymała. Co zaskoczyło go na tyle, że nie poruszył się, a nie dlatego że poprosiła. Dawna kuzynka po prostu by się nie przejęła. Jednak obserwował uważnie jej ruchy, a potem kartkę wyciągniętą w jego stronę. Przekrzywił lekko głowę, ale zaraz odebrał skrawek papieru. Zmarszczył brwi, gdy jego spojrzenie przebiegało po szybko spisanych literach.
- Co to jest? - spytał, chociaż doskonale wiedzieli. - I kim jest K? Peony, cholera! To jest właśnie to dla czego tu jestem. Jak mogłaś mi nie powiedzieć?! Ja...
Zaraz jednak urwał, wpatrując się w szparę w drzwiach za jej plecami. Nate. Obserwował przez chwilę chłopca, aż spuścił z tonu i przejechał dłonią po twarzy.
- Wiesz kto to jest? - powtórzył, ale już łagodniej. Obojętnie na odpowiedź, jego wizyta w tym domu powoli dobiegała końca.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Salon [odnośnik]04.11.16 17:30
Nie miała pojęcia dlaczego pokazała mu ten list. Może dlatego, że każdy sekret prędzej czy później zaczyna ciążyć i jest nie do uniesienia samemu? Może dlatego, że potrzebowała jego pomocy tylko po prostu bała się o nią poprosić? A może po prostu dlatego, że jego słowa zabolały ją tak bardzo, że musiała to zrobić. Miał ją za histeryczkę. Za pozbawioną zdrowego rozsądku wariatkę, która nie robi nic innego poza chuchaniem na swoje dziecko i zamartwianiem się czy czasem nie przewróci się na prostej drodze. Myślał, że ślepo szukała powodów do kłótni, albo nieszczęść, ale przecież tak nie było. Nie wiedział jak to jest mieć dziecko. Nie miał bladego pojęcia o tym jak to jest wychowywać je w ciągłym krzyku i bólu. I dopóki sam nie będzie miał dziecka po prostu tego nie zrozumie. Widział w niej problem, a ona widziała problem w nim. Ich relacja była problemem, którego żadne z nich nie miało zamiaru wyjaśniać. Nie mógł wiedzieć, że ona się tym wszystkim przejmuje. Miał ją ciągle za ignorantkę jaką może kiedyś była. Uważał, że tylko on się zmienił, a wszyscy inni nadal stali w miejscu. Na tym błędzie tracił najwięcej. Słysząc jego słowa odwróciła wzrok. Mogliby się kłócić dalej. Mogłaby mu wytknąć dlaczego tak bardzo niczego nie rozumie i dlaczego tak bardzo wywraca jej życie do góry nogami właśnie bez świadomości swoich czynów. Miała dość słuchania o tym jaką złą matką jest, bo się martwi. Wiedziała, że dopóki ten nie zobaczy, że ona ma powód by się martwić nie zrozumie. Przyjmowała słowa na siebie chociaż bolały. Atak nigdy nie jest dobrą obroną. A może to nie chodziło o obronę. Może po prostu już zawsze mieli mieć więcej złych słów dla siebie niż dobrych. Jeżeli w ogóle jakieś dobre między nimi istniały. Prócz czystych serdeczności. Podając mu list czuła, że daje mu coś od siebie. I chociaż później miała tego mocno żałować to mleko się rozlało. Musiała teraz ponieść konsekwencję swojej decyzji. Słysząc jego podniesiony głos nawet nie drgnęła. Podążyła za jego wzrokiem w stronę wpół otwartych drzwi. Widocznie byli zbyt głośno. Widocznie przestraszyli Nate'a, a przynajmniej zaciekawili. - Kochanie… zaraz do Ciebie przyjdę. - powiedziała posyłając chłopcu uśmiech, który miał mówić, że wszystko jest w porządku. Zignorowała jego pytanie. Zrobiła to sama, bo to się zaczęło kiedy wróciła. Zrobiła to sama, bo mu nie ufała. Teraz to się zmieniło. Chociaż on pewnie nie miał tej świadomości to ona teraz naprawdę mu ufała. Kiedy drzwi za malcem się zamknęły dopiero odpowiedziała.  - Tego próbuje się dowiedzieć. - powiedziała wracając spojrzeniem do mężczyzny. - I dowiem się, ale to nie jest coś co można załatwić szybko za pomocą odznaki. - dodała. Znała swojego męża najlepiej. I jeśli ten nadal żył, a to wszystko nie było tylko głupim żartem to policja nie miała tutaj zbyt wiele do roboty.  - Wezmę sobie Twoje matczyne rady do serca. Cieszę się, że wiesz lepiej jak mam postępować z własnym dzieckiem. A teraz myślę, że powinieneś już iść. - odparła. Walczyli ze sobą. Cały czas. Wystarczyłoby, żeby jedno po prostu się poddało. Ale tak nie było. Nie chciała go wyrzucić, tak jak powiedziała… jeżeli Nate chciał go w swoim życiu to ona też go w nim chciała. Tylko, że nie mogła tego dłużej słuchać. Nie mogła się skonfrontować z myślą, że wychowuje swojego syna źle. Poświęciła całe życie na to by był szczęśliwy. Nie mogła zrobić tego źle.

z/t x2


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Salon [odnośnik]07.12.16 18:06
16 marzec

Ostatnio nie miał za dużo czasu na odwiedzanie rodzeństwa, więc gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja postanowił urządzić sobie małą rewizję. Akurat pech chciał, że to jego młodsza siostra Peony miała dostąpić tego znikomego "zaszczytu". Choć szczerze wątpił, że ta będzie zadowolona z jego niezapowiedzianej wizyty. O ile można ją w ogóle takową nazwać. On znając wszystkie przypisy prawne użyłby raczej sformułowania "wtargnięcie". Nie przejmując się tym jednak szedł właśnie korytarzem wchodząc do salonu w poszukiwaniu siostry. Całe rodzeństwo było ze sobą bardzo blisko, kochali i troszczyli się o siebie nawzajem. Wiadomym jednak było, że te relacje z biegiem lat i kolejnymi osobami wyfruwającymi z rodzinnego gniazda uległy zmianie.  Nie zmieniło się jednak to, że rodzeństwo widywało się jak najczęściej się dało, czy to za sprawą zwykłych odwiedzin, czy przy wspólnych, nie tak nawet rzadko odbywających się wspólnych kolacjach. Rozglądał się po sporym pomieszczeniu przystając naprzeciw okna i dłuższą chwilę obserwując widok zza okna. Ciekawe czy w domu jest Nate? Musi go gdzieś zabrać, młody na pewno by się ucieszył. Ciekawe też gdzie podziała się pani domu... Nie musiał długo czekać na odpowiedź, gdyż już słyszał zbliżające się kroki. Nie był do końca pewny, czy zrobił dobrze ot tak wchodząc do jej domu. Cóż, ona całe życie wchodziła bez pukania do jego pokoju, więc choć tak mógł to sobie zrekompensować, prawda? Ewentualnie dostanie po głowie. Pozostaje tylko pytanie: Czym?-Peony tylko ja cię proszę nie bij za mocno.-zaskomlał zanim jeszcze jego siostra miała okazję przekroczyć próg salonu. Wolał ją uprzedzić o swojej obecności chociaż w ten sposób, bo biedaczka widząc go mogła się nabawić jeszcze zawału.-I na Merlina oszczędź tym razem moje włosy.-Nie to żeby jej się bał, czy coś, ale słowa "kobieta" i "Sprout" niekiedy tworzyły wybuchową mieszankę.


Ostatnio zmieniony przez Aspen Sprout dnia 09.12.16 19:02, w całości zmieniany 2 razy
Aspen Sprout
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 0029d74ff2814828d1e5009e8693f79f
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4016-aspen-sprout https://www.morsmordre.net/t4043-capri#78923 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4128-skrytka-bankowa-nr-1036#82009 https://www.morsmordre.net/t4080-aspen-sprout
Re: Salon [odnośnik]08.12.16 21:56
Peony przyzwyczaiła się do niezapowiedzianych wizyt jej rodziny. Właściwie to zaczęło się już dużo wcześniej. Kiedy jeszcze jej mąż żył, a ona nadal tkwiła w tym wszystkim całkiem sama. Byli zbyt zżyci ze sobą, żeby nie zauważyć zmian jakie w nich następują. Byli zbyt zżyci by nie zauważyć zmian jakie wystąpiły w Peony w tamtym czasie. Ona zawsze była osobą, która martwiła się o wszystkich, ale sobą nie chciała martwić nikogo dlatego przy każdej zapowiedzianą wizycie wkładała na twarz uśmiech udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak bądźmy realistami. Nikt w ten uśmiech jej nie wierzył. Wtedy też jej rodzeństwo wpadało bez zapowiedzenia. Kiedy była w domu sama słuchała jak bardzo źle robi, jak już dawno powinna to zostawić, jak nie zasługuje na to wszystko. Kiedy sama nie była musiała dalej grać. Teraz kiedy wróciła nie patrzyła już z takim bólem na te wszystkie niezapowiedziane wizyty. Chyba jeszcze nie zwariowali na tyle by pukać do każdych drzwi. Jednak każde z nich miało swoją prywatność, której przecież nie powinno się naruszać raz za razem. Peony przyzwyczaiła się, że jej brat tego pojęcia zbyt dobrze nie zna. Słysząc trzaśnięcie drzwiami skierowała się w stronę przedpokoju. Nie widząc tam nikogo wyciągnęła z szuflady różdżkę i skierowała kroki najpierw do kuchni, a następnie do salonu. Była już prawie przy wejściu, kiedy usłyszała głos brata. Tupnęła głośno nogą. - Aspenie Sprout! - krzyknęła matczynym tonem wchodząc do salonu. - Jakbym podniosła tę różdżkę to włosy byłyby Twoim ostatnim problemem. - mruknęła podchodząc do niego i mierząc go spojrzeniem. Nie mogła jednak być na niego zła. Na pewno nie tyle ile by chciała w niektórych sytuacjach. Mieć go… nawet nie szanującego prywatności własnej siostry to mieć wszystko. Stanęła na palcach i przytuliła go do siebie. Czując znajomy zapach uśmiechnęła się. - A jakbym ukrywała mężczyznę akurat w salonie? Pomyślałeś, że możesz czasami trafić nie w porę? - zapytała niby poważnie, ale widząc jego minę parsknęła śmiechem i pacnęła go lekko w ramię odsuwając się o brata.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Salon [odnośnik]18.12.16 16:56
Słysząc krzyk siostry skulił się lekko przygotowany na uderzenie. Trzeba być gotowym na wszystko, prawda? Jakim cudem jego włosy miały być jego ostatnim problemem? One zawsze były na pierwszym miejscu. Zdziwiony i z lekkim uśmiechem na ustach przytulił do siebie mocno siostrę kładąc podbródek na jej głowie. Wiedział, że ta nie potrafi długo się na niego gniewać. Zresztą, on na nią również, choć zdecydowanie miał do tego mniej powodów niż ona. Czasem zdarzało się też, że ten fakt dość często wykorzystywał. Można stwierdzić, że korzysta póki może. Na słowa kobiety oniemiał tępo się w nią wpatrując. Oburzony jednak po chwili założył ręce na pierś.- Mężczyznę? Ty nawet tak nie żartuj i to on trafiłby w nie w porę. Srogo by się o tym przekonał gdyby musiał uciekać oknem, albo stanąć naprzeciw mnie.- Powiedział jak najbardziej poważnie potrafił dumnie wypinając pierś do przodu i troskliwie spoglądając na siostrę. Żarty, żartami, ale drugi raz jej tak łatwo nikomu nie odda... Facet będzie musiał nieźle się postarać aby go do siebie przekonać. Zresztą, to tyczyło się każdej z jego sióstr. Wiedział też, że jego przyszła "bratnia dusza" będzie mieć równie nie łatwo w starciu z jego mamą i tymi diablicami. A działo się tak nie dlatego, że robią sobie na złość, czy coś w tym guście. Wręcz przeciwnie! Troszczyli się o siebie, a on niestety już raz zaniedbał swój braterski obowiązek. Drugi raz to się nie powtórzy, Peony może być tego pewna. - A gdzie mały diabeł? Spłoszyłaś go swoimi wrzaskami? - Naprawdę sobie grabi... Naprawdę będzie musiał gdzieś zabrać młodego, może jego mamę też? Rozerwałaby się troszkę, o ile bawiłoby ją pójście do wesołego miasteczka. Raidena też będzie musiał tam zabrać. jak to mówi: Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot, a jakby nie patrzeć Rai był dość mocno wyrośniętym dzieckiem.
Aspen Sprout
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 0029d74ff2814828d1e5009e8693f79f
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4016-aspen-sprout https://www.morsmordre.net/t4043-capri#78923 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4128-skrytka-bankowa-nr-1036#82009 https://www.morsmordre.net/t4080-aspen-sprout
Re: Salon [odnośnik]22.12.16 10:49
Pamiętała jak jeszcze w szkole ludzie pytali ją jak to jest mieć tak dużo rodzeństwa. Wbrew temu co wszystkim się wydaje to nie jest tak, że nagle musi się wszystkim dzielić, nie jest tak, że któreś z dzieci czuje się pominięte, poszkodowane, niekochane. Prawdą jest, że im więcej masz tym bardziej o to dbasz. A oni dbali o siebie jak nikt inny. Nie byli typowym rodzeństwem, które patrzy na siebie spod byka bo drugiego wyszło coś lepiej. Nie byli typem rodzeństwa, które uciekało od wszelkich powiązań, żeby tylko wyrwać się z licznej rodziny i móc odetchnąć. Cenili to wszystko w pełni. Tak jak i cenili za to swoich rodziców i siebie nawzajem. Ale, żeby nie było tak kolorowo byli tylko rodzeństwem. Potrafili się kłócić i na siebie marudzić. Trzaskać drzwiami, udawać, że im nie zależy i patrzeć na siebie obojętnie. Jednak to wszystko były pozory i nie mam pojęcia co musiałoby się między nimi wydarzyć by mogło to im w jakikolwiek sposób zagrozić. Widząc minę brata uśmiechnęła się szeroko. Przecież to normalne, że doprowadzanie go do szału było jednym z jej ulubionych zajęć. Chociaż temat do żartów wybrała sobie dość kiepski. - Nikt by tutaj nawet nie przyszedł wiedząc czyją jestem siostrą. Boją się iglaków wyrastających zewsząd. - powiedziała przypominając sobie jeszcze lata Hogwartu, gdzie jej brat niekoniecznie pozwalał komukolwiek zbliżać się do swoich sióstr. Wiedziała też, że pluje sobie w twarz po tym wszystkim. Wiedziała, że czuł się w obowiązku temu zapobiec, ale przecież nie mógł, a ona próbowała mu to wytłumaczyć. Jednak ona czułaby się tak samo. W końcu mieli się chronić. Odetchnęła kierując kroki w stronę kanapy i siadając na niej po turecku. - Wiedział, że przyjdziesz i stwierdził, że Twojego gderania nie wytrzyma. - powiedziała posyłając mu całusa. - Ojciec go zabrał na ryby. Próbuje mu wpoić, że bycie rybakiem jest super, bo zielarza to już z niego nie będzie. Przeraził go fakt, że mu wnuk na policjanta rośnie. - westchnęła widząc oczami wyobraźni te wszystkie wymyślone przez jej syna pościgi. Doskonale rozumiała dlaczego mu się to podoba. Doskonale rozumiała dlaczego chciał to robić w życiu, ale to wcale nie zmieniało faktu, że nie chciałaby to robił. Poklepała miejsce obok siebie uśmiechając się do mężczyzny. - Przyjechałeś odwiedzić młodszą, kochaną siostrę czy może Raiowi znudziło się już siedzenie pod domem prawie cały miesiąc i postanowiłeś go zmienić? - zapytała unosząc delikatnie brew zainteresowana. Wiedziała, że to była typowa braterska inspekcja.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Salon [odnośnik]01.01.17 21:12
Oczywistym faktem było to, że w tak dużej rodzinie nie mogło zabraknąć kłótni. Ale właśnie to, ze było ich tak wielu sprawiło, że byli niezwykle ze sobą zgrani. Nie wyobraźnia sobie aby jego dzieciństwo mogło wyglądać inaczej. W ich domu zawsze było głośno.  Nigdy nie dawaliśmy rodzicom chwili wytchnienia, więc szczerze podziwiam ich wytrwałość i cierpliwość do nich wszystkich. Szczególnie ucierpiała mama, bo to właśnie do niej każde z nich chodziło z radą, czy na skargę. Biedna kobieta...
- I dobrze - Dumnie wypiął pierś do przodu usatysfakcjonowany ze słów Peony. Nie było z nim łatwo jeśli chodziło o dopuszczenie kogokolwiek do jego siostrzyczek. Raiden nie raz porównywał do do rottweilera pilnującego swojej kości i choć brzmi to idiotycznie, to było całkiem prawdziwe. Bycie zaborczym może i nie było dobrą cechą, ale miał dobre usprawiedliwienie! Był starszym bratem.
- Mojego gderania? A kiedy ostatnio się siebie słuchałaś siostrzyczko? - Odpowiedział uszczypliwie z uśmiechem na ustach. Takie dogryzanie sobie było u nich normą, jak chyba u każdego rodzeństwa. Nie było się nawet o co obrażać, gdyż obydwoje wiedzieli, że robią to aby sobie dopiec, a nie aby sprawić sobie wzajemnie przykrość. - Wiesz, że młody nie skończy ani jako policjant, ani jako zielarz, a jako przynęta dla ryb? - Nie uwłaczał zdolnością rybackim ojca, ale był to dość roztrzepany mężczyzna. Zresztą Aspen musiał mieć to po kimś, prawda? Zresztą co było złego w pracy jako policjant? Rozumiał, że było to bardziej niebezpieczne zajęcie, niż praca w aptece, ale na pewno bardziej interesujące, więc też nie było co się dziwić chłopcu. Tym bardziej, że ma stały kontakt z dwoma wujkami zajmującymi się tym czym się zajmują. Czule patrząc na siostrze usiadł obok niej przez chwilę się jej przyglądając i zastanawiając się nad odpowiedzią. - Jeśli mam być szczery, to jedno i drugie. Chciałem zobaczyć, czy u ciebie wszystko w porządku. - Oczywiście, że to była typowo braterska inspekcja. Od czasu do czasu były takowe wręcz wymagane. Dziś trafiło na Peony. Martwił się o nią. To było chyba oczywiste.
Aspen Sprout
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 0029d74ff2814828d1e5009e8693f79f
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4016-aspen-sprout https://www.morsmordre.net/t4043-capri#78923 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4128-skrytka-bankowa-nr-1036#82009 https://www.morsmordre.net/t4080-aspen-sprout
Re: Salon [odnośnik]05.01.17 13:20
Tak, pewnie gdyby Aspen porównał Peony do kości to mogłaby się trochę zdziwić. Jednak wbrew pozorom wiedziała, że nie ma w tym nic przesadzonego. W końcu każdy by chciał widzieć, że w życiu najbliższych się układa. Była zadowolona, że może mieć wpływ na życie swojej rodziny tak jak oni mieli na nią. Uśmiechnęła się szeroko słysząc jego dumne „i dobrze”. - O nie nie mój kochany. Ostatnio stwierdziłam, że całkiem mądrze gadam. Chcesz się załapać na jedną z moich motywacyjnych przemówień? Zostań aż wróci Nate. Na pewno zrobi coś godnego mojego wielkiego przemówienia. - oparła wzruszając ramionami. Ostatnio bardzo wzięła sobie do serca to, że jest nadwrażliwa w stosunku do syna. Już nie jeden raz słyszała, że powinna odpuścić i pewnie by mogła spróbować gdyby nie fakt, że jej siedmioletni synalek nie daje jej do tego sposobności. Chyba trochę jednak ją to cieszyło. Swoim zachowaniem wykazywał zdecydowanie geny Sproutów, a przecież nie chciałaby, żeby chociaż w jednym procencie udał się do jej byłego męża. Właściwie nie mogła też tego zatrzymać, ale wewnętrznie obawiała się, że czasem geny są silniejsze niż wychowanie. Samotne wychowanie w dodatku. - Przestań. To, że Ty raz prawie tak skończyłeś wcale nie znaczy, że on też tak skończy. - zaśmiała się. - Zresztą… nie wiem jak ojciec sobie z nim radzi. W końcu usiedzenie na miejscu kilka minut jest dla niego przeszkodą nie do pokonania, a tam? Kilka godzin? Myślisz, że ojciec czymś go faszeruje? - zapytała unosząc brew. Tak, ich ojciec był specyficznym człowiekiem. Trzeba było mieć do niego dużo cierpliwości i czasami miało się wrażenie, że słowa spływają po nim jak po kaczce. Pewnie też dlatego tak dobrze dogadują się z mamą przez te wszystkie lata. Jednak był też bardzo troskliwym człowiekiem i Peony wiedziała, że bardzo dużo dał z siebie, żeby zapewnić im życie jakie mieli. A wbrew wszystkiemu… lepszego sobie wymarzyć nie mogli. Wzruszyła ramionami słysząc kolejne jego słowa. - W porządku. - przytaknęła, ale zaraz uśmiechnęła się wiedząc, że to mu wcale nie wystarczy. Nie bez powodu został funkcjonariuszem policji. - Nie zapeszając daje sobie radę. Hodowla ma się dobrze, parę zleceń dostałam i jak na razie nie muszę martwić się o pieniądze. Trochę mnie dobija ta cała sprawa z Gregiem. W sensie… chciałabym, żeby to się już skończyło i żebym nie musiała do tego wracać. Mam stalowe nerwy i staram się znaleźć złoty środek by dogadać się z Carterem. Porywając mi dziecko wcale mi w tym nie pomaga. Ogólnie martwię się trochę o Pomkę. Wydaje mi się, że za dużo trzyma w sobie i nie chce powiedzieć tego co naprawdę czuje. - wzruszyła ramionami i odetchnęła. - Ale… no mam nadzieje, że spełniam Twoje kryteria porządkości. - uśmiechnęła się szturchając lekko ramieniem. - Teraz Ty się spowiadaj.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Salon [odnośnik]26.01.17 15:44
-Czasem naprawdę współczuję temu dzieciakowi. -Powiedział z czystym rozgoryczeniem w teatralny sposób ocierając łzę, aby następnie rzucić zadowolone spojrzenie siostrze.
Co jak co Peony dobrze wychowywała swojego syna. Był rozrabiaką, bo był chłopcem, a i jego męskie wzorce nie sprzyjały innemu zachowaniu. Wyrośnie z tego, a gdy już się tak stanie będzie wspaniałym człowiekiem, zupełnie tak jak chce tego Peony.
Może i jako przynęta ostatecznie nie skończył, ale raz, czy dwa zdarzało mu się lądować w wodzie. Zupełnie przypadkowo, oczywiście... 
-Cóż... ma dość spory asortyment. - Pogładził się po brodzie jakby się nad tym zastanawiał. No bo jednak bycie aptekarzem musiało mieć jakieś pozytywy! Na przykład dość sporo środków uspokająjących dla wnuka... szczerze by się nie zdziwił. Po odchowaniu takiej ilości dzieciaków ich ojciec musiał mieć niesamowicie zszargane nerwy.
Oczywiście, że taka zdawkowa odpowiedz by mu nie wystarczyła. I nie chodziło tu może nawet o bycie funkcjonariuszem policji, a o bycie starszym, upierdliwym i nadopiekuńczym bratem.
Słuchał uważnie słów siostry. Martwił się o nią. Zawsze to robił i zawsze będzie to robił. Takie już jego zadanie. Jego siostra zdecydowanie brała za dużo na siebie. Nie dość, że miała swoje problemy, to brała na siebie również i te należące do kogoś. 
Ta cała sprawa z Gregiem w żaden sposób ani jej, ani jemu się nie podobała. Kiedy już myśleli, ze ten mężczyzna na dobre zniknął z jej życia on powraca zupełnie jak jakaś okrutna klątwa. Miał nadzieje, że ta sprawa szybko się wyjaśni, a ona nareszcie trochę odpocznie i zajmie się trochę sobą.
Raiden jest trudnym człowiekiem i faktycznie doprowadza ludzi dość często do białej gorączki, ale jest też jego przyjacielem i troszczy się o jego rodzinę niemal jak o swoją. Jest mu z tego powodu bardziej niż wdzięczny.
Pomona to już całkiem inna historia. Nie martwił się o nią mniej niż o Peony i również i jej będzie musiał złożyć małą, niezapowiedzianą wizytę. Może jemu się zwierzy, a przynajmniej miał taką nadzieje. jeśli obie będą tak wszystko trzymać w się w końcu obróci przeciw nim.
Uśmiechnął się w jej kierunku również szturchając ją w jej bok.
-Ja? Niby z czego?- Posłał jej pełne zdziwienia spojrzenie. 
-Jestem czysty jak łza siostrzyczko. -wyszczerzył się w jej stronę podnosząc żartobliwie ręce do góry.
Aspen Sprout
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 0029d74ff2814828d1e5009e8693f79f
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4016-aspen-sprout https://www.morsmordre.net/t4043-capri#78923 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4128-skrytka-bankowa-nr-1036#82009 https://www.morsmordre.net/t4080-aspen-sprout
Re: Salon [odnośnik]28.01.17 23:40
Słysząc słowa brata pokręciła głową. Do tego, że wychowała syna w dobry sposób nie musiał nikt jej przekonywać. Wiedziała, że zrobiła wszystko co tylko w jej mocy by ten malec wyrósł na dobrego człowieka. Powiedźmy sobie szczerze zbyt wielu męskich wzorców w swoim życiu nie miał, a ona była dla niego jednocześnie ojcem i matką. Co do tego, że powinna się cieszyć z wykonanej „pracy” nie miała wątpliwości. - Żebym ja zraz nie współczuła twoim włosom. - mruknęła unosząc brew. Nie rozumiała fobii brata na temat włosów, ale zdecydowanie ją szanowała. Tylko od czasu do czasu gdy ciężko było znaleźć jej jakieś działające groźby posuwała się do tych na temat włosów. Ah… te to zawsze działały bezbłędnie. Zaśmiała się głośno ukrywając twarz w dłoniach. - Nasz ojciec by na to nie wpadł. To robota mamy. - czasami miała wrażenie, że ich matka była uzależniona od kontrolowania. Wszystkiego i wszystkich. Dlatego czasami zastanawiała się jak ich ojciec był w stanie znosić wszystkie wymagania matki przez te wszystkie lata. Chyba było coś prawdziwego w miłości. Coś czego nikt z ich całego rodzeństwa nie zdążył poznać. A przynajmniej tak Peony na razie myślała. Sprout rozumiała dlaczego Aspen się o nią martwi. Wszyscy byli z tych zamartwiających się o innych. To dlatego, że w swoich życiach przeżyli wystarczająco by z niepewnością patrzeć w przyszłość. Znali stratę, rozgoryczenie, ból i strach. Wiedzieli jak smakuje poświęcenie i to, że nie da się w życiu niektórych rzeczy uniknąć. Ci co wiedzą mniej śpią i żyją spokojniej. Widocznie nie dane im było spać spokojnie przez resztę życia. Chociaż czasami irytowała się, że jej brat tak bardzo suszy jej głowę to nie potrafiłaby poradzić sobie gdyby tego nie było. A oboje wiedzą, że mało brakowało by tak właśnie się stało. Teraz już potrafiła sobie z tym radzić. Nie wpatrywać się w niego jak w obrazek, nie łazić za nim jak opętana, nie pytać się co sekundę czy wszystko w porządku. Przez tę fazę już przeszli, ale przecież takie rzeczy nie znikają. Spojrzała na niego zaciskając usta w wąską kreskę. - Posadziłeś drzewo? Wybudowałeś dom? Spłodziłeś dziecko? - zasypała go bezsensownymi pytaniami chcąc by powiedział jej o czymkolwiek. Chyba nie myślał, że przyjdzie ją tutaj sprawdzić i nie da nic od siebie. Wzięła poduszkę i kładąc mu ją na ramieniu oparła się o niego plecami. - To przesłuchanie. - powiedziała twardo i aż się wzdrygnęła na dźwięk tego słowa. Chyba do końca życia będzie wspominać jej przesłuchania. Miał cholernie znienawidzoną robotę.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Salon [odnośnik]29.01.17 11:28
Słysząc groźbę rzucił siostrze krzywe spojrzenie. Nie po to je zapuszczał tak długo aby je teraz stracić! Któż by pomyślał, że mężczyzna będzie bardziej zamartwiał się stanem swoich włosów niż kobieta? Samo tak jakoś wyszło. jako dzieciak umyślał sobie, że nie będzie ścinał włosów i dopiero po namowach mamy postanowił je przycinać do odpowiedniej długości. I tak mu już zostało.
Rozbawiony musiał przyznać siostrze racje. Tylko ich mama mogłaby coś takiego ukartować. Przy tylu dzieciakach kobieta musiała nauczyć się sprytu, którego niejednokrotnie używała. Ojciec raczej stał na uboczu godząc się na to wszystko. "Szczęśliwa żona, spokojne życie."
Rzeczywiście chyba Sproutowie genetycznie uwarunkowali sobie zamartwianie się o innych. Zawsze tak było. Nieważne tak naprawdę o kogo chodziło. Przejmowali i przejmują się czyimiś problemami jak swoimi. Tacy już są.
Słysząc tok jej pytań otworzył szerzej oczy przyglądając się siostrze. Ktoś by tu się nadawał na funkcjonariusza... Mógł się domyśleć, że w pewnym momencie ich rozmowy rolę się odwrócą. Jego siostra nie przegapiłaby takiej okazji.
-Role się odwróciły, co?-Zaśmiał się rozsiadając się tak aby ich dwójce było jak najwygodniej. Co jak co, ale Peony byłaby lepszym funkcjonariuszem niż on i Raiden razem wzięci.
-Przyjmijmy, że do czterdziestki się wyrobię.- A przynajmniej miał taką skrytą nadzieję... Jeśli posadzi drzewo, wybuduje dom i spłodzi dziecko przed tym jak Peony doczeka się wnucząt to będzie dobrze.
-Co ja poradzę, że szukam dla ciebie odpowiedniej szwagierki?- A tak naprawdę nie mógł znaleźć sobie nikogo? To też nie tak, że był wybredny! Każdy ma swoje zalety i wady, każdy ma swoją przeszłość, on również. Ale zawsze z jakiegoś powodu mu po prostu nie wychodziło. Nie wiedział już czy on jest temu winien, czy nie, ale w pewnym momencie przestał już nawet szukać. Co ma być to będzie. W szkole wszystkie dziewczyny zawsze zgarniał Raiden, po szkole zajął się pracą, później choroba, a teraz... teraz bywało różne, ale nigdy nie tak jakby tego chciał.
Aspen Sprout
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 0029d74ff2814828d1e5009e8693f79f
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4016-aspen-sprout https://www.morsmordre.net/t4043-capri#78923 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4128-skrytka-bankowa-nr-1036#82009 https://www.morsmordre.net/t4080-aspen-sprout
Re: Salon [odnośnik]02.02.17 14:54
- Do czterdziestki? - zapytała, a w jej oczach lśniło przerażenie. Czy on całkiem postradał zmysły? Peony niestety daleko było do szalonej jeszcze przed trzydziestką. Gdzieś tam pojawiła jej się w głowie myśl, że może po prostu przeżyła już wszystko co mogła przeżyć i nie ma co liczyć na więcej. Bo przecież miała wszystko czego potrzebowała. Dom, rodzinę, syna, własny biznes… zostało parę marzeń do zrealizowania. Tak naprawdę, mentalnie miała już pewnie ponad czterdzieści lat. Nie ma co się więc dziwić, że chciałaby w końcu by w życiu jej rodzeństwa w końcu coś się zaczęło dziać. Tym bardziej, że Aspen był od niej starszy i chociaż wiedziała iż u mężczyzn wiek nie jest takim wyznacznikiem co u kobiet to kto wie? Może kobieta poukładałby trochę te poprzestawiane klocki w głowie. Wymiana oleju też by się przydała. Ha! Była czasami wredną siostrą, ale to tylko wyznacznik jej miłości. Kiedyś usłyszała, że nie ci co powtarzają jak bardzo kochają – kochają najmocniej. - Carter by powiedział, że to optymistyczna prognoza, ale ja tego nie powiem. - mruknęła z szerokim uśmiechem. Musiała od czasu do czasu wymęczyć go pytaniami. W końcu nie miał zbyt wiele czasu by spotykać się z mamą, a to ona chciałaby wiedzieć wszystko o wszystkim. Ktoś w tej rodzinie musi być źródłem informacji dla strudzonych. Pokiwała głową spoglądając na niego kątem oka. - Masz racje. Nie wszyscy są godni wejść do rodziny Sproutów. Jeżeli chcesz możemy zrobić przesłuchanie na idealną kandydatkę. Ty wybierzesz przykładowo… dziesięć. A my z Pomką wybierzemy z tych dziesięciu jedną ostatnią. Wiesz, że możesz nam zaufać. - parsknęła szturchając go w bok. - Ooo chyba właśnie rozgryzłam jak wybierają żony dla szlachciców. Zawsze mnie ta farsa zastanawiała. - nie wiedziała jak można związać się z kimś z polecenia. Bo tak trzeba. Bo tego chciał nestor, ojciec, ród. Każdy cenił sobie autonomię i nie chciał by jego życie znajdowało się w rękach kogoś innego. Ona mogła wybrać i chociaż dokonała najgorszego wyboru w życiu to ten wybór przyniósł jej także wiele dobrego. Przyniósł jej przede wszystkim największe szczęście. Może to jest właśnie ta recepta na szczęście w takich ustalonych związkach? Przecież każda matka kocha swoje dziecko. Bezwarunkowo. - Dobra. Chodź. Zrobię ci coś do jedzenia. Pewnie głodujesz od trzech dni, a jedzenie jakie masz już zaczęło swoje drugie życie. Nie pozwólmy mi spłonąć w wyrzutach sumienia. - mruknęła podnosząc się z kanapy i machając ręką w stronę kuchni. Zbawczyni pustych żołądków.

z.t x2


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Salon [odnośnik]04.03.17 15:26
/ z ogrodu

Peony nie miała pojęcia przez co przechodził teraz Fortescue. Słyszała o śmierci Potterów w końcu mieszkali całkiem niedaleko i wieść o tym wstrząsnęła ich Doliną, a pewnie też w jakimś stopniu światem czarodziei. Zapomniała jak wiele złych rzeczy przytrafia się dobrym ludziom. Gdyby wiedziała pewnie zrobiłoby jej się wstyd, że goni go do zajmowania się jej sprawami, kiedy ma tyle na głowie. Chociaż doskonale wiedziała jak to jest kryć się za sprawami innych by nie myśleć o tym co gnębi nas naprawdę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak to pomaga, a nawet jeśli nie całkiem pomaga to sprawie, że na jedną chwile, na moment przestajemy się zamartwiać, smucić, tkwić w tym co już się stało i czego nie jesteśmy już w stanie cofnąć. Uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową. Jeżeli chciał to ona była gotowa przyjąć jego pomoc z otwartymi ramionami. Nie chodziło nawet o to, że to wszystko było jak szukanie igły w stogu siana. Chodziło o to by jednak nie robić tego samemu. Dobrze jak był obok ktoś kto jak Piwka zacznie rzucać przedmiotami o ścianę poda jej kolejny. No bo poda, prawda? Jej dom już dawno nie był w tak okropnym stanie. A mówiła to jako matka siedmioletniego chłopca. Sprout lubiła porządek. Jej życie od zawsze było chaosem dlatego dbała chociaż o jednej aspekt jej życia i utrzymanie w nim porządku. Wzruszyła ramionami. - Szczerze mówiąc nawet nie wiem, która jest godzina. - powiedziała uśmiechając się bezradnie. Pochłonięta przeszukiwaniem nawet się nie zastanawiała jak długo już tutaj siedziała. - Jakoś od rana. Chociaż jak na razie widać brak postępów – powiedziała podchodząc do miejsca, w którym skończyła. Usiadła na podłodze i otworzyła jeden z kufrów. Peony myślała, że znajdują się tam same dokumenty chociaż teraz już niczego nie była pewna. Nie wiedziała co to tak naprawdę jest. Czy jakieś papiery, może akty, a może jakiś przedmiot… byłoby o wiele łatwiej gdyby wiedzieli cokolwiek, ale nie mogła narzekać. Uniosła brew gdy wspomniał o sowie. - To pierwszy raz gdy się tak pomyliła? - zapytała. Piwka coś tam wiedziała o sowach. Ogólnie znała się w jakimś stopniu na zwierzętach, ale nie wiedziała czy jej wiedza jest w stanie odzwierciedlić to co się dzieje z nią. - Jeżeli tylko raz to może to był czysty przypadek? Zachowuje się jeszcze jakoś inaczej? - przeniosła spojrzenie z trzymanych kartek na mężczyznę. Zafir ostatnio jej strasznie przytył. Jeszcze trochę i nie zmieści się w okienku od kuchni. Kobieta odłożyła kartki do kufra i zamknęła jego wieko z głośnym łoskotem. - To jest trochę śmieszne… przecież kiedy się tutaj wprowadzałam w styczniu wszystko porządkowałam i nic takiego nie znalazłam. Może ja już dawno to wyrzuciłam. Jak myślisz? -zapytała podchodząc do jednej z niskich szafek i odsunęła ją.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach