Balkon
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Balkon
Element pokoi do niedawna zajmowanych przez najmłodszą córkę Cronusa Malfoya. Przez większą część roku ozdobiony licznymi kwiatami.
Rzeczywiście był głupi, bo wierzył w to, że to wahanie jest znakiem dla niego. A czym własciwie było jeżeli nie znakiem, że Megara się jednak rozmyśla powoli. Dobrze wiedział, że kiedy tylko weźmie ją w ramiona wreszcie się uspokoi. Przecież nie jest aż tak szalona, żeby spierać się z prawdą. Tylko, czy on nie ominął jednej waznej rzeczy? Przecież nie zauważył, a może tylko przestał się skupiać, ale jeżeli Megara miała mu wyznać miłość, to on tego chyba nie pojął. Rzeczywiście czuje się pewniej i nawet kiedy ta się odsuwa, Deimos nie ciągnie jej w swoją stronę. Bo ufa, że zaraz jej nie odbije i ucieknie na korytarz wołać ojca i wuja by jak najprędzej wyprosili tego pana z budynku.
Bez słowa, podchodzi do niej i łapie wyciągniętą w swoją stronę rękę. Co się w tej główce narodziło, on nie zdaje sobie sprawy. Nie wie, że będzie zaraz wykorzystany do jej potrzeb osobistych. Wątpił, żeby mógł ją całować przez jakiś czas, lecz okazuje się, że ona tego chce. I rozkłada jego dłonie, jakby były dłońmi robota po swoim ciele. I każe mu siebie całować, co czyni z niebywałą jak na nich delikatnością, może trochę tak jak kiedyś dawno temu przy fontannie, czy jeszcze innego razu zaraz po ślubie, kiedy jeszcze udawała szczęśliwą. Nic więcej narazie zrobić nie wolno, ale uśmiechać się mu się chce, chociaż ma na koszuli rozmazany tusz i przed chwilą myślał, że stracił wszystko. Więc tak, należało ją jedynie przekonać do tego, że jej mąż potrafi upaść przed nią i przepraszać za wszystko. I nagle Megara topniała i płakała i zachowwyała się tak, że znów głupiał. Ale to nic, oboje są po prostu dziwni.
Bez słowa, podchodzi do niej i łapie wyciągniętą w swoją stronę rękę. Co się w tej główce narodziło, on nie zdaje sobie sprawy. Nie wie, że będzie zaraz wykorzystany do jej potrzeb osobistych. Wątpił, żeby mógł ją całować przez jakiś czas, lecz okazuje się, że ona tego chce. I rozkłada jego dłonie, jakby były dłońmi robota po swoim ciele. I każe mu siebie całować, co czyni z niebywałą jak na nich delikatnością, może trochę tak jak kiedyś dawno temu przy fontannie, czy jeszcze innego razu zaraz po ślubie, kiedy jeszcze udawała szczęśliwą. Nic więcej narazie zrobić nie wolno, ale uśmiechać się mu się chce, chociaż ma na koszuli rozmazany tusz i przed chwilą myślał, że stracił wszystko. Więc tak, należało ją jedynie przekonać do tego, że jej mąż potrafi upaść przed nią i przepraszać za wszystko. I nagle Megara topniała i płakała i zachowwyała się tak, że znów głupiał. Ale to nic, oboje są po prostu dziwni.
Nie ma już potwora który straszył ją w nocy. Nie ma ciemiężyciela który chciał zamknąć żonę w wysokiej wieży. Nie m siniaków, zadrapań, bólu i niekończących się wrzasków. To już ten moment w którym zrozumiała, że gdy przyszedł do niej nie kierowała nim chęć ochrony własnego honoru? I w niej pojawiła się nadzieja, że jeśli Deimos miał serce to znajdzie się w nim miejsce również dla Megary? Delikatny pocałunek i nagle cały świat stanął w miejscu. Przecież jak to możliwe, że pomiędzy tą dwójką szaleńców mogła pojawić się choć namiastka czułości? Drobne blade dłonie przesuwały się bo jego ciele by w końcu objąć go za szyję. Przyciągnęła go mocniej do siebie. Nie, ten pocałunek nie mógł się tak szybko skończyć. Nie teraz gdy pierwszy raz od dłuższego czasu zaczęła wierzyć, że może być szczęśliwa. Nie ważne czy ona wymuszała każdą kolejną sekundę tej bliskości czy on jej chciał. Przestała obejmować jego szyje, blade dłonie wsunęły się pod materiał jego okrycia które chwilę później zsunęło się na ziemię. - Chce tego - szepnęła cicho wspinając się na place i opierając swoje czoło o jego czoło. Uklękła na materacu znów przyciągając go do siebie. Sweter który miała na sobie leżał już na ziemi. Wsunęła palce pomiędzy guziki koszuli i zaczęła je powoli odpinać. Spojrzała w oczy męża i dostrzegła w ich coś na kształt uśmiechu. Tylko ona czuła, że to co robią jest złe? Ile czasu minęło zanim podłoga pełna była rozrzuconych ubrań? Nagie ciała złączone w jedno. Znajomy dotyk, pieszczoty szept ale nie…nie można było tego porównać z niczym innym. Czuła się przy nim swobodniej bo choć on tego nie zrozumiał wyznała mu swoje uczucia? Była spokojniejsza dzięki słowom, które padły z jego ust? A może to tylko dla tego, że tak długo się nie widzieli. Przecież ich ciała tak idealnie do siebie pasują. Tylko jego ramiona potrafiły uspokoić to wiecznie uciekające gdzieś stworzenie. Jak mogła nawet pomyśleć o tym by go zostawić?! Odejść i nigdy nie odwracać się za siebie? Ta noc powinna trwać wiecznie. Przecież prosiła o tak niewiele. Świat był jej to winien.
Powoli i delikatnie. Przecież są małżeństwem, nie mają się do czego śpieszyć. Chociaż oczywiście takich chwil nie mają dużo, więc może powinien się nasycić. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu wcale taki nie był. Nie uważał bynajmniej, że to co robili było złe. Złe było to co on jej kiedyś zrobił. Ale teraz? Teraz zachowywali się jakby cała przeszłość i przyszłość nie miała znaczenia, tylko to co tu i teraz. Czy to nie było piękne? Nie należało więc roztkliwiać się nad tym, czy to dobrze czy źle. Jakie to miało znaczenie, mogło tylko wpędzić w niepotrzebne poczucie winy.
Mijały minuty, a później minął wieczór i gdzieś w środku nocy, po drugim papierosie z Megarą u boku, Deimos się odzywa. Coś go rozbawiło i postanowił się z nią podzielić. To tematy wcale nie zachaczające o ich prywatne problemy. Raczej o te wszystkie rzeczy, które się dzieją wokół nich. Bo tak do końca lutego będą teraz rozmawiali, czyż nie?
- Astoria mieszka w którym pokoju? Założe się, że podsłuchiwała i bardzo ci zazdrościła - dotyka palcem jej nosa i znów pomiędzy palcami kosmyk jej włosów się pojawił. Oczywiście pije do tego, że Astoria jest już dość stara jak na to, że wciąż jest dziewicą, najpewniej jej hormony czy inne rzeczy buzują. Kiedyś takie panny nazywano histeryczkami!
Obkręca się w łóżku, żeby jeszcze sobie zapalić i mówi z rozbawieniem o kolejnych swoich plusach, bo musi jej wymieniać wszysktie, żeby go z łóżka nie wykopała za to, że się z nią bawi.
- No i jak cię nie było, wziąłem udział w takim wyścigu charytatywnym dla osób niższej krwi, dasz wiarę? - czy to zrobi na niej wrażenie? - Zgadnij który byłem - właściwie nie ma się czym chwalić, ale pośmiać sie można!
Mijały minuty, a później minął wieczór i gdzieś w środku nocy, po drugim papierosie z Megarą u boku, Deimos się odzywa. Coś go rozbawiło i postanowił się z nią podzielić. To tematy wcale nie zachaczające o ich prywatne problemy. Raczej o te wszystkie rzeczy, które się dzieją wokół nich. Bo tak do końca lutego będą teraz rozmawiali, czyż nie?
- Astoria mieszka w którym pokoju? Założe się, że podsłuchiwała i bardzo ci zazdrościła - dotyka palcem jej nosa i znów pomiędzy palcami kosmyk jej włosów się pojawił. Oczywiście pije do tego, że Astoria jest już dość stara jak na to, że wciąż jest dziewicą, najpewniej jej hormony czy inne rzeczy buzują. Kiedyś takie panny nazywano histeryczkami!
Obkręca się w łóżku, żeby jeszcze sobie zapalić i mówi z rozbawieniem o kolejnych swoich plusach, bo musi jej wymieniać wszysktie, żeby go z łóżka nie wykopała za to, że się z nią bawi.
- No i jak cię nie było, wziąłem udział w takim wyścigu charytatywnym dla osób niższej krwi, dasz wiarę? - czy to zrobi na niej wrażenie? - Zgadnij który byłem - właściwie nie ma się czym chwalić, ale pośmiać sie można!
Wzrok Megary błądził po pokoju nie wiedząc na czym powinien się teraz skupić. Już teraz zacznie się obwiniać o każdą chwilę przyjemności? Odwróciła się w stronę Deimosa i oparła policzek o jego bok. Na chwilę przymknęła powieki mając nadzieję, że sen przyniesie ukojenie myślą, które znów zaczęły pędzić w nieznanym sobie kierunku. Słowa Deimosa dotarły do niej z lekkim opóźnieniem. Usiadła wyprostowana wydają jednocześnie cichy pisk świadczący o przestraszeniu i zaskoczeniu. Zupełnie zapomniała o rodzinie. - O nie nie nie! - na bladej twarzy pojawił się rumieniec świadczący o sporym zawstydzeniu. Ponownie położyła się na łóżku zakrywając twarz poduszką. Wyglądało to tak jakby próbowała się ukryć przed światem za pomocą pościeli i Deimosa. Swoją drogą będzie trzeba się go do rana pozbyć. Ojciec nie mógł go tu przecież zobaczyć. Nie ważne, że przecież z jego woli byli małżeństwem, tak się po prostu nie robi. - Merlinie - jęknęła ukrywając twarz w poduszkach. W końcu się uspokoiła. Podniosła się i ułożyła dłonie gdzieś w okolicy żeber Carrowa a na nich oparła brodę. - Wiesz, że w końcu wydają ją za mąż? Zaręczyła się z Nicholasem Nottem. To kuzyn tego od Inary -uśmiechnęła się wesoło. - Nie waż się tego komentować - ostrzegła go w żartach i pacnęła go poduszką w twarz. Deimos będzie miał teraz szlaban na komentowanie czegokolwiek związanego z jej siostrą. Musiał przecież wiedzieć, że to Megara jest przyczyną jej nieszczęścia i teraz gdy wszystko wychodzi na porostom może w końcu pozbyć się poczucia winy. Może jednak trochę go przecenia? Gdy dostrzegła, że chce dosięgnąć po kolejnego papierosa oderwała się od niego i oparła plecy o wezgłowie łóżka. Słuchała tych dziwnych nowin unosząc brwi ku górze. W pewnym momencie wyciągnęła mu papieros z ust i zaciągnęła się wypuszczając dym w jego stronę. Grzecznie oddała papieros biorąc się za odpowiedź na pytanie. - Jak zwykle w pierwszej trójce - stwierdziła nawet się nad tym zastanawiając. Dużo większe wrażenie robił na niej sam udział Deimosa w podobnym wydarzeniu.
Reakcja Megary go rozbawiła. Zachowuje się jak nastolatka! Co prawda do niedawna była nastolatką, ale to chyba nie zmienia faktu, że skoro ma męża, to może z nim spędzać miłe wieczory? Rozbawiony, wcale nie pomyslał o tym, że Megara mogłaby chcieć go wyprosic. W końcu ktoś musiał się zająć koniem, który został w ogrodzie. No i ktoś musiał słyszeć jak się kłócili. Wcale by się nie zdziwił, gdyby zaraz zapukała do nich jakaś służąca, albo skrzat i przyniósł im coś dobrego do picia. Jemu się pić chciało, ale nie widział nigdzie w pobliżu butelki z winem. Megara od samego początku ciąży praktycznie nie dotykała swojego ulubionego napoju.
- Coo? Chyba sie nie obrażą za to, że cię odwiedziłem? Przywitam się ładnie na śniadaniu, nie zrobię ci nieprzyjemności - zażartował, chociaż chyba byłoby to trochę niezręczne. Ale miło, że wreszcie widział na jej twarzy coś innego niż niekończącą się złość. Dlatego spogląda w te oczęta na tej rumianej buzi. Może jak będzie tak dalej żartował, to dostanie dokładkę deseru. Jej wołanie o Merlina jeszcze bardziej go rozbawia: - Myślisz, że Lord Malfoy jeszcze nie wie, że ma nieproszonego gościa w dworze? Gdyby ktoś się wydzierał pod oknem mojej córki, to wiedziałbym o tym zanim jeszcze zbliżyłby się do budynku
Miejmy nadzieję, że to nie dobije młodej pani Carrow. To jej wybór, że chciała się tutaj schować przed mężem. Kiedy informuje go o tym, że Astoria zaręczyła się z Nottem, już miał wywrócić oczętami i powiedzieć coś okropnego, ale zabroniła mu. Uśmiechnął się w odpowiedzi i przychyla się, by jeszcze ją pocałować. Chciał się chyba sam pocieszyć tym, bo przecież wie, że Nicholas jest w organizacji Rycerzów Walpurgii - z których on, Deimos, zamierzał w tym miesiącu zrezygnować. Nic dobrego mu nie przyszło po łażeniu po podziemiach z ludźmi, których nie zna i nie szanuje. - Dobrze, że wszystko zostanie w rodzinie. Ale widzę, że ród Nottów ugrywa jak największe piękności. Całe szczęście, że ja się pośpieszyłem i ich wyprzedziłem z tobą
Potem się nieco rozgląda, nie może się za bardzo ruszyć z Megarą na brzuchu. Widzi mało, ale na pewno jakieś ładne romantyczne światełka gdzieś się świecą.
- Swoją drogą, wiesz, nigdy wcześniej nie byłem w twoim panieńskim pokoju - zauważa, co jest może jeszcze bardziej dobitne, że on jej prawie nie zna. A może był już tu kiedyś podczas jakiegoś balu wydawanego przez państwo Malfoy? Może zbłądził, a ona go znalazła i kazała się zaraz wynosić, bo jak to tak, że jakiś młody panicz się zapędza do jej panieńskiej świątyni wiedzy. - Mógłbym skłamać, że przyszedłem pozwiedzać - daje jej całusa i dopiero wtedy się ruszył po te papierosy. Ciekawe, że Megara zaczęła palić. Robiła to co prawda od niedawna, ale z papierosem wyglądała przepięknie. I wreszcie robili coś wspólnie. Uśmiecha się i mówi z taką dumą, jakby wygrał:
- W pierwszej trójce był panicz Nott, narzeczony Inary, panna Emery Parkinson - swoją drogą, nie sądziłem, że Parkinsonowie potrafią tak ładnie jeździć. Prawdę mówiąc, nigdy nie poznałem wcześniej panny Parkinson, może ty ją znasz? Ja wylądowałem za Inarą i Adrienem, na ósmym miejscu. Jest tylko jedna rzecz, która mnie zasmuciła. Widzisz, niestety lord Rosier wyprzedził mnie. To okropne uczucie być za Rosierem, nawet w tak banalnym wyścigu - wyznaje jej i zasmuca się i czeka na pocieszenie. No, Megarka, do boju!
- Coo? Chyba sie nie obrażą za to, że cię odwiedziłem? Przywitam się ładnie na śniadaniu, nie zrobię ci nieprzyjemności - zażartował, chociaż chyba byłoby to trochę niezręczne. Ale miło, że wreszcie widział na jej twarzy coś innego niż niekończącą się złość. Dlatego spogląda w te oczęta na tej rumianej buzi. Może jak będzie tak dalej żartował, to dostanie dokładkę deseru. Jej wołanie o Merlina jeszcze bardziej go rozbawia: - Myślisz, że Lord Malfoy jeszcze nie wie, że ma nieproszonego gościa w dworze? Gdyby ktoś się wydzierał pod oknem mojej córki, to wiedziałbym o tym zanim jeszcze zbliżyłby się do budynku
Miejmy nadzieję, że to nie dobije młodej pani Carrow. To jej wybór, że chciała się tutaj schować przed mężem. Kiedy informuje go o tym, że Astoria zaręczyła się z Nottem, już miał wywrócić oczętami i powiedzieć coś okropnego, ale zabroniła mu. Uśmiechnął się w odpowiedzi i przychyla się, by jeszcze ją pocałować. Chciał się chyba sam pocieszyć tym, bo przecież wie, że Nicholas jest w organizacji Rycerzów Walpurgii - z których on, Deimos, zamierzał w tym miesiącu zrezygnować. Nic dobrego mu nie przyszło po łażeniu po podziemiach z ludźmi, których nie zna i nie szanuje. - Dobrze, że wszystko zostanie w rodzinie. Ale widzę, że ród Nottów ugrywa jak największe piękności. Całe szczęście, że ja się pośpieszyłem i ich wyprzedziłem z tobą
Potem się nieco rozgląda, nie może się za bardzo ruszyć z Megarą na brzuchu. Widzi mało, ale na pewno jakieś ładne romantyczne światełka gdzieś się świecą.
- Swoją drogą, wiesz, nigdy wcześniej nie byłem w twoim panieńskim pokoju - zauważa, co jest może jeszcze bardziej dobitne, że on jej prawie nie zna. A może był już tu kiedyś podczas jakiegoś balu wydawanego przez państwo Malfoy? Może zbłądził, a ona go znalazła i kazała się zaraz wynosić, bo jak to tak, że jakiś młody panicz się zapędza do jej panieńskiej świątyni wiedzy. - Mógłbym skłamać, że przyszedłem pozwiedzać - daje jej całusa i dopiero wtedy się ruszył po te papierosy. Ciekawe, że Megara zaczęła palić. Robiła to co prawda od niedawna, ale z papierosem wyglądała przepięknie. I wreszcie robili coś wspólnie. Uśmiecha się i mówi z taką dumą, jakby wygrał:
- W pierwszej trójce był panicz Nott, narzeczony Inary, panna Emery Parkinson - swoją drogą, nie sądziłem, że Parkinsonowie potrafią tak ładnie jeździć. Prawdę mówiąc, nigdy nie poznałem wcześniej panny Parkinson, może ty ją znasz? Ja wylądowałem za Inarą i Adrienem, na ósmym miejscu. Jest tylko jedna rzecz, która mnie zasmuciła. Widzisz, niestety lord Rosier wyprzedził mnie. To okropne uczucie być za Rosierem, nawet w tak banalnym wyścigu - wyznaje jej i zasmuca się i czeka na pocieszenie. No, Megarka, do boju!
Słowa Deimosa nie pomogły. Była już niemal pewna, że nawet palce u stóp ma zaczerwienione ze wstydu. Jęknęła cicho już sobie wyobrażając to rodzinne śniadanie. - Jemy dzisiaj w łóżku - nakazała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Już chyba zapomniała, że jeszcze przed chwilą chciała go stąd wyrzucić. Może rzeczywiście mogliby spędzić poranek wciąż nie opuszczając granicy łóżka. Przecież było im tam tak dobrze, tak przyjemnie. - Deeeimos - jęknęła rozpaczliwie zasłaniając oczy dłonią. Tym samym prosiła go żeby jej więcej nie torturował. Ale może rzeczywiście miał racje. Ojciec na pewno już o wszystkim wie. Służba zatroszczyła się o biedne zwierze. Całe Wiltshire już wie, że lord C w końcu przyszedł po swoją żonę. Ale to wciąż takie okropne. Na samą myśl o tym, że za parę godzin będzie musiała stawić się przed ojcem i wszystko wyjaśnić albo może mierzyć się z wymownym milczeniem zapadła się głębiej w łóżku. Nie, ona stąd dzisiaj nie wyjdzie! Kolejny pocałunek Deimosa tylko jasno świadczył o tym, że to dobry plan. Oddała opuszkami palców przejeżdżając wzdłuż jego policzka i szyi. Ucieszyła się gdy jej posłuchał i zostawił niewybredne komentarze dla siebie. Za to gdy zaczął wspominać o pięknych damach, które niedługo dołączył do rodu Nottów nie mogła się powstrzymać od chochlikowatego uśmiechu. Miała nadzieję, że Deimos skończy na tym swoją wypowiedź a ona będzie mogła wykorzystać to przeciw niemu. Westchnęła z rezygnacją i obróciła się na plecy wciąż opierając głowę o brzuch męża. Ładnie z tego wybrnąłeś - pochwaliła go w końcu cicho się przy tym śmiejąc. Nie wiedzieć czemu poczuła lekki niepokój zdając sobie sprawę, że Deimos ma rację. Nigdy nie przekroczył progu jej pokoju. Przynajmniej nic o tym nie wiedziała. Pomieszczenie oświetlała imitacja gwiazd umieszczona na suficie i już ledwo tlący się ogień. Oczy Megary znów zaczęły błądzić po znajomych kątach. - Dużo książek i łóżko. - wzruszyła lekko ramionami. - Spodziewałeś się czegoś innego? - spytała śmiejąc się. Zupełnie ignorowała to co kryło się za jego słowami. Niby co miała mu pokazać? Kilka rodzinnych zdjęć postawionych na komodzie? Fakt, że na czwartym roku kazała przemalować pokój na jasno niebieski a jedną za ścian ozdobić potężnym krukiem, od tak w ramach nastoletnie buntu? Po drugie stronie znajdowała się jeszcze mapa świata pełna przyczepionych do niej karteczek. Informacje o tym co chciałaby zobaczyć w tych obcych krajach i dla czego. Jakie to wszystko miało teraz znaczenie? Przytaknęła zajmując swoje myśli kolejnym pocałunkiem. Słuchała relacji w ciszy może w między czasie jeszcze raz sięgając po jego papierosa. Gdy spytał o lady Parkinson kiwnęła przecząco głową. Chyba najbardziej zadowolona była z narzeczonego Inary. Ciężko o lepszy sposób wkupienia się w rodzinę przyszłej żony jak właśnie wygrana wyścigu. Z każdym kolejnym słowem coraz ciężej było jej powstrzymać uśmiech. W końcu zaczęła się cicho śmiać. Uspokojenie się zajęło jej kilka chwil. I gdy w końcu wzięła głęboki oddech w końcu mogła się zdobyć na to by się podnieść i przełożyć jedną nogę nad ciałem Deimosa tak, że teraz siedziała na nim okrakiem. Ręce oparła po obu stronach jego głowy. Choć po jej twarz wciąż błąkał się rozbawiony uśmiech musnęła jego szyję, policzek i w końcu usta. - Mój biedny, zasmucony lord. A przecież poświęcał swój czas by pomóc biedniejszym od siebie - szeptała cicho wprost do jego ucha.
Jeżeli Deimos nie pomyslał o niezręczności, która będzie wymalowana na twarzy Megary, to teraz zaczął ją sobie wyobrażać. Megara rzeczywiście się przejęła. Głaszcze kciukiem jej skroń i zastanawia się, jak on by się czuł, stając przed poważanym lordem Malfoy. Możliwe, że ogłupiła go ta cała sytuacja, albo po prostu jest Carrowem, a oni nie mają podobnych wstydów w rodzinie. Przecież nie raz poruszali tematy z Adrienem czy Fobosem... hm, ciekawe, że nigdy przy damach. Więc można jednak zrozumieć sytuację Megary.
- To też dobry pomysł - zgadza się chętnie, wcale nie zamierzając sie jej sprzeciwiać - Ale z drugiej strony, przecież jesteśmy małżeństwem, chyba powinni się cieszyć z tego, że doszliśmy do porozumienia? - nie sądzisz tak kochana? Wielki błękit oczu Deimosa to mieszanina zadowolenia z pożycia małżeńskiego i smutek, na samo wspomnienie tej głupoty, że Megara chce ich dziecko zabić. - I na pewno lorda Malfoy ucieszy wieść o wnuku... albo wnuczce - mówi ciszej, bo to wciąż jest tajemnica, a ściany mają uszy, szczególnie w dworach Whiltshire. Deimos chciałby już zamawiać wróżbitki i dowiadywać się jaką płeć będzie miał jego pierwszy potomek. Oczywiście byłby z siebie niesamowicie dumny, gdyby był to chłopiec, ale dziewczynka także byłaby największą jego księżniczką.
- Moglibyśmy zawsze tak rozmawiać - wzdycha i kładzie dłoń na miękkiej skórze jej ramienia, na karku i na barku. I spogląda po pokoju. Bardzo szkoda, że nie miał przyjemności go zwiedzić przed małżeństwem. Chociażby, żeby dowiedzieć się jak wiele książek potrafi upchnąć Megara w jednym pomieszczeniu.
- No ja tu widzę szanownego kruka Lady Roweny Raveclaw, który się przygląda nam i czuję się prawie że niezręcznie. No chyba, że już kiedyś całowałaś się przy nim z innym? - brak tu wyrzutów, czysta ciekawość. Już chyba raz pytał Megary o te sprawy, ale czy nie dostał odpowiedzi, czy tym razem oczekuje, że dostanie bardziej romantyczną, kto go tam wie. Odwraca głowę w stronę mapy świata i przesuwa spojrzeniem po tych wszystkich karteczkach. - Wygląda na to, że zaplanowałaś sobie całą podróż poślubną i wcale mi o tych planach nie powiedziałaś - głaszcze jej włosy i pali sobie - Powinniśmy wyjechać, ale teraz będzie to utrudnione ze względu na Twój stan - przypomina jej, wcale nie żałując, wszak mogą później pojechać na wycieczkę, przychyla usta do jej głowy - Ale kiedyś wyjedziemy, obiecuję ci
Wiadomo, że nie powinno się składać obietnich, których nie można spęłnić. Ale w tym momencie wierzył mocno w to, że chciałby ją spełnić.
Śmieją się, ona cicho, on się śmieje może trochę głośniej. A jak na Carrowów i tak dość cicho, bo gdyby Adrien miał się gdzieś ukrywać, to jego śmiech grzmiałby w posadach i zaraz ujawnił jego miejsce chowania się. Widać, że Megara jest młoda, bo się ciągle wierci, a on w tym czasie tylko sobie leżał i palił papierosa. Tym razem jednak sprawiła, że odłożył go do popielniczki. Kładzie swoje ręce na jej biodrach, na talii (co już nie jest taka maleńka). Jej słowa przyjemnie drażnią jego uszy. - Najwyraźniej bez ciebie już nawet nie umiem dobrze jeździć, co ty ze mną zrobiłaś - odpowiadają więc usta do ust, spojrzenie gubi się gdzieś w tej minimalnej odległości. Jeżeli będą tak dalej postępować, to Astoria umrze za ścianą z zazdrości.
- To też dobry pomysł - zgadza się chętnie, wcale nie zamierzając sie jej sprzeciwiać - Ale z drugiej strony, przecież jesteśmy małżeństwem, chyba powinni się cieszyć z tego, że doszliśmy do porozumienia? - nie sądzisz tak kochana? Wielki błękit oczu Deimosa to mieszanina zadowolenia z pożycia małżeńskiego i smutek, na samo wspomnienie tej głupoty, że Megara chce ich dziecko zabić. - I na pewno lorda Malfoy ucieszy wieść o wnuku... albo wnuczce - mówi ciszej, bo to wciąż jest tajemnica, a ściany mają uszy, szczególnie w dworach Whiltshire. Deimos chciałby już zamawiać wróżbitki i dowiadywać się jaką płeć będzie miał jego pierwszy potomek. Oczywiście byłby z siebie niesamowicie dumny, gdyby był to chłopiec, ale dziewczynka także byłaby największą jego księżniczką.
- Moglibyśmy zawsze tak rozmawiać - wzdycha i kładzie dłoń na miękkiej skórze jej ramienia, na karku i na barku. I spogląda po pokoju. Bardzo szkoda, że nie miał przyjemności go zwiedzić przed małżeństwem. Chociażby, żeby dowiedzieć się jak wiele książek potrafi upchnąć Megara w jednym pomieszczeniu.
- No ja tu widzę szanownego kruka Lady Roweny Raveclaw, który się przygląda nam i czuję się prawie że niezręcznie. No chyba, że już kiedyś całowałaś się przy nim z innym? - brak tu wyrzutów, czysta ciekawość. Już chyba raz pytał Megary o te sprawy, ale czy nie dostał odpowiedzi, czy tym razem oczekuje, że dostanie bardziej romantyczną, kto go tam wie. Odwraca głowę w stronę mapy świata i przesuwa spojrzeniem po tych wszystkich karteczkach. - Wygląda na to, że zaplanowałaś sobie całą podróż poślubną i wcale mi o tych planach nie powiedziałaś - głaszcze jej włosy i pali sobie - Powinniśmy wyjechać, ale teraz będzie to utrudnione ze względu na Twój stan - przypomina jej, wcale nie żałując, wszak mogą później pojechać na wycieczkę, przychyla usta do jej głowy - Ale kiedyś wyjedziemy, obiecuję ci
Wiadomo, że nie powinno się składać obietnich, których nie można spęłnić. Ale w tym momencie wierzył mocno w to, że chciałby ją spełnić.
Śmieją się, ona cicho, on się śmieje może trochę głośniej. A jak na Carrowów i tak dość cicho, bo gdyby Adrien miał się gdzieś ukrywać, to jego śmiech grzmiałby w posadach i zaraz ujawnił jego miejsce chowania się. Widać, że Megara jest młoda, bo się ciągle wierci, a on w tym czasie tylko sobie leżał i palił papierosa. Tym razem jednak sprawiła, że odłożył go do popielniczki. Kładzie swoje ręce na jej biodrach, na talii (co już nie jest taka maleńka). Jej słowa przyjemnie drażnią jego uszy. - Najwyraźniej bez ciebie już nawet nie umiem dobrze jeździć, co ty ze mną zrobiłaś - odpowiadają więc usta do ust, spojrzenie gubi się gdzieś w tej minimalnej odległości. Jeżeli będą tak dalej postępować, to Astoria umrze za ścianą z zazdrości.
Oczywiście, że byliby zadowoleni. Megara mogłaby się jedynie domyślać ile dni minęłoby jeszcze zanim sami wzięliby sprawy w swoje ręce. Przyznała mu więc racje wspominając coś jeszcze o tym, że chętnie znów pozbędą się jej z domu. Na wzmiankę o wnuku nie odpowiedziała uciekając wzrokiem gdzie w bok. Nie zapomniał, już chyba nigdy nie zapomni o groźbie która zawiła nad tym niewinnym stworzeniem. Ile razy gdy tylko zacznie ten temat jego usta będą zamykane przez pocałunki żony? Ale czemu mieli się przejmować przyszłością właśnie teraz, gdy w końcu są szczęśliwi i świata poza sobą nie widzą?
Obiecała mu, że tak właśnie będzie. Będą tak rozmawiać, będą się śmiać i będą się czuli tak jakby cały świat nie miał już znaczenia. Przypieczętowała tą obietnicę przyciągając go do siebie i składając na jego usta kolejny już pocałunek, tym razem było w nim coś zachłannego. Wszystko przez świadomość że przecież nie mogła być pewna czy uda jej się spełnić tę obietnicę. Ale tym będzie się martwiła jutro. Niebieskie oczy Megary powędrowały za jego spojrzeniem - To mój obrońca - wyjaśniła mu choć można byłoby się zastanawiać do kogo faktycznie kierowane są te słowa. - A lista jest długa, nie marnujmy na nią czasu - droczyła się przy tym o czym doskonale świadczył chochlikowaty uśmieszek. Wspomnienie o mapie sprawa, że niepokój zmienia się w ból który zdławiła w sobie zanim zdążył się ukazać się w jej oczach. Żal za przeszłością i niespełnionymi marzeniami. - To tylko stare zabawy- tłumaczy się próbując ukryć się za wesołym uśmiechem. Jednak na propozycje wyjazdu przystaje ochoczo…tylko znowu to biedne dziecko. - Nie dam ci o tym zapomnieć - poinformowała go a oczy aż się jej błyszczał z podniecenia.
I znów dłonie błądziły po nagim ciele. Mogła wpatrywać się w jego pełne zadowolenia oczy gdy znów trzymał ją w swoich ramionach. Niech ta noc nigdy się nie kończył. Niech zgrzane ciała wiecznie leżą przytulone do siebie. Niech otacza je zapach papierosów i starych ksiąg. Proszę cię okrutny świecie, niech to wiecznie trwa.
Bez względu na to co przyniesie przyszłość ona nigdy nie żałowała tamtej nocy. Nawet wtedy gdy promienie słońca w końcu przebiły się przez grube kotary a ona zdała sobie sprawę, że to przecież właśnie tego dnia miała zabić swoje dziecko.
[koniec]
Obiecała mu, że tak właśnie będzie. Będą tak rozmawiać, będą się śmiać i będą się czuli tak jakby cały świat nie miał już znaczenia. Przypieczętowała tą obietnicę przyciągając go do siebie i składając na jego usta kolejny już pocałunek, tym razem było w nim coś zachłannego. Wszystko przez świadomość że przecież nie mogła być pewna czy uda jej się spełnić tę obietnicę. Ale tym będzie się martwiła jutro. Niebieskie oczy Megary powędrowały za jego spojrzeniem - To mój obrońca - wyjaśniła mu choć można byłoby się zastanawiać do kogo faktycznie kierowane są te słowa. - A lista jest długa, nie marnujmy na nią czasu - droczyła się przy tym o czym doskonale świadczył chochlikowaty uśmieszek. Wspomnienie o mapie sprawa, że niepokój zmienia się w ból który zdławiła w sobie zanim zdążył się ukazać się w jej oczach. Żal za przeszłością i niespełnionymi marzeniami. - To tylko stare zabawy- tłumaczy się próbując ukryć się za wesołym uśmiechem. Jednak na propozycje wyjazdu przystaje ochoczo…tylko znowu to biedne dziecko. - Nie dam ci o tym zapomnieć - poinformowała go a oczy aż się jej błyszczał z podniecenia.
I znów dłonie błądziły po nagim ciele. Mogła wpatrywać się w jego pełne zadowolenia oczy gdy znów trzymał ją w swoich ramionach. Niech ta noc nigdy się nie kończył. Niech zgrzane ciała wiecznie leżą przytulone do siebie. Niech otacza je zapach papierosów i starych ksiąg. Proszę cię okrutny świecie, niech to wiecznie trwa.
Bez względu na to co przyniesie przyszłość ona nigdy nie żałowała tamtej nocy. Nawet wtedy gdy promienie słońca w końcu przebiły się przez grube kotary a ona zdała sobie sprawę, że to przecież właśnie tego dnia miała zabić swoje dziecko.
[koniec]
Strona 2 z 2 • 1, 2
Balkon
Szybka odpowiedź